Mszczący się zabójca

Rozdział pierwszy

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Chicago, Illinois

Agent specjalny Pierce Hunt był wkurzony. Ktokolwiek w centrali wpadł na błyskotliwy pomysł, żeby osadzić w swoim zespole tak ważnego reportera jak Luke Moore, był idiotą. Miał wystarczająco dużo na głowie bez dodatkowego obowiązku niańczenia primadonny. Potrząsnął głową w frustracji.

"Zostały nam dwie minuty" - powiedział Hunt do mikrofonu swojego PRC-126, gdy jego kierowca kręcił korbą kierownicą Dodge'a Durango i przyspieszał na wyjściu z ostatniego zakrętu.

Hunt i reszta jego zespołu szybkiego reagowania-RRT przylecieli poprzedniej nocy ze Stafford w Wirginii. Mieli uderzyć w skrytkę Ramóna Figueroa, współpracownika średniego szczebla Valentiny Mieles - znanej również jako Czarna Tosca - która kontrolowała handel heroiną w dzielnicy Albany Park w Chicago. Wywiad wskazywał, że w magazynie znajdą ponad ćwierć tony czystej heroiny. To była niesamowita ilość. W ciągu ostatnich kilku lat kartel Czarnej Toski przeszedł drogę od producenta heroiny niskiej jakości do pozycji dominującego meksykańskiego kartelu narkotykowego, dzięki rafinacji pasty opiumowej na heroinę wysokiej jakości, która sprzedawała się za znacznie niższą cenę niż kiedyś. Inne kartele szybko przyjęły tę metodę i w krótkim czasie nieświadomi ludzie uzależnieni od środków przeciwbólowych zaczęli przerzucać się na heroinę, ponieważ jej ceny były teraz niższe niż ceny tabletek na receptę.

Chicago - jeden z największych wewnętrznych portów towarowych w Stanach Zjednoczonych i trzeci co do wielkości na świecie port kontenerowy - stało się wielkim centrum dystrybucji narkotyków. Mając ponad miliard stóp kwadratowych powierzchni magazynowej, oferowało handlarzom mnóstwo miejsca do ukrycia swoich produktów.

"Jest pan zdenerwowany, agencie Hunt?" zapytał Moore.

Hunt zignorował go. Ten człowiek był prawdziwym wrzodem na tyłku.

"Agencie Hunt, pytałem cię, czy jesteś -".

"Przestań mówić teraz, albo zakleję ci usta taśmą" - ostrzegł go Hunt. Kiedy reporter nie odpowiedział, Hunt kontynuował: "Zostajesz w ciężarówce. Nie ruszaj się, dopóki ci nie powiem. Zrozumiano?"

Szybkie spojrzenie przez ramię powiedziało Huntowi, że reporter nie był przyzwyczajony do tego, że mówi się do niego w ten sposób. Mimo to, mężczyzna przytaknął, co było mądrą rzeczą do zrobienia, gdy był otoczony przez dwóch masywnych agentów specjalnych DEA ubranych w sprzęt bojowy.

W Dodge'u Durango było trzech innych agentów, a w siedmiu podobnych pojazdach kolejnych trzydziestu. Hunt znał ich dobrze i ufał, że wykonają swoją pracę i będą się wzajemnie pilnować. Sześciu snajperów było już na pozycjach i od trzech godzin szkoliło się na cel. Hunt sprawdził ich po raz ostatni.

"Sierra One z Alpha One".

"Sierra One".

"Sitrep, odbiór."

"Teren jest zielony. Ruch jest niewielki. Brak ruchu w budynku i poza nim. Dwie furgonetki są nadal zaparkowane w otwartych drzwiach. Sierra Dwa jest gotowa do odcięcia zasilania na twój rozkaz."

"Dziesięć cztery, Sierra Jeden."

Protokół dla operacji takich jak ta wymagał połączenia z urzędnikami miejskimi w celu wyłączenia sieci energetycznej w okolicy. Trzeba było uzyskać zgody, uczestniczyć w spotkaniach zarządu, ale Hunt nie ufał, że ktokolwiek spoza jego zespołu i łańcucha dowodzenia będzie trzymał gębę na kłódkę, więc nie wspomniał nic o wyłączeniu zasilania w planie operacyjnym, który przedłożył mosiądzowi. Zrobiliby to ręcznie. Był bardziej niż zadowolony z otrzymania nagany, jeśli odejście od planu zapewniło bezpieczeństwo jego ludziom.

Zbudowany w połowie lat pięćdziesiątych magazyn znajdował się przy Lawrence Avenue i był wykonany ze zbrojonego betonu. Miał dwie bramy wjazdowe o prześwicie osiemnastu stóp, łączną powierzchnię niecałych dwudziestu pięciu tysięcy metrów kwadratowych, dwa piętra i dwie windy o nośności sześciu tysięcy funtów. Hunt i jego zespół przestudiowali plany i przećwiczyli atak na replice w swojej siedzibie w Wirginii. Biuro magazynu zajmowało mniej niż 5 procent całkowitej powierzchni, więc byli pewni, że dwa piętra będą dużymi otwartymi przestrzeniami, a nie skupiskiem małych, indywidualnych pomieszczeń magazynowych. Nie oznaczało to jednak, że magazyn pozostanie bez ochrony - stąd duża liczba operatorów RRT biorących udział w nalocie.

Ćwierć tony heroiny - 226 kilogramów - stanowiło znaczną sumę pieniędzy. Cena hurtowa jednego kilograma wynosiła 60 000 dolarów. Cięcie heroiny z witaminą B i innymi substancjami dawało wystarczająco dużo proszku, aby wypełnić dwadzieścia pięć tysięcy kopert z pojedynczymi dawkami, które były sprzedawane po 5 dolarów ulicznym dilerom, którzy z kolei sprzedawali je swoim klientom za 10-15 dolarów. DEA dokonała obliczeń: każdy kilogram przynosił operatorowi młyna zysk w wysokości 70 000 dolarów.

To ponad 15 milionów dolarów w heroinie. Hunt nie był naiwny. Dla niego i jego ludzi, 15 milionów dolarów to była fortuna. Ale dla handlarzy narkotyków to było nic, i torturowało Hunta to, że nie mógł zaszkodzić tym cholernym kartelom. Widział z pierwszej ręki zniszczenia i nieszczęścia, jakie pozostawiały po sobie twarde narkotyki, kiedy jego młodszy brat, Jake, przedawkował towar piętnaście lat temu. Hunt mógł nie być w stanie zaszkodzić kartelom, ale jeśli jego działania uratowały choć jedno życie i oszczędziły rodzinie żalu związanego ze stratą jednego z nich, to wszystko było tego warte.

"Sierra One z Alpha One" - powiedział Hunt, gdy kierowca skręcił w Lawrence Avenue.

"Jedź do Sierra One".

"Jesteśmy o minutę za daleko".

"Przyjąłem, Alpha One. Została wam jedna minuta. Przygotować się do odcięcia zasilania."

Z wyjątkiem dwóch wnęk, jedynym wejściem były standardowej wielkości drzwi bez okien. Hunt nie wątpił, że handlarze wzmocnili płytę uderzeniową i framugę drzwi wysokiej klasy martwym ryglem, więc przyszedł przygotowany. Taran by się tu nie sprawdził, podobnie jak opcja termiczna. Nie chciał, by jego dwaj naruszyciele spędzili zbyt wiele czasu w ukryciu. Hunt był fanem eksplozji i właśnie tej metody użyli dzisiaj. Jeden zespół wszedłby przez drzwi, podczas gdy jego zespół wszedłby przez jedną z wnęk. Przy wyłączonym zasilaniu, jednoczesne przebicie się pozwoliłoby jego drużynie na dostarczenie przytłaczającej siły, zanim którykolwiek z obrońców zdołałby zrozumieć, że został trafiony.

Taki był plan. Ale jak często wszystko idzie zgodnie z planem?




Rozdział drugi

ROZDZIAŁ DRUGI

Chicago, Illinois

Luke Moore z HJ-TV Chicago News nie był na swoim pierwszym rodeo. Nie lubił agentów DEA i wiedział, że oni też nim gardzą. Byli bandą łobuzów z bronią, tak jak miejscowa policja. Niebezpiecznych łobuzów z bronią. A Luke dopilnowałby, żeby nie łamali prawa. Jeśli ten wielki facet na siedzeniu pasażera myślał, że Luke zostanie w środku pojazdu, to nie znał dobrze reputacji Luke'a. Oni mogli mieć broń, ale Luke miał swoją kamerę. Zaczął tweetować o nalocie, gdy tylko opuścili regionalne biuro DEA. Setki polubień i retweetów od pół miliona jego zwolenników stopiły jego ostatnią barierę intelektualnego oporu przed udostępnianiem wszystkiego na żywo w mediach społecznościowych. Kiedy już znalazłby się w magazynie i na zewnątrz SUV-a, byłby w doskonałej pozycji, żeby uchwycić wszystko, co zrobili ci łobuzy. Jego szefowie mogliby dać mu klapsa, ponieważ dzielenie się na żywo materiałami z tej operacji było surowo zabronione, ale szybko by mu wybaczono, gdyby pojawiły się oceny. A Luke wiedział, że będą. Zawsze tak było, kiedy gnoił policję w pogoni za sprawiedliwością.

Ramón Figueroa jadł torbę chipsów z grilla, kiedy zadzwonił jego telefon. Oblizał palce, zanim odebrał.

"Tak?"

"DEA jest już w drodze".

Figueroa usiadł prościej w swoim fotelu. "Co? Jesteś pewien?"

"Znasz tego reportera, Luke'a Moore'a -"

"Wiem, kim on jest!" Figueroa zatrzasnął się z powrotem. Moore był lokalnym reporterem dobrze znanym ze swojej stronniczości wobec policji.

"Moore na żywo tweetuje o nalocie, którego jest częścią. Wspomniał o powiązaniu z kartelem Czarnej Toski".

Kurwa.

"Ile mamy czasu?"

"Około piętnastu minut. Najwyżej."

Maldita. Figueroa walnął dłonią w biurko. Musiałby zostawić za sobą wiele produktów. Ale takie były koszty prowadzenia biznesu. To by ich cofnęło o miesiąc, nie więcej.

"Przeniesiemy się do miejsca drugiego. Zadzwonię, gdy tam dotrzemy." Rozłączył się, wyjął baterię z telefonu i chwycił swój stłumiony AR-15.

Figueroa pospiesznie zszedł po schodach i pobiegł do laboratorium, gdzie Edmundo i Juan - jego dwaj liderzy zespołu - nadzorowali dodawanie środków tnących do heroiny.

Obaj mężczyźni odwrócili się, gdy zobaczyli swojego szefa wchodzącego bez maski.

"DEA będzie tu za mniej niż piętnaście minut" - szepnął Figueroa. "Zbierz resztę chłopaków i zapakuj wszystko co się da do ciężarówek. Chcę się stąd wynieść za pięć. Wszystko inne zostawcie za sobą."

Edmundo wskazał na tuzin robotników tnących heroinę. Wszystkie były kobietami w wieku od piętnastu do dwudziestu lat, które w taki czy inny sposób wpadły w ręce kartelu. Były niewolnicami, ofiarami handlu ludźmi. Jako dodatkowe upokorzenie, były zmuszane do pracy nago.

"Ich też?"

Figueroa potrząsnął głową. "Nie. Sami załadujemy ciężarówki".

"Jak pan sobie życzy, szefie". Juan podniósł swój karabin.

Figueroa popchnął lufę z powrotem w dół. "Ich krew zanieczyści heroinę. Wyprowadźcie ich do kąta. Zróbcie to tam," powiedział, wskazując na przestrzeń na przeciwległym końcu laboratorium.

Edmundo podszedł do robotników i wyszczekał polecenia po hiszpańsku. Kobiety patrzyły nerwowo na Figueroa, wiedząc, że zaraz stanie się coś strasznego. Ale co mogły zrobić? Były nagie i nieuzbrojone, ale w ludzkiej naturze leżało trzymanie się nadziei.

Może, tylko może, jeśli zrobią to, co im kazano, wszystko będzie dobrze.




Rozdział trzeci (1)

ROZDZIAŁ TRZECI

Chicago, Illinois

Hunt był mniej niż pół mili od magazynu, kiedy główny snajper przerwał powietrze.

"Alpha One, Sierra One, odbiór".

"Idź po Alpha One".

"Mam ruch w drive-inie. Sześciu mężczyzn latynoskiego pochodzenia wspięło się do furgonetek. Jednym z nich jest Ramón Figueroa. Niektórzy z nich są uzbrojeni w broń AR-15."

Nadzieje Hunta na obławę bez ofiar szybko wyparowały.

Dane wywiadowcze dostarczone jego zespołowi nie wskazywały na żadne inne operacje handlowe prowadzone w magazynie. To ułatwiło mu podjęcie kolejnej decyzji taktycznej.

"Sierra Jeden, możesz się zaangażować w swoje działania. Nie pozwólcie furgonetkom uciec".

"Sierra Jeden kopie. Wszystkie elementy Sierry mogą się zaangażować z mojego polecenia."

Figueroa zamknął drzwi i uruchomił silnik diesla. Obiektem drugim był inny magazyn, oddalony o 10 mil. Dwóch jego ludzi miało jechać z nim. Kazał Juanowi, Edmundo i trzeciemu człowiekowi jechać osobną trasą. To była jego decyzja, aby mieć tylko pięciu ludzi z nim na Lawrence Avenue. Utrzymując niski profil, miał nadzieję przedłużyć swój pobyt dłużej niż dziewięćdziesiąt dni, które zwykle pozostawał w danym miejscu.

Żałował, że nie mógł zabrać dziewczyn, ale piętnaście minut to za mało czasu, żeby je ubrać i zabezpieczyć na tyłach każdej ciężarówki. A one i tak były tanie. O wiele tańsze niż heroina. Jego wspólnicy nie mieliby problemu z wysłaniem więcej dziewczyn w jego stronę. Znał zasady.

Figueroa, urodzony trzydzieści lat temu w rodzinie z niższej klasy średniej w pobliżu Reynosy w Meksyku, miasta położonego jedenaście mil na południe od McAllen w Teksasie, na południowym brzegu Rio Grande, obserwował, jak jego rodzice pracują w należącej do Amerykanów fabryce aluminiowych wentylatorów. Niewiele czasu minęło, zanim zorientował się, że Amerykanie robią interesy w jego rodzinnym mieście ze względu na niskie stawki za pracę, które ciężko pracujący Meksykanie byli skłonni zaakceptować. Nie Figueroa. W mieście widział mężczyzn, którzy prowadzili o wiele łatwiejszy styl życia, mieli więcej pieniędzy i jeździli lśniącymi czarnymi samochodami. Tego też chciał dla siebie. Jego początkowa praca dla miejscowego kingpina była męcząca, ale jego lojalność i chęć robienia tego, co mu kazano, bez zadawania pytań, pomogły mu w awansie. W ciągu dwóch lat otrzymał zadanie towarzyszenia transportom młodych dziewczyn do Stanów Zjednoczonych. Pół dekady później, z lśniącym czarnym Escalade zaparkowanym w podziemnym garażu, Figueroa był przedstawicielem Czarnej Toski w Chicago.

W swoim bocznym lusterku Figueroa widział, jak Trevor wychodzi z magazynu razem z Fernando. Trevor był najmłodszy w jego ekipie, ale zdążył już sprawdzić się jako bezlitosny uliczny egzekutor. Był pasjonatem swojej pracy, ale może trochę zbyt ambitnym jak na gust Figueroa. Będzie musiał mieć na niego oko. Zaufanie można mieć tylko do pewnego stopnia. Fernando był jednak innym zwierzęciem. W wieku dwudziestu sześciu lat był pięć lat starszy od Trevora i ukończył program księgowy na Uniwersytecie w Chicago. Fernando nie był zdolny do przemocy; jego mocną stroną było analizowanie bilansów korporacji i prowadzenie dokumentacji finansowej.

"Możemy jechać, szefie" - powiedział Trevor, zatrzaskując za sobą przesuwne drzwi.

Figueroa delikatnie nacisnął pedał gazu, a furgonetka ruszyła do przodu. Mocno kręcił korbą kierownicy w lewo, żeby zostawić trochę miejsca dla drugiego vana zaparkowanego obok nich. Poczuł, jak furgonetka lekko drży, jakby przejechał po szklanej butelce. Milisekundę później kule przebiły maskę furgonetki.

Figueroa wcisnął nogę na pedał gazu, a opony zakręciły się, zanim złapały przyczepność. Furgonetka wyskoczyła do przodu i na ulicę przed magazynem. Musiał zadzwonić na miejsce zdarzenia, żeby ich ostrzec i poprosić o wsparcie. Gdy wyciągał telefon z kieszeni, furgonetka skręciła na przeciwległy pas ruchu. Nadjeżdżający samochód zatrąbił. Figueroa szarpnął kierownicą w prawo, żeby uniknąć zderzenia czołowego, a jego telefon wpadł między siedzenia. Szukał go prawą ręką. Czubki jego palców dotknęły go, ale to tylko popchnęło telefon dalej w dół i poza zasięg.

"Zadzwoń do miejsca drugiego, teraz", krzyknął.

Zanim Trevor lub Fernando zdążyli to zrobić, vanem wstrząsnęło w prawo. Figueroa próbował odzyskać równowagę, ale silnik nie reagował. Kierownica była ciężka i ospała, a van zatrzymał się na środku drogi, jego lewe przednie i tylne opony wystrzeliły.

"Wypad!"

Figueroa chwycił swój AR-15 i wyskoczył z furgonetki. Trevor zrobił to samo, ale Fernando pozostał na swoim miejscu, zbyt przerażony, by się ruszyć.

"Tam." Figueroa wskazał w kierunku trzech SUV-ów zbliżających się z dużą prędkością. Ich światła awaryjne potwierdzały, że są to służby porządkowe.

Figueroa i Trevor otworzyli ogień do głównego SUV-a.

Hunt patrzył, jak jego snajperzy walczą z celami. To była bardziej ruchliwa okolica, niż by chciał. Chcąc uniknąć zniszczeń ubocznych i niezamierzonych ofiar cywilnych, Hunt chciał zamknąć furgonetki w magazynie, ale spóźnił się o kilka sekund. Dwieście jardów dalej, dwóch mężczyzn wyszło z unieruchomionej furgonetki i podniosło karabiny.

"Broń, broń, broń" - ostrzegł Hunt, przywołując do porządku swoje MP5.

Hunt strzelił przez przednią szybę Durango, gdy kule rozerwały jego boczne lusterko. Pufy brudu i asfaltu wybuchły na lewo od jego celów. Poprawił cel, ale stracił go, zanim zdążył wystrzelić ponownie, gdy kierowca ostro zahamował.

Hunt znalazł się poza Durango, zanim ten zdążył się w pełni zatrzymać.

"Alpha One z Sierra One, masz dwa tanki za furgonetką. Nie mam strzałów" - powiedział dowódca snajperów.

"Przyjąłem. Dwa cele za furgonetką z panelem".

Przypływ adrenaliny wzmocnił wszystkie zmysły Hunta. Był dokładnie tam, gdzie miał być, i to było dobre uczucie. W swoim peryferyjnym wzroku dostrzegł swoich ludzi zajmujących pozycje obok niego. Po jego bezpośredniej lewej stronie stał Scott Miller, najmłodszy chłopak w drużynie i człowiek, którego Hunt wziął pod swoje skrzydła. Zdolności i umiejętności przywódcze Millera nie pozostawiały wątpliwości w umyśle Hunta, że Miller pewnego dnia poprowadzi swój własny zespół.




Rozdział trzeci (2)

Byli jeszcze pięćdziesiąt jardów od furgonetki, gdy zobaczył, że zza tylnego zderzaka wyskakuje głowa. Hunt wyrównał celowniki i już miał nacisnąć spust, gdy głowa eksplodowała.

Dobry strzał, Scott.

Figueroa z przerażeniem patrzył, jak Trevor zwala się obok niego. Tył jego głowy był pokryty krwią. Głośne trzaski powiedziały mu, że druga furgonetka również znalazła się pod ostrzałem, prawdopodobnie ze strony snajperów usadowionych w kluczowych miejscach wokół magazynu. Fakt, że wciąż żył oznaczał, że snajperzy nie mieli czystego strzału lub byli zbyt zajęci zajmowaniem się resztą jego załogi.

"Fernando, zabieraj tyłek z furgonetki", krzyczał Figueroa.

Puta.

Figueroa nie miał złudzeń. Sam nie zamierzał ich wszystkich zabić. Jego opcje były ograniczone do poddania się DEA - i bycia zabitym w więzieniu za swoje tchórzostwo - lub postawienia się i próby zabrania ze sobą tylu, ilu tylko zdoła w śmierci.

Figueroa rozważył swoje opcje i szybko wymyślił plan. Wnętrze furgonetki zapewniało zarówno ukrycie, jak i szerokie pole ostrzału. Z pomocą Fernando sprawiłby, że DEA drogo zapłaciłaby za wtrącanie się w interesy Czarnej Toski.

Gdy Fernando powoli wychodził z furgonetki, Figueroa złapał go za kołnierz i przyciągnął do siebie. "Oto, co chcę, żebyś zrobił".

"Zachowajcie czujność," powiedział Hunt do swojego zespołu. "Z tą furgonetką związane są jeszcze co najmniej dwa tango".

"Alpha One, Sierra One".

"Go."

"Trzy tango w dół po drugiej stronie magazynu".

"Zrozumiałem."

Zawodzenie syren policyjnych z całego miasta wypełniło rześkie poranne powietrze. W ciągu kilku minut miejscowi policjanci byliby wszędzie, potęgując zamieszanie. Hunt widział, jak zza furgonetki panelowej powoli wychodzi nieuzbrojony mężczyzna. Nie rozpoznał go.

"Ręce do góry!" krzyknął Hunt. "Odsunąć się od furgonetki!"

Oczy Hunta przeskanowały mężczyznę w poszukiwaniu broni. Mężczyzna trząsł się, a na jego spodniach między nogami była mokra plama.

"Trzymaj ręce w górze i powoli się odwróć".

Dźwięk broni półautomatycznej zaskoczył Hunta. Naboje pojawiły się znikąd, a on upadł na ziemię, gdy jeden świstał obok jego głowy. Miller nie był jednak tak szybki i został trafiony dwukrotnie. Hunt usłyszał, jak stęknął, upadając na kolana, ale zanim Hunt mógł udzielić mu pomocy, mężczyzna, który wyszedł zza furgonetki, sięgnął za jego plecy. Hunt strzelił mu z podwójnego puknięcia w klatkę piersiową. Mężczyzna runął na miejscu, ale kule nie ustały. Kolejne pół sekundy zajęło Huntowi zrozumienie, że ktoś strzelał do nich z wnętrza furgonetki.

Hunt otworzył się trzyrundowymi seriami. Jego drużyna poszła za jego przykładem i zrobiła to samo.

"Wstrzymać ogień! Wstrzymać ogień!" rozkazał Hunt niemal natychmiast. Wstał. "Na mnie!"

Obsypali furgonetkę tyloma kulami, że Hunt wątpił, by ktokolwiek do nich strzelał, nadal stanowił zagrożenie. Dwóch agentów osłaniało go po lewej stronie, podczas gdy Hunt podszedł do furgonetki. Otworzył przesuwane drzwi. Ramón Figueroa leżał tam, jego ciało było podziurawione kulami; AR-15 wciąż mocno trzymał w ręku. Hunt wyczyścił broń, podczas gdy reszta jego zespołu zabezpieczyła teren i zajęła się podejrzanym, którego Hunt postrzelił w klatkę piersiową.

"Pierce, tutaj!" zawołał jeden z jego ludzi.

Hunt odwrócił głowę i zobaczył, że podejrzany, którego postrzelił, trzymał w ręku pistolet. Hunt głośno wydychał. Podjął właściwą decyzję. Ale jego ulga była krótkotrwała. Gdy Hunt zakończył oględziny miejsca zdarzenia, zobaczył, że Miller pozostał nieruchomy na środku drogi. Hunt podbiegł do niego.

"Oficer na dole! Oficer na miejscu!" powiedział Hunt przez radio, gdy klęczał obok swojego poległego towarzysza.

Kurwa!!!

Oczy Millera były wciąż otwarte. Pod nim utworzyła się mała kałuża krwi. Przynajmniej jeden pocisk przeciwpancerny przeszedł przez jego kamizelkę, a drugi przez gardło. Hunt zdjął rękawice i poszukał pulsu, wiedząc już, że go nie znajdzie.




Rozdział czwarty

ROZDZIAŁ CZWARTY

Chicago, Illinois

Moore nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Sprawdził swoich widzów na żywo. Dziesięć tysięcy i pnie się w górę. Niesamowite. Polubienia pojawiały się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Tak samo jak komentarze.

Sfilmował wszystko, łącznie z tym, jak główny agent specjalny - jak się nazywał? A tak, Hunt - zastrzelił człowieka, który właśnie się poddał. Całe ciało Moore'a drżało - nie ze strachu, ale z podniecenia. Po cichu wysiadł z Durango i kontynuował filmowanie. Scena była surrealistyczna. Furgonetka miała tyle dziur po kulach, że wyglądała, jakby pluton piechoty używał jej do ćwiczeń. Część z niego życzyła sobie, żeby w furgonetce byli niewinni ludzie, kiedy agenci DEA do niej strzelali. Byłaby to największa wpadka organów ścigania w historii Chicago. Warte Pulitzera, może?

Moore wycelował telefon w głównego agenta, który klęczał obok czegoś, co wyglądało na martwego agenta DEA. O mój Boże. Nie mogę w to uwierzyć. Widzowie oszaleją. To będzie międzynarodowa wiadomość w ciągu godziny.

Podbiegł do nich. "Jak nazywa się martwy agent?" zapytał.

Hunt odwrócił głowę i zobaczył, że ten cholerny reporter celuje telefonem w swojego poległego towarzysza. Moore szczerzył się, jakby właśnie wygrał na loterii. Ten człowiek to plaga, pomyślał Hunt ze wstrętem. Jego nadęta, uprawniona postawa stanowiła przykład wszystkiego, co było złe w dzisiejszym społeczeństwie. W tym momencie Hunt niczego nie pragnął bardziej niż uderzyć reportera w twarz, zadać fizyczny ból tej marnej wymówce człowieka jako zapłatę za brak szacunku. Pragnienie, by zetrzeć uśmieszek z twarzy reportera, było niemal przytłaczające, ale coś głęboko w środku Hunta go powstrzymywało.

Obietnica.

Obietnica, którą złożył sobie lata temu, gdy był jeszcze Rangerem Armii. Obietnica, na której pieczęcie wciąż nie zostały złamane. Obietnica, że nigdy, przenigdy, bez względu na wszystko, nie użyje już darmowej przemocy. Luke Moore, ignorant i idiota, nie był wart złamania obietnicy.

Słuchawka Hunta trzeszczała.

"Alpha One, Bravo Two".

"Idź do Alpha One".

"Pierce, lepiej zrób sobie drogę tutaj. Jest coś, co musisz zobaczyć".

"Przyjąłem. Już idę."

Ale Moore jeszcze z nim nie skończył. Telefon reportera wskazywał teraz na Hunta.

"Jak nazywa się martwy agent?" powtórzył Moore.

Hunt zignorował go i zaczął iść w kierunku magazynu. Moore złapał go za łokieć.

"Zadałem ci pytanie" - splunął Moore. "Jesteś na żywo -"

Hunt obrócił się i położył dłoń lewej ręki na piersi Moore'a.

"Zejdź mi z twarzy," ostrzegł Hunt. Lód w jego głosie wystarczył, by Moore się odsunął, ale żaden z mężczyzn nie zamierzał tego, co stało się potem.

Moore potknął się o własne stopy i upadł do tyłu, zdoławszy przy okazji uderzyć głową o chodnik. Po chwili oszołomienia grymasił z bólu i podniósł rękę do tyłu głowy. Wróciła ona zakrwawiona. Ku zaskoczeniu Hunta, uśmiechnął się.

"Jesteś taki popieprzony".

"Czy ty tak na serio? Ledwo cię dotknąłem, kutasie" - powiedział Hunt, żałując słów w chwili, gdy się pojawiły.

"Potrząsnąłeś mną na ziemię! To jest napaść i wnoszę oskarżenie."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Mszczący się zabójca"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści