Dziewczyna beka i dzwoni

Prolog

==========

Prolog

==========

4 lata wcześniej

Spoglądam na list Dear John zgnieciony lekko w mojej dłoni, moje niechlujne pismo nabazgrane na gładkim białym papierze.

Moje słowa są proste, ale bezwzględne. Wypowiadane celowo. Mają na celu zranienie. Przeciąć więzi.

To złe, co robię, ale żal jest wszechogarniającą siecią autodestrukcji, a ja jestem tak mocno skręcony w jej bezlitosną, kolczastą linę, że odcina mi krążenie.

A to nie fair wobec niego, że musi się już z tym zmagać.

To moja wina, naprawdę. Pozwoliłam, żeby to zaszło za daleko. Pozwoliłam mu myśleć, że może mieć części mnie, które były niedostępne. Do diabła, oszukałam siebie, myśląc o tym samym. Wiedziałam, że w pewnym momencie nas to dopadnie i najwyraźniej dzisiejsza noc jest tą nocą.

Nie wiem już, kim jestem. Może nigdy nie wiedziałem.

Chwytam walizkę, którą wcześniej upchnęłam w kącie szafy i rozglądam się po raz ostatni po ciemnym pokoju. Przełykam twardą bryłę emocji kłującą w gardle, gdy moje oczy lądują na narzeczonym, śpiącym i zupełnie nieświadomym tego, co go zaraz spotka. Ale kiedy się obudzi i stwierdzi, że mnie nie ma, jakoś nie sądzę, żeby był też zbyt zaskoczony.

Odtwarzam jego ostre słowa z naszej kłótni wcześniej, te, których nie mogę zapomnieć. "Ludzie nie mogą cię kochać, jeśli im na to nie pozwolisz, Willow".

Tak, ma rację. Nie mogą mnie też skrzywdzić.

Rozkładam moje pożegnanie na komodzie i wygładzam zmarszczki rękami. Wykręcam z lewego palca serdecznego obrączkę obietnic i wieczności i delikatnie ustawiam ją obok kartki.

Z ostatnim spojrzeniem na moje bezduszne, pozbawione serca słowa...

Już cię nie kocham.

Przepraszam.

...przechodzę przez jego dom i wychodzę frontowymi drzwiami. Na zewnątrz wciągam ustami chłodne, nocne powietrze, czując się z każdym wdechem dziwnie lżejsza. Jeszcze przed chwilą ciężar świata uciskał mnie, aż myślałam, że się uduszę. Teraz czuję się po prostu nieważki.

Pusto.

Samotny.

I tak cholernie zagubiona, że nie jestem pewna, czy jest możliwe, by ktokolwiek mnie znalazł, łącznie ze mną.



Rozdział 1 (1)

==========

1

==========

Dzień dzisiejszy

Moja suknia sprzedaje fałszywe prawdy. Makijaż zakrywa kłamstwa. Fałszywe uśmiechy i miękkie słowa odwracają uwagę i zwodzą. Trzy karaty na mojej lewej ręce oślepiają wszystkich, oprócz mnie.

Ja znam prawdę.

Przyglądam się sobie, od idealnie ułożonych włosów po wypielęgnowane palce u stóp, które wysuwają się z butów. Patrzę na siebie w lustrze, nie rozpoznając powierzchownej kobiety, która się w nie wpatruje.

W kąciku jej ust pojawia się zmarszczka. Potępienie spowija jej niezwykłe zielone oczy. Smutek pojawia się w cienkich liniach na jej twarzy i w lekkim opadnięciu jej nagich ramion.

Ona mnie osądza.

Powinna.

Jestem straszną, okropną osobą.

Za mniej niż dziesięć minut pozwolę ojcu poprowadzić mnie nawą wyłożoną świeżymi kwiatami i jedwabnymi kokardami przyczepionymi do rogów co drugiej ławki.

Dojdę do końca, pozwolę tacie pocałować mój policzek ze łzami zacierającymi mu wzrok i oddam mnie innemu mężczyźnie.

Wezmę rękę mojego narzeczonego w swoją, wpatrzę się w jego szczenięce oczy przepełnione radością i zaręczę się na całe życie z kimś, kto jest szlachetny, lojalny i miły.

Obiecuję kochać, szanować i pielęgnować go przez wszystkie dni mojego życia.

Wymienię na zawsze śluby w chorobie i w zdrowiu przed Bogiem, naszą rodziną i przyjaciółmi na wspaniałego człowieka z przekory i zemsty. Podstęp. Jako gigantyczne fuck-you do człowieka, którego naprawdę kocham, ale nie mogę mieć.

Wyjdę za człowieka, którego szczerze szanuję i kocham... ale tylko jako mojego najlepszego przyjaciela.

Kto tak robi?

Destrukcyjna, samolubna suka. Oto kto.

Pozwoliłam, by moje spojrzenie spadło w dół...

"Hej, kochanie!" moja współlokatorka, Sierra, krzyczy, gdy idzie korytarzem. Dźwięk przenika do pokoju, w którym się zamknęłam. Potrząsam głową z obrzydzeniem, moje nagranie jest zniszczone. Nieważne, ile razy proszę ją, żeby była cicho, kiedy wróci do domu, nie dociera to do mnie.

Potrzebuję większego miejsca z prywatnością i oddzielną, dźwiękoszczelną przestrzenią, gdzie będę mógł pracować w ciszy i spokoju. Nie tej prowizorycznej przestrzeni, którą zbudowałem w rogu mojej sypialni.

Niestety, moje konto bankowe się nie zgadza.

"Cholera, Sierra. Wielokrotnie prosiłam cię, żebyś nie krzyczała, kiedy wchodzisz. Teraz muszę zacząć od nowa", jęczę, kiedy rzuca się na moje drzwi.

"Och, mój błąd. Byłaś w trakcie nagrywania?"

Więdnące spojrzenie jest moją jedyną odpowiedzią.

"Przepraszam." Jej ton jest skruszony. Wiem, że mówi poważnie. To nie powstrzyma jej od zrobienia tego ponownie. I jeszcze raz. I jeszcze raz.

"To tylko przesłuchanie. Jest w porządku." Odrywam słuchawki i wyłączam mikrofon, zerkając jeszcze raz na prolog romansu, który właśnie prowadziłam. Ten zaczyna się bardziej dramatycznie niż inne, bez wątpienia po to, by przyciągnąć czytelników, ale skończy się tak, jak wszystkie. Ze szczęśliwym zakończeniem.

Staram się unikać tego typu lektur. Przejmujące historie o nadziei, miłości i drugiej szansie. Dwie bratnie dusze odnajdujące się wbrew przeciwnościom losu, żyjące długo i szczęśliwie. Ale wraz z rosnącą popularnością audiobooków i faktem, że mój dyplom magistra sztuk pięknych nie opłaca moich rachunków, wykorzystałem moje umiejętności aktorskie w sposób, który mógłby być przydatny.

Sam wolę tajemnice lub historyczne kawałki. Do diabła, daj mi dobry podręcznik do narracji każdego dnia. Niestety, musiałem rozszerzyć swoją wiedzę na wszystkie gatunki, w tym romans. Zło konieczne, ale odkryłem, że mój duszny głos jest w dość popytu, i że pasuje w erotyce i romansie arena lepiej niż science fiction lub opowieści dla dzieci.

"Czy pracujesz dziś wieczorem?" Sierra pyta, gdy macham moją pustą butelką Pepsi z mojego biurka i kieruję się obok niej, czyniąc moją drogę w dół schodów do kuchni.

"Tak. Nie powinnam, ale Holly złapała ciężki przypadek grypy, więc wypełniam jej obowiązki". Nie mam nic przeciwko, chociaż. Zawsze mogę użyć dodatkowej gotówki.

Szybki rzut oka na zegar nad kuchenką pokazuje, że jest dopiero czwarta. Mam jeszcze cztery godziny zanim będę musiał wyjść. Mnóstwo czasu na trening, szybką przekąskę, kolejne branie i prysznic. W tej kolejności.

Chociaż kocham moją dzienną pracę i zaczyna ona nabierać rozpędu, wciąż jestem stosunkowo nowa w tej branży i pracuję dla mniejszego wydawcy. Wynagrodzenie jest proporcjonalne do doświadczenia i wielkości, a ponieważ jestem na mniejszym końcu obu, tak samo jak dwutygodniowe wpłaty na moje konto bankowe. Nie jest to jednak wystarczające, by pokryć miesięczne wydatki, które sprawiają, że mój żołądek jest w ciągłym ścisku.

"Ten pod pięćdziesiątkę?"

"Ser", karcę, wyciągając z szafki moją izolowaną butelkę z wodą.

Jej delikatne brwi podnoszą się wraz z jednym kącikiem ust. "No i?"

wzdycham, odkręcając górę, żebym mógł napełnić ją lodem. Nie wstydzę się swojej pracy na pół etatu. Nie mam się czego wstydzić. Czy robiłbym to z wyboru? Absolutnie nie. Ale to konieczność, prosta i oczywista.

"Nie znam się na tym" - zabezpieczam się.

Właściwie to kłamię przez zęby. Paul Graber jest pięćdziesięciopięcioletnim hotelarzem z Bostonu, który ma trzy krwiożercze byłe żony, czworo dorosłych dzieci i pięcioro wnucząt. Jest właścicielem ponad trzydziestu wysokiej klasy hoteli butikowych i trzech ośrodków wypoczynkowych o pełnym zakresie usług. Przyjechał do miasta na polityczną zbiórkę pieniędzy, na którą, jak rozumiem, jest hojnym darczyńcą.

Albo tak mi powiedziała Randi, moja szefowa. Randi może być twardym dupkiem, ale pilnuje naszych pleców i daje nam wszystko, co musimy wiedzieć, aby wykonywać naszą pracę i robić ją dobrze.

"Kłamca." Ona mnie woła. Wyrywając czerwone winogrono z miski z owocami, wkłada je do ust, pytając między żuciem: "Byłaś już z tym facetem?".

Sierra jest jedną z dwóch osób, które wiedzą, co robię na boku. Nie ocenia, ale martwi się w moim imieniu. Nie musi. Mężczyźni, z którymi jestem, są dokładnie i całkowicie zweryfikowani, a jeśli są poza linią, są zakazani.

"Nie, ale powiedział Randi, że będzie w mieście kilka razy w ciągu najbliższych kilku miesięcy, więc jeśli dzisiejszy wieczór pójdzie dobrze, może stać się stałym bywalcem".

Nienawidzę tego mówić, ale jedyną rzeczą, o której myślę, gdy patrzę na mężczyzn takich jak Paul Graber, którzy zapłacą swoje ciężko zarobione pieniądze za noc ze mną, jest krowa kasowa.




Rozdział 1 (2)

Może to zabrzmi zimno i bezdusznie, ale jestem realistą. Nauczyłem się, że życie jest ciężkie, bezlitosne. Nikt nie dba o ciebie, tylko ty sam. Więc jeśli ludzie tacy jak Paul Graber chcą mnie wykorzystać do swoich egoistycznych celów, dlaczego ja nie miałbym zrobić tego samego? Poza tym, wiem dokładnie, na czym stoję z moimi klientami, a w głębi duszy jest to dziwnie pocieszające uczucie.

Dobra, zmiana tematu.

"Więc, jak tam Raul?" pytam, jednocześnie napełniając swoją butelkę wodą z kranu.

"Oszukujący szczur, wysysający fiuty gnojek" - odpowiada cierpko. Słyszę lekkie wahanie w jej głosie i nagle czuję się jak na szpilkach. Gdybym zwracał uwagę, gdy zatrzasnęła drzwi mojej sypialni, prawdopodobnie zauważyłbym jej zaczerwienione oczy przed upływem pięciu minut naszej rozmowy.

"Och, Ser, nie. Co się stało?" Sięgam przez wyspę kuchenną i chwytam jej rękę. Nie jest typem dotykacza, więc fakt, że nie odciąga się, mówi mi bardzo wiele.

Ona cierpi.

Źle.

Kocham moją najlepszą przyjaciółkę, Sierrę, bardziej niż kogokolwiek na świecie, ale jej gust co do mężczyzn jest do dupy. Przy wzroście pięć jedenastu lat, jest uderzająca w gotycki sposób. Jest rzadkim typem, który ma naturalne, godne pozazdroszczenia krągłości-34-28-32, może jeść wszystko, co chce i kiedy chce, i nie przepracowała ani jednego dnia w swoim życiu. Należy do tego jednego procenta kobiet, których pozostałe dziewięćdziesiąt dziewięć procent nienawidzi wyłącznie z zasady.

Jest zuchwała i niepokorna. Ma też największe serce ze wszystkich, których znam. Ale im większe serce, tym większy strzał w dziesiątkę, mawiała zawsze moja matka. I tym łatwiej jest w nie trafić.

"Mój postkoitalny blask był wkurzony, gdy dostał telefon od laski o imieniu Barbi. Pieprzona Barbi, Lowenbrau." Uśmiecham się na jej dziecięce przezwisko dla mnie, ulubione piwo jej dziadka. "Kto nazywa swoje pieprzone dziecko Barbi?"

"Ktoś z kompleksem bajkowym?" Wzruszam ramionami.

Jej głos opada, gdy kontynuuje. "Był pod prysznicem, kiedy zapalił się jego telefon. Mówiłam sobie, żeby nie patrzeć, ale to był piąty raz w ciągu godziny".

"Czy odebrałaś?"

"Kiedy zobaczyłem parę przekłutych podwójnych D jako identyfikator dzwoniącego, załóż się o swoją dupę, że tak".

I właśnie dlatego nie wyruszam na poszukiwanie mojego Prince Charming, fikcyjnej postaci wymyślonej przez Walta Disneya.

"Ouch." I actually wince.

"Tak. Ouch." Jej oczy spadają, ale nie przed tym, jak widzę wayward łzy ściekające po jej twarzy. "Myślę, że chciał, żebym się dowiedziała. W przeciwnym razie zabrałby telefon ze sobą do łazienki, prawda?"

Moja głowa już nieobecnie kiwa się w zgodzie. Minęło tak dużo czasu, odkąd miałem prawdziwy związek, lub prawdziwą randkę dla tego sprawy, że jestem poważnie brakuje na dobre rady. Daję jej rękę mocno ściskając, mówiąc jedyną rzecz, którą mogę. "On nie zasługuje na ciebie".

"Dlaczego to zawsze przydarza się mnie? Jestem wystarczająco słodka, prawda?"

Moje brwi całują moją linię włosów.

"Może to jest mój problem. Może muszę się zmienić."

Chwytam obie ręce w moje, zmuszając ją do spojrzenia na mnie. "Nie waż się. Bądź tym, kim jesteś, Sierra, a nie tym, kim ktoś chce, żebyś była". Teraz to wiem coś o tym. To wyczerpujące być tym, czego chcą inni, zamiast być sobą. Przynajmniej mogę to teraz wykorzystać na swoją korzyść.

"Więc, powiedział lepszy sposób: idź się pieprzyć, Raul, prawda?".

"Racja. Niech white-trash Barbi ma jego zdradzający tyłek".

"Założę się, że ma mullet."

"A jej rozwalony single-wide nie jest nawet różowy." Śmieję się.

"Pewnie zabrakło jej niebieskiego cienia do powiek w Walgreen's," mówi, wyglądając bardziej optymistycznie z każdym kocim kopnięciem.

"Tak. Z dwoma bachorami przyczepionymi do jej bioder i mentolem Kool dyndającym z jej kościstych, gorącoróżowych paznokci".

Śmiejemy się z obrazu, który wyczarowujemy z Miss Pierced Double Ds, aż woda swobodnie spływa po twarzy Sierry. Wtedy ona zatrzymuje się, prycha i dyskretnie ociera łzy.

To jest to. Koniec naszej rozmowy. Nie wspomnę o łzach - ona i tak je po prostu wybaczy - i nigdy więcej nie wspomni o swoim filuternym eks. Ale to właśnie robimy. Obie trzymamy w sobie wiele toksyczności. Czasami myślę, że EPA powinno umieścić na nas obu ostrzeżenie.

"Chcesz omleta?"

"Ty i to twoje 'śniadanie na obiad'. To naprawdę dziwne, jeśli nie wspomniałem o tym sto razy wcześniej."

Uwielbia to. Wyrosła na niej po raz drugi, gdy zrobiłem jej moje pyszne puszyste jajka nadziewane po brzegi warzywami i chrupiącą pancettą.

"Jestem niekonwencjonalny, co mogę powiedzieć?" I przypomina mi to o mojej rodzinie. Jak to było kiedyś, kiedy byłem szczęśliwy, a życie miało nieograniczony potencjał. "Skończyły nam się jajka, więc wracając z siłowni zatrzymam się w sklepie i wezmę trochę. Chcesz przyjść?" pytam, wiedząc dobrze, jaka będzie odpowiedź, ale mając nadzieję, że powie tak tylko ten jeden raz i tak.

"Proszę. Jedyny czas, kiedy pracuję na pot jest w sypialni, dziewczyna. Wiesz o tym."

"Za pół godziny są zajęcia z kickboxingu. Może być dobrym odstresowywaczem," dodaję podekscytowany, mając nadzieję, że ją skusi. Byłoby miło mieć kumpla na siłowni, ale o wiele bardziej zabawne byłoby oglądanie jej nieskoordynowanych i słabo wyczuwalnych w czasie kopnięć i ciosów.

"Od tego jest Melvin, cykor". Staje i chwyta magazyn People z blatu, zanim wyjdzie z pokoju.

"Nowy mężczyzna w twoim życiu, o którym jeszcze mi nie powiedziałaś?" droczę się, dobrze wiedząc, kim jest Melvin. Albo czym on jest, powinnam powiedzieć.

"Tak, przyszedł wczoraj." Obraca się z powrotem. "Najlepsze cechy Melvina to to, że jest w stu procentach wierny i ma mnie spuścić w mniej niż trzydzieści sekund. Niemożliwe cechy w prawdziwym kutasie. Aha, kup w sklepie kilka baterii podwójnych A, dobrze? Kup super opakowanie. Zadzwoń do mnie, kiedy kolacja będzie gotowa".

Kiwam głową i patrzę jak smutna Sierra znika w korytarzu. Kiedy słyszę, jak drzwi jej sypialni zamykają się miękko, a przez cienkie ściany dryfuje "Nearly Forgot My Broken Heart" Chrisa Cornella, wiem, że trochę się naćpa i popłacze na osobności, ale kiedy tylko postawi stopę z powrotem poza tą przestrzenią, jej maska "fuck-the-world" wsunie się z powrotem na miejsce, dopóki kolejny dupek nie rozbije jej ponownie i cykl się nie powtórzy.

Jesteśmy do siebie podobni, ona i ja. Zawsze byliśmy. Pokazujemy światu to, co chcą zobaczyć, a złamania trzymamy w środku, marynując się w naszej własnej, odosobnionej studni smutku i gorzkich łez. Myślę, że właśnie dlatego przyciągnęłyśmy się do siebie w trzeciej klasie, kiedy rodzina Sierry przeprowadziła się do Seattle.

Sierra była u mojego boku w każdym bólu, każdej ranie, każdym siniaku, każdym błędzie, każdym strasznym wydarzeniu, które nękało moje życie, tak jak ja jej. Trzymałyśmy się nawzajem za włosy w toalecie, kiedy nasze smutki były zbyt głębokie, splotłyśmy nasze palce w bólu serca i z ramionami wokół siebie, dosłownie trzymałyśmy się nawzajem kawałków w żałobie. Nie ma lepszej osoby postawionej na ziemi niż Sierra Wiseman.

Pasujące nazwisko, zawsze myślałem. Nauczyła mnie więcej o życiu niż prawie ktokolwiek inny. Chciałbym tylko, żeby nauczyła mnie, jak je przeżyć.




Rozdział 2 (1)

==========

2

==========

"Słynny Shaw Mercer. Miło mi widzieć pana ponownie". Uścisk dłoni Jacka Hancocka jest stanowczy, pewny siebie, jak sam mężczyzna.

"Minęło zbyt wiele czasu, Jack." Chwytam jego dłoń równie pewnie.

"Tak, to prawda. Noah." Jack na zmianę uznaje Noah, mojego partnera zarządzającego i najlepszego przyjaciela od dnia naszych narodzin, podając mu rękę, zanim pochyli się blisko nas. "Powinniśmy wkrótce zaplanować małą noc na zewnątrz, jeśli wiesz, co mam na myśli". Taktuje ostatnią część w ściszonym głosie.

Zaciskam go na ramieniu. Szybkie spojrzenie na Noaha pokazuje, że skutecznie powstrzymuje się przed uśmiechem. "Jasne, myślę, że możemy sobie z tym poradzić. Daj mi tylko znać, kiedy będziesz wolny".

"Będę musiał Peggy dogadać się z twoim asystentem, żeby opracować kalendarze?".

"Brzmi dobrze. Teraz," macham do grupy dopasowanych, ważnych mężczyzn siedzących przy długim stole w sali konferencyjnej zaledwie kilka stóp dalej. "Możemy?"

On rusza do przodu, ale się waha.

"Coś nie tak, Jack?"

"Dziś jest wielki dzień," mówi. Jego oczy łapią moje. Cienie przyćmiewają jego podniecenie. "CJ powinien tu być".

"Byłby dumny", mówię mu, wiedząc dokładnie, co przebiega przez jego umysł. Tragiczna śmierć błyskotliwego człowieka niemalże przyhamowała Aurora Pharmaceuticals, ale z naszą pomocą udało im się przeforsować.

Kiwa głową, zajmując miejsce na środku stołu. Ja siedzę u wezgłowia, Noah po mojej prawej, Aamir Vaishnavi, lider praktyki w naszym dziale konsultingu produktów farmaceutycznych i medycznych po mojej lewej.

Noah Wilder i ja jesteśmy równorzędnymi partnerami-właścicielami w Wildemer & Company, jednej z najszybciej rozwijających się globalnych firm doradczych w zakresie zarządzania na świecie. Byliśmy przygotowywani do tych ról od dnia naszych narodzin, w odstępie zaledwie trzech tygodni. Kształciłyśmy się w najbardziej ekskluzywnych szkołach prywatnych, uczęszczałyśmy do Cambridge na studiach licencjackich i ukończyłyśmy studia MBA w prestiżowej Wharton School of Business. Jesteśmy złączeni w biodrach od dnia poczęcia.

Nasi pradziadkowie, Walter Wilder i Artie Mercer, założyli tę rodzinną firmę w 1926 roku. Niespełna trzydzieści lat później mieli już kilkanaście biur w Stanach Zjednoczonych i obsługiwali ponad dwadzieścia krajów Azji i Europy.

Noah i ja wzięliśmy to, co zbudowali nasi przodkowie i wznieśliśmy to na zupełnie nowe wyżyny. Kiedy zaledwie osiem lat temu przejęliśmy stery od naszych ojców, mieliśmy już solidną strategię rozwoju tego odnoszącego sukcesy przedsiębiorstwa, skupiając nasze wysiłki na ekspansji w poszczególnych branżach, a nie na globalnej dominacji. Stworzyliśmy cztery nowe działy specjalistyczne, z których najszybciej rozwija się grupa produktów farmaceutycznych i medycznych.

To wszystko, co zawsze chciałem robić. Odkąd miałem cztery lata, a w moich nozdrzach unosił się zapach skóry i sukcesu w domowym biurze mojego ojca, wiedziałem, że muszę być częścią rodzinnego dziedzictwa. Być częścią czegoś ważnego. Zmieniającego życie. Zawsze oczekiwano ode mnie, ale w wieku, kiedy chłopcy bawili się samochodami Matchbox i grami wideo i zaczynali pojmować, co tak naprawdę oznaczają przyjemności płynące z dotykania ich kutasów, wiedziałem, że chcę. Duża różnica. Oczekiwanie a pragnienie.

To, co robimy, czego jesteśmy częścią, może pomóc tak wielu ludziom i ich rodzinom, a fakt, że moja firma może być tego częścią, daje niesamowite poczucie spełnienia. To dlatego żyję i oddycham tą firmą. Lubię pieniądze tak samo jak każdy inny facet, ale to... to jest powód, dla którego przychodzę do pracy każdego dnia.

Tylko dziś powodem, dla którego tu siedzimy, są pieniądze.

Czas, by Aurora Pharmaceuticals przeszła z firmy prywatnej na giełdową. Kolejna nasza specjalność.

"Jack, chciałem zacząć od ponownego podziękowania za partnerstwo i zaufanie, jakim obdarzyłeś Wildemera". Rozglądam się po dwudziestu zestawach oczu, które wiszą na każdym moim słowie. "Zobaczycie z agendy przed wami, że jesteśmy tu dzisiaj, aby przejrzeć ostateczny prospekt dla uruchomienia IPO. Jak wszyscy dobrze wiecie, nasza analiza wykazała, że przewaga pierwszego na rynku daje sześć punktów procentowych większego udziału w rynku w okresie co najmniej dziesięciu lat. Czas uderzyć, póki żelazo jest gorące. Jesteś gotowy, by wprowadzić swoją firmę na giełdę, Jack?".

Jeden z naszych pierwszych i największych klientów z branży farmaceutycznej, Aurora Pharmaceuticals, to firma farmaceutyczna o średniej kapitalizacji, która ma na koncie przełomowy lek biotechnologiczny. Używając naszych wyrafinowanych narzędzi analitycznych, udało nam się przeprowadzić go przez wszystkie trzy fazy badań klinicznych około dwanaście miesięcy wcześniej, niż miałoby to miejsce w przypadku samodzielnego działania.

Dzięki ich mózgownicy i naszej analityce, w zeszłym roku udało im się złożyć w FDA wniosek o nowy lek dla rewolucyjnego leku biologicznego, który zmieni oblicze choroby, która wyniszcza rodziny i opodatkowuje system opieki zdrowotnej.

Dzięki temu mogą zarobić mnóstwo pieniędzy, kiedy ich pierwsza oferta publiczna wejdzie na rynek.

On sam mówi. "Nie spocznę, dopóki nie będzie to blue chip".

"To jest to, co lubię słyszeć."

Śmieje się, a ja uśmiechając się, kiwam głową do Aamira. "Jak wiesz, jesteś w bardzo zdolnych rękach z Aamirem tutaj. On poprowadzi nas przez dzisiejszą dyskusję. Aamir?"

"Dziękuję, panie Mercer. Na pierwszej stronie prospektu zaznaczyliśmy, że sześćdziesiąt dziewięć milionów akcji będzie dostępnych w sprzedaży, przy czym AP zaoferuje pięćdziesiąt jeden milionów, a pozostałe osiemnaście milionów podzielimy między dwie firmy inwestycyjne..." Mając oba zespoły prawne wokół stołu, usadowiłem się na miejscu, gdy Aamir zaczął przeglądać szczegóły ponad stu stronicowego dokumentu.

Sześć długich, ale bardzo owocnych godzin później, Noah i ja wchodzimy do naszego szofera Lincoln MKC. "Powrót do biura, panowie?" Mark woła przez otwartą przegrodę.

"Tak" - odpowiadamy jednogłośnie.

"Założę się, że ten facet dostał w szkole średniej różne gówna z takim nazwiskiem. Jack Hancock."

Noah śmieje się, wyjmując swojego e-cig. Od sześciu tygodni nie pali, to najdłuższy okres, w którym nie zerwał z nałogiem. Próbował już tak wiele razy, że straciłem rachubę, ale odkąd u jego ojca zdiagnozowano raka gardła w młodym wieku pięćdziesięciu dziewięciu lat, a on obserwował, jak powoli umiera, jest zdecydowany nie iść za nim do wczesnego grobu.




Rozdział 2 (2)

Jestem z niego dumna. Nie wyobrażam sobie, żeby potrzebować czegoś tak bardzo, że pochłania to każdą twoją myśl na jawie i w czasie snu. Nigdy w życiu nie miałam takiego uzależnienia. Od czegokolwiek. Od kogokolwiek. I nie planuję tego. Bóg wie, że musiałem patrzeć, jak ci, których kocham, wystarczająco cierpią z powodu takiego gówna.

"Może, ale kto się teraz śmieje? Niedługo będzie prowadził najbardziej dochodową firmę farmaceutyczną na świecie i będzie bogatszy niż saudyjski szejk naftowy."

"Touché." Bierze kolejny haust i jęczy w nikotynowej błogości.

Wyciągam komórkę z kieszeni, szybko skanując nieodebrane połączenia.

Dwa od mojej matki, jeden od mojej siostry, Gemmy, i jeden od Lianny. Wzdycham przy tej jednej, a kiedy otwieram wiadomości tekstowe, żeby zobaczyć trzy od Lianny, besztam się. Jezu Chryste. Trudniej się jej pozbyć niż kleszcza, wysysa ze mnie siły życiowe.

Zadzwoń do mnie.

Muszę z tobą porozmawiać.

Proszę, Shaw. Proszę.

"Jesteś mi winien za dzisiejszą zbiórkę pieniędzy", przypomina mi Noah. Tę, na którą zadzwoniłem w ramach przysługi, aby skłonić go do uczestnictwa.

"Jesteś pełen gówna. Praca w pokoju pełnym gorących kobiet? Właściwie to ty powinieneś być mi winien przysługę, a nie na odwrót."

Śmieje się, podczas gdy ja przewijam resztę moich wiadomości. Kiedy widzę jedną od Annabelle, mojej młodszej siostry - Jeszcze na trochę rodzinnej więzi? - szybko odpowiadam.

Ja: Obiecujesz, że się pokażesz?

Ona odpowiada natychmiast.

AB: Obietnice tylko się łamią.

Ja: Myślałam, że jestem wyjątkowa.

AB: Jesteś pełna siebie.

Ja: Do zobaczenia później?

Cisza. Niech ją szlag trafi.

"She bailing?"

"Kto?"

"Bluebelle. Kto jeszcze?"

Biorąc głęboki oddech, rzucam telefon na skórzane siedzenie obok mnie i wyglądam przez okno, obserwując, jak miasto mija, gdy wracamy do naszych biur.

"Nie mam, kurwa, pojęcia. Ta dziewczyna jest tak nieuchwytna jak Nessie."

Chichocze. "Porównujesz swoją młodszą siostrę do potwora z Loch Ness?"

"Czasami jest potworem".

"Czy ten mały par-tay nie jest dla niej mimo wszystko? Jej duże 2-1?"

W wieku trzydziestu sześciu lat jestem najstarszym z czwórki. Gemma jest dwa lata młodsza ode mnie, a Lincoln o dwa lata młodszy od niej, ale prawie szesnaście lat dzieli moje najmłodsze rodzeństwo, Annabelle, i mnie. Była "ups-em" i nie tylko ma klasyczny syndrom "dziecka", ale z jakiegoś powodu przy każdej nadarzającej się okazji daje do zrozumienia moim rodzicom, że jej nie chcieli. Jest to problem, którego nie mogę rozwiązać, ponieważ moi rodzice nigdy nie traktowali jej inaczej niż nas wszystkich. W rzeczywistości starają się nadmiernie rekompensować jej złe nastawienie, a jej praktycznie uchodzi to na sucho.

Niezależnie od tego wszystkiego, a może właśnie dzięki temu, Annabelle i ja jesteśmy najbliżej ze wszystkich moich rodzeństw, ale to nie znaczy, że nie wkurza mnie ona zażarcie. Ona to robi. Nieustannie.

"Tak. Co nie znaczy, że to pokaże. Wiesz, że jest notoryczna w wieszaniu moich rodziców do suszenia. Jestem pewna, że moja mama spędziła cały dzień gotując swój ulubiony posiłek, a ona albo spóźni się trzy godziny, albo w ogóle nie przyjdzie. Nie wiem, co z nią zrobić."

"Nie możesz kontrolować ludzi, Merc. Wiem, że czasem trudno ci to zaakceptować."

Nie jest protekcjonalny; stara się być przyjacielem - nie mówi mi nic, czego już nie wiem. Mogę kontrolować wiele rzeczy w moim życiu, w zasadzie większość rzeczy, ale próba kontrolowania Annabelle przypomina kontrolowanie szalejącej rzeki, która przelewa się przez swoje brzegi. Mogę wyłożyć całą pieprzoną rzecz workami z piaskiem, a ona i tak znajdzie gdzieś cholerną dziurę, przez którą się prześlizgnie.

"Jak ona się czuje?" pyta nieśmiało, wypowiadając jedno pytanie, które dręczy mój własny umysł od tygodni. To, co naprawdę ma na myśli, to: Czy ona znowu używa?

Noah doskonale zna problemy, w które wpada moja młodsza siostra. W rzeczywistości, musiał pomóc mi wyciągnąć ją z jednego z nich zbyt wiele w ciągu ostatnich lat. Annabelle już dwa razy w swoim krótkim życiu przeszła przez szpitalny odwyk od narkotyków. Pierwszy raz cztery lata temu, a ostatnim razem udało jej się wytrwać ponad dziewięć miesięcy. Jednak kiedy wydaje nam się, że jest już na prostej i wąskiej drodze, znów dryfuje. Walczy z wieloma demonami, o których nie chce mówić. To duża część problemu. Walczymy z nieznanym. Chciałbym wiedzieć, co się dzieje w jej głowie, żeby móc jej pomóc to naprawić. Kocham ją, ale czasami mam ochotę zamknąć ją w sypialni na następne dwadzieścia lat.

"Chciałabym wiedzieć. Nie wydaje się być tak niekonsekwentna jak zwykle, ale nie była też zbyt często w pobliżu, co jest klasyczną czerwoną flagą."

"Być może szkoła po prostu kopie jej tyłek".

Chrząknąłem, podejrzliwie.

"Cóż, jeśli nie pokaże się dziś wieczorem to może powinieneś złożyć jej małą wizytę. Mogę iść z tobą, jeśli chcesz".

"Tak. Dzięki," mamroczę. Nie chcę wiedzieć, w co wejdę, gdy zapukam bez zapowiedzi do drzwi jej mieszkania, ale chowanie głowy jak moi rodzice też nie jest opcją.

Dźwięk brzęczenia mojego telefonu zwraca naszą uwagę. Wyskakuje twarz Lianny. Noah zaczyna się śmiać.

"Człowieku, ona nadal cię prześladuje?".

"Stalking. Dobry przymiotnik", odpowiadam, gdy naciskam przycisk odrzucania, wysyłając ją do poczty głosowej. Później usuwam ją bez słuchania.

"Możemy dać jej kolejną szansę. I'm game."

"Nah. Możesz ją mieć, Wildman. Ja już skończyłem. Jestem prawie pewien, że ona i jej matka były o tydzień nieśmiałe w wysyłaniu zaproszeń ślubnych do pięciuset swoich najbliższych przyjaciół." Myślę, że to prawda. Natknąłem się na prototyp na blacie kuchennym Lianny, kiedy poszedłem po szklankę wody w środku nocy kilka miesięcy temu.

Jego usta wykrzywiają się. "Szkoda. To był cholernie dobry czas. Nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby kobieta wyła jak banshee. Nie sądziłem, że to możliwe."

"Była głośna, prawda?" śmieję się, wspominając tamtą noc. Było niewątpliwie gorąco, ale nie będzie powtórki. Przynajmniej nie z nią.

Niezobowiązująco umawiałem się z Lianną przez prawie sześć miesięcy. Najwyraźniej było to jakieś pięć miesięcy i trzy tygodnie za długo, bo nie wiedząc o tym, obie nasze matki projektowały już nasz pokój dziecinny. Poważnie. Nie miałem wyboru, musiałem to zerwać, a szkoda. Lubiłem Liannę. Była inteligentna i dobrze układała. Lubiłem spędzać z nią tę niewielką ilość wolnego czasu, ale to wszystko. Nigdy nie zamierzałem się z nią ożenić. Nigdy nie zamierzałem kontynuować rodzinnego nazwiska. Nigdy nie myślałem o przyszłości z nią. Myślałem, że po prostu dobrze się bawimy. Kiedy wszyscy zaczęli planować więcej, w tym Lianna, to musiało się skończyć.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Dziewczyna beka i dzwoni"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści