Spinster Lady w oczekiwaniu

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Elizabeth Fraser rozejrzała się po królewskiej kaplicy w zamku Stirling. Ozdobne świeczniki na ołtarzu lśniły i odbijały światło od tych w kinkietach, gdy ksiądz intonował święte modlitwy okresu Adwentu. Elizabeth trzymała głowę pochyloną jak do modlitwy, ale jej zielone oczy omiatały zgromadzenie. Obserwowała inne oczekujące panie, z których wiele robiło to samo. Zwróciła uwagę na Allyson Elliott. Elizabeth uniosła jedną brew, gdy Allyson zadrgały wargi. Obie kobiety były tam wystarczająco dużo razy, by zaakceptować, że będą klęczeć przez co najmniej najbliższą godzinę, gdy będzie trwało łacińskie nabożeństwo. Elizabeth rozumiała mszę dzięki swojej kuzynce Deirdre Fraser, a raczej teraz Deirdre Sinclair. Elizabeth przypomniała sobie niedawne zmagania jej kuzynki z mężem Magnusem po siedmioletniej rozłące. Jej ciotka i wuj postanowili ukrywać Deirdre przed jej mężem tylko dlatego, że nie uważali Sinclairów za wystarczająco korzystną parę, a wynikający z tego skandal wciąż upokarzał innych członków klanu Fraserów na dworze. Podziwiała męża Deirdre, Magnusa, który zobowiązał się do zachowania wierności, mimo że nie wiedział, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczy Deirdre.

Elizabeth nagle przykuła uwagę; podczas gdy wszyscy inni intonowali dwunastą - czy może trzynastą - część mszy, włosy na karku stanęły jej dęba. Miała silne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Jej oczy przesunęły się w prawo, gdzie w dalszej części ławki siedzieli jej rodzice. Jej matka i ojciec mieli pochylone głowy i zamknięte oczy. Była przekonana, że jej matka jest pogrążona w modlitwie, ale zastanawiała się, czy ojciec nie zasnął podczas mszy. Znowu. Ponieważ nic nie wydawało się niezwykłe i nikt w widoczny sposób nie zwracał na nią uwagi, jej oczy przesunęły się w lewo. Przyjrzała się królowi i królowej, którzy klęczeli razem przy swoim prie-dieu. Usta królowej poruszały się, gdy w ciszy recytowała liturgię. Król był nieruchomy jak posąg. Lata prowadzenia wojowników pokazały zarówno jego posturę, jak i zdolność do kontrolowania swojego ciała w absolutnym bezruchu. Elżbieta zerknęła obok królewskiej pary i znalazła się w zasięgu wzroku Edwarda Bruce'a, lorda Badenoch i Lochaber. Jego spojrzenie dało jej poczucie, że zagląda w jej myśli, jakby ją oceniał. Starała się zachować obojętny wyraz twarzy, gdy ciepło podskoczyło jej do szyi. Modliła się, żeby jej twarz nie zaczerwieniła się tak bardzo, jak musiała zaczerwienić się jej szyja, ale w wieku dwudziestu jeden lat wciąż nie opanowała umiejętności kontrolowania rumieńców. Jej kark płonął, jakby był w ogniu. Przechyliła lekko głowę, zanim spojrzała w górę na krucyfiks wiszący nad ołtarzem. Zamknęła oczy i spróbowała przywołać obraz Pana, który zwykle skupiał ją, gdy jej umysł błądził podczas mszy.

Elizabeth wyczuła, że spojrzenie Edwarda pozostało na niej. Nie rozumiała, skąd ma taką pewność, że on na nią patrzy. Nie miała żadnych specjalnych darów percepcji czy wzroku, ale intuicja krzyczała, że on wciąż patrzy. Elizabeth wyrecytowała w głowie Modlitwę Pańską, ale po całym życiu recytowania jej, nie musiała się bardzo starać, by słowa te rozbrzmiały w jej umyśle i niewiele to dało, by przywrócić jej uwagę do nabożeństwa. Starała się jak mogła, ale jej umysł nie chciał zrobić nic poza nakazaniem otwarcia oczu. Po raz kolejny wpatrywała się w nitujące oczy Edwarda Bruce'a. Bezczelnie się do niej uśmiechał. Oczy Elizabeth rozszerzyły się, a jej nos zatrzepotał. Pozwoliła tym razem poruszyć głową i spojrzała na różnych członków zgromadzenia. Nikt tam nie zdawał się patrzeć ani na Elizabeth, ani na Edwarda, ale kiedy spojrzała na księdza, jego wzgarda była skierowana wprost na nią. Zamiast pochylić głowę, jak powinna, skierowała swoje własne spojrzenie na bezczelnego mężczyznę, który nadal ją rozpraszał. Królowa niewątpliwie dowiedziałaby się o jej zuchwałości od księdza, co oznaczało, że Elżbieta będzie nadrabiać stracony czas, zmuszona spędzić popołudnie na modlitwie na prie-dieu w salonie królowej. Różnica polegałaby na tym, że pozostałe damy w kolejce obserwowałyby ją w jej hańbie.

Edward, który kątem oka widział, jak ksiądz przygląda się Elżbiecie, nie mógł ukryć uśmiechu, gdy piękna młoda kobieta rzuciła się na niego. Jego zmęczone poczucie humoru sprawiło, że się uśmiechnął, podczas gdy ostatnie strzępy przyzwoitości spowodowały chwilę skruchy. Edward zdał sobie sprawę z tego, co oczywiście zrobiła Elżbieta: spędzi czas na pokutowaniu przed swoją siostrą po mężu, królową. Rozważał, czy mówienie w imieniu Elżbiety nie przyniesie więcej szkody niż pożytku. Jeszcze raz spojrzał na nią; nie mógł się przed tym powstrzymać. Był pewien, że widział ją już wcześniej, gdy bywał na dworze. Edward widział wszystkie damy królowej, ponieważ zawsze były w pobliżu. Ale w tej kobiecie o tajemniczych zielonych oczach było coś innego, a jednak tak znajomego. Jego intuicja podpowiadała mu, że mógł ją już kiedyś spotkać. Wspomnienie wbiło się w jego świadomość. Przez lata Edward przespał się z wieloma panienkami, ale był pewien, że ona nie była jedną z nich. Był pewien, że zapamiętałby takie spotkanie, a kiedy jego oczy wpatrywały się w jej postać, był również pewien, że nie pozwoliłby jej odejść. W myślach wracał do swojej kochanki, Sinead, która mieszkała w Irlandii. Jego żołądek skwasił się, gdy przypomniał sobie ostatnią noc z nią. Jeśli chodzi o niego, była teraz jego byłą kochanką, ale nie był przekonany, czy ta ognistowłosa kobieta zgodzi się ze swoim nowym statusem. Edward ściągnął swój umysł do teraźniejszości, ponieważ patrzenie na kasztanowłosą, zielonooką piękność było przyjemniejsze niż myślenie o wybuchowej kłótni, która zakończyła jego układ z Sinead.

Edward nadal wpatrywał się w Elizabeth, aż w końcu wspomnienie wyskoczyło do przodu. To była jego kolej, by oczy mu się rozszerzyły, a nos rozkwasił. W tym samym momencie młoda kobieta spojrzała na niego. Jego błysk uznania zaskarbił mu odwzajemniony uśmieszek. Wyraźnie pamiętała, kim był, a jeszcze łatwiej przypomniała sobie ich pierwsze i jedyne spotkanie. Elizabeth Fraser. Tak się nazywała, a on pamiętał, jak się czuła przez tę krótką chwilę, kiedy była w jego objęciach. Jego palce mrowiły, a dłonie swędziały. Przypomniał sobie teraz ze szczegółami, jak się poznali. Młoda kobieta rozpuściła intrygującą plotkę, że jest jego najnowszą kochanką. Kiedy usłyszał szepty podczas wieczornego posiłku, poszukał kobiety, która była gotowa zburzyć swoją reputację, łącząc się z nim dobrowolnie. Dowiedział się, że miała bystry umysł i była lojalna aż do przesady. Naraziła swoją pozycję na dworze, by stworzyć dywersję dla swojej przyjaciółki Ceit Comyn i jej ówczesnego narzeczonego, a obecnie męża Tavisha Sinclaira. Kiedy spotkali się na tarasie w ciemności, nie mógł oprzeć się pokusie, by ją zaczepić i, miejmy nadzieję, skusić. Wtedy Edward zrozumiał, że jej powściągliwa postawa to fasada. Elizabeth zamieniła z nim kilka słów, po czym wymknęła się. Podążył za nią do sali balowej, ale ona zakorzeniła się wśród innych dam w oczekiwaniu, uniemożliwiając mu ubieganie się o taniec.




Rozdział 1 (2)

Edward był zdecydowany naprawić tę sytuację. Gdyby tylko nie był to Adwent, druga najbardziej uroczysta pora roku na dworze. Był wdzięczny, że wrócił do domu teraz, a nie w czasie Wielkiego Postu. Przynajmniej miał na co czekać podczas świąt. To, i kobietę do zdobycia.

Elżbieta przeszła przez masę ludzi wychodzących z kaplicy. Starała się nie rzucać w oczy, ponieważ nie miała zamiaru się zatrzymywać. Obeszła jedną grupę, potem drugą, gdy ludzie zatrzymywali się, by się przywitać. Nigdy nie rozumiała, dlaczego ludzie lubili się łączyć po zakończeniu mszy, tak jakby nie mieli się widzieć podczas trzech następnych posiłków w ciągu dnia. Elżbieta zamierzała utorować sobie drogę do salonu królowej, przewidując nie tylko przybycie Jej Wysokości, ale i własną nieuchronną karę. Jeśli przygotowała komnatę i miała wszystko tak, jak wolała królowa, to jej próba skruchy mogła zmniejszyć czas, który nakazano by jej spędzić na modlitwie. Nie miała wyrzutów sumienia, ale kolana buntowały się na myśl o kolejnych trzech godzinach spędzonych na dźwiganiu jej ciężaru.

Elizabeth przeszła przez drzwi kaplicy i skręciła ostro w prawo wprost na szeroką, umięśnioną klatkę piersiową. Jej nos wylądował w małym zagłębieniu w mostku mężczyzny. Silne, ale delikatne dłonie objęły jej ramiona i pomogły zrobić krok do tyłu. Wyraz szoku na twarzy mężczyzny z pewnością dorównywał jej, z tą różnicą, że kiedy jego twarz zamieniła się w uśmiech, jej zmieniła się w przerażenie. Szarpnęła się i obróciła w kółko, próbując ustalić, czy ktoś ich widział.

"Nikt nie patrzył w tę stronę," mruknął głęboki baryton, otulając ją jak futrzany płaszcz. "Gdybym wiedział, że spotkam cię tak szybko, może zwróciłbym większą uwagę na to, gdzie czekałem".

Humor w jego głosie dzwonił w uszach Elizabeth, ale nie udało jej się znaleźć niczego zabawnego w tej sytuacji.

"Przepraszam, Lordzie Badenoch. Powinnam była spojrzeć, dokąd zmierzam." Elizabeth zanurzyła się w curtsy i próbowała uciec.

Edward obserwował, jak kobieta, o której spędził poranek fantazjując, próbuje się wycofać.

"Nie uciekaj jeszcze całkiem." Trzymał swój głos nisko, aby tylko ona mogła usłyszeć. Był pewien, że ktoś na pewno zobaczy ich stojących razem, więc najmniej mógł zrobić, to zachować swój głos cicho, podczas gdy on próbował ją uwieść.

Brwi Elżbiety obniżyły się i linie utworzyły się wokół jej odwróconych w dół ust. "Nie jestem wiewiórką, wiewiórką, ani żadnym innym gryzoniem. Nie skamle" - wysyczała Elizabeth.

Obróciła się na pięcie. Edward był gotów pójść za nią, gdy jego imię zostało wywołane przez jedyną osobę, która mogła zmusić go do pozostania. Zdusił w sobie westchnienie.

"Bracie", król Robert poklepał rękę na ramieniu Edwarda, jak tylko brat mógł to zrobić. "Cieszę się, że znów cię widzę. Nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby porozmawiać wczoraj wieczorem. Twoje przybycie było zaskoczeniem i spóźnieniem".

"Nie miałem ochoty znowu spać na ziemi".

"Tylko na czym spałeś ostatniej nocy?"

Edward zgrzytnął zębami. Komentarz jego brata mógł być trafny kilka lat temu, ale w tych dniach rzadko dallied z jakąkolwiek kobietą na dworze. Nie był wart histerii, jaką wywołał, gdy wrócił do Irlandii i Sinead. Ta kobieta miała na dworze więcej oczu i uszu niż jakikolwiek zagraniczny szpieg. Za każdym razem, gdy zastanawiał się, dlaczego do niej wrócił, przypominał sobie jej umiejętności. Umiejętności, które przynosiły mu godziny przyjemności, gdy mógł uciec od błota i deszczu pola walki. Była również genialnym strategiem. Jej rady dobrze mu służyły przez ostatnie dwa lata podczas walki z Brytyjczykami w Irlandii.

"Spałem na łóżku w mojej komnacie. Miło było mieć ciszę i przestrzeń dla siebie." Edward spojrzał na człowieka, którego nazywał bratem. Ich jedyne podobieństwo polegało na przypadkowym kolorze włosów. Nawet tam, królewskie były bliższe marchewce, podczas gdy włosy Edwarda, które pociemniały z wiekiem, były bardziej ruskie. Kiedy byli dziećmi, ich szok rudych włosów sprawił, że wielu ludzi zastanawiało się, czy Edward jest nieślubnym bratem króla, czy raczej jego adoptowanym dalekim kuzynem. Tylko reputacja jego matki powstrzymywała ludzi od wyrażania swoich podejrzeń. Kiedy ojciec Edwarda zmarł, jego matka przeniosła się do klasztoru, gdzie zmarła zaledwie rok później. Pozostawiony jako sierota, jeśli nie z nazwy, to z powodu statusu, został przygarnięty przez rodzinę Bruce'ów. Życie w Szkocji było wystarczająco ciężkie, nie będąc dzieckiem bez rodziny. Obaj mężczyźni byli sobie bliscy, mimo że Robert był kilka lat starszy od niego. Edward był bliższy w wieku i relacji z młodszym bratem Roberta przez krew. Obaj mężczyźni mieli na imię Edward i byli nierozłączni od dzieciństwa. Kiedy Robert wysłał swojego brata krwi do Irlandii, jego adoptowany brat podążył za nim.

"Sinead nadal ma cię za pachołki". To było stwierdzenie, a nie pytanie.

"Już nie. Ona może być najlepszym kochanka kiedykolwiek miałem, w i poza łóżkiem, ale nie mogę już żołądek temper tantrums, które towarzyszą jej talentów. To nie jest już warte kłopotów."

"Jak przyjęła tę decyzję? Czy może wymknąłeś się w nocy i modliłeś się, że zapomni o tobie do czasu twojego powrotu?"

Edward potarł dłonią po karku. Nie zamierzał prowadzić tej rozmowy z Robertem w przejściu przed kaplicą, gdzie wciąż czaili się ludzie.

"Też nie" - Edward szarpnął głową w kierunku alkowy.

Obaj mężczyźni w milczeniu podeszli do zakątka.

"Co masz do powiedzenia?" Twarz króla była ustawiona w kamieniu.

"Skończyłem z Irlandią. Nie wracam, Robercie. Nie ma dla mnie żadnego powodu. Edward dokonał tam inwazji i ma wystarczająco dużo ludzi walczących dla niego. Miejscowa ludność również go popiera. Ale musisz zdać sobie sprawę, że Brytyjczycy się nie wycofają. Moja obecność tam nie zadecyduje o wyniku. Byłem tylko jeszcze jednym wojownikiem, którego Edward może łatwo zastąpić miejscowym człowiekiem."

"To nie jest prawda i obaj o tym wiemy. Masz taktyczny umysł, który jest nieoceniony."

"Musisz przyznać, że to półprawda. Sinead miała z tym tyle samo wspólnego co ja, a Edward już cieszy się z jej pomocy."

Brwi króla wystrzeliły w górę, ale Edward potrząsnął głową.




Rozdział 1 (3)

"Zaaranżowałem to. To złagodziło cios. Nieznacznie. Dla nich obu."

"Dlaczego naprawdę chcesz wrócić? Walka trwa tutaj."

"To jest dom."

"Nigdy nie uważałeś tego zamku, ani żadnego zamku, za dom".

"Szkocja. Highlands. One są domem."

"Wzgórza wzywają cię do domu?"

"Są", przyznał Edward.

"Chcesz mi powiedzieć, że jesteś gotów osiąść na jakiejś farmie z żoną i zacząć hodować?".

"Może nie farma i może nie żona, a na pewno nie hodowla. Ale jestem gotów być w domu".

"Mówisz, że bez żony, ale może z inną kochanką" - zakwestionował Robert.

Edward dostrzegł podejrzliwe spojrzenie króla tak samo jak on sam.

"Obserwowałem, jak rozmawiałeś z Elizabeth Fraser. Zostałem również poinformowany przez królową, której powiedział ksiądz, że oboje z was nieodpowiednio się na siebie gapili."

"Ten ksiądz porusza się szybko jak na kogoś wielkości maciory," mruknął Edward.

"W takim razie przyznajesz się do tego".

"Do niczego się nie przyznałem. Po prostu nie zajęło ci długo, aby mnie znaleźć, więc dla ciebie, abyś został oświecony przez Elizabeth, twoją żonę, która jest, o tym, co ksiądz jej powiedział, oznacza, że musiał być w dość pośpiechu."

"Nie spieszyłby się, gdyby nie było nic do powiedzenia."

"Ona mnie intryguje. Pamiętam ją z ostatniego razu, kiedy tu byłem. Ale nie obawiaj się, nie mam zamiaru uczynić jej moją kochanką. Nie mam żadnego interesu w tym, żeby ją mieć."

Edward zdał sobie sprawę, że mówi prawdę, nawet jeśli jego intencją zaledwie kilka minut temu było uwiedzenie Elizabeth Fraser. Myśl o tym, że mógłby ją poślubić i ruszyć dalej, nie wydawała mu się już tak przyjemna, jak wtedy, gdy wyobrażał sobie ich razem, zamiast się modlić. Mówił prawdę, że nie ma zamiaru brać kolejnej kochanki. Były więcej kłopotów niż były warte. Mógłby łatwo znaleźć samotną wdowę lub znudzoną żonę. Taki był jego plan, zanim zobaczył Elizabeth. Ten plan zmienił się, gdy obserwował ją podczas mszy, zmienił się jeszcze raz, gdy rozmawiał z Robertem. Chciał zostać w Szkocji i to był powód jego powrotu. Ale pomysł wzięcia żony nagle nabrał atrakcyjności, której nigdy wcześniej nie miał. Obraz twarzy Elizabeth, która powiedziała mu, że nie jest gryzoniem, sprawił, że chciał się uśmiechnąć, ale stłumił ten impuls, gdy jego brat wpatrywał się w niego.

"Ona nie będzie cię miała." Ostre słowa Roberta przedarły się przez myśli Edwarda i spowodowały, że wzdrygnął się i wysłał kłującą iskrę bólu w klatce piersiowej.

"Ona jest damą w oczekiwaniu. Oczywiście, że nie będzie miała dalibóg".

Robert prychnął. "Bycie lady-in-waiting jest mało odstraszające dla wielu młodych kobiet. Raczej ojciec Elżbiety nie będzie cię miał".

Twarz Edwarda przybrała kształt chmury burzowej. "Bo zakłada, że jestem nieślubna".

"Może, ale to nie będzie miało dla niego znaczenia. Nie będzie cię miał, bo nic byś mu nie zyskał. Już jesteś mi bliski. Mamy więź, na którą nikt nie może wpłynąć ani nią manipulować. Nie jesteś dla niego wystarczająco korzystna, bo jesteś niekontrolowana."

"Wyobraziłbyś sobie, że posiadanie ucha brata króla byłoby właśnie taką przewagą, jakiej chciałby każdy dworzanin."

"Byłoby." przyznał Robert. "Ale wszyscy wiedzą, że twoja lojalność jest wobec Highlands i wobec mnie, a nie wobec jednego klanu".

"Fraser od prawie dwudziestu nieparzystych lat nie myśli jak Góral" - szydził Edward. "Bardziej interesują go pieniądze, które może zgromadzić i tytuły, które może zdobyć, ale jego klan ledwo na tym korzysta".

"Chciałby, żebyś w to uwierzył, ale to dlatego, że Fraserowie prosperują bez większego wysiłku. Rozszerzył ich gospodarstwa i przyniósł im większe wpływy, więc nie lekceważ jego lojalności wobec swojego klanu. Ale nadal nie chce cię mieć. Biedna dziewczyna ma za sobą cztery złamane zaręczyny. Królowa jest przekonana, że Elżbieta jest przekonana, że skończy jako spinster służący królowej do końca".

"To niedorzeczne. Nie ma mowy, żeby była niezamężna."

"Sposób, w jaki jej ojciec wykorzystuje ją jako marionetkę, czyni to bardzo prawdopodobnym. Ma dwadzieścia jeden lat i jest tu od jedenastego roku życia. Niektórzy zaczynają szeptać, że jest za stara. Ma nieskazitelną reputację i byłaby świetną żoną dla każdego mężczyzny, ale pomiędzy tymi, którzy chcą młodszej panny młodej, a tymi, którzy nie mają ochoty zadawać się z Fraserem, z każdym rokiem traci potencjalnych mężów."

Tym lepiej dla mnie. O wiele mniejsza konkurencja. Może przyjąć moją uwagę, jeśli nikt inny jej nie chce.

"Poznaję to spojrzenie, Edwardzie. Ona nie chce cię mieć. Ostrzegam cię przed tym, dla twojego i jej dobra. Nie kompromituj jej. Fraser nie zgodzi się na małżeństwo, a ona skończy jako zabrudzona gołębica, którą moja żona będzie musiała usunąć ze swojego dworu. Co wtedy będzie miała?"




Rozdział 2

==========

Rozdział drugi

==========

T

Ostatnie słowa króla odbijały się echem w głowie Edwarda, gdy obserwował Elżbietę z podestu. Jego pozycja po prawej ręce króla dawała mu punkt widzenia, jaki miało niewielu. Siedziała rozmawiając z innymi damami w kolejce, ale nie była tak ożywiona jak inne. Jego spojrzenie przesunęło się po zebranych na ławach. Kilka kobiet posłało mu pożądliwe uśmiechy, a kilka pociągnęło za przód sukni, by pokazać dekolt. Po raz pierwszy w życiu żadna go nie skusiła. Poza skromnie ubraną brunetką, która wypełniała każdą szczelinę jego umysłu.

Gdy posiłek dobiegał końca, Edward ponownie żałował pory adwentu. Byłoby mało okazji, by złapać ją w tańcu. Nie chciał przegapić żadnej okazji, by porozmawiać z tą czarującą kobietą. Musiałby być zaradny.

Gdybym tylko wrócił tydzień wcześniej. Mógłbym z nią teraz tańczyć. Cztery tygodnie. Cztery błękitne tygodnie, zanim będę mógł zatańczyć z nią w Wigilię.

Edward patrzył, jak Elżbieta wymawia się od stołu, podchodząc do podestu i królowej. Nawet nie zauważył, że została wezwana przez jego szwagierkę. Choć szanował kobietę, nie było między nimi utraconej miłości.

Elżbieta stanęła przed podestem i zanurzyła się w niskim ukłonie, czekając na prośbę królowej. Złapała impuls, by potargać kolana, zanim się zawstydzi. Królowa była szczególnie oburzona tym, że jedna z jej dam dworu nie była w pełni zaangażowana w modlitwę. Sytuację pogorszyło to, że przyłapano ją na patrzeniu na mężczyznę. A najgorsze było to, że to Elżbieta gapiła się na Edwarda.

Królowa gestem nakazała jej wejść na podest, a Elżbieta nie mogła odmówić. Nie spuszczała wzroku, ale była pewna, że Edward ją obserwuje. Elżbieta podeszła do królowej i słuchała, jak mówi, że robi z siebie widowisko, zwracając uwagę Edwarda. Zacisnęła szczękę, by nie odpowiedzieć, że z pewnością nie było to jej zamiarem. Królowa odprawiła ją i nalegała, by udała się na spoczynek. To było jedyne błogosławieństwo tej rozmowy. Z ulgą uciekła z przegrzanej Wielkiej Sali i wszystkich ludzi, którzy wypełniali ją różnymi zapachami i wonnościami. Skłoniła się jeszcze raz i obrała bezpośrednią drogę do wyjścia. Elizabeth nie obejrzała się za siebie, by zobaczyć, że Edwarda już nie ma.

"Nie możesz mnie przekonać, że nie jesteś teraz skacowany". Ten sam baryton, który złapał ją z zaskoczenia tego ranka, owinął się wokół niej. Gdyby nie była tak przerażona wpadnięciem na człowieka odpowiedzialnego za jej trzy godziny spędzone na modlitwie przed innymi młodymi damami, a teraz odpowiedzialnego za jej zwolnienie z wieczornego posiłku, mogłaby przyznać, że to ostatnie było błogosławieństwem.

"I nie możesz mnie przekonać, że masz maniery" - trzasnęła Elizabeth. Zrobiła krok do tyłu w szoku na swój własny komentarz. "Mój panie."

Chciała się skrzywić, ale zamiast tego złożyła płytki ukłon, zanim spróbowała go obejść. Głęboki chichot zatrzymał ją, gdy jej usta zacisnęły się, a ramiona cofnęły, zanim uniosła podbródek. Plamki błękitu, zieleni i złota tańczyły w świetle świec, gdy orzechowe oczy Edwarda odzwierciedlały jego poczucie humoru.

"Prawdopodobnie masz rację. Może mógłbyś mnie nauczyć. I mam na imię Edward, nie mój pan".

"Mógłbym." Skwaszona twarz Elżbiety przekształciła się w wyćwiczony i uwodzicielski uśmiech dworzanina. Zakołysała się do niego i uniosła na palce, by wyszeptać blisko jego ucha: "Ale ja nie chcę".

Elżbieta prześlizgnęła się obok niego, ale Edward nie dał się zniechęcić. Podążał za nią, gdy torowała sobie drogę w dół przejścia. Elizabeth mogła usłyszeć jego miękki krok, nawet jeśli było prawie cicho. Wiła się przez labirynt korytarzy, nie mając zamiaru prowadzić go do swojej komnaty. Edward pozostał jej cieniem, ale nie próbował się odezwać. Po kwadransie wędrówki po zamku, Elżbieta poprowadziła Edwarda do ustronnej komnaty, ale kiedy wszedł do środka, ona już zniknęła. Edward przeszukał duży pokój muzyczny i stwierdził, że jest opustoszały. Nadeszła jego kolej na obracanie się w kółko, tak jak obserwował Elżbietę tego ranka. Nie było tam nikogo, a jedynym oświetleniem było światło księżyca wpadające przez okno.

Gdzie ona do diabła jest? Nie jest zjawą, więc jak mogła zniknąć? Ta mała sroczka ma kilka sztuczek w rękawie. Może i nie jest króliczkiem, ale ja jestem odpowiednim lisem, żeby ją wykurzyć.

Elizabeth wzięła głęboki wdech, gdy serce nadal grzmiało jej za żebrami. Była pewna, że Edward jest zdezorientowany jej zniknięciem, ale liczyła na to, że nie wie o tajnych tunelach, które biegły za większością murów zamku. Przybyła do zamku jako ciekawskie i znudzone dziecko. Nie mając wiele do roboty w wieku jedenastu lat, badała swój nowy dom. Kilka innych młodych dziewczyn pokazało jej tajną sieć, do której niewielu miało dostęp. Te same młode kobiety wyszły za mąż lub wróciły do swoich klanów. Elizabeth była jedyną panią, która pozostała z dzieciństwa. Kilka nowszych kobiet odkryło korytarze jako sposób na dotarcie na spotkania, ale żadna nie znała drogi przez kilometry krętych i ciemnych tuneli tak jak Elizabeth.

Elizabeth dotarła do swojej komnaty i zamknęła za sobą drzwi. Dzieliła miejsce z dwiema innymi młodymi damami, ale liczyła na to, że prawdopodobieństwo ich powrotu tej nocy będzie niewielkie. Rzadko spały w swoich łóżkach, więc Elżbieta oddychała łatwiej. Z przedsionka wyłoniła się jej służąca i pomogła jej zdjąć suknie. Elizabeth nie lubiła mieć pomocy za każdym razem, gdy się ubierała, ale z praktycznego punktu widzenia potrzebowała pomocy w noszeniu dworskich ubrań i akceptowała fakt, że odmówienie służącej zwróci tylko niepotrzebną uwagę, ale nie lubiła zamieszania i braku prywatności. Gdy służąca odeszła, skorzystała ze zbiornika z wodą i wyszorowała twarz i szyję. Elżbieta rozważała odmówienie zwykłych wieczornych modlitw, ale uznała, że Bóg już wystarczająco się od niej odezwał tego dnia. Kiedy położyła głowę na poduszce, jej umysł ożył, odtwarzając poranną mszę i wyobrażając sobie moment, w którym zdała sobie sprawę, że Edward ją obserwuje. To było przeciwieństwo tego, czego chciała. Miała nadzieję, że jest na tyle zmęczona, że jej oczy zamkną się, gdy tylko się położy. Jej ciało rozgrzało się, gdy przypomniała sobie zainteresowanie, które widziała w jego oczach. Głęboki rezonans jego głosu grał w jej uszach, a jej piersi wisiały ciężkie i pełne. Elżbieta widziała, jak Edward obserwuje ją podczas wieczornego posiłku, jakby nadal siedziała na swoim miejscu przy dolnym stole. Żołądek jej się zacisnął i zrobiło jej się słabo, gdy podeszła do królowej. Największym wyzwaniem było nie patrzeć na niego, gdy podchodziła do podium. W myślach przypomniała sobie dwa spotkania z nim w korytarzach i podciągnęła koszulkę do bioder. Jej palce wplatały się w strzechę włosów nad złączeniem ud, aż znalazła ukrytą perłę, którą okrążyła i docisnęła. Drugie palce przesunęły się po szwie i po rosie, która już gromadziła się przy wejściu do jej koszulki. Złapała oddech, gdy przyznała, jak silne jest jej pożądanie wobec mężczyzny, którego nigdy nie mogła mieć. Wyobrażała go sobie w ten sposób od nocy, kiedy spotkali się kilka miesięcy temu. Jej palce zanurzyły się wewnątrz i rozprowadziły wilgoć po jej pączku. Elizabeth pocierała w powolnych kółkach, gdy wyobrażała sobie Edwarda nago. Była pewna, że nie będzie rozczarowana. Jego budowa sugerowała mężczyznę, który był zahartowanym wojownikiem. Jego tunika rozciągała się na szerokiej klatce piersiowej i dużych skrzyżowanych ramionach, które widziała, gdy spotykali się po wieczornym posiłku. W ustach zrobiło jej się sucho, tak samo jak teraz. Ugniatała swoją pierś, a jej palec pracował dalej, gdy zaczęły się sprzeczne odczucia przyjemności i bólu. Kciuk musnął jej sutek, a ona zaczęła pocierać go coraz szybciej i mocniej, a następnie ścisnęła go prawie do bólu. Jej plecy wygięły się w łuk, a biodra zakołysały. Przyjemność przeszła przez jej rdzeń i dotarła do jej kończyn, gdy odrzuciła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Przygryzła wargę, by nie wykrzyknąć imienia Edwarda.

Gdy fizyczna przyjemność osłabła, poczuła uszczypnięcie w sercu, a łzy zakłuły ją w oczy. Przewróciła się na bok i zwinęła w ciasny kłębek. Łza uciekła z jej oka i spłynęła po policzku, by zostać wchłonięta przez poduszkę.

To jest najwięcej, co kiedykolwiek będę miała. Z Edwardem czy jakimkolwiek innym mężczyzną. To wszystko, co kiedykolwiek miałam. Umrę jako dziewica, a wszystko to dla zysku mojego ojca. Zostawiłby mnie samotną i bezdzietną dla szansy na awans. Twierdzi, że robi to dla naszego klanu, ale każdy sojusz, który zawarł, a potem zerwał, byłby korzystny. Mogłabym się ożenić z własną rodziną, a nie być sama z moją ręką, która sprawiałaby mi przyjemność. Dałabym Edwardowi to, czego chce, czego ja chcę, gdybym mogła być pewna, że mój ojciec nigdy się nie dowie. Boże broń, żebym uległa i ojciec w końcu mnie poślubił. To byłoby moje szczęście.

Kiedy jej łzy wyciekały na poduszkę i koszulkę, Elizabeth w końcu zasnęła.




Rozdział 3

==========

Rozdział trzeci

==========

Edward był niespokojny. Straciwszy z oczu Elizabeth, poszedł stanąć przed dużymi oknami i obserwował gwiazdy mrugające między chmurami.

Co jest ze mną nie tak? Widziałem tę kobietę ze trzy razy, a nie mogę przestać wyobrażać sobie, jak by to było rozebrać ją do naga i zatopić się w niej raz za razem. Smakować każdy cal jej ciała. Widzieć, jak przyjemność rozkwita na jej twarzy. Rozkwit. Co do jasnej cholery? Nigdy w życiu nie użyłem tego słowa. Chcę więcej niż to. Chcę widzieć, jak iskra ognia pojawia się na jej twarzy, jak jej oczy strzelają do mnie błyskawicami. Jestem ciekaw, co powie dalej. Czy potrafię sprawić, że uśmiechnie się tak łatwo, jak pobudzam jej temperament? Jak by to było przejść przez te ogrody z jej ręką w mojej, wejść do Sali z nią na ramieniu? Ile razy wymykałem się z łóżka Sinead, żeby uniknąć jej przylgnięcia do mnie we śnie? Ile razy uciekałem przed koniecznością obudzenia się obok niej, tak bardzo jak przyjemne byłoby poranne sprzężenie? Nigdy nie chciałem, żeby zbytnio się rozgościła w swojej pozycji. Ale Elizabeth: Codziennie zasypiałbym i budził się obok niej. Jak w ogóle mogę być tego pewien? Co jest w niej takiego? Czuję to w kościach, że mogę jej zaufać jako żonie w świetle dnia i partnerce w ekstazie w ciemności.

Edward uścisnął swój pręt, który pęczniał w jego bryczesach. Musiał zdążyć wrócić do swojej komnaty, zanim pęknie. Brał siebie w ręce, jak wyobrażał sobie Elizabeth ujeżdżającą jego koguta. Gdy odwrócił się w stronę drzwi, dźwięk przekręcanej klamki odbił się echem po pustej przestrzeni. Do środka wślizgnęła się cienista postać, a zapach róż powędrował w jego stronę. Rozpoznał kobietę i chciał się skrzywić.

"Oto jesteś. Wymknąłeś się z Sali, jakby twoja dupa płonęła, Lordzie Badenoch".

"Lady MacAdams." Edward nie mógł przywieść do głowy niczego innego, co można by powiedzieć kobiecie, z którą przespał się przy więcej niż jednej okazji, ale minęło już kilka lat.

Przesunęła się po pokoju, po czym zrobiła niski ukłon, dzięki któremu mógł podziwiać jej pokaźny biust. To, co kiedyś przyprawiało go o ślinotok, teraz nie robiło nic. Gdy kobieta przed nim wstała, pochyliła się, by ominąć jego ciało. Jej oczy rozszerzyły się, gdy jego twarda długość przesunęła się po niej.

"To przyjemność, mój panie. Cieszę się, że jesteś zadowolony z mojej wizyty" - mruknęła. Przejechała dłonią po jego brzuchu, zanim potarła dłonią jego bolącego kutasa.

Edward stłumił jęk. Nie chciał jej zachęcać, ale pokusa, by pozwolić jej złagodzić jego szalejące pożądanie, była niemal zbyt wielka. Pamiętał, co potrafiła zrobić swoimi ustami i jak to było w nią wepchnąć. Podobały mu się ich próby, ale teraz, gdy początkowy szok minął, jego umysł krzyczał, że to było złe. Chwycił jej nadgarstek i odepchnął jej rękę.

"To nie jest dla ciebie," jęknął.

"Ale może być. Tak jak było."

Jej druga ręka przesunęła się, by podnieść jego tunikę. Jej dłoń była przy jego pasie, zanim zdążył to przewidzieć. Po raz kolejny pokusa ugryzła go, a on rozważał pozwolenie jej na rozluźnienie jego pęczniejącego kutasa. Miał swój własny umysł, bo nadal twardniał od uwagi. Edward uwolnił jej nadgarstek i pozwolił jej poluzować jego spodnie. Edward obserwował, jak oblizuje wargi, gdy wyciąga go ze spodni. Ale zanim jej język uderzył, cofnął się. Nie mógł tego zrobić. Jego serce było pewne, że to złe. Nawet gdyby Elizabeth nigdy się o tym nie dowiedziała, nie mógł pozwolić sobie na małżeństwo z inną kobietą. Nie mógł nawet pozwolić, by inna kobieta sprawiała mu przyjemność.

"Dziękuję, ale muszę odmówić".

Edward dopasował swoje bryczesy i zapiął je.

"Odmówić? Nigdy mi nie odmówiłaś. Nikt nie będzie nam przeszkadzał. Nikt nie wie, że tu jesteśmy."

"To nie to. Jak już mówiłem, to nie jest dla ciebie."

"A ty wierzysz, że to dla małej Elizabeth Fraser. Ta symulująca nitwit nie wiedziałaby, co z tym zrobić. Wolisz się napalać na cipkę, której nigdy nie będziesz miał. Może dlatego jesteś twardy, ale to nie ona da ci to, czego oboje wiemy, że chcesz. Pamiętasz, że mogę doprowadzić cię do takiego punktu kulminacyjnego, że będziesz mógł skrzyżować oczy. I to tylko za pomocą moich ust".

"To było dość dawno temu. Rzeczy się zmieniają. Ludzie się zmieniają."

"Ty nigdy nie będziesz. Zawsze będziesz nienasycony, a kiedy to zauroczenie się skończy, co nastąpi, bo nigdy jej nie będziesz miał, będziesz żałował, że mnie odrzuciłeś. Nigdy nie zadowolisz się jedną kobietą, co mi odpowiada. Nie mam zamiaru zadowalać się jednym mężczyzną. Ale zmęczysz się gonieniem za spódnicą, która nigdy się dla ciebie nie podniesie. I co wtedy? Wrócisz po mnie, by złagodzić ból. Lepiej miej nadzieję, że nadal jestem dostępny."

"Będę o tym pamiętać. Dobranoc, Lady MacAdams."

Edward praktycznie sprintem oddalił się, po czym utorował sobie drogę do swojej komnaty i zakratował drzwi. Rozebrał się i poszedł stanąć przed swoim oknem. Patrzył na gwiazdy, tak jak wtedy, gdy jego kutas po raz pierwszy ożył. Głaskał go powoli, wyobrażając sobie, jak zatraca się z Elizabeth w topiarowym labiryncie, na który wychodziła jego komnata. Dostrzegł zakątek, w który mógłby ją wciągnąć, całując ścieżkę wzdłuż jej szyi do piersi. Poluzowałby jej suknię, aż opadłaby na tyle nisko, by je uwolnić. Wsunąłby ręce pod jej spódnice, gdy ucztowałby na kopcach. Doprowadziłby ją do skraju uwolnienia, zanim podniósłby ją, by zatopiła się w nim jednym pchnięciem.

Jego ręka przyspieszyła, gdy jego pchnięcia stały się krótsze i mocniejsze, aż jego pachołki zacisnęły się. Uwolnił swoje nasienie w pościeli, którą przyniósł ze sobą. Jego głowa opadła do tyłu, gdy dyszał. Jego serce biło jak zawsze, ale tym razem jego klatka piersiowa zacisnęła się. Potarł pięścią mostek, ale napięcie nie ustępowało. Choć branie siebie w ręce nigdy nie było tak dobre jak bycie z kobietą, to jednak zazwyczaj było satysfakcjonujące. Tym razem pozostawiało go pustym i samotnym.

Edward wdrapał się na swoje łóżko i spojrzał na pustą przestrzeń obok. Widział twarz w kształcie serca ze szmaragdowymi oczami, które spoglądały na niego, ale kiedy sięgnął ręką, jego dłoń chwyciła tylko powietrze. Edward zasnął z poczuciem rozczarowania.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Spinster Lady w oczekiwaniu"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści