Nieznajomy w Riverstone City

1

Elegancka postać Lysandera Blackwooda stała spokojnie na chodniku Riverstone City, a jego uderzające rysy przyciągały uwagę niezliczonych przechodniów. Każdy, kto odważył się podejść zbyt blisko, instynktownie zerkał w stronę Nieznajomego, nie mogąc się powstrzymać.

Jego głęboko osadzone oczy wyrażały autorytet bez śladu gniewu, nadając mu niemal boską jakość, która ostrzegała innych przed zbliżaniem się do niego. Nikt nie odważył się zatrzymać w promieniu dziesięciu stóp od Lysandera. Jeśli zmarszczył brwi, ktoś szybko się oddalał, instynktownie rozumiejąc, że jest to człowiek, z którym nie należy zadzierać.

Ale zawsze znajdą się tacy, którzy podejmą niepotrzebne ryzyko, sprzeciwiając się niepisanym zasadom szacunku i autorytetu.

Tuż sprzed tawerny wychyliła się młodzieńcza twarz dziewczyny, której bose stopy wydawały cichy stukot o brukowany chodnik, gdy nieporadnie trzymała się pary obcasów. Była niezaprzeczalnie ładna, ale otaczający ją zaciekawiony tłum zdawał się nie rozumieć, dlaczego młoda dziewczyna zapuszcza się do tawerny.

Elena Fairchild, z ustami ściągniętymi w grymas, pojawiła się nagle z szeroko otwartymi oczami i głupim uśmiechem na młodzieńczej twarzy. Jednym ruchem nadgarstka odrzuciła szpilki na bok i pospieszyła prosto w stronę imponującego Lysandera.

Właśnie wtedy, gdy Nieznajomy - kolejne imię dla Lizandra - poruszył brwiami w zakłopotaniu, Elena wykonała skok w biegu, owijając ramiona wokół jego nóg w pokazie niefiltrowanej radości. Jej błoga twarz ocierała się o niego niczym dziecko szukające pocieszenia. Wyraz twarzy Lysandra natychmiast pociemniał, a promieniujący od niego chłód zdawał się mrozić powietrze wokół.

Grupa w pobliżu wymieniła niedowierzające spojrzenia, wyczuwając zmianę w atmosferze. Dla biednej Eleny wyglądało to tak, jakby zły dzień miał się jeszcze pogorszyć.

Niezadowolony Lysander pozostał niewzruszony, gdy siłą zdjął Elenę ze swoich nóg, dając jasno do zrozumienia, że zamierza przenieść się gdzie indziej. Jednak Elena, błogo nieświadoma swojego otoczenia i całkowicie pijana w swoim własnym świecie, rzuciła się, by znów do niego przylgnąć, nie zwracając uwagi na jego niezadowolenie.

Jego głęboki głos zadudnił z irytacją, gdy spojrzał na nią z góry. Puść moje nogi.

Niewzruszona, Elena zaczęła błagać coraz głośniej, wyrywając się z jego uścisku, a jej głos przyciągnął uwagę wszystkich. Mój bezduszny łajdaku! Nie pozwolę mu mnie zostawić!

Co takiego? Lysander szczeknął, jego cierpliwość się wyczerpała. Jeśli chcesz uniknąć kłopotów, po prostu odpuść.

Ale Elena szlochała tylko głośniej: - Chcę widzieć, jak cierpi! Ten łajdak we mnie - on nosi moje dziecko! Jaki człowiek grozi kobiecie, którą kocha? On uczynił moje życie piekłem!

Reakcja tłumu zmieniła się w pogardliwe spojrzenia skierowane na Lizandra, wkradło się zamieszanie, gdy rozważali jego charakter w porównaniu z niewinną Eleną i jej szaloną historią. Czy to była prawda? Czy Lysander naprawdę był ojcem w tym zbliżającym się chaosie?

Chociaż nie mógł pojąć, kim ona była i co miała na myśli, oskarżenie o ojcostwo wisiało w powietrzu.

Elena, wciąż chwytając go z nieugiętym uściskiem, przylgnęła mocniej, głośno obwieszczając swoją trudną sytuację. Ten bezduszny człowiek naraża moje życie! Dlaczego muszę znosić takie cierpienie samotnie? Zostałam bez ochrony i lojalności! Jak ktoś może być tak okrutny?"
Im bardziej Elena lamentowała, tym bardziej fasada Lysandra pękała, a jego irytacja zmieniała się w wyraźny dyskomfort, gdy znalazł się w zagubieniu. Ta uparta dziewczyna testowała jego granice, wystawiając na próbę jego cierpliwość swoimi lekkomyślnymi pokazami emocji.

W nieoczekiwanym momencie ciężar jej emocjonalnego chaosu przeplatał się z jego niezachwianą determinacją, nadając dwuznaczności dynamice gry w Riverstone City i dając jasno do zrozumienia, że ich historia jest daleka od zakończenia.



2

W słabym świetle tętniącej życiem tawerny, odurzona Elena Fairchild wyglądała niemal eterycznie, a jej nastrój poprawiała mgiełka alkoholu. Z przesadną mimiką opierała się ciężko o stół, a jej ciemne loki okalały twarz zbyt młodą na takie wybryki - miała ledwie siedemnaście lat, ale posiadała odurzający urok, który urzekał wszystkich w pobliżu. Jej oczy, w jaskrawym odcieniu migdałów, błyszczały złośliwością, gdy zwężały się figlarnie na nieznajomego przed nią.

Lysander Blackwood nie mógł uwierzyć, że jest przetrzymywany przez pijaną kobietę. Przylgnęła do jego nóg z żarliwością prawdziwej siły natury, a jej drobne dłonie splotły się ze sobą, jakby były wykonane z samego materiału, który zapewniał ciepło w tawernie. Pomimo pokusy fizycznego oderwania się od niej, był rozdarty między rozbawieniem a irytacją. Jej niewinność przeczyła chaosowi, który wywołała, trzymając go na swojej łasce.

Właśnie wtedy z zaparkowanego na zewnątrz powozu wyłonił się Gareth Shadow, jego stoicka postawa pozostała niezachwiana - Regal Chariot, luksusowy pojazd, który pasował do jego statusu. Zbliżył się, a jego wyraz twarzy niewiele zdradzał, gdy skinął z uznaniem głową Elenie, którą dobrze znał z reputacji.

Lady Eleno - potwierdził z ukłonem, spuszczając wzrok, wyraźnie świadomy jej obecnego stanu umysłu.

Zaniepokojony szmer wśród zgromadzonego tłumu nasilił się, gdy obserwowali rozwój wydarzeń. Wydawało się nieprawdopodobne, by lady Elena ściągnęła na siebie gniew człowieka takiego jak Lizander, a jednak oto była, śmiało kwestionując normy przyzwoitości.

Zrób coś! - szepnął jeden z podwładnych Garetha, a w jego opuszczonym spojrzeniu wyczuwalny był szacunek dla Lysandra. A jeśli zdecyduje się na odwet?

Elena, nie zważając na narastające napięcie, kontynuowała swój porywający chwyt, emanując młodzieńczą złośliwością. Jej śmiech rozbrzmiał, gdy głośno oznajmiła: "Co się stało, nieznajomy? Czy moja mała gra cię onieśmiela?

Zirytowany, ale i zaintrygowany Lysander przyłożył dłoń do czoła; stracił już rachubę, jak długo tak na niego łypała. Jednak w chwili, gdy próbował się wyrwać, Elena niezręcznie przyciągnęła go mocniej, sprawiając, że z trudem wyrwał się z jej uścisku.

Gareth zainterweniował szybkim ruchem, wyciągając delikatnie rękę, by rozluźnić palce Eleny. Daj spokój, Eleno. Czas wytrzeźwieć - skomentował, a na jego stoickiej twarzy pojawiła się nutka rozbawienia. Jednak protesty Eleny były natychmiastowe, wybuchając zabawnym atakiem, gdy rzucała się na niego.

Nigdzie mnie nie zabierzesz! - oświadczyła, ponownie rzucając się na Lysandra, który jednak zręcznie uniknął jej ataku.

Nie ruszaj się; będę dla ciebie łagodniejsza, jeśli przestaniesz testować moją cierpliwość! Elena odparła ze śmiechem, kontynuując gonitwę przez wystawny apartament.

Wewnątrz bogatego otoczenia apartamentu prezydenckiego hotelu Grand Seraph, atmosfera była ciężka od zapachu wybornych cygar i bogatych perfum. Elena, w nieoczekiwanie śmiałym manewrze, próbowała zwabić Lysandera swoimi wybrykami, ale wkrótce znalazła się na pluszowym łóżku w stanie upojenia alkoholowego.
Nie uciekniesz tak łatwo, dobry panie! - krzyknęła, a jej głos wzrósł, gdy podniosła się z powrotem. W ciągu kilku chwil ułożyła się na poduszkach, oddychając cicho, gdy zaczął ogarniać ją sen.

Lysander chichotał cicho do siebie, obserwując ją rozłożoną na królewskim materiale, całkowicie pokonaną przez własną brawurę, pozostawiając wystarczająco dużo miejsca na poczucie winy, które kłuło go w sumienie. Choć miała reputację dzikiego ducha, jej niezaprzeczalne piękno potrafiło rozbudzić nawet najbardziej zatwardziałe serca.

"Cóż za ironia", pomyślał na głos, rzucając okiem na swój zegarek - cenny czasomierz, który nie był przeznaczony dla nieostrożnych rąk. Zepsułaś kawał dobrej roboty i przespałaś to jak dziecko.

W tym momencie na zewnątrz rozległ się głęboki śmiech, mieszający się z ekscytacją trwającego festiwalu. Oczarowany burzliwymi emocjami wieczoru, Lysander postanowił, że być może ta noc nie skończy się tak, jak się spodziewał. Być może, tylko być może, mimo wszystko doprowadzi go w nieoczekiwane miejsce.

Odwracając się do wyjścia, nie mógł powstrzymać się od spojrzenia za siebie. Pogoń dopiero się zaczęła, lady Eleno - mruknął, kąciki jego ust uniosły się w kpiącym uśmiechu, gdy patrzył na czarujący widok jej gasnących snów, nieświadomy wiru, który miał się rozwinąć.



3

Wczesnym rankiem Lysander Blackwood wyszedł z luksusowej łaźni, z włosami wciąż wilgotnymi od kąpieli. Ubrany leniwie w jedwabisty szlafrok, przeszedł do sypialni, gdzie czekała na niego chaotyczna scena.

Elena Fairchild leżała rozciągnięta na łóżku, jej sen był rozczochrany i niespokojny. Jedna noga zwisała z krawędzi łóżka, a druga była zaplątana w pościel. Mała dziewczynka, Genevieve, wypiła zbyt dużo poprzedniej nocy i teraz wykazywała nieprzyjemnego kaca, który zepsuł jej młodzieńczą bezczelność.

Wzdychając dramatycznie, Elena przewróciła się na drugi bok i instynktownie poszukała wokół siebie ciepła kołdry, mając nadzieję, że całkowicie się nie obudzi. Znów wpakowała się w kłopoty, włócząc się po tawernie z przyjaciółmi, by skończyć w tej osobliwej sytuacji. Wspomnienia z poprzedniej nocy były w najlepszym razie mgliste, jakby rozmyły się w pijackiej zadumie.

Isolde Wingate obudziła się, jej lewe oko ledwo się otworzyło, dostosowując się do jasności poranka i nieznanego otoczenia wokół niej. Bogactwo pokoju sprawiło, że poczuła się tak, jakby wciąż powinna śnić. Zamrugała szybko, marszcząc brwi w zakłopotaniu, gdy skanowała luksusowe wyposażenie pokoju. Jedno spojrzenie na nieznajomego wylegującego się niedbale na brzegu jej łóżka sprawiło, że zapomniała o wszystkich spójnych myślach.

"Wow! Kim jest ten facet?" mruknęła, a jej ciekawość rozpaliła iskrę fascynacji. Uderzające rysy twarzy Lysandera sprawiły, że zaparło jej dech w piersiach. Emanował królewską atmosferą, która była po prostu odurzająca. Jej myśli błądziły - z pewnością nie był to typowy poranek. Czyżby natknęła się na prawdziwego księcia tuż po kąpieli? Ukrywając się za blaskiem swojej wyobraźni, nie mogła powstrzymać się od pragnienia szansy na flirt, a może nawet trochę nagięcia zasad.

Czując się ośmielona, a może głupio odważna, Izolda zamknęła na chwilę oczy, by przekonać samą siebie, że to tylko sen. Ale rzeczywistość nie dawała jej spokoju. "Nie śnię", wyszeptała pod nosem, próbując dodać sobie otuchy, podczas gdy Lysander obserwował jej zmieniającą się ekspresję z mieszaniną rozbawienia i zaintrygowania.

Czy to się dzieje naprawdę? - spytała nagle, podnosząc się z łóżka, a jej oczy rozszerzyły się z niedowierzania. Zdumione spojrzenie Lizandra tylko pogłębiło jej zakłopotanie. Sposób, w jaki na nią patrzył - za tymi burzowymi szarymi oczami kryło się coś figlarnego, a część niej czuła się jak fascynująca zagadka, którą obserwuje.

Księżniczko? Co się stało? Lysander uniósł brew, wyglądając zdecydowanie zbyt swobodnie jak na tak intymną chwilę. Nie tak zwykle reagowały nieśmiałe dziewczęta, gdy przyłapywano je w kompromitujących pozycjach; zazwyczaj chwytały za prześcieradło, by się osłonić, lub krzyczały o bandytach czających się w pobliżu.

Czy dziewczyna nie może podziwiać piękna bez bycia oskarżoną o niewłaściwe zachowanie? Izolda odparła, udając złość, wybierając cienki koc, by się nim okryć, owijając go wokół siebie jak małe burrito.

Wzięła głęboki oddech, próbując odzyskać spokój, ponownie zastanawiając się, jak znalazła się tutaj w tak niezwykłym położeniu. Wszystko było niezsynchronizowane. Kac dudnił w jej głowie wystarczająco głośno, by przypomnieć jej, że w grę wchodziła psota. Jednak wszystko, o czym mogła myśleć, to mężczyzna przed nią - tak oszałamiający jak dzieło sztuki świeżo zawieszone w galerii doskonałości. Czy istniała szansa, że po pijanemu popełniła najpiękniejszy z błędów?
Jej nogi były gołe, co ostro kontrastowało z pluszowym, przytulnym wystrojem pokoju; skrzywiła się, zauważając swoją zranioną dumę wraz z obolałymi kończynami. Czy naprawdę straciłam kontrolę zeszłej nocy? Drobne urywki dzikiej bójki zaczęły powracać do jej myśli; śmiech, zabawa i niegdyś mityczne okrzyki tawerny odbijały się echem.

Potem znów dostrzegła Lysandra. Ojej - wyszeptała, a jej serce biło zarówno z niecierpliwości, jak i strachu. Jeśli Lydia, jej złośliwa przyjaciółka, zrobiła jej kolejnego psikusa, była w większych tarapatach, niż myślała.

"Brawo, Juliet Summers, tym razem przeszłaś samą siebie" - pomyślała, przypominając sobie, jak dała się porwać nocnej przygodzie. Nagle zaciekawiona, Isolde nie mogła powstrzymać się od poczucia dziwnego dreszczu, który wybuchł w niej, gdy spojrzała na oszałamiającego dżentelmena wciąż siedzącego swobodnie obok niej.

"Zaprawdę, to wspaniały rezultat nocnego wypadu na miasto", pomyślała sobie, wiedząc, że jej świat wkrótce zmieni się w sposób, który mogła sobie tylko wyobrazić.



4

Aby udowodnić, że się myli, Isolde Wingate zachowała spokojną postawę, a jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu, gdy zwróciła się do ciemnowłosego nieznajomego: "Co dokładnie wydarzyło się zeszłej nocy?".

Jego uśmiech był wszystkowiedzący, a w jego oczach pojawił się arogancki błysk, gdy spojrzał na nią, a następnie na rozczochrane łóżko i leniwie odgarnął kosmyk włosów z czoła. Bezsłowna wiadomość była jasna - łączyło ich jedynie przelotne uczucie.

Serce jej zamarło. Ostatniej nocy straciła nie tylko spokój. To była jej pierwsza wizyta w Tawernie - miejscu, o którym słyszała niezliczone historie, nigdy nie wierząc, że skończy tutaj, oddając swoją najcenniejszą własność komuś takiemu jak on. Chociaż ten tajemniczy mężczyzna był przystojny, w jej wnętrzu pojawiło się rozczarowanie. Przypominało jej, że w głębi duszy zawsze chciała dzielić tę wyjątkową chwilę ze swoją prawdziwą miłością, tylko po to, by wymknęła się ona w noc.

Lord Cedric Blue z zainteresowaniem przyglądał się zmieniającym się wyrazom twarzy Izoldy. Jak jej mała twarzyczka mogła wyrazić taki wicher emocji? Pamiętasz coś z ostatniej nocy? Podniósł ze stołu zepsuty zegarek, unosząc brew.

Potrząsnęła głową, nie mogąc oderwać od niego wzroku, urzeczona pomimo swojej dezorientacji. Nawet bez wspomnień było oczywiste, że wydarzyło się coś ważnego. Jedno spojrzenie na Cedrica wystarczyło, by zasygnalizować, że było to coś wykraczającego poza jej najśmielsze wyobrażenia.

Nawet jeśli nie pamiętasz, nie możesz uciec od odpowiedzialności. Ty... Zaczął strofować, oddając zepsuty zegarek, ale przerwała mu tajemnicza kobieta wchodząca do pokoju.

Zaskoczone zamieszaniem oczy Izoldy rozszerzyły się, skupiając się na nim. Chcesz powiedzieć, że powinnam wziąć na siebie odpowiedzialność? Wiem, że byłam pijana i przespałam się z tobą, ale jeśli uważasz, że to niesprawiedliwe, to nie ma mowy, żebym przespała się z tobą ponownie. Powiedziała to zuchwale, a jej spojrzenie zatrzymało się na jego twarzy.

Wciąż pogrążony w niedowierzaniu, że skończyła z nim, Cedric przywrócił ją do rzeczywistości, rzucając zepsuty zegarek do jej stóp. Byłaś tak nawalona, że nie chciałaś puścić mojej nogi przez całą noc i w końcu to zepsułaś. Więc powiedz mi, co powinnam teraz zrobić?

Co! Izolda poczuła wstrząs. Odpowiedzialność nie oznaczała tego, co zakładała - oznaczała zapłatę za zegarek?

Sięgnęła w dół, podnosząc rozbity kawałek. Pomimo tego, że był uszkodzony, insygnia i kunszt wykonania miały wysoką wartość. Nawet osoba tak niewyrafinowana jak ona mogła uznać, że był to drogi zegarek.

Co tak naprawdę wydarzyło się zeszłej nocy? Była praktycznie spłukana - ledwo dawała radę, a teraz co? Czy naprawdę będzie musiała spłacić mu dług, sprzedając nerkę?

Zanim zdążyła popaść w rozpacz z powodu swojego niefortunnego losu, gładki głos nieznajomego przebił się przez nią: "Nie jestem zainteresowany nerkami, ale może rozważyłbym możliwość "towarzystwa"".

Isolde nawet nie zauważyła, że wypowiedziała na głos swój wewnętrzny niepokój - myśl po prostu wypłynęła, jakby była zagubiona we mgle.


5

Gdy Isolde Wingate odrzuciła na bok telefon, owinęła się przytulnym kocem jak burrito. To, że spędziła z nim noc, nie oznaczało, że jej życie straciło sens. To nie było tak, że mogła sobie tak łatwo odpuścić.

Próbując przypomnieć sobie wydarzenia ostatniej nocy, zdała sobie sprawę, że niewiele pamięta. Nigdy wcześniej nie przeżyła z nikim tak intymnych chwil. Jak mogła tak odejść, nawet jeśli Gavin był czymś w rodzaju cukierka dla oka? Tak chętnie oddała swoje serce, czy aż tak się skompromitowała?

Jak mam na imię? Pierwszą rzeczą, którą musiała wyjaśnić, było to, z kim dokładnie dzieliła łóżko.

Lord Cedric Blue - odpowiedział gładko, z chytrym uśmiechem na ustach.

Jak bogata jestem? - zapytała Izolda, udając niewiedzę.

Cóż, całkiem nieźle sobie radzisz.

Po jego słowach nie mogła przestać myśleć, że z jej wyglądem i urokiem, jej życie może sobie pozwolić na wiele. Ten zegarek, który nosisz, musi kosztować ponad dziesięć tysięcy - to tylko ułamek mojej wartości. Elegancka kolacja na mieście to ledwie ułamek moich wydatków. To znaczy... W dramatach bogacze zwykle nie przejmowali się pieniędzmi, ale to była inna sztuka.

Siedemdziesiąt osiem tysięcy - poprawił lord Cedric Blue, zachowując czarującą, nieco złośliwą postawę, a kącik jego ust znów wykrzywił się w uśmiechu.

Poważnie? Po co nosić coś tak ekstrawaganckiego, gdy jesteś w pobliżu? Pogarda Izoldy była wyczuwalna, a w jej umyśle szalała zazdrość i niechęć.

Powodzenia w znalezieniu czegoś tańszego niż to, czym się obnoszę. To chyba najtańszy zegarek, jaki posiadam. Reszta kosztuje ponad sto tysięcy.

Ha. Wymusiła uśmiech - jej próba wyglądania na niezrażoną spełzła na niczym. Jeśli miał sto tysięcy na zegarek, to kogo obchodziło, co jest najtańsze? Ona też mogła pójść na całość!

Oblężona przez upokorzenie, Izolda opracowała plan odwrócenia scenariusza. Zebrała łzy, chowając twarz w kocu i zaczęła zawodzić.

"Dlaczego moje życie jest takie nieszczęśliwe? Budzę się i okazuje się, że straciłam nie tylko godność, ale i majątek. Jestem miliarderką! Dlaczego miałbym przejmować się błahostkami? Kupa kasy dla mnie to kropla w morzu dla niego! Równie dobrze Gavin mógłby życzyć sobie śmierci!

Jej przesadne szlochy odbijały się echem w jej wystawnym pokoju, przekształcając tę chwilę w teatralne przedstawienie. Dla Cedrika, który siedział z boku i przyglądał się przedstawieniu, wszystko było zabawą i grą, a na jego twarzy malował się uśmieszek, jakby była tylko pożywką dla rozrywki.

Szczerze mówiąc, Izoldo, nie jest tak źle. Powiedziałaś, że masz siedemnaście lat; równie dobrze mogłem przespać się z jakimś przypadkowym dzieciakiem. Mogłabym zostać oskarżona o ustawowe stosunki! Wskazała palcem, a jej brawura lekko zadrżała, gdy straciła początkową pewność siebie.

Nie widząc żadnych oznak strachu z jego strony, zdała sobie sprawę, że to zmierza donikąd. Ludzie zamożni i wpływowi nie przejmowali się takimi rzeczami - w ich świecie jej groźby nie miały żadnego znaczenia.

Cedriku, pomyślmy tylko o naszym niezwykłym spotkaniu - o tej pięknej, wspólnej nocy! Potraktuj to jak romans z piękną dziedziczką, a ja potraktuję to jak zabawę. Rozstaniemy się na dobrych warunkach, bez potrzeby liczenia tych drobiazgów, o których debatowaliśmy! Co ty na to?
Zebrała się w sobie, próbując odzyskać spokój, gotowa odrzucić zmartwienia i przyjąć ten nieoczekiwany obrót wydarzeń.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nieznajomy w Riverstone City"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈