Złamanie

Rozdział pierwszy (1)

FREE

\ˈfrē ʼ

Przymiotnik

cieszyć się wolnością osobistą: nie podlegać kontroli lub dominacji innych osób

Pierwszą rzeczą, której nauczyłam się jako świeżo rozwiedziona dwudziestosiedmiolatka, było to, że nikt nie jest mi nic winien.

Mój mąż nie był mi winien przeprosin za żadną z okropnych rzeczy, które wykrzyczał na mnie, gdy pakowałam się do domu. Pierwszy facet, z którym się przespałam po dziesięciu latach bycia z tym samym mężczyzną, nie był mi winien SMS-a rano. Moi przyjaciele nie byli mi winni całego swojego czasu i niepodzielnej uwagi, mimo że desperacko tego chciałam.

Nikt nie był mi winien ani jednej cholernej rzeczy.

A teraz, po raz pierwszy w moim życiu, miałam zamiar żyć całkowicie na własną rękę.

Przeszłam prosto od mamy i taty do akademików, współlokatorów i domu z moim byłym mężem, Keithem. Przez ostatnie cztery miesiące mieszkałam u mojego najlepszego przyjaciela i partnera w interesach, Adriana, ale jego dom nie wyglądał na taki, który mogłabym nazwać swoim własnym. Miał własną rodzinę, partnerkę, w której był szaleńczo zakochany, i nowiutką córeczkę, którą adoptowali zaledwie sześć miesięcy przed moim wprowadzeniem się.

Nie miałam pojęcia, co robię, gdzie powinnam pójść, kim powinnam być i może właśnie to sprawiło, że po raz kolejny załadowałam mojego SUV-a i pojechałam godzinę za Seattle, żeby wynająć domek na lato. Nawet nie oglądałem zdjęć, po prostu zadzwoniłem pod podany numer i powiedziałem, że jestem w drodze, aby zobaczyć to miejsce.

Nie było mi łatwo wyjechać. W rzeczywistości, prawie zmieniłam zdanie po tym, jak Adrian i ja zwołaliśmy spotkanie z naszym małym, ale bliskim zespołem w butiku, aby poinformować ich, że zamierzam zrobić sobie małą przerwę. Założyliśmy go razem zaraz po studiach, a ja nigdy nie opuściłam ani jednego dnia pracy. Pracowałam więcej niż niektórzy mogliby uznać za normalne, i chyba to była część problemu, który doprowadził mnie do miejsca, w którym się znajdowałam.

Mimo to Adrian wypchnął mnie za drzwi, zapewniając, że on i zespół poradzą sobie ze wszystkim, gdy mnie nie będzie. Potrzebowałem czasu z dala - widział to, czułem to.

"Przynieś nam z powrotem letnią linię", powiedział, z jasnym uśmiechem na swojej idealnie wyprofilowanej twarzy. Moje projekty stanowiły trzon Ballard Boutique - w końcu to moje nazwisko i marka. Ale nie tylko ja miałam coś do stracenia. Adrian i mój zespół również. Nie robiłam tego tylko dla siebie, ale także dla nich, dlatego załadowałam do mojego SUV-a to, co wydawało mi się niezbędne i ruszyłam w drogę z zamiarem znalezienia inspiracji i przywrócenia letniej linii jak żadnej innej.

To była obietnica, której nie byłam pewna, czy uda mi się dotrzymać, zwłaszcza że od czasu opuszczenia Keitha w październiku nie udało mi się nakreślić niczego wartościowego. Święta były ciężkie, a ostateczna rozprawa rozwodowa w styczniu jeszcze trudniejsza. Miałam nadzieję, że gdy wyjdę z tego cało, będę zdrowa, wyleczona z braku inspiracji. Ale nadal czułam się złamana, i tak oto byłam, jadąc do domku w Gold Bar.

Teraz, gdy byłem w połowie drogi, szyby były opuszczone, a łzy wysychały na moich policzkach szybciej, niż mogły spaść, zastanawiałem się, czy naprawdę jestem szalony.

Ostatnio wszyscy nazywali mnie wariatką.

Mój były mąż mówił, że jestem szalona, bo go zostawiłam. Jego rodzina mówiła, że od początku byłam szalona. Nasi "przyjaciele" mówili, że jestem szalona, że odchodzę od tak "idealnego małżeństwa". Wszyscy to mówili i mimo że powinnam się z nimi kłócić, nie mogłam. Bo prawda była taka, że czułam się tak samo szalona, jak oni mnie oskarżali.

Musiałam być szalona, prawda? Przecież odeszłam od dziesięcioletniego związku, siedmioletniego małżeństwa, i to nie z powodów, które wszyscy wokół mnie zdawali się rozumieć - może z wyjątkiem Adriana. Keith nie stosował przemocy fizycznej, nie zdradzał mnie, a dla wszystkich wokół wydawaliśmy się idealni. Wrzucaliśmy na media społecznościowe zdjęcia, na których otwieramy jego pierwszy trening, odwiedzamy Nowy Jork na Fashion Week, dzielimy się słodyczami w Pike Place, a nawet po prostu wylegujemy się w niedzielę. Byliśmy idealni.

Przynajmniej sprawialiśmy, że tak się wydawało.

Nikt nie znał naszych zmagań za zamkniętymi drzwiami. Nie wiedzieli, że mój kochający mąż zaczął mieć pretensje do mnie i do sukcesu butiku, zwłaszcza że zawsze uważał szkicowanie i szycie za hobby. Zawsze był tak skupiony na własnych marzeniach, że nie myślał o tym, by traktować moje poważnie. I przez długi czas było mi z tym dobrze, dopóki nie zaczęły napływać "karty raportowe", jak lubiłam je nazywać.

Co trzy, cztery miesiące, jak w zegarku, Keith złościł się o coś i kłóciliśmy się do białego rana. Kiedy mówię "kłótnia", mam na myśli to, że mówił mi o każdym sposobie, w jaki zawodzę go jako żona, a ja płakałam i przysięgałam, że będę się lepiej starać, jednocześnie broniąc wszystkiego, co w pierwszej kolejności nazwał. Długo zajęło mi zrozumienie, że nie był zły na mnie, ale raczej na siebie - z powodów, których nigdy mi nie wyjaśnił.

Ale nawet po poradach, a nawet po podpisaniu papierów, Keith nigdy nie postrzegał tego jako problemu z gniewem. Nadal uważał, że to moje działania go rozzłościły i że jestem samolubną kobietą.

Samolubną.

Słyszałam to słowo tyle razy w ciągu ostatnich kilku lat, że równie dobrze mogłoby być wytatuowane na moim czole, a może na piersi jak Szkarłatna Litera.

Może byłam egoistką, nie byłam pewna, czy mogłabym się z tym spierać. Moje marzenia były dla mnie ważne, podobnie jak moja kariera, ale nadal kochałam Keitha. Zawsze chciałam, żeby był najlepszy, jaki może być. Zawsze chciałam mu pomóc w osiągnięciu tego celu. Ale gdzieś po drodze nasza miłość stała się czarna, zwęglona od gniewnego ognia podsycanego przez pretensje.

Nikt nigdy nie wychodzi za mąż, myśląc, że skończy się rozwodem, a teraz, kiedy byłam po drugiej stronie tego nieszczęsnego przeznaczenia, musiałam dowiedzieć się, kim znowu jestem.

I nie miałam pojęcia, od czego zacząć.

Nie wiedziałam, jak to jest być zupełnie samą i byłam przerażona. Mówiłam Adrianowi, że sobie poradzę, że jestem podekscytowana tym, że na jakiś czas wyjdę na swoje, że potrzebuję przestrzeni. Ale nigdy nie znałam samotności, nie naprawdę. Nie znałam tego rodzaju samotności, która przesiąkała aż do moich kości, kiedy dosłownie nikt na całym świecie nie rozmawiał ze mną, nie zastanawiał się nade mną, nie czekał na mnie.




Rozdział pierwszy (2)

Zastanawiałam się, czy to przeżyję.

Ale coś dziwnego wydarzyło się, gdy skręciłem na nierówno wybrukowaną drogę, która miała mnie doprowadzić do mojego domu na kilka następnych miesięcy. Strach przed samotnością powoli wyparował przez moje otwarte okna, a na jego miejsce wpadło nieruchome poczucie, że wszystko jest w porządku, cichy szept, rosnący głośniej z każdą milą, aż stał się dudniącym głosem. Uśmiechnąłem się, ocierając resztki łez, gdy mój GPS ogłosił, że dotarłem do celu.

Pierwszym pięknem, które odkryłam jako świeżo rozwiedziona dwudziestosiedmiolatka, było to, że ja również nie byłam nikomu nic winna.

Nie byłam winna mojemu byłemu mężowi kolejnego roku, minuty, sekundy mojego życia. Nie byłam nikomu winna wyjaśnienia, dlaczego nasze małżeństwo się nie udało. Nie byłam winna żadnemu innemu człowiekowi czy ogólnie osobie telefonu, żeby się zameldować czy przeprosić za coś, co uwielbiałam robić, a z czym się nie zgadzali.

Po raz pierwszy w moim życiu, nie byłem winien niczego i nie byłem winien niczego.

Samotny czy nie, byłem wolny.

Wyciąłem silnik w mojej Kia Sportage, a gdy tylko to zrobiłem, otoczyła mnie cisza. Nie taka cisza, do której byłem przyzwyczajony mieszkając w mieście, gdzie zawsze był ciągły szum samochodów i głosów. Nie, to była spokojna cisza, z tylko najsłabszym dźwiękiem wody płynącej w pobliżu i ptaków śpiewających swoje piosenki do nowej dziewczyny w mieście.

Maj już prawie się skończył, ale powietrze nadal miało rześkie sześćdziesiąt dwa stopnie, gdy zaczął zapadać wieczór. Włożyłem ręce do kieszeni mojej lekkiej skórzanej kurtki, skanując front chaty. Była trzypiętrowa, z czego pierwsza składała się tylko z tego, co wydawało się być małym garażem obok schodów prowadzących na drugi poziom. Świeżo ścięte drewno na opał leżało z boku garażu, a dwa proste fotele bujane wraz z długą, wyściełaną ławką stały na małym ganku.

Moje oczy przeskalowały ciemne drewno domku aż do czerwonego dachu i wykończenia, podążając za nim do lewej strony, gdzie znajdował się niewielki widok na rzekę, który, byłem pewien, byłby jeszcze lepszy z tyłu. Mój żołądek flipnął, niespokojny z mieszaniną podniecenia i nerwów. Teraz, gdy stałem przed nim, czułem się trochę śmieszny za jazdę godzinę poza miastem, aby zatrzymać się w kabinie na lato. Jednak mimo to, czułam się też dobrze.

Żwirowy podjazd skrzypiał pod moimi wysokimi do kolan butami Gianvitto Rossi, gdy szłam w stronę domku. Właśnie dotarłem do dolnych schodów, kiedy drzwi na górze się otworzyły.

"Ach, nie żartowałeś, kiedy powiedziałeś, że będziesz tu za godzinę, prawda?" zapytał mężczyzna, gruby akcent i ciepłe oczy marszczące się na krawędziach, kiedy czekał, aż wejdę na schody. Spotkał się ze mną z mocnym uściskiem dłoni, ciepło z wnętrza kabiny unosiło się nieco zza jego pleców. Pachniało cynamonem i sosną, ciepłe i zachęcające. "Jestem Abdiel."

"Wren," powiedziałem w zamian, gdy uwolnił moją rękę. "Dzięki za spotkanie w tak krótkim czasie".

Abdiel patrzył na mnie ciekawie przez chwilę, zanim machnął ręką. "Proszę, to dla mnie przyjemność. Chodź, rozejrzyj się."

Gdy weszliśmy do ciepłej kabiny, zrzuciłem kurtkę i szalik, przerzucając je przez ramię i pozwalając moim oczom ogarnąć przestrzeń. Była zaskakująco duża, z pełną kuchnią po lewej stronie, gdy tylko weszliśmy i piecem opalanym drewnem na wprost. Mały stół jadalny, który stał pomiędzy tymi dwoma pomieszczeniami, był zaśmiecony pocztą, co było domowym akcentem, który był dziwnie kojący. Rozluźniłem się trochę, podążając za Abdiel.

"Wszystko działa w kuchni, chociaż lodówka działa od czasu do czasu. Nic, czego by nie naprawiło małe TLC. Piec opalany drewnem utrzymuje go miłym i ciepłym w zimie. Drzwi złamały się kilka tygodni temu, ale możesz podeprzeć pogrzebacz o niego, aby utrzymać go w zamknięciu lub po prostu niech zwisają otwarte trochę, aby ogrzać dół jeszcze szybciej. Nie ma klimatyzacji, ale nawet w najgorętsze dni lata, otwierając okna i drzwi zwykle zapewnia wystarczająco miły przeciąg, aby ochłodzić to miejsce. Może się zrobić trochę ciepło około połowy popołudnia, ale wieczór znowu to ochładza."

Przytaknąłem jak zaokrągliliśmy do salonu, osobliwy zestaw z dużym sectional i płaskim telewizorem. Wyprowadził nas na tylną werandę, która była znacznie większa niż frontowa i mieściła kolejny segmentowy fotel, ten z białymi, odpornymi na warunki atmosferyczne poduszkami i zaakcentowany ciemnobrązowym stolikiem kawowym. Mała wanna z hydromasażem stała po przeciwnej stronie, ale to widok na rzekę zapierał dech w piersiach, powodując, że zatrzymałem się przy framudze drzwi, podczas gdy Abdiel mówił dalej.

"Got a great view of the mountains and river, and you can walk there easily through that path I cut out down there," he added, indicating to a break in the brush below. "Gorąca wanna działa dobrze". Odwrócił się z powrotem do mnie, uśmiechając się trochę na to, co jestem pewien, że było moim oszołomionym wyrazem. Widziałem sylwetkę gór z miasta, przejechałem przez przepiękny Pacific Northwest kilka razy, kiedy podróżowaliśmy na wakacje, ale przez większość czasu, mój widok był betonem, cegłą i neonami. "Oszałamiające, prawda?"

"I jeszcze trochę."

Abdiel lekko zakręcił głową, jakby próbował rozgryźć moją historię - kim byłem, dlaczego tam byłem. I powiedziałbym mu, ale nie znałem siebie.

Zaprowadził mnie na górę na trzeci poziom obok, który był domem dla przytulnej sypialni i prostej łazienki. Sypialnia miała kolejny mały balkon, który znajdował się tuż nad tym, na którym właśnie staliśmy poniżej, a ja oparłam dłonie na poręczy, gdy Abdiel wyjaśnił, że na wszystkich balkonach jest kilka desek, które wymagają wymiany, i żebym uważała, gdzie stąpam. Poszedł dalej i dalej o kabinie i małej społeczności, w której spoczywa, ale moje oczy były na wodzie, wyobrażając sobie, jak bym się czuł, aby obudzić się tutaj każdego ranka, aby wypić kawę na tylnej werandzie, aby obserwować światło słoneczne powoli dotykać czubków każdej góry przed leniwie czyniąc swoją drogę do rzeki.

"Wezmę to," powiedziałem, odcinając Abdiel w połowie zdania.

"Naprawdę?"

Przytaknąłem, podniecenie bulgocze nisko w moim żołądku. Po raz pierwszy odkąd opuściłem miejsce, które dzieliłem z Keithem, mały odcień domu przeczesał moją klatkę piersiową. Ta chata, ta rzeka, te góry - były tam, gdzie powinienem być.




Rozdział pierwszy (3)

"Ile to jest?"

"Dwieście tysięcy to moja cena wywoławcza, ale jeśli chcesz porozmawiać ze swoim Realtor, jestem skłonny zejść trochę ze względu na niektóre z konserwacji, które muszą mieć miejsce."

Mrugnąłem, whipping wokół, aby zmierzyć się z Abdiel. "Przez trzy miesiące?"

"Co?"

Oboje mrugnęliśmy tym razem.

"To tyle za wynajem na lato?"

Nie zwariowałam, prawda? Byłem świadomy, że nieruchomości w Seattle były dalekie od taniego, ale setki tysięcy dolarów za trzy miesiące nie dodawały się. "Bez obrazy, twoja kabina jest piękna i wszystko, jestem po prostu trochę zszokowany tą liczbą".

Zmrużył oczy, brwi ściskając razem. "Domek nie jest do wynajęcia, panno Wren. Jest na sprzedaż."

Podniecenie, które czułam jak balon w mojej klatce piersiowej chwilę wcześniej wyskoczyło, opróżniając się na jednym długim wydechu.

"Och", powiedziałam po prostu, pozwalając moim oczom spaść na moją kurtkę. "Oczywiście, tak mi przykro. Źle zrozumiałem ogłoszenie."

Prawdziwszym stwierdzeniem byłoby to, że tak naprawdę nie poświęciłem czasu na całkowite przeczytanie ogłoszenia. To było pierwsze, które widziałem, szczerze mówiąc, i przestałem czytać na SUMMER CABIN.

Potrząsnęłam głową, szybko zakładając kurtkę i szalik i przechodząc obok Abdiela z powrotem do środka kabiny. "Tak mi przykro, że zmarnowałem twój czas." Zaoferowałem mu uśmiech, który miałem nadzieję, że nie był tak żałosny, jak się czułem. "Pokażę się na zewnątrz."

Moje policzki płonęły z zażenowania, gdy schodziłam po schodach, ale zanim zdążyłam pospiesznie wyjść przez frontowe drzwi, Abdiel mnie zatrzymał.

"Czekaj!" zawołał, ostrożnie stąpając po schodach, które właśnie przeleciałem. Uśmiechał się przez ciężkie oddechy, kiedy dotarł do mnie, wyrzucając ręce w górę. "Może uda nam się sprawić, że to zadziała".

"Naprawdę?" zapytałem, zbyt ochoczo byłem pewien, bo uśmiech Abdiela tylko się poszerzył.

"Chciałem dokonać sprzedaży przed podróżą, aby zobaczyć moją rodzinę w Puerto Rico. Przeprowadzam się tam, ale nie ma pośpiechu. Jestem na emeryturze, co oznacza, że mogę ustalać własne zasady" - dodał z przymrużeniem oka. "Więc, powiem ci co. Zapłacisz mi z góry za te trzy miesiące, możesz zostać na lato jako najemca. Ale będziesz musiał sam zadbać o wszystko, co się zepsuje, bo ja będę na wyspie. A jeśli pod koniec lata zdecydujesz, że chcesz kupić, możemy wtedy ustalić szczegóły."

Podniecenie zbiegło się, ale realista we mnie zgniótł je w dół.

"A jeśli nie kupię?"

On wzruszył ramionami, oczy wciąż tak ciepłe. "Wtedy umieszczam listę z powrotem w górę i płacisz dar czasu do przodu pewnego dnia, kiedy masz więcej tego do stracenia, zbyt".

To właśnie w tym momencie nauczyłem się mojej drugiej lekcji jako świeżo rozwiedziony dwudziestosiedmiolatek.

Być może nikt nie był mi nic winien, a już najmniej życzliwości, ale to nie znaczyło, że i tak jej nie da.

Rozpakowanie się nie zajęło mi dużo czasu, zwłaszcza że zostawiłam za sobą prawie dekadę rzeczy. Wszystko to określałam mianem rzeczy - meble, zdjęcia, wspomnienia, własność "małżeńska", choć część z nich była słusznie moja.

Ciekawe, że spędziłem tyle lat mojego życia na zbieraniu tych rzeczy, ale kiedy nadszedł dzień wyjazdu, nie zależało mi na zabraniu ze sobą ani jednej z nich.

Jednak przeglądając mój nowy dom na lato, zdałam sobie sprawę, że mam mnóstwo ubrań, butów, biżuterii i makijażu - i niewiele więcej. Miałam oczywiście swój laptop, tablet i szkicownik, głównie dlatego, że potrzebowałam ich do pracy. Moja maszyna do szycia była już ustawiona na biurku na dole. Jedno pudło wciąż siedziało nietknięte w SUV-ie z sentymentalnymi rzeczami z dzieciństwa, a ja zdążyłam zabrać ze sobą trzy najczęściej używane kubki do kawy i ulubiony koc.

To nie było wiele, ale stwierdziłam, że tak naprawdę niewiele mi potrzeba.

Zatrzymałam się na widok swojego odbicia w lustrze komody, gdy spakowałam siedem różnych strojów kąpielowych, które przywiozłam ze sobą, i stanęłam wyprostowana. Moje platynowe blond włosy były jedyną jasną rzeczą w moim życiu i związałam je w węzeł u podstawy szyi, prawie tak, jakbym nie pamiętała wesołej dziewczyny, do której kiedyś należały. Zmyłam makijaż, pozostawiając twarz bladą, szerokie oczy ciemne jak przeszłość, którą zostawiłam za sobą, pełne różowe usta w tej samej neutralnej pozycji, w której były od czasu odejścia Abdiela.

Nie uśmiechałam się już zbyt często, co mój zespół w butiku żartobliwie powiedział mi, że to dobra rzecz. Mniej zmarszczek, mimo wszystko. Ale brakowało mi mojego uśmiechu - mojego prawdziwego uśmiechu - i zastanawiałam się, kiedy wróci do domu. Czy wróci do domu.

Odtwarzałem tę myśl w kółko, czekając na dźwięk, który wiedziałem, że nadejdzie. I tak jak słońce zachodzi i wschodzi, mój telefon zadzwonił dokładnie o dziesiątej.

Keith dzwonił do mnie każdej nocy, odkąd wyjechałem. Przez pierwsze kilka tygodni popełniłam błąd, odbierając, ale jego błagania i zaprzeczenia zmieniły się w gniew i nienawiść. Nasza ostatnia rozmowa zakończyła się tym, że nazwał mnie gównianą żoną i powiedział, że nikt nigdy mnie nie pokocha.

Nigdy więcej nie odebrałam.

Myślałam, że telefony ustaną, gdy złożymy pozew, i zdecydowanie zakładałam, że ustaną po naszej dacie sądowej, ale nawet gdy rozwód był już ostateczny, on nadal dzwonił. Czasami łamało mi to serce, bo kochał mnie, a ja zabiłam go, odchodząc. Wiedziałam o tym. Wiedziałam, że oboje przeszliśmy przez piekło, nadal przez nie przechodzimy i żadne z nas nie ucieknie z płomieni bez własnych blizn, które będziemy nosić do końca życia.

Ale jego miłość się zmieniła, tak jak moja, i wszystko, co pozostało między nami, to toksyczna opozycja wartości, która pozostawiła go wściekłym, a mnie urażonym. Różnica polegała na tym, że ja nadal życzyłam mu szczęścia, ale on chciał tylko, żebym była jego - taka, jaką według niego powinnam być.

Policzyłam do ośmiu, gdy brzęczenie telefonu ucichło, a potem znów się zaczęło. Ale tym razem, uśmiechnąłem się.

"O dobrze", powiedział Adrian, gdy tylko odebrałem. "Tylko upewniając się, że nie odebrałeś dla Asshole".

"Haven't in weeks, babe."

"Wiem, ale wciąż lubię sprawdzać".

Przełączyłem telefon w tryb głośnika, kiedy przerwał, składając ostatnie moje szorty i chowając je do dolnej szuflady jedynej komody na górze.




Rozdział pierwszy (4)

"Jak się masz?" zapytał. "Czy... jesteś w lesie?"

"Jestem w kabinie, tak, i jestem w porządku", skłamałem, co sprawiło, że zrobiłem pauzę. Nie znałem ostatniego razu, kiedy powiedziałem, że jestem w porządku i faktycznie to znaczyło.

"Prawie żałuję, że powiedziałem ci, żebyś poszedł i pokryłbym rzeczy tutaj. Nie zrozum mnie źle, butik będzie w porządku, ale już tęsknię za tobą", powiedział z westchnieniem. "To będzie dobre, Wren. Dla twojego serca. Dla twojej duszy."

"Wiem," powiedziałam mu, podnosząc telefon z komody i trzymając go po raz kolejny przy uchu. "Fizycznie boli mnie, że tak długo nie byłam w stanie szkicować. Mam tylko nadzieję, że mogę, nie wiem, poskładać się z powrotem tutaj."

"Będziesz. Nie leży w tobie rezygnacja, Wren Ballard."

Uśmiechnęłam się. Adrian wierzył we mnie bardziej niż ja sama w większość dni.

"Nigdy nie podziękowałam ci za to, że pozwoliłeś mi zostać z tobą tak długo, jak to zrobiłeś," powiedziałam, gdy powoli schodziłam po schodach do salonu. "Jestem winna tobie i Oscarowi duży czas za przyjęcie jęczącego dorosłego, kiedy masz już noworodka w domu".

"Och proszę, wiesz, że zawsze jesteś bardziej niż mile widziany, aby zostać z nami. Poważnie," podkreślił. "W każdej chwili."

"Wiem. Dziękuję."

Adrian westchnął do drugiego końca, a ja wyobraziłam sobie, jak przebiega ręką przez swoją zawsze wystylizowaną czuprynę. Mimo że było już późno, wyobraziłam sobie, że prawdopodobnie nadal był ubrany tak, jak w drodze do butiku, garnitur wyprasowany i buty dopasowane do jego ponadramiennej torby do pracy. Bez wątpienia wciąż miał na sobie idealnie złożony szalik lub dobrze uformowany kapelusz trilby. Styl Adriana był nieskazitelny, a on sam wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, jak się ubrać do swojego koloru skóry i typu ciała. Był wysoki, ciemny jak noc i przystojny jak diabli - i wiedział o tym.

"Proszę, obiecaj mi, że będziesz często dzwonił".

"Obiecuję."

"A ja obiecuję, że będę przekazywał ci aktualizacje dotyczące butiku, gdy cię nie będzie. Myślę, że idziemy do-"

Był stłumiony hałas na drugim końcu, jego głos zasznurowany statycznym.

"Adrian?"

Więcej zakłóceń.

"Halo?"

Jego głos wciął się, a potem znowu zgasł, a ja cofnąłem telefon od ucha, zauważając ledwo istniejący pasek usługi w lewym górnym rogu ekranu.

"Chyba tracę usługę".

Wydawało mi się, że usłyszałem, jak mówi, żebym zadzwonił do niego później, ale nie mogłem być pewien, zanim połączenie całkowicie się nie powiodło. Zmarszczyłem się, wpisując szybki tekst, aby dać mu znać, że zadzwonię do niego później. Położyłam telefon twarzą w dół na blacie kuchennym, wypuściłam długi oddech przez płaskie usta i rozejrzałam się.

Otworzyłam drzwi wejściowe, ale czułam się trochę głupio teraz, kiedy przebrałam się w mój śpiący romper. Była to gładka i miękka bawełna przyozdobiona pięknymi koronkowymi detalami, a tkanina w kolorze admiral blue była lekka i przyjemna w dotyku. Był idealny do spania w mieście, ale teraz żałowałam, że nie mam czegoś cieplejszego.

Chciałam też wiedzieć, co ze sobą zrobić.

Mogłabym oglądać telewizję, pomyślałam. Albo rozpalić ogień. Prychnęłam, wycierając nos, bo zimno skubało go, a ten mały dźwięk wydawał się tak głośny.

Cisza była ogłuszająca.

Poszukałem w szafkach szklanki i nalałem wody z kranu, która wydawała się zbyt głośna pośród całkowitej ciszy panującej w kabinie. Byłem sam. Naprawdę sam. Zastanawiałem się, jak daleko są sąsiedzi. A potem zastanawiałam się, czy nie ma tam jakichś szalonych górali biegających luzem.

Prawdopodobnie dlatego krzyknąłem jak ostatni ocalały z horroru na dźwięk skrzeczącego miauczenia za mną.

Moje pokryte skarpetkami stopy ślizgały się na drewnie, a ja z trudem łapałem równowagę, nie upuszczając jednocześnie szkła, które teraz chwiało się między moimi dłońmi. W końcu złapałem się za ręce i ustabilizowałem, serce waliło, a włosy szalały, i spojrzałem w dół, by znaleźć sprawcę ataku terrorystycznego po prostu wpatrującego się we mnie. Zamrugał ogonem po podłodze z twardego drewna.

A ten drań znowu miauknął.

Zamknąłem oczy, dłoń wciąż przyciśnięta do mojego ścigającego się serca, gdy wypuściłem drżący śmiech.

"No witaj tam, mały człowieku". Czekaj. "Dziewczyna?"

Kot miauknął ponownie, podnosząc się z podłogi, aby zrobić mały obrót przed plasowaniem w dół ponownie - tylko wystarczająco długo dla mnie, aby zobaczyć, że był, rzeczywiście, on, i dojść do wniosku, że nie jadł w jakiś czas. Mój żołądek warknął, przypominając mi, że nie przestałem się rozpakowywać, żeby coś zjeść.

"Jesteś głodny?" Zapytałem, patrząc na niego przez ramię, gdy przeszukiwałem szafki i lodówkę.

Był pewter szary, z jasnymi zielonymi oczami, które spojrzały na mnie leniwie, jak po prostu lizał łapę w odpowiedzi.

Było tam mnóstwo naczyń i garnków, ale ani jednej rzeczy do jedzenia, czego chyba należało się spodziewać. To nie było tak, że kabina przyjdzie w pełni zaopatrzona w Veneto merlot i brie, chociaż użyłbym życzenia dżina, aby tak było w tym momencie. Westchnęłam, gdy w ostatniej szafce znalazłam maleńką puszkę tuńczyka.

"Ohyda" - powiedziałam, marszcząc nos, ale na widok puszki kot podskoczył. Podniosłem brew, sięgając do szuflady koło zlewu po otwieracz do puszek, który zauważyłem. "Tak, chyba nie jesteś tak wybredny jak ja w tej chwili, prawda?"

Wydawał się nieufny wobec mnie, wciąż pozostając kilka stóp dalej, gdy otworzyłem puszkę i postawiłem ją na podłodze. Nie ruszył się po nią od razu, oczy rzucały się na miejsce, gdzie stałem i z powrotem na puszkę. Kiedy podniosłam szklankę z wodą i zajęłam miejsce na stołku po drugiej stronie kuchennego blatu, powoli przeszedł się, wąchając puszkę tylko przez sekundę, zanim łaskawie się nią zajadał.

"Proszę bardzo, chłopcze. Jedz."

Uśmiechnąłem się, ale kiedy mój żołądek ponownie urósł, zdałem sobie sprawę, że nadal jestem w kłopotliwej sytuacji.

Wyciągnąłem sekcję notatek w moim telefonie i zacząłem listę artykułów spożywczych i zapasów, w tym legginsów, których nie nosiłem, odkąd Tim Gunn uznał je za odpowiednie tylko do siłowni lub sypialni. Mój piękny romper zawołałby wściekle, gdyby miał usta, ale moje kłujące nogi westchnęłyby z ulgą. Było zbyt cholernie zimno na modną bieliznę do spania. Myśląc o wszystkich ubraniach i butach, które właśnie rozpakowałam na górze, zastanawiałam się, czy przywiozłam cokolwiek, co było rzeczywiście praktyczne. Wykorzystałam moją małą wycieczkę jako pretekst do kupienia uroczych butów Hunter, ale poza tym miałam wrażenie, że mam przechlapane.




Rozdział pierwszy (5)

Z wjazdu i tego, co powiedział mi Abdiel, musiałbym rano zrobić małą przejażdżkę do najbliższego miasta, żeby zrobić zapasy. Wydawało się, że to idealny sposób na rozpoczęcie mojego pierwszego pełnego dnia w chacie.

Zostawiłem otwarte drzwi, dopóki mój nowy przyjaciel nie skończył jeść, na wypadek gdyby chciał uciec na noc. Kiedy jednak zlizał ostatni kawałek ryby z podgardla, po prostu położył się z powrotem na ziemi i w podzięce wydał z siebie kolejne szorstkie miauknięcie. Roześmiałem się, nalałem mu małą miskę wody i zamknąłem drzwi na noc.

To było surrealistyczne, wchodzić z powrotem po schodach i do obcego łóżka z pościelą, której nigdy wcześniej nie czułem. Miałam przynajmniej swój ulubiony koc - gęsi puch, przykryty jaskrawo-miętową poszewką, którą uszyłam w college'u - i podciągnęłam go do brody, czując znajomy, choć odległy zapach domu.

Gdy wokół mnie zapanowała cisza, wpatrywałam się w ciemność. Uderzenie samotności uderzyło mnie w żołądek, gdy próbowałam zasnąć w domu, który nie był mój. Moje powieki były ciężkie, ale moje myśli również, a spędziłem wystarczająco dużo bezsennych nocy u Adriana, by wiedzieć, która z nich zwycięży, jeśli nie poddam się wkrótce snu.

To właśnie w tych momentach najbardziej odczuwałam swoją stratę. Kiedy nie było nic do zrobienia, nikogo, z kim można by porozmawiać, nie było ani jednego odwrócenia uwagi od moich myśli, moich wspomnień. Nie wolno mi było tęsknić za ciepłem mojego starego łóżka ani za mężczyzną, który spał w nim ze mną przez lata, ale i tak to robiłam, moje przekleństwo jako tego, który odszedł. Byłem tym złym, a złym nie wolno było krzywdzić.

Ale ja to zrobiłem.

W pobliżu moich stóp rozległ się ucisk, a zabłąkany kot oznajmił swoje przybycie miękkim miauczeniem i mruczeniem, które brzmiało jak zepsuta motorówka. Wyciągnęłam rękę w jego stronę - ledwo widziałam go w oświetlonym księżycem pokoju, ale on zdawał się mnie oceniać, jakby zastanawiając się, czy może mi zaufać. Może to przez tuńczyka, a może przez zwierzęcy zmysł, ale szturchnął moje palce, dając mi pozwolenie na pocieranie jego szorstkiego futra, zanim zwinął się w kłębek z tyłu moich kolan.

"To jest jakiś mruk masz tam, bud," powiedziałem, drapiąc go za uszami.

Przetoczył się, oferując mi swój brzuch, a ja delikatnie pocierałem go tylko kilka razy, zanim zmienił zdanie i ponownie skierował mnie w stronę swojej głowy.

"Myślę, że nazwę cię Rev, jak silnik".

Miauknął, a ja wziąłem to za aprobatę.

Nie miałem słów, aby powiedzieć tej małej kulce futra, jak wdzięczny byłem za niego w tym momencie, za stępienie mojej samotności w tę pierwszą noc. Z jednym ostatnim uśmiechem i kilkoma kolejnymi pocieraniami za jego uchem, położyłem się z powrotem, a mały silnik mruczał mi prosto do snu.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Złamanie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści