Siostra najlepszego przyjaciela

Prolog

==========

Prolog

==========

BRAM

Głupio jak cholera podkochuję się w siostrze mojego najlepszego przyjaciela.

Znam też dokładny moment, w którym to się stało.

To nie było wtedy, gdy ją pierwszy raz spotkałem, nie, to było wtedy, gdy po raz pierwszy dowiedziałem się, że lubi nosić skarpetki rurki do szortów. Nie było to też za drugim razem, kiedy na nią wpadłem, bo była to kwaśna, zgorzkniała dziewczyna z nastawieniem, które uderzyło mnie śmiertelnie w worek z orzechami. Ale nawet w jej strasznym szale uważałem, że jest ładna i interesująca, ale zadurzenie? Nie aż tak bardzo.

Nie, to zdarzyło się wiele razy po pierwszym. Ja byłem seniorem, a ona drugim rocznikiem w college'u. Nerwowa drugoklasistka, która siłą zapuściła się na kolejną imprezę bractwa, schwytana przez swoich przyjaciół i trzymana jako zakładnik, by dobrze się bawić.

Była jak ryba w wodzie, a ja nie mogłem się powstrzymać od wpatrywania się w nią, gdy niezręcznie wpadała na pijanych dupków i potykała się o puste puszki po piwie, naprawiając swoje okulary, które wciąż były przesuwane z ich idealnego miejsca na nosie.

Była niepodobna do żadnej dziewczyny, którą kiedykolwiek poznałem. Miała silną wolę, czasami była obcesowa dzięki swojej inteligencji, sprytna i nigdy nie bała się wycofać. Intrygowała mnie, przykuwała moją uwagę, sprawiała, że chciałem wiedzieć, co się kręci w tej jej pięknej głowie.

Musiałem się tego dowiedzieć.

Ta noc zmieniła wszystko. Może to przez piwo, które we mnie płynęło, albo przez czystą ciekawość dziewczyny, która wyglądała zupełnie nie na miejscu, ale ciągnęło mnie do niej. W tamtej chwili wiedziałem, że muszę dokonać wyboru: albo nadal siedzieć z Lauren Connor i słuchać jej nudnych opowieści, albo zdjąć tyłek ze skórzanej kanapy i przywitać się z Julią Westin.

Czy zgadniecie, co zrobiłam?




Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

BRAM

Każdy inny mężczyzna na moim miejscu w tej chwili nie nacisnąłby przycisku na jedenaste piętro, który prowadzi do mieszkania mojego przyjaciela.

Odszedłby, z ogonem schowanym między nogami, prawdopodobnie badając wszystkie sposoby, by nie być mną. Zwłaszcza teraz.

Ale ja nie jestem jak większość mężczyzn.

Nigdy nie byłem.

Jasne, mam swoje chwile. Lubię pieniądze i władzę. To dlatego jestem właścicielem gównej tony nieruchomości w Nowym Jorku i nadal inwestuję, zamieniając pieniądze w kolejne pieniądze. Mam trzydzieści trzy lata i mógłbym przejść na emeryturę teraz, gdybym chciał. Ale gra w nieruchomości jest wciągająca i uwielbiam ten pościg, bieganie w poszukiwaniu kolejnej najlepszej inwestycji.

Lubię też się pieprzyć. Jaki mężczyzna tego nie robi? Miałem wiele przypadkowych fucks, nigdy nie szukając więcej, bo nie było jednej osoby, która sprawiłaby, że chcę się osiedlić ... no, poza jednym, ale dojdziemy do niej.

I jak większość mężczyzn, kocham sport. Futbol, baseball, koszykówka... sporty uczelniane, zawodowe. Olimpiadę. Rzućcie mi trochę pływania synchronicznego, a obejrzę całe to gówno.

Moja miłość do sportu jest powodem, dla którego tu jestem, chodząc po desce jak trup, czekając na wyrok.

"Zatrzymaj windę, dupku". Irlandzki lilt Roarka McCoola odbija się w holu tuż przed tym, jak przyciska swoją wielką dłoń do drzwi zamykającej się windy.

Nie podejmuję próby przytrzymania jej dla niego. Taki ze mnie przyjaciel.

Kiedy wchodzi, patrzy na mnie w górę i w dół i zaczyna się chichrać. Powód numer jeden, dlaczego nie zatrzymałem windy. Jego spojrzenie skupia się na dwunastopaku piwa trzymanym u mojego boku. Kierując się w jej stronę, pyta: "Myślałeś, że przekupisz nas piwem, co?".

Student z wymiany z Irlandii, poznaliśmy Roarka na jednej z imprez bractwa na drugim roku. W momencie, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że może wypić całą beczkę piwa i nie mieć ani grama kaca następnego dnia, od razu przypadł do gustu naszej grupie przyjaciół. Koleś jest stuprocentowym Irlandczykiem i ma gorący temperament, który towarzyszy Guinnessowi płynącemu w jego żyłach.

Poza tym, jak można nie przyjaźnić się z facetem, który nazywa się Roark McCool? To niemożliwe.

"Nie, po prostu wnoszę swój wkład w tę noc."

"Nie myśl, że nie będziemy się z tobą cackać. Zakład to zakład."

"Wiem." Ukrywam uśmiech, który chce zerknąć poza moje usta.

Zakład to zakład i lepiej, żeby te dupki trzymały mnie przy tym zakładzie, zwłaszcza, że mam plan.

Przegrana była decyzją, nad którą nie zastanawiałem się zbyt długo. W momencie, gdy wiedziałem, co jest na linii, nie miałem wątpliwości, kto będzie ostatecznym przegranym w naszej lidze fantasy football.

Tak, trzech wpływowych dyrektorów, wywodzących się z bractwa, mieszkających w penthousach na Manhattanie, wszyscy uczestniczą w lidze fantasy football. To nasza winna przyjemność, jedyna rzecz, która zapewnia przerwę od ciągłej i wyczerpującej harówki w pracy na kilka godzin w tygodniu.

W każdym sezonie piłkarskim zbieramy się wokół stołu, robimy zakłady, wybieramy naszych zawodników, a następnie rozgrywamy nasz sezon. W przeszłości zakładaliśmy się o pieniądze, zwycięzca bierze wszystko, ale kiedy już wszyscy wyczerpaliśmy nasze konta bankowe, chcieliśmy zacząć obstawiać bardziej interesujące rzeczy ... jak zadania.

Wszyscy mamy więcej pieniędzy i posiadania niż potrzebujemy, ale doświadczenia, nigdy nie można mieć ich wystarczająco dużo.

Dlatego chciałem przegrać w tym roku, aby zarobić szansę na najlepsze doświadczenie, na które kiedykolwiek postawiliśmy. O tak, stawiałem na to front, szydząc z tego pomysłu, ale kurwa, nie mogłem się doczekać, żeby przegrać.

Nie będę ci wciskał w dupę tęczy i jednorożców - to była ciężka praca na początku, próbując strategicznie przegrać bez bycia oczywistym. Przez ostatnie trzy lata wygrywałem i było zajebiście patrzeć, jak moi przyjaciele jęczą nad punktami, które zgarniałem co tydzień. Ale to przejście, cholera, było trudne i w pewnym momencie, kiedy moi drugorzędni gracze zaczęli radzić sobie naprawdę dobrze, byłem zdenerwowany jak cholera, że nie zamierzam przegrać. Jakimś cudem wyciągnąłem stratę z mojego idealnego tyłka i wziąłem duże L.

Raz w życiu zarabiam na tę stratę jak na cholerne zwycięstwo.

Drzwi otwierają się na monochromatyczne i eleganckie mieszkanie, z którego rozciąga się widok na centrum Manhattanu. Pluszowy biały dywan rozciąga się na długość salonu, przypominając mi o wszystkich nocach, które spędziłem śpiąc twarzą w dół, dupą w powietrzu, na pluszowym skurwysynie.

Może i mamy pieniądze i prowadzimy miliardowe firmy, ale chuj z tym, że mamy klasę.

Może dlatego nie jesteśmy zapraszani na wiele imprez w mieście.

Ręka zaciśnięta na moim ramieniu, Roark wpycha mnie do mieszkania i prowadzi w stronę kuchni, gdzie Rath już otwiera piwa i świętuje.

"Tam jest", woła Rath, patrząc w naszą stronę. "Dead man walking."

Stawiam piwo na blacie i wypuszczam ciężki oddech, ponieważ jestem tak dobrym "aktorem". W końcu muszę zachować autentyczność.

"Chryste, jak długo będę słyszał o tej stracie?" Widzisz to? Godne Oscara, zwłaszcza z dodatkowym opadnięciem moich ramion.

Rath, zwycięzca tego sezonu, patrzy między nami i mówi: "Myślę, że będziesz słyszał o tym przez cały rok, tak jak wtedy, gdy reszta z nas przegrała. Nigdy nie pozwoliłeś nam tego przeżyć".

Prawda. Jestem obolałym zwycięzcą.

"Może się nade mną zlitujesz".

Rath potrząsnął głową. "Nie ma mowy. Ustawiłem kuriera, żeby codziennie przez następny miesiąc przynosił ci przypomnienie o tym, jak gównianie grałeś w tym roku, tak na wypadek, gdybyś zapomniał."

"Jakie to kurwa szlachetne z twojej strony." Otwieram piwo i biorę ogromny łyk.

"Kto posadził Russella Wilsona?" Rath kręci na mnie głową.

Jęczę. "Mówiłem ci, że to był wypadek". To nie był przypadek. Posadziłem tego charytatywnego skurwysyna prosto na ławce ... a następnie przekazałem trochę pieniędzy na szpital dziecięcy, który odwiedza, ponieważ jest inspirującym człowiekiem i miałem nadzieję na trochę dobrej karmy, więc moja decyzja byłaby dla mnie ostatecznym gwoździem do trumny.




Rozdział 1 (2)

Tak było.

Potrząsam głową i podchodzę do stołu, gdzie stoi miska z chipsami i guac. Nadal jemy jak chłopcy z bractwa. Piwo, chipsy, bułki do pizzy; to wszystko, czego potrzebujemy. Żaden mężczyzna nigdy tak naprawdę nie wyrasta z tego bractwa, chyba że pojawia się dobra kobieta, która potrafi gotować i dzięki temu oferuje zachętę do właściwego odżywiania się. A wszyscy wiemy, jaką zachętę mam na myśli.

Nabieram obfitą ilość guacu na chipa i wkładam go do ust, żując przez sekundę, zanim go połknę. Moi przyjaciele nie spuszczają ze mnie oczu, krzywe uśmiechy zdobią ich zadowolone twarze, gdy obserwują każdy mój ruch. Muszę podkręcić nienawiść do samego siebie, przynieść wściekłe oczy.

"Czy wy dupki przestaniecie się na mnie gapić? Rozumiem. Przegrałem. Odbierzmy zakład i ruszajmy, kurwa, dalej".

Rath podchodzi do stołu i wskazuje na krzesła. "Chłopcy? Myślę, że mamy pewne zasady do omówienia, nie sądzicie?".

"Mamy." Roark zajmuje miejsce obok mnie, siadając na swoim krześle tyłem do kierunku jazdy i wspierając ręce na oparciu. "Bram nie opuści tego mieszkania, dopóki nie sfinalizujemy każdego ostatniego elementu zakładu".

Możemy zachowywać się jak banda niedojrzałych idiotów przez większość czasu, ale jesteśmy biznesmenami w sercu, co oznacza, że kiedy robimy zakład, mamy to gówno sporządzone przez prawników i notarialnie potwierdzone. Ponieważ wszyscy studiowaliśmy w Yale, poznaliśmy tajniki bycia sprytnym i nieustępliwym w interesach, więc co roku stosujemy tę samą taktykę w naszych zakładach. To dlatego upewniamy się, że przegrany podąża za nami bez żadnej czkawki.

Kiedy w tym roku pojawił się kontrakt do podpisania, nie mogłem znaleźć długopisu wystarczająco szybko.

"Dobra, chłopcy, jesteście na to gotowi?" Roark zaciera ręce, wyglądając jak zarozumiały skurwiel. Mało kto wie, że ...

"Czy możemy dodać zastrzeżenie do umowy?" pyta Rath. "Coś w stylu, że musi wszystko dla nas udokumentować?"

Tak, to się nie stanie.

"Żadnych postanowień", mówię. Nie chcę, żeby cokolwiek z tego, co mam w głowie było udokumentowane.

Rath wręcza każdemu z nas teczki prawne z oprawioną umową w środku, z każdą stroną zalaminowaną. Mówiłem ci, że jesteśmy oficjalni. "Już zalaminowaliśmy, stary, więc nie ma żadnych zastrzeżeń". Laminowanie zawsze przypieczętowuje umowę. Dosłownie. "Teraz proszę otworzyć stronę pierwszą." Rath przejmuje kontrolę nad spotkaniem, jak zwykle.

Najmądrzejszy z całej naszej trójki i największy potentat, Rath zawsze przewodził grupie. Jako wysportowany kujon, wnosi do grupy pomysły, prawdziwy mózg i sprytny model biznesowy. Jest niebezpieczny, bezwzględny i niezwykle inteligentny, co czyni go niezwykle zabójczym w świecie biznesu.

W ciągu następnych kilku minut, Rath wyłożył zasady i warunki przegranej, jak muszę śledzić mój zakład w następnym tygodniu, dawać aktualizacje, całe to gówno. A potem przechodzi do dobrych rzeczy.

Trudno mi powstrzymać uśmiech, stłumić podniecenie, ale kurwa, po raz pierwszy od jakiegoś czasu mam wreszcie wymówkę, żeby znowu pogadać z Julią Westin.




Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział drugi

==========

BRAM

Pocieram dłonie i wpatruję się w biurowiec Julii, który wychodzi na Bryant Park. Ma bardzo małe biuro, tylko ona i jej asystentka, ale wynajęła to miejsce za niezłą sumkę, więc ma gdzie spotykać się ze swoimi klientami.

Tak, jej klienci.

Chyba nie wspomniałam wam, czym zajmuje się Julia.

Pozwólcie, że przedstawię wam trochę historii.

Julia Westin, mądra jak jej brat - lubię mówić mądrzejsza, ale Rath powie ci inaczej - nieśmiała, ale jeśli postawisz przed nią hoagie, zje tę włoską rozkosz jak na zawodach w jedzeniu hot-dogów. Wepchnie go sobie do gardła. Ma doktorat z nauk behawioralnych i jest cholernie dumna z tytułu, Doktor Love, jak niektórzy ją nazywają. Ostatnie osiem lat spędziła na udoskonalaniu stworzonego przez siebie od podstaw programu o nazwie What's Your Color?

Zaintrygowany? Powinniście być.

Zawęziła świat randek do sześciu ogólnych kolorów i ich uzupełniających się odcieni. Mówiąc wprost, opracowała program randkowy dla inteligentnych i nieśmiałych dziewczyn, takich jak ona, które potrzebują pomocy w znalezieniu mężczyzny o szerokich zainteresowaniach, które wykraczają poza gówniane piwa rzemieślnicze i gry wideo. Promuje ona znalezienie światowego mężczyzny, mężczyzny z klasą i wyrafinowaniem. Mężczyzny, który chce być intelektualnie wyzwany przez płeć przeciwną.

Wiem, co sobie myślisz: Bram, jesteś najdalszy od klasy i wyrafinowania.

Kurwa, jeśli już to wiem.

Ale hej, noszę eleganckie garnitury, podróżowałem po całym tym cholernym świecie i nie mam zamiaru umawiać się z nikim poza samą Doktor Love.

Więc jaki był zakład, pytasz? Nie możesz się domyślić?

Roark, dupek z grupy, wpadł na genialny pomysł, że osoba, która przegra, musi spróbować znaleźć miłość poprzez program randkowy Julii. Przysięgając, że będziemy wiecznymi kawalerami, był to ogromny zakład do przegrania ... cóż, dla niektórych z nas.

W zeszłym roku podnieśliśmy stawkę, która była prostym zakładem o to, że będziemy musieli brać gorące lekcje jogi przez cały miesiąc i nosić pieprzone legginsy podczas robienia tego. Tak się cieszę, że nie przegrałem w zeszłym roku. Rath miał to jak gdyby był już profesjonalnym joginem i skończyło się to rozluźnieniem jego bioder, co według niego niesamowicie poprawiło jego życie seksualne. Coś w tym, że może się mocniej pieprzyć bez skurczów.

Jazda windą na sześćdziesiąte dziewiąte piętro - uwierzcie mi, ta liczba mi nie umknęła - jest nieco bardziej nerwowa, niż się spodziewałem.

Po pierwsze, Julia nie wie, że przyjeżdżam, żeby "znaleźć miłość".

Nie ma też pojęcia, że nie mam zamiaru zakochać się w żadnym z jej meczów.

I... Nie widziałem jej od pół roku, więc myślę, że ta niespodziewana wizyta ją odrzuci.

Ding.

Drzwi windy rozstają się, a ja natychmiast skręcam w lewo korytarzem do kolorowo oznaczonych drzwi.

JAKI JEST TWÓJ KOLOR?

Mały uśmiech ściąga mi się na usta tuż przed wejściem do biura.

Białe meble - krzesła, stolik do kawy i biurko - wypełniają przestrzeń, podczas gdy białe ramki z kolorowymi kwadratami wiszą na równie białych ścianach. Nad kwadratami widnieje wytłuszczony napis Dating Spectrum, dający małą wskazówkę, o co chodzi w What's Your Color?

Znam Julię od czasu, gdy ten pomysł był tylko pomysłem, a widzieć, jak wprowadziła go w życie i to z takim powodzeniem, kurwa, wysyła strzał dumy przez serce tego dupka.

"Czy mogę ci pomóc?" Anita, asystentka Julii pyta, gdy wraca do swojego biurka z małego aneksu kuchennego. "Czy jest pani umówiona na spotkanie?"

Jedna ręka w kieszeni spodni, potrząsam głową. "Nie mam, ale jeśli powiesz Julii, że Bram Scott jest tutaj, aby się z nią zobaczyć, jestem pewien, że znajdzie trochę czasu". Daję jej mrugnięcie i czekam.

Anita patrzy na mnie podejrzliwie, nie wiem dlaczego, bo spotkałam ją już wcześniej, a potem podnosi telefon. "Panno Westin, jest tu Bram Scott, który chce się z panią widzieć". Anita kiwa głową. "Dobrze." Odkłada słuchawkę. "Możesz wejść." Anita wskazuje ręką na biuro Julii.

"Dziękuję." Oferuję jej czubek głowy i kolejne mrugnięcie, zanim wejdę do biura Julii.

Swobodny i pewny siebie, otwieram drzwi, tylko być sprowadzone w dół kołka, gdy moje oczy fiksacji na Julii.

Boże. Cholera. Moje serce przyspiesza.

Ma spuszczoną głowę, palce piszą na klawiaturze, a w jej brwi widać skupienie, które znam aż za dobrze. Widziałem już to szczypanie między jej oczami, ten dobrze znany Julii wyraz zamyślenia, który ledwo kryje się za okularami w grubej oprawie.

Rzuca na ekran jeszcze jedno spojrzenie, pochylając się do przodu tak lekko, że jej bluzka rozchyla się między guzikami. Gdybym był pod odpowiednim kątem - tzn. pochylając głowę w dół i w lewo - wychwyciłbym kolor tego, co wyobrażam sobie jako gorący koronkowy stanik. A jej majtki byłyby dopasowane pod tą jej czarną spódnicą, bo w końcu jest pieprzoną damą.

Zadowolona z tego, nad czym pracuje, prostuje się i spogląda w moją stronę, kiedy zamykam drzwi.

Jej niebieskie oczy mienią się w okularach, które zakłada na nos wypielęgnowanymi palcami. Nigdy nie są kolorowe, przynajmniej tak długo, jak ją znam. Zawsze malowała je na odcień nude. Zapytałam ją kiedyś, dlaczego nie pomalowała ich na różowo, a jej odpowiedź brzmiała: nie chciała zmieniać koloru przy każdym stroju. Nude było łatwe.

Hej, ja też uważam, że nude jest łatwe. Wolę nagość... jej nagość.

Nie, żebym widział ją nago, ale będę.

"Bram," mówi z nerwowym zaskoczeniem w głosie. "Co ty tu robisz?"

Ona wygładza swoje gładkie blond włosy i wierci się pod moim spojrzeniem.

"Czy masz zamiar po prostu tam siedzieć? Czy może zamierzasz przyjść mnie przytulić?"

Jak nieśmiała dziewczyna, którą jest, zajmuje sekundę, aby zebrać się, zanim stanie i robi drogę w moją stronę, jeden krótki obcas przed drugim. Zamykam ostatnie kilka centymetrów i wciągam ją w pełny uścisk z przodu. Żadnego z tych bocznych uścisków. Nie, chcę, żeby jej cycki były przyciśnięte do mojej twardej jak skała klatki piersiowej, a moje krocze szeptało jej słodkie nuty.




Rozdział 2 (2)

Nieśmiała na początku, nie obejmuje mnie tak, jak bym tego oczekiwał, więc drażnię się z nią, jak zawsze. "Nie eksploduję, jeśli mnie ściśniesz, Jules. Wejdź tutaj."

Ona chichocze cicho i wzdycha, przyciągając mnie bliżej.

"Tak, to jest to, daj mi to, co dobre". Jej subtelne perfumy unoszą się do mojego nosa i kopią mnie martwo w kutasa. Cholera, ona ładnie pachnie.

Uścisk nie trwa długo, nigdy nie trwa, i zanim wygodnie się czuję z nią w ramionach, ona odciąga się i prostuje bluzkę, wsuwając te okulary z powrotem na nos.

"Czy chcesz zająć miejsce i powiedzieć mi, dlaczego tu jesteś?" Ona nigdy nie była jedną z tych, które po prostu strzelają gówno. Jest uporządkowana i profesjonalna, i tak cholernie inteligentna, więc nie traci czasu na rozmowy o pogodzie, chyba że ma to związek z myślą naukową. Tak jest zaprogramowana.

Ale rozmowa o wilgotności powietrza w NYC latem i o tym, jak rujnuje twoje życie na świeżym powietrzu, nie chce mieć z tym nic wspólnego.

Przed jej biurkiem jest kącik wypoczynkowy z dwoma krzesłami i kanapą na głębokim niebieskim dywanie. Ona wybiera kanapę, ja też. Chodzi o bliskość ciała.

"Ciebie też dobrze widzieć, Jules". Reguluję spinki do mankietów. "Jak się masz?"

"Dobrze."

Nawet jeśli próbujesz z nią pogadać, nie rozwija się. Niektórzy mogą uznać to za niezręczne, ale ja traktuję to jako wyzwanie.

"Podoba mi się to, co zrobiłaś z tym miejscem. Ten dywan, czy to Pottery Barn?"

Patrzy na mnie, ręce na jej kolanach, ramiona opanowane. "Mój asystent go znalazł."

Pochylam się w talii i pocieram palcami delikatne nici dywanu. "Hmm, czuje się jak jakość Pottery Barn". Ona nic nie mówi, więc kontynuuję. "Miałem to wołowe kieszonkowe coś innego dnia z pubu w SoHo. Miał ziemniaki w nim i był tak kurwa dobry. Nazywają to pasty. Jadłeś kiedyś takie?"

"Nie, nie sądzę."

"Brakuje ci tego, Jules." Niezobowiązująco dłubię w ramieniu kanapy. "Czy to dlatego, że pogoda jest ostatnio chorobliwa? Czy to tylko ja, czy wilgoć sprawia wrażenie, że musisz rozstąpić się z powietrzem, żeby chodzić?".

Westchnęła głośno i rozluźniła się w kanapie, zrzucając silny zestaw swoich ramion. "Bram, czego chcesz?"

Tak szybko się poddaje. Ja dopiero zaczynałem. Ale ponieważ wiem, że jest zajęta i technicznie nie miałem umówionego spotkania, przechodzę do pościgu. "Przyszłam znaleźć miłość".

Pokój milknie, gdy Julia powoli podnosi się z kanapy, klatką piersiową do przodu, jakby jakieś egzorcystyczne gówno ciągnęło ją do przodu i kręciło głową w moim kierunku. Jej reakcja jest uzasadniona. Niekoniecznie byłem znany jako typ osiedlający się, więc to wychodzi z lewego pola dla niej.

"Przepraszam?"

Opieram przedramiona na nogach i skupiam spojrzenie, rosnąc poważnie. "Chcę, żebyś przeprowadził mnie przez swój program. Chcę się ustatkować i nie mogłem wymyślić kogoś lepszego, kto trzymałby mnie za rękę podczas przechodzenia przez tę podróż."

Jej nozdrza się rozchylają.

Jej szczęka pracuje z boku na bok.

Krzyżuje ręce na piersi.

"Czy to jeden z tych bzdurnych zakładów, które robisz z moim bratem?"

Err.

"Bo sezon piłkarski się skończył i ktoś przegrał. Czy to ty, Bram?"

Co u wiecznie żywego piekła się teraz dzieje?

"Co?" śmieję się niezręcznie. Potrzeba wyciągnięcia telefonu z kieszeni i zawołania moich chłopców jest silna.

Abort. Abort. Misja została skompromitowana.

"Co sprawiło, że tak myślisz?" Starając się wyglądać tak swobodnie, jak to tylko możliwe, siadam i przeciągam kostkę przez kolano, gdy moje ramię przebiega po oparciu kanapy.

Ona daje mi raz-over, jej oczy raking nad moim drobno skrojone i prasowane szary garnitur, nigdy nie mruga, patrząc tak cholernie poważne, że nie zamierzam kłamać, czuję się trochę nerwowy z tego, co może zrobić lub powiedzieć.

To spojrzenie, twarde jak kamień, zupełnie jak u jej brata. To musi być w rodzinie. Bezwzględny morderca płynie zimnym strumieniem przez żyły Julii - notatka mentalna sporządzona.

"Cóż, nie wiem, Bram, może dlatego, że odkąd cię znam, uważasz, że miłość jest dla dupków. Twoje słowa, nie moje".

Każdy facet jest dupkiem w college'u i jest bardzo niewielu z nas, którzy robią dobre wrażenie. Jest też bardzo niewielu z nas, którzy siedzą w piątkowy wieczór, robiąc wszystkie romansowe bzdury, dla których żyją kobiety. Na wypadek gdybyś się zastanawiała, nie byłem jednym z tych facetów... oczywiście.

"Ludzie się zmieniają, Jules."

Rzuca mi spiczaste spojrzenie. "Rok temu powiedziałaś mi, że małżeństwo jest dla zdesperowanych dusz chodzących po tej ziemi".

"Dobra, nie powiedziałem, że zdesperowanych." Wskazuję na nią. "Nie wkładaj słów w moje usta. Powiedziałam, że małżeństwo jest dla delikwentów. Ogromna różnica."

"Nie bardzo, bo to nadal pokazuje, że nie wierzysz w miłość i małżeństwo. Powiedz mi więc prawdę. Dlaczego tu jesteś?"

"Dla miłości."

"Bram."

"Jestem tu dla miłości, do cholery".

Potrząsnęła głową. "Rath powiedział mi o zakładzie, więc przestań próbować udawać, że jesteś tu z jakiegokolwiek innego powodu".

Dobra ... Widzę, co ona tu robi. Ona próbuje mnie oszukać. Czy wspomniałem, że jest mądra? Nie tylko książkowa. Próbuje uzyskać ode mnie reakcję, taką, w której powiem coś w stylu: "On ci kurwa powiedział?", co potwierdziłoby jej podejrzenia.

Ale nie zdaje sobie sprawy, że jestem na jej tropie.

Nie dzisiaj, Julia, nie dzisiaj.

"Jak on ci powiedział?"

"Co masz na myśli?" pyta, wyglądając na nieco speszoną moją odpowiedzią, lub jej brakiem. Jest inteligentna, ale jest też kiepskim kłamcą.

"Chodzi mi o to, jak powiedział ci o tym 'zakładzie'?" Używam cudzysłowu. "Czy to było podczas wczorajszego brunchu?"

Ona przytakuje, jej oczy się zapalają. "Yup."

"Aha." Praktycznie zeskakuję z kanapy, jak robi to Sherlock Holmes, kiedy rozwiązuje nieustępliwą i męczącą sprawę. "Gówno prawda. Jadłem wczoraj brunch z tym kutasem. Złapałem cię, Julia."

Przewraca oczami i kręci głową. "Nie mam na to czasu, Bram". Zaczyna torować sobie drogę do biurka, ale jestem na niej w dwie sekundy, ciągnąc ją za rękę, żeby musiała stanąć twarzą w twarz ze mną. Oboje teraz stoją, wpatruję się w nią i staram się nie zgubić w jej oceaniczno-niebieskich oczach, oczach, w których już wcześniej się zgubiłem.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Siostra najlepszego przyjaciela"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści