Fragmenty rozbitego serca

Rozdział 1

Boisko treningowe żyło podekscytowaniem, dźwięki okrzyków i oklasków odbijały się echem w palącym słońcu. Wszyscy byli zlani potem, gdy rozgrywki toczyły się jedna po drugiej.

Nagle piłka do koszykówki wzbiła się w powietrze, wysyłając graczy w pogoń za nią.

"Bam!

Wysoki, chudy chłopak o imieniu Młody William podbiegł do kosza, gdy ten w niego uderzył. Cofnął się o kilka kroków, ale szybko odzyskał równowagę.

Pomimo nagłego uderzenia, nie narzekał. Zamiast tego schylił się i podniósł piłkę.

"Mój błąd, kolego z klasy!" powiedział, jego głos był mieszanką młodzieńczego zażenowania i uprzejmości. Jego włosy, wilgotne i zmierzwione, okalały uderzająco przystojną twarz o jasnej karnacji, kontrastującej z lekko umięśnioną sylwetką. Był ucieleśnieniem młodzieńczego wigoru i surowej energii dorastania.

W porządku - odpowiedziała Evelyn Winslow, uśmiechając się delikatnie, gdy oddawał mu piłkę. Zauważyła smugę kurzu na jego rękawie, gdzie zablokował piłkę, wyraźny ślad na czystym materiale jego koszulki.

Kiedy Evelyn spojrzała w jego czyste i jasne oczy, zobaczyła w nich swoje własne odbicie, lekko zakłócone, jak fale na spokojnym jeziorze - odświeżające, urzekające.

Następnym razem bądź ostrożny - dodała cicho, zanim odwróciła się, by odejść.

Gdy tylko odeszła, jej koleżanki z klasy wybuchły podekscytowaniem.

To musi być Evelyn Winslow z klasy dziewiątej! - wykrzyknął jeden z nich.

Prawda? Przecież ona wygląda jak modelka! Absolutnie oszałamiająca!" - odpowiedział inny.

Clara Chen obracała piłkę w dłoniach, idąc przed siebie, a jej postawa była zrelaksowana. Wyglądało na to, że nikt w tej szkole nie znał Evelyn - była ujmująca, utalentowana akademicko i niezaprzeczalnie piękna, często plasując się w pierwszej dziesiątce na studiach.

Nawet Clara słyszała szepty porównujące ją do Evelyn, tak zwanej "królowej" ich klasy.

Clara, z drugiej strony, była kolejną gwiazdą samą w sobie, wyróżniającą się we wszystkim, do czego dążyła. Dorastanie w środowisku, które chwaliło doskonałość, sprawiło, że stała się zbyt dumna dla własnego dobra. Uśmiechała się promiennie, ale ludzie wokół niej wiedzieli, że nie miała cierpliwości do niczego, co uważała za gorsze od siebie.

Pochyliła się nisko, zręcznie dryblując piłkę płynnymi ruchami, po czym nagle przyspieszyła, docierając do obręczy. Szybkim obrotem wystrzeliła piłkę w kierunku kosza, posyłając ją po idealnym łuku, zanim przeleciała przez siatkę.

Z linii bocznej rozległy się okrzyki radości, gdy Clara odgarnęła wilgotną grzywkę z czoła, odsłaniając uderzająco ostrą linię szczęki i eleganckie rysy twarzy - połączenie dzikości i uroku.

Ale potem jej umysł powrócił do jasnych, szczerych oczu Evelyn i zakpiła pod nosem.

Evelyn Winslow? Co w niej takiego wyjątkowego...?

***

Evelyn potarła obolałe ramię: na pewno stłukła je podczas gry. Po powrocie do klasy, wsunęła się do biurka, wyciągając zeszyt do matematyki. W obliczu zbliżających się egzaminów, atmosfera w klasie była napięta, aczkolwiek pracowita.
Kilku kolegów podeszło do niej z zarumienionymi policzkami, prosząc o pomoc w odrobieniu pracy domowej. Evelyn cierpliwie przeprowadziła ich przez problemy, a jej spokojna postawa stanowczo kontrastowała z otaczającą ją niespokojną energią.

Kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek, uporządkowała swoje notatki, starając się skończyć kilka ostatnich ćwiczeń przed spakowaniem się do wyjścia.

Przechodząc obok boiska treningowego, zauważyła Clarę i jej przyjaciół, którzy właśnie kończyli mecz koszykówki, śmiejąc się i koleżeńsko w blasku gasnącego słońca.

Evelyn szybko spojrzała na Clarę, ich oczy spotkały się na krótką chwilę. Evelyn skinęła grzecznie głową, ale Clara zachowywała się tak, jakby w ogóle jej nie widziała, mijając ją bez słowa.

Jednak przyjaciele Clary powitali ją ciepło, uśmiechając się przyjaźnie. Evelyn była niewzruszona; ich uwaga zdawała się nie mieć dla niej znaczenia.



Rozdział 2

Przy szkolnej bramie czekał kierowca Thomas, a Evelyn Winslow wsiadła do samochodu. Delikatnie zapytała: "Czy Jonathan jeszcze nie przyjechał?".

Jonathan Stone był jej przyrodnim bratem. Ich rodziny zostały wymieszane przez małżeństwa ich matek - mama Evelyn ponownie wyszła za mąż za ojca Jonathana.

Chociaż mieszkali razem przez prawie dekadę, ich relacje pozostawały napięte. Były wręcz wrogie.

Kierowca Thomas odpowiedział: "Lord Valmont jeszcze się nie pojawił".

"W takim razie poczekajmy jeszcze trochę - powiedziała Evelyn, wyciągając z plecaka książkę do nauki angielskiego, zakładając słuchawki i zaczynając powoli czytać.

Odłożyła książkę dopiero, gdy usłyszała jakiś ruch obok siebie. Odwracając głowę, wyszeptała: "Dlaczego się tak spóźniłeś?".

Młody William wszedł ubrany w niebiesko-biały mundurek szkolny, który w jakiś sposób był bardzo podobny do mundurka Evelyn.

Jonathan miał delikatną, atrakcyjną twarz o wyrazistych rysach, ale był niezwykle wysoki. Jego uśmiech rozjaśnił całą jego postawę.

Jednak jego osobowość dramatycznie kłóciła się z jego wyglądem; jeśli jego wygląd zewnętrzny był anielski, jego wnętrze było zdecydowanie diabelskie.

Odchylając się leniwie do tyłu, Jonathan przybrał zimny wyraz twarzy i mimochodem zapytał: "Czy muszę się do ciebie zgłosić?".

Evelyn spojrzała na niego z połączeniem bezradności i ciepła. "Po prostu martwię się o ciebie; nie mam złych zamiarów.

Młody William w końcu odwzajemnił jej spojrzenie, ale jego blada, ładna twarz była wykrzywiona obrzydzeniem i irytacją. "Zamknij się. Schowaj tę nieszczerą minę; robi mi się niedobrze.

Wyczuwalna nienawiść w jego oczach sprawiła, że serce Evelyn zamarło i nieświadomie wymamrotała: - Przepraszam.

Wyraz twarzy Jonathana pociemniał jeszcze bardziej. Uderzył pięścią w miękkie siedzenie i odwrócił się, by wyjrzeć przez okno.

Evelyn przygryzła wargę, a jej spojrzenie opadło, gdy poczuła ogarniającą ją falę melancholii.

Kierowca Thomas był już do tego przyzwyczajony; wyglądało na to, że ci dwaj lordowie Valmontowie zawsze potrafili się pokłócić - najczęściej z powodu wahań nastroju Jonathana. Podczas swojej pracy jako kierowca nigdy nie spotkał kogoś tak łagodnego jak Evelyn, kogoś, kto nigdy nie podniósł głosu w gniewie.

Gdy dotarli do posiadłości, lord Robert Stone i lady Margaret Winslow czekali już w środku.

Lady Margaret przywitała ich z uśmiechem: "Jonathanie, chodź coś zjeść! Zrobiłam twoje ulubione!"

Jonathan zignorował ją z pustą twarzą, omijając ją i kierując się bezpośrednio na górę.

Twarz Lorda Roberta pociemniała, przygotowując się do zbesztania go, dopóki Lady Margaret nie zainterweniowała, rozumiejąc sytuację. "Prawdopodobnie jest po prostu zmęczony; nie bądź dla niego surowa. To wciąż dobry dzieciak - daj mu tylko trochę czasu.

Jej kojące słowa nieco poprawiły nastrój lorda Roberta.

Po kolacji Evelyn udała się do swojego pokoju, by zająć się pracą domową.

Niedługo potem weszła lady Margaret z talerzem owoców, zamknęła drzwi i czule ścisnęła szczupłe ramiona Evelyn, siadając obok niej.

"Zrób sobie przerwę, kochanie.

Evelyn odpowiedziała posłusznie, wdzięczna za troskę matki.
"Wspólne wyniki egzaminów są już znane" - powiedziała Lady Margaret, używając widelca do szturchania owoców, po czym zaoferowała część Evelyn, marszcząc lekko brwi.

Po delektowaniu się soczystym kęsem, Evelyn opuściła długie, gęste rzęsy. "Zajęłam piąte miejsce w całej szkole.

Znalezienie się w pierwszej piątce było sporym osiągnięciem, ale wyraz twarzy lady Margaret się pogorszył. "Ale jesteś w tyle! Ostatnim razem byłaś w pierwszej czwórce.

Choć wciąż czuła w ustach słodki smak owocu, Evelyn miała wrażenie, że jest on kwaśny.

Jonathan, ze swoją oszałamiająco piękną twarzą i łagodnymi oczami, mógł z łatwością oczarować każdego, ale Lady Margaret nie mogła nic poradzić na to, że czuła się zirytowana jego obecnością - a nawet trochę się go brzydziła.

"Jesteś już w klasie maturalnej i wkrótce będziesz zdawać egzamin SAT. Następnym razem lepiej celuj w pierwszą trójkę. Nie zawiedź mnie, Evelyn".



Rozdział 3

Evelyn Winslow uśmiechnęła się słabo, zaciskając usta. "Mamo, nie zawiodę cię".

Jej matka, Lady Margaret Winslow, omówiła jeszcze kilka rzeczy, po czym zachęciła go do skupienia się na nauce, a następnie opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi.

Evelyn kontynuował pracę domową, a gdy skończył, było już po pierwszej w nocy. Pocierając zmęczone oczy, westchnął głęboko.

Stojąc przed zamkniętymi drzwiami, delikatnie je otworzył. Pokój był pogrążony w ciemności, zasłony szczelnie zaciągnięte, a do środka wpadał ledwie promień słońca.

Stanął u stóp łóżka i łagodnym głosem zawołał: "Jonathanie, czas się obudzić".

Jego łagodny, melodyjny ton był jak pocieszający powiew wiatru, ale niewiele zrobił, by poruszyć postać pod kocami.

Jonathan Stone mruknął i przewrócił się, całkowicie go ignorując.

Evelyn pochyliła się bliżej, ponownie go namawiając, ale spotkała się z poduszką, która nagle poleciała na niego, a stłumiony głos jej towarzyszył.

"Odejdź."

To była rutyna każdego ranka, a Evelyn podniosła poduszkę ze zrezygnowanym wyrazem twarzy, otrzepując ją z kurzu, zanim położyła ją z powrotem na łóżku. Jonathan po raz kolejny odwrócił się, postanawiając go zignorować.

Z determinacją, Evelyn podeszła i rozsunęła zasłony. Ciepłe światło słoneczne zalało pokój, któremu towarzyszył odległy śpiew ptaków.

Jonathan podniósł rękę, by osłonić oczy przed oślepiającym światłem. Kiedy w końcu się przyzwyczaił, spojrzał na Evelyn, promieniując irytacją.

Spojrzał na Evelyn, ubraną w biało-niebieski mundurek szkolny i wyglądającą niemal anielsko. Jego blada skóra wydawała się niemal półprzezroczysta w świetle słońca, a na jego ustach pozostała nutka uśmiechu, niczym upadły anioł zdobiący ziemię.

Jonathan zatracił się w tej chwili, a jego spojrzenie zatrzymało się na nim zbyt długo. Samoświadomie przełknął, czując dziwne trzepotanie w gardle.

"No dalej, Jonathan! Wstań już - ponagliła Evelyn.

"Dobrze...

Ale gdy Jonathan w pełni zrozumiał sytuację, jego wyraz twarzy się pogorszył i zamknął mocno oczy, a jego ton stał się lodowaty.

"Wynoś się.

Evelyn zatrzymał się, jego zaskoczenie było widoczne na jego twarzy, gdy zauważył gorycz i wzburzenie wyryte na rysach Jonathana. Uśmiech lekko przygasł, ale odpowiedział: - Będę czekał na ciebie na dole.

Gdy opuścił pokój, nastrój Jonathana jeszcze bardziej się pogorszył. Zacisnął oczy, tłumiąc emocje.

Jak ktoś mógł być tak nieszczery? To było irytujące.

Zanim dotarli do szkoły, byli już spóźnieni. Pomimo nagminnego spóźniania się, Evelyn była ulubienicą nauczycieli. Nawet poranne przyjazdy nigdy im nie przeszkadzały.

Evelyn ledwo usiadł na swoim miejscu, gdy ktoś szturchnął go w plecy.

Odwrócił się i zobaczył Masona Brooksa, który pochylił się blisko, a jego ciepły oddech muskał szyję Evelyn. Jego głos był niski i drażniący. "Wygląda na to, że znowu zaspałaś.

Evelyn mógł tylko słabo zachichotać, po czym skupił się z powrotem na zapamiętywaniu słownictwa.
Chociaż Evelyn był słodki i przystępny, nie miał wielu przyjaciół. Mason był jednym z nielicznych. Jako dżokej, Mason wyróżniał się w sporcie i miał zapewnione miejsce w college'u, jeśli jego wyniki w nauce się utrzymają.

Zadzwonił dzwonek i Mason nie mógł się powstrzymać przed ponownym szturchnięciem go.

Evelyn odwróciła się ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. Jego kruczoczarne włosy ostro kontrastowały z chorobliwie bladą skórą, wywołując nutę troski w jego spojrzeniu. "Co jest?

Mason górował nad nim, a jego sylwetka była jeszcze bardziej imponująca, gdy siedział. Jego ostrzyżona fryzura podkreślała jego ostre rysy i chociaż wielu uważało jego intensywne spojrzenie za onieśmielające, w tej chwili jego twarz była pełna humoru, gdy zażartował: "Nie było mnie wczoraj w klasie. Czy nauczyciel w ogóle to zauważył?"



Rozdział 4

Evelyn Winslow wpatrywała się w niego uważnie. "Gdzie byłeś wczoraj?"

Po tym, jak się odezwała, poczuła, że jej ton wydał się nieco sztywny, więc szybko dodała: "Zastępowałam cię, miałeś wolny dzień".

Mason Brooks uśmiechnął się czarująco, a jego głos był gładki i bogaty, z nutką złośliwości. "Evelyn, wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

Pytanie zaskoczyło Evelyn. Poczuła się jak ostra igła przeszywająca jej serce, fale niespodziewanego bólu zalały jej klatkę piersiową.

To uczucie było nieznane. Mogła tylko spuścić wzrok, drżąc, gdy wyszeptała: "Ty... musisz mieć kogoś na myśli".

Po raz pierwszy wiecznie beztroski Mason wydawał się zakłopotany, a jego policzki zaróżowiły się. Nawet nie zauważył dyskomfortu Evelyn.

"Tak, znasz ją - jest najlepsza w naszej klasie - powiedział, promieniejąc dumą.

Twarz Evelyn zbladła, gdy wypowiedziała imię "Luna Green".

"Tak, tak, to ona! Ale przysięgam, że nie próbuję jej tym rozpraszać. Nie chciałabym jej powstrzymywać tuż przed ważnymi egzaminami.

Uśmiech Masona był promienny, a jego podłużne oczy błyszczały z podekscytowania.

Czując intensywność jego spojrzenia, Evelyn zmusiła się do lekkiego uśmiechu, starając się wyglądać nonszalancko. Ty i ona to zupełnie inne światy.

Mason uwielbiał słuchać tego zdania. Gdyby wypowiedział je ktoś inny, zareagowałby irytacją, ale gdy padło z ust Evelyn, poczuł się usatysfakcjonowany, nawet jeśli subtelnie zamaskował to lekkim przygaszeniem uśmiechu.

"Evelyn, uwielbiam słuchać, jak mówisz takie rzeczy - nalegał Mason, starając się złagodzić swój wyraz twarzy.

Ale Evelyn mogła powiedzieć, że był zadowolony.

Chcąc powiedzieć coś więcej, Evelyn westchnęła i przyznała: - Cóż, jeśli ją lubisz, to chyba nie mogę się z tym kłócić.

Gdy tylko to powiedziała, Mason wybuchnął śmiechem, jeszcze bardziej podekscytowany niż wcześniej. Sięgnął przez stół, by czule pogłaskać ją po policzku.

"Twój starszy brat cię kocha.

Jego delikatny dotyk pozostał, a on nie mógł się powstrzymać, by nie nacisnąć trochę mocniej.

Kiedy w końcu wycofał rękę, na jej jasnej skórze pojawił się delikatny różowy ślad, prawie tak, jakby odcisnął wspomnienie.

Serce Masona przyspieszyło, gdy spojrzał w czyste jak jezioro oczy Evelyn, ale odepchnął to uczucie na bok.

Pod koniec następnych zajęć Mason wstał i szturchnął Evelyn, która wciąż była zagubiona w swojej pracy.

"Chodź, pójdziemy do toalety.

Mason miał osobliwy zwyczaj, który zawsze wprawiał Evelyn w zakłopotanie: nalegał, by dołączała do niego za każdym razem, gdy szedł do toalety.

Poważnie, facet wymagający towarzystwa tylko po to, by pójść do toalety za każdym razem?

Widząc jej wahanie, Mason pociągnął ją za sobą, szepcząc kpiąco: "Twój starszy brat naprawdę musi iść".

Ciepło jego oddechu łaskotało jej szyję, wywołując dreszcze na kręgosłupie.

Uścisk Masona był mocny, a ciepło promieniujące z jego ciała było niemal przytłaczające, nawet przez materiał jej koszuli.

Evelyn instynktownie próbowała odciągnąć rękę.

Ten drobny gest sprawił Masonowi ogromną radość. Przyciągnął ją bliżej, kpiąco spoglądając. "O co chodzi? Próbujesz porzucić swojego starszego brata?"
Evelyn zachichotała, nie mogąc ukryć swojej sympatii: - Nie próbuję tego robić.

Męska toaleta była podzielona na kabiny i nie była zbyt zatłoczona. Mason mrugnął i powiedział: "Chcesz się ścigać? Zobaczymy, kto skończy pierwszy".

Rzucił jej figlarne spojrzenie, zerkając na jej talię.

Evelyn rzuciła mu zirytowane spojrzenie, ale wycofała się do boksu.

Gdy już załatwiła swoje sprawy i poszła umyć ręce, zauważyła swoje odbicie w lustrze, gdy inny mężczyzna mył ręce obok niej.



Rozdział 5

Evelyn Winslow szybko spojrzała na młodego Williama, po czym wróciła do mycia rąk.

Młody William, przystojny, ale zdystansowany, skończył suszyć ręce i odwrócił się, by odejść.

Hej, kolego z klasy. Delikatny głos Clary zatrzymał go w miejscu.

Odwracając się ze zmarszczonymi brwiami, Clara spojrzała na niego z zaciekawieniem.

Młody William początkowo wydawał się pogodny i wesoły, gdy po raz pierwszy grał w koszykówkę, ale teraz emanował niewidzialną arogancją, jakby patrzył z góry na wszystkich wokół.

Czuł się tak, jakby nic nie miało dla niego znaczenia - nawet otaczający go ludzie.

Clara obserwowała go uważnie.

Evelyn nie była zła; napotykając płaskie, pozbawione emocji spojrzenie młodego Williama, powiedziała cicho: "Zapomniałeś telefonu".

Jej przypomnienie przywróciło Clarę do rzeczywistości. W końcu zdała sobie sprawę, że po umyciu rąk zostawiła telefon na umywalce, prawie zapominając zabrać go ze sobą.

Zachowując surowy wyraz twarzy, Clara chwyciła telefon i odeszła, nie zadając sobie trudu, by podziękować.

W międzyczasie Mason Brooks skończył to, co robił, nucąc znajomą melodię podczas mycia rąk, zanim owinął ramię wokół ramion młodego Williama.

W połowie drogi Mason nagle pochylił się, a jego gorący oddech łaskotał szyję młodego Williama.

Evelyn, pachniesz niesamowicie - powiedział z dziwnym podnieceniem w tonie, gdy wziął głęboki wdech, całkowicie oczarowany.

Evelyn delikatnie odsunęła głowę Masona na bok, a koniuszki jej uszu - w delikatnym odcieniu bladego różu - lekko się zarumieniły. Nie rób tego.

Mason zachichotał, pozornie niezrażony. Za każdym razem, gdy przytulał się do niej, by powąchać, było to jak pies, który wącha kość. Na początku Evelyn czuła się niezręcznie, ale w końcu się przyzwyczaiła.

Mając mniej niż trzydzieści dni do finałów, kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie była zdenerwowana. Jej ostatnie wyniki egzaminów nie spełniły oczekiwań, przez co czuła się niespokojna i zdenerwowana, często ucząc się do wczesnych godzin porannych.

Gdy zadzwonił popołudniowy dzwonek, sygnalizując koniec dnia, Mason oparł się o jej biurko.

Tym razem się nie uśmiechał. Bez swojego zwykłego uśmiechu, jego wyraz twarzy wydawał się niezwykle zacięty, powodując lekki niepokój.

Evelyn, chcę się z tobą spotkać. Przyjdziesz, prawda?

Spotkać się?

Nie podnosząc głowy, Evelyn natychmiast odrzuciła jego sugestię, a jej długie palce chwyciły pióro. Delikatnymi, różowymi opuszkami palców gładko zapisywała linijka po linijce eleganckie formuły, a jej lekko przydługie włosy opadały jej na oczy. Mason rzucił okiem na jej pięknie ukształtowany nos i blade usta.

Widząc, jak odmawia nawet spojrzenia w jego kierunku, Mason zacisnął brwi, a jego głęboko osadzone oczy zdradziły nutkę przygnębienia.

Evelyn - zawołał cicho.

W końcu wyczuwając, że coś jest nie tak, Evelyn ledwo zdążyła to przetworzyć, zanim Mason nagle szarpnął ją, ciągnąc za sobą.

Mason, nie wzięłam jeszcze moich książek - zaprotestowała, ciągnięta za sobą, często oglądając się za siebie z naglącą potrzebą, a w jej głosie słychać było bezradność.

Dopiero wtedy Mason uśmiechnął się, a w jego oczach zabłysły iskierki. Jego palce zacisnęły się na karku młodego Williama, prowadząc Evelyn za sobą. Dotyk był chłodny i delikatny, niemal uspokajający, przez co trudno mu było go puścić.
Uśmiech Masona rozjaśnił się, gdy pochylił się bliżej jej twarzy: - Czego się boisz? Nikt nie zabierze twoich rzeczy. Po prostu spędź ze mną trochę czasu. Uczyłaś się tak ciężko, że wyglądasz na trochę zmęczoną; to sprawia, że się o ciebie martwię.

Evelyn otworzyła usta, początkowo chcąc powiedzieć coś więcej, ale kiedy zobaczyła promienną twarz Masona, wszystkie jej słowa ucichły w jednej chwili.

Jej jasne usta wygięły się w delikatnym uśmiechu, a popołudniowe słońce rzucało wokół niej ciepły blask, sprawiając, że wyglądała hipnotyzująco.

Mason, jesteś naprawdę najlepszy. Naprawdę cię lubię - wyszeptała.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Fragmenty rozbitego serca"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈