Wina we wspomnieniach

Prolog

==========

PROLOG

==========

Grace

14 września 1957 r.

W tych dniach jestem sama w zatłoczonej rodzinie i jest to najgorsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Do tych kilku ostatnich lat nie miałam pojęcia, że samotność jest gorsza od smutku. Doszedłem do wniosku, że to dlatego, że samotność, z samej definicji, nie może być dzielona.

Dziś wieczorem w tym domu są cztery inne dusze, ale jestem nieosiągalnie daleko od każdej z nich, nawet jeśli jestem zbyt blisko, by zagwarantować im bezpieczeństwo. Patrick powiedział, że będzie w domu o dziewiątej wieczorem, a ja trzymałam się tej obietnicy przez cały dzień.

Będzie w domu o dziewiątej, powtarzam sobie. Nie zrobisz nic szalonego, jeśli Patrick tu będzie, więc wytrzymaj do dziewiątej.

Do tej pory powinnam wiedzieć lepiej, niż polegać na tym człowieku. Jest 23:55, a ja nie mam pojęcia, gdzie on jest.

Beth niedługo będzie chciała się nakarmić, a ja jestem tak zmęczona, że już się spinam - jakby dźwięk jej płaczu miał być tym, co mnie rozdziewiczy, zamiast czymś, do czego powinnam być przyzwyczajona po czwórce dzieci. Czuję strach przed tym płaczem w samych kościach - rodzaj napięcia całego ciała, którego nie potrafię do końca zrozumieć. Kiedy ostatni raz miałam więcej niż kilka godzin snu? Dwadzieścia cztery godziny na dobę jestem zafiksowana na strachu, że się złamię i kogoś skrzywdzę: Tima, Ruth, Jeremy'ego, Beth... albo siebie. Jestem zagrożeniem dla bezpieczeństwa moich dzieci, ale jednocześnie ich jedyną ochroną przed tym samym zagrożeniem.

W ciągu ostatnich kilku lat nauczyłam się trudnej lekcji: im trudniejsze jest życie, tym głośniejsze stają się twoje uczucia. W zwykły dzień bardziej ufam faktom niż uczuciom, ale kiedy wydaje mi się, że świat się kończy, trudno jest odróżnić, skąd w ogóle pochodzą moje myśli. Czy ten strach ma podstawy w rzeczywistości, czy też mój umysł znowu płata mi figle? Nie ma sposobu, żebym był pewien. Nawet granica między wyobraźnią a rzeczywistością zużyła się i jest teraz zbyt cienka, by ją wyznaczyć.

Czasami myślę, że odejdę, zanim stanie się coś złego, tak jakby usunięcie się z równania miało zapewnić im wszystkim bezpieczeństwo. Ale wtedy Tim zdejmuje skórę z kolana i przybiega do mnie, jakby zwykłe przytulenie mogło zabrać cały ból świata. Albo Jeremy złoży jeden z tych niechlujnych pocałunków na moim policzku i przypomni mi się, że na dobre i na złe jestem jego światem. Ruth przełoży moją torebkę przez ramię i będzie chodzić za mną po domu, próbując iść po moich śladach, bo dla niej wydaję się kimś godnym naśladowania. Albo Beth spojrzy na mnie z tym swoim dziąsłowym uśmiechem, kiedy będę próbowała ją nakarmić, a moje serce skurczy się z miłości, która naprawdę nie zna granic.

Te chwile przypominają mi, że wszystko się zmienia i że ta chmura przyszła i odeszła już dwa razy, więc jeśli tylko będę się trzymać, to znowu przejdzie. Nie czuję jeszcze nadziei, ale powinnam znać nadzieję, bo już kiedyś przeszłam tę drogę i nawet gdy góry i doliny wydawały się nie do pokonania, przeżyłam je.

Ciągle próbuję się przemówić do spokoju i czasem, przez krótkie i piękne chwile, udaje mi się to. Ale twarda, zimna prawda jest taka, że za każdym razem, gdy nadchodzi noc, wydaje się ona czarniejsza niż wcześniej.

Dzisiejszej nocy balansuję na krawędzi czegoś strasznego.

Dzisiaj dźwięk płaczu mojego dziecka może być tym, co mnie złamie.

Boję się tak wielu rzeczy, ale najbardziej boję się siebie.




Rozdział pierwszy (1)

==========

JEDNOSTKA

==========

Beth

1996

"Jakie... wiesz... gdzie jest miejsce? Co... dzisiaj? Nie? To jest teraz. Miejsce."

Tata bełkocze niekończący się strumień słów, które nie do końca mają sens, gdy pcham jego wózek inwalidzki przez jego drzwi wejściowe. Mój brat Tim i ja wymieniamy spojrzenie za jego plecami, a potem dzielimy się zrezygnowanym westchnieniem. Mowa naszego ojca brzmi wystarczająco spójnie, jeśli nie słucha się jej zbyt uważnie - rytmy są wciąż właściwe, a jego ton jest wyraźny. Fakt, że dziś mówi w zasadzie tylko bełkotem, ma sporo sensu, ale i tak jest to bardzo przejmujące.

Zegar w kuchni właśnie wybił godzinę 17.00. Oficjalnie spóźniłam się na odbiór syna z domu teściowej, a tata miał być w domu opieki dwie godziny temu. Byliśmy zdeterminowani, by dać mu godność do opuszczenia domu na własnych warunkach, a dziś rano tata jasno dał do zrozumienia, że chce zostać sam w swoim pokoju, by spakować się do przeprowadzki.

Tim i ja obiecaliśmy sobie nawzajem, że będziemy cierpliwi i przez cztery i pół godziny byliśmy cierpliwi. Krzątał się po podwórku, wykonując zaległe prace na podwórku - pielił chaos wokół podstaw iglaków, zbierał szyszki, zmieniał kształt żywopłotu, który wpadł w kompletny amok. Dom taty jest w Bellevue, na wschód od Seattle. Przez ostatni czas był zbyt chory, by zajmować się swoim podwórkiem, a my potwierdziliśmy moje długoletnie podejrzenia, że gdyby ludzie zniknęli, natura całkowicie pochłonęłaby wypielęgnowane ogrody w tym regionie w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Podczas gdy Tim próbował przywrócić porządek w ogrodach na zewnątrz, ja energicznie mopowałam wypolerowane podłogi, odkurzałam dywan w sypialniach i sortowałam świeże jedzenie w lodówce taty, by rozdzielić je między rodzeństwo.

Ale za każdym razem, gdy wetknęłam głowę przez drzwi sypialni taty, znajdowałam go siedzącego na łóżku obok swojej przeważnie pustej walizki. Na początku był spokojny i wydawało się, że rozważa nadchodzącą zmianę. Przez pierwsze kilka godzin ten uśmiech był mocno utrwalony na jego twarzy, nawet gdy rozglądał się dookoła, nawet gdy siedział w ciszy. Jednak w miarę upływu godzin walizka pozostawała pusta, z wyjątkiem kapelusza i dwóch par skarpet.

"Nie mogę...gdzie jest..." Zaczął rozglądać się po swoim pokoju, szukając rozpaczliwie czegoś, czego nie potrafił nazwać, a tym bardziej znaleźć. Wciąż podnosił w powietrze prawą rękę, zaciśniętą w pięść. Nie mogliśmy się domyślić, czego chce, tata nie mógł wymyślić, jak nam to powiedzieć, a im bardziej się starał, tym bardziej brakowało mu tchu, aż między każdym zagmatwanym, wymęczonym słowem zaczął gwałtownie łapać powietrze. Niewinny uśmiech zniknął z jego twarzy, a jego niepokój stopniowo zmienił się w coś bliskiego panice. Tim pomógł mu wrócić na wózek inwalidzki i popchnął go do salonu, sadzając go tuż przed telewizorem, odtwarzając na magnetowidzie jeden z jego ukochanych czarno-białych filmów, by odwrócić jego uwagę. Ja zostałam w sypialni, szlochając cicho, gdy kończyłam pakowanie, z którym ojciec najwyraźniej po prostu nie mógł sobie poradzić.

Tego ranka tata zrozumiał, że przenosi się do domu opieki i chociaż dał jasno do zrozumienia, że nie chce tam iść, wydawał się rozumieć, że musi. Dziś po południu jest po prostu zagubiony, a ja nie mogę znieść więcej takich sytuacji. Zaczynam poganiać tatę, bo w końcu pogodziłam się z tym, że musimy mieć to już za sobą. Chyba po całym dniu dochodzenia do nikąd jestem gotowa uciec się do podejścia typu "zerwij plaster", żeby przyjąć go do opieki hospicyjnej. Szybko odsuwam jego wózek od drzwi, po rampie, którą moja siostra, Ruth, zbudowała nad betonowymi schodami, w dół, na ścieżkę, która przecina trawę na frontowym podwórku.

"Zablokuj ścianę" - mówi tata, rzucając słowa przez ramię do Tima. W ciągu ostatnich kilku tygodni, znalazłem się kłócić się z tatą, próbując poprawić go, gdy miesza swoje słowa w ten sposób. Tim powiedział mi, żebym się nie przejmował - tata nic na to nie poradzi, a poprawianie go nie rozwiąże problemu. Mój brat jest zdecydowanie o wiele lepszy w komunikacji z tatą niż ja. Oddzwania bardzo delikatnie,

"Zamykam drzwi. Nie martw się."

"Przepraszam za to", mówi tata, nagle brzmiąc co nieco tak zmęczony, jak ja się czuję.

"W porządku, tato", Tim woła, gdy biegnie w dół ścieżki, aby nas dogonić.

"Nie masz dzisiaj pracy, Timmy?" Tim nie jest Timmym od co najmniej dwudziestu lat, z wyjątkiem funkcji rodzinnych, kiedy nasz brat, Jeremy, chce go rozzłościć. Mając odpowiednio czterdzieści dwa i czterdzieści jeden lat oraz kilka dyplomów ukończenia studiów, moi bracia wciąż wracają do młodzieńczych przekomarzań, gdy tylko znajdują się w tym samym pomieszczeniu. Dzisiaj mogę tylko życzyć sobie, żeby tata droczył się z Timem w taki sposób, jak robi to Jeremy, kiedy wraca do tego starego przezwiska.

"Mam dziś wolny dzień" - mówi cicho Tim.

"Czy idziemy do...tego czegoś..." Brwi taty zwijają się. Szuka właściwego słowa, machając ręką w powietrzu przed sobą, a potem jego ramiona opadają i ciężko wzdycha. "Czy idziemy do tego zielonego miejsca?"

"Pole golfowe? Nie, tato. Nie dzisiaj. Jedziemy do domu opieki, pamiętasz?"

Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że tata ma demencję dopiero na początku tego roku, a w chwilach takich jak ta, jestem przerażony po raz kolejny, że zajęło nam tak długo, aby to rozgryźć. Cztery lata temu miał atak serca, a w następstwie zdiagnozowano u niego niewydolność serca. Jego stan stale się pogarszał pomimo przyjmowania leków i rehabilitacji kardiologicznej, a wraz ze zmianami w jego zdrowiu fizycznym pojawiły się znaczące zmiany w jego osobowości i, jak sądziliśmy, funkcjach poznawczych. Przez cały czas tracił słowa, ale poza tym jego umysł wydawał się nietknięty. A kto nie szuka słowa od czasu do czasu? Jaki jest punkt graniczny między "nie tak bystrym jak kiedyś" a "neurologicznie niesprawnym"?

Tim jest chirurgiem ortopedycznym i biorąc pod uwagę jego lata rozległego szkolenia medycznego, prawdopodobnie mógłby odpowiedzieć na to pytanie z ekscytującymi szczegółami, ale jego oczy są teraz podejrzanie błyszczące, gdy odprowadzamy tatę do samochodu, więc nie pytam.




Rozdział pierwszy (2)

Tata westchnął ciężko i zwrócił uwagę z powrotem na mnie. Jest teraz na stałej suplementacji tlenem, a kaniula na zawsze utkwiła w jego nozdrzach. Czasami zapominam, że tam jest, a potem, kiedy patrzę na jego twarz, jestem zaskoczona na nowo wizualnymi przypomnieniami, że to naprawdę się dzieje - tata naprawdę umiera. Dowody są teraz niezaprzeczalne... kaniula, opuchlizna wokół jego twarzy, chorobliwie szary-biały odcień jego skóry.

"Gdzie jest Noah?" pyta mnie.

"Jest w domu Chiary". Teściowa wielbi mojego syna - jej trzeciego wnuka, pierwszego wnuka. Dzisiaj, kiedy podrzuciłem Noaha, ledwie na niego spojrzała - zamiast tego rzuciła się na mnie i przytuliła tak długo, że w końcu musiałem się wyplątać, żeby pospiesznie wyjść. Lubię Chiarę i mamy wspaniałe relacje. Okazuje się tylko, że naprawdę nie lubię, gdy ona się nade mną użala, a ten dzisiejszy uścisk był dziwnie niezręcznym doświadczeniem.

"Odwiedzić go?" mówi tata, natychmiast ożywiając się.

"Inny dzień, tato. Już niedługo", obiecuję. Pomiędzy moim rodzeństwem i naszymi małżonkami, od teraz przynajmniej jedno z nas będzie odwiedzać tatę codziennie. Moja siostra, Ruth, przypięła na lodówce w domu taty grafik na pierwsze dwa tygodnie wizyt, ale z jakiegoś powodu nie uwzględniła w nim mnie. Ruth ma dużo na głowie, więc pomyłka jest zrozumiała. Zauważyłam to kilka dni temu. Tylko ciągle zapominam zadzwonić do niej, żeby to uporządkować.

Pomagam mu z wózka inwalidzkiego wejść do samochodu, ale gdy tylko zamykam drzwi, on sięga, by je otworzyć. Zatrzymuje się, marszcząc czoło w skupieniu. Skanuję jego twarz - te piękne niebieskie oczy, podszyte smutkiem, usta ściągnięte w dół. Tim pomógł tacie ogolić się dziś rano i jego policzki są gładkie. Nagle nachodzi mnie wspomnienie, jak przytulałam się do taty po tym, jak pewnego ranka upadłam na tej właśnie ścieżce, pędząc na spotkanie szkolnego autobusu. Rozdrapałam sobie dość mocno kolano, a tata pomachał kierowcy autobusu, obiecując mi, że wszystko naprawi i sam zawiezie mnie do szkoły. Pamiętam, że tego dnia jego policzki były szorstkie od zarostu, ale jego ramiona były ciepłe, a jego delikatny pocałunek w czoło dodał mi odwagi, by poradzić sobie z krwią, która ściekała po mojej nodze.

Ta chwila wydaje się jak milion lat temu. Chciałabym, żeby w jakiś sposób mógł się odwdzięczyć, żeby poczuł się tak bezpiecznie, jak sprawiał, że ja czułam się tak wiele razy przez ostatnie cztery dekady. Ale uściski nie mogą sprawić, że będzie lepiej. Nic nie może zmienić rzeczywistości, że nasz czas z tatą dobiega końca.

"Chodź, tato-" Tim zaczyna mówić, ale tata zawzięcie potrząsa głową i patrzy prosto na mnie, mówiąc,

"Beth."

"Tak, tato?"

Cały jego wyraz twarzy zmienia się w jednej chwili - od determinacji do nagłego, paraliżującego smutku. Jego spojrzenie jest błagalne, a jego oczy wypełniają się łzami, gdy szepcze,

"Przepraszam".

"Nie masz za co przepraszać".

"Mam", nalega, a jego spojrzenie rośnie sfrustrowane, przypuszczalnie na moje puste spojrzenie. "I...błąd i oczywiście nie zrobiłem tego. Bo jest mi przykro, a ona odeszła."

To, co uderza mnie najpierw, to po prostu to, jak bardzo brakuje mi tego, że tata może łatwo mówić. Jego mowa w ciągu ostatnich kilku miesięcy stawała się coraz gorsza; większość dni teraz to tylko fragmenty języka, które w najlepszym razie są związane z tym, co próbuje wyrazić.

"Tato..." Próbuję wymyślić, co powiedzieć, ale nie mogę, a Tim i ja po prostu gapimy się na niego w zakłopotaniu przez chwilę, gdy próbuje się wytłumaczyć.

"Ja, kiedy Gracie... sama. Pamiętasz? Jak to się nazywa? Kiedy...i ona przyszła, a ja próbowałem..." W jego oczach znowu pojawiają się łzy i patrzy ode mnie do Tima rozpaczliwie, jakbyśmy mogli mu jakoś pomóc.

"Teraz już wystarczy, tato", mówi stanowczo Tim, po czym dodaje łagodniej: "Nic ci nie jest. Po prostu się zrelaksuj."

Problemy językowe taty wynikają z formy atrofii czołowo-skroniowej zwanej demencją semantyczną. Jego wspomnienia są nienaruszone, ale umiejętności językowe zostały zniszczone. Tim wzdycha ciężko i przeciąga dłonią po swojej słono-pastelowej brodzie, a ja z opóźnieniem zauważam, jak bardzo mój brat wygląda na zmęczonego. Po raz pierwszy w ciągu całego dnia wydaje się, że walczy bardziej niż ja.

Ta sytuacja jest okropna i jest nam wszystkim ciężko, ale znam Tima i to nie stres związany z chorym rodzicem wywołuje u niego niepokój. Zwyczajowa nadodpowiedzialność Tima powoli doprowadza go w tym tygodniu do szaleństwa. Pomimo tego, że to on cudem wywalczył dla taty miejsce na oddziale hospicyjnym w nowym, niesamowitym domu opieki na Mercer Island, wciąż próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie w ostatniej chwili, które umożliwiłoby nam odrzucenie tego umieszczenia.

"Robimy to, co należy" - zapewniam go łagodnie. Stosowaliśmy kombinację domowej opieki pielęgniarskiej przez trzy lub cztery dni w tygodniu, uzupełnioną o system nocowania dla mnie i Tima oraz naszego rodzeństwa Ruth i Jeremy'ego w pozostałe dni. Takie rozwiązanie sprawdzało się przez ostatnie siedem miesięcy, ale nigdy nie miało być rozwiązaniem długoterminowym, zwłaszcza teraz, gdy tata jest już w "końcowej fazie" procesu niewydolności serca.

Mieszkanie Tima znajduje się czterdzieści minut jazdy stąd, w centrum Seattle, blisko jego szpitala. To piękny dom, ale znajduje się na dwudziestym piętrze wieżowca - nie jest to odpowiednie miejsce dla Taty, aby dożył swoich ostatnich dni. Poza tym Tim pracuje w szalonych godzinach, a jego żona, Alicia, nie jest zbyt opiekuńczą duszą. A Ruth ma trójkę własnych dzieci i prowadzi rodzinną firmę budowlaną. Jeremy jest profesorem nauk o ziemi i kiedy nie uczy, podróżuje. Właśnie teraz jest w Indonezji, czytając fale sejsmiczne czy coś takiego, i wiem, że ma spędzić drugi semestr przyszłego roku, ucząc w Japonii.

Mój mąż, Hunter, i ja byliśmy prawdopodobnie jedynymi członkami rodziny, którzy mogliby zaopiekować się tatą, biorąc pod uwagę, że w tej chwili i tak jestem w domu na pełen etat. My też już mieszkamy w pobliżu, więc mogliśmy po prostu wprowadzić się do domu taty, albo tata mógł wprowadzić się do nas - albo dom jest wystarczająco duży, by pomieścić nas wszystkich. Kiedy Jeremy niezobowiązująco próbował zasugerować taki układ, powiedziałem mu, że wkrótce wracam do pracy. To kłamstwo, ale było konieczne. Po cichu przedłużyłam urlop macierzyński o kolejne sześć miesięcy, ale nie mam pojęcia, czy i kiedy wrócę na swoje stanowisko psychologa dziecięcego w ośrodku społecznym. Wiem na pewno, że po prostu nie mogę podjąć się opieki nad tatą w pełnym wymiarze godzin... zwłaszcza wiedząc, co nadchodzi.




Rozdział pierwszy (3)

"Chciałbym, żeby był jakiś sposób, żebyśmy mogli go zatrzymać w domu" - mówi Tim, po raz milionowy. "Może powinienem był rozejrzeć się za przeprowadzką tutaj..."

Zbliżam się do niego i przesuwam rękę wokół jego talii, a następnie opieram głowę na jego ramieniu.

"Daj spokój, Tim. Bądź realistą. Dojazd do pracy by cię zabił". Dojazdy albo jego żona. Przez ostatnie siedem miesięcy Tim był tu z tatą co najmniej jedną noc w tygodniu - zwykle w jedyny wolny dzień, czasem odbywając podróż prosto z nocnej zmiany. Alicja była z nim kilka razy, po czym nagle przestała pomagać. Z tego co wiem, jest bardzo zajęta byciem "osobowością medialną". Biorąc pod uwagę, że od co najmniej dekady nie wystąpiła ani w roli aktorki, ani modelki, "osobowość medialna" wydaje się oznaczać, że spędza poranki na siłowni, a popołudnia z przyjaciółkami z towarzystwa, mając nadzieję, że znajdzie się w kadrze zdjęcia paparazzi, by móc narzekać na brak prywatności.

Trzeba przyznać, że nigdy nie byłam największą fanką Alicii, ale jej decyzja, by siedzieć z boku, podczas gdy reszta z nas zmagała się z opieką nad tatą, nie jest czymś, co szybko wybaczę. Jeremy jest od niedawna singlem, ale nawet jego była dziewczyna, Fleur, kilka razy postarała się pomóc. A mój mąż, Hunter, i mąż Ruth, Ellis, też wyszli z siebie, żeby pomóc. Do diabła, nawet rodzice Huntera, Chiara i Wallace, mieli swój udział w pomocy tacie, zwłaszcza po narodzinach Noah, kiedy nie mogłam się tu odnaleźć.

To był wysiłek całego zespołu: Rodzina i przyjaciele Walshów - bez Alicji. I tak, przypuszczam, że to możliwe, że jestem trochę zgorzkniała z tego powodu.

"Wszystko w porządku?" Tim pyta mnie nagle. Grymaszę i kiwam głową w stronę taty.

"Było mi lepiej."

"Właściwie nie chodzi mi o to, co się dzieje z tatą. Mam na myśli...ogólnie." Wypowiada te słowa tak ostrożnie, jakby poruszał się na palcach po polu minowym. Podnoszę na niego brew.

"Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że odszczekujesz?"

"Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że odbijasz?" odparł. Wpatrujemy się w siebie, a następnie w tym samym czasie oboje łamią się i niechętnie uśmiechają. "Słuchaj, każdy jest zajęty i wszyscy jesteśmy trochę przytłoczeni w tej chwili. Ale muszę tylko upewnić się, że wiesz, że jestem tutaj, jeśli chcesz porozmawiać."

"Nic mi nie jest", zapewniam go.

"Nie potrafię powiedzieć, co się z tobą dzieje, Beth. Czasami martwię się, że nie zdajesz sobie sprawy, jak mało czasu mu zostało. Innym razem martwię się, że jesteś tego aż za bardzo świadoma i może... nie do końca sobie z tym radzisz?".

"Dużo się dzieje," mówię, po czym zerkam na zegarek. "Naprawdę musimy iść."

Tim wzdycha, po czym daje mi szybki uścisk, zanim obejdzie się, by wsunąć się na miejsce kierowcy. Spoglądam ostatni raz na dom, świadomy, że po dzisiejszym dniu nie jest to już dom taty, ale stary dom taty.

Do tego roku, kiedy jego mowa zaczęła zanikać, tata miał powiedzenie - wszystko się zmienia. Odkąd pamiętam, słowa te były domyślną reakcją mojego ojca na niemal wszystko, co działo się w naszym życiu. Kiedy byłem dzieckiem, używał tych słów tak często, że czułem się jak w kiepskim, pozbawionym znaczenia powiedzonku - ale nie dało się zaprzeczyć, że mój tata szczerze wierzył w to zdanie. Wszystko się zmienia było jego pocieszeniem, kiedy było ciężko. To było jego przypomnienie, aby zachować pokorę, kiedy było dobrze.

A teraz, kiedy siedzę w samochodzie, a dom stopniowo kurczy się w lusterku wstecznym, te słowa przewijają się przez mój mózg w pętli - prosta, ale nieunikniona prawda.

Lata były ciężkie i miłe, długie i krótkie... ale wszystko się zmienia, a najlepsza i najjaśniejsza era życia naszej rodziny dobiegła końca.

Grace

4 października 1957 r.

Moja córeczka kończy dziś rok. Dla niektórych ludzi taki kamień milowy jest słodko-gorzki. W końcu pierwsze urodziny oznaczają przejście od bezradnego niemowlęcia do ciekawskiego malucha, a ciekawski maluch prowadzi do przedwczesnego przedszkolaka i tak dalej, i tak dalej, aż ten bezradny noworodek stanie się pełnoprawnym dorosłym, który musi opuścić gniazdo. Pierwsze urodziny są dowodem na to, że niewinne dni spędzone z dzieckiem są ograniczone.

Nie opłakuję końca ery niemowlęctwa. Nie będę tęsknić za mlecznym zapachem jej czoła, ani za intensywnością jej spojrzenia na moją twarz, gdy karmię ją w małych godzinach. Nie będę jedną z tych matek, które ubolewają nad upływającym czasem lub płaczą o tym, że są brojone, marząc o tym, by wrócić i zacząć wszystko od nowa. Nie, świętuję zamknięcie tego rozdziału, ponieważ jeśli historia się powtarza, oznacza to, że moje życie wkrótce znów się poprawi. Dla dobra mojego małżeństwa i mojego zdrowia, ten dzień naprawdę nie mógł nadejść wystarczająco szybko.

Nie mieliśmy pieniędzy na prezent, co bardzo mnie smuci. Jestem pewna, że na moje pierwsze urodziny rodzice obdarowali mnie zabawkami, które byłabym zbyt mała, by zrozumieć lub docenić, ale okoliczności dzieciństwa mojej córki są zupełnie inne. Dorasta w skromnym domu w skromnej dzielnicy. Dzieli pokój z siostrą, bo choć stale się budzą, są tylko trzy sypialnie, więc w sześcioosobowej rodzinie wszyscy muszą się dzielić.

Dorastałam w tak dużym domu, że moja siostra i ja nigdy nie musiałyśmy przebywać w jednym pokoju, chyba że chciałyśmy. To dziecko dorasta w mieszkaniu publicznym, gdzie ledwo wiążące koniec z końcem jest normą, a kiedy pozna przyjaciół, wielu z nich będzie przyzwyczajonych do urodzin, na których tort jest mniej więcej takim zakresem wydatków, na jaki się oszczędza. Dorastałam w miejscu, gdzie ojcowie byli bankierami, prawnikami i politykami, a matki zlecały sprzątanie i pieczenie ciast, by mogły spędzać dni w salonie. Moja matka była zajęta pracą charytatywną i sobą samą, i chociaż czasami była bardzo formalna, nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wątpiła w jej miłość do mnie. Była stateczna i niezawodna zarówno w nastroju, jak i w temperamencie, silna i zdolna jako matka i kobieta. Tytuły żony i matki nosiła jako koronę, a nie jako uciążliwe jarzmo na ramionach.

Gdybym mogła zmienić cokolwiek w życiu, które zapewniam mojej córce, nie byłyby to prezenty na jej urodziny ani ładniejszy dom przy lepszej ulicy. Nie, gdybym mogła zmienić tylko jedną rzecz w naszych okolicznościach, wybrałabym zmianę matki w jej scenariuszu. Jestem wdzięczna za wszystkie wygody mojego dzieciństwa, ale najbardziej jestem wdzięczna za niezłomną niezawodność, którą widziałam w mojej matce, a ja po prostu nie mogę zaoferować tego rodzaju pewności moim dzieciom. Zasługują na lepszą matkę niż ta, którą obdarzył je Bóg, los czy opatrzność, ale jestem na tyle samolubna, że modliłam się nie o zmianę dla nich, ale o odwagę, by odejść. Macierzyństwo pozostawiło we mnie uczucie zarówno bezradności, jak i zużycia, i jestem tu uwięziona przez moje lęki i porażki. Jak skóra na moim brzuchu po wszystkich tych ciążach tak blisko siebie, czuję, że zostałam rozciągnięta o wiele za cienko, by kiedykolwiek wrócić do tego, jaka miałam być.

Czuje się beznadziejnie. Ja czuję się beznadziejnie. Ale uczucia, nawet te głośne, czasami kłamią i wiem to aż za dobrze po ostatnich trzech latach. Beth ma już rok, a historia pokazała, że pierwsze urodziny w tej rodzinie oznaczają początek końca pozornie niekończącego się chaosu w moim umyśle i duszy. Tym razem udało mi się wytrzymać tak długo, być może przez skórę zębów, ale udało mi się wytrzymać i kiedy nieszczęście się skończy, będę z siebie dumna.

Jeszcze tylko trochę i powinienem zacząć czuć się znowu człowiekiem. Ciepłe emocje będą stopniowo sączyć się z powrotem do mojej duszy, a do mojego świata powrócą kolory. Ciche łzy ustąpią miejsca szczerym uśmiechom. Szloch ustąpi miejsca śmiechowi. Strach ustąpi miejsca nadziei. Gniew ustąpi miejsca spokojowi. Chęć wyładowania się i zranienia znów stanie się przymusem miłości. Jeśli uda mi się zapanować nad chaosem... jeśli uda mi się powstrzymać burzę... jeśli uda mi się jeszcze przez chwilę utrzymać kontrolę nad tym życiem, słońce wyjdzie zza chmur i życie będzie mogło zacząć się od nowa.

Wszystkiego najlepszego, moja kochana Beth.

Niech ten rok będzie dla nas wszystkich rokiem, w którym życie naprawdę się zaczyna.




Rozdział drugi (1)

==========

DWA

==========

Beth

1996

Jest niedziela, a niedziela zawsze oznaczała otwarte zaproszenie na obiad w domu taty. Kiedyś tata przyrządzał wielką pieczeń ze wszystkimi dodatkami, a on siedział u wezgłowia stołu i pozostawał w centrum rozmowy. Dzisiaj Ruth zajęła się gotowaniem i po raz pierwszy w życiu nie ma tu nawet taty. Od czasu przeprowadzki w zeszłym tygodniu był niespokojny, a lekarze poprosili nas, abyśmy nie brali go na urlop, dopóki nie dostosuje się do nowych warunków. Na jego miejscu przy kolacji jest ciężki, niezręczny żal. Podejrzewam, że wszyscy inni starają się równie mocno jak ja być dzielni, ale rozmowa przechodziła przez serię gwałtownych startów i zatrzymań od czasu naszego przyjazdu. Po prostu nie możemy sprawić, by rozmowa płynęła tak, jak zwykle... tak, jak powinna. W centrum mojej klatki piersiowej pojawia się sporadyczne pulsowanie. Moje spojrzenie jest ciągle przyciągane do tego pustego krzesła na czele stołu.

"Zamierzam coś powiedzieć", mówi nagle Ruth, przerywając ciszę, która trwała na tyle długo, że mogliśmy pożerać przygotowany przez nią posiłek. "Tata dał mi i Ellisowi firmę. Reszta z was powinna zdecydować, co zrobić z domem".

Jeremy wrócił z Indonezji dziś rano i jest nieuporządkowany, jet-lagged i cranky. Wzdycha niecierpliwie i staje, żeby wysunąć butelkę merlota ze stojaka na wino, który tata zbudował obok kredensu. Jeremy i Ruth są bliźniakami i nawet teraz, po czterdziestce, są na tyle blisko siebie, że prawie ciągle się kłócą. Tata zwykł mówić, że są "po prostu zbyt podobne", a ja myślę, że może być coś w tym.

"Co?" Ruth podpowiada mu, chrapliwie i defensywnie.

"Przestań próbować być bohaterem", mówi Jeremy niecierpliwie. Szuka otwieracza do butelek, wyjmuje korek, po czym w ciszy zaczyna napełniać kieliszki. Kiedy rusza w moją stronę, ustawiam rękę nad moją szklanką, a on wzrusza ramionami i kontynuuje wokół stołu do Huntera. "Tata dał ci biznes, bo jesteś jedynym z nas, który tam pracował. Zbudowałeś tę firmę prawie tak samo jak on przez ostatnie kilkadziesiąt lat".

"Walsh Homes jest warte dużo pieniędzy, i to nie jest sprawiedliwe, że powinienem dostać, że i cięcia z domu," Ruth mówi sztywno.

"Cóż, to również nie jest sprawiedliwe, że powinniśmy mieć do oglądania grając męczennika teraz, a następnie słuchać narzekać na to, jak są umieszczone na zewnątrz przez następne czterdzieści lat," Jeremy mówi nagle. Przez całą noc zdawałam sobie sprawę, że wśród mojego rodzeństwa szykuje się burza. Widzę to w ich sztywnym języku... słyszę w sposobie, w jaki podnoszą głosy. Wszyscy szukają powodu do walki, żeby odwrócić uwagę nas wszystkich od pustego miejsca u wezgłowia stołu. Nie chcę patrzeć, jak się kłócą, ale jeśli to jedyny sposób na przerwanie ciszy, usiądę i pozwolę im na to. "Cokolwiek robimy z tym domem, decydujemy o tym razem".

"Cokolwiek z nim zrobimy?" Tim wtrąca się, zaskoczony. "Jez, jest tylko jedna rzecz, którą można z nim zrobić. Musimy go sprzedać."

"Moglibyśmy go zatrzymać i wynająć," mówi Jeremy, marszcząc czoło.

"A jeśli to zrobimy, to jak dokładnie będziemy płacić za opiekę zdrowotną taty?".

Opieka nad tatą w tym domu opieki wiąże się ze znacznymi kosztami - jest to piękna, pluszowa placówka, ale wiąże się z niesamowitymi opłatami, a jego ubezpieczenie pokryje mniej niż połowę tych kosztów. Pierwsze rachunki pojawią się na początku przyszłego roku... może nawet wcześniej, jeśli tata umrze w międzyczasie. Tata był dość zamożny, ale kiedy przeszedł na emeryturę, przekazał własność firmy Ruth, a w ciągu pięciu lat od tego czasu jego oszczędności jakby wyparowały. To był spory szok, kiedy tata podpisał swoje pełnomocnictwo Timowi na początku tego roku i zdaliśmy sobie sprawę, jak niewiele mu zostało. Nadal nie jesteśmy do końca pewni, gdzie podziały się wszystkie jego pieniądze. Jest to coś, czemu Tim "przyjrzy się, kiedy będzie miał trochę czasu", ale tak naprawdę nie winię go za odkładanie tego zadania na później - to bezcelowe przedsięwzięcie. Gdziekolwiek tata włożył te pieniądze, nie wrócą.

"Wszyscy zbierzemy się na opłaty." Jeremy wzrusza ramionami. "Między nami czterema, jestem pewien, że znajdziemy sposób, aby przyjść z gotówką bez sprzedaży tego miejsca."

Hunter i ja wymieniamy spojrzenie. Myślę, że moglibyśmy zdobyć trochę pieniędzy, gdybyśmy musieli, ale prawdopodobnie musielibyśmy w tym celu obciążyć hipoteką nasze mieszkanie. Jest młodszym partnerem w firmie prawniczej w Seattle i dobrze zarabia, ale sześć lat kosztownych zabiegów na płodność, a teraz sześć miesięcy bez moich dochodów sprawiło, że nie mamy żadnych oszczędności.

"Nie sądzę, żeby tata chciał, żebyśmy to zrobili" - mówi Tim.

"Ale naprawdę myślisz, że tata chciałby, żebyśmy sprzedali dom, który zbudował własnymi rękami?" Jeremy zatrzaskuje się.

"Zbudował setki domów w ciągu swojego życia," Tim snaps powrotem.

"Och, daj spokój, Tim", wzdycha Ruth. "Wiesz, że ten jest inny. Ten jest nasz."

"Więc kazałabyś nam go trzymać, ale potem zainstalować w nim zupełnie obcych ludzi?" Tim prycha. "Makes perfect sense."

"Beth? Co o tym myślisz?" pyta Jeremy, a wszystkie oczy wokół stołu zwracają się w moją stronę. Ruth i ja zorganizowałyśmy opiekunki dla naszych dzieci - Noah jest znowu z Chiarą, dzieci Ruth są z jej au pair. Alicia podobno przyjdzie, ale Tim mówi, że się spóźnia, a chyba wszyscy wiemy, że to oznacza, że nie chciała przyjść, ale nie miała odwagi mu tego przyznać. Ale Ellis siedzi obok Ruth, a Hunter po mojej lewej stronie. To Huntera szuka moje spojrzenie, bo nie mam energii, żeby wkupić się w tę debatę, i mam nadzieję, że jeśli skieruję uwagę na niego, nie będę musiała.

"Czy istnieją względy prawne?" pytam go, mój głos jest mały.

"Nie widziałem testamentu Patryka," mówi Hunter. "Ale generalnie, po jego śmierci, dom przeszedłby na wszystkich czterech z was, chyba że określiłby inaczej. A w międzyczasie Tim ma pełnomocnictwo, więc to od niego zależy, co się stanie z domem".

"Nie zrobiłbym niczego, na co nie zgodziliby się pozostali" - mówi Tim, oburzony tą sugestią. Hunter wzrusza ramionami.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Wina we wspomnieniach"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści