Budząc się z trzema wypasionymi facetami

1 - Brooke

Jeden

BROOKE

Alarm zadzwonił późno, akurat wtedy, gdy miałam zamiar położyć się do łóżka. Mały dzwonek brzmiał inaczej niż inne odgłosy, które wydawał mój telefon. Bardziej radosny. Bardziej natarczywy.

Nowa wiadomość od RadTriad

Żołądek mi opadł. To byli oni, byłem tego pewien. Alarm, na który miałem nadzieję. Odpowiedź od jedynego szalonego profilu w całej tej dziwnej sieci, która sprawiłaby, że wszystko byłoby warte zachodu.

Pozostawiając telefon podłączony do ładowarki, wsunąłem się na fotel przy komputerze. Moja maszyna była już włączona. Zawsze była włączona. Włączona i otwarta na świeże okno notatnika, dzięki czemu mogłem łatwo nabazgrać każdą myśl lub strumień twórczej świadomości, nieważne jak duży lub mały.

Czy to naprawdę oni?

Kolejne piętnaście sekund zajęło mi wejście na stronę i zalogowanie się. Z pewnością mała koperta w prawym górnym rogu zapaliła się na złoty kolor, wskazując na nową wiadomość. Wiadomość, którą natychmiast kliknęłam...

Hej ślicznotko! Jesteś w pobliżu?

Tak - nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście!

Przechodząc na inny ekran, przed odpowiedzią wykłułem profil nadawcy. RadTriad to nie była jedna, ale trzy osobne osoby. Trzech bardzo gorących, seksownych i niesamowicie wyglądających facetów...

Spokojnie, Brooke.

Chwilę zajęło mi uspokojenie się. Aby przypomnieć sobie dokładnie, dlaczego robiłam to w pierwszej kolejności.

To wszystko dla celów badawczych, pamiętasz?

Tak, pamiętałam. Artykuł. Zawsze artykuł. Ale tym razem nie byle jaki artykuł.

Nie, to mógł być z łatwością największy artykuł w całym moim życiu.

Zerknąłem ponownie na profil RadTriad. Widziałem silne, zgrabne ramiona. Szerokie, piękne ramiona. Ciężko było odciągnąć moje oczy od skupiska gorących zdjęć profilowych, ale jakoś w końcu mi się udało. Mały dzwoneczek obok nazwy był teraz podświetlony, wskazując, że użytkownik był aktywnie online.

Wciąż nie śpię. Szykowałem się do łóżka. Szczęście, że mnie złapałeś.

Natychmiast po naciśnięciu przycisku WYŚLIJ, skrzywiłem się. Próbowałem wyjść na zabawnego, figlarnego. Ale równie dobrze mogłam wyjść na jędzowatą i wymijającą.

Łóżko, co? ;)

Ulga zalała mnie. Nawet nie próbowałem flirtować, naprawdę. To była po prostu prosta prawda.

To nie jest tak ekscytujące, jak by się wydawało, LOL. Napisałam zgodnie z prawdą. Długi dzień. Dłuższy jutro.

Moje oczy przeleciały z powrotem przez ich zdjęcia profilowe. Trzech facetów. Trzech zgranych, umięśnionych, pięknych facetów...

Trzech facetów chcących umówić się z jedną, samotną kobietą.

Nie miało to dla mnie sensu, że tak przystojni faceci byliby zainteresowani czymś takim. Z drugiej strony, zakładałam, że są przystojni. Każde zdjęcie było robione od podbródka w dół, bez widocznych twarzy, dla zachowania dyskrecji.

Zmęczony czy nie, naprawdę podoba nam się twój profil.

Znowu to było, to słowo "my". To jedno małe słowo, które sprawiło, że cała ta sprawa była tak dziwna, tak obca, tak niesamowicie...

I absolutnie uwielbiamy twoje zdjęcia.

Schlebiałoby mi to, ale profil nie był tak naprawdę mój. Zapożyczyłam prawie wszystko co dowcipne i zabawne z innych profili na stronie; innych kobiet szukających związków poliamorycznych. Zdjęcia były jednak moje. Zrobiłam trzy różne zdjęcia, dwa z nich były swobodne, jedno trochę zalotne. Trochę sexy...

Hannah? Jesteś tam jeszcze?

Hannah. To było imię, które wybrałam. Pierwsze imię, które wpadło mi do głowy dwie noce temu, kiedy tworzyłam swoją fałszywą, małą, internetową postać. Podobało mi się to imię, bo było palindromem. Plus, brzmiało słodko.

A może już zanudziliśmy cię do snu?

Uśmiechnąłem się lekko, zanim ponownie sięgnąłem po klawiaturę. Moje palce przeleciały po klawiszach z dziennikarską szybkością.

Twój profil jest całkiem daleki od nudy - wpisałem. Prawie trochę zbyt dobry, żeby był prawdziwy, jeśli mam być szczery.

Właściwie to był. Trzech obdartych, atletycznie wyglądających mężczyzn - wszyscy profesjonaliści, zgodnie z opisami ich profili - wszyscy szukający wspólnej kobiety. Nawet sądząc po ich okrojonych zdjęciach, mogłam stwierdzić, że mają gorący wygląd. Kwadratowe, męskie szczęki. Jeden czysto ogolony, dwaj pozostali pokryci seksownym zarostem...

Więc nie uważasz, że jesteśmy prawdziwi? Daj mi swój numer.

Moje serce faktycznie teraz biło. To nie miało sensu. Przecież ja nawet nie znałam tych chłopaków! Ale jeśli chciałem napisać swój artykuł...

Wybrałem dziesięć cyfr, najpierw numer kierunkowy. Minęło pół minuty. 45 sekund...

Mój telefon zasygnalizował nowy alarm tekstowy. Chwyciłem go i nacisnąłem przycisk, prawie sapiąc po tym, co zobaczyłem.

Zdjęcie na ekranie mojego telefonu było absolutnie przepiękne! Mężczyzna miał brudne blond włosy. Stalowoszare oczy. Jego twarz była ponadprzeciętnie przystojna i rozdziawiona szeroko najcieplejszym, najprawdziwszym ze wszystkich możliwych uśmiechów.

Wow...

Pod jego uroczo dołeczkowym podbródkiem, trzymał małą kartkę papieru. Wyryte na niej, najwyraźniej czarnym Sharpiem, były słowa "Cześć Hannah! Jestem Adam."

Gdzieś pod moim pępkiem, mój brzuch zrobił seksowne salto w tył.

Teraz ty.

Te dwa słowa pojawiły się na moim telefonie, ale przez kilka sekund je ignorowałam. Nadal byłem zajęty wpatrywaniem się w zdjęcie. 'Adam' miał na sobie koszulkę bez rękawów, ukazując parę silnych, wyrzeźbionych ramion. I mój Boże... jego ramiona...

Ty też nie uważasz, że jestem prawdziwy? Wpisałem, próbując grać na zwłokę. Nie ufasz mi?

Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć - odparł Adam, dodając lekko uśmiechniętą buźkę. Poza tym, jeśli mam być szczery? Możesz być każdym, naprawdę. Twój profil ma zaledwie dwa dni.

Może stworzyłem go, bo zobaczyłem twój profil? zasugerowałam. Może stworzyłem go tylko po to, żeby się odezwać?

Ta część była faktycznie prawdziwa. To był trzeci serwis randkowy dla poliglotów, który przeglądałem i był to najlepszy z nich. To był również jedyny, który pojawił się z trafieniami w pobliżu mnie. Adam był w granicach miasta Ithaca, trochę więcej niż milę stąd.

Nadal jednak nie odpowiadał. Przyniosłam telefon do kuchni, westchnęłam i napisałam:

Dobra, dobra.

Szukając długopisu i papieru, napisałam na żółtej karteczce Post-It słowa "Cześć Adam", a po nich małe serduszko. Potem zrobiłam uśmiechnięte selfie, klepiąc Post-It komicznie na czole, i wysłałam mu je.

Zobaczyłam, że natychmiast pojawił się mały tekst-bąbel, wskazujący na to, że pisał na maszynie.

Cholera. Jesteś piękna nawet w łóżku.

Zarumieniłam się - właściwie zarumieniłam - wpatrując się po raz trzeci w jego zdjęcie. Pod wpływem kaprysu wpisałam coś. Coś, czego nigdy, za milion lat nie myślałam, że wpiszę:

Musisz ponownie zrobić to zdjęcie, ale bez tego znaku. Całkowicie zasłania mi widok.

Przygryzłem wargę, gdy mijały długie, męczące sekundy. Minęła pełna minuta. Zaczęłam się zastanawiać, czy może go nie wystraszyłam.

Nagle mój telefon zadzwonił ponownie. Przyszło zdjęcie, na którym Adam podniósł koszulę do brody, pokazując sześciopak z wyszczuplonym brzuchem, który sprawiłby, że każda kobieta by się śliniła. Tuż nad nim mogłam dostrzec dwa idealne pecety, twarde jak skała i umięśnione.

Co powiesz na taki widok? - pytał tekst pod zdjęciem.




2 - Brooke

Dwa

BROOKE

Praca dla Mythic Daily była mieczem obosiecznym. Z jednej strony był to jeden z bardziej udanych magazynów niezależnych. Weszliśmy na dobrze prosperujący rynek, z solidną obecnością w sieci i dobrym zespołem zajmującym się integracją mobilną. Było to szczególnie ważne, gdy wiele naszych siostrzanych magazynów upadało, ponieważ były zbyt zakorzenione w starożytnym świecie drukowanych egzemplarzy, aby dostosować się do bardziej nowoczesnego formatu.

Z drugiej strony, to nie było tak, że pisałem prozę literacką. Większość moich artykułów dotyczyła plotek o celebrytach lub niezbyt ważnych bieżących wydarzeń. Pisałem rzeczy szokujące, o dużej widoczności; takie, które ludzie czytają dla kaprysu, bo są zbyt interesujące, żeby ich nie przeczytać.

Podczas mojej trzyletniej kadencji robiłem wszystko. Przez pewien czas prowadziłem ankiety na temat seksu. Kolumnę z poradami na temat związków o nazwie Bring it to Brooke. Nawet opublikowałam serię przeklętych tutoriali do makijażu, zanim w końcu awansowałam do ważniejszych zadań.

Jednak bez względu na to, co robiłam, zawsze starałam się zachować powagę. Ciężko pracowałem nad tym, aby każdy artykuł był przekonujący, nawet wtedy, gdy moje historie były przekręcane w groteskowe karykatury ich oryginalnego formatu, lub gdy redaktorzy zamieniali moje tytuły na click-baitowe nagłówki, które zdobywały więcej wyświetleń, a tym samym więcej przychodów z reklam.

Ale teraz...

Teraz byłem blisko szczytu. W końcu uznano mnie za jednego z najlepszych pisarzy w całym magazynie i dano mi prawie wolną rękę w kwestii tego, co mam pisać. Awans wiązał się z małym biurem, zerową podwyżką i potrójną odpowiedzialnością.

Ale to była wolność. I tak ją przyjąłem.

Zaskoczyła mnie jednak ostatnia okazja, jaką dała mi moja szefowa, Chloe. Zadanie ważniejsze niż jakikolwiek inny artykuł w historii naszego magazynu, bo jeśli go nie spieprzymy, może doprowadzić do znacznie bardziej lukratywnej przyszłości dla Mythic Daily.

A to dlatego, że Cosmo, ze wszystkich magazynów, chciało zrobić z nami kolaborację.

"To nie tyle kolaboracja," powiedział mój szef dwa tygodnie temu, "ale bardziej gościnny spot w nadchodzącym numerze. Taki, który mógłby potencjalnie prowadzić do stałej roli, co zwiększyłoby widoczność i legitymizowało Mythic Daily w sposób, w jaki żadna ilość kupionej i opłaconej reklamy nigdy nie mogłaby tego zrobić."

Artykuł, który miałam napisać, dotyczył natury związków poliamorycznych. Poli oznacza "więcej niż jeden", a amory - "miłość". Chodziło o dowolną liczbę par lub par trzyosobowych (lub czteroosobowych, lub wieloosobowych), które konsekwentnie otwierały swoje związki na innych.

Cały ten pomysł mnie fascynował i zawsze fascynował. Pomysł, że ludzie rzeczywiście to robią... że mogą w jakiś sposób dzielić się swoimi partnerami z innymi ludźmi, bez bycia zazdrosnym?

Cóż, to po prostu rozwalało mój umysł.

A jednak wczoraj wieczorem rozmawiałem z kimś, kto rzeczywiście robił takie rzeczy. Facet, który nie powinien potrzebować pomocy w zdobyciu dziewczyny, a jednak w jakiś sposób poczuł chęć podzielenia się swoją kobietą nie z jednym, ale z dwoma najbliższymi przyjaciółmi.

To wystarczyło, żeby zaparło mi dech w piersiach przez resztę nocy, zwłaszcza po umówieniu się z nimi na randkę. Spędziłam niespokojne półtorej godziny wpatrując się w sufit mojej sypialni, zastanawiając się, co się stanie, gdy spotkam ich w piątek wieczorem. Zastanawiając się, jak mogłoby wyglądać umawianie się z całą trójką.

To tylko kawa, powtarzał mi w kółko mój umysł. Zadasz kilka pytań. Wpadniesz na kilka świetnych pomysłów do artykułu...

Tylko kawa była tylko na początek. Adam powiedział mi, że chcą mnie zabrać - na kolację i nie tylko - o ile nasza czwórka "trafi na siebie". Nie mogłam odmówić. A raczej Hannah nie mogła odmówić... zwłaszcza, że to ona pierwsza się do nich odezwała.

Jak dotąd przeprowadziłam wywiady z kilkoma osobami zaangażowanymi w poliamoryczny styl życia. Poznałam Paula, który miał żonę i dziewczynę. Usiadłam z dwiema innymi kobietami, które miały po kilku chłopaków, a nawet wymieniały się od czasu do czasu.

Ale ta sytuacja... to było trzech facetów chcących podzielić się jedną dziewczyną. Trzech młodych chłopaków, którzy dopiero co skończyli studia. Przyjaciele i współlokatorzy, którzy szukali bardzo specyficznego układu, przynajmniej według profilu.

I brzmiało to tak, jakby robili to już wcześniej.

Poznałam już Adama, przynajmniej przez SMS-y. Wymieniliśmy nawet kilka zalotnych zdjęć, zanim zasnęłam. W piątek miałam poznać Dantego, a także ich drugiego przyjaciela, Treya. Miałam krótki opis każdego z nich, oparty na ich stronie profilowej i kolekcji zdjęć bez twarzy - ale wciąż tlących się -.

Cholera, nawet ich imiona były gorące.

Te i inne rzeczy przebiegały przez mój umysł, gdy pisałem zarys tego, co miałem do tej pory. Musiałem sięgnąć głębiej. Musiałem wniknąć w głowy tych facetów, i dowiedzieć się, co sprawiło, że każdy z nich jest w środku. To nie mógł być tylko jakiś bubblegumowy artykuł na temat seksualnych obciążeń. Nie, to musiał być najlepszy pieprzony artykuł, jaki kiedykolwiek napisano.

"Hey baby."

Moje ciało zesztywniało na krześle. Głos był jak gwoździe na tablicy kredowej. Znałam jego właściciela nawet przed zerknięciem w górę nad moim monitorem, do miejsca, gdzie mój uśmiechnięty były chłopak stał pochylony w drzwiach.

"Więc... Co robimy dziś wieczorem?"




3 - Brooke

Trzy

BROOKE

Chris wślizgnął się do mojego małego biura bez zaproszenia. Jego ciało wygięło się w bardzo wężowy, nienaturalny sposób, gdy pomagał sobie na jednym z krzeseł dla gości.

"To samo, co robimy co noc", odpowiedziałem, patrząc z powrotem na mój ekran. "Nic."

Zadawał to pytanie niemal codziennie i zawsze z tym samym uśmieszkiem. Moja odpowiedź też zawsze była taka sama, ale to nigdy nie powstrzymało go od prób.

"C'mon," powiedział, przesuwając się, aż był wygodny. "Jest nowe tajskie miejsce na State Street. Mają najlepszy pijany makaron".

"Czy ty w ogóle jadłeś ich pijany makaron?"

"Nie," powiedział obronnie. "Ale tak mówi Yelp".

"Czy ty w ogóle wiesz, co to są pijane kluski?"

Zrobił minę, jakby właśnie połknął coś kwaśnego. Wypuściłem mały śmiech-syczek, przez częściowo zaciśnięte zęby, po czym wróciłem do pisania na maszynie, żeby wyglądać na zajętego.

"Więc odbiorę cię na-"

"CHRIS," przerwałam mu surowo, jak zawsze. "Nie umawiamy się na randki."

Teraz to była jego kolej, aby szydzić. Wypuścił krótki śmiech zwolnienia, jakbym był całkowicie głupi.

"Nie chodzimy na randki już od... sześciu czy ośmiu miesięcy?" zapytałam.

"Wciąż się spotykamy", upierał się Chris. "Pamiętasz, co powiedziałeś? Po prostu robimy sobie trochę wolnego czasu".

Westchnąłem w exasperacji. "Rzecz z 'czasem wolnym' miała na celu złagodzenie ciosu. Nigdy nie powinienem był tego powiedzieć."

"Ale powiedziałeś."

Potrząsnąłem głową. "Cóż, mówię ci teraz, nasze rozstanie jest trwałe. Wiesz już o tym. Mówiłem ci milion razy."

Chris pochylił się do przodu w swoim fotelu. Miał na sobie jedną ze swoich zwykłych marynarek na czerwonej koszulce z nadrukiem, prawdopodobnie z jakimś dowcipnym, geekowskim powiedzeniem nabazgranym na niej. Nie mogłem nawet powiedzieć z tym jednym. Było napisane po japońsku.

"Musimy po prostu ponownie połączyć się," powiedział powoli, jakby to w jakiś sposób pomogło mi zrozumieć. "Nie możemy ciągle tego robić. C'mon Brooke, mieliśmy być razem!".

Zamknęłam oczy w czystej frustracji i zapadłam się mocno z powrotem w fotelu. Pęd przetoczył mnie o kilka centymetrów od niego.

Więc to miał być jeden z tych dni...

"Chris-"

"Kochasz mnie," wskoczył. "Sam to powiedziałeś".

"Chris, to było rok temu".

"Nie można tak po prostu przestać kogoś kochać," błagał.

Owszem, można. Zwłaszcza jeśli nigdy tak naprawdę nie kochałeś tej osoby w pierwszej kolejności.

Wszystko zaczęło się ponad rok temu, od pijanej sesji makeout na firmowym przyjęciu świątecznym. Zabrałam Chrisa do domu, do mojego mieszkania, gdzie zaczęłam uprawiać z nim przeciętny seks. To przerodziło się w przeciętny związek, głównie dlatego, że byłam znudzona i samotna, ale także dlatego, że wydawał się być w porządku facetem.

Ale potem zamieszkał ze mną...

I sprawy potoczyły się od złego do gorszego.

Powiedzieć, że Chris był dziwny, to niedopowiedzenie stulecia. Każde dziwne dziwactwo, każda mała idiosynkrazja, którą rozpoznałam podczas randki z nim - wszystko to zostało tysiąckrotnie powiększone, gdy zamieszkaliśmy razem. Jako chłopak był przesadny, a jednocześnie nie do końca przekonujący i musiał wszystko mikrozarządzać. Od ustawienia moich mebli do liczenia kalorii każdego posiłku, który dzieliliśmy, nigdy nie odpuszczał, nigdy nie przestał naciskać na całkowite i kompletne dowodzenie naszym codziennym życiem.

Na początku był bardziej irytujący niż szkodliwy. Był czas, kiedy wyrzucił wszystkie nasze przyprawy i kupił nowe, tylko dlatego, że zobaczył w szafce srebrną rybę. Ustawił też wszystkie zegary - w tym ten w moim samochodzie - piętnaście minut do przodu, żebym nigdy się na nic nie spóźnił.

Ale ostatecznym punktem było, gdy przeszedł przez moją szafę i wyrzucił wszystko, co posiadałam, zanim go poznałam. Powiedział coś o tym, że "nie potrzebuję przeszłości bez niego", a potem uśmiechnął się triumfalnie, jakby takie zachowanie było całkowicie normalne.

Rozstaliśmy się po zaledwie ośmiu czy dziesięciu tygodniach spędzonych razem. A jednak pozbycie się go zajęło kolejne pół roku. Sześć długich, ciągnących się po dupie miesięcy, aby wyciągnąć go praktycznie kopiącego i krzyczącego z mojego mieszkania, dzięki przyspieszonemu nakazowi eksmisji, doręczonemu przez jednego z moich dobrych przyjaciół z ratusza.

Nawet po zakończeniu sprawy, nie chciał się z tym pogodzić. Wróciłam do domu i zastałam Chrisa siedzącego na kanapie, jedzącego spaghetti, jakby nadal tam mieszkał. Zastanawiał się, dlaczego, do cholery, na niego krzyczałam, skoro zadał sobie tyle trudu, by ugotować nam obojgu taką miłą kolację.

Zmieniłem zamki. On zmienił je z powrotem. Specjalne podziękowania dla jego przyjaciela Eddiego, ślusarza, za to jedno, chociaż raz kazałem policji zagrozić mu oskarżeniem, jeśli kiedykolwiek zrobi to ponownie, moje zamki pozostały moje.

Tak, Chris był prawdziwym kawałkiem roboty. A co najgorsze, pracował ze mną. Mogłem oczywiście pójść do działu kadr i zakończyć tę całą sprawę raz na zawsze. Trzymać go z dala od mojego biura na zawsze, i z powrotem po drugiej stronie budynku, gdzie pracował jako redaktor.

Była jednak tylko jedna rzecz, która mnie powstrzymywała.

Chris był bratem mojej szefowej Chloe.

"Brooke!"

Dryfowałem z powrotem do niefortunnej rzeczywistości mojej sytuacji, tak jak Chris pstrykał palcami w moją twarz. To była tylko jedna z wielu rzeczy, które czyniły go okropną osobą, a tym bardziej okropnym byłym chłopakiem.

"Czy ty w ogóle mnie słuchasz?"

Byłem teraz wściekły. W końcu popchnął mnie do tego punktu.

"Chris?"

"Tak?"

"Wypierdalaj z mojego biura."

Mój ton i spojrzenie w oczy powiedziały mu, że jestem śmiertelnie poważny. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, rozważając swój kolejny ruch. Czasami Chris popychał mnie nawet poza ten punkt i wtedy robiło się naprawdę nieprzyjemnie. Na szczęście jednak nie dzisiaj.

"Dobra," powiedział, machając ręką z nerwowym śmiechem. "Może jutro, w takim razie".

"Nie ma szans."

"Właściwie piątek może być lepszy," powiedział, bardziej do siebie niż do mnie. "Jutro wieczorem mam kręgle, więc musielibyśmy skrócić czas. I wolałbym spędzić z tobą więcej czasu niż mniej. Naprawdę musimy porozmawiać."

Zatopiłem głowę w dłoniach, które w końcu zaczęły się trząść.

Trzymaj. To. Razem...

Czułam obecność ruchu, a nawet lekki powiew wiatru, gdy odszedł. Ciśnienie krwi spadło mi niemal natychmiast. Wziąłem długi, głęboki oddech...

I w końcu spojrzałam w górę, prosto w twarz mojego szefa.

"Powinnaś pracować nad artykułem w Cosmo, a nie buszować z moim bratem" - powiedziała Chloe. "Nie sądzisz?"

Ugryzłam się mocno w język, żeby nie krzyczeć. Stała w moich drzwiach, ręce na biodrach. Nie do końca zła, ale też nie szczęśliwa.

"Tak" - zgodziłem się. "Na pewno tak."

"Czy to już?" zapytała niecierpliwie, wpatrując się w tył mojego monitora. Zrobiła dwa kroki do mojego biura. "Pozwól mi zobaczyć, co masz do tej pory..."

Mój ekran wciąż był pokryty bełkotem, od próby odwrócenia uwagi Chrisa. Zamknąłem okno zręcznym kliknięciem myszy.

"Moje notatki są w domu," powiedziałem zgodnie z prawdą. "Kolacjonowałem w nocy, kiedy moja głowa jest czysta".

Chloe spojrzała na mnie sceptycznie, ale wydawała się akceptować odpowiedź. Znała jakość mojej pracy. Jako szefowa, musiałam przyznać, że była całkiem sprawiedliwa.

"Dobrze, ale lepiej, żeby to było dobre, Brooke," powiedziała. "Chcę, żebyś się z tym nie spieszyła. Zrób wszystko, co musisz zrobić."

Znowu zapadłam się w sobie, stąpając po dłoniach, gdy wyszła z mojego biura. Myśląc z upodobaniem o końcu tygodnia... i piątkowej nocy.

Cokolwiek muszę zrobić...




4 - Hannah

Cztery

"HANNAH"

The Dirty Bean dudnił, gdy wyszłam z ulicy i przepchnęłam się przez jego błyszczące szklane drzwi. Zostałam uderzona kwadratem w twarz ścianą niesamowitego ciepła, po którym rozchodził się bogaty, pyszny zapach naprawdę dobrej kawy.

Na chwilę zapomniałem o motylach odbijających się w moim brzuchu. Potem przypomniałem sobie o mojej misji... i zdałem sobie sprawę, że muszę teraz znaleźć trzech facetów, których nigdy nie spotkałem, a dwóch z nich o twarzach, których nawet nie widziałem.

Zaczęłam szukać najpierw trio, potem zawęziłam poszukiwania do facetów, którzy mieli mięśnie. Zdjęcia, które widziałem były niesamowite, prawie zbyt dobre, żeby były prawdziwe. Gdyby Adam nie przysłał zdjęcia seksownych mięśni brzucha, potwierdzającego, że jest tym, za kogo się podaje, mogłabym pomyśleć, że jestem totalnie nabuzowana. Zmuszona przez jakiegoś dziwaka z fetyszem wciągania obcych dziewczyn do przypadkowych kawiarni.

Zamiast tego, nie zajęło mi długo, aby znaleźć dokładnie to, czego szukałem. Byli grupą w grupie. Ściśle związany mały krąg, uśmiechnięty i śmiejący się, zajmujący najprzytulniejszy kąt ciepłej, gwarnej kawiarni.

I były absolutnie wspaniałe.

Zauważyłem je, zanim one zauważyły mnie, co dało mi szansę na obserwację ich dynamiki. Widać było, że są bardzo bliskimi przyjaciółmi. Wygodni i swobodni, gdy usadowili się na swoich miejscach i odpoczywali po całym dniu.

Adam był pośrodku, wyglądając równie pysznie jak na zdjęciach, które wymieniliśmy. Prawdopodobnie nawet bardziej, ponieważ był tutaj i mogłam fizycznie wyciągnąć rękę i go dotknąć. Nie to, że powinnam wyciągnąć rękę i go dotknąć, ale część mnie zdecydowanie tego chciała.

Po jego lewej i prawej stronie stało dwóch równie mniamowatych facetów. Jeden z nich miał kręcone ciemne włosy i uderzające niebieskie oczy, o ładnym chłopięcym wyglądzie i nieskazitelnej cerze w kolorze mokki. Jego biała koszula zapinana na guziki i czerwony jedwabny krawat sprawiały, że wyglądał jak niemożliwie seksowny biznesmen wyjęty prosto z magazynu.

Drugi był wyższy i o wiele bardziej swobodny. Miał miękko wyglądające brązowe włosy, które były wystarczająco długie, by opadały mu na oczy, ale w uroczy sposób Clarka Kenta.

Obaj przyjaciele Adama byli niesamowicie zbudowani, niemal do granic śmieszności. Nie było wątpliwości, że były to twarde ciała przedstawione w ogłoszeniu, na które odpowiedziałem. Nie było też wątpliwości, że wszyscy trzej byli szczurami gimnastycznymi, i to prawdopodobnie razem.

Kiedy moje oczy skończyły pić ich zawartość, podszedłem do nich. Zerknęli w górę, gdy wsunąłem się na jedno puste krzesło, otrzepując płaszcz jednym płynnym ruchem i krzyżując jedną nogę na drugiej.

"Hej chłopcy."

Dwaj mężczyźni po mojej prawej i lewej stronie nie wiedzieli, czy stać i witać się ze mną, czy pozostać w pozycji siedzącej. Adam jednak utrzymał się na swoim miejscu i uśmiechnął się.

"Długo czekaliście?" zapytałem.

"Całe nasze życie", powiedział Adam inteligentnie, nie tracąc ani chwili. "Dzięki Bogu w końcu tu jesteś".

Uśmiechnąłem się z powrotem i osiedliłem się. "Urocze."

Dla kaprysu pochyliłam się do przodu przez niski stolik i pocałowałam Adama w policzek. Jego zarost łaskotał moje usta. Pachniał w każdym calu tak pysznie, jak wyglądał.

"Jesteś jeszcze bardziej uroczy niż na swoich zdjęciach" - powiedziałam z uśmiechem.

"Jestem?

"Um-hmm," potwierdziłam. "A to praktycznie nigdy się nie zdarza."

Sięgnąłem w lewo i w prawo, wyciągając rękę. Pozostali wzięli ją mocno między swoje grube palce i delikatnie uścisnęli.

"Jestem Hannah," skłamałam przez zęby.

"Dante," uśmiechnął się model magazynu GQ, który wyglądał wystarczająco dobrze, by go zjeść. "A on jest Trey."

Trey uśmiechnął się i skinął głową, a ja po raz pierwszy zobaczyłam jego oczy. Było tam coś wyjątkowego. Głęboko zakorzeniona inteligencja, ukryta za parą pięknych kasztanowych oczodołów.

Przez chwilę siedzieliśmy tam, oceniając się nawzajem. Trzech przystojnych facetów i ja... siedząca naprzeciwko nich. Czułam się jak na jakiejś naprawdę dziwnej rozmowie o pracę.

"Zamówiliśmy ci latte i kawę," powiedział Adam. "Wypiję tę, której nie chcesz".

Wpatrywałem się w dół na dwa parujące kubki na stole przede mną. Moje usta wykrzywiły się w śmiały grymas.

"Może po prostu będę miał oba".

Nastąpiła krótka pauza, a potem Dante wybuchnął śmiechem. "Już mi się ta dziewczyna podoba".

Podnosząc latte, przyniosłam je do ust. Dmuchałem na piankę - nie przejmując się tym, jak seksualnie wyglądała - przed wzięciem łyka bogatego, brązowego płynu.

"Więc... jak to działa?"

Adam oparł się wygodnie. "Co masz na myśli?"

"Mam na myśli, że jest trzech z was, ale tylko jeden ze mnie. I... cóż..."

"Nigdy wcześniej nie robiłeś czegoś takiego, prawda?"

Pomyślałem o portalu randkowym poly, i jak dołączyłem do niego tylko po to, by się z nimi skontaktować. Nie mogłem naprawdę skłamać.

"Nie," przyznałem.

"Pomyśl o tym jak o każdej innej randce," odezwał się Dante. "Rozmawiasz, śmiejesz się, flirtujesz. Mam nadzieję, że trochę się bawisz." Wzruszył ramionami. "Tylko zamiast robić to z jedną osobą, robisz to z trzema".

Pozostali kiwali głowami, jakby to naprawdę było takie proste.

"Dobra..."

"Więc kiedy dołączyłeś do strony," zapytał Adam, trochę podejrzliwie, "czy faktycznie interesowałeś się poli? Czy tylko nami?"

"Oba," odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

"Co jest dla ciebie atrakcyjne w stylu życia?".

Styl życia... Teraz było to słowo, które musiałem zapamiętać do mojego artykułu.

"Cóż, poza tym co oczywiste," powiedziałam nieśmiało, "podoba mi się idea trzykrotnej uwagi. Trzykrotna przyjaźń, towarzystwo, zabawa i podniecenie. Mając trzech różnych chłopaków, zawsze będzie się coś działo."

Moja odpowiedź musiała być do przyjęcia, bo chyba im się spodobała. Poza tym, i tak nie była tak daleka od prawdy.

"Umawiałam się z facetami", kontynuowałam, "którzy mówili mi, że po prostu za dużo dla nich znaczyłam. Byłam zbyt wymagająca. Zbyt przytłaczająca. Chciałam wychodzić więcej niż oni, albo miałam więcej energii niż oni. I jeśli mam być szczera, nie znalazłam faceta, który mógłby nadążyć za moim popędem seksualnym," zakończyłam. "Nawet nie blisko."

Zatrzymałem się i zdałem sobie sprawę, że wszyscy trzej gapią się na mnie. Patrząc na mnie w górę iw dół z wszystkimi nowymi oczami.

"Uhh, może powiedziałem za dużo," zachichotałem.

Adam tylko potrząsnął głową.

"Nawet nie blisko," uśmiechnął się.




5 - Adam

Pięć

ADAM

Była równie seksowna, co piękna, a do tego miała mózg. Urocza i zabawna, nie wspominając o dzikim flircie, nawet na pierwszej randce tak onieśmielającej jak ta.

Innymi słowy, była dla nas absolutnie idealna.

"Więc... co teraz?"

To było słodkie, widząc jej zmagania przez ruchy. Obserwowanie jak jej ciekawość bierze górę nad ostrożnością, jak zbliża się do tego, czego chce. Zdecydowaliśmy wcześniej, że będziemy działać powoli. Żeby jej nie przytłoczyć, albo nie odstraszyć.

I znowu, odpowiedziała na nasze ogłoszenie. Wiedziała dokładnie w co się pakuje.

"Kończymy naszą kawę," powiedziałem, odpowiadając na jej pytanie.

"A potem?"

"Potem zabieramy cię na miasto," wtrącił Dante. "Kupimy ci obiad. Oczarować spodnie z ciebie."

Roześmiała się, i to było muzyczne. "A co jeśli nie jestem głodny?"

"Będziesz do czasu, gdy zjemy," kontrargumentował Dante.

Hannah zdawała się to rozważać, mrużąc lekko oczy, gdy patrzyła na nas. "Rozumiem. A co jeśli nie mam na sobie żadnych spodni?"

Nie miała. Miała na sobie najładniejszą niebiesko-białą spódnicę, która kończyła się w połowie uda, ukazując bardzo zgrabną parę gładkich, świeżo ogolonych nóg.

"Wtedy jesteśmy już w połowie drogi," mrugnąłem.

Widziałem, że otworzyła usta, prawdopodobnie, aby zapytać, co byliśmy w połowie drogi do. Nie zrobiła tego jednak. Ostatnia partia flirtu zakończyła się zawadiackim uśmiechem.

"Dobrze," powiedziała piękna blond bogini siedząca przed nami. Odstawiła swój kubek z kawą, który ku naszemu zaskoczeniu był już pusty. "Chodźmy."

Wstała, wygładzając spódnicę jednym wyćwiczonym ruchem. Ponad zapachem świeżo zaparzonej kawy, złapałem pyszny powiew wanilii.

"Więc to tyle?" zapytał Dante. "Żadnych innych pytań?"

"Na przykład co?"

"Jak to, jak dowiedzieliśmy się, że uwielbiamy dzielić się kobietą," powiedział Trey. "Albo co się dzieje, gdy się nią dzielimy".

Hannah zahaczyła palcem o jeden kącik ust. To sprawiło, że wyglądała jeszcze bardziej seksownie, jeśli to było możliwe.

"Czy chcesz mi opowiedzieć o tych rzeczach?".

Dante wzruszył ramionami. "No cóż, skoro nigdy -"

"Może powinienem ci o nich powiedzieć?"

Usiadła z powrotem z lekkim westchnieniem, bo kolejna fala wanilii obmyła nas.

"To zaczęło się w college'u", zaczęła. "Wasza trójka była przyjaciółmi. Nie tylko przyjaciółmi, ale czymś więcej. Zgaduję, że byliście braćmi z bractwa."

Trey gwałtownie oczyścił gardło. Uśmiechnęła się do niego krótko, zanim kontynuowała.

"Dużo imprezowaliście, oczywiście. I sądząc po twoim wyglądzie, nie brakowało ci dziewczyn. Długoterminowych..." mruknęła. "Nah, to nie była twoja sprawa. Może Trey, ale nie wy dwaj."

Wskazała na Dantego i mnie. Odchylając się do tyłu, starałam się jak najlepiej zachować płaski wyraz twarzy, ale widziałam, jak podnosi brew.

"Myślę, że podzieliliście się gorącą, napaloną dziewczyną jednej nocy i to po prostu 'utknęło'. To było tak dobre, że stało się czymś, przynajmniej dla dwóch z was. Trzeci," skinęła w stronę Treya, "pojawił się trochę później. Może kiedy był między związkami. Może dlatego, że czuł się znudzony, albo trochę rozluźniony, albo po prostu alkohol naprawdę płynął tej nocy."

To było niewiarygodne, jak dokładna była. To się stało dokładnie tak samo. Niemalże co do litery.

"Stamtąd tak ci się spodobało, że chciałeś to kontynuować", kontynuowała Hannah. "Tylko, że wtedy już skończyłaś studia. Impreza się skończyła. Nie było już dziewczyn z bractwa, które chciałyby się przespać z więcej niż jednym facetem na raz, więc zacząłeś szukać w Internecie kobiet o podobnych zainteresowaniach."

Zerknęłam w górę, a Hannah wpatrywała się we mnie z powrotem z uśmiechem, dumnie. Jakby oddawała pudełko z puzzlami, którego otwarcie zajęło jej dziesięć sekund.

"To mniej więcej tyle?"

Spojrzałem na innych. Wszyscy dzieliliśmy ten sam powolny ukłon.

"Coś w tym stylu," przyznałem. "Tylko, że to się stało najpierw z dziewczyną Dantego. Dzieliliśmy sypialnię, my dwaj, z powrotem w domu bractwa. Którejś nocy oni szli na to - mam na myśli naprawdę wkręcając się w swoje mózgi - a ona wykrzywiła palec na mnie, zapraszając mnie do siebie. Na początku się śmiałam... aż Dante uśmiechnął się i przysunął się do mnie."

"Tak po prostu?" Hannah zapytała kokieteryjnie, odwracając się do Dantego.

"Tak po prostu", potwierdził z uśmiechem.

"Po tym, zaczęliśmy się spotykać całkiem regularnie," powiedziałem. "Była nienasycona, w sypialni i na zewnątrz. A seks był tak dobry, że nie mogliśmy przestać".

Dante przytaknął. "Stała się dziewczyną dla nas obu," powiedział. "Wszystko co robiliśmy, robiliśmy razem. A potem pewnej nocy przyprowadziliśmy Treya. Było prawie dokładnie tak jak powiedziałeś, on był pomiędzy związkami. Był sam. Samotny. Napalony od oglądania nas i..."

"I słysząc wszystkie ich historie," przyznał Trey niskim głosem. Wysączył swój własny kubek i odstawił go na bok. "Byłem ciekawy," wzruszył ramionami. "Tak dużo mówili o całej sprawie. Plus, nie zaszkodziło to, że Alex był gorętszy niż piekło".

"Alex..." Hannah powiedziała, smakując imię na swoim języku. "Więc co się z nią stało?"

Wszyscy znów wpatrywaliśmy się w siebie, tym razem w ciszy.

"Pojechała do domu," powiedziałem w końcu. "Z powrotem do Alabamy. Jedna z jej przyjaciółek dowiedziała się, że umawiała się z trzema facetami naraz, co skończyło się zdradą jej zaufania. Powiedziała rodzicom."

Dante westchnął i potrząsnął głową. "To było złe. Naprawdę złe."

"Dlaczego?" zapytała Hannah.

"Dobra chrześcijańska dziewczyna, z chrześcijańską moralnością?" odpowiedział Dante. "To było niespotykane. Jej rodzina oszalała. Stało się to ich albo nas".

"W końcu musieliśmy pozwolić jej odejść," powiedziałem. "Nie mogliśmy jej zatrzymać. Nie przed jej rodziną."

"Po Alexie wszystko było mdłe," powiedział Dante. "Relacje jeden na jeden były bez smaku. Nie robiły dla nas nic."

"Cofnęliśmy się zamiast do przodu," kontynuowałem. "Wywołaliśmy po kilka starych dziewczyn. Niektóre z nich były na to chętne - przynajmniej na noc lub dwie. Spełniały jakąś fantazję. Bawiąc się z nami, po dwie i trzy naraz".

Potrząsnąłem głową, pamiętając jak szybko każda z nich przychodziła i odchodziła. Jak raz dostali to, po co przyszli, wszyscy odlecieli.

"Nie byli nami zainteresowani," powiedział Dante. "Nie w sensie związku w ogóle. Chcieli tylko doświadczenia. Jak powiedział Adam, byli w tym dla fantazji."

"I tak oto jesteśmy," wtrąciłem. "Próbując odtworzyć to, co mieliśmy wcześniej. Szukając kobiety co nieco tak nienasyconej, jak ta, którą mieliśmy, tylko szukającej nas na randki, a nie tylko idącej z nami do łóżka."

Hannah przytaknęła, w końcu rozumiejąc. "Chcesz związku," powiedziała. "Dziewczyna, która będzie umawiać się z całą waszą trójką, jako jedna".

"Tak."

Cisza osiadła nad naszym małym kącikiem kawiarni. Po kilku długich sekundach, to Trey się odezwał.

"Więc Hannah..." powiedział, zamiatając włosy z powrotem z twarzy. "Jesteś tą dziewczyną?"

Wszyscy wpatrywaliśmy się w nią, gdy ponownie wstała. Tym razem wyciągnęła obie ręce w naszym kierunku.

"Chodźmy się przekonać."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Budząc się z trzema wypasionymi facetami"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści