Królowa Lodu

Część pierwsza

==========

CZĘŚĆ PIERWSZA

==========

Potrafi zabić uśmiechem, potrafi zranić wzrokiem

-BILLY JOEL




Rozdział pierwszy (1)

==========

ROZDZIAŁ PIERWSZY

==========

Jest czas i miejsce na wzniesione sutki, ale tył radiowozu w Seattle zdecydowanie nim nie jest.

Paris Peralta nie pomyślała, żeby wziąć sweter, zanim ją aresztowali, więc ma na sobie tylko zakrwawiony tank top. W końcu jest lipiec. Ale klimatyzacja jest włączona na wysokie obroty, a ona czuje się zimna i odsłonięta. Ze skrępowanymi nadgarstkami może jedynie zacisnąć dłonie i unieść przedramiona, by zakryć piersi. Wygląda to tak, jakby się modliła.

Nie modli się. Jest na to o wiele za późno.

Głowa pulsuje jej pod motylkowym bandażem, który jeden z sanitariuszy przykleił, zanim wsadzili ją do radiowozu. Wczoraj wieczorem musiała uderzyć nim o brzeg wanny, ale nie pamięta, żeby się potknęła czy upadła. Pamięta tylko męża, leżącego w wannie wypełnionej krwią, i krzyk, który obudził ją dziś rano.

Siedzący za kierownicą detektyw o blond ogonie ponownie zerka na Paris w lusterku wstecznym. Odkąd pół roku temu Jimmy podpisał umowę na streaming z nowym konkurentem Netflixa, Quanem, ludzie często się na nią gapią. Paris tego nie znosi. Kiedy wzięła ślub z Jimmym, spodziewała się spokojnego życia u boku emerytowanego aktora-komika. Taką umowę zawarli; na takie małżeństwo się pisała. Ale potem Jimmy zmienił zdanie i przeszedł na emeryturę, a to była najgorsza rzecz, jaką mógł jej zrobić.

A teraz nie żyje.

Detektyw przez cały czas obserwuje ją na tylnym siedzeniu, jej wzrok co kilka minut przenosi się z drogi na lusterko. Paris może już powiedzieć, że kobieta myśli, że to ona to zrobiła. Dobra, dobra, więc wyglądało to źle. Było tyle krwi, a kiedy detektyw przybył na miejsce, w sypialni było już trzech funkcjonariuszy, którzy przez drzwi łazienki celowali z broni prosto w Paris. Wkrótce były tam cztery pary oczu wpatrzone w nią, jakby zrobiła coś strasznego. Nikt zdawał się nie mrugać ani nie oddychać, łącznie z nią.

"Pani Peralta, proszę odłożyć broń", powiedziała detektyw. Jej głos był spokojny i bezpośredni, gdy odbezpieczała swój pistolet. "A potem proszę wyjść z łazienki powoli z rękami w górze".

Ale ja nie mam broni, pomyślał Paris. To był drugi raz, kiedy ktoś kazał jej to zrobić i tak jak wcześniej, nie miało to sensu. Jaką broń?

Wtedy oczy detektywa zamigotały w dół. Paris podążyła za jej spojrzeniem i zszokowana odkryła, że nadal trzyma prostą brzytwę Jimmy'ego. I to nie tylko trzymając ją, ale zaciskając ją w prawej dłoni, palce owinięte mocno wokół uchwytu, knykcie białe. Podniosła ją do góry, wpatrując się w nią ze zdziwieniem, gdy obracała ją w dłoni. Policjantom to się nie spodobało, a detektyw powtórzyła swoje żądanie jeszcze raz, tonem głośniejszym i bardziej rozkazującym niż poprzednio.

Cała ta sprawa była tak absurdalna. Wszyscy przesadzali z reakcją. Paris nie trzymała w ręku broni. To był tylko przyrząd do golenia, jedna z kilku prostych brzytew, które posiadał Jimmy, ponieważ jej mąż był oldschoolowym facetem, który lubił proste golenie, kasety magnetofonowe i telefony stacjonarne. Nie wolno mu już było nawet używać swoich prostych brzytew. Pogłębiające się drżenie jego ręki sprawiło, że nie można było ich używać.

Dlaczego więc Paryż wciąż trzymał w ręku brzytwę o hebanowej rączce, którą kupił w Niemczech kilkadziesiąt lat temu?

Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Gdy detektyw mówił dalej, Paris jeszcze raz spojrzał na krew rozlaną na białych marmurowych płytkach podłogi, rozcieńczoną na różowo od zmieszania z płynem do kąpieli. To była krew Jimmy'ego i wiedziała, że gdyby się odwróciła, zobaczyłaby męża za sobą, zanurzonego w głębokiej wannie, w której wykrwawił się poprzedniej nocy.

Paris nie odwróciła się. Ale udało jej się dostrzec siebie w lustrze nad umywalką, gdzie zobaczyła kobietę, która wyglądała tak samo jak ona, ubrana w bluzkę z krwi. Jej włosy były splątane, a oczy dzikie, bok twarzy pokryty krwią, która wypłynęła z rozcięcia nad prawą brwią. W jej ręku stara prosta brzytwa Jimmy'ego wyglądała jak broń.

Narzędzie zbrodni.

"Pani Peralta, proszę upuścić brzytwę" - rozkazał ponownie detektyw.

Paris w końcu ją upuściła. Stalowe ostrze wylądowało na kafelkach z tępym brzękiem, a umundurowani funkcjonariusze ruszyli na nią rojem. Jeden z nich klepnął ją w kajdanki, a detektyw poinformował ją o jej prawach. Gdy wyprowadzali ją z sypialni i ze schodów, Paris zastanawiała się, jak ma to wyjaśnić.

Lata temu, kiedy to się stało po raz ostatni, nie musiała się w ogóle tłumaczyć.

"Przepraszam, ale czy mogłaby pani przyciszyć klimatyzację?". Sutki Paris mocno wciskają się w jej przedramiona jak łożyska kulkowe. Choć mieszkała w Seattle już prawie dwadzieścia lat, Kanadyjczyk w niej wciąż nie może przełamać nawyku przepraszania przed poproszeniem o coś. "Przepraszam, po prostu jest tu naprawdę zimno".

Funkcjonariusz na siedzeniu pasażera naciska wielokrotnie przycisk na desce rozdzielczej, aż zimne powietrze zelżeje.

"Dziękuję", mówi.

Funkcjonariusz odwraca się. "Coś jeszcze możemy dla pani zrobić?" pyta. "Potrzebujesz miętówki? Chcesz się zatrzymać i napić kawy?"

On nie zadaje prawdziwych pytań, więc ona nie odpowiada.

Na pewnym poziomie Paryż rozumie, że jest w szoku i że pełen wymiar sytuacji jeszcze do niej nie dotarł. Przynajmniej jej instynkt samozachowawczy zadziałał - wie, że została aresztowana, wie, że zostanie zatrzymana i wie, że musi trzymać gębę na kłódkę i zadzwonić do prawnika przy pierwszej okazji. Ale wciąż ma wrażenie, że obserwuje to wszystko z zewnątrz, jakby była w filmie, w którym ktoś, kto wygląda jak ona, ma zostać oskarżony o morderstwo.

To uczucie dysocjacji - słowo, którego nauczyła się jako dziecko - jest czymś, co przydarza jej się zawsze w sytuacjach ekstremalnego stresu. Dysocjacja była sposobem jej umysłu na ochronę przed traumatycznymi przeżyciami, które działy się w jej ciele. Chociaż nie dzieje się to teraz, uczucie oddzielenia jej mózgu od formy fizycznej pojawia się zawsze, gdy czuje się wrażliwa i niebezpieczna.



Rozdział pierwszy (2)

Teraz życie, które zna, które zbudowała, jest zagrożone.

Paris nie może jednak odpłynąć. Musi być obecna, jeśli chce przez to przejść, więc skupia się na oddechu. Jak mówi swoim uczniom jogi, cokolwiek się dzieje, zawsze można wrócić do oddechu. Zaciskając nieco gardło, bierze powolny, głęboki wdech, zatrzymuje go, a następnie robi wydech. Wydaje lekki syczący dźwięk, jakby próbowała zaparować szybę samochodu, a oczy detektywa ponownie kierują się w jej stronę we wstecznym lusterku.

Po kilku oddechach oceanu - oddechachujjayi - Paris ma bardziej jasną głowę, bardziej jest tutaj, i próbuje przetworzyć, jak, do diabła, znalazła się w tylnej części radiowozu, w drodze do więzienia. Ogląda wystarczająco dużo telewizji, by wiedzieć, że policja zawsze zakłada, że to małżonek. Oczywiście, nie pomogło ani trochę to, że Zoe, asystentka Jimmy'ego, była tą, która wskazywała palcem i krzyczała na cały głos. Ona go zamordowała, ona go zamordowała, o mój Boże, ona jest morderczynią!

Myślą, że to ona zabiła Jimmy'ego.

A teraz reszta świata też tak uważa, bo tak to wygląda, gdy wyprowadza się cię z domu w kajdankach, z krwią na ubraniu, gdy wiadomość o śmierci męża celebryty rozchodzi się wśród tłumu gapiów pstrykających zdjęcia i nagrywających filmy z twojego aresztowania. Ironia polega na tym, że tłum był już wygodnie ustawiony przed domem na długo przed tym, jak Zoe wezwała policję. Paris i Jimmy mieszkają na Queen Anne Hill, zaraz po drugiej stronie ulicy od Kerry Park, który szczyci się najlepszymi widokami na Seattle. Jest to popularne miejsce zarówno dla mieszkańców, jak i turystów, aby zrobić zdjęcia panoramy miasta i Mount Rainier, a dzisiejszy tłum był jak każdy inny, z wyjątkiem aparatów skierowanych na dom, a nie na panoramę. I tak jak nie było czasu na założenie innej koszuli, tak nie było okazji na założenie innych butów. Paris usłyszała, jak ktoś krzyczy: "Ładne pantofle!", gdy tylko wyszła na zewnątrz, ale nie brzmiało to jak komplement.

Sąsiedzi z ulicy też byli na zewnątrz. Bob i Elaine z sąsiedniego domu stali na końcu swojego podjazdu, a ich twarze wypełniał szok i przerażenie na jej widok. Ponieważ nie wołali ani nie oferowali w żaden sposób pomocy, musieli już słyszeć, co się stało. Muszą już myśleć, że Paris jest winna.

To mają być jej przyjaciele.

Już wyobraża sobie nagłówki gazet. JIMMY PERALTA, KSIĄŻĘ POUGHKEEPSIE, NIE ŻYJE W WIEKU 68 LAT. Choć wysoko oceniany sitcom Jimmy'ego zakończył swój dziesięcioletni żywot ponad dwie dekady wcześniej, na zawsze pozostanie znany z głównej roli syna właściciela piekarni w Księciu z Poughkeepsie, która zdobyła kilkanaście nagród Emmy i zapewniła Jimmy'emu sławę w kinie, aż do przejścia na emeryturę siedem lat temu. Paris nie musi być publicystką, by przewidzieć, że wiadomość o śmierci jej męża będzie jeszcze większa niż robiąca furorę wielomilionowa umowa, którą Jimmy podpisał z Quanem, gdy zdecydował się na powrót. Nawet Paris uznałaby to za soczystą historię, gdyby nie to, że dzieje się to w jej przypadku.

Nadal skupia się na oddychaniu, ale jej umysł nie chce się uspokoić. Nic z tego nie czuje się dobrze. Choć nie miała złudzeń, że ona i Jimmy zestarzeją się razem, myślała, że mają więcej czasu. W ciągu dwóch lat małżeństwa wyrobili sobie łatwą rutynę. Paris pracowała w studiu jogi sześć dni w tygodniu, a Jimmy zawsze miał coś do załatwienia. Ale niedziele były ich wspólnym dniem. Powinni teraz jeść leniwy brunch w pobliskiej knajpce, gdzie właściciel zawsze zajmował im stolik przy oknie. Naleśniki i bekon dla Jimmy'ego, gofry z truskawkami dla Paris. Potem mogli udać się do Fremont na targ lub pojechać do Snohomish na polowanie na antyki. Częściej jednak wracali do domu, gdzie Jimmy pracował w ogrodzie, przycinając to i pieląc tamto, podczas gdy ona otwierała książkę i siedziała przy basenie.

Ale to nie jest zwykła niedziela. To jest pieprzony koszmar. Paris powinna była wiedzieć, że to się tak skończy, bo nie ma czegoś takiego jak happy ever after, kiedy ucieka się z jednego życia, żeby zacząć zupełnie nowe.

Karma przyszła po nią.

Piórko z jej śmiesznych kapci łaskocze wierzch stopy. Kiedy otrzymała je na urodziny w zeszłym miesiącu - nie na swoje prawdziwe urodziny, ale na te, które widnieją w jej dowodzie osobistym - były zabawne i urocze. Jej instruktorzy w studio złożyli się, by kupić jej parę poważnie drogich włoskich pantofli wykonanych z różowych strusich piór. Miały zostać w studiu, żeby miała w czym chodzić między zajęciami, ale nie mogła się oprzeć, żeby nie przynieść ich do domu i pokazać Jimmy'emu. Wiedziała, że będzie się śmiał, i tak też zrobił.

Kapcie nie są już śmieszne. Wszystko, co zrobią, to wcielenie się w narrację, którą media próbują stworzyć, czyli że Paris jest bogatym, utytułowanym dupkiem. Udało jej się prześlizgnąć pod radarem przez dziewiętnaście lat po tym, jak uciekła z Toronto, tylko po to, żeby wszystko zostało cofnięte, kiedy zaufana asystentka Jimmy'ego, Zoe, dołączyła ich zdjęcie ślubne do informacji prasowej o umowie na streaming. Zoe nie mogła zrozumieć, dlaczego Paris była tak zdenerwowana, ale do tego dnia większość ludzi nawet nie wiedziała, że Jimmy Peralta ponownie się ożenił. Paris żyła w błogiej anonimowości ze swoim emerytowanym mężem, a potem wszystko poszło w diabły.

Jak powiedziałaby Zoe, optyka jest okropna. Paris jest piątą żoną Jimmy'ego i jest od niego prawie trzydzieści lat młodsza. Podczas gdy różnica wieku nigdy nie była problemem dla Jimmy'ego - bo niby dlaczego miałaby być? - to sprawia, że Paris wygląda jak złotousta suka, która tylko czekała, aż jej mąż umrze.

A teraz on już nie żyje.




Rozdział drugi (1)

==========

ROZDZIAŁ DRUGI

==========

Urzędniczka w więzieniu King County prosi o jej telefon, ale Paris nie ma go przy sobie. O ile pamięta, wciąż leży na nocnej szafce w jej sypialni, w domu, który teraz jest miejscem zbrodni.

"Wszystkie rzeczy osobiste należy zapakować i umieścić w koszu" - informuje ją urzędniczka. Podobnie jak detektyw, który ją tu przyprowadził, nie przestaje się gapić, odkąd ją wprowadzono. "To dotyczy również twojej biżuterii".

Wszystko, co ma Paris, to jej obrączka. Jimmy zaproponował, że kupi jej pierścionek zaręczynowy, ale odmówiła, upierając się, że i tak nie będzie go nosić podczas nauczania jogi. W końcu namówił ją na wieczną obrączkę z piętnastoma różowymi diamentami o owalnym kształcie. Koszt detaliczny był zdumiewający 250.000 dolarów, ale jubiler miał oferowane Jimmy zniżki, jeśli były one skłonne do posiadania pierścień sfotografowany i upublicznione. Paryż odrzucił, że zbyt.

"Nie chcę rozgłosu", powiedziała Jimmy'emu. "Jestem naprawdę w porządku z prostą złotą opaską".

"Nie ma kurwa szans." Jimmy odbył krótką rozmowę z jubilerem i spoliczkował swój czarny Amex. Ponieważ był Jimmym Peraltą, i tak dostał zniżkę.

"Paris Peralta." Urzędnik wypowiada jej nazwisko z uśmiechem, gdy wpisuje je na klawiaturze, przeciągając sylaby. Paaarrrisssss Peraaaaalta. "Moja żona się zesra, kiedy powiem jej, kogo dzisiaj zarezerwowałem. Była wielką fanką "Księcia z Poughkeepsie". Sam nigdy nie lubiłem tego serialu. Zawsze uważałem, że Jimmy Peralta to dupek."

"Miej trochę szacunku, panie władzo". Detektyw stoi obok niej, łokieć w łokieć, jakby myślała, że istnieje szansa, że Paris może się zaryglować. Przechyla głowę, a czubek jej kucyka muska gołe ramię Paris. "Ten człowiek nie żyje."

Paris zdejmuje obrączkę i podaje ją przez okno. Obok niej słyszy, jak detektyw mruczy pod nosem: "Jezu, ale różowa". Pracownik biurowy dokładnie bada obrączkę, po czym zamyka ją w małej plastikowej torebce. Następnie wrzuca go do plastikowego kosza, gdzie ląduje ze słyszalnym hukiem.

Wewnętrznie wzdryga się. Wartość tego pierścionka, myśli Paris, to pewnie trzykrotność tego, co zarobiłaś w zeszłym roku. Na zewnątrz zachowuje opanowanie. Nie zamierza dać nikomu historii, którą można by sprzedać tabloidom. Zamiast tego nawiązuje z nim kontakt wzrokowy przez rozmazaną szybę z pleksiglasu i wpatruje się w niego. Tak jak przewidziała, jest łasuchem i jego wzrok spada z powrotem na komputer.

"Podpisz to." Wrzuca przez okno jej listę inwentaryzacyjną. Jest na niej tylko jedna pozycja. Pierścionek, diament, różowy. Paris bazgrze swój podpis.

Inny funkcjonariusz wychodzi zza biurka i czeka z niecierpliwością. Detektyw zwraca się do Paris. Prawdopodobnie przedstawiła się w czasie aresztowania, ale jej nazwisko wymyka się teraz Paris, zakładając, że w ogóle je usłyszała.

"Będziemy potrzebować pani ubrania", mówi detektyw. "Kapcie też. Dadzą ci coś jeszcze do założenia. A potem przyjdę i porozmawiam z tobą, dobrze?".

"Chciałabym zadzwonić do mojego prawnika", mówi Paris.

Detektyw nie jest zaskoczona, ale wydaje się rozczarowana. "Możesz to zrobić po tym, jak zostaniesz przetworzona".

Rozlega się brzęczyk i Paris zostaje przeprowadzona przez drzwi do małego, jasno oświetlonego pomieszczenia. Zostaje skierowana do rozebrania się w kącie za niebieską zasłoną. Rozbiera się szybko, usuwając wszystko oprócz bielizny, i zakłada bluzę, spodnie dresowe, skarpetki i gumowe wsuwki, które jej dali. Z ulgą pozbywa się zakrwawionych ubrań i przebiera w obuwie, które nie przypomina kociej zabawki. Wszystko jest ostemplowane literami DOC.

Pobiera się od niej odciski palców i fotografuje. Jej włosy są w matowym nieładzie, ale nie ma mowy o pożyczeniu szczotki do włosów. Patrzy prosto w kamerę i unosi podbródek. Jimmy powiedział kiedyś, że to prawie niemożliwe, by nie wyglądać jak przestępca na zdjęciu z kufra. Wiedziałby o tym. Był dwukrotnie aresztowany za jazdę pod wpływem i raz za napaść po tym, jak potrząsnął hecklerem w Las Vegas po występie. Na wszystkich trzech zdjęciach wyglądał na winnego jak cholera.

Po skończonej obróbce, zaprowadzono ją do windy, by szybko zjechała na jedno piętro. Eskortujący ją młody oficer rzuca od czasu do czasu ukradkowe spojrzenia w jej kierunku, ale nie mówi ani słowa, dopóki nie dotrą do celi. Skrzypiącym głosem (po czym następuje szybkie przeczyszczenie gardła), nakazuje jej wejść do środka. Gdy tylko wchodzi, kraty zamykają się i ryglują z brzękiem.

I tak po prostu, Paris trafia do więzienia.

Jest zarówno lepiej, jak i gorzej, niż zawsze sobie wyobrażała, a wyobrażała sobie to wiele razy. Jest większe, niż się spodziewała, i jest tu tylko jedna inna osoba, kobieta, która aktualnie leży zemdlona po przeciwnej stronie celi. Jedna goła noga zwisa z krawędzi ławki, a podeszwy jej bosych stóp są brudne. Jej obcisła neonowo-żółta sukienka pokryta jest plamami z nieokreślonej substancji, ale przynajmniej nie była zmuszana do zmiany ubrania. Za cokolwiek jest przetrzymywana, nie jest to morderstwo.

Choć cela wydaje się czysta, ostre światło jarzeniówek ukazuje zacieki po tym, co niedawno zostało wymyte. Bazując na utrzymującym się zapachu, był to zarówno mocz, jak i wymiociny. Ściany wyglądają na lepkie i pokryte są brudnym odcieniem beżowej farby w kolorze słabej herbaty, a w jednym z rogów sufitu zamontowana jest kamera.

Z tyłu celi, tuż obok zakotwiczonego w ścianie telefonu, znajduje się pokryta plastikiem tabliczka z numerami telefonów trzech różnych firm oferujących kaucję. Przy odrobinie szczęścia nie będą jej potrzebne. Podnosi słuchawkę i wstukuje jeden z kilku numerów, które zapamiętała. Odbierz, odbierz, odbierz...

Poczta głosowa. Cholera. Słyszy swój własny głos zachęcający ją do pozostawienia wiadomości.

"Henry, tu Paris" - mówi cicho. "Spróbuję zadzwonić na twoją komórkę. Mam kłopoty."

Odkłada słuchawkę, czeka na sygnał wybierania i dzwoni pod drugi numer, który zna na pamięć. Ten również trafia na pocztę głosową. Kilka metrów dalej siedzi jej koleżanka z celi, jej tłuste włosy opadają na tłustą twarz. Patrzy na Paryż załzawionymi, pokrytymi tuszem do rzęs szopskimi oczami.




Rozdział drugi (2)

"Znam cię." Jej słowa są gęste i niewyraźne. Nawet z odległości kilku stóp Paris czuje jej zapach, aromat jak gnijące jedzenie w destylarni whiskey. "Widziałem cię już wcześniej. Jesteś, jakby, sławną osobą".

Paris udaje, że jej nie słyszy.

"Jesteś tą laską, która wyszła za tego starego faceta". Kobieta mruga, próbując się skupić. Kiedy Paris nie odpowiada, mówi: "Och, ok, rozumiem, jesteś pieprzoną księżniczką, zbyt dobrą, żeby ze mną rozmawiać. Cóż, pieprzyć cię, księżniczko." Kładzie się z powrotem. Dziesięć sekund później, jej twarz jest wiotka, a usta opadają otwarte.

Na ścianie przed celą znajduje się szkolny zegar i Parys czeka dokładnie cztery i pół minuty, zanim ponownie podniesie słuchawkę. Tym razem ktoś od razu odpowiada.

"Ocean Breath Yoga."

"Henry." Ulga zalewa Paris na dźwięk głosu jej partnera biznesowego. "Dzięki Bogu."

"Jasna cholera, P, nic ci nie jest?" Głos Henry'ego jest przepełniony troską. "Właśnie usłyszałem o Jimmym. Och, kochanie, tak mi przykro. Nie mogę w to uwierzyć-"

"Henry, oni mnie aresztowali". Nie może uwierzyć, że wypowiada te słowa. "Jestem w celi w więzieniu King County."

"Widziałem aresztowanie. To takie bzdury..."

"Widziałeś? To jest w wiadomościach?"

"W wiadomościach? Kochanie, to jest na TikTok." Słyszy jakiś hałas w tle, a potem słyszy zamykane drzwi, co oznacza, że Henry zabrał telefon bezprzewodowy do biura. "Jeden z turystów w parku sfilmował twoje aresztowanie i wrzucił je do sieci. Obecnie jest to filmik numer jeden w trendach".

Oczywiście to nie jest zaskakujące, ale słysząc, jak Henry to mówi, staje się to tym bardziej realne. Paris przełyka panikę i przypomina sobie, że będzie mnóstwo czasu na rozpadnięcie się później.

"Henry, posłuchaj", mówi. "Musisz dla mnie zadzwonić do Elsie Dixon".

"Przyjaciółka Jimmy'ego? Tego prawnika, który śpiewa showtunes na wszystkich twoich przyjęciach?".

"To ta. Nie mam swojego telefonu, więc nie mam jej numeru."

"Wpiszę w google jej kancelarię."

"Nie będzie jej, jest niedziela. Ale jeśli spojrzysz w biurko, może być wizytówka z jej komórką. Poproś ją, żeby natychmiast przyszła do więzienia, dobrze?"

"Nie widzę żadnej karty". Słyszy, jak Henry szpera po szufladach. "Nie martw się, coś wymyślę. Myślałem, że zajmowała się sprawami sądowymi?"

"Zaczęła swoją karierę jako obrońca publiczny", mówi Paris. "I jest jedynym prawnikiem, jakiego znam".

"Boże, P...," mówi Henry, brzmiąc autentycznie oszołomiony. "Nie mogę uwierzyć, że jesteś w więzieniu. Czy to jest tak jak w filmach?"

Ona rozgląda się dookoła. "W mniejszym lub większym stopniu. Ale bardziej ponuro."

"Czy mogę ci coś przynieść? Poduszkę? Książkę? Podudzia?"

Próbuje ją rozśmieszyć, ale najlepsze co może zrobić to parsknąć. "Kocham cię. Po prostu wyśledzić Elsie w dół, dobrze? I może mógłbyś dać instruktorom znać, co się dzieje."

"P, oni mówią..." Przerwa. "Mówią, że zabiłaś Jimmy'ego. Wiem, że to nie jest możliwe, bo znam cię. Nie jesteś mordercą."

"Doceniam to," mówi Paris i po pożegnaniu się, rozłączają się.

Henry zawsze był wspierającym przyjacielem, jest lojalny do samego rdzenia. Ale on jej nie zna, nie do końca.

Nikt jej nie zna.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Królowa Lodu"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści