Ostatnia szansa

Rozdział 1 (1)

========================

Rozdział 1

========================

Raz po raz prześledziłam palcem po chłodnym, gładkim nagrobku. SHANE McGRATH OWINGS. Minęło pięć lat, odkąd straciłem swojego najlepszego przyjaciela. Mojego jedynego przyjaciela.

Dorastając w taki sposób jak my, bogaty i uprzywilejowany, nie miało się prawdziwych przyjaciół. To byli wspólnicy w interesach. Wszyscy walczyli o pozycję w elitarnym tłumie Hollywood. Nawet gdy byliśmy w szkole, zwłaszcza w liceum, chodziło o to, kogo znasz i kim była twoja rodzina. Nigdy nie chodziło o to, kim jesteś jako osoba. Nikt nie chciał cię znać, chcieli cię wykorzystać.

W noc przed wyjazdem Shane'a na szkolenie podstawowe poszliśmy na Santa Monica Pier i siedzieliśmy na plaży godzinami rozmawiając. Kiedy słońce zaszło, leżeliśmy na piasku, oglądając gwiazdy i opowiadając sobie wszystko, co przyszło nam do głowy. Znał wszystkie moje sekrety. Jedyna osoba, z którą mogłam zrzucić fasadę córki producenta płyt i być prawdziwą Lillian Nelson.

Shane niczego ode mnie nie chciał. Nie obchodziło go, że moimi sąsiadami były słynne gwiazdy rocka, nie obchodziło go, że mój dom znajdował się w ekskluzywnej, zamkniętej społeczności. Rodzina Shane'a miała więcej pieniędzy niż moja. W pokręconej hierarchii hollywoodzkiej rodziny królewskiej nazwisko Owingsów było wyżej w hierarchii niż Nelsona.

Gdyby ktoś się dowiedział, że spaliśmy na plaży w piasku, zganiono by nas za to, że zachowujemy się jak niskiej klasy dzieciaki z Doliny. Wypić butelkę szkockiej za dziesięć tysięcy dolarów i natychmiast rzucić ją w pokoju kinowym ojca - żaden problem. Zostać przyłapanym na piciu alkoholu przez nieletnich na imprezie premierowej - zamiecione pod dywan. Zostać przyłapanym na spaniu na plaży - koniec świata.

Problemy bogatych dzieciaków.

Ranek, w którym Shane wyjechał na podstawowe szkolenie wojskowe był dniem, w którym był wolny. Jego rodzina dała jasno do zrozumienia, że jeśli wsiądzie do samolotu do Georgii, nie będzie już Owingsem. Nie skorzystałby też z wszystkich przywilejów, jakie to nazwisko przynosiło, lub kupowało, w zależności od tego, jak się na to patrzyło. Kiedy wymknęłam się do Fortu Benning, żeby zobaczyć, jak kończy szkolenie podstawowe, byłam z niego taka dumna. Wyglądał inaczej. Wyższy, silniejszy, jakby zmienił się tam w prawdziwego mężczyznę. Brakowało mi go każdego dnia, kiedy go nie było. To było najdłuższe dwanaście tygodni w moim życiu. Pisałem do niego codziennie, a on odpisywał mi, kiedy tylko mógł.

Świadomość, że Shane uciekł od życia, którego nienawidził, sprawiała, że każda minuta mojej samotności była tego warta. Spędziliśmy razem trzy niesamowite dni po ukończeniu szkoły, zanim musiał wyjechać na szkolenie do Kentucky. Utrzymywaliśmy regularny kontakt podczas jego nieobecności, tylko teraz wiedziałam, że ma tajemnice. Był wymijający, kiedy zadawałam pytania dotyczące armii. Próbował zamortyzować ból i tłumaczył, że są rzeczy, których nie może mi powiedzieć o swoim szkoleniu lub o tym, co będzie robił. Tak bardzo, jak bardzo odległość szczypała, rozumiałam.

Zawsze, gdy dzwonił, by nadrobić zaległości, było tak, jakby nic się nie zmieniło. Wypełniałam go najnowszymi pretensjonalnymi plotkami z Hollywood, a on opowiadał mi, co mógł, o chłopakach ze swojej jednostki. Byłam taka zazdrosna. Żył swoim życiem i robił to, co chciał. Spędził czas w Kentucky, pojechał na szkolenie do Teksasu, a potem z powrotem do Georgii. Tymczasem ja zostałem w Kalifornii, robiąc wszystko, co kazał mi robić ojciec.

Po pewnym czasie jego telefony zaczęły przychodzić coraz rzadziej. A czas, w jakim odbierał moje telefony, wydłużał się coraz bardziej. Brak codziennej rozmowy z nim złamał mi serce. Tak bardzo za nim tęskniłam, ale nadal starałam się zrozumieć, że jest zajęty. Ale to było trudne; byłam samotna i otoczona przez ludzi, którymi gardziłam. Teraz, gdy Shane zniknął z mojego życia, nie miałam nikogo.

Minęły miesiące, odkąd usłyszałam od Shane'a, kiedy zadzwonił, żeby powiedzieć mi, że ma pięć dni urlopu i chce, żebym odwiedziła go w Georgii. Byłam podekscytowana i zarezerwowałam bilet, kiedy jeszcze rozmawialiśmy przez telefon. Odliczałam dni jak modlitwę; tak bardzo potrzebowałam go zobaczyć.

Kiedy w końcu tam dotarłam, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nim tęskniłam. Był taki sam, a jednak tak bardzo inny. Był teraz bardziej szorstki, stwardniały i umięśniony niż wtedy, gdy widziałem go po raz ostatni prawie dwa lata wcześniej. Zabrał mnie do małego miasteczka, w którym teraz mieszkał i pokazał mi to, co było do zobaczenia. Co nie było zbyt wiele. Ale nie obchodziło mnie to; tak długo jak byłam z Shane'em nic innego na świecie nie miało znaczenia.

Unikał bazy, w której mieszkał. Nawet gdy błagałem go, by mnie tam zabrał i oprowadził, odmówił. Nigdy też nie poznałam żadnego z chłopaków z jego jednostki. Kiedy zapytałem go, czy ma dziewczynę, powiedział mi, że nie ma na to czasu i zmienił temat. Było mi smutno, że między nami jest teraz tak duży dystans. Chciałem, żeby wszystko wróciło do tego, jak było, gdy byliśmy w liceum.

Zadał mi tysiąc pytań o UCLA i o to, co studiowałam. Był dumny, kiedy powiedziałem mu, że utrzymałem 3,5 GPA na pierwszym i drugim roku. Nie byłam dobrą uczennicą i nie radziłam sobie w szkole średniej. Jak więc dostałem się na UCLA? Za pieniądze. Tata kupił mi drogę. Nigdy nie przestało mnie zadziwiać, co ludzie mogą kupić. Chcesz, żeby twoja przeciętna córka poszła na UCLA? Nie ma problemu. Wypisz czek z mnóstwem zer na badania i list akceptacyjny przyjdzie pocztą.

Mój kłamliwy, kobiecy ojciec zawsze mówił: "Opłaca się być bogatym". Ale kiedy jest się bogatym, egoistycznym dupkiem, można powiedzieć wszystko, co się chce, a ludzie to zaakceptują.

Spędziłam z Shane'em cztery wspaniałe dni.

Ostatniego dnia zabrał mnie do Muzeum Piechoty Armii i zachwycił mnie wszystkimi eksponatami. Było tam tak pięknie i pokornie. Kiedy siedziałam w pokoju pełnym szklanych płytek z nazwiskami wszystkich odznaczonych Medalem Honoru, zrobiło mi się smutno na myśl, że dla większości ludzi nazwiska na ścianie były tylko nazwiskami. Mignięciem w wiadomościach lub przelotnym artykułem w gazecie. Większość z nas nie myśli o poświęceniu mężczyzn i kobiet, którzy służyli i umierali za ten kraj. Tego dnia, czułem te nazwiska głęboko w mojej duszy. To był wyjątkowy czas, który będę nosił ze sobą na zawsze.




Rozdział 1 (2)

Shane powiedział mi, że w niektóre dni, kiedy potrzebował pomyśleć, odwiedził tereny paradne Soldier Field, gdzie ukończył basic. Powiedział, że to jego ulubione miejsce w Georgii. Nie czuł się samotny, kiedy tam był. Wyjaśnił, że pole to składa się ze świętej ziemi pobranej ze wszystkich głównych pól bitewnych, na których walczyli jego bracia i siostry w ramionach. To naprawdę było piękne miejsce, pełne bogatej historii i znaczenia. Zapytałem go, czy często czuje się samotny i czy żałuje swojej decyzji o wstąpieniu do wojska. Chrząknął dobrze wyćwiczoną odpowiedź o służbie dla swojego kraju i nie odniósł się do kwestii samotności.

Siedzenie na trawie tego popołudnia było pobudką, a właściwie bardziej policzkiem w twarz. Czułem, że mój najlepszy przyjaciel wymyka się z rąk. Shane nie był tą samą osobą, którą był, gdy opuszczał Kalifornię. Mimo że siedział zaledwie kilka centymetrów ode mnie, brakowało mi przyjaciela. Chciałem krzyczeć i płakać z powodu jego niesprawiedliwości. Teraz naprawdę nie miałem nikogo.

Kiedy opuściliśmy teren parady, jakby przestawił się jakiś przełącznik i od tej pory prawie się do mnie nie odzywał. Krótkie, jednosłowne odpowiedzi i wydawało się, że emocje związane z moją wizytą opadły. Byłam zdruzgotana. Kiedy słońce zachodziło, jego nastrój stał się jeszcze bardziej mroczny i odległy. Próbowałam wszystkiego, co mogłam wymyślić, żeby się przede mną otworzył, ale on całkowicie się zamknął. Widziałam, jak robił to ze swoimi rodzicami, ale nigdy wcześniej nie zamknął się przede mną.

Wiedziałam, że jest coś, czego mi nie mówi. Błagałam go, żeby ze mną porozmawiał i powiedział mi, co jest nie tak, ale odmówił. Tej nocy, kiedy wróciliśmy do hotelu, zamiast zamówić obsługę hotelową i oglądać filmy, jak to robiliśmy co wieczór, bez słowa zgarnął z łóżka swoją już spakowaną torbę, przerzucił pasek przez ramię i ruszył w stronę drzwi.

Myślałam, że mamy jeszcze jedną wspólną noc, zanim wyjadę następnego dnia rano.

Ale, nie miałam.

Stał przed drzwiami w milczeniu przez długie chwile, zanim się odwrócił i przyciągnął mnie do siebie. W jednej chwili byłam w jego ramionach, całując go po raz pierwszy, a w następnej rozerwał mnie na strzępy. Nawet nie otrząsnęłam się z szoku po pocałunku, który dzieliliśmy, zanim powiedział mi swoje wieści.

On też wyjeżdżał następnego dnia. Ja wracałam do domu w Kalifornii, a on wyjeżdżał na misję. To było wszystko. Żadnych szczegółów, żadnej lokalizacji, żadnego "Napiszę do ciebie". Po prostu "Wyjeżdżam".

Z ręką na drzwiach odwrócił się do mnie, a ja nie mogłem nic zrobić, aby ukryć łzy toczące się po moich policzkach.

Nigdy nie zapomnę jego ostatnich słów skierowanych do mnie, jak długo będę żyła. W wojsku nie mówimy "do widzenia", tylko "do zobaczenia później". Kocham cię. Na zawsze pozostaniesz moim najlepszym przyjacielem. Do zobaczenia później, Lily.

Zostałam ogłuszona w ciszy. Moje serce krzyczało, żebym go zatrzymała, porozmawiała z nim, nakrzyczała na niego. Ale mój mózg nie chciał się zaangażować. Byłam taka głupia. A potem już go nie było. A ja nawet nie powiedziałam tego z powrotem. Czegoś, czego będę żałować do końca życia. Nigdy nie powiedziałam mu, że też go zawsze kochałam.

Myśląc wstecz, to właśnie wtedy zaczęło się kłamstwo. Bez Shane'a nie miałam nikogo. Byłam otoczona fałszywymi ludźmi, którzy tylko udawali, że mnie lubią. Nie miałam wyboru, musiałam wślizgnąć się w rolę, której domagał się mój ojciec. To było kolejne kłamstwo. Miałam wybór, mogłam zrobić to co Shane, powiedzieć "pieprzyć to wszystko" i uciec. Tylko, że ja nie byłam tak silna jak on. Zwłaszcza bez niego u boku, który mówił mi, że mogę być odważna.

Na początku próbowałam z tym walczyć. Ale kiedy Shane odszedł na zawsze, poddałam się. Stałam się dokładnie tym, czym Shane i ja zawsze gardziliśmy - fałszywą bogatą suką, która brała pieniądze swojego tatusia. To było żałosne. Gdyby Shane tu był, nienawidziłby tego, kim się stałam.

"Tęsknię za tobą, Shane. Nie ma dnia, żebym o tobie nie myślała." Otarłam łzy z oczu i kontynuowałam śledzenie gładkich liter jego imienia.

Zginął dwa miesiące po rozpoczęciu służby. I w ciągu tych dwóch miesięcy napisałam niezliczoną ilość listów. Wylałam na papier swoje serce i duszę. Ale listy pozostały niewysłane. Leżały w moim biurku, stale przypominając, że Shane został dla mnie stracony.

"Chciałabym, żebyś tu jeszcze był. Tak bardzo Cię teraz potrzebuję. Tata naciska na mnie, żebym wyszła za Lucasa. Intercyza została sporządzona. Wszyscy wydają się być z niej zadowoleni. Ale ja go nie kocham.

"Pamiętasz, kiedy byliśmy dziećmi i mówiliśmy sobie, jaki typ osoby zamierzamy poślubić? Nie sądzę, żeby producent wykonawczy był na mojej liście. Nie chcę tego, Shane. Nie chcę poślubić człowieka, bo to jest dobre dla biznesu. Chcę, żeby ktoś mnie kochał, prawdziwą mnie. Mnie, którą byłam, kiedy byłam z tobą".

Rozejrzałam się po cmentarzu i westchnęłam. Cholera, tęskniłam za Shane'em. To był piękny dzień w południowej Kalifornii. W taki dzień jak dziś, Shane i ja wybralibyśmy się na przejażdżkę w górę wybrzeża, żeby wyrwać się z ruchliwego miasta. Bez wątpienia wylądowalibyśmy w Monterey, zawsze tak było. Oboje uwielbialiśmy siedzieć na molo i obserwować foki.

Ktoś ustawiający kwiaty na nagrobku wyrwał mnie ze wspomnień, przypominając, że nie szykowałam się na malowniczą nadmorską przejażdżkę z Shane'em, nigdy już tego nie będę miała. To było wszystko, co mi po nim zostało - smutna cmentarna działka, którą odwiedzałam raz do roku w rocznicę jego śmierci. Było tam kilka osób, które odwiedzały swoich bliskich. Na ławce niedaleko miejsca, w którym siedziałem na trawie, siedział mężczyzna, który rozmawiał z Shane'em. Miał nisko naciągniętą czapkę, a jego twarz była pochowana w dłoniach zasłaniających rysy. Biedak wyglądał na zrozpaczonego. Założyłbym się, że tak właśnie wyglądałem przez pierwsze kilka lat, kiedy tu przyjechałem. Kiedy wciąż byłem zbyt przerażony, by usiąść na ziemi i dotknąć nagrobka Shane'a.

"Wiesz, może już wcześniej o tym wspominałam, ale naprawdę nienawidzę twojego ojca. Nadal nie mogę uwierzyć, że kazał cię pochować na rodzinnej działce zamiast na Cmentarzu Narodowym. To naprawdę pali mnie w dupie, że odmówił wszystkich wojskowych honorów na twoim pogrzebie. Co za kawał gówna. Zasłużyłeś na to. Bardzo mi ciebie brakuje, ale jestem z ciebie cholernie dumny. Jestem dumny z twojej służby i poświęcenia."

Wciągnęłam głęboki oddech. "Kocham cię, Shane, na zawsze. Do zobaczenia później."




Rozdział 2 (1)

========================

Rozdział 2

========================

"Yo, Lenox, jak tam urlop?" zawołał Jasper, gdy tylko wszedłem do hangaru.

"Za krótki," odpowiedziałem rozglądając się po sprzęcie ułożonym w stosy na środku dużej przestrzeni. "Wszyscy gotowi na załadunek?"

"Fuck yea. Mamy namiar na tego dupka Bishopa. Czas na polowanie." Nikczemny uśmiech, który rozświetlił jego twarz był niemal niepokojący.

"Czy on nadal jest w Turcji?" zapytałem.

Wiele mogło się zmienić w ciągu ostatnich trzech dni, kiedy mnie nie było.

"Nie. Jest w Bułgarii. Pamiętasz tę bułgarską dziwkę, Annę? Ten napalony sukinsyn złożył jej wizytę, gdy tylko tam dotarł. Jest tam od osiemnastu godzin. Poinstruowaliśmy ją, aby nadal podsuwała mu te małe niebieskie pigułki, dopóki nie będziemy mogli tam dotrzeć," wyjaśnił Jasper.

"Ja pierdzielę, to jest przezabawne. Jak myślisz, co się stanie najpierw? Dostanie ataku serca czy pęknie mu kutas?" Roześmiałem się.

"Nie przejmuj się zbytnio, dopóki jest tam, kiedy tam dotrzemy. Musimy się jednak spieszyć; Anna zameldowała, że zostało jej tylko dziesięć tabletek. Kulawy kutas wymaga teraz podwójnej dawki, aby uzyskać drewno".

"Dobrze, że mamy koła w górę za pięć. Lenox, cieszę się, że wziąłeś swój słodki czas dupy wracając. Uporządkowałeś swoje sprawy?" zapytał Clark, gdy reszta ekipy dołączyła do nas w zatoce.

Wścibski drań. Uwielbiał grzebać w moich sprawach. To nie była tajemnica, co robiłem, gdy brałem urlop, ale nadal nie chciałem o tym rozmawiać.

"Przygotowany i gotowy", odpowiedziałem.

"Ładujcie się, chłopcy", krzyknął Clark.

Dzisiaj łapaliśmy przejażdżkę z Siłami Powietrznymi. Galaxy C-5 stał już na płycie załadowany ładunkiem, który miał zabrać na Bliski Wschód.

"Flyin' first class today, huh, Lenox" - skomentował Lands, lotnik z 22 Eskadry Lotniczej, przechodząc obok mnie.

Nie mylił się. Galaxy był cholernie blisko pierwszej klasy, jeśli chodzi o nasze normalne transporty. Ten samolot miał najbardziej zbliżone do komercyjnych miejsca siedzące, jakie można było znaleźć na długodystansowym lotniskowcu. W zależności od tego, kto nas zabierał, trzeba było się ubierać, żeby nie odmrozić sobie jaj, albo żeby się spocić, a w ładowni śmierdziało jak w brudnych dołach.

"Lądy! Dawno, bracie. Widzę, że dodałeś kolejny pasek i gwiazdkę. Buck Serg, co? Gratulacje", zauważyłem jego niedawny awans na sierżanta E-4.

"Dla ciebie to Staff Serg, dupku". Lands zaśmiał się, gdy uścisnął mi dłoń. "Miłego lotu, wszystko jest na ciebie gotowe. I bądźcie bezpieczni tam."

Lands nie miał pojęcia gdzie lecimy ani co robimy. Oficjalnie zmierzaliśmy do Turcji jako wsparcie dla batalionu Rangersów będącego już na miejscu. Nieoficjalnie jechaliśmy do Bułgarii, aby zamordować handlarza bronią, który właśnie zawarł umowę z jeszcze większym handlarzem bronią z Albanii. Ta transakcja nie mogła dojść do skutku. Naszą misją było wyeliminowanie Bishopa, zanim dotrze do Albanii.

"Przyjąłem. Miłego dnia" - odpowiedziałem, dołączając do reszty mojego zespołu, który już zaczął wchodzić na pokład.

Rozejrzałem się po raz ostatni po lotnisku Travisa i wessałem oczyszczający oddech, wiedząc, że będzie to mój ostatni oddech świeżego powietrza przez jakiś czas. Po zakończeniu tej misji nie wiadomo było, czy wrócimy prosto do Stanów, czy też utknę w piaskownicy, wdychając brud i szumowiny przez kilka miesięcy.

Weszłam do Galaxy i zajęłam miejsce obok Jaspera. Oddał za swój kraj tyle samo, co ja. Przeszliśmy razem przez podstawy, szkołę Airborne, selekcję i szkołę Rangersów. Został wyciągnięty z selekcji w tym samym czasie co ja, a kiedy ukończyliśmy szkołę Rangersów, opuściliśmy pułk i dołączyliśmy do 707.

Byliśmy pięcioma zespołami; czterech ludzi w zespole, którzy pracowali w jednostce badawczo-rozwojowej 707. Oczywiście "badania i rozwój" były bzdurą. Byliśmy dwudziestoma ludźmi o wysoce wyspecjalizowanym zestawie umiejętności. Nie stosowaliśmy się do normalnego protokołu wojskowego i łańcucha dowodzenia; nasze rozkazy pochodziły bezpośrednio od prezydenta. Wykonywaliśmy brudną robotę, której rząd mógł się wyprzeć.

"Crash code of the day, dirt diver" - powiedział Clark i wręczył każdemu z nas czerwoną teczkę z dokumentami.

Szybko otworzyłem swoją i przeskanowałem informacje dotyczące misji. To powinna być prosta operacja; potwierdzić położenie Bishopa i wezwać desant.

"No kurwa, nie będzie zabawy na tym op," mruknął Jasper.

"Zamknij się i ciesz się wakacjami," zaśmiałam się.

Przysięgam, że większość dni myślałem, że Jasper ma życzenie śmierci. Był pierwszym, który zgłosił się na ochotnika do najbardziej niebezpiecznych misji, a kiedy już tam był, był kulawy. Nie lekkomyślny, ale nieustraszony. Nie miał nic do stracenia. Jego rodzice nie żyli. Był jedynakiem, nie miał żony ani rodziny. Był idealnym żołnierzem, jeśli chodzi o dowództwo. Jego potrzeba działania i haj, który z niej płynął, nie miały sobie równych.

"To gówno to nie wakacje, to nuda. Człowieku, każdy może potwierdzić lokalizację" - narzekał.

"Czy tak jest? Potwierdzić lokalizację człowieka, którego rząd nie chce uznać, że w ogóle istnieje?" przypomniałem mu.

"Tak, tak. Wciąż kurewsko nudne."

Kiedy Galaktyka zatrzęsła się do przodu i zaczęła kołować, oparłem głowę na siedzeniu i zamknąłem oczy. Sięgając do koszuli, odsunąłem na bok paciorkowy łańcuszek moich nieśmiertelników i znalazłem gładkie ogniwa mojego naszyjnika. Wyciągając go, dotknęłam srebrnego wisiorka z drzewem życia, przesuwając go tam i z powrotem na łańcuszku. Nigdy nie podróżowałam bez niego. To była jedyna rzecz, jaka mi po niej została.

Wiedziałem, z czego rezygnuję, gdy wstąpiłem do 707. Myślałem, że w pełni rozumiem konsekwencje mojej decyzji. Nie planowałem jednak, że zostawi ona w moim sercu dziurę tak kurewsko wielką, że przez większość dni nie mogłem złapać oddechu. Chyba Jasper i ja byliśmy do siebie bardziej podobni, niż chciałem przyznać. Nie miałem też nic do stracenia - wszystko już straciłem. Potrzebowałem też pośpiechu związanego z misją. Tego haju, który płynął z wyskakiwania z samolotów i zabijania złych ludzi. Kiedy ten haj minął, zostały mi tylko myśli i wspomnienia.




Rozdział 2 (2)

Kiedy byliśmy już w powietrzu, wsunąłem amulet z powrotem do koszuli i miałem zamknięte oczy. Mieliśmy trzynastogodzinny lot, będzie mnóstwo czasu na przeczytanie briefu o misji. Byłem zmęczony i potrzebowałem oczyścić głowę.

* * *

"Czy masz oczy na paczce?" Głos Clarka trzeszczał mi w uchu.

Mieliśmy otoczony mały dom Anny. Jasper i ja zerknęliśmy w okno jej sypialni, aby potwierdzić, że Bishop wciąż jest w domu. Reszta zespołu zajęła pozycje jako over watch, upewniając się, że mogliśmy swobodnie poruszać się po domu.

"Potwierdzam. Eyes on the prize", odpowiedziałem.

"Chrystus wszechmogący, jego pasty biały tyłek wiercenie Anna będzie na zawsze spalone w moim mózgu," Jasper szepnął do mnie.

"Zmiana misji, chłopcy. Załatwcie go," poradził Clark.

"Proszę o potwierdzenie, mission shift?" zapytał Jasper.

"Wyciągnijcie go", powtórzył Clark.

Diabelski uśmiech targnął kącikami jego ust. Pieprzone A, coś z nim było nie w porządku.

"Dziwka?" zapytałem.

"Przyjazna," odpowiedział Clark.

Skinąłem na Jaspera, niesłyszalnie mówiąc mu, aby przejął inicjatywę. Przeniósł nas do bocznego wejścia do domu. Dzięki Annie, drzwi były odblokowane pozwalając nam wślizgnąć się do środka niezrażonym. Weszliśmy do sypialni, gdzie Bishop nadal był na górze Anny, podczas gdy ona leżała pod nim, udając, że uprawia naprawdę kiepski seks. Brzmiało to jak kiepskie porno z tymi wszystkimi głośnymi ochami i achami.

Jasper nie tracił czasu na odciągnięcie Bishopa od Anny. Z jednym podciętym gardłem Bishop leżał zmięty na podłodze, krew lała się z jego rany.

Anna pozostała na łóżku, w pełni naga, nie wzdrygając się nawet na widok Jaspera zabijającego Bishopa.

"Zajęło wam, dupki, wystarczająco dużo czasu. Wiesz ile tabletek musiałem mu dać, żeby jego kutas był twardy?" Angielski Anny był nienaganny.

"Przepraszam, kochanie. Doszliśmy tak szybko, jak tylko mogliśmy" - zaśmiałem się.

"Zabierasz go, prawda? Mam jeszcze jednego klienta tego wieczoru. Nie mogę mieć martwego człowieka w moim pokoju. To ma tendencję do zabijania nastroju. I pomożesz posprzątać krew" - zażądała.

Nie wiem dlaczego, ale słowo "klient" mnie rozśmieszyło. Sprawiła, że zabrzmiało to tak, jakby była legalnym kierownikiem, który zaraz miał odbyć bardzo ważne spotkanie.

"Czy on już ci zapłacił?" Jasper zapytał, ignorując jej pytanie.

"Nie dość. Najgorsze rżnięcie, jakie miałem w całym roku. Ten człowiek nie zna kobiecej cipki od koziej dupy." Wstała i podeszła do Bishopa na podłodze. "Pospiesz się i zawiń go, zanim więcej krwi dostanie się na podłogę".

Anna podeszła do swojej szafy i wyciągnęła brezent oraz torbę pełną pociętych szmat.

"Misja zakończona," zawołałem.

"Zrozumiałem. Pięć minut do końca," zwrócił Clark.

"Pięć do startu," przekazałem Jasperowi.

On już zwijał ciało Bishopa w plandekę. Anna była naga na kolanach obok niego mopując krew szmatą ze zużytej drewnianej podłogi.

"Jaka szkoda, że nie masz dłużej. Mogę zrobić wiele w pięć minut, ale podejrzewam, że taki mężczyzna jak ty potrzebowałby dłużej." Mrugnęła do Jaspera.

Anna była piękną kobietą. Jej głębokie, bogate czarne włosy były długie i lekko falowały, co stanowiło uderzający kontrast z jej bladą, gładką skórą. Tym, co wyróżniało Annę spośród wszystkich innych bułgarskich kobiet, które poznałem, były jej oczy. Nie miała normalnych ciemnobrązowych oczu, jej były bladozielone.

"Nie wiem, kochanie, tak gorąca jak ty, mogę wysadzić swój ładunek w ciągu dwóch minut", odparł Jasper.

"Jesteś gładki. Jestem pewien, że masz wszystkie panie jedzące z ręki z powrotem do domu. Szkoda, że mnie nie potrzebujesz." Anna rzuciła kolejną brudną szmatę na ciało Bishopa. Większość krwi została już sprzątnięta.

Sprawdziłem przez okno ponownie pilnując Jaspera, gdy ten przygotowywał Bishopa do ruchu.

"Skończyliśmy z tym." Jasper zwinął Bishopa, zamykając go w plandece.

Spojrzałem po raz ostatni przez okno. "Jesteśmy w ruchu," powiedziałem przez radio Clarkowi.

"Zrozumiałam.

"Anna, zawsze miło cię widzieć." Wręczyłam jej zwitek banknotów. "Dziękuję za poświęcony czas.

"Miło było robić z tobą interesy. Bądź zdrów," odpowiedziała, biorąc pieniądze i wychodząc z pokoju, nie zawracając sobie głowy zakrywaniem swojego nagiego ciała.

Jasper i ja wynieśliśmy Bishopa przez drzwi wejściowe, gdzie na małej ulicy spotkała nas poobijana furgonetka. Byłby to cholerny cud, gdyby ta rdza zdołała dotrzeć do punktu poboru. Wrzuciliśmy Bishopa na tył i wskoczyliśmy do środka, zamykając za sobą tylne drzwi.

"Przysięgam, że gdyby ta kobieta nie była dziwką, zabrałbym ją do domu i poślubił," zażartował Jasper.

"Ona jest gorąca. Wiesz, myślę, że ona daje członkom 707 zniżkę. Powinieneś do niej uderzyć" - mówił Levi, manewrując po wybojach na wyboistej drodze gruntowej.

"Nie zerżnąłbym tej kobiety twoim kutasem, co jest niefortunne, bo jest seksowna jak cholera", chuckled Jasper.

"Dobra robota, chłopcy. Zrzucimy tę szumowinę w Izmirze i uderzymy na Kosowo. Mamy nowe informacje o Romanie."

Cholera, to miała być długa podróż. Roman był kolejnym handlarzem bronią, tyle że specjalizował się w rakietach ziemia-powietrze. Polowaliśmy na niego od dwóch lat. Trzeba było go załatwić. Najgorsze w Romanie było to, że był Amerykaninem. Żołnierzem sił specjalnych szkolonym przez 707. Kilka lat temu zszedł z torów i udał się na ucieczkę. Roman rozpłynął się w powietrzu. Pojawił się rok później jako broker informacji. Nie minęło wiele czasu, gdy zebrał wystarczający kapitał, by zacząć sprzedawać broń.

Musieliśmy go przechytrzyć, bo nie mogliśmy go przechytrzyć. Roman był jednym z nas, znał naszą taktykę. Jego zdrada była głęboko odczuwalna w dowództwie. Kiedy jeden z twoich własnych zwraca się przeciwko tobie, to sprawia, że kwestionujesz wszystko, co wydawało ci się, że wiesz.




Rozdział 3 (1)

========================

Rozdział 3

========================

Znalazłam pocieszenie w znajomości zwietrzałego kamienia pod opuszkami palców. Po tych wszystkich latach, nawet w śmierci, Shane był jedyną stałą w moim życiu. Jedyną osobą, wokół której czułam się jak prawdziwa ja.

"Dziesięć lat. Trudno uwierzyć, że nie ma cię już dziesięć lat. Czasami mam wrażenie, że jeszcze wczoraj spędzaliśmy czas, jedliśmy pizzę i narzekaliśmy na to, czego oczekiwały od nas nasze rodziny. Ale innym razem czuję się, jakby to było całe życie temu".

Ze złością otarłam łzy. Zastanawiałam się, czy ten dzień kiedykolwiek stanie się łatwiejszy. Czy ból kiedykolwiek zmaleje? Każdego dnia przez ostatnie dziesięć lat żałowałam, że nigdy nie powiedziałam Shane'owi, co do niego czuję. Zawsze bałam się, że jeśli powiem mu, że jestem w nim zakochana, stracę jedynego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miałam.

Byłam taka głupia. Może gdybym przyznała się do swoich uczuć, sprawy potoczyłyby się inaczej. Może moglibyśmy uciec razem i żyć normalnie z dala od naszych pokręconych rodzin.

"Szkoda, że nie powiedziałam ci, jak bardzo cię kocham. Żałuję, że nie byłam wtedy na tyle odważna, by podjąć ten krok i powiedzieć ci, że to zawsze ty, że nigdy nie będzie dla mnie innego mężczyzny. Byłam takim tchórzem."

Teraz spójrz na mnie, miałam trzydzieści lat i byłam dumną posiadaczką papierów rozwodowych. Atrament był jeszcze mokry, kiedy Lucas powiedział mi, że wykupuje mnie z domu, bo Stella, jego nowa dziewczyna, chce w nim zamieszkać.

Pieprzyć go i pieprzyć dom. Nie minęło wiele czasu od naszego ślubu, gdy Lucas zaczął mnie zdradzać. Pieprzył każdą przyszłą gwiazdkę, która weszła do jego biura. Jego kiepską wymówką było to, że musiał brać inne kobiety, bo nie chciałam zrobić z niego ojca. Jak to miało jakikolwiek sens, było poza mną. Ale była w nim ogromna różnica po tym, jak dowiedział się, że mam założoną wkładkę wewnątrzmaciczną, aby zapobiec ciąży. Nie chciał używać prezerwatyw, a ja nie chciałam zajść w ciążę.

Po tym, jak przyłapałam go na ruchaniu gwiazdy jego najnowszego programu telewizyjnego, odmówiłam uprawiania z nim seksu. To był miesiąc naszego małżeństwa. Spędziłam cztery długie lata w małżeństwie z człowiekiem, który nie szanował mnie każdego dnia.

Co gorsza, mój tata wiedział. Do diabła, mój tata widział, jak mój mąż podrywał kobiety z imprez, w których razem uczestniczyli. Całkowicie przyzwalał na zachowanie Lucasa, nawet posunął się do tego, że powiedział mi, iż tak właśnie postępują mężczyźni, którzy są samotni i nie są pod opieką swoich żon. Dzięki Bogu mój ojciec nigdy nie ożenił się ponownie po śmierci mojej matki. Po prostu włóczył się po Hollywood, zabierając nowy kawałek dupy, kiedy tylko chciał.

"Kupiłem nową kamienicę w Malibu. Jest tuż przy PCH. Jest idealny, Shane, spodobałby ci się. Mam świetny widok na plażę, a z mojego balkonu widzę Pepperdine. Zostawiłam Lucasa z tymi wszystkimi okropnymi, wysokiej klasy meblami, na które nalegał, i poszłam do Pottery Barn i urządziłam moje nowe miejsce. Wreszcie mam coś, co jest moje".

Nie było mnie w moim starym domu w Hidden Hills dopiero od miesiąca, ale już czułam się o całe światy lepiej niż wtedy, gdy mieszkałam w tej samotnej rezydencji. Lucas chciał się pochwalić tym, co mamy. Pompatyczny kutas. Był wkurzony, że nigdy nie dam mu dostępu do mojego funduszu powierniczego. Mój ojciec powiedział mu, że w moim funduszu powierniczym było pięćdziesiąt milionów dolarów i namawiał Lucasa, żebym zainwestował te pieniądze w ich nowe studio. Odmówiłem.

Odmówiłem z wielu powodów, ale głównie dlatego, że w funduszu powierniczym nie było już pięćdziesięciu milionów. Prawie wszystko przepadło.

Kilka lat temu, siedząc tutaj i rozmawiając z Shane'em, miałem objawienie. Dokonałem bilansu swojego życia i okazało się, że mam braki. Naprawdę zmieniłem się w bezwartościowego, bogatego bachora. Tak bardzo wstydziłam się tego, kim się stałam, że postanowiłam zmienić swoje życie. Chciałem być kimś, z kogo Shane byłby dumny.

Wzięłam pieniądze z funduszu powierniczego i wykorzystałam je na coś dobrego. Coś, z czego byłam dumna. Byłam współzałożycielką Centrum McGrath Carter. Shane był moim współzałożycielem. W końcu to był jego pomysł. Pewnej nocy, gdy wymknęliśmy się z jakiejś premiery filmowej po imprezie, Shane mówił o tym, jak marnotrawne jest Hollywood. Wszystkie przyjęcia, wszystkie drogie suknie, jedzenie, które się marnuje.

Miał rację. To był wstyd być tak cholernie marnotrawnym, kiedy w naszych lokalnych społecznościach było tak wielu ludzi, którzy walczyli lub nie mieli nic. Rozmawialiśmy dogłębnie o tym, o ile lepszy byłby ten świat, gdyby ludzie pracowali razem, pomagając sobie nawzajem. Że gdyby szefowie Hollywood wyciągnęli głowy ze swoich tyłków i oddawali wszystkie resztki jedzenia do schronisk dla bezdomnych, nie trafiałyby one do kosza.

"Otworzyliśmy kolejny ośrodek w Resedzie. Lokalizacja jest idealna, tuż obok przystanku autobusowego. Kilka miesięcy temu otrzymaliśmy sporą dotację, która pozwoliła nam na dodanie specjalnej biblioteki i programu zajęć pozaszkolnych. Pokój do odrabiania lekcji jest niesamowity. A sala gimnastyczna to raj dla dzieci. Pamiętam, co powiedziałeś mi o tym, że ludzie są najszczęśliwsi, gdy czują się przydatni i gdy robią różnicę. To też wprowadziliśmy. Nie ma żadnych opłat za korzystanie z centrum, ale musisz być wolontariuszem.

Lokalny Klub Starszych Braci zgłosił się na ochotnika, aby wykonać wszystkie prace porządkowe i konserwacyjne na zewnątrz. Shane, centrum jest w pełni obsadzone przez wszystkich wolontariuszy. Nawet dyrektor, którego zatrudniłem, ma tam swoją własną rodzinę, która sprząta i udziela korepetycji każdego dnia, kiedy pracuje. Myślę, że znalazłam rodzinę, której zawsze szukałam. Szkoda tylko, że nie ma cię tutaj, żebyś to zobaczył".

Rozejrzałem się po cmentarzu. Przez ostatnie dziesięć lat niewiele się zmieniło. Drzewa otaczające teren powiększyły się, dodano kilka dodatkowych krzewów i klombów, ale w większości było to dziwnie uspokajające, że pozostał taki sam.

Po tylu latach przychodzenia w to samo miejsce zaczynasz rozpoznawać ludzi, którzy przychodzą odwiedzić swoich bliskich tego samego dnia, co ty. To tak, jakbyśmy dzielili jakieś dziwne kosmiczne połączenie; ludzie, których kochaliśmy, zostali zabrani z tej ziemi tego samego dnia. To był pierwszy rok, w którym nie widziałem pana Vasqueza, odkąd zacząłem przychodzić. Z szybkim sprawdzeniem po mojej lewej stronie, zobaczyłem, że był nowy nagrobek obok nagrobka jego żony. Zmarł prawie rok temu. Jestem pewien, że jest szczęśliwy, że jest ze swoją ukochaną żoną. Tęsknił za nią bardzo i opowiadał mi o niej historie, gdy siedzieliśmy razem w trawie.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Ostatnia szansa"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści