Małżeństwo w nazwie

Rozdział pierwszy

Rozdział pierwszy

Potrzebowała mężczyzny.

Najlepiej takiego, który miałby do dyspozycji 150 tysięcy dolarów.

Alexandria Maria McKenzie wpatrywała się w małe ognisko domowej roboty na środku podłogi swojego salonu i zastanawiała się, czy oficjalnie straciła rozum. Kartka papieru w jej ręku zawierała wszystkie cechy, które wymarzyła sobie, aby jej bratnia dusza posiadała. Lojalność. Inteligencja. Humor. Silne poczucie rodziny i miłość do zwierząt. Zdrowy dochód.

Większość składników już gotowała. Jeden włos z męskiego członka rodziny- jej brat był ciągle wkurzony. Mieszanka pachnących ziół-pewnie po to, by dać mu czułą stronę. I mały patyk dla...cóż, miała nadzieję, że to nie oznacza tego, czego się obawiała.

Z głębokim oddechem wrzuciła listę do srebrnego wiadra i patrzyła, jak się pali. Czuła się jak idiotka za stworzenie zaklęcia miłosnego, ale nie miała już żadnych opcji i niewiele do stracenia. Jako właścicielka eklektycznej księgarni w modnym miasteczku akademickim w stanie Nowy Jork uznała, że wolno jej mieć pewne dziwactwa. Jak na przykład wysyłanie modlitw do Matki Ziemi o idealnego mężczyznę.

Alexa sięgnęła po gaśnicę i złapała za nią, gdy płomienie podskoczyły. Dym uniósł się i przypomniał jej o spalonej skórce od pizzy na spodzie jej tostera. Zmarszczyła nos, wystrzeliła spray na środek swojego dywanu i poszła upolować kieliszek czerwonego wina, żeby to uczcić.

Jej mama musiałaby sprzedać Tarę.

Jej rodzinny dom.

Alexa chwyciła butelkę cabernet sauvignon i zastanowiła się nad swoim dylematem. Jej księgarnia była obciążona hipoteką do granic możliwości. Rozbudowa kawiarni wymagałaby starannego planowania, a nie było ani grosza do stracenia. Przejrzała wiktoriańskie mieszkanie na poddaszu i łatwo obliczyła, że nie ma tam nic do sprzedania. Nawet na eBayu.

Miała dwadzieścia siedem lat i prawdopodobnie powinna mieszkać w stylowym condo, z ubraniami od projektantów i randką w każdy weekend. Zamiast tego przygarniała bezdomne psy z lokalnego schroniska i kupowała szykowne szale, żeby uaktualnić swoje stroje. Wierzyła w życie w świetle słońca, otwartość na każdą możliwość i podążanie za swoim sercem. Niestety, żadna z tych cech nie uratowałaby domu jej matki.

Wzięła łyk rubinowoczerwonego wina i uznała, że nie ma już nic do zrobienia. Nikt nie miał dość pieniędzy, a tym razem, gdy przyjdzie poborca podatkowy, nie będzie szczęśliwego zakończenia. Nie była żadną Scarlett O'Harą. I Alexa nie sądziła, że jej ostatnia próba stworzenia zaklęcia miłosnego, które miałoby zwabić do jej drzwi idealnego mężczyznę, pomoże.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

Jej usta się otworzyły. Mój Boże, czy to on? Spojrzała na swoje brudne spodnie dresowe i wykrochmaloną koszulę i zastanawiała się, czy ma czas się przebrać. Wstała, żeby poszperać w szafie, ale dzwonek zadzwonił ponownie, więc podeszła, wzięła głęboki oddech i sięgnęła po gałkę.

"Najwyższy czas, żebyś otworzyła drzwi".

Jej nadzieje prysły. Alexa wpatrywała się w swoją najlepszą przyjaciółkę, Maggie Ryan, i skrzywiła się. "Miałaś być mężczyzną".

Maggie parsknęła i weszła do środka. Machnęła ręką w powietrzu, błyskając wiśniowoczerwonymi paznokciami, i klapnęła na sofę. "Tak, marz dalej. Wystraszyłeś swoją ostatnią randkę, więc nie będę cię znowu ustawiać. Co się stało tutaj?"

"Jak to, przestraszyłam go? Myślałam, że zamierza mnie zaatakować".

Maggie uniosła brew. "Pochylił się, żeby dać ci buziaka na dobranoc. Potknęłaś się i upadłaś na tyłek, a on poczuł się jak idiota. Ludzie całują się po randce, Al. To rzecz rytualna."

Alexa wrzuciła pozostałe śmieci do worka i zgarnęła wiadro. "Miał tony czosnku na kolacji i nie chciałam, żeby był blisko mnie".

Maggie chwyciła kieliszek z winem i wzięła zdrowy łyk. Wyciągnęła długie nogi odziane w czarną skórę i zaczepiła swoje buty na wysokim obcasie o krawędź poobijanego stołu. "Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego nie uprawiałaś seksu przez ostatnią dekadę?".

"Wiedźma."

"Celibat."

Alexa poddała się i roześmiała. "Dobra, wygrałeś. Dlaczego uświetniasz mnie swoją obecnością w sobotni wieczór? Dobrze wyglądasz."

"Dzięki. Spotykam się z kimś na drinki o jedenastej. Chcesz przyjść?"

"Na swoją randkę?"

Megan zrobiła minę i wysączyła resztę szklanki. "Będziesz lepszym towarzystwem. On jest nudny."

"Dlaczego z nim wychodzisz?"

"Wygląda dobrze."

Alexa opadła obok niej na kanapę i westchnęła. "Chciałabym być taka jak ty, Maggie. Dlaczego mam tak wiele wisielców?"

"Dlaczego ja nie mam żadnych?" Usta Maggie wykręciły się w samodeprecjonującym humorze, po czym wskazała na wiadro. "Więc, o co chodzi z tym ogniem?"

Alexa westchnęła. "Tworzyłam zaklęcie miłosne. Aby, hmm... zdobyć mężczyznę."

Jej przyjaciółka odrzuciła do tyłu głowę i roześmiała się. "Ok. Co to ma wspólnego z wiadrem?"

Policzki Alexy zapłonęły. Nigdy by tego nie przeżyła. "Rozpaliłam ogień, aby uczcić Matkę Ziemię," wyszeptała.

"O mój Boże."

"Wysłuchaj mnie. Jestem zdesperowana. Nadal nie spotkałam Pana Właściwego i pojawił się inny mały problem, który muszę rozwiązać, więc połączyłam obie moje potrzeby w jedną listę."

"Jaki rodzaj listy?"

"Jedna z moich klientek powiedziała mi, że kupiła tę książkę o zaklęciach miłosnych i kiedy zrobiła listę wszystkich cech, których szukała w mężczyźnie, pojawił się on".

Teraz Maggie wyglądała na zainteresowaną. "Mężczyzna pojawił się w jej życiu ze wszystkimi rzeczami, których pragnęła?"

"Tak. Lista musi być konkretna. Nie może być zbyt ogólna, albo podobno wszechświat się myli z twoimi pragnieniami i nic nie wysyła. Powiedziała, że jeśli będziesz postępować zgodnie z zaklęciem, pojawi się właściwy mężczyzna."

Zielone oczy Maggie zabłysły. "Pozwól mi zobaczyć książkę".

Nic tak nie poprawia samopoczucia jak inna samotna kobieta w poszukiwaniu mężczyzny. Alexa podrzuciła jej małą, pokrytą tkaniną książkę, czując się mniej jak idiotka.

"Hmmm. Pokaż mi swoją listę."

Machnęła w kierunku wiadra. "Spaliłem ją".

"Wiem, że masz inną kopię pod łóżkiem. Zapomnij o tym, sama ją zdobędę." Jej przyjaciółka odeszła w stronę kanarkowo-żółtego futonu i wsunęła rękę pod poduszki. W ciągu kilku sekund trzymała listę triumfalnie między jaskrawoczerwonymi paznokciami i oblizała wargi, jakby miała zanurzyć się w lubieżnej powieści romantycznej. Alexa osiadła na dywanie i osunęła się na ziemię. Niech zacznie się upokorzenie.

"Numer jeden", wyrecytowała Maggie. "Fan Metsów".

Alexa przygotowała się na wybuch.

"Baseball?" Maggie krzyknęła. Machała papierem tam i z powrotem w powietrzu dla efektu dramatycznego. "Cholera, jak można zrobić swój priorytet numer jeden baseball? Nie dotarli do World Series od lat! To fakt w Nowym Jorku jest więcej fanów Yankees niż fanów Mets, a to wymazuje większość męskiej populacji."

Alexa zgrzytnęła zębami. Dlaczego ciągle ją dręczono w sprawie jej wyboru nowojorskich drużyn? "Metsi mają serce i charakter, a ja potrzebuję mężczyzny, który potrafi kibicować underdogowi. Odmawiam spania z fanem Yankees".

"Jesteś beznadziejna. Poddaję się", powiedziała Maggie. "Numer dwa: kocha książki, sztukę i poezję". Zrobiła pauzę, żeby się zastanowić, po czym wzruszyła ramionami. "Akceptuję. Trzy: wierzy w monogamię. Bardzo ważne dla tej listy. Numer cztery: chce mieć dzieci." Spojrzała w górę. "Ile?"

Alexa uśmiechnęła się na tę myśl. "Chciałabym mieć trójkę. Ale zadowoliłabym się dwoma. Czy powinnam była określić ile w liście?"

"Nie, Matka Ziemi to załatwi." Maggie kontynuowała. "Numer pięć: wie, jak porozumieć się z kobietą. Dobre. Mam dość czytania książek o Wenus i Marsie. Przeszłam przez całą serię i nadal nie mam pojęcia. Numer sześć: kocha zwierzęta". Jęknęła. "To jest tak samo złe jak Metsi!"

Alexa hulała po dywanie, żeby stanąć przed nią. "Jeśli nienawidzi psów, jak mogę kontynuować mój program wolontariatu w schronisku? A co jeśli jest myśliwym? Obudziłabym się w środku nocy i znalazła martwego jelenia wpatrującego się we mnie zza płaszcza".

"Jesteś taka dramatyczna." Maggie odwróciła się z powrotem do listy. "Numer siedem: ma moralny kodeks etyczny i wierzy w uczciwość. Powinien być numerem jeden na liście, ale co tam, nie jestem fanką Metsów. Numer osiem: dobry kochanek". Machnęła brwiami. "To byłby numer dwa na mojej liście. Ale jestem dumna, że ta pozycja w ogóle się pojawia. Może nie jesteś tak beznadziejna, jak myślałem".

Alexa przełknęła ciężko, strach skręcający jej wnętrza. "Kontynuuj".

"Numer dziewięć: ma silne poczucie rodziny. To ma sens - przypominacie mi cholernych Waltonów. Okej, numer dziesięć..."

Zegar tykał. Alexa patrzyła, jak Maggie ponownie czyta pozycję.

"Alexa, myślę, że źle czytam numer dziesięć".

Alexa westchnęła. "Prawdopodobnie nie."

Maggie wyrecytowała ostatnią prośbę. "Potrzebuje 150 000 dolarów dostępnej gotówki". Spojrzała w górę. "Potrzebuję więcej szczegółów".

Alexa podniosła podbródek. "Potrzebuję mężczyzny, którego mogę pokochać, z dodatkowymi 150 000 dolarów wrzuconymi do środka. I potrzebuję go szybko."

Maggie potrząsnęła głową, jakby wynurzyła się spod wody. "Po co?"

"Żeby uratować Tarę."

Maggie zamrugała. "Tara?"

"Tak, dom mojej matki. Wiesz, jak w filmie, Przeminęło z wiatrem? Pamiętasz, jak moja mama zwykła żartować, że potrzebuje więcej bawełny, aby zapłacić rachunki? Nie mówiłam ci, jak źle się dzieje, Maggs. Mama chce sprzedać, a ja nie mogę jej pozwolić. Nie mają pieniędzy i nie mają dokąd pójść. Zrobię wszystko, żeby pomóc, nawet wyjdę za mąż. Tak jak Scarlett."

Maggie jęknęła i chwyciła torebkę. Wyrwała telefon i wstukała kilka numerów.

"Co ty robisz?" Alexa walczyła z paniką na myśl, że jej najlepsza przyjaciółka nie zrozumie. W końcu nigdy wcześniej nie prosiła o mężczyznę, który rozwiąże jej problemy. Och, jak potężny upadł.

"Odwołując moją randkę. Myślę, że ten nowy przedmiot wymaga omówienia. Potem dzwonię do mojego terapeuty. Jest bardzo dobra, dyskretna i przyjmuje spotkania o północy."

Alexa zaśmiała się. "Jesteś taką dobrą przyjaciółką, Maggie".

"Tak, opowiedz mi o tym".

...

Nicholas Ryan miał fortunę na wyciągnięcie ręki.

Ale żeby zdobyć jedną rzecz, której pragnął, potrzebował żony.

Nick wierzył w wiele rzeczy. W ciężką pracę nad osiągnięciem celu. Kontrolowanie gniewu i uciekanie się do rozsądku, gdy moment stawał się konfrontacyjny. I tworzenie budynków. Budynki, które były solidne, ale estetycznie piękne. Gładkie kąty i ostre linie łączące się ze sobą. Cegły, beton i szkło świadczące o solidności, której ludzie pragnęli w zwykłym życiu. Krótki moment zachwytu, kiedy człowiek po raz pierwszy patrzy na ostateczne dzieło. Wszystkie te rzeczy miały dla niego sens.

Nick nie wierzył w wieczną miłość, małżeństwo i rodzinę. Te rzeczy nie miały sensu i postanowił nie włączać takich społecznych tematów do swojego życia.

Niestety, wujek Earl zmienił zasady.

Jelita Nicka zwinęły się, a jego chore poczucie humoru sprawiło, że z jego ust prawie wyrwał się śmiech. Podniósł się ze skórzanego fotela, zdjął marynarkę, jedwabny krawat w paski i śnieżnobiałą koszulę. Jednym ruchem nadgarstka rozpiął pasek i szybko przebrał się w parę szarych spodni dresowych i pasujący do nich T-shirt. Wcisnął obie stopy w swoje trampki Nike Air i wszedł do wewnętrznego sanktuarium swojego biura, które wypełnił modelami, szkicami, inspirującymi zdjęciami, bieżnią, ciężarkami i w pełni zaopatrzonym barem. Nacisnął przycisk na pilocie do odtwarzacza MP3. Dźwięki La Traviaty wypełniły pokój i oczyściły jego głowę.

Włączył bieżnię i starał się nie myśleć o paleniu. Nawet po pięciu latach, gdy stres się nasilił, tęsknił za papierosem. Zirytowany swoją słabością, gdy pojawiała się chęć, ćwiczył. Bieganie go uspokajało, zwłaszcza w jego doskonale kontrolowanym środowisku. Żadnych głośnych głosów przerywających jego koncentrację, żadnych palących promieni słonecznych, żadnych kamieni ani żwiru utrudniających mu drogę. Ustawił panel i rozpoczął miarowe tempo, które miało go doprowadzić do rozwiązania.

Mimo że rozumiał intencje wuja, poczucie zdrady powoli zżerało jego spokój. W końcu jeden z jedynych członków rodziny, których kochał, użył go jako pionka.

Nick potrząsnął głową. Powinien był się tego spodziewać. Wujek Earl spędził swoje ostatnie miesiące życia, wykrzykując, jak ważna jest rodzina, i uznał, że odpowiedź Nicka jest bez wyrazu. Nick zastanawiał się, dlaczego jego wuj był zaskoczony. Przecież jego rodzina powinna być reklamą kontroli urodzeń.

Jak Nick dryfował w i z relacji, jedna rzecz stała się jasna - wszystkie kobiety chcą małżeństwa, a małżeństwo oznaczało bałagan. Kłótnie o emocje. Dzieci rozrywające ich oboje w szwach, pragnące więcej uwagi. Potrzebowali więcej przestrzeni, aż koniec był taki sam jak w każdym innym związku. Rozwód. Z dziećmi jako ofiarami.

Nie, dziękuję.

Podkręcił nachylenie i dostosował prędkość, gdy jego myśli wirowały. Wujek Earl do samego końca uparcie wierzył, że kobieta uratuje życie jego bratanka. Zawał serca uderzył mocno i szybko. Kiedy prawnicy w końcu zjechali jak stado sępów na zapach pieniędzy z krwi, Nick myślał, że sprawy prawne będą łatwe. Jego siostra, Maggie, już wcześniej dała jasno do zrozumienia, że nie chce mieć nic wspólnego z biznesem. Wuj Earl nie miał innych krewnych. Tak więc po raz pierwszy Nick uwierzył w szczęście. Wreszcie będzie miał coś całkowicie własnego.

Dopóki prawnicy nie przeczytali testamentu.

Wtedy zrozumiał, że to żart z niego.

Większość udziałów w Dreamscape miał odziedziczyć zaraz po ślubie. Małżeństwo musiało trwać rok, z dowolnie wybraną przez niego kobietą, a intercyza była dopuszczalna. Jeśli Nick zdecydowałby się nie spełniać życzeń wuja, zatrzymałby pięćdziesiąt procent; reszta zostałaby podzielona między członków zarządu, a Nick byłby tylko figurantem. Zamiast tworzyć budynki, tkwiłby na spotkaniach i w korporacyjnej polityce; dokładnie to, czego nie chciał robić ze swoim życiem.

I wujek Earl o tym wiedział.

Więc teraz Nick musiał znaleźć sobie żonę.

Uderzył w przełącznik i nachylenie się obniżyło. Zwolnił tempo i wyrównał oddech. Z metodyczną precyzją jego umysł przeciął emocjonalną pustkę i przeskanował możliwości. Zszedł z bieżni, chwycił z minibaru schłodzoną butelkę Evian i wrócił do swojego fotela. Łyknął lodowatego, czystego płynu i postawił przepoconą butelkę na biurku. Odczekał kilka minut, zbierając myśli. Potem podniósł złote pióro i zwinął je między palcami.

Wydrukował słowa, z których każde było gwoździem wbitym w jego osobistą trumnę.

Znajdź sobie żonę.

Nie chciał tracić więcej czasu na pastwienie się nad niesprawiedliwością. Nick postanowił sporządzić przejrzystą listę cech, jakich potrzebowałaby jego żona, i sprawdzić, czy przychodzą mu do głowy jakieś odpowiednie kandydatki.

Natychmiast pojawił się obraz Gabrielli, ale stłumił tę myśl. Oszałamiająca supermodelka, z którą obecnie się umawiał, była idealna do funkcji towarzyskich i świetnego seksu, ale nie do małżeństwa. Gabriella była bystrą rozmówczynią i lubił jej towarzystwo, ale obawiał się, że już się w nim zakochała. Wspomniała o tym, że chciałaby mieć dzieci, co było dla niego przeszkodą. Bez względu na to, jak ustaliłby podstawowe zasady małżeństwa, emocje mogłyby je zniszczyć. Stałaby się zazdrosna i wymagająca, jak każda normalna żona. Żadna intercyza nie sprostałaby jej chciwości, kiedy poczułaby się zdradzona.

Wziął kolejny łyk wody i przejechał kciukiem w kółko po chropowatej krawędzi korka butelki. Kiedyś przeczytał, że jeśli człowiek sporządzi listę wszystkich cech, które podziwia w kobiecie, pojawia się jedna. Nick zmarszczył brwi, chwytając się tej ulotnej myśli. Był prawie pewien, że ta teoria ma coś wspólnego z wszechświatem. Odzyskaniem tego, co włożyłeś w kosmos. Jakieś metafizyczne bzdury, w które nie wierzył.

Ale dziś był zdesperowany.

Ustawił długopis na lewej krawędzi kartki i napisał swoją listę.

Kobieta, która mnie nie kocha.

Kobieta, z którą nie mam ochoty się przespać.

Kobieta, która nie ma dużej rodziny.

Kobieta, która nie ma żadnych zwierząt

Kobieta, która nie chce mieć dzieci.

Kobieta, która ma niezależną karierę.

Kobieta, która będzie postrzegać związek jako przedsięwzięcie biznesowe.

Kobieta, która nie jest nadmiernie emocjonalna lub impulsywna.

Kobieta, której mogę zaufać.

Nick przeczytał streszczenie. Wiedział, że niektóre z jego pożądanych cech są uparcie optymistyczne, ale jeśli teoria wszechświata się sprawdza, to równie dobrze może odłożyć wszystko, czego pragnie. Potrzebował kobiety, która patrzyła na przedsięwzięcie jak na okazję biznesową. Być może, kogoś, kto pożądałby dużej wypłaty. Zamierzał zaoferować wiele dodatkowych korzyści, ale chciał małżeństwa tylko z nazwy. Brak seksu równa się brak zazdrości. Żadna nadmiernie emocjonalna kobieta nie równa się miłości.

Żaden bałagan nie równa się idealnemu małżeństwu.

Przeszukał każdą kobietę, z którą umawiał się w przeszłości, każdą przyjaciółkę, z którą zamienił słowo, każdą współpracowniczkę w interesach, z którą kiedykolwiek jadł lunch.

Nic nie znalazł.

Frustracja skubała krawędzie jego nerwów. Był trzydziestoletnim mężczyzną, w miarę atrakcyjnym, inteligentnym i zabezpieczonym finansowo. I nie mógł wymyślić ani jednej porządnej kobiety, z którą mógłby się ożenić.

Miał tydzień na znalezienie żony.

Zadzwoniła jego komórka. Nick podniósł ją. "Ryan."

"Nick, to ja. Maggie." Zrobiła pauzę. "Znalazłeś już żonę?"

Chichot zdusił jego wargi. Jego siostra była jedyną kobietą na świecie, która regularnie doprowadzała go do śmiechu. Nawet jeśli czasami było to na jego koszt. "Pracuje nad tym teraz."

"Chyba ją znalazłem."

Bicie jego serca przyspieszyło. "Kto to jest?"

Kolejna pauza. "Musiałbyś poznać jej warunki, ale myślę, że nie będą one problemem. Bądź otwarty. Wiem, że to nie jest twoja mocna strona. Ale możesz jej zaufać."

Sprawdził ostatnią pozycję na swojej liście. Dziwne brzęczenie szumiało mu w uszach, jakby w ostrzeżeniu przed kolejnymi słowami siostry. "Kto to jest, Maggs?"

Cisza zapadła na linii przez bit. "Alexa."

Pokój wirował w zawrotnym rozmyciu na znajome imię z jego przeszłości. Jego jedyna myśl błysnęła jak mantra w żywym neonie, w kółko.

Nie ma mowy.




Rozdział drugi

Rozdział drugi

Nick rozejrzał się dookoła, zadowolony z rezultatu. Jego prywatna sala konferencyjna zapewniała biznesową atmosferę, a bukiet świeżych kwiatów, który sekretarka postawiła na środku stołu, stanowił osobisty akcent wśród pluszowych winnych dywanów, bogatego połysku wiśniowego drewna i maślanych skórzanych krzeseł. Umowy były starannie ułożone, wraz z elegancką srebrną tacą wypełnioną herbatą, kawą i różnymi ciastkami. Formalne, ale przyjazne - co odzwierciedlałoby ton ich małżeństwa.

Zignorował smutek w głębi jelit na myśl o ponownym spotkaniu z Alexandrą McKenzie. Zastanawiał się, jak urosła. Historie, którymi dzieliła się z nim siostra, malowały obraz lekkomyślnej, impulsywnej kobiety. Początkowo odrzucił sugestię Maggie - Alexa nie pasowała do obrazu, którego potrzebował. Uporczywe wspomnienia swobodnie poruszającego się dzieciaka z końskim ogonem drażniły jego myśli, mimo że wiedział, iż jest właścicielką szanowanej księgarni. Nadal myślał o niej jako o towarzyszce zabaw Maggie, mimo że nie widział jej od lat.

Ale czas uciekał.

Łączyła ich odległa przeszłość, a on wyczuwał, że Alexie można zaufać. Może nie pasowała do jego wyobrażeń o idealnej żonie, ale potrzebowała pieniędzy. Szybko. Maggie milczała na temat powodu, ale przedstawiła Alexę jako zdesperowaną. Potrzeba gotówki, z którą czuł się komfortowo - to było czarno-białe. Żadnych szarych stref. Żadnych pomysłów na intymność między nimi. Formalna transakcja biznesowa między starymi przyjaciółmi. Nick mógł z tym żyć.

Sięgnął po domofon, żeby zabrzęczeć do sekretarki, ale ciężkie drzwi gładko uchyliły się w tym samym momencie i zamknęły z solidnym kliknięciem.

Odwrócił się.

Głębokie niebieskie oczy patrzyły na niego z niewielkim wahaniem i jasnością, która podpowiadała mu, że ta kobieta przegra każdą partię pokera - była brutalnie szczera i nie chciała blefować. Rozpoznał jej spojrzenie dość dobrze, ale wiek zmienił kolory na niepokojącą mieszankę akwamaryny i szafiru. Pewne obrazy przychodziły mu na myśl - zgłębianie głębi Morza Karaibskiego w poszukiwaniu jego tajemnic. Płótno parasolowego nieba Sinatry rozciągało się tak daleko i szeroko, że człowiek nie mógł znaleźć początku ani końca.

Jej oczy były zaskakujące w zestawieniu z czernią włosów, które składały się z kędzierzawych loków, opadających za ramiona i obramowujących twarz z naturalną dzikością, której zdawała się nie potrafić okiełznać. Wysokie kości policzkowe podkreślały bujne usta. Zwykle pytał ją, czy użądliła ją pszczoła, a potem pękał ze śmiechu. To był żart z niego. Gorące męskie fantazje były budowane wokół ust takich jak jej - i nie miało to nic wspólnego z pszczołami. Tylko miód. Najlepiej ciepły, lepki miód wylany na te pulchne usta i powoli zlizany.

Ach, do diabła.

Opanował się i dokończył oględziny. Pamiętał, jak ją torturował, gdy dowiedział się, że musi nosić stanik. Wcześnie rozwinięta, była umorusana jego odkryciem, a on mądrze wykorzystał tę informację. Teraz nie było to już zabawne. Jej piersi były równie bujne jak jej usta i pasowały do krzywizny jej bioder. Była wysoka, prawie tak wysoka jak on, a ten pakiet kobiecej pokusy został zapakowany w ognistoczerwoną sukienkę z baku, która podkreślała jej dekolt, opadała na biodra i opadała na podłogę. Szkarłatne paznokcie zerkały przez błyszczące czerwone sandały. Pozostała nieruchomo w drzwiach, jakby pozwalając mu napić się do syta, zanim zdecyduje się przemówić.

Czując się nieco oszołomiony, Nick walczył z dyskomfortem i polegał na profesjonalizmie, by ukryć swoją reakcję. Alexandria Maria McKenzie dobrze wyrosła. Trochę za dobrze jak na jego gust. Ale nie było potrzeby dawać jej tego do zrozumienia.

Zaoferował jej ten sam neutralny uśmiech, który zaoferowałby każdemu partnerowi biznesowemu. "Witaj, Alexa. Minęło sporo czasu."

Uśmiechnęła się z powrotem, ale nie dotarło to do jej oczu. Przesunęła stopy i zacisnęła dłonie w pięści. "Witaj, Nick. Jak się masz?"

"Dobrze. Proszę, usiądź. Czy mogę nalać ci kawy? Herbaty?"

"Kawę, proszę".

"Śmietanka? Cukier?"

"Śmietanka. Dziękuję." Wsunęła się z gracją na wyściełany fotel, obróciła się od biurka i skrzyżowała nogi. Rozsupłany czerwony materiał piął się w górę i dał mu spojrzenie na oliwkową skórę, gładką i wysportowaną.

Skoncentrował się na kawie. "Napoleon? Apple fritter? Są z piekarni po drugiej stronie ulicy".

"Nie, dziękuję".

"Na pewno?"

"Tak. Nigdy nie byłbym w stanie poprzestać na jednym. Nauczyłem się nie kusić siebie. "

Słowo kusić spadło z jej ust w niskim, dymiącym głosie, który głaskał jego uszy. Jego spodnie zacisnęły się o karb i zdał sobie sprawę, że jej głos głaszcze również inne miejsca. Całkowicie zdezorientowany swoją reakcją na kobietę, z którą nie chciał mieć kontaktu fizycznego, skupił się na przygotowaniu jej kawy i usiadł naprzeciwko niej.

Studiowali siebie nawzajem przez kilka chwil i cisza się wydłużyła. Skubała delikatną złotą bransoletkę oplatającą jej nadgarstek. "Przykro mi z powodu twojego wujka Earla".

"Dziękuję. Czy Maggie poinformowała cię o szczegółach?"

"Cała ta sprawa brzmi jak szaleństwo".

"To prawda. Wujek Earl wierzył w rodzinę i przed śmiercią był przekonany, że nigdy się nie ustatkuję. Dlatego uznał, że silne parcie będzie dla mojego dobra".

"Nie wierzysz w małżeństwo?"

Wzruszył ramionami. "Małżeństwo jest niepotrzebne. Marzenie o wieczności to bajka. Biali rycerze i monogamia nie istnieją."

Wycofała się w zaskoczeniu. "Nie wierzysz w podjęcie zobowiązania wobec drugiej osoby?"

"Zobowiązania są krótkotrwałe. Jasne, ludzie mają to na myśli, kiedy wyznają miłość i oddanie, ale czas zżera wszystkie dobre rzeczy i pozostawia złe. Czy znasz kogoś, kto jest szczęśliwie żonaty?"

Rozchyliła usta, po czym zapadła cisza. "Oprócz moich rodziców? Chyba nie. Ale to nie znaczy, że nie ma szczęśliwych par."

"Może." Jego ton przeczył jego częściowej zgodzie.

"Chyba jest wiele kwestii, w których się nie zgadzamy," powiedziała i przesunęła się w swoim fotelu, po czym ponownie skrzyżowała nogi. "Będziemy potrzebowali trochę czasu razem, aby zobaczyć, czy to coś zadziała".

"Nie mamy czasu. Ślub musi się odbyć do końca przyszłego tygodnia. Nie ma znaczenia, czy się dogadamy. To jest ściśle biznesowy układ."

Zwęziła oczy. "Widzę, że jesteś tym samym nadętym łobuzem, który dokuczał mi z powodu rozmiaru mojej klatki piersiowej. Niektóre rzeczy się nie zmieniają."

Skupił swoją uwagę na zanurzeniu jej sukienki. "Chyba masz rację. Niektóre rzeczy pozostają takie same. Inne wciąż się rozszerzają."

Jej oddech złapał się przy jabłku, ale zaskoczyła go, gdy się uśmiechnęła. "A inne rzeczy pozostają małe". Jej spiczaste spojrzenie osiadło bezpośrednio na wybrzuszeniu w środku jego spodni.

Nick prawie zachłysnął się kawą, ale udało mu się odstawić filiżankę ze spokojną godnością. Pęd ciepła uderzył w jego wnętrzności, gdy przypomniał sobie dzień w basenie, kiedy byli dziećmi.

Drażnił się bezlitośnie z Alexą na temat zmian w jej ciele, kiedy Maggie zakradła się za nim i ściągnęła mu kąpielówki. Obnażony we wszystkich znaczeniach tego słowa, oddalił się i udawał, że cały ten epizod go nie rusza. Ale to wspomnienie wciąż było jego najbardziej żenującym momentem.

Wskazał na papiery przed nią. "Maggie powiedziała mi, że potrzebujesz konkretnej kwoty pieniędzy. Zostawiłem tę kwotę otwartą do negocjacji."

Przez jej twarz przemknął dziwny wyraz. Jej rysy napięły się, po czym wygładziły z powrotem. "Czy to jest ta umowa?"

Przytaknął. "Wiem, że będziesz potrzebował swojego prawnika, żeby to przejrzał".

"Nie ma potrzeby. Mój przyjaciel jest prawnikiem. Nauczyłem się wystarczająco dużo, ponieważ pomagałem mu uczyć się do egzaminu adwokackiego. Mogę to zobaczyć?"

Przesunął papiery po wypolerowanym drewnie. Sięgnęła do torebki po parę małych, czarnych okularów do czytania i wsunęła je na mostek nosa. Minuty mijały, gdy studiowała umowę. On skorzystał z okazji, żeby ją przestudiować. Silne przyciąganie go irytowało. Alexa nie była w jego typie. Była zbyt krzywa, zbyt bezpośrednia, zbyt... prawdziwa. Lubił wiedzieć, że jest bezpieczny od wszelkich wybuchów emocji, jeśli coś nie poszło po jej myśli. Nawet gdy Gabby się zdenerwowała, zawsze radziła sobie z tym z umiarem. Alexa przerażała go jak diabli. Coś w jego jelitach szeptało, że nie będzie łatwa w obsłudze. Bez namysłu wypowiadała swoje zdanie i okazywała emocje. Takie reakcje powodowały niebezpieczeństwo, spustoszenie i bałagan. Ostatnia rzecz, której potrzebował w małżeństwie.

A jednak...

Ufał jej. Te szafirowe oczy wróżyły pewną determinację i uczciwość. Jej obietnica coś znaczyła. Po roku wiedział, że odejdzie, nie oglądając się za siebie ani nie pragnąc więcej pieniędzy. Szala przechyliła się na jej korzyść.

Jeden wiśniowoczerwony paznokieć stukał w krawędź kartki w miarowym rytmie. Spojrzała w górę. Nick zastanawiał się, dlaczego jej skóra przybrała tak blady odcień, skoro jeszcze przed chwilą wydawała się tak zarumieniona i zdrowa.

"Masz listę wymagań?" Powiedziała to tak, jakby zamiast sporządzać listę aktywów i pasywów, oskarżała go o przestępstwo kapitałowe.

Oczyścił gardło. "Tylko kilka cech, które chciałbym, aby moja żona miała". Otworzyła usta, by się odezwać, ale żadne słowa nie wypłynęły. Wydawało się, że walczy, by je uwolnić.

"Chcesz hostessę, sierotę i robota w jednym. Czy to sprawiedliwe?"

Wziął głęboki oddech. "Przesadzasz. To, że chciałbym poślubić kogoś z gracją i zmysłem biznesowym, nie oznacza, że jestem potworem."

Wydała nieładne prychnięcie. "Chcesz żony ze Stepford bez seksu. Czy nie nauczyłeś się niczego o kobietach od czasu, gdy miałeś czternaście lat?".

"Nauczyłem się wiele. To dlatego wujek Earl musiał mnie zmusić do instytucji, która przede wszystkim faworyzuje kobiety."

Zgasiła. "Mężczyźni dostają wiele z małżeństwa!"

"Na przykład co?"

"Stały seks i towarzystwo".

"Po sześciu miesiącach zaczynają się bóle głowy i zanudzacie się nawzajem do łez".

"Kogoś, z kim można się zestarzeć".

"Mężczyźni nigdy nie chcą się starzeć. Dlatego ciągle szukają młodszych kobiet."

Jej usta się otworzyły. Zamknęła je jednym szybkim pstryknięciem. "Dzieci... rodzina... ktoś, kto będzie cię kochał w chorobie i zdrowiu".

"Ktoś, kto wydaje wszystkie twoje pieniądze, nagabuje cię co noc i gryzie o sprzątanie twojego bałaganu".

"Jesteś chory."

"Masz złudzenia."

Potrząsnęła głową, powodując, że jej jedwabiste czarne loki uniosły się wokół jej twarzy, po czym powoli osiadły. Rumieniec wrócił na jej skórę. "Boże, twoi rodzice naprawdę cię spieprzyli," mruknęła.

"Dziękuję, Freud."

"A co jeśli nie pasuję do tych wszystkich kategorii?".

"Popracujemy nad tym."

Jej oczy zwęziły się i zagryzła dolną wargę. Nick cofnął się do pierwszego razu, kiedy ją pocałował, gdy miał szesnaście lat. Jak jego usta przycisnęły się do jej ust, czując, jak drży. Jego palce lekko pieściły nagą skórę jej ramion. Świeży, czysty zapach kwiatów i mydła drażnił jego nozdrza. Potem jej rysy lśniły niewinnością, pięknem, czystością. Czekając na część happy-ever-after.

Potem uśmiechnęła się i powiedziała mu, że go kocha. Chciała za niego wyjść. Powinien był poklepać ją po głowie, powiedzieć coś miłego i pójść w swoją stronę. Zamiast tego, jej uwaga o małżeństwie była słodka i kusząca w sposób, który go przeraził. Nawet w wieku szesnastu lat Nick wiedział, że żaden związek nie może być piękny - wszystkie w końcu stają się brzydkie. Zaśmiał się, nazwał ją dzieckiem i zostawił samą w lesie. Bezbronność i ból na jej twarzy rozdzierały mu serce, ale zahartował się na te emocje. Im wcześniej się nauczyła, tym lepiej.

Nick zadbał o to, by tego dnia oboje dostali trudne lekcje.

Otrząsnął się z tego wspomnienia i skupił się na teraźniejszości. "Może powiesz mi, czego szukasz w tym małżeństwie?".

"Sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Gotówką. Z góry, a nie na koniec roku".

Pochylił się bliżej niej, zaintrygowany. "Piekielnie dużo pieniędzy. Długi hazardowe?"

Niewidzialna ściana zatrzasnęła się między nimi. "Nie."

"Zakupy?"

Temperament rozbłysnął w jej oczach. "Nie twój interes. Częścią umowy jest to, że nie zadajesz mi żadnych pytań na temat pieniędzy lub jak zamierzam je wykorzystać."

"Hmmm, coś jeszcze?"

"Gdzie mieszkamy?"

"W moim domu."

"Nie rezygnuję z mojego mieszkania. Będę płacił czynsz jak zwykle."

Zaskoczenie strzeliło przez niego. "Jako moja żona, będziesz potrzebowała odpowiedniej garderoby. Dostaniesz zasiłek i będziesz miała dostęp do mojego osobistego sprzedawcy."

"Będę nosić to, co chcę, kiedy chcę, i płacić własną cholerną drogę".

Walczył z uśmiechem. Prawie cieszył się z meczu umysłów, tak jak miał w dawnych czasach. "Będziesz grać hostessę dla moich współpracowników biznesowych. Mam ogromny interes na linii, więc musisz być miły z innymi żonami."

"Dam radę trzymać łokcie z dala od stołu i śmiać się z ich głupich żartów. Ale muszę być wolna, aby prowadzić własny biznes i cieszyć się własnym życiem towarzyskim."

"Oczywiście. Oczekuję, że będziesz prowadził swój indywidualny styl życia".

"Tak długo jak nie będę cię zawstydzać?"

"Dokładnie."

Stukała palcem w rytm swoich paznokci. "Mam pewne problemy z tą listą".

"Jestem osobą elastyczną".

"Jestem bardzo blisko rodziny i będą potrzebowali dobrego powodu, aby uwierzyć, że nagle wychodzę za mąż".

"Po prostu powiedz im, że wpadliśmy na siebie po tych wszystkich latach i postanowiliśmy się pobrać".

Alexa przewróciła oczami. "Nie wolno im wiedzieć o tym układzie, więc muszą uwierzyć, że jesteśmy szaleńczo zakochani. Będziesz musiała przyjść na kolację, żebyśmy mogli wygłosić oświadczenie. I musi być ono przekonujące."

Przypomniał sobie, że jej ojciec zostawił ich dla butelki i porzucił rodzinę. "Nadal rozmawiasz z ojcem?"

"Tak."

"Kiedyś go nienawidziłaś".

"On się pogodził. Ja wybrałam przebaczenie. Zresztą mój brat i bratowa oraz siostrzenica i bliźniaki wszyscy mieszkają z moimi rodzicami. Będą zadawać milion pytań i musisz być przekonujący."

Zmarszczył brwi. "Nie lubię komplikacji".

"Trudno. To część umowy."

Nick uznał, że da jej małe zwycięstwo. "W porządku. Coś jeszcze?"

"Tak, dostanę prawdziwy ślub".

Jego oczy zwęziły się. "Myślałem o sprawiedliwości pokoju."

"Myślałem o białej sukni na zewnątrz z moją rodziną w obecności i Maggie jako druhny."

"Nie lubię ślubów."

"Tak powiedziałeś. Moja rodzina nigdy nie uwierzy, że uciekłam. Musimy to zrobić dla nich."

"Żenię się z tobą z powodów biznesowych, Alexa. Nie twoja rodzina."

Jej podbródek przechylił się do góry. Zanotował ten gest w pamięci. Wyglądało to na ostrzeżenie przed jej szarżą w bitwie. "Uwierz mi, ja też nie jestem z tego powodu szczęśliwy, ale musimy grać rolę, jeśli ludzie mają myśleć, że to jest prawdziwe."

Jego rysy napięły się, ale udało mu się skinąć głową. "Dobrze." Jego głos ociekał sarkazmem. "Coś jeszcze?"

Wyglądała na nieco zdenerwowaną, gdy strzeliła mu spojrzenie, po czym podniosła się z krzesła i zaczęła spacerować po pokoju. Jego skupienie przełączyło się na jej idealny tył, kołyszący się w przód i w tył, a jego rozporek napiął się w dyskomforcie.

Ostatnia przelotna racjonalna myśl przemknęła mu przed oczami. Odetnij swoje straty tu i teraz i wyjdź za drzwi. Ta kobieta wywróci twoje życie do góry nogami, na ukos i na boki, a ty zawsze nienawidziłeś domów uciech.

Nick zwalczył nagły przypływ strachu i czekał na jej odpowiedź.

...

Ach, do diabła.

Dlaczego musiał być tak cholernie wspaniały?

Rzuciła na niego okiem, gdy się przechadzała. Wulgarne przekleństwo podniosło się na jej usta, ale zmusiła je do opuszczenia. Dorastając, szydziła i nazywała go Pretty Boy z powodu jego złotych włosów. Te młodzieńcze loki zostały ujarzmione w krótką, konserwatywną fryzurę, ale niektóre niesforne kosmyki opadały na jego czoło w upartym buncie. Kolory włosów pogłębiły się z czasem, ale przypominały jej płatki Chex, od miodowego blondu po pszeniczny. Jego rysy stwardniały - jego szczęka była teraz lekko wyrzeźbiona. Idealne białe zęby błysnęły w jej oczach podczas tego krótkiego uśmiechu. Jego oczy były tak samo głębokie, kasztanowe i kryły tajemnice trzymane mocno za ścianą. Ale jego ciało...

Zawsze był aktywny, ale kiedy przechodził przez pokój, elegancki materiał jego spodni w kolorze owsianym poruszał się i wyginał do woli, zarysowując długie umięśnione nogi i napięte pośladki. Opalony sweter z dekoltem w kształcie litery V był zarówno swobodny, jak i odpowiedni do biura w sobotę.

Niektóre części były zupełnie nieodpowiednie. Sznurkowa długość jego ramion. Szerokie barki i klatka piersiowa, które rozciągały i formowały tkaninę. Głęboki brąz jego skóry, jakby godzinami leżał na słońcu. Zwierzęca lekkość jego ruchów. Dorósł i nie był już ładnym chłopcem. Nick Ryan był gorącokrwistym mężczyzną - i wciąż patrzył na nią jak na małą towarzyszkę zabaw Maggie. Kiedy ich oczy się spotkały, nie było w nich uznania, ani wdzięczności. Tylko daleka przyjaźń, jaką darzył kogoś z przeszłości.

Niech ją diabli wezmą, jeśli pozwoli, by język wysuwał się z jej ust tylko dlatego, że był atrakcyjny. Jego osobowość nadal była do bani. Duże B jak Nuda. Duże D jak Nudny. Wielkie...

Wypchnęła tę myśl z umysłu.

Alexa nie znosiła tego, że jego obecność sprawiała, że była nerwowa i nieco zawzięta. Tydzień temu rzuciła zaklęcie miłosne, a Matka Ziemi posłuchała. Miała swoje pieniądze i mogła uratować rodzinny dom. Ale co, do cholery, stało się z jej listą?

Mężczyzna przed nią uderzył we wszystko, w co wierzyła. To nie był mecz miłosny. Nie, to był biznes, czysty i prosty, i tak bardzo zimny. Podczas gdy wspomnienie ich pierwszego pocałunku wyrwało się z zakamarków jej umysłu, założyła się, że on całkowicie zapomniał o tym momencie. Upokorzenie wiło się przez nią. Nie więcej. Czy Ziemska Matka naprawdę nie pozwoliłaby jej na wymóg numer jeden na swojej liście? Wzięła głęboki oddech i przemówiła. "Jeszcze jedna rzecz."

"Tak?" zapytał.

"Czy oglądasz baseball?"

"Oczywiście."

Jej żołądek pitolił się z napięciem. "Czy masz ulubioną drużynę?"

Uśmiechnął się. Dosłownie uśmiechnął się. "Jest tylko jedna drużyna z Nowego Jorku".

Alexa walczyła z mdłościami i zadała pytanie. "Która?"

"The Yankees, oczywiście. To jedyna drużyna, która wygrywa. To jedyna drużyna, która się liczy."

Wzięła głęboki oddech brzuchem, którego nauczyła się na zajęciach jogi. Czy mogłaby wyjść za mąż za fana Yankees? Czy zrezygnowałaby ze wszystkich swoich morałów i zasad etycznych? Czy mogłaby znieść bycie żoną mężczyzny, który uczynił logikę swoim Bogiem i uważał, że monogamia jest rzeczą kobiecą?

"Alexa? Wszystko w porządku?"

Uciszyła go jedną ręką i paced, szukając desperacko odpowiedzi. Jeśli wyszła teraz, nie było innej opcji niż sprzedaż domu. Czy mogłaby żyć ze sobą, wiedząc, że była zbyt samolubna, by poświęcić się dla swojej rodziny? Czy miała jakiś wybór?

"Alexa?"

Obróciła się na jednej pięcie. Zniecierpliwienie wyrzeźbiło linie jego twarzy. Ten człowiek nie miał tolerancji dla żadnych emocjonalnych wybuchów. Tak gorący jak wyglądał, byłby jednym wielkim wrzodem na tyłku, tak jak był dorastający. Pewnie planował swoje dni co do minuty. Pewnie nie wiedział, co oznacza słowo impulsywny. Czy wytrzymaliby rok mieszkając w jednym domu? Czy rozszarpaliby się nawzajem, zanim minęłoby 365 dni? A co by było, gdyby Jankesi poszli w tym roku do World Series? Musiałaby sobie poradzić z jego parszywą arogancją i protekcjonalnymi uśmiechami. O Boże...

Skrzyżował ręce przed klatką piersiową. "Nie mów mi. Jesteś fanką Metsów".

Zadrżała na jego ton. "Odmawiam rozmowy z tobą o baseballu. Nie będziesz nosił żadnego swojego sprzętu Yankees, kiedy jesteś ze mną. Nie obchodzi mnie, co zakładasz, gdy mnie nie ma w pobliżu. Rozumiesz?"

Cisza osiadła nad pokojem. Zaryzykowała spojrzenie w jego kierunku. Wpatrywał się w nią tak, jakby z jej włosów wyrosły węże Meduzy. "Żartujesz sobie?"

Potrząsnęła głową z zapałem. "Nie."

"Nie wolno mi nawet założyć mojej czapki Yankees?"

"Tak jest."

"Jesteś szalona," powiedział.

"Kije i kamienie. Powiedz mi teraz, zanim zmarnujemy więcej czasu."

Potem zrobił coś, czego nie widziała od czasu, gdy osiedlowy łobuz spadł z roweru i wybuchł głupimi kobiecymi łzami.

Nick Ryan roześmiał się. Nie z przebłysku rozbawienia, ani z uśmiechu wokół ust. To był śmiech z brzucha bez trzymanki, głęboki i męski. Dźwięk wypełnił pokój i napompował go życiem. Alexa zwalczyła własny uśmiech, zwłaszcza że jego humor był skierowany do niej. Cholera, dobrze wyglądał, kiedy zsiadł ze swojego wysokiego konia.

W końcu uspokoił się, wydawało się, że przemyślał opcję nad i osiadł na rozwiązaniu. "Nie będę nosił żadnego sprzętu Yankees, ale to samo dotyczy ciebie. Żadnych śmieci Metsów. Nie chcę nawet widzieć kubka do kawy czy breloczka leżącego w moim domu. Rozumiesz?"

Dusiła się z irytacją. W jakiś sposób umowa została odwrócona na nią. "Nie zgadzam się. Nie wygraliśmy serii od 1986 roku, więc mogę nosić swój. Masz wystarczająco dużo chwały - nie potrzebujesz więcej."

Kącik jego wargi drgnął. "Niezła próba, ale nie jestem jednym z Twinkies, z którymi przywykłeś się umawiać. Żadnych Jankesów, żadnych Metsów. Weź to albo zostaw".

"Nie umawiam się z Twinkies!"

Wzruszył ramionami. "Nie obchodzi mnie to."

Przeskakiwała z jednej nogi na drugą i ledwo udało jej się powstrzymać dłonie od zwijania się w pięści. Był tak cholernie oderwany od rzeczywistości. Jak mógł wyglądać tak smakowicie, a jednocześnie przypominać jej zatrute jabłko, którym częstowano Śnieżkę?

"No i co? Czy chcesz się z tym przespać lub cokolwiek robią kobiety, kiedy nie mogą podjąć decyzji?"

Zagryzła wargę, ciężko, i wymusiła słowa. "Dobrze. Masz umowę."

"Coś jeszcze?"

"Myślę, że to obejmuje wszystko."

"Nie do końca." Zrobił pauzę, jakby miał podejść do delikatnego tematu. Alexa przysięgła, że zachowa spokój, bez względu na to, co powie. Dwoje mogłoby grać w tę grę. Byłaby królową lodu, nawet gdyby ją słownie torturował. Wzięła oddech i wsunęła się z powrotem na krzesło, po czym podniosła swój kubek z kawą, by łyknąć naparu.

Strzepnął palce i wziął oddech. "Chcę z tobą porozmawiać o seksie".

"Seks?" Słowo spadło z jej ust i wystrzeliło w powietrze jak wystrzał z pistoletu. Zamrugała, ale odmówiła pokazania jakiejkolwiek zmiany w wyrazie twarzy.

Zeskoczył z fotela i zamienili się miejscami, gdy on pacował luksusowy bordowy dywan. "Widzisz, musimy być niezwykle dyskretni z, hm, naszymi pozaszkolnymi zajęciami".

"Dyskretni?"

"Tak. Mam do czynienia z bardzo wysokiej klasy klientami i mam reputację, którą muszę chronić. Nie mówiąc już o tym, że warunki umowy zostałyby złamane, gdyby nasze małżeństwo zostało zakwestionowane. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli zgodzisz się pozostać w celibacie przez ten rok. To jest do zrobienia, nie sądzisz?"

"Albo dużo nieróbstwa".

Wydał oczywisty fałszywy śmiech, a ona zastanawiała się, czy złapała błysk potu na jego czole, czy była to tylko sztuczka światła. Przestał się przechadzać i przyglądał się jej niemal wojowniczo. Nagle prawdziwe znaczenie jego słów zapaliło się w jej mózgu i błyskawica wiedzy skwierczała. Nick chciał, żeby była idealną żoną, co obejmowało trzymanie czystego łoża małżeńskiego pod ich pozorem.

Ale nie wspomniał o swoim własnym celibacie. Maggie wypaplała wszystkie szczegóły na temat Gabrielli, więc wiedziała, że Nick jest zaangażowany w związek. Alexa nadal nie rozumiała, dlaczego nie poślubiłby swojej dziewczyny, ale jego wybór nie należał do niej. Jedyne, co ją obchodziło, to szowinistyczna, męska świnia przed nią i jej pragnienie, by odwołać cały ten układ.

Prawie.

Trzęsła się ze złości, ale zachowała pogodną twarz. Nick Ryan chciał zawierać umowy. W porządku. Bo kiedy wyjdzie za te drzwi, Nicky podpisze umowę życia.

Uśmiechnęła się. "Rozumiem."

Jego twarz praktycznie się rozświetliła. "Naprawdę?"

"Oczywiście. Jeśli małżeństwo ma być prawdziwe, jak wyglądałoby znalezienie żonie plotki o romansie tak szybko po ślubie?".

"Dokładnie."

"A ty nie powinieneś mieć do czynienia z upokarzającymi pytaniami dotyczącymi twojej męskości. Jeśli twoja żona sypia, to oczywiste jest, w czym tkwi problem. Nie dostawała tego wystarczająco dobrze w domu".

Przesunął ciężar ciała. Jego ukłon był połowiczny. "Chyba."

"Więc, co z Gabrielą?"

Wycofał się w zaskoczeniu. "Skąd o niej wiesz?"

"Maggie."

"Nie martw się o Gabrielę. Zajmę się nią."

"Sypiasz z nią?"

Wzdrygnął się, po czym próbował udawać, że go to nie obchodzi. "Czy to ma znaczenie?"

Podniosła ręce w obronie. "Chcę wyjaśnić kwestię seksu. Przynajmniej wypełniłam miejsce numer jeden i dwa. Na pewno cię nie kocham i nie pociągamy się wzajemnie. Twierdzisz, że jeśli chcę mieć przygodę na jedną noc, to nie mogę na to pójść. Więc, jakie są zasady dla ciebie?"

Alexa zacisnęła wargi i zastanawiała się, jak mężczyzna zamierza wydostać się ze swojego świeżo wykopanego grobu.

...

Nick wpatrywał się w stojącą przed nim kobietę i próbował przełknąć. Jej zadymiony głos uruchomił jeszcze bardziej zadymione obrazy jej nagiej, wymagającej i... bujającej się. Odgryzł przekleństwo i sięgnął po więcej kawy, próbując kupić trochę czasu. Całe jej zachowanie krzyczało seksem. Niewinność młodości spłonęła i pozostawiła po sobie czystej krwi kobietę z czystymi potrzebami. Zastanawiał się, jaki mężczyzna zaspokaja te potrzeby. Zastanawiał się jak dojrzałe jej piersi czułby w swoich dłoniach, albo jak smakowałyby jej usta pod jego. Zastanawiał się, co nosiła pod przylegającą czerwoną sukienką.

"Nick?"

"Hmmm?"

"Słyszałeś mnie?"

"Tak. Seks. Obiecuję, że nigdy nie znajdziesz się w niezręcznej sytuacji".

"Więc mówisz mi, że nadal zamierzasz spać z Gabrielą?".

"Gabriella i ja jesteśmy zaangażowani w związek".

"Ale nie ożenisz się z nią."

Napięcie trzasnęło powietrzem wokół nich. Zrobił kilka kroków, rozpaczliwie szukając jakiegoś dystansu. "To nie jest tego rodzaju związek".

"Hmmm, ciekawe. Więc mówisz, że nie mogę się pieprzyć, bo nie mam nikogo stałego, z kim mógłbym się pieprzyć."

Gdyby kostki lodu były dostępne, ssałby je jedna po drugiej. Jej oskarżenie sprawiło, że na jego skórze pojawiło się dziwne ciepło. Jej ton był łagodny. Jej uśmiech wydawał się łatwy i szczery. Nick czuł się zawieszony na krawędzi jakiejś kobiecej podróży po władzę i uznał, że jest na przegranej pozycji. Zerwał się, by uzyskać przewagę.

"Gdybyś miał kogoś stałego w swoim życiu, to byśmy rozpracowali sytuację. Ale obcy ludzie są zbyt niebezpieczni. Mogę zagwarantować, że Gabriella wie, jak zachować tajemnicę."

Uśmiechnęła się wtedy. Pyszny, kobiecy uśmiech, który obiecywał rozkosze poza wyobraźnią i obiecywał mu to wszystko. Jego serce zatrzymało się, zrobiło pauzę, po czym biło dalej. Zafascynowany, czekał na jej kolejne słowa.

"Nie ma mowy, kochanie".

Walczył o koncentrację, gdy jej odmowa wymknęła się z tych soczystych ust. "Pardon?"

"Żadnego seksu dla mnie. Żadnego seksu dla ciebie. Nie obchodzi mnie, czy to Gabriella, czy striptizerka, czy miłość twojego cholernego życia. Jeśli ja się nie bawię, ty też nie. Będziesz musiał po prostu dostać kopa z tego bardzo właściwego małżeństwa biznesowego i budować swoje budynki." Zrobiła pauzę. "Rozumiesz?"

Dostał. Postanowił tego nie akceptować. I zrozumiał, że to była gra, set i mecz, a on musiał wygrać. Jego uśmiech obiecywał współczucie i zrozumienie oraz pieniądze, których potrzebowała. "Alexa, rozumiem, że to nie wydaje się sprawiedliwe. Ale mężczyzna jest inny. Gabriella ma reputację do utrzymania, również, więc nigdy nie zostaniesz postawiony w złej pozycji. Czy rozumiesz?"

"Tak."

"Więc zgodzisz się na warunki?"

"Nie."

Irytacja podskoczyła. Zwęził oczy i przestudiował ją. Potem postanowił pójść na zwarcie. "Byliśmy w stanie zgodzić się na wszystko inne. Poszliśmy na kompromis. To tylko jeden rok, a potem możesz odejść i mieć cholerną orgię, bo wszystko mi jedno."

Lodowo niebieskie oczy wpatrywały się w niego z czystym uporem i stalową determinacją. "Jeśli ty masz mieć swoje orgie, ja dostanę swoje. Jeśli chcesz być w celibacie, to ja też. Nie obchodzą mnie twoje bzdury dotyczące mężczyzn i kobiet oraz ich różnic. Jeśli będę musiał iść do łóżka sam przez trzysta sześćdziesiąt cztery noce, to ty też. A jeśli chcesz akcji, to będziesz musiał zwrócić się do własnej żony".

Podrzuciła głowę jak ogier właśnie wychodzący z bramy. "A ponieważ wiemy, że nie jesteśmy przyciągane do siebie, będziesz musiał po prostu znaleźć kilka innych sposobów, aby złagodzić presję. Użyj trochę kreatywności. Celibat powinien otworzyć inne ujścia." Uśmiechnęła się. ""Bo to wszystko, co dostaniesz".

Oczywiście nie miała pojęcia, że był on mistrzem pokera i spędził ostatnie kilka lat, dając upust swojej energii w grach, w których noc zamieniała się w dzień, a on wychodził bogatszy o tysiące. Tak jak jego stary nałóg palenia, poker go pociągał i używał tego nałogu dla przyjemności, a nie dla zysku.

Nie pozwolił jej się pokonać i czuł, że zwycięstwo jest blisko. Wyczuł, że zwycięstwo jest blisko. "Chcesz być nierozsądna? Dobrze. Umowa jest nieważna. Pocałuj swoje pieniądze na pożegnanie. Będę musiała tylko przez jakiś czas zarządzać zarządem".

Zsunęła się z krzesła, przewiesiła torebkę przez ramię i stanęła przed nim. "Miło było cię znowu zobaczyć, Pretty Boy".

Bezpośrednie trafienie.

Zastanawiał się, czy wiedziała, jak jej szydercze wyrazy szacunku go zirytowały i sprawiły, że miał ochotę nią potrząsnąć, dopóki tego nie cofnęła. Nawet jako dziecko nienawidził tego, a lata nie stępiły ostrej krawędzi obelgi. Jak to robił, gdy był młodszy, zacisnął zęby i zniósł irytację z łatwym uśmiechem. "Tak, było miło. Wpadnij kiedyś. Nie bądź obcy."

"Nie będę." Zrobiła pauzę. "Do zobaczenia."

To był moment, w którym Nick wiedział, że się myli. Martwy błąd. Alexandria Maria McKenzie potrafiła wygrać w pokera - nie dlatego, że kłamała, ale dlatego, że była skłonna przegrać.

Potrafiła też grać w kurczaka.

Odwróciła się. Podeszła do drzwi. Przekręciła gałkę. I wtedy...

"Dobrze." Słowa wystrzeliły z jego ust, zanim zdążył pomyśleć. Coś mu mówiło, że odejdzie i nie oddzwoni później, żeby powiedzieć, że zmieniła zdanie. I cholera, Alexa była jego jedyną kandydatką. Jeden rok jego życia był niczym w porównaniu z darem w postaci przyszłości, w której mógł robić to, o czym zawsze marzył.

Dał jej kredyt zaufania. Nawet się nie napawała.

Odwróciła się z powrotem i przemówiła rześkim, biznesowym tonem. "Wiem, że kontrakt nie stwierdza naszej nowej umowy. Czy dajesz mi swoje słowo, że będziesz trzymać się nowych warunków?".

"Mogę sporządzić poprawiony dokument".

"Nie ma potrzeby. Czy dajesz mi swoje słowo?"

Jej postać mieniła się energią. Nick zdał sobie sprawę, że ufała mu na tym samym poziomie, na którym on ufał jej. Przebiegło przez niego ukłucie satysfakcji. "Daję ci moje słowo".

"W takim razie potrząsnę na to. Aha, a rozwiązanie małżeństwa po roku? Moja rodzina nie może ucierpieć w tym oszustwie. Powołujemy się na różnice nie do pogodzenia i udajemy, że rozstajemy się z przyjaciółmi".

"Mogę z tym żyć".

"Dobrze. Odbierz mnie dziś o siódmej i pójdziemy do mojej rodziny, aby złamać wiadomość. Ja zajmę się wszystkimi ustaleniami dotyczącymi ślubu."

Przytaknął, jego mózg nieco zamglony od jego decyzji i jej bliskości. Czy ten subtelny zapach z jej skóry był waniliowy? A może cynamonu? Patrzył w osłupieniu, gdy upuściła wizytówkę na stół z drewna wiśniowego.

"Mój adres w księgarni" - powiedziała. "Do zobaczenia wieczorem".

Oczyścił gardło, żeby odpowiedzieć, ale było już za późno. Ona już wyszła.




Rozdział trzeci

Rozdział trzeci

Alexa drżała w fotelu, gdy rozciągała się między nimi cisza w czarnym BMW. Jej przyszły mąż wydawał się równie niewygodny i postanowił skupić swoją energię na odtwarzaczu MP3. Starała się nie skrzywić, gdy w końcu wybrał Mozarta. Rzeczywiście lubił muzykę bez słów. Prawie znowu zadrżała, gdy pomyślała o dzieleniu z nim tego samego miejsca zamieszkania.

Dla. An. Entire. Year.

"Czy masz jakieś Black Eyed Peas?"

Wyglądał na zdziwionego tym pytaniem. "Do jedzenia?"

Powstrzymała jęk. "Zadowolę się nawet kilkoma starymi klasykami. Sinatra, Bennett, Martin."

Milczał.

"Eagles? Beatlesi? Po prostu krzyknij, jeśli któreś z tych nazwisk brzmi znajomo."

Jego ramiona zesztywniały. "Wiem, kim oni są. Czy wolałbyś Beethovena?"

"Zapomnij o tym."

Skrzywili się z powrotem do ciszy z fortepianowym tłem. Alexa wiedziała, że oboje byli zdenerwowani, gdy skracały się mile do domu jej rodziców. Odgrywanie kochającej się pary nie byłoby łatwe, kiedy nie mogli nawet prowadzić dwuminutowej rozmowy. Postanowiła spróbować jeszcze raz.

"Maggie mówi, że masz rybę".

Ta uwaga nagrodziła ją chłodnym spojrzeniem. "Tak."

"Jak się nazywa?"

"Ryba."

Zamrugała. "Nawet nie nadałeś mu imienia?".

"Czy popełniłem przestępstwo?"

"Nie wiesz, że zwierzęta mają uczucia tak samo jak ludzie?".

"Nie lubię zwierząt," powiedział.

"Dlaczego? Boisz się ich?"

"Oczywiście, że nie".

"Bałeś się tego węża, którego znaleźliśmy w lesie. Pamiętasz, jak nie chciałeś się zbliżyć i wymyśliłeś jakąś wymówkę, żeby odejść?".

Powietrze w samochodzie wydawało się spadać o kilka stopni. "Nie bałem się, po prostu nie obchodziło mnie to. Mówiłam ci, że nie lubię zwierząt."

Wydała prychnięcie, po czym osiadła z powrotem w ciszy. Skreślenie kolejnej cechy z jej listy. Matka Ziemiańska była do bani. Alexa postanowiła nie mówić przyszłemu mężowi o humanitarnych schroniskach dla zwierząt. Kiedy były przepełnione, zawsze zabierała dodatkowe zwierzęta do swojego domu, dopóki nie otworzyły się nowe miejsca. Coś jej mówiło, że Nick by się wściekł. Gdyby kiedykolwiek podniósł się na tyle emocjonalnie, by stracić kontrolę.

Możliwość ta zaintrygowała ją.

"Z czego się uśmiechasz?" zapytał.

"Z niczego. Czy pamiętasz wszystko, o czym rozmawialiśmy?"

Wydał cierpiące westchnienie. "Tak. Przeszliśmy szczegółowo przez wszystkich członków twojej rodziny. Znam nazwiska i ogólne pochodzenie. Na litość boską, Alexa, bawiłam się w twoim domu, kiedy byliśmy młodsi".

Parsknęła. "Chciałeś tylko ciasteczka z czekoladą mojej matki. I uwielbiałaś torturować mnie i swoją siostrę. Poza tym, to było lata temu. Przez ostatnią dekadę nie miałeś z nimi nic wspólnego." Usilnie starała się odgryźć gorycz, ale łatwość, z jaką Nick zrzucił swoją przeszłość bez spojrzenia w tył, pozostawiła ją nieco wkurzoną. "Skoro o tym mowa, nigdy nie wspominasz o swoich rodzicach. Czy widziałeś ostatnio swojego ojca?"

Zastanawiała się, czy można dostać odmrożeń od chłodu, którym emanował. "Nie."

Czekała na więcej, ale nic nie nadeszło. "A co z twoją mamą? Czy wyszła ponownie za mąż?"

"Nie. Nie chcę rozmawiać o moich rodzicach. Nie ma sensu."

"Cudownie. Co mamy powiedzieć o nich mojej rodzinie? Będą pytać."

Jego słowa były spięte. "Powiedz im, że mój ojciec wyleguje się w Meksyku, a matka wyjechała gdzieś ze swoim nowym chłopakiem. Powiedz im co tylko chcesz. I tak nie będzie ich na ślubie."

Otworzyła usta, ale jego ostrzegawcze spojrzenie powiedziało jej, że ta rozmowa jest skończona. Świetnie. Po prostu uwielbiała jego gadatliwość.

Alexa wskazała w kierunku zbliżającego się znaku ulicznego. "Tu jest skręt na moich rodziców".

Nick wjechał na okrągły podjazd i wyłączył silnik. Oboje studiowali biały wiktoriański dom. Nawet z zewnątrz konstrukcja promieniowała przyjaznym ciepłem od każdego klasycznego filaru po zgrabny, zawijany ganek. Płaczące wierzby otaczały krawędzie pochyłego trawnika niemal jak w ochronie. Duże okna z czarnymi okiennicami usiane były od frontu. Ciemność teraz zasłonił objawy zaniedbania z powodu trudności finansowych. Ukryła łuszczącą się białą farbę na kolumnach, popękany stopień na szczycie patio, zużyty dach. Głęboko westchnęła, gdy dom jej dzieciństwa osiadł wokół niej jak pocieszający koc.

"Jesteśmy gotowi?" zapytał.

Zerknęła na niego. Jego twarz była zamknięta, oczy odległe. Wyglądał modnie i swobodnie w swoich Dockersach khaki, białym T-shircie Calvina Kleina i skórzanych boat shoes. Jego rozjaśnione słońcem włosy były starannie poskromione, z wyjątkiem jednego upartego loku nad brwią. Jego klatka piersiowa ładnie wypełniała koszulkę. Trochę zbyt ładnie jak na jej gust. Oczywiście, podnosił ciężary. Zastanawiała się, czy ma brzuch jak deska, ale ta myśl źle wpływała na jej własny brzuch, więc odepchnęła tę myśl i skupiła się na ich bezpośrednim problemie.

"Wyglądasz jakbyś wdepnęła w kupę psich odchodów".

Jego neutralny wyraz wyślizgnął się. Kącik jego ust kopnął w górę o cal. "Hmmm, Maggie mówiła, że piszesz wiersze".

"Mamy być szaleńczo zakochani. Jeśli podejrzewają inaczej, nie mogę się z tobą ożenić, a moja matka uczyniłaby moje życie żywym piekłem. Więc postaw na dobrą grę. Aha, i nie bój się mnie dotknąć. Obiecuję, że nie mam kokonów."

"Nie boję się..."

Jego oddech syczał, gdy wyciągnęła rękę i odgarnęła mu z oczu zbłąkany lok. Jedwabisty dotyk jego włosów, gdy przesuwały się przez jej palce, sprawił jej przyjemność. Zszokowany wyraz jego twarzy skusił ją do kontynuowania pieszczoty, przesuwając grzbiet dłoni po jego policzku jednym powolnym ruchem. Jego skóra czuła się zarówno gładka, jak i szorstka w dotyku.

"Widzisz, nic wielkiego".

Jego pełne wargi zacisnęły się z tym, co jak się domyśliła, było irytacją. Oczywiście Nick Ryan patrzył na nią nie jak na dorosłą kobietę, ale bardziej jak na bezpłciową istotę ludzką. Jak ameba.

Otworzyła drzwi i ucięła jego odpowiedź. "Show time."

Mruknął coś pod nosem i ruszył za nią.

Nie musieli się martwić o dzwonek do drzwi. Jej rodzina wybiegła z domu jedna po drugiej, aż ganek frontowy zalał się jej piszczącymi siostrami i dwoma oceniającymi mężczyznami. Alexa już wcześniej zadzwoniła, by uprzedzić ich o swoich zaręczynach. Wymyśliła historyjkę o spotkaniu z Nickiem na boku, o romansie i impulsywnych zaręczynach. Odgrywała ich przeszłość, żeby rodzice uwierzyli, że przez lata byli w kontakcie jako przyjaciele.

Nick próbował wtulić się z powrotem, ale jej siostry odmówiły posłuszeństwa. Isabella i Genevieve wystrzeliły w jego ramiona na wielki uścisk, paplając przy tym.

"Gratulacje!"

"Witamy w rodzinie!"

"Izzy, mówiłem ci, że okaże się wspaniały. Jakie to niesamowite? Przyjaciele z dzieciństwa, a teraz mąż i żona!".

"Czy ustaliliście datę ślubu?"

"Czy mogę być w przyjęciu weselnym?"

Nick wyglądał, jakby miał zamiar sklepać się przez ganek i dokonać ucieczki.

Alexa załamała się ze śmiechu. Odcięła swoje młodsze siostry bliźniaczki, przyciągając je do siebie na uścisk. "Przestańcie go straszyć, chłopaki. W końcu mam narzeczonego. Nie rujnujcie mi tego".

Zachichotały. Stała przed nią podwójna wizja dwóch szesnastolatek o czekoladowych włosach, marynarskich oczach i długich chudych nogach. Jedna miała aparat na zęby, druga nie. Alexa założyła się, że ich nauczyciele byli wdzięczni za to wyróżnienie. Jej siostry były pełne psot i uwielbiały grać w grę w podmianę.

Wymagający pisk odciągnął jej uwagę. Podniosła blond aniołka u swoich stóp i zasypała pocałunkami swoją trzyletnią siostrzenicę. "Taylor, the Troublemaker", powiedziała, "poznaj Nicka Ryana. Wujek Nick dla ciebie, squirt".

Taylor obejrzała go z uważną atencją, jaką emanuje tylko dziecko. Nick czekał na jej opinię z cierpliwością. Wtedy jej twarz pękła w słonecznym uśmiechu. "Cześć, Nick!"

Odwzajemnił uśmiech. "Cześć, Taylor".

"Approval bestowed," powiedziała Alexa. Ponagliła Nicka nad sobą. "Pozwólcie, że dokonam reszty przedstawień. Moje siostry bliźniaczki, Isabella i Genevieve, teraz wszystkie dorosłe i poza pieluchami." Ona zignorował ich podwójne jęki i grinned. "Mój szwagier, Gina, i wiesz, mój brat Lance i moi rodzice. Wszyscy, to jest Nick Ryan, mój narzeczony."

Nawet nie potknęła się o to słowo.

Jej matka chwyciła Nicka za policzki i dała mu klapniętego buziaka. "Nicky, jesteś już dorosły". Rozrzuciła ramiona na powitanie. "I jesteś taki przystojny".

Alexa zastanawiała się, czy to była nutka czerwieni na policzkach Nicka, potem odrzuciła tę myśl.

Wyczyścił swoje gardło. "Umm, dziękuję, pani McKenzie. To był długi czas."

Lance wymierzył mu przyjazny cios w ramię. "Hej, Nick, nie widziałem cię od wieków. Teraz słyszę, że staniesz się częścią rodziny. Gratulacje."

"Dzięki."

Jej ojciec podszedł i wystawił rękę. "Mów mi Jim," powiedział. "Pamiętam, że kiedyś torturowałeś moją małą dziewczynkę przy wielu okazjach. Myślę, że jej pierwsze oficjalne przekleństwo wyszło z myślą o tobie".

"Myślę, że nadal mam ten efekt," powiedział skrzywiony Nick.

Jej ojciec roześmiał się. Gina wyrwała się z objęć Lance'a, by obdarzyć go wielkim uściskiem. "Teraz może będę miała kogoś, kto wyrówna szanse w okolicy," powiedziała. Jej zielone oczy zaiskrzyły się. "Na spotkaniach rodzinnych można dostać przewagę liczebną".

Alexa zaśmiała się. "On wciąż jest mężczyzną, Gina. Zaufaj mi, za każdym razem stanie po stronie Lance'a".

Lance chwycił swoją żonę z powrotem i owinął ramiona wokół jej talii. "Szanse się odwracają, kochanie. W końcu mam kolejnego mężczyznę w domu, który walczy z całym PMS".

Alexa uderzyła w jego ramię. Gina uderzyła w drugie.

Maria połknęła język. "Lancelot, mężczyźni nie mówią w ten sposób, gdy w pobliżu są panie".

"Jakie panie?"

Maria poklepała go po plecach. "Wszyscy do środka. Wzniesiemy toast szampanem, zjemy, a potem napijemy się dobrego espresso."

"Mogę dostać szampana?"

"Ja też?"

Maria potrząsnęła głową na dwie dziewczyny błagające u jej stóp. "Będziesz miała musujący cydr jabłkowy. Kupiłam butelkę na tę okazję".

"Ja też! Ja też!"

Alexa uśmiechnęła się w dół do malucha o błyszczących oczach w jej ramionach. "Dobrze, squirt. Sok jabłkowy dla ciebie też." Położyła swoją siostrzenicę z powrotem na ziemi i patrzyła, jak ściga się do kuchni, by wziąć udział we wszystkich emocjach. Obejmujące ciepło jej klanu osiadło wokół niej jak rozmyta peleryna, i walczyła z nerwami skaczącymi w jej brzuchu.

Czy mogłaby to pociągnąć? Rzucenie zaklęcia miłosnego, by spotkać bezimiennego, pozbawionego twarzy mężczyznę z pieniędzmi na ratowanie jej rodziny to jedno. Nick Ryan w ciele przez jeden pełny rok to było coś innego. Gdyby jej rodzice podejrzewali, że zawarła małżeńską umowę, by ratować dom, nigdy by jej nie wybaczyli. Albo sobie. Przy stałym strumieniu rachunków za leczenie z powodu jego choroby serca, duma rodzinna popychała ich do odmowy jakiejkolwiek pomocy finansowej od innych. Świadomość, że ich córka poświęciła swoją uczciwość, by ich wykupić, złamałaby im serca.

Nick obserwował ją z dziwnym wyrazem twarzy, jakby próbował się czegoś domyślić. Jej palce zacisnęły się, by nie wyciągnąć ręki, by go dotknąć. "Wszystko w porządku?" zapytała.

"W porządku. Wejdźmy do środka."

Patrzyła jak wchodzi do środka i próbowała nie czuć się zraniona jego uciętymi słowami. Już ją uprzedził, że nie lubi dużych rodzin. Nie powinna być dziecinna, biorąc jego działania tak osobiście.

Usztywniła swoje postanowienie i podbródek i poszła za nim. Godziny mijały przy obfitej włoskiej lasagni, świeżym chlebie czosnkowym z serem i ziołami oraz butelce Chianti. Kiedy przeszli do salonu na espresso i Sambuca, we krwi buzowało jej przyjemne uczucie, podsycane przez dobre jedzenie i dobrą rozmowę. Zerknęła na Nicka, gdy usadowił się obok niej na wytartej beżowej sofie w ostrożnej odległości.

Nieszczęście wyryło się na jego rysach.

Grzecznie słuchał, śmiał się we właściwych miejscach i doskonale wywiązywał się z zadania wyglądania jak dżentelmen. Tyle że nie patrzył jej w oczy, odsuwał się, gdy próbowała go dotknąć, i w ogóle nie zachowywał się jak zauroczony narzeczony, którym miał być.

Jim McKenzie popijał swoje espresso z niezobowiązującym usposobieniem. "Więc, Nick, opowiedz mi o swojej pracy".

"Tato-"

"Nie, wszystko w porządku". Nick odwrócił się, by stanąć przed ojcem. "Dreamscape to firma architektoniczna, która projektuje budynki w dolinie Hudson. Zaprojektowaliśmy japońską restaurację na szczycie góry w Suffern."

Twarz jej ojca rozświetliła się. "Cudowne miejsce do jedzenia. Maria zawsze uwielbiała tamtejsze ogrody". Zrobił pauzę. "Więc, co sądzisz o obrazach Alexy?"

Ukryła w sobie wykrzywianie się. O Boże, to było złe. Bardzo złe. Jej malarstwo było daremną próbą artystycznej ekspresji, a większość zgadzała się, że są do bani. Malowała bardziej dla własnej terapii niż po to, by zachwycić innych. Przeklinała siebie, że nie pozwoliła mu odebrać jej z mieszkania zamiast z księgarni. Jako doradca alkoholowy Jim wyłapywał słabości jak wytrenowany sęp i teraz wyczuwał krew.

Nick utrzymywał przyklejony uśmiech. "Są fantastyczne. Zawsze mówiłem jej, że powinna powiesić je w galerii".

Jim skrzyżował ręce. "Podobają ci się, co? Który podoba ci się najbardziej?"

"Tato-"

"Ten z krajobrazem. Zdecydowanie stawia cię tuż przy scenie".

Panika flirtowała z jej lekkim pijackim szumem, gdy jej ojciec złapał napięcie między nimi i prześladował go jak drapieżnik. Dała Nickowi kredyt za próbę, ale był skazany na zagładę, zanim zaczął. Reszta jej rodziny znała procedurę i przyglądała się rozpoczęciu procesu.

"Ona nie maluje krajobrazów". Słowa zawisły w powietrzu jak wybuch armaty.

Uśmiech Nicka nie osłabł. "Właśnie próbowała swoich sił w pejzażach. Kochanie, nie powiedziałaś im?"

Walczyła z paniką. "Nie, przepraszam, tato, nie wprowadziłam cię w życie. Maluję teraz górskie pejzaże".

"Nienawidzisz krajobrazów".

"Już nie," zarządziła wesoło. "Mam nowe uznanie dla krajobrazów, odkąd poznałam architekta".

Jej komentarz wywołał tylko prychnięcie, zanim kontynuował. "Więc, Nick, fan baseballu czy piłki nożnej?"

"Oba."

"Świetny sezon dla Giants, co? Mam nadzieję na kolejne nowojorskie Super Bowl. Hej, czytałeś nowy wiersz Alexy?"

"Który?"

"Ten o burzy deszczowej".

"O, tak. Myślałam, że jest wspaniały."

"Ona nigdy nie napisała wiersza o burzy deszczowej. Ona pisze o doświadczeniach życiowych związanych z miłością lub stratą. Nigdy nie napisała wiersza o naturze, tak jak nigdy nie namalowała krajobrazu."

Alexa chugged resztę jej Sambuca, ignorując espresso, i miał nadzieję, że trunek dostał ją przez wieczór. "Umm, tato, właśnie napisałam jeden o burzy deszczowej".

"Naprawdę? Wyrecytowałabyś ją dla nas? Twoja matka i ja nie słyszeliśmy niektórych twoich nowych prac."

Przełknęła. "Cóż, to wciąż jest w trybie tworzenia. Na pewno podzielę się, jak tylko będzie doskonały."

"Ale pozwoliłaś Nickowi to zobaczyć."

Choroba wczepiła się w jej jelita, a ona modliła się o ucieczkę. Jej dłonie stały się wilgotne. "Tak. Cóż, Nick, może lepiej się zbierajmy. Jest późno, a ja mam mnóstwo planów ślubnych do zebrania."

Jim położył łokcie na kolanach. Krążenie ustało, a on wystrzelił na zabój. Reszta rodziny patrzyła z niecierpliwością na zbliżającą się zagładę. Współczujący wyraz twarzy brata powiedział jej, że nie sądzi, by doszło już do ślubu. Owinął ramiona wokół talii żony, jakby przeżywał własne przerażenie, gdy ogłosił, że jest w ciąży i że się pobierają. Taylor zajęła się klockami Lego i zignorowała kryzys.

"Chciałem cię zapytać o ślub", powiedział Jim. "Składasz go w ciągu tygodnia. Dlaczego nie dać wszystkim trochę czasu na poznanie Nicka i powitanie go w rodzinie? Skąd ten pośpiech?"

Nick próbował ratować ich obu. "Rozumiem, Jim, ale Alexa i ja rozmawialiśmy o tym i oboje nie chcemy wielkiego zamieszania. Zdecydowaliśmy, że chcemy być razem i zacząć nasze życie od razu".

"To romantyczne, tato" - zaryzykowała Izzy.

Alexa wymruczała podziękowanie, ale nagle została zdublowana.

"Zgadzam się." Maria trzymała w rękach ścierkę do naczyń, gdy stała w drzwiach kuchni. "Pozwól nam cieszyć się ślubem. Chętnie urządzimy ci przyjęcie zaręczynowe, żeby Nick mógł poznać resztę rodziny. Nie ma po prostu czasu, aby wszyscy zjechali w sobotę. Wszyscy twoi kuzyni będą tęsknić".

Jim wstał. "W takim razie sprawa załatwiona. Przełożysz datę."

Maria przytaknęła. "Doskonały pomysł."

Alexa złapała Nicka za rękę. "Kochanie, czy mogę cię zobaczyć na sekundę w sypialni?".

"Oczywiście, kochanie."

Pociągnęła go w dół korytarza i wepchnęła do sypialni. Drzwi zamachnęły się częściowo zamknięte. "Wszystko zrujnowałeś" - szepnęła wściekle. "Mówiłam ci, żebyś udawał, ale jesteś w tym do bani i teraz moi rodzice wiedzą, że nie jesteśmy zakochani!".

"Jestem do bani? Zachowujesz się tak, jakby to była jakaś głupia zabawa, którą wystawiłeś dla sąsiadów. To jest prawdziwe życie, a ja robię co mogę."

"Moje przedstawienia nie były głupie. Zarobiliśmy mnóstwo pieniędzy na biletach wstępu. Uważałem, że Annie była znakomita".

Parsknął. "Nie potrafisz nawet śpiewać, a obsadzasz siebie w roli Ani".

"Nadal jesteś wkurzona, bo nie pozwoliłem ci zagrać Tatusia Warbucksa".

Przeorał dziesięć palców przez włosy i wydał dźwięk głęboko w gardle. "Jak, do cholery, namawiasz mnie na te śmieszne tematy?".

"Lepiej wymyśl coś szybko. Boże, czy ty nie wiesz jak traktować dziewczynę? Zachowywałeś się, jakbym była jakąś grzeczną nieznajomą. Nic dziwnego, że mój ojciec podejrzewa!".

"Jesteś teraz dorosła, Alexa, a on wciąż przesłuchuje twoich chłopaków. Nie potrzebujemy ich zgody. Pobieramy się w sobotę i jeśli twoim rodzicom się to nie podoba, to też źle."

"Chcę, żeby mój ojciec poprowadził mnie do ołtarza!"

"To nawet nie jest prawdziwy ślub!"

"To najlepsze, co mogę teraz dostać!" Żal wyciekł na jedną chwilę, gdy prawda o jej kłopotach uderzyła z pełną siłą. To nigdy nie będzie prawdziwe małżeństwo, a coś będzie na zawsze zniszczone raz pierścień Nicka wsunął się na jej palec. Zawsze marzyła o wiecznej miłości, białych płotach i mnóstwie dzieci. Zamiast tego dostała zimną, twardą gotówkę i męża, który grzecznie ją tolerował. Byłaby przeklęta, gdyby jej poświęcenie zawiodło z powodu jego niezdolności do udawania emocji dla jej rodziców.

Stanęła na palcach i chwyciła górne ramiona jego koszulki. Jej paznokcie wkopały się w tkaninę i rozcięły ciało. "Lepiej to naprawić", wysyczała.

"Co chcesz, żebym zrobił?"

Zamrugała. Jej warga drżała, gdy odgryzała słowa. "Zrób coś, do cholery! Udowodnij mojemu ojcu, że to będzie prawdziwe małżeństwo albo-"

"Alexa?" Echo jej imienia dryfowało do otwartych drzwi z korytarza, łagodny, zatroskany głos jej matki sprawdzający, czy są w porządku.

"Twoja matka przychodzi," powiedział.

"Wiem - pewnie słyszała naszą kłótnię. Zrób coś!"

"Co?"

"Cokolwiek!"

"Dobra!" Chwycił ją wokół talii, przeciągnął jej ciało równo z jego, i schylił głowę. Jego usta zmiażdżyły jej, gdy jego ręce owinęły się wokół niej ciasno, tak że byli otynkowani o siebie, biodro do biodra, udo do uda, piersi do piersi.

Oddech wyrwał się z jej płuc, a ona zakołysała się, gdy stopy wyrżnęły o nią. Spodziewała się precyzyjnego, kontrolowanego pocałunku, który spokojnie pokaże jej matce, że są kochankami. Zamiast tego dostała gorący testosteron i surową energię seksualną. Dostała ciepłe usta stopione nad jej. Jego zęby szczypały. Jego język zagłębił się w jej wnętrzu i zanurzył się w niej z czystym rozkazem, wyginając ją do tyłu przez jego ramię, aby wziąć każdą ostatnią kroplę jej determinacji.

Trzymała się i oddała wszystko. Gwałtownie pragnąc jego dotyku, upajała się jego piżmowym zapachem i smakiem, rozkoszowała się twardą długością jego ciała, gdy zwierzęcy żar wzbierał między nimi i popychał ich na krawędź.

Jęknęła głęboko w gardle. Wsunął palce w ciężki ciężar jej włosów, by przytrzymać jej głowę w miejscu, gdy kontynuował zmysłową inwazję. Jej piersi stały się ciężkie i pełne, a płynne ciepło pulsowało między jej udami.

"Alexa, I-oh!"

Nick oderwał swoje usta od jej. Oszołomiona, Alexa przeszukała jego twarz w poszukiwaniu jakiegoś znaku emocji, ale on skupił się na jej matce. "Przepraszam, Maria." Jego grymas był zawadiacki i całkowicie męski.

Maria roześmiała się i spojrzała na swoją córkę, wciąż przytuloną w jego ramionach. "Przepraszam, że przerywam. Dołącz do nas, gdy skończysz".

Alexa usłyszała wycofujące się kroki. Powoli, spojrzenie Nicka podróżowało w dół.

Zadrżała. Spodziewała się zobaczyć mgłę namiętności. Zamiast tego jego kasztanowe oczy były czyste. Jego twarz wydawała się spokojna. Gdyby nie twarda długość przyciśnięta do jej uda, Alexa pomyślałaby, że pocałunek nie miał na niego wpływu. Została cofnięta do innego czasu i miejsca, głęboko w lesie, kiedy jej myśli były swobodnie wypowiadane, a jej zaufanie zburzone. Pierwszy dotyk jego warg na jej ustach, chłopięcy zapach wody kolońskiej unoszący się do jej nozdrzy, delikatne muśnięcie palcami jej bioder, gdy ją trzymał.

Lodowaty strach spłynął po jej kręgosłupie. Gdyby znów się z niej śmiał, odwołałaby całą sprawę. Gdyby się śmiał...

Jego ręce uwolniły ją i odsunął się. Cisza przepłynęła między nimi jak ciężka fala nabierająca prędkości i gotowa do zderzenia.

"Myślę, że rozwiązaliśmy nasz problem," powiedział.

Nie odpowiedziała.

"Czy nie tego właśnie chciałaś?".

Wetknęła podbródek wysoko w powietrze i ukryła każdą nieporządną emocję, która wiła się jak węże w jej brzuchu. "Chyba tak."

Zrobił pauzę, po czym sięgnął po nią. "Lepiej zaprezentujmy zjednoczony front".

Pięć palców zamknęło się wokół jej z wdzięczną siłą, która przyniosła łzy do jej oczu. Walczyła z nimi i zdecydowała, że jest w głównym trybie PMS. Nie było innego powodu, dla którego pocałunek od Nicka Ryana powinien przynieść tyle przyjemności, a jednocześnie tak głęboko ranić.

"Czy wszystko w porządku?

Zgrzytnęła zębami i uśmiechnęła się tak jasno, że mogłaby zrobić reklamę pasty do zębów. "Oczywiście. Genialny pomysł, tak przy okazji".

"Dziękuję".

"Tylko nie usztywniaj się znowu jak trup na zewnątrz. Udawaj, że jestem Gabriella."

"Nigdy nie mógłbym pomylić ciebie z Gabrielą".

Cięta uwaga przeszyła ją na wskroś, ale odmówiła okazania słabości. "Jestem pewna, że masz rację. Ale ty też nie jesteś dla mnie fantazją, Pretty Boy."

"Nie chciałem..."

"Zapomnij o tym." Wyprowadziła go z powrotem do salonu. "Przepraszam za przerwę, chłopaki. Myślę, że lepiej się zbierać, jest już późno."

Wszyscy podskoczyli, żeby się pożegnać. Maria pocałowała w policzek i mrugnęła z aprobatą. "Może nie podoba mi się ten pośpiech," wyszeptała, "ale jesteś dorosłą kobietą. Zignoruj ojca i podążaj za swoim sercem".

Jej gardło zacisnęło się. "Dzięki, mamo. Mamy dużo do zrobienia w tym tygodniu".

"Nie martw się, kochanie".

Byli prawie przy drzwiach, kiedy Jim podjął ostatnią próbę. "Alexandria, najmniej, co mogłabyś zrobić, to przełożyć ślub o kilka tygodni dla rodziny. Nick, na pewno nie możesz się nie zgodzić?".

Nick położył rękę na ramieniu jej ojca. Jego druga mocno zacisnęła się na narzeczonej. "Rozumiem, dlaczego chcesz, żebyśmy poczekali, Jim. Ale widzisz, jestem szalenie zakochany w twojej córce, a w sobotę bierzemy ślub. Naprawdę chcemy twojego błogosławieństwa".

Wszyscy ucichli. Nawet Taylor przerwała swój bełkot, by obserwować rozgrywającą się przed nią scenę. Alexa czekała na wybuch.

Jim skinął głową. "Dobrze. Mogę cię odciągnąć na chwilę na bok?"

"Tato-"

"Tylko na chwilę." Nick poszedł za Jimem do kuchni.

Alexa odgryzła zmartwienie, gdy rozmawiała z Izzy i Gen o sukienkach dla druhen. Złapała przebłysk poważnego wyrazu Nicka, gdy słuchał jej ojca. Po kilku minutach uścisnęli sobie dłonie, a Jim wyglądał na nieco skruszonego, gdy całował ją na pożegnanie.

Pożegnali się ostatecznie i wsiedli do samochodu. "Czego chciał mój ojciec?"

Nick wyjechał z podjazdu i skupił się na drodze przed sobą. "Martwił się o zapłatę za ślub".

Poczucie winy napadło na nią masywnymi haustami. Zupełnie zapomniała o wydatkach na wesele. Oczywiście, jej ojciec prawdopodobnie zakładał, że to on zapłaci, choć czasy się zmieniły. Pot wykłuł jej czoło. "Co mu powiedziałaś?"

Nick zerknął na nią. "Nie pozwoliłam mu zapłacić i powiedziałam, że gdybym zrobiła to, o co prosił i poczekała rok, przyjęłabym jego pieniądze. Ale ponieważ to była nasza decyzja, aby przyspieszyć ślub, nalegałem, że ja stopa rachunek. Więc dobiliśmy targu. On płaci za swój smoking i twojego brata. Ja płacę za wszystkie sukienki dziewczyn - w tym za twoją - i za resztę wesela."

Wypuściła oddech w pośpiechu i studiowała go w błysku nadjeżdżających reflektorów. Jego twarz pozostawała bez wyrazu, ale jego gest chwytał ją za serce. "Dziękuję", powiedziała miękko.

Drgnął, jakby jej słowa przebiły go na wylot. "Nie ma potrzeby. Nigdy nie skrzywdziłbym twoich rodziców. Nikt zwykle nie ma tyle pieniędzy, żeby zapłacić za ślub w tydzień. I rozumiem dumę rodzinną. Nigdy bym ich tego nie pozbawił".

Zdławiła z powrotem emocje, gdy jechali przez chwilę w milczeniu. Alexa wpatrywała się przez okno w ciemność. Jego oferta sugerowała prawdziwy związek między nimi i sprawiała, że tęskniła za czymś więcej. Powinna była przedstawić swojej rodzinie prawdziwą życiową miłość - nie fałszywą. Kłamstwa tej nocy przygniatały jej ducha, gdy zdała sobie sprawę, że dobiła targu z diabłem za zimną, twardą gotówkę. Gotówkę, by ocalić swoją rodzinę. Ale gotówkę mimo wszystko.

Jego żwirowaty głos przerwał ciszę i jej ponure myśli. "Wydawałeś się zdenerwowany naszym małym podstępem dzisiaj wieczorem."

"Nienawidzę okłamywać mojej rodziny."

"Więc dlaczego to robisz?"

Niewygodna cisza osiadła między nimi.

Nick naciskał dalej. "Jak bardzo chcesz tych pieniędzy? Nie wydajesz się zbyt zachwycony pomysłem poślubienia mnie. Okłamujesz swoją rodzinę i organizujesz fałszywy ślub. Wszystko po to, żeby rozwinąć biznes? Mógłbyś dostać pożyczkę z banku, jak większość firm. Coś tu się nie zgadza."

Słowa bulgotały, a ona prawie powiedziała mu prawdę. Choroba jej ojca wkrótce po powrocie. Brak ubezpieczenia medycznego, by zapłacić oszałamiające rachunki. Zmagania jej brata z ukończeniem szkoły medycznej przy jednoczesnym utrzymaniu nowej rodziny. Niekończące się telefony od inkasentów, aż jej matka nie miała innego wyboru, jak tylko sprzedać dom, już mocno obciążony hipoteką.

I ciężar odpowiedzialności i bezradności, jaki Alexa niosła po drodze.

"Potrzebuję pieniędzy" - powiedziała po prostu.

"Potrzebować? Czy może chcieć?"

Zamknęła oczy na tę zaczepkę. Chciał wierzyć, że była egoistyczna i płytka. W tym momencie zdała sobie sprawę, że potrzebuje każdej obrony przed tym człowiekiem. Jego pocałunek zburzył wszystkie iluzje neutralności między nimi. Jego usta na jej ustach wstrząsnęły nią do głębi duszy, tak jak za pierwszym razem w lesie. Nicholas Ryan przebił się przez jej ściany i pozostawił ją bezbronną. Po tygodniu życia w bliskim sąsiedztwie, przeskakiwała mu po kościach.

Alexa nie miała innego wyboru.

Musiała pielęgnować jego nienawiść do niej. Gdyby uznał, że ma szemrany charakter, zostawiłby ją w spokoju, a ona odeszłaby z nietkniętą dumą i całą rodziną. Odmówiła wspierania jego litości lub przyjmowania jego dobroczynności. Gdyby powiedziała prawdę o swojej rodzinie, reszta jej obrony by się rozpadła. Mógłby nawet dać jej pieniądze za darmo, a wtedy byłaby na zawsze jego dłużniczką.

Obraz tego, że obsadził ją w roli męczennicy, by uratować Tarę, dławił ją upokorzeniem. Nie, lepiej by było, gdyby uważał ją za zimnokrwistą bizneswoman, jak tego pragnął. Przynajmniej miałby do niej pretensje i trzymałby się na dystans. Samo przebywanie w pobliżu tego mężczyzny rozpalało ją jak petarda i szlag by ją trafił, gdyby zeszła na drugi plan wobec jego cennej Gabrielli.

Jej układ z diabłem będzie na jej własnych warunkach.

Alexa wykorzystała swoją wewnętrzną rezerwę i przeszła do drugiej fazy kłamstw na tę noc. "Naprawdę chcesz poznać prawdę?"

"Tak, chcę wiedzieć".

"Dorastałeś z pieniędzmi, Pretty Boy. Pieniądze wygładzają wiele nieszczęść i stresów. Jestem zmęczona zmaganiem się z problemami jak moja matka. Nie chcę czekać kolejnych pięciu lat na rozbudowę mojej księgarni. Nie chcę mieć do czynienia z odsetkami, bankami i wskaźnikami długu do dochodu. Zamierzam użyć tych pieniędzy, aby zbudować kawiarnię na BookCrazy i uczynić ją sukcesem."

"A co jeśli się nie uda? Będziesz z powrotem tam, gdzie zaczynałeś."

"Nieruchomość buduje wartość, więc zawsze mogę sprzedać. I jestem umieszczenie dodatkowych do solidnego portfela finansowego. Mogę kupić mały dom i być bezpieczny, gdy nasze małżeństwo się rozpadnie."

"Dlaczego nie poprosić o 200 tysięcy dolarów? Albo nawet więcej? Dlaczego nie wycisnąć mnie do sucha?"

Wzruszyła ramionami. "Oszacowałam, że jedna pięćdziesiątka wystarczy, by dać mi wszystko, czego chcę. Gdybym myślała, że dasz mi więcej pieniędzy, poprosiłabym. W końcu, poza użeraniem się z moją rodziną, to całkiem łatwe targi. Muszę tylko znosić ciebie".

"Chyba jesteś bardziej logiczny niż myślałem". To stwierdzenie powinno być komplementem. Płonęła z upokorzenia, ale wiedziała, że kupiła dystans, którego rozpaczliwie potrzebowała. Oczywiście, ceną był jej charakter. Przypomniała sobie jednak o celu i milczała.

Podjechał pod jej apartamentowiec. Otworzyła drzwi samochodu i chwyciła torebkę. "Zaprosiłabym cię do siebie, ale myślę, że w ciągu najbliższego roku zobaczymy się wystarczająco często".

Przytaknął. "Dobranoc. Będę w kontakcie. Mogę kazać przenieść pomocników, kiedy tylko będziesz gotowy. Zrób co chcesz z weselem i daj mi znać gdzie i kiedy się pojawić."

"Ok. Do zobaczenia."

"See ya."

Wpuściła się do swojego mieszkania, zamknęła za sobą drzwi i zsunęła plecy po ramie, aż uderzyła w podłogę.

Następnie rozpłakała się.

...

Nick patrzył, jak bezpiecznie wchodzi do swojego loftu i czekał, aż kliknie światło. Niski pomruk BMW był jedynym dźwiękiem, który przerywał ciszę.

Irytacja na jej bezceremonialne przyznanie się do winy zaniepokoiła go. Dlaczego obchodziło go to, że chciała pieniędzy? To była doskonała motywacja, by przeprowadzić ich oboje przez następny rok bez szkód. Musiał zachować dystans. Jej rodzice sprawili, że z głębi duszy bąbelkowała niebezpieczna tęsknota. Szybko stłumił tę emocję, ale myśl, że wciąż zachował jakiś chory promyk nadziei na normalną rodzinę, wkurzała go.

Może to przez to, jak dziś wyglądała. Upięła włosy, a uparte czarne loki przebiły się przez spinki, układając się na policzkach i szyi. Jej skóra była ciepła w dotyku, lekko zarumieniona z przyjemności przebywania w pobliżu rodziny. Uśmiechała się tak łatwo, jej usta były pełne i zrelaksowane.

Chciał zanurzyć głowę i posmakować tego, co kryło się pod tymi rubinowymi, pszczelimi wargami. Chciał wsunąć swój język głęboko do środka i skusić ją do zabawy. Przylegający materiał jej dżinsów ukazywał krągłości jej pośladków i wahania bioder. Gorąca różowa koszula zapinana na guziki wydawała się wystarczająco konserwatywna, dopóki nie pochyliła się do przodu i Nick nie dostrzegł bladej różowej koronki okalającej jej pełne piersi. Ten obraz wypalił się w jego umyśle i spowodował spustoszenie w jego koncentracji. Spędził większość wieczoru, próbując nakłonić ją, by się schyliła i rzuciła okiem. Zupełnie jak napalony nastolatek.

Żarówka zapaliła się i zaryczał od krawężnika. Temper gryzła się z nim jak nastroszony pitbull. Denerwowała go w głęboki sposób. Tak samo jak jej rodzina. Pamiętał, jak kochająca była jej matka. Pamiętał poczucie winy, kiedy życzył sobie, żeby jego własna matka zniknęła i zostawiła go z Marią McKenzie. Pamiętał stary ból bycia poza kontrolą w świecie, który nie jest przeznaczony dla dzieci, by były same. Przypomniał sobie rzeczy, których przysięgał nigdy nie odkrywać. Małżeństwo. Dzieci. Połączenia powodowały tylko rozdzierający ból, na który nikt nie zasługiwał.

Wzniósł mury, by Alexa nie zauważyła chwil słabości. Gdyby podejrzewała, że pożąda jej w jakikolwiek sposób, zasady uległyby zmianie. Nie zamierzał, by ta syrena miała nad nim jakąkolwiek władzę.

Aż do pocałunku.

Nick mruknął niewybredne przekleństwo. Przypomniał sobie, jak jej oddech przychodził w zdławionych gazach, a oczy się zatrzaskiwały. Ta cholerna koszula w końcu rozchyliła się na tyle, że mógł dostrzec dojrzałe ciało zamknięte w różowej koronce. Był gotów ją odepchnąć, a wtedy ona chwyciła go na wezwanie matki. To nie była jego wina, że poddał się instynktowi, by ratować ich podstęp.

Dopóki jej gorące, mokre usta nie otworzyły się pod nim. Dopóki jej słodki smak nie zawładnął jego zmysłami, a obłędne zapachy wanilii i przypraw sprawiły, że miał ochotę wyć do księżyca. W końcu wiedział, że podchodziła do seksu tak samo, jak do gniewu - bez trzymanki, bez brania jeńców. Wymagająca. Karząca. Namiętność.

Miał przechlapane. I to nie w dobry sposób.

Ale ona nigdy by się nie dowiedziała. Zadbał o to, by zasłonić swoją twarz, choć jego stercząca erekcja krzyczała, że jest kłamcą. Nie miało to znaczenia. Nick nie chciał łamać zasad. Alexa była kobietą, która żyła w świetle i nigdy nie byłaby zadowolona z umowy, którą zawarł w dzieciństwie. Jeden rok wystarczył.

Miał nadzieję, że wyjdzie z tego w jednym kawałku.




Rozdział czwarty

Rozdział czwarty

Nick odwrócił się, by spojrzeć na swoją śpiącą narzeczoną. Jej głowa opierała się o drzwi limuzyny. Jej nakrycie głowy zostało zerwane, a zmięta biała koronka leżała u jego stóp. Krucze loki wystrzeliły we wszystkich kierunkach i skrywały przed wzrokiem jej nagie ramiona. Kieliszek szampana w uchwycie na kubek leżał nietknięty, bąbelki zniknęły. Lśniący dwukaratowy diament opasał jej palec i eksplodował iskrami światła z ostatnich promieni umierającego słońca. Pulchne, rubinowe usta rozchyliły się, by umożliwić wdech i wydech. Delikatne chrapanie miarowo wznosiło się w powietrze podczas każdego wydechu.

Alexandria Maria McKenzie była teraz jego żoną.

Nick sięgnął po własny kieliszek do szampana i w milczeniu wzniósł toast za sukces. Był teraz w pełni właścicielem Dreamscape Enterprises. Miał zamiar skorzystać z życiowej okazji i nie potrzebował niczyjej zgody. Dzień przebiegł bez zakłóceń.

Wypił łyk Dom Perignon i zastanawiał się, dlaczego czuje się jak gówno. Jego umysł wrócił do momentu, w którym ksiądz uczynił ich mężem i żoną. Szafirowe oczy wypełniły się czystym strachem i paniką, gdy pochylił się, by dać jej niezbędny pocałunek. Blada i roztrzęsiona, jej usta drżały pod jego dotykiem. Wiedział, że to nie było z pasją. Przynajmniej nie tym razem.

Przypomniał sobie, że ona chciała tylko pieniędzy. Jej zdolność do udawania niewiniątka była niebezpieczna. Zadrwił z własnych myśli, ponownie podnosząc kieliszek i spuszczając ostatnią porcję szampana.

Kierowca limuzyny opuścił przydymione okno o stopień. "Proszę pana, dojechaliśmy do celu".

"Dziękuję. Może pan podjechać z przodu."

Gdy limuzyna wspięła się na długi, wąski podjazd, Nick delikatnie potrząsnął obudzoną narzeczoną. Poruszyła się, parsknęła i zapadła z powrotem w sen. Nick zwalczył uśmiech i zaczął szeptać. Potem przestał. Z wygodną łatwością wsunął się z powrotem do swojej starej roli dręczyciela - pochylił się i wykrzyknął jej imię.

Wystrzeliła prosto w górę. Oczy szerokie z szoku, wypchnęła swoją ciężką grzywę włosów z uszu i spojrzała w dół na wszystkie białe koronki, jak ona była Alicją w Krainie Czarów w dół króliczej nory. "O mój Boże, zrobiliśmy to".

Przekazał jej buty i nakrycie głowy. "Jeszcze nie, ale to nasz miesiąc miodowy. Z przyjemnością zobowiążę się, jeśli będziesz w nastroju".

Zaszkliła się na niego. "Nie zrobiłeś nic dla tego ślubu, ale pokazać się. Spróbuj zaplanować każdy najdrobniejszy szczegół w ciągu siedmiu dni, a ja usiądę i będę patrzeć, jak się załamujesz."

"Mówiłem ci, żebyś załatwił sobie Justice of the Peace".

Alexa prychnęła. "Typowy mężczyzna. Nie kiwniesz palcem, żeby pomóc i płaczesz niewinnie, gdy zostaniesz wyzwany".

"Chrapiesz."

Jej usta gapiły się. "Nie chrapię!"

"Ja też."

"Nie. Ktoś by mi powiedział".

"Jestem pewien, że twoi kochankowie nie chcieli być wyrzuceni z łóżka. Jesteś speszony."

"Nie jestem."

"Są też."

Drzwi się otworzyły i szofer zaoferował swoje ramię, aby jej pomóc. Wystawiła język i wyszła z limuzyny z wyniosłością królowej Elżbiety. Zdusił kolejny śmiech i podążył za nią. Alexa zatrzymała się krótko przy krawężniku. Patrzył, jak ogarnia łukowate linie rezydencji, która przypominała toskańską willę. Terakota z piaskowca tworzyła obraz swobodnej elegancji, a jej wysokie ściany i duże okna nadawały aurę historii. Bujny zielony trawnik obejmował napęd i prowadził aż do domu, a następnie rozłożył się na akry w wesołym porzuceniu. Kolorowe pelargonie rozlały się z każdego okienka, aby naśladować starość Włoch. Szczyt domu otwierał się na balkon z kutego żelaza, na którym stały stoły, krzesła i gorąca wanna zatopiona wśród drzew liściastych. Otworzyła usta, jakby chciała to skomentować, po czym zamknęła je z trzaskiem.

"Co o tym myślisz?" zapytał.

Przechyliła głowę. "Jest oszałamiający," powiedziała. "Najpiękniejszy dom, jaki kiedykolwiek widziałam".

Przyjemność strzeliła przez niego przy jej oczywistym zachwycie. "Dziękuję. Sam go zaprojektowałem."

"Wygląda na stary."

"To był mój cel. Obiecuję, że mam wszystkie niezbędne wewnętrzne instalacje wodno-kanalizacyjne."

Potrząsnęła głową i weszła za nim do środka. Marmurowe podłogi lśniły na wysoki połysk, a katedralne sufity tworzyły iluzję przestrzeni i elegancji. Duże, przestronne pokoje wyznaczały środkowe spiralne schody. Nick dał napiwek kierowcy i zamknął za sobą drzwi. "Chodź, oprowadzę cię. Chyba, że chcesz się najpierw rozebrać".

Chwyciła garściami gazowy materiał i podniosła swój tren. Jej pończosznicze stopy zerknęły spod niego. "Prowadź."

Zabrał ją na wielką wycieczkę. W pełni wyposażona kuchnia szczyciła się błyszczącym centrum stali nierdzewnej i chromu, ale Nick zadbał o to, by pomieszczenie zachowało ciepło, z którego dumna byłaby włoska babcia. Mocno wycięta drewniana wyspa mieściła kosze wypełnione świeżymi owocami i ząbkami czosnku, zioła zatopione w butelkach wypełnionych oliwą z oliwek, suche makarony i czerwone, dojrzałe pomidory. Stół był gruby, dębowy, z solidnymi, wygodnymi krzesłami. Szereg win zerkał z obszernego regału z kutego żelaza. Szklane drzwi prowadziły z kuchni do słonecznego pokoju, pełnego wiklinowych mebli, regałów na książki i wazonów ze stokrotkami rozlewającymi się po pokoju. Zamiast kolorowych obrazów, na ścianach wisiały czarno-białe fotografie, które przedstawiały architekturę z całego świata. Nick cieszył się jej wyrazem twarzy, gdy rozkoszowała się każdym calem jego przestrzeni. Poprowadził ją po schodach do sypialni.

"Mój pokój jest na końcu korytarza. Mam prywatne biuro, ale w bibliotece jest wolny komputer, z którego możesz skorzystać. Mogę zamówić wszystko inne, czego potrzebujesz." Pchnął otwarte jedne z drzwi. "Dałem ci pokój z prywatną łazienką. Nie byłem pewien twojego gustu, więc nie krępuj się przemeblować."

Obserwował, jak brała w neutralnych, bladych tonach królewskiego łóżka z plakatami i pasujących mebli.

"To będzie w porządku. Dziękuję," powiedziała.

Wpatrywał się w nią przez chwilę, gdy formalność pulsowała między nimi. "Wiesz, że utknęliśmy tu na co najmniej dwa dni, prawda? Używaliśmy pracy jako wymówki, żeby nie jechać na miesiąc miodowy, ale nie mogę się pokazać w biurze aż do poniedziałku. Ludzie będą plotkować".

Przytaknęła. "Mogę skorzystać z komputera, żeby nadążyć. A Maggie powiedziała, że pomoże."

Odwrócił się. "Rozsiądź się wygodnie i spotkajmy się w kuchni. Ugotuję coś na obiad."

"Ty gotujesz?"

"Nie lubię obcych ludzi w mojej kuchni - miałem tego dość dorastając. Więc, nauczyłem się."

"Jesteś dobry?"

Parsknął. "Jestem najlepszy."

Po czym zamknął za sobą drzwi.

...

Arogancki człowiek.

Alexa odwróciła się i przestudiowała swój nowy pokój. Wiedziała, że Nick dobrze sobie radzi z wielkim bogactwem, ale ta wycieczka sprawiła, że poczuła się jak postać Audrey Hepburn w My Fair Lady - beznadziejnie pospolita obok wyrafinowania jej opiekuna.

Do diabła z tym. Musiała zachować jak najbardziej normalne życie, małżeństwo czy nie. Nick nie był jej prawdziwym mężem, a ona nie zamierzała dać się wciągnąć w żaden domowy fortel i znaleźć się zagubioną pod koniec roku. Pewnie nawet nie widywałaby go często. Zakładała, że on też pracował po godzinach i poza okazjonalnym przyjęciem, na którym musieliby się pojawić, prowadzili osobne życie.

Jej mentalna motywacja pomogła, więc zdarła sukienkę i spędziła następną godzinę w kąpieli z bąbelkami w luksusowej wannie spa dołączonej do jej pokoju. Zerknęła tylko raz na czarną koszulkę nocną, którą siostry wrzuciły do jej torby na noc, po czym odłożyła ją na tył szuflady. Włożyła legginsy i bluzę z polaru, upięła włosy i zeszła do kuchni. Alexa podążyła za odgłosami trzasków i wsunęła się na jedno z ciężkich rzeźbionych krzeseł w kuchni. Podciągnęła bose stopy na krawędź siedziska, oparła ręce wokół kolan i obserwowała swojego nowego męża.

Nie przebrał się ze swojego smokingu. Zdjął marynarkę, a rękawy białej koszuli podwinął do łokci. Guziki z perłowego onyksu były rozpięte do połowy klatki piersiowej i odsłaniały matę złotych włosów, które porastały wyrzeźbione mięśnie. Jego ramiona były szerokie i wymagały rozciągnięcia materiału, by się do nich dopasować. Czarne spodnie okrywały go jak kochanka i podkreślały długą szczupłą długość jego nóg i bioder. Alexa miała cholerny problem z ignorowaniem twardej krzywizny jego tyłka. Mężczyzna miał wspaniały tyłek. Szkoda, że nigdy nie zobaczy go nago. Nie sądziła, że widok jego kostiumu kąpielowego ściągniętego w dół jako nastolatka się liczy. Poza tym, była zbyt zajęta gapieniem się na jego przód.



"Chcesz pomóc?"

Wykopała paznokcie w swojej dłoni, aby dać sobie impuls do rzeczywistości. "Jasne. Co mamy?"

"Fettuccini Alfredo z krewetkami, chleb czosnkowy i sałatka".

Zaniepokojony jęk uciekł z jej ust. "O Boże, jesteś wredny."

"Nie podoba ci się menu?"

"Lubię je za bardzo. Poproszę tylko sałatkę."

Strzelił jej obrzydliwe spojrzenie przez ramię. "Jestem zmęczony samicami, które zamawiają sałatkę, a potem wyglądają tak, jakby zasługiwały na medal. Dobry posiłek to prezent."

Zacisnęła mocniej palce. "Cóż, dziękuję bardzo za ten smukły punkt widzenia populacji kobiet. Dla twojej informacji, potrafię docenić dobre jedzenie lepiej niż ty. Czy widziałeś przystawki, które zamówiłam na nasze wesele? Nie widziałeś, ile zjadłam? Cholera, to zupełnie jak mężczyzna, który stawia przed kobietą bogaty, tuczący posiłek i obraża się, gdy ona nie chce jeść. Potem wydajesz się zszokowany w sypialni, kiedy patrzysz na jej biodra i zastanawiasz się, jak przytyła dziesięć dodatkowych kilogramów!".

"Nie ma nic złego w krągłościach na kobiecie".

Ona bolted z jej krzesła i chwycił składniki na sałatkę. "Słyszałam to już wcześniej. Wystawmy to na próbę, prawda? Ile waży Gabriella?"

Nie odpowiedział.

Rzuciła czerwoną paprykę na stół obok sałaty rzymskiej i prychnęła. "Och, czyżbyśmy teraz mieli kłopoty z językiem? Czy ona waży sto funtów, czy też w dzisiejszych czasach uważa się to za grubasów?"

Kiedy się odezwał, jego ton był mniej zarozumiały. "Ona jest modelką. Musi zachować lżejszą wagę".

"A czy zamawia sałatki, kiedy wychodzi na kolację?"

Więcej ciszy.

Ogórek przetoczył się po ladzie i zatrzymał na krawędzi. "Ach, to chyba oznacza, że tak. Ale jestem pewien, że doceniasz jej dyscyplinę, kiedy zdzierasz z niej ubrania."

Przesunął stopy i utrzymywał uwagę na patelni skwierczącej z krewetkami. "Gabriella jest złym przykładem." Zdecydowanie brzmiał niezręcznie.

"Mam jeszcze jedną zagadkę. Maggie powiedziała, że masz tendencję do umawiania się tylko z modelkami. Wygląda na to, że lubisz chude kobiety i akceptujesz je jedząc sałatkę." Opłukała warzywa, chwyciła nóż i zaczęła rąbać. "Ale jeśli to ktoś, z kim nie myślisz o spaniu, to chyba nie obchodzi cię, jak bardzo przytyje, dopóki dotrzymuje ci towarzystwa podczas posiłków".

"Zdarza mi się zniechęcać do wychodzenia na kolację z większością moich randek. Rozumiem, że są w branży, ale lubię kobietę, która lubi dobre jedzenie i nie boi się go jeść. Nie jesteś gruba. Nigdy nie byłaś gruba, więc nie wiem skąd ta obsesja".

"Raz nazwałeś mnie grubą".

"I did not."

"Tak, zrobiłeś to. Kiedy miałam czternaście lat, powiedziałeś mi, że wypełniam się we wszystkich niewłaściwych miejscach".

"Do diabła, kobieto, miałem na myśli twoje piersi. Byłam smarkatą nastolatką, która chciała cię torturować. Zawsze byłaś piękna".

Zstąpiła cisza.

Spojrzała w górę od swojego zadania i jej usta otworzyły się. Przez wszystkie lata, kiedy znała Nicka Ryana, dokuczał jej, torturował i obrażał.

Nigdy nie nazwał jej piękną.

Nick zajął się ubijaniem śmietany i utrzymywał swój ton swobodnie. "Wiesz, co mam na myśli. Piękna w sensie siostrzana. Obserwowałem, jak ty i Maggie przechodzicie przez okres dojrzewania i wyrastacie na kobiety. Żadna z was nie jest brzydka. Ani gruba. Myślę, że jesteś dla siebie surowa".

Alexa zrozumiała, co miał na myśli. Nie myślał o niej jako o pięknej kobiecie, bardziej jak o irytującej młodszej siostrze, która wyrosła na atrakcyjną. Różnica była monumentalna, a ona zignorowała ostre ukłucie bólu. "Cóż, zamierzam zjeść tę sałatkę i nie chcę słyszeć więcej komentarzy na temat kobiet".

"Dobrze. Otworzyłabyś butelkę wina? Jest jedna chłodząca w lodówce."

Odkorkowała drogie chardonnay i patrzyła jak je sączy. Cytrusowe zapachy drewna i owoców wzniosły się do jej nozdrzy. Walczyła przez minutę, a potem się poddała. Jeden kieliszek. W końcu zasłużyła na to.

Nalała sobie szklankę i wzięła łyk. Płyn spłynął po tylnej ścianie jej gardła, smak był jednocześnie mrowiący i suchy. Wydała niski jęk przyjemności. Jej język oblizał krawędzie warg, a oczy zamknęły się, gdy smak pulsował w jej ciele.

...

Nick zaczął coś mówić, po czym zatrzymał się zimno. Widok jej popijającej i rozkoszującej się swoim winem postawił każdy mięsień w jego ciele w blokadzie. Krew waliła przez jego żyły, a jego pachwiny wystrzeliły do pełnej gotowości. Jej język lizał wargi tak delikatnymi pociągnięciami, że zapragnął, by smakowała coś innego niż wino. Zastanawiał się, czy wydawała te gardłowe dźwięki, gdy mężczyzna był zakopany głęboko w jej mokrym, przylegającym cieple. Zastanawiał się, czy byłaby tak ciasna i gorąca jak jej usta, zamykające się wokół niego jak jedwabista pięść, dojąca każdą ostatnią kroplę jego rezerwy i wciąż domagająca się więcej. Te rozciągliwe spodnie odsłaniały każdą krzywiznę jej ciała, od słodkiego tyłka po soczystą długość nóg. Jej bluza podjechała do góry i pokazała mu pasek nagiej skóry. I oczywiście zerwała stanik, nie myśląc o nim jak o mężczyźnie, który jej pragnie, ale bardziej jak o irytującym starszym bracie bez męskich zapędów.

Niech ją szlag trafi za to, że zaczęła komplikować sprawy. Upuścił miskę z makaronem na stół i szybko ułożył ustawienia miejsc.

"Przestań pić wino w ten sposób. Nie jesteś w filmie porno."

Ona gasped. "Hej, nie bierz rzeczy na mnie tylko dlatego, że jesteś cranky. Nic nie poradzę na to, że biznes był dla ciebie ważniejszy niż prawdziwe małżeństwo."

"Tak, ale jak tylko podałem cenę, skoczyłeś. Kupiłem cię tak samo, jak ty kupiłeś mnie."

Chwyciła miskę z makaronem i napełniła swój talerz. "Kim jesteś, żeby mnie oceniać? Przez całe życie miałeś wszystko, co ci dano. Dostałeś Mitsubishi Eclipse na swoje szesnaste urodziny. Ja dostałem Chevette."

Zesztywniał na to wspomnienie. "Ty masz rodzinę. Ja mam gówno."

Zrobiła pauzę, po czym chwyciła kawałek gorącego chleba czosnkowego ociekającego mozzarellą. "Masz Maggie."

"Wiem."

"Co się z wami stało? Kiedyś byliście blisko."

Wzruszył ramionami. "Zmieniła się w szkole średniej. Nagle nie chciała ze mną rozmawiać. Przestała wpuszczać mnie do swojego pokoju na nasze rozmowy, a potem zamknęła mnie całkowicie. Więc pozwoliłem jej odejść i skupiłem się na prowadzeniu własnego życia. Straciłeś z nią wtedy kontakt na jakiś czas, prawda?".

"Tak. Zawsze myślałem, że coś się stało, ale ona nigdy o tym nie mówi. Zresztą moja własna rodzina była przez jakiś czas spaprana, więc nie byłeś sam."

"Ale teraz jest tam jak u Waltonów".

Roześmiała się i wcisnęła do ust garść makaronu. "Mój ojciec ma wiele do nadrobienia, ale myślę, że udało nam się uzdrowić cykl".

"Cykl?"

"Cykl karmiczny, kiedy ktoś spieprzy sprawę naprawdę źle i cię skrzywdzi. Naszym pierwszym instynktem jest zrewanżować się, albo odmówić przebaczenia."

"Brzmi rozsądnie."

"Ach, ale teraz cykl krzywdy i nadużycia trwa. Kiedy wrócił, zdecydowałem, że mam tylko jednego ojca i przyjmę wszystko, co może dać. W końcu odstawił alkohol i próbował nadrobić przeszłość."

Nick wydał z siebie niegrzeczny dźwięk. "Wyjechał, gdy byłeś młody i zostawił rodzinę za butelką. Porzucił twoje siostry bliźniaczki. A potem pojawia się prosząc o przebaczenie? Dlaczego w ogóle chciałabyś go w swoim życiu?".

Nabiła na widelec kolejną krewetkę i pozwoliła jej zawisnąć tuż przed ustami. "Dokonałam wyboru," powiedziała. "Nigdy nie zapomnę, ale jeśli moja własna matka nauczyła się mu wybaczać, to jak mogę odmówić? Rodzina trzyma się razem bez względu na to, co się dzieje."

Prostota jej zdolności do wybaczania wstrząsnęła nim do głębi. Nalał więcej wina. "Lepiej odejść z wysoko uniesioną głową i nienaruszoną dumą. Niech cierpią za cały ból, który spowodowali."

Wydawało się, że przemyślała jego słowa. "Prawie to zrobiłam. Ale zdałem sobie sprawę, że oprócz tego, że jest moim ojcem, jest tylko człowiekiem, który nawalił. Miałabym swoją dumę, ale nie miałabym ojca. Kiedy podjąłem decyzję, przerwałem ten cykl. Skończyło się na tym, że wytrzeźwiał i odbudował nasze relacje. Czy kiedykolwiek myślałeś o skontaktowaniu się z ojcem?".

Jego emocje zatrzasnęły się w hiperszybkości. Nick walczył z dawną goryczą i zdołał wzruszyć ramionami. "Jed Ryan nie istnieje w moich oczach. To była moja decyzja." Przygotował się na litość, ale jej twarz odzwierciedlała tylko głęboką empatię, która go uspokoiła. Ile razy pragnął prawdziwego bicia lub kary od ojca zamiast zaniedbania? Jakimś cudem, brak troski spalił się głębiej i zaognił.

"A co z twoją mamą?"

Skoncentrował się na swoim talerzu. "Związała się z innym aktorem. Lubi, gdy są w show-biznesie. To sprawia, że czuje się ważna."

"Często ją widujesz?"

"Pomysł z dorosłym synem przypomina jej o wieku. Lubi udawać, że nie istnieję".

"Przykro mi."

Słowa były proste, ale prosto z serca. Nick spojrzał w górę od swojego talerza. Przez jedną sekundę świadomość, energia i zrozumienie pulsowały w powietrzu między nimi, po czym zsunęły się, jakby nigdy nie miały miejsca. Jego krzywy uśmiech kpił z jego własnego wyznania. "Biedny mały bogaty chłopiec. Ale masz rację co do jednego - to było cholernie dobre Mitsubishi."

Zaśmiała się i zmieniła temat. "Opowiedz mi o transakcji, nad którą pracujesz. Musi to być coś dużego, aby pozostać w celibacie przez rok".

Pozwolił, żeby ten mądry komentarz się zsunął, ale rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. "Chcę zaangażować Dreamscape w ofertę budowy w dole przy nabrzeżu."

Jedna brew wygięta w łuk. "Słyszałem, że chcą zbudować spa, wraz z kilkoma restauracjami. Wszyscy o tym huczą. Kiedyś ludzie bali się zbliżać do rzeki".

Pochylił się do przodu z zapałem. "Teren się zmienia. Wzmocnili ochronę, a te kilka barów i sklepów, które już tam są, mają się dobrze. To otworzy ten teren na mieszkańców i turystów. Czy wyobrażasz sobie oświetlone ścieżki wzdłuż wody, z zewnętrznymi salonami? A może ogromne spa z widokiem na góry podczas masażu? To jest przyszłość."

"Słyszałem też, że chcą, aby tylko największe firmy z Manhattanu składały oferty na to zadanie".

Jego ciało zacisnęło się w niemal fizycznej potrzebie. Jego marzenie było tuż przed nim i nie pozwoliłby, aby nic nie stanęło mu na drodze. Jego wywiercił słowa jak mantrę. "Zamierzam zdobyć ten kontrakt".

Zamrugała, po czym powoli przytaknęła, jakby jego własne przekonanie zabezpieczyło jej. "Czy Dreamscape poradzi sobie z takim zadaniem?"

Wziął łyk wina. "Zarząd uważa, że to zbyt ambitne, ale zamierzam udowodnić im, że się mylą. Jeśli mi się uda, Dreamscape wzniesie się na szczyt".

"Czy chodzi o pieniądze?"

Potrząsnął głową. "Nie zależy mi na pieniądzach. Chcę odcisnąć swój ślad i wiem, jak chcę do tego podejść. Nic zbyt cytatycznego. Nic, co mogłoby konkurować z górami, ale struktura, która kłania się naturze i wtapia się w nią, a nie walczy z nią."

"Brzmi to tak, jakbyś myślał o tym przez długi czas."

Zamoczył ostatni kawałek chleba w pozostałym sosie, po czym wskoczył do ust. "Wiedziałem, że miasto podejmie tę decyzję wkrótce i chciałem być przygotowany. Od lat myślałem o projektach nad rzeką. Teraz jestem gotowy."

"Jak zamierzasz je zdobyć?"

Nick skoncentrował się na swoim talerzu. Zabawne, wydawało się, że potrafi powiedzieć, kiedy kłamał. Miała od dzieciństwa. "Mam już jednego z partnerów na pokładzie. Richard Drysell buduje spa, a my dzielimy tę samą wizję. Ma przyjęcie w przyszłą sobotę. Dwóch ostatnich mężczyzn, których muszę przekonać, będzie tam, więc mam nadzieję, że zrobię wrażenie". Nie podzielił się tym, jak Alexa pasuje do tej mieszanki. Patrzył na swoją nową żonę jako sposób na zamknięcie transakcji, ale to byłoby lepiej wyjaśnione w noc przyjęcia.

Nick podniósł głowę i zauważył jej wyczyszczony talerz.

Pełna miska z sałatką pozostała na stole między nimi, nietknięta. Makaron i chleb oraz wino były wyczerpane. Wyglądała, jakby była na granicy eksplozji. "Cóż, sałatka wygląda strasznie dobrze. Nie zamierzasz jej zjeść?"

Wymusiła jasny uśmiech i nabrała na widelec liściasty kawałek. "Oczywiście. Uwielbiam sałatki."

Uśmiechnął się. "Jakiś deser?"

Wypuściła jęk. "Śmieszny." Szybko posprzątali, poukładali wszystko w zmywarce, a potem wyciągnęła się na sofie w kolorze wielbłąda w salonie. Nick domyślił się, że miała nadzieję na szybsze trawienie.

"Idziesz dziś do pracy?", zapytała.

"Nie, jest już późno. A co z tobą?"

"Nieee, zbyt zmęczony". Pokój wypełniła krótka cisza. "Więc, co chcesz robić?"

Jej koszula zwęziła się o cenny cal. Gładka, opalona skóra jej brzucha siała spustoszenie w jego koncentracji. Miał kilka bardzo wyraźnych obrazów tego, co mogą zrobić. Obejmowały one powolne podnoszenie jej koszuli. Następnie lizanie jej sutków, aż zacisnęły się pod jego językiem. Reszta skupiała się na ściągnięciu tych dresowych spodni i sprawdzeniu jak szybko może sprawić, że spłonie w jego ramionach. Ponieważ żadna z tych opcji nie była możliwa, wzruszył ramionami. "Nie wiem. TELEWIZJA? Film?"

Potrząsnęła głową. "Poker."

"Przepraszam?"

Jej oczy zapaliły się. "Poker. Mam talię kart w mojej walizce".

"Nosisz swoje własne karty?"

"Nigdy nie wiadomo, kiedy będą potrzebne".

"O co gramy?"

Podskoczyła z kanapy i skierowała się w stronę schodów. "O pieniądze, oczywiście. Chyba, że jesteś zbyt tchórzliwy".

"Dobrze. Ale użyjemy moich kart."

Zatrzymała się w połowie lotu i spojrzała na niego. "Dobrze, rozdaję".

Uderzył w pilota i szczepy Madame Butterfly odbiły się echem z głośników Bose. Uzupełnił ich szklanki i usadowił się przy stoliku kawowym. Usiadła obok niego, ze skrzyżowanymi nogami. Jej palce przelatywały przez karty z łatwością eksperta, tasując z prędkością błyskawicy. Nick miał przed oczami jej widok w nisko wyciętej sukience, rozdającej karty w saloonie, gdy siedziała na kolanach kowboja. Otrząsnął się z tego obrazu i skupił się na swojej ręce.

"Dealer's choice". Five card stud. Ante up."

Zmarszczył się. "Czym?" zapytał.

"Mówiłem ci, że gramy na pieniądze".

"Czy mam kazać mojemu lokajowi odblokować sejf? A może po prostu zagramy o klejnoty rodzinne?".

"Bardzo zabawne. Nie masz żadnych singli leżących w pobliżu?"

Jego warga ćwiartka. "Przepraszam. Tylko setki."

"Oh."

Wyglądała na rozczarowaną, że przegrał bitwę i chichotała. "A może zagramy o coś bardziej interesującego?"

"Nie gram w strip pokera".

"Miałem na myśli przysługi."

Jego stwierdzenie przykuło jej uwagę. Jej zęby złapały jej dolną wargę. Obserwował tę akcję z czystą przyjemnością.

"Jakie przysługi?" zapytała.

"Pierwszy, który wygra trzy pełne rozdania, dostaje darmową przysługę od drugiego. Można ją wykorzystać w każdej chwili, jak bon towarowy."

Jej twarz rozświetliła się z zainteresowaniem. "Możesz użyć przysługi w kierunku czegokolwiek? Żadnych zasad?"

"Żadnych zasad."

Wyzwanie przyciągnęło ją jak czystej krwi hazardzista na zapachu długiego strzału. Wyczuł swoje zwycięstwo nawet zanim się zgodziła. Nick praktycznie oblizał wargi, gdy się zgodziła i wiedział, że przez następne kilka miesięcy będzie miał wreszcie kontrolę, której potrzebował w tym małżeństwie.

Ona rozdawała. Prawie roześmiał się z oczywistego wyniku, ale odmówił miłosierdzia. Wyrzuciła jedną kartę i zdobyła zastępczą.

Położył swoje karty. "Full house".

"Dwa walety. Twój układ."

Nick dał jej kredyt - nie chciała się ugiąć. Trzymała swoje emocje mocno ukryte. Założył się, że jej ojciec ją tego nauczył i gdyby nie doświadczenie Nicka z przeszłości, byłaby cholernie trudnym graczem do pokonania. Zrzuciła parę asów i poddała się z wdziękiem jego trzem czwórkom.

"Jeszcze jedno rozdanie", powiedział.

"Mogę liczyć. Mój układ." Jej palce przeleciały po kartach. "Więc, gdzie nauczyłeś się pokera?"

Patrzył na swoją rękę nonszalancko. "Mój kumpel trzymał cotygodniową grę. To był dobry pretekst do poważnego picia i spędzania czasu."

"Zawsze myślałem, że jesteś bardziej typem szachisty."

Podrzucił kartę i zastąpił ją. "W tym też jestem dobry."

Dała nieładne prychnięcie. "Pokaż." Pokazała swój prosty i triumf zabłysnął w jej oczach.

Prawie zrobiło mu się jej żal. Prawie.

"Dobra ręka." Zaoferował jej zarozumiały grymas. "Ale nie wystarczająco dobra." Wyrzucił cztery asy. Następnie wyciągnął nogi przed siebie i odchylił się do tyłu. "Niezła próba, chociaż."

Zerknęła ze zdumieniem na jego karty. "Szanse na cztery asy w pięciokartowym stud są... o mój Boże, oszukiwałeś!".

Potrząsnął głową i wydał dźwięk tsking. "Daj spokój, Al, myślałem, że jesteś lepszym zawodnikiem. Czy nadal jesteś zbolałym przegranym? Teraz o mojej przysłudze..."

Nick zastanawiał się, czy rzeczywista para wodna wyciekła z jej porów. "Nikt nie może dostać czterech asów, chyba że palił karty. Nie okłamuj mnie, bo sama myślałam, żeby to zrobić!".

"Nie oskarżaj mnie o coś, czego nie możesz udowodnić".

"Oszukiwałeś." Jej ton utrzymywał się w skręcie zdumienia i przerażenia. "Okłamałeś mnie w naszą noc poślubną".

Parsknął. "Jeśli nie chcesz spłacić swojego długu, powiedz to. Zupełnie jak kobieta, która ma być złym przegranym."

Mruknęła z gorącokrwistym wzruszeniem. "Jesteś oszustem, Nick Ryan".

"Udowodnij to."

"Udowodnię."

Wystrzeliła się nad stolikiem do kawy i w jego ramiona. Oddech whooshed z niego, jak ona tumbled go z powrotem na dywan i utknął jej rękę w rękawy koszuli dla podejrzanych kart sadzonych. Nick chrząknął, gdy pełna kobieca sylwetka napierała na każdy mięsień, zamierzając jedynie znaleźć dowody faulu. Próbował ją odepchnąć, ale ona przeniosła swoją uwagę na kieszenie jego koszuli, a on się roześmiał. Dźwięk zaczął się głęboko w jego piersi i zdał sobie sprawę, że ta kobieta rozśmieszyła go bardziej w ciągu ostatniego tygodnia niż od dzieciństwa. Kiedy jej palce wsunęły się do kieszeni jego spodni, zrozumiał, że jeśli zagłębi się jeszcze bardziej, nie wyjdzie z pustymi rękami. Śmiech przeszedł w twardy skręt głęboko w jego trzewiach i jednym szybkim ruchem przewrócił ją na plecy, położył się na niej i przypiął obie ręce obok jej głowy.

W trakcie szamotaniny wypadła jej spinka z włosów. Czarne jak węgiel loki opadły na jej twarz i zakryły jedną stronę. Spomiędzy kosmyków wyłaniały się niebieskie oczy, przepełnione wyniosłą pogardą, którą tylko ona potrafiła okazać po tym, jak rzuciła go na ziemię na mecz zapaśniczy. Jej piersi uniosły się na tle polarowej bluzki, bez skrępowania. Jej nogi splotły się z jego, uda lekko rozchylone.

Nick był w głębokich kłopotach.

"Wiem, że masz podłożone karty. Po prostu przyznaj się do tego i zapomnimy o całej tej sprawie".

"Jesteś szalony, wiesz o tym", mruknął. "Czy ty nigdy nie myślisz o konsekwencjach swoich działań?".

Zatkała dolną wargę i wydmuchała ciężki oddech. Loki posłusznie zsunęły się z jej oczu. "Nie zdradziłam."

Jej usta pouted. Zdusił przekleństwo, a jego palce zacisnęły się wokół jej nadgarstków. Niech ją szlag trafi za to, że sprawiła, że chciał. Niech ją szlag trafi za to, że tego nie widzi.

"Nie jesteśmy już dziećmi, Alexa. Następnym razem iść tackling człowieka do ziemi, być przygotowany do podjęcia ciepła ".

"Kim jesteś, Clint Eastwood? Czy twoja następna linia będzie, 'Go ahead, make my day'?"

Żar w jego pachwinie wzrósł do głowy jak kłębiąca się mgła, aż mógł myśleć tylko o mokrym cieple jej ust i miękkim ciele pod nim. Chciał być z nią nagi w plątaninie prześcieradeł, a zamiast tego traktowała go jak irytującego starszego brata. Ale to nawet nie było najgorsze. Była jego żoną. Ta myśl go torturowała. Jakiś zakopany, jaskiniowy instynkt ożywił się i popchnął go do wysuwania roszczeń. Według prawa, ona już należała do niego.

A dzisiejszy wieczór był ich nocą poślubną.

Wyzwała go, by zamienił gniew na pożądanie, by poczuł jej usta gładkie i drżące pod swoimi, całą słodycz, poddanie i pasję. Normalna logika jego listy i jego planu i jego potrzeby małżeństwa biznesowego wyleciała przez okno.

Postanowił upomnieć się o swoją żonę.

...

Alexa poczuła, jak mężczyzna na górze trzyma jej ciało w ciasnej blokadzie mięśni. Była tak skupiona na ich kłótni, że zapomniała, że przypiął ją do dywanu. Otworzyła usta, by wygłosić kolejną mądrą uwagę na temat niewoli, po czym się zatrzymała. Spotkała jego oczy. I wciągnęła oddech.

O Boże.

Prymitywna energia seksualna wirowała między nimi jak tornado nabierające prędkości i mocy. Jego oczy płonęły blaskiem ognia, pół potrzebą, pół gniewem, gdy wpatrywał się w dół na nią. Zdała sobie sprawę, że leżał między jej otwartymi udami, jego biodra były pochylone nad nią, jego klatka piersiowa była uniesiona, gdy chwytał jej palce. To już nie była drażniąca pobłażliwość brata. To nie był stary przyjaciel ani partner biznesowy. To było zwykłe pragnienie mężczyzny dla kobiety, a Alexa poczuła, jak wciąga ją do burzy krzyk jej ciała.

"Nick?"

Jej głos był zgrzytliwy. Niezdecydowany. Jej sutki naciskały na miękki polar z żądaniem. Jego spojrzenie raked nad jej twarzy, jej piersi, jej odsłonięty brzuch. Napięcie napięło się między nimi. Opuścił głowę. Pęd jego oddechu pieścił jej wargi, gdy mówił tuż przy jej ustach.

"To nic nie znaczy."

Jego ciało zaprzeczyło jego słowom, gdy domagał się jej ust w zaciętym pocałunku. Z jednym szybkim pchnięciem, jego język przepchnął się przez szew jej warg, aby podróżować poza nimi. Jej umysł zamigotał, złapany pomiędzy tępym bólem jego oświadczenia a przyjemnością przebijającą się przez nią falami. Chwyciła jego ręce i zawisła na nich, rozkoszując się ciemnym smakiem głodu i drogiego chardonnay, kołysząc biodrami w górę, by spotkać się z twardą długością jego ciała i ocierając się sutkami o jego klatkę piersiową. Straciła kontrolę w tych kilku chwilach, wiekowa pustka ostatnich lat chwilowo wypełniona smakiem, dotykiem i zapachem jego osoby.

Jej język dopasowywał się do każdego pchnięcia, gdy niski gardłowy jęk uciekł z jej gardła. Oderwał swoje palce od jej palców i przesunął dłonie w górę po jej brzuchu, by objąć jej piersi. Jej sutki zacisnęły się, a on przesunął materiał wyżej. Wpatrywał się w jej nagie piersi, a żar w jego oczach prawie spalił ją żywcem. Jeden kciuk podrasował jej sutek, a ona krzyknęła. Jego głowa się obniżyła. Alexa zdała sobie sprawę, że to chwila prawdy. Gdyby znów ją pocałował, poddałaby się. Jej ciało bolało na jego widok i nie mogła wymyślić jednego cholernie dobrego powodu, żeby przestać.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

Dźwięk odbił się rykoszetem od ścian. Nick szarpnął się w górę i stoczył się z niej jak polityk złapany w środku skandalu seksualnego, mrucząc jakieś paskudne słowa, o których istnieniu nie wiedziała.

"Nic ci nie jest?", zapytał.

Zamrugała na powściągliwe zachowanie mężczyzny, który dwie sekundy temu rozerwał na jej ubrania. Spokojnie zapiął guziki koszuli i czekał na jej odpowiedź. Z wyjątkiem wybrzuszenia w czarnych spodniach, wyglądał na całkowicie niewzruszonego tym epizodem. Tak samo jak wtedy, gdy pocałował ją w domu jej rodziców.

Ciężki posiłek zakotłowało się w jej żołądku i Alexa walczyła z mdłościami. Wzięła głęboki oddech jogi i usiadła, ściągając swój top. "Jasne, odpowiedz na drzwi".

Wpatrywał się w nią przez kilka chwil, jakby sprawdzając, czy uwierzył w jej fasadę, po czym skinął głową i wyszedł z pokoju.

Zacisnęła palce na ustach i próbowała się pozbierać. Popełniła monumentalny błąd. Najwyraźniej jej niedawny celibat spowodował, że jej hormony oszalały, aż każdy mężczyzna, który ją dotknął, odpalił ją jak petardę. Jego ostatnie stwierdzenie błysnęło w jej umyśle z szyderczą ostatecznością.

To nic nie znaczy.

Usłyszała rozmowę na korytarzu. Wysoka, legendarna brunetka weszła do pokoju z łatwością kogoś, kto dobrze znał ten dom. Alexa wpatrywała się w jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek widziała - oczywiście byłą Nicka.

Nogi chórzystki zaczynały się od czarnych obcasów na platformie i znikały pod parą jedwabnych spodni. Jej szczupłe biodra okalał srebrny pasek z łańcuszkiem, a metaliczny, elastyczny top dopasowywał się do jej małych piersi, opadając przy dekolcie i odsłaniając górną część ramion. Jej długie kruczoczarne włosy opadały na plecy w masie idealnych fal. Nie było widać ani jednego kędzierzawego loczka. Jej oczy miały zaskakujący szmaragdowy kolor i długie, czarne rzęsy. Jej pełne usta podkreślały wysokie kości policzkowe, a ona sama emanowała spokojną elegancją. Rozejrzała się po pokoju, po czym skupiła się na Alexie.

Alexa wiedziała wtedy, że zaraz zwymiotuje.

Bogini zwróciła się do Nicka z atmosferą przeprosin. Nawet jej głos był ściszonym przypomnieniem o seksie. "Po prostu musiałam ją poznać".

Z przerażeniem uświadomiła sobie, że Gabriella nie tylko spała z Nickiem, ale faktycznie się o niego troszczyła. Oczywisty ból mieniący się w tych oczach oskarżał ją kobieta do kobiety o kradzież jej mężczyzny. Część Alexy obserwowała tę scenę z góry z właściwym sobie humorem. To było jak odcinek The Real Housewives of New York poszedł strasznie źle. Przynajmniej nie było to Jersey Shore. Jej zwariowane myśli rozbujały się, a ona sama chwyciła się kurczowo skrawków swojej zdrowej natury.

Alexa podniosła się i spojrzała na chudą boginię, która górowała nad nią. Dokopała się głęboko do opanowania i udawała, że ma na sobie prawdziwe ubrania, a nie strój na siłownię. "Rozumiem," powiedziała formalnie.

"Gabby, jak udało ci się przejść obok ochrony?".

Artystycznie zmierzwione loki zsunęły się przez jedno ramię. Gabriella wyciągnęła rękę i wcisnęła coś w dłoń Nicka. "Wciąż miałam swój klucz i kod bezpieczeństwa. Po tym, jak powiedziałeś mi, że zamierzasz się ożenić, cóż, sprawy nabrały rumieńców."

Słowa wbiły się we wrażliwą skórę Alexy jak użądlenia osy. Do diabła z tym. Nie zgodziła się, by Nick kontynuował związek na boku, skoro podpisali umowę. Dlatego musiała udawać zaborczą żonę. Przełknęła ciężko i zmusiła się do spokojnego uśmiechu do swojej przeciwniczki.

"Gabriella, przepraszam, jeśli zraniła cię nasza decyzja. Przyszła ona dość szybko dla nas obojga, wiesz." Zaśmiała się i ustawiła się między nimi. "Znaliśmy się sprzed lat i kiedy spotkaliśmy się ponownie, wpadliśmy w wir wydarzeń." Udawała, że patrzy z uwielbieniem na swojego obecnego męża, choć pięści bolały ją, by wymierzyć jeden dobry cios. Wsunął swoje ramiona wokół niej, a ciepło jego ciała spaliło się przez cienki materiał jej spodni do jogi. "Muszę cię prosić, żebyś wyszedł. To nasza noc poślubna."

Gabriella studiowała ich z oceniającym powietrzem. "Dziwne, że nie wybralibyście się na wycieczkę gdzieś bardziej... romantycznie".

Nick ją uratował. "Mam zobowiązania zawodowe, więc opóźniliśmy nasz wypad na wyspę".

Gabriella mówiła w sposób ucięty. "W porządku. Ja też wyjadę. Musiałam sama zobaczyć, kogo wybrał ponad mnie." Jej wyraz twarzy informował Alexę, że nie rozumie decyzji Nicka. "Nie będzie mnie w mieście przez jakiś czas. Zobowiązałem się do pomocy na Haiti przy niektórych odbudowach."

Oh. My. Boże. Była humanitarystką. Kobieta wyglądała idealnie, miała pieniądze i faktycznie pomagała ludziom. Serce Alexy zatonęło. Gabriella odwróciła się i skupiła na talii kart. "Hmmm, zawsze uwielbiałam karty. Tylko nie na noc poślubną".

Gabriella nie dała im szansy na odpowiedź. Z gracją kobry, wyślizgnęła się za drzwi bez cofnięcia się.

Alexa odskoczyła od Nicka na dźwięk kliknięcia. Niezręczna cisza osiadła nad pokojem, gdy jej myśli wirowały.

"Przepraszam, Alexa. Nigdy nie spodziewałem się, że pojawi się w moim domu."

Pytanie wzniosło się z głębi duszy. Przysięgała, że nie będzie pytać, ale krótka i krwawa bitwa skończyła się, zanim jeszcze się zaczęła. Słowa wyrwały się z jej ust. "Dlaczego poślubiłeś mnie, a nie ją?".

W porównaniu do Gabrielli, Alexa brakowało w każdym aspekcie. Dziewczyna Nicka była piękna, elegancka i chuda. Mówiła z inteligencją, udzielała się jako wolontariuszka w szczytnych celach i właściwie zachowywała się z klasą jak na wzgardzoną kobietę. Zależało jej też na Nicku. Dlaczego miałby ją skrzywdzić?

Nick cofnął się o krok. "To nie ma znaczenia", powiedział chłodno.

"Muszę wiedzieć".

Lód prześlizgnął się po jej kręgosłupie, gdy uchwyciła rozdzielczość na jego twarzy. Migawka zatrzasnęła się i nagle spojrzała na mężczyznę, który nie miał absolutnie żadnych emocji ani uczuć. "Bo chciała więcej niż mogę jej dać. Chciała się ustatkować i założyć rodzinę".

Alexa zrobiła krok do tyłu. "Co jest w tym takiego złego?"

"Od początku powiedziałem Gabrielli prawdę. Nie robię tego na stałe. Nigdy nie chcę mieć dzieci i nigdy nie będę typem człowieka, który ustatkuje się długoterminowo. Obiecałem sobie to wiele lat temu." Zrobił pauzę. "Więc zamiast tego ożeniłem się z tobą".

Pokój obrócił się, gdy ostateczność jego stwierdzenia przepłynęła przez nią. Jej mąż może przeżywać napady namiętności. Jego dotyk może być ciepły, a usta jeszcze cieplejsze, ale jego serce było wyryte w kamieniu. Nigdy nie wpuściłby kobiety do środka - był zbyt zniszczony, by ryzykować. W jakiś sposób rodzice przekonali go, że miłość nie istnieje. Nawet jeśli na powierzchni pojawił się słaby promień, wciąż wierzył, że nie ma szczęśliwego zakończenia. Tylko dzieci jako ofiary i całe życie zranione.

Jak jakakolwiek kobieta mogła walczyć z tak zatwardziałym przekonaniem z jakąkolwiek nadzieją na wygraną? Jego potrzeba małżeństwa biznesowego nagle nabrała sensu.

"Dobrze się czujesz?"

Postanowiła zakończyć noc swoim finałem. Nick Ryan mógł złamać jej serce. Znowu. Musiała działać chłodno i skutecznie, aby ocalić swoją dumę. I zawsze musi zachować dystans. Alexa scholaryzowała swoje rysy, by niczego nie zdradzić, i wepchnęła ból w głąb ciała, aż stał się ciasną kulką w żołądku.

"Przestań mnie pytać, czy wszystko w porządku. Oczywiście, że tak. Po prostu nie myśl, że możesz przemycić się do szybkiego łóżka ze swoim byłym. Umowa to umowa."

Jego twarz napięła się. "Dałem ci moje słowo, pamiętasz?".

"Oszukiwałeś też w pokerze".

Przypomnienie o ich nieudanej grze w pokera sprawiło, że upokorzenie spaliło ją na wylot. Przesunął stopy i przełożył rękę przez włosy i Alexa wiedziała, że przemowa nadchodzi. "O tym, co się stało -"

Wydała śmiech godny Oscara. "O Panie, nie będziemy mieli o tym mowy, prawda?" Przewróciła oczami. "Słuchaj, Nick, muszę się do czegoś przyznać. Jasne, to małżeństwo to układ biznesowy, ale miałam na sobie sukienkę, i to była technicznie nasza noc poślubna i..." Rzuciła ręce w górę w poddaniu. "Dałam się ponieść całej idei. Tak się złożyło, że byłeś, no"

"Dostępny?"

"Myślałem bardziej... poręczny. Byłaś poręczna. To nic nie znaczyło, więc po prostu wywalmy całą sprawę, dobrze?".

Studiował ją ze zwężonymi oczami, biorąc każdą cechę jej twarzy. Zegar tykał, a ona czekała. Dziwna gra emocji migotała w jego oczach, aż przysięgła, że wpatrywał się w nią z żalem.

To musiała być sztuczka światła.

W końcu skinął głową. "Zrzucimy winę na wino i pełnię księżyca czy coś w tym stylu".

Odwróciła się. "Idę do łóżka. Jest już późno."

"Dobrze. Dobranoc."

"Dobranoc."

Weszła po spiralnych schodach i wsunęła się pod kołdrę, nie chcąc myć zębów ani robić rutyny na skórze, ani przebierać się w piżamę. Podciągnęła puchową kołdrę do brody, zakopała twarz w poduszce i objęła sen, miejsce, w którym nie musiała myśleć ani czuć, ani ranić.

...

Nick spojrzał na opuszczone schody. Pustka pulsowała w jego wnętrzu, a on nie miał pojęcia dlaczego. Nalał resztę wina do swojego kieliszka, wyregulował głośność w stereo i usadowił się na kanapie. Muzyka operowa płynęła po nim i koiła jego nerwy.

Jego prawie pomyłka pojawiła się przed nim. Gdyby Gabby się nie pojawiła, Alexa byłaby w jego łóżku. Koniec z nieskomplikowanym małżeństwem.

Głupi.

Czy jego potrzeba kobiety kiedykolwiek spowodowała spustoszenie w jego planach? Nawet kiedy zalecał się do Gabrielli i stali się intymni, nigdy nie był przywiązany do wyniku. Jego cel był jasny i konieczny. Ale nawet to nie wystarczyło, by go powstrzymać, gdy poznał Alexę McKenzie. Rozbijała jego umysł, rozśmieszała go i kusiła rozkoszami swojego ciała bez jednej subtelnej manipulacji. Była inna niż wszystkie inne kobiety, jakie kiedykolwiek znał, i chciał, żeby pozostała w kategorii jego przyjaciółki. Najlepszej przyjaciółki jego siostry. Chciał śmiać się z ich przeszłości, żyć w harmonii przez rok i z łatwością się pożegnać.

Pierwszej feralnej nocy poszedł i zdarł z niej koszulę.

Wysączył kieliszek z winem i wyłączył stereo. Naprawiłby to. Już przyznała, że chciała tylko ciepłego ciała w swoim łóżku. Oczywiście, że go nie pociągała, a pewnie wypiła za dużo wina i dała się wciągnąć w ślubne fantazje. Tak jak sama przyznała. Chciała pieniędzy, a tęskniła za seksem.

Jego uparty umysł krzyczał, że nie mogła tak namiętnie reagować na każdego mężczyznę, który ją dotykał. Stanowczo zignorował ostrzeżenie, ruszył z kanapy i skierował się po schodach do własnego łóżka.




Rozdział 5

Rozdział piąty

Alexa spojrzała na tłum i życzyła sobie, żeby wróciła do BookCrazy, organizując swój piątkowy odczyt poezji. Dzisiejsza kolacja biznesowa była punktem zwrotnym w karierze Nicka. Wiedziała, że wielkie gwiazdy roją się w salach, aby mieć szansę na chwałę, a Nick musiał olśnić tłum, aby uzyskać posłuch.

Podała hostessie swój płaszcz i pozwoliła, by Nick poprowadził ją do wypełnionej po brzegi sali balowej. "Zakładam, że masz ogólny plan ataku?" zapytała. "Kim są dwaj gracze, na których musisz się skupić?".

Wskazał w kierunku gęstej chmury dymu z cygar. Ciasny krąg konserwatywnych biznesmenów otaczał mężczyznę nienagannie ubranego w szary garnitur i jedwabny krawat. "Hyoshi Komo buduje japońską restaurację. Jego głos jest kluczowy dla pozyskania trzeciego partnera w transakcji na nabrzeżu".

"Więc, dlaczego nie pójdziesz tam i nie dasz swojego pitchu?" Skubnęła tartę z łososiem z tacy kelnera odzianego w smoking i chwyciła kieliszek szampana od innego.

"Ponieważ nie chcę być jednym z tłumu. Mam w głowie inny plan." Upiła łyk bąbelków i westchnęła z przyjemnością. "Nie upijaj się."

Wydusiła z siebie oddech. "Nigdy nie wiedziałam, że mężowie są tak kontrolujący. Dobra, kto jest ostatnim facetem, któremu musisz zaimponować?".

Błysk kalkulacji przeciął jego twarz. "Hrabia Michael Conte. Jest właścicielem dobrze prosperującego biznesu cukierniczego we Włoszech i postanowił spróbować szczęścia w Stanach. Skupił się na pierwszym otwarciu piekarni na nabrzeżu".

Pożądała tacy z ciastkami krabowymi po swojej lewej stronie i starała się zwracać uwagę. Nick wypuścił huff, chwycił dwa od kelnera i wsunął je na talerz. "Jedz."

"Racja." Choć raz zgodziła się z jego poleceniem. Wskoczyła ciastko do ust i jęknęła z rozkoszy. Jego brwi się zbiegły, a ona zdała sobie sprawę, że sprawiła, że był zły. Znowu.

Wpatrywał się w jej usta, jakby chciał ciastko krabowe dla siebie. "Alexa, czy ty słuchasz?"

"Tak. Conte. Piekarnia. Zgaduję, że oczekujesz, że będę się miętosił podczas załatwiania swoich spraw?".

Obdarzył się napiętym uśmiechem. "Na razie popracuję nad Hyoshi. Może będziesz miał oczy otwarte na hrabiego? Jest wysoki, włoski akcent, ciemne włosy i oczy. Zaangażuj go w jakąś rozmowę - to zapewni ci zajęcie."

Małe skubnięcie ostrzeżenia drażniło krawędzie jej świadomości, ale wciąż była zbyt skupiona na szyku pysznych przystawek. "Chcesz, żebym z nim porozmawiał?"

Wzruszył ramionami w kontrolowanej beztrosce. "Jasne, bądź miły. Jeśli dowiesz się czegoś ciekawego, daj mi znać".

Dreszcz przeszył jej kręgosłup i nagle scena się skrystalizowała. "Chcesz, żebym dla ciebie szpiegował?"

Niecierpliwość zamigotała w jego głosie. "Zachowujesz się niedorzecznie. Po prostu zrelaksuj się i ciesz się imprezą".

"Łatwo ci mówić. Twoje cycki nie zwisają z sukienki".

Nick oczyścił gardło i przesunął się. "Jeśli nie było ci wygodnie, nie powinnaś była zakładać tej sukienki".

Zesztywniała. "Pożyczyłam ją od Maggie. Nie miałam drogiej sukienki".

"Dałbym ci pieniądze".

"Nie potrzebuję twoich pieniędzy".

"Jakoś w to wątpię. Nie podpisałaś umowy z żadnych wzniosłych powodów. Might as well take as much as you can get."

Krótka cisza osiadła między nimi. Przesączał się przez nią chłód. "Masz rację. Byłam idiotką. Następnym razem wykupię Macy's i wyślę ci rachunek." Odwróciła się na pięcie i pokręciła głową. "W końcu jedyną korzyścią z tego małżeństwa są twoje pieniądze".

Odeszła i zostawiła go wpatrującego się w jej plecy.

Dupek.

Alexa łyknęła drugi kieliszek szampana i usadowiła się przy oknie obrazowym z widokiem na balkon. Nick Ryan należał do tego świata - świata pieniędzy, supermodelek i wyrafinowanych dialogów. Chmury Shalimar i Obsession mieszały się z ciężkim zapachem dymu z cygar. Jej wzrok oślepiał szereg jedwabiów i atłasów, głównie w czerni lub neutralnych, nierzucających się w oczy kolorach, które miały podkreślać diamenty, perły i szafiry, o których wiedziała, że są prawdziwe. Wszyscy mieli opaleniznę, a ona założyła się, że nie ma tu ani jednej linii opalenizny.

Alexa głęboko westchnęła. Ubrała się starannie na przyjęcie i wstrzymała oddech, gdy schodziła po schodach w oczekiwaniu na opinię Nicka. Nawet ona wiedziała, że w sukience Maggie wygląda cholernie dobrze. Myśl, że faktycznie chciała mu się przypodobać, wkurzała ją.

Obejrzał ją dokładnie. Zamiast komplementu, mamrotał o jej wyborze garderoby i odszedł. Nawet nie pomógł jej z płaszczem, ani nie poświęcił jej drugiego spojrzenia, dopóki nie dotarli na przyjęcie. Zranił ją głęboko, ale ukarała się za te emocje. Zachowała grzeczną aurę i udawała, że ubiera się tak w każdy sobotni wieczór.

A jednak, gdy tylko mówił o swoim planie dla nabrzeża, jego twarz mieniła się tak surowymi emocjami, że jej ciało zaciskało się w odpowiedzi.

Pasja. Zaciekła potrzeba płonąca w złotobrązowych oczach. Fantazjowała o byciu kobietą, która wzbudza takie pożądanie. Po raz kolejny przypomniało jej się, że Nick przeżywał silne emocje tylko wobec swoich budynków. Nigdy kobiet.

I nigdy jej.

Wzięła głęboki oddech i dokończyła drinka. Następnie wystrzeliła przez podwójne drzwi balkonu i podeszła do grupy kobiet, które zdawały się komentować rzeźbę. W ciągu kilku chwil zgrabnie wplotła się w dyskusję, zapewniła sobie wstęp i zagłębiła się w świat towarzyskich pogawędek.

...

Nick obserwował, jak przechadza się po pokoju, i przeklął pod nosem. Do diabła, znowu to zrobił. Powinien był skomplementować ją za tę cholerną sukienkę. Ale nic nie przygotowało go na jej wejście, gdy schodziła po schodach, gotowa na przyjęcie.

Elektrycznie niebieska sukienka opadała nisko z przodu, przylegała do krawędzi jej ramion i opadała na podłogę we wspaniałych, płynących fałdach z mieniącego się materiału, pokrytego srebrną nitką. Srebrne sandały na paskach okalały jej stopy, a jej gorące różowe paznokcie u nóg wysuwały się na zewnątrz i grały w chowanego, gdy szła. Włosy miała upięte wysoko na głowie, a kręcone loki opadały wokół uszu i pieściły tył szyi. Jej usta były pomalowane na czerwono. Kiedy mrugała, jej srebrny cień rzucał iskry na rzęsy i łapał światło. Założył się, że przykułaby też uwagę każdego mężczyzny w tym miejscu.

Prawie kazałby jej się przebrać. To nie była chłodna wyrafinowana kobieta, którą mógł kontrolować. To była pełnoprawna Ewa, która ośmieliła mężczyznę do piekła i sprawiła, że zatrute jabłko wydawało się słodkie jak cukierek. Zamiast tego wymamrotał pod nosem jakąś uwagę i odpuścił temat. Zastanawiał się, czy to był błysk bólu w jej oczach, ale kiedy spojrzał ponownie, była tą samą kłopotliwą, sarkastyczną kobietą, którą poślubił.

Przeszła przez niego złość na jej ciągłą zdolność do sprawiania, że czuł się jak gówno. Nie powiedział nic złego. Wyszła za mąż dla pieniędzy i swobodnie się do tego przyznała. Dlaczego musiała udawać niewinną ofiarę w tym całym bałaganie?

Wyparł myśli o żonie ze swojego umysłu i skupił się na grupie biznesmenów krążących wokół Hyoshi Komo. Nick wyczuwał jeden ważny czynnik, który miał zapewnić Japończykowi głos.

Podniecenie.

Podnieś Hyoshi Komo, a Nick miał zadanie.

Ostatnim i ostatecznym elementem układanki był Michael Conte. Słynny hrabia był dobrze znany w świecie biznesu ze swojego uroku, pieniędzy i ostrej inteligencji. Wierzył w pasję, a nie w precyzyjność, i zachowywał się zupełnie inaczej niż jego dwaj pozostali partnerzy. Nick miał nadzieję, że ożywiona rozmowa z żoną pomoże mu zyskać nieco przewagi, zwłaszcza że plotki stawiały Conte w roli kobieciarza. Stłumił szybki przypływ poczucia winy i wkroczył do grupy mężczyzn, by zabrać głos.

...

Alexa zdecydowała, że czas znaleźć męża.

Poza krótkim czasem siedzenia obok niego przy kolacji, nie było ich przez całą noc w swoim towarzystwie. Nucąc pod nosem do "I Get a Kick out of You", sprawdziła salę, ale nie mogła go wyłowić z tłumu. Postanowiła zrobić sobie przejście przez wyszukany korytarz. Może poszedł do łazienki.

Jej obcasy stuknęły o polerowany marmur. Dźwięki muzyki ucichły, a ona z przyjemnością studiowała obrazy na ścianie, mrucząc do siebie, gdy znalazła jeden, który rozpoznała. Jej kroki poniosły ją za następny róg do pokoju, który wyglądał bardziej jak galeria, wypełniona półkami starych, oprawionych książek, starannie wyeksponowanych. Wstrzymała oddech, gdy jej palce chciały pieścić oprawę ze starej skóry i rozkoszować się dźwiękiem trzasku, gdy przewracała strony przesiąknięte historią.

"Ach, więc abyś zauważył mnie dziś wieczorem, powinnam zamienić się w książkę, nie?"

Obróciła się. Mężczyzna stał w drzwiach, jego oczy wypełnione złośliwym humorem, o którym wiedziała, że jest częścią jego rdzenia. Jego włosy były długie i złapane z powrotem w niski kucyk, nadając mu wygląd pirata, który czarował kobiety przez wieki. Jego usta były pełne, a nos dominował nad jego mocnymi rysami w typowym włoskim stylu. Ubrany w czarne spodnie, czarną, jedwabną koszulę i drogie, skórzane buty, wykazywał się wdziękiem i uwodzicielskim spojrzeniem już przez sam fakt stania. Alexa od razu wiedziała, że mężczyzna jest czarujący, serdeczny i zabójczy dla kobiet. Ta myśl sprawiła, że uśmiech wykrzywił jej usta. Miała słabość do kobiecych włoskich mężczyzn. Przypominali jej nadęte pawie, które wewnętrznie pragnęły być trzymane w ryzach przez odpowiednią kobietę.

"Och, zauważyłam cię." Odwróciła się plecami i wznowiła studiowanie książek. "Wiedziałam, że dopadniesz mnie do końca nocy".

"I nie mogła się pani doczekać tej chwili, Signorina?"

"Z zapartym tchem. Więc, powinniśmy użyć jednej z sypialni tutaj lub wrócić do swojego miejsca?"

Zaszokowana cisza zstąpiła.

Alexa zerknęła przez ramię. Mieszanka rozczarowania i pokusy wyrzeźbiła jego rysy. Alexa założyła się, że tęsknił za ideą pościgu, ale nie chciał odrzucić takiej oferty. Rozkoszny śmiech napłynął do jej ust na widok jego oczywistego konfliktu i nagłej utraty pewności siebie.

Wiedzące światło zabłysło w ciemnych oczach. "Drażnisz się, nie?"

Odwróciła się, by stanąć przed nim, wciąż się śmiejąc. "Chyba jestem."

Potrząsnął głową z rozbawieniem. "Jesteś niegodziwą kobietą, by kusić mężczyznę w ten sposób".

"Jesteś nikczemnym mężczyzną, by myśleć, że kobieta mogłaby zrobić coś takiego".

"Być może, masz rację. Kobieta taka jak ty powinna mieć męża pilnującego przez cały czas. Taki skarb mógłby zostać skradziony w każdej chwili".

"Ach, ale gdybym była prawdziwym skarbem, nie dałoby się mnie łatwo ukraść. Na pewno nie przez pierwszą rzuconą na mnie linijkę."

Udał obrażenie. "Signorina, nigdy nie obraziłbym cię myśląc, że nie byłoby to długie poszukiwanie skarbu. Wymagałoby od ciebie wiele pracy".

"Signora," sprostowała. "Jestem mężatką".

Jego twarz ściągnęła się w niskie, smutne spojrzenie. "Szkoda."

"Jakoś wydaje mi się, że wiedziałaś".

"Być może. Ale pozwól, że przedstawię się formalnie. Jestem hrabia Michael Conte."

"Alexa McKenz-er, Alexa Ryan."

Złapał jej wymknięcie się i wydawało się, że zrobił mentalną notatkę. "Świeżo po ślubie, tak?"

"Tak."

"A jednak wędrowałaś po korytarzach sama i nie widziano cię w towarzystwie męża przez całą noc". Potrząsnął głową. "Te amerykańskie sposoby są tragiczne".

"Mój mąż jest tu w interesach".

"Nicholas Ryan, zgadza się?"

Przytaknęła. "Powinnaś go dobrze znać. On robi pitch dla umowy o nabrzeżu."

Michael zachował neutralną twarz. Oczywiście za jego uroczą fasadą czaił się ostry biznesmen i założyła się, że znał jej tożsamość, kiedy się zbliżał. Nick nie doceniał Conte, jeśli wierzył, że rozmowa go zmiękczy. Ten człowiek najwyraźniej trzymał interesy i przyjemności w dwóch oddzielnych światach.

"Jak dotąd nie miałem przyjemności go poznać". Pochylił się coraz bardziej lekko. Jego piżmowa woda kolońska uniosła się w powietrzu między nimi. Jego oczy spotkały się z jej własnymi. Czekała na podmuch seksualnej energii, szum chemii, nutę głodu, która wstrząsnęłaby jej ciałem i potwierdziła, że Nick Ryan nie był przyczyną jej problemów.

Nic. Ani jednej iskry.

Z drobnym wewnętrznym westchnieniem pogodziła się z walką z atrakcyjnością Nicka i przyznała, że być może nadal chowa w sobie zadurzenie z czasów dziewczęcych. Jeśli Michael Conte nie był w stanie wzbudzić w niej choćby krztyny seksualnych emocji, miała poważne kłopoty.

Alexa westchnęła. "Myślę, że pokochasz mojego męża tak samo jak ja" - powiedziała.

Odebrał jej przekaz i przyjął implikację z wdziękiem. "Zobaczymy. Jeśli chodzi o nas, będziemy przyjaciółmi, nie?".

Uśmiechnęła się. "Tak, przyjaciółmi."

"Będę ci towarzyszył z powrotem do jadalni na serdeczności, a ty opowiesz mi wszystko o sobie."

Przyjęła jego rękę i pozwoliła się wyprowadzić z biblioteki. "Wiesz, Michael, myślę, że mam dla ciebie idealną kobietę. To moja bliska przyjaciółka. I może być twoim odpowiednikiem."

"Nie doceniasz siebie, signora." Dał niegrzeczne mrugnięcie. "Nadal opłakuję twoją stratę".

Roześmiała się, gdy weszli do jadalni, po czym spojrzała w górę ze zdziwieniem, gdy jej mąż stanął przed nimi. Górował nad nią z onieśmielającym powietrzem. Otworzyła usta, żeby się odezwać, ale on wyciągnął rękę i wciągnął ją w swoje objęcia. Minęła chwila, zanim zdołała ułożyć słowa. "Witaj, kochanie. Rozmawiałem z Signore Conte. Chyba jeszcze się nie spotkaliście?"

Mężczyźni ocenili się nawzajem, jak przed walką kogutów. Nick był pierwszym, który się poddał. Prawdopodobnie z dobrych powodów biznesowych, a nie z powodu testosteronu.

Nick zaoferował swoją rękę. "Michael, jak się masz? Widzę, że poznałeś moją żonę".

Michael uścisnął mu dłoń, a Alexa z czystym zdziwieniem studiowała wyraz męża. Czy była szalona, czy też nie chciał, aby angażowała Michaela Conte w swoją iskrzącą rozmowę? Czy nie dawał do zrozumienia, że chce mieć wewnętrzne informacje, jeśli to w ogóle możliwe? Teraz wyglądał po prostu na rozdrażnionego, jakby go zdradziła.

Czysty zapach mydła i cytryny uniósł się z jego skóry. Jego palce rozłożyły się wokół jej talii i spoczęły na krzywym brzuszku. Zwalczyła drżenie, kiedy wyobraziła sobie, jak jego ręka zjeżdża kilka centymetrów w dół. Jakie to uczucie mieć jego palce głęboko w sobie, zabierające ją do miejsc, do których chciała dotrzeć, ale zbyt bała się je odwiedzić?

Ponownie skupiła się na ich rozmowie.

"Gratulacje, Nicholas. Alexa powiedziała mi, że jesteście nowożeńcami. Jak trudne musi być przeciąganie się na funkcję biznesową, nie?".

"Absolutnie." Jego głowa opuściła się. Jej oddech uderzył jak jego usta pasły jej płat, a jego nos niuchnął jej ucho. Jej sutki stały się twarde i mrowiące. Modliła się, by jej wyściełany stanik ukrył dowody zdrady jej ciała.

Michael obserwował ten gest z ledwo skrywanym rozbawieniem. "Wygląda na to, że Richard uważa, że jesteś idealnym człowiekiem do tej pracy. Być może możemy umówić się na spotkanie, aby omówić twoje pomysły".

"Dziękuję. Zadzwonię do twojej sekretarki i umówię się na spotkanie." Złapała wyraźną prostotę w jego tonie i wiedziała, że Michael to zauważył. Nick nie bawił się w pewne gry biznesowe, a mianowicie był zbyt arogancki, by samemu podnieść słuchawkę, by zadzwonić na umówione spotkanie.

"Bardzo dobrze." Michael wziął jej rękę i złożył pocałunek na jej dłoni. "Miło było cię poznać, Alexandria." Jego włoski akcent pieścił jej imię. "Za dwa tygodnie od wieczora urządzam kolację dla kilku bliskich przyjaciół. Czy dołączysz do mnie?"

Zauważyła, że skierował swoje zaproszenie do niej, więc zwróciła się do męża. "Kochanie? Czy jesteśmy wolni?"

Tym razem jego ruch nie był subtelny. Zrobił krok za nią i owinął obie ręce wokół jej talii, przyciągając ją do siebie plecami. Jej tyłek przycisnął się do jego krocza. Żelazne uda uwięziły jej. Oparł obie ręce bezpośrednio pod jej piersiami i mówił. "Chętnie przyjdziemy".

"Cudownie. Nie mogę się doczekać, żeby was zobaczyć. O ósmej." Skinął na Nicka i skierował uśmiech w jej stronę. "Miłego wieczoru."

W ciągu kilku minut od wyjścia Michaela, Nick ją uwolnił. Nagła utrata ciepła jego ciała spowodowała, że po jej kręgosłupie przebiegł dreszcz. Jego twarz straciła wygląd kochanka i stała się bezosobowa. "Chodźmy."

Bez kolejnego słowa ruszył w stronę drzwi, odbierając płaszcze od gospodyni i żegnając się z nią. Porozmawiała z kilkoma znajomymi i poszła za mężem do samochodu.

Brak rozmowy utrzymywał się podczas jazdy do domu. Mając dość milczącej gry, Alexa wykonała pierwszy ruch. "Czy dobrze się bawiłeś?"

Chrząknął.

Alexa wzięła to za odpowiedź twierdzącą. "Jedzenie było naprawdę dobre, co? I byłem zaskoczony tym, jak miłe były niektóre z kobiet. Zostałam zaproszona na otwarcie sztuki Millie Dryer. Czyż to nie wspaniałe?"

Parsknął.

"Jak poszły interesy? Czy odniosłaś dziś sukces?"

Wydał kolejny dziwny dźwięk. "Nie tak udany jak ty, jak sądzę".

Złość przepłynęła przez jej krew. Jej głos naprężył się z napięciem. "Przepraszam?"

"Nieważne."

Jej pięści zacisnęły się. Chłód opuścił jej ciało i skręcił się w ognisty żar. "Jesteś hipokrytą i palantem. Poprosiłeś mnie, żebym poszukał Michaela i przyniósł ci informacje. Czy uważasz, że jestem głupia, Nick? Wykorzystałeś mnie, ale teraz jesteś wkurzony. Zrobiłem wszystko, co chciałeś. Uznaj swoją przysługę za zakończoną".

"Zasugerowałem tylko, że możesz być w stanie odebrać coś, co pomoże mi w moich interesach. Prosiłem cię, żebyś go zmiękczył, a nie dał mu hardkor, który będzie trwał przez kilka dni."

Zamachnął się samochodem na podjazd z piskiem opon i wyłączył silnik.

Wciągnęła oddech. "Chrzanić cię, Nick Ryan! Traktował mnie z uprzejmością i nigdy nie przekroczył linii, gdy dowiedział się, że jestem mężatką. Ale brakuje ci większego obrazu, Pretty Boy. Michael nie pozwala, by interesy kolidowały z przyjemnością. Mogłam się rozebrać i błagać go, żeby dał ci kontrakt, a on i tak by nie drgnął. Nie mogę ci pomóc w tej sprawie - jesteś zdany na siebie."

Wysiadła z samochodu i udała się w kierunku domu.

Przeklinał i deptał jej po piętach. "Dobrze. W takim razie nie musimy iść na jego imprezę. Po prostu umówię się na spotkanie biznesowe."

Otworzyła drzwi i pokręciła głową. "Więc, nie idź. Ale ja jestem."

"Co?"

"Idę. Polubiłam go i myślę, że jego impreza będzie fajna".

Zatrzasnął drzwi, wmaszerował do salonu i zerwał krawat. "Jesteś moją żoną. Nie będziesz chodzić na żadne imprezy beze mnie".

Wyplątała się z płaszcza i powiesiła go w szafie. "Jestem partnerem biznesowym, który przestrzega zasad. Jesteśmy wolni, aby mieć własne życie, tak długo jak nie sypiamy z nikim. Prawda?"

Zamknął dystans między nimi i olśnił ją. "Martwię się o swoją reputację. Nie chcę, żeby odniósł złe wrażenie."

Uniosła podbródek i świadomie go drwiła. "Będę przestrzegać zasad naszej umowy, ale wybieram się na imprezę Michała. Już dawno nie cieszyłam się towarzystwem mężczyzny. Mężczyzny, który faktycznie jest czarujący, zabawny i... ciepły."

Jej ostatnie słowo eksplodowało w powietrzu między nimi. Obserwowała z fascynacją, jak spokojny mężczyzna, którego znała, zmienił się w kogoś innego. Jego jasne oczy zamigotały, szczęka się zacisnęła, ciało zablokowało. Jego dłonie uniosły się, aż chwyciły jej górne ramiona. Wyglądał, jakby był gotów nią potrząsnąć albo zrobić coś innego, coś zupełnie... irracjonalnego.

Jej ciało zapłonęło jak prąd elektryczny. Jej usta rozstąpiły się, by nabrać oddechu. I czekała.

"Czy potrzebujesz kogoś tak bardzo, Alexa?" Jego szyderczy ton przejechał po niej. Obniżył głowę tak, że jego usta zatrzymały się centymetry od jej. Z powolnym celem, jego ręce przesunęły się z jej ramion i w górę, aby okrążyć jej szyję. Łącząc palce wokół wrażliwego ciała, jego kciuki przechyliły jej głowę do góry, więc wyraźnie dostrzegł dziko bijący puls, którego nie ukrywała jej sukienka. Obserwował jej twarz, gdy kontynuował torturę, śledząc linię jej obojczyka, zbocze ramion. Potem przesunął się niżej. Obie dłonie zsunęły się po jej przodzie i ujęły w dłonie jej piersi. Podniecenie tańczyło nad jej zakończeniami nerwowymi. Jej mięśnie zmiękły i stały się słabe. Jej piersi puchły i bolały, wznosząc się na spotkanie z nim. Jego kciuki musnęły czubki, a niski jęk podniósł się z głębi jej gardła. Wydał niski pomruk zadowolenia, gdy kontynuował głaskanie, drażniące ruchy. Czuła jak twardnieje, podnosi się i naciska na wrażliwy wierzchołek między jej udami. Płynne ciepło popędziło przez nią.

"Może powinienem dać ci to, czego tak bardzo potrzebujesz". Naparł biodrami na jej, by dać jej smak, a ona zatrzęsła się w odpowiedzi. Jego ręce wsunęły się pod jej sukienkę, pod stanik i spotkały ciepłe, chętne ciało. "Może gdybym wziął cię teraz, nie musiałabyś uciekać do Conte". Jej brzuszek zanurzył się, gdy te utalentowane palce skubały jej sutki i głaskały ją, jego ruchy były delikatne i czułe, nawet gdy jego słowa szczypały.

Drżała przed nim, wiązką emocji i wrażeń, ale jej umysł pozostał lodowato czysty. Prawda jego działań zmusiła ją do rozegrania ręki, by wygrać. Pozwolenie mu na wygranie tej bitwy osłabiłoby ją. Miał zamiar ją pocałować. Właśnie tutaj, właśnie teraz. Dałby jej tyle przyjemności, że błagałaby o więcej, a jej dumę i rozsądek zostawiłby w strzępach. Chciał ją pocałować z jednego powodu - jego władza i męskość zostały zagrożone, a on chciał je odzyskać. Nie chciał jej. Dzikie wezwanie do godów i męskiej dominacji przyciągnęło go, a ona utknęła na jego drodze.

Więc Alexa zebrała rozproszone nici swojej kontroli i zagrała swoją kartą atutową.

Przysunęła się jeszcze bliżej i pozwoliła, by jej usta spoczęły ledwie centymetr od jego. Jego oddech pędził po jej ustach.

"Nie, dziękuję", wyszeptała. Odciągnęła jego ręce od niej. "Wolę, żebyśmy trzymali się interesów. Dobranoc."

Odwróciła się do niego plecami i zniknęła na schodach.

...

Ręce Nicka wisiały u jego boków, puste. Przez jedną chwilę był nią wypełniony: jej krągłościami, jej zapachem, jej ciepłem. Teraz stał na środku pokoju, sam, tak jak w noc poślubną. Żonaty mężczyzna ze stwardnieniem i brakiem ulgi w oczach. Zdumiony swoim absurdalnym położeniem, próbował prześledzić wydarzenia tego wieczoru i zobaczyć, gdzie popełnił błąd.

W chwili, gdy przyłapał ją z Conte, wzbierał w nim powolny, parujący gniew. Żar zaczynał się u jego stóp, wędrował do żołądka, klatki piersiowej, aż wreszcie osiadł jak gorąca wstęga wokół głowy. Gdyby był koniem, parsknąłby dymem i zatupał kopytami. Gdyby był wilkiem, wyłby do księżyca.

Jej dłoń spoczęła na ramieniu hrabiego. Musiał być całkiem zabawny, bo odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się, jej policzki były zarumienione i różowe. Jej pełne usta lśniły w świetle żyrandola. Zachowywali się, jakby byli wieloletnimi przyjaciółmi, a nie ludźmi, którzy dopiero się poznali.

Ale najgorszy był moment, kiedy się do niego uśmiechnęła.

Był to olśniewający, urzekający uśmiech, który mówił mężczyźnie, że jest wszystkim, czego szukała, wszystkim, czego pragnęła. Uśmiech, który dawał mężczyźnie paskudne sny w nocy i nawiedzał go na jawie. Nick nigdy nie widział tego uśmiechu skierowanego do niego i coś szalonego eksplodowało w jego wnętrzu.

Jego plan nie wypalił. Spodziewał się, że będzie łagodnie zabawiała hrabiego i zdobędzie kilka ciekawostek, które pomogą zamknąć transakcję. A nie, że będzie się tak otwarcie cieszyć tym człowiekiem.

Nick przeklął i podniósł swój krawat, gotowy do pójścia do łóżka. Wchodząc po schodach, pomyślał o tym, co powiedziała Alexa. Jeśli Conte oddzielał interesy od przyjemności, to źle rozegrał tę scenę. Może kiedy prosił o spotkanie biznesowe, skupiał się na racjonalnej logistyce budynku, a nie malował emocjonalny krajobraz dla sprzedaży. Może Conte był namiętny tylko wtedy, gdy chodziło o kobiety. Może chciał, żeby na czele zespołu architektonicznego stanął chłodno myślący dyrektor.

Nick zatrzymał się przed jej drzwiami. Światło było zgaszone. Zatrzymał się na chwilę i nasłuchiwał jej oddechu. Zastanawiał się, co nosiła do łóżka. Obrazy skąpych czarnych koronek siały spustoszenie w jego umyśle, ale nawet myśl o niej we flanelowych spodniach i wykrochmalonym podkoszulku robiła z nim rzeczy, których żadna inna kobieta nigdy nie osiągnęła. Czy leżała w łóżku, marząc o Conte? A może myślała o ich ostatnim pocałunku i chciała więcej?

Poszedł do swojego pokoju. Odrzuciła go. Jej własny, cholerny mąż. A on tkwił z jedną rzeczą, której był przerażony.

Żona, do której go ciągnęło.

Zamknął drzwi swojej sypialni i wyparł tę myśl z umysłu.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Małżeństwo w nazwie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści