Kim naprawdę są potwory?

Prolog (1)

==========

Prolog

==========

Planeta Ziemia, po III wojnie światowej:

O WIELE WOLĘ, żeby moje brzydkie ręce były w glebie niż w wodzie.

Wrzucam ostatni chwast do kosza i posypuję ściółkę wokół roślin, po czym odchylam się do tyłu i staję powoli, rozciągając skurczone plecy. Drobne igiełki bólu zaczynają się rozpraszać, czyniąc pracę mojej miłości o wiele przyjemniejszą.

Ale potem muszę rozprostować moje skurczone palce i robię to unikając patrzenia na nie, zamiast tego wpatrując się w moje rośliny artystycznie ułożone według wielkości i kolorów. Warto było, decyduję. Warto było mieć moje ręce w brudzie.

W końcu odrywam wzrok od piękna ogrodów, aby zbadać moje nieszczęsne ręce. Brud jest osadzony pod moimi paznokciami i głęboko w moich skórkach, ale w jakiś sposób jest to dla mnie bardziej kojące niż zaczerwieniona, spierzchnięta skóra od lat nadmiernie gorącej wody.

Tęsknię za czasami, kiedy panie z dworu nosiły białe rękawiczki. Wyobrażam sobie siebie w długiej, pełnej sukni, z delikatnymi pantofelkami na stopach i błyszczącymi rękawiczkami aż po łokcie. Na głowie miałabym koronę z ciemnych loków, a kiedy organizowano wytworne przyjęcia w Domu Prezydenckim, nie siedziałabym w swoim pokoju, czytając dobrą książkę, choć je uwielbiam. Żyłabym chwilą, moim bogatym głosem chichocząc z rozbawieniem, gdy atrakcyjny mężczyzna obok mnie szepcze mi do ucha coś dowcipnego.

Inni mężczyźni siedzący przy stole spoglądaliby w moją stronę, zaintrygowani moim egzotycznym wyglądem.

Jestem dziwną krzyżówką mojego ojca i mojej nieznanej matki, która zmarła przy porodzie. Choć w prawdziwym życiu nie jestem efektowna, w mojej nieustającej fantazji mężczyźni są zaintrygowani moją odmiennością.

Jestem drobna, ledwie pięć stóp, o delikatnej kości. Mam niezwykły koloryt mojej matki, blady, żółty odcień skóry. Nachylenie kącików moich oczu. Ale tam, gdzie moje oczy i włosy powinny być ciemne jak jej, w grę wchodzi genetyka mojego ojca. Moje włosy mają odcień brudnego blondu, rozjaśnionego bardziej przez godziny spędzone w ogrodzie. Mój kolor oczu jest zdecydowanie jego zielony, z jedną różnicą. Pierścień z orzechowego brązu, który lśni jak złoto wokół źrenicy.

I dołeczki. Mam jego dołeczki. O ile te cechy same w sobie brzmią efektownie, to wymieszane ze sobą w rzeczywistości to coś zupełnie innego. Jestem... dziwnie wyglądająca. Nie wiadomo dlaczego, dopóki nie pozna się pochodzenia mojej matki.

"Pierwsza córka."

Skaczę, zaskoczona z zadumy przez surowy głos Ojca.

"Znowu marzysz, widzę." Mój ojciec stoi prosto, napięcie widać w cienkich liniach wyrytych na jego czole, jego usta są zaciśnięte w prostą linię dezaprobaty.

Natychmiast czuję się winny. "Skończyłem woskować podłogi na całym dole". Pracę, która normalnie zajęłaby mi trzy godziny, skróciłem do dwóch. Stąd moje surowe ręce. "Pomyślałem, że posprzątam ogrody, ponieważ mamy gości -".

"Kompletna strata czasu," mój ojciec pstryka, ucinając mnie w połowie zdania. "Jeśli moja propozycja zostanie przyjęta, Brytyjczycy i tak będą chcieli ponownie urządzić ogrody Domu Prezydenckiego!".

Wstrzymuję oddech, żeby nie zgasnąć. Spędziłam lata uprawiając nasze ogrody - jedyny z moich obowiązków, który przynosi mi radość - a myśl o tym, że zostaną one rozszarpane przez obcych sprawia, że chce mi się wymiotować.

"Czy wszystko w porządku?" pyta ojciec, wpatrując się w moją twarz, jakbym zrobił się zielony.

"Pewnie tylko słońce," zarządzam na słabym głosie.

"Chodź więc", prycha i gestem nakazuje mi iść ścieżką w górę, przez pomost z płyt chodnikowych, który sam ułożyłem, i w środku do części śniadaniowej.

Chciałbym się umyć, ale jest w nastroju i to będzie musiało poczekać, więc zamiast tego siadam prymitywnie na szerokim siedzeniu w kąciku śniadaniowym, moje ręce zaciśnięte na kolanach, aby nie zwracać uwagi na nie i ich brudny stan.

Nic mi nie będzie.

W trybie wykładu, jego głos zaczyna się dronować. "Jako Pierwsza Córka, masz obowiązki. Niektórzy z nas urodzili się, by przewodzić, czy lubimy to zadanie, czy nie, jest to jednak nasz obowiązek."

To przemowa, którą słyszałam niezliczoną ilość razy. Mogłabym ją niemal powtórzyć razem z nim, gdybym nie bała się, że zauważy ruch moich warg.

"-więc z tego powodu będziesz musiał iść pierwszy. Będziesz musiała dać przykład, aby nasze młode kobiety wiedziały, że nie ma się czego bać. Że dzięki ich poświęceniu, tak jak mężczyźni na wojnie poświęcili tak wiele dla nich, będą traktowane z szacunkiem."

Coś mi umknęło w jego wypowiedzi i jestem rozdarta między chęcią poproszenia go o powtórzenie i ryzykiem dalszego rozgniewania go, a po prostu pójściem na żywioł.

Ale ciekawość jest dla mnie zbyt duża.

"Przepraszam, idź pierwszy z czym?".

"Będziesz pierwszym, który wejdzie do programu panny młodej".

Panna młoda...? Z pewnością to, co usłyszałam, nie może być prawdziwe. Moja matka była kiedyś panną młodą na zamówienie. Ale po jego postawie obronnej wiem, że dokładnie tak jest.

"Nie mogę! Nie wiem nic o małżeństwie i jestem tu potrzebna. Jestem pierwszą córką. Kto będzie utrzymywał dom prezydencki? Kto będzie -"

"Nie ma potrzeby żadnego z tych rzeczy", mówi ojciec, machając ręką o powietrzu, jakby moje obowiązki nie były bardziej istotne niż lekkie odkurzenie jego sypialni.

Mój oddech syczy, ale wiem lepiej niż pokazać mój gniew.

"Wejdziesz w to przedsięwzięcie zgodnie z oczekiwaniami. Z gracją, godnością i posłuszeństwem. Twoim obowiązkiem jest przecież dawanie przykładu innym kobietom na Ziemi. Jeśli mi się spodobasz, zadbam o to, byś miała partnera darzonego najwyższym szacunkiem, przywódcę swojego ludu, kogoś z bogactwem, władzą i autorytetem. Kogoś, kto będzie wiedział, jak rządzić tobą żelazną ręką".

I wtedy mnie to uderzyło. Skoro mój ojciec jest jedynym przywódcą tej planety, ten inny przywódca nie będzie stąd.

"Obcy?" udaje mi się zagazować. "Porównujesz mnie z kosmitą?"

Jego gniew jest wyczuwalny, gdy jego oczy zwężają się w szczeliny. Powietrze gęstnieje, gdy czuję jego niezadowolenie. "Zrobisz to, co mówię. Zapewniłem ci ten dach nad głową! Będziesz się uśmiechać, będziesz skromna, pokażesz tym samcom Adroki, jak doskonałe są ziemskie kobiety." Jego głos nieco się uspokaja. "Jestem pewien, że będą chcieli wiele więcej naszych kobiet, gdy już będą mieli ciebie, cenioną Pierwszą Córkę".




Prolog (2)

"Nie będę!" Nie jestem pewien, skąd wzięła się ta przekora; nigdy się nie odezwałem. Ojciec jest równie zaskoczony, widzę to w jego oczach, zanim podniesie rękę i uderzy mnie w twarz. Uderzam w podłogę, zapominając o swoich rękach, które rozłożyły się na świeżo wyszorowanej marmurowej podłodze.

"Jak śmiesz?" Głos mojego ojca ocieka lodem, gdy wpatruję się w podłogę, która rozmywa się przede mną.

Krzyczę, gdy chwyta tył moich włosów, janking moją głowę do tyłu.

"Ośmielasz się kusić mnie do grzechu, zła kobieto?" warknął. "Ewa z Ogrodów, Jezebel, Delilah Samsona. Jak twoja matka przed tobą"- jego dłoń zaciska się na moich włosach i wołam-"sama zdecydujesz o swojej karze".

"Proszę", błagam, wszystkie myśli o defiancie zapomniane. "Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło".

"Córko, słodka córko" - koi ojciec, jego ręka łagodzi i puszcza moje włosy. Gładzi je z czubka mojej głowy, zaczesując do tyłu. I w moim przygnębionym stanie, skłaniam się ku jego czułemu dotykowi, potrzebując kontaktu, nawet jeśli obawiam się, jak szybko może się to zmienić. "Powiedz mi, jaka będzie twoja kara. Oszczędzaj rózgę, psuj dziecko." Przypomina mi delikatnie.

Wiem, czego chce, ale nie potrafię tego powiedzieć. Nie to, cokolwiek...ale to.

"Wyszoruję podłogi", gazuję, a potem krzywię się, bo zrobiłam to dzisiaj i już się błyszczą. "Okna. Ściany. Cały dom prezydencki, nie tylko jedno skrzydło. Proszę", błagam.

On wzdycha. "Zostaniesz zamknięta w lochu".

Nie mogę pomóc, ale walczę, gdy jego pięść zaciska się, chwytając mój kucyk. Krzyczę, moje nogi kopią, gdy ciągnie mnie za włosy po podłodze. Jedną ręką otwiera drzwi i wrzuca mnie do środka, wiedząc z poprzednich epizodów, że będę chwytać za klamki, podłogę, cokolwiek, co powstrzyma mnie przed zejściem na dół.

Uderzam w ścianę, powietrze wyrywa mi się z płuc, gdy moje plecy zgniatają się z betonem. Pomimo szoku - bólu - rozdzierającego wnętrzności terroru bycia w ciemności, zmuszam się do podążania za światłem emanującym z okolic zamykających się drzwi.

"Nie!" krzyczę, docierając do drzwi akurat wtedy, gdy zatrzaskuje je w mojej twarzy, zamykając światło jednym ostatnim mrugnięciem. "NIE! Wypuść mnie!" Moja skóra, już rozdarta od wody i garderoby, rozszczepia się, gdy walę w ciężkie drewniane drzwi. Ale cisza jest głucha, ponieważ ściany lochu, drzwi, wszystko jest tak grube. Dźwiękoszczelne.

Szlocham niekontrolowanie, moje przerażenie i strach łamią wszystko wewnątrz mnie. Łzy spływają mi po policzkach i utrudniałyby widzenie, gdyby w ogóle istniało jakiekolwiek światło, poza gasnącym echem światła mrugającego zza drzwi zamkniętych jak obraz za powiekami.

Nic mi nie będzie.

A kiedy moje szlochy cichną - kiedy moje oczy w końcu dostosowują się do czerni smoły - to właśnie wtedy odwracam się, by stanąć twarzą w twarz z matką.

W lochu czas się zatrzymał. Mogły minąć godziny, mogły minąć dni, zanim dźwięk ciężkich drzwi otworzył się i światło zalało szczyt schodów.

Podnoszę się z kolan matki, ostrożnie układając jej suknię, która po tych wszystkich latach leży w strzępach. Ciężkie łańcuchy wokół jej nadgarstków brzęczą, mimo że zostały z nich tylko kości i, jak na ironię, mogą się teraz łatwo zsunąć z jej ramion.

Dwadzieścia trzy lata za późno.

Tym razem to ja jestem odrętwiały, kiedy wchodzę po schodach do wolności. Do życia, do którego się urodziłam, do życia, za które powinnam być wdzięczna.

Mrużę oczy w jasnym słońcu, gdy docieram do korytarza.

Uśmiech mojego ojca jest prawie tak samo jasny.

"Pierwsza córka", mówi. "Witaj w domu."

Szybko rusza do kuchni, a ja podążam za nim. Zauważam, że na podłogach jest brud z miejsc, w których byłam popychana i ciągnięta.

To nie ma znaczenia. Później to wyczyszczę. Ale nie będę szorować na rękach i kolanach. Nie tym razem.

"Urządzamy dziś kolację, aby ogłosić program". Ojciec pociera ręce z podekscytowaniem. "Będę potrzebował, żebyś przygotował coś specjalnego".

"Oczywiście."

Jego uśmiech zmienia się w okrutny. "Ubierzesz coś słodkiego, poćwiczysz swoją czystość, i na miłość boską, zostaw tę książkę w swoim pokoju".

Nie zostało mi wiele książek. Jedna po drugiej zniknęły. Ale to moja wina, że go zdenerwowałam.

I Boga.

Biorę głęboki oddech i pochylam głowę, ukrywając wybuch gorącej wilgoci, która kłuje mnie za oczami. "Tak, Ojcze."

Jego ręka poklepuje mnie po głowie. "Tak myślałem. Jesteś dobrą córką. I zrób coś z tymi włosami, prawda? Użyj lustra w moim pokoju. Zrób to ładnie."

Mój oddech łapie się, gdy świadomie zmusza mnie do grzechu. Kobiety nie mogą bez pokuty podglądać się w lustrach.

Nienawidzę go i ta myśl wdziera się do mojego umysłu, zanim zdążę ją powstrzymać. Więcej grzechu. Pod nosem wyśpiewuję moje siedem grzechów dla pokuty. Aby przypomnieć mi, że jestem wadliwy. By przypomnieć mi, że zasłużyłem na loch. Aby przypomnieć mi, że mam szczęście, że nie było to tak długie jak pokuta mojej matki.

Żądza.

Pycha.

Próżność.

Chciwość.

Gniew.

Lenistwo.

Zazdrość.

Grzechy, z którymi każda kobieta się rodzi i których musi unikać za wszelką cenę. Grzechy, które nieustannie mnie dręczą.

Zamiast czuć się uspokojona, czuję się martwa w środku. Uwięziona w tym świecie przez to, że urodziłam się uprzywilejowana.

Córka prezydenta.




Rozdział pierwszy (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Trzy ziemskie miesiące później:

"JESTEŚ GOTOWA na swoje pasowanie, Pierwsza Córko?".

Głos mojego ojca jest bez wyrazu jak zawsze, mimo zwięzłości chwili. Oczywiście, nie może być inaczej. Jako Prezydent Ziemi, jest zdecydowanym przywódcą ludzi. Jako jego córka, moją rolą jest przewodzenie młodym kobietom na planecie, jedynym towarem, którego zdajemy się mieć pod dostatkiem.

Będę pierwszą kobietą, która wejdzie do nowo ustanowionego programu dopasowania.

Pomimo obaw związanych z wejściem w archaiczny system - aranżowane małżeństwo, w zasadzie - nie mogę pomóc, ale czuję się podekscytowana po tych wielu miesiącach. Jestem pierwszorzędną zdobyczą, jedyną córką prezydenta Ziemi. Mój partner będzie równie wspaniały, Książę z bajki, który się spełni. W końcu trzeba ze mnie zrobić przykład, żebym mogła z dumą przejść do ołtarza.

A przynajmniej tak mówię sobie, tej drugiej mnie, tej, która uwielbia chować głowę w książkach. A ponieważ większość z nich zaginęła, tworzę w głowie własne fantazje.

Siedem lat temu nasz kraj przyjął obcą rasę istot, które miały żyć wśród nas. Nasza planeta prawie została zniszczona przez trzecią wojnę światową, kilka kontynentów zatonęło w oceanach z powodu następstw. Ataki nuklearne zabiły natychmiast trzy czwarte populacji, a wiele osób zmarło później. Lądy zostały zniszczone, a globalne ocieplenie zaczęło działać. Pozostali ludzie połączyli się w jeden system rządowy, kierowany przez mojego ojca.

Brytyjczycy opuścili swoją planetę z umierającym słońcem. Osiągnęli porozumienie z Ziemią, aby oczyścić naszą zrujnowaną planetę za pomocą ich nowoczesnej technologii w zamian za nowe miejsce do życia. Szczerze mówiąc, ludzie myśleli, że będą się z nami bardziej mieszać; że dowiemy się więcej o tej technologii, ale oni postanowili pozostać między sobą. Po tym jak większość naszych mężczyzn zabiła się na wojnie, jeszcze przed użyciem atomówek, zostaliśmy planetą, na której na każdego mężczyznę przypadało dziesięć kobiet.

Choć nigdy byśmy się do tego nie przyznali, bo pożądanie jest grzechem, ziemskie kobiety dyszały po wprowadzeniu nowej rasy. Brytyjczycy są wysocy, umięśnieni i przystojni, mają złotą skórę, która staje się jeszcze bardziej złota w miarę opalania. Ich włosy występują w różnych odcieniach blondu i jasnego, piaskowego brązu i żyją w trójkątach - dwóch mężczyzn na każdą kobietę. Tak, ziemskie kobiety chciały mieć udział w tej akcji. Gdybyśmy stosowali się do ich zasad, mielibyśmy dziesięć ludzkich kobiet dzielących jednego mężczyznę. A my już wiemy, jak wygląda dzielenie się, ponieważ nie jest niczym niezwykłym, że mężczyźni mają teraz cztery i pięć żon.

Kiedy Brytyjczycy zaproponowali, aby nasze kobiety zostały dopasowane do innych gatunków potrzebujących samic, była to rozsądna propozycja, którą ojciec przyjął z zadowoleniem. Naturalnie istnieje pewna obawa o kobiety, które opuszczą planetę, aby żyć wśród obcych w gwiazdach, ale zapewnili nas, że program jest bezbłędnie opracowany, aby idealnie nas dopasować. A wiedza o tym, jak wyglądają obcy, to tylko dodatek.

Nawet jeśli nie powinnam - wiem, że to próżne, a próżność jest jednym z siedmiu grzechów głównych kobiet - nie mogę się powstrzymać od wyobrażenia sobie siebie w parze z choćby jednym z przystojnych kosmitów, których Brytyjczycy znają. I trochę więcej próżności skręca się w moim brzuchu, bo będę pierwsza.

"Córka?"

"Tak, ojcze", odpowiadam automatycznie, jakby mój umysł nie błądził milę na minutę. Uśmiecham się łagodnie, gdy poklepuje mnie po ramieniu za moje posłuszeństwo.

Nauczyłem się posłuszeństwa, zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Następnie, idąc obok siebie, wchodzimy na dziedziniec.

Pierwsze, co zauważam, to olśniewający widok wspaniałych, złotych Brytyjczyków. Żadna z ich kobiet nie uczestniczy w funkcjach politycznych; podobno są one trzymane bezpiecznie zamknięte w wieżach, podobnie jak byłyby ludzkie kobiety, gdyby nie konieczność pracy na polach, w kuchniach i przejmowania wielu prac, które wykonywali mężczyźni, gdy mieliśmy więcej samców. Nie żebym narzekał, praca jest całkowicie konieczna - w końcu wielu naszych mężczyzn zginęło na wojnie, próbując ocalić nas, słabszą płeć. Ale mimo to, całe to olśniewające piękno w jednym miejscu sprawia, że zaciskam dłonie, ukrywając ich brzydki, zniszczony pracą stan.

W swoim wzburzeniu po raz kolejny powtarzam grzechy śmiertelne, aby przypomnieć sobie o czystości.

Żądza. Pycha. Próżność. Chciwość. Gniew. Lenistwo. Zazdrość.

Rozmowy na dziedzińcu milkną, gdy ojciec i ja zbliżamy się. Cisza uspokaja mnie i jestem w stanie wziąć pod uwagę transformację, którą Brytyjczycy zdołali przeprowadzić w tak krótkim czasie. Zieleń jest bujna, a kilka zadaszeń przynosi zacieniony obszar na podwórzu. Pozostawili tereny w ich naturalnym stanie, zamiast dodawać jakikolwiek rodzaj podłogi, a moje własne nasadzenia zostały odchylone dalej, ale zachowane.

Maleńkie białe ptaki zwane mingami, wprowadzone przez Brytyjczyków, trzepoczą delikatnie z drzewek w doniczkach. Zastępują funkcję zapylania roślin z powodu malejącej liczby naszych pszczół. Wygląda to tak pięknie, jak scena na bajkowy ślub.

Mojego ślubu.

Moja ucieczka.

Starszy - Brytyjczyk, który pełni rolę mówcy - uśmiecha się do mnie, drobne zmarszczki marszczą się w kącikach jego oczu. Mówi się, że ma trzysta lat. Nawet te drobne linie nie umniejszają jego urody.

"Moje słodkie dziecko, jak masz na imię?"

Przez chwilę jestem zdezorientowana. "Jestem nazywana Pierwszą Córką".

Mój ojciec oczyszcza gardło. "Ona została ochrzczona Lilaina."

Ja? Wpatruję się w niego w szoku. Nigdy nie wiedziałam, że jestem nazwana. Tak wielu nazywa mnie Pierwszą Córką, że założyłam, że nie mam imienia.

Nie potrzebowałam imienia.

Ale...Lilaina. Smakuję je na moim języku. Zdecydowałam, że mi się podoba.

"Lilaina," mówi Starszy swoim bogatym, gładkim głosem. "Jestem Mikhail. Muszę cię zapytać, dziecko. Czy przyjmujesz to dopasowanie z własnej woli?"

Pytanie sprawia, że mrugam, zaskoczona przez chwilę, a cały dziedziniec milknie, jakby nikt nie odważył się oddychać.

Czy on nie zdaje sobie sprawy, kim jestem? Oczywiście, że z mojej wolnej woli. To mój obowiązek - nie mam innego wyjścia, jak poprowadzić nasze kobiety do nowego sposobu życia. Dać przykład dla całej ludzkości.




Rozdział pierwszy (2)

"Tak." Pochylam głowę, tak jak mnie uczono, bo to ważne, by wyglądać skromnie. Jedyne, co słyszę, to trzepot skrzydeł małych, pięknych ptaków.

Starszy - Mikhail - wygląda na nieco rozgniewanego moją odpowiedzią. Trochę się waham. Czy on wie, że te maniery są tymi, których mnie nauczono, a ja naprawdę jestem grzesznicą, która ciągle przypomina sobie o czystości? Sięga, by ująć moje ramię w łokciu, a jego dotyk jest miękki i delikatny, co stanowi sprzeczność z jego rozgniewanym spojrzeniem, dezorientując mnie.

Nie jestem pewna, dlaczego szkli się na Ojca, ale potem jego twarz szybko się wygładza.

Pojawia się kolejny złoty bóg, jego twarz jest niezgłębiona.

"Jeśli pójdziesz ze mną", mówi Michaił, "Brashear może porozmawiać z twoim ojcem o innych szczegółach. Ja chciałbym porozmawiać z tobą o tym, jaki jest twój towarzysz".

Jestem zaskoczony, kiedy Ojciec idzie ochoczo z Brashearem, zostawiając mnie bez opieki z Michaiłem.

Gdy tylko Ojciec odchodzi, Mikhail zaczyna. "Udasz się na planetę Pimeon. Tam twój przyszły towarzysz jest przywódcą swojego klanu" - mówi. "Mają wprawdzie samice, ale częstym problemem jest bezpłodność. Podczas gdy niektóre pary prokreują, trwa to latami i mają tylko jedno dziecko, podczas gdy inne pozostają bezdzietne. Z tego powodu zgodzili się wejść do programu dopasowania. Znam twojego partnera osobiście i on się tobą zaopiekuje. Najpierw pozna cię, żebyś nie czuła się niekomfortowo w nowym położeniu."

"Niekomfortowa?" Czy on mówi o seksie? Mój głos jest szeptem, a policzki mam wrażenie, że płoną. Ale nie chcę, żeby pomyślał, że jestem gauche i mnie upuścił. "Zostałem dobrze wyszkolony w tym, jak zadowolić kolegę".

Warga Michaiła zaciska się niemal tak, jakby nie był pod wrażeniem faktu, że ziemskie kobiety są doskonałymi kandydatkami do jego programu sponsorowanych meczów. "On jest przywódcą. Jego zadaniem jest dbanie o innych, nawet gdy musi być surowy."

Rozumiem, że samce muszą być surowe.

"Ale czy jest miły, Michaił?" A przez miły rozumiem przystojny, ale oczywiście nie mogę tego powiedzieć. Nie bez ujawnienia grzechu próżności, który zawsze mnie dręczy.

Szczery uśmiech przemienia twarz starca, a kiedy uśmiecha się do mnie, czuję z nim bliskość mimo różnicy wieku. Żałuję, że nie mogłem lepiej poznać tej rasy ludzi. Myślę, że z Michaiłem moglibyśmy się zaprzyjaźnić.

Oczywiście to myślenie życzeniowe, biorąc pod uwagę, że w ciągu dnia nie ma czasu na przyjaciół. Nie dla mnie.

"On jest najbardziej życzliwy, moja droga. Zaufaj mi, gdy mówię, że dobrze sobie tam poradzisz. To będzie życie zupełnie inne od tego, ale będzie to dla ciebie nowa, ekscytująca przygoda."

Wiedziałam. Jeśli Michaił zna osobiście mojego przyszłego towarzysza, to jestem pewna, że są przyjaciółmi. Możliwe, że nawet z tej samej planety? Może połowa jego ludzi przybyła tutaj, a połowa udała się w to inne miejsce? Podniecenie zagłębia się w moim brzuchu i tłumię nagłą radość. Widzę siebie idącą do ołtarza w mojej białej sukni z najwyższym, najprzystojniejszym, złotym bogiem, który na mnie czeka.

Wygładzam dół. To najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek miałam na sobie. Biała na wesela, góra pozostawia moje ramiona gołe. Dół jest zwiewny, pływający i spieniony i opada do połowy uda. Nie ma długości do podłogi jak tradycyjne suknie ślubne, ale to w końcu inne czasy. Materiał jest trudno dostępny, a ponieważ jedyne wypolerowane podłogi to te w Domu Prezydenckim, wybrałam krótszą długość. Nie chciałabym zatrzasnąć sukni o pełnej długości, ani pozwolić jej się pobrudzić. Znajdziemy się na dziedzińcu, gdzie musi zostać otwarty portal pomiędzy drugą planetą a naszą.

"Nie musisz się obawiać, że zostaniesz sama na obcej planecie" - kontynuuje Mikhail. "Ufam, że twój towarzysz otoczy cię najwyższą opieką. I pamiętajcie za pół roku zostaniecie tu przywiezieni osobno, abyście mogli bez wpływu podjąć decyzję, czy wracać do domu, czy zostać."

Z drugiego końca podwórka widzę, że coś, co Brashear powiedział Ojcu sprawiło, że ten zatarł ręce z radości. Cokolwiek to jest, co sprawiło, że Ojciec jest tak szczęśliwy, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ten mecz będzie idealny. Ojciec zaaranżował szczegóły programu, takie jak mój powrót do domu osobno, aby podjąć decyzję bez wpływu.

"Nie musisz się o mnie martwić" - zapewniam Michaiła. "Mam zaufanie do systemu".

To jest właściwa rzecz do powiedzenia. Mikhail uśmiecha się z powrotem do mnie. "Zawsze pamiętaj o tym stwierdzeniu, moja droga. Pamiętaj też, że twój nowy towarzysz zawsze będzie mógł się tobą zaopiekować. Koniec z zastanawianiem się, gdzie może być twój następny posiłek, albo kiedy."

Mam zamiar się kłócić, bo to ważne, że najpierw karmimy mężczyzn. Jest ich tak mało. Ale on kontynuuje.

"Choć nie myśli o bogactwie w ten sam sposób, jego planeta jest obrzydliwie bogata, poza tym, co możecie sobie nawet wyobrazić. Spójrzcie teraz w stronę tego żywopłotu. Portal do jego planety otworzy się tam; zobaczysz światło przez liście."

Żywopłot jest ustawiony w rogu dziedzińca i biegnie przez jego długość, jak małe przejście. Liście są gęste, tworząc zacienione miejsce na dziedzińcu.

Ojciec robi krok w naszą stronę, ale nie stoi już tak blisko jak wcześniej. Brashear blokuje jego podejście. To subtelny manewr, ale wyłapuję go. Być może obawiają się, że nie przeprowadzę ceremonii, jeśli będę miał poparcie ojca.

Nie zdają sobie sprawy, że nie mam wyboru.

Jasny błysk oświetla dziedziniec jak grom z jasnego nieba.

"Moja droga", oddycha Michaił. "To będzie Juris".

Moje serce wali z podniecenia i brakuje mi tchu na pierwsze spojrzenie mojego nowego towarzysza. Moje dłonie są spocone i kusi mnie, żeby wytrzeć je o spódnicę, ale walczę z tym, bo nie chcę zniszczyć delikatnego materiału. Ale podniecenie słabnie, gdy czekam, aż skręci za róg. To trwa zbyt długo i mam złe przeczucie; coś nie brzmi dobrze. Jest to w jego chodzie, nierówny rytm jego chodu. Brzmi to niemal jak szuranie albo... skradanie się. Może otworzył się jakiś inny portal? Zerkam w stronę Michaiła, ale on nie wydaje się zaniepokojony. Stale obserwuje drzwi z pnączy, więc i ja spoglądam w tamtą stronę.




Rozdział pierwszy (3)

Kiedy pojawia się mój nowy towarzysz, mimowolnie wzdrygam się. Gaz wstrętu wymyka się z moich ust. Mimo przerażenia, które widzę, nie mogę odwrócić wzroku.

To jest potwór.

Słońce nie rozjaśnia cieni, w których stoi, ale i tak mogę go dostrzec w jasności dnia. Skóra ma dziwny kolor - nie całkiem szary, nie całkiem fioletowy, ale gdzieś pomiędzy. Ciemna i nieszczęśliwa pośród wszystkich przystojnych złotych ludzi, jak samotna, niezdrowa hybrydowa wersja ludzkiego bakłażana, który nie jest całkiem... ludzki. Mimo że jest nie na miejscu i samotny, jest potężny... i niebezpieczny, uświadamiam sobie, gdy syczy na mój widok, zastygając w połowie drogi do drzwi. Nie wygląda na szczęśliwego, że mnie widzi, niż ja jego. Ale to mnie nie rusza, bo nadal patrzę na niego w przerażającej ciszy.

Jego ręce, zwisające luźno u boków, wydają się większe niż zwykle. Cztery palce i kciuk, o porównywalnych proporcjach względem siebie, jak to, do czego przywykłam. Jego palce zakończone są czarnymi szponami, a jeśli w ogóle są chowane, to właśnie teraz są w pełni wysunięte. Potężne ścięgna sterczą wzdłuż grzbietów jego dłoni, jakby walczył z chęcią wymachu.

Przesuwam wzrok w górę umięśnionych przedramion, nad ogromnymi barkami i przez potężną, szeroką klatkę piersiową. Jego muskulatura jest podobna do ludzkiej mimo dziwności ubarwienia, ale potwór jest większy niż jakikolwiek człowiek, którego kiedykolwiek widziałem.

Jego twarz ma szeroką, mocną szczękę i pełne usta, ale zamiast nosa, w miejscu gdzie powinien być, są dwie szczeliny. Rozwierają się one wraz z jego oddechem, wdech i wydech, szybciej niż jest to konieczne. Czubek jego głowy jest gładki, pozbawiony włosów i ma ciemniejszą, fioletowoszarą barwę. Najstraszniejsze są jednak jego oczy. Oczy są oknem do duszy i właśnie teraz patrzę w piekło.

Osadzone pod ciężką, bezwłosą brwią, twardówka jego oczu ma dziwny odcień musztardy zamiast bieli. Długie, poziome źrenice są ogromne, a czerń niemal zajmuje całą fioletową tęczówkę. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Potem moje spojrzenie wędruje niżej. Gdyby był człowiekiem, swoim torsem dorównywałby Brytyjczykom. Ale poza jego falującym absem znajduje się pasmo ciemniejszych czarnych prążków, a poza nim masa grubych macek, lśniących w jasnym słońcu.

Nie nogi.

Macki. Tak brzmiał ten chlupoczący, wijący się dźwięk. Chodzi po masie makabrycznych macek.

"Witajcie", mówi Mikhail. "Juris z klanu Adroki, poznaj Lilainę, Pierwszą Córkę Planety Ziemia. Twoją dopasowaną towarzyszkę."

To budzi mnie z mojego oszołomionego stuporu.

"Chyba żartujesz," mruknąłem.

"Córka!" Mój ojciec trzaska.

Przerażenie i wstyd ogarnia mnie, gdy zdaję sobie sprawę, że ma rację. Zgodziłam się na to, głupio zakładając, że będę dopasowana do... Brytyjczyka. Albo przyjaciela Brytyjczyka. Przystojny...humanoid. Bóg, choć złoty odcień skóry był opcjonalny. Ale ojciec nie jest zaskoczony. Czy on wiedział? Oczywiście, że nie. Jest po prostu lepszym człowiekiem ode mnie i nie kusi go grzech próżności.

Głos istoty emanuje z wnętrza jego klatki piersiowej, głęboki, rosły i dudniący, wysyłający przeze mnie kołczan. "Ona nie jest zgodna."

Chociaż mówi po angielsku, ma ciężki akcent.

Jego oczy znów wędrują po mnie, źrenice spłaszczają się jeszcze bardziej, gdy w pełni przechodzi do światła dziennego. Jego mięśnie falują pod skórą, a tułów wysuwa się do przodu, gdy się zbliża. Stojąc z Michaelem, jestem oszołomiona ciszą. Mimo dziwnego chodu, w miarę jak się zbliża, jest w nim jakaś dziwna gracja.

"Przepraszam", szepczę, gdy dociera i zatrzymuje się przede mną. "Jestem pewien, że nie jestem tym, czego się spodziewałeś, tak samo jak ty nie byłeś tym, czego ja się spodziewałem".

Jego dziwne oczy zwężają się na mnie. Stoi wysoko z tymi wszystkimi mackami i góruje nade mną i Mikhilem, promieniując mocą i groźbą. Moje serce wbija się w żebra. Zimny strach przeszywa mój kręgosłup pod wpływem jego spojrzenia.

Ale co dziwne, strach wydaje się osiadać w nieznanym mi miejscu. Czuję się dziwnie, gdy ogrzewa moje wnętrze.

Coś grubego i podobnego do węża zwija się wokół mojej talii. Sapiąc, sięgam w dół, by chwycić się gładkiej, grubej skóry. Jest aksamitnie gładka, nie nieprzyjemna. Spodziewałam się, że będzie oślizgła, ale macka jest miękka na twardym, nieugiętym mięśniu.

Końcówka innej macki dotyka mojego nagiego ramienia. To dziwne i ulotne uczucie, gdy spód maleńkich przyssawek wyściela końcówkę. A potem jego macki odsuwają się, pozostawiając mnie z dziwnym uczuciem pustki. Walczę z dreszczem, zdezorientowana, dlaczego tęsknię za tym dziwnym, potwornym dotykiem. Może nie spodziewałam się, że będzie tak ulotny i delikatny? Zazwyczaj, gdy dotykają mnie ręce, są rozkazujące i sztywne, wskazują mi kierunek, w którym mam iść, lub instruują mnie o błędach, czasem nawet wymagają.

"Czy akceptujesz tę pannę jako swoją towarzyszkę?". Słowa, które wypowiada Michaił, są dziwnie formalne i zdaję sobie sprawę, że patrzy na przybysza.

"Tak," syczy Juris, ukazując błysk swoich ostrych, żółtych zębów. Tłumię mały gaz, który zamienia się w najmniejsze wciągnięcie powietrza.

Znów wygląda na wściekłego, jakby miał zaraz wybuchnąć furią, jeśli nie zaakceptuję, kiedy nadejdzie moja kolej.

"Lilaina. Czy akceptujesz Jurisa jako swojego towarzysza?" pyta Mikhail.

To jest to. To jest nasza ceremonia godowa? Nasze małżeństwo? Tylko kilka słów wypowiedzianych na dziedzińcu? Założyłam na to białą koronkową suknię?

Niemal czuję, jak wszyscy wstrzymują oddech. I czekam dłużej niż jest to dopuszczalne, żeby odpowiedzieć, oczywiście, bo przewodniczący przesuwa się z nogi na nogę.

"Córka." Jego głos jest kurtuazyjny, przypominając mi o mojej roli przywódczej dla pozostałych.

Juris studiuje mnie, jego wyraz twarzy jest teraz niezrozumiały. Po raz pierwszy w życiu ignoruję ojca, moje oczy przyklejone do dziwnej twarzy Jurisa. Nie przerywam naszego połączonego spojrzenia.

"Tak." Choć miękki, mój głos ma ton ostateczności, jakbym właśnie przypieczętowała swój los.

Jedyną osobą na dziedzińcu, która wygląda na zadowoloną, jest Michaił. Klaszcze w dłonie. "Och, cudownie. Stało się. Aby przypomnieć wam obojgu o waszych obowiązkach, małżeństwo musi zostać skonsumowane w ciągu sześciomiesięcznego okresu próbnego, na koniec którego wszyscy spotkamy się tutaj, aby Lilaina podjęła ostateczną decyzję, czy wracać, czy zostać."

I nagle Ojciec wygląda na zadowolonego. Chciałby, żebym wróciła.

Nic mi się nie stanie.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Kim naprawdę są potwory?"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści