Rozgoryczona druhna

Rozdział pierwszy

ROZDZIAŁ JEDEN

Niedzielny poranek, godzina szósta

Czas, który najlepiej przeżyć podczas snu, najlepiej we własnym łóżku i obok ukochanej osoby. Albo Leonardo DiCaprio.

Nie jest to jednak najlepsze doświadczenie, jak to miało miejsce w moim przypadku - obudzenie się, na niesamowitym kacu, w nieznanym pokoju hotelowym obok nieznanego śpiącego mężczyzny. Który, choć w większości ukryty przez połączenie hotelowej kołdry i miłosiernie odwróconej pozycji do snu, prawdopodobnie nie był Leonardo DiCaprio.

O Boże, pomyślałem, pochylając się tak daleko, jak tylko mogłem, aby spróbować zobaczyć mojego współlokatora bez budzenia go. Co (i kogo) zrobiłam ostatniej nocy?

Pomyśl, Lily!

Przyjęcie zaręczynowe Megan. To wyjaśniało sprawę hotelu. Tak jakby. Planowałam ograniczyć się do dwóch drinków i pojechać do domu 45 minut. Co najwyraźniej nie wyszło zgodnie z planem. Ale co się stało?

Moje oczy powędrowały do telefonu komórkowego na szafce nocnej, wywołując mgliste wspomnienie wyjścia na taras hotelu przed recepcją poprzedniej nocy, by odebrać telefon. Zamknęłam oczy, krzywiąc się. Amy dzwoniła. Wielokrotnie. Aż w końcu odebrałam. Moja dwudziestoczteroletnia młodsza siostra zaręczyła się. Co w normalnych okolicznościach pewnie nie wydaje się wymówką, żeby się nawalić i przespać z jakimś przypadkowym facetem, choć tego ranka czułem się jak on.

Ale tym zajmę się później. Najpierw musiałam się wydostać z tego pokoju hotelowego, najlepiej bez budzenia mojego tajemniczego współlokatora.

Kiedy byłam młodsza, próbowałabym usprawiedliwić swoje zachowanie na przyjęciu zaręczynowym, nawiązując wyjątkowo nierozważny związek ze wspomnianym współlokatorem. Zakradłabym się do łazienki, żeby spróbować uratować potargane resztki tego, jak wyglądałam, zanim przemieniłam się w druhnę Frankensteina, wkradłabym się z powrotem do łóżka i udawałabym, że budzę się w stylu Disneya-księżniczki, z wdzięcznym, rozciągniętym ziewnięciem i perfekcyjnym tuszem do rzęs. Zaloty, które miały nastąpić, były połowiczne z obu naszych stron, prowadzone przeze mnie wyłącznie po to, żebym mogła kontynuować moją codzienną egzystencję, nie czując się źle ze sobą z powodu przespania się z nim, a przez niego, żeby nadal bez wysiłku zaliczać.

Ale miałem teraz trzydzieści lat, a zatem byłem zbyt stary, by okłamywać siebie i nazywać to honorem. Albo w tym przypadku, za stary, żeby okłamywać siebie i nazywać jednonocną przygodę początkiem związku. W porządku, jeśli chcesz się czepiać, miałem trzydzieści dwa lata, a zatem byłem o wiele za stary, by oszukiwać się, że to coś, do czego warto dążyć. Więc powoli zszedłem z materaca, nie pozwalając mu się przesunąć. Kiedy już całkowicie zwlokłam się z łóżka, odetchnęłam z ulgą, po czym rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu swoich ubrań.

Mała czarna sukienka, którą miałam na sobie na imprezie, została rzucona na biurko w pokoju. I tu pojawił się kolejny problem: ta bandażowa, podrobiona sukienka Hervé Légera wymagała pomocy mojej współlokatorki, żeby się w nią wcisnąć poprzedniego wieczoru. A po całej nocy picia wystarczającego do utraty przytomności, nie było mowy, żebym założyła ją z powrotem bez Spanxu i szczypiec. Pozostawała więc koszula lub marynarka. Ponieważ szanse były całkiem wysokie, że nigdy więcej nie zobaczę tego faceta (biorąc pod uwagę, że nawet nie wiedziałam kim jest), nie czułam się winna zapinając jego koszulę na moim staniku i bieliźnie. Czy zrobiłabym bardzo oczywisty spacer wstydu? Tak. Ale znowu, to była godzina szósta w niedzielny poranek. Jedynymi ludźmi, którzy by mnie widzieli, byliby pracownicy hotelu i wszyscy inni walk-of-shamers. Mogłem sobie z tym poradzić.

Szybko zebrałem mój telefon komórkowy, klucze, sukienka, buty i torebka i tiptoed do drzwi, gdzie znalazłem dwa pasujące torby, jeden oznaczony "druhna" i jeden oznaczony "groomsman". Byłam druhną Megan, co oznaczało, że w rzeczywistości będę ponownie widzieć lokatora łóżka. Wielokrotnie. I w bardzo bliskiej odległości.

Dlaczego, och dlaczego, nie mogłam wybrać dosłownie nikogo innego?

Musiałem zostać i zmierzyć się z tym, co zrobiłem.

Odwróciłam się z powrotem, by obmyślić plan ataku, i zerknęłam przez krawędź łóżka, próbując dostrzec twarz śpiącego pana młodego. Ale on się poruszył i wydał małe półchrapnięcie. Chwytając torbę druhny, w panice wybiegłam z pokoju.

Oddychając ciężko, oparłam się o ścianę korytarza. Może on też nie będzie pamiętał - powiedziałam sobie bez przekonania. A w najgorszym wypadku jest sześć druhen i sześciu panów młodych. W tej liczbie jest miejsce, żeby się ukryć. Zaczęłam formułować plan - oddałabym koszulę Megan i poprosiła ją o zwrócenie jej właścicielowi. A jeśli uda mi się ją przekonać, żeby nie mówiła mi, z kim spędziłam noc, nie będę mogła zachowywać się przy nim niezręcznie, bo nie będę wiedziała, kim jest. Może po prostu uda mi się przeżyć to wesele po tym wszystkim.

Weszłam boso do windy, zanim włożyłam moje spuchnięte stopy w niemożliwie wysokie obcasy, które założyłam poprzedniego wieczoru. Czekając, aż drzwi się otworzą, studiowałam swoje odbicie w lustrze i rozpaczliwie pocierałam makijaż oczu, próbując wyglądać mniej jak Alice Cooper. Potem ściągnęłam wstążkę z mojej druhny i przewiązałam ją wokół talii w windzie, robiąc najlepsze wrażenie osoby, która miała zamiar wyglądać tak, jak ja właśnie wtedy. Głowa do góry, oczy prosto przed siebie, znudzony wyraz twarzy, nawet nie rozejrzałam się, żeby zobaczyć, kto może mnie obserwować, kiedy przeszłam przez lobby i pokonałam drogę w dół po zbyt stromych dla mojego kaca marmurowych schodach, żeby wręczyć parkingowemu mój bilet parkingowy. Dopiero kiedy bezpiecznie usadowiłam się w samochodzie, z gołymi udami przyklejonymi do skóry, pozwoliłam sobie na chwilę oprzeć głowę o kierownicę.

"Nigdy więcej, Lily", powiedziałam sobie przez zaciśnięte zęby. "Nigdy więcej się tak nie upijasz".

Becca spała na kanapie, telewizor spokojnie włączony na Bravo, kiedy weszłam do naszego mieszkania. Miała nad sobą koc z tylnej kanapy i przebrała się w spodnie do jogi i koszulkę, ale nadal miała na sobie makijaż z poprzedniej nocy. Otwarta butelka wina siedziała obok pustego kieliszka na stoliku do kawy.

Obudziła się z małym początkiem, kiedy zamknąłem za sobą drzwi wejściowe. "Która jest godzina?" mruknęła sennie.

"Trochę przed ósmą", powiedziałem. "Wracaj do snu".

Zmrużyła na mnie oczy. "Wyglądasz okropnie".

westchnęłam. "Dzięki, Bec."

Usiadła nagle, biorąc pod uwagę mój niekonwencjonalny strój. "To nie jest twoja koszula. Jak dobrze się bawiłaś ostatniej nocy?" Zamiotła nogi z sofy i zatoczyłem się obok niej.

"Nie pamiętam."

"Zawsze dobry początek. Myślałam, że wracasz do domu. Czekałam na ciebie."

"Miałem taki zamiar. Ale Amy zadzwoniła. Wychodzi za mąż."

Becca wypuściła niski gwizdek. "I ona chce cię w nim?" Przytaknęłam, a ona bezgłośnie policzyła na palcach. "Pięć?" Znów przytaknęłam.

"W tym zarówno mój młodszy brat, jak i młodsza siostra".

"Wow."

Oparłam głowę z powrotem o ścianę. "Przysięgam, Bec, jeśli zaręczysz się w tym roku i będziesz chciała, żebym był na twoim ślubie, nigdy ci nie wybaczę".

"Wróciłem do domu sam ostatniej nocy i wypiłem większość butelki wina sam w spodniach do jogi, a następnie zasnął oglądając reality TV. Myślę, że jesteś bezpieczna." Uśmiechnęłam się mocno. "Więc czyja to koszula?"

"Jedna z drużbów."

"Który?"

"Którykolwiek z nich nadal śpi w tym pokoju hotelowym".

"Czekaj, widziałeś go dziś rano, ale nie wiesz kim jest?"

Potrząsnąłem głową. "Był zwrócony do ściany. Fight or flight kicked in, a ja musiałem szybko się stamtąd wydostać."

Becca zaczęła się śmiać. "Taka rzecz mogłaby się przydarzyć tylko tobie. Wiesz o tym, prawda?"

"Wiem." Wstałam i rozwiązałam wstążkę w pasie. "Idę wziąć prysznic i zmyć z siebie wstyd. Masz ochotę na naleśniki, kiedy skończę? Jeśli będę musiała być na pięciu weselach w tym samym roku, nie mając nawet chłopaka, będę potrzebowała wszystkich węglowodanów."




Rozdział drugi (1)

ROZDZIAŁ DRUGI

Oczywiście historia o tym, jak się tu znalazłem, zaczyna się na długo przed wydarzeniami z przyjęcia zaręczynowego Megan. Mógłbym przyjąć podejście Davida Copperfielda i zacząć od moich narodzin, ale wtedy bylibyśmy tu o wiele za długo i całkowicie stracilibyście zainteresowanie, zanim doszedłbym do soczystych rzeczy, takich jak sypianie z anonimowym panem młodym i rozchodzenie się wirusem za bycie najgorszą druhną świata. Więc prawdopodobnie najlepiej zacząć od podstaw.

Nazywam się Lily Weiss i jestem najgorszym koszmarem mojej matki. Innymi słowy, jestem samotną, trzydziestodwuletnią spinsterką, której brakuje choćby odrobiny perspektyw małżeńskich i która w związku z tym ma coraz mniejsze szanse na zapewnienie jej upragnionych wczoraj wnuków.

Albo, jak lubię to przedstawiać, jestem wspaniałą karierowiczką, która nie chce zadowolić się niczym innym niż prawdziwą miłością.

Byłoby to łatwiejsze do sprzedania, gdyby moja kariera nie była najbardziej osobliwie nudną pracą na tej planecie. Wyjątkowa? Zdecydowanie. Dobrze płatna? Nic wystawnego, ale jakoś sobie radzę. Wspaniała? Absolutnie nie.

Pracuję jako dyrektor ds. komunikacji w Fundacji Technologii Naukowych. Duże litery ich, nie moje. Taki wspaniały tytuł. Taka kiepska rzeczywistość. Sprowadza się to do pisania wielu informacji prasowych dla ogromnej naukowej organizacji non-profit. Fundacja finansuje eksperymenty badawcze na całym świecie, a ja piszę o wynikach tych eksperymentów. Brzmi to fajnie, dopóki nie zdasz sobie sprawy, że te eksperymenty nie mają żadnego praktycznego zastosowania w życiu codziennym. Badania nad życiem morskich gąbek nie leczą raka.

Byłaby to pewnie praca marzeń, gdybym lubiła naukę, ale nie lubię. W college'u specjalizowałam się w dziennikarstwie, ponieważ było to tak dalekie od świata mojego ojca astrofizyka cząstek, jak tylko mogłam. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam mojego ojca. Ale rozpoczął swoją krucjatę, by przekonać mnie do pójścia w jego ślady, gdy tylko wyłoniłam się z łona matki, i nawet tak wcześnie nie czułam tego. Na ósme urodziny dostał ode mnie teleskop i dziennik, w którym mogłam zapisywać gwiazdy. Teleskop siedział tam zbierając kurz, podczas gdy ja bazgrałem w dzienniku moje pierwsze opowiadanie, o kucyku imieniem Chloe.

Ale nawet studiując dziennikarstwo, za każdym razem, gdy musiałem napisać artykuł techniczny, mówiono mi, że moim powołaniem jest dziennikarstwo naukowe. Najwyraźniej mam talent do wyjaśniania skomplikowanych pojęć w sposób zrozumiały dla laika - może to efekt wychowania w domu, w którym neutrina i kwarki były tematem rozmów przy stole. A praca pisarska jest rzadka. Jeszcze rzadsze są prace pisarskie, które płacą wystarczająco dużo, żebym nie spał w sypialni z dzieciństwa i nie jadł codziennie rano śniadania z rodzicami. Może nie jest to przełomowe dziennikarstwo, ale moi koledzy z nauk ścisłych wydają się być pod wrażeniem mojej zdolności do codziennego przekazywania informacji o ich wysiłkach reszcie świata.

Jest to również jedyna praca pisarska, która sprawia, że mój ojciec jest ze mnie tak samo dumny, jak byłby, gdybym rzeczywiście zajął się dziedziną naukową. A ponieważ moja matka cierpi z powodu ciągłej agonii, wiedząc dokładnie, jak nieskuteczne jest moje życie randkowe, jeśli chodzi o zapewnienie mi męża, miło jest mieć przynajmniej jednego rodzica, który nie przestaje mnie akceptować.

Wszystko to jest dobre, ale to tylko hałas w tle, aby dostać się do mojego obecnego kłopotu. Którym są śluby. Wszystkich pięciu.

Fundacja, lub FST, jak nazywa się ją w środowisku naukowym, nie jest tętniącym życiem centrum młodych i modnych. Jest pełna starych mężczyzn, którzy uważają, że noszenie krawata do koszuli z krótkim rękawem i dżinsowej kurtki do dżinsów jest całkowicie dopuszczalne. A garstka kobiet jest w zasadzie dokładnie taka sama jak mężczyźni, z wyjątkiem czasem dłuższych włosów.

Z wyjątkiem Caryn.

Caryn, podobnie jak ja, dorastała z absolutnie zerowym zainteresowaniem nauką. Technicznie rzecz biorąc, jest asystentką administracyjną dyrektora FST. Ale nazywajcie ją sekretarką na własne ryzyko. To ona kieruje całą operacją, głównie dlatego, że umiejętności społeczne nie są najmocniejszą stroną tutejszych wyższych urzędników. Bez niej cała fundacja rozpadłaby się w ciągu dwudziestu czterech godzin. Ma też więcej tolerancji dla ludzi niż ktokolwiek, kogo w życiu spotkałem.

Nasz brak zainteresowania nauką był tam, gdzie kończyły się jednak podobieństwa w naszych celach zawodowych. Caryn nadal aktywnie dąży do jej MRS stopnia, po nie udało się osiągnąć ten szczególny tytuł w college'u i jakoś, niewytłumaczalnie, przez siedem lat później. Co oznaczało, że ta praca, dla niej, był miły mały małżeński résumé booster pokazać, że może trzymać się w inteligentnej rozmowy i uruchomić dom i rodzinę, podczas gdy wygląda jak supermodel.

To od niej zaczęło się szaleństwo.

"Dzień dobry!" Caryn trilled jak przyszła szybując do mojego biura.

Spojrzałem w górę wojowniczo. Nikt nie był tak szczęśliwy o dziewiątej piętnaście w poniedziałkowy poranek. Przynajmniej nikt, z kim dobrowolnie bym się zaprzyjaźniła.

"Kawa?" zapytała, machając przezroczysty plastik, syrena-przyozdobiony kubek, który powiedział mi, że dostała mój ulubiony mrożony chudy waniliowy latte po jej porannej klasy ćwiczeń.

"O nie. Chcesz, żebym znowu całkowicie przepisał propozycję Higginsa, prawda?" Caryn nie piła kawy - zwłaszcza nie masowo produkowanej kawy z sieci. Organiczne oczyszczanie soku? Tak. Więc jeśli popierała Starbucksa, to cokolwiek chciała, było więcej niż mogłam znieść w poniedziałkowy poranek. A ona kupiła venti!

Caryn śmiał się. "Nie mogę po prostu przynieść mojej przyjaciółce kawy w piękny poniedziałkowy poranek?"

Zerknąłem przez okno. To było pochmurne i miał padać przez większość dnia. Spojrzałam na nią z powrotem, żeby zobaczyć, czy w końcu pękła i była gotowa pójść na zabójczy szał, kiedy była ubrana w Lilly Pulitzer i perfumy Chanel, ale ona po prostu stała tam, uśmiechając się słodko, jej lewa ręka trzymała kawę.

Wtedy zobaczyłem olśniewająco wielki kamień szlachetny na tej dłoni.

"O mój Boże!" Podskoczyłem, uderzając w kolano i rozrzucając papiery w procesie. "Caryn!"

Udało jej się ustawić kubek na moim biurku, zanim zająłem ją w gigantycznym uścisku. "Powiedz mi wszystko!"




Rozdział drugi (2)

Z wdziękiem zapadła się w fotelu przy moim biurku, podczas gdy ja chwyciłem kawę jak koło ratunkowe, którym była.

"No wiesz, że nasza rocznica była wczoraj wieczorem". Przytaknąłem, mimo że nic takiego nie wiedziałem. Spotykali się dopiero od stycznia, a teraz był początek lipca. Czy ona liczyła miesięczne rocznice? "Więc Greg zabrał mnie do restauracji, w której mieliśmy naszą pierwszą randkę. I szczerze mówiąc nie spodziewałam się niczego." To było trochę naciągane. Miała magazyny ślubne w swoim biurku. Przyznaję, że gromadziła je przez lata, zanim poznała Grega. Ale nadal. "I zamówiliśmy drinki, ale kelner przyniósł butelkę szampana zamiast. Spojrzałam na Grega, myśląc, że powie im, że przynieśli złe drinki, ale nie było go na swoim miejscu, był na jednym kolanie." Wyciągnęła rękę, żebym podziwiał pierścionek.

"Jest idealny," powiedziałem. I był. Co nie było zaskoczeniem. Caryn miał zaszczycony wygląd bez wysiłku flawlessness w absolutnie wszystkich aspektach życia. Czasami czułem uderzenia zazdrości o jak łatwo wszystko wydawało się przyjść na nią, ale w ciągu siedmiu lat, odkąd zaczęła pracować w FST, miałem snuck wystarczająco dużo zagląda za kurtyną Czarodzieja wiedzieć, że nie było prawdziwego wysiłku zaangażowanego w tym wyglądzie. Niektórzy ludzie, jak moja mała siostra, spadają do tyłu we wszystko bez próbowania. Caryn nigdy nie przestała próbować. Miałem tendencję do spadania gdzieś pomiędzy nimi - próbowałem więcej niż Amy, ale nie mogłem osiągnąć poziomu doskonałości Caryn nawet gdybym chciał. Co, jeśli byłem całkowicie szczery, nie chciałem. Lubiłem być w stanie pominąć siłownię, kiedy byłem zmęczony i jeść rafinowane cukry.

"Kiedy myślisz o ślubie?" Znałem odpowiedź, ale nadal chciałem zadać właściwe pytania. "A gdzie? Co powiedziała twoja mama?"

"Czerwiec. Gdzieś na zewnątrz, może nad wodą. Ale nie miejsce docelowe. To po prostu zbyt duże obciążenie dla ludzi. Była zachwycona, oczywiście!"

Uśmiechnąłem się. Wiadomość Caryn była prawdopodobnie jedyną rzeczą, która mogła umieścić uśmiech na mojej twarzy z samego rana w poniedziałek.

"Czy będziesz druhną?"

"Oczywiście." Szczerze mi to pochlebiało. Mogła być moją najlepszą przyjaciółką w pracy, ale nie biegałyśmy dokładnie w tych samych kręgach. "Nie musiałeś przynosić mi kawy za to!"

Caryn zaśmiała się. "Zobaczmy, czy nadal mówisz to po tym, jak poznasz inne druhny".

Przewróciłem oczami. Nie spotkałem jej przyjaciół z liceum, ale słyszałem historie.

"Byłam na wszystkich ich ślubach," powiedziała z małym wzruszeniem ramion. Co było całkowicie niedorzeczne jak powody poszły, a ona wiedziała, że też. Narzeczony Caryn był bratem najgorszego z nich. Ich rodzina miała więcej pieniędzy niż wiedzieli, co z nimi zrobić, co wyjaśniało ogrom kamienia na palcu Caryn. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego Caryn tak desperacko chciała zaimponować tej jednej konkretnej grupie dziewczyn, zwłaszcza że sama Caryn pochodziła z pieniędzy. Ale jako chłopka nie rozumiałam sposobów działania ekstrawagancko bogatych. I wiedziałam, że strach przed niedostosowaniem się do standardów tych innych kobiet był podstawowym źródłem niepokoju w jej życiu.

"Dawaj. Powiedz mi tylko, że nie muszę nosić nic kwiatowego".

"W ślubie?" Caryn zapytała, przerażona. "O nie. Solidy tylko dla sukienek druhen!"

"Co ja sobie myślałam?" Uśmiechnęłam się. "Jestem zaszczycony, naprawdę".

"Dziękuję." Przytuliła mnie. "Będę cię do tego potrzebować".

Następnym, który spadł był mój współlokator z college'u, Sharon. Jej zaręczyny nie były wielką niespodzianką - w rzeczywistości, prawdopodobnie zwariowałaby i nie dała mu odpowiedzi, gdyby Josh ją zaskoczył. Sharon nie lubiła być stawiana na miejscu. Ona i Josh mieszkali razem już od dwóch lat i wiedziała, że ma pierścionek, zanim zapytał. "Po prostu zamierzamy zrobić ratusz", zwierzyła się, gdy zadzwoniła do mnie. "Nigdy nie chciałem prawdziwego ślubu. To znaczy, możesz przyjść i wszystko, ale nie chcę robić przyjęcia weselnego ani nic takiego. Nie masz nic przeciwko, prawda?"

Zapewniłem ją, całkiem szczerze, że nie. Poszłabym dla niej wszędzie, ale w moim wieku minęło mi poczucie, że bycie druhną było koniecznością. Z przyjemnością to robiłam, ale czy moje uczucia zostałyby zranione, gdybym nie musiała nosić puchatej sukienki i butów wybranych przez pannę młodą? Nie.

Ratusz też nie był wielkim zaskoczeniem. Przez kilkanaście lat naszej przyjaźni była nieugięta, że jeśli kiedykolwiek wyjdzie za mąż, jej wymarzonym ślubem będzie Rabbi Elvis w Vegas, z przypadkowymi świadkami z ulicy. To miało sens, jeśli znało się Sharon. Nie, żeby była typem Vegas, ale jej matka była tak dominująca i nadęta, że gdyby wiedziała, że ślub się odbędzie, Sharon nie miałaby żadnego wkładu w żadną jego część.

Ale kiedy na jej palcu pojawiła się obrączka, Sharon nie mogła nie powiedzieć o tym swojej mamie, która najwyraźniej miała silne opinie inne niż ratusz.

Sharon zadzwoniła do mnie w histerii trzy dni po telefonie zaręczynowym. "Powiedziała, że się mnie wyprze, jeśli nie będę miała prawdziwego ślubu" - biadoliła. "Powiedziała, że będę dla niej martwa. Będzie siedziała w sziwie".

"Nie zrobiłaby tego. Ona blefuje."

"Czy poznałaś moją matkę? Ona jest poważna."

Westchnąłem, przeżywszy wiele mydlano-operowych dramatów między Sharon a jej matką. Czy przeszłaby przez siedzenie w sziwie? Możliwe. Czy wycofałaby się również, gdy tylko urodzi się pierwszy wnuk? Oczywiście. Ale to był punkt sporny, ponieważ jeśli pani Meyer naciskała wystarczająco mocno, Sharon zawsze ustępowała.

"Co zamierzasz zrobić?" zapytałem, znając odpowiedź.

"Już zarezerwowała swojego rabina, który udzieli nam ślubu".

"Czy założy dla ciebie przynajmniej kostium Elvisa?"

Sharon roześmiała się, a potem czkawką. "Prawdopodobnie nie. On ma ze sto pięćdziesiąt lat." Zrobiła pauzę. "Nienawidzę pytać. Wiem, że powiedziałam, że nie będziesz musiała w nim być -"

"Cieszę się, Shar."

"Mówisz poważnie?"

"Oczywiście."

"Dziękuję," westchnęła z ulgą. "Nie wiem, jak mogłabym przez to przejść, gdybyś powiedziała "nie".

Kiedy spotkałam się z moją najlepszą przyjaciółką, Megan, na happy hour kilka tygodni później, trzymała swoją lewą rękę celowo ukrytą, kiedy się pojawiłam.




Rozdział drugi (3)

"Kocham cię" - oświadczyłem, zagłębiając się w fotelu naprzeciwko niej, gdzie czekało na mnie martini, brudne, z dodatkowymi oliwkami, tak jak lubiłem. Wziąłem długi łyk, potrzebując go po rozmowie telefonicznej, którą właśnie odbyłem z astrofizykiem, który nie sądził, że dokładnie wyjaśniłem znaczenie wybuchu promieniowania gamma, które badał. "Poważnie. Wyjdź za mnie."

"Zabawne, że tak mówisz". Oczy Megan mrugały, gdy podnosiła rękę. "Już powiedziałam Timowi, że wyjdę za niego".

Pomimo moich dwóch wcześniejszych zobowiązań, przysięgam, że czułem nic innego, jak radość dla dziewczyny, która była moją najlepszą przyjaciółką od drugiej klasy, kiedy Amber Donovan ogłosiła imię mojego crush do całego autobusu załadowanego dziećmi i Megan "przypadkowo" zegar ją z jej Snoopy lunch box. Nic tak nie cementuje przyjaźni, jak uderzenie innego dzieciaka w twarz zaaprobowanym przez Charlesa Shultza kawałkiem plastiku z pasującym termosem.

Piszczałem nad pierścionkiem i domagałem się wszystkich szczegółów, uśmiechając się szeroko do szczęścia promieniującego z jej porów.

"Mam do ciebie pytanie", powiedziała, gdy skończyła opowieść, wyciągając wykwintnie zapakowany pakiet z torby na podłodze obok niej.

"Co to jest?"

"Otwórz to."

Wdarłem się w papier pakowy, a Megan znów się roześmiała, nazywając mnie złośliwym. Pod papierem znajdowało się drewniane pudełko pomalowane na kolor niebieski Tiffany z przyczepionym do niego białym paskiem wstążki. Nie mogę powiedzieć 'Tak' bez ciebie - głosiła kaligrafia na kartce w rogu. Otworzyłam zatrzask i podniosłam wieko pudełka. Zawierało ono pierścionek, maleńką butelkę szampana, pocałunki Hershey'a i paczkę ślubnych lakierów do paznokci Essie w kolorze bladego różu. Czy zostaniesz moją druhną? było napisane tą samą kaligrafią wewnątrz wieczka pudełka.

Oczy mi się rozszerzyły. "Oczywiście, że tak! Jak długo ci to zajęło?"

"Widziałam to na Pintereście wieki temu - czy ty nigdy nie zaglądasz na moją tablicę ślubną?".

Co u licha jest tablicą ślubną? Zapytałam sama siebie, kręcąc głową. Miałam zamiar to rozgryźć.

Dopiero gdy wróciłam do domu tej nocy, pokazując moje pudełko druhny Becce, zdałam sobie sprawę, że mogę być nieco przeciążona.

"Czy któraś z nich ustaliła już daty?" zapytała.

"Megan i Caryn obie zrobiły".

"Oczywiście, że Megan już to zrobiła". Becca nie była wielką fanką Megan, a uczucie było obustronne. Tolerowały się nawzajem ze względu na mnie, ale Becca uważała, że Megan jest bossy i kontrolująca, a Megan uważała, że Becca jest osądzająca i pyskata. Wiedziałam, że obie mają rację, ale kochałam je za te same cechy.

"27 czerwca".

"Czerwcowy ślub, szokujące".

Roześmiałam się. "Trzy tygodnie po Caryn's. A Sharon nie ustaliła jeszcze daty".

"Mam nadzieję, że to nie ten sam weekend co Megan czy Caryn". Myśl ta nie przyszła mi jeszcze do głowy, a ja musiałam wyglądać na zmartwioną, bo Becca natychmiast zapewniła mnie, że prawdopodobnie nie będzie.

"Nie mógłbyś mi zapłacić, żebym była na trzech weselach w tym samym roku," powiedziała, kręcąc głową. "Jesteś lepszą osobą niż ja".

Połączenie, które popchnęło mnie nad krawędzią w pijaną do nieprzytomności noc stajennej rozpusty, przyszło miesiąc później. Mój dwudziestosiedmioletni brat, Jake, oświadczył się swojej dwudziestopięcioletniej dziewczynie w weekend poprzedzający przyjęcie zaręczynowe Megan.

"Powiedziała tak!", krzyknął do telefonu na powitanie.

Jake i ja nie byliśmy najbliższym rodzeństwem, a ja nie miałem żadnych wcześniejszych wskazówek, że on i jego dziewczyna byli tak poważni. Przyznaję, że mieszkał poza stanem, więc spotkałem ją dokładnie trzy razy. I przy tych trzech okazjach, jak sądzę, powiedziała do mnie łącznie dziewięć słów.

Ale Jake już wcześniej wyciągnął ten konkretny gag, ze swoją dziewczyną ze studiów. Więc nie kupowałem tego tym razem.

"Gratulacje", powiedziałem, udając, że się zgrywam. "Kiedy jest ten wielki dzień?"

"Prawdopodobnie w maju. Chcemy zrobić ślub docelowy i wszystko w czerwcu będzie już zarezerwowane."

Malutki inkling strachu zaczął bulgotać we mnie - wiedział zbyt wiele o czerwcowych ślubach. Ale przełknęłam to z powrotem, bo tak właśnie działał Jake. Prawdopodobnie słyszał, jak wiele ślubów byłem już zaangażowany od naszych rodziców i dlatego próbował zbudować trochę niepokoju przed powiedzeniem "gotcha".

"Dobrze, że Madison mnie nie lubi, bo nie mam czasu ani energii, żeby być na kolejnym ślubie".

Nastąpiła pauza.

"Oczywiście, że Mads cię lubi. Chcemy, żebyś była druhną".

"Ha. Czy ona będzie w stanie poradzić sobie ze ślubami? To znaczy, być może będzie musiała powiedzieć 'tak' przy innych ludziach!".

Tym razem dłuższa pauza.

"Lily, jesteś na głośniku." Jake oczyścił gardło. "Ze mną i Madison."

"Cześć, Lily," powiedział cichy zraniony głos przez telefon.

Mój żołądek opadł.

"Jestem palantem," powiedziałam szybko. "Jake, myślałam, że się ze mną droczysz, bo - cóż - nieważne! Gratulacje!!! Jestem tak szczęśliwy dla was obu! Wyślij mi zdjęcie pierścionka! Chcę usłyszeć wszystkie szczegóły!" Weszłam w tryb autopilota zaręczynowy-babble, moje policzki płonęły z zażenowania, że jakoś się pomyliłam, kiedy Jake był poważny.

Kiedy się rozłączyliśmy, wypuściłam kolorowy strumień wyrażeń tylko trochę związanych z faux pas, które właśnie popełniłam, obrażając moją przyszłą szwagierkę, kiedy była na linii.

Czy byłam złą osobą, że czułam się zazdrosna? Prawdopodobnie. Ale wątpię, czy jest na świecie starsza siostra, która nie zzieleniałaby nieco, czy to z zazdrości, czy z mdłości, na wieść o tym, że będzie na czterech weselach, w tym na weselu swojego młodszego brata, a wszystko to bez tak dużej perspektywy jak randka. Mieli jeszcze po dwadzieścia lat. Mogliby umawiać się jeszcze kilka lat i byłoby dobrze. Po co był ten pośpiech?

Zaręczyny Jake'a rodziły się we mnie przez cały tydzień. Kocham mojego młodszego brata. Kocham. I to nie było tak, że byłam gotowa na ślub. Albo jak ktoś kiedykolwiek mi się oświadczył. Albo jakbym kiedykolwiek była w takim związku, w którym chciałabym, żeby ta osoba się oświadczyła. Zaczęłam rozmawiać o małżeństwie, kiedy David i ja mieliśmy dwadzieścia cztery lata, ale zerwaliśmy niedługo potem i od tamtej pory nie byłam w wystarczająco poważnym związku, żeby o tym myśleć. Jednak pojawiające się szczegóły zaręczyn Jake'a, w połączeniu z dumnymi wpisami mojej matki na Facebooku i zupełnie nieświadomymi komentarzami o tym, jak bardzo cieszy się, że w końcu planuje ślub, sprawiły, że zaczęłam żałować, że cała ta instytucja nie została pozostawiona w ciemnych wiekach, gdzie było jej miejsce.



Rozdział drugi (4)

Słoma, która złamała przysłowiowy grzbiet wielbłąda, jednak przyszedł z telefonem Amy podczas przyjęcia zaręczynowego Megan. Poczułam, że moja torebka wibruje, gdy stałam na czacie z matką Megan, ale zignorowałam to. Byliśmy w pokoju partii posh hotelu, a to byłoby niegrzeczne, aby nawet otworzyć moją torbę, aby zobaczyć, kto dzwonił. Kiedy wibracje zaczęły się ponownie dziesięć sekund po zaprzestaniu, zacząłem próbować wymyślić, jak wyrwać się z rozmowy, a przez czwarte połączenie, założyłem, że ktoś musiał umrzeć, więc usprawiedliwiłem się i wszedł na taras, aby odebrać połączenie.

"Amy? Co się stało? Co się stało?"

"Wychodzę za mąż!" krzyknęła tak głośno, że musiałem trzymać telefon z dala od ucha.

"Nie śmieszne, Ames," powiedziałem. Tym razem byłem pewien, że to był żart. Podczas jednej z maratońskich sesji telefonicznych, które odbyłem w tym tygodniu z matką, Amy była na linii i przysięgała, że Jake jest za młody na ślub, że Madison, w wieku dwudziestu pięciu lat - zaledwie o rok starsza od Amy - jest zdecydowanie za młoda na ślub, i że nawet gdyby Tyler oświadczył się jutro, kazałaby mu czekać jeszcze co najmniej cztery lata. Wydawało się to logiczne - choć Amy już rok temu skończyła studia, nadal mieszkała z moimi rodzicami, pracowała na pół etatu, dopóki nie znalazła czegoś, co naprawdę chciałaby robić, i ogólnie nie miała swojego życia razem. Tyler, jej chłopak, był dwa lata starszy i studiował prawo, więc choć był bardziej skupiony niż ona, wciąż wydawał się oddalony o lata świetlne od bycia gotowym do zawarcia związku.

"To dlatego, że to jest prawdziwe! Sprawdź swoje wiadomości tekstowe! Wysłałem ci zdjęcie pierścionka!"

Mój żołądek skoczył do mojego gardła, jak spojrzałem w dół na ekranie mojego telefonu. Oczywiście, nie było Amy rękę, kompletne z odpryskami resztki niebieskiego lakieru brokatowego paznokci, zwieńczone nadmiernie duży diament. Powinna była zrobić sobie paznokcie, pomyślałam, niemiło.

"Czyż nie jest cudowny? To było po jego babci! Nie pasuje - muszę go sobie zwymiarować".

Pozwoliłam Amy kontynuować przez chwilę, ale już nie słuchałam. Miała dwadzieścia cztery lata, na litość boską! Panika zaczęła rosnąć w mojej piersi, gdy spojrzałam za siebie w oświetlone okna przyjęcia Megan.

"Więc to będzie w czerwcu", mówiła Amy, "po tym jak Tyler ukończy szkołę prawniczą. A ty będziesz druhną, oczywiście".

"Co?"

"Cóż, jesteś moją siostrą! Madison też będzie musiała w tym być, chyba, prawda? Mama zmusi mnie do uwzględnienia jej. A my obie jesteśmy w jej, więc chyba muszę. Jake będzie jednym z drużbów Tylera. I siostra Tylera - ma dwadzieścia siedem lat, czyli jest prawie w twoim wieku, więc będziesz miała z kim spędzać czas. Aha, i Ashlee, będzie moją druhną. Nie masz nic przeciwko, prawda? Już ją poprosiłam. To znaczy, myślę, że mogę mieć dwie druhny, jeśli naprawdę chcesz być jedną, chociaż to oznacza, że Tyler będzie miał dwóch drużbów. Szkoda, że nie jesteś mężatką, bo wtedy to byłoby takie proste, po prostu zrobiłbym cię moją matroną honorową - nie muszę tego robić Madison, prawda? Będą małżeństwem tylko miesiąc, kiedy my się pobierzemy, to ledwie matrona. Nie, ona będzie tylko druhną. Prawda? O mój Boże, Lily! Nie mogę uwierzyć, że się oświadczył!"

Moja głowa była reeling, ale myślę, że zrobiłem niejasno odpowiednią odpowiedź gratulacji przed przypomnieniem Amy, że byłem na przyjęciu zaręczynowym Megan i nie mógł pozostać na telefonie.

"Ooh, okay! I tak muszę iść zadzwonić do Jake'a! I babcia i ciocia Anna i tak wiele innych osób! Zadzwonię do ciebie jutro ze wszystkimi szczegółami, dobrze? Bye-ee!"

Wrzuciłam telefon z powrotem do torebki i wlałam do gardła resztki drinka, który trzymałam, po czym poszłam prosto do baru, gdzie zamówiłam kolejny. Wypiłam tego samego, zamówiłam kolejnego i nie pamiętałam nic więcej, aż do obudzenia się następnego ranka w dziwnym pokoju hotelowym z jeszcze dziwniejszym stajennym.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Rozgoryczona druhna"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści