Złam wszystkie moje zasady

1. Rowan

Jeden

==========

Rowan

==========

Mglisty dym wije się przez czerwone światła sceniczne wypełniające zdezelowaną salę balową. Tworzy on mgiełkę, podkreślając hedonistyczne oddanie ciał szlifujących się nawzajem do ciężkiego rytmu muzyki. Ręce sięgają w powietrze ponad tłumem, a pijany śmiech miesza się z wyraźnymi odgłosami przypadkowych publicznych pieszczot. To dziwna mieszanka, ludzie imprezujący pośród popękanej pleśni i łuszczących się tapet.

Hotel Crow's Nest to miejsce dla studentów Uniwersytetu Thorne Point. Nie jest to miejsce, w którym lubię przebywać. To mój pierwszy i ostatni raz w tym strasznym, podupadłym majątku zamienionym w klub nocny. Niech bluszcz skończy to połykać i zwróci to ziemi.

I scuff my Vans na starożytnej podłodze i tuck mój denim kurtka ciasno wokół mnie, jak poruszać się przez tłum. Facet z mojej klasy Teorii Mediów tańczy na dziewczynie w czarnej skórzanej minispódniczce i przezroczystym siateczkowym topie. Pokazuje jej fantazyjny stanik, taki, który powinien być widoczny, jak powiedziałaby mama.

Wokół mnie jest to samo - ludzie ubrani tak, jakby to był legalny klub nocny, a nie opuszczony hotel z przełomu wieków, w połowie odzyskany przez naturę i czas. Czuję się nie na miejscu, ale nie mogę teraz wrócić. Nie, kiedy zaszłam tak daleko szukając odpowiedzi.

Gdyby nie Ethan, nie złożyłabym podania na studia w Thorne Point w stanie Maine. Ale zawsze idolizowałam brata i gonienie w jego ślady jest tym, w czym jestem najlepsza od dwudziestu jeden lat. Od kiedy tylko mogłem chodzić, wszędzie za nim chodziłem. Studia nie były inne, ten sam kierunek dziennikarstwa i w ogóle. Więc oto jestem, na skalistym wybrzeżu Maine na początku mojego ostatniego roku, przedzierając się przez spoconych, pijanych ludzi, bo nie mam innego wyboru.

Myślenie o Ethanie sprawia, że przez chwilę trudno mi oddychać, niepokój wspina się do gardła, żeby mnie udusić. Nie mogę sobie wyobrazić najgorszego. To i tak się dzieje. To jest to, co zrobi prawdziwy kryminał Netflix binge.

"Rowan!" Facet z mojej klasy faluje mnie bez utraty rytmu, drinka trzymanego wysoko, podczas gdy on prawie zgina swojego partnera do tańca. "Chodź zatańczyć!"

"Jestem dobry." Podnoszę głos, żeby było mnie słychać ponad muzyką.

"Come on! Nie bądź taki." Mesh top chick wygina się przeciwko niemu, zapętlając swoje ramiona z powrotem wokół jego szyi. "Chodź się z nami bawić!"

"Za dużo się uczysz". Facet z klasy mruga okiem. "Semestr dopiero się zaczyna. Żyj trochę."

Oboje wyciągają do mnie ręce tym razem, dziewczyna obdarowuje mnie gorącym spojrzeniem. Oh. Oh.

Cóż, nie jestem naprawdę w dół na trójkąt dziś wieczorem, ale dzięki za komplement. Kiedy wskazuję na zacieniony obszar z tyłu sali balowej, ich wyrazy zmieniają się na poważne.

"Nie przyszedłem tu na imprezę," mówię.

"Powodzenia", odpowiada ponuro dziewczyna w siatkowym topie.

Tak. Będę go potrzebował.

Kiwam głową, ruszam dalej, przedzierając się przez ludzi wijących się do miksu DJ-a. Trudno powiedzieć, czy moje serce bije szybciej z powodu pompującej muzyki, którą DJ kręci na scenie, czy to nerwy. Kilka rzeczy, które słyszałam o chłopakach, do których zmierzam, nie są przyjemne. Dyskomfort skręca mi żołądek.

Cokolwiek się stanie, muszę sprawić, by zgodzili się mi pomóc. Odnalezienie Ethana zależy od tego.

Wieść niesie, że ci faceci są właścicielami tego nocnego klubu. Większość studentów na Uniwersytecie Thorne Point ma fundusze powiernicze. Jako stypendysta, jestem jednym z nielicznych dziwaków. Ubezpieczenie na życie ojca pomogło, ale bez stypendiów ja i mój brat nigdy nie bylibyśmy w stanie się tu zapisać.

Mocno trzaskam na myśl o tacie i o dojmującym poczuciu winy, które zawsze towarzyszy myśleniu o wypadku.

Moja warga pulsuje od tego, jak mocno wbijam w nią zęby. Zanim zdołam odeprzeć wspomnienia o zmarłym ojcu za mentalną fortecą, zdążyłam już prawie przegryźć skórę. Omijając dwóch pijanych kolesi, niosących butelki szampana z górnej półki, głaszczę delikatny puls w wardze.

Ay yo, jestem otoczony przez bogatych ludzi sprawdź, myślę pogardliwie w tonie trendowego TikTok sound bite.

To nigdy nie przeszkadzało Ethanowi, że wszyscy w tym mieście wydają się załadowani, ale jak mijam trio dziewczyn kołyszących diamenty z ich designerskimi sukienkami, muszę się zastanawiać, co sprawiło, że studenci college'u kupili tę nieruchomość inną niż fakt, że mogli.

Z zewnątrz miejsce to wygląda wprost na nawiedzone. Jego rozpadająca się struktura znajduje się na wzgórzu z widokiem na klify opadające do oceanu. W czasach swojej świetności było prawdopodobnie piękne i królewskie, ale teraz ten niesamowity kamienno-ceglany budynek daje wielkie gotyckie klimaty estetyczne, uzupełnione o stary labirynt z krzewów, który jest w połowie martwy.

Zajęło mi to solidne piętnaście minut ściskania kierownicy, zanim wyćwiczyłem się, by wysiąść i pójść krętą kamienną ścieżką do wejścia do klubu. Przez cały czas starałem się nie wyskoczyć ze skóry, zastanawiając się, dlaczego, do kurwy nędzy, ktokolwiek dobrowolnie decyduje się na wizytę w domu grozy Thorne Point. Z chęcią unikałbym tej dziwnej wymówki na miejsce imprezy przez całą drogę do ukończenia studiów, ale muszę tu być.

Hotel Crow's Nest jest moją ostatnią deską ratunku w poszukiwaniu mojego zaginionego brata. Obserwują z cienia z tyłu pokoju.




2. Rowan (1)

Dwa

==========

Rowan

==========

Plotki wokół kampusu są tym, co mnie tu sprowadziło. Ludzie mówią, że ci faceci zrobią przysługę. Za odpowiednią cenę, zrobią wszystko.

Gruby zwitek gotówki wypala dziurę w mojej kieszeni, gdy przedzierałem się przez tańczących studentów. To wszystko, co udało mi się zaoszczędzić. Opróżniłem swoje konto bankowe, z wyjątkiem pięciu dolców, które włożyłem do baku, żeby dostać się tutaj z kampusu w sercu miasta.

Nie jestem pewna, jak poradzę sobie z czynszem za mieszkanie, ale to problem przyszłego Rowana.

Dla Ethana oddam wszystko. Nawet mieszkanie, które dzieliliśmy, odkąd zaczęłam pierwszy rok studiów. Cokolwiek będzie potrzebne, żeby znaleźć mojego brata.

Czerwone światła DJ-a nie migoczą z tyłu sali. W moim żołądku tworzy się dół, gdy zmuszam stopy do ruchu.

Czy temperatura właśnie spadła? A może to przeciąg, bo gdzieś w pobliżu jest wybite okno, a może brakujący kawałek ściany? Trzęsę się z zimna i zatrzymuję się przed grupą facetów podziwiających dzikie widowisko ze swoich miejsc na podeście.

The Crowned Crows. Według plotek, własna wersja mafii w Thorne Point.

Czterech z nich siedzi jak królowie w starych meblach, które służą im za prowizoryczne trony. Kilka dziewczyn jest z nimi, siedząc na kolanach i chichocząc, gdy dwóch chłopaków szepcze do nich.

"Colton", pisze jedna z dziewczyn, gdy odkłada cygaro, wsuwa swoje długie palce między jej uda i drażni się pod obszyciem jej krótkiej mini sukienki.

Zgrzytają mi zęby. Wydają się bardziej pochłonięci robieniem zdjęć ciała z szampanem - co tak naprawdę jest tylko rozlewaniem szampana po dekolcie i zlizywaniem go, bo mogą sobie na to pozwolić. Protest dziewczyny z przeszłości zamiera w jęku, gdy Colton ssie jej gardło.

"Co, kochanie?" Jego niegodziwy chuckle jest zaraźliwy wśród jego przyjaciół. "Nie mogę zmarnować żadnego".

"Hej!" W końcu odgryzam się, gdy zachowują się jakbym była niewidzialna.

Mam teraz ich uwagę. Pełna intensywność tego ma podstawę mojego kręgosłupa mrowienie z chęcią ucieczki od niebezpieczeństwa, ale nie cofnę się.

Ich spojrzenia wahają się od znudzonych, przez cielesne, do obojętnych, do gniewnych i zimnych, gdy tylko zdadzą sobie sprawę, że jestem tu, by rozbić ich prywatną imprezę. Zmarszczył mi się nos. Cuchnie dymem kręcącym się z ich cygar.

Blondyn o bezwzględnych niebieskich oczach siedzi pośrodku w fotelu typu wingback. Jest coś w jego sposobie poruszania się - nie tylko pewność siebie, ale absolutna władza - co pozwala mi przypuszczać, że to niesławny Wren Thorne.

Garnitur, który ma na sobie, wygląda tak, jakby został stworzony specjalnie dla niego. Podobnie jak jego przyjaciele, ma dziewczynę usadowioną na udzie, jej wypielęgnowane paznokcie wloką się po jego umięśnionej klatce piersiowej przez do połowy rozpiętą koszulę. Widoczny jest zarys kolczyka w sutku. Wydaje się znudzony, głowę opiera o kciuk i palec wskazujący. Znudzony, ale brutalnie wyglądający.

Moje serce wpada w szok na widok jego osoby w centrum grupy. Sposób, w jaki ludzie o nim szepczą, wyobrażałam sobie coś z moich koszmarów. Ale on jest przystojny, ma mocną linię szczęki i szerokie ramiona. Jego blond włosy są zaczesane do tyłu, a boki krótko przycięte.

Ostre spojrzenie Wren'a spotyka się z moim i wtedy rozumiem. Może i są grupą, ale wszystko w nim wskazuje na to, że jest królem.

"Potrzebuję pomocy." Wstrzykuję stal do mojego głosu.

Kącik ust Wren'a drga. Nie odpowiada. Odwijając ramiona do tyłu, wspinam się po stopniach podniesionej platformy. Jeden z jego przyjaciół - Colton - dmucha mi w twarz dymem z cygara. Kaszlę, odrzucając cierpki dym.

"Co jest kurwa, koleś?" Pstrykam, rzucając okiem.

Colton byłby nieodparcie atrakcyjny, gdyby nie ten zarozumiały grymas na jego dołku. Wzrusza ramionami, odgarniając z oczu rozczochrane ciemnobrązowe włosy. Wraz z tym ruchem moja uwaga spada na wronę wyrytą na jego szyi, która sięga do otwartego kołnierza jego czarnej koszuli.

Facet obok niego jest ubrany od stóp do głów w obcisłe ciemne ubrania, które nie ukrywają tego, jak bardzo jest zgrany. Pierścień na ustach siedzi w kąciku jego ust. Jest niesamowicie spokojny, poza ruchem nadgarstka, kiedy bawi się ostrzem, nie ma żadnej dziewczyny na kolanach. Nie dziwię się im, bo facet ma w sobie sto lat.

Zwijając pięści, kieruję swoją kolejną próbę tym razem na ostatniego faceta w ich grupie, tego o uderzających złotobrązowych oczach i brązowej skórze.

"Powiedziałem, że potrzebuję pomocy. Plotka głosi, że jesteście facetami, do których można przyjść."

On daje mi głodny raz na, który sprawia, że końcówka moich uszu płonie. Te złote oczy przyciągają mnie do siebie. Zamiast odpowiedzieć, dławi szyjkę butelki szampana i przynosi ją do ust na łyk.

Zaciskając wargi, kieruję swoją uwagę z powrotem na mężczyznę w centrum grupy.

Przeciąganie niebieskiego spojrzenia Wren po mnie nie jest uwodzicielską pieszczotą. Jest wręcz przeciwnie - bezlitośnie zimne i wyrachowane. Ocenia mnie, a ja mam wrażenie, że zostałem uznany za niegodnego.

Frustracja pali moje końcówki nerwowe, podczas gdy ja szukam kąta do pracy, jakby to była jedna z moich fabularnych wpadek. Potrzebuję ich pomocy, bez względu na to, jak bardzo mnie drażni.

Najmniejszym, lekceważącym gestem dziewczyna siedząca na kolanie Wren odsuwa się demonstracyjnie, ze spuszczonymi oczami. On sam ledwo poruszył palcami, nie zadając sobie trudu, by podnieść rękę z podłokietnika swojego krzesła. Pozostali idą za nią.

Moje oczy zwężają się. Wren może i jest gorąca, ale co ważniejsze, sprawia wrażenie dupka, który oczekuje, że wszystko zostanie wykonane na jego rozkaz.

Colton wypuszcza lamentujący jęk, zanim osiada, wkładając swoje cygaro między zęby, studiując mnie. "Mów teraz albo na zawsze zachowaj spokój".

Jest na jednych z moich zajęć, zdaję sobie sprawę. Kiedy mu zależy, żeby się pojawić. Był tam na czwartkowym wykładzie, pielęgnując kaca w tylnej części słabo oświetlonej sali. To taki dziwny odjazd myśleć o którymkolwiek z tych facetów jako o studentach, kiedy spędzają noce w ten sposób.

Kręcąc głową, odsuwam na bok moje nieustanne myśli, zanim moja ciekawość wpędzi mnie w kłopoty. "Mój brat zaginął. Chcę, żebyś pomógł mi go znaleźć."




2. Rowan (2)

Wren przechyla głowę na bok. "To nie jest coś, co robimy. Idź na policję."

"Myślisz, że tego nie próbowałem?" Porażający hałas wypuszcza ze mnie. "Gnębiłem ich, ale nic mi nie dają. Nie ich jurysdykcja, nie ich problem. Nie obchodzi ich to."

Potrzeba wszystkiego, by powstrzymać moje ramiona od osunięcia się. Jestem w tym od tygodni, po tym jak Ethan nie wrócił do domu.

Cichy mirtu wstrząsa ramionami Wren, a Colton prycha. Oboje śmieją się ze mnie. Przerażający facet milczy, nieprzerwanie zadzierając nóż, a ten z uśmieszkiem w stylu panty-dropping wtyka język w policzek, kręcąc głową. Moja klatka piersiowa wznosi się i opada z moimi rozdrażnionymi oddechami.

"Mam pieniądze." Oblizując wargi, zbieram odwagę, aby wygrzebać zwitek gotówki w mojej kieszeni. Rzucam każdy grosz, który mam do mojego nazwiska w ich stronę, ignorując drżenie w moim ramieniu. "Zapłacę wam. Muszę znaleźć mojego brata".

"Czy wyglądam, jakbym potrzebował twoich pieniędzy?" Wren uśmiecha się, humor rozpływa się w mgnieniu oka. Wskazuje na swój garnitur-custom tailored może z tego, jak dobrze pasuje - i jego nadgarstek, gdzie drogi zegarek przerywa tatuaże pełzające po jego ręce.

Moja głowa odbija się do tyłu. Nie mogę - nie chcę - przyjąć odmowy. Zmuszę ich, żeby mi pomogli w ten czy inny sposób. Tylko... jeśli nie chcą pieniędzy, to jak?

Szyderstwo Wrena zmienia się w okrutny uśmieszek pod wpływem uszczypnięcia moich brwi. Odchyla się w fotelu jak król, którego należy czcić. "Nie wiesz, jak działamy. Jesteś poza swoją ligą, mała dziewczynko. Uciekaj."

Ten pieprzony palant.

"Nie." Ustawiam szczękę i przerzucam mój niechlujny warkocz przez ramię. To ten sam czerwonobrązowy odcień, co Ethana, codzienne przypomnienie o tym, czego brakuje w moim życiu, kiedy patrzę w lustro. "Co muszę zrobić, żeby uzyskać twoją pomoc?"

Wren daje mi kolejny raz do zrozumienia. Colton śledzi językiem swoją dolną wargę, wymieniając spojrzenie ze złotoustym chłopakiem.

"Zawsze jest sposób na zabawę", Colton mówi lubieżnie z przymrużeniem oka. "Happy endings all around".

Parskną między sobą, gdy się napinam. W chłodnym spojrzeniu Wren pojawia się gorący błysk zainteresowania, jest i znika w ciągu sekundy.

"Sekret", odpowiada w końcu po pozostawieniu mnie dyndającego na łasce jego przyjaciół. "Możesz nam zapłacić sekretem". Pochyla się do przodu. "Zrób to dobrze. Jeśli nam się nie spodoba, cóż..."

Grymas, którym mnie obdarza, jest zabójczy.

Sztywnieję, ciężko pracując, by zachować idealnie pustą twarz. Pęknięcia tworzą się w mentalnej fortecy, którą zbudowałem wokół wspomnień o moim tacie i wypadku.

"I co? Co masz dla nas?" Facet z hipnotyzującymi oczami żąda, grabiąc palce przez gęste, błyszczące czarne włosy, które opadają mu na czoło w zamachu.

"Skąd mam wiedzieć, że nie odwrócisz się i nie wykorzystasz tego, co powiem, przeciwko mnie?" pytam wojowniczo.

Wren obdarza mnie uśmiechem, a jego spojrzenie ponownie błyska tą nutą zainteresowania. "Nie masz."

Czekam, ale on nie mówi nic więcej. Kontynuuje wyrównywanie mnie tym niezachwianym, władczym spojrzeniem. Wie, że ma mnie. Potrzebuję go, ale on nie potrzebuje mnie. Wydycham z siłą.

Prawdopodobnie dla Wren nie ma znaczenia, jeśli nie będę postępować zgodnie z planem. Albo dam mu to, czego chce, albo nie mam już opcji.

Ten sekret... Potrząsam głową i spuszczam wzrok na podłogę, myśląc. Niczego nie pragnę bardziej niż odnaleźć brata, ale nie mogę. Nie w ten sposób.

"Nie mam nic do ukrycia."

To cud, że mój głos się nie łamie.

Wren wpatruje się we mnie przez chwilę. Moje dłonie mrowią się z potrzeby wsadzenia ich do kieszeni. To tak, jakby mógł przejrzeć mnie tymi przebiegłymi, lodowatymi oczami i znać najgorsze części, które ukrywam.

Obserwuje mnie, jakby miał cały czas na świecie, a jego spojrzenie przesuwa się po mnie od stóp do głów w sposób, który sprawia, że po moim ciele przebiega gorące i zimne uczucie. To mężczyzna, który bierze wszystko, czego chce bez oporu i coś we mnie na to reaguje. Walczę z chęcią poruszenia się z zupełnie innego powodu, żeby się nie zdradzić.

"A więc przysługa." Przyjaciele Wren strzelają mu szybkie spojrzenia, ale jego skupienie pozostaje na mnie. "Będziesz nam winna w zamian za naszą pomoc".

Płonące gardło, przytakuję. Przysługa. To może być cokolwiek, ale zrobię to.

Cokolwiek chce, jest to lepsze niż zaserwowanie jedynego bolesnego sekretu, z którego nigdy nie zrezygnuję.



3. Wren (1)

Trzy

==========

Wren

==========

Rób to co my, a czytanie ludzi stanie się drugą naturą. Wiedzieć, kiedy kłamią. Kiedy ukrywają coś, co może ich zniszczyć.

To część dreszczyku emocji. Jestem zafascynowany tym, do czego ludzie są gotowi się posunąć i rozkoszuję się wydobywaniem z nich ich najmroczniejszych sekretów.

Nawet w cieniu, w którym ja i moi bracia się chowamy, mogę powiedzieć, że ona coś ukrywa. Nie ma pojęcia, kim jesteśmy, kogo przyszła błagać o pomoc.

Odetnę ją od niej, jeśli będę musiał. W normalnej sytuacji już bym to zrobił. Czuję pytające spojrzenia chłopaków skierowane na mnie za to, że się zawahałem i pozwoliłem, by zamiast tego była nam winna przysługę.

Udzielamy niewielu wyjątków. Jeśli jest nam potrzebna, to ją weźmiemy. Tymczasowo pozwolę jej zachować sekret, którym nie chce nam zapłacić.

Zbyt długo dryfowałem w ogromnej przepaści pustki. Dzień w dzień, całkowicie odrętwiały, z wyjątkiem wybuchów gniewu, jedynej emocji, która może mnie jeszcze dotknąć. Ale jest coś w tej ślicznotce z upartym przechyłem jej pełnych ust. Podeszła do potworów i przybrała dzielną minę, zamiast uciekać. Jej ogień to pierwsza rzecz, która zaintrygowała mnie od lat.

Zmusiła mnie do zrobienia czegoś, czego nie robię: złamania wszystkich moich zasad. Może powinnam potraktować to jako ostrzeżenie. Nic nie skłania mnie do zbaczania z kontroli.

Z wyjątkiem sytuacji, gdy wraz z moimi chłopcami dwa lata temu w końcu wytropiliśmy nauczyciela mojej młodszej siostry. Harold Coleman, drapieżnik, który nią manipulował, zatruwał jej umysł, doprowadził do samobójstwa.

Wkładając rękę do kieszeni, chwytam jej medalion w kształcie serca. Drań myślał, że może się przede mną ukryć, ale znaleźliśmy go dzięki jego potrzebie wychowania kolejnej dziewczyny w Ridgeview w Kolorado. Nieważne, jak daleko uciekł, zaciągnęliśmy go z powrotem do Thorne Point. Wciąż słyszę jego krzyki, jego żałosne błagania, zanim go wykończyłem.

To nie przywróciło mojej siostry. Bez Charlotte mój świat jest ciemnym miejscem statycznego szumu.

"Colt." Nie muszę mówić więcej, zatapiając się z powrotem w pustce, która mnie pogrąża. Czasami witam ją z radością, zamiast znosić ból związany z brakiem mojej młodszej siostry.

Colton siedzi do przodu, łokcie podparte na kolanach. "Imię?"

"Ethan Hannigan", odpowiada, zielone oczy szerokie, bo myśli, że pozwoliłem jej uciec z utrzymaniem tajemnicy przede mną.

Wszystko w swoim czasie, ciekawski kociaku.

Colt zasysa cichy oddech na imię jej brata. On je rozpoznaje. Zerkam w jego stronę, ale on kręci głową. Powie nam później.

Jude wzdycha z rozbawieniem. "On ma na myśli twoje, kochanie".

"Oh." Odrobina koloru wypełnia jej policzki, a statyka oczyszcza się na chwilę, zwracając moją uwagę. "Rowan. Również Hannigan, oczywiście."

"Będziemy w kontakcie." Kciuki Coltona latają po ekranie jego telefonu. W ciągu godziny genialny haker z naszej grupy będzie miał na niej pełne opracowanie. Zerka w górę, gdy nie poruszyła się. "To wszystko, kochanie".

Wargi Rowan się podkręcają, a ja macham językiem po swoim w oczekiwaniu na to, jak może ustami. Potrzeba kontroli odzywa się we mnie, chętna do oswojenia. Pragnienie, by wziąć jej długi warkocz i owinąć go wokół mojej pięści, by sprawdzić, ile zniesie, zanim się rozpłacze, wypełnia moją głowę, przyciągając ciepło do mojej pachwiny.

Przechodzi wzrokiem po naszej czwórce, zatrzymując się na mnie, po czym znika w tłumie, pochłonięta jak ryft w oceanie. Szukam jej kasztanowego warkocza wśród czerwonych świateł i kłębów dymu jeszcze długo po tym, jak zniknęła, przyciągnięty błyskiem zainteresowania, jaki wzbudziła. To daremne, ale wciąż skanuję tłum, opierając głowę o pięść.

Marszcząc się, wypieram z pamięci jej ładne rysy.

Muzyka, taniec i zapach potu zmieszanego z alkoholem nie napawa mnie już tym samym dreszczem, co kiedyś. Stara sala balowa tętni energią, którą uwielbiam, ale jestem wykończony na tę noc.

"Chodźmy."

Moje polecenie jest wykonywane bez argumentów. Jesteśmy bractwem bez lidera, ale częściej niż nie Levi, Colton i Jude patrzą na mnie, zanim podejmiemy decyzję. Jest tak od czasu, gdy byliśmy dziećmi w szkole średniej. Lojalność - coś, w co wierzymy tak głęboko, że wypisaliśmy je sobie na skórze. Tak działamy, mając do siebie najwyższe zaufanie.

Nasza więź jest głębsza niż krew. Tylko oni mi pozostali. Moi rodzice nie są tacy sami od śmierci Charlotte i ja też nie.

Po opuszczeniu Kruczego Gniazda trafiamy na jeden z naszych ekskluzywnych ringów walki. Ten znajduje się w pobliżu doków w dzielnicy żeglarskiej, powietrze jest gęste i pikantne, a ocean znajduje się zaledwie kilka przecznic dalej. Chaotyczna energia jest tu tak samo pobudzająca jak hedonizm, który panuje w naszym klubie. Żyję dla tego, jak ludzie tracą kontrolę. To karmi tę pokręconą rzecz wewnątrz mnie.

Przynajmniej kiedyś, zanim przestałem czuć cokolwiek poza morderczym gniewem.

Zostawiam Jude'a i Colta, żeby zajęli się odbiorem od bukmacherów, których zatrudniamy, żeby zwiększyć nasze dochody, podczas gdy ja idę na zaplecze na drinka. Obaj są lepsi w kontaktach z ludźmi, podczas gdy Levi i ja wolimy używać siły fizycznej. Po pierwszym łyku wódki mój telefon wibruje. To sms od mojego ojca. Ignoruję go ze stęknięciem.

Staremu zależy tylko na pracy, a odkąd technicznie skończyłem studia wiosną, jego nagonka na mnie rośnie nieubłaganie, żeby zająć się rodzinnym płaszczem. W mojej rodzinie to jedna długa linia synów idących w ślady ojca. Thornowie. Palce w każdym ciastku w Thorne Point, sięgające setki lat wstecz, aż do założycieli tego miasta.

Nie interesuje mnie robienie tego, co mi każą. Zbudowałem własne dziedzictwo z moimi przyjaciółmi. Z którego jestem dumny i z którego budujemy więcej.

Kiedy wracam do głównej sali magazynu z butelką wódki w moim uścisku, Levi jest na ringu. Jest bez koszulki i bije gówno ze swojego przeciwnika, pierścień warg usunięty, ale zachował sztangę w sutku. Nie musi się martwić o niebezpieczeństwo pozostawienia metalu na swoim ciele, kiedy to on jest tam najbardziej zabójczy.

Śledzę zabójcze ruchy jego wytatuowanego ciała, będąc pod wrażeniem jego zdolności do maskowania zamiarów. Nie sposób przewidzieć, co zrobi za chwilę, jest ekspertem w unikaniu telegrafowania swoich uderzeń, dopóki nie jest za późno. Jego usta wykrzywiają się w pogardliwym grymasie, który zwykle odstrasza ludzi. Słusznie; mój przyjaciel jest bardziej potworem niż człowiekiem.



3. Wren (2)

Jeśli jest tam, to znaczy, że podwajamy nasz zysk. Levi Astor nie ma sobie równych.

Na mojej twarzy pojawia się uśmiech, gdy przedzieram się przez tłum wrzeszczący podczas walki. Jedno spojrzenie na mnie i szybko schodzą mi z drogi, albo z powodu mojego nazwiska, albo z powodu mojej reputacji.

Mamy kilka takich miejsc w mieście. Jeden w pobliżu kampusu przyciąga głupich, bogatych chłopaków z bractwa, by zarobić na nich łatwą kasę. Ta lokalizacja przyciąga bardziej elitarnych patronów - biznesmenów, socjety i polityków. Ci ludzie chcą oglądać brudne walki bez zbędnego szumu i przepychu. Jedyną zasadą dla fighterów, którzy wchodzą tu na ring jest to, że nie ma żadnych zasad. Tłum chce zobaczyć krwawą jatkę i my to zapewniamy.

Levi udowadnia to zadając okrutne kopnięcie, które trafia jego przeciwnika w usta. Krew i plwocina lecą razem z zębem. Zawodnik kołysze się na nogach, prawdopodobnie walcząc z utratą przytomności. Dzika atmosfera jest namacalna, gdy ludzie wiwatują i wymachują pieniędzmi w powietrzu, głodni przemocy.

Znajduję Jude i Colta, odrzucając kobietę na kolanach Colta, która bawi się swoimi perłami. Rzuca mi wyniosłe spojrzenie. On szepcze do niej coś, co sprawia, że chichocze, zanim się wymyka.

"Jedna z przyjaciółek twojej matki, prawda?" Podnoszę butelkę trunku do ust. "Do undergrads?"

Jude i ja możemy oficjalnie ukończyć studia, ale Colton i Levi wciąż są na ostatnim roku studiów, obaj są młodsi od nas.

"To sprawi, że następne wydarzenie w jej kalendarzu towarzyskim będzie bardziej interesujące, jeśli uda mi się nakłonić tę laskę do obciągania mi kutasa, podczas gdy moja mama będzie zachwalać kanapki". Colton wzrusza ramionami z przebiegłym uśmiechem, wyciągając swój telefon. Zawsze ma w rękach jakieś urządzenie lub dwa. "Mój kutas nie dyskryminuje. Cipka to cipka, a ona jest gorącą kumoszką. Gdzie jest minus w tym?"

"Umieść to na swoim ogłoszeniu ślubnym". Jude prycha i trąca go łokciem. "Twoja mama to pokocha".

Ostre szczeknięcie śmiechu opuszcza mnie. DuPontowie należą do towarzyskiego tłumu. Nowe pieniądze w porównaniu do rodzin mojej i Leviego, ale rodzice Coltona wyrobili sobie nazwisko. Z naszej czwórki Jude Morales jest jedyną osobą, która nie urodziła się ze srebrną łyżeczką.

Poznaliśmy go w Akademii Thorne Point i rozpoznaliśmy w nim to samo nielegalne coś, co żyje w reszcie z nas - instynkt przetrwania i dążenie do kontrolowania chaosu.

Już pierwszego dnia jako stypendysta Jude próbował nas wykiwać. I był w tym cholernie dobry. Ten gładko mówiący skurwiel prawie wyłudził ode mnie pięćset dolarów z portfela.

Łatwy uśmiech opada z twarzy Jude'a, gdy do magazynu wchodzi dwóch gliniarzy. Szturcha Coltona i szarpie podbródek. Jego zachowanie zmienia się, gdy pierwsza z nich przepycha się przez naszych krzyczących patronów, podczas gdy Levi wychodzi z ringu.

Pippa Bassett. Najmłodsza detektyw w służbach. Zamiast dołączyć do nas na Uniwersytecie Thorne Point, została zwerbowana do akademii policyjnej. Za każdym razem, gdy widzę jej zdradę, w moich wnętrznościach rozpala się gorący i złośliwy ogień.

Mówi do świeżo upieczonego żółtodzioba, który jest z nią, wskazując na Leviego ze zmarszczką. Pieprzony ideał. Od czasu, gdy brunetka pokonała przeciwności losu i została detektywem, naciskała na żółtodziobów, by podążali za szkoleniem w akademii, zamiast ustawiać się w szeregu jak każda inna świnia w miejskiej służbie. Reszta jest kupowana i opłacana za pomocą łapówek i hojnych datków, głównie od senatorów zabiegających o reelekcję. Tak to działa w tym miejscu, ale ona pielęgnuje swoją sprawiedliwą wendetę przeciwko nam od lat.

"Patrzcie żywcem, to nasz ulubiony wrzód na tyłku", mówię łagodnie. "Jude, zajmij się tym".

"Zajmuję się tym." Jego szczęka zaciska się. "Ona wie lepiej."

Powstrzymuję drwinę. Kiedyś tak było. Jego była dziewczyna była kiedyś jedną z nas, dawno temu. Przed pobytem Jude'a w ośrodku dla nieletnich. Potem nauczyliśmy się, że nie możemy jej ufać. To powód, dla którego związaliśmy się tatuażem przedstawiającym wronę siedzącą na czaszce otoczonej słowami, których nigdy nie zapomnimy: lojalność ponad wszystko.

Tylko dlatego, że szanujemy Jude, nie ukaraliśmy jej.

"Jesteś w moich modlitwach" - mówi Colt uroczyście, po czym jego twarz rozpływa się w szerokim uśmiechu. "Mogę dostać twoje Ducati?"

Jude odrzuca go, gdy podchodzi do kobiety, która wciąż posiada jego podupadłe serce. Widzimy, jak przytrzymuje Pippę przy kolumnie, opierając się na dłoni, gdy flirtuje z tym charakterystycznym przechyłem ust, szarpiąc jej marynarkę. Jego ramiona pozostają ustawione z napiętą krawędzią, gdy ona na niego patrzy. Jude szybko porzuca ten akt, gdy się kłócą. Gestykuluje ostro rękami, a ona krzyżuje ramiona.

"O świetnie," prycham, gdy uparta suka strzepuje Jude z drogi.

"Myślisz, że nasz chłopak traci swój urok?" Colt mruczy, podczas gdy Pippa przeciąga się bliżej, Jude podąża za nią.

"Pippa," witam się płaskim tonem, dostosowując moje mankiety. "Nigdy nie jest to przyjemność".

"Nie 'Pippa' mnie, Thorne." Brzydzi się, grube ciemne brwi ściągnięte mocno nad szarymi oczami. "Skończyłeś. Zgłaszam to."

Oferuję jej złowrogi uśmiech. "A ty? Urocze. Uwielbiam to, że nie przestajesz."

Przez jej ramię, Jude ma swój telefon przyciśnięty do ucha. Mięsień w jego szczęce skacze, gdy zgrabnie przeczesuje spojrzeniem swoją byłą.

"Sierżancie Warner, hej," Jude mówi do telefonu, utrzymując swój wzrok na detektywie Bassett, kiedy ona obraca się, by stanąć przed nim. "Tak, tu Jude Morales. Jak tam twoja żona?" Kącik jego ust kopie w triumfalnym uśmiechu. "Dobrze, dobrze."

Kręgosłup Pippy jest sztywny, podczas gdy Jude rozmawia z jej bezpośrednim przełożonym, takim, o którym dobrze wiemy, że ma słabość do łapówek. Kiedy wyciąga się do niej telefon, mruga. Jude macha nim, a ona ustępuje, rzucając Coltowi i mnie zacięte spojrzenie.

Jest twarda, zanim odbierze. "Halo?" Krzyk Warnera jest głośny, a ona wzdryga się. "Sir-ale sir, ja-"

Colton chichocze u mojego boku. Pippa obraca swoją buntowniczą wściekłość na Jude'a, podczas gdy jej szef obrzuca ją wyzwiskami przez telefon.

"Tak," mruczy. "Rozumiem. Masz."

Pippa rzuca telefonem Jude'a na tyle mocno, że trafia go w klatkę piersiową. On chrząka, łapiąc go ze zwinnym refleksem. Levi podchodzi w samą porę, wycierając ręcznikiem pot ze swojego ciała. Nie da się ukryć, co tu robimy i to tylko sprawia, że Pippa jest bardziej wściekła.

"Do następnego razu", mówię.

"Złapię was, kiedy skończą się wam przysługi do spieniężenia, więc wy, dupki, lepiej pilnujcie swoich pleców" - obiecuje.

Pippa może próbować, ale to pusta groźba. Nie może niczego udowodnić.

Moi bracia chichoczą ciemno, a ja dołączam do nich, chowając ręce do kieszeni. "Nie będziemy wstrzymywać oddechu".

Colton macha palcami w bezczelnym machaniu. Wydając szorstki dźwięk, odchodzi, zatrzymując się na tyle długo, by wgramolić się na żółtodzioba wciąż gapiącego się na rozpoznawalne twarze patronów. Jude obserwuje, jak jej tyłek kołysze się przez cały czas w drodze do wyjścia.

"Upijmy się." Colt trzyma Jude'a i mnie pod pachą, gdy kieruje nami. "Levi kupuje."

"Dlaczego ja?" Warknięcie Leviego jest niczym innym jak cieniem.

"Ponieważ wygrałeś swoją walkę," Colt rzuca przez ramię. "I dlatego, że jestem całkiem pewien, że siostrzenica burmistrza i jej przyjaciółka zaraz dadzą ci niezły napiwek w podziękowaniu za zostawienie koszuli. Jej przyjaciółka jest gorąca, chcesz się podzielić?"

Levi dudni, przecinając spojrzenie w kierunku, w którym Colt kiwa głową. Jude i ja prychamy. Z pewnością kobiety podążają za nami tam, gdzie prowadzi Colton. Żadna z nich nie kusi mnie tak, jak Rowan.

Pustka ma we mnie swoje pazury, ale z moimi braćmi u boku nie jest w stanie wciągnąć mnie tak łatwo, jak wtedy, gdy jestem sam.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Złam wszystkie moje zasady"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści