Niepisane więzy pożądania

Rozdział 1

Eliza Thornfield została uwięziona na kartach powieści - historii, którą przeczytała, gdzie stała się niesławną Benedict Blackwood. W narracji Benedykta jest przerażającą postacią, kobietą, która nie zawaha się zniszczyć każdego, kto sprzeciwi się jej woli. Zmusza bohaterkę do małżeństwa i poddaje ją niekończącym się upokorzeniom, gdy jej próby oznaczenia bohaterki zawodzą. Ostatecznie bohaterka staje się całkowicie wypaczona, co prowadzi do losu, który zamyka Benedict w Piwnicy, by nigdy więcej nie ujrzała światła dziennego...

Gdy Eliza stanęła na platformie ślubnej, spoglądając na lodowaty wyraz twarzy panny młodej, ogarnął ją strach. Pochylając się bliżej, wyszeptała: "Wiesz, zawsze możesz uciec. Jeśli nie chcesz uciekać, ja mogę".

Samuel Ashford spojrzał na nią, jakby postradała zmysły.

Mimo to ślub się odbył, ale Eliza na każdym kroku rozważała rozwód. Za każdym razem, gdy zbierała się na odwagę, by zabrać głos, mrożące krew w żyłach spojrzenie panny młodej uciszało ją.

Nadszedł dzień, w którym Eliza przycisnęła dłoń do krwawiącej szyi, czując na niej piętno Samuela Ashforda. Rozgorzała w niej wściekłość; żadna z tortur z powieści jej nie spotkała - dlaczego więc to ona została naznaczona?

Naznaczyłaby go z powrotem i nie byłoby ucieczki od tej więzi.

Jednak podczas gdy oboje naznaczali się nawzajem, pojawiła się znacząca komplikacja.

Oboje stali się nieodparcie przyciągani przez feromony drugiej osoby...

Podczas szczególnie intensywnego momentu Eliza podeszła do Samuela, żartobliwie sugerując: "Pozwól mi uderzyć; jeśli mnie ugryziesz, będziesz musiał być za to odpowiedzialny".

Jednak gdy Samuel był w ferworze swojej własnej fazy, obserwując jej walkę o zachowanie dumy, Eliza westchnęła i pochyliła się bliżej, zachęcając go do spróbowania. "Czyż nie byłeś odważny, gdy mnie naznaczałeś? O co chodzi z tą nowo odkrytą nieśmiałością?

Samuel Ashford w poprzednim życiu był dręczony przez kobietę o imieniu Benedict Blackwood. Po tym, jak w końcu wyrwał się z jej uścisku i dokonał zemsty, otworzył oczy, by znaleźć się z powrotem w momencie ślubu.

Widząc kobietę zamierzającą uciec z ich zaślubin, poczuł w sobie wątpliwości; dlaczego historia potoczyła się w tym kierunku?

Życie małżeńskie ujawniło inną stronę Elizy - kobietę, która zdawała się bardzo o niego dbać, która podążała za jego przykładem. Samuel nie mógł już rysować podobieństw między nią a Benedict, którą znał.

Gdy Samuel zaczął się pogrążać, myśli o rozwodzie nieustannie nawiedzały Elizę. Samuel patrzył na nią z rosnącym przygnębieniem.

Wtedy dotarło do niego, że gdyby chciała odejść, po prostu upewniłby się, że nie mogłaby od niego uciec.

Gdy Eliza zastanawiała się nad swoją nową rzeczywistością, w Porthaven miało miejsce ważne wydarzenie.

Córka nieprzewidywalnej rodziny Thornfield miała poślubić jedyną córkę rodziny Ashford. Z tej okazji Thornfieldowie wynajęli kina w całym mieście na darmowe pokazy filmowe.

Jednak wśród przepychu wesela Eliza wyczuła zmianę w atmosferze.

Otwierając oczy na żywą scenę, jej nogi lekko zadrżały.
Nie tak dawno temu w niewytłumaczalny sposób wkroczyła na strony powieści ABO o tematyce yuri i oto była o krok od poślubienia bohaterki tej historii.

Gdyby był to słodki romans, może nie byłaby tak zaniepokojona, ale ta opowieść nie była lekka. Zamiast tego była pełna manipulacji, z Benedictem i zejściem bohaterki w szaleństwo i przemoc.

Po przemianie bohaterki Benedict nie miał z nią większych szans. Działania, które podjęła wcześniej, gwarantowały ponury finał.

Eliza przyjrzała się oszałamiającej kobiecie naprzeciwko niej, ubranej w czystą białą suknię ślubną, która podkreślała jej eteryczne piękno. Suknia opływała jej wysoką, smukłą sylwetkę, a welon spowijał jej twarz tajemnicą. Jednak nawet to lekkie zaciemnienie w niczym nie maskowało jej urody.

Mówi się, że panna młoda jest zawsze najpiękniejsza w dniu ślubu, a Eliza nie mogła się z tym zgodzić - nawet jeśli nie widziała jeszcze prawdziwego wyglądu Samuela.

Eliza przypomniała sobie, by nie zatracać się w pozorach. Priorytetem było zerwanie więzi z bohaterką; gdy tylko wymienią przysięgę, fabuła wpadnie w niekontrolowany chaos, a ona bez wątpienia będzie na łasce bohaterki.

Ten ślub był desperacką próbą oryginalnego bohatera, by zmusić bohaterkę do małżeństwa. Biorąc pod uwagę, jak bardzo obraziła już pannę młodą, jeśli nie odwołają tego, czy nie popchnie to bohaterki jeszcze bardziej w ciemność?

Podeszła krok bliżej, chcąc wypełnić lukę z Samuelem.

Podchodząc bliżej, dostrzegła słaby błysk obrzydzenia na twarzy Samuela. Ogarnęła ją gorycz. Ten statek był już w jego oczach na dnie. Im bardziej się cofał, tym bardziej czuła się zmuszona do ratowania ich związku.

Na oczach niezliczonych gości pochyliła się i szepnęła: "Zanim złożymy przysięgę, wciąż masz szansę. Dlaczego nie uciekniesz? Albo, jeśli wolisz tego nie robić, ja też mogę uciec".

"Mogę się wycofać, pamiętaj."

"Ucieczka jest opcją."

Eliza zauważyła zdziwioną minę Samuela i przez chwilę była zaskoczona.

Uniosła wzrok i spojrzała na gości poniżej - wszyscy, łącznie z ojcem Ambrose'em prowadzącym ceremonię, mieli wyraz czystego niedowierzania, jakby nie byli w stanie zrozumieć jej słów.

Po kręgosłupie Elizy przeszedł dreszcz i oblał ją zimny pot. Spojrzała w dół, szukając czegoś, co pozwoliłoby jej odzyskać równowagę - w końcu dostrzegła mały mikrofon przy dekolcie.

'...'

Tylko żartowałem, tylko żartowałem! Próbuję nieco rozładować nastrój - był strasznie napięty. Eliza zaśmiała się niezręcznie.

Inni wkrótce dołączyli, wymuszając chichoty, które przełamały wcześniejsze napięcie, podczas gdy ojciec Ambroży wyprostował się, udając, że wszystko jest normalne i kontynuując ceremonię.

Pomimo wcześniejszego błędu, Eliza poczuła rumieniec zażenowania, a jej policzki rozgrzały się. Gdy śluby zbliżały się wielkimi krokami, jej niepokój wzrósł, gdy szarpnęła za suknię, by zwrócić na siebie uwagę Samuela, sygnalizując mu to spojrzeniem.

Rozdział 2

Jednak Samuel Ashford patrzył na nią jak na osobę niespełna rozumu, a w kącikach jego ust pojawiła się nutka zimnego uśmiechu. Wyciągnął rękę i szarpnął materiał sukni ślubnej, którą trzymała Eliza Thornfield, przechylając głowę, by spojrzeć na ojca Ambrose'a, który recytował przysięgę.

Była zakłopotana tym bohaterem. Czyż nie chciała poślubić Benedicta Blackwooda? A teraz, gdy nadarzyła się okazja, dlaczego wciąż była tak niechętna?

Spojrzała na tłum zamożnych gości poniżej i nagle zdała sobie sprawę z wagi swojej obecnej sytuacji u boku Samuela Ashforda. W ich pozycji społecznej małżeństwo nie było niczym trywialnym; jeśli odważyliby się dzisiaj nie wziąć udziału w ceremonii, staliby się tematem rozmów w mieście, pośmiewiskiem przed tymi wszystkimi ludźmi.

Zrezygnowana, postanowiła pójść w ślady Samuela Ashforda i dokończyć ceremonię ślubną. Gdy przygotowywała się do powiedzenia "tak", serce Elizy nieco się zatoczyło.

Oto ona, osoba, która nigdy nie została nawet zaproszona na randkę, nagle została zmuszona do małżeństwa.

Chociaż podobała jej się podróż głównego bohatera w oryginalnej powieści, wszystko to było z perspektywy fantazji. Nigdy nie wyobrażała sobie bycia z fikcyjną postacią.

Tymczasem Samuel Ashford wydawał się nie zwracać uwagi na jej myśli. Po złożeniu przysięgi udali się do Silver Inn, by wznieść toast za wszystkich gości.

Eliza czuła się jak upolowana kaczka uciekająca przed czymś przerażającym, całkowicie zagubiona w ślubnym rytuale. Zrobiła wszystko, co jej kazano, a po przebraniu się w strój ślubny została pospiesznie zaprowadzona do innej garderoby, w której panowała chaotyczna atmosfera.

Eliza zdobyła się na zawadiacki uśmiech, próbując zapewnić samą siebie, że to przynajmniej dobra praktyka - do czasu ślubu na pewno będzie miała wprawę.

Drzwi garderoby otworzyły się, ukazując Samuela Ashforda elegancko wychodzącego w czarnym haftowanym cheongsamie. Jej falowane, kasztanowe włosy były upięte, ukazując jej wdzięczną, łabędzią szyję. Jej aura była wyrafinowana, ale jej bystre oczy feniksa emanowały lodowatym chłodem.

Eliza zamrugała z podziwem. Nie spodziewała się, że Samuel Ashford będzie wyglądał oszałamiająco pięknie, nawet bardziej niż w opisie w oryginalnym tekście - niebezpiecznie zniewalająco.

Zanim Eliza zdążyła zebrać myśli i przemówić, chłodny głos Samuela Ashforda przeszył powietrze.

Cokolwiek to jest, możemy porozmawiać o tym później.

Jego ton nie pozostawiał miejsca na kłótnie i Eliza zaczęła się uspokajać.

Musiała przyznać, że lubiła miłe głosy; słysząc, jak mówi tak gładko, miała ochotę zastosować się do tego, co mówi.

Posłusznie podążała za Samuelem Ashfordem, gdy wychodzili. W pewnym momencie Samuel spojrzał na nią, a na jej twarzy pojawił się skomplikowany wyraz. Eliza nie mogła do końca rozszyfrować, co to znaczy.

Kiedy dotarli do Silver Inn, podekscytowanie związane z poślubieniem Samuela Ashforda przez główną bohaterkę było namacalne. Goście chętnie przekomarzali się z nią podczas toastów, a Eliza czuła się zmuszona do wypicia więcej niż należało.
Gdy drinki zaczęły się piętrzyć, Eliza zaczęła mieć mętlik w głowie i oparła się mocno o Dame Isabellę, szukając wsparcia. W przeciwieństwie do niej, Samuel wydawał się radzić sobie wyjątkowo dobrze, a tylko kilka osób odważyło się nalać jej drinki, które zostały szybko przechwycone przez jej lojalną przyjaciółkę.

Pod koniec wieczoru, gdy Eliza ledwo mogła już pić - jej żołądek był już pusty, co jeszcze bardziej drażniło jej brzęczenie - mogła myśleć tylko o jednym.

Jej żołądek płonął.

Widząc bladą cerę Elizy, Samuel Ashford zdawał się w końcu zrozumieć, że są małżeństwem - musiała zachowywać się jak przystało na żonę w obecności gości. Z nutą zażenowania wyrwała Elizę z uścisku Dame Isabelli i oznajmiła zebranym: "Eliza za dużo wypiła. Zabiorę ją na odpoczynek, a wy bawcie się dobrze".

Spoglądając na Elizę, która ledwo trzymała się na nogach, niektórzy goście mruknęli zakłopotani, ale postanowili nie naciskać dalej.

W końcu słyszeli, że Eliza może upić każdego pod stołem, a teraz kołysała się jak trzcina na wietrze.

Nie rozumiecie. Jeden z nich nerwowo potrząsnął głową, mówiąc przyciszonym tonem: - To jej noc poślubna; jak mogła pozwolić sobie na to, by się upić?

Zostawić tak piękną żonę Omegę bez opieki? To było nie do pomyślenia.

Inni zaczęli łączyć kropki.

Ale to było niebezpieczne założenie; Eliza była tak pijana, że wszystko wokół niej stało się rozmazane. Zmrużyła oczy, by lepiej przyjrzeć się osobie, która jej pomagała, ale jej wysiłki nie przyniosły rezultatów. Ostatecznie kierował nią nos.

Ty jesteś Samuel Ashford - oświadczyła Eliza, a jej niewyraźne słowa ujawniły jej zamglone spojrzenie.

Tekst wspominał, że feromony Samuela pachniały śniegiem. Chociaż wcześniej nałożyła plaster blokujący, bliskość pozwoliła jej poczuć emanującą od niej chłodną aurę.

Po wejściu do komnaty dla nowożeńców, Samuel, cuchnący alkoholem, popchnął ją na łóżko, uderzając w jej ubranie w pozornym wysiłku pozbycia się zapachów.

Upadek na łóżko tylko sprawił, że Elizie zakręciło się w głowie, a mdłości pojawiły się na obrzeżach jej myśli, ale walczyła, by utrzymać je w ryzach. Na wpół otworzyła oczy i wymamrotała: "Chcę rozwodu".

Skoro nie mogła uciec od małżeństwa, to może mogłaby przynajmniej zapewnić sobie rozwód, prawda?

Chcę rozwodu.

Na jej nagłe oświadczenie, Samuel zatrzymał się w połowie ruchu. Patrząc w dół na pijaną Elizę mrugającą do niej zamglonymi oczami, uśmiechnęła się zimno: - Czy ty w ogóle wiesz, co teraz mówisz?

Chęć rozwodu była tak absurdalna, jak chęć ucieczki od samego ślubu, zwłaszcza po całej pracy, jaką trzeba było włożyć, by dojść do tego punktu.

Gniew Samuel zaczął się gotować, a jej frustracja z powodu tego, kim stała się Eliza, wypłynęła na powierzchnię. Czyż to nie ten właśnie ślub zaplanowała Eliza? A jednak była tutaj, od niechcenia rzucając pomysł rozwodu.

Rozdział 3

Gdy Samantha Ashford rozważała tę możliwość, jej wyraz twarzy stał się nagle poważny. Jeśli ona mogła się odrodzić, to z pewnością Eliza Thornfield również znalazła się w podobnej sytuacji.

Z tej nowej perspektywy łatwo było zrozumieć nagłą zmianę postawy Elizy. W poprzednim życiu, po schwytaniu Elizy, Samantha uwięziła ją w Piwnicy, zwracając Elizie całe okrucieństwo, którego doświadczyła. Wyglądało na to, że Eliza była teraz przerażona.

Nastrój Samanthy pogorszył się, gdy zmagała się ze swoimi myślami, ale po chwili pojawił się uśmiech. Jeśli tak, to sprawy stały się o wiele bardziej interesujące.

Nie mogła się doczekać, aby zobaczyć, jak długo Eliza Thornfield będzie w stanie utrzymać ten stan.

Rozwód nie jest wykluczony - Samantha mówiła równo, spoglądając na swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie pomalowane na delikatny karminowy odcień, zanim kontynuowała - ale nie teraz. Dopiero co się pobraliśmy; rozwód tak szybko nie odbiłby się dobrze na nas.

Eliza, wciąż zamroczona utrzymującym się odurzeniem, przez chwilę zastanawiała się nad słowami Samanthy. Miały one dla niej sens, co potwierdziła cicho, przewracając się na bok w łóżku i owijając pościel wokół siebie.

Mimo że nie możemy się jeszcze rozwieść, myślę, że uczciwie jest powiedzieć, że już rozważamy taką opcję. Więc nie możemy spać razem.

Samantha Ashford zatrzymała się, zaskoczona tym pokrętnym rozumowaniem.

Zapewniam cię - odpowiedziała Eliza z dąsem - że ja też nie mam ochoty z tobą spać. Półuśmiech wykrzywił jej usta, gdy kontynuowała wyzywająco: - W końcu uważam, że jesteś odrażający.

Na te słowa Eliza straciła panowanie nad sobą, a jej wściekłość rozgorzała na nowo. Nie rzucaj bezpodstawnych oskarżeń! Nigdy nikogo nie dotknęłam w niewłaściwy sposób! Jak mogłabym być brudna?

Oskarżenie wydawało się absurdalne, graniczące z oszczerstwem, biorąc pod uwagę, że nawet nie trzymała cudzej dłoni.

Samantha zadrwiła, niezrażona. Wszyscy wiedzieli, że Eliza Thornfield była stałą bywalczynią każdej Sali Gildii w mieście i krążyło mnóstwo plotek o jej eskapadach, które rozprzestrzeniały się w ich kręgu towarzyskim jak pożar.

Ogarnęła ich cisza, ale Eliza, teraz świadoma silnego zapachu alkoholu, który do niej przylgnął, zataczając się wstała z łóżka w kierunku pokoju kąpielowego. Gestem wskazała na materac, nalegając: "Niech ktoś przyjdzie zmienić prześcieradło, potem ty się tam prześpisz, a ja zajmę kanapę".

Choć w jej głowie wciąż panował zamęt, trzymała się idei bycia uprzejmą wobec innej kobiety. Niestety, w takich chwilach często zapominała o własnej potrzebie opieki.

Obserwując, jak Eliza kołysze się w kierunku pokoju kąpielowego, Samantha niechętnie wezwała personel do zmiany pościeli. Następnie wyjęła telefon, aby zająć się sprawami zawodowymi, czekając, aż pijana kobieta wyjdzie, zanim sama będzie mogła się odświeżyć.

Być może to wspomnienie głupich komentarzy Elizy podczas ceremonii sprawiło, że Samantha była mniej nieufna wobec intencji Elizy. Pomimo tego, że byli razem w tym pokoju, nie obawiała się, że Eliza będzie próbowała wykonać jakieś gwałtowne ruchy przeciwko niej.
W poprzednim życiu Eliza poniosła porażkę i Samantha była pewna, że historia się powtórzy. Mając szansę na nowy początek, była zdeterminowana, by tym razem przejąć kontrolę nad sytuacją.

W oku Samanthy pojawił się zimny błysk, gdy rozważała swój obecny stan bezbronności. Rzucając jeszcze jedno spojrzenie na drzwi pokoju kąpielowego, postanowiła pozwolić Elizie cieszyć się jej komfortem jeszcze przez chwilę.

Po umyciu się, Eliza wyszła z pokoju kąpielowego, wyglądając na nieco bardziej czujną. Całkowicie ignorując Samantę, chwyciła poduszkę z łóżka i usiadła na kanapie, decydując, że jest letnia noc i może obejść się bez koców.

Samantha rzuciła jej przelotne spojrzenie przez ramię, zanim sama udała się do pokoju kąpielowego.

Gdy ciepła woda z prysznica spłynęła na nią kaskadą, zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Nie wyczuła zapachu feromonów Elizy. Zazwyczaj, gdy Eliza wchodziła do pokoju, jej obecność była tak żywa, jak świeżo kwitnące kwiaty.

Dziś jednak nie było nic.

Samantha nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Eliza była niezłym aktorem.

Kiedy wyszła z pokoju kąpielowego, Eliza już zwinęła się w kłębek na kanapie i smacznie spała. Jej wilgotne, długie włosy opadały niechlujnie na twarz, a poduszka pod nią była przemoczona.

Widok spokojnie śpiącej Elizy stanowił wyraźny kontrast z jej zwykle nieprzewidywalnym zachowaniem. We śnie wydawała się niewinna, pozbawiona drapieżnego błysku w oczach, który często sprawiał, że Samantha czuła się osaczona.

Nie chcąc dalej zakłócać jej snu, Samantha wślizgnęła się pod kołdrę własnego łóżka i wyłączyła lampkę. Chociaż ślub nie był tym, co sobie wyobrażała, zyskane wytchnienie było mile widziane. Wyczerpana, zamknęła oczy i wkrótce potem zapadła w sen.

W ten sposób to, co miało być ich pierwszą nocą małżeństwa, zakończyło się całkowitym zmęczeniem i lekkim upojeniem, a każde z nich schroniło się w swoich snach - cisza między nimi była prawie spokojna.

Rano Samantha obudziła się jako pierwsza, a jej głowa była lekko zamglona, gdy wspomnienia z poprzedniego wieczoru migotały w jej umyśle. W przeciwieństwie do poprzedniego razu, kiedy jej nowe małżeństwo z Elizą było polem bitwy, tego ranka cieszyła się spokojem - świeżym początkiem, nieskażonym przeszłością.

Przygotowała się na ten dzień, ale kiedy jej wzrok powędrował na kanapę, Eliza wciąż leżała bez ruchu. Samantha zmarszczyła brwi, zdając sobie sprawę, że był to pierwszy dzień ich ślubu, a udawanie oposa nie miało sensu.

Gdy podeszła do kanapy, jedno spojrzenie powiedziało jej wszystko, co musiała wiedzieć o stanie Elizy. Dziewczyna była zwinięta w kłębek mocniej niż sprężyna, jej policzki były niezdrowo zarumienione, a zimny pot lśnił na jej czole, spływając po włosach.

Przypominając sobie stan Elizy przed zaśnięciem, Samantha nie mogła powstrzymać się od delikatnego chichotu. Czyżby Eliza zbyt ostro imprezowała poprzedniej nocy? Kto by przypuszczał, że Alfa może tak łatwo poddać się chorobie?

Oceniając chorą dziewczynę przed sobą, spojrzenie Samanthy skomplikowało się, a jej myśli zaczęły gonić, gdy sięgnęła po telefon, aby zadzwonić do Sir Waltera Harrowa.


Rozdział 4

Eliza Thornfield była przekonana, że to małe przeziębienie jej nie pokona - w końcu dopiero zaczynała czuć wyzwanie, a ona wciąż próbowała się odnaleźć. Ale na razie wydawało się, że może być bezpieczna.

Kiedy przybył lekarz rodzinny, Sir Walter Harrow, przyjrzał się jej, podał kroplówkę i zauważył: "Nic poważnego, naprawdę. Kiedy skończysz kroplówkę, a gorączka spadnie, powinnaś być zdrowa jak ryba".

Samantha Ashford, siedząca w pobliżu, odpowiedziała niezobowiązującym pomrukiem. Wyczuła, że dzisiaj nie ma potrzeby udawać idealnej żony - w końcu wezwanie lekarza w pierwszym dniu ich małżeństwa z pewnością wzbudzi plotki.

Rzucając boczne spojrzenie na bezużytecznego Alfę rozłożonego na kanapie, pomyślała: "Bycie z nim związanym jest po prostu żenujące".

Ponieważ rodziny Ashfordów i Thornfieldów były teraz ze sobą powiązane, czuła się zobowiązana do stwarzania pozorów przyjaźni z Elizą, przekonując wszystkich, że ich małżeństwo nie było tylko przykrywką, ale partnerstwem mającym duży wpływ na ich interesy biznesowe.

Eliza otworzyła oczy. Miała wrażenie, że jej głowa może eksplodować, a gardło było spieczone. Zauważyła Samantę pochłoniętą książką i z chrapliwym kaszlem podniosła rękę, próbując złapać rąbek jej spódnicy. "Wody... proszę..."

Wczorajsze upojenie alkoholowe, spotęgowane obecnym stanem zamroczenia i zmęczenia, nie pozostawiło jej innego wyboru, jak tylko szukać pomocy u tej życzliwej kobiety.

Ale Samantha jedynie odtrąciła rękę Elizy od swojej spódnicy i wróciła do obojętnej lektury.

Gryząc irytację, Eliza postanowiła nie błagać dalej. Zebrała siły, by usiąść, krzywiąc się na widok kroplówki w ramieniu, a następnie spojrzała na kurczący się płyn w torbie. Z determinacją wyrwała igłę z ramienia i niezgrabnie ruszyła w poszukiwaniu szklanki wody.

Nie zdawała sobie sprawy, że wszystkie jej działania nie pozostały niezauważone; przewracanie stron Samanthy zatrzymało się na chwilę, a w jej oczach pojawiło się zakłopotanie. Zazwyczaj Eliza bała się igieł - co się zmieniło?

Wkrótce Eliza wróciła z filiżanką w dłoni i usiadła obok Samanthy z poważnym wyrazem twarzy.

Tonem, który brzmiał bardziej jak negocjacje niż prośba, powiedziała: "Nawet jeśli mamy zamiar się rozwieść, skoro nadal jesteśmy małżeństwem, czy nie powinnaś przynajmniej wypełniać swoich podstawowych obowiązków jako żona?".

Pomijając presję związaną z pośpiesznym ślubem, dlaczego miałem wrażenie, że ta kobieta już jej nienawidzi?

Samanta zadrwiła, rzucając Elizie ukradkowe spojrzenie. "Ci, którzy nie planują rozwodu, wciąż kończą zabijając swoich małżonków. Co nam pozostaje, po podjęciu decyzji o rozstaniu, czy jest jakieś zobowiązanie?"

Eliza zaniemówiła. Cholera, ta kobieta jest pokręcona.

Podświadomie odsunęła się nieco od Samanthy. Przyszło jej do głowy, że ta dzika strona głównej bohaterki mogła nie pochodzić od Benedicta Blackwooda. Być może sama Samantha miała coś ekstra w swoim temperamencie.
Nie chcąc dłużej się angażować, Eliza w milczeniu popijała wodę, ocierając pot z czoła z krzywym uśmiechem.

Czyż nie mówili, że Alfy mają najlepsze zdrowie? Dlaczego z trudem znosiła drzemkę na kanapie?

Rzuciwszy okiem na Samanthę, która rzeczywiście była oszałamiająca jak na Omegę z najwyższej półki, Eliza zauważyła, że nic dziwnego, że Benedict Blackwood zadał sobie tyle trudu, by ją pozyskać.

Teraz jednak Eliza stanęła przed dylematem. Wraz z odejściem Benedicta nazwisko Blackwood przestało istnieć. Mimo że był on nieudacznikiem, Eliza wciąż posiadała know-how do zarządzania firmą, która prosperowała pod jej opieką.

Ale nie Eliza.

W swoim poprzednim życiu była tylko badaczką laboratoryjną, spędzającą czas na eksperymentach i zanurzoną w powieściach o fantastycznych krainach - zupełnie nieświadoma operacji korporacyjnych.

Spojrzała z powrotem na Samanthę, która wykazała się wyjątkowymi zdolnościami. W ciągu zaledwie trzech lat przejęła dowodzenie w firmie Blackwood, stając się liderem w swojej dziedzinie.

Gdyby ta firma wpadła w ręce Elizy, z pewnością zapanowałby chaos. Przekazanie jej komuś innemu również nie było idealnym rozwiązaniem, ponieważ oprócz głównego bohatera i Samanthy nie znała wielu innych osób. A lojaliści Benedicta? Nie wydawali się zdolni do zarządzania biznesem na taką skalę.

Eliza Thornfield, chciałabym z tobą o czymś porozmawiać - powiedziała Eliza.

Samantha przeniosła uwagę z książki na twarz Elizy, udając zainteresowanie. Była ciekawa, co Eliza może zaproponować dalej.

Oczyszczając gardło, Eliza kontynuowała: "Jestem skłonna zaoferować ci 20% udziałów. Czy dołączyłabyś do zarządu Grainfield Consortium?".

Jej rozumowanie było proste: Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Grainfield Consortium i tak ostatecznie przejdzie w ręce Samanthy. Dlaczego więc nie przedstawić tego teraz? W ten sposób Eliza mogła zabezpieczyć swoją część, zapewniając przynajmniej pozory stabilności i unikając pułapki pozostania z niczym poza piwnicą, którą można nazwać domem.

Wyraz twarzy Samanthy zamarł, a jej głos stał się zimny. Czy ty w ogóle rozumiesz, co proponujesz, Eliza?

Przekazanie jej 20% udziałów zasadniczo dawało jej kontrolę. Gdy zarządzanie przejdzie w ręce Samanthy, Eliza będzie miała niewielkie szanse, by je odzyskać. W końcu zmiana nazwy firmy nie stanowiłaby większego wyzwania dla kogoś takiego jak ona.

"Jestem w pełni świadoma. Ale wierzę, że twoje umiejętności znacznie przewyższają moje, a ponieważ wciąż jesteśmy małżeństwem, cokolwiek jest twoje, jest moje i vice versa. Prowadzenie firmy przez kogoś kompetentnego ma sens - odpowiedziała Eliza ze szczerością.

Po wkroczeniu do tego świata, łącząc rzeczywistość z fikcją, wydawało się, że ma powody, by uciec od starego życia, pozwolić sobie odejść.

Eliza Thornfield zawsze czuła się jak flotsam, pracując niestrudzenie, by odwdzięczyć się tym, którzy jej pomogli, starając się, by ich poświęcenie było warte zachodu. Jednak przez cały czas była nieszczęśliwa.

Chciała tylko schronienia przed rzeczywistością.

Samantha przyglądała się Elizie z mieszaniną intrygi i podejrzliwości. Albo ta Eliza odrodziła się z nowo odkrytym strachem, co sprawiło, że nie była zdrowa psychicznie, albo miała coś w zanadrzu, czego Samantha nie była jeszcze świadoma.


Rozdział 5

Jakie są twoje warunki? zapytała Samantha Ashford, jej ton był sceptyczny. Aby zaoferować tak dużo kapitału i kontroli nad zarządzaniem, musiała coś ukrywać. Z pewnością musiał być jakiś haczyk.

To proste - powiedziała Eliza Thornfield, uśmiechając się słodko do Samanthy. Musisz tylko dopilnować, by moje dywidendy wpływały co roku.

Eliza nie znała się na finansach; nie zajmowała się inwestycjami. Wszystko, czego chciała, to mieć gotówkę pod ręką, kiedy jej potrzebowała - mogła ją swobodnie wydawać lub pozwolić jej generować odsetki.

Słyszała, że niektóre zamożne osoby zarabiały więcej na odsetkach w ciągu jednego dnia, niż inni zarabiają w ciągu roku ciężkiej pracy.

Samantha Ashford była zaskoczona, nie wiedząc jak zareagować na żądanie Elizy. Nie było to ani łatwe, ani trudne - żadna firma nie mogła zagwarantować rocznych zysków, zwłaszcza w przypadku dywidend.

"Naprawdę potrzebujesz pieniędzy" - odpowiedziała, nie mogąc stłumić pytania. Dlaczego inaczej Eliza miałaby o coś takiego prosić?

Eliza szczerze skinęła głową. Pieniądze w jej posiadaniu były realne i bezpieczne.

Samantha zmarszczyła brwi, zaczynając wątpić w swoją wcześniejszą decyzję, by narazić Elizę na tyle cierpienia. Czy ta dziwna prośba była wyłącznie wynikiem jej męki?

W porządku - zgodziła się Samantha - skoro było to darmowe i pozornie nieszkodliwe.

Po otrzymaniu potwierdzenia od Samanthy, Eliza uśmiechnęła się z ulgą i skierowała się do łazienki, aby się opłukać, myśląc, że może to uratuje jej reputację u Samanthy. Przynajmniej zmniejszyłoby to animozje między nimi.

Podczas gdy Eliza czuła się zadowolona z siebie, Samantha nie mogła pozbyć się niepokoju. Prostota prośby Elizy wydawała się zbyt piękna, by mogła być prawdziwa. Było to ryzykowne posunięcie, a z umiejętnościami Elizy, prawdopodobnie poradziłaby sobie sama bez tak wysokiej ceny.

Było jasne, że w przyszłości będzie musiała mieć się na baczności.

Kiedy Eliza wyszła z łazienki, ze zdziwieniem stwierdziła, że pokój jest pusty. Gdzie podziała się Samantha? Czy bogactwo udziałów, które właśnie jej przyznała, nie wystarczyło nawet na pożegnanie?

Eliza odepchnęła od siebie tę myśl, czując się całkowicie wyczerpana. Z ciężkim westchnieniem wczołgała się do łóżka, szczelnie otulając się kołdrą, próbując zasnąć.

Jednak gdy tak leżała, uderzyła ją rzeczywistość. Słaby zapach Samanthy utrzymujący się na pościeli sprawił, że jej policzki pokryły się rumieńcem. To było niedorzeczne - czuła się jak jakiś dziwak.

Ale ten zapach, unikalna mieszanka śnieżnej świeżości z nutami kwiatowymi, był kuszący. Gdyby kiedykolwiek zabutelkowała ten zapach, zniknąłby z półek.

Nagle Eliza poczuła ciepło rozchodzące się po karku. Instynktownie dotknęła swojej skóry, zdając sobie sprawę, że to uczucie przypomina hormonalny przypływ. Zamarła.

Jako osoba zaznajomiona z tropami z gatunku ABO, rozpoznała to jako klasyczną oznakę przyciągania.

Oblał ją zimny pot i ogarnęła panika. Bez zastanowienia zwlokła się z łóżka, desperacko pragnąc uciec od utrzymującej się obecności Samanthy. Ale nawet gdy otworzyła wszystkie okna, mając nadzieję na chłodzącą bryzę, uczucie ciepła pozostało.
Eliza przyłożyła dłoń do szyi, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, jak wygląda cykl wrażliwości bohaterki. Czy to było emocjonalne zamieszanie, czy jej ciało reagowało na bardziej pierwotne instynkty?

Powąchała swoje ubranie - nie, wciąż nie było wyczuwalnego zapachu. W powieściach pisano, że w kluczowych momentach feromony Alfy lub Omegi nasycają powietrze. Skoro nie wyczuła żadnego, to może wszystko było w porządku.

Mimo to uczucie gorąca tylko się nasiliło.

W międzyczasie Samantha wróciła do pokoju hotelowego po sprawdzeniu dokumentów od prawnika. Wszystko wydawało się zwyczajne, dopóki nie zarejestrowała, że coś jest nie tak.

Klimatyzacja była wyłączona, a w powietrzu unosił się niewytłumaczalny zapach. Jeden z nich bez wątpienia należał do Elizy - zapach irysa - ale pod nim czaił się inny zapach.

Jej wyraz twarzy stał się lodowaty. Czy Eliza w noc poślubną mogła bezwstydnie zabawiać kogoś w ich pokoju?

Samantha przyspieszyła kroku, wiedziona ciekawością, co dokładnie dzieje się z Elizą.

Wchodząc do sypialni, była zszokowana, że nie zastała nikogo innego - tylko Elizę rozłożoną na podłodze, z jeszcze głębszym rumieńcem na policzkach i w bieliźnie nocnej oblanej zimnym potem.

Ponownie wdychała irysa, ale przeplatał się z nim inny zapach - coś podobnego do geranium.

Jak jedna osoba mogła mieć dwie różne sygnatury feromonów?

Oszołomiona, stała zamrożona, patrząc na Elizę skuloną i jęczącą na podłodze, wciąż zaskoczoną tym, co się dzieje.

Gdy zapach geranium zaczął dominować nad tęczówką, feromony Elizy zdawały się przechodzić przemianę, przekształcając się w cytrusowy aromat.

Samantha zaczęła się zastanawiać. Co się działo? Dlaczego profil feromonów Elizy uległ zmianie? Czy był to efekt jej odrodzenia? Dlaczego nie doświadczyła niczego podobnego?

Zaskoczona i przytłoczona zapachem geranium, który wezbrał niczym monumentalna fala, nie miała czasu na zastanawianie się nad przyczyną tego zdarzenia.

Eliza była w fazie wrażliwości.

Samantha cofnęła się, zdając sobie sprawę, że jej własne gruczoły również reagują, pulsując energią, powodując, że jej feromony przenikają przez ich granice. Było jasne, że jej własna intensywność również wzrasta.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Niepisane więzy pożądania"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈