Trzech brutalnych wrogów

Prolog

==========

prolog

==========

Silas

Dziesięć lat temu

Zaciskam i rozwieram pięści, żar płonie mi na policzkach, gdy kakofoniczny śmiech przenika dziedziniec Akademii Ravenwood. Zbierając odwagę, kontynuuję spacer w kierunku szatni, świadomy dziury, która jest teraz wycięta z przodu moich spodni. Chciałabym mieć opanowanie Damona, albo Jude'a, ale zamiast tego, wściekłość kipi tuż pod powierzchnią mojej skóry, kiedy otwieram drzwi do szatni.

Dość.

Mam już dość.

Zgrzytam zębami i trzaskam szyją, gdy idę do mojego rzędu, odblokowując moją szafkę gimnastyczną i chwytając parę szortów P.E. Wychodząc ze spodni, kopię je ze zbyt dużą siłą, a moja stopa wbija się w metal szafki.

"Kurwa!" krzyczę, uderzając szafkę kilka razy, aż moje knykcie są zakrwawione. "Pieprzyć ją," mruczę, kopiąc szafkę ponownie, aż się wgniata. "Pieprzyć Lennon Rose." Wycieram nos i biorę kilka miarowych oddechów, zanim wciągam moje spodenki P.E. na siebie i siadam na ławce. Wkładając twarz w dłonie, jęczę. Jak ona zawsze znajduje sposób, żeby mnie upokorzyć? Jak to jest, że nie przeszła do kogoś innego? Dlaczego ja? Dlaczego my?

Czuję ich obecność, zanim je słyszę.

"Ludzie już mówią o grze później" - mówi Jude, siadając obok mnie. "Do jutra wszyscy zapomną".

Patrzę w górę i obserwuję, jak Damon spaceruje przed mną. "Już znasz moje myśli na ten temat," warczy, frustracja konturuje jego rysy. "Zemsta jest jedyną odpowiedzią. Może być bardziej popularna od nas, ale jest nas trzech i tylko jedna ona."

Wzdycham i ocieram twarz, stojąc i chwytając moje spodnie z ich miejsca na betonowej podłodze.

"Ona nie jest tego warta," mówię moralnie. "Ona myśli, że może dalej ze mną zadzierać - że pewnego dnia mnie złamie, ale się myli. Jest tylko głupią pizdą, która będzie dalej prowadzić nieszczęśliwe życie".

"Dokładnie," dodaje Jude, podając mi mój plecak.

"Cóż, moglibyśmy -"

"Powiedziałem nie," odpowiadam, zwracając się do Damona. Patrzę między nimi, chcąc, aby moje rysy pozostały neutralne. "To był tylko głupi, pieprzony żart. Mamy jeszcze jeden miesiąc do ukończenia szkoły. Jeden miesiąc. A potem możemy wypierdalać z Greythorn".

I nigdy więcej nie będę musiał widzieć Lennon Rose.

Zwijam moje teraz zniszczone spodnie i wyrzucam je do śmieci, moja wściekłość powraca, gdy myślę o tym, że wszyscy niechcący zobaczyli mojego kutasa i jaja, dzięki luźnej klapie w moich bokserkach. Faux pas w normalny dzień, ale bardziej dlatego, że Lennon pieprzona Rose i jej sługus uważali, że byłoby zabawne wyciąć dziurę w moich spodniach podczas zajęć WF. Jeszcze zabawniejsze dla niej było to, że zauważyłem to dopiero po kilku minutach.

Przynajmniej nie było mrozu, więc nie doszło do skurczenia się. Nie, żeby ktokolwiek się tym przejmował.

Nasza trójka wychodzi z szatni, a ja ignoruję parsknięcia przechodzących uczniów, którzy jeszcze nie zapomnieli, co się właśnie stało. Jude i Damon kierują się do swoich klas, a ja idę samotnie na moje ostatnie zajęcia tego dnia. Jeszcze jedne zajęcia, a potem możemy udać się do domu Jude'a i schłodzić się przy piwie i chipsach. I mogę zapomnieć, że dzisiejszy dzień w ogóle się wydarzył.

Tłumię złość, kiedy widzę Lennon siedzącą z przodu sali, jej kręgosłup jest prosty, jej miodowe blond włosy opadają na plecy w luźnych falach. Patrzę w dół na siebie, na spodenki gimnastyczne połączone z koszulką polo. Kilka osób podnosi brwi, gdy siadam, a ja przełykam niepewność, która zaczyna wypływać na powierzchnię.

Moje chude nogi.

Moje okulary.

Mój brak mięśni bez względu na to, ile godzin spędzam na siłowni.

Moje niechlujne włosy.

Lekceważę uczucie zażenowania na tę ostatnią myśl. Obcięcie włosów nie jest priorytetem, nie z Ledgerem zmagającym się w gimnazjum. Jestem jego jedynym rodzicem, ponieważ nasi są zaginieni w akcji, wyjechali na jakąś konferencję religijną czy coś. Zgrzytając szczęką, odchylam się do tyłu i szybko sprawdzam telefon. Pomiędzy robieniem śniadań, pakowaniem obiadów, zakupami spożywczymi, gotowaniem kolacji, sprzątaniem domu... ledwo mam czas na odrabianie lekcji, nie mówiąc już o obcinaniu włosów.

Moje oczy wwiercają się w tył głowy Lennon.

Nie ma pojęcia, jak wygląda moje życie, a jednak wykorzystuje swój wolny czas, żeby mnie dręczyć. Lennon Rose ma idealny dom, idealne życie, list akceptacyjny na Harvard... Próbuję stłumić zazdrość. Nie chcę iść na Harvard, ale studia nie wchodzą dla mnie w grę. Muszę zająć się Ledgerem i upewnić się, że nie zmieni się w religijnego dziwaka, jak nasi rodzice. Ale Lennon? Ona jest jedynaczką. Ma wszystko i wszystkich na wyciągnięcie ręki. Nie dość, że jej rodzice posiadają połowę nieruchomości w Greythorn, to jeszcze wszyscy w Akademii Ravenwood czczą ziemię, po której chodzi, co jest oczywiste, skoro w zeszłym miesiącu została koronowana na królową balu.

Wchodzi nasza nauczycielka i zaczyna wykładać, a kiedy już mam odwrócić wzrok od tych błyszczących włosów, odwraca się, obdarzając mnie paskudnym uśmiechem. Jej rubinowe usta unoszą się do góry, a głębokie, orzechowe oczy wpatrują się we mnie wyzywająco. Jej wzrok pada na moje szorty, a potem z powrotem na moją twarz, zwęża oczy, a potem znów wysuwa głowę do przodu, odrzucając mnie dłonią, która przerzuca włosy.

Zło.

Ona jest złem wcielonym.

Bachorem i tyranem.

I z jakiegoś nieznanego powodu wybrała mnie na swoją ofiarę.

Zaciskam szczękę i ignoruję ją. W chwili, gdy wyciągam notes, by robić notatki, Lennon podnosi rękę. Pan Geary kiwa raz głową, na jego twarzy maluje się wyraz nieubłaganego wyczerpania. Nie jestem jedyną osobą, którą Lennon dręczy. Znęca się nad każdym na swojej drodze, w tym nad biednym, starym panem Geary.

"Tak, panno Rose?"

Prostuje się i zaciska ręce na biurku.

"Chciałam tylko zauważyć, że pan Huxley nie przestrzega zasad ubioru", mówi słodko. "Ma na sobie swoje spodenki z P.E., co jest niezgodne z zasadami", dodaje, a wszyscy w klasie zaczynają się śmiać. "Jeśli dziewczyny muszą upewnić się, że nasze spódnice nie są zbyt krótkie, to z pewnością chłopcy powinni być trzymani według tych samych standardów".

Odchyla szyję, by spojrzeć na mnie, z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Walczę z gorącem, które wkrada się na moją szyję, i z tym, jak zaczynają mi się trząść ręce.

Jeden miesiąc.

Jeden miesiąc.

Jeden miesiąc.

Wstaję i chwytam swoje rzeczy, gdy odnowiona wściekłość płonie we mnie. Mam dość jej gówna, a przetrwanie do ukończenia szkoły będzie musiało być priorytetem. Nie chcę mieć nic wspólnego z jej chorymi gierkami. Nie chcę już być jej workiem treningowym.

"Wychodzę", mówię do niej, gdy idę w dół korytarza do przodu klasy. Przechodzę tuż obok niej, zanim upadnie płasko na twarz, a klasa wybucha śmiechem, gdy podciągam się, zdając sobie sprawę, że stopa, którą wystawiła, aby mnie potknąć.

"Ups", drwi, kiwając głową i uśmiechając się. "My bad."

Moje oczy nie opuszczają jej i przysięgam, że widzę w nich nutkę strachu, gdy pozwalam całej mojej nienawiści do niej pokazać na mojej twarzy. Dając Panu Geary'emu mocny ukłon, otwieram drzwi z całą siłą i przechadzam się po korytarzu.

Jak już mówiłem, zło wcielone.

Pewnego dnia, zemszczę się.

Pewnego dnia popchnę Lennon Rose do granic wytrzymałości.




Rozdział 1

==========

jeden

==========

Lennon

Present

Zatrzaskując drzwi taksówki, osłaniam oczy przed letnim słońcem, patrząc na budynek przede mną. Sięgam w dół i wciągam moje dwie walizki na chodnik i rozglądam się po znajomej ulicy, przełykając, gdy kilka osób patrzy na mnie w górę i w dół. Naciągam czapkę bejsbolową niżej na głowę i wpatruję się w adres przed sobą, porównując go z tekstem, który moja matka wysłała przez godzinę temu. Tekst. Pierwszy raz z powrotem w Greythorn od dziesięciu lat, a ona wysyła tekst. Nagroda dla matki roku wędruje do Genevieve Rose...

Wzdycham, gdy podchodzę do budynku, a witają mnie dwoje drzwi. Jedne są ze szkła i wygląda na to, że prowadzą do salonu tatuażu. Drugie są po lewej stronie, z białą, łuszczącą się farbą, a adres jest nabazgrany na nich chaotycznie sharpiem. Wzdrygając się, wpisuję kod z tekstu mamy i drzwi się otwierają. Próbuję i nie udaje mi się z gracją wejść do środka za jednym zamachem, decydując się na wniesienie każdej dużej sztuki bagażu osobno. Zanim dotarłam na górę do apartamentu, byłam już trzy razy w górę i w dół wąskich schodów i dyszę, gdy wpisuję kod do drzwi.

Otwierają się, a ja jęczę, gdy widzę, co jest przede mną. To mała kawalerka z materacem na podłodze, małym aneksem kuchennym i łazienką po mojej prawej stronie. Nie jest większe od pokoju hotelowego. Jest telewizor, kanapa i mały stolik do kawy, a wystrój przydałoby się trochę unowocześnić. Nie jestem pewien, czy ktoś tu przebywał od miesięcy. Zapachy pleśni i starego jedzenia uderzają w moje nozdrza, a ja zaciskam wargi, gdy upuszczam torebkę na datowaną, kafelkową ladę.

To jest w porządku.

Więcej niż dobrze - jest za darmo, czyli wszystko, na co mogę sobie obecnie pozwolić. Nie wiedziałam, że sklep na dole zamienił się w salon tatuażu. Kiedy byłem tu ostatnio, była to stara księgarnia. To był jeden z powodów, dla których mój tata kupił ją kilka lat przed śmiercią - choć nie wiem, co go skłoniło do kupienia całego budynku.

Uwielbiał książki i czytanie. To była jedyna atrakcja mojego dzieciństwa.

Jedyna atrakcja.

Rozcieram klatkę piersiową i zamykam oczy, łzy kłują mnie w rzęsy. Wdychając głęboko, wyciągam telefon i daję znać mamie, że przyjechałam.

Przez następną godzinę rozpakowuję się i próbuję upchnąć wszystkie moje buty, torby i ubrania w jednej komodzie i małej szafie. Kiedy skończyłam, zrobiłam spis rzeczy niezbędnych - garnków, patelni, talerzy, kubków, filiżanek, ekspresu do kawy. Jest całkiem dobrze zaopatrzony, choć brakuje nieco jakości naczyń do gotowania i pieczenia. Już mnie swędzi, żeby coś upiec, ale muszę poczekać, aż zarobię pieniądze, żeby kupić potrzebne składniki. Robię listę rzeczy, które trzeba kupić, wiedząc, że mogą minąć tygodnie, albo miesiące, zanim będę mógł sobie pozwolić na coś innego niż przetrwanie.

Opieram się o ladę i rozglądam się, zagryzając dolną wargę, gdy kontynuuję pocieranie piersi. Jakoś źle się czuję, będąc tu z powrotem. Źle jest mieć dwadzieścia osiem lat i mieszkać w miejscu, którego właścicielką jest moja mama - a nawet nie w domu, w którym dorastałam, bo jest obecnie remontowany.

Jeszcze tydzień temu moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Miałam plan, życie przed sobą. Miałam wszystko, czego kiedykolwiek chciałam, o czym marzyłam. Moje życie miało prowadzić do mojego szczęśliwego końca - odpoczynku od mojego gównianego dzieciństwa i dorastania.

Dopóki tak się nie stało.

Może to był problem, może oczekiwałem zbyt wiele. Może zbyt mocno marzyłam o nieosiągalnych, bajkowych zakończeniach, które zaplanowałam w swojej głowie. Pierwsze osiemnaście lat było spieprzone, ale może reszta mojego życia będzie w porządku, prawda?

Może dlatego Wright zrobił to, co zrobił.

Byłam zbyt zajęta marzeniami, by zauważyć, że mój narzeczony sypia ze swoją asystentką.

Byłam zbyt zajęta marzeniami, żeby zdać sobie sprawę, że kamienica, którą kupiliśmy razem, nie była w rzeczywistości moja na piśmie i że nie miałam prawa do żadnych naszych pieniędzy.

Zawsze zakładałam, że weźmiemy ślub, będziemy mieć dzieci i będziemy prowadzić styl życia na Upper East Side, którego tak pragnęłam.

To był mój problem. Byłam zbyt rozproszona marzeniami, by dostrzec rzeczywistość. Tak bardzo chciałam zostawić to miejsce za sobą i żyć życiem, którego zawsze pragnęłam... i zobacz, gdzie mnie to zaprowadziło.

Teraz z powrotem w Greythorn, dziesięć lat starsza, bez niczego.

Ściągam koszulę przez głowę, a potem zsuwam legginsy i bieliznę. Wyciągając krawat z włosów, podchodzę do prysznica i przekręcam rączkę, czekając na gorącą wodę.

Nie pojawia się, więc zaciskam zęby i wchodzę pod zimny strumień, sapiąc, gdy lodowata woda uderza w moją skórę. Biorę najszybszy na świecie prysznic i przechodzą mnie dreszcze, kiedy owijam mały, cienki ręcznik wokół ciała. Na zewnątrz jest ciepło, ale zęby mi szczękają. Zakładam bluzy i t-shirt, idę do kuchni, gdzie znajduję menu pizzerii na wynos. Nie mam zbyt wiele pieniędzy, ale wystarczy mi na podstawowe rzeczy na około dwa tygodnie.

Myśl o tym jest przerażająca i ignoruję ją całkowicie, czekając aż pizza się pojawi. Jest ledwo po piątej wieczorem, a ja już mogę powiedzieć, że będę osiedlał się wczesnym wieczorem z tandetną telewizją - tak jak robiłem to przez kilka ostatnich nocy w motelu, odkąd wszystko się stało.

Stałem się dobry w odwracaniu uwagi od mojej obecnej rzeczywistości.

Pizza przyjeżdża, a ja zjadam całą rzecz, zanim wdrapię się na podwójne łóżko. Sprawdzając swój telefon co kilka minut, moje serce zapada się głębiej w mojej pustej klatce piersiowej, kiedy zdaję sobie sprawę, że moja mama nie ma zamiaru w najbliższym czasie odpisywać na moje smsy.

I chociaż moje całe życie zostało wywrócone do góry nogami w zeszłym tygodniu, ten fakt sprawia, że jestem najsmutniejsza ze wszystkich.




Rozdział 2

==========

dwa

==========

Lennon

Trzask wyrywa mnie z głębokiego, spokojnego snu - pierwszego od ponad tygodnia. Serce wali, zrzucam kołdrę i siadam w łóżku, rozglądając się po małym mieszkaniu. Stłumiony śmiech rozbrzmiewa z klatki schodowej, lub tego, co brzmi jak klatka schodowa, a ja podchodzę do drzwi wejściowych i nasłuchuję. Głębokie, męskie głosy odbijają się echem aż do drugiego piętra, a ja zdaję sobie sprawę, że nie ma ich na klatce schodowej. Są na dole, w salonie tatuażu. Moje oczy spoglądają na zegar na piecu. 12:52.

Rozlega się kolejny trzask, a ja wypuszczam sfrustrowane warknięcie. Narzucając gruby, za duży kardigan na moją jedwabistą sukienkę do spania, chwytam klucze i otwieram drzwi, schodząc boso po betonowych schodach. Ląduję ciężko na każdej stopie, gniew napędza mnie, gdy otwieram drzwi na ulicę, skręcając w lewo i patrząc w okna salonu. W środku jest ciemno i mrużę oczy, gdy przykładam twarz do szyby, by zajrzeć do środka.

Trzech mężczyzn siedzi na kanapie, z piwami w ręku, śmiejąc się. Z początku mnie nie zauważają, a ja nie widzę ich na tyle dobrze, żeby wiedzieć, czy ich rozpoznaję. Greythorn to ładna okolica - a ci faceci nie wyglądają zbyt ładnie. Z tego co widzę, a nie jest to wiele, dwóch z nich wydaje się być naznaczonych tuszem, a wszyscy są ubrani na czarno... to mniej więcej wszystko co mogę stwierdzić.

Robię krok do tyłu i patrzę na szyld kołyszący się na chłodnej, późnonocnej bryzie.

Savage Ink.

Litery są owinięte wokół ręcznie narysowanego serca, a "ja" to nóż, gotowy do wbicia w środek serca. Fajne logo... ale nie tak fajni ludzie.

Wzdrygając się, robię krok do przodu i pukam do drzwi wejściowych, które wydają się być zamknięte. Widzę, jak jeden z nich wstaje, żeby odpowiedzieć. Czy oni tu pracują? Ich tusz mówi, że tak, ale znowu, miejsce nie wydaje się otwarte... najmniej mogliby zrobić, to być serdeczni. Brzmi to tak, jakby rozbijali butelki po piwie o ścianę.

Moja szczęka jest zaciśnięta, gdy otwiera ją mężczyzna. Kiwa głową, gdy opiera się o framugę drzwi, a ja studiuję jego mały uśmiech, moje słowa łapią mnie w gardle, gdy biorę go do ręki. On jest... wspaniały. Nagle zdaję sobie sprawę z mojej zwiewnej sukienki do snu i ściągam kardigan, gdy przyglądam się dwóm facetom stojącym za nim. Pijani. Oni są pijani. Zwężam oczy na mężczyznę przede mną.

"Czy możecie, na miłość boską, ściszyć ten hałas?" Staram się utrzymać równy ton, ale irytacja jest widoczna. "Jest prawie pierwsza w nocy," dodaję, moje oczy wędrują po jego kryształowo niebieskich.

Jest młody, mniej więcej w moim wieku, z falującymi, ciemnoblond włosami, które lekko opadają mu przed twarzą. Jego linia szczęki jest kanciasta, a kości policzkowe wysokie... być może ma skandynawskie pochodzenie. Coś w nim jest znajomego. Ma na sobie czarny termos i czarne dżinsy. Mój wzrok znów wędruje za nim, gdy dwóch innych chłopaków podchodzi do drzwi.

"Kto to jest?" pyta jeden z nich. Pochyla głowę nad ramieniem pierwszego faceta. "Oh."

Ten facet jest przeciwieństwem pierwszego faceta, z dłuższymi, niechlujnymi, ciemnymi włosami, ciemnymi oczami i brwiami, które przypinają cię do miejsca swoją intensywnością. Plus, on jest dobre sześć cali wyższy niż pierwszy facet. Masywny, groźny i przerażający.

Trzeci facet wychyla głowę przez ramię drugiego, a jego brwi strzelają w górę, gdy bierze mnie do ręki. Jest najpiękniejszy z całego trio, ma kudłate, jasnobrązowe włosy, złote oczy i bladą skórę. Jest w nim chłodny, drapieżny spokój. Coś niemalże z innego świata.

"Co tu robisz, Lennon?" pyta trzeci facet, a moje imię na jego ustach zaskakuje mnie.

Muszą mnie znać z liceum, ale z pewnością nie pamiętam żadnych wysokich, umięśnionych, wytatuowanych chłopaków w Ravenwood.

"Wiecie, kim jestem?" pytam, patrząc między nimi.

Pierwszy facet nie oderwał ode mnie oczu, a jego wyraz twarzy pokazuje teraz mieszankę nienawiści i wstrętu. Zwężając oczy, schodzi z podestu tak, że jest tuż przede mną. Zbyt blisko mnie. Cofam się, ale on robi kolejny zastraszający krok do przodu. Wysoki - on jest taki wysoki. Oni wszyscy są wysocy. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, że jestem otoczona przez trzech olbrzymich, dziwnych mężczyzn.

"Oczywiście wiemy, kim jesteś", warczy pierwszy facet. "Dlatego też, i mówię to z całego serca, proszę cię, żebyś stąd spierdalał". Jego głos jest tak głęboki, że niemal czuję jego pogłos w moich kościach.

Zanim zdążę przetworzyć jego słowa, odwraca się i zatrzaskuje drzwi w mojej twarzy.

"Co do cholery", szepczę, potrząsając głową. Tak samo jak odwracam się, żeby iść z powrotem na górę, głośna, ciężka metalowa muzyka zaczyna dmuchać przez głośniki.

Świetnie.

Nadal potrząsam głową, gdy zamykam za sobą drzwi mieszkania. Skąd oni wiedzieli, kim jestem? Dlaczego sprawiali wrażenie, jakby mnie nienawidzili? Nie mam pojęcia, kim są. Może poznałam ich kiedyś z Wrightem? Nie... to nie byli faceci, z którymi mój były narzeczony się spotykał...

Mój telefon dzwoni. Jest już po północy, więc nie mam pojęcia kto może próbować się ze mną skontaktować, poza...

Wzdychając, otwieram wiadomość od mamy.

Cieszę się, że się zadomowiłaś. Wrócę w ten weekend i możemy zjeść razem lunch.

Jej niezobowiązująca propozycja lunchu mnie irytuje. Po pierwsze, moje życie rozpada się teraz na pieprzone kawałki. Wszystko, co kiedyś znałem i kochałem, jest w strzępach. Jestem spłukany i samotny, bez pracy i perspektyw na to, gdzie mieszkać, ani jak będę mógł sobie pozwolić na utrzymanie się przy życiu. Dwa, jestem jej jedynym dzieckiem i nie widziałam jej od pogrzebu ojca prawie dwa lata temu.

Połykając grudę w gardle, podchodzę do czajnika, żeby zrobić dzbanek ziołowej herbaty. To nie tak, że kiedykolwiek była uosobieniem matczynego ciepła. Nie potrafiła nawet znaleźć czasu w swoim grafiku, żeby powitać mnie z powrotem w Greythorn.

W tym samym tygodniu dowiedziałam się, że dom, który wydawał mi się współwłasnością z Wrightem, w rzeczywistości wcale nie jest moim domem w sensie prawnym. A ci wszyscy "przyjaciele", których poznałam w ciągu ostatnich kilku lat? Odeszli przy pierwszym szepcie kłopotów. W końcu to byli przyjaciele Wrighta. Nie winiłem ich za to, że wybrali jego stronę.

Nie miałam nic i nikogo.

Łza wypływa z kącika oka i ocieram się o nią ze złością, gdy podłoga wibruje od basów ciężkiego metalu.

Pieprzyć to.

Pieprzyć to wszystko.

Powrót do Greythornu był fatalnym pomysłem.




Rozdział 3

==========

trzy

==========

Silas

Ukrywam drżące dłonie, wsuwając je do kieszeni dżinsów. Kiwam głową do śmiesznej muzyki, spoglądam na Damona i Jude'a, którzy swobodnie grają w karty na recepcji. Ignorując ich, podchodzę do okna, biorąc kolejny łyk piwa i obserwując, jak letnia mgła zaczyna przylegać do miejskiego rynku i parku pośrodku tego wszystkiego.

Lennon Rose.

Nigdy nie sądziłem, że jeszcze ją zobaczę, ale tam, kurwa, była, w całej swojej wspaniałej chwale. Bo cholera, zdecydowanie dorosła. Przypuszczam, że ja też. Ale Lennon? Wysoka blondynka, chyba trochę za chuda - co tłumaczyło worki pod oczami i fakt, że znów była w Greythorn. Jej głos... przywołał wspomnienia z naszych czasów w Akademii Ravenwood i ostatni raz widziałem ją na przyjęciu z okazji ukończenia szkoły.

Ostatnio słyszałem, że miała wyjść za jakiegoś bogatego skurwiela w Nowym Jorku. Cieszyłem się, że już nigdy więcej jej nie zobaczę. Moje życie było teraz tutaj, pomimo nawiedzających mnie wspomnień. Pomimo tego, jak splamiła i zepsuła moje dorastanie. Opuściłem Boston wbrew swojej woli, ale poradziłem sobie po powrocie, odkrywając, że Greythorn nigdy nie był problemem - problemem była Lennon Rose.

Ale teraz była tu, by wszystko zasrać, tak jak zawsze to robiła.

Nie mogę powstrzymać wściekłości, która kotłuje się pod moją skórą na wspomnienie nocy absolwentów, bo pieprzyć ją, jej idealne nogi i jej idealne cycki. Podwójnie pieprzyć delikatną, sercowatą twarz i długie, zgrabne nogi.

Ale nie.

Prawie kurwa zrujnowała mi życie, a kiedy mówiła, kiedy marudziła na hałas, nie mogłem się powstrzymać, żeby nie przenieść się z powrotem do tamtego czasu.

Przez cztery lata, uczyniła moje życie piekłem.

Przez cztery lata marzyłem, żeby ją udusić. O dokonaniu tak wielkiej zemsty, że już nigdy nie spojrzy w moją stronę.

Może teraz była moja szansa.




Rozdział 4 (1)

==========

cztery

==========

Lennon

Budzę się późno następnego ranka, a w głowie kołacze mi się kawa. Jęcząc, przewracam się na bok i instynktownie sięgam po Wrighta. Uświadomienie sobie tego, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu, katapultuje się we mnie z takim szokiem i siłą, że naciągam kołdrę na głowę i krzyczę, gdy uświadamiam sobie, że to jest teraz moja rzeczywistość.

Jak się tu znalazłam? Mieszkając w mieszkaniu, które moja matka wynajmuje od miesiąca do miesiąca. Z powrotem w moim rodzinnym mieście. Żadnej pracy, żadnych bliskich przyjaciół... nic. Gdybym miał pieniądze, wolałbym Włochy lub Bali. Lekcja wyciągnięta - zawsze miej dostęp do własnych pieniędzy. Bo kiedy twój zdradzający narzeczony blokuje konta bankowe i przenosi rzeczy, pozostawiając ci 350 dolarów na swoje nazwisko?

Tak, to jest policzek w twarz. I pobudka. Prawnicy, do których dzwoniłam, też nie mieli dla mnie żadnych odpowiedzi. Nawet jeśli to były moje pieniądze, nie miałam pracy ani oficjalnych dochodów, więc trudno byłoby wyjaśnić, jak zgromadziłam tysiące dolarów w gotówce, sprzedając babeczki znajomym Wrighta.

Wzdychając, wstaję z łóżka i wkładam dżinsy i t-shirt. Nie zawracam sobie głowy włosami, zamiast tego spinam je w wysoki, ciasny kok. Wsuwam sandały, biorę torebkę i wychodzę w poszukiwaniu kawy. Schodząc po schodach, nasłuchuję, czy w salonie tatuażu nie ma żadnych odgłosów, ale wydaje się, że jest już pusty. Kiedy po chwili zaglądam do środka, jest ciemno i nie widzę nikogo siedzącego na kanapie, jak wczoraj wieczorem.

To dobrze.

Do czasu, gdy mam gorącą kawę i ciepłego croissanta w ręku, jestem szczęśliwym kamperem. Zajmuję miejsce na jednej z ławek z widokiem na centralny park. Zawsze uwielbiałem ten park, mimo że dorastałem w tym mieście. Jest żywy, wszyscy przechodzą przez niego z jednej strony miasta na drugą, a restauracja za mną zawsze ma ludzi siedzących na zewnątrz przy stolikach na brunch. Szczególnie przy tak pięknej pogodzie jak ta.

Nie pofatygowałam się, żeby odpisać mamie wczoraj wieczorem, więc zamiast tego wysłałam SMS-a do Mindy, mojej jedynej przyjaciółki. Mieszka w następnym mieście, nigdy nie opuściła tej okolicy po ukończeniu szkoły średniej. Ma żonę i dwójkę dzieci, jest jedyną osobą z Greythorn, z którą utrzymuję kontakt, i pytam, czy ma ochotę na kawę w tym tygodniu. Nie mogę sobie pozwolić na zabranie jej na lunch, ale mogę kupić jej kawę. Odpowiada niemal natychmiast i ustalamy plan na najbliższy poniedziałek.

Stojąc, wyrzucam śmieci i wyciągam ręce nad głowę, rozglądając się dookoła. Chcę wrócić do mieszkania i wpełznąć pod kołdrę. Chcę zamówić śmieciowe jedzenie i binge Netflix shows, dopóki moje oczy nie kłują i mój żołądek nie boli. Czuję się tak surowy, tak bezbronny, że może powinienem zrobić te rzeczy. Ale, gdzie to mnie zaprowadzi? Nie, muszę iść do przodu i zebrać swoje życie.

Miałam tydzień, żeby się pogrążyć.

Teraz nadszedł czas, aby zrobić rzeczy.

Pierwszą rzeczą, jaką robię, są zakupy spożywcze, co nie jest łatwe w mieście, w którym średni dochód na mieszkańca jest sześciocyfrowy. Udało mi się zdobyć trochę makaronu na wyprzedaży. Mimo, że minie trochę czasu zanim będę mógł pozwolić sobie na jedzenie mięsa, udaje mi się trzymać mojego budżetu na ten tydzień. Mam nadzieję, że wkrótce będę miał pracę i jeśli uda mi się rozciągnąć pieniądze na kilka tygodni, będę mógł przeżyć na makaronie, chlebie i pieczonej fasoli.

O pieczeniu też zapomnij. Na to trzeba będzie przyjść później.

Ignoruję sposób, w jaki moje oczy kłują i gardło boli, gdy myślę o tym, jak bardzo moje życie jest teraz inne, i zamiast tego kieruję się z powrotem do mieszkania, aby rozładować moje jedzenie i rzeczy niezbędne. Moje oczy przesuwają się w lewo, kiedy docieram do mojego budynku. Na szczęście Savage Ink jest nadal pusty, więc wchodzę po schodach. Kiedy skończyłem wyładowywać zakupy, zrobiłem sobie jajka i zjadłem jabłko, zanim poszedłem na spacer po mieście.

Dziesięć lat. Dziesięć lat, odkąd wróciłam do Greythorn. Dziesięć lat, odkąd zostałam koronowana na królową balu, walidorianę i największe szanse na sukces przez uczniów. Przełykam, gdy myślę o tym, co ci uczniowie powiedzieliby o mnie teraz - jak postrzegaliby moje życie... i mój upadek z chwały. Przyspieszam kroku przez gęsty las w środku parku.

Skręcam w lewo i zaczynam iść w kierunku domu, w którym dorastałem. Domu, który był obecnie remontowany i jednego z powodów, dla których przebywałem w mieszkaniu. Kiedy docieram do naszego domu, oddycham z ulgą. Nadal wygląda tak samo - duży, okazały, trzypiętrowy z wysokimi, edwardiańskimi oknami. Nasz był jednym z najstarszych domów w Greythorn, pochodził z lat siedemnastych. Mój ojciec pochodził ze starych pieniędzy, podobnie jak większość ludzi, którzy tu mieszkają, ale ten dom był w naszej rodzinie od pokoleń. Zatrzymuję się przed drzwiami wejściowymi, wspominając swoje dzieciństwo. Pamiętam noce, kiedy kładłem się spać głodny, albo noce, kiedy klatka piersiowa bolała mnie od rozczarowania i samotności.

Wszyscy zawsze myśleli, że mam idealne życie, ale w rzeczywistości moi rodzice mnie nie wychowali. Nigdy tego nie robili. Często byłam zostawiana sama lub z nianią. To nie było straszne dzieciństwo, tylko pozbawione ciepła i komfortu. Owijam ramiona wokół mojego ciała i zaczynam iść z powrotem do mieszkania.

Gdy zajeżdżam za róg, zauważam, że drzwi Savage Ink są otwarte. Idąc powoli, wypuszczam westchnienie ulgi, gdy widzę kobietę o długich, ciemnych włosach siedzącą za biurkiem, z telefonem w dłoni. Przekraczam próg i uśmiecham się.

"Cześć," mówię, próbując obdarzyć ją ciepłym uśmiechem.

Jej oczy przelatują na moją twarz w zaskoczeniu. "Czy jest pani umówiona na spotkanie?"

Potrząsam głową. "Nie, nie jestem tutaj, aby..." Rozglądam się dookoła. Nie mam żadnych tatuaży, mimo że mała część mnie zawsze chciała sobie taki zrobić. "Właśnie wprowadziłem się do mieszkania na górze. Chciałam się przedstawić."

Ona perks up i stoi. "Och! To ekscytujące. Jestem Lola," skrzeczy, wyciągając rękę.

"Lennon," odpowiadam, ściskając jej dłoń i uśmiechając się, gdy się rozglądam. "Spotkałam... nie jestem pewna kogo spotkałam ostatniej nocy, ale było ich trzech i byli bardzo wysocy."

Ona huff śmieje się. "Och, Silas, Damon i Jude?" Znajome imiona trzaskają przeze mnie jedno na raz, a moje przerażenie musi być widoczne na mojej twarzy, bo ona przechodzi do rozwinięcia. "Nie przejmuj się nimi. To tylko zrzędliwi staruszkowie, mimo że mogą wyglądać na nieco wrednych."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Trzech brutalnych wrogów"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈