Uciekając od przeszłości

Rozdział 1 (1)

Rozdział 1

Kończyłem właśnie drugie piwo, gdy ktoś pochylił się, by szepnąć mi do ucha. "Chcesz zrobić coś szalonego?"

Jako linie podrywu poszły, to nie było pół złe.

Postawiłam szklankę na barze i spojrzałam w górę. Był ciemnowłosy, wspaniały i wysoki, skarlał mnie o prawie stopę - a przy pięciu-sześciu plus obcasy, nie byłam dokładnie niska. Poświęciłam chwilę na delektowanie się widokiem z bliska jego imponująco umięśnionej klatki piersiowej i pozwoliłam, by moje uznanie pojawiło się w moim głosie, kiedy odpowiedziałam: "Absolutnie".

Wysączył ostatnią część swojego bourbona i rzucił chrupiącą setkę na bar obok naszych pustych szklanek. "W takim razie wyjdźmy stąd".

Pozwoliłem mu pomóc zsunąć się z mojego stołka barowego. Jego oczy przesunęły się aprobująco od moich wysokich butów do moich ud i przez moją krótką sukienkę do dekoltu, gdzie zatrzymały się na chwilę przed spotkaniem z moim spojrzeniem. "Scott," powiedział i przytrzymał moją kurtkę, podczas gdy ja ją założyłem.

Uśmiechnęłam się do niego. "Alice."

"Miło cię poznać, Alice." Zaoferował swoją rękę, a ja ją wzięłam. Przeoraliśmy zatłoczony bar w kierunku drzwi wejściowych.

Kiedy w końcu wyłoniliśmy się na chodniku, przeciągnęłam rękę przez Scotta i wpadłam w krok obok niego. Mimo chłodu nie potrzebował płaszcza; czułam jego ciepło nawet przez moją skórzaną kurtkę. Pachniał dymem i lasem, jak pożar lasu.

"Co jest w planie?" zapytałem, gdy przechadzaliśmy się wzdłuż Dziewiątej Ulicy, mijając tuzin barów i późnonocnych kawiarni.

"Czy kiedykolwiek leciałeś 101?"

Roześmiałem się. "Jeździłem Pacific Coast Highway. Nie wiedziałem, że można nią latać".

Uśmiechnął się do mnie. "W moim samochodzie, możemy".

"Zróbmy to." Ścisnęłam jego ramię. "Gdzie zaparkowałeś?"

"Na wprost kilka przecznic".

Marcowy wiatr był gorzko zimny na moich gołych nogach. Choć szliśmy szybko, w ciągu kilku minut przeszedł mnie dreszcz.

"Chodź - jesteśmy już prawie na miejscu". Scott przycisnął mnie do swojego boku ogromnym ramieniem.

"Jak udało ci się zaparkować tutaj w sobotę, tak w ogóle?" Zapytałem, pouting trochę. "Jestem przez całą drogę na Fulton, w płatnym parkingu".

"Znam faceta, który jest właścicielem McGovern's Steakhouse," odpowiedział Scott. "Pozwala mi parkować w swojej alejce, kiedy tylko tu jestem".

"Cóż, to na pewno jest wygodne".

Scott błysnął mi uśmiechem. Byliśmy przed McGovern's, który był już zamknięty na noc. O pierwszej w nocy nie było w pobliżu wielu przechodniów. Było na tyle zimno, że każdy, kto był na zewnątrz, spieszył się, by dotrzeć tam, dokąd zmierzał, a najpopularniejsze bary znajdowały się z powrotem w kierunku, z którego przyszliśmy. Tam, gdzie zaparkował Scott, nie było nic oprócz dawno zamkniętych restauracji i sklepów. Widziałam jeszcze jedną parę około przecznicy za nami, owiniętą w długie płaszcze, ze spuszczonymi głowami, gdy cicho rozmawiali, ale nikogo więcej nie było w zasięgu wzroku. Ostry staccato dźwięk obcasów moich butów odbijał się echem, gdy szliśmy.

W końcu zaokrągliliśmy róg i weszliśmy w uliczkę za steakhouse'em. Z ulgą odetchnęliśmy od wiatru. Przed nami, przy świetle pojedynczej latarni ulicznej, zobaczyłem czarne Porsche 911 Turbo zaparkowane przed dużym znakiem z napisem AUTHORIZED VEHICLES ONLY.

"Ładny samochód" - zauważyłem, gdy podeszliśmy do niego.

"Dzięki", powiedział i uderzył mnie.

Czułem, że się napina i udało mi się obrócić na ułamek sekundy przed zamachem, więc jego masywna pięść połączyła się z moim bokiem zamiast z brzuchem.

Ból eksplodował w moich żebrach. Zakasłałam i uderzyłam obiema rękami w klatkę piersiową Scotta. Magia rozbłysła, a on poleciał do tyłu w stronę restauracji, zostawiając w ceglanej ścianie krater wielkości człowieka. Wylądował w kucki z warknięciem, jego oczy płonęły jaskrawą czerwienią.

Lewy bok bolał mnie tak bardzo, że przez chwilę trudno było mi myśleć i zastanawiałem się, czy nie złamał jakichś żeber. Przytrzymałem się za bok i uruchomiłem moją magię ziemi. Zielone płomienie zaiskrzyły na mojej skórze, gdy z mojej prawej ręki wyłonił się długi na pięć stóp biczowaty strumień zimnego ognia. Uderzyłem w przednią oponę Porsche, a ta rozpadła się z głośnym hukiem i sykiem uciekającego powietrza. Uśmiechnąłem się ponuro. Żadnych szybkich ucieczek dla niego.

"Suka", warknął Scott. Jego głos był głębszy i bardziej żwirowy teraz, gdy nie udawał już człowieka. "Mój samochód!"

"Chyba nie będziesz latał 101 w najbliższym czasie," powiedziałem. "A tak w ogóle, to straszna linia".

Półdemon spojrzał na mnie. Nad nami światło ulicy brzęczało i migotało. "Czego chcesz?" zażądał.

"Idziesz ze mną. Mam wezwanie sądowe z twoim nazwiskiem na nim".

Jego oczy zalśniły jaśniej z gniewu. "Nie odpowiadam przed ludźmi," warknął.

Kącik moich ust wywinął się w górę. "Nie, przed drugim Trybunałem."

wysyczał Scott. Napiąłem się i przesunąłem ciężar ciała, gotowy na jego atak.

Zamiast tego, drań pobiegł.

Przekląłem i wystartowałem za nim w dół alejki, czując z każdym krokiem wybuch ostrego bólu w moim boku. Moje buty i krótka sukienka mogły się sprawdzić, by zwrócić jego uwagę w barze, ale były dalekie od ideału w pieszym pościgu. Zanim dotarłam do końca uliczki, Scott był już prawie całą przecznicę przede mną.

Gdy biegliśmy opustoszałym chodnikiem, kierując się dalej od względnego bezpieczeństwa dzielnicy barowej i ewentualnych świadków, zacisnąłem szczękę i zablokowałem ból. Scott Grierson nie ucieknie mi dziś wieczorem, nie po tym wszystkim, co zrobił.

Przed nami Scott przemknął przez ulicę. Pomiędzy oddechami jęknęłam. Kierował się do parku Fields. Jeśli straciłam go tam z oczu, już go nie było.

Przyspieszyłem, zrywając się do pełnego sprintu. Półdemony były większe i silniejsze od ludzi, ale to była ciężka masa mięśniowa. Mogli szybko zacząć, ale nie byli stworzeni do biegania na długich dystansach. Zanim Scott przebiegł przez bramę parku, skróciłem dzielący nas dystans o połowę.

Księżyc, dzień przed pełnią, wisiał jasno na czystym niebie, a ja mogłem dostrzec przed sobą mojego napastnika, którego kroki chrzęściły na żwirowej ścieżce.

Scott usłyszał, że go doganiam i nagle zboczył z głównej ścieżki w stronę drzew. Przeciąłem trawę, mając nadzieję, że uda mi się go przechwycić, zanim znajdzie schronienie. Za mną wydawało mi się, że słyszę kroki biegnących ludzi w pobliżu bramy, ale nie mogłem się odwrócić, żeby spojrzeć. Jeśli miał wspólnika, zajmę się tym, gdy będę musiał; teraz nie mogłem ryzykować, że ucieknie.



Rozdział 1 (2)

Gdy znalazłem się w odległości dwudziestu stóp, uniosłem ręce. Biała magia zaiskrzyła na moich dłoniach i uwolniłem podmuch powietrza, który posłał półdemona na trawę z zaskoczonym chrząknięciem.

Scott przetoczył się na nogi z warknięciem i odwrócił się, by stanąć naprzeciwko mnie. Jego oczy świeciły jasno w ciemności. "Kto cię przysłał?"

Zatrzymałem się dziesięć stóp dalej, ciężko oddychając. "Jestem tu z powodu Maggie".

"Kto?" Nie mogłem wyraźnie zobaczyć jego wyrazu, ale jego ton brzmiał na autentycznie zdziwiony, a to mnie rozwścieczyło.

"Maggie Hill, dziewczyna, którą poderwałeś miesiąc temu z tego samego baru, w którym właśnie byliśmy".

mruknął Scott. Niestety dla nich, wiele kobiet uznało jego uśmiech za czarujący. Oczywiście, nie widziały go w połączeniu z jego czerwonymi oczami - przynajmniej, nie dopóki nie było za późno. "Czy to jej imię? Nie miałem pojęcia."

Moja szczęka zacisnęła się tak mocno, że aż zabolało. "Czy znałaś któreś z ich imion? Maggie? Alison? Katie?"

"Nope", powiedział Scott ze wzruszeniem ramion. "Szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie to. Nawet nie wiem, jak masz na imię."

Nagle jego ręka się poruszyła.

Błysk metalu zabłysnął w świetle księżyca, a ja zdzieliłam go moim biczem zimnego ognia. Jasnozielony łuk błyskawicy przechwycił ostrze w powietrzu i posłał je z powrotem w kierunku, z którego przyszło.

I zakopał je po szyję w prawym oku półdemona.

To był koniec w mgnieniu oka. Przez chwilę Scott pozostawał wyprostowany, jego pojedyncze czerwone oko było szeroko otwarte w zaskoczeniu. Potem upadł do tyłu i z solidnym łomotem wylądował na trawie.

Podszedłem do niego ostrożnie, mój bat wciąż trzeszczał u boku. Półdemon był umierający. Jego pozostałe oko wpatrywało się we mnie, świecąc słabo. Ciemna krew ciekła z jego prawego oczodołu, z którego wystawała czterocalowa rękojeść noża. Jego usta poruszały się, ale nic z nich nie wypływało.

Palce mnie swędziały, żeby wyciągnąć nóż i przełożyć go przez jego drugie oko. Zamiast tego kucnąłem obok niego, a mój bicz zwinął się z powrotem w dłoni i zniknął. Rozczarowanie pozostawiło w moich ustach gorzki smak. Nie zasługiwał na szybką śmierć; powinna być powolna i bolesna. Maggie zasługiwała przynajmniej na to.

"Mam na imię", powiedziałam mu chłodno, "jest Alice".

Scott wydychał w długim, grzechoczącym sapaniu. Jego oko przygasło, a potem pociemniało.

* * *

Usiadłam na trawie obok ciała, łapiąc oddech. Ból przeszył mój bok, a chłód nocy zaczął we mnie wnikać. Bieganie sprawiło, że się spociłem, a teraz wiatr poczuł lodowaty dotyk na mojej wilgotnej skórze.

Moja szczęka bolała od zaciskania zębów, a moje palce kopały w ziemię w frustracji. "Cholera, Alice" - karciłam samą siebie. Kiedy Scott rzucił nożem, działałam w obronie własnej, czerpiąc z wieloletniego treningu, który stał się instynktem. Niestety, w rezultacie uniknął sprawiedliwości i teraz zamiast przedstawić go przed sądem wampirów jako mojego więźnia, musiałby zostać osądzony ex mortem. Miałam nadzieję, że Wzgórza przynajmniej znajdą z tego jakieś odpowiedzi i zamknięcie.

Czas zadzwonić po wampiry, żeby przyjechały po ciało. Sięgnąłem do kieszeni po telefon.

Usłyszałem kroki wybiegające z linii drzew na pół sekundy przed tym, jak dwa promienie latarek mnie oślepiły. "SPEMA! Ręce na głowę!" Głos był donośny i męski, jego ton nie budził wątpliwości. Moja noc właśnie zmieniła się ze złej w nieskończenie gorszą.

Powoli wyciągnąłem rękę z kieszeni, pokazując, że jest pusta, i zacisnąłem ręce na głowie, na wpół oczekując, że usłyszę strzały z pistoletu i przygotowując się na kule, które nigdy nie nadeszły. Przez blask latarek zobaczyłam dwie ciemne postacie w długich płaszczach, obie wycelowane we mnie.

"Nazywam się Alice Worth," powiedziałam spokojnie ponad walącym sercem. "Jestem licencjonowanym prywatnym detektywem i zarejestrowanym magiem ziemi i powietrza. Mój identyfikator jest w portfelu w lewej kieszeni kurtki".

"Nie ruszaj się", ostrzegł mnie drugi agent, kobieta.

Trzymałem ręce na głowie, gdy większy z dwóch cieni przesunął wiązkę swojej latarki, by wycelować ją w twarz Scotta Griersona. Przysiągł i podszedł, by sprawdzić puls półdemona. "Nie żyje. Do cholery, czy musiałeś go zabić?".

Zamrugałem. Nie byłem na tyle głupi, żeby przyznać się do czegokolwiek - nawet do samoobrony - przed dwoma agentami federalnymi, ale frustracja i gniew w jego tonie kazały mi sądzić, że ci dwaj nie przypadkiem wybrali się na późnonocny spacer po parku.

Spojrzałem na nich bliżej i wtedy kliknęło. "Śledziłeś nas, z powrotem na Dziewiątej," powiedziałem powoli. "Dlaczego?"

Brak odpowiedzi, nie żebym się jej spodziewał. Ci dwaj agenci federalni byli "parą", którą widziałem, gdy szliśmy z baru do samochodu Scotta. Pamiętam, że słyszałem za sobą kroki na ścieżce w parku. Czy agenci widzieli i słyszeli całą sprawę? I kogo śledzili: Scotta, czy mnie?

Agent płci męskiej trzymał mnie na muszce, podczas gdy jego partnerka chodziła za mną. Była kilka centymetrów wyższa ode mnie, solidnie zbudowana, ubrana w długi płaszcz na ciemnym garniturze. "Na nogi, powoli" - rozkazała mi. Usłyszałem brzęk metalu.

Ostrożnie i nieco sztywno, stanąłem. Chwyciła mój lewy nadgarstek i wykręciła mi rękę w dół za plecami. Ruch sprawił, że ból rozbłysnął w moim boku. "Jesteś aresztowany", powiedziała, zamykając zaklęty mankiet na moim nadgarstku. Ściągnęła moje prawe ramię w dół i też je skuła.

W momencie, gdy pierwszy mankiet zamknął się na moim nadgarstku, moja magia została stłumiona, a ja szarpnąłem się w uścisku agentki, gdy zaklęcie tłumiące osiadło na mojej skórze jak swędzący koc. Dyskomfort sprawił, że mój żołądek się skrzywił.

Kiedy już zostałem skuty, agentka wyrecytowała ostrzeżenie Mirandy, a ja potwierdziłem prostym "tak", że rozumiem swoje prawa.

Przeszukała moje kieszenie, zaczynając od portfela. "Alice Evelyn Worth", powiedziała do swojego partnera. "Licencja prywatnego detektywa magów, rejestracja SPERA i aktualne pozwolenia. Czy masz przy sobie jakąś broń lub zaklęcia?".

"Magia powietrza zaklęcie uzdrawiające i kajdanki z zaklęciem w mojej prawej kieszeni," powiedziałam. "Żadnej broni."

Kiedy zaczęły mnie boleć ręce, zasznurowałem palce razem i starałem się nie ciągnąć za kajdanki. Wysysały siłę, jeśli to robiłeś, dlatego planowałem użyć pary na Scotcie. Dobrze sprawdzały się przy krępowaniu półdemonów, wampirów i innych osób o nadludzkiej sile. Między kajdankami a zaklęciem uśpienia, powinnam była być w stanie doprowadzić Scotta Griersona do wampirów bez większych problemów. Spojrzałem na ciało półdemona. Powinienem był po prostu go zrzucić, gdy tylko znaleźliśmy się w alejce, zamiast czekać, aż zupełnie znikniemy z oczu z ulicy. Konsekwencje mojego wahania z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej tragiczne.



Rozdział 1 (3)

Agentka kontynuowała przeszukiwanie, upuszczając każdy przedmiot, w tym mój telefon komórkowy, w trawie, gdy przeszukiwała kieszenie mojej kurtki. Następnie przeszukała mnie bardzo sprawnie i dokładnie. Kiedy jej ręka przesunęła się na moje żebra, musiałem zagryźć wnętrze policzka, żeby się nie wzdrygnąć.

Agent płci męskiej, który kucał obok ciała Scotta, wstał i podszedł. Miał dobrze ponad sześć stóp wzrostu i był blondynem, ubranym w długi płaszcz i ciemny garnitur, jak jego partner. Podniósł mój portfel i przeczytał dla siebie jego zawartość.

"Alice Worth", powiedział cicho, jakby do siebie. Potem spojrzał na mnie, jego oczy były twarde. "Dlaczego z nim byłaś?" zapytał, zahaczając kciukiem o ciało.

Trzymałam usta na kłódkę. Jeśli miałam prawo do zachowania milczenia, zamierzałam z niego skorzystać.

Agent płci męskiej spojrzał przez moje ramię na swojego partnera za mną. Jakakolwiek niewypowiedziana rozmowa ich łączyła, nie podobała mu się. Jego scowl pogłębił się i wpatrywał się we mnie. Utrwaliłam wzrok na jego podbródku i pozostałam nieruchoma, mimo że dyskomfort związany z zaklętymi kajdankami i ból w boku sprawiły, że miałam ochotę zatoczyć się na nogi.

W końcu chrząknął, wyciągnął własny identyfikator i podsunął mi go pod nos. "Agent specjalny Lake z Agencji Zarządzania Podmiotami Nadprzyrodzonymi i Paranormalnymi" - powiedział brutalnie. "Moim partnerem jest agent specjalny Parker. Uważamy, że pan Grierson mógł być zamieszany w serię zaginięć w okolicy".

Nic nie powiedziałem.

W kwadratowej szczęce Lake'a poruszył się jakiś mięsień. "Od sierpnia ubiegłego roku mamy sześć przypadków zaginięć młodych kobiet. Kilka dni temu uzyskaliśmy nagranie z kamery w bankomacie, które pokazało najnowszą ofiarę, Maggie Hill, w noc jej zaginięcia, z podejrzanym mężczyzną, którego uważamy za Griersona. Jeśli masz jakiekolwiek informacje wiążące go z tymi zaginięciami lub wiesz cokolwiek o miejscu pobytu tych kobiet, teraz jest na to czas."

Zastanawiałem się nad tym. Jak w przypadku większości supów i magów, moja nieufność wobec agentów SPEMA sięgała głęboko. Mieli niemal nieograniczoną moc i władzę, a my tak niewiele praw. Byłem bardzo świadomy, że Lake i Parker mogą mnie zgarnąć i zniknę w jednym z więzień Agencji dla supe, by nigdy więcej nie zostać zobaczonym lub usłyszanym. Zabiłem Griersona w obronie własnej - tak naprawdę przez przypadek - ale trudno byłoby to udowodnić. W związku z tym, nie byłem szczególnie skłonny do mówienia czegokolwiek.

Im dłużej milczałam, tym bardziej Lake się gniewał. Zbliżył się do mnie, by mnie objąć. "Mogę cię zabrać do naszego biura, jeśli tam będzie ci wygodniej ze mną rozmawiać" - powiedział ponuro. Obaj wiedzieliśmy, że moja wygoda nie wchodziła w rachubę, a szanse na to, że wyjdę z powrotem z biura Agencji były w najlepszym wypadku nikłe. "Chcę uzyskać kilka odpowiedzi. Mam sześć rodzin czekających na wiadomości i tak mi dopomóż, jeśli wiesz, co się stało i nie mówisz mi o tym, znajdę sposób, aby to z ciebie wyciągnąć."

Wpatrywałem się w niego, moja twarz była pusta. W mgnieniu oka przeszedł od zastraszania do jawnych gróźb. Ani jedno, ani drugie nie było dla mnie niczym nowym. Jeśli spodziewał się, że będę zdenerwowana, to był skazany na rozczarowanie. Spędziłam pierwsze dwadzieścia cztery lata mojego życia, grożąc - i cierpiąc - o wiele gorsze męki, niż on mógł sobie nawet wyobrazić.

"Zapomnij o tym," powiedział Parker. "Ona nie zamierza nam nic powiedzieć. Chodźmy." Szarpnęła za moje skute nadgarstki, a ja ledwo stłumiłam kwilenie.

Lake podniósł rękę i napotkał moje spojrzenie. Gniew w jego oczach zgasł, zastąpiony ponurą determinacją. Westchnął. "Widzieliśmy, co się stało", powiedział mi.

Zza moich pleców Parker wydała obrzydliwy odgłos. Puściła moje ramię i cofnęła się, jakby chcąc zdystansować się od Lake'a.

"Podsłuchaliśmy, jak mówiłeś mu, że jesteś tu z powodu Maggie, i słyszeliśmy, jak przyznał się do zabrania dziewczynek" - powiedział Lake. "Widzieliśmy, jak rzucił nożem. Nie chciałaś go zabić; broniłaś się. Jeśli zdejmę z ciebie te kajdanki, powiesz mi, co wiesz?".

"Na litość boską, Lake," wybuchł Parker. "Nie możesz tego zrobić".

"Mogę i zrobię," zatrzasnął się Lake. "Chcesz wrócić i powiedzieć im, że nie wiemy, gdzie są ich dziewczyny?".

Parker milczał.

"A ty?" zażądał Lake.

"Nie, ale -"

"Zdejmij kajdanki." Lake jarzył się na Parkera. Minęła pełna minuta.

Najwyraźniej Lake wygrał konkurs gapienia się, bo nagle usłyszałem brzęk kluczy. Usztywniłem się, ale kiedy kajdanki zostały zdjęte, przypływ uwolnionej magii spowodował, że zataczałem się, zanim Lake złapał mnie za lewe ramię.

Zanim zdążyłem się powstrzymać, grymasiłem na ból w moim boku, gdy mój ciężar pociągnął za ramię. "Czy jesteś ranny?" Oczy Lake'a zwęziły się, gdy mnie przejrzał.

"Nie." Odciągnąłem się od niego i zmusiłem się do stanięcia prosto. "Tylko sztywny od kajdanek". Jeśli myślał, że jestem ranny, mógłby spróbować zmusić mnie do pójścia do szpitala, a to było coś, czego musiałem uniknąć.

Lake wyglądał, jakby nie był pewien, czy mi wierzy, ale na szczęście dla mnie, był bardziej zainteresowany Griersonem niż jakimikolwiek uderzeniami, siniakami - lub pękniętymi żebrami - które mogłem mieć. "Powiedz mi, co wiesz".

Początkowo myślałem, że zmiana nastawienia Lake'a była po prostu taktyką mającą na celu skłonienie mnie do mówienia, ale on wyglądał szczerze. Grierson nie żył i o ile agent wiedział, tak samo jak jego szanse na dowiedzenie się, gdzie jest Maggie i pozostałe dziewczyny. Instynkt podpowiadał mi, że Lake'owi znacznie bardziej zależy na ich odnalezieniu niż na wtrąceniu mnie do więzienia za przypadkowe zabicie półdemona.

Moim jedynym wyjściem z tej sytuacji mogło być powiedzenie mu tego, co wiedziałem. Miałem zamiar podjąć bardzo duży - i bardzo nietypowy - hazard z moją wolnością i moim życiem. "Dwa tygodnie temu zostałem wynajęty przez rodziców Maggie Hill do poszukiwania ich zaginionej córki. Byli sfrustrowani brakiem postępów grupy zadaniowej i pomyśleli, że prywatny detektyw może odnieść większy sukces."

Za mną Parker wydał szyderczy dźwięk. Moje oczy zwęziły się, a Lake rzucił jej tłumiące spojrzenie. "Jak połączyłaś Maggie z Griersonem?" zapytał.

"Obszukałem wszystkie bary, które przyjaciele Maggie mówili, że lubiła odwiedzać i nic nie dostałem, tak samo jak policjanci. Zacząłem sprawdzać inne bary w pobliżu jej mieszkania i nie miałem wiele szczęścia, aż dotarłem do baru, w którym byliśmy dziś wieczorem. Barman powiedział, że Maggie była tam kilka razy i wydawało mu się, że pamięta ją z krzykliwym facetem, który lubił chwalić się swoim samochodem. Dostałem opis i imię. Obserwowałem okolicę przez kilka nocy, aż zobaczyłem faceta pasującego do opisu, parkującego swoje Porsche w alejce za steakhouse'em. Poszedłem za nim do domu tej nocy. To było około tygodnia temu."



Rozdział 1 (4)

"To było zanim dostaliśmy nagrania z monitoringu." Ton Parker dał do zrozumienia, że nie była zadowolona, że zidentyfikowałem ich podejrzanego przed nimi.

Kontynuowałem. "Kiedy miałem już nazwisko i adres Griersona, poszperałem trochę w jego przeszłości. Nie zajęło mi dużo czasu, aby dowiedzieć się, że jest półdemonem; już wcześniej domyśliłem się tego po jego rozmiarach."

Podczas gdy ja mówiłem, Lake pisał w małym notesie. Zatrzymał się przy ostatnim, jego oczy zwęziły się na mnie. "Dlaczego nie przekazałeś jego informacji policji lub SPEMA?"

"W tym momencie nie było to nic więcej niż możliwy trop. Potrzebowałem czegoś, co powiązałoby Griersona z Maggie, albo z którąś z pozostałych dziewczyn. Miałem nadzieję, że znajdę fizyczne dowody, które mógłbym przekazać policji."

"Czy znalazłeś jakieś dowody?"

"Jak dobrze znasz się na magicznych śladach, agencie Lake?"

Parker prychnął.

Usta Lake'a zacisnęły się w ponurą linię. "Parker, pojazd pana Griersona i alejka za McGovernem to miejsce zbrodni. Musisz się tam udać i poprosić o CSU".

"Nie mogę cię tu zostawić samego z podejrzanym," powiedział Parker. "To wbrew przepisom".

"Ona nie jest podejrzana; jest świadkiem. Zadzwonię po dodatkowych agentów i drugie CSU," powiedział jej Lake. "W międzyczasie będzie nam tu dobrze. Idź zabezpieczyć drugą scenę."

Wściekła, Parker obróciła się i ruszyła w kierunku bramy parku. Lake patrzył jak odchodzi, po czym odwrócił się z powrotem do mnie. "Będę musiał to wkrótce zgłosić. Ona wyśle tu więcej agentów". Innymi słowy, przejdź do rzeczy.

Wsunąłem zimne dłonie do kieszeni kurtki. "Maggie i reszta dziewczyn zaginęły dzień przed pełnią księżyca. Podejrzewałem, że czas może wskazywać na jakiś rodzaj magii rytualnej. Poszedłem do domu Griersona, żeby się rozejrzeć. Kiedy podeszłam wystarczająco blisko, mogłam wyczuć ślady czegoś, co przypominało przywołanie demona. Było to na tyle silne, że mogłem to wyczuć przez osłony domu, co oznaczało, że jeśli miałem rację, Grierson przywołał bardzo potężnego demona."

Trudno było to stwierdzić w świetle księżyca, ale wydawało mi się, że Lake wyglądał blado. "Co wtedy zrobiłeś?"

"Strażnice domu były na tyle silne, że gdybym próbował je rozplatać lub łamać, wiedziałby o tym natychmiast. Poprosiłem znajomego, aby poszedł ze mną i spróbował wróżenia, aby zobaczyć, czy może zobaczyć coś, co mogło mieć miejsce w domu." Oddałam wielką przysługę, żeby Michał mógł to zrobić.

Przerwa. "Co znajdę w tym domu, pani Worth?"

"Nie to, co miał pan nadzieję znaleźć", powiedziałam mu. "Będziesz musiał najpierw rozplątać lub złamać zabezpieczenia domu Griersona. Znajdziesz tam piwnicę z czarnymi strażami. Upewnij się, że przyprowadziłeś silnego maga krwi i bądź świadomy, że przejście przez nią zajmie trochę czasu."

"Co jest w piwnicy?" zażądał Lake.

"Bardzo duży krąg przywoływania. Grierson przywoływał swojego ojca ze sfery demonów i używał krwi dziewcząt, aby sprowadzić go w noc pełni księżyca."

"Kiedy granica między sferą demonów a naszą jest najcieńsza".

"Tak."

Kolejna pauza. "Czy Grierson zabił dziewczyny, aby sprowadzić swojego ojca?"

Zawahałem się.

"Powiedz mi" - rozkazał agent, wkraczając z powrotem w moją przestrzeń osobistą.

Mimo naszej różnicy wzrostu, nie odsunąłem się. "Grierson użył ich krwi do kręgu przywoławczego. Kiedy pojawił się demon, zjadł ich".

Lake zataczał się do tyłu, jakbym go uderzył.

Kiedy Michael zobaczył, co stało się z Maggie, zwymiotował, spakował swoje lustro do wróżenia i powiedział, żebym nigdy więcej do niego nie dzwonił. Nie pozwolił mi nawet odwieźć go do domu; zadzwonił po taksówkę i odszedł bez żadnego spojrzenia w tył.

"Nie jestem pewien, czy znajdziesz jakiekolwiek fizyczne dowody wskazujące na to, że dziewczyny umarły w piwnicy" - powiedziałem, gdy Lake widocznie się zwijał. "Prawdopodobnie użył zaklęcia palnika, aby oczyścić krew, ale możesz znaleźć coś innego, co umiejscawia ofiary w jego domu - włosy, odciski palców, może fragmenty kości". Michael powiedział mi wystarczająco dużo, zanim odszedł, żebym wiedział, że Maggie nie umarła szybko. Demony lubiły bawić się swoim jedzeniem.

Lake wpatrywał się we mnie. "Proszę, powiedz mi, że Wzgórza nie wiedzą, jak umarła".

"Nie," powiedziałam, a on wyglądał na ulgę. "Powiedziałem im, że została złożona w ofierze jako część rytuału przywoływania i szybko się skończyło".

"Co zamierzałeś zrobić z Griersonem?"

"Na prośbę rodziców Maggie miałem zamiar oddać go w ręce wampirów. Hills wierzyli, podobnie jak ja, że najlepszą szansą dla nich i reszty rodzin na uzyskanie sprawiedliwości jest Sąd Wampirów. Chcieli, żeby został ukarany, a wampiry mają zaplecze, które gwarantuje, że nie zaznałby godziny spokoju przez resztę swojego długiego i nędznego życia. Nie chciałem, żeby Grierson zginął; chciałem, żeby cierpiał".

Jeśli Lake był tym zaskoczony, nie okazał tego. "Jeśli rzeczywiście wyczyścił piwnicę zaklęciem palnika, mogły nie pozostać żadne fizyczne dowody. Sąd Wampirów mógł być jedyną szansą na skazanie. Żaden z dowodów związanych z magią nie byłby dopuszczalny w ludzkim sądzie." Wydawało się, że rozumuje na głos sam do siebie. Pozwoliłem mu myśleć.

W końcu Lake zwrócił się do mnie. "Wszystkie ofiary miały długie, ciemne włosy i były podobnego wzrostu i typu ciała. Spekulowaliśmy, że to robota seryjnego mordercy".

"Nie sądzę, żebyście się mylili," powiedziałem mu. "Wybierał swoje ofiary na podstawie ich wyglądu. Możliwe, że jeśli dokopiesz się do jego przeszłości, znajdziesz kobietę, której nienawidził, którą czuł, że musi zabić w kółko. Potrzebował krwi do przywoływania, ale nie musiał karmić dziewczyn swoim ojcem. Sprawiało mu przyjemność patrzenie na ich cierpienie".

Po chwili Lake powiedział: "Wszedłeś do tego baru i użyłeś siebie jako przynęty, wiedząc, że jesteś w jego typie. Zaryzykowałeś swoje życie, aby uzyskać sprawiedliwość dla Maggie i innych dziewcząt". W jego oczach dostrzegłem niechętny szacunek.

Pozostałem w milczeniu.

Lake odwrócił się z powrotem do ciała Griersona, jego twarz była ustawiona. "Musisz odejść. Oficjalny raport będzie mówił, że skonfrontowaliśmy Griersona w alejce, a potem goniliśmy go do parku, gdzie zginął stawiając opór przy aresztowaniu. Nie muszę ci mówić, że mówienie czegokolwiek przeciwnego byłoby niewskazane".




Rozdział 1 (5)

"Co z twoim partnerem?"

"Raport Parkera będzie zgodny z moim. Będę się spotykał z Hillsami prywatnie. Poza wysłaniem im rachunku za twoje usługi, nie sądzę, aby istniała jakakolwiek potrzeba, abyś miał z nimi dalszy kontakt, prawda?". Jego ton dawał jasno do zrozumienia, że w moim najlepszym interesie byłoby się zgodzić.

Ach, to było to: ta charakterystyczna arogancja SPEMA. To było dobre przypomnienie, że kiedy przyszło co do czego, nawet ktoś taki jak Lake, któremu najwyraźniej bardzo zależało na uzyskaniu sprawiedliwości dla ofiar Griersona, nie miał problemów z daniem mi do zrozumienia, kto ma władzę w tym scenariuszu. Zidentyfikowałem seryjnego mordercę, ryzykowałem życiem, żeby go schwytać, i ujawniłem, co wydarzyło się w piwnicy Griersona, ale to Lake decydował o wszystkim.

Jeśli martwił się, że chcę rozgłosu, mogłem przynajmniej rozwiać tę myśl. "Możesz mieć uznanie; nic mnie to nie obchodzi. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, nikt spoza Sądu Wampirów nie wiedziałby, że byłam w to zamieszana, poza Wzgórzami."

"Dobrze." Lake schylił się i podniósł mój telefon, zaklęcie lecznicze, kajdanki i kilka innych przedmiotów, które Parker upuścił na ziemię, i wręczył mi je, razem z portfelem. "Weź swoje rzeczy i idź".

Włożyłem swój dobytek z powrotem do kieszeni i zatrzymałem się, patrząc na ciało Griersona. Dopiero zaczynało do mnie docierać, że to ja go zabiłem. Nie był pierwszą osobą, która zginęła z mojej ręki, ale przynajmniej nie miałem wątpliwości, że zasłużył na swój los. Tak wielu innych nie zasłużyło. Wziąłem drżący oddech.

Lake miał wyciągnięty telefon. "Na co czekasz?"

Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę głównej bramy. Za mną słyszałam, jak Lake szczeka w swój telefon. Oparłem się chęci trzymania się za bok, gdy szedłem, nawet jeśli każdy krok wysyłał bolt bólu przez moje żebra. Księżyc zniknął za chmurami, a ja zadrżałam.

Mdłości nasiliły się i zatrzymałam się tuż za bramą parku, opierając się o latarnię i ciężko przełykając. To był najbliższy moment od pięciu lat, kiedy zostałem złapany. Część mnie chciała biec, by oddalić się od Lake'a na tyle, na ile to możliwe, ale zmusiłam się do spokojnego spaceru, by nie zwracać na siebie uwagi.

Mój samochód znajdował się sześć przecznic dalej, osiem, jeśli wybrałam trasę, która całkowicie omijała Parkera i uliczkę za McGovern's, co wydawało się dobrym pomysłem. Stopy i łydki zaczynały mnie boleć, ale mogłam to zrobić. Wróciłbym do domu, użyłbym zaklęcia leczniczego na żebra i wczołgałbym się do łóżka.

W myślach, w niekończącej się pętli, widziałem błysk ostrza i jasnozielony błysk mojego zimnego ognia, i słyszałem dźwięk noża Griersona wbijającego się w jego mózg. Owinęłam ramiona wokół swojego środka i szłam, obcasy moich butów odbijały się echem jak wystrzały na pustej ulicy.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Uciekając od przeszłości"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści