Obrońca kobiet

Rozdział 1 (1)

========================

Rozdział 1

========================

"Czy mogę dostać twój numer?" zapytał facet z bractwa w niebiesko-białej koszuli w kratę.

"Przepraszam," powiedziałem, strzelając mu nieszczery uśmiech. "Nie rozdaję swojego numeru klientom".

Czerwonooki dzieciak pochylił się nad barem i powiedział: "Jeżdżę BMW".

"Naprawdę jestem bardziej dziewczyną Audi".

Zamrugał na moją odpowiedź, a potem się uśmiechnął. "Jesteś zabawny. Lubię zabawne."

Shelly prychnęła gdzieś z tyłu mnie.

"Mogę cię wprowadzić do najlepszych klubów w Dallas," powiedział, próbując ponownie.

"Ale jesteśmy w Waco," przypomniałam mu. "Nie obchodzi mnie Dallas".

Sięgnął do portfela, wyciągnął pięćdziesiątkę i przesunął ją przez bar do mnie, jego brwi uniosły się.

"Chyba sobie żartujesz," wypaplałem. "Czy ty właśnie - czy myślisz, że ja..."

Dwóch mężczyzn weszło do baru, natychmiast zwracając moją uwagę. Byli starsi niż zwykły tłum kolesi z college'u i douchey księgowych w khaki. W połowie lat trzydziestych, jeśli miałbym zgadywać.

Jeden był blondynem i był wysoki. Był szczupły, ale mogłem powiedzieć, że był w dobrej formie.

Drugi...

Drugi był wyższy od swojego przyjaciela, umięśniony, śniady i z problemami.

Obaj byli wytatuowani do granic możliwości i musiałam się powstrzymać, żeby nie zemdleć na ten widok. Byłam frajerką, jeśli chodzi o body art.

Pomysł pojawił się w mojej głowie. "Przepraszam na chwilę", powiedziałam do faceta, który właśnie próbował zapłacić mi pięćdziesiąt dolców za przespanie się z nim. "Mój chłopak właśnie przyszedł."

Schowałem się pod barem na stacji paliw i przeszedłem przez poobijaną drewnianą podłogę, która rozpaczliwie potrzebowała renowacji. Z nerwami w moim ciele, podszedłem do ciemnowłosego mężczyzny. Gdy podszedłem do niego, zdałem sobie sprawę, że jest wyższy niż początkowo myślałem. Jego szczęka była pokryta ciemnym zarostem, a brązowe oczy patrzyły na mnie z góry.

"Cześć," powiedziałam, zwilżając usta w zdenerwowaniu. Kiedy nic nie powiedział, zrobiłam krok bliżej. "Potrzebuję, żebyś zrobił mi przysługę. Musisz udawać mojego chłopaka, żeby ten kutas przy barze zostawił mnie w spokoju. Pozwolę ci pić za darmo dziś wieczorem. Ty i twój przyjaciel." W końcu udało mi się odwrócić wzrok od mężczyzny, który jeszcze nie wyglądał, jakby usłyszał cokolwiek z tego, co powiedziałem. Ale w chwili, gdy oderwałem od niego wzrok, postanowił się ruszyć.

Jego ręce osiadły na moich biodrach i pociągnęły mnie w jego stronę. Jego głowa zanurzyła się i jego usta pokryły moje, jego język wniknął do środka moich ust. Niejasno słyszałam, jak jego przyjaciel wypuścił niski chichot, ale byłam zbyt pochłonięta przez mężczyznę, który mnie całował. Jedna z jego dłoni opuściła moją talię, by powędrować w górę mojego ciała i pieścić tył mojej głowy. Rozchylił swoje usta i dał mi najbardziej cielesny pocałunek, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.

Podniecenie drżało w górę i w dół mojego kręgosłupa, gdy moje sutki obijały się o cienki materiał mojego czarnego tank topu.

Nagle podniósł swoje usta z moich i wpatrywał się we mnie. Jego brązowe oczy nie były już puste. Wydawały się być rozżarzone, bankowe żar tylko czekając na podsycenie w ogień.

Brzeg jego ust wykrzywił się, ale nie był to w żadnym wypadku uśmiech. Odwrócił wzrok ode mnie, by wpatrywać się w miejsce nad moim ramieniem.

"Odszedł."

Jego głos był jak aksamit na nagiej skórze.

Opuścił ręce z mojego ciała, pozostawiając mnie obolałą i pragnącą więcej.

Czułem się odsłonięty i zdezorientowany; miałem kontrolować sytuację, ale fakt, że chciałem jego warg na moich ponownie powiedział mi, że nie kontrolowałem niczego.

"Weźmiemy dwa drafty", przyszedł głos jego przyjaciela. "Czy przyniesiesz je do kabiny w rogu, kochanie?".

Zamrugałam, moje powieki czuły się opadnięte i zmęczone, jakbym była odurzona. Spojrzałam na niego i skinęłam lekko głową, zanim odwróciłam się i poszłam z powrotem do baru bez słowa.

Gdy schowałem się pod barem, zauważyłem wyraz twarzy Shelly. Jej usta wisiały otwarte, jej brwi podniesione. "Co ty kurwa właśnie zrobiłeś?"

Chwyciłem kufel i zacząłem go napełniać. "Myślę, że widziałeś".

"Wszyscy widzieli!" Zrobiła krok bliżej. "Czy wiesz, kogo właśnie pocałowałeś?".

"Tak, pocałowałam faceta, który odstraszył jakiegoś punkowego dzieciaka, który chciał mi zapłacić za noc w łóżku".

Shelly potrząsnęła głową, jej miodowy blond kucyk zamiatał jej ramię. "Nie, właśnie pocałowałeś Błękitnego Anioła".

Odstawiłam kufel na bok, gdy piwo spieniło się nad wargą szklanki i sięgnęłam po kolejny. "I co?"

"No i?" prawie pisnęła. "Nie podchodzisz tak po prostu i nie całujesz jakiegoś przypadkowego rowerzysty".

"Po pierwsze, nie pocałowałem go, on mnie pocałował. Po drugie, powiedziałam mu, że on i jego przyjaciel mogą dziś wieczorem pić za darmo, jeśli będzie udawał mojego chłopaka. Co w tym wielkiego?"

"Nie masz pojęcia w co się właśnie wpakowałeś, prawda? Dorastałem w przyczepie kempingowej, Mia. Jestem zaznajomiony z klubami motocyklistów. Były w pobliżu przez cały czas. I ostatnią rzeczą jaką chcesz jest bycie na ich radarze."

"Nie jestem na ich radarze," powiedziałam z ekscytacją. "Zrobił mi solidną przysługę. To nic wielkiego." Nie chciałem słuchać więcej wykładu mojego najlepszego przyjaciela, więc wziąłem świeżo nalane kufle i dostarczyłem je do dwóch motocyklistów, którzy siedzieli w narożnej budce.

Przestali rozmawiać w momencie, gdy się zbliżyłem. Blondyn uśmiechnął się do mnie i powiedział: "Dzięki".

"No sweat," odpowiedziałem. Odstawiłem kufle i zacząłem się obracać z zamiarem wyjścia.

"Jestem Zip. Twój chłopak ma na imię Colt." Jego niebieskie oczy mrugały z humorem i poczułem, że moje policzki się rozgrzewają.

"Ach, tak, dzięki za to," powiedziałem, tasując się z nogi na nogę, czując się niezręcznie.

"A ty kim jesteś?" Zip prodded, uśmiech rozkwitający na jego twarzy.

"Mia," powiedziałam. "Mam na imię Mia."

Colt nic nie powiedział, ale nadal patrzył na mnie nieokreślonym wzrokiem.

"Cieszcie się swoimi drinkami."

Pospiesznie zrobiłam sobie drogę powrotną do baru. Shelly otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale uniosłam rękę. "Nie."

Na szczęście weszła grupa ludzi i przez następne kilka godzin byliśmy zbyt zajęci pogawędkami i nieuniknionym wykładem, który wiedziałem, że nadchodzi.

Kiedy pośpiech umarł kilka godzin później, spojrzałem na budkę, w której siedzieli motocykliści, ale już ich nie było.




Rozdział 1 (2)

"Wynoszę śmieci" - powiedziałem.

"Jesteś pewna? Mogę to zrobić" - zaoferowała Shelly. "Zrobiłaś to ostatnim razem".

"Nie mam nic przeciwko", powiedziałem jej. Podniosłem ciężką torbę pełną pustych butelek po piwie i trunkach i manewrowałem swoją drogą z podłogi w kierunku tylnej alejki Dive Baru.

Popchnąłem ramię na drzwi, żeby je otworzyć i natychmiast usłyszałem niepowtarzalny dźwięk knykci uderzających o ciało.

Upuściłem worek z odpadkami, gdy zobaczyłem odzianego w skórę motocyklistę walczącego z noszącym khaki, rozprutym mięśniakiem. Obaj mężczyźni byli mniej więcej tego samego wzrostu i przez chwilę nie mogłem stwierdzić, kto wygrał bójkę.

Moje serce przyspieszyło na widok zapachu krwi w powietrzu, a ja, zastygłszy w miejscu, zgasłem na widok przemocy.

Dwaj mężczyźni walczyli jak lwy, krwawiąc się nawzajem, jakby walczyli na śmierć i życie o terytorium, żaden z nich nie chciał się wycofać. Chrząkania i odgłosy gardła wypełniały powietrze, a krew płynęła z ich twarzy, gdy w końcu motocyklista wytrącił umięśnionego mężczyznę z równowagi i wykopał mu nogi spod nóg. Mięśniak upadł na ziemię. Kiedy próbował się podnieść, motocyklista złapał go za włosy jedną ręką i pociągnął jego głowę do tyłu. Patrząc mu prosto w oczy, wytatuowany motocyklista z całej siły uderzył pięścią w twarz przeciwnika, kończąc tym samym pojedynek.

Snop światła księżyca wyłonił się zza chmur, ukazując zakrwawioną twarz mężczyzny, który pocałował mnie zaledwie kilka godzin temu.

Oczy Colta płonęły z intensywnością, gdy wpatrywał się we mnie.

"Wracaj do środka", rozkazał. Jego głos był gniewny, szorstki.

Dreszcz strachu zatańczył w dół mojego kręgosłupa.

Strach i coś jeszcze.

Odwróciłem się, aby wyjść.

"Poczekaj," zawołał.

Zerknąłem przez ramię i oczy Colta utrzymały moje przez chwilę, zanim wpatrzył się w dół na faceta na ziemi przed nim. Prep był nieprzytomny, oddychając ciężko po tym, jak został znokautowany na zimno. Jego głowa kiwała się na boki, a obok twarzy zaczęła się tworzyć kałuża krwi i śliny. Zastanawiałem się, czy powinienem wezwać karetkę i spróbowałem przyjrzeć mu się dokładniej w świetle.

Tak, zdecydowanie wezwać karetkę.

Myślałam, że Colt odejdzie, ale zamiast tego zaczął się do mnie zbliżać, powodując, że moje serce zaczęło bić z przerażenia. Odruchowo cofnęłam się, potykając się o stojący za mną worek na śmieci.

Miałam zamiar upaść, ale Colt nagle się pojawił, a jego ręce wyciągnęły się, by mnie podtrzymać. Ręce, które były zaskakująco delikatne, gdy mnie trzymały, podczas gdy chwilę wcześniej były używane do zadawania przemocy.

Było już za późno na ucieczkę, więc zmusiłam się do odrobiny odwagi. Odchyliłam głowę do tyłu, by móc spojrzeć na niego. "Co się stało?" szepnęłam.

Jego wyraz twarzy był mroczny.

Morderczy.

Ale z jakiegoś powodu - jakiegoś głupiego, asinego, hormonalnego powodu - nie wierzyłam naprawdę, że Colt mnie skrzywdzi.

"Czy zamierzasz zadzwonić na policję?" zapytał. Jego głos był upojny, mocny, niepodobny do niczego, co kiedykolwiek wcześniej słyszałam.

"To zależy." Zwilżyłam suche wargi, krótko zdając sobie sprawę, że jego spojrzenie śledziło ruch mojego języka.

Znów przerwał, wyraźnie ważąc, czy mnie wpuścić, czy nie, zastanawiając się, czy wyjaśnienie mi tego sprawi więcej kłopotów, niż było warte.

"Odurzył kobietę".

Zamrugałam. "Przepraszam?"

"Może być czysty i zbudowany, ale to gwałciciel. Odurzył kobietę w twoim barze," powtórzył. "Kupił jej koktajl, a ona go przyjęła. Wstała, żeby skorzystać z łazienki i wtedy on zasznurował jej drinka. Takie gówno nie pasuje do mnie i mojego klubu. Nie krzywdzisz niewinnych ludzi i uchodzi ci to na sucho."

"O mój Boże," powiedziałem z przerażeniem.

"Zip zauważył, co się dzieje i obserwowaliśmy, jak to się rozwija na widoku. Zatrzymał kobietę przed wypiciem czegokolwiek, co ten skurwiel włożył do jej szklanki i odesłał ją do domu z jej przyjaciółmi." Jego spojrzenie powędrowało do faceta wciąż zemdlonego na chodniku. "Kutas nie lubił być oskarżany o to, co zrobił i popełnił ten sam błąd, który wszyscy popełniają".

"Jaki to błąd?"

"Wybierając bójkę ze mną na zewnątrz zamiast glin."

Przełknąłem, ale nie mogłem znaleźć słów, które chciałem powiedzieć. To nie miało znaczenia, bo Colt nie skończył mówić.

"Ma cholerne szczęście, że się tu pojawiłeś..."

"Czy miałeś zamiar-" Wydmuchałem słowa, a następnie odciąłem się, zanim powiedziałem coś, co mogłoby mnie narazić na niebezpieczeństwo.

Do czego ten człowiek był zdolny?

Usta Colta cofnęły się w uśmiech, ale nie był on piękny. Był demoniczny i mściwy. A snop światła księżyca skąpał połowę jego twarzy w cieniu.

"Będzie żył" - zapewnił mnie Colt.

Poczułam, jak rozluźnia swój uścisk na mnie i rozluźnia się. Nagle zrobiło mi się słabo i zimno. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego chciałam, by dziki mściciel znów mnie dotykał.

Ale tak było.

"Lepiej wróć do środka" - powiedział miękko. Gestem podbródka wskazał na zemdlonego mięśniaka. "On ma przyjaciół w barze. Daj im znać, że go znalazłeś i zabiorą go do domu. Jestem pewien, że nie zadzwonią na policję".

Z tą wymową Colt odwrócił się. Snop światła księżyca oświetlił logo z tyłu jego skórzanej kamizelki, czaszkę flankowaną przez otwarte anielskie skrzydła.

Wyszedł z alejki, stając się jednym z ciemnością.

Skrzyżowałam ręce na ramionach, palcami gładząc miejsce, w którym dotykał mojej skóry.

Po kilku chwilach moje oszołomienie ustąpiło i wrzuciłem worek ze śmieciami do jednego z prawie pełnych śmietników.

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na leżącego na ziemi pełzacza, po czym odwróciłam się i weszłam do baru.

Następnego dnia rano rozległ się dzwonek do moich drzwi. Wstałam z łóżka, przerażona, z sercem w gardle. Byłem całkowicie śpiący, martwy dla świata, a hałas brzmiał jakby grał na głośnikach bezpośrednio w mojej sypialni. Przeklinając i zaspany, wstałem, potykając się o kołdrę, która zwisała z boku łóżka. Znalazłem parę szortów od piżamy, zanim skierowałem się do salonu do drzwi wejściowych.

"Jesteś okropną osobą, wiesz o tym?" Jarzyłam się na Shelly, gdy stała na schodach trzymając dwie kawy i papierową torbę z naszej ulubionej piekarni. Kiedyś razem odrabiałyśmy lekcje w Madeline's. Siadałyśmy z tyłu, dzieląc się czekoladowym croissantem i latte, bo tylko na to Shelly było stać. Zawsze proponowałam, że zapłacę, ale Shelly nigdy nie akceptowała dobroczynności.



Rozdział 1 (3)

"Wyglądasz jak cholera" - powiedziała Shelly. Jej miodowo-blond włosy były zaczesane w niechlujny kok, a ona miała na sobie białe dżinsowe szorty i różowy tank bez rękawów. Jej paznokcie u stóp miały subtelny odcień koralu. Kobieta nigdy nie wyglądała, jakby pracowała po nocach. Żadnych worków pod oczami. Żadnej bladej skóry z braku snu. Świeża jak wiosenna stokrotka.

Zawsze.

"Nie zasnęłam do około czwartej" - przyznałam, machając jej do środka.

Wręczyła mi jeden z kubków to-go. "Dlaczego tak jest, zastanawiam się?"

Shelly próbowała nakłonić mnie do rozmowy o Colcie i pocałunku, kiedy zamykałyśmy bar. Podczas gdy myłyśmy szklanki, ustawiałyśmy krzesła na stołach i zamiatałyśmy podłogę, ona niestrudzenie mnie zagadywała. Udało mi się uciec przed jej inkwizycją tylko dlatego, że zgłosiłam się na ochotnika do sprzątania łazienek, a potem wyniosłam śmieci. Nie tylko chciałam uciec przed jej determinacją, by dowiedzieć się, jak dobry jest pocałunek, ale chciałam też sprawdzić, czy facet, którego Colt pobił, nadal tam jest.

Nie było go.

"Uciekłeś wczoraj wieczorem, ale potrzebuję szczegółów. I potrzebuję ich teraz."

"Dlaczego?" zapytałem, wchodząc do kuchni, by wziąć talerz z szafki. Wzięłam torbę z ciastkami od Shelly i wyładowałam ciastka na talerz. Oboje usiedliśmy przy starym stole kuchennym Formica z lat pięćdziesiątych. Był pomarańczowy i ohydny, ale był ulubionym meblem mojej babci i nie miałam serca go wymieniać. Właściwie to nie miałam serca do zmiany wystroju jej domu. Otoczona wystrojem z mojego dzieciństwa, utrzymywałam pamięć o babci przy życiu najlepiej jak potrafiłam.

"Dlaczego?" zapytała z rozdziawionymi ustami. Rozerwała rogala, ale nie wzięła jeszcze kęsa. "Jak długo się znamy?".

"Dwanaście lat," powiedziałam.

"No właśnie. Byłam przy chłopakach, którzy stali się byłymi chłopakami, byłam pierwszym telefonem po tym jak straciłaś dziewictwo, i ani razu nie widziałam wyrazu twojej twarzy, który widziałam ostatniej nocy - po tym jak pocałowałaś zupełnie obcego faceta. Rowerzystę, nie mniej. Próbowałem ci powiedzieć o tej całej sprawie z rowerzystami, a ty mi nie pozwoliłeś."

"Pozwolić wam? Byliśmy w pracy. Co miałem zrobić? Poprosić naszych klientów, żeby przestali zamawiać drinki, żebyś mógł mnie poinformować? Dostałem notatkę. Nie angażuj się."

Wsunęła kęs rogala do ust i przeżuła. Po przełknięciu i popiciu go kawą, odpowiedziała: "Nie powinieneś był ich wyróżniać. Nie rozumiesz ich tak jak ja".

"Znasz Niebieskie Anioły?"

Potrząsnęła głową. "Nie, ale mówiłam ci, że znam kulturę motocyklistów. Moja mama..." Shelly trailed off, nie chcąc powiedzieć więcej o kobiecie, która dała jej życie, ale nie wiele więcej. "W każdym razie, motocykliści są dziwni. Są dziwnie zaborczy w stosunku do swoich kobiet. Ale dużo się pieprzą. Wierność nie jest ważna w ich świecie."

"Ok? A co to ma wspólnego ze mną?"

"Po prostu, nie angażuj się z tym facetem, ok? Jesteś dobrą dziewczyną. Miłą dziewczyną. Zasługujesz na więcej niż jakiś szorstki rowerzysta, który nie wróci do domu co noc. Oni nie mają normalnej pracy, ani nie prowadzą normalnego życia. To nie są przedmieścia i faceci z białymi płotami".

Normalni.

Tak, nic w mojej interakcji z Coltem nie było normalne.

Zmusiłam się do uśmiechu. "Myślę, że to naprawdę słodkie, że próbujesz mnie ostrzec, ale zapominasz o czymś. On właśnie mnie pocałował. Wątpię, żeby nawet jeszcze o mnie myślał".

"Właśnie to próbowałem ci wyjaśnić. Ty możesz go nie chcieć, ale on na pewno chce ciebie. Dla niego, aby pocałować cię w miejscu publicznym, jak to? To w zasadzie było jego postawienie swojej marki na tobie."

Przewróciłem oczami. "To jest po prostu głupie."

Wzruszyła ramionami. "Jak już mówiłam. To dziwne, i jako osoba z zewnątrz, trudno to pojąć. Twoja babcia nie chciałaby, żebyś skończyła z takim facetem".

"Proszę, nie mieszaj jej w to," powiedziałem lekko.

"Masz rację. To tani strzał. Ale musisz mi przysiąc, że nie będziesz się z nimi wiązać".

"Przysięgam."

Przysięga została złożona z łatwością i bez agendy, aby ją odciągnąć od moich pleców. Naprawdę nie miałam ochoty wiązać się z Coltem. Nawet jeśli był to najlepszy pocałunek w moim życiu.

"Dobrze. Czy teraz wolno mi zmienić temat?" zapytała.

"Proszę."

Shelly patrzyła na mnie przez długą chwilę, a potem wstała. Sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła błyszczący pierścionek i wsunęła go na swój lewy palec serdeczny.

"O mój Boże." Skoczyłem na nogi. "Sposób na zakopanie tropu!"

"Wiedziałem, że jeśli powiem ci, że zaręczyłem się wczoraj wieczorem - no, wcześnie rano", uśmiechnęła się, "chciałbyś o tym porozmawiać. Ale chciałam najpierw porozmawiać o twojej sprawie".

Chwyciłem rękę Shelly, aby móc przyjrzeć się jej pierścionkowi. "Jest piękny. Jak to się stało?"

Uśmiechnęła się marzycielsko. "Wróciłam do domu z baru i weszłam do mieszkania. Mark miał zapalone świece i rozsypane płatki róż na podłodze prowadzącej do sypialni jak chodnik. Podążyłam za nimi i..." Jej policzki zarumieniły się. "Był na jednym kolanie, ubrany w smoking. Powiedział, że nie chce się oświadczyć w naszą roczną rocznicę, więc zaproponował dzień później. Nawet jeśli oznaczało to, że oświadczył mi się w momencie, gdy wróciłam do domu z pracy. Powiedział, że nie chce dłużej czekać, aby rozpocząć nasze wspólne życie".

Łzy zamgliły moje oczy i wystrzeliłem się na mojego najlepszego przyjaciela, który był dobre sześć cali wyższy ode mnie. "Jestem tak szczęśliwy dla was. Zasługujesz na całe szczęście na świecie."

Przytuliła mnie z powrotem tak samo zaciekle. "Czy zostaniesz moją druhną?"

Śmiejąc się, cofnęłam się i otarłam łzy z moich policzków. "Jakbyś nawet musiała pytać."




Rozdział 2 (1)

========================

Rozdział 2

========================

"Naprawdę nie masz nic przeciwko dokończeniu reszty?" Shelly zapytała kilka nocy później. "Wyniosłam śmieci i wyczyściłam już łazienki".

"Idź," powiedziałem, biorąc łyk mojego Red Bulla.

Mark stał na końcu baru i ochoczo przeciągał ramię wokół Shelly, gdy była wystarczająco blisko. Był o cztery cale niższy od niej, ale najwyraźniej nie miało to znaczenia dla żadnego z nich. Shelly w końcu znalazła dobrego mężczyznę, który traktował ją tak, jak na to zasługiwała, a ona kochała go głęboko.

"Niedługo kolacja, tak? Nasze miejsce," zawołał Mark.

Przytaknęłam. "Chętnie."

"Właśnie dostałem nowy grill", powiedział Mark, jego zielone oczy zapalone z podnieceniem za okularami. "Jestem mistrzem grilla!"

Shelly potarła dłonią po jego piersi. "Tak, jesteś."

"Proszę wyjść, zanim zwymiotuję i będę musiała sama to posprzątać".

Shelly zasalutowała szyderczo, po czym wraz z narzeczonym wyszła. Poszedłem za nimi i zatrzasnąłem zamek.

Po zamieceniu podłogi wyczyściłam lodziarkę, a potem policzyłam kasę. Zebrałam gotówkę i paragony i skierowałam się na zaplecze, gdzie Richie trzymał sejf. Kiedy pchnęłam drzwi do biura, straciłam kontrolę nad papierami, które poleciały na podłogę. Red Bull nie mógł się równać z prawdziwym wyczerpaniem. Nie spałam dobrze, odkąd poznałam Colta.

"Mia!" wykrzyknął Richie, podskakując ze swojego krzesła.

"Cholera," mruknęłam, opadając na ziemię. Nie oszczędziłam mu spojrzenia. "Przepraszam. Myślałem, że już wyszedłeś. Hej, możesz otworzyć dla mnie sejf?" Podnosząc zdezelowane papiery, spojrzałem na Richiego. Jego oliwkowa cera była niezwykle blada, a na jego długim czole pojawiła się warstwa potu. Ulizane włosy i paciorkowate oczy sprawiały, że mój szef wyglądał jak łasica. Jego wzrok przeskakiwał ze mnie do kąta pokoju.

Kiedy się podniosłam, z kwitami i kasą w rękach, zdałam sobie sprawę, że Richie nie jest sam. Jego towarzysz gapił się na mnie z nieukrywanym zainteresowaniem. Byłem przyzwyczajony do bycia podglądanym; byłem barmanem. Ale nauczyłam się, że większość facetów jest nieszkodliwa.

Nie ten człowiek.

Słono-pieprzowa broda pokrywała połowę jego twarzy, a srebrne włosy były zaczesane do tyłu w koński ogon. Brązowe oczy badały mnie, sprawiając, że czułam się naga. Jego wzrok zatrzymał się na mojej klatce piersiowej przez chwilę, zanim spojrzał w górę. Lekki uśmiech wykrzywił jego usta.

Coś było z nim nie tak. Choć był przeciętnego wzrostu i masy, wiedziałam, że jest niebezpieczny. Jego skórzana kamizelka nie ukrywała, że jest spakowany. Byliśmy w Teksasie, więc nie był to wielki szok. Miałem nawet pistolet w schowku mojej ciężarówki.

"Przepraszam", zaćwierkałem, zmuszając się do uśmiechu. "Nie wiedziałem, że Richie ma firmę. Po prostu zostawię to wszystko tutaj." Podeszłam w stronę biurka i odłożyłam wszystko na bok, chcąc jak najszybciej uciec.

"Dzięki, Mia," powiedział Richie, jego głos był napięty.

"Mia," skrzywił się nieznajomy. "To piękne imię."

Mój uśmiech pozostał na miejscu, ale starałam się nie angażować. Mężczyzna nie miał nic przeciwko temu. Podszedł do mnie. Wziął moją rękę i zbliżył ją do swoich ust. Musiałam się zmusić, żeby jej nie cofnąć.

"Nigdy nie pozwalam, aby obcy mężczyźni mnie całowali", droczyłam się, odwołując się do mojego arsenału barmańskich umiejętności flirtowania.

"Mów mi Dev." Trzymał moją rękę, gdy jego uśmiech się rozszerzył. "Tam. Nie jesteśmy już obcy."

Zerknąłem na jego skórzany krój, zauważając łatkę prezydenta. Batting moje rzęsy, modliłem się, że myślał, że jestem ditz z przyzwoitym rack.

"Zmierzasz do domu?" zapytał.

"Yup." Wydobyłem rękę. Z szybką falą, skedaddled z biura i zamknął drzwi. Chwyciłem moją torebkę spod baru i wyszedłem na boczną alejkę. Znalazłam swoje klucze, gotowa skierować się do mojej poobijanej, zielono-rdzawej zabytkowej ciężarówki Chevy, ale zatrzymał mnie dźwięk głosów przez kanał wentylacyjny.

"Ona jest gorącym kawałkiem dupy", usłyszałem Dev.

"Jest," zgodził się Richie.

Świnia.

"Klienci ją uwielbiają. Jest szybka i jej kasa nigdy nie jest wyłączona", kontynuował Richie.

"Czy jest mądra?" zapytał Dev.

"Ufam jej z pieniędzmi, jeśli o to pytasz".

"Wiesz, że nie o to mi chodzi," powiedział Dev, jego głos spadł w tonie. Cała figlarność, cała lekkość wypłukała się z niego i usłyszałem w nim dominację, siłę.

To było przerażające.

"Ona nic nie wie" - obiecał Richie. "Nie wie o naszym układzie -"

"To dobrze," przerwał Dev. "Lepiej, kurwa, żeby tak zostało. Jutro przychodzi nowa dostawa. Nie chcę żadnych kłopotów."

"Nie będzie żadnych kłopotów. Ona nie wie. Nikt w barze nic nie wie."

Słyszałem już wystarczająco dużo. W cokolwiek byli zamieszani, nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Wycofując się, opuściłem uliczkę i dotarłem do swojej ciężarówki. Otworzyłem ciężkie, stare drzwi i wdrapałem się do środka, chcąc jak najszybciej wydostać się z tego piekła.

Bar Richiego nie był barem dla motocyklistów, ale w ciągu ostatnich wielu dni trafili do niego dwaj mężczyźni z dwóch różnych klubów rowerowych. Przypadek?

Wątpliwe.

"Czy słyszałeś od Richiego? Albo widziałaś go ostatnio?" Shelly zapytała trzy noce później.

Zmarszczyłem się. "Teraz, gdy o tym wspominasz, nie. Byłem wyłączony przez ostatnie kilka nocy chociaż".

"Hmm. Zazwyczaj jest tu na koniec zmiany, żeby otworzyć sejf i włożyć kasę, ale jeszcze nie przyszedł. Cieszę się, że w końcu dał mi kombo do sejfu, więc mogę to zrobić sam."

"Cóż, miejmy nadzieję, że pojawi się dziś wieczorem," powiedziałem.

Trzymała w górze prawie pustą butelkę tequili. "Skończyło się nam Añejo i nie mogłam znaleźć więcej w pokoju sklepowym".

"Nie ma mowy, żeby nam się skończyła. Richie zamawia ten towar na sztuki."

Zajęło mi kilka minut, aby znaleźć nieuczciwą skrzynkę tequili ukrytą w tylnym rogu pomieszczenia magazynowego pod zakurzoną skrzynką Mike's Hard Lemonade.

Kiedy wróciłem, bar był zapełniony. Podniosłem butelkę w triumfie i uśmiechnąłem się.

"Dlaczego zawsze brakuje mi rzeczy?" Shelly zapytała z westchnieniem.

Uśmiechnąłem się do niej. "Nie masz uwagi do szczegółów".




Rozdział 2 (2)

"Spryskałabym cię wężem wodnym... poza tym, że to całkowita prawda". Zaśmiała się. "Jestem dobra w innych rzeczach".

"Takich jak?"

Dała mi spojrzenie, jakby myślała o czymś sprośnym.

"Jesteś takim kolesiem".

Następne kilka godzin przeleciało, gdy Shelly i ja obsadziliśmy bar, obsługując klientów i wetując okropne wybory muzyczne w szafie grającej. Słoik z napiwkami przy kasie zapełnił się i wyglądało na to, że to będzie dobra noc.

Kiedy nastąpiła krótka przerwa, Shelly powiedziała: "Muszę skorzystać z łazienki".

Przytaknąłem, gdy sięgnąłem po szmatę, sprzątając kałużę piwa, która rozlała się po barze. Wciąż była lepka, więc kucnęłam, żeby znaleźć butelkę ze sprayem do czyszczenia powierzchni. Kiedy wstałam, zamarłam.

"Jak się masz, kochanie?"

To zajęło całą moją siłę woli, aby nie wzdrygnąć się. Dev zajął stołek, a jego oczy wędrowały po mnie z uznaniem.

"Cześć," przywitałam się z wahaniem. "Czy mogę podać ci drinka?"

Potrząsnął głową. "Nie chcę drinka. Widziałeś swojego szefa?"

"Richie? Nie. Nie było go w barze od kilku dni".

"Naprawdę?"

"Naprawdę."

"Chyba mnie nie okłamujesz, prawda?" Głos Dev'a był niski i niebezpieczny. "Nie lubię ludzi, którzy mnie okłamują".

Nieugięcie potrząsnąłem głową. "Przysięgam, że go nie widziałem."

Jego oczy nudziły się w moje. "Daj mi swój telefon."

Jak posłuszne dziecko sięgnąłem do tylnej kieszeni moich dżinsów i odzyskałem komórkę. Włożyłem ją do wyciągniętej ręki Deva.

Szybko coś wpisał, po czym podał ją z powrotem. "Proszę. Teraz ty masz mój numer. A ja mam twój." Mrugnął. "Jeśli zobaczysz Richiego, zadzwoń do mnie. Natychmiast."

"Dobrze," powiedziałem, czując się słabo.

Przytaknął, podnosząc się ze stołka. "Wrócę, ale jest jeszcze jedna rzecz." Przywołał mnie palcem, żebym podeszła bliżej. "Nie chcę, żeby ktoś usłyszał..."

Zanim zorientowałam się, co robi, pochylił się i położył swoje usta na moich. Smakował jak stęchłe papierosy i burbon. To zajęło wszystko wewnątrz mnie, aby utrzymać żółć w moim żołądku od podnoszenia się. Byłam zła na siebie, że tego nie przewidziałam.

"Jesteś gorącym kawałkiem". Jego oczy przeciągały się po mnie, jakby nie mógł się doczekać, żeby zobaczyć, jak wyglądam nago. "Postaw na to, że jesteś ogniem w sypialni. To będzie zabawa, aby dowiedzieć się."

Chichotał mnie pod brodą, a następnie sauntered z baru. Widziałem emblemat na plecach jego skórzanego kroju z Iron Horsemen w pogrubionym piśmie.

Shelly wróciła z łazienki. "Co przegapiłam?"

Jakoś udało mi się zagipsować uśmiech na twarzy i odpowiedzieć: "Nic".

Odmówiłem Shelly zwierzenia się z Devem. Nawet nie powiedziałam jej, że weszłam na Richiego rozmawiającego z prezydentem Iron Horsemen kilka dni temu. Jeśli Shelly ostrzegała mnie przed Błękitnymi Aniołami, nie chciałem dawać jej więcej powodów do zmartwień, gdy wspomniałem o Żelaznych Jeźdźcach.

Im mniej wiedziała, tym lepiej.

Kiedy zamknęliśmy bar na noc, a ja odwróciłem znak, by przeczytać Closed, Shelly powiedziała: "Powinieneś iść do domu wcześniej. Wykop się."

"Dlaczego?" zapytałem.

"Ponieważ pracowałeś jak maniak i jestem ci winien od kiedy sam zamknąłeś drugą noc".

"Nie chcę cię tu zostawiać samego. Richie nie pojawił się dziś wieczorem. Nie wiem, czy się pojawi."

"Mark przyjdzie."

Mark nie wyglądał na wiele, ale był biegły w Krav Maga i miał swoje pozwolenie na ukryte noszenie. To nie było to, czego spodziewałbym się po noszącym okulary programiście komputerowym, ale był samcem alfa, na wylot.

"Dobrze, jeśli jesteś pewien", powiedziałem, zadowolony, że opuszczam Dive Bar na noc.

Shelly zadzwoniła do mnie, "Hej, chcę iść na zakupy sukni ślubnej w ten weekend. Wchodzisz w to?"

Uśmiechnąłem się. "Cholerna racja."

Uściskaliśmy się na pożegnanie. Skierowałem się do tylnego wyjścia i otworzyłem drzwi na wiosenny wieczór i pacnąłem prosto w mojego zaginionego szefa.

"Ow," mamrotałem, pocierając moje ramię i zerkając na niego. "Gdzie do cholery byłeś? I dlaczego czaisz się w pobliżu? Wiesz, że Dev cię szuka, prawda?"

Przejechał ręką przez swoje tłuste, czarne włosy. "Czy Dev przyszedł do baru?"

"Tak. W jakie gówno się wpakowałeś, Richie?"

Grał głupiego. "Co masz na myśli?"

"Chodzi mi o to, dlaczego prezes klubu motocyklistów wchodzi i wychodzi z Dive Baru, jakby był właścicielem tego miejsca?".

"Nie mam czasu na wyjaśnienia" - uchylił się. "Poczekaj tutaj. Potrzebuję- tylko obiecaj mi, że nie wyjdziesz od razu."

Zrobiłam pauzę, zastanawiając się. Potem powiedziałem: "Będę w mojej ciężarówce".

"Daj mi pięć minut. Zostawiłem coś w biurze."

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zapędził się przez drzwi i zniknął. Znalazłam moje klucze na dnie torebki i odblokowałam ciężarówkę. Odpaliłam silnik, więc gdy tylko Richie i ja rozstaliśmy się, mogłam wrócić do domu.

Richie wyszedł z baru i podbiegł do strony pasażera. Wdrapał się do ciężarówki, schylając się, trzymając się na uboczu.

"Zamierzasz mi powiedzieć, co się do cholery dzieje?" zażądałem.

Uszczypnął mostek swojego nosa. "Wpadłem w złe gówno z Żelaznymi Jeźdźcami. Wyjeżdżam z miasta. Muszę się stąd wydostać, albo mnie zabiją".

Strach prześlizgnął się po moim kręgosłupie.

"Ale - ale co z barem?" Osłabłem.

"Nie martw się o bar," warknął. "Musisz wyjechać z miasta na jakiś czas. Nie wychylać się. Gówno ma się wydarzyć i nie chcesz być nigdzie w pobliżu."

"Jakie gówno?"

Potrząsnął głową. "Takie gówno, w którym giną ludzie".

"Dlaczego jesteś tak kryptyczny? Po prostu powiedz mi, co się dzieje -"

"Do kurwy nędzy!" krzyknął. "Słyszałeś choć słowo, które powiedziałem? Posłuchaj mnie albo nie. To gówno jest na ciebie."

Potarłem skroń, próbując przetworzyć słowa Richiego. To było daremne. Nie zamierzał ujawnić nic więcej. "Czy zamierzasz wysiąść z mojej ciężarówki?" zapytałem w końcu.

"Potrzebuję podwózki do zajezdni autobusowej".

"Nie jestem twoim szoferem, dupku, a ty właśnie skończyłeś mówić mi, żebym wyjechał z miasta. Nigdzie cię, kurwa, nie zabiorę", pstryknąłem.

"Proszę," błagał. "Mia, potrzebuję twojej pomocy..."

Zaszkliłam się na niego, ale nie byłam odporna na jego trudną sytuację. "Dobrze."

wydyszał. "Musimy zrobić szybki postój po drodze".

"Masz dużo nerwów-"

"Mia, kurwa, daj spokój".

"Gdzie trzeba iść?" zapytałem z niechęcią. Im szybciej załatwimy tę sprawę, tym szybciej będę mógł się pozbyć Richiego.

Dał mi adres magazynu kilka minut od baru i pojechaliśmy do niego. Wjechałem na główny parking, a on poprowadził mnie wokół boku jednego z budynków przez bramę.

"Nie wyłączaj silnika".

Był z ciężarówki, zanim zdążyłem odpowiedzieć. Przebiegł przez chodnik do jednostki. Richie sięgnął do tylnej kieszeni, wydobył klucz, a następnie wstrząsnął nim w zamku. Podniósł zwijane drzwi na kilka stóp od ziemi i schował się do środka.

Kilka minut później magazyn był ponownie zamknięty, a Richie wrócił do mojej ciężarówki. Skierowaliśmy się do zajezdni autobusowej, a kiedy dotarliśmy na miejsce, Richie pieścił się z klamką. "Dzięki, Mia."

Wyszedł na zewnątrz. Zanim zamknął drzwi, powiedział: "Daj mu kilka tygodni. Wtedy będziesz mogła wrócić."

Richie wystartował w stronę terminalu autobusowego.

"Pieprz się, Richie," powiedziałam do jego wycofującej się postaci. "Pieprz się."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Obrońca kobiet"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści