Praca dla ciemności

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział 1

==========

Miałam prawie czternaście lat i właśnie zaczęła mi się miesiączka, kiedy rodzice sprzedali mnie Iluminatom.

Moi rodzice oczywiście nie patrzyli na to w ten sposób. To, co widzieli, to dorastająca dziewczyna tryskająca mocą, której nie mogła kontrolować, a oni nie mogli zrozumieć. Mistrzowie obiecali, że będą mnie szkolić, kształcić i podnosić w górę w swojej hierarchii. Pewnego dnia, mówili, mogę nawet dotrzeć do Rady. Bogaty, czczony, potężny.

Jeśli chodzi o mnie, byłem targany przez magię, emocje i uczucia, których nie rozumiałem. Na przemian uradowany i przerażony, nie miałem pojęcia, czy w jednej chwili będę targany bólem, gdy będę próbował opanować więcej magii, niż byłem w stanie pomieścić, czy też nagle okaże się, że jestem w stanie przechodzić przez ściany i zatrzymywać czas, czy też będę leżał bezradny i słaby w następstwie ataku magii, który spustoszył moje ciało i umysł.

I tak przez następne pięć lat uczyłem się i trenowałem - dwadzieścia godzin dziennie - aż moi Mistrzowie uznali mnie za zdolnego i bezpiecznego, by ruszyć w świat. Trenowałem broń, sztuki walki i sztuki magiczne, a także budowałem swoje ciało i wytrzymałość dzięki treningowi atletycznemu. Studiowałam również teorię magii, historię, sztukę, filozofię, nauki polityczne oraz praktyczną chemię i fizykę. Jako kobieta, studiowałam również sztuki flirtu i uwodzenia, gdyż Iluminaci uważali, że należy opanować wszystkie bronie.

Wstąpiłam do Gildii Łowców, organizacji w ramach Illuminati, która nas chroniła i walczyła ze złem na świecie.

Bo to jest właśnie to, co Illuminati reprezentowali. Błyszczące Światło, które przeciwstawiało się wkraczającej Ciemności. Powstrzymywaliśmy demony i mrocznych czarodziejów. Polowaliśmy na zbłąkane wampiry i wilkołaki oraz inne stworzenia Mroku. Szukaliśmy czarnoksiężników w ich światach cienia i oczyszczaliśmy je z naszej rzeczywistości. Chroniliśmy ludzkość przed koszmarami, które bez nas zmiażdżyłyby ze świata wszystko, co było dobrem i Światłem.

Mistrz Robyn i Mistress Chantelle wyostrzyli mnie do broni, której nawet Illuminati nigdy wcześniej nie widzieli. Nazwały mnie Skorpionem ze względu na mój szybki refleks i zabójcze uderzenia. W tańcu śmierci sprawdziłam się na szczycie wszystkich moich talentów - jako pierwsza wśród wszystkich Łowców, którzy kiedykolwiek byli przede mną. A w dniu moich dziewiętnastych urodzin dali mi moje pierwsze zadanie.

Dwa tygodnie później pięciu złych ludzi, którzy kontrolowali ogromną władzę w rządzie Stanów Zjednoczonych, nie żyje. Katastrofa, do której zmierzali, została zażegnana. Ludzkość przetrwała, nigdy nie wiedząc, jak wiele swojej wolności i szczęścia zawdzięczają czuwającym nad nimi Illuminatom.

Nadal trenowałem i doskonaliłem swoje umiejętności. Zyskałem na mocy. Gildia wysyłała mnie samotnie na misje, które normalnie byłyby przydzielane zespołom liczącym pięć lub więcej osób. Zatriumfowałem nad najstarszym i najpotężniejszym wampirem w Austrii, niszcząc jego gniazdo i rozpraszając jego dzieci, które przeżyły. Zwalczyłem śnieżnego smoka i odesłałem go do jego zimnego północnego legowiska, by lizał rany przez kolejny wiek. Polowałem na czarnoksiężników i złych akolitów sił Ciemności i rozprawiłem się z nimi.

* * *

Mistrz Benedict, Iluminator i szef Rady, wezwał mnie do swojego biura. Byłem jego uczniem od czasu ukończenia szkolenia i to on wzniósł moją świadomość i umiejętności posługiwania się magią na nowe wyżyny. Dopilnował również mojego zaawansowanego szkolenia w sztukach cielesnych, ucząc mnie technik, które można było wykorzystać do zaczarowania, infiltracji i zabójstw, wykraczających poza wszystko, co mogłam sobie wyobrazić. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak wywyższony przywódca miałby sięgać po młodą, niesprawdzoną kobietę, taką jak ja, ale każdego dnia uważałam się za szczęściarę.

"Mam dla ciebie specjalne zadanie" - powiedział mistrz Benedict. "Niejaki William Strickland, przemysłowiec i czarodziej głęboko zanurzony w Czarnej Sztuce, stworzył potężną broń. Jedynym celem dla tej broni jest uderzenie w nas, gdyż tylko my stoimy przeciwko niemu i jego celowi dominacji nad światem."

Mój Mistrz dostarczył mi informacji, których będę potrzebował, aby znaleźć Stricklanda i przedstawił mi plan uzyskania do niego dostępu.

"Bądź niezwykle ostrożny", powiedział. "Strickland jest potężny i przebiegły. Ten taniec zakończy się śmiercią jednego z was, a wy musicie dopilnować, by ta śmierć była jego. Kiedy już to osiągniesz, musisz wejść w posiadanie stworzonej przez niego broni i przynieść mi ją z powrotem."

Wziął napój z klejnotowego pucharu na biurku i zdawał się studiować mnie nad jego brzegiem. "Strickland ma również córkę, która dopiero wchodzi w swoją moc. Przyprowadź ją do mnie, również, jeśli możesz. Ale jeśli nie możesz, to musisz ją zabić. On już zaczął ją szkolić w swoim Mrocznym rzemiośle, a my nie możemy sobie pozwolić na to, by dorastała pod jakimkolwiek innym okiem niż nasze własne."

Imperium finansowe Stricklanda miało swoją siedzibę w Nowym Jorku, jego zakłady chemiczne działały w Pensylwanii, a mężczyzna mieszkał z córką w rezydencji pod Waszyngtonem. Wytropiłem go i prześladowałem tygodniami, ucząc się jego wzorów, obserwując jego ruchy i szukając słabych punktów.

Jego żona nie żyła, a poza służbą mieszkała z nim tylko córka i jej opiekunka. Poza jego biznesem, jego jedynymi kontaktami społecznymi wydawał się być prywatny klub dżentelmenów, który szybko odkryłem, że był kabałą podobnie myślących magów. Ale Strickland był liderem, najsilniejszym czarodziejem z nich wszystkich.

Najpierw zaatakowałem tę kabałę, eliminując ich jednego po drugim. Mój miecz pozbawił głowy jednego, a trucizna w ulubionym napoju uciszyła drugiego. Trzeci miał słabość do młodych kobiet, a w łóżku pewnej nocy zatrzymałem jego serce. Dwaj ostatni jechali razem tej nocy, kiedy ich samochód uległ nieszczęśliwemu wypadkowi.

Do czasu, gdy Strickland pewnej nocy zapalił światło w swoim gabinecie i znalazł mnie czekającego na niego, był sam i odizolowany.

"Kim do diabła jesteś?" zapytał, rzucając na mnie zaklęcie, które mój oddział z łatwością odbił.

"Twój czas się skończył", powiedziałem. "Iluminaci zadekretowali koniec twoich mrocznych planów".




Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział 1

==========

Miałam prawie czternaście lat i właśnie zaczęła się moja miesiączka, kiedy rodzice sprzedali mnie Iluminatom.

Moi rodzice oczywiście nie patrzyli na to w ten sposób. To, co widzieli, to dorastająca dziewczyna tryskająca mocą, której nie mogła kontrolować, a oni nie mogli zrozumieć. Mistrzowie obiecali, że będą mnie szkolić, kształcić i podnosić w górę w swojej hierarchii. Pewnego dnia, mówili, mogę nawet dotrzeć do Rady. Bogaty, czczony, potężny.

Jeśli chodzi o mnie, byłem targany przez magię, emocje i uczucia, których nie rozumiałem. Na przemian uradowany i przerażony, nie miałem pojęcia, czy w jednej chwili będę targany bólem, gdy będę próbował opanować więcej magii, niż byłem w stanie pomieścić, czy też nagle okaże się, że jestem w stanie przechodzić przez ściany i zatrzymywać czas, czy też będę leżał bezradny i słaby w następstwie ataku magii, który spustoszył moje ciało i umysł.

I tak przez następne pięć lat uczyłem się i trenowałem - dwadzieścia godzin dziennie - aż moi Mistrzowie uznali mnie za zdolnego i bezpiecznego, by ruszyć w świat. Trenowałem broń, sztuki walki i sztuki magiczne, a także budowałem swoje ciało i wytrzymałość dzięki treningowi atletycznemu. Studiowałam również teorię magii, historię, sztukę, filozofię, nauki polityczne oraz praktyczną chemię i fizykę. Jako kobieta, studiowałam również sztuki flirtu i uwodzenia, gdyż Iluminaci uważali, że należy opanować wszystkie bronie.

Wstąpiłam do Gildii Łowców, organizacji w ramach Illuminati, która nas chroniła i walczyła ze złem na świecie.

Bo to jest właśnie to, co Illuminati reprezentowali. Błyszczące Światło, które przeciwstawiało się wkraczającej Ciemności. Powstrzymywaliśmy demony i mrocznych czarodziejów. Polowaliśmy na zbłąkane wampiry, wilkołaki i inne stworzenia Ciemności. Szukaliśmy czarnoksiężników w ich światach cienia i oczyszczaliśmy je z naszej rzeczywistości. Chroniliśmy ludzkość przed koszmarami, które bez nas zmiażdżyłyby ze świata wszystko, co było dobrem i Światłem.

Mistrz Robyn i Mistress Chantelle wyostrzyli mnie do broni, której nawet Illuminati nigdy wcześniej nie widzieli. Nazwały mnie Skorpionem ze względu na mój szybki refleks i zabójcze uderzenia. W tańcu śmierci sprawdziłam się na szczycie wszystkich moich talentów - jako pierwsza wśród wszystkich Łowców, którzy kiedykolwiek byli przede mną. A w dniu moich dziewiętnastych urodzin dali mi moje pierwsze zadanie.

Dwa tygodnie później pięciu złych ludzi, którzy kontrolowali ogromną władzę w rządzie Stanów Zjednoczonych, nie żyje. Katastrofa, do której zmierzali, została zażegnana. Ludzkość przetrwała, nigdy nie wiedząc, jak wiele swojej wolności i szczęścia zawdzięczają czuwającym nad nimi Illuminatom.

Nadal trenowałem i doskonaliłem swoje umiejętności. Zyskałem na mocy. Gildia wysyłała mnie samotnie na misje, które normalnie byłyby przydzielane zespołom liczącym pięć lub więcej osób. Zatriumfowałem nad najstarszym i najpotężniejszym wampirem w Austrii, niszcząc jego gniazdo i rozpraszając jego dzieci, które przeżyły. Zwalczyłem śnieżnego smoka i odesłałem go do jego zimnego północnego legowiska, by lizał rany przez kolejny wiek. Polowałem na czarnoksiężników i złych akolitów sił Ciemności i rozprawiłem się z nimi.

* * *

Mistrz Benedict, Iluminator i szef Rady, wezwał mnie do swojego biura. Byłem jego uczniem od czasu ukończenia szkolenia i to on podniósł moją świadomość i umiejętności posługiwania się magią na nowe wyżyny. Dopilnował również mojego zaawansowanego szkolenia w sztukach cielesnych, ucząc mnie technik, które można wykorzystać do zaczarowania, infiltracji i zabójstw, wykraczających poza wszystko, co mogłam sobie wyobrazić. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak wywyższony przywódca miałby sięgnąć po młodą, niesprawdzoną kobietę, taką jak ja, ale każdego dnia uważałam się za szczęściarę.

"Mam dla ciebie specjalne zadanie" - powiedział Mistrz Benedict. "Niejaki William Strickland, przemysłowiec i czarodziej głęboko zanurzony w Czarnej Sztuce, stworzył potężną broń. Jedynym celem dla tej broni jest uderzenie w nas, bo tylko my stoimy przeciwko niemu i jego celowi dominacji nad światem."

Mój Mistrz dostarczył mi informacji, których będę potrzebował, aby znaleźć Stricklanda i przedstawił mi plan uzyskania do niego dostępu.

"Bądź niezwykle ostrożny", powiedział. "Strickland jest potężny i przebiegły. Ten taniec zakończy się śmiercią jednego z was, a wy musicie dopilnować, aby ta śmierć była jego. Kiedy już to osiągniesz, musisz wejść w posiadanie stworzonej przez niego broni i przynieść mi ją z powrotem."

Wziął napój z klejnotowego pucharu na biurku i zdawał się studiować mnie nad jego brzegiem. "Strickland ma również córkę, która dopiero wchodzi w swoją moc. Przyprowadź ją do mnie, również, jeśli możesz. Ale jeśli nie możesz, to musisz ją zabić. On już zaczął ją szkolić w swoim Mrocznym rzemiośle, a my nie możemy sobie pozwolić na to, by dorastała pod jakimkolwiek innym okiem niż nasze własne."

Imperium finansowe Stricklanda miało swoją siedzibę w Nowym Jorku, jego zakłady chemiczne działały w Pensylwanii, a mężczyzna mieszkał z córką w rezydencji pod Waszyngtonem. Wytropiłem go i prześladowałem tygodniami, ucząc się jego wzorów, obserwując jego ruchy i szukając słabych punktów.

Jego żona nie żyła, a poza służbą mieszkała z nim tylko córka i jej opiekunka. Poza jego biznesem, jego jedynymi kontaktami społecznymi wydawał się być prywatny klub dżentelmenów, który szybko odkryłem, że był kabałą podobnie myślących magów. Ale Strickland był liderem, najsilniejszym czarodziejem z nich wszystkich.

Najpierw zaatakowałem tę kabałę, eliminując ich jednego po drugim. Mój miecz pozbawił głowy jednego, a trucizna w ulubionym napoju uciszyła drugiego. Trzeci miał słabość do młodych kobiet, a w łóżku pewnej nocy zatrzymałem jego serce. Dwaj ostatni jechali razem tej nocy, kiedy ich samochód uległ nieszczęśliwemu wypadkowi.

Do czasu, gdy Strickland pewnej nocy zapalił światło w swoim gabinecie i znalazł mnie czekającego na niego, był sam i odizolowany.

"Kim do diabła jesteś?" zapytał, rzucając na mnie zaklęcie, które mój oddział z łatwością odbił.

"Twój czas się skończył", powiedziałem. "Iluminaci zadekretowali koniec twoich mrocznych planów".




Rozdział 1 (2)

Zamrugał do mnie, po czym odrzucił do tyłu głowę i roześmiał się. "Moje mroczne plany? Och, to jest bogate. Czołowa organizacja arkanów knująca dominację nad światem ma zamiar mnie powstrzymać?" Zaśmiał się na mnie. "Wy Łowcy zamordowaliście tysiące prawowitych światowych przywódców w rządzie, kościołach i przemyśle. Celujecie w każdego maga lub czarownicę pracującą ze Światłem. Iluminaci zgromadzili niesamowite bogactwo, które nie służy niczemu innemu jak tylko zwiększeniu władzy swoich przywódców."

Bez ostrzeżenia cisnął we mnie boltem energii. Mój oddział wchłonął go, ale został osłabiony. Przeskoczyłem nad biurkiem i zamachnąłem się moim zaklętym mieczem. Mój przeciwnik był znacznie starszy ode mnie i wolniejszy. Częściowo zablokował cios, ale moje uderzenie z tyłu rozczłonkowało go. Grymasił i trzymał się za brzuch.

"Broń", powiedziałem. "Zbudowałeś broń, aby nas zaatakować. Powiedz mi, gdzie ona jest, a oszczędzę twoją córkę".

Jego oczy zrobiły się okrągłe, a on zataczał się z powrotem pod ścianę. "Zostaw ją w spokoju", powiedział między zaciśniętymi zębami.

"Broń."

Obdarzył mnie bolesnym uśmiechem i potrząsnął głową. "Tylko Iluminaci uznaliby ją za broń." Wskazał podbródkiem w kierunku kuli kryształu wielkości mojej pięści, siedzącej na małej poduszce na półce. "Pokazuje on prawdę. Spójrz przez nią, gdy człowiek mówi, a ona pokazuje jego kłamstwa. Spójrz na zaklęcie, książkę lub dzieło sztuki, aby zobaczyć, jak bardzo jest ono prawdziwe. Obejrzyjcie rytuał Illuminatów i zobaczcie krew i Ciemność ukrytą pod powierzchnią. Tak, zanieś to do swoich mistrzów, a oni to zniszczą. Ale w tym procesie, to zniszczy ich".

Strickland zaśmiał się wtedy i zsunął się ze ściany, by usiąść na podłodze. Podszedłem do półki i podniosłem kryształ, po czym odwróciłem się z powrotem w jego stronę. Kiedy trzymałem kulę przed sobą i patrzyłem przez nią na niego, widziałem, że umiera. Widziałem też, że jest czarodziejem Światła i czułem, choć nie potrafiłem powiedzieć jak, że wszystko co mi powiedział było prawdą. Wstrząśnięty, schowałem kulę do kieszeni i odwróciłem się, by wyjść.

Gdy szedłem korytarzem, wyszła przede mną młoda dziewczyna. Jej długie rude włosy wyglądały, jakby powiewały na wietrze, ale ja nie czułem żadnego wiatru. Jej zielone oczy zdawały się płonąć.

"Czy jesteś Skorpionem?" rzuciła mi wyzwanie.

"Tak."

Przygryzła wargę, a kiedy znów się odezwała, głos jej drżał. "Czy już go zabiłeś? Powiedział, że przyjdziesz i go zabijesz".

"On może jeszcze żyć", powiedziałem, "ale on umiera".

"A ty masz kryształ?"

"Tak."

"W takim razie potrzebujesz również tego", powiedziała, wyciągając książkę. Stara i oprawiona w skórę, o grubości co najmniej trzech lub czterech cali, musiała być ciężka od sposobu, w jaki zmagała się z jej trzymaniem.

"Co to jest?"

"Książka," powiedziała z odważnym uśmiechem. "Umiesz czytać, prawda?"

Zamknąłem dystans między nami. Zmierzyła się ze mną odważnie, jej oczy tylko raz rzuciły się na moje ostrze ociekające krwią życiową jej ojca. Wziąłem książkę do drugiej ręki i odkryłem, że jest jeszcze cięższa niż wyglądała. Zerknąłem na nią i prawie ją upuściłem.

Książka była z czarnej skóry obszytej złotem. Tytuł, w tajnym języku Iluminatów, mówił: "Historia Iluminatów".

"Przeczytaj ją," powiedziała. "On powiedział - mój ojciec powiedział - że musisz to przeczytać". Obdarzyła mnie grymasem, który był tak złośliwy, że zrobiłem krok do tyłu. "Oni cię zabiją, kiedy im to zaniesiesz, niezależnie od tego, czy to przeczytasz, czy nie. Mam nadzieję, że jesteś na tyle głupi, by uwierzyć w ich kłamstwa."

Wirowała i przeszła przez ścianę. Skoczyłem za nią, ale ściana była solidna i nie mogłem znaleźć żadnego ukrytego zatrzasku ani drzwi, a podążanie na ślepo byłoby głupotą.

* * *

Zupełnie niepocieszony, zabrałem książkę i kryształ do hotelu. Otworzyłem książkę, by odkryć, że została napisana ręcznie w języku Iluminatów. Pierwszy wpis datowany był na 1308 rok n.e. Opowiadał o powstaniu tajnego Zakonu, przyciągającego wielu magów w różnych krajach. Wykorzystywali oni Zakon do łączenia się i komunikowania ze sobą, do dzielenia się wiedzą i do zapewnienia siły dla wzajemnej ochrony.

Przede wszystkim Zakon został utworzony, aby chronić swoich członków przed Kościołem i europejską rodziną królewską. Filip Targowy z Francji niedawno zniszczył templariuszy, aresztując ich członków i przejmując ich skarb. Członkowie Zakonu obawiali się zwłaszcza Inkwizycji, która dokonała egzekucji wielu czarownic i magów.

Odwracając się do tyłu książki, do ostatniego wpisu, rozpoznałem znajome, staranne pismo Mistrza Benedykta, Iluminatora. Data była trzy lata przed tym, jak nabyłem tę książkę. Zadowolony z jej autentyczności, usiadłem wygodnie i zacząłem ją czytać od początku. Już po pierwszych dwudziestu pięciu stronach w moim umyśle zaczęło tworzyć się poczucie strachu.

Zanim skończyłem książkę, łącznie z kilkoma wzmiankami o mnie, moim treningu i planach Benedykta wobec mnie, wiele razy wpadłem w szał. W końcu poczułem się odrętwiały i pusty. Nie tylko zostałam oszukana, ale byłam współwinna. Zamiast być siłą dla Światła, poszerzyłem zasięg Ciemności.

* * *

Miasto Iluminatów siedziało na szczycie małej góry w lesie w północnej części Stanów Zjednoczonych. Prowadziła do niego tylko jedna droga i nikt poza tymi głęboko zanurzonymi w lordzie Illuminatów nie wiedział, że tam jest.

Miesiąc po tym, jak zabiłem Williama Stricklanda, wszedłem do biura Mistrza Benedicta i położyłem małą kryształową kulę na jego biurku.

"To jest broń, którą stworzył Strickland" - powiedziałem. "Widzi przez obłudę i tylko prawdę można zobaczyć, jeśli się przez nią patrzy. Ostateczne zaklęcie wykrywające kłamstwa. Jeśli patrzę przez nią na osobę, która nie jest zdrowa, pokazuje jej chorobę. Ujawnia kłamstwa polityków, duchownych i sprzedawców używanych samochodów. Jeśli używam go do czytania książki, mówi mi, co jest faktem, a co fikcją. Bardzo, bardzo niebezpieczna broń".

Bez kolejnego słowa, odwróciłem się i wyszedłem z jego biura. Dalej wyszedłem z pałacu w centrum Miasta, przez ulice i wyszedłem przez bramę w zewnętrznym murze. Zabrałem ze sobą tylko mały plecak z wodą, trochę jedzenia, trochę pieniędzy i dużą czarno-złotą księgę. Moją broń zostawiłem przy bramie, gdyż nie miałem ochoty kontynuować życia, które prowadziłem. Droga Illuminatów nie była już moja.




Rozdział 1 (2)

Zamrugał do mnie, po czym odrzucił do tyłu głowę i roześmiał się. "Moje mroczne plany? Och, to jest bogate. Czołowa organizacja arkanów knująca dominację nad światem ma zamiar mnie powstrzymać?" Zaśmiał się na mnie. "Wy Łowcy zamordowaliście tysiące prawowitych światowych przywódców w rządzie, kościołach i przemyśle. Celujecie w każdego maga lub czarownicę pracującą ze Światłem. Iluminaci zgromadzili niesamowite bogactwo, które nie służy niczemu innemu jak tylko zwiększeniu władzy swoich przywódców."

Bez ostrzeżenia cisnął we mnie boltem energii. Mój oddział wchłonął go, ale został osłabiony. Przeskoczyłem nad biurkiem i zamachnąłem się moim zaklętym mieczem. Mój przeciwnik był znacznie starszy ode mnie i wolniejszy. Częściowo zablokował cios, ale moje uderzenie z tyłu rozczłonkowało go. Grymasił i trzymał się za brzuch.

"Broń", powiedziałem. "Zbudowałeś broń, aby nas zaatakować. Powiedz mi, gdzie ona jest, a oszczędzę twoją córkę".

Jego oczy zrobiły się okrągłe, a on zataczał się z powrotem pod ścianę. "Zostaw ją w spokoju", powiedział między zaciśniętymi zębami.

"Broń."

Obdarzył mnie bolesnym uśmiechem i potrząsnął głową. "Tylko Iluminaci uznaliby ją za broń." Wskazał podbródkiem w kierunku kuli kryształu wielkości mojej pięści, siedzącej na małej poduszce na półce. "Pokazuje on prawdę. Spójrz przez nią, gdy człowiek mówi, a ona pokazuje jego kłamstwa. Spójrz na zaklęcie, książkę lub dzieło sztuki, aby zobaczyć, jak bardzo jest ono prawdziwe. Obejrzyjcie rytuał Illuminatów i zobaczcie krew i Ciemność ukrytą pod powierzchnią. Tak, zanieś to do swoich mistrzów, a oni to zniszczą. Ale w tym procesie, to zniszczy ich".

Strickland zaśmiał się wtedy i zsunął się ze ściany, by usiąść na podłodze. Podszedłem do półki i podniosłem kryształ, po czym odwróciłem się z powrotem w jego stronę. Kiedy trzymałem kulę przed sobą i patrzyłem przez nią na niego, widziałem, że umiera. Widziałem też, że jest czarodziejem Światła i czułem, choć nie potrafiłem powiedzieć jak, że wszystko co mi powiedział było prawdą. Wstrząśnięty, schowałem kulę do kieszeni i odwróciłem się, by wyjść.

Gdy szedłem korytarzem, wyszła przede mną młoda dziewczyna. Jej długie rude włosy wyglądały, jakby powiewały na wietrze, ale ja nie czułem żadnego wiatru. Jej zielone oczy zdawały się płonąć.

"Czy jesteś Skorpionem?" rzuciła mi wyzwanie.

"Tak."

Przygryzła wargę, a kiedy znów się odezwała, głos jej drżał. "Czy już go zabiłeś? Powiedział, że przyjdziesz i go zabijesz".

"On może jeszcze żyć", powiedziałem, "ale on umiera".

"A ty masz kryształ?"

"Tak."

"W takim razie potrzebujesz również tego", powiedziała, wyciągając książkę. Stara i oprawiona w skórę, o grubości co najmniej trzech lub czterech cali, musiała być ciężka od sposobu, w jaki zmagała się z jej trzymaniem.

"Co to jest?"

"Książka," powiedziała z odważnym uśmiechem. "Umiesz czytać, prawda?"

Zamknąłem dystans między nami. Zmierzyła się ze mną odważnie, jej oczy tylko raz rzuciły się na moje ostrze ociekające krwią życiową jej ojca. Wziąłem książkę do drugiej ręki i odkryłem, że jest jeszcze cięższa niż wyglądała. Zerknąłem na nią i prawie ją upuściłem.

Książka była z czarnej skóry obszytej złotem. Tytuł, w tajnym języku Iluminatów, mówił: "Historia Iluminatów".

"Przeczytaj ją," powiedziała. "On powiedział - mój ojciec powiedział - że musisz to przeczytać". Obdarzyła mnie grymasem, który był tak złośliwy, że zrobiłem krok do tyłu. "Oni cię zabiją, kiedy im to zaniesiesz, niezależnie od tego, czy to przeczytasz, czy nie. Mam nadzieję, że jesteś na tyle głupi, by uwierzyć w ich kłamstwa."

Wirowała i przeszła przez ścianę. Skoczyłem za nią, ale ściana była solidna i nie mogłem znaleźć żadnego ukrytego zatrzasku ani drzwi, a podążanie na ślepo byłoby głupotą.

* * *

Zupełnie niepocieszony, zabrałem książkę i kryształ do hotelu. Otworzyłem książkę, by odkryć, że została napisana ręcznie w języku Iluminatów. Pierwszy wpis datowany był na 1308 rok n.e. Opowiadał o powstaniu tajnego Zakonu, przyciągającego wielu magów w różnych krajach. Wykorzystywali oni Zakon do łączenia się i komunikowania ze sobą, do dzielenia się wiedzą i do zapewnienia siły dla wzajemnej ochrony.

Przede wszystkim Zakon został utworzony, aby chronić swoich członków przed Kościołem i europejską rodziną królewską. Filip Targowy z Francji niedawno zniszczył templariuszy, aresztując ich członków i przejmując ich skarb. Członkowie Zakonu obawiali się zwłaszcza Inkwizycji, która dokonała egzekucji wielu czarownic i magów.

Odwracając się do tyłu książki, do ostatniego wpisu, rozpoznałem znajome, staranne pismo Mistrza Benedykta, Iluminatora. Data była trzy lata przed tym, jak nabyłem tę książkę. Zadowolony z jej autentyczności, usiadłem wygodnie i zacząłem ją czytać od początku. Już po pierwszych dwudziestu pięciu stronach w moim umyśle zaczęło tworzyć się poczucie strachu.

Zanim skończyłem książkę, łącznie z kilkoma wzmiankami o mnie, moim treningu i planach Benedykta wobec mnie, wiele razy wpadłem w szał. W końcu poczułem się odrętwiały i pusty. Nie tylko zostałam oszukana, ale byłam współwinna. Zamiast być siłą dla Światła, poszerzyłem zasięg Ciemności.

* * *

Miasto Iluminatów siedziało na szczycie małej góry w lesie w północnej części Stanów Zjednoczonych. Prowadziła do niego tylko jedna droga i nikt poza tymi głęboko zanurzonymi w lordzie Illuminatów nie wiedział, że tam jest.

Miesiąc po tym, jak zabiłem Williama Stricklanda, wszedłem do biura Mistrza Benedicta i położyłem małą kryształową kulę na jego biurku.

"To jest broń, którą stworzył Strickland" - powiedziałem. "Widzi przez obłudę i tylko prawdę można zobaczyć, jeśli się przez nią patrzy. Ostateczne zaklęcie wykrywające kłamstwa. Jeśli patrzę przez nią na osobę, która nie jest zdrowa, pokazuje jej chorobę. Ujawnia kłamstwa polityków, duchownych i sprzedawców używanych samochodów. Jeśli używam go do czytania książki, mówi mi, co jest faktem, a co fikcją. Bardzo, bardzo niebezpieczna broń".

Bez kolejnego słowa, odwróciłem się i wyszedłem z jego biura. Dalej wyszedłem z pałacu w centrum Miasta, przez ulice i wyszedłem przez bramę w zewnętrznym murze. Zabrałem ze sobą tylko mały plecak z wodą, trochę jedzenia, trochę pieniędzy i dużą czarno-złotą księgę. Moją broń zostawiłem przy bramie, gdyż nie miałem ochoty kontynuować życia, które prowadziłem. Droga Iluminatów nie była już moja.




Rozdział 1 (3)

Szedłem przez godzinę, a potem zaczęło się trzęsienie ziemi. Odwróciłem się i spojrzałem za siebie na lśniące Miasto Iluminatów na szczycie góry za mną. Światło się wahało i Miasto się zatrzęsło. Mgła przeszła nad słońcem, zmieniając je w czerwone. Dudnienie wzrosło w głośności, aż zabrzmiało jak pociąg towarowy zaledwie kilka stóp dalej.

Stałem, oszołomiony, wpatrując się w Miasto, nie mogąc się ruszyć.

Eksplodujące Miasto zaskoczyło mnie, a minutę później fala uderzeniowa zwaliła mnie z nóg. Miasto stanęło w płomieniach. Płonęło przez wiele godzin, aż do nocy, ale nigdy nie rozprzestrzeniło się poza zewnętrzny mur. Miasto leżało na skrzyżowaniu dwóch głównych linii ley, a te rzeki magii podsycały płomienie. Patrzyłem na to, moje emocje były pomieszane.

Wielu z ludzi, którzy zginęli tej nocy, było dla mnie życzliwych. Tak, okłamywali mnie i manipulowali mną, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że niektórzy z nich kochali mnie na swój sposób. Żałowałem tysięcy dusz, które spłonęły w tych płomieniach. Wszyscy, których znałem, zginęli. Ale opłakiwałem też swoją własną duszę, rozbitą poza wszelką nadzieją na odkupienie, a przynajmniej tak się wtedy czułem.

Rano po mieście nie było już śladu. Wspiąłem się z powrotem na górę i nie znalazłem nic, co wskazywałoby na to, że kiedykolwiek istniało. Ani jednej cegły, ani nawet drobinki popiołu. Jedyny dom, który pamiętałem, miejsce, w którym dorastałem, zniknął. Góra wyglądała tak, jakby nigdy jej nie dotknięto. Droga, którą przebyłem dzień wcześniej, również zniknęła. Ścieżka dla zwierzyny idąca w tym samym kierunku co droga była jedyną przerwą w dziewiczym lesie. Zdałem sobie sprawę, że jestem sam na świecie, a przeze mnie przetoczyła się fala pustki i żalu.

Wiedziałem, że moja sczerniała dusza powinna zginąć wraz z innymi, ale byłem zbyt wielkim tchórzem. Chciałem żyć, ale nie wiedziałem dlaczego, ani co miałbym zrobić. Nie wiedziałem gdzie iść, a jedynie to, że muszę uciec daleko od tego miejsca. Na świecie wciąż byli Illuminati luzem. Gdyby kiedykolwiek mnie znaleźli, kiedykolwiek dowiedzieli się, co zrobiłem, upolowaliby mnie i zarżnęli. A jeśli ktoś kiedykolwiek podejrzewałby, że mam księgę, nigdzie nie byłoby dla mnie bezpiecznie.

Książka zawierała bowiem sekrety Iluminatów - wszystkie. Ich rytuały, zaklęcia, lokalizacje ich skarbów. Ktoś mógłby odtworzyć ich zło używając tej książki. Próbowałem ją spalić, ale nie chciała się spalić. Mogłem ją zakopać, ale jeśli ktoś by ją znalazł i przeczytał, to Iluminaci mogliby znowu powstać. Nie mogłem na to pozwolić.

Skręciłem w dół szlaku i szedłem nim przez trzy dni, aż doszedłem do mało używanej drogi. Szedłem tą drogą przez kolejne trzy dni, aż doszedłem do małego miasteczka.

Tego wieczoru przejeżdżał autobus, więc wsiadłem do niego jadąc na zachód.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Praca dla ciemności"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści