Niekwalifikowana niania

Rozdział pierwszy (1)

ROZDZIAŁ JEDEN

"Alice? Cześć! To ja. Udało mi się. Dostałam tę pracę!" Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pisnąć ostatniego słowa. Nadal byłam w szoku, że to wszystko się stało. Zrobiłam to. Niesamowita praca, o której marzyłam, była moja.

"Diana?" zapytała moja siostra, brzmiąc nieco szamocząc się. Czasami tak się działo po dializie, w zależności od tego, jak szybko musieli przetaczać jej krew. A może ucinała sobie zasłużoną drzemkę. Myślałem, że czekałem wystarczająco długo po jej sesji, aby zadzwonić do niej i podzielić się tą niesamowitą wiadomością, ale może nie. "Jaka praca?" zapytała, brzmiąc nieco bardziej czujnie. "Ta w Carl's Crab Shack?"

"Nie." To był mój pierwotny plan, aby wziąć na trzeciej pracy kelnerowanie w weekendy w pobliskiej restauracji turystycznej. Ale zamiast tego miałam zostać nianią, po drugiej stronie kraju, w Aspen, Colorado. Przez trzy miesiące, i miałam otrzymać wynagrodzenie w wysokości czterdziestu tysięcy dolarów.

Czterdzieści tysięcy dolarów, których rozpaczliwie potrzebowaliśmy.

"Dostałam tę pracę niani", powiedziałam.

"Tę, do której jesteś zupełnie niekwalifikowana?".

"Hej!" To, że miała rację, było obok sprawy. "Jestem wystarczająco wykwalifikowana. Zrobiłam tonę opieki nad dziećmi. Nie wspominając o tym, że opiekowałam się Jenną i Jasperem tysiące razy." Opieka nad siedmioletnimi bliźniakami Alice była jak obserwowanie dwudziestu dzieci na raz.

"Kiedy powiedzieli 'doświadczenie zawodowe', mieli na myśli jako nianię. I jeśli dobrze pamiętam, a przyznaję, że w dzisiejszych czasach jest to trafione lub nietrafione," powiedziała, "trzeba było również biegle mówić po francusku, mieć tytuł magistra w dziedzinie rozwoju dziecka i być narciarzem na poziomie olimpijskim."

"Zero z trzech nie jest złe," zażartowałem, ale nie roześmiała się. "Och, daj spokój. Twoje bliźniaki dały mi całą wiedzę o dzieciach, której potrzebuję. I prawdopodobnie mogę dostać kilka francuskich płyt CD z biblioteki do słuchania. Poza tym, jak trudna może być jazda na nartach? Po prostu przypinasz się do długiej deski i delikatnie zjeżdżasz w dół."

Mimo że nie odpowiedziała, czułam jej dezaprobatę tu, w Maine, przez całą drogę z Florydy.

Wiedziałam, co Alice chciała powiedzieć, ale nie chciała. Odkąd przyjęła mnie do siebie w wieku szesnastu lat, składałyśmy sobie obietnicę: że nigdy nie będziemy takie jak nasza matka. Że zawsze będziemy szczere. Kiedy moja współpracownica wysłała mi mailem ogłoszenie o pracę dla niani w Aspen, miała na myśli to w stylu "czy możesz uwierzyć, że to jest prawdziwe?", ale złożyłam podanie, kiedy tylko zobaczyłam wysokość wynagrodzenia.

Crawfordowie mieli absurdalnie wysokie oczekiwania wobec krótkoterminowej niani dla ich pięcioletniego syna, Milo, a ja skłamałam i powiedziałam, że spełniam każde z nich. Pani Crawford wydawała się z tego powodu bardzo zadowolona; podejrzewałam, że to dlatego, że było to na dwa dni przed ich przyjazdem do Aspen i oczywiście żadna inna osoba na tej planecie nie posiadała kwalifikacji, których oczekiwali. (Miałam być również matematycznym geniuszem, certyfikatem w nauczaniu małych dzieci i ekspertem od etykiety. Ha.) To był również powód, dla którego płacili tak dużo pieniędzy. Musiałam sobie wyobrazić, że zwiększali ofertę, aż kogoś znaleźli.

Niewiele wysiłku kosztowało mnie stworzenie obecności w internecie, w mediach społecznościowych, która potwierdzała moje bajki/kłamstwa, a moje dwie współlokatorki służyły jako moje "referencje". Dobrze, że pani Crawford nie zrobiła prześwietlenia, bo wszystko by się dość szybko rozpadło. Na szczęście dla mnie, ona kupiła to wszystko na haczyk, linię i ciężarek.

Przynajmniej moja matka oszustka była do czegoś przydatna.

Alice westchnęła z dezaprobatą, ale nadal milczała. Co było dobre, bo byłbym z nią bardzo szczery w tamtej chwili, gdyby kazała mi się tłumaczyć.

Moja siostra była w stanie niewydolności nerek. Jej nerki przestały całkowicie funkcjonować i musiała teraz chodzić na dializy trzy razy w tygodniu, po cztery godziny na raz. Ja byłem zgodny i mogłem być jej dawcą, ale jej wkrótce były mąż, Chad, wszystko popsuł. Walczyła z nim w sądzie o alimenty i wsparcie dla dzieci, a on w odwecie usunął ją i dzieci ze swojego ubezpieczenia zdrowotnego. Sąd nakazał, by ona i dzieci zostały ponownie dodane, ale teraz Chad walczył z tym orzeczeniem. System prawny działał powoli. Zbyt wolno.

Co oznaczało, że nie kwalifikowała się do pomocy zdrowotnej, bo prawnie, technicznie, miała już mieć prywatne ubezpieczenie.

To było wściekłe.

Nie wiedziałam, ile ma czasu, a nie chciałam czekać.

Byliśmy w stanie wypracować umowę ze szpitalem (z pewnymi dotacjami od lokalnych organizacji charytatywnych), a przeprowadzenie operacji miało kosztować 37 632,13 dolarów. Ten występ był odpowiedzią na moje modlitwy. Nie było mowy, nawet pracując na trzech etatach, żebym kiedykolwiek wpadł na taką sumę pieniędzy. Już wysyłałem Alice całą dodatkową gotówkę, jaką miałem, żeby mogła kupić zakupy spożywcze.

Na swoją obronę dodam, że udało mi się dotrzymać paktu, który zawarliśmy z nią przez ostatnie siedem lat. Zawsze byłem szczery. Czasami boleśnie, unikając nawet białych kłamstw, które wydawały się takie małe, proste i nieszkodliwe, ale mogły łatwo doprowadzić do większych i większych kłamstw.

Ale żeby uratować Alice, skłamałbym i/lub dobił targu z samym diabłem. Z radością popełniłbym dowolną liczbę przestępstw, aby upewnić się, że dostanie operację. Nie czułem się winny z powodu tego, co zrobiłem z tą pracą, bo dzięki niej moja siostra miała żyć. Miałem zamiar przekazać jej całą kwotę. Prawdopodobnie miałem zapłacić podatki od pieniędzy od Crawfordów, żeby nie trafić do więzienia za uchylanie się od płacenia podatków, ale zamierzałem zająć się jednym możliwym przestępstwem na raz.

"Więc naprawdę zamierzasz to zrobić?" zapytała.

"Tak."

Musiała usłyszeć przekonanie w moim głosie, że nie ma sposobu, aby mnie z tego namówić, bo nie naciskała mnie dalej. Zamiast tego zapytała: "Kiedy wyjeżdżasz?".

"Jutro," odpowiedziałem.

"Jutro. Jutro jedziesz do Aspen. Nie mogę w to uwierzyć. Zostajesz w jakimś wysokiej klasy ośrodku w ... oh wait! Wiesz, kto jest teraz w Aspen?" zapytała, a ja nie mogłem powstrzymać się od skinięcia głową z satysfakcją. Wygrałem tę rundę, a ona nie miała zamiaru dać mi o tym ostro znać.




Rozdział pierwszy (2)

Oparłem się o sofę. "Chase Covington?"

"Nie." Odrzuciła moją odpowiedź z dźwiękiem obrzydzenia. "Griffin Windsor."

"Kto?"

"To brytyjski lord".

"Czy to znaczy, że jest hrabią? 'Jeden, drugi, trzeci brytyjski lord, ah, ah, ah'" - powiedziałem ze złym transylwańskim akcentem. Kiedy Alice nie odpowiedziała, dodałem pomocnie: "Hrabia? Jak ten fioletowy Muppet z Ulicy Sezamkowej?".

Praktycznie mogłem usłyszeć, jak toczy oczy przez telefon. "On nie jest hrabią. Jest hrabią Strathorne."

"Nadal nie wiem, dlaczego powinno mnie to obchodzić."

"Jest częścią rodziny królewskiej."

Och, teraz docierało do mnie, dlaczego podnosiła jego tytuł. Jedna z jej koleżanek od dializ była kobietą, która praktycznie czciła brytyjską rodzinę królewską i wszystkie jej liczne gałęzie i w jakiś sposób udało jej się wciągnąć moją siostrę w swoją obsesję.

"I?" zapytałem, zastanawiając się, dlaczego mi to mówi. Przy poprzednich okazjach dałam jasno do zrozumienia, że nie obchodzi mnie brytyjska rodzina królewska. Raz powiedziałem jej, że walczyliśmy z rewolucją, żeby nikt z nas nie musiał się tym przejmować, ale to nie przeszło zbyt dobrze.

"Nie jest potwierdzone, że będzie w Aspen, ale kilka wysoko postawionych magazynów donosi, że są prawie pewni, dzięki nienazwanemu źródłu, że udał się do USA na urlop narciarski".

Te magazyny brzmiały w stu procentach legalnie i jakby ich najwyższym zmartwieniem było zweryfikowanie rzeczywistych faktów, ale pozwoliłem, by mój wewnętrzny snark się zsunął. "Czy wiesz, ile ośrodków narciarskich jest w całym kraju? Nie mówiąc już o Aspen? Mógłbym zagrać w Powerball i mieć większe szanse na wygraną niż spotkanie z nim."

"Czy to urządzenie, które według ciebie jest laptopem, znajduje się w pobliżu?".

Znajdowało się na drewnianych skrzyniach, których moi współlokatorzy i ja używaliśmy jako stolika do kawy (i naszego stołu jadalnego). Mój laptop był prawie tak stary jak ja, ale wciąż wysyłał i odbierał maile, a ja nie miałem innych opcji. "Właśnie tutaj".

"Wysłałem ci już jego zdjęcie. Sprawdź."

Ściąganie zdjęcia trwało śmiesznie długo (za pomocą Wi-Fi, które pożyczyliśmy od sąsiada), ale w końcu się udało. Piaskowo-blond włosy, jasne oczy (zielone czy niebieskie? nie mogłam stwierdzić), dołeczkowy uśmiech. Ten Griffin Windsor był uroczy.

Ok, był gorący jak jajniki, ale moja siostra nie potrzebowała zachęty. "Dlaczego wysyłasz mi zdjęcia tego Anglika?"

"Na wypadek, gdybyś na niego wpadła. Jest w tej chwili najbardziej uprawnionym kawalerem w Anglii i jest długa kolejka kobiet, które próbują go zgarnąć."

Nie wątpiłam w to. "Więc mam odnieść sukces tam, gdzie tak wiele moich brytyjskich sióstr zawiodło?"

"Duh, to nie to samo. Jesteś w dół do ziemi, a jeśli kiedykolwiek oglądałbyś rzeczywisty rom-com, bogaci faceci uwielbiają tego typu rzeczy. Zakocha się w tobie i ubije cię do swojego zamku."

Jej logika nie wydawała się rozsądna, ale nie zamierzałem się z nią kłócić. "A co jeśli on nie ma zamku?" drażniłem się.

"To nie ma znaczenia. Byłabyś szczęśliwa, gdyby był właścicielem kawalerki".

Alice nie myliła się. Mieszkanie gdzieś bez współlokatora czy właściciela było marzeniem. To, i posiadanie własnego pokazu sztuki dla moich obrazów w jakiejś światowej sławy galerii.

Czasami marzyłam o czymś bardzo małym, a innym razem o czymś absurdalnie dużym.

Moja siostra zdawała się dzielić ze mną tę cechę, więc jej pobłażałem. "Ok. Jeśli spotkam tego Gryfa, zrobię wszystko, żeby się we mnie zakochał, żebyśmy mogli zamieszkać w jego zamku".

"To wszystko, o co proszę," powiedziała, jakbym to ja była tutaj tą nierozsądną. "A jeśli go nie ma, to może rozejrzyj się za jakimś dobrym facetem. Takiego, który nie wyczyści twojego konta bankowego i nie ukradnie ci kota, a potem nie wyzionie ducha".

Nie miałam zamiaru szukać jakiegokolwiek związku. Miałam zamiar sfingować swoją drogę przez tę pracę i to było to. Na szczęście moja współlokatorka Tammy weszła do pokoju i machnęła ręką, wskazując na telefon. "Alice? Tammy musi skorzystać z telefonu. Zadzwonię do ciebie później. Ucałuj dla mnie Jennę i Jaspera!"

Alice pożegnała się, a ja podałam telefon Tammy. Podziękowała mi i usiadła na kanapie w miejscu, które właśnie zwolniłam. Moje współlokatorki - Tammy i Evelyn - i ja dzieliłyśmy telefon stacjonarny, który był wliczony w nasz czynsz. Wszystkie trzy byłyśmy rozpaczliwie biedne, o czym świadczyło dzielenie przez nas strychu nad garażem, który wydawał się być zaatakowany zarówno przez szopy, jak i karaluchy. Spędziłem wiele nocy zastanawiając się, dlaczego szopy nie zjadły karaluchów. Czy nie były wszystkożerne? Gdyby ci mali zamaskowani bandyci po prostu robili swoje, nasze problemy z zarobaczeniem byłyby rozwiązane. Karaluchy zniknęłyby, a szopy byłyby zbyt wypchane, by się poruszać i nie kradłyby naszego jedzenia.

W każdym razie, wspólne nieszczęśliwe okoliczności były dlaczego Tammy, Evelyn i ja robiliśmy wszystko, aby pomóc sobie nawzajem, kiedy tylko mogliśmy, jak wtedy, gdy udawali moje referencje dla pani Crawford. Byłyśmy dla siebie przyjazne i miłe, ale nasze harmonogramy nie pozwalały nam na zbliżenie się do siebie. Czułam się źle, że opuszczam je z tak krótkim wyprzedzeniem, ale Evelyn miała przyjaciółkę, która już zaczęła przechowywać swoje rzeczy w naszej małej przestrzeni w oczekiwaniu na wprowadzenie się, gdy tylko oficjalnie odejdę.

Część mnie chciała, żebym lepiej poznała te dziewczyny, ale po prostu nie było na to czasu. Czułam się źle, że nie będę za nimi tęsknić, a one nie będą tęsknić za mną.

I znowu, może dzięki temu było mi trochę łatwiej.

Chwyciłem laptopa, przeszedłem przez pokój do miejsca, gdzie na podłodze spoczywał mój materac. Spakowałem laptopa i jego ładowarkę, a następnie położyłem się. Wszystko inne, co posiadałam, wrzuciłam już do podniszczonej torby, która była prezentem od Micka, chłopaka, za którym pojechałam do Maine. Był kolejnym w długim szeregu mężczyzn, z którymi umawiałam się zbyt długo, w jakimś perwersyjnym pragnieniu, by zobaczyć, jak bardzo czerwone mogą być jego flagi, zanim się z nimi rozstanę.

Nienawidziłam, że zostawiłam Alice i dzieci, ale żeby być sprawiedliwą, wszystko było w porządku, kiedy wyruszyłam na północ. Ona była zdrowa, a Chad nadal udawał dobrego męża i ojca. Nie mogłem tego przewidzieć.

Ani tego, że nie będę w stanie zarobić wystarczająco dużo, by wrócić na Florydę, biorąc pod uwagę, jak drogie były koszty życia w tej części stanu.

To wszystko miało się zmienić. Miałem zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, żeby naprawić Alice i wrócić do domu. Wszystko miało się udać, niezależnie od tego, co musiałem zrobić.

Pomyślałem krótko o zdjęciu tego faceta z Gryfem. Jeśli moja matka dała mi jedną dobrą rzecz, oprócz Alice, to była to zdolność do marzeń i życzeń, które nigdy nie mogły się spełnić. Dałam sobie chwilę, by rozkoszować się ideą kolacji przy świecach, kuligów w śniegu, tiar, jednorożców i zamków, zanim zmusiłam się do powrotu do rzeczywistości.

Nie było mowy, żeby ten Griffin miał być częścią mojego świata. Był tylko jeden chłopiec, o którego musiałam się martwić, a był nim pięcioletni Milo Crawford. Nigdy nie spotkałem dziecka, którego nie potrafiłbym ostatecznie przekonać do siebie. Pani Crawford nie powiedziała mi o nim zbyt wiele poza typowymi informacjami od mamy, że jest bystry, słodki i zabawny, a ja zastanawiałam się, w jakiej sytuacji się znajdę. Pieniądze mogły być dlatego, że Crawfordowie nie mogli znaleźć idealnej osoby, ale może dlatego, że ten dzieciak Milo był postrachem i byli gotowi zapłacić za kogoś, kto się nim zajmie. Co mi odpowiadało. Nie było niczego, co ten dzieciak mógłby na mnie rzucić, czego bym nie zniósł.

Byłem bardzo szczęśliwy, że zamieniam szare, błotniste ulice i robactwo mojego obecnego życia na puch i luksusowe apartamenty, które będę miał od jutra.

Nie mogłem się doczekać.




Rozdział drugi (1)


Nigdy nie ukończyłem szkoły średniej. Co z kolei czyniło studia niemożliwymi. Nie byłem głupi i zawsze spędzałem cały swój wolny czas na czytaniu, ale brakowało mi opanowania wielu podstaw. Moja matka zawsze nienawidziła tego, że czytam, co miało sens, biorąc pod uwagę, że otwierało mi to oczy na istnienie poza moim własnym. Że wszystko w moim życiu było kompletnie popaprane i zupełnie nienormalne.

Alice uciekła pierwsza, a kiedy wyszła za mąż i ustatkowała się, przyszła po mnie. Uratowała mnie i zawsze, zawsze będę jej za to winien.

Obiecałem Alice tylko szczerość i oto byłem, mając zamiar spędzić następne kilka miesięcy, kłamiąc w żywe oczy. Wiedziałem, jak bardzo była rozczarowana, nawet jeśli milczała na ten temat.

To lekko winne uczucie powróciło, ponieważ było mi wstyd, że złamałem daną jej obietnicę. Nie wspominając o tej, którą złożyłam sobie - że nigdy, przenigdy nie będę taka jak moja mama. Bez względu na wszystko. Szybko wymazałem ten żal, przypominając sobie, że nic nie liczy się bardziej niż wyzdrowienie Alice.

Nie byłam taka jak moja matka. To było coś innego.

Pomimo chęci utrzymania pamięci o mojej mamie i jej instrukcjach na dystans, faktycznie odrobiłam trochę pracy domowej. John Crawford był kierownikiem wielkiego konglomeratu z biurami na całym świecie. Zdaje się, że często podróżował. Sheila Crawford założyła firmę dostarczającą organiczną, zdrową żywność do domu, która cieszyła się ogromną popularnością.

Ich zdjęcia mnie jednak zaskoczyły. Moja obecnie była współlokatorka Tammy przez kilka lat zajmowała się niańczeniem dzieci. Ostrzegła mnie, że dzieci prawie nigdy nie stanowią problemu; rodzice są ludźmi, na których muszę uważać. Dzieliła się historiami z horroru o nieodpowiednich mężach, wymagających i uprawnionych matkach, zmuszanych do wykonywania pracy, za którą jej nie płacono, jak musiała wypełniać zaniedbania rodziców. Więc spodziewałam się, że Crawfordowie będą okropni. Że będą się nienawidzić.

Ale na wszystkich zdjęciach wyglądali na naprawdę szczęśliwych. To była sztuczka, której nauczyłam się wcześnie - odróżniać ludzi, którzy starali się sprawiać wrażenie szczęśliwych, od tych, którzy rzeczywiście byli. (Nieszczęśliwymi ludźmi łatwiej było manipulować.) Mogłem stwierdzić, że Crawfordowie nie udawali.

I na wszystkich ich zdjęciach z Milo widziałam to samo - rodziców, którzy uwielbiali swoje dziecko i byli kochani w zamian. Słowa Tammy wisiały jednak w mojej głowie i nie byłam pewna, czego się spodziewać.

Istniało coś takiego jak nadmierne przygotowanie. Musiałam wierzyć w siebie i swoje umiejętności, a wszystko inne, miejmy nadzieję, wpadnie na swoje miejsce. Milo i Crawfordowie zostaliby przekonani i byliby smutni, gdybym wyjechał za trzy miesiące.

Tak właśnie było z moim dorastaniem - byłem tą zagmatwaną mieszanką niepewności i nieufności, zrównoważoną elastycznością w nowych sytuacjach i wiarą w swoje możliwości, na którą prawdopodobnie nie zasługiwałem.

Kierowca podjechał pod największy hotel, jaki kiedykolwiek widziałem na żywo. Otworzył drzwi mojego samochodu i uderzył mnie podmuch mroźnego powietrza. Pobiegł do tyłu po moją torbę, podczas gdy ja wysiadłam z SUV-a. Naciągnęłam moją przetartą kurtkę dżinsową wokół mojego torsu, żałując, że nie miałam funduszy na zakup prawdziwego płaszcza przed przyjazdem. Podziękowałam kierowcy i zastanawiałam się, czy mam w jednej z kieszeni dolara, którym mogłabym dać mu napiwek.

Wydawał się wiedzieć, co robię i zaoferował mi jasny uśmiech. "Nie martw się o to. Crawfordowie zajęli się wszystkim."

Pożegnaliśmy się i SUV odjechał. Stałem na śniegu jeszcze przez chwilę, stalując się przed tym, co miałem zrobić. Rozstrzygnięty, wszedłem przez masywne przesuwne szklane drzwi. Lobby było całe z marmuru i błyszczących żyrandoli i miało w sobie ten rodzaj elegancji, który moja mama zawsze udawała, że posiada, ale w rzeczywistości nigdy nie osiągnęła.




Rozdział drugi (2)

Czułem się zupełnie poza swoim żywiołem.

Mężczyzna za ladą rejestracyjną zdawał się ze mną zgadzać. "Czy jest coś, w czym mogę panu pomóc?" Jego ton był lekceważący.

"Jestem tu, by pracować dla Crawfordów". Zadrżałam i nie wiedziałam, czy to z powodu tego, jak zimną skórę wciąż czułam, czy też pełen ciężar tego, co robiłam, w końcu osiadł na mojej piersi.

"Jesteś Diana Parker?" zapytał, jedna brew idealnie wysklepiona.

"To ja."

Zmarszczył brwi, jakby nie był pewien, czy mi wierzyć. Zrozumiałam. Nie wyglądałam jakbym należała, a już w młodym wieku nauczyłam się patrzeć na wszystkich wokół z podejrzliwością.

Nie mogłem się obrazić, gdy ktoś inny widział mnie tak samo. W dużej mierze dlatego, że w przeszłości mieliby rację.

Chrapliwy mężczyzna wpisał kilka rzeczy do swojego komputera, a następnie wsunął kartę-klucz przez urządzenie, zanim wręczył mi ją. "Crawfordowie zatrzymują się w apartamencie prezydenckim na trzydziestym piętrze. Twoja karta kluczowa da ci dostęp do tego poziomu. Zadzwonię i dam im znać, że jesteś w drodze na górę".

Obdarzyłam go błyskotliwym uśmiechem i powiedziałam: "Dziękuję bardzo". To, że był niegrzeczny i lekceważący, nie oznaczało, że muszę grać w jego grę.

Kiedy wsiadłam do windy, zajęło mi sekundę zorientowanie się, że najpierw muszę włożyć kartę, a potem nacisnąć przycisk oznaczony "30". Podtrzymywałem swoją wewnętrzną mantrę, że wszystko będzie dobrze. Wszystko miało się udać. Nic złego nie miało się wydarzyć.

Winda się otworzyła, a ja przeszedłem krótkim korytarzem i stanąłem przed drzwiami. Wzięłam głęboki oddech, zanim zapukałam.

Chwilę później drzwi otworzyła Sheila Crawford. Wyglądała tak samo jak na swoich zdjęciach, ale była znacznie wyższa niż myślałem. Tak wysoka jak ja, a ja byłem dość wysoki przy 5′10″. Poza tym nie wyglądaliśmy zbyt podobnie - miała krótkie blond włosy, ładne niebieskie oczy i opaloną skórę. Ja byłam blada z ciemnobrązowymi włosami i ciemnobrązowymi oczami. Ona była Kopciuszkiem dla mojej Królewny Śnieżki.

"Diana! Tak się cieszę, że ci się udało. Wejdź!"

Apartament penthouse miał ten sam poziom luksusu i elegancji, który widziałem w lobby. Drogie podłogi, granitowy kominek, dwadzieścia stóp sufitu. Widok na pobliskie góry zapierał dech w piersiach. To nie był zwykły pokój hotelowy - to było jak masywny apartament z pokojami daleko poza tym, co mogłem zobaczyć z tego frontowego salonu.

Wbrew mojej woli, zacząłem mentalnie obliczać cenę sztuki wokół nas - litografii Chagalla na ścianie, kryształowej wazy Lalique siedzącej na bocznym stoliku, zegara Piaget na kominku. Zastanawiałem się, czy przedmioty, które widziałem, należały do hotelu, czy też Crawfordowie je przywieźli.

Nieważne, ile coś jest warte, wysyczałam w moim najemnym mózgu.

"Wow, to jest jakieś miejsce!" Powiedziałem jej, robiąc wszystko, co w mojej mocy, aby zamknąć moje najgorsze impulsy.

"Wiem, to trochę na wyrost", zgodziła się. "Mój mąż dorastał z najlepszym ze wszystkiego. Więc czasami wydajemy więcej niż powinniśmy".

"Na przykład płacenie pensji niań," powiedziałam przekomarzając się.

Roześmiała się. "Wiedziałam, że naprawdę cię polubię. Wejdź i poznaj Milo."

Mogłem prawie usłyszeć moją matkę, jakby była ze mną w pokoju. Dobrze. Spraw, by się roześmiała. Słuchaj. Nie przerywaj. Uspokój ją. Dowiedz się wszystkiego, co możesz. Spraw, by ci zaufała.

"Przestań" - mruknąłem, idąc za panią Crawford.

Ona odwróciła głowę. "Czy powiedziałeś coś?"

"Nie", odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. Martwiłem się, że wszystko, czego nauczyła mnie matka, zostało tak zakorzenione, że nie mogłem się powstrzymać od wykorzystywania innych ludzi. Przypuszczam, że w tym przypadku poniekąd byłem, ale nie z egoistycznego powodu. To było dla Alice. Dobra, może to było egoistyczne, bo potrzebowałem jej przy życiu. Nie było nikogo na świecie, kogo kochałbym bardziej niż moją siostrę.

Ale nie oszukiwałem ich. Płacili za usługę, którą miałem zamiar wykonać. Tylko może nie w taki sposób, na jaki liczyli.

Będę musiała uważać na to, co mówię. Mówienie tych kłamstw, aby dostać tę pracę było zbyt łatwe. To było jak posiadanie płaszcza, który był zbyt mały, zbyt krępujący, i odkładanie go na tył szafy, a następnie wyciąganie go po latach i odkrywanie, że był wygodny i pasował idealnie.

To było śliskie zbocze i musiałam być ostrożna.

Miałam te wszystkie pytania o Milo, zastanawiając się, jakim będzie dzieckiem. Czy łatwo będzie się z nim dogadać, czy też będzie typem, który nienawidzi swoich niań i będzie próbował mnie zwolnić. Biorąc pod uwagę nierealistyczne oczekiwania jego matki wobec tej pracy, musiałam sobie wyobrazić, że tego samego rodzaju oczekiwania miała wobec swojego jedynego dziecka. Pewnie były różne rzeczy, których mu zabraniano. Jak jedzenie cukru, oglądanie telewizji czy granie w gry wideo. Wszystkie te rzeczy mogłem wykorzystać w mojej walce o pozyskanie chłopca.

Milo leżał na kanapie, bawiąc się iPadem. Miał jasnobrązowe włosy, nosił okulary w czarnych oprawkach i miał bardzo poważny wyraz twarzy.

"Nie spędzamy dużo czasu na urządzeniach, ale dzisiaj Milo zarobił na trochę dodatkowego czasu na ekranie, prawda kochanie?" Głos Sheili był ciepły i czuły, gdy mówiła zarówno do, jak i o swoim synu. "Milo, muszę cię odłożyć na sekundę i poznać Dianę. Czy pamiętasz, kiedy rozmawialiśmy o niej? Będzie z nami przez jakiś czas i będzie cię pilnować, gdy tata i ja będziemy pracować."

Mentalnie skatalogowałam fakt, że Milo lubił czas ekranowy. Zdecydowanie coś, co mogło mi się przydać w przyszłości. Zdeterminowany, aby ten dzieciak mnie polubił, kucnąłem, abyśmy byli bardziej na poziomie oczu. "Cześć, Milo! Miło cię poznać."

Jego wyraz twarzy pozostał ponury. "Mnie również miło cię poznać. Mam krzywicę. To znaczy, że moje kości są miękkie." Zrobił pokaz próby podniesienia ręki, i wydawało się, że wymaga to sporego wysiłku.

Spojrzałem na jego matkę, zaniepokojony. Nie wspomniała, że ma miękkie kości. Wydawało się, że to ważna informacja, którą trzeba mieć.

"Nie, on nie ma krzywicy. To, co ma, to nadaktywna wyobraźnia. Z czym jestem pewna, że poradzisz sobie ze swoim stopniem rozwoju wczesnego dzieciństwa".




Rozdział drugi (3)

Tak, wiedziałem właśnie, jak wyleczyć dziecko, które udawało, że marnieje z powodu choroby, o której nigdy nie słyszałem.

"Ja też mam konsumpcję" - powiedział mi Milo, jakby jego matka się nie odezwała.

"Milo, nie masz gruźlicy ani żadnych innych chorób z epoki wiktoriańskiej" - powiedziała jego matka, tym razem jej głos był nieco bardziej surowy. "Jeszcze dziesięć minut, a potem będzie czas kąpieli".

"Czy chciałeś, żebym to zrobił?" Zaproponowałem, gotowy do uderzenia w ziemię w biegu.

"Nie, ale czy mógłbyś wejść ze mną do kuchni na kilka minut?".

"Jasne." Wstałam i przełożyłam pasek torby z powrotem przez ramię. "Do zobaczenia później, Milo".

Przytaknął smutno. "Tak, zobaczysz, jeśli mój mózg nie został zniszczony przez chorobę szalonych krów".

Dobrze - przytaknąłem, nie będąc pewnym, czy powinienem odpowiedzieć. Poszedłem za panią Crawford do kuchni, która była ogromna. Lśniące chromowane urządzenia, lśniące kamienne blaty. Usiadłam przy wyspie, na której mogło siedzieć trzydzieści osób. Popchnęła w moją stronę maleńki stosik elektroniki i czarny segregator.

"Co to jest?" zapytałem.

"W segregatorze jest harmonogram Milo, jego aktualny program nauczania i wszystkie notatki, które myślę, że możesz potrzebować o nim wiedzieć".

Podniosłem segregator i był on śmiesznie ciężki. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

"Najważniejszą rzeczą, którą musisz wiedzieć jest to, że kiedy John i ja jesteśmy tutaj, nasz dzień pracy zatrzymuje się między godziną szóstą a ósmą. To jest nasz czas dla rodziny i jest święty. Jemy obiad, spędzamy czas razem, kąpiemy Milo i kładziemy go do łóżka. Co oznacza, że twój dzień pracy kończy się o szóstej, jeśli jedno z nas jest w domu. Oczywiście, jeśli nas nie ma, musisz zostać i być z Milo. Albo jeśli John i ja pójdziemy na randkę, gdy Milo będzie już w łóżku. Ale zawsze najpierw ustalimy to z tobą, aby upewnić się, że jesteś dostępny".

Zawsze miałam być dostępna. Zrobiłabym wszystko, co by chcieli. Włącznie z myciem tych masywnych okien w ich pokoju rodzinnym. "Oczywiście." Przytaknąłem. To było o wiele bardziej hojne niż się spodziewałem.

"Na przykład jutro wieczorem. Jest kolacja charytatywna, w której muszę uczestniczyć. Czy byłabyś w porządku zostając tutaj z Milo?"

"Oczywiście!"

Przytaknęła. "Dzięki. Zazwyczaj zawsze staramy się jeść tutaj w domu, kiedy możemy, i jesteś mile widziany, aby dołączyć do nas na kolację, kiedy tylko chcesz."

W czasie, kiedy ona właśnie nazwała się świętą? Byłem całkiem pewien, że po prostu złapałbym coś z tej masywnej lodówki lub chodzącej spiżarni i nazwałbym to dobrze. "Dzięki."

"A to jest laptop i telefon komórkowy dla ciebie do użytku. Wszystko jest ustawione i gotowe do pracy."

Okłamałem ją, kiedy zapytała o to, że mam telefon. Kiedy zaproponowała mi rozmowę przez tekst, powiedziałem jej jakieś bzdury o tym, że chcę żyć poza siecią i nie być przywiązanym do urządzenia, aby wyjaśnić, dlaczego musieliśmy zorganizować nasz wywiad telefoniczny z mojego telefonu stacjonarnego. Teraz dawała mi telefon?

Tego było już za wiele. "Och, nie, pani Crawford, nie mógłbym prawdopodobnie -"

Podniosła jedną rękę i przestałem mówić. "Po pierwsze, bardzo bym chciała, żebyś nazywała mnie Sheila. A po drugie, kiedy powiedziałaś mi, że nie masz smartfona ani komputera z szybkim procesorem, dostaliśmy te. To ważne, abyśmy mogli się z tobą skontaktować, kiedy tylko będziemy tego potrzebować. Umieściłam tam już numery moje i Johna. Chcę też, żebyście mieli własny komputer, z którego będziecie mogli ściągać plany lekcji, znajdować projekty plastyczne lub po prostu drukować wszystko, co będzie wam potrzebne. To samo zrobiliśmy dla innych naszych niań."

Wciąż nie będąc w stanie przetworzyć tego, co się dzieje, zajęłam się najmniej ważną częścią zdania. "Co się stało z waszą poprzednią nianią?".

"Gail? Była niesamowita, ale chciała zostać w Kalifornii".

"To musiało być trudne, aby puścić kogoś z tak dużym doświadczeniem". Sheila wyglądała na nieco zdezorientowaną. "Ktoś, kto ... ma taki sam zestaw umiejętności jak ja?".

"Och, nie. Gail nie miała nic z tego. Ona po prostu bawiła się z Milo i pilnowała go".

Czekaj. Dlaczego to było takie ważne, że spełniam jakąś pralnię niemożliwych kwalifikacji wtedy? Na mój pytający wyraz twarzy, kontynuowała, "John otrzymał awans i przeniesienie do biura swojej firmy we Francji, a to będzie oznaczało tak wielkie rzeczy dla naszej rodziny. Jego podróże zmniejszą się z dwudziestu jeden dni w miesiącu do zaledwie siedmiu. A ja będę mogła wykonywać swoją pracę z każdego miejsca na świecie - wystarczy dobre połączenie Wi-Fi. Mamy już francuską nianię wszystko ustawione po przyjeździe, i potrzebujemy cię, aby pomóc Milo przygotować się do życia we Francji. Nasz dom w Kalifornii sprzedał się naprawdę szybko. Szybciej niż się spodziewaliśmy. I czekamy na zakończenie najmu obecnych lokatorów w naszym nowym francuskim domu, więc spędzamy tu kilka najbliższych miesięcy. Na wakacjach."

To było coś w rodzaju prowizorki. "Wakacje, na których nadal trzeba pracować".

Sheila uśmiechnęła się na to. "Tak. Wolę chodzić do centrum biznesowego w ciągu dnia, ponieważ jeśli jestem w domu, chcę po prostu spędzić cały mój czas z Milo. A kiedy stoimy tutaj w kuchni, proszę wiedzieć, że można pomóc sobie wszystko i wszystko. Trzymamy ją całkiem dobrze zaopatrzoną. Nasz dom będzie twoim domem i chcę, żebyś go tak traktowała."

Przytaknąłem, wciąż czując się jak w prawdziwym śnie. I nie jestem pewna, czy kiedykolwiek mogłabym poczuć się tu jak w domu.

"Dobrze," kontynuowała. "Weź swoje rzeczy i pokażę ci twój pokój".

Był jeszcze jeden korytarz i Sheila otworzyła drzwi najbardziej oddalone od kuchni. Weszliśmy do jaskiniowego pokoju, tak samo bujnego i wspaniałego jak wszystko inne, co widziałem. Była tam masywna komoda z ciemnego drewna, pasujące centrum rozrywki z siedemdziesięciocalowym telewizorem z dużym ekranem, wygodnie wyglądająca sofa i kilka foteli typu wingback. Ale widziałem tylko jedno łóżko. "Czy dzielę je z Milo?"

Teraz to była kolej Sheili, aby wyglądać na zdezorientowaną. "Nie, Milo ma swój własny pokój. To jest tylko dla twojego prywatnego użytku. Masz swoją własną łazienkę, jak również, tylko przez te drzwi. Nikt tu nie wejdzie oprócz personelu sprzątającego. Więc jeśli zabraknie ci zapasów, zostaw im notatkę, a oni upewnią się, że uzupełnią zapasy."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Niekwalifikowana niania"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈