Uzdrowiciel

Księga I - Prolog

Prolog

"Stałeś przede mną, wspomnieniem,

ale w twoich oczach byłem obcy.

Czy zapomniałeś, by pamiętać

czy pamiętałeś, by zapomnieć?"

-Oliver Masters

mia

NIGDY NIE ZAPOMNIAŁAM dnia, w którym się wymknąłeś. Niewielkie uniesienie podbródka i nasze oczy się spotkały. Zobaczyłem tylko pustkę w miejscu, gdzie niegdyś tkliwa bezbronność zderzała się z zachwytem. Teraz - pustkę bez dna. W twoich oczach nigdy nie widziałem tak przygaszonego odcienia zieleni. To spowodowało, że mój żołądek wpadł w to samo ponure zaćmienie, spiralnie kręcąc się coraz szybciej bez końca, bez ścian, tylko ciemność.

A potem odwróciłeś wzrok.

Mięso z moich kości, krew w moich żyłach, tlen w moich płucach, wszystko to kruszyło się, rozbijając na małe kawałki, ale wciąż trzymając się za nitkę - nitką było moje serce. Pompowało na autopilocie, jakby nie mogło skojarzyć się z resztą mojego ciała. Jego dudnienie brzmiało w moich uszach i chciałem, żeby przestało, ale moje serce nie było gotowe, żeby odpuścić. Kontynuowało ten sam miarowy rytm, odmawiając oddania tego, co było tuż przede mną. Może twoje oczy wrócą do moich, pomyślałem - no cóż, modliłem się.

I czekałem.

Minęły dwie sekundy.

Potem trzy - czekałam, gdy moje ciało osłabło od waszego rozłączenia, a serce nadal pompowało.

Cztery.

I wtedy twoje plecy były do mnie.

Cokolwiek nas łączyło, już nie istniało, ale pamiętałam wszystko wyraźnie i to nie było sprawiedliwe. Czy mogłem zaakceptować puste spojrzenie w twoich oczach nad cudem? Z pewnością wszystko, co miałeś do zaoferowania, byłoby lepsze niż nic. Gdybyś tylko zawrócił. Czy w ogóle mnie zauważyłeś?

A potem zrobiłeś krok w przeciwnym kierunku.

Odszedłeś, pozostawiony w zapomnieniu i nie mogłem cię przywrócić, ale moje serce nadal utrzymywało stały rytm, pompując się w rytm karmazynowej nadziei. "Zostań ze mną", powtarzałeś w kółko. Kto by pomyślał, że to ty zrobisz krok w stronę zapomnienia? Krzyczę teraz, słyszysz mnie? Dlaczego nie zostałeś ze mną?

Nie zdążyłam cię pocałować na pożegnanie. Nie było cię i mimo, że byłeś zaledwie dwadzieścia metrów dalej, tęskniłam za tobą. Było całkowicie możliwe, że się obudzisz i zawrócisz, albo ja się obudzę.

Tak czy inaczej, to był koszmar.

Zmusiłam się do zamknięcia oczu. Nie mogłam patrzeć, jak odchodzisz, z każdym krokiem zwiększając dystans i zmniejszając szansę, że wrócisz. Ciemność i tak była lepsza, a jeśli trzymałem mocno zamknięte powieki, mogłem zobaczyć gwiazdy. Skupiłem się na żółtym i pomarańczowym horyzoncie za powiekami, udając, że to zachód słońca przez gorycz. Jedynym ciepłem była woda zbierająca się w kącikach moich oczu. Łzy przez chwilę walczyły z tym samym kłamstwem, co moje bijące serce.

Chciałam zamienić się z tobą miejscami, bo nie zasługiwałam na świat niegdyś pobłogosławiony twoim światłem, a ty w ogóle na to nie zasługiwałeś.

Ale to jest to, na co zasłużyłam.

Na początku myślałam, że będziesz zabawny i że będę mogła cię zostawić bez wysiłku. To ja wyrywałem serca, ale teraz to moje krwawiło. Przed tobą otaczające mnie mury były trwałe, niezniszczalne.

A bez ścian i bez ciebie, powoli się dusiłam.

Kiedy wszystko sprowadzało się do ciebie i mnie, nigdy nie pomyślałabym, że to ty się wymkniesz.




Rozdział pierwszy

Rozdział pierwszy

"Spadając w dół, przez ciemność.

Nie krzyczy, ani nie woła o pomoc,

straciła rozum dawno temu.

Woli spadać w dół."

-Oliver Masters

NIGDY nie brałam mojej macochy na poważnie, kiedy mówiła, że pewnego dnia zostanę odesłana za moje lekkomyślne zachowanie po tym, jak znalazła chłopca w mojej szafie, i nigdy tak naprawdę się tym nie przejmowałam. To tylko napędzało moje działania.

Pewnego dnia ukradłam kluczyki do jej cennego BMW serii 3 i wjechałam nim prosto w drzwi garażu.

Diane była zmęczona moimi zachowaniami i obwiniała o nie ojca, który coraz bardziej odchodził od wiary w to, że można mnie wyleczyć. Mój ojciec, prosty i pasywno-agresywny człowiek, jakim był, przyjmował każde ostre słowo, które wylewało się z jej idealnie umalowanych ust, gdy siedział przy stole w jadalni, wpatrując się w nią pustym wzrokiem.

Ja też nawet nie lubiłam tego chłopaka. Jedyne, czego chciałam, to poczuć coś. Czegokolwiek.

Na skraju dziewiętnastki i przy ostatniej słomce mojej macochy i ostatnich nerwach mojego ojca, oboje zgodzili się wezwać prawo po moim incydencie z BMW. Ponieważ było to moje ostatnie ostrzeżenie, zostałbym wrzucony do zakładu psychiatrycznego, ale mój ojciec błagał sędziego, by wysłał mnie do Doloru - najdalszego zakładu poprawczego dla takich jak ja.

Nie zrozum mnie źle, wiedziałem, że nie jestem normalny, ale nigdy nie sądziłem, że znajdzie się ktoś taki jak ja, zwłaszcza w szkole przeznaczonej dla moich... podobnych - jeśli w ogóle coś takiego istniało.

W którym momencie zmieniłem się na gorsze? Zakładałam, że zawsze taka byłam. Pozwalanie chłopcom na wykorzystywanie mnie nigdy nie było dla ich dobra.

To było dla mnie.

Chciałam czuć ich ręce na sobie, ich usta na moich, a zapał i żądzę, jakby miały się na mnie przenieść. Nigdy tak się nie stało, ale może, tylko może, rozpaliłoby to we mnie ogień na tyle długo, by płonął. Ból, pożądanie, gniew, pasja, w tym momencie wzięłabym wszystko. Moje serce było sztywne. Rigor mortis już zapadł w mojej duszy, jeśli w ogóle miałem duszę. Nie mogłem być już pewien.

Moja walizka leżała w połowie pusta na brzegu łóżka, a ja stałem nad nią. Nawet z krótką listą dopuszczalnych przedmiotów, nie miałem nic, co chciałbym zabrać. Żadnych zdjęć, żadnego przywiązania do poduszki czy koca. Nie interesowało mnie nic poza moimi słuchawkami, które byłem pewien, że skonfiskują po moim przybyciu. Otworzyłem swoją szafkę nocną, aby odzyskać pudełko prezerwatyw, ponieważ nie było go na liście "nieakceptowalnych przedmiotów", i włożyłem je do tajnej kieszeni na dnie walizki.

Zadowolona sięgnęłam po górę walizki, zatrzasnęłam ją i bez namysłu zapięłam zamek błyskawiczny. Nie byłem zły na Diane. Gdybym był, oznaczałoby to, że mam uczucia. Szczerze mówiąc, nie winiłam jej. Gdybym miała taką pasierbicę jak ja, też zadzwoniłabym na policję.

"Mia, jesteś gotowa?" zawołał mój ojciec z dołu schodów.

Nie odpowiedziałam.

"Mia Rose Jett!"

"Dwie minuty!" Ustawiłam lekko spakowaną walizkę obok drzwi mojej sypialni i rozejrzałam się po raz ostatni po gołych ścianach starego więzienia, zanim weszłam do nowego. Moje ściany zawsze były puste, tak jak moje łóżko, komoda i biurko. Żadnej osobowości. Kiedy wyszedłbym za drzwi, byłoby tak, jakbym nigdy tu nie mieszkał. Ta przestrzeń mogłaby szybko stać się sypialnią dla gości i założę się, że Diane miała już poświęconą temu tablicę na Pinterest.

"O, nie. Nie możesz tego nosić." Diane scrunched jej twarz z dołu schodów. Jej krótki bleach-blond bob nie poruszył się, gdy lekko potrząsała głową z boku na bok. Zawsze nosiła za dużo lakieru do włosów. Jakby się zastanowić, to nie wierzę, że kiedykolwiek widziałam ją bez włosów wysuszonych, wyprostowanych i spryskanych lakierem. Nawet kiedy po kolacji robiła swoje piętnastominutowe treningi w swoim pokoju przy uchylonych drzwiach, nigdy nie widziałem, żeby jej włosy się poruszyły.

"Co jest nie tak z tym, co mam na sobie?" Mój podbródek opadł, gdy wyprostowałam mój przerośnięty czarny t-shirt, który czytał "cute but psycho" nad moimi zniszczonymi dżinsowymi szortami, odsłaniając moje kurze nogi. Można by pomyśleć, że byłem nagi pod spodem, koszulka była tak duża, ale nie byłem. Byłam zakryta. Obiecaj, tato.

"Nic się nie stało. Ruszajmy. Jesteśmy już spóźnieni na lotnisko" - powiedział mój ojciec, machając mi na pożegnanie. Zawsze za wszelką cenę unikał konfrontacji i czasem zastanawiałam się, kogo bardziej się boi-Diane czy mnie? Pod tym kątem zauważyłam wreszcie łysą plamę, na którą narzekał na czubku głowy. Nigdy wcześniej mu nie wierzyłam, ale teraz nie obchodziło mnie to na tyle, by wskazać, że miał rację. Był przystojnym mężczyzną, ale nawet z Diane w pobliżu, samotność wyssała z niego życie. Pod jego brązowymi oczami pojawiły się worki, a policzki były zapadnięte.

Małżeństwo mogłoby ci to zrobić.

Walizka obijała się o każdy schodek, gdy schodziłem. "Mogła przynajmniej uczesać włosy" - powiedziała pod nosem Diane, gdy wychodziła przez drzwi przed moim ojcem i mną. Zacisnęłam usta, widząc hipokryzję jej wypowiedzi. Przynajmniej mogłam przejechać szczotką po swoich włosach, jeśli chciałam.

"Już niedługo" - powiedział mój ojciec, chwytając rączkę walizki i wnosząc ją za sobą. Miał rację. Tylko jedenaście i pół godziny dłużej, a ja byłbym 3,447 mil od nich obu, dając lub biorąc. On wybierał idealne życie, a ja nie byłam częścią ideału, i to było w porządku. Zrobiłam swoje badania. Wiedziałam, co czeka mnie po drugiej stronie samolotu.

Uniwersytet Dolor był poprawczym koledżem-więzieniem specjalnie zaprojektowanym dla niespokojnych dusz i delikwentów, którzy cierpieli na choroby psychiczne, uzależnienia i kiepską opiekę rodzicielską, która doprowadziła ich do kariery w przestępczości. Podobno najlepsze na świecie, znajdujące się w żadnym innym miejscu niż Wielka Brytania. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że powodem takiej lokalizacji było to, że nie czuli się pod presją odwiedzin, a mnie to nie przeszkadzało. Mogli mnie wysłać gdziekolwiek. I tak nie chciałem przebywać z ludźmi, którzy nie chcieli przebywać ze mną. Izolacja była moim rajem.

Trzymałam swoją uwagę za oknem, kręcąc moje brudne brązowe włosy wokół palca przez całą drogę na lotnisko, podczas gdy mój ojciec mówił dalej o programie nauczania.

"Z historią Mia Rose, powinniśmy byli wybrać żeński zakład poprawczy" - szydziła Diane.

"Mia Rose potrzebuje różnorodności", przypomniał jej mój ojciec.

"Mia Rose jest tutaj i może mówić za siebie", poinformowałam ich oboje.

Diane wygodnie została w samochodzie, gdy ojciec eskortował mnie przez odprawę bagażową i do końca kolejki przy ochronie. Nie mógł iść dalej i byłam zaskoczona, że udało mu się zajść tak daleko.

Stałam przed nim, gdy jego oczy błyszczały. "Przepraszam, Mia."

Nigdy nie był dobry w słowach, ale ja też nie. Sekundy mijały, a on nadal nie mógł spojrzeć mi w oczy. Nigdy nie potrafił. Nawet kiedy z nim rozmawiałam, patrzył na mnie, jakbym była duchem.

Spójrz na mnie, tato.

Ale po pojedynczym skinieniu głową odwrócił się i odszedł ode mnie, nie zaszczycając mnie nawet drugim spojrzeniem, gdy ściskałem w dłoni paszport i bilet lotniczy.




Rozdział drugi (1)

Rozdział drugi

"To było natychmiastowe, wzajemne porozumienie między

jej umysłem, sercem, ciałem i duszą. W jednej chwili opuścili ją,

zastąpione przez cztery ściany. Choć w środku krzyczała,

ciemność była nieunikniona. Była natychmiastowa."

-Oliver Masters

LOT nie był taki zły. Żadnych obskurnych płaczących dzieci ani Chatty Kathy. Chociaż nie wyglądałem na takiego, który mógłby prowadzić rozmowę. Ludzie trzymali się ode mnie z daleka. Odpoczywająca twarz suki była prawdziwa, a ja nosiłam swój jad na rękawie, a nie serce - nie miałam go. No tak, miałam ten organ, którym nieustannie płynęła krew przez moje ciało. Spełniał swoje zadanie, niestety.

Cały lot spędziłem oparty o okno, wpatrując się w różne odcienie błękitu z bezprzewodowymi słuchawkami nad głową, słuchając playlist, które większość by skrytykowała. Gdy kolor oceanu rozmył się w niebie, trudno było powiedzieć, gdzie zatrzymała się woda, a gdzie zaczęło się niebo.

O dziwo, mój ojciec zorganizował limuzynę, która miała mnie przewieźć z lotniska na uniwersytet. To było nic innego, jak poczucie winy - dosłownie.

Niebo było teraz w odcieniach szarości na granicy ulewy. Gdy zbliżaliśmy się do wysokich żelaznych bram szkoły, litera "D" była monogramem z przodu i w środku, zanim powoli się otworzyły, dzieląc "D" na pół. Wysoki ceglany mur otaczał cały kampus. Nie było możliwości ucieczki, gdy bramy się zamknęły. Gdyby nie ochroniarz, którego przysłali najlepsi z Doloru, wyskoczyłbym przy pierwszej okazji, bardziej niż szczęśliwy, że zostawiłem za sobą moją walizkę. Nawet moje prezerwatywy. Mógłbym znaleźć drogę po Wielkiej Brytanii, żebrać o jedzenie, spać w zaułkach. Myśl o tym, że mój tata odbierze ten telefon, sprawiła, że uśmiechnąłem się do siebie. Chciałabym być muchą na ścianie podczas tej rozmowy.

Duży niemiecki mężczyzna uśmiechnął się do mnie, gdy ta myśl przeszła mi przez głowę, a przynajmniej zakładałem, że był Niemcem z wyglądu. Był wysoki, miał ogoloną głowę, muskularną budowę, kwadratową szczękę i jasne oczy. Nie odzywał się, ale wyglądał jak typ człowieka wokalizującego podczas gry w rugby. Czy wiedział, co planuję? Nieuchronnie ktoś musiał już wcześniej podjąć próbę wielkiej ucieczki. Mogłem sobie tylko wyobrazić co najmniej tuzin prób ucieczki, z których każda kończyła się gorzej niż następna.

Zapadłem się z powrotem w czarną skórę i odwracając wzrok od milczącego Niemca, spojrzałem przez przyciemniane okno w kierunku stojącego przede mną zamku.

Trawnik był idealnie wypielęgnowany z wciąż widocznymi paskami po kosiarce. Pnącza wlokły się pionowo po bokach kamiennych murów zamku. Po lewej stronie wystawała wysoka wieża, a po prawej siedział osobny budynek całkowicie oderwany od rzeczywistości i wykonany z betonu. Wiktoriańskie okna pokrywały większość frontu zamku z dodatkiem czarnych krat w poprzek.

Nie ma wyjścia.

Limuzyna zatrzymała się, a jednoosobowy komitet powitalny przywitał mnie, gdy tylko kierowca otworzył drzwi.

"Dziękuję, Stanley", powiedział starszy dżentelmen, witając się z Milczącym Niemcem, gdy wyszłam z pojazdu. "Witam, pani Jett, witam w Dolorze. Jestem Dean Lynch. A teraz proszę za mną." Lynch nie zawracał sobie głowy wyciąganiem ręki do formalnego uścisku, co napełniło mnie ulgą. Poszłam za nim z moim bagażem w ręku i słuchawkami na szyi. Przeszliśmy przez wysokie drewniane podwójne drzwi i wygodnie czekał na mnie punkt kontroli bezpieczeństwa. Stanley wziął moją walizkę i położył ją w poprzek obrotowego pasa, zanim weszła do skanera po raz drugi w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.

"Ramiona do góry" - nalegał Stanley, machając laską. Mówi.

Podniosłem ręce do boków, gdy moja twarz odnalazła sufit. "Czy to wszystko jest naprawdę konieczne?"

Stanley przejechał detektorem po każdej stronie mojej talii, a gdy tylko spotkał się z moim biodrem, włączył się sygnał dźwiękowy.

"Przekaż to", powiedział Lynch z dłonią w powietrzu. "Telefony komórkowe nie są dozwolone".

"Chyba sobie żartujesz. Nie mogę nawet posłuchać swojej muzyki?" Chrzanić rozmowy z kimkolwiek. Nie obchodziło mnie, czy nigdy więcej nie rozmawiałem z moim ojcem lub Diane.

"Będę potrzebował twoich słuchawek i wszelkich innych cennych rzeczy, jak również".

Odwinęłam słuchawki z szyi i upuściłam je na jego dłoń. "Chciałbyś krew i wymaz z papki, skoro już przy tym jesteś?" Zaśmiałem się.

Lynch rozluźnił ramiona. "To nastąpi po naszym krótkim spotkaniu".

Moje brwi się zrosły. Żartowałem, ale on mówił poważnie.

Po tym, jak Dean Lynch zebrał jedyne przedmioty, które pozwalały mi zachować zdrowy rozsądek, przeszedłem przez punkt kontroli bezpieczeństwa bez żadnych sygnałów dźwiękowych. Lynch poprowadził mnie w dół korytarza przez błyszczącą biało-szarą marmurkową podłogę.

Rozejrzałem się po otoczeniu, idąc blisko za nim. Naturalny kolor desek i łat rozpościerał się na ścianach po każdej stronie mnie. "Jesteśmy dwa tygodnie w nowym roku szkolnym, więc już masz zaległości. Rozumiem, że to twój pierwszy rok na uczelni?" zapytał Lynch, gdy szybko przemieszczał się przede mną. Był chudy, łamliwy i miałem nadzieję, że jeśli obróci się na bok, rozpłynie się w powietrzu.

"Tak, to prawda."

Lynch wstrzymał się w połowie kroku, a ja prawie się z nim zderzyłam. Obrócił się w pasie i zamiast zniknąć, jak miałem nadzieję, zerknął na mnie w dół, jego zęby były żółte i krzywe. "Używamy naszych manier tutaj w Dolorze". Jego twarz była biała, a oczy krystalicznie niebieskie i zapadnięte, blizny po trądziku pokrywające jego wyraz.

"Tak jest," wyszeptałem z grymasem.

Jego pozbawione życia oczy wrzynały się w moje, ale utrzymałem się na miejscu. Żyłem z tymi samymi piorunującymi oczami przez ponad dziewięć lat. Nic nie mogło mnie złamać pod presją.

Lynch znów stanął do przodu i kontynuował spacer po pustym holu w tym samym szybkim tempie co wcześniej, ale tym razem utrzymywałem dobre pięć stóp między nami dwoma.

Wielkie portrety wyłożone były nad deską i łatą w rzędzie. Każdy obraz był oprawiony w zmatowiały mosiądz, zawierający te same pozbawione życia oczy co Lyncha. Wydawało się, że ktokolwiek przejdzie przez te drzwi, będzie miał wyssane z nich życie.




Rozdział drugi (2)

Skręciliśmy za róg i weszliśmy do jakiegoś biura. Lynch gestem nakazał mi zająć miejsce. Półki z wiśniowego drewna wyłożone były na całej ścianie za jego pasującym biurkiem z wiśniowego drewna, a duże okno z grubą czerwoną aksamitną zasłoną zajmowało większość sąsiedniej ściany. Na jego biurku brakowało bałaganu, poza pojedynczą teczką z moim imieniem wydrukowanym na zakładce. Zajął miejsce, wtoczył się pod biurko i otworzył teczkę.

"Twój pierwszy rok będzie pracował w kierunku swojego stopnia licencjackiego, który jest transferowalny w stanach. Jeśli uda ci się przejść dwa lata tutaj w Dolorze z odpowiednimi ocenami, doradztwem i wymaganiami terapii grupowej, wraz z dobrym zachowaniem, zostaniesz zwolniony z czystym zapisem." Lynch wyciągnął papier z blatu i podał mi go. "Oto twój harmonogram. Będziesz spotykać się z dr Conway dwa razy w tygodniu, a terapię grupową rozpoczniesz w drugim tygodniu, po tym jak przyzwyczaisz się do naszych sposobów. Tutaj jest podręcznik Dolor. Proponuję, aby zapoznał się pan z naszym kodeksem postępowania i ubioru". Gruby podręcznik został mi wręczony. "Czy ma pani jakieś pytania, panno Jett?"

Potrząsnęłam głową, pomimo tego, że w połowie drogi do niego doznałam olśnienia.

"Bardzo dobrze, w takim razie. Stanley odprowadzi cię do stanowiska pielęgniarki, zanim pokaże ci twój akademik". Lynch zamknął folder i złożył go w szufladzie biurka, gdy siedziałam we mgle. "Panno Jett, jeśli opuści pani sesję, zostanie pani zmuszona do izolatki. Jeśli spowoduje pani jakiekolwiek problemy, zostanie pani wysłana do izolatki. Jeśli..."

Przesadne westchnienie uciekło ze mnie. "Rozumiem. Solitary confinement."

"To jest twoja jedyna szansa. Jeśli nie potrafisz grać ładnie, będziesz zmuszony do opuszczenia zakładu i zostaniesz przyjęty do zakładu psychiatrycznego według uznania sędziego. Czy chcesz tego?"

Wpatrywałem się, pozwalając słowom wsiąknąć, kiedy przycisnął mnie spojrzeniem. "Nie, sir."

Lynch skinął głową. "Stanley, ona jest cała twoja."

Poszedłem za Stanleyem do stacji pielęgniarskiej, jedynymi dźwiękami w pustych korytarzach były obcasy moich butów bojowych o marmur i dżingiel kluczy przyczepionych do paska Stanleya. Debatowałem tam i z powrotem nad tym, czy nie spróbować przyciągnąć Stanleya na moją dobrą stronę za pomocą swobodnej rozmowy i uroku, ale w chwili, gdy otworzyłem usta, dotarliśmy na miejsce.

Sporej wielkości sterylne pomieszczenie było oślepiające. Wszystkie ściany były rześko białe pod jarzeniówkami. Trzy łóżka szpitalne z taką samą świeżą, białą pościelą stały w rzędzie, każde z możliwością odgrodzenia cienką, białą zasłoną. Białe maszyny pokryte guzikami stały pod ścianami, wraz z różnymi przewodowymi koszami wypełnionymi różnej wielkości niebieskimi rękawiczkami. Zapach środka do dezynfekcji rąk powalił mój nos bez sensu.

"Czy musi pan skorzystać z toalety, zanim zaczniemy?" zapytała ciemnoskóra kobieta, dochodząc z innych drzwi z boku. Stanley już wyszedł i zamknął za sobą drzwi, ale byłem pewien, że nie zabłądzi zbyt daleko, ewentualnie tuż za drzwiami czekając na mnie jak dobry pies stróżujący.

"Loo?" zapytałem, odwracając się z powrotem, by stanąć przed nią. "Och, to prawda. Wy nazywacie to tak tutaj ... nie, jestem dobry".

"Przejdźmy więc od razu do rzeczy. Zrzuć swoje dna i gałganki i połóż się z powrotem na stole. Będę czekał za zasłoną, aż będziesz gotowa."

Z pap smear, odciski palców i badania krwi zakończone, byłem naruszony na wszystkie możliwe sposoby. Pielęgniarka wyjaśniła, że rutynowo sprawdzamy, czy nie ma chorób przenoszonych drogą płciową, fizycznych nieprawidłowości i niepełnosprawności, podczas gdy my przeszliśmy przez moją historię medyczną. Rozmawiałyśmy o mojej kontroli urodzeń, nad którą nie miałam już kontroli. Od tego momentu to ona będzie ją regulować.

Tak jak się spodziewałam, Stanley przywitał mnie tuż za drzwiami. Weszliśmy na kręcone marmurowe schody z czarną żelazną balustradą i przeszliśmy korytarzem wyłożonym takimi samymi deskami i listwami, zanim skręciliśmy w róg. "Sale lekcyjne znajdują się na trzecim poziomie. Kwatera Główna Mieszkania stacjonuje na drugim. W waszym akademiku znajduje się mapa". Zrobiliśmy jeszcze jedną w lewo. "Tutaj masz łazienkę wspólnoty, a mesa znajduje się na wprost i po prawej stronie," powiedział, wyjaśniając ruchami dłoni. "Będziecie mieszkać w czwartym skrzydle, dzieląc tę łazienkę z trzecim skrzydłem".

"Łazienka wspólnotowa? Jak w obu płciach dzielących te same udogodnienia?"

"Jesteśmy neutralni pod względem płci i nie dyskryminujemy. Przyzwyczaisz się do tego."

Zrobił pauzę, aby sprawdzić zrozumienie z mojej strony, zanim odwrócił się na pięcie. Ciężkie stalowe drzwi wyłożone były po każdej stronie sali. Podłoga była z tego samego szarego marmuru, ale ściany były teraz z niebieskiego cementu. Zbliżyliśmy się do drzwi po prawej stronie, gdy Stanley zatrzymał się. "Nie ma dziś dla ciebie zajęć. Zapoznaj się z podręcznikiem. Kolacja jest o piątej trzydzieści w mesie, a godzina policyjna to ósma trzydzieści. Drzwi będą automatycznie zamykane o ósmej czterdzieści pięć PM ostro. Jeśli musisz skorzystać z toalety w nocy, w twoim pokoju jest brzęczyk. Strażnik na nocnej zmianie cię odprowadzi".

Stanley chwycił pierścień kluczy z paska i otworzył drzwi przed wejściem. Po dokładnym przeskanowaniu akademika, powitał mnie w środku. "Będzie lepiej," dodał, dokładnie odczytując moją mowę ciała.

I drzwi zatrzasnęły się za nim, gdy stanąłem w moim nowym więzieniu.

Ściany pokoju były szaro-błękitne i zacementowane jak korytarz, którym przed chwilą przeszedłem. Nie spodziewałem się tego, choć tak naprawdę nie wiedziałem czego się spodziewać. Przypuszczam, że biały pokój z wyściełanymi ścianami przeszedł mi przez myśl podczas podróży samolotem. Pod lewą ścianą stało podwójne łóżko bez wezgłowia i podnóżka z pojedynczym szarym prześcieradłem i poduszką na cienkim materacu, a pod równoległą ścianą stało puste biurko z pojedynczym czarnym metalowym krzesłem. Podszedłem do małego okna po drugiej stronie pokoju, aby zobaczyć widok na tył szkoły za kratami. Nic poza skąpym lasem i ceglanym murem w oddali.

Moja walizka czekała na mnie obok drzwi, ale nie zależało mi na rozpakowaniu się. Zresztą nie było tu komody, tylko toczący się pod łóżkiem wózek. Usiadłam na łóżku i przejechałam palcami po cienkim prześcieradle. Ilu spało w tym pokoju przede mną? Nad jedynymi drzwiami w pokoju wisiał zegar z napisem 15:16. Położyłem się z powrotem na łóżku, złożyłem ręce za głową i wpatrywałem się w sufit, myśląc o tym, co sprawiło, że znalazłem się w tej piekielnej dziurze.



Rozdział drugi (3)

Ja. Ja to zrobiłem.

Wywołałem wiele bójek w szkole i wylądowałem w gabinecie dyrektora więcej razy niż chodziłem na zajęcia. Dzień, w którym podpaliłem samochód Zasady Tomsona był dniem, w którym zostałem wyrzucony i aresztowany. Po godzinach prac społecznych i terapii, ukończyłem szkołę z doskonałym wynikiem w ramach programu szkoły domowej. Sam wbiłem sobie gwóźdź do trumny, kiedy celowo przejechałem BMW Diane przez garaż. Mój ojciec negocjował z sędzią i zaproponował, że wyśle mnie tutaj, abym mógł kontynuować naukę w college'u zamiast trafiać do zakładu psychiatrycznego.

Byłem inteligentny, ale większość socjopatów taka była. Sędzia chciał zrobić ze mnie przykład, ale ja wiedziałem lepiej. Nikt nigdy nie robił niczego z dobroci serca. Jedynym powodem, dla którego sędzia się zgodził, była chęć dodania do swojego CV kolejnej historii sukcesu na koszt mojego ojca. Przypuszczam, że było to lepsze niż zakład psychiatryczny.

Chwyciłem leżący obok mnie podręcznik i zawiesiłem go nad głową, zanim przerzuciłem go na pierwszą stronę, gdy rozległo się uderzenie w drzwi.

Ignorując je, przewróciłem na drugą stronę.

Kolejne niecierpliwe pukanie.

Moje stopy znalazły się na podłodze, a ja przeklinałem swoją drogę w kierunku drzwi.

Po drugiej stronie stały dwa osobniki; dziewczyna o średniej długości kręconych czarnych włosach i chudy blondwłosy chłopak, kilka centymetrów wyższy od dziewczyny, o jasnoniebieskich oczach i cienkich ustach.

"Widzisz, Jake ... Mówiłam ci, że ktoś tu wszedł" - powiedziała dziewczyna do chłopaka, trącając go w ramię. Nosiła czarny choker na szyi i mały, godny podziwu kret z boku ust.

"Nie jestem zainteresowany", powiedziałem i zacząłem zamykać drzwi.

Chłopak zaklinował stopę w drzwiach. "Nie tak szybko."

Otworzyłem ponownie drzwi i oparłem się o nie z ręką nad biodrem, czekając na cel tego wtargnięcia.

"Jestem Jake. To jest Alicia."

"I niech zgadnę, jesteś pieprzonym gejem jak banknot dwudolarowy, a Alicja tutaj karmi się tym gównem, oboje szukają kolejnego członka swojej partii litości poprzez oprowadzenie nowej dziewczyny?"

Alicia i Jake wymienili spojrzenia, zanim wybuchł między nimi śmiech.

Moje oczy potoczyły się. "No i?"

"Nie widzimy zbyt wielu Amerykanów przechodzących przez te drzwi, ale masz rację,"-Jake zachichotał między oddechami-"moglibyśmy użyć kogoś takiego jak ty w naszym 'pity party'."

Pomachałem im obu. "Idź ssać kutasa."

Mój komentarz nie speszył ich. Jake pochylił się z rękami na kolanach, a jego chichot stał się głośny i obcesowy. Alicia poklepała przyjaciela po plecach, gdy wróciła z mojego komentarza. "Rozumiem, jesteś badass, który nienawidzi świata," powiedziała Alicia, a ja wyczuwałam sarkazm w jej tonie, "ale, jeśli szukasz zabawy dziś wieczorem, znajdź nas na kolacji".

Alicia i Jake odwrócili się i przystąpili do wyśmiewania mojego akcentu na dole sali. "'Idź ssać kutasa'," powiedział jeden z nich, potrząsając drugiego w ramię. Ich śmiech nadal odbijał się echem w skrzydle, zanim zatrzasnąłem drzwi mocniej niż powinienem.

Leżąc ponownie na łóżku, naciągnąłem czapkę na twarz, próbując zatrzymać ich irytujące brytyjskie akcenty, które odbijały się w moim mózgu.

Kiedy moje oczy otworzyły się ponownie, zegar wskazywał pięćdziesiąt minut po piątej. Cholera. Zasnąłem, a teraz byłem spóźniony o dwadzieścia minut. Nie mając czasu na przebranie się, wyszłam szybko przez drzwi i błądziłam po pustym korytarzu, starając się przypomnieć sobie wskazówki Stanleya do mesy. Powinnam była posłuchać.

Wtedy to się stało, odległe dźwięki pogawędki stawały się coraz głośniejsze z każdym moim krokiem naprzód.

Morze białych koszul i czarnych spodni zalewało mesę. Trzymałem oczy przed sobą, gdy szedłem przez środek między stołami w kierunku nieistniejącej linii jedzenia na tyłach. Rozmowa uspokoiła się, gdy spokój zastąpił szaleństwo. Szepty i pytania o moją obecność tańczyły w powietrzu, gdy mijałam każdy stół, ale nadal nie zawracałam sobie głowy patrzeniem na nich.

Starsza pani w siatce na włosach i koszuli poplamionej sosem podeszła do drzwi bufetu w tym samym czasie co ja, mówiąc: "Przykro mi, kuchnia zamknięta. Może następnym razem będzie pan bardziej świadomy swojego czasu". Otworzyłem usta, aby mówić, ale ona mi przerwała. "Och, i ... na twoim miejscu wróciłabym do twojego akademika, żeby się przebrać".

I zamknęła mi drzwi przed nosem.

"Żartujesz sobie?" krzyknąłem, mając nadzieję, że usłyszała mnie po drugiej stronie drzwi. Duża mesa zamilkła, a kiedy odwróciłem się z powrotem, sto oczu było na mnie. "Co?" zawołałem z dłońmi w powietrzu.

Cisza.

Moje oczy poszły szeroko w poszukiwaniu reakcji, ale nikt nie wydawał się mieć pary.

Wszyscy wrócili do swoich zwykłych rozmów, a ja znalazłem pusty stolik obok szklanych okien z widokiem na front kampusu. Poza szarym dniem przekształcającym się w noc, nie było tu wiele do oglądania. Mężczyzna w kombinezonie jeździł po trawniku pojazdem wyglądającym jak wózek golfowy, zbierając śmieci. Po drugiej stronie mnie znajdowali się moi nowi koledzy ze studiów. Umieszczone losowo w całej mesie były okrągłe stoły, a studenci grupowali się przy każdym z nich, gdy uśmiechy, chichoty i kilka szyderstw krzyżowało się na ich twarzach. To była szkoła średnia od nowa.

Zauważyłam, że Alicia i Jake patrzą na mnie z drugiej strony sali, rozmawiając ze sobą do ucha. Przy ich stoliku było ich w sumie czworo i nie zawracali sobie głowy ukrywaniem tematu ich dyskusji. Facet siedział na szczycie stołu ze swoimi długimi nogami wspartymi na siedzeniu krzesła, podczas gdy dziewczyna o szczerbatej ramie, bladej skórze i czarnych jak piórko włosach położyła głowę na stole obok niego.

Mogłem stwierdzić, że był wysoki po tym, jak jego kolana były zgięte, a łokcie spoczywały nad nimi. Biała koszula zwisała luźno wokół jego szyi, czarno-białe tatuaże wymalowane były na każdym z jego ramion, a ja z trudem mogłam wyłowić ciężkie wznoszenie i opadanie jego klatki piersiowej, gdy brał głębokie oddechy. Ale zauważyłam. Moja uwaga powędrowała do jego twarzy, kiedy nasze oczy się spotkały. Szara czapka zakrywała jego głowę, ale spod niej wystawały ciemne kosmyki. Jego brwi złączyły się, a potem on - ledwo - skinął głową w moim kierunku. Kiedy nie odwzajemniłam jego kroku, ujął głowę w dłonie i zbliżył palce do ust. Pierścienie zdobiły każdy palec, a obok jego skrywanego uśmiechu pojawił się dołeczek.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Uzdrowiciel"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści