Falling for Shadows of Desire

Rozdział 1

**Tytuł: Drunk on Love**

**Autor: Leah P.** **Tytuł.

**Rozdział 1: Początek na zawsze**

W tętniącym życiem mieście Eldoria, gdzie linia horyzontu całowała chmury, a marzenia mieszały się z rzeczywistością, rozpoczął się nowy rozdział dla Elizabeth Hawthorne i Jamesa Wynde. Ich ślub był początkiem zaczarowanego wspólnego życia, wypełnionego słodkimi chwilami i zawrotnymi emocjami.

Elizabeth, z jej kasztanowymi włosami opadającymi kaskadą w łagodnych falach, czuła dreszcz emocji za każdym razem, gdy spojrzała na swojego męża. James, wysoki i przystojny, z ciemnymi włosami i czarującym uśmiechem, był wszystkim, na co kiedykolwiek miała nadzieję. Jednak bez względu na to, jak błogi wydawał się ich związek, podróż przed nimi była pełna przygód, których nie mogli jeszcze przewidzieć.

Było słoneczne popołudnie w willi Wynde i Hawthorne, gdzie zapach kwitnących róż unosił się w powietrzu, otaczając ich pocieszającym uściskiem. Elizabeth wylegiwała się na patio, popijając mrożoną herbatę, gdy James wyszedł, a jego obecność wypełniła przestrzeń niczym światło słoneczne.

Hej, kochanie, chcesz wybrać się na spacer nad jezioro? - zasugerował, a jego oczy błyszczały złośliwością.

Brzmi idealnie - odpowiedziała z uśmiechem, odstawiając szklankę.

Para spacerowała ramię w ramię w kierunku jeziora Mistbloom, a ich śmiech odbijał się echem po spokojnych wodach. Gdy dotarli do brzegu jeziora, Elizabeth zdjęła sandały i zanurzyła palce w chłodnej, orzeźwiającej wodzie.

"Wejdź!" zawołała kpiąco, ochlapując go.

James roześmiał się, a jego ciemne oczy zalśniły z zachwytu. Szybko do niej dołączył, chłodna woda przyciągając ich bliżej siebie, gdy cieszyli się czułymi chwilami, a ich żartobliwe przekomarzania wypełniały powietrze.

Pamiętasz naszą pierwszą randkę? zapytała Elizabeth, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Jak mogłabym zapomnieć? Wyglądałaś oszałamiająco w tej niebieskiej sukience - zachichotał, przyciągając ją bliżej. Już wtedy wiedziałem, że jesteś kłopotem.

Łączyło ich pełne miłości spojrzenie, które mówiło wiele bez wypowiadania słów. Ale pod ich szczęściem kryły się niewypowiedziane obawy o przyszłość, niepewność, z którą wkrótce będą musieli się zmierzyć.

Po powrocie do willi, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, rzucając ciepłą, pomarańczową poświatę, Elizabeth zajęła się kuchnią. Aromat jej ulubionego domowego makaronu wypełniał powietrze. Gdy już miała nakładać kolację na talerze, niespodziewane pukanie rozbrzmiało w korytarzu.

Kto to może być? zastanawiał się James, unosząc brew.

Otworzył drzwi, by znaleźć pana Thompsona, ich surowego, ale lojalnego doradcę rodzinnego, stojącego z uroczystym wyrazem twarzy.

Elizabeth, James, musimy porozmawiać - powiedział pan Thompson, jego głos był poważny. Krążą plotki i uważam, że oboje musicie zrozumieć, co was czeka.

Para wymieniła zdezorientowane spojrzenia, niewypowiedziane porozumienie między nimi, że razem stawią czoła wszelkim wyzwaniom, jakie na nich czekają.

Wejdź, panie Thompson - ponagliła Elizabeth, a jej serce waliło z mieszaniny intrygi i strachu.

Gdy usiedli, nastrój się zmienił, a wieczór nabrał innego tonu. Z każdym wypowiedzianym słowem, bajkowy świat, który tak ochoczo przyjęli, zaczął wykazywać pęknięcia. Pojawiły się niewidzialne zagrożenia, a wraz z nimi krucha błogość ich nowego życia została wystawiona na próbę.
Cienie niepewności wkradły się, ale pośród chaosu jedna rzecz pozostała jasna - nie stawią temu czoła sami. Cokolwiek świat na nich rzucił, James i Elizabeth byli gotowi walczyć z tym razem. Ich miłość była ich siłą i bez względu na wyzwanie, byli zdeterminowani, by wyjść z tego zwycięsko.



Rozdział 2

W porcie Eldoria deszczowe dni są częste, a drobne krople spływają miękko w dół niczym delikatny welon. Elizabeth Hawthorne szła przez mglisty deszcz z wilgotnymi włosami, przypominającymi zwiewną zasłonę. Zacisnęła oczy, chcąc coś poczuć, a jej usta zacisnęły się w cienką linię, twarz pozbawiona wyrazu, gdy szła naprzód, uosabiając melancholię i tajemnicę kobiety zagubionej w myślach.

Przed nią stała Skyspire Tower, elegancka, nowoczesna konstrukcja, która w chłodzie pory deszczowej wydawała się zimna i mało zachęcająca, pozbawiona ciepła.

Wchodząc do holu tej wspaniałej budowli, Elizabeth została powitana przez oszałamiającą recepcjonistkę, która pochyliła się lekko do przodu i powiedziała cicho: "Dzień dobry, Lady Agnes Wynde. Dyrektor generalny jest na spotkaniu, proszę poczekać w Parlor Hall". Elizabeth skinęła głową i ruszyła w stronę windy, naciskając przycisk dwudziestego szóstego piętra.

Ekskluzywna winda szybko zabrała ją na górę i w chwili, gdy układała włosy, dotarła na miejsce. Pan Thompson, kierownik biura, czekał na nią przy drzwiach, uśmiechając się przepraszająco. Dzień dobry, lady Agnes Wynde. Dyrektor generalny wciąż jest na spotkaniu; prosimy o wyrozumiałość".

Elizabeth ponownie skinęła głową i skierowała się prosto do biura Jamesa Wynde'a. Zamykając za sobą drzwi, opadła na pluszową sofę, wydychając cicho powietrze. Weź się w garść, Elizabeth Hawthorne - mruknęła do siebie. Nie bój się, to nic wielkiego. Kiedy przyjedzie, po prostu zdecydowanie określ swoją decyzję. Musisz mieć odwagę wojownika; z pewnością możesz mu dorównać.

Jednak jej samozachęta nie zadziałała. Podniosła się niespokojnie, podeszła do szafki z alkoholami i nalała sobie kieliszek XO. Wypiła mocny napój jednym haustem, kaszląc, gdy uderzył ją w gardło. Efekty były natychmiastowe i wkrótce poczuła, że kręci jej się w głowie, a jej wzrok rozmywa się, gdy miotała się w poszukiwaniu sofy. W końcu opadła na nią pokonana, mamrocząc niespójnie, zanim zapadła w sen.

James Wynde wszedł do biura i znalazł Elizabeth rozłożoną na sofie, całkowicie zagubioną w świecie. W jego oczach pojawił się błysk intrygi, gdy metodycznie zdjął marynarkę i poluzował krawat, rzucając go na biurko. Powoli rozpiął guziki jedwabnej koszuli, podchodząc do niej.

W swoich snach Elizabeth wyobrażała sobie zwycięskiego Jamesa Wynde'a, śmiejącego się triumfalnie i błagającego o litość. Widok jego zakłopotanego wyrazu twarzy przyniósł jej perwersyjną rozkosz. Zaśmiała się cicho, nie zdając sobie sprawy z absurdalności swojego snu. James obserwował ją ze zdumieniem, gdy mruczała przez sen, a nawet lekko się śliniła, co wyraźnie wskazywało na to, że zatraciła się w pięknej fantazji.

Uśmiechnął się złośliwie, przewracając ją delikatnie i kładąc jej głowę na swoich kolanach. Elizabeth zamruczała cicho, dostosowując się do wygody i ku jego zaskoczeniu, wydmuchała bańkę ustami. Nagle obudziła się, świadoma nieznanego zapachu alkoholu unoszącego się w powietrzu. Podniosła wzrok i napotkała ciepły uśmiech Jamesa, którego niski, uwodzicielski głos rozbrzmiewał w jej uchu. Moja droga żono, nie mogę przestać tęsknić za tobą w chwili, gdy jesteśmy osobno.


Rozdział 3

Elizabeth Hawthorne poczuła przypływ gorąca na twarzy, gdy odskoczyła dwa metry od Jamesa Wynde. Jej nogi zamieniły się w galaretkę, gdy oparła się o biurko, zdając sobie sprawę, że James rozpiął koszulę aż do brzucha, odsłaniając mocne, wyrzeźbione mięśnie brzucha. Gęste włosy prowadziły w dół do jego spodni od garnituru, a w jej wnętrzu pojawiła się przytłaczająca ciekawość - prawie chciała zobaczyć, gdzie to wszystko się kończy. Elizabeth przełknęła ciężko pod spojrzeniem Jamesa, którego wyraz twarzy zdawał się sugerować, że dokładnie wie, o czym ona myśli. Rozwścieczona odpowiedziała: "Czy właśnie kazałeś Cyrusowi uszczypnąć mnie w twarz?".

"Jak mógłbym? Nie chciałbym cię skrzywdzić - odpowiedział niewinnie James, trzepocząc do niej rzęsami. "Chodź tu, kochanie, usiądź mi na kolanach.

"Co za bezwstyd! Naprawdę nie obchodzi cię, co ludzie pomyślą, prawda?

Serce Elizabeth przyspieszyło i odwróciła głowę, tylko po to, by zostać zaskoczoną, gdy James szybko wciągnął ją w swoje ramiona i oparł plecami o sofę. Gdy tylko pomyślała o odepchnięciu go, jego usta wylądowały na jej, uciszając jej protesty. Gdy otworzyła usta, by krzyknąć, zwinny język Jamesa prześlizgnął się obok jej warg, drażniąc jej miękki język i sprawiając, że zapomniała jak się oddycha. Jego duża dłoń wślizgnęła się pod jej ubranie, zręcznie rozpinając stanik, chwytając jej delikatne krągłości i zaczynając je powoli ugniatać. Elizabeth poczuła się tak, jakby całe powietrze zostało wyssane z jej płuc, jej ręce instynktownie zaczęły pełzać po jego silnej klatce piersiowej, a ciepło jego skóry sprawiło, że przylgnęła do niego.

Nagle ośmielona, jej palce zaczęły wędrować niżej, przeczesując gęste włosy pod jego brzuchem, przypominając sobie, że Cyrus wciąż jest w pobliżu.

James wydał z siebie niski jęk pod wpływem jej dotyku, puszczając jej usta. "Kochanie, wygląda na to, że naprawdę mnie pragniesz. Nie martw się, dam ci wszystko, czego pragniesz - drażnił się z nią, po czym szybko rozebrał ją do samej skóry. Jego głowa zanurzyła się nisko, zakopując się w jej klatce piersiowej, chętnie ssąc jej delikatne różowe sutki, od czasu do czasu wydając dźwięki czystej przyjemności, jakby ucztował.

Elizabeth czuła się oszołomiona, jej ciało mrowiło z przyjemności, ale jednocześnie była pozbawiona czegoś głębszego. Przyciśnięta do Jamesa, pragnęła wtopić się w niego całkowicie, by uciec od dezorientujących doznań, które przez nią przepływały. Jęknęła: "Jesteś taki irytujący, proszę... puść mnie".

Nawet gdy słowa opuściły jej usta, poczuła poczucie winy, wiedząc, że tak naprawdę nigdy by tego nie chciała. Na szczęście James zrozumiał jej sprzeczne uczucia i zignorował jej protesty, na przemian całując ją i mrucząc: - Kochanie, ty też możesz używać swoich ust. Bądź kochana i pomóż mi z paskiem".

Posłusznie rozpięła mu pasek i ściągnęła spodnie do ud. Gdy jego spodnie zostały odrzucone, stali w pełni odsłonięci, w końcu ujawniając sobie nawzajem swoje nagie kształty.

Palec Jamesa delikatnie znalazł drogę do już rozgrzanego jądra Elizabeth, podczas gdy jego kciuk naciskał na jej wrażliwe miejsce, wywołując fale przytłaczających wrażeń. Elizabeth czuła się jak bezbronny królik złapany w szpony przebiegłego wilka, zagubiony w chórze jęków i westchnień. "Ah... um... proszę... nie... przestawaj..." dyszała, całkowicie zagubiona w chwili.
Pobudzony jej melodyjnymi dźwiękami, James nie mógł się oprzeć. Pochylił się, liżąc i drażniąc jej wilgotne wejście.

Właśnie wtedy zadzwonił telefon Elizabeth, powracając ją do rzeczywistości znajomą melodią. W panice przekopała się przez stertę ubrań, by znaleźć swój telefon. Kiedy w końcu odebrała, przez linię przebił się głos jej przyjaciółki, Isabelli Fairchild: "Kinsey! Musisz koniecznie pamiętać o załatwianiu swoich spraw!".



Rozdział 4

Elizabeth Hawthorne odłożyła słuchawkę telefonu, przypomnienia od Isabelli Fairchild, które miało chronić ją przed nieustającymi zalotami Jamesa Wynde'a. Próba oparcia się mu za każdym razem, gdy byli sami, była wyczerpująca; jego taktyka sprawiała, że czuła się wyczerpana i gotowa zasnąć. Po wielu wyczerpujących spotkaniach w końcu wymyśliła strategię przypominania sobie o zachowaniu czujności i wydawała się ona całkiem skuteczna.

James Wynde wylegiwał się leniwie na kanapie z nutą żalu w wyrazie twarzy. Wyglądało na to, że Young stał się mądrzejszy.

"Hej, wstawaj! warknęła Elizabeth, używając swojego przyjaciela Cyrusa, by odepchnąć Jamesa na bok, podczas gdy ona w pośpiechu szukała swoich ubrań. "Mam z tobą coś poważnego do omówienia. Nie wygłupiaj się teraz!

Spojrzała na niego i napotkała widok Jamesa siedzącego tam, bezwstydnie nagiego, z imponującą sylwetką na widoku. Jej serce przyspieszyło i poczuła pokusę, by wczołgać się z powrotem w jego ramiona. James napotkał jej spojrzenie z figlarnym błyskiem w oku i powiedział: "Kochanie, zdecydowanie przydałoby mi się teraz twoje towarzystwo. Możemy porozmawiać o tym później? Gestykulował sugestywnie, a ona poczuła, że robi jej się gorąco.

Przełykając ciężko, przeklęła go pod nosem za bycie tak niepoprawnym. Nie mogła już dłużej tego znieść i rzuciła w niego koszulą, mrucząc: - Idę do toalety, więc pospiesz się i ubierz! Musimy poważnie porozmawiać".

Gdy odeszła, James westchnął, patrząc jak jej zniewalająca postać znika. Udało mu się uniknąć tej konfrontacji przez miesiące, ale było jasne, że nadszedł czas, aby stawić czoła muzyce.

Po ubraniu się, usiadł na krześle w swoim biurze, a jego wyraz twarzy stał się poważny. Łagodny psycholog był często porównywany do filiżanki ciepłej zielonej herbaty; kojący, zachęcający i zaskakująco pocieszający, łatwo zdobywający zaufanie ludzi. Isabella wspomniała, że miał talent do nakłaniania pacjentów do leczenia.

Po czymś, co wydawało się wiecznością, Elizabeth w końcu wróciła z toalety, jej ton był bezpośredni i rzeczowy. "Planuję pojechać w góry, tak jak się umawialiśmy. Obiecałeś mi, że gdy tylko się pobierzemy, przekonasz moich rodziców, by pozwolili mi spędzić tam dwa lata. Ale jesteśmy małżeństwem już od sześciu miesięcy, a ty nawet im o tym nie wspomniałeś. Jak mogłeś mnie tak oszukać?"

"Chin-Chin, wiesz, że byłem ostatnio bardzo zajęty. Możemy o tym porozmawiać za kilka dni? Głos Jamesa był napięty; to było jak policzek dla jego dumy, że w ogóle pomyślała, że będzie unikał tak ważnego tematu.

"Wiem, że jesteś zajęty! - warknęła. "Pracujesz do późna każdej nocy, a kiedy wracasz do domu, zachowujesz się tak, jakby nie liczyło się nic poza tobą! Dlatego tu jestem - dziś wieczorem musisz przyjść do moich rodziców na kolację. Musisz o tym wspomnieć, albo przysięgam, że będę wściekła, a konsekwencje nie będą przyjemne".

James przełknął ciężko, ciekawość wzięła nad nim górę. "Jakie konsekwencje, Chin-Chin? - zapytał z nutą rozbawienia w głosie, nawet gdy jej intensywność go przytłaczała.
"Wyprowadzę się - zagroziła Elizabeth, jej oczy zwęziły się. "I powodzenia w szukaniu mnie. Zobaczymy, jak sobie wtedy poradzisz!

"Nawet o tym nie myśl. James był teraz zirytowany. To było takie typowe dla Elizabeth - spędziła cały dzień zachowując się jak odpowiedzialna dorosła osoba, tylko po to, by potem wpadać w złość jak dziecko. "Możesz tu zostać i czytać swoje ulubione książki, ale dziś wieczorem idziemy do twoich rodziców na kolację. Mam teraz pracę do wykonania.

Otworzył teczkę i skupił się na niej, ignorując jej temperament.

Elizabeth poczuła przyspieszone bicie serca z powodu lekceważącej postawy Jamesa. Pomimo jego pozornie nieszkodliwej postawy, jego temperament mógł wybuchnąć równie łatwo, zwłaszcza gdy chodziło o nią. Potrafił być czarujący i uprzejmy dla wszystkich innych, ale kiedy chodziło o nią, jego ognista strona była zawsze obecna. Frustrowało ją to do końca, wiedząc, że nikt inny nie uwierzy w to, jak traktował ją prywatnie - jego "lista zasad" dla ich małżeństwa wydawała się duszna. Nie mając innego wyboru, wzięła jedną ze swoich ulubionych powieści z biurowej półki, desperacko próbując odwrócić swoją uwagę od napięcia między nimi.



Rozdział 5

### Niespodziewany wieczór

Elizabeth Hawthorne stała zdecydowanie przy wejściu do biura, czekając, aż jej chłopak, James Wynde, zakończy swój dzień pracy. Potrzeba było całej jej siły woli, aby oprzeć się jego urokowi przy trzech różnych okazjach, kiedy tu była. Jej przyjaciele byliby zszokowani, gdyby dowiedzieli się, jak trudno było jej utrzymać emocje na wodzy, walcząc z urokiem przystojnego mężczyzny.

Gdyby tylko wiedziały, o ile trudniejsze było to dla Jamesa. Lekkomyślny styl życia, który prowadził, wyczerpywał go, zwłaszcza że wszystko między nimi pozostało nierozwiązane; przez to czuł się uwięziony, niespokojny i niespokojny.

Po przybyciu do domu jej rodziców, lord Thomas Hawthorne rozpromienił się z podekscytowania, gdy zobaczył córkę i Jamesa wracających do domu. Radosna atmosfera skłoniła go do przyniesienia kilku drinków do świętowania, wiedząc, że był to jeden z rzadkich momentów, w których Lady Margaret Hawthorne rozluźniła swoją opiekuńczą naturę nad nim.

"Elizabeth, chodź tutaj - zawołała Margaret, odciągając córkę na bok. "Co u ciebie? Czy James dobrze cię traktuje?

"Wszystko w porządku, mamo! Nie martw się; upewniam się, że pójdzie w ślady taty - odpowiedziała Elizabeth, obejmując Margaret ramionami i uśmiechając się.

Kochanie, bądźmy szczerzy. Naprawdę nie chcesz, żeby poszedł w ślady twojego ojca, jeśli chodzi o picie - odpowiedziała ze śmiechem Margaret.

Lord Thomas miał zamiłowanie do alkoholu, ale jego limity były niewielkie; był pijany już po kilku kieliszkach. Ostatniej nocy James nawet nie wykazał oznak nadmiernego picia.

Rodzina zebrała się wokół stołu, ciesząc się ucztą przygotowaną z miłością przez Margaret, rozmawiając i śmiejąc się razem. Gdy Elizabeth zobaczyła, że jej ojciec kończy drinka, zaniepokoiła się, że James wciąż nie wspomniał o swoich planach. Subtelnie kopnęła jego nogę pod stołem.

James krzyknął cicho, wywołując zaniepokojone spojrzenie Margaret. Wynde, co się stało? - zapytała.

Nic, mamo. Właściwie to mam się z wami czymś podzielić - powiedział James, ściskając delikatnie udo Elizabeth, by dać jej znak, żeby się uspokoiła.

Śmiało - odparł Lord Thomas, będąc w zrelaksowanym nastroju.

Chodzi o to, że jestem mężem Elizabeth od sześciu miesięcy. Ponieważ panicz Oliver był zawalony pracą, nie mieliśmy okazji pojechać na miesiąc miodowy. Czuję się z tego powodu winny. Pomyślałem więc, że wkrótce wybierzemy się na wycieczkę - tylko ja i Elizabeth, na około dwa tygodnie - powiedział szczerze James.

Dopóki nie będzie to kolidowało z twoją pracą, to w porządku. Pamiętaj tylko, że Elizabeth uwielbia się bawić. Nie pozwól jej sprowadzić cię na manowce - powiedział Lord Thomas, pokazując, że był nieco świadomy tendencji swojej córki.

Elizabeth jednak poczuła przypływ frustracji. Chciała zaciągnąć Jamesa do ich pokoju na prywatną konfrontację. Zamiast tego udała zbolałą minę, ściskając się za brzuch. O nie, chyba zjadłam za dużo potraw mistrza Olivera. Czuję się okropnie. Kochanie, pomożesz mi dojść do naszego pokoju? - jęknęła.

Widząc jej zachowanie, James wiedział, o co jej chodzi, ale grał dalej. Podniósł ją i oznajmił: "Trzymaj się, kochanie. Mamo, tato, pójdziemy się trochę położyć".
"Pozwól im odejść, w końcu są uroczą parą" - zaśmiał się Thomas, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Margaret.

Gdy tylko drzwi do ich przedmałżeńskiej sypialni się zamknęły, Elizabeth wyrwała się z ramion Jamesa. Jej oczy rozbłysły oburzeniem, gdy rzuciła mu spojrzenie. Jesteś niemożliwy! Umówiliśmy się, że porozmawiamy dziś wieczorem!

Czego nie uzgodniliśmy? James odpowiedział, udając niewiniątko.

Całkowicie zmieniłeś temat na podróż poślubną! Miałeś wyjawić to, co chciałam wiedzieć! wykrzyknęła Elizabeth, czując mieszankę frustracji i niedowierzania z powodu jego ignorancji.

Cóż, i tak byłem tu, by porozmawiać o miesiącu miodowym. Czy kiedykolwiek obiecywałem, że poruszę cokolwiek innego? James bronił się z uśmiechem.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Falling for Shadows of Desire"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈