Zakazana aukcja

Rozdział pierwszy

Wiatr świszczy wokół moich kostek, trzepocząc dołem czarnego prochowca. Na moich rzęsach tworzą się paciorki wilgoci. W ciągu krótkiego spaceru od taksówki do klatki schodowej moja skóra pokryła się wilgocią pozostawioną przez deszcz.

Rzeźbione pnącza i liście bluszczu zdobią ozdobne drewniane drzwi.

Mam pewną wiedzę na temat antyków, ale nie mogę sobie wyobrazić ceny tego jednego - zwłaszcza wystawionego na działanie żywiołów i kaprysów wandali. Przypuszczam, że nawet przestępcy wiedzą wystarczająco dużo, by zostawić Den w spokoju.

Oficjalnie Den jest klubem dla dżentelmenów, takim starym, z cygarami i prywatnymi zaproszeniami. Nieoficjalnie jest to zbiór najpotężniejszych ludzi w Tanglewood. Niebezpiecznych ludzi. Przestępców, nawet jeśli łamiąc prawo, noszą garnitur.

Ciężka mosiężna kołatka w kształcie wściekłego lwa ostrzega przed każdym gościem. Jestem na tyle zdesperowany, by zignorować to ostrzeżenie. Serce wali mi w piersi i rozszerza się, pulsując w palcach u rąk i nóg. Krew szumi mi w uszach, zagłuszając szum ruchu ulicznego za mną.

Chwytam gruby pierścień i pukam raz, drugi.

Część mnie obawia się, co stanie się ze mną za tymi drzwiami. Większa część mnie boi się, że drzwi w ogóle się nie otworzą. Nie widzę żadnych kamer umieszczonych w betonowej enklawie, ale muszą obserwować. Czy mnie rozpoznają? Nie jestem pewna, czy to by pomogło, gdyby tak było. Chyba najlepiej, żeby zobaczyli tylko zdesperowaną dziewczynę, bo tylko tym teraz jestem.

Od drzwi dobiega najdelikatniejsze skrobanie. Potem się otwierają.

Uderzają mnie jego oczy, głęboki bursztynowy kolor przypominający drogie brandy i niemal półprzezroczysty. Oddech więźnie mi w gardle, usta zastygają przed słowami takimi jak proszę i pomóż. Instynktownie wiem, że to nie zadziała; to nie jest człowiek, który jest skłonny do litości. Dopasowany krój jego koszuli, niedbale podwinięte rękawy, mówi mi, że będzie żądał ceny. Takiej, na którą nie mogę sobie pozwolić.

Powinien być służący, pomyślałem. Lokaj. Czy nie tak wyglądają kluby dla eleganckich panów? A może jakiś ochroniarz. Nawet w naszym domu drzwi otwierała gosposia - przynajmniej wcześniej. Zanim wypadliśmy z łask.

Zanim mój świat się rozpadł.

Mężczyzna nie wykonuje żadnego ruchu, by się odezwać, zaprosić mnie do środka lub odrzucić. Zamiast tego wpatruje się we mnie z niejasnym zaciekawieniem, ze śladem politowania, tak jak można obserwować zwierzę w zoo. Być może tak właśnie cały świat patrzy na tych ludzi, którzy mają więcej pieniędzy niż Bóg, więcej władzy niż prezydent.

Być może tak właśnie patrzyłem na świat, wcześniej.

Moje gardło jest napięte, jak gdyby moje ciało walczyło z tym ruchem, nawet jeśli mój umysł wie, że to jedyna opcja. "Muszę porozmawiać z Damonem Scottem".

Scott jest najbardziej notorycznym rekinem pożyczkowym w mieście. Zajmuje się dużymi sumami pieniędzy i nic mniejszego nie zapewni mi przejścia przez to. Zostaliśmy sobie przedstawieni, a on opuścił grzeczne towarzystwo, gdy byłam już na tyle dorosła, by regularnie uczestniczyć w imprezach. Już wtedy szeptano, że to młody człowiek z ambicjami. Wtedy miał powiązania z podziemiem - a teraz jest jego królem.

Jedna gruba brew unosi się do góry. "Czego od niego chcesz?"

Poczucie znajomości wypełnia przestrzeń między nami, mimo że wiem, że się nie spotkaliśmy. Ten człowiek jest obcy, ale patrzy na mnie tak, jakby chciał mnie poznać. Patrzy na mnie tak, jakby już mnie znał. W jego oczach jest intensywność, kiedy przeczesują moją twarz, tak stanowcza i tak wymowna jak dotyk.

"Potrzebuję..." Serce mi wali, gdy myślę o wszystkich rzeczach, których potrzebuję - przycisku przewijania. Jednej osoby w mieście, która nie nienawidzi mnie tylko po imieniu. "Potrzebuję pożyczki."

On daje mi powolne perusal, od nerwowego ślizgania się języka wzdłuż moich warg do wysokiego dekoltu mojego ubrania. Starałam się ubrać profesjonalnie - czarny sweter z dekoltem w szpic i ołówkową spódnicę. Jego dziwne bursztynowe spojrzenie rozpina mój płaszcz, odrywa drogą bawełnę, zrywa materiał mojego stanika i majtek. Widzi mnie na wylot, a ja drżę, gdy fala świadomości przebiega po mojej skórze.

W swoim życiu spotkałam milion mężczyzn. Podałam rękę. Uśmiechałam się. Nigdy nie czułam się tak przejrzana jak teraz. Nigdy nie czułam się tak, jakby ktoś wywrócił mnie na lewą stronę, każdy mroczny sekret wystawił na ostre światło. On widzi moje słabości i z okrutnego zestawu jego ust wynika, że je lubi.

Jego powieki opuszczają się. "A co masz za zabezpieczenie?"

Nic poza moim słowem. To nie byłoby nic warte, gdyby znał moje imię. Przełykam guzek w gardle. "Nie wiem."

Nic.

Robi krok do przodu i nagle jestem stłoczona przy ceglanej ścianie obok drzwi, jego duże ciało blokuje ciepłe światło z wnętrza. Czuje się jak piec przede mną, ciepło jego w ostrym kontraście z zimną cegłą na moich plecach. "Jak masz na imię, dziewczyno?"

Słowo dziewczyna jest policzkiem w twarz. Zmuszam się, żeby się nie wzdrygnąć, ale to trudne. Wszystko w nim mnie przytłacza - jego rozmiar, jego niski głos. "Powiem panu Scottowi moje imię".

W cienistej przestrzeni między nami, jego uśmiech rozprzestrzenia się, biały i drwiący. Przyjemność, która rozświetla jego dziwne żółte oczy jest niemal zmysłowa, jakbym go pieściła. "Będziesz musiała mnie wyprzedzić".

Moje serce zagrzmiało. Podoba mu się, że rzucam mu wyzwanie, a Boże, to jest jeszcze gorsze. Co jeśli już zawiodłam? Spadam swobodnie, potykam się, przewracam bez jednej nadziei, która by mnie zakotwiczyła. Gdzie pójdę, jeśli mnie odrzuci? Co się stanie z moim ojcem?

"Puść mnie" - szepczę, ale moja nadzieja szybko gaśnie.

Jego oczy błyskają ostrzeżeniem. "Mała Avery James, cała dorosła".

Małe zgaszenie rozbrzmiewa w przestrzeni między nami. On już zna moje imię. To znaczy, że wie, kim jest mój ojciec. Wie, co zrobił. Zaprzeczenia pędzą do mojego gardła, błagania o zrozumienie. Twardy wyraz jego oczu, szeroka siła jego ramion mówi mi, że nie znajdę tu litości.

Wyprostowuję ramiona. Jestem zdesperowany, ale nie złamany. "Jeśli znasz moje imię, wiesz, że mam przyjaciół na wysokich stanowiskach. Powiązania. Historię w tym mieście. To musi być coś warte. To moje zabezpieczenie."

Te koneksje mogą nawet nie odebrać mojego telefonu, ale muszę czegoś spróbować. Nie wiem, czy to wystarczy na pożyczkę, czy nawet na przepuszczenie mnie przez drzwi. Mimo to, słabe uczucie rodzinnej dumy przeszywa moją skórę. Nawet jeśli mnie odrzuci, będę trzymać głowę wysoko.



Złote oczy badają mnie. Coś w sposobie, w jaki powiedział mało Avery James, wydawało mi się znajome, ale nigdy nie widziałem tego człowieka. A przynajmniej nie wydaje mi się, żebyśmy się spotkali. Coś w nieziemskim blasku tych oczu szepcze do mnie, jak melodia, którą już kiedyś słyszałam.

Na jego prawie jazdy jest pewnie napisane coś prozaicznego, jak brąz. Ale to słowo nie jest w stanie oddać sposobu, w jaki jego oczy wydają się niemal świetliste, bursztynowe, które kryją w sobie tajemnice wszechświata. Brązowy nigdy nie opisze ich głębokiego, złotego odcienia, nieusuwalnego bogactwa w jego zaciętym spojrzeniu.

"Chodź za mną", mówi.

Ulga przepływa przeze mnie, zalewając zdrętwiałe kończyny, budząc mnie na tyle, że zastanawiam się, co ja tu robię. To nie są ludzie, to zwierzęta. Są drapieżnikami, a ja jestem ofiarą. Dlaczego dobrowolnie weszłam do środka?

Jaki mam inny wybór?

Przekraczam żyłkowany marmurowy próg.

Mężczyzna zamyka za mną drzwi, odcinając się od deszczu i ruchu ulicznego, całe miasto zniknęło w jednym delikatnym przekręceniu zamka. Bez kolejnego słowa idzie w dół korytarza, głębiej w cień. Pośpiesznie podążam za nim, podbródek trzymam wysoko, ramiona cofnięte, dla całego świata jakbym była zaproszonym gościem. Czy tak właśnie czuje się gazela, gdy biegnie przez równiny, studium wdzięku, przygotowana na swoją rzeź?

Za schodami cały świat staje się czarny, tylko oddech, tylko ciała w ciemności. Potem otwiera kolejne grube drewniane drzwi, odsłaniając słabo oświetlone pomieszczenie z wiśniowego drewna i ciętego kryształu, ze skóry i dymu. Ledwo dostrzegam ciemne oczy, ciemne garnitury. Ciemnych mężczyzn.

Mam nagłą ochotę schować się za mężczyzną o złotych oczach. Jest szeroki i wysoki, z rękami, które mogłyby owinąć się wokół mojej talii. To gigantyczny mężczyzna, szorstki i twardy jak kamień.

Tylko że nie jest tu po to, by mnie chronić. On może być najbardziej niebezpieczny ze wszystkich.

Mężczyzna wydmuchuje oddech, a z jego ust unosi się dym. Nosi łupkową kamizelkę i lawendowy krawat. Na innym mężczyźnie byłoby to miękkie, ale z dwudniowym wzrostem na mocnej szczęce, z diabelskim błyskiem w czarnych oczach jest czystą męską siłą.

Damon Scott.

"Kogo my tu mamy?", mówi.

W pomieszczeniu są inni mężczyźni, inne garnitury, ale nie skupiam się na nich.

Mężczyzna zajmuje miejsce koło Damona, na prawo od niego i nieco głębiej w cieniu, jego oczy zwrócone na brąz w ciemności. Jakby obserwował nas wszystkich, jakby był ustawiony osobno. Ja też nie skupiam się na nim.

"Jestem Avery James," mówię, unosząc podbródek. "I jestem tu po pożyczkę".

Damon upuszcza swoje cygaro do ceramicznego naczynia na bocznym stoliku. Pochyla się do przodu, ściskając palce razem. "Avery James, jak żyję i oddycham. Nigdy nie spodziewałem się, że mnie odwiedzisz".

"Desperackie czasy," mówię, bo moje predyspozycje nie są tajemnicą.

"Desperackie środki," mówi powoli, jakby smakując słowa, ceniąc je. "Nie mam w zwyczaju oddawać pieniędzy za darmo, nawet pięknym kobietom".

Odnajduję się w ciemności, szukając złotych oczu. Odwagi? Niezależnie od powodu, siła przenika mnie jak gęsty łyk brandy. "Za co oddajesz pieniądze?"

Damon śmieje się nagle, bogaty dźwięk wypełnia pokój. Pozostali mężczyźni chichoczą razem z nim. Jestem ich źródłem rozrywki. Moje policzki płoną.

Mężczyzna o złotych oczach nie pęka w uśmiechu.

Damon pochyla się do przodu, obsydianowe oczy błyszczą. "W zamian za jeszcze więcej pieniędzy, piękna. I właśnie dlatego masz problem. Ta matura nie będzie się zbytnio liczyć, nawet z najlepszej prywatnej szkoły w stanie."

Nie będzie. A kto zatrudniłby Jamesa, kiedy mój ojciec właśnie został skazany za oszustwo? Część mnie wciąż nie chce dostrzec prawdy. Wciąż się przed nią wzdrygam. Za każdym razem to boli. "Jestem inteligentny. Jestem chętny do pracy. Coś wymyślę. Potrzebuję tylko czasu."

Czasu, by utrzymać wierzycieli na dystans, czasu, by zapłacić za opiekę medyczną mojego ojca. Czasu na modlitwę, bo nie mam innych możliwości.

"Czasu." Obdarza mnie krzywym uśmiechem. "A ile to jest dla ciebie warte?"

Życie mojego ojca. To jest to, co wisi na szali. "Wszystko."

Złote oczy patrzą na mnie miarowo, mierząc mnie. Testując mnie.

Pan Scott odetchnął z rozbawieniem. "Dlaczego miałbym ci wręczyć dwadzieścia tysięcy, których nigdy więcej nie zobaczę, a tym bardziej nie zainteresuję się nimi?".

Więcej niż dwadzieścia kawałków. Potrzebuję pięćdziesięciu. Potrzebuję cudu. "Proszę. Jeśli nie możesz mi pomóc-"

"Nie mogę", mówi płasko.

Złote Oczy przekrzywiają się, twarz do połowy w cieniu. "To nie do końca prawda."

Cały pokój nieruchomieje. Nawet Damon Scott pauzuje, jakby poważnie rozważając te słowa. Damon Scott jest najbogatszym człowiekiem w mieście, najpotężniejszym. Najbardziej niebezpieczny. Kto może mu powiedzieć, co ma robić?

"Kim jesteś?" mówię, mój głos drży tylko nieznacznie.

"Czy to ma znaczenie?" Złote Oczy pytają, jego ton jest szyderczy.

Sprawiedliwy gniew miesza się z desperacją. Jestem już w stanie swobodnego upadku - dlaczego nie miałabym rozłożyć rąk? "Kim jesteś?" powtarzam. "Jeśli masz zamiar decydować o moim losie, powinienem przynajmniej znać twoje imię".

Pochyla się do przodu, światło dodaje bursztynu do jego jagodowego spojrzenia. "Gabriel," mówi po prostu.

Moje serce zatrzymuje się.

Scott uśmiecha się, jego oczy marszczą się z przyjemnością. Rozkoszuje się tym, przewiduje to. To prawie seksualne, sposób, w jaki mnie obserwuje. "Gabriel Miller. Człowiek, którego okradł twój ojciec."

Gabriel Miller uśmiecha się słabo. "Ostatni człowiek, którego okradł."

I upewnił się, że mój ojciec już nigdy nie ukradnie.

Nigdy więcej niczego nie zrobi.

Szpilki na moich oczach. Nie, nie mogę przy nich płakać. W ogóle nie mogę się rozkleić, bo mój ojciec leży w łóżku, nie mogąc wstać, ledwo mogąc się ruszyć - z powodu tego, co zrobił ten człowiek.

To jest człowiek, który wydał mojego ojca władzom.

To jest człowiek, który spowodował upadek mojej rodziny z łaski.

Naciskam na węzeł w moim gardle. "Ty..." Głęboki oddech, bo to zajmuje całą moją samokontrolę, aby nie wystrzelić się na niego. "Jesteś mordercą".

Jeśli Scott jest królem podziemia, Gabriel Miller jest bogiem. Jego imperium rozciąga się na terenie południowych stanów, a nawet za oceanem. Kupuje i sprzedaje wszystko, co jest warte pieniędzy - narkotyki, broń. Ludzi. Ojciec ostrzegał mnie, żebym trzymał się od niego z daleka, ale w takim razie dlaczego potajemnie brał łapówki? Dlaczego zdradził Gabriela Millera, wiedząc jak bardzo jest niebezpieczny?

Mój ojciec nie jest martwy, ale bez dużej dawki leków przeciwbólowych chciałby być.

"Zabijałem mężczyzn" - mówi Gabriel, stając na pełnej wysokości. Nie mogę pomóc, ale cofam się trochę. Czy on mnie uderzy? Gorzej? Jego oczy zwężają się. "Kiedy mnie okłamują. Kiedy mnie okradają."

Tak jak mój ojciec.

To samo poczucie upadku skręca mi żołądek. Wiem, że powinienem być przerażony, i jestem, ale byłem zamknięty w klatce przez całe życie. Część mnie cieszy się z wiatru na mojej twarzy. "Nie okradłem cię".

Scott daje krótkie skinienie głową, uznając tę straszną prawdę. "Jego pieniądze wciąż płaciły za twoje ładne buty, prawda? Zajęcia jogi, które zbudowały to piękne ciało?".

A mój ojciec zapłacił za te pieniądze straszną cenę. Wciąż pamiętam go zakrwawionego, złamanego. Ktoś wysłał ludzi, żeby go złamali. Czy to byli ludzie, dla których mój ojciec zdradził Gabriela Millera?

A może to Gabriel Miller kazał pobić mojego ojca?

Zmuszam swoje ramiona do powrotu. "Powiedziałeś, że możesz mi pomóc".

Cokolwiek się stanie, stawię temu czoła z honorem, z odwagą. Z tym samym poczuciem siły, które według mnie miał mój ojciec. Jak mógł mnie uczyć o uczciwości, skoro cały czas kłamał? Nazwisko James kiedyś coś znaczyło, a ja staram się zachować ostatnie strzępy naszej godności.

"Zdejmij płaszcz" - mówi Gabriel, jego ton jest niemal łagodny.

Wszystko w środku mnie zamienia się w chłód, kości zamarzają, oddech jest zimnym podmuchem w moich płucach. "Dlaczego?"

"Chcę zobaczyć, z czym pracuję. Nie martw się, dziewczyno. Nie zamierzam cię dotykać."

Drżącymi rękami rozwiązuję płaszcz i pozwalam mu zsunąć się z ramion. Wokół mnie słychać niewyraźne szmery mężczyzn - aprobata, zainteresowanie. Mam nagłe poczucie, że jestem w centrum walki byków, na stadionie pełnym widzów żądnych krwi.

W końcu spotykam oczy Gabriela i widzę w nich ogień pożądania, czerwony, pomarańczowy i żółty. Blask opala mnie z odległości czterech stóp. Biznesowe ubranie, które wybrałam, nie pokazuje wiele mojej skóry, ale pokazuje wszystkie moje kształty. Płomień jego głodu liże moje piersi, talię, dół moich nóg.

"Śliczne," mruknął Damon Scott. "Ale piękne ciało to nie wszystko. Trzeba wiedzieć, jak go używać".

Drżę. Jest właścicielem ciągu klubów ze striptizem w całym mieście. "Mogę...nauczyć się".

Coś błyska w oczach Gabriela. "Nie wiesz jak zadowolić mężczyznę, dziewczyno?"

Były skradzione pocałunki, ukradkowe dotknięcia w ciemnych korytarzach poza imprezami towarzyskimi. Justin naciskał na mnie, ale ja się odpychałam. Coś zawsze powstrzymywało mnie od pozwolenia mu na seks ze mną. A potem moje nazwisko zostało zhańbione.

Musisz zrozumieć, Avery. Chcę pewnego dnia zostać senatorem. Nie mogę tego zrobić będąc teraz żoną Jamesa.

To było dzień po oskarżeniu.

W świetle tej bezosobowej rozmowy telefonicznej wiedziałem, że w naszym związku nie chodziło o szacunek. Nie chodziło też o miłość. Na pewno nie o przyjemność. Nie, nie mam pojęcia, jak sprawić przyjemność mężczyźnie.

"Jestem dziewicą" - mówię miękko, smutno, bo nawet jeśli to wszystko zrujnuje, nie mogę kłamać. Nie kiedy Gabriel Miller przyznał się do zabijania mężczyzn, którzy kłamali.

Nie kiedy tak łatwo byłoby to potwierdzić.

Oczy Damona Scotta rozszerzają się i coś w nich iskrzy, zainteresowanie, gdzie wcześniej było tylko zaprzeczenie. "Dziewica, Avery James? Mówisz poważnie?"

Rumieniec sprawia, że moje policzki stają się gorące. To może wydawać się dziwne dla dziewiętnastoletniej kobiety, aby nie uprawiać seksu, ale poszedłem do St Mary's Preparatory Academy w liceum, całkowicie dziewczęcej szkoły katolickiej. Mój ojciec był opiekuńczy, pozwalał mi wychodzić tylko w nocy na imprezy towarzyskie, w których również uczestniczył. Kiedy wyjechałam na studia, byłam już zaręczona z Justinem.

Gabriel wydaje niski dźwięk, prawie warczenie. "Ona jest poważna".

Damon Scott wygląda na skonfliktowanego. "Jest za młoda".

"Masz młodsze dziewczyny tańczące w swoich pieprzonych klubach".

Tyle, że nie mówią o tańcu. Na samą myśl serce mi się zatrzymuje. Mówią o sprzedawaniu mojego ciała za seks. Moje dziewictwo. "Nie", szepczę. "Nie zrobię tego".

"Widzisz," mówi Damon Scott. "Ona tego nie zrobi."

Wzrok Gabriela przesuwa się po moim ciele. Spotyka moje oczy, jego wyraz jest intencjonalny. "Ona nie ma wyboru. To najcenniejsza rzecz, jaką posiada."

To nic takiego, chce mi się krzyczeć. To jest moje ciało.

Ale on ma rację. To najcenniejsza rzecz, jaką posiadam - jedyna rzecz o jakiejkolwiek wartości, która pozostała po zapłaceniu karnych grzywien i restytucji, po prawnikach i inkasentach.

Wyzwanie płonie w oczach Gabriela. On wie, jak bardzo jestem zdesperowany. To on mnie takim uczynił. Czy cieszy go widok mojego upadku? To nie ja go zdradziłam, ale jak powiedział Scott, to wciąż jego pieniądze płaciły za moje czesne, moje ubrania.

"Ile?" pytam, twardy węzeł w moim żołądku to znak, że już przegrałam.

Damon Scott obdarza niewielkim uśmiechem. "Będziemy mieli aukcję."

Byłem już wcześniej na aukcjach obrazów, antycznych mebli. Publiczność ze swoimi kieliszkami wina i numerowanymi znakami do licytacji. Wyobrażam sobie siebie na scenie. "Kto by przyszedł?"

W oczach Damona Scotta pojawił się głodny błysk. "Znam wielu mężczyzn, którzy chętnie nauczyliby cię sztuki przyjemności".

Poważnie wątpię, że będę odczuwać jakąkolwiek przyjemność z obcym mężczyzną, takim, który woli kupić kobietę niż się z nią umówić. "Jak długo miałbym do-"

"Miesiąc," mówi Gabriel, jego oczy są jasnym płomieniem.

Scott milczy przez chwilę. "To przyniosłoby więcej pieniędzy".

Miesiąc? Boże, co mężczyzna mógłby mi zrobić w ciągu miesiąca? Nawet myśl o byciu z nieznajomym przez jedną noc sprawia, że mój żołądek się przewraca. W gardle wzbiera mi żółć. Czy chciałby spać ze mną codziennie? Więcej niż to?

"A co jeśli-" Przełknęłam ciężko. "Co jeśli mnie skrzywdzi?"

Scott wzruszył ramionami. "To zawsze boli za pierwszym razem. Tak słyszałem."

Zawsze wyobrażałam sobie, że będę uprawiać seks z moim mężem, że on zadba o to, by mi to ułatwić. Mężczyzna, który zapłacił za ten przywilej, nie miałby powodu, żeby się powstrzymywać. "Mam na myśli coś gorszego niż to. Wiesz...kinky stuff".

"Kinky stuff," Gabriel mówi, kącik jego ust odwrócony w górę. "Co wiesz o kinky stuff?".

Moja twarz czuje się gorąca. "Widziałem ten film, ok? Znam się na rzeczy."

To kłamstwo. Wzdrygnęłam się przez film, usta rozdziawiły się w szoku. Jak ludzie wymyślili takie rzeczy? Dlaczego jakakolwiek dziewczyna miałaby to lubić? A ja nie jestem tylko przypadkową twarzą w tym mieście. Moje zdjęcie pojawiło się w gazetach towarzyskich. Ludzie znają mojego ojca. Może niektórzy z mężczyzn zostali przez niego oszukani, tak jak Gabriel. Czy w zemście chcieliby mnie skrzywdzić?

"Powiedz mi, co wiesz" - mówi Gabriel.

Słowa są szydercze, ale coś we mnie iskrzy. "Wiem, że niektórzy mężczyźni lubią krzywdzić kobiety. Wiem, że to sprawia, że czują się wielcy i silni, raniąc kogoś słabszego".

"A czy ty jesteś słaba, mała dziewico?"

Nie, chcę powiedzieć. Tyle że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy straciłam wszystko. Moje życie, moją szkołę. Moich przyjaciół. Jestem cieniem mojego dawnego ja. Mała dziewica zmusza mnie do walki. Gabriel zmusza mnie do walki. "Robię to, co muszę zrobić. Czy to słabe?"

Jego spojrzenie migocze po moim ciele, żółć jego oczu jaśniejsza w blasku lampy. Kiedy spotyka moje oczy, jest w nich błagalny szacunek. "Scott prześwietli mężczyzn, którzy zostaną zaproszeni".

"Oczywiście", mówi Scott. "Nie obiecuję, że ci mężczyźni nie będą mieli ochoty na kinky shit, ale będą szanować rozsądne granice".

To brzmi trochę niejasno - co kwalifikuje się jako rozsądne? Ale wkroczyłabym do ich świata, takiego z kolcami i ciemnymi cieniami. To byłoby niebezpieczne.

To byłoby niemoralne. Tata nauczył mnie, jak się chronić, ale potem mnie nie ochronił. Nie wiem już, w co mam wierzyć. "Nie wiem, czy mogę to zrobić".

Scott macha ręką, jakby to nie miało dla niego znaczenia. Może nie ma. "Idź do domu, przemyśl to. Wróć jutro, jeśli chcesz to zrobić".

Robię krok do tyłu, z ulgą, że zostałem zwolniony. Myśl o podjęciu decyzji rani moje serce, ale przynajmniej mam uspokojenie.

"Och, i Avery," mówi Scott z namysłem. "Jeśli wrócisz, przynieś jakąś bieliznę. Będziemy chcieli zrobić kilka zdjęć, żeby wzbudzić zainteresowanie".

Wyobrażam sobie siebie rozebraną do stanika, bielizny. Bardziej odsłoniętą niż teraz. A zdjęcia trwałyby wiecznie. To byłby dopiero początek, bo kiedy mężczyzna kupił moje dziewictwo, mógł zobaczyć każdą część mnie. Dotykać każdego cala mojej skóry. Wdzierać się w każde miejsce mojego ciała. Moje oczy stają się gorące od łez. Wszystko, co mogę zarządzić, to kurtuazyjne skinienie głową, a potem praktycznie wybiegam z pokoju.

Jestem już na korytarzu, kiedy czuję dłoń na swoim nadgarstku. Coś wewnątrz mnie pęka i odwracam się z okrzykiem złości, żalu. Z porażki. Uderzam otwartą dłonią, próbując go uderzyć, zranić.

Gabriel podporządkowuje mnie sobie kolejną dłonią na moim nadgarstku.

Jeden krok do przodu i przypiera mnie do ściany. Bogata drewniana boazeria jest chłodna przez materiał mojej koszuli. Jego ciało promieniuje ciepłem na mój przód. Kurczę się o bezlitosną ścianę, jakby udało mi się od niego uciec. On zamyka przestrzeń, aż jesteśmy w odległości oddechu.

"Chciałem powiedzieć, że zapomniałaś płaszcza", mruczy.

Wtedy widzę mój prochowiec udrapowany przez jego ramię. Robi coś miłego, a ja po prostu zwariowałam na jego punkcie. Boże, jestem tak sponiewierany wewnątrz - strach i wstyd mieszają się w moim żołądku. "Przepraszam."

"Masz rację, że ze mną walczysz. Nie jestem miłym człowiekiem."

I to on zaproponował aukcję. Jego ręce wciąż trzymają moje nadgarstki przy ścianie, a ja zdaję sobie sprawę, jak bardzo jestem odsłonięta. "Czy zamierzasz mnie puścić?"

Jego usta szczotkują moją skroń. "Wkrótce, mała dziewico".

"Nie nazywaj mnie tak." Mój głos drży tylko trochę, ujawniając zawirowania wewnątrz mnie.

"Jak inaczej powinienem cię nazywać? Księżniczką? Kochanie?"

"Możesz nazywać mnie po imieniu."

Zanurza głowę, jego usta tuż przy moim uchu, jego głos to tylko oddech. "Jest tylko jedna rzecz, którą będę nazywał cię. Moja."

Opętanie w jego głosie sprawia, że przechodzą mnie dreszcze. "Nigdy."

Ale mały głos wewnątrz mojej głowy mówi: Jeszcze nie.

Cofa się z cichym śmiechem. "Możesz uciekać, mała dziewico. Ale wrócisz."

Bardzo się boję, że ma rację.




Rozdział drugi

Kiedyś na zewnątrz pracowali ogrodnicy, a w kuchni szef kuchni na pół etatu. Pokojówki pracowały pod kierunkiem gospodyni. Dziesięć tysięcy stóp kwadratowych francuskiego architektonicznego splendoru nie robi się samo.

Kiedy wybuchł skandal, zrobiło się jeszcze głośniej.

Telefon dzwonił bez przerwy do prawników i partnerów biznesowych taty. Długa ulica prowadząca do brukowanego podjazdu stała się rękawicą, w której roiło się od reporterów. Raz odbył się nawet protest, z plakatami z napisem Oczyść korupcję i wynoś się z Tanglewood.

Niegdyś zaokrąglone krzewy zdziczały, rzucając poszarpane cienie na puste chodniki.

Nikt nie wita mnie, gdy przechodzę przez drzwi wejściowe. Podążam za słabym szumem maszyn w dół korytarza i do sypialni mojego ojca, gdzie łóżko szpitalne zastąpiło popękane skórzane fotele przed kominkiem.

Rosita spogląda ze zmartwieniem na swoją książkę. "Jak było?"

"Och, było dobrze." Powiedziałam jej, że miałam spotkanie z jakimiś biznesmenami.

Nie zna konkretów, ale wie, że jesteśmy zdesperowani, jeśli chodzi o pieniądze. Puste pokoje, w których kiedyś stały orientalne dywany i antyczne meble, są wystarczającym dowodem. Sprzedałam wszystko, wyskrobując każdy grosz z miłosnych dekoracji mojej zmarłej matki. Tylko sypialnia mojego ojca pozostaje nietknięta - z wyjątkiem kroplówki i monitorów medycznych, które pomagają utrzymać go przy życiu.

Dotykam dłoni ojca, skóra jest papkowata. "Czy on się obudził?"

Ona zerka na spoczywającą twarz mojego ojca, jej wyraz jest smutny. "Miał kilka minut świadomości wkrótce po twoim wyjściu, ale leki ponownie go uśpiły".

Smutek jest lepszy niż wojowniczość, a na pewno lepszy niż nienawiść, sposób w jaki większość jego byłych pracowników patrzyła na niego w tych mrocznych dniach. Każdemu z nich dał niewielką odprawę, która została zniweczona przez sąd po zasądzeniu reparacji. Miliony dolarów odszkodowań uszczupliły każde z jego kont.

A potem został zaatakowany, pobity prawie na śmierć.

Wiem, że na pewnym poziomie zasłużył na to. Na cenzurę, na dług. Może nawet na bicie, według niektórych standardów moralności. Ale trudno w to uwierzyć, gdy widzę, jak walczy o oddech.

Grzebię w torebce w poszukiwaniu schowanych w niej banknotów.

Rosita kładzie swoją rękę na mojej. "Nie, panno Avery. To nie jest konieczne."

Łatwiej jest wymusić uśmiech teraz, kiedy mam praktykę. "To jest konieczne. I to jest w porządku. Proszę się o mnie nie martwić."

Potrząsa głową, ciemne oczy żałobne. "Nie jestem ślepa." Spiczaste spojrzenie na moje ciało. "Widzę, jak bardzo schudłaś".

Rzucam zmartwione spojrzenie na mojego ojca, ale on wciąż śpi. "Proszę."

"Nie, nie mogę wziąć twoich pieniędzy." Ona się waha. "Ale nie mogę też pilnować twojego ojca".

Otwieram usta, ale moje błagania łapią mnie w gardle. Jak mogę prosić ją o powrót? Jest jedyną osobą z naszego dawnego personelu, która w ogóle przyszła. I ma rację, że nie mam pieniędzy, żeby jej płacić. To nie jej wina, że kończą mi się opcje.

"Dobrze", mówię, głos mi się łamie.

"Twoja matka-" Ona wydaje miękki dźwięk. "Miałaby złamane serce, gdyby to zobaczyła".

Wiem o tym i jest to jedyne ukojenie, jakie mam po jej śmierci. Nigdy nie musiała widzieć upadku mojego ojca z łaski. Nigdy nie musiała widzieć, jak jej mała dziewczynka zmienia się w dziwkę. "Tęsknię za nią."

Spojrzenie Rosity kieruje się na mojego ojca, niemalże ukradkiem. "Była lojalna," szepcze. "Jak ty."

Kiwam głową, bo to nie jest tajemnica. Wszyscy wiedzieli, że była kochającą żoną i matką. Prawdziwa maniaczka towarzystwa, przyjaźniła się ze wszystkimi i była obrazem wdzięku. Zawsze marzyłam, żeby kiedyś być taka jak ona, ale wiem, że dzięki wcześniejszej wizycie moje życie nieodwracalnie się zmieni.

"Bądź ostrożna" - dodaje w końcu Rosita, klepiąc mnie po dłoni. Rzuca ostatnie spojrzenie na mojego ojca. "Pan Moore czeka w tylnym salonie".

Serce mi wali.

Wujek Landon od lat był przyjacielem i doradcą finansowym mojego ojca. Grali w golfa i na giełdzie. Ale nawet tak bliski, jak był, nigdy nie zostałby zaproszony do tylnego salonu. To było tylko dla rodziny, dlatego wyświechtana, wygodna kanapa nie była nic warta.

Wkleiłem na wyraz nonszalancji. "Porozmawiam z nim, jak skończę tutaj".

Bez kolejnego słowa Rosita pokazuje się na zewnątrz. Stałe piknięcia wypełniają przestrzeń, którą pozostawiła, kliniczne przypomnienia o tym, że mój ojciec niepewnie trzyma się życia.

Przełykając ciężko, biorę jego rękę. Ta ręka kołysała mnie do snu i rzucała softball. Teraz wydaje się zimna i krucha. Czuję każdą żyłę pod papierową skórą.

Łzy wzbierają, ale walczę z nimi. "Och, tato."

Naprawdę potrzebuję teraz mojego największego wsparcia. Potrzebuję kogoś, kto powie mi, że wszystko będzie dobrze. Nie ma już nikogo, kto mógłby to zrobić. Jedyne, co teraz pomoże, to telefon od jednego z miejskich lordów zbrodni. Bogacza, który ma wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić kobietę na noc.

Jego powieki są przestrzelone niebiesko-zielonymi żyłami. Otwierają się powoli, ujawniając płaskie spojrzenie, jakie miał od czasu skazania. "Avery?"

"Jestem tutaj. Czy potrzebujesz czegoś? Jesteś głodny?"

Znowu zamyka oczy. "Jestem zmęczony."

Przez większość czasu śpi. "Wiem, tato."

"Jesteś dobrą dziewczynką", mówi słabo, jego powieki trzepoczą.

Moje gardło czuje się gęste. "Dziękuję", szepczę.

"Mój mały skoczek".

Jego głos niknie do końca, ale wiem, co powiedział. Nazywał mnie tak, gdy byłam mała, bezgraniczna jak małe dziewczynki potrafią być. Nauczył mnie szachów, żeby pomóc mi się skupić. A potem znajdował czas, by co tydzień rozegrać ze mną partyjkę, bez względu na wszystko. Pracował nocami i w weekendy, ale zawsze znajdował czas, żeby usiąść naprzeciwko mnie przy szachownicy.

W ciszy, która po tym następuje, wiem, że znowu zasnął. Mam z nim tylko kilka minut dziennie. Przez resztę czasu leki utrzymują go w stanie czuwania, ale bez nich odczuwa silny ból. Zawsze był człowiekiem pełnym witalności, działania. Wielokrotne złamania kości i wstrząsająca noc w ciemnej uliczce, gdzie go zostawili, postarzały go o dwadzieścia lat. To wszystko co mu pozostało - bezpieczeństwo tego pokoju i leki przeciwbólowe. Nie mogę ich zabrać.

"Wszystko będzie dobrze" - mówię na głos, bo muszę w to wierzyć. Muszę wierzyć, że robię to z jakiegoś powodu. Muszę wierzyć, że to wystarczy.

Nie ma już nikogo, kto mógłby nas uratować, oprócz mnie.




Rozdział trzeci

Mam trzy wspomnienia związane z moją matką, a jedno z nich ma miejsce w tylnym salonie. Była piękną debiutantką, idealną żoną z towarzystwa. Tylko w zaciszu tylnego salonu siadała na podłodze, by grać ze mną w Candy Land.

Moje kroki odbijają się echem w korytarzu, który stał się pusty przez moją desperacką potrzebę pieniędzy. Ciemne prostokąty zdobią drewnianą podłogę, plamy, w których dywan lub mebel siedział przez dekadę lub dwie. Dzięki sprzedaży naszych mebli i spieniężeniu mojego funduszu na studia, utrzymałem nas na powierzchni przez kolejny miesiąc, ale wkrótce to się skończy. Pielęgniarka, która odwiedza mojego ojca raz dziennie, lekarz, który uzupełnia jego zapas leków przeciwbólowych. Wszyscy oni chcą pieniędzy, zarówno za swoją wiedzę, jak i za to, by ich historie nie trafiły do miejskiego łańcucha plotek. To, co zostało z godności mojego ojca, jest tyle warte.

Drzwi do tylnego salonu są otwarte. Landon Moore siedzi na wyświechtanej kanapie, jego kamizelka jest nieskazitelna, jedna stopa z oxfordu przewieszona przez nogę. Ma pełną głowę srebrnych włosów, brodę i wąsy oraz uderzające niebieskie oczy. Przypomina mi tych starych angielskich dżentelmenów, bez akcentu.

Część mnie nienawidzi tego, że wkroczył w jedyną rzecz, która została mi po ojcu. Praktyczna część mnie wie, że w domu nie ma żadnych innych sof. Żadnych mebli. Nic nie zostało. Panika wzbiera w mojej piersi.

On jest tu, żeby ci pomóc, przypominam sobie.

"Wujku Landon," udaje mi się. "Jak dobrze cię widzieć".

Stoi, jego wyraz twarzy jest ponury. "Moja droga dziewczynka. Co za trudny czas musi być dla ciebie."

Z powodów, których nie mogę wyjaśnić, moja dolna warga drży. Jego współczucie jest trudniejsze do zniesienia niż wyzwanie na wyrzeźbionej twarzy Gabriela Millera. Nie mogę sobie pozwolić na użalanie się nad sobą. Nie mogę sobie pozwolić na załamanie, nie wtedy, gdy nie wiem, czy byłabym w stanie poskładać się na nowo.

"Nic mi nie jest", zapewniam go. "Nie musisz się o mnie martwić".

"Och, ale ja muszę, zwłaszcza z twoim ojcem poza komisją. Jak wygląda jego zdrowie?"

Jego blada skóra, osłabione ruchy. Ekscytujący ból, który widzę w jego oczach pomiędzy dawkami. "Z każdym dniem jest coraz lepiej. Jestem po prostu wdzięczna, że zdrowieje".

"Dobrze, dobrze." Gestem wskazuje na sofę - sofę mojej matki. "Chodź, usiądź ze mną. Muszę z tobą porozmawiać."

Frontowy salon był starannie skonstruowany, aby zapewnić decorum, pozwolić na przestrzeń. Mogłam usiąść w pięknych szkockich fotelach z małym dębowym stolikiem między nami. Mogłem zachować uśmiech na twarzy.

Ale tylny salon został stworzony dla komfortu. Dla intymności. I kiedy siadam, poduszki odchylają się na boki, przesuwając mnie bliżej jego ciała. Nie odsuwa się. Zamiast tego jego dłoń ląduje na moim kolanie i ściska je. Każdy mięsień zamarza, gdy wpatruję się w nikłe plamy starcze na jego skórze, nie mogąc pojąć, co się dzieje, nie chcąc myśleć o tym, dlaczego dotyka mnie w ten sposób.

"Moja droga, musimy omówić twoją przyszłość. Musimy porozmawiać o domu".

"Dom-" Mój głos pęka, a ja biorę głęboki oddech. To nie jest mój dom. To nawet nie jest dom mojego ojca. Zbudował go dla mojej matki. Dał jej go w prezencie. A kiedy umarła, przeszedł na mnie w zaufaniu. "Powiedział pan, że będziemy mogli zatrzymać dom".

"Tak, jest chroniony przez trust. Ale utrzymanie takiej posiadłości to, przykro mi to mówić, luksus, na który nie można już sobie pozwolić." Zerknął przez okno z wyrazem dezaprobaty. Krzewy były kiedyś idealnie zaokrąglone. Zielone pączki waty cukrowej, tak mi się kiedyś wydawało. Teraz wyrosły niesforne, poszarpane gałęzie zasłaniające okno.

Dom nie jest luksusem. To jedyna rzecz, jaka mi pozostała. Nie mogę stracić domu. Ojciec byłby załamany, gdyby dowiedział się, jak bardzo upadliśmy. To by mnie złamało.

"Miałam nadzieję, że tata tu zostanie. To ważne."

Twarz Landona zmienia się w słabo litościwą. "Niestety niedługo trzeba zapłacić podatki od nieruchomości. Od lat nie wpłacaliśmy do escrow, ponieważ suma byłaby łatwo pokryta z kont twojej rodziny. Ale z ostatnimi płatnościami za restytucję..."

Moje usta robią się metaliczne ze strachu. "Ile wynoszą podatki?"

Sięga do swojego skórzanego folio i wyciąga złożony papier. Biorę go drżącymi rękami, trzęsąc się na tyle mocno, że cyfry się rozmywają. Kiedy wreszcie nabierają ostrości, mój oddech wydala się całkowicie. "O Boże."

"Tak", zgadza się. "To było godne pochwały, aby spróbować zatrzymać tu twojego ojca, ale obawiam się, że jest to całkiem niemożliwe. Byłem już w kontakcie z pośrednikiem nieruchomości i wyjaśniłem potrzebę szybkiej sprzedaży."

Mówi dalej o szczegółach sprzedaży domu, ale słyszę tylko niewyraźne słowa mojego ojca. Jesteś dobrą dziewczynką. Przez tyle lat opiekował się mną. Teraz moja kolej, by go chronić.

"Zaczekaj", mówię.

Wyraz Landona łagodnieje, linie jego twarzy rozluźniają się. "Wiem, jak trudne to musi być dla ciebie. Dlatego chciałem porozmawiać z tobą o pewnej propozycji".

"Coś, co uratuje dom?" Coś, co uratuje mojego ojca.

"Obawiam się, że nie", mówi łagodnie. "Ale wiesz, że zależy mi na tobie głęboko. Mam dla ciebie najwyższy szacunek."

Mrugam, niepewny, dokąd on z tym zmierza. "Oczywiście, wujku Landon. Zawsze byłeś tu dla nas. I byłeś dla mnie ogromną pomocą z finansami w tym czasie."

Obdarza mnie genialnym uśmiechem. "Dobrze, dobrze. I mam nadzieję, że będziesz przychylny temu, co zamierzam zaproponować."

Wstrzymuję oddech. Z jakiegoś powodu czuję się nieufnie. Tak bardzo jak wujek Landon odwiedzał mnie od czasu do czasu, nawet jeśli zawsze był dla mnie miły, coś w nim sprawiało, że czułam się nieswojo.

Jego ręka ujmuje moją, przyciągając ją do swoich kolan.

Mój żołądek zaciska się w szoku i niemym zaprzeczeniu.

"Miałem przyjemność obserwować, jak rozkwitasz w piękną młodą damę. Twoja gracja i siła podczas procesu twojego ojca były godne podziwu. Byłby to dla mnie wielki zaszczyt uczynić cię moją żoną".

Powietrze wydaje się whoosh z pokoju, moje płuca twarde i puste. "Co?"

"Zdaję sobie sprawę, że może nie byłem twoim pierwszym wyborem".

"Wujek Landon. Jesteś dla mnie jak rodzina." A on jest tak stary jak mój ojciec. Chodzili razem do szkoły. Jak on może mnie o to pytać?

"Nadal będziemy rodziną, Avery. Dobrze się tobą zaopiekuję."

Krew mi stygnie, gdy rozważam implikacje. Wujek Landon jest zdecydowanie bogaty na swój sposób, poprzez dziedziczenie i z pracy jako doradca finansowy dla zamożnych w mieście. Myśl o przyjęciu jego propozycji sprawia, że mój żołądek się zaciska, ale nie mogę powiedzieć "nie". "Zatrzymałbyś dom?" pytam ostrożnie, mój głos jest napięty.

Staje i przechodzi do płaszcza, gdzie tłoczą się rodzinne zdjęcia. Uśmiechnięta twarz mojej matki jest na nich widoczna, to moja jedyna metoda na zapamiętanie jej. Podnosi ramkę i dotyka szkła, prawie jak pieszczoty. "Czy wiesz, że poznałem twoją matkę jako pierwszy? Zanim Geoffrey zdążył ją zobaczyć".

Drżę. "Mój ojciec mówił, że to była miłość od pierwszego wejrzenia".

"Tak", mówi z mroczną nutą, której nigdy wcześniej nie słyszałam. "Była pięknym kwiatem, a on ją wybrał, gdy tylko ją zobaczył. Zbudował ten dom jako świątynię dla niej".

Mój oddech łapie się. To dlatego nigdy nie mógł pogodzić się z przeprowadzką, nawet z całą dodatkową przestrzenią. Ten dom nie jest tylko dla mojego ojca. To żywy pomnik dla mojej matki.

"Więc pomożesz mi go uratować?" pytam niemal rozpaczliwie.

On patrzy na mnie ostro. "To nie byłoby właściwe." Jakby zdając sobie sprawę z szorstkości swojego tonu, obdarza mnie uśmiechem. "I byłoby to marnotrawstwo. Mam bardzo duży dom, który byłby dla ciebie całkiem uroczy".

"Ale mój ojciec..."

"Jest ledwo przytomny," mówi Landon, jego ton jest kurtuazyjny. "Urządzimy go całkiem wygodnie w pokoju w naszym domu. I będziemy mogli zatrudnić pełnoetatową pielęgniarkę do opieki nad nim."

Część mnie chce zażądać, aby wiedzieć, dlaczego nie zapłaci za pielęgniarkę już teraz, biorąc pod uwagę, jak bardzo jesteśmy pozbawieni środków do życia. Czy on nie jest najlepszym przyjacielem mojego ojca? Ale jego wyraz twarzy nie wygląda teraz na życzliwy. Wydaje się wręcz zgorzkniały. Zazdrosny? Czy przez te wszystkie lata trzymał w sobie urazę za to, że moja mama wybrała mojego ojca?

I jak straszne byłoby małżeństwo z wujkiem Landonem? To już byłoby złe - ogromna różnica wieku, fakt, że patrzył jak dorastam. Ale świadomość, że jestem zastępstwem dla mojej matki?

"Nie mogę", szepczę.

Wraca na kanapę, staje obok mnie, patrząc w dół. Przebiega palcem po moim policzku, sprawiając, że gęsia skórka wzrasta na mojej skórze. "Zawsze byłaś mądrą dziewczyną. Z pewnością musisz widzieć, że nie ma innego wyboru".

Spoglądając na niego w górę, złote oczy Gabriela błyskają w moim umyśle. Czy to nie jest bezpieczniejszy wybór? Znam wujka Landona przez całe życie. Mogłabym żyć wygodnie, w stylu, do którego jestem przyzwyczajona. Rachunki za leczenie mojego ojca byłyby załatwione.

Jakaś mała, złamana część mnie chce się temu poddać, pozwolić, by ktoś inny wszystko naprawił. Tak długo musiałam być silna, patrząc jak moje życie rozpada się przede mną. Myśl o leżeniu pod ciałem wujka Landona mnie odpycha, ale jakiś obcy człowiek na aukcji pewnie nie byłby lepszy.

Jego kciuk dotyka moich ust i wszystko we mnie się cofa. Trzymam się bardzo spokojnie, nawet mój oddech jest przyspieszony. To jest ten test, zdaję sobie sprawę. Aby sprawdzić, czy mogę znieść jego dotyk.

"Tak bardzo ją przypomina", mruczy, a ja wiem, że ma na myśli moją matkę. "W tym samym wieku, w którym ją poznałem".

Dreszcz przebiega przeze mnie. "Nie," szepczę.

To zbyt wiele wiedząc, że wyobraża sobie moją matkę. To zbyt wiele myśląc o nim jak o rodzinie.

"Avery, próbuję ci pomóc".

"Mam inny plan," mówię z tym spadającym uczuciem ponownie. Potrącam się, obracając. Wujek Landon jest moją jedyną nadzieją na ziemię, ale w jakiś sposób postanowiłam skoczyć.

"Jaki plan?"

"Zamierzam uzyskać pożyczkę od Damona Scotta".

Landon wycofuje się w zaskoczeniu. "Rekin pożyczkowy?"

"On jest biznesmenem. Pożyczy mi wystarczająco dużo na podatki od nieruchomości. I pielęgniarkę. Będę mógł zatrzymać dom". Kłamię teraz z desperacji, udając, że to będzie pożyczka, a nie aukcja, modląc się, żeby wystarczyło pieniędzy.

"Tyle pieniędzy", mówi powoli Landon. "Jesteś pewna, że nie chce od ciebie czegoś... niesmacznego?".

Tego właśnie chcesz ode mnie. Zaciskam usta, modląc się o siłę, by przejść przez to. Znam łaskę, którą oferuje mi wujek Landon. Nie tylko by mnie wspierał, ale jego pozycja w społeczności mogłaby wystarczyć, by ocalić mnie w oczach społeczeństwa.

Ale byłabym jego żoną do końca życia. Biorąc pod uwagę, że jest ode mnie starszy o trzydzieści lat, raczej do końca życia. To wciąż długi czas.

O wiele dłużej niż miesiąc.

Sprzedanie mojego dziewictwa obcemu mężczyźnie byłoby przerażające, ale trwałoby tylko miesiąc. Mogłabym to przetrwać. I może, z czasem i przy odrobinie szczęścia, prawie zapomniałabym o tym, co się stało. Wujek Landon uratowałby mnie, ale kosztem byłyby lata.

"To już jest uzgodnione", kłamię. "Jutro wrócę, żeby sfinalizować umowę".

"Muszę to odradzić", mówi. "Stopy procentowe są bez wątpienia oburzające, jeśli nie nielegalne. A jak zgromadzisz fundusze na dokonanie płatności?".

"Nie martw się, wujku Landon. Mam wszystko opracowane."

Ponieważ nie będę dokonywał płatności, przynajmniej nie pieniędzmi. Będę używał mojego ciała, by zapłacić za te podatki, zapłacić za pielęgniarkę. Nawet kiedy podejmuję decyzję, jestem rozdarty z żalem i strachem. Czy powinnam była powiedzieć "tak" wujkowi Landonowi? Nie mogę sobie wyobrazić rozłożenia dla niego nóg. Ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym rozłożyć nogi dla obcego człowieka.




Rozdział czwarty

Tej nocy śni mi się ogień liżący moją skórę, a kiedy się budzę, jestem spocona w pościeli. Mój materac leży na podłodze, jedyna rzecz, która pozostała w pokoju po tym, jak mój wiktoriański zestaw sypialny został sprzedany przez handlarza antykami. Nie chcę już śnić, więc wstaję i przemierzam korytarze. Światło księżyca przeszywa ciężkie gałęzie, rysując geometryczne wzory na pustych drewnianych podłogach.

Kieruję się na dół i nalewam szklankę wody. Spływa po moim gardle, chłodna i centralizująca. Cokolwiek wydarzy się w tej aukcji, przejdę przez to. Jeszcze tylko miesiąc, a potem będzie po wszystkim.

Dokonuję właściwego wyboru, prawda?

Cień przez okno przykuwa mój wzrok, a krew robi się zimna. To pewnie dzika gałąź z krzaków. Tak się dzieje, gdy nie są przycinane. Mimo to stoję z boku, obserwując okno. Tylko ciemność wpatruje się we mnie.

Śmieję się niespokojnie. "Masz paranoję, Avery".

Spotkanie z przestępcami musiało uczynić mnie podejrzliwym.

Kolejny cień przekracza okno. Serce wskakuje mi do gardła, gęste i pulsujące. O Boże. Czy widziałam kogoś na zewnątrz? Moja wyobraźnia szaleje - potwory i wymyślone istoty. Te mity z moich książek ożywają.

Bardziej prawdopodobne, że to włamywacz, który nie zorientował się, że straciliśmy wszystko, co wartościowe.

A może ktoś wiedział o naszym upadku z łaski - i że będę w domu sama i bez ochrony. Krew mi stygnie. Jak zauważył Gabriel Miller, pozostała mi jedna wartościowa rzecz. Moje ciało. Moje dziewictwo. Może ten mężczyzna na zewnątrz tego właśnie chce.

Zbliżam się do okna, próbując dojrzeć na zewnątrz. Księżyc chowa się za chmurą, światła ziemi przesłaniają zarośla, pozostawiając trawnik niemal całkowicie czarnym.

Czy ktoś się tam ukrywa?

Czy wybierają zamek nawet wtedy, gdy ja stoję tu bezbronna?

Moja wyobraźnia bierze górę. Nikt nie mógłby tam być. Całe życie mam zapewnione bezpieczeństwo. Nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś chciałby nas skrzywdzić, dopóki nie zadzwoniła do mnie policja. Zmywacz naczyń znalazł mojego ojca za ich restauracją.

Porzucili tam jego ciało po pobiciu.

A jeśli wrócili, by dokończyć robotę?

Lód w moich żyłach, wbijam się z powrotem na schody. Mój telefon siedzi obok materaca. Chwytam go i zaczynam wybierać numer do wujka Landona. Jest jedyną osobą w Tanglewood, która wciąż ze mną rozmawia.

Wtedy przypominam sobie dziwne światło w jego oczach, kiedy mówił o mojej matce.

Tęsknota była wystarczająco zaskakująca, ale pod nią kryło się coś ciemniejszego. Uraza. Może gniew.

Zamiast tego wybieram numer do mojej przyjaciółki Harper. Zerkam na godzinę, gdy ona odbiera. Po drugiej nad ranem. Bez wątpienia jest jeszcze obudzona. Nie wiem, kiedy ona śpi. Jest bladą blondynką przy mojej dziewczynie z sąsiedztwa, marmurowym posągiem przy moim słomianym człowieku. Prawdziwą.

"Avery!" mówi, bez tchu. "Jezu Boże, jakbyś spadł z powierzchni planety".

Wiem po południowym brzmieniu jej głosu, że jest bardzo pijana. Słaby beat w tle podkreśla jej słowa, przypominając mi o późnych nocnych sesjach studyjnych i imprezach bractwa na pobliskim uniwersytecie. To powinno być teraz moje życie.

Zamiast tego tulę się do ściany w ciemnym, pustym domu. "Przepraszam, że nie zadzwoniłam wcześniej, ale jestem trochę przerażona".

"Ja mam świra", mówi, śmiejąc się. "Czy wracasz już teraz? Tęskniłam za tobą!"

Z zewnątrz dochodzi dźwięk - drapanie. Mój oddech przyspiesza. "Chyba ktoś jest na zewnątrz".

Odgłosy szurania i trzaskania drzwiami docierają do linii. Natychmiast spada głośność. "Czekaj, co się dzieje?" mówi, brzmiąc bardziej trzeźwo. "Nic ci nie jest?"

Byłem zbyt zawstydzony swoim upadkiem z łaski, żeby zadzwonić do Harper z play-by-playem procesu taty. Zostawiła mi kilka wiadomości głosowych, ale jak mogłam wyjaśnić, że nigdy nie wracam do szkoły? Ledwo mogłem przyznać się do prawdy nawet przed samym sobą. Całe życie, które miałem, gdy ją znałem, teraz zniknęło.

"Nie wiem" - szepczę, opierając się plecami o ścianę obok okna. "Może tracę zmysły".

Jeden mężczyzna oferował sprzedaż mojego dziewictwa, inny proponował małżeństwo, wszystko w tym samym dniu. To wystarczyło, żeby dziewczyna oszalała. Tak, wpadłam w szał. Musiałam się modlić, żeby to była przyczyna tych cieni i hałasów.

"Rozbij to dla mnie", mówi. "Powiedziałeś, że jesteś w domu. W domu twojego ojca, prawda?"

Ona wie o zarzutach, które mu postawiono. Przyznałam się do tego bardzo, gdy w zeszłym semestrze opuściłam szkołę. Może nawet czytała o wyrokach skazujących, jeśli śledziła proces. Ale pobicie mojego ojca nie jest wiedzą publiczną. "On jest chory" - mówię, co jest niedopowiedzeniem. "I jesteśmy tylko my dwaj. Wydawało mi się, że widziałem coś na zewnątrz, ale... nie wiem na pewno".

"Możesz zadzwonić na policję?"

Nie jesteśmy dokładnie na liście ulubionych gliniarzy po tym, jak mój tata został oskarżony o liczne oszustwa i defraudacje. Ostatnią rzeczą, którą chcę zrobić, to zadzwonić do nich tylko po to, by znaleźć szopa na zewnątrz. Prawdopodobnie aresztowaliby mnie za fałszywe wezwanie pomocy. A kto wtedy zająłby się tatą?

"Chyba chciałabym wiedzieć, że tam naprawdę coś jest, zanim zadzwonię. Miałem rodzaj dzikiego dnia, więc może po prostu wyobrażam sobie rzeczy."

"Dobra, oczywiście chcę usłyszeć o tym dzikim dniu, ale czy nie możesz zadzwonić do ludzi swojego taty? Czy on nie miał jakiejś ochrony?"

Zawsze byli mężczyźni, którzy nas śledzili, gdy szliśmy do zoo lub muzeum. Starali się nie rzucać w oczy, ale myślałam, że to normalne. Dopiero gdy się zestarzałem, zrozumiałem, jakie to było dziwne. Mój tata powiedział, że to tylko środek ostrożności, coś, co miało zapewnić nam bezpieczeństwo po tym, jak moja mama zginęła w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę.

Potem wybuchł skandal.

Firma taty straciła wszystkie kontrakty, jeszcze zanim został uznany za winnego. I nie było go stać na ochroniarzy, kiedy najbardziej ich potrzebował. Nie mógł sobie pozwolić na nich, kiedy najbardziej potrzebował ochrony.

"Już ich nie mamy. Po sprawach sądowych -" Pamiętam przerażenie, gdy zobaczyłem tatę w szpitalu, pół twarzy pokrytej siniakami, drugie pół w bandażach. Gorzej było, gdy lekarze wyjaśnili, że prawdopodobnie już nigdy nie będzie chodził. "Sprawy miały się źle."

Ona wydaje współczujący dźwięk. "Powinieneś był do mnie zadzwonić".

"Wiem. Byłem po prostu... zakłopotany. Może trochę w zaprzeczeniu."

"Ok, spójrz. Czy reflektory są włączone? Czy możesz włączyć coś na zewnątrz, żeby lepiej widzieć?".

"Właśnie dlatego cię wezwałem." Jestem tak zdenerwowana przez wujka Landona, że nie mogę nawet myśleć. Nie, to nie jest prawda. To Gabriel trzyma mnie do późna, podrzucając i obracając się w łóżku. "Gdzieś muszą być światła".

Nigdy nie miałem okazji ich użyć, ale wchodzę do pokoju błotnego i znajduję długi rząd lampek. Już czuję się mniej roztrzęsiony od usłyszenia znajomego głosu Harpera. Obie torowałyśmy sobie drogę w świecie jak amerykańskie księżniczki, nie bojąc się i będąc pewnymi swojej akceptacji. Część tego starego komfortu dociera do mnie przez linię telefoniczną.

"Włączam światła", mówię jej, kładąc dłoń na bok, aby odwrócić je wszystkie naraz.

Oślepiające białe światła zalewają trawnik jak pas samolotowy. I właśnie wtedy widzę mężczyznę pracującego przy skrzynce elektrycznej, coś błyszczącego w jego dłoni. Czy on odcina prąd? O Boże. Mój puls szaleje, gdy stoję przykuta do kafelkowej podłogi.

"Avery? Avery!" Głos Harpera dociera do mnie jakby z daleka.

"Ktoś tu jest", mówię słabo.

Mężczyzna potyka się z powrotem, zaskoczony nagłymi światłami. Ma na sobie czarną kurtkę z kapturem i ciemne dżinsy. Nie mogę dostrzec jego twarzy.

"Avery, czy mnie słyszysz? Idź do swojej sypialni i zamknij drzwi".

Moje stopy niosą mnie - nie do mojej sypialni, ale do sypialni mojego ojca. Zamykam drzwi i zapadam się w podłogę, słuchając jak Harper pożycza telefon przyjaciela i dzwoni na policję. Rozmawia ze mną przez następne kilka minut, obiecując mi, że wszystko będzie dobrze.

Wiem, że się myli. Nawet jeśli uda mi się przetrwać dzisiejszą noc, moje życie jest skończone.

Mój tata nie budzi się, ciągłe sygnały mówią mi, że nic mu nie jest.

Policjanci pojawiają się z głośnym waleniem w drzwi. Badają duży teren, ale nie ma śladu po intruzie. Ich wyraz twarzy jest niedowierzający, gdy opisuję to, co widziałem, ale to nie ma znaczenia. Wiem teraz, że nie jesteśmy tu bezpieczni. Nigdzie nie będziemy bezpieczni. Nie bez pieniędzy.




Rozdział 5

W byciu dziewicą chodzi o to, że tak naprawdę nie mam żadnej seksownej bielizny. Nikt nigdy nie widział mojej bielizny oprócz innych dziewczyn w szatni na siłowni. Noszę solidne staniki w kolorze skóry i uroczą bieliznę z różowymi pączkami i niebieskimi motylkami na nich. Nic z koronką czy jedwabiem.

Bez natchnienia wpatruję się w szczupłą zawartość szuflady z bielizną, gdy przez okno wpadają promienie słoneczne. Ostatniej nocy trawnik wydawał się złowieszczy, skrywając intruzów w swoich cieniach. W świetle dnia wydaje się tym samym wesołym miejscem, w którym bawiłam się jako dziecko. To prawie wystarczy, żeby zapomnieć o intruzie zeszłej nocy, z wyjątkiem tego, że znalazłem zepsute małe metalowe zapięcie na skrzynce elektrycznej. Policjanci zapewniają mnie, że zamek może zostać złamany podczas złej burzy, ale ja wiem, co widziałem.

Jest tylko jeden sposób, aby upewnić się, że jesteśmy tu bezpieczni.

W końcu jest już za późno, żeby kupować wymyślne zestawy biustonoszowo- majtkowe. Poza tym moja karta kredytowa zostałaby odrzucona. Wciągam na siebie zwykły biały podkoszulkowy biustonosz i białe majtki z ładnym, falistym brzegiem.

Jeśli chcą dziewicę, to mogą sobie poradzić z moją bielizną.

Zostało mi kilka wytwornych sukienek z czasów, gdy chodziłam na gale otwarcia i opery wieczorowe, takich, których nie mogłam sprzedać, bo były podarte lub za stare. Ale nie mogę się zdobyć na to, by ubrać się w odważną czerwień lub tajemniczą czerń. To są sukienki, które nosiłam na ramieniu Justina, toast społeczeństwa. Ta dziewczyna już nie istnieje.

Zamiast tego włożyłam białą sukienkę w kolorze słońca. Przynajmniej przytula się do moich krągłości.

Znajduję sandały i sprzęgło, aby dopasować, udając, że szykuję się na brunch z przyjaciółmi.

Nie będzie więcej brunchów. Może nie będzie więcej przyjaciół. I nigdy więcej nie zobaczę Justina. Ukłucie w piersi przypomina mi, że go kocham - że kocham mężczyznę, który widział we mnie tylko kamień milowy.

Den wygląda dziś inaczej, bardziej jak jeden z zabytkowych budynków w centrum Tanglewood. Są tu biura i sklepy tętniące życiem o drugiej po południu.

Może powinienem był poczekać do wieczora.

Pukanie do mosiężnego pierścienia w paszczy lwa pozostaje bez odpowiedzi.

Muszę to zrobić, zanim stracę nerwy. Tym razem pukam mocniej, prawie raniąc knykcie o grube drewno. Dlaczego nie odpowiadają? Może ich tu nie ma, ale nie mogę teraz zawrócić. Jestem w tym zbyt głęboko.

Jakiś impuls kładzie moją rękę na klamce. Obraca się.

Dlaczego drzwi nie są zamknięte? Niepokój przesuwa się przez mój żołądek. Spodziewałam się, że zastanę Gabriela otwierającego drzwi, tak jak zrobił to zeszłej nocy. Wtedy mnie przestraszył, ale z jakiegoś powodu teraz mi go brakuje.

Wędruję korytarzem, do dużego pokoju wypełnionego pluszowymi skórzanymi fotelami i stołami, które zostały oczyszczone z popielniczek i do połowy wypełnionych szklanek. Pozostały tylko gładkie powierzchnie, błyszczące w słabym świetle. Robię krok do tyłu, kolejny - wycofuję się z pomieszczenia, w którym nie powinnam się znaleźć.

Dociera do mnie słaby dźwięk, a ja wiruję. Szeroki korytarz jest pusty.

Na końcu korytarza znajdują się drzwi, które z dziwnym magnetyzmem przyciągają mnie bliżej. Moje stopy poruszają się same, doprowadzając mnie do tego, co zakazane. Nie powinnam nawet być w Den, a tym bardziej błąkać się samotnie po korytarzach. Moja ciekawość zawsze wpędzała mnie w kłopoty, ale przedtem miałam zabezpieczenie w postaci nazwiska mojej rodziny. Teraz spadam bez sieci.

Drzwi otwierają się na zestaw ciemnych drewnianych schodów. Kwatery służby, uświadamiam sobie. Te stare domy były podzielone według klas. Schody prowadzą do kolejnych drzwi, nie ma miejsca do czekania poza dwoma stopniami w dół. Moje pukanie odbija się echem w ciemnym korytarzu, zbyt głośne i zaskakujące, mimo że to ja je wydałem.

Zerkam w dół schodów, na zacienione lądowisko poniżej, nieprzenikniona ciemność. Fale zawrotów głowy ogarniają mnie. Jestem w jednym z tych krętych szkiców ze schodami, które zmieniają się w siebie, niekończącym się labiryncie. Nigdy nie znajdę drogi powrotnej.

Drzwi otwierają się, a wtedy wielkie ciało uderza w moje - tak twarde i solidne jak schody pod moimi stopami. Tracę chwyt na poręczy i spadam do tyłu, światem do góry. O Boże, spadam.

Skręcam się w powietrzu, tracę poczucie równowagi, nie mam podłoża, na które mógłbym spaść. Jędrne dłonie chwytają moje ramiona, niemalże brudząc. Wyciągają mnie do pionu, palce u nóg dotykają stopni, wzrok przykuwają zaciekłe oczy i warknięcie.

Dziki. To wszystko, co mogę pomyśleć o trzymającym mnie mężczyźnie. Ciężkie brwi nachylają się nad miedzianymi oczami, źrenice są wystarczająco duże, by uczynić go niemal dzikim. Z bliska lepiej widzę jego rysy, oświetlone przez światło nad głową, a nie przez ciemny pokój na dole. Jego nos i usta są surowe, wyryte w kamieniu zamiast w ciele. Cały efekt jest bardziej złowieszczy przez słabe rozcięcie na policzku i górnej wardze, bliznę tak głęboką i tak starą, że jest teraz częścią jego rysów, jak cienka smuga wody przez ścianę kanionu.

"Whoa," przychodzi jego niski głos, jakbym był zwierzęciem. Jakbym potrzebował się uspokoić.

Zbyt późno słyszę miękki dźwięk, który wydaję. Upadam w milczeniu. "Przepraszam."

Wciąga mnie do środka, stawiając na drewnianej podłodze z pustym stęknięciem sandałów. Moje kostki skręcają się, topsy turvy. Marszczy się na białe skórzane paski moich sandałów, jakby nie pasowały - i Boże, ma rację. Są z innego życia. Innej dziewczyny, takiej, która nigdy nie postawiłaby stopy w takim miejscu jak to.

Głos Gabriela przecina gęste powietrze. "Czy ja cię skrzywdziłem?"

Wciąż czuję odcisk jego palców na moich ramionach, solidne mięśnie jego klatki piersiowej, gdy wbijał się we mnie. Ból, tak. Ból jak promienie słońca przez mętne odrętwienie, w którym żyłam.

"Nic mi nie jest". Kłamstwo.

Brązowe oczy zwężają się, biorąc pod uwagę smukłą linię mojej sukienki, designerską kopertówkę. Jestem zbyt spłukana, żeby pozwolić sobie nawet na podróbkę - co za ironia? "Jestem gotowa na ciebie."

Wciąż spadam. Złap mnie. Ale on nie jest moim białym rycerzem. Nikt mnie nie uratuje. "Gotowa?"

Wydaje szorstki dźwięk, może rozbawienie. Może przyjemność. "Do robienia zdjęć."

Mój oddech się zacina. "Zamierzasz je zrobić?"

"Jest fotograf. Jest doskonały. Damon też by tu był, żeby upewnić się, że ma odpowiednie ujęcia, że jesteś...chętna do współpracy. Ale ma inne zobowiązania." Jego grymas jest niemal zdziczały. "Zgłosiłem się na ochotnika, żeby go zastąpić."

Duma czuje się ciężka w moim gardle. "Lubisz patrzeć jak upadam."

Może powinienem był się tego spodziewać, biorąc pod uwagę, że mój ojciec go oszukał. Ale on już wydał tatę władzom, jego dowody stały się impulsem do wniesienia aktu oskarżenia. Przypuszczam, że dla człowieka takiego jak on to by nie wystarczyło. Czy to on wysłał ludzi, by zaatakowali mojego ojca?

Czy wysłał ludzi do mojego domu zeszłej nocy?

Głos Gabriela jest mdły. "Może po prostu lubię patrzeć na piękne kobiety."

Dzięki swojemu bogactwu i wspaniałemu wyglądowi, mógłby mieć każdą kobietę, którą by chciał. Ale po tym, co zrobił mojemu ojcu, nigdy by mnie nie miał.

Chyba, że kupi twoje dziewictwo na aukcji - drwi mały głosik.

Nie zrobiłby tego, prawda?

Zerkam z powrotem na schody, jakbym miała szansę uciec. "Fotograf już się ustawia? Skąd wiedziałeś, że przyjdę?"

"Desperackie czasy."

Ludzie z Den kontrolują to miasto, mając bogactwo, wpływy. Władzę. "Znasz się na desperackich środkach, prawda?"

"To mój chleb i masło".

"Narkotyki", mówię, oskarżając. "Broń?

"Seks", mówi, jego głos jest szyderczy.

Nie, moje ręce nie są czyste. Ale i tak czuję się nie na swoim miejscu. Być może skorzystałem z tajnych kryminalnych interesów mojego ojca, ale nigdy o nich nie wiedziałem. "Tak", szepczę.

"Tak niewinnie", mruczy. "To dla ciebie zupełnie nowy świat, prawda?".

Nie brzmi współczująco. Jestem dla niego ciekawostką, czymś, czym można się bać jak mysz między jego pazurami. "Nie musisz mnie zmuszać do współpracy. Przechodzę przez to."

Jego uśmiech jest niemal smutny. "Wiem, mała dziewico. Nie masz wyboru."

Z tym odwraca się ode mnie i prowadzi drogą w dół korytarza.

Zgroza zaciska mi żołądek, ale on ma rację. Nie mam wyboru.

Część mnie zastanawia się, dlaczego nie zrobili zdjęć na dole, z piękną koronką i wyszukanymi meblami. Znajduję odpowiedź, gdy tylko wchodzę do małego pokoju. To mogła być sypialnia dla służby, dwa cienkie łóżka po obu stronach, sufit nachylony nad nami. Okno jest na tyle stare, że zostało wykonane z wypaczonego szkła, nadając światłu senny wygląd, prawie jakbyśmy byli pod wodą.

Wokół pokoju rozstawione są białe ekrany fotograficzne, które zdają się tylko wzmacniać ten efekt. Z jednej strony mężczyzna bawi się dużym aparatem na statywie. Patrzy w górę, gdy wchodzimy, jego krzaczaste brwi unoszą się. "To jest ten temat?"

Przełykam ciężko, rzucony brakiem przywitania. Jestem już przedmiotem, który można sfotografować na aukcji, krzesłem albo dywanem. Już nie osobą.

"Ona zdejmie sukienkę", mówi Gabriel.

Mój oddech się zacina. "Czy naprawdę muszę to robić? Myślałem, że sukienka może być..."

"Prowokacyjna?" Gabriel oferuje nijako. "Perwersyjne? Tak, ale niektórzy mężczyźni z listy zaproszonych mogą być raczej...oczywisti. Woleliby widzieć skórę".

"Racja." Przełykam ciężko. "Chodzi o to, że nie miałam żadnej... żadnej seksownej bielizny. Tylko moje zwykłe rzeczy."

"Twoje zwykłe rzeczy?" Gabriel pyta z uniesieniem brwi. "Pokaż mi."

Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że będę musiała rozebrać się przed dwoma mężczyznami, z których jednego dopiero poznałam. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że pokazanie mojej zwykłej bielizny i stanika jest w jakiś sposób bardziej intymne niż dopasowany koronkowy komplet.

To jest coś, co myślałam, że tylko mój mąż kiedykolwiek zobaczy.

Drżące ręce sięgają za siebie, by rozpiąć sukienkę. Ramiączka zsuwają się z moich ramion prostym ruchem. Stoję tak przez zdyszaną, zastygłą chwilę, wiedząc, że nie ma już odwrotu.

Nie muszę nawet odsuwać od siebie sukienki. Pozwalam rękom opaść na boki, a miękki materiał opada po moim ciele, pieszczotą równie solidną jak złote spojrzenie Gabriela.

"Jezu", mruczy fotograf, wpatrując się w mój zwykły biały stanik, białe majtki.

Udaje mi się nie skrzywić. To nie jest to, co seksowna kobieta mogłaby nosić. To nie zarobi nic na aukcji. "Przepraszam", szepczę żałośnie.

Dopiero zaczęłam, a już mi się nie udaje.

"Jest idealny", mówi Gabriel, brzmiąc niemal z czcią. "Jesteś doskonała."

Gęsia skórka wzrasta na mojej skórze. To bierze wszystko we mnie, aby nie wyrwać mojej sukienki, nie uciec z pokoju. Może rzeczywiście musi zapewnić sobie moją współpracę. Już drżę, a oni tylko patrzą. Jak ja to zniosę, gdy obcy mężczyzna wdrapie się na mnie?

Patrzę w dal, na jakiś punkt na gładkich, pobielonych ścianach. "Jak mam stać?"

Mój głos jest sztywny, zdradza moje zdenerwowanie.

Kroki zbliżają się i bez patrzenia wiem, że to Gabriel. To może być coś w jego chodzie, pełnym gracji i pewności siebie. Bardziej prawdopodobne jest to, że moje ciało elektryzuje się, gdy tylko jest w pobliżu.

Dotyka mojego podbródka i odwraca moją twarz do siebie. "Pokażę ci."

W jego oczach jest coś niemal zachęcającego, dziwny zastrzyk siły. Nie powinnam temu ufać, nie powinnam mu ufać, ale stwierdzam, że i tak stoję bardziej wyprostowana. "Dobrze."

"Zaczniemy od kilku strzałów z przodu". Przesuwa się, by stanąć za mną, przeczesując moje włosy nad szczytami piersi, układając ciężkie zamki nad moją twarzą. "Zdjęcia z góry ukryją twoją twarz".

"Nie będą wiedzieć, kim jestem?" To mała ulga, że nie będzie półnagich zdjęć mnie - możliwych do zidentyfikowania, łącznie z moją twarzą - krążących po mieście.

"Jeśli chcą wiedzieć, kim jesteś, będą musieli zapłacić dziesięć kawałków".

"Dziesięć kawałków", gazuję, wstyd i uniesienie walczą we mnie. Jeśli pojawi się wystarczająco dużo ludzi, będę mógł zapłacić rachunek za podatek od nieruchomości. "Jak myślisz, ilu ludzi przyjdzie?"

"Damon zatrzyma opłaty za uczestnictwo".

Oczywiście, że tak. Nie organizuje aukcji z dobroci serca. Perwersyjne rozbawienie wzbiera we mnie, gdy wyobrażam sobie, że to aukcja charytatywna, której powodem jest nadszarpnięta godność mojej rodziny. Moglibyśmy ustawić małe kartonowe pudełka na ćwierćdolarówki na stacjach benzynowych. Może zorganizować sprzedaż ciast. "I dostanę kwotę, która została wylicytowana?"

"Minus jego procent", mówi gładko Gabriel.

"Hej," mówię, półobracając się, by stanąć przed nim. "To ja wykonuję całą pracę".

"Nie bój się, mała dziewico. Zarobisz mnóstwo sprzedając swoje wyroby." Obraca mnie ponownie twarzą do kamery, tym razem przechylając moją głowę do przodu, tak że moje włosy tworzą zasłonę nad moją twarzą.

Jego dłonie przesuwają się po moich ramionach, wysyłając iskry wrażeń na moją skórę. Szturcha je do przodu, unosząc moje piersi. To dziwna pozycja, prawie jak modlitwa.

"Zostań", mruczy, jego oddech jest miękki na mojej szyi.

Potem odsuwa się, a fotograf zaczyna klikać. Mój żołądek przewraca się, gdy wyobrażam sobie dziwnych starszych mężczyzn patrzących na te zdjęcia, oceniających moje ciało, oceniających moją wartość pieniężną.

Gdy klikanie ustaje, Gabriel występuje do przodu i obraca mnie na bok. Podnosi moje ręce tak, że spoczywają na mojej głowie, łokcie do przodu, odsłaniając kształt moich piersi, mojego tyłka. Gabriel dotyka mnie tylko po ramionach, a nawet wtedy jest służbowy. Dziwnie pełen szacunku, biorąc pod uwagę sytuację. Mógłby skorzystać z okazji, żeby mnie pomacać. Nie mogłam go powstrzymać. Zamiast tego ściska moje ramię, zanim się odsuwa.

Więcej klikania, kilka błysków z urządzeń rozstawionych po pokoju.

Zamykam mocno oczy, czekając aż to się skończy.

"Hmm," mówi Gabriel, jego głos dochodzi z pobliża aparatu. Czy on patrzy na zdjęcia przez obiektyw? Co widzi, kiedy patrzy na mnie? "Spróbujmy kilku z nią odwróconą plecami".

Nie mogą być dobre. To moja jedyna myśl, gdy odwracam się do ściany jak karane dziecko. Jestem tak z natury nieseksowny, że tylko zdjęcie mojego tyłka mogłoby ewentualnie spodobać się komukolwiek. Paniczne myśli prześcigają się we mnie, sprawiając, że drżę, że się trzęsę.

Jego ręce lądują na moich ramionach, a ja wciągam gwałtowny oddech. "To nie zadziała", szepczę, pół do niego, pół do siebie. "Nigdy nie będę w stanie przez to przejść".

Mówi, nie odwracając mnie, oboje stoimy twarzą do ściany. "Powiedziałeś, że jesteś dziewicą, ale dokładnie o jakim niedoświadczeniu mówimy?".

Najbardziej żenującą częścią jest to, że nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Dziewczyny w mojej szkole szeptały o tym, co robiły ze swoimi chłopakami. Pan wie, że Harper opowiedziała mi kilka sprośnych rzeczy, ale dla mnie czuły się one niemal jak zmyślone historie. Ludzie naprawdę nie robią sobie takich rzeczy, prawda?

Wkrótce bym się dowiedziała. Doświadczyłabym ich z pierwszej ręki.

"Robiłem różne rzeczy", mówię, mimo że czuję się jak kłamca.

"Jakie rzeczy?" mówi, a ja zastanawiam się, czy to pruderyjne zainteresowanie czy troska, która zmusza go do pytania. "Uprawianie seksu na kanapie, kiedy taty nie ma w domu? Pozwalając chłopcu poczuć się pod twoją koszulką?".

"Nie", szepczę.

"Czy kiedykolwiek byłaś całowana?"

Udało mi się przytaknąć. To było tyle, na ile pozwoliłam Justinowi. Naciskał mnie na więcej w zaciemnionych tylnych korytarzach na przyjęciach, w pustych schowkach przed hotelowymi salami balowymi.

A ja zawsze mówiłam mu "nie".

"Czego się boisz?" mruczy.

Po sposobie, w jaki pyta, wiem, że nie chodzi mu o aukcję. Pyta, dlaczego nigdy nie pozwoliłam chłopakowi pójść ze mną dalej. Pyta, dlaczego wciąż jestem dziewicą.

Nasza pozycja sprawia, że wydaje się to bardziej intymne, jakby nie było obcego mężczyzny zaledwie kilka stóp za nami, jakby nie zmuszano mnie do tego. Falujące oświetlenie potęguje ten efekt, jakby to było tylko we śnie. Mogę powiedzieć prawdę, bo to nawet nie jest prawdziwe.

"Tata mnie kiedyś złapał", mówię jak w transie. "Spałem w weekend, albo on myślał, że jestem. Ale tak naprawdę dotykałam się sama."

"Co powiedział?"

"Powiedział mi, że to było złe. Powiedział, że to nie jest damskie, że takie zachowanie zhańbi nasze imię rodzinne". Intensywny wstyd, który wtedy poczułam, uderza mnie jak cios w żołądek, prawie mnie podwajając. Tylko stała obecność Gabriela za mną podtrzymuje mnie na duchu. Prawie mnie nie dotyka, jedynie najlżejsze muśnięcie jego dłoni na moich ramionach, ale równie dobrze mogłyby być one wykonane z żelaza.

"A potem był tym, który zhańbił twoje nazwisko rodzinne".

"Każdej nocy przez miesiąc nakładał mi na palce sok z chili".

Ironia jest wystarczająca, by sprawić, że zwymiotuję. Przez lata opierałam się temu, co robiły inne dziewczyny, odmawiałam tego, czego chcieli ode mnie chłopcy. Jedynym chłopakiem skłonnym poczekać do małżeństwa był Justin, a okazało się, że tylko dlatego, że postrzegał nasz związek jako polityczną odskocznię.

"Zostań tu, mała dziewico".

Odsuwa się ode mnie, a ja czuję jego stratę jak zimowy wiatr. Jestem sama, bezradna.

Kamera klika za mną, naruszając moją prywatność, przypominając mi o tym, jak bardzo będzie to publiczne. Nie mogę nawet dotknąć swojego ciała bez poczucia winy, ale jakiś obcy człowiek wkrótce będzie miał do tego prawo.

"Spójrz na mnie." Głos Gabriela dociera do mnie z pobliża kamery.

Odwracam się, by spojrzeć na niego przez ramię. Większość mojej twarzy jest nadal ukryta przez włosy, ale on może zobaczyć więcej ze mnie. Czy moje zawirowania są widoczne w mojej postawie? Czy mogą odczytać ból w moich oczach? Wszystko, w co wierzyłam, było kłamstwem, ale prawda boli na tyle, że chcę ją odzyskać.

"Dotknij się", mówi.

Moje serce zatrzymuje się, bo jeśli chce, żebym zrobiła to dla kamery, to zawiodę. Zawiodę.

"Dziś wieczorem. Kiedy będziesz w łóżku, sama. W ciemności. Zamknij drzwi, jeśli musisz. Nikt nie wejdzie do ciebie. Dotknij się i spraw sobie przyjemność. Pamiętasz, jak to się robi, prawda?".

Wspomnienie przychodzi jak namacalna pieszczota, głaskanie mojego prywatnego miejsca. Moje usta rozchylają się w delikatnym westchnieniu. Ciepło przepełnia moje policzki. Zaciskam nogi, szukając więcej.

Kliknięcie aparatu uwiecznia moją nielegalną przyjemność.

"To jest to", mówi fotograf.

Gabriel studiuje to, co jest na ekranie, jego wyraz twarzy jest enigmatyczny. "Tak, to jest to."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zakazana aukcja"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści