Zaangażowanie się w sprawy szefa

Rozdział 1 (1)

ROZDZIAŁ 1

Evie

"Ja, uh, jadłam czereśnie." Spojrzałam w dół na moją poplamioną bluzkę i zaoferowałam przepraszający uśmiech. "Kiedy jestem zdenerwowany, przekąszam i minąłem stoisko z owocami, które miało wiśnie Bing. Są moją słabością. Chociaż teraz zdaję sobie sprawę, że to nie był dobry pomysł na piętnaście minut przed moją rozmową kwalifikacyjną."

Zmarszczki na czole kobiety pogłębiły się. Prawdę mówiąc, na mojej koszuli było więcej niż jedna czy dwie plamy po wiśniach. Jeśli istniała jakakolwiek szansa na uratowanie tego wywiadu, musiałem wskoczyć i spróbować rozśmieszyć ją prawdą.

"Upuściłem jedną wiśnię", kontynuowałem. "Odbiła się i zostawiła czerwone kropki w trzech miejscach, zanim zdążyłem ją złapać. Próbowałem pozbyć się plamy w damskiej toalecie. Ale to jest jedwab i nie chciało wyjść. Więc wtedy wpadłam na genialny pomysł, żeby zrobić z tego wzór. Zostało mi kilka czereśni, więc rozgryzłem je i próbowałem odtworzyć ślady". Potrząsnąłem głową. "Nie wyszło to oczywiście zbyt dobrze, ale moimi wyborami w tym momencie było pójście na zakupy po czystą koszulę i spóźnienie się na naszą rozmowę, albo próba ściągnięcia tego jako moda. Myślałem, że nie będzie to aż tak zauważalne..." westchnąłem cicho. "Chyba się myliłem."

Kobieta oczyściła gardło. "Tak, cóż... Może zaczniemy od wywiadu, co?"

Wymusiłam uśmiech i złożyłam ręce na kolanach, mimo że wyglądało na to, że już nie dostałam tej pracy. "Byłoby wspaniale."

Dwadzieścia minut później, byłem z powrotem na ulicy. Przynajmniej nie zmarnowała zbyt wiele mojego czasu. Mogłem złapać jeszcze kilka pysznych czereśni i wciąż miałem czas, aby zatrzymać się w sklepie po nową koszulę przed moją ostatnią rozmową kwalifikacyjną w tym tygodniu. To wprowadziło sprężynę w mój krok.

Po zatrzymaniu się z powrotem przy stoisku z owocami, wskoczyłem do metra. Złapałbym nową koszulę gdzieś pomiędzy stacją kolejową a moim spotkaniem.

Ale po dwóch przystankach zatrzymaliśmy się i nie ruszaliśmy przez godzinę. Facet siedzący naprzeciwko mnie ciągle gapił się w moją stronę. W pewnym momencie sięgnęłam do torebki po coś do ogrzania się, bo w pociągu naprawdę zaczynało się robić gorąco. Dwa lub trzy razy spojrzał w dół na swój telefon i z powrotem na mnie. Próbowałam to zignorować, ale podejrzewałam, że wiem dokładnie, co nadchodzi.

Kilka chwil później pochylił się do przodu w swoim fotelu. "Przepraszam. Ale to ty jesteś tą panną młodą, prawda?". Obrócił swój telefon, aby pokazać mi wideo, które życzyłem sobie, aby nie istniało. "Tą, która wysadziła swój ślub?"

To nie był pierwszy raz, kiedy zostałam rozpoznana, choć od ostatniego spotkania minął co najmniej miesiąc lub dwa, więc miałam nadzieję, że szaleństwo w końcu minęło. Chyba jednak nie. Ludzie siedzący na lewo i prawo od nas w pociągu zwracali teraz uwagę, więc zrobiłem to, co musiałem, aby uniknąć bycia bombardowanym pytaniami, gdy tylko przyznałem się do prawdy: skłamałem prosto przez zęby.

"Nope. Nie ja. Ale ludzie mówili mi, że mogę być jej bliźniakiem". Wzruszyłem ramionami. "Mówią, że każdy ma gdzieś swojego doppelgängera. Myślę, że ona jest moim." Po pauzie dodałem, "Chciałbym jednak, żeby to byłem ja. Jest złym dupkiem, prawda?".

Facet znów zerknął w dół na swój telefon, a potem z powrotem w górę. Nie wyglądał, jakby wierzył w jakiekolwiek słowo, które powiedziałem, ale przynajmniej odpuścił. "Oh. Tak, jasne. Przepraszam, że przeszkadzam."

Kolejną godzinę później, pociąg w końcu zaczął znowu ruszać. Nikt nawet nie zadał sobie trudu, by ogłosić, że coś się stało. Kiedy wysiadłem, miałem już tylko około 20 minut do następnej rozmowy, a wciąż miałem na sobie moją poplamioną wiśnią koszulę. I... upuściłem jeszcze kilka, bo obżarłem się siedząc w gorącym pociągu. Więc pospieszyłem się na schody metra, mając nadzieję, że znajdę coś reprezentacyjnego do założenia w drodze na spotkanie.

Kilka budynków niżej od mojego wywiadu, w końcu znalazłam sklep z męskimi i damskimi ubraniami w oknie. Sprzedawczyni z silnym włoskim akcentem zaoferowała pomoc, gdy tylko weszłam do Paloma Boutique.

"Witam, czy miałaby pani kremową jedwabną bluzkę? Albo białą? Albo..." Potrząsnęłam głową i spojrzałam w dół. "W zasadzie cokolwiek, co mogę założyć z tą spódnicą?".

Kobieta spojrzała na moją górę. Dałam jej kredyt za brak reakcji. Zamiast tego, skinęła głową, a ja poszłam za nią do stojaka, gdzie wyciągnęła trzy różne jedwabne bluzki. Każda z nich byłaby odpowiednia. Z ulgą zapytałam, gdzie jest przymierzalnia, a ona zaczęła mnie prowadzić w stronę zaplecza sklepu. Ale kiedy ktoś zawołał z kasy, wskazała na drzwi i szczeknęła coś do mnie w mieszance włoskiego i angielskiego. Pomyślałem, że to może być "Za chwilę do pani zajrzę", ale nieważne. Nie wydawało się to zbyt ważne.

Wewnątrz garderoby spojrzałam na siebie w lustrze. Moje usta lśniły jaskrawą czerwienią. Funt czereśni, które zjadłem w pociągu, musiał je zabarwić. "Cholera", mamrotałam i ocierałam się o usta. Ale to nie schodziło przed moją rozmową kwalifikacyjną. Na szczęście moje zęby zostały oszczędzone. Te cholerne czereśnie okazały się katastrofą. Nie miałam jednak czasu zajmować się niczym innym, więc potrząsnęłam głową, ściągnęłam zniszczony top i wzięłam z wieszaka jedną z bluzek. Zanim ją wsunęłam, przyszło mi do głowy, że może powinnam się trochę oczyścić. W gorącym wagonie metra nie czułam się zbyt świeżo. Chwyciłam więc torebkę i wyciągnęłam starą chusteczkę nawilżaną z miejsca, w którym byłam kilka tygodni temu. Na szczęście była jeszcze wilgotna. Cytrynowy zapach unosił się w powietrzu, kiedy podniosłam prawą rękę, żeby się wytrzeć, i zastanawiałam się, czy ten zapach przeniesie się na moją skórę. Zaciekawiony, pochyliłem głowę i powąchałem. Co było dokładnie pozycją, w której byłem, gdy drzwi przymierzalni się otworzyły.

"Co do...?" Mężczyzna po drugiej stronie natychmiast poszedł je zamknąć. Ale zatrzymał się w połowie drogi ze splecionymi brwiami. "Co robisz?"

Oczywiście, ponieważ mój dzień nie mógł być bardziej gówniany, facet musiał być wspaniały. Jego oszałamiające zielone oczy zaskoczyły mnie, ale szybko odzyskałam rozum, kiedy zdałam sobie sprawę, że nadal trzymam rękę, a on właśnie patrzył jak wącham pachę.

Zdenerwowana, złożyłam obie ręce nad moim koronkowym stanikiem. "Czy to ważne? Wynoś się!" Sięgając do przodu, wyrwałam drzwi, ocierając się o intruza, gdy się zamykały. "Idź poszukać męskiej toalety!" krzyknęłam.




Rozdział 1 (2)

Z dołu drzwi mogłem dostrzec błyszczące buty mężczyzny. Nie ruszały się.

"Dla twojej informacji" - dudnił jego żwirowaty głos - "...to jest męska toaleta. Ale pozwolę ci w spokoju umyć swoje doły".

Kiedy błyszczące buty wreszcie zniknęły, wydmuchałem dwa policzki pełne powietrza. Ten dzień po prostu musiał się skończyć. Ale została mi jeszcze jedna rozmowa kwalifikacyjna, na którą zamierzałam się spóźnić, jeśli nie pospieszę swojego tyłka. Nie zawracałem sobie nawet głowy myciem się pod drugim ramieniem przed przymierzeniem pierwszej koszuli. Na szczęście pasowała, więc przebrałam się z powrotem w swoją własną, śliczną bluzkę i popędziłam do kasy, wciąż ją wsuwając. Spodziewałam się zobaczyć faceta, który wpadł do przymierzalni i czekał, ale na szczęście nie było go w zasięgu wzroku.

Gdy czekałam na sprzedawcę, który miał mi zadzwonić, spojrzałam z powrotem na przymierzalnię i zauważyłam, że drzwi, które jak sądziłam wskazała kobieta, były w rzeczywistości tuż obok innych drzwi, a te miały nad sobą napis Ladies. Te, w których byłam, były wyraźnie oznaczone jako męskie.

Crap. Doskonale.

Koszula kosztowała mnie sto czterdzieści dolarów - około sto dwadzieścia dolarów więcej niż ta, którą zastąpiła, a którą kupiłem w Marshalls. Ponieważ to prawie wystarczyło, by uszczuplić moje smutne konto czekowe w tych dniach, musiałem zdobyć tę ostatnią pracę - rozmowę kwalifikacyjną, na którą zostało mi tylko kilka minut. Pospieszyłam więc do budynku kilka drzwi niżej, zrobiłam supermencką zmianę w damskiej toalecie w holu, przejechałam palcami po włosach i nałożyłam dodatkową warstwę szminki na moje już zbyt czerwone usta, żeby wyrównać wiśniowe plamy.

Jazda windą na trzydzieste piąte piętro była równie szybka jak podróż pociągiem do centrum. Samochód zatrzymywał się prawie na każdym piętrze, żeby wpuścić i wypuścić ludzi, więc wyjęłam telefon i zeskanowałam swoje maile, żeby nie stresować się spóźnieniem o minutę czy dwie. Niestety, okazało się to jeszcze bardziej wyczerpujące, ponieważ otrzymałem dwa nowe e-maile z odmowami przyjęcia do pracy, do której złożyłem swoje CV - w tym jeden z miejsca, w którym przeprowadzałem dziś rozmowę kwalifikacyjną. Świetnie. Czułam się całkowicie pokonana, zwłaszcza, że teraz szłam na rozmowę kwalifikacyjną do pracy, do której wiedziałam, że się nie nadaję, nawet jeśli Kitty dobrze się o mnie wypowiadała.

Winda wjechała na moje piętro, a ja wzięłam głęboki oddech, żeby opanować się przed wejściem. Ale ledwie postawiłam stopę na progu, gdy jakakolwiek cząstka spokoju, którą udało mi się odnaleźć, wyleciała przez okno. Wysokie, podwójne szklane drzwi z wielkimi, wymyślnymi złotymi literami zapowiadającymi Crawford Investments onieśmielały mnie jak diabli. Wewnątrz recepcja była jeszcze gorsza, z wysokimi sufitami, surowymi białymi ścianami z odważnymi kolorowymi dziełami sztuki i ogromnym kryształowym żyrandolem. Kobieta za biurkiem też wyglądała bardziej jak supermodelka niż recepcjonistka.

Uśmiechnęła się przez błyszczące usta. "Czy mogę pomóc?"

"Tak, jestem umówiona na godzinę piątą z Merrickiem Crawfordem".

"Pani nazwisko, proszę?"

"Evie Vaughn."

"Dam mu znać, że pani tu jest. Proszę, usiądź."

"Dziękuję."

Gdy przeszłam do pluszowych białych kanap, kobieta zawołała za mną. "Pani Vaughn?"

Odwróciłam się. "Tak?"

"Ma pani..." Wskazała przez ramię na swoje plecy. "...metkę zwisającą z twojej koszuli."

Sięgnąłem dookoła, poklepując, aż znalazłem, i odciągnąłem ją. "Dziękuję. Dostało mi się coś na koszulę, którą założyłem dziś rano, więc musiałem kupić nową, zanim tu dotarłem."

Uśmiechnęła się. "Dzięki Bogu jest piątek".

"Jak najbardziej."

Kilka minut później recepcjonistka odprowadziła mnie z powrotem do wewnętrznego sanktuarium biur. Kiedy dotarliśmy do przysłowiowego narożnego biura, w środku było dwóch mężczyzn uwikłanych w jakiś pojedynek krzyków. Zdawali się nawet nas nie zauważać. Całe biuro było jednak przeszklone, więc mogłem zobaczyć, jak stoją ramię w ramię, gdy krzyczeli. Niższy z nich był łysiejący i mówił z ożywieniem rękami. Za każdym razem, gdy machał rękami, błyskały mu olbrzymie pierścienie potu pod pachami. Wyższy z nich był zdecydowanie szefem, co wynikało z jego postawy. Stał z szeroko rozstawionymi stopami i rękami złożonymi na szerokiej piersi. Nie mogłem zobaczyć całej jego twarzy, ale z boku wyglądało na to, że część pewności siebie, którą emanował, pochodziła prawdopodobnie z bycia niezwykle atrakcyjnym.

"Jeśli ci się to nie podoba..." warknął w końcu szef, "...nie pozwól, by drzwi uderzyły cię w tyłek przy wychodzeniu".

"Mam skarpetki starsze od tego dzieciaka! Jakie on może mieć doświadczenie?"

"Wiek nie jest liczbą, która mnie obchodzi. To inna liczba, która decyduje o tym, co się dzieje w tym miejscu. Jego zyski są dwucyfrowe, a twoje są w toalecie trzeci kwartał z rzędu. Dopóki sytuacja się nie poprawi, wszystkie twoje transakcje muszą być zatwierdzone przez Lark."

"Lark..." Potrząsnął głową. "Nawet nazwa mnie wkurza".

"Cóż, idź się wkurzać gdzie indziej".

Krótki Facet mruknął coś, czego nie mogłem wyłapać i odwrócił się, żeby wyjść. Otarł pot ze swojej rumianej twarzy, gdy pomaszerował w stronę drzwi i otworzył je, mijając nas, jakby nas tu w ogóle nie było. W środku szef szedł w kierunku swojego biurka. Najwyraźniej byliśmy niewidzialni.

Recepcjonistka spojrzała na mnie współczująco, zanim zapukała.

"Co!"

Trzasnęła drzwiami i zerknęła głową do środka. "Twoja rozmowa o piątej jest tutaj. Powiedziałeś mi, żebym ją przyprowadził".

"Świetnie." Zmarszczył się i potrząsnął głową. "Przyprowadź ją."

Najwyraźniej wnuk Kitty nie odziedziczył jej uprzejmego usposobienia.

Recepcjonistka wyciągnęła rękę z niezdecydowanym uśmiechem. "Przepraszam," szepnęła. "Ale życzę powodzenia".

Zrobiłem kilka kroków w głąb pałacowego biura. Kiedy szklane drzwi zamknęły się za mną, a facet nadal nie podniósł wzroku ani nie przywitał się ze mną, nabrałem ochoty, by odwrócić się i wybiec z powrotem. Ale podczas gdy ja stałem zastanawiając się nad zrobieniem dokładnie tego, Pan Zrzędliwy stracił cierpliwość.

Trzymał się plecami do mnie, gdy kładł coś na swojej półce. "Czy zamierzasz zająć miejsce, czy muszę zdobyć puszkę i sznurek, aby przeprowadzić z tobą wywiad?".




Rozdział 1 (3)

Zwęziłam oczy. Co za palant. Nie byłam pewna, czy to dzień, który miałam, czy po prostu postawa tego faceta sprawiła, że straciłam zimną krew, ale nagle przestało mnie obchodzić, czy dostanę tę pracę. Cokolwiek się stało, stało się. Miłą rzeczą w punkcie, kiedy przestajesz dawać dupy o tym, czy wygrywasz, czy przegrywasz, jest to, że bierze całą presję z gry. "Być może pozwalałem ci na minutę w nadziei, że poprawi to twój nastrój", powiedziałem.

Facet odwrócił się. Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę był jego uśmieszek. Ale kiedy moje oczy podniosły się, by spotkać się z jego, i dostałem moje pierwsze dobre spojrzenie na tę zaskakującą zieleń, prawie się przewróciłem.

Nie.

Poważnie?

Po prostu nie.

Nie może być.

Wnuk Kitty to ten facet z przymierzalni?

Miałam ochotę wczołgać się gdzieś do dziury.

Ale podczas gdy ja po cichu umierałam z upokorzenia, człowiek, który piętnaście minut temu wszedł na mnie, wąchając pachę, parł do przodu.

Merrick wyciągnął rękę do krzesła przed biurkiem. "Czas to pieniądz. Proszę usiąść."

Czy on mnie nie pamięta? Czy to w ogóle możliwe?

Po obejrzeniu wymiany zdań, którą właśnie przeprowadził ze swoim pracownikiem, nie wydawał mi się typem człowieka, który nie mówi tego, co myśli.

Może nie przyjrzał się dobrze mojej twarzy... Zamknęłam drzwi dość szybko. I stałam tam w staniku, a teraz byłam w pełni ubrana.

A może... Mogłam się pomylić i to nie był ten facet ze sklepu? Nie sądziłam, że tak. O ile ja mogłam być dla niego niezapomniana, o tyle ten mężczyzna miał twarz, której nie mogłam zapomnieć - wyrzeźbioną linię szczęki, wydatne kości policzkowe, nieskazitelną, opaloną skórę, pełne usta i gęste, ciemne rzęsy, które okalały niemal półprzezroczyste, zielone oczy. Te aktualnie wpatrywały się we mnie, jakbym była ostatnią osobą, którą chciał mieć w swoim gabinecie.

Położył ręce na biodrach. "Nie mam całego dnia. Miejmy to już za sobą".

Wow. Co za brzoskwinia. Brzmiał tak samo podekscytowany, jak ja czułem się z perspektywą pracy dla niego. Niemniej jednak włożyłem sporo wysiłku, żeby się tu znaleźć, więc równie dobrze mogłem zakończyć mój gówniany tydzień jeszcze jedną odmową i grać dalej.

Podeszłam do jego biurka i wyciągnęłam rękę. "Evie Vaughn."

"Merrick Crawford." Zamknęliśmy oczy podczas uścisku, a ja nadal nie widziałam żadnego znaku, że mnie rozpoznał, ani z przymierzalni, ani jako przyjaciela jego babci.

Nieważne. Kitty wprowadziła mnie w drzwi, ale reszta zależała od mnie.

Moje CV siedziało na środku jego masywnego szklanego biurka. Podniósł je i odchylił się do tyłu w swoim fotelu.

"Co to jest Boxcar Realty?"

"Och, to firma non-profit, którą założyłem kilka lat temu. Jest to bardziej projekt poboczny, ale spędziłem sporą część ostatnich sześciu miesięcy pracując nad nim w pełnym wymiarze czasu, podczas gdy byłem pomiędzy pracami terapeuty. Nie chciałam tego zostawić i pokazać luki w moim zatrudnieniu."

"Więc opuściłaś swoją ostatnią pozycję terapeuty sześć miesięcy temu i od tego czasu nie miałaś zewnętrznego zatrudnienia?"

Przytaknąłem. "To prawda."

"A Boxcar jest zaangażowany w nieruchomości jakiegoś rodzaju?"

"To firma zajmująca się wynajmem nieruchomości. Posiadam kilka nietradycyjnych przestrzeni, które wynajmuję poprzez Airbnb."

Merrick ściągnął brwi. "Nietradycyjne?"

"To w pewnym sensie długa historia, ale odziedziczyłem pewną nieruchomość na południu, która jest świetna do wędrówek i ucieczki z miasta. Nie była w ogóle zagospodarowana, a ja nie chciałem psuć ziemi budując domy, więc zbudowałem miejsce do glampingu i dwa domki na drzewie, które wynajmuję."

"A...glamping site?"

"To camping, ale zrobiony z nieco większym przepychem. To znaczy..."

Merrick przerwał. "Słyszałem termin glamping, pani Vaughn. Nie wiem tylko jak to się ma do bycia terapeutą."

Ugh. To nie był dobry początek. Usiadłam trochę wyżej. "Cóż, nie bezpośrednio - chyba że weźmiesz pod uwagę, że większość ludzi, którym wynajmuję mieszkanie, szuka ucieczki od swojej stresującej pracy. To taki mój projekt z pasją. Wszystkie dochody przeznaczam na cele charytatywne. Po tym jak odeszłam z mojej ostatniej pracy, wzięłam trochę bardzo potrzebnego czasu wolnego, żeby skupić się na tym, żeby trochę to rozwinąć." Pochyliłem się do przodu i wskazałem na moje CV. "Jeśli spojrzysz na poprzednią pracę, zobaczysz moje doświadczenie jako terapeuty".

Merrick studiował mnie przez chwilę, zanim ponownie spojrzał w dół na moje CV. "Byłeś zatrudniony w Halpern Pharmaceuticals. Opowiedz mi o tym, co tam robiłaś".

"Monitorowałem i leczyłem pacjentów biorących udział w badaniach klinicznych leków przeciwdepresyjnych i przeciwlękowych".

"Czyli każdy pacjent był leczony lekami?".

"Cóż, nie. Niektórzy ludzie otrzymują placebo podczas badań klinicznych".

"Czy byli to ludzie, którzy pracowali w środowisku o wysokim poziomie stresu?".

"Niektórzy. Byli to ludzie z różnych środowisk. Ale wszyscy cierpieli na depresję i niepokój."

Merrick potarł kciukiem wargę. "Założyłbym, że byli to ludzie szukający leków, ponieważ tradycyjna terapia nie działała".

Przytaknąłem. "To prawda. Wszyscy uczestnicy musieli mieć za sobą co najmniej rok terapii, aby zakwalifikować się do próby. Badania, które przeprowadził Halpern, koncentrowały się na tym, czy leki pomogły osobie, która nie zareagowała na poradnictwo."

"I czy leki okazały się skuteczne?"

"Te, nad którymi pracowałem, tak".

Merrick usiadł z powrotem na swoim krześle. "Więc jedyne doświadczenie jakie masz to praca z ludźmi, którzy nie reagują na doradztwo i potrzebowali leków, aby uzyskać poprawę. Czy mam rację?"

Zmarszczyłem się. Boże, on jest palantem. "Niestety, nie każdy reaguje na poradnictwo. Wiele osób, które leczyłem, widziało poprawę. Jednak ze względu na podwójnie ślepą naturę badań nad lekami, nie mógłbym powiedzieć, ilu pacjentów brało placebo i poprawiło się wyłącznie dzięki mojej terapii. Jestem pewien, że niektórzy tak."

Rzucił moje CV na biurko. "Prowadzę firmę maklerską. Zastanawiam się, czy mógłbym przestać podawać stopę zwrotu, jaką moja firma zarabia dla swoich klientów? Musiało być miło nie martwić się o to, że ktoś będzie oceniał sukces twoich wysiłków."

Poczułem, że moje policzki się rozgrzewają. "Czy insynuujesz, że nie wykonywałem swojej pracy, ponieważ nikt nie mógł stwierdzić, czy to moje doradztwo, czy leki sprawiały, że ludzie stawali się lepsi?"




Rozdział 1 (4)

Jego oczy błyszczały. "Nie powiedziałem tego".

"Nie w tak wielu słowach, ale sugerowałeś to. Doradzam wszystkim pacjentom tak samo, najlepiej jak potrafię, niezależnie od tego, czy ktoś patrzy, czy nie. Proszę mi powiedzieć, panie Crawford, czy gdyby pańscy klienci nie widzieli, w rzeczywistości, swojej stopy zwrotu, wykonywałby pan swoją pracę inaczej? Może zwolniłby pan?"

Na jego ustach czaił się duch uśmiechu, jakby cieszył się z bycia kutasem. Po kilku uderzeniach serca wpatrywania się we mnie, oczyścił gardło.

"Naprawdę szukamy kogoś z doświadczeniem w leczeniu ludzi w wysoce stresującym środowisku pracy, zanim uciekną się do narkotyków".

Dotarło do mnie, że nie ma znaczenia, co powiedziałam, odkąd weszłam w drzwi. I że nie byłem w nastroju na dalsze drwiny, zwłaszcza że z jego postawy jasno wynikało, że nie dostanę tej pracy.

Stanąłem więc i wyciągnąłem rękę. "Dziękuję za poświęcony czas, panie Crawford. Powodzenia w poszukiwaniach".

Merrick wygiął brew. "Czy rozmowa kwalifikacyjna się skończyła?"

Wzruszyłem ramionami. "Nie widzę powodu, by ją kontynuować. Dał pan jasno do zrozumienia, że nie uważa pan mojego doświadczenia za to, czego pan szuka. I powiedziałeś, że czas to pieniądz, więc jestem pewien, że już zmarnowałem ile... tysiąc czy dwa?".

Ten uśmieszek, który miał wcześniej, wrócił do gry. Jego oczy wędrowały po mojej twarzy, zanim stanął i zacisnął moją dłoń. "Co najmniej dwadzieścia tysięcy. Jestem bardzo dobry w swojej pracy."

Próbowałem wycofać rękę, ale Merrick mocniej zacisnął palce. Pociągnął niespodziewanie, pochylając mnie nad swoim biurkiem. Potem pochylił się również do środka. Przez sekundę myślałam, że facet będzie próbował mnie pocałować. Ale zanim moje serce zdążyło znów zacząć bić, zboczył w lewo, a jego twarz powędrowała do mojej szyi, gdzie głęboko się nawdychał. Po tym, po prostu puścił moją rękę, jakby nic się nie stało.

Zamrugałam kilka razy, gdy wyprostowałam się, by stanąć. "Co...co to było?"

Merrick wzruszył ramionami. "Pomyślałem, że skoro nie będziesz moim pracownikiem, to nie będzie molestowania, jeśli szybko powącham".

"Szybkie powąchanie?"

Wsunął ręce do kieszeni spodni. "Byłem ciekawy od czasu przebieralni".

Moje oczy się wybrzuszyły. "O mój Boże. Wiedziałam, że to ty! Dlaczego nie powiedziałeś nic wcześniej?"

"Seemed more fun to not to. Chciałem zobaczyć jak sobie poradzisz. Wyglądałeś jakbyś rozważał ucieczkę, kiedy pierwszy raz wszedłeś. Ale całkiem ładnie się pozbierałeś."

Zmrużyłam oczy. "Nic dziwnego, że potrzebujesz pomocy z poziomem stresu swoich pracowników. Czy często bawisz się z ludźmi dla własnej rozrywki?".

"Czy często chowasz się w przymierzalniach i wąchasz doły?"

Zmarszczyłem się, a moje mrużenie zwęziło się jeszcze bardziej. Merrick wydawał się rozbawiony.

"Muszę ci wiedzieć, że sprzątałem, bo utknąłem na..." Potrząsnąłem głową i warknąłem. "Wiesz co? To nie ma znaczenia." Wzięłam głęboki oddech i przypomniałam sobie, że jestem profesjonalistką i czasami lepiej było wziąć wysoką drogę. Wyprostowałam spódnicę i stanęłam wysoko. "Dziękuję za poświęcony czas, panie Crawford. Mam nadzieję, że już więcej nie skrzyżujemy ścieżek".




Rozdział 2

ROZDZIAŁ 2

Evie

"Rozumiem, że dzisiejsze rozmowy kwalifikacyjne nie poszły zbyt dobrze?"

Wylałam ostatnie krople z opróżnionej już butelki wina i trzymałam ją przed siostrą. "Jejku, co mogło ci wpaść do głowy takiego pomysłu?"

Greer chwyciła kolejną butelkę ze stojaka na wino i usiadła przy kuchennym stole naprzeciwko mnie z korkociągiem. "Dlaczego nie mogłyśmy urodzić się bogate, zamiast po prostu mądre i piękne?"

Chichotałem. "Bo nie jesteśmy dupkami. Przysięgam, każda osoba, którą kiedykolwiek spotkałem, która była w pełnym pakiecie - pieniądze, mózg i piękno - była również wielkim dupkiem." Upiłam łyk wina. "Jak ten facet, z którym rozmawiałam dziś po południu - cudowny. Jego oczy były naprawdę jasne, a rzęsy tak gęste i ciemne, że trudno było się nie gapić. Jest właścicielem jednego z najbardziej udanych funduszy hedgingowych na Wall Street - ale totalnie aroganckim palantem".

Greer wyciągnęła korek z wina z głośnym popem, a Buddy, jej pies, przybiegł. Był to jedyny dźwięk, na który wstał. Ludzie mogli dzwonić do drzwi lub pukać, a on nie wstawał z łóżka. Ale gdy otwierała butelkę wina, nagle stawał się Pawłowiczem. Trzymała korek, by mógł go polizać, a on ruszył do miasta.

Potrząsnąłem głową, obserwując. "Twój pies jest dziwny."

Podrapała czubek jego głowy, gdy siorbał korek. "On lubi tylko czerwone. Czy zauważyłeś brudne spojrzenie, które dostaję, gdy przybiega tylko po to, by zdać sobie sprawę, że jest biały, a on wstał na darmo?"

Roześmiałem się i nalałem Greerowi pełną szklankę merlota.

"Wróćmy do tego gorącego, bogatego, aroganckiego faceta, którego dziś poznałaś" - powiedziała. "On brzmi okropnie. Jest jakaś szansa, że zechce złożyć datek dla twojej siostry?".

Greer i jej mąż właśnie wybierali dawcę spermy po pięciu latach prób zajścia w ciążę. Mając trzydzieści dziewięć lat, była prawie dziesięć lat starsza ode mnie i zaczynała odczuwać ścisk Matki Natury. Zrobili cztery rundy IVF ze spermą Bena, ponieważ jego małe chłopaki miały problemy z ruchliwością. Ale wciąż nie mieli szczęścia. Niedawno poddali się i postanowili pójść drogą dawcy.

"Jestem pewien, że masz większe szanse na zdobycie jego spermy niż ja na zdobycie jego pracy."

"Co się stało? Znowu nie pasują ci odpowiednie doświadczenia?"

Westchnąłem i przytaknąłem. "Szczerze mówiąc, to moja własna wina. Nigdy nie powinnam była brać pracy w firmie farmaceutycznej rodziny Christiana. To bardzo specyficzny przemysł, a ludzie są dość nieufni wobec badań leków w dzisiejszych czasach, więc to rzuca dziwne światło na to, że byłam z nimi związana. W dodatku głupio było splatać całe moje życie z mężczyzną".

Moja siostra poklepała mnie po ręce. "Trzymaj swój podbródek w górze. W przyszłym tygodniu jest twoja rozmowa kwalifikacyjna w firmie wnuka Kitty, prawda? Może to się uda."

"Uh, ten arogancki palant, o którym ci właśnie mówiłam? To wnuk Kitty."

Nasza babcia i Kitty Harrington były najlepszymi przyjaciółkami od prawie trzydziestu lat. Mieszkały obok siebie w Georgii, aż do śmierci mojej babci cztery lata temu. Kiedy zdecydowałam się zrobić doktorat w Emory w Atlancie, zamieszkałam z Nanną i poznałam Kitty całkiem dobrze. Kiedy Nanna zmarła po krótkiej walce z rakiem podczas mojego ostatniego roku studiów, Kitty i ja pomogłyśmy sobie nawzajem przez to przejść i od tamtej pory byłyśmy sobie bliskie. Nie miało znaczenia, że dzieliło nas prawie pięćdziesiąt lat. Uważałam ją za dobrą przyjaciółkę. Nawet po tym, jak przeniosłam się z powrotem do Nowego Jorku na staż, nigdy nie straciłyśmy kontaktu. Przynajmniej raz w roku zjeżdżałam, żeby ją odwiedzić, a przez telefon rozmawiałyśmy niemal w każdą niedzielę.

Oczy Greer rozszerzyły się. "O, wow. Myślałam, że ta rozmowa kwalifikacyjna jest w przyszłym tygodniu. Nie mogę uwierzyć, że wnuk Kitty byłby dla ciebie takim palantem, wiedząc jak blisko jesteście."

Napiłem się wina i potrząsnąłem głową. "Wiesz, Kitty nigdy się nie pojawiła. Nie był typem faceta, który marnuje czas na drobne rozmowy. Ale zdałem sobie sprawę po wyjściu z biura, możliwe, że nie wiedział kim jestem. Można by pomyśleć, że przynajmniej by o tym wspomniał, prawda?".

"Dlaczego nie wspomniałeś?"

Wzruszyłem ramionami. "To był szalony dzień. Właściwie wpadłem na niego w sklepie kilka drzwi dalej przed wywiadem i mieliśmy... mały incydent. Cała sprawa mnie zepsuła, a potem dał mi ostry czas, kwestionując, czy mam kwalifikacje. Rozumiem, że mogę nie być najlepszym kandydatem, ale dlaczego zaprosił mnie na rozmowę, jeśli nie sądził, że mam podstawowe kwalifikacje?".

"Jestem naprawdę zaskoczona. Kitty to taka słodka pani".

"Jest. Ale ma też złośliwą stronę. Nigdy nie mogłam powiedzieć, kiedy żartowała z powodu jej uśmiechu." Potrząsnąłem głową. "Zdałem sobie sprawę, że mają to wspólne - nieczytelny uśmieszek".

"Zamierzasz jej powiedzieć, że był dla ciebie palantem?"

Zmarszczyłam nos. "Nie chcę, żeby czuła się źle. W dodatku zawsze się zapala, kiedy mówi o nim".

"Cóż..." Moja siostra ścisnęła moją rękę. "Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Założę się, że czeka na ciebie coś większego i lepszego. I nawet jeśli znalezienie tego zajmie ci trochę czasu, nie musisz nigdzie odchodzić. Możesz zostać z nami tak długo, jak chcesz."

Wiedziałem, że miała to na myśli i cieszyłem się spędzaniem czasu z moją siostrą i jej mężem, odkąd się wprowadziłem, ale nie mogłem się doczekać, aby zadomowić się we własnym miejscu.

"Dziękuję."

Później tej nocy, gdy leżałam w łóżku nie mogąc zasnąć, rzucałam się i obracałam, tak jak robiłam to przez większość nocy odkąd moje życie zostało wywrócone do góry nogami. W ciągu jednego dnia straciłam narzeczonego, najlepszą przyjaciółkę, pracę i mieszkanie. Na domiar złego, moja mowa weselna, w której nazwałam Christiana i Mię za ich romans, stała się viralem. Podobnie jak filmik, na którym pokazałam, jak uprawiają seks w apartamencie dla nowożeńców w noc przed ślubem. W ostatnim czasie "film porno z najlepszą przyjaciółką szalonej panny młodej i panem młodym" miał ponad miliard wyświetleń - to B jak miliard, a nie M jak milion. Wiadomości głównego nurtu nawet podchwyciły tę historię, a zainteresowanie Internetem zajęło ponad miesiąc, aby umrzeć powolną i bolesną śmiercią. Wtedy, kiedy już myślałam, że mogę znowu oddychać, Christian i jego rodzina złożyli pozew przeciwko mnie o oszustwo i sprzeniewierzenie funduszy, twierdząc, że kazałam im zapłacić za wyszukane wesele, aby wyrównać rachunki za coś, o czym wiedziałam od początku. Jakby bycie obsłużonym tym absurdem nie było wystarczająco złe, kiedy wiadomości się o tym dowiedziały, szaleństwo zaczęło się od nowa. Paparazzi zaparkowali nawet przed apartamentowcem mojej siostry na kilka dni. Do czego zmierza ten świat, skoro nie można nawet wysadzić własnego ślubu bez zaangażowania miliarda ludzi?

Ponieważ nie mogłam zasnąć, chwyciłam telefon z nocnej szafki i zaczęłam go przewijać. Nie znajdując nic, co przykułoby moją uwagę, popełniłem błąd, otwierając pocztę. Po południu przyszły dwie kolejne odmowy. Wzdychając, poszedłem się wylogować. Ale wtedy zauważyłem maila, którego przegapiłem. Przyszedł dwie godziny temu, a nazwa domeny zdecydowanie przykuła moją uwagę.

Joan_Davis@CrawfordInvestments.com

Prawdopodobnie była to kolejna odmowa, jednak i tak ją otworzyłam.

Droga Pani Vaughn,

Dziękuję za poświęcenie czasu na rozmowę z nami o stanowisku terapeuty stresu. Pan Crawford wybrał kandydatów do dalszego rozpatrzenia i chcielibyśmy zaprosić Panią na drugą rozmowę kwalifikacyjną do naszego biura.

Proszę dać mi znać o swojej dostępności w przyszłym tygodniu.

Z poważaniem,

Joan Davis

Dyrektor Działu Kadr

Zamrugałam kilka razy, pewna, że musiałam źle przeczytać maila. Ale nie, drugie przeczytanie potwierdziło, że rzeczywiście zostałam zaproszona z powrotem. To musiało być to wspaniałe pierwsze wrażenie, które zrobiłam wąchając pachę.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zaangażowanie się w sprawy szefa"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści