Zacznij od wiadomości tekstowej

Rozdział 1 (1)

Rozdział 1

Banner

"To nie tak, że wysłałam mu zdjęcie mojej niesamowitej półki, czy coś w tym stylu, więc nie ma potrzeby, żebyś się nakręcała swoimi babcinymi majtkami, Frau Frances".

Moja sąsiadka z naprzeciwka, która jak przypuszczam jest starsza niż bramy piekieł, zakrywa uszy i zamyka oczy jak maluch.

"Och, to naprawdę dojrzałe. Oto próbuję wstrzyknąć trochę koloru do twojej czarno-białej, milczącej jak film staruszki egzystencji, a ty zamierzasz mnie ignorować? Miło. Naprawdę miło."

Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, że Myrna Frances nie chce słyszeć o tej relacji texting-but-not-sexting, którą mam na głowie, ponieważ doszłam do punktu, w którym muszę komuś powiedzieć. Moja najlepsza przyjaciółka jest nieobecna i dlatego nie mam innego wyjścia, jak tylko się tu rozpisać.

Właściwie, to kłamstwo. I tak torturowałbym tym Myrnę tylko po to, by wydobyć z niej tę właśnie reakcję. Uważam to za mój dobry uczynek dnia. Bez mojej codziennej dawki kolorów, mogłaby umrzeć z nudów.

Nasze mieszkania zajmują po połowie kolejnego, najwyższego piętra w naszym budynku na Manhattanie i podczas gdy ja wychodzę codziennie bez względu na wszystko, nawet jeśli chodzi tylko o uzupełnienie zapasów wódki czy pójście do pracy, ona rzadko przedostaje się przez chodnik do świata zewnętrznego.

Myrna opuszcza ręce z uszu i otwiera oczy. Zmarszczki wokół jej ust pogłębiają się, gdy beszta mnie wzrokiem. "Dlaczego wciąż tu jesteś? I dlaczego nie oddasz mi klucza, do cholery?".

"Ponieważ twoja córka poprosiła mnie o sprawdzenie cię pięć lat temu, i z jakiegoś powodu, którego nie mogę wyjaśnić, naprawdę lubię tę łukowatą rzecz, którą robisz z brwią, kiedy udajesz, że jesteś zszokowany rzeczami, które mówię. Bardzo Maleficent z ciebie. Możesz się do tego przyznać - oglądasz film i ćwiczysz, prawda?".

Marszczenie Myrny pogłębia się do poziomu łotrzyka na wzmiankę o jej córce. "Niewdzięczne dziecko. Nigdy nie przychodzi w odwiedziny. Zbyt zajęta swoim powierzchownym życiem, by nawet pamiętać o kobiecie, która ją urodziła." To nie jest pierwszy raz, kiedy to mówi, ani nawet dwudziesty.

"Tak, jest naprawdę powierzchowna, skoro jest członkiem Kongresu i w ogóle."

"Jestem pewna, że przespała swoją drogę na szczyt."

Auć, Myrna jest dzisiaj szczególnie wkurzona. I tak gram razem z nią, bo przynajmniej w ten sposób wiem, że podnosi sobie tętno. Bycie wkurzonym jest tak bliskie kardio jak ona.

"Wiesz, będę musiał sprawdzić. Jest szansa, że naprawdę to zrobiła - z każdym mężczyzną, kobietą i transwestytą w jej okręgu kongresowym. Będzie potrzebowała operacji, żeby zacisnąć swoją cipkę."

"Wynoś się!"

Ton Myrny przekroczył terytorium piaru, ale widzę, że walczy z uśmiechem. Stary nietoperz w końcu przyzna, że kocha to, jak bardzo jej przeszkadzam. W końcu.

"Nie, dopóki nie otworzysz swojego prezentu".

Nasza wymiana śmieszności nie skończy się, dopóki Myrna nie zobaczy, co dla niej przyniosłem. Jeszcze nie dostała ataku serca od jednego z moich prezentów, więc jestem pewien, że nie zamierza dzisiaj kopnąć w kalendarz.

Mamrocząc coś do siebie o tym, że świat pójdzie do piekła, jeśli będę przykładem jakości pokolenia pozostawionego u władzy, rozrywa różowy papier (nie zauważając jeszcze bledszych różowych penisów na nim, ku mojemu rozczarowaniu) i odwraca wieko od pudełka.

"Co to jest, do cholery?" Podnosi czarno-srebrnego silikonowego fallusa z pudełka.

"Powiedziałeś mi, żebym zjadł torbę kutasów ostatnim razem - dobre użycie Urban Dictionary, przy okazji - więc przyniosłem ci dużego czarnego kutasa. To nawet wibruje. Przysięgam, że ta rzecz może cię nawet wyruchać."

Nie jestem pewna, jak opisać dźwięk, który wydobywa się z ust jej starszej pani, ale zamienia się on w krzykliwy okrzyk bojowy, gdy ciska przepięknym faux fallusem w moją stronę. Jordana, pies Myrny, odbija się od swojej różowej poduszki księżniczki i pounces w kierunku wibratora.

"Czy próbujesz mnie zabić tą rzeczą?"

Myrna cofa się, gdy kutas toczy się nieszkodliwie po podłodze, gdy chiński grzebieniowy bezwłosy pies, odziany w zielono-różowy argyle'owy sweter, wącha go. Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem, że komora baterii nie wybuchła.

Dobrze wiedzieć, że jest wytrzymały.

Podnoszę się z urządzenia do torturowania Myrna nazywa krzesło, gdy Jordana daje kogutowi lizanie.

"Jordana, nie waż się - Ugh, Banner! Zabierz to z dala od niej! Ona się udusi".

"Kutas? To byłoby smutne dla pani Jordy." Moje słowa są szczere. Cóż, są przez mój śmiech.

Chwytam wibrator z podłogi, zanim pies zdąży zatopić swoje bezzębne dziąsła w silikonie, i rzucam go z powrotem na kolana Myrny.

"W porządku, szanowny starcze świata. Życzę miłego dnia w planowaniu mojej śmierci".

"Wynoś się! I zabierz to ze sobą!"

"Nie. Potrzebujesz dobrego O bardziej niż ja. Jutro o tej samej porze?"

Ona szkli na mnie z taką siłą, jestem trochę zszokowany, że nie czuję, jak sztylety strzępią mi skórę.

"Oczywiście, ty okropne dziecko".

"Tak właśnie myślałam." Daję jej bezczelne machnięcie i mrugnięcie.

Sofia, opiekunka Myrny, wyłania się z kuchni z podwieczorkiem składającym się z kanapek z rzeżuchą bez skórki, miętowej herbaty i Fig Newtons, gdy zmierzam do drzwi. Paskudna kombinacja, ale i tak biorę Newtona z tacy i wkładam go do ust.

"Lepiej nie kradnij moich ciasteczek", krzyczy Myrna z salonu.

Sofia przewraca oczami. "Dlaczego obie rozkoszujecie się torturowaniem siebie nawzajem? To tajemnica wszechświata, której nigdy do końca nie zrozumiem."

Wschodnioeuropejski akcent Sofii przylega do słów, mimo że wiem, jak ciężko pracowała, aby go stracić. Ta posągowa brunetka wygląda jakby zeszła z wybiegu, ale dwudziestodwulatka pochodzi z dużo bardziej surowego początku.

"Drinki jutro wieczorem?"

Oczy Sofii rozświetlają się. "Tak, proszę."

"Dobrze. Wpadnij, jak skończysz swoją zmianę. Powinnam być w domu po pracy."

Zanim zdążę uciec z mieszkania, Myrna wychodzi z salonu, opierając się mocno na swojej lasce, aby przekazać ostatnią porcję mądrości.




Rozdział 1 (2)

"Wiesz co jest nie tak z twoim pokoleniem, Banner? Nie rozumiecie nic o związkach. Wszyscy piszecie to i sekstingujecie tamto. Nie spotykacie się z ludźmi osobiście i nie rozmawiacie z nimi. Zaczepiacie się i wymykacie. Mężczyźni nie pytają o pozwolenie na zadzwonienie, bo już dostali to, czego chcieli. Nie powstrzymujesz się i każesz im na to pracować".

"Nazywasz mnie łatwą, Myrna?"

Ona wzrusza wątłym ramieniem. "Ty to powiedziałaś, nie ja".

Jej wnikliwość kłuje, ale utrzymuję mój uśmiech przypięty w miejscu.

"Ciesz się dużym czarnym kutasem. To może po prostu zmienić twój umysł o tym, jak dobrze może być dostać trochę kutasa."

Ona macha mi off z salutem środkowego palca, a ja uciec jej perły mądrości i osądu.

Myrna jest najbardziej zrzędliwą starą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem, ale z jakiegoś powodu uwielbiam przebywać w jej pobliżu. Jej córka i zięć wpadają do niej nie częściej niż trzy razy w roku, a przez resztę dni pozostaje pod opieką płatnych opiekunów, takich jak Sofia, którzy są mili, ale nie zastąpią rodziny.

Zasadniczo Myrna jest dokładnie tym, czym przeraża mnie moja przyszłość - stara i samotna, bez nikogo, kogo by to obchodziło, poza ludźmi, którzy pobierają ode mnie wypłatę. Przynajmniej jej pies jest lojalny. Gdybym nie była wciąż stuprocentową egoistką i potrafiła utrzymać przy życiu złotą rybkę, może bym ją sobie kupiła. Nie. Za dużo zobowiązań.

I właśnie przeszliśmy do przygnębiającej jak gówno części popołudnia.

Mój telefon wibruje tekstem, gdy wsuwam klucz do zamka w drzwiach mojego mieszkania. Zastygam w bezruchu, podekscytowana. Nie mogę uwierzyć, że dałam się wciągnąć w ten dziwny tekstowy związek z człowiekiem, którego nigdy nie poznałam. Ale nie mogę przestać.

To znaczy, przestałabym, ale wtedy moje zdolności śledcze (ok, nazwijmy je stalkerskimi) wzięły górę i znalazłam jego zdjęcie.

Ubrany w fatigue, wifebeater i buty bojowe, Logan Brantley wygląda jak jedno z tych zdjęć, które kobiety umieszczają na tablicach na Pintereście, ale wiedzą, że nigdy nie spotkają się w prawdziwym życiu, chyba że na scenie jakiegoś pokazu striptizu Magic Mike. Tylko że Logan jest prawdziwy.

Ale my nie sekstaśmujemy. Nie wysyłamy nagich zdjęć. I nie ma żadnych sprośnych rozmów. W ciągu ostatnich kilku tygodni staliśmy się przyjaciółmi, a jego teksty wypełniają jakąś potrzebę w moim życiu, o której nie wiedziałam, że ją mam.

Manhattan's Queen of One-Night Stands, mój samozwańczy tytuł, nagle wpadł w przyjaźń z facetem, który mieszka setki mil stąd. A im więcej piszemy, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że być może mężczyźni z Nowego Jorku, z którymi spędzałam jedną noc, nie są najbardziej męskimi okazami w okolicy.

Zasadniczo, za każdym razem, gdy idę na randkę, kończę tekst Logan to samo pytanie, ale z wieloma odmianami. Czy prawdziwy mężczyzna... a ja wypełniam puste miejsce.

Nosi różowo-szary kaszmirowy szalik?

Sparować muszkę z wyprasowanymi dżinsami?

Zamówiłby martini z czarnego bzu?

Myślę, że można śmiało powiedzieć, że opinia Logana Brantleya o mężczyznach z Manhattanu, przynajmniej tych, z którymi ostatnio się umówiłam, tonie szybciej niż Titanic.

Wyciągam telefon, nie mogąc się doczekać. To oczekiwanie umiera szybko, gdy imię na ekranie nie jest Loganem. Zamiast tego jest to facet, którego spotkałam na chodniku przed moim biurem, czekając, aż podjedzie mój samochód. Nie ma kaszmirowego szalika, muszki ani wyprasowanych dżinsów. Więc może on jest lepszym wyborem?

Przeciągam palcem i czytam tekst.

BRANDON SIDEWALK: Może wpadniemy na drinka o 8? Nowy bar mojego przyjaciela otwiera się jutro, a on sam urządza dziś wieczorem pokaz przedpremierowy.

Moje palce są pochylone nad klawiaturą, żeby powiedzieć "nie". Wszystko czego teraz pragnę to niesamowity orgazm, a już wiem, że nie dostanę go od Brandona z Chodnika. Mam wyczucie w tych sprawach.

Ale... może mogłabym tam dostać moje martini. Jestem frajerem, jeśli chodzi o ekstra brudne.

Gdzie?

8. i 43. Bar nazywa się Olivesque.

Wchodzę na Google i robię szybkie wyszukiwanie. Jest kilka artykułów o zbliżającym się otwarciu Olivesque i wiele dobrych rzeczy do powiedzenia na ten temat. Najwyraźniej Brandon Sidewalk ma jakichś fantastycznych przyjaciół, bo przewiduje się, że do Olivesque nie będzie można się dostać przez co najmniej trzy lub cztery miesiące po otwarciu.

Jako urodzony i wychowany nowojorczyk z upodobaniem do tego, co ekskluzywne, nie mogę odmówić.

Idę tylko na martini, mówię sobie.

Spotkamy się tam o 8.

BRANDON SIDEWALK: Świetnie! Nie mogę się doczekać.




Rozdział 2

Rozdział 2

Banner

Jestem wdzięczna, że zapach dymu nie czepia się moich ubrań, gdy wpuszczam się do swojego mieszkania. Aha, i że uciekłam przed zbyt przyjaznym Brandonem, nie pozwalając mu wsadzić ręki w moją spódnicę. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że będzie przesadnie uprzejmy, ale zamiast tego był całkiem niezłym kutasem. To chyba normalne na Manhattanie.

Z szumem dobrej wódki, który pulsuje wraz z oburzeniem w moich żyłach, wyciągnęłam telefon.

Czy prawdziwy mężczyzna próbowałby poderwać kobietę w barze, kiedy jest jasne, że nie jest zainteresowana i mówi mu, żeby trzymał ręce przy sobie? Prośba o przyjaciela.

I make a beeline for my bathroom and turn on the shower and the tub. Najpierw muszę zmyć z siebie warstwę obrzydliwości, a potem zamierzam moczyć się przez godzinę i zająć się interesami. A mówiąc o biznesie, mam na myśli, że zamierzam uzyskać ten zabójczy orgazm, na który umierałam przez cały dzień.

Jestem już w połowie mojej rutyny prysznicowej, kiedy mój telefon wibruje na blacie. Jeśli to Brandon Sidewalk pyta mnie o kolejne wyjście, moja odpowiedź będzie epicka.

Spłukuję odżywkę z włosów i kończę prysznic wcześniej. Mówię sobie, że to tylko dlatego, że martwię się, że wanna się przeleje, jeśli nie sprawdzę poziomu wody.

Riiight. Nie ma to nic wspólnego z tekstem czekającym na moim telefonie i moją nadzieją, że to Logan. Nic.

Wyskakując, nie zawracam sobie głowy wycieraniem się do sucha, zanim zgarnę telefon z lady.

LOGAN REAL MAN BRANTLEY: Kogo muszę zabić?

Czy ta odpowiedź alfa-kawalera powinna wywołać dreszcze we wszystkich najlepszych częściach mnie? Nie, bo jesteśmy tylko przyjaciółmi. Ale to nie zmienia faktu, że moje sutki są twarde, a gęsia skórka wznosi się wzdłuż ramion.

BANNER: Sprawdzę u mojego przyjaciela.

LOGAN REAL MAN BRANTLEY: Przestań pieprzyć, BANNER. Żaden prawdziwy mężczyzna nie dotyka kobiety, gdy ona mówi "nie".

Prawdziwy mężczyzna kazałby jej błagać go w zamian, prawda? Wiem, że tak.

Zamarłem na sekundę po tym, jak nacisnąłem WYŚLIJ.

Cholera. Oficjalnie przekroczyłem linię.

Wstrzymuję oddech i czekam na odpowiedź. Są rzeczy, o których myślę, żeby powiedzieć Loganowi, zwłaszcza gdy wyobrażam go sobie nago, gdy leżę w łóżku, ale byłem tak dobry, nie mówiąc mu ich przez telefon. Powiedziałam sobie, że nie zrobię tego z nim. Trzymałam go w bezpiecznej strefie, żeby nie spieprzyć wszystkiego i nie stracić tego, co mamy między sobą.

Ale i tak to zrobiłam, bo jestem do bani.

Uwalniam oddech i ostrożnie i świadomie kładę telefon z powrotem na blacie i idę nagi i ociekający do mojej kuchni, aby wyciągnąć butelkę wódki z zamrażarki. Zrzucam dwa palce do szklanki i wrzucam kilka kostek lodu, zanim spokojnie zrobię sobie drogę powrotną do łazienki i mojej parującej wanny.

Co jeśli nie odpowie?

Co jeśli nigdy nie odeśle mi tekstu?

Wtedy wypiję więcej wódki i będę opłakiwać utratę tego śmiesznego połączenia z człowiekiem, którego nigdy nie poznałam.

Co mnie w ogóle w nim fascynuje? Odpowiedzi przychodzą w szybkim tempie.

Jest dosadny i do rzeczy, i nigdy nie oszukuje mnie, gdy zadaję mu pytanie. Nie jest podobny do mężczyzn z Manhattanu, z którymi się umawiam. Jest bezpieczny i z zupełnie innego świata oddalonego o siedemset mil, a ja uznałam, że nie ma możliwości, żebym to spieprzyła, sypiając z nim.

Czyż to nie jest oświecające?

Końcówka wibracji urywa się, gdy wchodzę z powrotem do łazienki, a moje serce natychmiast bije.

Zrywam telefon z lady.

LOGAN REAL MAN BRANTLEY: Jeśli ona nie błaga, on robi coś złego. Panie zawsze są na pierwszym miejscu. Chcę znać nazwisko.

Ręka mi się trzęsie, gdy niosę telefon i drinka do wanny, i ustawiam oba na krawędzi, gdy wsuwam się do parującej wody.

Po wytarciu mokrych palców na ręczniku zwiniętym w koszyku po lewej stronie wystukuję swoją odpowiedź.

BANNER: Brandon Sidewalk, nigdy się nie powtórzy.

Odwracam telefon twarzą do dołu na gzymsie wokół wanny i zatapiam się w wodzie.

Logan zdecydowanie mógłby zmusić mnie do błagania. Jezu, to najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłam. Co sprawiło, że myślałam, że uda mi się powstrzymać od zrujnowania tego?

Kiedy po raz pierwszy dostałam SMS-a z numeru Logana Brantleya, tak naprawdę pochodził on od mojej najlepszej przyjaciółki, Greer, która została bez telefonu z powodu jakiegoś naprawdę szalonego gówna. Greer, będąc wspaniałą przyjaciółką, znalazła Dobrego Samarytanina, który pozwolił jej użyć swojego telefonu, żeby napisać do mnie SMS-a, żebym przestała tracić rozum.

Ale zamiast Greer, kiedy odpisałam, dostałam Dobrego Samarytanina-Logana Brantleya, byłego żołnierza piechoty morskiej, stuprocentowego rednecka z Kentucky i przeciwieństwo każdego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Kiedy już skończyłam moje internetowe prześladowanie i zobaczyłam jego zdjęcie, czyż można się dziwić, że ciągle do niego pisałam?

Sięgam pod powierzchnię wody, życząc sobie, bym chwyciła jakąś zabawkę, by wspomóc sprawę Get Banner to Orgasm Really, Really Fast, ale mogę wykonać zadanie bez żadnej pomocy.

Dostosowując się do bardziej wygodnej pozycji, pozwalam moim nogom opaść na boki wanny. Przyjemność buzuje w moich żyłach, gdy wyobrażam sobie to, co zakazane: Logan na szczycie mnie, wbijający się we mnie raz po raz.

Mój telefon wibruje z półki. Otrząsam się z wody i po raz kolejny wycieram palce na ręczniku.

LOGAN REAL MAN BRANTLEY: Będę w piątek. BRANDON SIDEWALK lepiej, żeby miał prawdziwe nazwisko, zanim tam dotrę.

Moje walące serce kopie, grzmiąc w podkręconym rytmie, gdy telefon wyślizguje się z moich palców i spada na podłogę, przesuwając się po trawertynowych płytkach i poza zasięgiem. Nieruchome w wannie, patrzę na to, jak ja freak the hell out.

Nie. To niemożliwe. Logan nie ma powodu, żeby być w Nowym Jorku. On sobie żartuje. W porządku. Moja fantazja nie ożyje tylko po to, żeby się roztrzaskać, gdy tylko go spotkam. Nic się nie stanie. Mogę go trzymać w bezpiecznej strefie. Żadnych więcej sprośnych tekstów. Tylko brudne myśli. Jest dobrze.

Zostaję w wodzie, dopóki nie ostygnie, bez orgazmu w zasięgu wzroku, bo mój mózg nie przestanie wirować od możliwości.

On musi żartować. Nie ma takiej możliwości, żeby Logan Brantley z Gold Haven w Kentucky przyjechał do Nowego Jorku. Nie ma się czym martwić.

Kiedy wreszcie wychodzę z wanny i owijam się puszystym ręcznikiem, stawiam miarowe kroki po podłodze, żeby sięgnąć po telefon. Ręka mi się nie trzęsie, kiedy go podnoszę, a przynajmniej tak sobie wmawiam.

Z szalejącym biciem mojego serca zbliżającym się do poziomu zagrażającego życiu, wpatruję się w ekran, który ożywa.

LOGAN REAL MAN BRANTLEY: Jaki jest twój adres?

Święta. Cholera.




Rozdział 3 (1)

Rozdział 3

Logan

Biorę łyk mojego Buda, chwytam klucz i pochylam się nad silnikiem samochodu, przy którym pracuję. Mój uchwyt mocno wygina się o stal na myśl, że jakiś facet śmiałby dotknąć kobiety bez jej zgody. Co jest, kurwa, nie tak z tymi nowojorskimi dupkami? Nie tak planowałem powiedzieć Bannerowi, że będę w mieście, ale kurwa, jeśli ta kobieta nie sprawi, że będę miał wszystkie rodzaje więzów.

Banner.

Co to w ogóle za imię dla kobiety, do cholery?

Po jednym spotkaniu z jej przyjaciółką Greer wiem dokładnie, jaką musi być kobietą - taką, która jest tak daleko poza moją ligą, że nie powinienem nawet o niej myśleć.

A jednak spędzam czas, który powinienem wykorzystać na zamianę samochodów w gotówkę, pisząc z nią SMS-y.

Gdybyś zapytał mnie miesiąc temu, wyśmiałbym swój tyłek na myśl, że wdałbym się w coś z kobietą, której nigdy nie spotkałem osobiście. Nigdy nawet nie myślałem o wypróbowaniu katastrofy randek online. Ale jakoś skończyłem wessany w coś, czego nie jestem pewien, jak wyjaśnić, z kobietą mieszkającą setki mil dalej.

Ale cholera, jestem przez nią zaintrygowany. Jej pytania o prawdziwego mężczyznę nigdy nie przestają mnie śmieszyć. Co to za faceci mieszkają tam na górze? Jezu Chryste. Te dupki sprawiają, że łatwo jest się z nich nabijać.

Ale ci sami faceci patrzą na mnie i widzą byłego ćwoka, dożywotniego rednecka, a teraz profesjonalną małpę ze smarem, próbującą wyrwać sobie życie w mieście z jedną latarnią. Te typy z Wall Street nawet nie podałyby mi ręki. Pieprzyć ich.

Więc dlaczego ciągnę swój tyłek aż do Nowego Jorku, żeby dostarczyć Road Runnera, zamiast oddać go w ręce przewoźnika?

Bo muszę się z nią spotkać. Muszę się przekonać raz na zawsze, że nie jest tak zabawna i urocza, jak się wydaje w tych cholernych tekstach. Najlepszym sposobem na zniszczenie fantazji jest spotkanie z rzeczywistością, prawda? Jestem pewien, że rzuci na mnie jedno spojrzenie i pokręci nosem.

Ale co jeśli tego nie zrobi?

Fakt, że nie odpowiedziała jeszcze na mojego smsa, nie jest dla mnie dobry. To wszystko jest w porządku, bo prawdziwy mężczyzna nie boi się walczyć o to, czego chce - a ja chcę się wyleczyć z tej fascynacji.

Przynajmniej tak sobie wmawiam. Jeśli miałbym przyznać prawdę, to jest to, że jej wiadomości wydają się wyciągać uśmiech ze mnie za każdym razem, nawet gdy spoglądam w dół terminu z piekła, jak byłem na tej odbudowie. W jakiś sposób, cokolwiek się dzieje, przypomina mi, że w życiu liczy się coś więcej niż zarabianie dolarów.

Odrzucam klucz na bok i biorę szmatę ze stołu warsztatowego, żeby wytrzeć ręce. Skończyłem na dziś.

Przy ogłuszającym dźwięku Metalliki, ktoś wali w drzwi garażu.

Co jest, do cholery?

Jest kwadrans po dziesiątej, a całe to senne miasteczko jest schowane, z wyjątkiem diehardów pijących w kręgielni na środową ligę nocną. Jedynym powodem, dla którego wstałem, jest dotrzymanie tego śmiesznego, pieprzonego terminu, żebym mógł jutro załadować samochód na lawetę i odebrać resztę mojej gotówki.

Podchodzę do drzwi serwisowych, przekręcam zamek i otwieram je.

"Cholera, Logan. Co musi zrobić dziewczyna, żeby zwrócić twoją uwagę w tych czasach?" Julianne Liefer stoi w drzwiach z piątą częścią Wild Turkey i kubełkiem smażonego kurczaka z Cluck You.

"Potrzebowałaś czegoś?" pytam, gdy falujący zapach tłuszczu uderza w mój nos.

"Myślałem, że możesz potrzebować jakiegoś obiadu. Właśnie skończyłem super-kurwa-długą wizytę zmieniając włosy klientki w pieprzone arcydzieło, a ona kazała swojemu mężowi podrzucić mi trochę smażonego kurczaka i gorzały, kiedy ją odbierał. Widziałem twój wóz, więc pomyślałem, że się podzielę. Są kliny ziemniaczane, herbatniki i sałatka."

Salon Julianne siedzi naprzeciwko mojego warsztatu i łatwo się zaprzyjaźniłyśmy. Mieszkańcy Gold Haven żartobliwie odnoszą się do jej salonu jako Cut a Bitch, zamiast prawdziwej nazwy, Cut It Best. Cut a Bitch jest bardziej trafne, jeśli chodzi o to, jak traktuje ludzi, którzy ją wkurzają.

Julianne niedawno zerwała z moim kumplem Grangerem i mam nadzieję, że nie uznała, że byłbym niezłym odskocznią.

Nie ma mowy, żebym tam poszedł, nawet jeśli ona nie jest jak większość kobiet w tym mieście - po prostu szuka faceta, który się nimi zaopiekuje. Julianne pracuje tak samo ciężko jak ja.

"Zjadłem już trochę kolacji."

Ona daje mi spojrzenie, które mówi oh naprawdę? "Hot Pocket nie liczy się jako prawdziwe jedzenie." Ona przesuwa się obok mnie, kubełek kurczaka kruszy się wokół krawędzi między nami.

"Jesteś zobowiązany do uzyskania tłuszczu na siebie, jeśli nie jesteś ostrożny."

Ona patrzy z powrotem i mruga do mnie. "Trochę tłuszczu nie skrzywdzi prawdziwej kobiety. Lubię się brudzić."

Bezlitosna wiadomość Bannera wraca do mnie. Prawdziwy mężczyzna kazałby jej błagać go zamiast tego, prawda? Wiem, że tak.

Dobrze to nazwała, bo nie było nic, co lubię bardziej niż kobietę na mojej łasce, błagającą o ulgę.

Zerkam na miejsce, gdzie w mojej skrzynce narzędziowej czeka mój telefon, i zastanawiam się, czy Banner odpowiedziała ze swoim adresem, czy może stchórzyła.

Nie mam czasu długo się nad tym zastanawiać, bo Julianne upuszcza wiadro z kurczakiem na stół warsztatowy i przyciąga do siebie dwa stołki. Ona wykręca górę z Wild Turkey i bierze łyk przed trzymając go do mnie.

"Dziś było do dupy. Jeden z moich stylistów dostał się do niego z moim technikiem paznokci i obaj wyszli, pozostawiając mi do czynienia z bałaganem spotkań mieli zaplanowane. Mogłam pójść do domu i zjeść mojego smażonego kurczaka sama na mojej kanapie, ale to postawiłoby mnie w jeszcze gorszym nastroju niż jestem teraz, więc po prostu kurwa humor, Logan."

Biorę od niej butelkę i odkręcam nakrętkę z powrotem, zanim chwycę kawałek kurczaka z wiadra.

"Przynajmniej nie musisz się martwić, że używam jedzenia, aby spróbować uwięzić cię w pierścieniu jak Emmy Harris. Chcę tylko trochę towarzystwa."

Prawie dławię się pierwszym kęsem kurczaka na wzmiankę o Emmy Harris, kierowniczce Home Cookin', która przynosi do sklepu knedle z jabłkami i ciasto brzoskwiniowe na to, co wydaje się regularne. Zaczęło się niewinnie jakieś dziewięć miesięcy temu, kiedy zrobiłam się tak cholernie zajęta, że nie miałam czasu wrócić do domu i gotować dla siebie, a skończyło się na Home Cookin' cholernie prawie każdego dnia tygodnia.




Rozdział 3 (2)

Emmy namówiła mnie, żebym zabrał ją kilka razy do kina i raz na kolację w innym miejscu niż Home Cookin', ale kiedy zaczęła dawać wskazówki, że chce się widywać wyłącznie ze sobą i mówić o tym, że dom, który buduje, byłby świetny dla rodziny, wycofałem się. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale ona najwyraźniej ma inne pomysły. Pomaga to, że i tak byłem zbyt zajęty, żeby iść na randkę, więc moje wymówki dla niej nie były kompletnym BS.

Zwłaszcza, że wolałem pracować na dupie i robić losowe przerwy, żeby pisać do kobiety, której nigdy nie poznałem.

Tak, nie mam na to wytłumaczenia.

Im więcej o tym myślę, gdy pakuję tłustego kurczaka, tym bardziej uważam, że coś jest ze mną nie tak. Mam w Gold Haven kobiety z krwi i kości, które dokładnie rozumieją, jakim jestem człowiekiem, a zamiast tego szykuję się do jazdy do Nowego Jorku, bo muszę zaspokoić swoją ciekawość dotyczącą Banner. Ona jest z zupełnie innego świata i nie będziemy mieli ze sobą nic wspólnego, ale nawet ta wiedza nie powstrzymuje mnie przed zrobieniem tego.

Julianne wali kolejny shot Wild Turkey, nie spodziewając się ani nie czekając na odpowiedź z mojej strony, co jest sprytne. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, kiedy moje myśli są zakręcone wokół Bannera.

Dlaczego to z nią przepycham?

Bo jest w niej coś, czego nie mogę wyrzucić z głowy.

Jedna podróż. Jedno spotkanie. To wszystko, czego potrzebuję i będę wiedział dokładnie, jak niedorzeczne było to od początku.

Mój telefon brzęczy ze swojego miejsca w otwartej pokrywie mojej skrzynki z narzędziami i obie z Julianne patrzymy w jego stronę.

"Ktoś, kto będzie zazdrosny, że tu siedzę?".

Czy Banner byłby zazdrosny? Nie mam, kurwa, pojęcia. Wycieram ręce i sięgam po niego.

Zamiast adresu, o który prosiłam, dostaję inną wiadomość.

BANNER NYC: Mówisz poważnie?

Przekazuję jej prawdę.

LOGAN: Tak. W piątek. Najwyższy czas, żebyśmy spotkali się osobiście.

Czekam przez chwilę, ale kiedy jej odpowiedź nie przychodzi od razu, odkładam telefon na swoje miejsce i odpowiadam Julianne.

"Przyjaciółka".

"Czy ona wie, że sprawia, że tak się zapalasz? Albo że jest z tego powodu szczęśliwą suką?".

"Ona nie podlega dyskusji."

Julianne gwiżdże, chwytając za kolejny kawałek kurczaka. "Czy Emmy wie o swojej konkurencji?"

"To nie jest żaden z interesów Emmy."

Julianne podnosi brwi. "Więc ... kim jest ta tajemnicza kobieta? Czy ja ją znam?"

W końcu chwytam butelkę Wild Turkey, odkręcam ją i wlewam trochę do pustego kubka po kawie, który wciąż siedzi nieumyty po moim ostatnim tankowaniu tego popołudnia. "Nie."

"Dobrze; bądź trudny. Jestem pewien, że dowiem się w ten czy inny sposób". Ona pauzuje, a shit-stirrer w niej ożywa. "Powiesz jej, że jesteś teraz z inną kobietą?"

Rzucam jej twarde spojrzenie. Jeśli nie będę ostrożny, Julianne rozniesie moje sprawy po całym mieście. Jest królową plotkarskiej winorośli, a ja nie potrzebuję żadnej jej części.

"Nie ma o czym mówić. Sam to powiedziałeś - to była lepsza alternatywa niż powrót do domu samemu i uświadomienie sobie, że właśnie zerwałeś z najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek ci się przydarzyła."

Ramiona Julianne sztywnieją. "Granger Ryan nie był najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła. Byłam najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mu się przydarzyła. Po prostu nie mógł wyciągnąć głowy z tyłka na tyle długo, żeby docenić to, co miał, więc to stracił."

Mój przyjaciel Granger, komendant straży pożarnej w tym małym miasteczku, wciąż jest wkurzony tym, jak wmaszerowała na posterunek i powiedziała mu, że to koniec - na oczach wszystkich jego strażaków ochotników.

Tak czy inaczej, temat tego, kto do mnie pisze, zamyka się.

Teraz muszę tylko zdobyć adres Bannera, żeby móc ją śledzić, jak tylko ten Road Runner trafi w ręce właściciela.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zacznij od wiadomości tekstowej"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści