Bezwarunkowa miłość

Blurb

==========

Blurb

==========

A gdybyś była zakochana nie tylko w jednym, nie tylko w dwóch, ale w trzech gorących facetach?

I co by było, gdyby oni chcieli cię z powrotem?

Jest ich trzech. Trzech chłopców.

Jesteśmy przyjaciółmi. Sąsiadami. Nasze życia są połączone przez katastrofę, strach i ból.

Kocham ich wszystkich. Nie jestem pewna, czy mogę bez nich żyć. Czy możemy pozostać przyjaciółmi?

Czy możemy zignorować pożądanie, gdy jesteśmy koło siebie?

Czy mogę pocałować jednego, a drugiego nie?

Nie mogę wybrać.

Nie chcę wybierać.

I nie jestem pewna, czy oni też mogą.

Ta historia skończy się albo bólem serca, albo jak każda historia powinna: szczęśliwym zakończeniem.

Miłość to nie droga. To kraj. Rozległa galaktyka.

Miłość nie ma kompasu. Żadnych zasad. Żadnych ograniczeń.

Miłość jest wszechświatem. Zgub się w nim.




Początek

==========

Początek

==========

Czasami wydaje ci się, że wiesz, co życie ma w zanadrzu. Ale mylisz się. Życie ma duże poczucie humoru, ale przewrotnie lubi karmić się tragedią i bólem.

Twoją tragedią.

Twoim bólem.

Twoją dezorientacją i agonią.

Uderzy cię tam, gdzie najmniej się tego spodziewasz, z całą siłą kuli rozbijającej, dokładnie tam, gdzie najbardziej boli, a potem mrugnie, aż zobaczysz żart. Wielki, gruby, kosmiczny żart, który został na tobie zagrany. Czy to nie sprawia, że czujesz się wyjątkowo?

Życie jest ucieleśnieniem ironii. Nie zapominaj o tym. Tak samo jak miłość. Miłość jest jeszcze gorsza. Miłość spala cię doszczętnie i tańczy w popiołach.

A ta historia, którą zaraz ci opowiem, dowodzi właśnie tego. Życie boli. Pali i boli, dopóki nie nauczysz się kochać płomieni.

Ale miłość... miłość jest wszystkim.




I. Księga I

==========

Księga I

==========

Przed

"Cokolwiek się tu wydarzy, zaufaj swojemu sercu. Jest ono tak samo prawdziwe jak każdy kompas".




Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Sydney

Jestem ogniem. Płonę przez życie. Gorący żywioł przejawia się w czerwieni moich włosów, złocie moich piegów, upodobaniu do czerwonych butów Converse i żółtych swetrów.

Przejawia się również w mojej tendencji do spieprzenia każdej dobrej rzeczy, do spalenia wszystkiego na mojej drodze, jak Sziwa, niszczyciel. Ukrywam to najlepiej jak potrafię. To mój jeden wielki sekret.

Ale tak naprawdę nikogo nie oszukuję. Nawet moich dwóch sąsiadów, z którymi próbuję się zaprzyjaźnić od czasu wprowadzenia się do tego mieszkania. Muszę się bardziej starać. Zrobić lepszy pokaz bycia normalnym. Po prostu przeciętna nastolatka, niepokorna studentka i praworządna obywatelka, z zamiłowaniem do anime i tańca w klubie.

I do przystojniaków.

Ale to jest off-topic.

Popraw się w udawaniu. To jest to, nad czym muszę się zastanowić. Nic dziwnego, że siedzę sama na schodach w ten ciepły letni wieczór, obejmując kolana, ssąc lizaka i patrząc, jak nieznajomy puka do drzwi Nate'a.

Jest wczesny wieczór i na klatce schodowej, na której siedzę, jest ciemno, ale pojedyncza żarówka wisząca nad półpiętrem pozłaca włosy stojącego tam młodego człowieka, z pochyloną głową, z torbą na kółkach przerzuconą przez jedno duże ramię.

Pochylam się do przodu, składając ręce na kolanach, ssąc w zamyśleniu mój słodki przysmak, próbując rozróżnić jego twarz, ale światło nad drzwiami Nate'a jest na to zbyt słabe.

Nate jest moim sąsiadem. Mieszka z rodzicami, jest mniej więcej w moim wieku i chodzi do mojej szkoły. Wstrzymuję oddech, czekając, aż otworzy drzwi.

Nate jest gorący.

Piętro niżej mieszka mój drugi, to znaczy, sąsiad. Ma na imię West i jest dobrym przyjacielem Nate'a.

Dwóch atrakcyjnych, ciemnowłosych chłopaków. To są dwaj faceci, z którymi próbuję się zaprzyjaźnić. I nie zrozum mnie źle, oni wydają się mnie lubić. Spotykają się ze mną czasami, mają moje plecy w szkole.

Ale czy to jest prawdziwe? Czy naprawdę jesteśmy przyjaciółmi?

Nie wydają się palić, kiedy mnie dotykają, więc to dobrze, prawda? Jeszcze tego nie spieprzyłem, tej pączkującej przyjaźni - ale jak długo to potrwa?

Drzwi Nate'a otwierają się, rozlewając jasne żółte światło na lądowanie, wyrywając mnie z moich mrocznych myśli. Siadam bardziej wyprostowana, żeby mieć lepszy widok, gdy wychodzi, widok jego wysokiej sylwetki skręca coś w mojej klatce piersiowej. Mam wrażenie, że to smutek. Albo radość.

Nie wiem, dlaczego. To nie ma sensu. Przyjaźń nie powinna się tak czuć, prawda?

Ciemnobrązowe włosy Nate'a błyszczą w żółtym świetle, gdy podchodzi do blondyna. Ma nad nim kilka centymetrów przewagi, a ja wpatruję się w sposób, w jaki jego brwi tworzą cienie nad oczami. Mówi coś do nieznajomego, a potem poklepuje go po ramieniu.

Blondyn podnosi głowę, a światło połyskuje na metalu. Kolczyki, myślę, a jego profil jest niewyraźny pod tym kątem, ale wydaje się w jakiś sposób piękny. Symetryczny. Silny. Kwadratowa szczęka i intensywne brwi.

Kim on jest?

I dlaczego Nate gestem nakazuje mu wejść do mieszkania i zamyka za nimi oboma drzwi?

Nigdy nie mówił nic o gościu, który miałby zostać na noc. Czy to był niespodziewany zwrot akcji, którego przypadkiem byłam świadkiem?

Nie wyglądał jednak na zaskoczonego. Nate, to znaczy. Wyszedł porozmawiać z tym gościem, jakby na niego czekał. Dlaczego nie powiedział mi, że ma gościa?

Jak już mówiłam, nie wiem nawet, czy jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Nie mówię mu wszystkiego, więc dlaczego on miałby to robić?

Problemy z zaufaniem. Mam je w nadmiarze. To nie jest wielka tajemnica. Nikomu nie ufam, już nie, nawet Nate'owi i Westowi.

I może nie jestem jedyna. Co za niespodzianka.

* * *

"Co jest?" West zaciska silną rękę na szafce obok mojej, gdy sprawdza swój telefon. Nawet na mnie nie patrzy, ale wiem, że czeka na moją odpowiedź.

Studiuję jego przystojną twarz, oliwkową skórę naciągniętą na mocne kości policzkowe, długie ciemne rzęsy nad jasnoniebieskimi oczami, lekki zarost na kwadratowej szczęce i ramiona wystarczająco szerokie, by rywalizować z Nate'em. Sprawiają, że dziewczyny szaleją. Te ramiona, ciało linebackera, miękkie usta i wieczna zmarszczka.

West jest... intensywny. Nie ma lepszego słowa, by opisać sposób, w jaki skupia się na każdym zadaniu, od pracy domowej, przez gotowanie - tak, gotuje - po rozmowy o przyszłości.

Albo patrząc na mnie.

Patrzy na mnie, jakby zapamiętywał moją twarz za każdym razem, więc cieszę się, że nie patrzy teraz, pozwalając mi się nasycić.

Kiedy w końcu spogląda w górę, szybko odwracam wzrok. "Syd?"

"Oh, nic wielkiego." Wyciągam moje książki z następnych zajęć i upycham je w plecaku. "No wiesz. To co zwykle."

Przebiega językiem po ustach i ponownie zerka w dół na swój telefon. "Sprzątanie mieszkania?"

"Co z tego?" wzruszam ramionami. Sprzątam na wypadek, gdyby mama wróciła do domu i zastała go w takim stanie. "Nie jest to przestępstwo, prawda?"

"Nie dla mnie. Ale możesz przyjść, spędzić ze mną czas."

Zamykam szafkę, strzelając do niego z uśmiechem. "Tak?" Rzadko oferuje, rzadko wydaje się zainteresowany spotkaniem ze mną poza szkołą.

"Tak. Twoi rodzice i tak nigdy nie wracają do domu."

To moja kolej na spięcie. A on nawet nie zauważa. Jest pochłonięty tym, co ogląda na swoim telefonie.

Zagryzam wargę. "West?"

"Hm."

"Ktoś ważny?"

"Co?"

Kiwam głową na jego telefon. "Czy to ktoś ważny? Czy mam cię z tym zostawić?"

Moje serce wali na myśl, że to może być dziewczyna. Czy powiedziałby mi o tym? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, tak jakby, a facet odwraca głowy gdziekolwiek się pojawi. Przygotowywałam się na ten moment, odkąd go poznałam.

Ale on po prostu odkłada telefon do tylnej kieszeni i daje mi krzywy uśmiech. "Nie. Chodź, spóźnimy się na zajęcia".

Odwraca się, oczekując, że pójdę za nim, a ja muszę biec, żeby nadążyć za jego długimi krokami. Takie są problemy krótkich dziewczyn, które zadają się z wysokimi facetami.

"Hej, wiesz kto mieszka u Nate'a?" pytam, gdy wchodzimy do klasy.

"Co?" Mruga do mnie, ciemne brwi ściągnięte razem. Przysięgam, ten facet będzie miał trwale pomarszczone czoło do czasu, gdy skończy dwadzieścia lat. "Zostaje u Nate'a?"




Rozdział 1 (2)

"Tak."

"A skąd wiesz, że ktoś tam przebywa?"

Bo widziałem, jak facet wszedł i już nie wyszedł? Nie to, że spędziłam całą noc na sprawdzaniu. Ale nie śpię aż tak dużo i zostałem na schodach przez długi czas po, grając w gry na moim telefonie, więc... Powiedzmy, że jestem całkiem pewien, że nie wyszedł w nocy.

Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi.

Do tego czasu West zajął już miejsce i wyciągnął swoje książki, układając obok nich w schludnym rzędzie swoje długopisy. Myśli. Widzę to w napiętej linii jego ust. Schludność jego biurka to po prostu normalny West.

Zajmuję miejsce obok niego, zrzucam książkę i zeszyt na biurko, a następnie szukam długopisu w torbie.

W końcu zgarniam jeden z biurka Westa, gdy wchodzi nauczyciel. "Czy przeczytałeś rozdział, który mieliśmy przeczytać?".

Nie jestem szczególnie dobry w literaturze. I byłam zbyt zajęta gościem Nate'a, żeby skupić się na nauce tego ranka.

"Nate powiedział mi, że jego tata szuka współlokatora" - mówi zamiast tego.

Gapi się na niego. "Chyba sobie żartujesz." Ale West nadal wygląda na zamyślonego. "Mówisz poważnie. Gdzie zamierzają go umieścić?"

"Mają dodatkowy pokój. I potrzebują pieniędzy".

"Rozumiem." Staram się zignorować ból w głębi duszy na wieść, że Nate powiedział Westowi to wszystko i nie wspomniał mi o żadnym z nich. Z drugiej strony, znają się dłużej. "Może ja też powinienem znaleźć sobie współlokatora".

Rzuca mi wąskie spojrzenie. "Problemy z pieniędzmi?"

"Nie, po prostu pomyślałem..." Potrząsam głową. "Ach, nieważne. Głupi pomysł."

"Co pomyślałeś? Powiedz mi."

Tak bardzo mnie kusi, żeby to właśnie zrobić. Ale oczywiście nie mogę. "Nic. Mamie i tak nie spodobałby się pomysł współlokatora".

Myślę.

Tak naprawdę myślałam jednak, że gdybym miała współlokatora, to może nie byłabym taka samotna.

* * *

"Łapiesz autobus, Smalls?" Nate pyta z tyłu mnie.

"Whoa." Ręka dramatycznie przyciśnięta do mojej klatki piersiowej, obracam się, by stanąć z nim twarzą w twarz. "Prawie dał mi atak serca".

On szczerzy się, oczy koloru miodu marszczą się w kącikach, dołeczek błyska w jego policzku. Jego włosy opadają na czoło, a on sięga w górę, by je odsunąć, napinając bicepsy. "Więc?"

"No i co?" Mruczę, po czym uświadamiam sobie, że wciąż gapię się na jego biceps i spoglądam pospiesznie w dal. "Och, um, prawda. Myślę, że się przejdę."

"W takim razie przejdę się z tobą."

Wzruszam ramionami, udając, że mnie to nie obchodzi, choć jestem tak bardzo wdzięczna za jego obecność. Widzisz, jest grupa chłopców, którzy lubią się mnie czepiać, nachodzić mnie - Theo i jego gang - i nie przeszkadzają mi, odkąd Nate i West wzięli mnie pod swoje skrzydła.

Prawda jest taka, że nie wiem dlaczego wzięli mnie pod swoje skrzydła. Spoglądam na Nate'a, gdy wychodzimy ze szkolnej bramy i skręcamy w prawo drogą, w kierunku naszego osiedla.

Jest równie wysoki jak West, ale z łatwością dopasowuje się do mojego tempa, szurając swoimi długimi nogami, aby spowolnić swoje kroki.

Kiedy przechodzimy przez ulicę, chwyta mój plecak i przewiesza go przez ramię. "Za ciężki dla ciebie", mówi po prostu, a ja przytakuję, nie mówiąc, nie ufając mojemu głosowi, moje oczy nagle gorące.

Tam, gdzie West jest intensywny i często zagubiony w myślach, Nate zwraca uwagę, sprawdza, czy jesteśmy na tej samej stronie z każdym krokiem, który robimy. Jest dla mnie taki miły i to jest niebezpieczne, bo ja tego pragnę. Myśl, że ktoś się o mnie troszczy.

Nie wiadomo, co bym zrobiła, gdyby nie oni oboje. Nie wiedzą o tym, pewnie nie obchodziło by ich to, ale uratowali mnie. Na tak wiele sposobów.

Ale nie są mi winni, muszę o tym pamiętać. To ja jestem im winien.

To powinno mnie martwić. To mnie martwi.

Zaciskając usta w wąską linię, żałuję, że pozwoliłam mu pomóc z plecakiem, zaciągając u niego kolejny dług, i nienawidzę, że mi o tym przypomniał.

Nie żebym mogła nienawidzić Nate'a. Boże, nie ma mowy. Jeśli w ogóle, to...

Wiesz co? Nie. Nie idę tam. Patrzę w dół, gdy stawiam jedną stopę przed drugą, wpatrując się w moje zakurzone conversy i próbując utrzymać myśli na prostej drodze. Mam wystarczająco dużo na talerzu bez komplikowania rzeczy dziwnymi uczuciami i nadziejami.

I dla przypomnienia... "Słyszałem, że masz współlokatora?".

Nate potyka się o przystanek, mój plecak spada z jego ramienia i uderza o ziemię. "Co?"

"Nie okłamuj mnie" - mruczę ciemno.

Dość kłamstw.

"To nie... Nie kłam, do cholery". Podnosi mój plecak, huśta go z powrotem przez ramię, szorując na drogę przed sobą. Rzadko wygląda na niezadowolonego, ale o rany, teraz tak. "West ci powiedział, prawda?"

Wzruszam ramionami.

"Nie wiedziałem o ogłoszeniu aż do wczoraj". Nie zrobił kolejnego kroku, a ja przyczaiłam się obok niego, niepewna co do ciemności w jego spojrzeniu. Tak, to na pewno nie jest podobne do Nate'a, którego znam. "Jane powiedziała, że potrzebujemy pieniędzy".

Jane. Tak nazywa swoją mamę. Zawsze uważałam to za dziwne. Może słodkie?

Nie, po prostu dziwne.

"Okay." Znowu wzruszam ramionami. A potem, ponieważ on się nie rusza ani nic nie mówi, "Czy to takie złe? Posiadanie współlokatora, mam na myśli."

Potrząsa głową, jakby przedzierał się przez pajęczyny. "Nic mu nie będzie."

Wpatruję się w niego, próbując zrozumieć, co takiego jest w jego odpowiedzi, że uderza mnie jako dziwnego. Nie to, że posiadanie współlokatora jest złe lub dobre, nie to, co Nate o tym myśli lub jak to może wpłynąć na jego życie. Współlokator będzie w porządku.

Jakby istniały co do tego jakiekolwiek wątpliwości.

Mieszkanie Nate'a jest dobrze utrzymane, czyste i schludne, a jego rodzice wydają się miłymi ludźmi.

Zanim zdążę zapytać, co miał na myśli, czy w ogóle coś miał na myśli, znów zaczyna iść, tym razem znacznie szybciej, a mnie nie pozostaje nic innego, jak podążać za nim.

Zanim dotrzemy do domu i wejdziemy do naszego budynku, jego spojrzenie wydaje się oczyszczone i rozstajemy się, zanim przypomnę sobie, że nie powiedział ani słowa o tajemniczym współlokatorze i że zabrał ze sobą mój plecak.

No cóż, dobrze. Uśmiecham się do siebie, wchodząc po schodach do swojego mieszkania, szybko biorę prysznic i przebieram się w coś wygodniejszego.

Może uda mi się jeszcze trochę porozmawiać z Nate'em.

Może uda mi się dowiedzieć, co wprowadziło ten mrok do jego zwykle błyszczących oczu.

I może sama poznam tajemniczego współlokatora, a wszystko to zanim będę musiała przygotować się do wyjścia do pracy.

Nie żebym była ciekawa czy coś...




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Bezwarunkowa miłość"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści