Nieoczekiwany interes miłosny

Rozdział 1 (1)

========================

1

========================

========================

tabitha

========================

"Pani Worthington, jestem pewna, że pani szynszyla będzie miała się doskonale podczas domu otwartego," nalegałam, podczas gdy trzymałam telefon przypięty między uchem a ramieniem i klepałam razem najsmutniejszą wymówkę dla kanapki z masłem orzechowym i galaretką, jaką kiedykolwiek widziałam.

"Czy uważasz, że tak?" starsza kobieta zapytała zmartwiona i mogłem praktycznie zobaczyć jej pierzaste białe brwi szczypiące się razem. "Może powinnam usunąć Sandy'ego z domu. Nie chciałabym go stresować, wiesz?".

"Oczywiście, że nie," mruknęłam, upychając kanapkę do torebki, a następnie papierowej torby na lunch. Odciągając telefon od ucha, odrzuciłam głowę do tyłu i odchrząknęłam: "Greyson! Chodźmy!"

Czekając na wymowne dźwięki jego ciężkich kroków o bieżniki, oparłam czoło o chłodną powierzchnię lodówki i przycisnęłam telefon z powrotem do ucha. "Przepraszam za to, pani Worthington. Po prostu próbuję przygotować mojego siostrzeńca do szkoły. Każdy dzień to bitwa".

"Och, rozumiem, Tabitha," odpowiedziała, podkreślając swoje współczucie w każdej infekcji. "Jak on się ma?"

"To dostosowanie", odpowiedziałam robotycznie, bo to była najszybsza odpowiedź. Pozwalała na mniej pytań i mniej rozmowy, a to było idealne. To nie było coś, o czym chciałem rozmawiać.

"Mogę sobie tylko wyobrazić. Ten biedny chłopiec."

Biedny chłopiec. Samolubny niuch wbił się w mój mózg z tym sentymentem. Czułem się okropnie dla niego. Nagła utrata matki, w ciągu roku od utraty obu dziadków, była dla niego oczywiście ciężka. Nikt nie rozumiał tego bardziej niż ja. Ale chociaż raz doceniłbym biedną Tabithę. Biedna Tabitha straciła oboje swoich chorych i starszych rodziców w ciągu kilku miesięcy od siebie. Biedna Tabitha musiała pochować swoją starszą siostrę zaledwie dwa miesiące temu. Biedna Tabitha nie mogła sprzedać jednego domu, który wzięła na siebie w ciągu ostatniego roku.

Biedna Tabitha.

Potrząsnąłem głową, aby odepchnąć moje egoistyczne mentalne marudzenie. "Wiem", odpowiedziałam, wzdychając do telefonu. "To był trudny czas dla nas obojga, ale dochodzimy do siebie".

Ale najpierw musieliśmy dotrzeć do szkoły. "Greyson!"

Z kolejnym przepraszającym jękiem, przyniosłem telefon z powrotem do ucha. "Bardzo przepraszam. W każdym razie, wpadnę do domu za chwilę i zobaczę, co musimy zrobić, żeby przygotować go na weekend, dobrze? Jak działa południe dla Ciebie?"

"Noon is perfect! Do zobaczenia, Tabitha."

Z tym, linia zgasła i włożyłam telefon do kieszeni. Zerkając w stronę schodów, potrząsnęłam głową i przeklęłam mojego siostrzeńca pod nosem. Trudno było uwierzyć, że jeszcze dwa miesiące temu, on i ja byliśmy tak blisko. Byliśmy kumplami, niemal nierozłączni, a teraz? Wyglądało na to, że mniej słuchał, więcej się kłóciliśmy, a ja byłem o jeden dzień bliżej zapisania go do szkoły z internatem. I to wszystko sprawiło, że czułam się jak najgorsza osoba na tej planecie.

Nasza terapeutka powiedziała, że tego typu rzeczy można się spodziewać. Nie powiedziała mi jednak, jak bardzo będzie mnie bolało, gdy przewróci oczy lub zapłacze, gdy na niego nakrzyczę.

On nigdy nie płakał. Nie do czasu śmierci Sama.

"Greyson, proszę!" zawołałam, uciekając się do błagania. To zawsze wracało do błagania. "Już jesteś spóźniony i za kolejne pół godziny ja też będę. Chodźmy!"

Jego kroki grzmiały po schodach i prosto do kuchni, jakby właśnie czekał, aż zacznę błagać. Jego blond włosy były nieuporządkowane, plecak wlókł się za nim, a na twarzy miał przyklejony scowl.

"Dziękuję", wypchnęłam się z moim egzaltowanym westchnieniem i odwróciłam się, żeby chwycić papierową torbę. "Zrobiłem ci -"

"Świetnie", mamrotał Greyson, wyrywając torbę z lady i wrzucając ją bezceremonialnie do swojego plecaka. "Chodźmy, żebyś mógł przestać marudzić".

Nasz terapeuta powiedział mi, że nie powinienem pozwolić mu mówić do mnie w ten sposób, nawet jeśli pochodziło to z miejsca smutku i złości. "Greyson, co ci mówiłam o przeklinaniu na mnie?" Zbeształem, wykonując jej polecenia surowym, równym głosem.

"Jakby mnie to obchodziło", odpowiedział, śmiałe wyzwanie wyświetlone w jego tonie. "Chodźmy".

Boże, daj mi siłę. Wcisnęłam oczy i zacisnęłam mostek nosa, gdy wyrwał się z kuchni do drzwi wejściowych, otworzył je i wyszedł z domu. Starałam się być cierpliwa i wyrozumiała, ale każdy dzień przybliżał mnie do miejsca, w którym miałam dość.

Może dzisiaj będzie ten dzień.

***

"Masz takie oko do tego" - skomplementowała mnie pani Worthington, gdy ostrożnie ustawiłam wazon z jedwabnymi tulipanami na stoliku w salonie.

Z uprzejmym uśmiechem przyklejonym do twarzy położyłam książkę obok wazonu i stanęłam, by podziwiać moje arcydzieło. To były małe rzeczy, które pomogły sprzedać dom. Niektórzy ludzie wierzą, że to większy obraz - przeprojektowany krajobraz, obalona ściana, odnowiony salon - ale czasami wszystko, co trzeba, to obrót kanapy i wazon ze sztucznymi kwiatami.

"To wygląda dobrze" - oceniłam, kiwając pewnie głową. "Myślę, że sprzedamy w ten weekend. Zgaduję, że trzy oferty".

Boże, mam nadzieję, że tak.

"Och, to byłoby fantastyczne", pani Worthington zaciskała się na piersi, na jej twarzy pojawił się wodnisty uśmiech. "Naprawdę nienawidzę oddawać tego miejsca, wie pani".

Wiedziałem. Wspomniała o tym fakcie zaledwie trzy tysiące razy, odkąd przyjąłem ją jako klienta na początku roku. "Wiem, że tak." Uśmiechnąłem się współczująco, kiwając głową, gdy układałem poduszki na kanapie. "Jeśli możesz uniknąć siedzenia na kanapie do czasu po sobocie, to byłoby idealnie".

"Oczywiście, kochanie." Ona kiwnęła głową w porozumieniu przed kontynuowaniem, "Pan Worthington i ja zawsze chciałem mieć rodzinę w tym domu. Jest do tego przeznaczony. Ale," westchnęła smutno, "to po prostu nie było w kartach dla nas, chyba."

Nie mogłem powiedzieć, że był to sentyment, z którym mógłbym kiedykolwiek sympatyzować. Dzieci nigdy nie były czymś, czego chciałam dla siebie; zawsze byłam lepszą ciotką. Ale mogłam wypaczać moje własne nieudane życiowe marzenia, by odnieść je do jej, i kiwnęłam głową ze zrozumieniem.




Rozdział 1 (2)

"Kupiłam swój dom tuż przed odejściem Brada" - odpowiedziałam, przypominając sobie o osobistym bólu serca. "Podwójne zlewy są do dupy, kiedy jesteś sam".

Co to był za gówniany rok.

"Brad to takie kretyńskie imię", pani Worthington szyderczo potrząsnęła głową z dezaprobatą.

"Szkoda, że ktoś mi tego nie powiedział, zanim pozwoliłam mu się oświadczyć" - zaśmiałam się, zanim klasnęłam w dłonie. "Dobrze! Więc, w sobotę, przyniosę przez jakąś kawę i pączki. Będę miał Greyson ze mną, jeśli to jest w porządku. Ma lekcje perkusji zaraz po, więc pomyślałem -"

Machając obiema pomarszczonymi rękami, pani Worthington odrzuciła mój przepraszający ton. "Przestań, kochanie. Nigdy nie przeszkadza mi, gdy twój bratanek jest w pobliżu, wiesz o tym. To dobry chłopak."

To prawda; Greyson był świetnym dzieckiem, dla wszystkich innych. Kiedyś był też dla mnie, ale teraz ....

"Dziękuję", odpowiedziałem z wdzięcznością. "Cóż, myślę, że to wszystko na dziś. Czy potrzebujesz, żebym cię przez coś przeprowadził? Albo mogę po prostu zadzwonić do ciebie jutro z kilkoma przypomnieniami?".

Z potrząśnięciem głowy, starsza kobieta błysnęła mi ciepłym uśmiechem. "Nie, myślę, że jest dobrze. Bardzo ci dziękuję za wszystko, Tabitha. Wiem, przez co przechodzisz i to szczerze znaczy dla mnie cały świat, że nadal jesteś skłonna sprzedać to miejsce."

Gdy chwyciłam swoją torbę z łatwego fotela, wsunęłam ją na ramię i uśmiechnęłam się. "Uwierz mi, rozproszenie uwagi jest bardziej niż mile widziane."

***

"Hej Grey," przywitałam Greysona, gdy osunął się na siedzenie pasażera. "Jak było w szkole?"

"Och, po prostu świetnie," mruknął gniewnie, zatrzaskując drzwi i opierając łokieć o gzyms okna.

"Cóż, to nie brzmi tak wspaniale," kontrowałam, odjeżdżając od krawężnika. "Czy mógłbyś proszę założyć pasy bezpieczeństwa?"

Wymamrotał coś niezrozumiałego, ale posłuchał i zapiął pasy z rozdrażnionym huffem. Bez kolejnego słowa podkręcił głośność na mojej aktualnej playliście, aby posłuchać piosenki Foo Fighters, której oboje byliśmy fanami. Postanowiłam być odważna, bo uśmiechnęłam się do niego.

"Hej, pamiętasz jak poszliśmy razem zobaczyć Foos?" zapytałem, sięgając po to, by stuknąć knykciami o jego udo.

"Tak," odpowiedział brutalnie, utrwalając swój wzrok za oknem.

"To były niezłe koncerty," przypomniałam sobie, jednocześnie chcąc się rozpłakać, a także nienawidząc świata za przytępienie tych szczęśliwych wspomnień złymi.

Greyson nie odpowiedział. Nadal wpatrywał się w okno, drapiąc palcami o gzyms i szczypiąc, puszczając, wargi. Znałam te tiki; chciał się rozpłakać. Nienawidziłam siebie za to, że miałam nadzieję, że tego nie zrobi. Tylko przez jeden dzień miałem nadzieję, że uda nam się przejść bez łez i krzyków. Potrafiłam sobie poradzić z banterami. Mogłam sobie poradzić z jego postawą. Ale nie chciałam żalu.

Jechaliśmy ulicami Hog Hill w Nowym Jorku w stronę mojego domku na przedmieściach, stukałam palcami o kierownicę, gdy zaczął grać kolejny utwór. Piosenka Seether o nazwie "Broken". Sam uwielbiała tę piosenkę. Widzieliśmy ich razem raz, lata temu, zanim urodził się Greyson. Zanim zmusiłam się do dorosłości. Podczas jej dni, w których trzepała rzęsami, żeby dostać się za kulisy i przespać się z członkami zespołu.

Sięgnąłem po nią i pominąłem piosenkę.

***

Po kolacji udałam się do pokoju Greysona, by zebrać z podłogi jego brudne ubrania. Nie byłem zaskoczony, aby znaleźć go przy laptopie, grając w najnowszą z jego arsenału gier wideo, a ja ogłosiłem moje przybycie z pukaniem do framugi drzwi.

"Hej, Grey."

Zerkając przez ramię i robiąc chwilową pauzę od swojego zabijania smoków, chrząknął. "Oh, hi."

"Ja tylko, uh," gestykulowałem w kierunku koca z ubraniami nad podłogą, "posprzątać te i wrzucić trochę prania do pralki, ok?".

"Uh-huh," mruknął, odwracając się z powrotem do swojej gry.

"To dobrze, Grey; nie potrzebuję pomocy ani nic," mruknęłam błagalnie, pochylając się, aby nabrać ubrań w moje ramiona. Wrzuciłam je do kosza na pranie przy drzwiach.

"Jestem w środku turnieju, ciociu Tabs," jęknął, rzucając ręką w kierunku ekranu komputera, a ja podniosłam ręce w poddaniu.

"Nic nie mówiłem", broniłem się, chwytając kolejne kilka koszul i brudnych skarpetek w moich ramionach, zanim zauważyłem odrzuconą kartkę papieru pod jego łóżkiem. "Czy to praca domowa?"

"Huh, co?" Greyson zapytał, odwracając się, aby spojrzeć na papier, o którym mowa, w samą porę, abym go złapał. "Czekaj, daj to do-"

Zanim zdążył mi ją wyrwać, już czytałam. "Formularz adopcyjny dla ... małej sieroty Greysona?" Rzuciłam papier w jego stronę. "Co do cholery? Kto ci to dał?"

"Spokojnie," mruknął, wyrywając mi go z ręki i wrzucając do kosza na śmieci. "To tylko żart."

Łzy szturchnęły i prodded z tyłu moich oczu, jak potrząsnąłem głową. "Och, naprawdę? To jest żart? Uważasz, że to zabawne?"

Błyski światła i dźwięki brzęku mieczy pochodziły z jego komputera, ale gra była teraz zapomniana, gdy obrócił się w swoim fotelu. Skrzyżował ręce na piersi i żałośnie wzdychając, odpowiedział: "Czy po prostu się uspokoisz? Moi przyjaciele to zrobili -"

"Och, dobrze, twoi przyjaciele," snickered. "Więc uważasz, że to w porządku, że twoi przyjaciele dokuczają ci o śmierci twojej matki? Czy tak jest? Bo jeśli tak, to proszę, po prostu daj mi znać, a ja upewnię się, że będę pękać te żarty przez cały czas-".

"Nie!" krzyknął, ciskając pięściami o ramiona krzesła. "Nie. Ok?!"

Zaciskając usta, przekrzywiłam głowę. "Nie, co?"

"Nie uważam, że to jest kurwa śmieszne, ok?" Łzy brimmed jego oczy, jego ręce unclenched i pchnął do jego włosów.

Znów go popchnęłam i nie byłam z tego dumna. Podchodząc do niego, zapytałam delikatnie: "Grey, czy oni często to robią? Znęcają się nad tobą?" Wzdychając i wycierając rękę pod nosem, przytaknął. "Dlaczego nie mówisz mi o tych rzeczach, dziecko? Nie mogę ci pomóc, jeśli mi nie powiesz".

"A co ja ci kurwa powiem?" pstryknął, wykręcając twarz ze złości i zdenerwowania. "Co zamierzasz zrobić, żeby naprawić to gówno? Huh?"




Rozdział 1 (3)

Przetarłem dłonią po czole. "Mógłbym porozmawiać z twoimi nauczycielami, albo z rodzicami tych dzieci, albo ja-".

"Nie możesz zrobić żadnej pieprzonej rzeczy," zgrzytnął przez zaciśnięte zęby, gdy rzucił się na nogi. "Nie wiesz, jak to jest dla mnie. Nie wiesz, co to jest -"

Kręcąc głową z niedowierzaniem, opuściłam ręce do boków. "Och, nie wiem?"

"Nie! Nie wiesz!" Jego pięści pompowane-clenching, unclenching-jak jego twarz poczerwieniała i jego puls przyspieszył.

Z gorzkim parsknięciem, osiągnęłam swój punkt przełamania. "Greyson. Straciłam oboje rodziców i siostrę w mniej niż rok. I na dodatek mój narzeczony mnie rzucił, próbuję sprzedać pieprzony dom przez ostatnie siedem miesięcy, a mój siostrzeniec nawet nie spróbuje pomóc mi, aby to gówno działało. Więc, ok, może nie mam pojęcia, jak to jest chodzić do szkoły i mieć moich zasranych małych przyjaciół, którzy nabijają się ze mnie za utratę mamy i dorastanie bez taty, ale ja też jestem sierotą, Greyson!".

Pęd łez zygzakował po moich policzkach, aby kapać z mojej brody i plop na dywan. Ze sfrustrowanym jękiem, odwróciłem się na pięcie i pospieszyłem z jego pokoju, zapominając całkowicie o koszu na pranie przy drzwiach. Mój pokój znajdował się na końcu korytarza i dotarłam tam szybko, otwierając drzwi i zatrzaskując je za sobą. Zanim zorientowałam się, co robię, zacisnęłam pięści i krzyknęłam.

Hałas był niezrozumiały i brzmiał obco dla moich uszu. Natychmiast znienawidziłam siebie za to, że tak dokładnie i całkowicie straciłam zimną krew, ale o mój Boże, nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić. Znęcano się nad nim w najokrutniejszy z możliwych sposobów i nie rozmawiał ze mną. Jego sposobem na komunikację była walka. I co, do cholery, miałam z tym zrobić?

Wciągnęłam głęboki, kontrolowany oddech i zmusiłam się do uspokojenia się do bardziej racjonalnej sfery myślenia. Greyson był tylko dzieckiem, a ja miałam być tu dorosła. Miałam kontrolę, wywoływałam strzały i z kolejnym oddechem próbowałam pomyśleć, co mogła zrobić Sam.

Moja siostra nigdy nie zdobyła żadnej nagrody Mamy Roku. Jej metody często były niedojrzałe i irracjonalne, ale kochała swojego syna i prawie wszystko, co robiła, robiła dla niego.

Stos pudełek z jej mieszkania wciąż leżał w kącie mojego pokoju, czekając na przejrzenie. Nie miałam okazji, bo musiałam szybko przenieść jej rzeczy z mieszkania, w którym mieszkała z Greysonem. Wszystko zostało upchnięte w pudłach, bez zastanowienia się nad organizacją, a w rogu mojego pokoju pozostały. Nie wiem dlaczego pomyślałam, że odpowiedź na mój problem może być właśnie tam, ale to była najbliższa rzecz, która sprawiała, że moja siostra była ze mną i prowadziła mnie. Więc poszedłem po nie.

Pierwsze pudło było wypchane ubraniami. Małżeństwo jej tanich perfum i papierosów przylgnęło do tkanin koszul, dżinsów i uniformów kelnerek, a łzy napotkały mój uśmiech. Boże, przez lata błagałam ją, żeby rzuciła palenie. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś tak bardzo zatęsknię za tym zapachem - przybliżyłem jedną koszulę do nosa i zassałem zapach. Chciałem go sobie na stałe wszczepić w pamięć, wiedząc aż za dobrze, że nigdy nie zostanie.

Ostrożnie stawiając pudełko na podłodze, otworzyłem drugie. Natychmiast przypomniałem sobie jej szafę pełną schowków. Kilka ozdób świątecznych, sejf i mały stos kopert spiętych gumką były wszystkim, co pozostało ze sterty rupieci, które tam trzymała. Wiedziałem już, że pudełko zawierało kilka awaryjnych kart kredytowych i kilka ważnych dokumentów, ale koperty wzbudziły moją ciekawość.

Gumka pękła; wiek uczynił ją kruchą. W mojej ręce leżały trzy koperty, wszystkie z adresem zwrotnym niejakiego Morrisona, który znajdował się zaledwie kilka godzin drogi stąd, w Nowym Jorku.

Otwierając pierwszą, byłem zaskoczony, że znalazłem odręcznie napisany list. Ledwo czytelny, napisany niechlujnym kursywą.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę łóżka, żeby przeczytać.Sam,

Próbowałem zadzwonić do Ciebie drugiego dnia kilka razy i nie dostałem odpowiedzi. Mam nadzieję, że nie uważasz, że zachowuję się jak stalker, znajdując twój adres, ale musiałem spróbować się z tobą skontaktować. Mam rzeczy, które chcę powiedzieć i nie wiem jak inaczej je powiedzieć.

Wiem, że powiedziałaś mi, że chcesz dokonać aborcji i wiem, że powiedziałem, że będę cię w tym wspierał. Oczywiście, jeśli to jest to, co naprawdę chcesz zrobić, to nie mam nic przeciwko temu. Ale im więcej myślę o tym gównie, tym bardziej myślę, że nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy spróbowali coś zdziałać. Ty i ja, wychowując dziecko. Wiem, że mówiłem ci, że nie chcę być ojcem, ale po przemyśleniu tego, zdałem sobie sprawę, że mógłbym być całkiem dobrym ojcem. Mógłbym nawet być dobrym mężem. Dobrze zarabiam, mam dom i mógłbym wspierać ciebie i dziecko. Może pewnego dnia moglibyśmy się pobrać i być prawdziwą rodziną.

Co o tym sądzisz? Oczywiście, to wszystko zależy od Ciebie. Zróbcie wszystko, co uważacie za najlepsze. Mówię tylko, że może nam się udać. Chcę, żeby się udało.

Mam nadzieję, że odpiszesz i naprawdę mam nadzieję, że to jest twój adres.

-Sebastian Sam,

Wysłałem ci list kilka tygodni temu i nie dostałem odpowiedzi. Próbowałem zadzwonić do ciebie ponownie i nie dostałem żadnej odpowiedzi. Więc, nie wiem, czy już dostałeś aborcję i po prostu mnie ignorujesz, czy co, ale pomyślałem, że wyślę kolejny list, aby upewnić się, że jesteś w porządku. Dużo myślałem o Tobie i dziecku. Właściwie to grałem naprawdę źle - chłopaki są cholernie rozproszeni.

Proszę, daj mi znać, że wszystko w porządku.

-SebastianSam,

Minął miesiąc, odkąd wysłałem ostatni list. Minęły jakieś dwa miesiące, odkąd w ogóle się od Ciebie odzywałem. Chyba muszę założyć, że dokonałeś aborcji i nie chcesz o mnie słyszeć.

A może to nawet nie jest twój adres, haha. Boże, jakie to by było kurwa szalone?

W każdym razie, jeśli to ty, przepraszam za to całe gówno. Przepraszam, że przeszłaś przez wszystko sama. Chciałbym, żebyś przynajmniej pozwolił mi tam być; zrobiłbym dla ciebie czas, gdybyś poprosił. Mam nadzieję, że masz rodzinę, do której możesz się zwrócić. Mam nadzieję, że nic ci nie jest.

Dołączam do tego listu czek, bo w tym momencie nie wiem, co jeszcze mogę zrobić.

Obiecuję, że zostawię cię teraz w spokoju. Miłego życia, Sam. Mam nadzieję, że jest ono wszystkim, czego chciałeś.

-Sebastian




Rozdział 2 (1)

========================

2

========================

========================

sebastian

========================

"Panie i panowie, brawa dla Sebastiana Moore'a, zabijającego go na perkusji!".

Waląc głową, rozbujałem swoje solo na perkusji przez skromne trzydzieści sekund, zanim opadłem z powrotem na miejsce z basem i gitarami. Devin O'Leary, frontman i geniusz stojący za tym wszystkim, życzył tłumowi dobrej nocy i bezpiecznej jazdy do domu. Zacięliśmy się jeszcze przez kilka sekund, a potem...

Po jednym, dwóch flamach i krachu talerzy, wstałem z mojego tronu, wyrzucając moje pałeczki nad głowę i czując się jakbym właśnie przebiegł maraton i zniszczył ją. Devin biegł w moją stronę, jego gitara przewieszona przez plecy i wyciągnięta ręka, a ja po wbiciu moich pałeczek przybiłem mu piątkę.

Nasza czwórka pokonała schody i weszła na backstage Madison Square Garden. To była nasza ostatnia noc otwierająca koncert bohatera Devina, jedynego w swoim rodzaju Johna Mayera, i zabiliśmy go. Od początku trasy, Instagram i Facebook stały się bardzo popularne. To był nasz największy przełom, a my zmierzaliśmy do celu, i to szybko.

"Seb," powiedział Devin z zapartym tchem, klepiąc dłonią po moich plecach, "co do cholery zrobiłeś tam z tyłu, podczas coveru 'Better Man'?".

Wycierając grzbiet ręki o moje czoło, przytaknąłem. "Och, tak, przepraszam za to. Byłem po prostu w strefie i toczyłem się z tym. Wiem, że nie ćwiczyliśmy tego w ten sposób, ale-"

Tyler Meade, nasz basista, potrząsnął głową. "Kurwa mać, bracie. Nie przepraszaj za to gówno! To było niesamowite! Ta rzecz, którą zrobiłeś z-" Naśladował polirytmię kilkoma dźwiękami z ust i kilkoma ruchami rąk.

Devin przytaknął potwierdzająco. "To było kurewsko chore. Dzięki temu ta piosenka była jeszcze lepsza, jeśli to w ogóle możliwe".

Kylie O'Leary, żona Devina i nasza menedżerka, podeszła z uśmiechem i skokiem w ramiona męża. To był zwyczaj. Pod koniec każdego koncertu oboje spędzali około piętnastu sekund na robieniu sobie selfie, wydalając adrenalinę i całkowicie zapominając, że tam byliśmy.

Devin podjął próbę poczochrania jej, a ona odepchnęła jego rękę. "Nie przy tych idiotach," skarciła lekko, a reszta z nas wybuchła kakofonią śmiechów.

"Och, proszę, nie zatrzymuj się na naszym koncie," mamrotał dobrodusznie Ty. "Olivia ma już prawie rok, prawda? Czas zabrać się za numer dwa".

Stopy Kylie spotkały się z ziemią, gdy wyciągnęła rękę, by figlarnie potrząsnąć Ty'em. "Autobus jest ledwie wystarczająco duży dla nas wszystkich, a ty chcesz dodać kolejne dziecko do mieszanki?".

"Aw, daj spokój, Ky," owinąłem ramię wokół ramion Devina. "Zawiodłeś dużego faceta. Dodatkowo, jesteś w rzadkiej sytuacji posiadania podróżujących opiekunek. Nie chcesz tego wykorzystać?"

"Ma rację, kochanie," zgodził się Devin, kiwając entuzjastycznie głową. "Jest ich trzech, więc powinniśmy mieć co najmniej trójkę dzieci, prawda?".

"Można by dodać klawiszowca i wtedy będzie czwórka," zasugerował Chad wzruszając ramionami.

"Świetnie!" Ty zaśmiał się, klaszcząc w dłonie. Wziął Kylie i Devina każdego za rękę i szturchnął ich razem. "Idźcie dalej. Tak jak byliście."

"Nienawidzę ich," mamrotała Kylie z lekkim chichotem, a Devin śmiał się, gdy strzepnął Ty'a. "Może wy, zamiast skupiać się na naszym, skupcie się na swoich własnych życiach miłosnych, ok?".

Jęknąłem i przewróciłem oczami. "Trudno nie skupić się na twoim, kiedy chwalisz go przez cały cholerny czas", drażniłem się, pochylając się, aby pocałować policzek Kylie przed uchwyceniem ramion Dev w moich rękach. "Chodź," mruknąłem. "Ostatnia noc trasy, kolesie i dudette. Imprezujmy."

"Impreza?" Ty drwił. "Sebastian, człowieku, idź dalej i baw się. Ja muszę zemdleć na następne dwanaście godzin przed jutrzejszym lotem powrotnym do domu".

"Dev, Chad?" Wyciągnąłem ręce do moich przyjaciół, mając nadzieję, że jeden z nich przyjmie zaproszenie.

"Skypin' z moją dziewczyną dziś wieczorem", mruknął Chad z wzruszeniem ramion, a Dev potrząsnął głową, zanim odpowiedział: "Spędziliśmy ostatnie trzy noce nie robiąc nic poza pracą; muszę się zrelaksować".

Kocham tych chłopaków. Po latach wspólnego tworzenia słodkiej muzyki są rozszerzoną rodziną, której zawsze chciałem i nie było rzeczy, której bym dla nich nie zrobił. Ale kurwa, utrudniają życie beztroskiego kawalera.

***

"Zmierzasz już do łóżka?" zapytał Devin, wciągając córkę Olivię na swoje biodro. "Nie zamierzasz poderwać jakiejś laski, żeby dotrzymać ci towarzystwa?"

droczył się. Od czasu trasy koncertowej z Rodziną Partridge moje przypadkowe spotkania były ograniczone do minimum. Zazwyczaj tylko wtedy, gdy stacjonowaliśmy w jednym miejscu przez kilka dni, a ja miałem czas, aby nawiązać z kimś kontakt, w hotelu. Starszy wiek i koncertowanie z małżeństwem zrobiły to ze mną - sprawiły, że zapragnęłam kontaktu.

Podniosłem rękę w drodze do mojej pryczy. "Już mam pannę Right tutaj, bracie. Jestem dobry."

Kylie odrzuciła głowę do tyłu, gdy otworzyła lodówkę i wyciągnęła butelkę z mlekiem matki. Po prostu kolejna zabawna rzecz, z którą nauczyłem się żyć.

"Czy możesz pamiętać, że to jest rodzinny autobus, a nie dom bractwa?" zapytała.

"Rodzina dzieli się rzeczami, Ky" - uzasadniłem wzruszając ramionami. "I chciałem tylko, żebyście wiedzieli, że nie będę dziś samotny".

"Tak się cieszę," wykrztusiła z przewróceniem oczami. "Pamiętaj, że Livy nie jest daleko od rozmowy. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, jest to, żeby zaczęła powtarzać niektóre z tych bzdur."

Drzwi do łazienki otworzyły się na końcu korytarza i wyłonił się z nich Chad z magazynem w ręku.

"Yo, mówiąc o gównie," ogłosił w swoim teksańskim akcencie, "ostrzegam was teraz: ta łazienka jest wypełniona toksycznymi oparami i możecie chcieć trzymać się z daleka."

Devin, Ty i ja wybuchnęliśmy chórem śmiechu, podczas gdy Kylie wydała jęk.

"Chad," jęczała. "Czy przynajmniej rozpyliłeś odświeżacz powietrza?".

"Ty dupku", jęknął Ty z grymasem, osuwając się dalej na kanapę. "Mówiłem ci, żebyś trzymał się do cholery z dala od tych nachos. Wyglądały kurewsko paskudnie."




Rozdział 2 (2)

"To IBS, chłopaki. Nie mogę nic na to poradzić." Chad potarł dłonią swój brzuch, podczas gdy ja odgryzłem niedojrzały śmiech.

Z butelką w ręku, Kylie zabrała Olivię z ramion Devina. Jej spacer po korytarzu został przerwany przez suchy oddech, a policzki Chada rozbłysły tłumionym chichotem.

"Myślę, że tata i ja musimy mieć jeszcze jedną dziewczynkę", usłyszeliśmy, jak mruczy do Olivii, a cała trójka zwróciła się do Devina z sugestywnymi uśmieszkami. "Musimy podnieść estrogen w tym miejscu," dodała, gdy drzwi sypialni zamknęły się na końcu korytarza.

"Brzmi jakby była na pokładzie z naszym planem na drugie," roześmiał się Ty, machając brwiami i szturchając Dev palcem swojego buta.

"Tak, tak", jęknął Devin, siadając obok Ty'a. "Powinieneś zabrać swoją żonę i córkę w trasę z nami. Ky doceniłaby towarzystwo".

"Byłbym, gdyby Carrie nie miała szkoły," wspomniał Ty z westchnieniem. Samotny lilt w jego głosie był oczywisty, a ja zacisnąłem wargi współczująco z własnym odległym ukłuciem tęsknoty w sercu.

"Homeschool to wspaniała rzecz" - przytaknął Chad, osuwając się na ławkę przy stole. "Najlepsza rzecz, jaką moi rodzice kiedykolwiek zrobili dla mnie".

"Tak, a czy wy ją uczyliście?" Ty podniósł kącik ust w rozbawiony grymas. "Nie sądzę."

"Cóż, w drugiej kolejności poproszę Ali o rękę, zabieram ją ze sobą," odpowiedział Chad z potwierdzającym skinieniem głowy.

"Jak długo jesteście znowu razem?" zapytał Devin, używając gitarowego kilofa do podrapania się za uchem.

Chad napuszył się z dumą i powiedział: "Sześć lat".

Ty i Devin obaj jęknęli unisono, gdy ja potrząsnąłem głową. Chad podniósł ręce w pytającym wzruszeniu.

"Człowieku, sraj albo zejdź z garnka", przytaknął Ty, a potem dodał: "I uh, nie mam na myśli dosłownie".

"Huh?" Chad ściągnął brwi i złożył ręce na stole. "Whatcha talkin' about?"

Opierając się o ścianę, wskazałem palcem w kierunku najmłodszego członka naszej grupy. "Chadwick-"

"Naprawdę nienawidzę, kiedy mnie tak nazywasz," jęknął. "To nie jest moje imię."

"Racja. Mój błąd." Kiwnąłem przepraszająco głową przed kontynuowaniem, "Misiu Chaddington, nigdy nie byłem żonaty, ani prawdopodobnie nigdy nie będę, ale nawet ja wiem, że zbyt długo ciągnąłeś tę małą damę. Jeśli ci się to podoba, załóż obrączkę, albo odejdź i znajdź kogoś innego, kto... zajmie twój czas. Mnóstwo lasek kocha to południowe podejście, które masz na głowie."

Chad jęknął, gdy Devin zerknął w górę na mnie i uśmiechnął się wokół jego chuckle. "Jesteś jednym poważnie elokwentnym skurwysynem, wiesz o tym?"

Rozkładając szeroko ramiona, pochyliłem się w jego stronę. "Ktoś musi mu powiedzieć jak jest. Równie dobrze mogę to być ja."

Poklepując dłonią o ścianę, oznajmiłem: "I z tą radą, panowie, zmierzam do łóżka, żeby się wyszarpać i zapaść w śpiączkę. Lepiej, żeby nikt z was nie obudził mnie jutro przed jedenastą. Dobrej. Night."

Z ich mamrotanymi życzeniami dobrego snu za mną, podszedłem do mojej pryczy i wciągnąłem się do środka, zamykając zasłonę i zapalając światło. Poszukałem słuchawek i telefonu komórkowego, i przewinąłem moją bibliotekę muzyczną.

Miałam playlistę do wszystkiego. Ćwiczenie, gotowanie, jedzenie, i jamming. Sen nie był wyjątkiem i po jednym stuknięciu palcem, "Walking After You" Foo Fighters zaczęło dryfować z kojącą głośnością przez słuchawki z redukcją szumów.

Z równomiernym wydechem łatwo wślizgnęłam się w stan relaksu, przyciskając telefon do piersi. Każdy oddech przybliżał mnie do domu i bycia samemu.

Nienawidziłem tego przyznawać, ale kurwa, bałem się tego.

***

Miejski samochód podrzucił mnie pod drzwi mojego domu w Nowym Jorku.

"Czy powinienem dostać twoje torby, sir?" zapytał kierowca, odwracając się, aby rzucić okiem na mnie na tylnym siedzeniu.

"Nah, man; jestem dobry," uśmiechnąłem się, podsuwając mu pięćdziesiątkę. "Wystarczy otworzyć bagażnik".

Wysiadając, chwyciłem swoje walizki i podniosłem je na żwirowy chodnik. Patrzyłem na drzwi, słuchając jak samochód wycofuje się z podjazdu. To był ten dokładny moment, kiedy życzyłem sobie, aby po drugiej stronie był ktoś, kto otworzyłby drzwi i przywitał mnie. Prawdopodobnie wystarczyłby kamerdyner lub pokojówka, po prostu mieć kogoś szczęśliwego na mój widok. Nawet pieprzona złota rybka. Ale nie było nikogo. Nikogo, kto by mnie przytulił lub pocałował, a już na pewno nie było nikogo, kto by otworzył te cholerne drzwi.

Upuściłam torby przy drzwiach i wyłowiłam klucze z kieszeni. Kupiłem to miejsce, kiedy zacząłem zarabiać na życie robiąc to, co kochałem. Byłem wtedy dzieciakiem, miałem zaledwie dwadzieścia lat i bardzo chciałem być na swoim. To był skromny dom, zwłaszcza w porównaniu z tym, co zarabiałem teraz, ale ile miejsca naprawdę potrzebuje jeden facet?

"Kochanie, jestem w domu!" krzyknąłem od drzwi, zanim odpowiedziałem wysokim tonem, "Och, Sebastian. Tęskniłem za tobą tak cholernie. Nie mogę się doczekać, aż spędzisz cały tydzień zakopany między moimi nogami." I przewróciłem oczami na siebie, bo obok żałosnego w słowniku, można było znaleźć zdjęcie mnie. Sebastian Moore.

Torby zostały wciągnięte do środka i pozostawione obok schodów, gdy szedłem w stronę kanapy. Moja mama, niech ją Bóg błogosławi, wpadała regularnie, żeby przynosić pocztę i utrzymywać miejsce w czystości i odkurzać. Znalazłem stos poczty na stoliku do kawy, zaczynając lądować slide na dywan.

"Bill, bill, bill" - skandowałam, zbierając koperty i wyrzucając je na podłogę. "Śmieci, śmieci, bzdurny katalog, rachunek ..."

Westchnąłem, szybko przechodząc przez miesiące wyliczonego gówna, aż dotarłem do koperty, która spadła na podłogę. Był napisany ręcznie, a ktokolwiek to był, użył mojego nazwiska urodzenia, Sebastian Morrison, w adresie.

"Huh," mruknąłem do nikogo i rozerwałem ją.

Sebastian,

Nie masz pojęcia kim jestem, ale nazywam się Tabitha Clarke. Znalazłam kilka listów od ciebie w rzeczach mojej siostry Samanthy i pomyślałam, że wyciągnę do ciebie rękę.

Samantha. Moje oczy wpatrywały się w to imię, bez mrugnięcia okiem i ze zdziwieniem. Nie myślałem o Sam od, kurwa, ponad dekady. Ale były pewne rzeczy, inne rzeczy, których nigdy nie mogłem zapomnieć.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nieoczekiwany interes miłosny"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści