Promień światła

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział 1

==========

Inner City Dublin, Irlandia. 2006

Czekanie na otwarcie pąka kwiatu było jedną z moich ulubionych rzeczy.

Zaczynał się jak zamknięta mała pistacja. Następnego dnia jego płatki poruszyły się. Następnego dnia rozchyliły się. Dzień później rozchyliły się jeszcze trochę, aż w końcu kwiat rozkwitł w pełni.

Czekałam na otwarcie pąków na moim różowym hibiskusie, ale miały jeszcze kilka dni. Wlałam do doniczki odrobinę wody za pomocą plastikowej butelki, a następnie zakręciłam z powrotem nakrętkę. Właśnie miałam odstawić ją na półkę, gdy ktoś zastukał do moich drzwi.

Było to spanikowane pukanie, takie, które domagało się uwagi. W tej dzielnicy otwieranie drzwi na takie pukanie nie zawsze wróżyło dobrze. Zmrużyłam oczy przez wizjer i rozpoznałam chłopaka, z którym chodziłam do szkoły. Nazywał się Dylan O'Dea, a może O'Toole? W każdym razie byłam pewna, że mieszkał jedno lub dwa piętra pode mną, tutaj, w St Mary's Villas.

Nie dajcie się zwieść części "Villas". Nie było tu nic w stylu willi. Bardziej pasowałby tu bunkier wojenny St Mary's. Wszystko było szare. Okna dawały minimalną ilość światła, a każde mieszkanie pachniało pleśnią, niezależnie od tego, jak bardzo się je czyściło i wietrzyło.

Dylan wyglądał na spoconego i zdesperowanego, a w jego spanikowanym spojrzeniu było coś, co sprawiło, że otworzyłam przed nim drzwi. Zanim zdążyłam powiedzieć choćby słowo, wbiegł do środka i zatrzasnął za sobą drzwi.

"Co do diabła!" Wykrzyknęłam, od razu żałując swojej decyzji. Mieszkałam z moją ciotką Yvonne, ale była w pracy i nie byłoby jej w domu przez wiele godzin.

Dylan wpatrywał się we mnie martwym wzrokiem, jego klatka piersiowa falowała, i podniósł palec do ust w uniwersalnym geście "bądź cicho". Nie odezwałam się, a sekundę później z zewnątrz rozległ się hałas. Ludzie walili w drzwi w taki sam sposób, w jaki Dylan walił w moje. Nasze oczy znów się spotkały, a on musiał wyczuć, że zamierzam coś powiedzieć, bo rzucił się na mnie. Oparł mnie o ścianę, aż jego rama otoczyła moją, a jego ręka powędrowała do moich ust. Natychmiast się szamotałam, ale wtedy on szepnął mi do ucha.

"Proszę, nie róbcie hałasu. Jacyś ludzie mnie ścigają. Muszę się tu tylko ukryć na kilka minut, a potem odejdę. Obiecuję."

Oszołomiłam go i podniosłam stopę, by tupnąć na jego kostkę. Przeklinał pod swoim oddechem, ale nie poluzował uchwytu.

"Pieprz się," mamrotałem przez jego palce. "Wynoś się!" Brzmiało to bardziej jak, "Fup Ooo. Et oot."

"Proszę, Evelyn. Potrzebuję twojej pomocy."

Moje serce waliło. On znał moje imię. Chociaż to nie było takie dziwne, ponieważ większość ludzi znała tutaj swoje imiona. Po prostu czułam się dziwnie, że zwracał się do mnie tak znajomo, bo nigdy nie rozmawialiśmy.

Szczerość w jego ciemnoniebieskich oczach sprawiła, że przerwałem swoją walkę. Wpatrywaliśmy się w siebie przez kolejną długą chwilę, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Jego klatka piersiowa była szeroka i masywna, a on sam pachniał jak goździki.

"Jeśli opuszczę rękę, obiecujesz, że nie będziesz krzyczeć?" zapytał bardzo cicho.

Przytaknęłam powoli, a jego ręka opuściła moje usta. "Kto cię ściga?" szepnęłam, martwiąc się, że sprowadził kłopoty do moich drzwi.

"Kilku chłopaków z gangu McCarthy'ego. Próbowali mnie zwerbować. Powiedziałem Tommy'emu McCarthy'emu, żeby spierdalał, a teraz oni chcą mnie ukryć".

"Kurde", odetchnąłem.

Pukanie przybliżyło się. Ktokolwiek to był, dotarł do mieszkania obok mojego i walił w drzwi. Trzymałam się nieruchomo, ledwo oddychając. Moje oczy prześledziły twarz Dylana, jego oszałamiające oczy, męską szczękę i gruzłowaty wyraz twarzy. Miał na sobie szare dżinsy, czarne buty i marynarską ocieplaną kurtkę. Jego piaskowe włosy były gdzieś pomiędzy blondem a brązem i lekko się kręciły. Był krótko przycięty, więc lok nie miał zbyt wiele miejsca, aby ... być kręcony.

Był bardzo atrakcyjny, ale to nie odbierało mu faktu, że w zasadzie włamał się do mojego domu. Kiedy mój sąsiad wyszedł i zaczął rozmawiać z chłopakami, którzy szukali Dylana, szepnąłem: "Dlaczego przyszedłeś tutaj, aby się ukryć?".

Zrobił zamyślony wyraz, jego brwi bruzdowały się w sposób, który sprawił, że wyglądał jak zrzędliwy niedźwiedź. "Co?"

"Mogłeś wejść do każdego mieszkania, dlaczego akurat do tego?"

Nastąpiło uderzenie ciszy, aż w końcu wyszeptał z powrotem: "Ponieważ jesteś jedyną osobą w tym rzędzie, która nie nakarmiłaby mnie wilkami".

Wyrównałam brwi. "Nie wiesz tego."

Nie znasz mnie.

Zanim miał szansę odpowiedzieć, zaczęło się walenie w moje drzwi. Moja klatka piersiowa zajęła się, zaciśnięta przez strach, ponieważ znałam typ blokersów, którzy tam byli.

Biedni. Twardych. Brutalni.

Nagle Dylan znów był na mnie, jego ręka na moich ustach, jego ciało trzymające moje w miejscu. Tym razem nie szarpałam się, zamiast tego trzymałam się w miejscu i byłam cicho. Dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie pod wpływem jego bliskości. Nieczęsto byłam tak blisko ludzi, których ledwo znałam.

"Odpowiadaj na te cholerne drzwi", krzyczał męski głos, "albo je, kurwa, wywalę".

"Może powinnam odpowiedzieć i powiedzieć im, że cię nie ma," wyszeptałam wbrew jego palcom.

Zerknął na mnie w dół, prawdopodobnie dlatego, że moje usta były na jego skórze. Przechylił głowę, jakby uznał to w jakiś sposób za interesujące, po czym powiedział: "Nie, wejdą i splądrują to miejsce".

Wypuściłam niespokojny oddech. Miał rację. A ja nie mogłem tego zrobić Yvonne. Nie mogłem pozwolić, żeby wróciła do domu po zmianie w barze do zniszczonego mieszkania.

Nastąpiło kolejne walenie. Zaskoczyło mnie, gdy w oknie pojawiła się głowa, choć na szczęście zasłony z siatki Yvonne osłoniły nas przed widokiem.

"Nie ma go tam", powiedział ktoś. "Pewnie uciekł do Willows".

The Willows było zniszczonym blokiem mieszkalnym oddalonym o jakieś pięć minut drogi. To tam ludzie chodzili pić i ćpać. Jeśli byłeś bezdomny, to tam szedłeś spać.

"Chodź" - powiedziała ta sama osoba, a facet zerkający w okno zniknął. Dylan puścił mnie, zrobił trzy kroki przez pokój i wyjrzał przez zasłony.




Rozdział 1 (2)

"Już ich nie ma", powiedział i wydyszał, jego ramiona osunęły się w uldze.

"Tak, teraz ty też powinieneś pójść", powiedziałem, znowu na straży. Czułem się na krawędzi mając obcego chłopaka w moim mieszkaniu, z którym nigdy wcześniej nie rozmawiałem. Chociaż 'chłopak' nie był dokładnie właściwym określeniem. Dylan był pewnie o rok starszy ode mnie, może osiemnaście, ale był zbudowany jak mężczyzna. Wkrótce jego ramiona stałyby się jeszcze szersze, a rysy bardziej zdefiniowane. Wtedy będzie się z nim liczyć, byłam pewna.

Odwrócił się, by spojrzeć na mnie, jedna brew wygięła się w łuk, gdy wpatrywał się we mnie. Przez dłuższą chwilę nic nie robił, a potem jego uwaga przesunęła się po salonie. Jego napięcie zanikło, a coś jak sympatia, a może rozbawienie, zajęło jego miejsce.

"Wielki fan Nowego Jorku?" zapytał zawadiacko, biorąc pod uwagę wszystkie plakaty i pamiątki.

Przeczyściłam gardło. "Nie, moja ciotka Yvonne jest. Widziała "Kiedy Harry spotkał Sally" i miała obsesję. Oszczędza, żeby się tam przeprowadzić za kilka lat".

Usta Dylana uformowały atrakcyjną, zamyśloną linię. "A co z tobą?"

"Co ze mną?"

"Pójdziesz z nią?"

Wzruszyłem ramionami. "Nie sądzę. Prawdopodobnie nie. Moja babcia mieszka w domu spokojnej starości w Broadstone. Jesteśmy wszystkim, co ma. Nie mogłabym jej zostawić."

Dylan przyjął to do wiadomości, jego ciemne oczy złagodniały, po czym postąpił w stronę drzwi wejściowych. "Dzięki, że pozwoliłeś mi się tu ukryć. Jestem ci winien," powiedział, kłaniając się głową, aby upewnić się, że wybrzeże jest czyste.

"Jasne", powiedziałem, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.

Spojrzał na mnie po raz ostatni. "Do zobaczenia, Evelyn." A potem już go nie było.

* * *

"Przepraszam, ale sprzedałbym własną matkę za noc z Jaredem Leto, bez dwóch zdań", powiedział Sam, gdy szliśmy na angielski w poniedziałek.

"Czy mówimy 30 Seconds to Mars Jared Leto czy Jordan Catalano Jared?" zapytałem. "Bo to są dwa zupełnie inne kotły ryb".

"30 Seconds, oczywiście. Wiesz, że nie mogę się oprzeć mężczyźnie w eyelinerze," powiedział po czym mrugnął. Doszliśmy do naszych szafek, gdy z tłumu wyłoniła się znajoma głowa o piaskowo-brązowych włosach.

Dylan.

Musiał wyczuć moją uwagę, bo jego spojrzenie błysnęło do mojego. Na jego widok wciągnęłam ostry oddech. Miał fioletowego siniaka pod jednym okiem, a na całej twarzy były różne inne cięcia i zadrapania. Jezu.

Sam podążył tam, gdzie powędrowały moje oczy i skomentował to w niewybredny sposób. "Wygląda na to, że Dylan O'Dea lubi ostro".

Więc to był O'Dea.

"Myślę, że dostał to lanie na ulicy, a nie w pościeli" - powiedziałem, zagryzając niepokojąco wargę. Ci McCarthy'owie musieli go wczoraj dopaść.

"Dobre." Sam chichotał, ale nie podzielałem jego humoru.

Kłucie niepokoju uderzyło mnie prosto w pierś i automatycznie ruszyłem w jego stronę, zostawiając Sama przy jego szafce. Dylan zobaczył, że się zbliżam i zatrzymał się w miejscu, jego uwaga prześlizgnęła się po mnie. Zarzucił swoją torbę na ramię i wypuścił zduszony oddech. "Co?" zapytał.

"Dopadli cię, prawda?"

Przesunął się z nogi na nogę, sprawiając wrażenie niezręcznego z powodu mojej troski. "Nieee, weszli w ścianę".

"Nie bądź słodki."

Kolejne westchnienie. "Tak. Mają mnie, blondynko. Pewnie lepiej mieć to już za sobą. Teraz może zostawią mnie w spokoju."

Przytaknęłam powoli, nie będąc pewna, jak zareagować na jego wyrazy uznania. Nie było to zbyt oryginalne, ale i tak sprawiło, że mój napierśnik poczuł mrowienie. "Myślisz?"

"Mam nadzieję, ale kto wie".

"Czy któryś z nauczycieli pytał o twoje siniaki?".

Rzucił mi niedowierzające spojrzenie. "Jak myślisz, gdzie my jesteśmy? Tutaj nikogo to nie obchodzi."

Nienawidziłam tego, że miał rację. Nauczyciele w tej szkole byli albo zbyt wredni, albo zbyt zdołowani, by przejmować się życiem domowym uczniów. W pewnym sensie nie winiłem ich za to. Nawet mili nauczyciele w końcu mieli tak dość bycia zastraszanymi i maltretowanymi słownie, że wyłączali wszystkie swoje emocje. To nie było łagodne miejsce do dorastania, ale lubiłam myśleć, że nadal mam serce.

Nie myślałem, zanim wypowiedziałem swoje następne słowa. "Cóż, daję dupy".

Zwęził oczy w podejrzliwości. "Dlaczego?"

"Bo nie jestem nieczułą skałą, oto dlaczego".

Dylan wpatrywał się w dal ponad moją głową i strzepnął ręce do kieszeni. "Pewnie powinieneś być," powiedział po czym przeszedł obok mnie i zniknął z powrotem w tłumie.

Huh.

"Oh blondie, get your bum over here," Sam crooned, a ja odwróciłem się z powrotem do mojego przyjaciela.

"Co?" zapytałam.

"Nie wiedziałem, że ty i Dylan O'Dea się znacie".

Zmarszczyłem się. "Nie jesteśmy. Nie bardzo."

Złożył ręce i zacisnął usta. "Z pewnością brzmiało to tak, jakbyście byli".

"Był wczoraj ścigany przez kilku blokersów, którzy chcieli go pobić, a ja pozwoliłem mu ukryć się w moim mieszkaniu. To wszystko."

"Oooh, racy. Czy zdarzyło mu się przypadkiem ukryć w twojej sypialni? I czy podzieliliście się seksownym momentem, gdy wybrzeże było już czyste? Jak wyraził swoją wdzięczność?"

Zaufaj Samowi, aby zamienić wszystko w jakąś risqué operę mydlaną. Chociaż myśląc o tym, sposób, w jaki Dylan trzymał rękę nad moimi ustami, sprawił, że poczułam trzepotanie w brzuchu.

"Powiedział mi, że jest mi winien" - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Oczy Sama zabłysły.

"To znaczy, że jest ci winien dobrego rogera".

"Sam!"

"Co?"

"Nie bądź obrzydliwy."

"Nie ma nic obrzydliwego w seksie z takim facetem, Ev. Poza tym, musisz zgubić ten swój kwiat, zanim skurczy się i umrze."

Wzdrygnęłam się na twarzy. "Proszę, nie nazywaj tego kwiatem. A zresztą, nie jestem jedyną osobą, która musi go stracić, więc możesz przestać mówić, jakbyś wiedziała wszystko."

Dał mi sassy spojrzenie. "Gdybym był tak prosty i tak ładny jak ty, straciłbym go lata temu. Nie jest łatwo znaleźć gejów w tej części lasu."

"Niełatwo znaleźć gejów, którzy są na zewnątrz, masz na myśli. Po prostu poczekaj na następną osobę, która rzuci w ciebie jakąś homofobiczną obelgą, a jest duża szansa, że jest w szafie."

"Hmm, czasami dostaję od Shane'a Huntleya nutę wibracji gniewnego seksu. Może masz coś na myśli."

O wilku mowa. Kilka sekund po tym, jak Sam o nim wspomniał, Shane przeszedł obok ze swoją wszechobecną bandą dupków, z szyderczym uśmiechem. Zastanawiałam się, dlaczego najwredniejsze dzieciaki zawsze mają najwięcej przyjaciół. Nie miałem wrednej kości w moim ciele, a jedynym prawdziwym przyjacielem, jakiego miałem, był Sam. Shane poszedł dalej, nie uznając nas poza swoim szyderczym wyrazem twarzy, a ja odwróciłam się, żeby uporządkować swoją szafkę.

"Znalazłem książkę o Freudzie w kolekcji Yvonne. Miał taką teorię, że kiedy widzimy rzeczy, których nie lubimy w sobie w innych, nienawidzimy ich".

"Hmm," powiedział Sam. "Może być w tym trochę prawdy. Ale w każdym razie, wracając do soczystego pana O'Dea, kiedy zamierzasz spieniężyć ten dług?"

Chichotałem. "Nie jestem pewien. Może następnym razem, gdy będę potrzebował pomocy przy przenoszeniu mebli. Chłopak ma kilka poważnych ramion na nim."

"Tym lepiej nadaje się do rzucania tobą po sypialni."

Strzeliłem mu poirytowane spojrzenie. "Nie zamierzasz z tym skończyć, prawda?"

Jego odpowiadające mrugnięcie było czystym diabelstwem. "Nie w tym życiu, blondynko".




Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział 2

==========

"Jest piątkowy wieczór i po raz kolejny nie mamy nic do roboty," oświadczył Sam ze znudzonym westchnieniem, gdy klapnął na kanapę.

"Czy nie ma jakiejś dyskoteki dla nastolatków, na którą moglibyście pójść?" zapytała Yvonne, ściągając włosy w kucyk, gdy szykowała się do swojej zmiany w barze.

"Jest ich mnóstwo," odpowiedział Sam. "Ale twoja siostrzenica uważa, że jest zbyt fajna na tego rodzaju malarkey".

"Nie uważam, że jestem zbyt fajna, po prostu nie lubię ich. Wszystko co robimy to siedzimy w kącie, czekając aż chłopcy nas zauważą. Nawet nie tańczymy. Jaki to ma sens?"

"Obiecuję, że zatańczę dziś wieczorem, jeśli pójdziesz ze mną," błagał Sam, gdy zszedł z kanapy i opadł na kolana.

Podniosłem brew. "Kłamiesz. Kiedy już tam dotrzemy, będzie wszystko 'oh, dlaczego nie usiądziemy na chwilę', a potem zanim się zorientujemy, sprawa się skończy i nie będzie tańca."

Yvonne strzeliła Samowi ciekawą brew. "Ale ty uwielbiasz tańczyć".

"Uwielbiam tańczyć w zaciszu własnego domu," zauważył. "Nie kocham tańczyć w miejscach publicznych, gdzie karaluchy lubią chichotać i się ze mnie nabijać".

Yvonne wydychała smutny oddech. "Czasami zapominam, jak straszne są nastolatki. Obecne towarzystwo wykluczone."

"Masz dopiero dwadzieścia siedem lat. Nie minęło zbyt wiele czasu, odkąd byłaś jedną z nich," przypomniałam jej.

Yvonne zachichotała. "Dzięki za komplement, ale czasami mam wrażenie, że zawsze byłam w tym wieku".

Nie kłamała. Yvonne przyjęła dorosłe role dużo wcześniej niż większość, opiekując się moją Babcią, gdy rozwinęła stwardnienie rozsiane, a potem mną, gdy moja mama zrobiła pryczę. Przyniosłem moją uwagę z powrotem do Sama. "Poważnie chociaż, nie powinieneś pozwolić im zastraszyć cię z robienia czegoś, co kochasz. Jeśli ktoś nawet tak bardzo jak patrzy na ciebie zabawne, będę zobaczyć do nich."

Sam zrobił pokaz swoning. "Mój bohater. Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego nie mogłeś urodzić się z penisem? Stanowilibyśmy idealną parę".

"To chory żart Boga, czyniący nas bratnimi duszami, ale z niewłaściwym wyposażeniem," powiedziałem żartobliwie.

"Wy dwoje jesteście za bardzo". Yvonne potrząsnęła głową. "Cokolwiek skończysz robić dziś wieczorem, bądź bezpieczny, dobrze? Będę w domu później."

"Tak zrobimy. Do zobaczenia rano."

"Do zobaczenia, kochanie", powiedziała i przyszedł dać mi pocałunek na skroni potem dał Sam jeden, jak również. Przysięgam, że była dla nas bardziej matką niż którykolwiek z naszych biologicznych rodziców. W moim przypadku było to bardzo prawdziwe. Mieszkałam z Yvonne, odkąd skończyłam trzynaście lat, a moja mama uznała, że marnuje swoje życie, zajmując się dzieckiem. Zostawiła mnie ze swoją dużo milszą, dużo bardziej odpowiedzialną młodszą siostrą i przeniosła się do Londynu, by spełnić swoje marzenie.

Najwyraźniej życie jej marzeń wiązało się z pracą w butiku odzieżowym, marnowaniem wszystkich pieniędzy na alkohol i serca na nieostrożnych mężczyzn. Za każdym razem, gdy dzwoniła, wydawało się, że ma nowego chłopaka w drodze, ale nie było z nią rozmowy. Prawdę mówiąc, wolałem, żeby tak było. Moje życie było o wiele bardziej stabilne mieszkając z Yvonne niż kiedykolwiek z Mam.

Spojrzałem na Sam. "Myślę, że jeśli naprawdę to robimy, powinienem się przebrać".

"O nie, spodnie od piżamy i poplamione koszulki są strojem go-to dla dyskotek w tych dniach," powiedział sarkastycznie.

Rzuciłam w niego poduszką i wstałam, żeby pomknąć do swojego pokoju. W końcu wybrałam obcisłą czarną mini sukienkę, rajstopy z koronkowym wzorem, buty do kostek i dżinsową kurtkę. Sam miał już na sobie dżinsy i koszulę, więc nie musiał się przebierać. Czasami zazdrościłam chłopakom, jak mało wysiłku muszą włożyć, żeby dobrze wyglądać. Żel do włosów, spryskanie się Lynxem i można było iść.

Połączyłam moje ramię z jego ramieniem i ruszyliśmy w stronę schodów prowadzących do wyjścia z mieszkania. To było na tyłach budynku, ale woleliśmy z nich korzystać, bo zazwyczaj były puste. Z przodu mieszkania miałeś gwarancję, że natkniesz się na dupków szukających kłopotów.

Byliśmy prawie do końca schodów, kiedy zobaczyłem małą grupę siedzącą na dwóch dolnych stopniach. Gdy podeszliśmy bliżej, rozpoznałem Dylana i jego przyjaciół, Amy i Conora. Stanowili zgraną bandę, z Amy, która robiła najlepsze wrażenie Roberta Smitha z The Cure, i Conorem, z jego grubymi okularami i kudłatą fryzurą. Był też mieszanej rasy, jedynym dzieckiem w całym budynku z białą matką i afrykańskim ojcem. Nie trzeba dodawać, że sprawy nie były dla niego łatwe.

Potem był Dylan, który był wystarczająco przystojny i inteligentny, by przyjaźnić się z kimkolwiek chciał. Zamiast tego wybrał najbardziej nieprawdopodobną parę przyjaciółek. Może właśnie w tym tkwiła jego mądrość. Może widział coś, czego reszta z nas nie widziała.

To była jedna z rzeczy, które w nim podziwiałam. Nie dostosowywał się, nie podążał za stadem.

Normalnie Sam i ja moglibyśmy przejść obok tej trójki bez przywitania się, ale ponieważ teraz w pewnym sensie znałem Dylana, zatrzymaliśmy się, żeby ich przywitać.

"Hej Dylan," powiedział Sam. "Wyglądasz trochę lepiej. Te siniaki ładnie się goją."

Zamknąłem oczy i grymasiłem. To znaczy, kochałem Sama i wszystko, ale zamiast unikać słoni w pokojach miał tendencję do chwytania ich za kły.

"Jaki to twój interes?" Amy zapytała obronnie. Ze wszystkich dziewczyn, które mieszkały tutaj, ona była zdecydowanie najbardziej kłująca. Potem znowu, jej gust w modzie miał tendencję do uzyskania wiele negatywnych uwag, więc może musiała być kłująca. Często zastanawiałam się, dlaczego to robiła. St Mary's Villas nie było najbardziej przyjaznym miejscem dla gothów z tego gatunku. Albo dla każdego, kto był inny w jakikolwiek sposób.

Musiałem dać jej rekwizyty za trzymanie się jej broni.

Ciągle nosiła przy sobie tę małą kamerę wideo, nagrywając przypadkowe rzeczy przez cały dzień. Myślę, że miała obsesję na punkcie filmu i chciała zostać reżyserem czy coś. Mimo to, przerażało to ludzi, gdy widzieli, że ich nagrywa.

"Ja tylko mówiłam", odpowiedziała Sam. "Nie trzeba odgryzać mi głowy".

Amy zwęziła na niego oczy i wzięła łyk z puszki lagera, którą trzymała. Obok Dylana stał sześciopak, co mówiło mi, jak ta trójka planowała spędzić noc. Z pewnością nie kierowali się na dyskotekę.




Rozdział 2 (2)

Uwaga Dylana powędrowała na mnie, zaczynając od moich butów, a potem robiąc powolne podejście w górę mojego ciała. Sposób, w jaki patrzył na mnie tak dokładnie, przyprawiał mnie o motyle, bardzo rzadki i specyficzny rodzaj. Motyle Dylana O'Dea były tego rodzaju, które ludzie odławiali i wystawiali w ramkach na zdjęcia.

Moja świadomość jego obecności była dziwna, bo do tej pory nigdy nie poświęcałam mu zbyt wiele uwagi, poza tym, że nieświadomie zauważałam, że jest atrakcyjny i ma tendencję do unikania zwykłych klików w szkole.

Może powinnam częściej pozwalać obcym chłopakom wpadać do mojego mieszkania.

"Gdzie idziesz?" zapytał tym swoim niskim głosem.

"Dyskoteka w Sweeney's," odpowiedziałam i mocniej naciągnęłam na siebie kurtkę.

Nie przerwał kontaktu wzrokowego, kiedy zapytał: "Dlaczego?".

Zmarszczyłem się. "Jak to dlaczego?"

"Ev uwielbia tańczyć," wtrącił Sam. "To dlatego idziemy."

Amy wypuściła cichą kpinę, a ja się szczerzyłem, ale nic nie powiedziałem. Conor nieśmiało wpatrywał się w ziemię, a Dylan nadal mnie obserwował.

Uniosłam rękę i dodałam: "Winni". Człowieku, dlaczego to powiedziałam?

Zanim zdążyłam poczuć się zakłopotana, Dylan wyciągnął rękę, chwycił wspomnianą dłoń i pociągnął mnie w dół, bym usiadła obok niego. Pośpieszny oddech uciekł mi przy tym, jak znajomo mnie dotykał.

"Zostań i napij się z nami w zamian. Potraktuj to jako przysługę, którą jestem ci winien".

"Jak to jest przysługa?" zapytałem.

"Ponieważ oszczędzi ci to spędzenia jednej sekundy na tańczeniu do popu z lat 90. i otrzymywaniu podrywów od pijanych piętnastolatków".

"Ha! On się nie myli" - zaćwierkał Sam, idąc zająć miejsce obok Amy, mimo jej wrogiego nastawienia. Taki był Sam dla ciebie. Nie został odtrącony przez cień. Podobnie jak słonie, patrzył mu prosto w oczy i zabijał go swoim słońcem.

Wciąż decydowałam, czy chcę zostać i spędzić czas z Dylanem, zamiast iść do Sweeney's, kiedy do budynku wszedł Shane Huntley i jego grupa. Shane miał ogoloną głowę i nosił odwieczny uniform z dżinsów, koszulki Ben Sherman i nieskazitelnie białych adidasów do biegania. To było wtedy, kiedy nie był w jakiejś przekrzywionej wersji naszego szkolnego mundurka. W niektóre dni jego krawat był wokół głowy w stylu Rambo. W inne dni miał koszulę, ale nie miał swetra, albo sweter bez koszuli. Był albo bardzo kiepski w praniu, albo po prostu nie chciał grać według zasad.

Szybko ogarnął naszą grupę, najdłużej przyglądając się Samowi. Dziwne, niemal bolesne spojrzenie przemknęło przez jego rysy, zanim przykrył je szyderstwem. Zazwyczaj nie nienawidziłem ludzi, ale nienawidziłem Shane'a za to, jak traktował Sama.

"Jak leci, chłopaki?" zapytał, wyciągając papierosa zza ucha, żeby zapalić.

"Myślę, że przekonacie się, że są tu też samice" - szczerzyła się Amy.

Shane spojrzał od Amy, a potem na mnie, kiedy odpowiedział: "Nie widzę żadnych".

Och, dobre. Wewnętrznie przewróciłam oczami.

Jego przyjaciele snickered, a ja zauważyłem Dylan sztywne obok mnie. Shane rzucił mu krótkie, oceniające spojrzenie, zanim skupił swoją uwagę na Samie. W szkole, Sam był czymś w rodzaju celu dla Shane'a. Rzadko się zdarzało, żeby nie rzucił jakiejś homofobicznej obelgi, i wydawało się, że dzisiejszy dzień nie należał do rzadkości.

"Co ty tu robisz, Sammy? Nie powinieneś być dzisiaj w The George, żeby się obijać w toaletach?".

The George był znanym gejowskim barem w mieście. Zacisnąłem szczękę, zamierzając wystrzelić gniewną ripostę, gdy Sam dotarł tam pierwszy. "Dlaczego? Lubisz o tym myśleć?"

Rysy Shane'a przeszły od snickersa do wściekłości w jednej chwili. "Kurwa, co ty właśnie powiedziałeś?"

Na to Dylan wstał i zrobił krok w stronę Shane'a. Złożył ręce i wpatrywał się w niego. "Już czas, żebyś sobie poszedł".

"Nie boję się ciebie, O'Dea. Słyszałem, że chłopaki z McCarthy'ego skopali ci dupsko tamtego dnia i widzę, że plotki są prawdziwe."

Dylan nie spiesząc się podniósł swoją puszkę, wypił resztę zawartości, po czym odrzucił ją na bok. "Plotki będą prawdziwe o tym, że zamknąłem tę twoją głupią gębę".

Shane wpatrywał się w niego, cały w zmrużonych oczach, jakby próbując ustalić, czy powinien dalej naciskać. "Zajęłoby to lepszych ludzi niż ty, aby mnie zamknąć," odpowiedział w końcu przed zwróceniem się do swoich kumpli. "No dalej. Reeks of faggot around here."

Jeden z jego przyjaciół wsunął swoje wężowe oczy do Conora, mrucząc coś okropnego pod swoim oddechem, gdy odchodzili. Amy wyraźnie usłyszał go też, bo stanęła obok Dylana, fuming.

"Wow, homofob i rasista. Zasługujecie na siebie nawzajem."

Kilku z nich dało jej palec, gdy rzucali kolejne obelgi. Zacisnęła pięści, a Conor wyciągnął rękę, mówiąc jej, że nie warto.

Kiedy odeszli, Dylan usiadł z powrotem, ale sztywny układ jego postawy mówił, że nadal jest wściekły. Wcale nie znałem go dobrze, ale obserwowanie, jak staje w obronie Sama, wiele dla mnie znaczyło. Ledwo nas znał, a jednak szybko stanął w obronie. Czułem, że powinienem mu jakoś podziękować, ale nie byłem pewien, co powiedzieć.

"Ktoś zauważył, jak nie zaprzeczył głupiej części?" zapytał Conor, jakby chcąc przerwać napięcie.

Uśmiechnąłem się do niego. "Myślę, że bycie głupim jest uważane za fajne wśród jego typów".

"Pewnie masz rację. A oni po prostu ciągle mają dzieci. Zanim się obejrzymy, świat będzie jak ten film, Idiokracja".

"A Shane będzie prezydentem" - zadrżałam. "Co za myśl."

"Ach, ale to my możemy być tymi, którzy zapoczątkują ruch oporu," kontrował. "Nazwiemy się Anty-Huntleyami".

"Tak, wy dwaj możecie być Bradem i Angeliną rebelii," skrzywił się Sam, mrugając do mnie. Jeezu, od czasu rozwodu Brada z Jennifer Aniston w zeszłym roku, Sam miał obsesję na punkcie jego nowego związku z Angeliną Jolie. Zawsze potrafił znaleźć sposób, żeby wpleść je w rozmowę. I wiedziałem, że jego mrugnięcie wskazywało, że myślał, że flirtuję z Conorem, co absolutnie nie było.

Conor zarumienił się i odwrócił wzrok, gdy Dylan otworzył piwo. W milczeniu podał mi je, po czym wziął kolejne dla Sama. Wypowiedziałam ciche "dzięki" i wzięłam łyk.

"Evelyn nie jest tą, którą Conor jest zainteresowany. On lubi je starsze" - wyjawiła Amy, a Conor rzucił jej mordercze spojrzenie.




Rozdział 2 (3)

"Zamknij się, kurwa, Amy" - wyszeptał sztywno.

"No to teraz, o co w tym wszystkim chodzi?" zapytał Sam.

"On jest do ciotki," powiedział Amy, nie dbając o to, że Conor strzelił jej sztylety z oczu.

Odwróciłem się, aby gape na niego. "Lubisz Yvonne?"

Wzruszył ramionami, zakłopotany. "Jest dla mnie miła".

Yvonne była miła dla wszystkich. Miała serce tak duże jak wszystkie na zewnątrz, a Conor mieszkał zaledwie kilka mieszkań w dół od naszego. Musiał wpadać na nią od czasu do czasu. Chociaż byłem pewien, że Yvonne nie widziała go w ten sam sposób. I to było zanim jeszcze uwzględniłeś różnicę wieku.

"Ile masz lat?"

"Osiemnaście", odpowiedział, defensywnie.

"Cóż, moja ciotka ma dwadzieścia siedem. To jest dziewięć lat różnicy wieku."

"Gdyby było na odwrót, nikt nie mrugnąłby okiem," powiedział Dylan. Jego głos lizał moje zmysły. Był cichy, odkąd Shane odszedł. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie i zobaczyłam, że studiuje mój profil. Znowu odwróciłam wzrok.

"Dokładnie," wtrąciła Amy. "Nie ma nic złego w różnicy wieku, tak długo jak obie strony są legalne i wyrażają zgodę".

"Nigdy nie powiedziałem, że jest. Jestem tylko całkiem pewna, że moja ciotka nie widziałaby tego w ten sposób. Każdy chłopak, którego miała, był starszy."

"To nie ma znaczenia," powiedział Sam. "Myślę, że powinieneś jej powiedzieć, Conor. Połóż swoje uczucia wszystkie na stole z jakimś wielkim romantycznym gestem."

Conor grymasił, podczas gdy ja wyciągnąłem rękę, aby dać Samowi lekki policzek. "Nie bądź dupkiem".

Gdyby Conor to zrobił, tylko by się zawstydził i Sam o tym wiedział. Próbował wzniecić złośliwość. Spojrzałem na Conora, wziąłem pod uwagę jego niechlujną, kudłatą fryzurę, okulary w kształcie końcówek butelek i chudą ramę. Nie był brzydki, w rzeczywistości miał miłą, przyjemną twarz, ale był tak nastoletni, że aż bolało. I nie wyglądał na osiemnaście. Wyglądał na piętnaście, szesnaście na oko. Yvonne pewnie uważała go za kolejnego przypadkowego dzieciaka, który mieszkał w mieszkaniach.

"Może poczekaj rok lub dwa", powiedziałam mu uprzejmie. "Wtedy będziesz miał dwadzieścia lat i nie będzie to miało takiego znaczenia".

Wypuścił z siebie speszone westchnienie. "Boże, to nie jest tak, że jestem w niej zakochany czy coś. Po prostu uważam, że jest ładna. I zawsze nosi wysokie obcasy."

"Och, lubisz to, prawda?" zapytał Sam z przymrużeniem oka.

"Większość mężczyzn robi", Dylan mówił cicho. Sposób w jaki to powiedział wysłał pinpricks w dół mojego kręgosłupa.

"Ja sam wolę ładną parę Levisów i ciasne krocze", odpowiedział Sam, a usta Dylana drgnęły tak lekko.

"Oh yeah?"

"Tak. Powinieneś dostać sobie parę. Jestem pewien, że Ev nie miałby nic przeciwko."

Och, Sam, zamknij się teraz, proszę.

Dylan delikatnie szturchnął mnie w ramię. "Czy tak jest?"

"Nie słuchaj go", mamrotałam pod nosem, rumieniąc się jak psychiczna. Sam miał tak zamiar dostać później.

"Shane Huntley nosi Levis," Amy powiedział, patrząc Sam sprytnie. "Czy to stąd wynikają twoje preferencje?". Byłem wdzięczny jej za zabranie światła reflektorów ze mnie i umieszczenie go na Sam. Małe gówno zasługiwało na to.

Jak zawsze jednak, wziął to w rozkroku, unikając pytania z doskonałą defleksją. "Mówiąc o Shane'ie, Ev ma pewną teorię. Uważa, że jego znęcanie się jest wynikiem tłumionego homoseksualizmu. Najwyraźniej jest to freudowskie."

Byłam zaskoczona, że faktycznie słuchał. "To tylko coś, co przeczytałem. To może nie być prawda."

"Nie, masz rację", powiedział Dylan, a jego walidacja wysłała przeze mnie pęd przyjemności. "Czytałem kiedyś artykuł o badaniu przeprowadzonym na grupie mężczyzn, a ci, którzy wykazywali najbardziej homofobiczne poglądy, mieli wyższy poziom naczynia genitalnego, gdy pokazywano im obrazy intymności męskiej na męskiej".

Sam rozszerzył oczy na mnie, zanim zwrócił się do Dylana. "Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek słyszałem, aby ktoś wcześniej użył zwrotu 'naczyniowość genitalna' w grzecznym towarzystwie".

Chichotałem. "Ale słyszysz to w niegrzecznym towarzystwie?"

Pomachał mi. "Wiesz, co mam na myśli".

"Czytałeś zbyt wiele historycznych powieści romansowych Yvonne".

"Yvonne czyta powieści romansowe?" Conor skoczył na ten kawałek informacji.

Zerknąłem na niego. "Tak, czyta. Wiele kobiet to robi."

Spojrzał w dół, gdy kontynuował. "Czy są one, uh, seksowne?"

"Oh man, masz to źle. Nie mówię ci tego. Nie podoba mi się pomysł, że fantazjujesz o mojej ciotce."

"Za późno na to." Dylan chichotał, zanim wybił z powrotem łyk lagera. Zerknąłem na niego. On naprawdę był ciemnym koniem. Czytanie opracowań o uprzedzeniach i ludzkiej seksualności z pewnością nie było czymś, czego spodziewałabym się po nastoletnim chłopaku z St Mary's Villas. To znaczy, wiedziałem o takich rzeczach tylko dlatego, że Yvonne była taką szeroką czytelniczką. Nigdy nie miała pieniędzy, żeby pójść na studia, ale zawsze pielęgnowała swoją wiedzę w wolnym czasie. W rezultacie miałem tendencję do wchłaniania wiedzy z drugiej ręki, ponieważ zazwyczaj to ja byłem tym, od którego mogła odbijać pomysły.

"Zamknij się", szepnął Conor, znów zakłopotany.

"Nie ma się czego wstydzić", powiedział Sam. "Yvonne jest jedna gorąca mama. Gdybym był prosty, byłbym fantazjuje o niej, zbyt."

"Ale zamiast tego fantazjujesz o Shane," kontrargumentowała Amy.

"O mój Boże, przestaniesz? Pomimo wymyślonych pomysłów Ev i Dylana, on nie jest gejem. Jest po prostu łobuzem."

"Tak, seksownym łobuzem, o którym lubisz marzyć", kontynuowała koziołkowanie.

Postanowiłem pomóc mojemu przyjacielowi, nawet jeśli na to nie zasłużył. "Nie, Sam jest zbyt zajęty marzeniem o Jaredzie Leto. Nie ma miejsca dla nikogo innego."

Brwi Amy wystrzeliły w górę, gdy spojrzała na Sama. "Wow, jest jedna rzecz, którą faktycznie masz dobry gust w".

"Ręce precz od pana Leto," powiedział Sam, z powrotem do zabawy. "On jest cały mój."

"Czy ktoś z was to widział?" Conor przerwał, uderzając w play na wideo na swoim telefonie, który wyglądał na najwyższy poziom. On nie powinien być błyskając, że wokół Villas lub ktoś może go ukraść. Wideo pokazywało kompilację azjatyckiego faceta skaczącego z różnych dachów, poręczy i ścian.

"Lepszy on niż ja" - powiedział Sam. "To jednak robi wrażenie".

"Wiem. Wszyscy szaleją za tym w sieci", powiedział Conor. "To jakaś wredna imprezowa sztuczka".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Promień światła"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści