Zła bohaterka

Rozdział 1

             1      

W mojej szklance zabrzęczał lód, gdy zawirowałem bursztynowym płynem. To była moja czwarta whisky, a ledwo co poprawiła mi humor. 

To była moja własna, pieprzona wina. Wiedziałem, że tak będzie lepiej. Wiedziałam, że on nie czuje do mnie tego samego, ale... Byłam taką idiotką! 

Rzuciłam się na niego - na człowieka, z którym zbyt często miałam do czynienia w sprawach zawodowych. Cóż, na tyle profesjonalnie, na ile ktokolwiek był profesjonalistą w naszej branży. 

Utrzymanie przewagi nad nim było bardzo niewygodne teraz, gdy się do niego zbliżyłam. I zostałam odrzucona. 

Jego ostre słowa wciąż odbijały się echem w mojej głowie. "Nie pieprzę dzieci". Jakbym była pieprzoną nastolatką czy coś w tym stylu. Nie byłam. Byłam dwudziestotrzyletnią, odnoszącą sukcesy kobietą biznesu - między innymi - i daleko mi było do niedojrzałej, rumianej dziewicy, za jaką musiał mnie uważać. Może pomylił mnie z moją osiemnastoletnią, naiwną jak pieprz siostrą, Persefoną. Tak zresztą właśnie mnie traktował. Jak małe dziecko, w którym się podkochuje. 

"Ciężka noc?" zapytał łagodny głos, a ja zerknęłam, jak wspaniały mężczyzna wsuwa się na stołek barowy obok mnie. Bar był zajęty, bez dwóch zdań, ale nie na tyle, żeby nie było innych wolnych miejsc. 

Uśmiechnęłam się do odważnego nieznajomego i upiłam łyk swojego drinka. "Nie," skłamałem, szczerząc zęby w kpiącym uśmiechu. "Najlepsza noc w moim życiu". Mój sarkazm był wystarczająco gęsty, by się przez niego przebić. Może jednak te whisky zaczęły mi się udzielać. "Ty?" 

"Ja?" Błysnął mi oślepiającym uśmiechem, a mój puls przyspieszył w reakcji na to. Był kurewsko oszałamiający, piękny jak modelka, z mocną szczęką pokrytą zarostem i ciemnymi rzęsami, za które każda kobieta by zabiła. "Nie, świętuję. Mogę postawić Ci drinka?". 

Uśmiech wykrzywił moje usta, pomimo mojego gównianego nastroju. "Jasne." Dałam niewielki znak barmanowi, po cichu zamawiając kolejny taki sam, a następnie skinęłam na przystojnego mężczyznę obok mnie, aby zaznaczyć, że to on płaci. Poprosił o to samo, co ja, i nie odezwał się więcej, dopóki nasze drinki nie znalazły się przed nami w pięknych szklankach z ciętego kryształu. 

"Na zdrowie" - mruknął do mnie, trącając delikatnie swoją szklankę o moją, po czym wypił całego drinka jednym haustem. Zamówił kolejnego, po czym znów przeniósł wzrok na mój. 

Jego oczy były piękną mieszanką zieleni i błękitu, a ja uśmiechnęłam się do niego. 

"Więc co świętujemy?" zapytałam, dając do zrozumienia, że tak naprawdę mu nie wierzę. Sądząc po sposobie, w jaki odstawił drinka, jego noc przebiegała równie dobrze jak moja. 

Przystojny model pozwolił, by jego własne usta wygięły się w uśmiechu. "Moja nowa praca" - oznajmił. Jego wzrok na chwilę oderwał się od mojego, omiótł wzrokiem zatłoczony klub i zatrzymał się na tancerkach na podium. Obie miały na sobie tylko bieliznę, a dziewczyna wspinała się na drążek z godną podziwu łatwością. Całkowicie hipnotyzujące. 

"Ach tak?" zapytałem, nagle zaciekawiony moim nowym kumplem do picia. Był na tyle odważny, żeby do mnie podejść; może mógłby wyleczyć mój kiepski nastrój dzisiejszego wieczoru. Najlepszym sposobem, aby zapomnieć o facecie, było znalezienie sobie nowego, prawda? "Gratulacje. Jaka jest twoja nowa praca?". 

Jego idealna twarz błysnęła napięciem tylko na sekundę, po czym wyczyściła się w łatwy uśmiech ponownie, gdy skinął głową do męskiego tancerza na podium. "To." 

Zakrztusiłam się swoim drinkiem. Tylko trochę. Wystarczająco, by mnie zaszokować i zalać policzki gorącem, gdy wycierałam usta w serwetkę. 

"To?" powtórzyłam zduszonym głosem, wskazując na wspaniałego czarnoskórego mężczyznę kręcącego biodrami w samych tylko elektrycznie niebieskich stringach. "Jesteś striptizerką?". 

Mój nowy przyjaciel uśmiechnął się szerzej, odwracając się do mnie i popijając swojego nowego drinka. "Męskim animatorem" - poprawił, kiwając głową. "Tak, na pewno." W jego głosie słychać było dumę, ale także coś ciemniejszego. Rozczarowanie? 

Ciekawość odsunęła na bok mój szok, więc przejechałam po nim wzrokiem najdelikatniej, jak potrafiłam. Był dość ładny, bez wątpienia, a sposób, w jaki wypełniał koszulę, wskazywał na dobrze zbudowaną sylwetkę. Tak, zdecydowanie mógłby dobrze zarobić, rozbierając się. Świetne pieniądze, jeśli dodać do tego psotne spojrzenie w jego oczach i czysto seksualny sposób, w jaki starł kroplę whisky z wargi, a potem oblizał kciuk. 

"Fajnie" - skomentowałem. "Więc, który szczęśliwy klub cię przygarnął? Założę się, że będzie na Ciebie duże zapotrzebowanie". 

Jego uśmiech stał się sugestywny. "Czy właśnie nazwałeś mnie seksowną?". 

parsknęłam śmiechem. "Czy to było zbyt subtelne? Jesteś rozpalająca. Nie dziwię się, że dostałeś tę pracę. Więc...?" Bardzo, bardzo chciałem wiedzieć, który klub zdobył ten diament. 

Uśmiech na jego twarzy osłabł na ułamek sekundy, gdy odpowiedział. "Oczywiście, że ten. 7th Circle jest najgorętszym klubem w Shadow Grove, każdy o tym wie. I płacą swoim tancerkom lepiej niż wszystkie inne gówniane kluby w mieście. Nie brałabym nawet pod uwagę innego miejsca, jeśli miałabym wybór". 

Znowu prawie zakrztusiłem się drinkiem. Musiałem wziąć kolejny duży łyk, kończąc szklankę i sięgnąć po następną. Najwyraźniej zamierzałem dziś wieczorem utopić swoje smutki, a rano zapłacić za to kacem. Pieprzyć to. 

"Wow", odpowiedziałem, "to jest...". 

"Nieprawda," przyznał z ciężkim westchnieniem, zrzucając uśmiech jak zrzucenie płaszcza. "Chciałbym, żeby tak było... tak miało być. Myślę, że dziś po prostu nie jest moja noc." Znów opróżnił swoją szklankę i sięgnął po świeżą, którą barman już dla niego przygotował. 

Jedna z moich ulubionych cech barmanów w 7th Circle: Byli spostrzegawczy i często o dwa kroki wyprzedzali zamówienia drinków. 

"Nie zatrudnili cię?" zapytałem zdezorientowany. "Czy przesłuchiwał cię niewidomy? Właściwie to nie jest wytłumaczenie. Myślę, że nawet ślepiec wyczułby twój seksapil na kilometr". 

Mój kumpel od picia parsknął śmiechem. "Słodkie. Komplementy wszędzie cię zaprowadzą". Mrugnął do mnie porozumiewawczo, co trafiło prosto do mojej cipki, która w odpowiedzi zaczęła pulsować. Cholera. 

"Mam nadzieję" - mruknęłam do swojego drinka, obserwując go spod rzęs. Był młody... ale ja też. Jeśli pił legalnie, to różnica wieku nie mogła wynosić więcej niż dwa lata, bo zaledwie kilka tygodni temu obchodziłam swoje dwudzieste trzecie urodziny. 

Usłyszał moją uwagę, bo na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec, a on potarł dłonią kark. "Nie dostałem się nawet na przesłuchanie. Kierownik wyszedł mi na spotkanie i oznajmił, że przesłuchania zostały odwołane. Żadnych wyjaśnień ani nic, po prostu... idź do domu". Westchnął ciężko, a potem zmartwiał. "Mogę zdradzić ci sekret?". 

Odgryzłem uśmiech, który chciał zagościć na moich ustach i przytaknąłem. "Oczywiście. Jestem totalnym skarbcem." 

To było trochę urocze, bo nawet nie wymieniliśmy się imionami ani... niczym innym, a on zachowywał się trochę jak dwunastoletnia dziewczynka, która chce zdradzić szczegóły swojego zauroczenia. Całkowicie urocze. Nie zrozumcie mnie źle, nadal miałam wielką ochotę zaciągnąć go do jednego z prywatnych pokoi dla VIP-ów i wyruchać mu mózg. Ale chciałam też pogłaskać go po włosach i pozwolić, żeby opowiedział mi o wszystkich swoich problemach. 

"Naprawdę potrzebowałem tej pracy" - wyznał, a jego głos stracił resztki żartobliwego tonu, jaki miał w sobie wcześniej. "Mam pewne... kłopoty rodzinne. Pieniądze, które dostają tancerze, bardzo by mi pomogły, a teraz nie bardzo wiem, co robić". 

Współczucie wywróciło mi żołądek i wyciągnąłem rękę, by dotknąć jego dłoni, która spoczywała na blacie baru między nami. "Więc, czy postarasz się o kolejną rozmowę kwalifikacyjną?". 

Zmarszczył nos i łyknął drinka, ale nie ruszył dłoni spod mojej. "Nie mam luksusu czekania w nieskończoność na kolejną szansę. Pewnie wypiję jeszcze kilka drinków, a potem pójdę spróbować szczęścia u Dicka". 

Skrzywiłem się. Mocno. "Proszę, nie." 

Swinging Dick's był dokładnie tym, na co brzmiał: obskurnym, obrzydliwym, niskobudżetowym męskim klubem ze striptizem, który potwornie wykorzystywał swoich tancerzy, a w piwnicy prowadził zupełnie niebezpieczny, pozbawiony nadzoru dom publiczny. Był to typ biznesu, który pozostał po dawnym Cienistym Gaju i który należało zamknąć. 

"Zaufaj mi - odparł z gorzkim śmiechem - to ostatnia rzecz, jaką chciałbym zrobić. Ale jestem pewien, że napiwki za taniec i statystów będą lepiej płatne niż jakakolwiek inna praca, którą mogę dostać w krótkim czasie, a ja potrzebuję pieniędzy. Bardzo. Na dzień dzisiejszy tylko dwa kluby w mieście zatrudniały pracowników, a 7th Circle najwyraźniej już nie. Więc... szybko kończą mi się możliwości". 

Pytania paliły mi się na czubku języka, ale nie miałem prawa zadawać ich temu zupełnie obcemu człowiekowi. Na przykład, co postawiło go w tak rozpaczliwym położeniu, że w ogóle rozważał propozycję Dicka? Albo dlaczego, do cholery, nie dorobił się jeszcze fortuny jako model, aktor czy ktoś mniej nikczemny? 

"Wiesz, to miejsce to nie wszystko, na co wygląda" - powiedziałam powoli, uważnie obserwując jego reakcję. Czy mówiąc o pieniądzach, jakie dostają tancerki z 7th Circle, miał na myśli tancerki? A może mówił o "tancerkach", które rozbierały się tylko jako reklama ciemniejszego, mniej legalnego menu za zamkniętymi zasłonami kabin dla VIP-ów? 

Uśmiechnął się do mnie półgębkiem. "Wiem." Jego dłoń znalazła się pod moją, tak że byliśmy dłońmi do siebie, a jego kciuk powoli zakreślił krąg na mojej skórze. 

Zacisnęłam wargi, zastanawiając się nad tym. Może właśnie dlatego kierownik odesłał go bez rozmowy kwalifikacyjnej. Miał w sobie atmosferę "grzecznego chłopca", mimo że w dżinsach wyglądał jak seks, atmosferę niewinności, która w cieniu 7th Circle zostałaby całkowicie zniszczona. 

Nie chciałem tego przyznać, ale cieszyłem się, że nie został zatrudniony. Z drugiej strony, nie chciałem też, żeby skończył w brudnych, zabrudzonych spermą podziemiach Swinging Dick's. 

"Cóż..." Byłem egoistą. Byłam całkowicie samolubna. Ale z tym, jak moja krew buzowała pod jego dotykiem, wiedziałam, że będzie dokładnie tym, czego potrzebowałam, żeby zapomnieć o mojej żenującej wpadce z przeszłości, tylko gorące, bezimienne rżnięcie, które wyczyści mi go z pamięci i pomoże mi odnaleźć moje własne, pokryte stalą damskie jaja. 

Byłam siłą, z którą należało się liczyć, a to odrzucenie mnie powaliło. Ale ten facet... ten facet mógł mi pomóc to naprawić. 

Może w zamian znalazłabym mu pracę. Taką, która nie wiązałaby się z prawdziwym seksem za pieniądze. 

"I co?" - zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że odpłynęłam, bo moje myśli szalały. 

Przygryzłam wargę, zastanawiając się, jak mogę sprawić, żeby dzisiejszy wieczór wypadł na moją korzyść, nie brzmiąc przy tym jak totalna puszczalska dziwka. Ale tak naprawdę jedyne, na czym mogłam się skupić, to nadzianie się na jego kutasa, co do którego byłam pewna, że mnie nie zawiedzie. 

"A może po prostu zabawisz się dziś wieczorem, a jeśli nadal będziesz chciała spróbować jutro u Dicka... cóż, wtedy się z tym pogodzimy. Ale ty wyglądasz, jakbyś potrzebował trochę luzu". 

Wyglądał kusząco, ale niezdecydowanie, jakby już pogodził się ze swoim losem i dopiero zbierał się na odwagę, żeby to zrobić. Bóg jeden wie dlaczego - ja z pewnością nie byłam znana ze współczucia czy empatii - ale bardzo nie chciałam patrzeć, jak ten wspaniały facet odrzuca swoje życie u Dicka. Nawet jeśli oznaczało to złamanie wszystkich moich własnych zasad. 

"Słuchaj, znam paru ludzi" - zaproponowałem, pozostając mało precyzyjnym. "Prawdopodobnie mogę załatwić ci pracę, za którą zapłacisz dwa razy więcej niż u Dicka, a przy tym będziesz miała znacznie mniej napaści na tle seksualnym i chorób wenerycznych". 

Jego brwi zmarszczyły się w podejrzliwości. "Jaką pracę?". 

parsknęłam śmiechem. "Poważnie, czy to ma jakieś znaczenie? Miałaś dosłownie sprzedać swoje ciało". Wtedy przyszło mi do głowy coś, co popsuło mi humor. Może temu wspaniałemu facetowi nawet nie chodziło o laski. 

Ale sposób, w jaki jego palce połączyły się z moimi, gdy ściągnął nasze dłonie z blatu baru, by spoczęły na jego kolanach, powiedział mi, że to niekoniecznie prawda. 

"Słuszna uwaga" - przyznał z grymasem. "Więc chyba powinienem zapytać, czego chcesz w zamian". 

Mój nastrój natychmiast się pogorszył i wyrwałam rękę z jego uścisku. "Dobra, to był zły pomysł." Dokończyłam drinka i odstawiłam szklankę na miejsce nieco mocniej, niż było to konieczne. "Zapomnij, że zaproponowałem." 

Bo ja nie pieprzyłem się z moimi pracownikami. Nigdy. A gdybym dał temu facetowi pracę - z jakiegoś dziwnego, przelotnego poczucia litości i współczucia - a potem zerżnął go w łazience? Tak, to byłby ze mnie kompletny cwaniak. 

Dzięki Bogu, że oprzytomniałem, zanim to się stało. 

Zsunąłem się ze stołka i zacząłem odchodzić od potencjalnie fatalnej decyzji. Nieważne, jak gorący wydał mi się ten przypadkowy facet, nie było to warte późniejszego bólu głowy. 

"Zaczekaj" - zawołał, spiesząc się za mną i łapiąc mnie za nadgarstek, zanim zdążyłam wyjść z baru na parkiet. To była najszybsza droga do wyjścia z 7th Circle, a ja byłam już oficjalnie gotowa, by zakończyć moją gównianą noc. 

Zerknęłam w dół na jego dłoń na moim nadgarstku, ale nie trzymał mnie na tyle mocno, żeby bolało. To był tylko gest, a nie żądanie. Nieznacznie potrząsnęłam głową wielkiego bramkarza po drugiej stronie sali, który patrzył na mojego nowego przyjaciela, jakby chciał go wyrzucić na krawężnik. 

"Przepraszam" - przeprosił mnie ten przystojniak, kiedy nie wyrwałem mu ręki i nie odszedłem. Zamiast tego odwróciłam się do niego plecami i przechyliłam głowę, żeby spojrzeć na niego z góry. Był większy, niż myślałam... a to sprawiło, że jeszcze bardziej mnie pociągał. Cholera. 

"Nic się nie stało" - skłamałam. "To był okropny pomysł. Przepraszam. Ale życzę powodzenia w szukaniu pracy". 

Chciałam odejść, ale jego palce zacisnęły się na moim nadgarstku, a we mnie zapaliła się iskierka nowego zainteresowania. Może nie był tak niewinny, jak go sobie wyobrażałam. 

"Nie, nie jest. To było całkowicie niegrzeczne i aroganckie z mojej strony" - kontynuował, ciągnąc mnie za ramię, by odwrócić mnie jeszcze raz. "Chodziło mi tylko o to, że byłbym szalenie wdzięczny za jakąkolwiek pomoc w znalezieniu pracy, która nie wymagałaby ode mnie cotygodniowego umawiania się na badania w kierunku chorób wenerycznych". Skrzywił się przy tym, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu. 

Cholera jasna. Dlaczego tak bardzo chciałem pomóc temu facetowi? Zazwyczaj nie przejmowałem się nikim spoza mojego wewnętrznego kręgu. Dawno temu straciłem wiarę w ludzkość i generalnie traktowałem wszystkich z wyraźnym nastawieniem "spierdalaj". To pozwalało mi żyć i utrzymywało mnie w biznesie. 

"Ile masz lat?" zapytałem go dla kaprysu. Opierając się wyłącznie na jego wyglądzie, mógłbym przypuszczać, że ma mniej niż dwadzieścia osiem lat. Ale było w nim coś, co sprawiało, że wydawał się młodszy. 

Zmarszczył lekko brwi. "Dwadzieścia jeden". 

Więc może dlatego. Nie miał żadnej widocznej tuszy, więc pewnie nie był powiązany z gangami z Cienistego Gaju. Prawdopodobnie nie miał pojęcia, w co się pakuje. 

"Słuchaj, nie chciałem Cię obrazić" - kontynuował, jakbym nie zboczył z tematu. "Możemy udawać, że to się nigdy nie wydarzyło? Nie musisz mi pomagać w pracy i możemy po prostu spędzić dziś wieczór razem czas". 

Podejrzenie zakłuło moje zmysły. "Dlaczego?". 

Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie nieśmiało. "Ponieważ jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem, i nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym zepsuł taką okazję". 

"Jaką okazję?" odparłem, marszcząc czoło. Może źle odczytałem tego faceta. Nie bez powodu nigdy nie podrywałam przypadkowych nieznajomych w barach. 

Przystojniak wzruszył ramionami i przez ułamek sekundy wyglądał na zdenerwowanego, zanim podjął decyzję w jakiejś sprawie. "Ten" - odpowiedział, podnosząc rękę do tyłu mojej głowy. Jego palce wplątały się w moje miedziane włosy i podniósł moją twarz do góry, aby złożyć na niej pocałunek. 

Gdy tylko jego usta dotknęły moich, rzuciłam ostrożność na wiatr. 

Potrzebowałam tego. Potrzebowałam wspaniałego, bezimiennego mężczyzny, który sprawiłby, że poczułabym się bardziej jak zła suka, którą wiedziałam, że jestem, i który sprawiłby, że całkowicie zapomniałabym o pokrytym tatuażami, poznaczonym bliznami dilerze narkotyków, na którego rzuciłam się wcześniej tej nocy. 

Moje usta rozdzieliły się, a ja zarzuciłam ramiona na szyję pięknego faceta, przyciągając go do siebie i odwzajemniając pocałunek. Wiedziałam, że oczy są zwrócone na nas - na mnie - ale oficjalnie nie dawałam już za wygraną. Potrzebowałam tego... a jeśli Cass się o tym dowiedziała, tym lepiej dla niej. 

To był najwyższy czas, żebym zapomniała o moim głupim zauroczeniu.




Rozdział 2

             2      

Whiskey rozgrzewała moje żyły, a fakt, że tak dokładnie łamałem wszystkie własne zasady, przyprawiał mnie o zawrót głowy z podniecenia. Ale mimo to zachowałem na tyle przytomności umysłu, żeby nie zerżnąć pięknej nieznajomej tuż przed barem. 

Niechętnie puściłem go i odsunąłem się o krok. 

"Masz ochotę pójść gdzieś indziej?" zaproponowałem z uśmiechem. W 7th Circle miałem już swoje zdanie na ten temat, ale teraz chciałem zachować anonimowość. 

Jego niebiesko-zielone oczy były szkliste, a na ustach widniał rumieniec, który sprawił, że chciałam go jeszcze mocniej pocałować. "O co ci chodziło?". 

Mój telefon zabrzęczał w kieszeni, a ja uniosłam palec, aby zaznaczyć, że muszę sprawdzić, od kogo jest połączenie. Przeszedł mnie dreszcz, gdy pomyślałam, że to może być Cass. Ale to by oznaczało, że obchodzi go, z kim sypiam, a on wyraźnie dał do zrozumienia, że nie. 

Zmarszczyłam nos, gdy zobaczyłam identyfikator dzwoniącego. "Przepraszam, muszę odebrać" - powiedziałam facetowi, którego imienia nawet nie raczyłam zapytać. 

Odbierając połączenie, przyłożyłem telefon do ucha. "Co?" pstryknąłem, zirytowany, że mi przerwano. 

Z telefonu dobiegło mnie pełne cierpienia westchnienie. "Wiesz co." 

"Daruj sobie" - odpowiedziałem, odwracając się do najbliższej kamery bezpieczeństwa i patrząc prosto w obiektyw. "I tak idziemy do Murphy'ego". Odwróciłam się od mojego nowego przyjaciela, aby spojrzeć na wszechwidzące oko, a on objął mnie w pasie ramionami w geście wyprzedzenia, ale całkowicie mile widzianym. 

Mój pracownik po drugiej stronie telefonu milczał przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedział. "Zachowujesz się lekkomyślnie. Jeśli chodzi o...". 

"Nie chodzi" - odparłem, przerywając mu. Ale wściekłość paliła mnie na myśl o tym, że podsłuchał, jak Cass wcześniej mnie odrzuciła. To było kurewsko żenujące. "Jestem dorosłą kobietą, Zed, a teraz chcę zabrać tego przystojniaka do Murphy's i prawdopodobnie pozwolić mu zerżnąć mnie pod ścianą w dostępnej kabinie". 

Facet za mną otrząsnął się z szoku, wyraźnie słysząc, co właśnie powiedziałam, a potem jego uścisk na moich biodrach zacisnął się z entuzjazmem. 

Zed wydał z siebie kolejne sfrustrowane westchnienie, ale ja nie byłem w nastroju na wyrzuty sumienia. "Po prostu, kurwa, wyluzuj, Zed. Zrób sobie przerwę i poproś Amandę, żeby obciągnęła ci kutasa czy coś". 

"Ona ma na imię Annika" - warknął na mnie, a ja przewróciłem oczami. Nieważne, jak się nazywała, nienawidziłem jej obskurnego tyłka. Ale nie mogłem powiedzieć Zedowi, dlaczego, więc zdecydowałem się na bierno-agresywne bzdury. 

Facet za mną kołysał się do muzyki tanecznej, jego biodra poruszały się w stosunku do moich, a jego krocze ocierało się o mój tyłek. Tak, miał ruchy... ruchy, które chętnie zabrałabym w miejsce o wiele mniej publiczne. 

"Muszę iść", powiedziałam Zedowi, rozproszona jak cholera przez wędrujące ręce mojego nowego przyjaciela. "Poza tym, odwołałeś wcześniej spotkanie. Przełóż je na jutro". 

Ciąg przekleństw spłynął na mnie z telefonu. "Kurwa, wiedziałem, że ten przystojniak, który cię obmacywał, wyglądał znajomo...". 

Zakończyłem połączenie, zanim zdążył mi odpowiedzieć, jaki to był zły pomysł. Doskonale wiedziałam, że to głupie. Ale nie miałem też zamiaru, żeby ta sprawa stała się czymś więcej niż tym, czym była. 

Więc kogo to, kurwa, obchodziło? 

"Powiedziałem mojemu nowemu przyjacielowi, łącząc palce z jego palcami, aby pociągnąć go przez tłum, na wszelki wypadek, gdyby Zed postanowił zepsuć mi paradę i zjawić się osobiście. 

"Poczekaj, musimy wyrównać rachunek" - zaprotestował mój przyjaciel, ale ja tylko uśmiechnąłem się do niego przez ramię. 

"Nie ma sprawy" - powiedziałem mu. "Po prostu doliczą mi to do rachunku". 

Zmarszczył brwi, ale pozwolił mi wyprowadzić go z baru. Był to przerobiony magazyn na obrzeżach Shadow Grove, ale był na tyle popularny, że na zewnątrz zawsze czaiły się taksówki, które odwoziły pijanych imprezowiczów do domu. 

"Nie o to mi chodziło" - mruknął, gdy niemal wepchnąłem go do czekającej taksówki i wskoczyłem obok niego. "Stawiałam ci drinka. Pamiętasz?" 

Uśmiechnęłam się, rozbawiona całą tą jego praworządnością i dobrocią. Większość facetów, których poznałem, nie mrugnęłaby dwa razy, gdyby dostała darmowe drinki od laski, która właśnie otwarcie ogłosiła, że chce się z nimi pieprzyć. 



"Tak, ale chciałam się stamtąd wydostać" - odpowiedziałam, niepewna jak cholera. Podałem kierowcy cel naszej podróży, po czym zwróciłem uwagę na przystojniaka. "Jak masz na imię?" zapytałam dla kaprysu, po czym natychmiast wymierzyłam sobie mentalny policzek. To by było na tyle, jeśli chodzi o bezimienną znajomość. 

Facet uśmiechnął się. "Zastanawiałem się, czy zamierzasz o to zapytać". Przejechał kciukiem po dolnej wardze w geście, na który nie mogłem się powstrzymać, ale podążyłem wzrokiem. Kurwa mać, wszystko w nim mnie hipnotyzowało. "To Lucas" - powiedział mi po chwili. 

"Lucas" - powtórzyłam, wypróbowując to imię na języku. Pasowało do niego. 

"Zapytał mnie, a ja nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. 

"Hayden" - odpowiedziałam, szokując samą siebie. Nikomu nie podawałem swojego prawdziwego imienia. Nikomu. Więc co mnie, kurwa, opętało, żeby powiedzieć o tym przypadkowej osobie? 

On jednak nawet nie mrugnął okiem. Naprawdę nie miał pojęcia, kim jestem, i to było urocze. 

"Hayden" - powtórzył, tak jak ja powtórzyłam jego imię. "Mogę zadać ci pytanie?". 

"Właśnie zadałeś" - odpowiedziałem, drocząc się z nim. Nie miałem pojęcia, skąd to się wzięło. Nie droczyłem się. Prawie w ogóle nie żartowałem. Co we mnie wstąpiło, do cholery? 

Lucas uśmiechnął się do mnie. "Miałem na myśli inne pytanie." Kiedy przytaknęłam, przejechał ręką po włosach, jakby to był nerwowy gest. Ale dlaczego miałby się denerwować? Dałam jasno do zrozumienia, że jestem zainteresowana. "To, co powiedziałaś przez telefon swojej przyjaciółce..." 

O tym, że chce się z tobą pieprzyć w łazience u Murphy'ego? 

Taksówka zatrzymała się wtedy przed zapełnionym barem, przerywając naszą rozmowę. Szybko przekazałam około trzykrotność ceny za taksówkę i wypchnęłam Lucasa, zanim zdążył zaprotestować, że to ja płacę. Ale poważnie, właśnie przyznał, że jest na tyle spłukany, że rozważa pracę w Swinging Dick's. Nie miałem zamiaru pozwolić mu za nic płacić. 

Połączyłem nasze palce i poprowadziłem go prosto obok ogromnej kolejki ludzi czekających na wejście, aż do bramkarza o szerokich ramionach, który pilnował drzwi. Murphy's był miejscem, gdzie grała muzyka na żywo, brudnym i obskurnym, ale ulubionym przez przyjezdnych rockmanów. Zawsze, gdy grało tam jakieś wielkie nazwisko, kolejka ciągnęła się przez pół przecznicy, a wielu czekających nie zdążyło nawet wejść do środka. 

"Proszę pani" - przywitał mnie bramkarz, który z szacunkiem skinął głową, odczepiając linę barierki, abyśmy mogli przejść. 

Nie odpowiedziałam. Nie miałam takiego obowiązku, a poza tym musiałam dbać o swoją reputację, czy Lucas o tym wiedział, czy nie. 

"Mój seksowny towarzysz zażartował, gdy szliśmy do baru. Wnętrze Murphy's było wypełnione ponad miarę, a Lucas opuścił ręce na moje biodra, gdy prowadziłam. 

Roześmiałam się i potrząsnęłam głową. "Nie", skłamałam, "to tylko zwykły bywalec". 

Zamówiliśmy drinki, za które nikt nie pobierał opłat - miałam konto - a potem przedostaliśmy się przez tłum na parkiet. Wokół nas huczała muzyka, a ludzie musieli krzyczeć, żeby ich usłyszano. Nie było okazji do rozmowy i poznania się nawzajem, a właśnie dlatego wybrałem ten bar. 

No cóż... i fakt, że należał on do Żniwiarzy. Jeśli przeleciałabym Lucasa tutaj, natychmiast trafiłoby to do Cassa - szefa Żniwiarzy z Cienistego Gaju. 

Tak, byłam małostkową suką. Ale on chciał mnie nazwać dzieckiem? Zachowywałam się jak dziecko. Jeśli naprawdę nie interesował się mną jako kobietą, to nie miałby na co narzekać. 

Lucas i ja tańczyliśmy razem, aż byliśmy spoceni, dyszący i szalenie podnieceni. W końcu doszliśmy do punktu, w którym byłam bliska eksplozji na parkiecie - bo cholera jasna, on się ruszał. Kiedy Zedowi udało się wyciągnąć głowę z dupy, musiał zatrudnić Lucasa w 7th Circle. Talent taki jak jego marnował się w Dick's. 

"Nie kłamałeś, że jesteś tancerzem, co?" zapytałem, gdy opuszczaliśmy parkiet pod pretekstem pójścia po kolejnego drinka. Żaden z nas nie skierował się jednak w stronę baru. 

Lucas uśmiechnął się do mnie. "Myślę, że dałbym sobie radę, gdyby ktoś dał mi taką możliwość". 

Nie mogłam się bardziej zgodzić. Nie mogłam się też doczekać, żeby zobaczyć, jakie jeszcze ruchy ma w zanadrzu. Gdy tylko znaleźliśmy się na parkiecie, obróciłam się w jego stronę i zarzuciłam mu ręce na szyję. Byłam wystarczająco pijana i napalona, by wyrzucić ostrożność za okno. 

Sposób, w jaki Lucas odwzajemnił mój pocałunek, wskazywał, że się zgodził. 

Oparł mnie o ścianę pokrytą odklejającymi się plakatami zespołów muzycznych, a ja jęknęłam, gdy jego ręce wędrowały po moim ciele. Jego twarda długość przygniatała mnie do siebie, a ja pragnęłam tylko wspiąć się na niego jak na drzewo. Między nami było o wiele za dużo ubrań. O wiele, wiele za dużo. 

"Łazienki" - mruknęłam, gdy jego usta opuściły moje i powędrowały w dół mojej szyi, ssąc i gryząc moją bladą skórę. "Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w dół krótkiego korytarza, który prowadził do brudnych łazienek. Dostępna kabina była zajęta, co bardzo mnie zirytowało, ale Lucas odczytał moje myśli i pociągnął mnie za róg do szafki z zapasami. 

"Zapytał mnie, rozglądając się po stosach skrzynek z piwem i środków czystości z lekkim grymasem, jakby właśnie zdał sobie sprawę z tego, gdzie jesteśmy i co zamierzamy zrobić, i zaczął się zastanawiać. 

Jego plecy były oparte o drzwi, więc przeszedłem obok niego i przekręciłem zamek od wewnątrz. Teraz nikt nie mógł wejść i nas przyłapać, a na dodatek nie śmierdziało tu gównem. 

Powiedziałam mu: "Mnie to pasuje", przytrzymując jego spojrzenie, gdy sięgnęłam po brzeg bluzki i powoli ją podniosłam. "A tobie to nie przeszkadza?". Podniosłam ciemnoszary materiał na piersi, odsłaniając prześwitujący koronkowy stanik, a potem zdjęłam go w całości. 

Oczy Lucasa rozbłysły gorącem, gdy zrzuciłam koszulkę na ziemię, a następną rzeczą, o której wiedziałam, były moje plecy oparte o drzwi, podczas gdy on całował mnie, jakbym była jego tlenem. 

"Hayden" - odetchnął, gdy zręcznie rozpięłam guziki jego koszuli i odsłoniłam muskularną klatkę piersiową. To był szok, usłyszeć moje prawdziwe imię na jego ustach. Ale też w pewnym sensie mi się to podobało. "To jest... Ja tak nie robię." 

Uśmiechnęłam się, gdy jego twarz zanurzyła się z powrotem w dół, jego usta całowały moją szyję, a jego ręce obejmowały moje piersi. "Czego?" Zapytałam, zdyszana z pożądania, gdy jego koszula dołączyła do mojej na betonowej podłodze. Przesuwałam dłońmi po wszystkich twardych liniach jego ciała i jęknęłam z zachwytu, jaki był wspaniały. 

Odpowiedział: "Każda z tych rzeczy", po czym objął palcami jeden z moich sutków, co wywołało u mnie jęk. Z każdym dotykiem jego skóry na mojej przechodziły mnie dreszcze pożądania, a ja stawałam się coraz bardziej niecierpliwa. Rozpięłam własne dżinsy i wyciągnęłam się z nich, po czym odrzuciłam sztywny materiał na bok, razem z moimi wysokimi obcasami, które tylko zwiększyły różnicę wzrostu między nami. Lucas będzie miał cholernie obolały kark rano, jeśli nadal będzie się pochylać, żeby mnie tak całować. 

Szybko rozpięłam mu pasek i rozporek, a potem sapnęłam, gdy jego gorące ciało wypełniło moją dłoń. I naprawdę mam na myśli, że wypełniło. Był ogromny. Nic dziwnego, że postanowił zająć się striptizem i prostytucją, aby zarobić pieniądze, których tak bardzo potrzebował. Ten chłopak był błogosławiony. 

"To znaczy, że nie podrywasz przypadkowych kobiet w barach i nie pieprzysz ich w szafkach na ubrania?" drażniłam się, owijając dłoń wokół jego wału. Wydałam z siebie krótki sapnięcie, gdy opuszki moich palców nawet się nie dotknęły. Rano będzie mnie bolało. Tylko w najlepszy sposób. 

Lucas jęknął, a jego ręce nadal spoczywały na moich piersiach, gdy wykonałam kilka próbnych pchnięć. "Uh, yeah. Ja nigdy..." Wciągnął gwałtowny oddech i oparł czoło o drzwi obok mojej głowy. Przesunęłam kciukiem po czubku jego ogromnego kutasa, rozsmarowując wokół kropelki preejaksu jak lubrykant. "Hayden, to dla mnie pierwszy raz". 

Uśmiechnąłem się, dziwnie zadowolony, że nigdy wcześniej nie poderwał laski na przypadkowe publiczne ruchanie. "Proszę, nie każ mi czekać" - odpowiedziałam zdyszanym i zdesperowanym głosem - "Taniec z tobą na zewnątrz prawie doprowadził mnie do szaleństwa". 

Lucas uśmiechnął się i wsunął dłonie pod moje uda, by podnieść mnie do góry i przygwoździć biodrami. "W ten sposób?" 

Przytaknęłam jak bobblehead, niezdolna do słów przez sekundę, gdy jego masywna erekcja przylgnęła do mojej pokrytej koronką cipki. Nie chciałam, żeby mnie odrzucił, nawet po to, żeby zdjąć mi majtki, więc sięgnęłam między nas i odrzuciłam je na bok. 

"Dokładnie tak" - odpowiedziałam z jękiem, chwytając jego długość i doprowadzając go do mojego wnętrza. To była lekkomyślność, dokładnie taka, o jaką oskarżał mnie Zed. Było też trochę kurewsko głupie, że nie użyłam prezerwatywy. Nie żebym obawiała się ciąży - moja wkładka wewnątrzmaciczna o to zadbała - ale ten facet mógł mieć wszystko. Mogłam mieć tylko nadzieję, że skoro powiedział, że to dla niego pierwszy raz, to znaczy, że nie zaraził się żadną chorobą od byłej dziewczyny. Albo chłopaka. 

Teraz już za późno. 

Wydałam z siebie mały krzyk, gdy wepchnął się we mnie do połowy, a on natychmiast wycofał się z zatroskaną miną. 

"Zapytał, szczerze zmartwiony, a ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. 

"Nie", odpowiedziałam z trudem. "Nie będzie w porządku, dopóki nie przestaniesz się droczyć i mnie nie wypełnisz". Złapałem go za kark i mocno pocałowałem. Moje kostki skrzyżowały się za nim, a ja przyciągnęłam go bliżej, błagając, żeby mnie porządnie zerżnął. 

Zawahał się tylko przez chwilę, po czym dał mi dokładnie to, czego chciałam. Jego kolejne pchnięcie było na tyle mocne, że w pełni go we mnie osadził, a moja cipa drżała już na początku orgazmu. Był o wiele, wiele bardziej niż to, do czego byłam przyzwyczajona, i nie miałam wątpliwości, że po tym jednonocnym numerku będę zrujnowana dla wszystkich innych kutasów. 

"O mój Boże" - jęknął, przerywając na sekundę, kiedy jego kutas był już całkowicie we mnie, a moje mięśnie zaciskały go, jakby nigdy nie chciały puścić. "Hayden, cholera jasna. Wow." Cokolwiek innego zamierzał powiedzieć, zniknęło w jęku, gdy jego biodra zaczęły się poruszać, a ja zamieniłam się w galaretę w jego ramionach. 

Nie potrzebował wskazówek, nie po tych kilku pierwszych instrukcjach. Lucas zdawał się odczytywać sygnały z mojego ciała i dostarczać mi dokładnie to, czego chciałam, we właściwy sposób, wbijając mnie w drzwi na tyle mocno, że półki z alkoholami po mojej lewej stronie zatrzęsły się w posadach. 

Doszłam o wiele za szybko, szybciej niż kiedykolwiek wcześniej przez samego kutasa, a moja kulminacja zdawała się również popychać go do krawędzi. Wydał z siebie zakłopotany jęk, gdy jego kutas zgęstniał przy moich spazmujących ściankach, a jego gorące nasienie wypełniło mnie w kilku mocnych wytryskach. 

Przez chwilę jedynym dźwiękiem w szafie z zaopatrzeniem był nasz wspólny ciężki oddech, a on trzymał mnie tak, że jego kutas wciąż był we mnie zagłębiony, a jego ręce na moim tyłku podtrzymywały mnie. 

"Hayden..." wyszeptał szorstkim głosem, gdy już złapał oddech. "To było... jesteś... I..." Spanikowana mina przeszła mu przez twarz, gdy jego słowa potykały się o siebie, a ja się uśmiechnęłam. 

Złapałam go za kark i przyciągnęłam jego twarz do siebie, by złożyć kolejny długi pocałunek, a jego kutas drgnął we mnie. 

"Lucas, to było niesamowite". Kciukiem pogładziłem zmartwioną bruzdę na jego czole. Kiedy to powiedziałam, część napięcia jakby zeszła z jego twarzy, a on delikatnie postawił mnie z powrotem na nogi. 

Na szczęście byliśmy w szafie z zaopatrzeniem, więc chwyciłam rolkę zapasowego papieru toaletowego, żeby posprzątać trochę bałaganu między nogami, zanim włożyłam z powrotem dżinsy. 

"Zaczął mówić, gdy oboje znaleźliśmy swoje ubrania. Choć z chęcią przeszłabym z nim do drugiej lub trzeciej rundy, w miejscu publicznym posunęliśmy się już trochę za daleko. Nie znaczy to jednak, że nie mogliśmy tego kontynuować w moim mieszkaniu. "Czuję się jak idiotka, ale... czy mógłbym cię jeszcze zobaczyć?". 

Przechyliłem głowę na bok, zastanawiając się nad tym, co powiedział. Znowu ta niewinność. "Czy masz plany na resztę nocy?". odpowiedziałam z chytrym uśmiechem. 

Jego brwi uniosły się do góry. "Oh. Oh. Myślałem, że... Tak, to znaczy, nie. To znaczy, że teraz już tak? Mam nadzieję?" Jego ręce wróciły do mojej talii, a jego szyja wygięła się, by spotkać się ze mną w kolejnym gorącym pocałunku. "To chyba najlepsza noc w moim życiu". 

Roześmiałam się i uderzyłam go figlarnie, wsuwając stopy z powrotem w szpilki. "Chodźmy, niedaleko jest moje mieszkanie." 

I znowu, co mnie, kurwa, napadło? Nie przyprowadzałam facetów do siebie. Nawet Cass nie był w moim mieszkaniu. Najwyraźniej moja podświadomość zdecydowała, że wyrzucam wszystkie zasady przez okno, jeśli chodzi o Lucasa. 

Odblokowałam drzwi szafy i wyszliśmy razem, gdy Lucas sprawdzał wiadomość w telefonie. 

"O cholera" - zaklął, a ja zatrzymałam się, żeby sprawdzić, w czym tkwi problem. Spojrzał z powrotem na mnie. "Dostałem wiadomość od kierownika 7th Circle". 

Moje brwi uniosły się, ale irytacja z powodu jego wyczucia czasu przeszła przez moją klatkę piersiową. "Co napisał?". 

"Chce, żebym wrócił na rozmowę kwalifikacyjną," odpowiedział Lucas z oszołomionym uśmiechem. "Ale... chce mnie tam teraz. Tak jak teraz. Prosił, żebym wrócił tam za pół godziny, a wiadomość wysłał dwadzieścia minut temu". 

Zacisnąłem zęby i wyobraziłem sobie wszystkie sposoby, na jakie chciałem zabić Zeda. Powiedziałem mu, żeby przełożył spotkanie, ale na pewno nie chodziło mi o dzisiejszy wieczór. "W takim razie lepiej się pospieszmy". 

Lucas i ja pospiesznie wyszliśmy z Murphy's z rękami złączonymi jak nastoletni kochankowie, a ja przecięłam kolejkę taksówek, wsiadając do pierwszej dostępnej. Z Murphy's do 7th Circle było tylko pięć minut jazdy, ale byłem wściekły, że Zed próbował mnie w ten sposób zablokować. 

Cóż, to był jego pieprzony żart. Lucas miał zamiar wrócić na swoją gównianą rozmowę, a ja i tak doszedłem mocniej i szybciej niż w całym swoim życiu. 

Kto powiedział, że nie mogę mieć wszystkiego?       

* * *  

Menedżer 7th Circle - Zayden De Rosa - osobiście czekał przed klubem, gdy podjechała taksówka, a ja rzuciłam mu ostre spojrzenie za plecami Lucasa. 

On tylko uśmiechnął się do mnie miło, jak na totalnie irytującego gówniarza przystało. 

"Pan De Rosa" - Lucas przywitał się z Zedem, zupełnie nie zwracając uwagi na cichą rozmowę między nami. "Bardzo dziękuję za ponowne rozpatrzenie sprawy. Wyciągnął rękę do Zeda, aby ten ją uścisnął, ale mój stary przyjaciel tylko spojrzał na niego z góry na dół, a potem westchnął. 

"Lucas, prawda?" - zapytał, jakby nie obchodziło go, jak ma na imię. "Chodź tędy. Możemy porozmawiać w biurze Hadesa". 

Brwi Lucasa uniosły się ze zdziwienia. Natychmiast pożałowałem, że wysiadłem z tej cholernej taksówki. Powinienem był go po prostu podrzucić i wrócić do domu. Z drugiej strony, wydawało mi się, że dziś podejmuję różne głupie decyzje. 

"Hades jest tu dziś wieczorem?" Lucas zapytał Zeda, wyglądając na zaniepokojonego. 

Rozbawienie zalało twarz menadżera, a jego grymas rozciągnął się tak daleko, że wyobraziłem sobie, jakby to było odciąć sobie usta. Kutas. 

"Ojej," skomentował Zed, jego ton był o krok od śmiechu. "Musisz być nowy w Cienistym Gaju, Lucas." 

Mój nowy przyjaciel zmarszczył lekko brwi, rzucając mi zdezorientowane spojrzenie, zanim odpowiedział. "Tak, przeprowadziłem się tu z Kolorado kilka tygodni temu. 

Zed roześmiał się, potrząsając głową. "Chodźcie tędy." Wskazał Lucasowi, żeby szedł za nim, a sam ponownie skierował się do klubu. 

Lucas zawahał się, patrząc na mnie z niepokojem, jakby nie chciał zostawić mnie samej, gdy on będzie uczestniczył w rozmowie. To był taki słodki przejaw troski, a mnie dobijało, że wszystkie jego dobre cechy zostaną prawdopodobnie wyrugowane z jego duszy, zanim przeżyje rok w Cienistym Gaju. 

Stłumiłam westchnienie, przeczesując palcami ciemnoczerwone loki. Doskonale wiedziałam, co mnie czeka, a jedynym powodem, dla którego pozwoliłam, by to się stało, był fakt, że Zed był jednym z moich najstarszych przyjaciół. Mimo to... Zapłaci za to później. 

"Idziesz, Hadesie?" - zawołał do mnie ten drań, zadowolony jak cholera. "Czy może przeprowadziłeś już wszystkie przesłuchania, jakich potrzebujesz?". 

Trwało to sekundę, ale kiedy Lucas połączył wszystkie elementy w całość, mogłem umrzeć. Ból i złość, które pojawiły się na jego wspaniałej twarzy, prawie wystarczyły, żebym strzelił Zedowi w pierdolone kolano. Matko. Skurwiel. 

Zaciskając zęby, wzruszyłam ramionami i ponownie przyjęłam swoją normalną, surową, odpoczywającą twarz suki. "Lucas jest tu, żeby pracować na froncie, Zed" - pstryknęłam, mijając obu mężczyzn z wyprostowanym kręgosłupem. "Nic więcej. Chodźmy więc". 

Skóra na moich ramionach zabarwiła się pod wpływem oskarżycielskiego spojrzenia Lucasa, gdy prowadziłem go przez klub i wąskimi schodami do mojego biura. Nie pozwoliłem jednak, by to na mnie wpłynęło. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Spędziliśmy fajną noc i świetnie się pieprzyliśmy. Na tym kończyły się nasze osobiste interakcje. Jeśli chciał tej pracy - a wiedziałam, że chciał - to było to wszystko, co nas łączyło. 

Nie sypiałem z moimi pracownikami. Nigdy. 

Aż do dzisiejszego wieczoru. 

Cholera. Musiałam wziąć się w garść. Byłam odnoszącą sukcesy, dwudziestotrzyletnią bizneswoman i szefową syndykatu zbrodni. Byłam zimnokrwistą zabójczynią i bezlitosną suką dla każdego, kto mi się napatoczył. 

Dla każdego, kto mnie spotkał lub słyszał o mnie w ciągu kilku lat od czasu bliskiej masakry mojej rodziny, byłam wszystkim tym, co łączyło się w jedno, przerażające, wywołujące strach imię. 

Hades. Przywódca trójmiejskich Timberwolves.



Rozdział 3

             3      

Moje biuro nie było niczym wymyślnym, ot, mały pokoik z biurkiem, dwoma krzesłami i kilkoma szafkami na dokumenty. Do diabła, to nawet nie było moje biuro. Pracowałem na miejscu tylko przy nowych otwarciach, a gdy te stanęły na nogi i wszystkie problemy zostały rozwiązane - zwykle około sześciu miesięcy po otwarciu - przenosiłem się do następnego projektu. 

Od otwarcia 7th Circle minął już prawie rok, ale ponieważ przy kolejnym klubie napotykałem na różne przeszkody, nadal korzystałem z biura na antresoli 7th Circle. 

Usiadłem na krześle za biurkiem, nie odzywając się ani słowem. Lata temu odkryłem, jak łatwo można zastraszyć ludzi milczeniem i niewidzącym spojrzeniem. Nie musiałem grozić, obrażać ani przeklinać. Moje milczenie robiło za mnie całą robotę w denerwowaniu ludzi. 

Zed - ten wściekły skurwiel - wiedział, jak działam. To on prowadził rozmowy kwalifikacyjne i przesłuchania, nie ja. Chciał tylko zepsuć mi cholerny wieczór, wydając mnie w ten sposób, kiedy Lucas najwyraźniej nie miał pojęcia, z kim się zadaje. Gdyby wiedział, nigdy by mnie nie podrywał. Byłam zbyt przerażająca. 

"Usiądź, Lucas" - zaproponował Zed, wskazując na jedno z krzeseł stojących przed moim biurkiem. 

Ten piękny jak model mężczyzna stał za krzesłami, patrząc na mnie z oskarżeniem i zdradą na twarzy. Musiałby nad tym popracować. 

Westchnęłam zirytowana. "Siadaj, Lucas". Mój głos trzeszczał z autorytetu, a jego twarz napięła się w gniewie. Ale mimo to zrobił, co mu kazałem i powoli usiadł na wolnym miejscu. 

Przynajmniej to przemawiało na jego korzyść. Wiedział, kiedy musi wykonać polecenie. 

Zed nie zajął wolnego miejsca, tylko usiadł na brzegu biurka. Jego garnitur był jak zawsze nieskazitelny, ale brakowało krawata, a górny guzik koszuli był rozpięty. Bez wątpienia zamierzał właśnie wyruszyć z dziewczyną, z którą spotykał się w tym tygodniu, zanim postanowił spieprzyć mi wieczór. 

Sięgnął po stos podań o pracę leżący na środku mojego biurka - podań, których jeszcze nie przejrzałem - i wyciągnął z niego podanie Lucasa. 

"Dobra. Lucas Wilder", zaczął Zed oschłym tonem, "zobaczmy. Dwadzieścia jeden lat, niedawno przeprowadził się z Kolorado, nie ma przeszłości kryminalnej, nie ma nikogo na utrzymaniu i" - Zed zrobił pauzę, dramatyzując jak diabli - "nie ma wcześniejszego doświadczenia zawodowego. Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego chcesz pracować w 7th Circle?". 

Lucas nie odpowiedział. Jego oczy pozostały wpatrzone we mnie, płonąc gniewem, jakbym w jakiś sposób celowo wprowadził go w błąd. No dobra, jasne. Tak właśnie zrobiłem. Ale co z tego, kurwa? Miał okazję pieprzyć się z niesławnym Hadesem w magazynie. Po tej stronie kraju byli niedoszli gangsterzy - i ci pełnokrwiści - którzy obcięliby sobie palce za możliwość dobrania się do moich majtek. 

Ale na tym właśnie polegał problem, prawda? Lucas nie był gangsterem. Był po prostu miłym facetem, który potrzebował pieniędzy na tyle desperacko, że brał pod uwagę dziwkarstwo. 

"Dobra, idzie dobrze" - mruknął Zed, rzucając podanie Lucasa z powrotem na biurko i odwracając się, by rzucić mi znaczące spojrzenie. Spojrzałem na niego chłodnym wzrokiem, a on odwrócił się z powrotem do naszego przyszłego pracownika. "Czy ty w ogóle umiesz tańczyć?". 

Lucas gwałtownie odepchnął swoje krzesło, podrywając się na nogi. 

"To był zły pomysł" - splunął, ale sposób, w jaki spojrzał mi w oczy, sugerował, że chodzi mu o coś więcej niż tylko ubieganie się o pracę. Auć. Gdybym jeszcze miał duszę, to mogłoby zaboleć. 

Zaczął wychodzić z biura, a ja wydałem z siebie mały jęk frustracji. Znów miałem zrobić coś głupiego. 

"Lucas, nie bądź idiotą" - pstryknęłam, a mój głos zmroził go, gdy trzymał rękę na klamce. "Potrzebujesz tej pracy. Striptiz w 7th Circle płaci dwa razy tyle, co kurewstwo u Dicka, więc przełknij swoją pieprzoną dumę i weź tę pracę". 

"Kto powiedział, że on ma pracę?" mruknął Zed pod nosem, ale uciszyłem go pogardliwym spojrzeniem. 

Lucas nie ruszył się ze swojego stanowiska i wiedziałem, że jest w złej sytuacji. Do diabła, naprawdę chciałem mu pomóc. Co, do cholery, było ze mną nie tak? Czy ktoś dosypał mi do drinka? 

"Lucas" - powtórzyłem. "Nie znajdziesz lepszej pracy w Shadow Grove. Nie z takim CV." 

Jego ramiona uniosły się, gdy wziął głęboki oddech, po czym odwrócił się do nas z wyrazem twardej determinacji na twarzy. "Więc chyba powinienem być wdzięczny? Czy w ten sposób przesłuchujesz wszystkich swoich nowych pracowników?". 

Zed wydał z siebie niewielki dźwięk, jakby był niemal pod wrażeniem jaj tego faceta. Nikt nie mówił do mnie takim tonem, a potem przeżył, żeby o tym opowiedzieć. 

A jednak byłem tutaj, nawet się o to nie wściekałem. Kurwa mać, może to odrzucenie ze strony Cassa coś w moim umyśle popsuło. 

"Zed, daj nam chwilę". Mój głos był chłodny i spokojny, pozbawiony emocji. 

Mój najstarszy przyjaciel i najbardziej zaufany współpracownik bez pytania zsunął się z krawędzi biurka i poklepał Lucasa po ramieniu, gdy ten przechodził. "Miło było cię poznać, dzieciaku. Będzie z ciebie ładny trup". Zaśmiał się z właściwym sobie czarnym humorem i wyszedł z biura, zamykając za sobą drzwi. 

Zdecydowany wyraz twarzy Lucasa na chwilę się załamał, ukazując błysk strachu, a ja przełknąłem poirytowane westchnienie. Pieprzony Zed był takim mieszaczem gówna, a z dnia na dzień było z nim coraz gorzej, zawsze naciskał na moje cholerne guziki, jak tylko on potrafił. 

"Co miał przez to na myśli?" zapytał Lucas w ciszy wypełniającej pokój. "Zamierzasz mnie teraz zabić czy co?". 

Pozwoliłem, by jedna z moich miedzianych brwi uniosła się do góry, gdy usiadłem do przodu, moje palce złączone na pulpicie. "Nie byłby to pierwszy raz, kiedy zastrzeliłbym kogoś za brak szacunku". 

Na jego twarzy zamigotał strach i po raz pierwszy od zawsze ta emocja nie dała mi żadnej satysfakcji. Po prostu czułem się jak dupek, a tego uczucia nienawidziłem. Kurwa mać, co ja sobie myślałem, drapiąc swędzenie orgazmu na tym niewinnym płatku? 

O tak, to prawda. Myślałam o tym, że Cass mnie zawstydził, że sprawił, że poczułam się jak głupia, zakochana dziewczynka, i chciałam się na nim odegrać. Chciałam przejąć kontrolę i przypomnieć Cassowi, z kim ma do czynienia. Byłam Hadesem, a nie jakąś naćpaną dziwką z gangu. 

Jedyny minus tego planu? Zaskoczona mina Lucasa, który właśnie teraz patrzył na swoją cudowną twarz. Kurwa. 

Westchnąłem, pocierając dłonią twarz. Byłem zbyt pijany na te bzdury - i na to, że Zed bez wątpienia dałby mi po uszach, kiedy Lucasa już nie było. Może rozwiązaniem było więcej pić. 

Sięgnąłem do szuflady biurka, wyjąłem butelkę szkockiej i odkręciłem kapsel. Nie patrząc na Lucasa, pociągnąłem długi łyk prosto z butelki, po czym zamknąłem oczy i modliłem się o odrobinę rozsądku. Ale jeśli istniał jakiś bóg, to już dawno mnie opuścił, więc nie było zaskoczeniem, że nie otrzymałem odpowiedzi. 

"Lucas" - spróbowałem jeszcze raz. Otworzyłam długie rzęsy i zobaczyłam, że patrzy prosto na mnie. Cholera, to było denerwujące. Nie patrzył na mnie z ostrożnym szacunkiem, do którego zdążyłam się przyzwyczaić. Patrzył na mnie, jakbym była kobietą, która właśnie walnęła go w jaja bez żadnego powodu. 

"Hayden" - odpowiedział miękkim, zranionym głosem. 

Serce mi się ścisnęło i potrząsnęłam głową. "Nigdy więcej tak do mnie nie mów" - powiedziałam cichym głosem, jeszcze bardziej nienawidząc siebie. "To jest Hades i nic więcej. Rozumiesz?". 

Zmarszczył brwi, ale szarpnął głową. "Rozumiem." Jego ton był pełen goryczy i złości. 

Pociągnąłem kolejny łyk szkockiej, ale wydawało mi się, że na świecie nie ma wystarczająco dużo trunków. "Daję ci pracę, Lucas. Nie bądź pieprzonym idiotą i nie odrzucaj jej z powodu swoich zranionych uczuć. Uwierz mi, gdy mówię, że nie chcesz pracować u Dicka". 

Jego wyraz twarzy stwardniał. "Czy to w ten sposób przeprowadzasz rozmowy kwalifikacyjne z potencjalnymi pracownikami?" - zapytał pogardliwym tonem. "Zabierasz ich wszystkich na jazdę próbną i dajesz im pracę tylko wtedy, gdy cię zadowolą?". 

Z trzaskiem odstawiłem butelkę na biurko i rzuciłem Lucasowi ostre spojrzenie. "Uważaj na swój ton, Lucas. Nie masz pojęcia, z kim masz do czynienia". 

W jego oczach rozbłysła furia i praktycznie czułem, jak chce się na mnie rzucić. Ale jego rozsądek zwyciężył i zacisnął wargi, powstrzymując się od obelg. 

Mądry chłopak. 

"Dla twojej informacji, dzisiejszy wieczór był jednorazowym błędem w ocenie sytuacji po gównianym dniu i to się więcej nie powtórzy. Kiedy zostaniesz pracownikiem Copper Wolf Enterprises, prawie w ogóle mnie nie zobaczysz, a co dopiero... cokolwiek więcej. Nie pieprzę się z moimi pracownikami. Nigdy." Byłem stanowczy co do tej zasady. Moja pozycja władzy była silna, ale nawet najsilniejsi przywódcy zostali obaleni, gdy zaufali niewłaściwej osobie. Wystarczy zapytać mojego ojca, pogrzebanego z moim ostrzem w plecach. 

Lucas zmarszczył brwi. "Już nigdy więcej cię nie zobaczę?". 

Wzruszyłem ramionami. "Wkrótce przenoszę się do pracy w jednym z moich nowych klubów; Zed będzie prowadził ten, dopóki nie mianuje menedżera. Nadal będę wpadał od czasu do czasu na spotkania z kolegami z branży, ale na pewno nie będę tu występował w roli twojego szefa, jeśli o to ci chodzi. Nie będę wykorzystywał swojej pozycji do nadużywania twojej". 

Jego usta zacisnęły się, jakby to zapewnienie jeszcze bardziej go rozzłościło. 

Westchnęłam, nie mając już pomysłów. "No dobrze. Jesteś dorosły, Lucas; możesz dokonywać własnych wyborów. Przyjmij tę pracę albo nie. Ale nie dostaniesz lepszej oferty i dobrze o tym wiesz". Wyciągnąłem standardowy kontrakt tancerza z mojej szafki i położyłem go na biurku przed nim. "Przeczytaj ją dokładnie. Jeśli chcesz tę pracę, wypełnij ją swoimi danymi i podpisz. To bardzo proste. Zed wróci za dziesięć minut, aby zobaczyć, co postanowiłeś". 

Wstałem od biurka i skierowałem się do drzwi, po czym odwróciłem się, aby spojrzeć na niego przez ramię. "Kolega zawsze mi powtarza: Dokonuj mądrych wyborów. Mam wrażenie, że właśnie teraz potrzebujesz tej rady". 

Lucas spojrzał na mnie, unosząc jedną brew. "A co, jeśli będę chciał się nad tym zastanowić przez noc? Czy mogę to podpisać jutro?". 

Ponownie wzruszyłem ramionami. "Jeśli tego chcesz." 

Na jego ustach pojawił się zawadiacki uśmiech. "Więc jeśli do jutra nie będę twoim pracownikiem... czy oferta powrotu do ciebie jest nadal aktualna?". 

Zaskoczenie przeszyło mnie na wskroś. Nadal chciał się pieprzyć, nawet wiedząc, kim jestem? A może z powodu tego, kim byłam? Na tym polegał cały problem z moją sławą; nie można było wiedzieć, kto jest zainteresowany mną, Hayden, a kto nie, Hadesem. Więc po prostu wykorzystywałam mężczyzn i odrzucałam ich na bok, zanim zdążyły się w to wmieszać uczucia. 

Odgryzając się z uśmiechem, potrząsnęłam głową. "Przykro mi, ale ta oferta przepadła, gdy tylko Zed mnie zdradził. Kiwnęłam głową w stronę umowy. "Dokonuj mądrych wyborów, Lucas". 

Wychodząc z biura, zastałem Zeda czekającego w korytarzu. Zerknął na mnie, ale zignorowałem go i wróciłem na dół, do baru. Potrzebowałem więcej alkoholu, żeby znieczulić się na wszystkie złe decyzje, które podjąłem tej nocy. 

"Wiesz, że to fałszywe imię, prawda?" zapytał Zed, idąc za mną. "Lucas Wilder. Całkowita fabrykacja." 

Parsknąłem śmiechem, zsunąłem się na stołek barowy i wskazałem Zedowi, aby usiadł obok mnie. "Oczywiście, że tak" - odpowiedziałem. "Tak jak Afrodyta tam na górze." Uśmiechnąłem się i pomachałem do pięknej blondynki pracującej na scenie, ubranej w błyszczące stringi i parę diabelskich skrzydeł. 

Zed skrzywił się, ale podniósł drinka, którego postawił przed nim barman. "Czy był przynajmniej przyzwoitym skurwielem? Jest wystarczająco ładny, żeby pracować na górze". 

Zakrztusiłem się moim martini. Kurwa. Dlaczego myśl o Lucasie uprawiającym dziwkarstwo w moich pokojach dla VIP-ów tak bardzo ściskała mi żołądek? To nie było tak, że kiedykolwiek wrócę na tę drogę, a on zarobiłby na tym swoim ogromnym kutasie. 

"Tylko przed domem, Zed" - warknąłem. "Nie testuj mnie, kurwa". 

Mój drugi rzucił mi tylko zawadiacki uśmiech. "Tak, proszę pana. Ty jesteś szefem." 

Przewróciłem oczami i wziąłem kolejny łyk mojego drinka. "Cholerna racja." Zed nigdy nie okazywał mi takiego samego strachliwego szacunku, jak wszyscy inni. W każdym razie nie wtedy, gdy byliśmy sami. Znaliśmy się zbyt długo i wiedział, że pozwolę mu na prawie wszystko, łącznie z nazywaniem mnie "panem" w ten jego kpiący sposób. Nikt inny nigdy nie wiedział, że ze mnie kpi; po prostu zakładali, że tak właśnie chcę, żeby się do mnie zwracano. To też zbyt skutecznie się przyjęło. 

Najwyraźniej dokonanie brutalnej, krwawej masakry i osobiste poderżnięcie gardła mojemu ojcu gówno zmieniło w dynamice przekomarzania się między moim najlepszym przyjacielem a mną. 

No, w każdym razie nie w sposób drastyczny. Zed i ja byliśmy dalecy od bliskich przyjaciół, jakimi byliśmy kiedyś. Teraz zachowywał wobec mnie pewną ostrożność, wiedząc, jak łatwo zabijam. Każdy to robił. 

Przez kilka chwil żaden z nas się nie odezwał, po czym Zed przejechał opuszkiem palca po brzegu swojej szklanki. "Więc... Cass, co?". 

skrzywiłem się. "Zamknij się." Oczywiście nie zamierzał pozwolić, żeby to żenujące nieporozumienie zostało zamiecione pod dywan. 

Usta Zeda rozchyliły się w kpiącym uśmiechu. "Po prostu nigdy nie uważałem go za twój typ. Jest stary i jest przywódcą gangu". 

Rzuciłem mu spojrzenie. "On nie jest stary. Jest tylko jedenaście lat starszy ode mnie - osiem lat starszy od ciebie, a gdybyś zapomniał, to ja też jestem przywódcą gangu". 

"No tak. Dokładnie o to mi chodzi. Jak zaczniesz pieprzyć Cass, to Żniwiarze zaczną być za duzi, wiesz? Mamy dobrą równowagę między Żniwiarzami a Wraithsami". Nie spieprz tego. 

Te dwa gangi posiadały Shadow Grove od dwóch pokoleń i w normalnej sytuacji, gdyby moje Timberwolves wkroczyły do ich miasta, wybuchłaby wojna gangów. Na szczęście dla mnie, miałem ich wszystkich w dupie. Timberwolves mieli ścisłą kontrolę nad całym procederem prania brudnych pieniędzy w trzech stanach. Gdyby nie zachowali przychylności dla mnie i mojej, mieliby gówniany czas, próbując wyczyścić swoje brudne pieniądze. 

Wiedziałem oczywiście, że nie jest mądrym posunięciem burzyć losu, skoro udało nam się ustalić równowagę sił. Ale nie mogłem też nic poradzić na to, że zbyt długo fantazjowałem o lizaniu Cass po całym ciele. 

"Poza tym" - kontynuował Zed, najwyraźniej nie skończył jeszcze krytykować mojej głupoty - "cały czas jest taki porywczy. Przez pięć lat chyba ani razu nie widziałem, żeby się uśmiechnął". 

Ale ja się uśmiechnąłem. Raz. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, kiedy nie wiedział, kim jestem. Obejrzał moje cycki i uśmiechnął się. Potem przedstawiłem się jako Hades i to było wszystko. 

"Wygląda, jakby był szalenie ostry w łóżku" - mruknęłam, po czym skrzywiłam się, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie zostało w mojej głowie. 

Tym razem to Zed zakrztusił się swoim drinkiem. "Co?" - zapytał, mrugając do mnie, jakbym wyhodowała sobie dodatkową głowę. 

"Co?" Wzruszyłem ramionami. "Nie oceniam cię za twoje dziwactwa". Na przykład to, że uwielbiał pieprzyć kobiety w miejscach publicznych, gdzie łatwo było je zobaczyć. I były. 

Zed tylko się gapił, potem potrząsnął głową z niedowierzaniem i dopił drinka. "Nigdy nie wybrałem cię na podwładnego, Hades. Emanujesz energią wielkiego fiuta bardziej niż jakikolwiek inny gangster, którego spotkałem. Nie wyobrażam sobie, żebyś zrezygnował z kontroli w jakiejkolwiek sytuacji". 

westchnąłem. "Czasami, Zed, jestem zmęczony. Czasami potrzebuję przerwy od bycia sobą". Zrobiłem pauzę, po czym dodałem. "Ale to nie czyni mnie podwładnym. Sprawia tylko, że chcę, aby Cass rzucał mną po swojej sypialni". 

Zed uśmiechnął się, nic nie odpowiadając. 

"Co się stało z twoją śliczną, młodą blondynką tygodnia?" zapytałem go, odwracając sytuację. "Anastazja, tak?" 

Odwrócił się do mnie plecami. "Annika." 

"To samo" - droczyłam się. Oczywiście, że znałam jej imię; znałam wszystkie ich imiona. Ale irytowało to Zeda, gdy udawałam, że jest inaczej, więc robiłam to nadal. "I co z tego? Zwykle jesteś z nią o tej porze, prawda? Jak to się stało, że wciąż tu jesteś?". 

Zed rzucił mi spojrzenie w bok. "Powody. Poza tym zaczynam się nią nudzić. Ciągle mówi, że chce się do mnie wprowadzić, więc myślę, że ten związek się skończył". 

parsknąłem. Gdyby Annika wprowadziła się do Zeda, szybko zorientowałaby się, że Zed nie rozumie pojęcia monogamii. 

"Ja pierdolę" - jęknąłem, gdy w głowie mi się zakręciło. "Jestem pijany". 

"Bez kitu" - odparł Zed. "Chcesz, żebym cię odwiózł do domu?". 

Zacząłem przytakiwać, po czym przypomniałem sobie, że Lucas wciąż jest w moim biurze. "Nie, lepiej zajmij się naszą najnowszą tancerką. Wezmę taksówkę i wrócę po rower jutro". 

Zed tylko potrząsnął głową i wskazał na naszą kierowniczkę baru, Joanne, aby podeszła. "Jo, w biurze Hadesa jest nowy pracownik. Możesz odebrać jego dokumenty i dodać go do listy? Dzięki, laleczko." 

Trzydziestokilkuletnia kobieta zapewniła nas, że się tym zajmie, a Zed zsunął się ze stołka i czekał na mnie. 

Westchnęłam, dokończyłam resztę drinka jednym haustem i wyszłam za nim na parking. Otworzył przede mną drzwi swojego nisko zawieszonego czarnego Ferrari, po czym zamknął je, gdy już usiadłem. 

Typowy Zed, nigdy nie przegapił okazji, żeby zagrać białego rycerza. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają i nie chciałbym, żeby się zmieniły.




Rozdział 4

             4      

Ledwo pamiętałam, że weszłam do swojego mieszkania, ale aspiryna i butelka wody obok łóżka mówiły mi, że Zed mnie przygarnął. Tylko on i Seph mieli klucze do mojego mieszkania, a wątpię, żeby moja nastoletnia siostra przejmowała się moim kacem. 

Stękając, przetarłam zapiaszczone oczy, a potem sięgnęłam po telefon. Był podłączony do ładowarki, a ja uśmiechnęłam się do Zeda, że był taki troskliwy. Zdjął mi nawet buty, ale zostawił ubranie w nienaruszonym stanie. Mądry człowiek. Może i był moim najlepszym przyjacielem, ale nie zawahałbym się go zabić, gdybym poczuł się zagrożony. 

"Ile ja, kurwa, wypiłem?" mruknąłem do siebie, otwierając telefon i krzywiąc się na widok tego, jak jasny był mój pieprzony ekran. 

Potem przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia tej nocy - począwszy od mojego głupiego pomysłu, żeby zrobić krok w stronę Cass, przez gorący jak diabli numer z Lucasem u Murphy'ego, aż po to, że Zed, jak mała suka, ujawnił mnie jako Hadesa. 

Oddech wypuściłem z siebie z wściekłością. Byłem winien Zedowi solidny cios za ten wybryk, bo mogłem się teraz obudzić z prawdziwym Adonisem. 

"Mruknąłem, odkładając telefon na piersi i pocierając skronie. Było już południe i byłem zaskoczony, że nikt mnie jeszcze nie obudził. Częściej niż zwykle w sobotnią noc działo się coś, co wymagało mojej interwencji w niedzielę. 

Może Zed miał wyrzuty sumienia, że choć raz sam się tym wszystkim zajął. 

Mój telefon zabrzęczał przy piersi, a ja westchnąłem. To było to. 

Przymrużywszy oko, usiadłem na tyłku i wziąłem tabletki przeciwbólowe, zanim zająłem się swoimi wiadomościami. Coś mi mówiło, że będę ich potrzebował. 

Przeczesując ręką splątane włosy, ponownie otworzyłam telefon i przeciągnęłam w dół pasek powiadomień. Na pewno było tam kilka wiadomości od Zeda, który grzecznie prosił, żebym zadzwonił, gdy wyjdę na powierzchnię. Zaznaczył, że nie jest to nic pilnego, więc usunąłem je i poszedłem dalej. 

Tak, to było to. Wiedziałem, że coś w tych wiadomościach sprawi, że mój ból głowy będzie milion razy większy. 

Cass: Musimy porozmawiać. 

To było to. Pieprzony irytujący człowiek. Gdyby był kimś innym... 

Ale nie był, i to był powód, dla którego w ciągu ostatnich kilku lat co najmniej sto razy uniknął mojej kuli w mózgu. Niech go szlag trafi i te seksowne, pieprzące duszę oczy. 

Mimo to, jego odrzucenie zbyt mocno mnie ukłuło, by zachować profesjonalizm, więc szybko wystukałem odpowiedź, zanim zdążyłem się opamiętać. 

Hades: Znasz zasady. Umów się na spotkanie z Zedem. 

Zamknąłem ten wątek z sercem w gardle i przeszedłem do następnej wiadomości w powiadomieniach. Była to wiadomość od osoby, której numeru nie zapisałem, co sprawiło, że usiadłem wyprostowany. Nikt nie powinien mieć mojego numeru, komu nie dałem go osobiście. Więc kto, do kurwy nędzy... 

Nieznany: Nie mogę przestać o tobie myśleć. 

Ogarnął mnie zimny strach, a zaraz za nim gniew. Jeśli ktoś chciał ze mną pogrywać, to zaraz dowie się, skąd wzięło się moje przeklęte imię. 

Zanim zdążyłem odpowiedzieć na nieznany numer, na moim ekranie pojawiła się nowa wiadomość od Cass, a mój puls przyspieszył. 

Cass: Pieprzyć to gówno. Spotkaj się ze mną. 

Przewróciłam oczami. Spotkać się z nim, żeby znowu mógł mi powiedzieć, jaki to on nie jest zainteresowany? Że nie pieprzy się z dziećmi? Tak, jeśli mam być szczera, to właśnie ta sugestia, że jestem cholernym dzieckiem, najbardziej podsyciła mój temperament. Odrzucił mnie jako kobietę, jasne. Odrzucić mnie jako ważnego, niezwykle niebezpiecznego gracza w przestępczym podziemiu Zachodniego Wybrzeża? Pieprzyć to. Miał cholerne szczęście, że nie zastrzeliłam go na miejscu. Prawdopodobnie jedyną rzeczą, która powstrzymała moją rękę, były moje zranione uczucia - ponieważ przyjąłem zasadę, by nie strzelać pod wpływem emocji. 

Hades: Zaufaj mi, dziś tylko jedno z nas wyjdzie z tego cało, Cass. Porozmawiaj o interesach z Zedem i zgub mój cholerny numer. Dla własnego dobra. 

Zamiast czekać na jego odpowiedź, przewinęłam z powrotem do tego nieznanego numeru. 

Hades: Kto to jest? 

Żadna z moich wiadomości nie odpowiedziała przez chwilę, więc odłożyłem telefon na stolik nocny. Potrzebowałem prysznica, czystych ubrań i lobotomii. 

Ledwie zdążyłem wykonać pierwszą pozycję z tej listy, a już moja młodsza siostra wpadła do mojego pokoju bez pukania. Gówniara. 

"Dare, nie zapomnij, że mówiłeś, że naprawisz dziś mój samochód" - oznajmiła, używając mojego starego przezwiska w sposób, który sprawił, że nerwy stanęły mi dęba. Jakby już nie były. Hayden Darling Timber to moje nazwisko rodowe, a we wszystkich moich legalnych interesach byłam Darią Wolff, dyrektorem generalnym Copper Wolf Enterprises. Ale tylko garstka ludzi była mi na tyle bliska, by używać żartobliwego przezwiska, takiego jak Dare. Seph była jedną z nich i wciąż upierała się, by go używać. Jej najnowsza najlepsza przyjaciółka używała go przez krótki czas, ale tylko dlatego, że moja siostra dupek przedstawiła mnie jako Dare, a nie Hades. Nikt nie wtajemniczył tej biednej dziewczyny, dopóki nie poznała mnie od dobrych czterech miesięcy. 

Zed nie zwracał się do mnie tym pseudonimem od ponad pięciu lat, nie od czasu masakry. To była noc, w której naprawdę stałem się Hadesem. 

Przyciągnęłam ręcznik mocniej do piersi i spojrzałam na nią. Była tak podobna do mnie, że mogłyśmy być bliźniaczkami - nawet pomimo pięcioletniej różnicy wieku. 

"Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywała, Stephanie". Tak, nie byłem przeciwny nieczystym zagrywkom, gdy chodziło o moją młodszą siostrę. 

Syknęła, jakbym właśnie nazwał ją rynsztokową dziwką, przyciskając dłoń do piersi w szyderczym oburzeniu. "Wow, ktoś ma dziś rano zły humor. Zed musi być całkiem do dupy w łóżku, skoro jesteś taką suką". 

Zmarszczyłem nos w zakłopotaniu, szukając świeżej bielizny w mojej starannie ułożonej komodzie. "O czym ty do cholery mówisz, Seph? Nie jestem pieprzonym Zedem." 

Parsknęła śmiechem. "Uh, ok, jasne. Więc nie widziałam go, jak skradał się z twojego pokoju o świcie?". 

Odwróciłem się do niej twarzą w twarz z moimi satynowymi majtkami w pięści. "Nie jestem pieprzonym Zedem, Seph. Wiesz, że nie jesteśmy tacy". Ku mojemu rozczarowaniu jako nastolatka, kiedy zaczęłam czuć coś do mojej najlepszej przyjaciółki. "Ale bardziej chodzi o to, co ty do cholery robiłaś o świcie, co?". 

Twarz mojej siostry zarumieniła się, a jej usta pracowały, szukając wiarygodnej wymówki. Ja tylko przewróciłem oczami, wiedząc, że nie robiła nic zbyt niebezpiecznego. Miałam na nią oko prawie 24 godziny na dobę, więc nigdy nie miała szansy wpaść w kłopoty. 

"Nieważne" - mruknęłam, zrzucając ręcznik i zakładając bieliznę. 

Seph tylko pyskowała i gapiła się na moje cycki, gdy zapinałam stanik. "To nie jest, kurwa, sprawiedliwe" - mruknęła. "Jak to się stało, że ty masz takie piersi, a ja w wieku osiemnastu lat wciąż muszę nosić stanik?". 

Parsknąłem śmiechem i zignorowałem jej pytanie. Ciągle mi się żaliła, że żaden facet nie chce się z nią umówić, bo ma za płaską klatkę piersiową. Daleki jestem od tego, żeby ją pouczać, że nie będą się z nią umawiać, bo zabiłbym każdego dupka, który próbowałby dotknąć moją słodką siostrzyczkę przed ukończeniem szkoły. Zresztą nie byłby to pierwszy raz. 

Zanim zdecydowałam, co na siebie włożyć, pomyślałam, że powinnam zadzwonić do Zeda. Mógłby mi podpowiedzieć, czy mogę założyć dżinsy na zwykłą niedzielę, czy też potrzebuję czegoś, co onieśmieli i ukryje krew. 

Zanim jednak zdążyłem wybrać jego numer, zauważyłem dwie nowe wiadomości. 

Gówno. 

Nieznana: Lucas. 

Co jest, do cholery? Skąd on, do cholery, ma mój numer? Dlaczego? 

Moje oczy wróciły do jego pierwszej wiadomości i przeczytały ją ponownie. Nie mogę przestać o tobie myśleć. 

Cholera. Cholera. Czy właśnie przeleciałam wroga? Dlaczego miałby znowu do mnie pisać, jeśli nie po to, żeby namieszać mi w głowie? 

Hades: Skąd masz ten numer? 

Ignorując intensywne spojrzenie mojej siostry, która chciała wyrwać mi telefon i sama przeczytać ekran, przewinęłam stronę z odpowiedzią Cass. 

Cass: Jesteś mi dziś dłużna. 

Zmarszczyłam brwi. 

Hades: Za co, kurwa? 

Mały dymek pojawił się, żeby pokazać, że coś odpisuje, ale kiedy musiałam czekać dłużej niż sekundę, zirytowałam się i wróciłam do Lucasa, który właśnie odpowiedział. 

Nieznany: Znalazłem to w szufladzie Twojego biurka. Zakończył swój tekst mrugającym emoji, który sprawił, że w moim mózgu pojawiły się spięcia. Czy on flirtował? Co tu się, kurwa, dzieje? 

Cass: Za skasowanie nagrań z monitoringu w Murphy's. 

Cass: *załączone wideo* 

O cholera. 

Przygryzając wargę i ledwo oddychając, kliknęłam na link do filmu. Oczywiście, w pokoju z zaopatrzeniem w Scruffy Murphy's była kamera bezpieczeństwa. Cass właśnie wysłała mi moją własną seks taśmę z Lucasem. 

Gówno. 

"Czy to porno?" pisnęła Seph, siadając na moim łóżku i sięgając po mój telefon. Wyślizgnęłam się z jej zasięgu, naciskając przycisk zamykania z boku telefonu, aby na wszelki wypadek odciąć dźwięk i obraz. "Śmiało! Pokaż mi!". 

"Hell fucking no", krzyknąłem, tańcząc z dala od niej i wskazując na moje drzwi. "A teraz wynoś się z mojego pokoju; muszę zadzwonić do Zeda". 

Seph wstała, z oburzeniem zaciskając pięści na biodrach. "Zed był tu całą noc; mogliście wtedy porozmawiać". Jej brwi zmarszczyły się, a potem zadygotała. "O mój Boże, czy to domowe porno? Czy ty i Zed..." 

"Seph!" zaszczekałem. "Przestań. Zed i ja nie pieprzymy się. A teraz wynoś się z mojego pokoju, zanim zwariuję". Całkowicie zignorowałem ciepło na moich policzkach z powodu tego, jak blisko prawdy była i pozwoliłem, aby moje oczy rozbłysły gniewem. 

Przez chwilę wpatrywała się we mnie, po czym wydała z siebie sfrustrowane warknięcie. "Nieważne. Nie zapomnij naprawić dzisiaj mojego samochodu, bo jutro odwozisz mnie do szkoły". 

Przewróciłem oczami i wyprowadziłem ją za drzwi, a następnie zatrzasnąłem je za nią. "Pieprzony bachor" - mruknąłem pod nosem, podchodząc do łóżka i kładąc się na plecach. Mój telefon nie dawał mi jednak spokoju. Znów zabrzęczał w mojej dłoni, a ja jęknąłem. 

"Co jest, kurwa?" wyszeptałem do wszechświata, po czym ze zgrozą spojrzałem na swój ekran. 

Nieznany: Nie bądź zły. 

Mrugnąłem kilka razy na wiadomość, zanim zapisałem jego numer i odpisałem. 

Hades: Przeszedłeś przez moje biurko? Nie podejrzewałem cię o samobójstwo, Lucas. 

Naruszenie prywatności powinno mnie bardziej zirytować, ale na biurku nie było nic szczególnie poufnego - poza moim numerem telefonu komórkowego, o którym później porozmawiam z Zedem. 

Lucas: Chcę cię jeszcze zobaczyć. 

Huh, ok, był odważniejszy niż myślałem. Z drugiej strony, to był ten sam facet, który nie zawahał się przelecieć dziewczyny, którą dopiero co poznał w barowym pokoju zaopatrzeniowym, więc może śmiałość należała do jego osobowości. A może to była pułapka. 

A jednak teraz, gdy Cass wysłał mi tę niespodziewaną seks taśmę, wszystko to było tak świeże w mojej głowie... i w innych miejscach. Pozwoliłam palcom wystukać odpowiedź szybciej, niż zdążyłam się od niej oderwać. 

Hades: Czy podpisałeś papiery? 

Nastąpiła pauza, zanim nadeszła jego odpowiedź. 

Lucas: Tak. 

Żołądek mi się zapadł. Cholera. Dlaczego on musiał podpisać te pieprzone papiery? Byłby świetny w interesach, bez dwóch zdań, ale, kurwa, gdybym nie żałował, że najpierw nie wyciągnął z niego drugiej rundy. 

Hades: Nie pieprzę pracowników. 

Jego odpowiedź nadeszła na tyle szybko, że musiał się nad nią wcześniej zastanowić. 

Lucas: Jo nie mógł mnie umieścić w grafiku do wtorku. Technicznie nie jestem u ciebie zatrudniony, dopóki nie zacznie się ta zmiana. 

Moje wargi rozchyliły się w zaskoczeniu, a potem wykrzywiły w grymasie. Pieprzyć to prosto do piekła, kusiło mnie. Tak cholernie kusiło. 

Lucas: Proszę? I tak jesteś mi winien... 

Roześmiałem się, kciuki latały po ekranie, pisząc odpowiedź. 

Hades: Tak myślisz? Wydaje mi się, że pamiętam, jak dostałeś cholernie dobrą ofertę pracy w jednym z najgorętszych klubów w mieście. 

Lucas: To obopólnie korzystne; wiesz, że będę świetny w interesach. 

Przewróciłam oczami, ale nie mogłam się z tym nie zgodzić. Jeśli jego ruchy na parkiecie w Murphy's były jakimkolwiek wyznacznikiem, szybko miał stać się główną atrakcją na scenie w 7th Circle. 

Hades: Więc za co jestem ci winien? 

Lucas: Wykorzystałeś mnie, żeby wzbudzić zazdrość. 

Moje brwi uniosły się do góry. Zanim jednak zdążyłam odpowiedzieć Lucasowi, na moim ekranie pojawiła się kolejna wiadomość, a żołądek zacisnął mi się w supeł. 

Cass: W południe. Jezioro Dogwood, południowa strona. 

Gniew wypalił mój niepokój i zwęziłam oczy na jego wiadomość. Z kim on sobie, kurwa, myślał, że rozmawia? 

Hades: Moje biuro na 22. Jedenasta rano. 

To dawało mi ledwie pół godziny na dotarcie tam samemu, ale Cass musiałby się bardziej postarać, żeby zdążyć na czas. Jeśli był u siebie w domu - a liczyłem na to, że był - to z Klubu 22 było jakieś czterdzieści pięć minut jazdy samochodem. A on wiedział, jak bardzo gardzę czekaniem. 

Część mnie spodziewała się, że będzie się z tym spierał, więc zdziwiłam się, gdy sekundę później zobaczyłam jego odpowiedź. 

Cass: Załatwione. 

Jęknęłam. Teraz naprawdę musiałam się ubrać i zrobić makijaż. Musiałam być gotowa do gry, żeby stawić czoła Cassielowi, pieprzonemu Saintowi, tak szybko po tym, jak zostałam chłodno odrzucona przez seksownego drania. 

Lucas: No i? Mogę się z tobą dzisiaj spotkać? Wciąż odtwarzam w myślach ostatnią noc... 

Przygryzając wargę, potrząsnęłam głową i rzuciłam telefon na łóżko, nie odpowiadając. Lucas rozpraszał mnie w najgorszy, pieprzony sposób, a ja musiałam się uspokoić, zanim zajęłam się Cass. Musiałam jeszcze oddzwonić do Zeda i wygarnąć mu za to gówno, które wywinął, ale to mogło poczekać. Mój zawsze lojalny sekundant nigdzie się nie wybierał, dopóki nie pozbieram się do kupy. 

"Dare!" zawołał Seph, sprawiając, że zgrzytałam zębami z frustracji. "Idę spotkać się z MK na brunchu. Nie zapomnij o moim samochodzie, dobrze?". Otworzyła drzwi i rzuciła mi ostre spojrzenie z rękami złożonymi pod biustem. Pieprzony dzieciak miał zdecydowanie za dużo cwaniactwa. To moja wina, że rozpieszczałem ją przez te pięć lat, odkąd wyrżnąłem prawie całą naszą rodzinę. Poczucie winy robi szalone rzeczy. 

Przytaknęłam, wcierając w twarz krem nawilżający przy toaletce. "Już mi przypomniałaś, Seph" - mruknęłam, robiąc sobie makijaż. "Baw się dobrze, nie pakuj się w kłopoty". 

Gdyby to była jakakolwiek inna przyjaciółka, wysłałabym z nią ochronę. Ale Madison Kate Wittenberg była jedną z jedynych osób, którym ufałam, że rzeczywiście zapewnią bezpieczeństwo mojej młodszej siostrze. Pomagało jej to, że była otoczona przez trzech najniebezpieczniejszych drani w zachodnich stanach... poza mną i moimi. Nie pozwoliliby, aby jakiekolwiek niebezpieczeństwo dotknęło Seph, a moja siostra była szczęśliwszą osobą dzięki tej prawdziwej przyjaźni, więc cieszyłem się z tego. 

"Nieważne." Seph przewróciła oczami. "Nie mów, że cię nie ostrzegłam, kiedy jutro obudzę cię na podwózkę do szkoły". 

Odwróciłem się do niej plecami, cwany bachorze, a ona odwzajemniła się pocałunkiem. To samo w sobie podsumowywało naszą dynamikę. Ona była słodka, niewinna i lekka, a ja... cóż, byłem socjopatą z pogranicza, który ma na rękach więcej krwi niż większość skazanych seryjnych morderców. 

Już choćby z tego powodu powinnam trzymać się od Lucasa z daleka. Nawet jeśli rozważał karierę męskiej prostytutki, wydawał się... niewinny.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zła bohaterka"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści