Jesteśmy przeznaczeniem

Prolog

========================

Prolog

========================

Nigdy wcześniej nie umarłem, ale rozpoznaję to uczucie.




Rozdział 1 (1)

========================

1

========================

Chloe Fox

"Obiecaj mi, że będziesz chronić Frankie swoim życiem, Chloe".

Zerkając w bok, trudno wziąć to na poważnie. "Um ..."

Moja mama przytula Frankiego do swojej piersi jak syna, którego nigdy nie miała. "Dasz mu dobry dom, będziesz go karmić i pielęgnować?"

Myślę, że to jest biorąc to trochę za daleko. "To roślina, mamo, nie człowiek."

"To nie jest zwykła roślina. To drzewko bonsai. To zmienne stworzenia..."

"Technicznie rzecz biorąc, to nie jest stworzenie. To miniaturowe drzewko."

"Stworzenie czy nie, obiecaj mi, że się nim zaopiekujesz, Chloe. To nie jest zwykła roślina. Ten mały facet może zapewnić harmonię i spokój w twoim miejscu".

"Mamo, mam to." Próbuję wykłócić od niej roślinę doniczkową, ale kiedy się opiera, pytam: "Chcesz zatrzymać Frankiego? Spodobałby mu się Nowy Jork. Możesz go zabrać do Central Parku lub na przedstawienie na Broadwayu. Szybka wycieczka do MoMA lub na Statuę Wolności-".

"Bardzo zabawne." Popycha go w moją stronę. "Weź go. Kupiłam go dla ciebie."

"Możemy ustalić harmonogram odwiedzin, jeśli chcesz?"

To zarabia mi eyeroll, który jest przebity śmiechem. "Możesz myśleć, że dramatyzuję, ale już teraz mogę powiedzieć, że tego właśnie brakuje w twoim mieszkaniu. Chciałabym, żebyś pozwolił mi je bardziej udekorować. Więc wyśmiewaj mnie, jeśli musisz, ale ten mały facet wprowadzi równowagę do twojego życia".

"To duży nacisk na roślinę, nie sądzisz?".

"Małe drzewko," poprawia uparcie, jakbym obraził tę rzecz. Krzyżując ręce na piersi, podnosi idealnie ukształtowaną brew. "Chcesz być lekarzem, Chloe. Traktuj ją jak pacjenta. Woda, uwaga i troska. Podstawy."

Trzymając roślinę przed sobą, podziwiam ładną krzywiznę do pnia i gałęzi. Łatwo zrozumieć, dlaczego moja mama wybrała właśnie tę. "Postaram się nie zabić jej tak jak rośliny, którą dałeś mi w zeszłym roku". Ustawiam plastikową doniczkę na szczycie stosu podręczników na stoliku do kawy. "Ale musisz przyznać, że dałam temu bluszczowi świetne pożegnanie".

"Tak było. Prosto do śmietnika." Znowu się śmieje, ale słyszę, że smutek ścieka do środka.

"Dlaczego się denerwujesz?"

Zieleń oczu mojej mamy pasuje do bogatego koloru liści, kiedy płacze, tak jak moje. "Myślę, że bonsai miało wystarczająco dużo wody na jeden dzień. Nie sądzisz?" pytam przekomicznie, by ukryć, jak bardzo nienawidzę zbliżającego się pożegnania.

Śmieje się, pieszcząc mój policzek. Wsparcie, które zawsze mi okazywała, jest wyczuwalne w jej dotyku. "Przez ostatnie kilka tygodni spędziłam z tobą najlepszy czas. Będę za tobą tęsknić, kochanie."

Pochylając się nad nią, mówię: "Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w przyszłym roku będę w mieście i będziemy mogli się widzieć cały czas".

"Ciężko pracowałeś. Teraz nadszedł czas, aby cieszyć się swoim starszym rokiem." Jej odejście w oczekiwaniu, obejmujemy się.

"Lubię ciężko pracować, a moje oceny nadal mają znaczenie w tym roku, jeśli chcę dostać się do szkoły medycznej."

Współczujący uśmiech marszczy jej wargi, gdy się odsuwa. "Przykro mi, że czujesz, że musisz być doskonały przez cały czas lub że czujesz, że szkoła medyczna jest jedyną opcją dla ciebie. To nie jest. Możesz zrobić-"

"To jest to, czego chcę." Ten temat był ostatecznym ciosem dla jej małżeństwa z moim tatą. Nie zgadzali się o wiele rzeczy, ale moja szkoła i przyszłość były punktami spornymi. Nie chcę tego ponownie przeżywać.

Przesuwając się na kanapę, rozchyla poduszkę, ale mam wrażenie, że to tylko z przyzwyczajenia. "Szukanie doskonałości to najprostszy sposób na znalezienie rozczarowania". Patrzy na poduszkę, satysfakcja nigdy nie dociera do jej oczu. Odsuwając się, obraca swoje spojrzenie w moją stronę. "Szczęście to znacznie szlachetniejsza misja".

Po tym jak rozwiodła się z moim ojcem, wprowadziła to w życie. Po opuszczeniu Newport na Manhattan dwa lata temu, jest szczęśliwsza niż kiedykolwiek. "Wiem, że masz wielkie plany, Chloe, ale tylko raz jesteś młoda. Wyjdź z Ruby. Baw się dobrze. Całuj chłopców. Wolno ci robić to, co chcesz, zamiast tego, czego chcą dla ciebie inni. Możesz być sobą."

Być mną? Te słowa dziwnie mnie uderzają. "Kim jestem?"

"Ach, słodka dziewczynko, kimkolwiek chcesz być. Nowe doświadczenia pozwolą ci zobaczyć siebie przez nową soczewkę."

Siadam na kanapie, blokując jej widok na poduszkę, którą właśnie poprawiła. "Czy to dlatego wyjechałeś z Newport?".

"Tak, chciałam odkryć siebie na nowo. Na Manhattanie nie jestem żoną Normana, ani przewodniczącą towarzystwa konserwatorskiego. Nie prowadzę domu o powierzchni ośmiu tysięcy stóp kwadratowych ani nie organizuję przyjęć w ogrodzie. W Nowym Jorku mogę być matką Cat Fox i Chloe. To moje ulubione role, jakie kiedykolwiek miałam".

Praca z moim ojcem mogła być świetna dla mojego CV, ale z powrotem w domu zawsze będę porównywana do wielkiego Normana Foxa. Będę żył w jego cieniu, jeśli wrócę do Rhode Island i nigdy nie stanę na własnych osiągnięciach. Rozumiem więc, co ma na myśli, trochę za dobrze. Wydaje jej się, że została uratowana. Czy dla mnie jest już za późno?

"Czy wiesz, kim jesteś?"

"Uczę się każdego dnia. Mówię tylko, że życie dzieje się wokół ciebie. Od czasu do czasu spójrz w górę znad książek".

Odwracając się, rzuca ostatnie spojrzenie na mieszkanie. "Potrzebujesz pop koloru tutaj. Mogę wysłać poduszki na sofę."

Rozumiem, co ona mówi. Ona jest królową wystroju i ma silne opinie dotyczące mojego życia. Chciałaby nie tylko rzucić kilka poduszek na moją kanapę, ale także umieścić mężczyznę w moim życiu.

Nigdy nie zrozumiała, że dobre oceny są o wiele bardziej satysfakcjonujące niż spędzanie czasu z chłopakami, którzy nie chcą niczego więcej niż jednonocnej przygody. "Nie wysyłaj poduszek", mówię, szczerząc się.

Chytry grymas przetacza się po jej twarzy. "Możesz się z nimi przytulić, albo facet-".

"Chcesz, żebym się umawiał". Wzdycham. "Rozumiem to."

"Faceci z college'u to nie to samo, co chłopcy z liceum". Bierze swoją torebkę z kanapy i sytuuje ją na ramieniu, gdy rusza do drzwi.

Przewracam oczami. "Mogłeś mnie oszukać".

"Po prostu nie spotkałaś kogoś, kto sprawia, że twoje serce trzepocze".

"Jesteś takim romantykiem."

Całując mój policzek, otwiera drzwi i mówi: "Dbaj o siebie, kochanie. Kocham cię."




Rozdział 1 (2)

"Kocham cię, też". Zamykam drzwi i opieram się o ich oparcie, robiąc wydech. Po dwóch miesiącach pracy w klinice mojego ojca, a następnie przebywaniu z nią w mieście przez ostatnie dwa tygodnie, prawie zapomniałem, jak to jest mieć czas dla siebie i ciszę. Czysta, nieskażona - Puk. Pukanie.

Podskakuję, zaskoczony uderzeniem o moje plecy. Obracając się, mrużę oczy, by spojrzeć przez wizjer, a mój podbródek odbija się do tyłu.

Facet trzymający torbę przed moimi drzwiami mówi: "Dostawa jedzenia".

"Nie zamawiałem jedzenia", mówię, dłonie przyciśnięte do drzwi, gdy go szpieguję.

Na jego ustach pojawia się uśmieszek. Yup, on płasko wpatruje się w wizjer z zadowolonym grymasem na twarzy. Wyciągając paragon z torby, dodaje: "Chloe?". E jest wyciągnięte w jego cymbałkowym tonie, jakby to było możliwe, aby tak pospolite imię brzmiało wyjątkowo. Udało mu się.

Odblokowuję deadbolt, ale zostawiam łańcuch na miejscu. Kiedy otwieram drzwi, zerkam na zewnątrz, trzymając swoje ciało i ciężar ciała przy nich dla bezpieczeństwa.

Spotykam się z brązowymi oczami, które łapią zachodzące słońce wpadające przez okno w holu, nie da się ukryć rozbawienia w nich błyszczącego. "Cześć," mówi, jego spojrzenie zanurza się do moich ust i z powrotem w górę. "Chloe?"

"Jestem Chloe, ale jak już mówiłam, nie zamawiałam jedzenia".

Zerka w stronę schodów, napięcie w jego ramionach opada, zanim jego oczy wrócą do moich. "Mam właściwy adres, właściwe mieszkanie i nazwisko. Jestem całkiem pewien, że to dla ciebie." Trzyma go po swobodnym wzruszeniu ramionami. "W każdym razie, robi się zimno, a to kurczak i pierogi, specjalność mojej mamy, którą robi tylko w niedzielę. Zaufaj mi, lepiej jest na gorąco, chociaż jadłem to na zimno i nadal było dobre."

Podaje solidny argument. Wszystkie informacje są poprawne. Przesuwam się, moja garda opada. Nadal jednak jestem ciekawy. "Twoja mama to zrobiła?"

Kciukiem przez ramię, jakby restauracja była za nim, odpowiada: "Tylko w niedzielę. Ja i T gotujemy przez resztę czasu."

"Kim jest T?"

"Ten drugi kucharz." Odwraca torbę. Patty's Diner jest wydrukowany na białym papierze. Potem wskazuje na swoją zużytą koszulę, logo ledwo widoczne po wszystkich praniach.

"A Patty to twoja matka?"

Obraca torbę dookoła i przytakuje. "Patty jest moją mamą."

Mój żołądek warczy od dźwięku torby marszczącej się w jego rękach, przypominając mi, że nie jadłem od wielu godzin, a kurczak i pierogi brzmią niesamowicie. Tylko "kuchnia kulinarna", jak nazwałby to mój tata, była akceptowalna, kiedy dorastałam. Comfort food się nie kwalifikował, bo wszystko z sosem zamiast jakiejś redukcji było nie na miejscu.

Szczerząc się, przysuwa torbę bliżej. "Jak bardzo chciałbym tu zostać całą noc i rozmawiać o tajemnicy tej dostawy, mam inne jedzenie coraz zimne w dół w samochodzie. Jesteś głodny. Weź torbę i ciesz się." Mówi to tak, jakbyśmy byli przyjaciółmi, a ja zaczynam myśleć, że spędziliśmy ze sobą wystarczająco dużo czasu, żeby to rozważyć.

Odczepiam drzwi i otwieram je, żeby wziąć od niego torbę. Trzymając w górze palec, pytam: "Nie masz nic przeciwko temu, żeby poczekać? Przyniosę ci napiwek".

Jakby wygrał wojnę, dwa dołeczki pojawiają się, gdy jego grymas rośnie. Zarozumiałość odbijająca się w jego oczach nie odbiera mu faktu, że jest bardziej przystojny niż początkowo dawałam mu kredyt.

Przystojniaków w Newport jest jak na lekarstwo. Dobre geny przekazywane na długo przed Złotym Wiekiem biegną w prestiżowych drzewach genealogicznych Rhode Island. Więc przystojni faceci nie robią wiele poza tym, że przyciągają mój wzrok.

Mówi: "Mogę poczekać". Wyciągam torebkę z haczyka przy drzwiach i wygrzebuję portfel. On wypełnia drzwi, węsząc nad moim ramieniem. "Dokąd biegniesz?"

Huh? Patrzę w górę zdezorientowana pytaniem. "Nigdzie."

Podążając za jego linią wzroku, uświadamiam sobie, o co mu chodzi, akurat w momencie, gdy mówi: "Bieżnia. To jest właśnie sedno sprawy. Nigdy nigdzie nie dojdziesz."

"To dobre ćwiczenie."

"Tak", mówi, jego ton przechyla się w stronę osądu. "Po prostu biegasz w kółko. Utknąłeś w miejscu."

"Nie próbuję nigdzie iść. I'm-"

"Pewnie, że tak."

Kiedy otworzyłam drzwi, nie spodziewałam się, że moje życie będzie analizowane pod mikroskopem. "Dlaczego mam wrażenie, że mówisz metaforami?"

"Nie wiem. Dlaczego masz wrażenie, że mówię metaforami?" Jego język jest zgrabny, a dowcip suchy, co potrafię docenić, nawet gdy jest to na mój koszt.

Wręczając mu dziesiątkę, mówię: "Mam nadzieję, że to pokryje koszty terapii".

On chichocze. "Zawsze chętnie udzielam darmowych porad, ale wezmę tę dziesiątkę. Dzięki." Wciąż rozglądając się dookoła, detektyw przenosi swoją uwagę gdzie indziej. "Ładne bonsai."

"Dzięki. Moja mama dała mi Frankiego."

"Frankie?"

Chowam portfel z powrotem do torebki i zwracam ją na wieszak. "To małe drzewko?"

Patrzy na roślinę, mogę powiedzieć, że chce się przyjrzeć z bliska przez to, jak się zbliża. Mówi: "Bonsais nie są miniaturowymi drzewkami. Są po prostu tak przycinane. To jest właściwie forma sztuki."

"Wygląda na to, że wiesz o wiele więcej niż ja", odpowiadam, odsuwając się na bok, aby odciąć mu drogę. "Czy jesteś facetem od roślin?"

"Lubię wiedzieć wszystkie rodzaje rzeczy o roślinach. Głównie o tych, które jemy. Nie sugerowałbym jednak sauté Frankie".

"Dlaczego miałbym sauté Frankie?" Łapię jego martwy wyraz twarzy. "Ach. Żartujesz. Mam cię." Śmieję się pod swoim oddechem. "Odnosisz się do jedzenia".

"Tak."

Biorę drzwi w ręce jako niezbyt subtelną wskazówkę. "Powinienem wrócić do ..." Po prostu kończę to, zanim kłamstwo opuszcza moje usta. Nie mam żadnych planów poza studiowaniem, a to brzmi nudno nawet dla mnie. "Jeszcze raz dziękuję." Jestem zaskoczony, chociaż, kiedy nie porusza się. "Nie pozwól mi trzymać cię od tych innych dostaw". Podpowiedź. Podpowiedź. Podpowiedź.

Pozostając centymetry ode mnie, patrzę w górę, kiedy mówi: "Dzięki za napiwek".

"Nie ma za co."

Wrzucając pieniądze do kieszeni, odchyla się na pięcie. "Mam nadzieję, że smakuje ci jedzenie".

Pociągając za sobą drzwi, gdy przechodzi, pozostaję z nimi przyciśniętymi do mojego tyłka. "Jestem pewien, że będę."

"W każdej chwili." Ledwo dostrzegam jego uśmiech, zanim gwałtownie odwraca się, by wyjść. Potem zatrzymuje się tuż przed manewrem w dół schodów i spogląda za siebie. "Potrzebujesz równowagi w swoim życiu".




Rozdział 1 (3)

Szok sprawia, że moje oczy stają się szeroko otwarte, a usta otwierają się, gdy obrażenie bierze górę. Stojąc w swoim dyskomforcie, rozważam zamknięcie drzwi i zakończenie tej rozmowy. Ale zamiast tego robię krok do przodu, wychylając się do połowy. "Może potrzebujesz równowagi".

Przez chichot, on odpowiada: "Bonsai. Powiedziałeś, że twoja mama dała ci tę roślinę. Ona uważa, że potrzebujesz równowagi w swoim życiu. Moja dała mi spokój. Mama wie najlepiej. To wszystko, co mówię."

Pociągając za drzwi, robię krok do tyłu, zerkając na niego po raz ostatni. "Dzięki, profesorze," zauważam.

"Miłego życia, Chloe". Jego śmiech odbija się od ścian korytarza.

Zamykam drzwi, ryglując zamek i zakładając łańcuch, nie potrzebując ostatniego słowa. "Będę", mówię sobie. Po ponownym szybkim zerknięciu przez wizjer, by sprawdzić, czy wyszedł, ustawiam torbę obok stosu książek i rzucam drugie spojrzenie na roślinę. "Po tym jak na ciebie patrzył, myślałem, że chce cię porwać, Frankie". Na pewno był cały w interesie tego małego chłopaka.

Musi być absolwentem biologii.

Zaczynam rozpakowywać torbę, starając się ignorować jego obecność i słaby zapach jego wody kolońskiej, ale zauważam, że czuję się o kilka stopni cieplejsza. "Nie winiłbym go," mówię Frankie. "Jesteś pięknym okazem".

Wstając, obniżam termostat, zanim spróbuję dowiedzieć się, kto wysłał jedzenie. W idealnym momencie mój telefon zaczyna brzęczeć po stoliku do kawy. Ścigam się z powrotem, aby złapać tekst od mojego najlepszego przyjaciela: Jeśli usłyszysz ode mnie w ciągu dziesięciu minut, zadzwoń do mnie od razu.

Szybko odpowiadam, wpisuję: Kolejna kiepska randka?

Ruby Darrow, dziedziczka Darrow Enterprises, i ja jesteśmy sobie bliskie, odkąd mieszkałyśmy razem na pierwszym roku. Nie mogę się doczekać, aż wprowadzi się do swojego mieszkania obok. Jej wiadomość zwrotna brzmi: Nie jestem pewna. Jeśli się odezwiesz, to tak. Tak, to jest to.

Ja: Jestem w gotowości.

Ruby: Bo jesteś najlepsza.

Bardzo poważnie traktuję swoje obowiązki jako jej przyjaciółka, więc odkładam telefon obok torby i otwieram plastikowe opakowanie. Kiedy mój telefon znów brzęczy, jestem w pełni przygotowana do wykonania połączenia, ale tym razem to nie Ruby.

Mama: Miałam dla ciebie dostarczone jedzenie. Dostałaś je? Kurczak i pierogi. Jestem w nastroju na wygodne jedzenie i pomyślałam, że ty też możesz być.

Szkoda, że nie wiedziałam dziesięć minut temu. Patrząc na torbę, uśmiecham się. Nie mogę się kłócić z jej wyborem dania, ale nie jestem pewna, czy ta upierdliwa dostawa była warta zachodu.

Nawet czapka z daszkiem odwrócona do tyłu nie przeszkadzała mu w wyglądzie, bo najwyraźniej właśnie odkryłam, że mam swój typ. Małomiasteczkowy bohater z domieszką arogancji. Jezu. To jest Connecticut, a nie Teksas.

Mimo jego wyglądu, nie byłam pod wrażeniem. Umawianie się z miłymi facetami nie wychodziło mi w przeszłości najlepiej. Lokalny zły chłopiec nie pasuje do moich planów ani nie pomaga w mojej "równowadze", jak wskazuje, że najwyraźniej potrzebuję.

Tak niegrzecznie.

Równoważę się po prostu dobrze. Szkoła. Próbując myśleć o czymś więcej, popadam we frustrację. Jestem w Yale z jednego i tylko jednego powodu - dostać się do szkoły medycznej mojego wyboru, a żeby to zrobić, muszę utrzymać mój mózg w grze. W grę o szkołę, nie w grę o randki. "Co on w ogóle wie, Frankie?"

Odpowiadając na tekst mojej mamy, wpisuję: Mam. Dziękuję.

Mamo: Obiecaj mi, że będziesz żyła trochę, albo dużo, jeśli będziesz miała taką ochotę.

W ciągu ostatnich dwóch lat stała się dziką kobietą. Cieszę się z tego powodu, ale to nie znaczy, że muszę zmienić swoje postępowanie, by dopasować się do jej nowego spojrzenia na życie.

Gdy rozglądam się po moim nowym mieszkaniu, czystość przynosi mi poczucie spokoju. Po tym, jak przez lato mieszkałam w domach rodziców, dobrze jest wrócić do szkoły i być znowu na swoim.

Ja: To bardzo dużo obietnic. Najpierw opieka nad Frankie, a teraz nad własnym samopoczuciem. Śmieję się ze swojego żartu, ale wiem, że źle go zinterpretuje, więc szybko dodaję: Żart. Będę. Kocham cię.

Mama: Mam nadzieję, że tak. Żyj bez strachu, droga córko. Kocham cię.

Czując, że uniknęłam kolejnego wykładu na temat tego, że "tylko raz jest się młodym", uśmiecham się jak dziecko w święta, kiedy znajduję w torbie ciasteczko z kawałkami czekolady. Po jednym kęsie zamykam oczy, delektując się smakiem. "Patty na pewno wie, jak gotować".

Klikam na program z ciekawostkami i spędzam czas kopiąc tyłki innych uczestników podczas jedzenia.

Wkrótce jestem najedzony, ale mam ochotę na ciasto, które siedzi na dnie mojego żołądka, więc wstaję i wsuwam trampki przed wskoczeniem na bieżnię. Rozgrzewam się przez milę z tą torbą i czerwonym logo wpatrującym się we mnie, więc podnoszę tempo aż do sprintu. "Nie próbuję nigdzie iść. To dobre ćwiczenie", mruczę, wciąż zaniepokojony tym, co powiedział facet od dostaw. Terapeuta siedzący na bleacherze to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję.

Rozpoczynam jogging, a następnie szybsze tempo, choć moje spojrzenie wciąż grawituje w kierunku torby i czerwonego nadruku na froncie-Patty's Diner. Jedzenie może być pyszne, ale nie mogę zrobić nawyk z jedzenia żywności, że ciężkie lub nie będę w stanie nosić nowe ubrania moja mama i ja właśnie spędził dwa tygodnie zakupy dla.

Ledwo robię cztery mile, zanim moje zmęczone mięśnie zaczynają boleć. Nie jestem zaskoczony po dniu poruszania się, ale wciąż życzyłem sobie, żebym mógł trafić pięć. Uderzam w przycisk stop i poddaję się wyczerpaniu.

Biorę prysznic i przebieram się w piżamę, po czym przechodzę przez moją nocną rutynę - myję zęby, sprawdzam zamki, gaszę światło i biorę szklankę wody. Biorę tylko kilka łyków, zanim widzę Frankiego w salonie, zupełnie samego. Wina mojej mamy była dobrze ulokowana. Wyrzucam wodę do garnka i przynoszę go ze sobą do sypialni. "Nie rozgość się za bardzo. Nie zostaniesz tutaj."

Wracając do salonu, aby wziąć mój przewodnik do nauki do MCAT, spieszę się z powrotem do łóżka i wchodzę pod kołdrę. Ale po chwili odkładam przewodnik na bok, nauki behawioralne nie są w stanie utrzymać mojej uwagi wobec rozstających się słów mamy.

Zajęcia. Studia. Odpoczynek. Rutyny są dobre. Są kręgosłupem do sukcesu. Klikam lampkę, nie potrzebując słów mojej mamy - żyj bez strachu - wypełniających moją głowę. Te myśli tylko rozpraszają mój wielki plan. Jak ten dostawca.




Rozdział 2 (1)

========================

2

========================

Chloe

Promienie słoneczne zalewają mieszkanie, budząc mnie. Uniknęłam go chwilowo około siódmej z poduszką nad głową, ale godzinę później jestem szeroko rozbudzona. Otwierając oczy na witającego mnie Frankiego, uśmiecham się mimo godziny. "Twoja babcia mnie zabije, jeśli się tobą nie zajmę, więc myślę, że będziemy musieli dojść do jakiegoś porozumienia".

Siadam, a następnie wspinam się z łóżka. "Może nie potrzebuję słońca tak wcześnie, ale tobie może się to spodobać, mały kolego".

Niosąc go do salonu, postanawiam ustawić małą czarną doniczkę na parapecie. Poklepując jej wierzch, mówię: "Miłego dnia", a następnie ubieram się na swoje sprawunki.

Kiedy moja torba jest spakowana, zamykam drzwi i kieruję się na dół, teraz kiedy sklepy są otwarte. Coś czerwonego przykuwa moją uwagę na schodach między trzecim a drugim piętrem. Schylając się, podnoszę to. Agrafka na plecach wygina się na zawieszce z imieniem.

Joshua.

Patty's Diner.

Moja szyja szarpie się do tyłu, jakby facet z zeszłej nocy był tu osobiście, jego słowa znów utknęły w mojej głowie - trzeba zachować równowagę. Nadal obrażony, rozważam wyrzucenie tagu w najbliższym koszu na śmieci, ale ponieważ nie jestem w pobliżu jednego, upuszczam go w mojej torbie zamiast i iść o moim dniu.

Pogoda utknęła w lecie na kilka kolejnych tygodni - słonecznie, błękitne niebo i delikatna bryza. To ekscytujące odkrywać moją nową okolicę po tym, jak w zeszłym roku mieszkałam po drugiej stronie kampusu. Ruby znalazła mieszkania - mały budynek z ośmioma lokalami - i mieliśmy szczęście, że dostaliśmy dwa mieszkania, które zajmują trzecie piętro. Nie mogę się doczekać, żeby znów spędzać z nią czas.

Nasz związek jest tak różny od ludzi, z którymi dorastałem. Moje nazwisko zapewniało mi wstęp na imprezy w Newport, ale mój brak zainteresowania drobnymi plotkami pokazał mi wyjście.

Zamieniłam przyjaciół na oceny. To mi się opłaciło, ale dzięki Bogu znalazłem Ruby. Jest jedyną osobą, poza moimi rodzicami, która stała się stała. Nie wiem, jak przetrwałabym studia bez niej. Pochodząc z podobnego środowiska, rozumie presję, którą dziedziczy się ze znanym nazwiskiem.

Biorę oddech, trzymając swoje marzenia zamknięte bezpiecznie w środku. Nie muszę teraz decydować, więc pozwalam na to, nie chcąc, by czekająca mnie konfrontacja zrujnowała dzisiejszy dzień. Zamykając oczy, wdycham głęboko zapach ostatniego dnia wolności, starając się skupić na pozytywach związanych z powrotem mojego dobrego przyjaciela.

Bezskutecznie przeglądam pięć sklepów, nie znajdując żadnych zasłon, które mi się podobają. Kontynuując spacer ulicą, pokonałam już sporo przecznic i zaczynam odczuwać senność. Kofeina też nie byłaby zła.

Przychodzi sms od Ruby, jakby wiedziała, że potrzebuję zastrzyku szczęścia: Tęsknisz za mną?

Ja: Chodź tu już. Chichoczę, czekając na jej kolejny tekst.

Ruby: Gdyby to ode mnie zależało, zrobiłabym to. Kolacja wyjazdowa, której nie chciałam, jest dzisiaj. A bycie Darrowem nie oznacza nic innego, jak wymyślne i na topie. Moja mama zdecydowała, że nie może zrobić pizzy i filmu, jak chciałam. Nie. Wszyscy jej przyjaciele i ich dzieci muszą przyjść. Chyba nawet nie zauważyliby, gdyby mnie tam nie było. Powinnaś przyjść. Wskocz do pociągu i uratuj mnie, Clo.

Ja: Jakkolwiek rozkosznie to brzmi, nie mam się w co ubrać na imprezę u Darrowa. Poza tym, zaczynam pracę nad programem nauczania i planuję spokojną noc nauki. Ale dziękuję.

Ruby: Szczęściarz. Muszę lecieć, ale do zobaczenia wkrótce.

Ja: Bawcie się dobrze.

Ruby: Oh, yeah. Pewnie. Wetrzyj to w siebie.

Chowam telefon do tylnej kieszeni i kontynuuję poszukiwania, przechodząc od zasłon do kofeiny. Nie ma śladu kawiarni na tej ulicy, więc wybieram jadłodajnię. Diner. Tabliczka z imieniem... Joshua.

Co ważniejsze, kawa.

Yep, zgodnie z czerwonym logo na drzwiach, tutaj jest niesławny Patty's Diner. Tuż pod tym, inny znak czyta przyjść na w, więc robię.

Kiedy kelnerka woła ze stolika na zapleczu, "Witamy w Patty's. Usiądź gdziekolwiek." Przeszukując miejsce, widzę, że jest dość tłoczno. Ponieważ potrzebuję kawy na wynos, podchodzę do lady, schodząc z drogi drzwiom.

Zajmuję miejsce na końcu, wieszając moją torbę na haku pod ladą i czekam. Obracam się kilka razy, zanim wyciągam przewodnik po MCAT, by wykorzystać dodatkowe minuty na naukę. Ustawiając go obok menu pełniącego podwójną funkcję podkładki, zaczynam przyglądać się zdjęciom jedzenia, nagle głodna.

Nie, nie po to tu jestem. Kawa jest dobra. Zrobię mój dobry uczynek na ten dzień, a potem mogę złapać kanapkę w domu. Trzymaj się planu.

Kościsty palec, który ma lata życia zagniecione w knykciach, wskazuje na prawą stronę menu. "To są specjały" - mówi kelnerka, która mnie przywitała. Kiedy patrzę w górę, jej ciemne oczy wyglądają na zmęczone, ale wciąż przyjazne. Szare i blond kosmyki spadają ze spinki, którą ma luźno umocowaną na koronie głowy. Pomimo innych serwerów noszących dżinsy i dopasowane koszulki, ona zamiast tego nosi swoją białą koszulę z dżinsową spódnicą. "Co mogę podać?"

"Jestem tu tylko na kawę. Na wynos proszę." Pamiętając o identyfikatorze, wygrzebuję go z torby i dodaję: "Aha, i znalazłam to, więc pomyślałam, że zwrócę".

Bierze go ode mnie i delikatny uśmiech pojawia się na jej twarzy, gdy głaszcze wygrawerowane imię."

"Joshua zgubił milion takich." Ona opiera się o ladę, wydając się gotową do dzielenia się więcej. "Myślę, że powinieneś spróbować chili".

"Oh, um . . . Właśnie zamierzałem mieć -"

"To było bardzo miłe z twojej strony, że to przyniosłeś." Trzymając metkę w górze, mówi: "Chili na mnie".

"Nie, nie musisz tego robić. To była właściwa rzecz do zrobienia. Nie potrzebuję niczego w zamian." Zaczynam czuć się źle z powodu prawie wyrzucenia go, kiedy tak wiele dla niej znaczy.

Stukając dwa razy metką w ladę, odkłada ją i nabiera zdecydowanego spojrzenia w oczy. "Nalegam." Pędząc, przepycha się przez wahadłowe srebrne drzwi.

Obracam się, żeby się rozejrzeć. Ta knajpa jest jak te, które widziałem w filmach. Jest wygodna i ma domowy charakter. Ciepłe odcienie drewna w kabinach są zrównoważone przez czarno-białe płytki na podłodze w odważny wzór.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Jesteśmy przeznaczeniem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści