Nieznajomi pod jednym dachem

Rozdział 1

Minęło ponad sześć miesięcy, odkąd William Stone poślubił Emily Swift.

Dziś po raz pierwszy zobaczył ją schodzącą na dół, gdy był w pobliżu. Emily Swift, teraz jego żona, wciąż wydawała mu się obca.

Pomimo małżeństwa, nie mieli nawet swoich mediów społecznościowych. Wcześniej Emily zostawiała notatki na stole w salonie lub w innych miejscach w domu, aby utrzymać ich delikatną więź.

Ich harmonogramy rzadko się pokrywały. William pracował w ciągu dnia, podczas gdy Emily budziła się do życia dopiero wieczorami, po jego pójściu spać.

W czasie, gdy byli małżeństwem, William dowiedział się wielu rzeczy o Emily. Wyglądało na to, że była wschodzącą gwiazdą w świecie literatury online, sprzedając swoje dzieła za niezły grosz. Jeśli chodzi o finanse, wierzył, że ma się lepiej niż on, ale nie miał zamiaru na niej polegać. Ta myśl wydawała mu się bezużyteczna.

Chociaż byli małżeństwem, prowadzili równoległe życie. Emily mieszkała na drugim piętrze, a William na parterze. Ich terytoria były odrębne i rzadko sobie przeszkadzali. Kredyt hipoteczny i media dzielili po połowie, a wspólne obowiązki często przypominały raczej współlokatorów niż małżeństwo.

William zastanawiał się, czy można to jeszcze nazwać małżeństwem. Bardziej przypominało to konkubinat niż romantyczny związek. Było to jednak to, na co zgodzili się przed zawarciem związku, zaaranżowanego przez ich rodziny. Połączyli się głównie po to, by zaspokoić nieustające naciski rodziców, by się pobrali.

Zaliczka na ich mały domek nad strumieniem została zebrana przez ich rodziny, które chciały, aby się osiedlili. Ich wspólny wkład wyniósł w sumie 40 000 dolarów. William dał Emily 20 000 dolarów, na co ona odpowiedziała posagiem w wysokości 20 000 dolarów i umieścili te pieniądze na wspólnym koncie, które prowadził William.

Emily powiedziała mu, że jeśli kiedykolwiek staną w obliczu znaczących wydatków, będzie mógł wycofać się z tego konta, o ile najpierw skonsultuje się z nią. Zgodziłaby się na każdą rozsądną prośbę, o ile nie wiązałoby się to z niewiernością lub innymi naruszeniami małżeńskimi.

Chociaż ich małżeństwo było bardziej ceremonialne niż uczuciowe, Emily nadal oczekiwała od niego wierności. Było to nie tyle żądanie, co oczekiwanie.

W dziwny sposób Emily wyrażała coś w rodzaju akceptacji. Gdyby William zakochał się w kimś innym, bez wahania zgodziłaby się na jego prośbę o rozwód. Pieniądze na tym koncie były do jego dyspozycji - czy chciał kupić samochód, dom, czy zainwestować w biznes, to był jego wybór, o ile nie zagrażało to ich przysiędze.

Jednak pomimo jej hojnej oferty, William nigdy nie uzyskał dostępu do tych funduszy. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że to naprawdę nie były jego pieniądze. Poza tym nie znajdował się w sytuacji finansowej, która wymagałaby od niego sięgnięcia po nie.

Dzisiaj Emily wyglądała wyjątkowo olśniewająco. Z pomarańczową szminką i subtelnie podkreślonymi oczami, wyróżniała się w swojej letniej spódnicy, z czym William nigdy wcześniej się nie spotkał, biorąc pod uwagę, że widział ją tylko kilka razy.
William nie mógł się powstrzymać od patrzenia.

Jedyny raz, kiedy zapuścił się do pokoju Emily, miał miejsce, gdy poprosiła go o naprawę żarówki. Zauważył wtedy, że jej przestrzeń była uporządkowana, ale utrzymana w odcieniach szarości, dalekich od typowych różów i kwiatów, których można oczekiwać od dziewczyny w jej wieku. Wskazywało to na jej głębię - jej regał był wypełniony klasycznymi dziełami znanych zagranicznych autorów, takimi jak "Zmartwychwstanie". Emily była wyraźnie przemyślaną i introspektywną osobą.

Rozdział 2

William Stone nie mógł przestać podziwiać Emily Swift, gdy przygotowywała się do wyjścia.

Do tej powściągliwej dziewczyny zawsze trudno było podejść, a William czuł, że brakuje mu wiedzy, by przeprowadzić z nią sensowną rozmowę.

Po chwili wpatrywania się w niego, Emily zaczęła czuć się skrępowana. Spojrzała na siebie, zakręciła się w kółko i w końcu podniosła głowę, by zapytać: "Czy coś jest nie tak? Czy ja źle wyglądam?"

Rzadko wychodziła z domu i rzadko nosiła makijaż, więc martwiła się, że nie nałożyła go prawidłowo.

Jej głos był miękki i delikatny.

To wszystko było normalne, biorąc pod uwagę, że William i Emily byli współlokatorami od ponad sześciu miesięcy, a ich wspólne życie było dość harmonijne.

Nie było między nimi żadnych poważnych konfliktów. Większość komunikacji, którą chcieli od Emily, była wyrażana poprzez notatki na papierze.

Na przykład, przyklejała karteczkę w pobliżu włącznika światła, która brzmiała: "Nie zapomnij zgasić światła".

Za każdym razem, gdy William to widział, brał kartkę i pisał odpowiedź: "Przepraszam, następnym razem będę ostrożniejszy".

'...'

Gdyby była tylko współlokatorką, z pewnością zostałaby uznana za wyjątkową, pomyślał William.

Nie mógł przestać się zastanawiać, czy ona czuła to samo w stosunku do niego. Czy Emily uważała go za trudnego i niechlujnego współlokatora?

Nie, wyglądasz naprawdę ładnie - powiedział William, kręcąc głową i prawiąc jej komplement.

Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że gapił się zbyt długo, co wydawało mu się lekceważące. Szybko przeniósł wzrok na twarz Emily i zapytał: - Wychodzisz?

Biorąc pod uwagę, jak ładnie była ubrana, było oczywiste, że miała plany.

Emily skinęła głową, mówiąc: "Tak, idę na imprezę".

Impreza...

Dla kogoś, kto był już żonaty...

William: "..."

Szybko odwrócił głowę i zakaszlał, udając, że go to nie obchodzi i spojrzał na swój telefon.

Atmosfera zrobiła się nieco niezręczna. Emily poczuła falę żalu i poczuła, że źle się wyraziła.

Przyzwyczaiła się do swobodnych zwrotów, z przyzwyczajenia nazywając spotkanie z Lady Clarą "imprezą".

Spotykanie się z przyjaciółkami było w porządku, ale problem leżał w określeniu "impreza".

Nawet jeśli była to tylko formalność, musiała pamiętać, że mężczyzna przed nią był jej prawnie uznanym mężem.

Emily szybko dodała: "To tylko spotkanie z moją bliską dziewczyną".

To małe wyjaśnienie zdawało się nieco złagodzić napięcie w wyrazie twarzy Williama, ale nadal nie był pewien, co jeszcze powiedzieć. Po prostu skinął głową i odpowiedział grzecznie: "Bądź bezpieczny".

Na zewnątrz robiło się ciemno; powinna wrócić wcześniej.

Ale to było jedno zdanie, którego William nie chciał wypowiedzieć na głos. Ich relacja nie była na tyle bliska, by czuł się uprawniony do wyrażania takich obaw.

Niezależnie od tego, czy było ciemno, czy nie, nawet jeśli nie wróciła na noc do domu, co mógł z tym zrobić?

Pobrali się tylko po to, by udobruchać swoje rodziny i nic więcej. Przez te sześć miesięcy nie było między nimi żadnych znaczących powiązań finansowych.
Jeśli wydarzyłoby się coś nieodwracalnego, rozwód nie byłby trudny, a William wierzył, że Emily prawdopodobnie zgodziłaby się bez zamieszania.

Na tę myśl poczuł poczucie winy, że wcześniej okazał swoje niezadowolenie. W końcu nie miał prawa wtrącać się w sprawy Emily.

Widząc zmianę w wyrazie twarzy Williama, Emily zastanowiła się przez chwilę i dodała: "To tylko moja bliska dziewczyna".

Rozdział 3

Emily Swift zamilkła, niepewna, jak zareagować.

Wydawało się, że podkreślenie słowa "kobieta" sprawiło, że poczuła się nieco bezbronna. Dlaczego to musiała być kobieta? Czy miał też męskich przyjaciół? Emily zastanawiała się, czy William potajemnie z niej kpi.

Zdeterminowana, by się bronić, zacisnęła zęby i dodała: "Nie mam żadnych męskich przyjaciół. Żadnych."

William ponownie skinął głową. "Dobrze.

Emily: "...

Cholera.

Kiedy to powiedziała, poczuła jeszcze większy niepokój. To było jak w liceum, kiedy jej koleżanka z klasy coś zgubiła i głośno zażądała: "Kto zabrał moje rzeczy?". Mimo że Emily nie zrobiła nic złego, poczucie winy zaczęło ją kłuć.

Musiała udawać szok i niewinność, nalegając: "O nie, jak to zaginęło? Może zostawiłaś to w domu?".

Kiedy wygłaszała te uwagi, jej głos musiał brzmieć szczerze, a jej twarz była przesadną maską zaskoczenia, jakby próbowała zrozumieć, jak rzeczy zaginęły.

Teraz, stojąc przed Williamem, czuła się równie niewinna, ale niepokojące poczucie winy skręcało się w jej wnętrzu.

O co chodziło z tym poczuciem winy?

Emily pacnęła się w czoło, próbując rozproszyć dręczące ją uczucie.

Nie miała obok siebie ani jednego męskiego przyjaciela - nawet komara. Dlaczego miałaby czuć się winna?

William wydawał się obojętny, co tylko sprawiło, że Emily była bardziej nieugięta w kwestii oczyszczenia swojego imienia.

Ale im bardziej próbowała się wytłumaczyć, tym bardziej czuła się jak winna osoba złapana na gorącym uczynku, zakłopotana i zdesperowana.

W końcu wzięła głęboki oddech, pospieszyła na dół i stanęła bezpośrednio przed Williamem.

Z najwyższą powagą powtórzyła: "William, wychodzę tylko spotkać się z moją dziewczyną".

William właśnie zauważył jej łagodną naturę, ale jego wrażenie zmieniło się wraz z jej nagle napiętą postawą. Dlaczego brzmiała, jakby zgrzytała zębami?

William zastanawiał się, gdzie popełnił błąd. To było zaskakujące... nie powiedział zbyt wiele.

"Śmiało - odpowiedział zmieszany. "Nie zatrzymuję cię.

Emily: "...

Naprawdę miała krótki lont.

Słowa Williama tylko pogłębiły jej dyskomfort. Czy naprawdę ją rozumiał, czy po prostu ją zbył?

Zauważywszy jej zmieniający się wyraz twarzy, William zapytał: "Czy powinienem dziś wieczorem zostawić dla ciebie otwarte drzwi?".

'...'

Niech będą otwarte.

To była zwięzła odpowiedź Emily, zanim wyszła.

William zdał sobie sprawę, że Emily wyszła bez torebki. Czy dziewczyny naprawdę wychodziły z domu bez torebek?

Po jej wyjściu William zastanawiał się, dlaczego Emily była zdenerwowana. Nie powiedziała tego wprost, ale jej wyraz twarzy zdradzał irytację.

Myślał i myślał, ale nie znalazł odpowiedzi.

Jak kobieta, która przed chwilą była miła, mogła tak szybko się zmienić?

Podrapał się po głowie.

W końcu doszedł do wniosku: kobiety były takie dziwne.

Ale jeśli była zdenerwowana, czy powinien próbować to naprawić?

Nie.

Zdecydował się tego nie robić. To nie on wywołał jej gniew, a uznał, że powiedzenie zbyt wiele może tylko rozpalić większy ogień i naprawdę ją zirytować.

Delikatnie oparł się o drzwi, pozostawiając wystarczającą szczelinę, aby Emily mogła wrócić. Pozwolił sobie pójść pod prysznic i spać.
William nie miał pojęcia, kiedy Emily wróciła tej nocy, ani nie miał świadomości, kiedy spał.

Rano, gdy w końcu się obudził, zastał zamknięte drzwi wejściowe. To potwierdziło, że Emily wróciła.

Rozdział 4

William Stone podszedł do schodów i spojrzał na drugie piętro.

Ta cisza dała Williamowi niepokojące poczucie déjà vu, jakby Emily Swift nie wychodziła ze swojego pokoju od wczoraj.

O takiej porze Emily powinna już spać.

Postanowił jej nie przeszkadzać.

Po szybkim spojrzeniu, William udał się do kuchni, aby przygotować śniadanie.

Dziś i tak przygotował tylko jedną porcję.

Miskę makaronu i jajko sadzone.

Gdy wszystko było gotowe, usiadł przy stole i nie spieszył się z jedzeniem.

Prawdę mówiąc, William przygotował wcześniej śniadanie dla Emily, ale było to zaraz po tym, jak otrzymali licencję małżeńską.

Pomyślał, że teraz, gdy są małżeństwem, zrobienie śniadania nie jest wielkim problemem.

Niezależnie od tego, czy był to tylko on, czy oni razem, nie robiło to różnicy.

Równie dobrze mogli cieszyć się porannym posiłkiem razem.

Kiedy jednak William miał udać się na górę, by zadzwonić do Emily, nie mógł nawet przejść przez jej drzwi.

Były zamknięte.

Zapukał i zawołał ją.

Emily się nie poruszyła.

Nie wiedział, czy naprawdę spała, czy tylko udawała.

W końcu William sam skończył dwie miski makaronu.

Można śmiało powiedzieć, że tego dnia czuł się dość napchany.

Prawdę mówiąc, William czuł się dość przygnębiony.

Brak możliwości wejścia do jej pokoju był upokarzający.

Od tego dnia, o ile Emily go nie zaprosi, nie miał zamiaru wracać na górę.

Po chwili zastanowienia zdał sobie sprawę, że może przesadzać.

W końcu byli tylko współlokatorami; to naprawdę nie zasługiwało na taką troskę.

Każdy powinien po prostu zająć się swoimi posiłkami.

Mieli różne style życia i nie było potrzeby im przeszkadzać.

William skończył makaron, posprzątał miski i wyszedł do pracy.

Był właścicielem małej księgarni o nazwie "Biblioteka Stone'a". Jego miesięczne zarobki były przyzwoite - około tysiąca dolarów, co wystarczało na utrzymanie.

Było to szczególnie ważne, ponieważ w tym małym miasteczku nie było zbyt wielu księgarni.

W takim miejscu posiadanie księgarni było błogosławieństwem.

Gdy tylko Stone's Library została otwarta, przyciągnęła sporo uwagi.

Kilku studentów z miasta często przychodziło po materiały do nauki.

Inni wpadali, by przejrzeć czasopisma.

Witał każdego, kto chciał wpaść i poczytać.

Obok biblioteki zainwestował również w herbaciarnię, która była jego dodatkowym przedsięwzięciem.

Najczęściej ludzie odwiedzający księgarnię zatrzymywali się obok na herbatę z mlekiem.

Herbaciarnia działała pod własnym kierownictwem, więc William nie musiał się o nią martwić.

Jego uwaga nadal skupiała się na księgarni.

Ponieważ był to jego własny zakład, nie trzymał się ścisłego harmonogramu.

Generalnie zależało to od jego nastroju.

Jeśli miał ochotę na leniuchowanie, mógł z łatwością przespać cały dzień.

William wybrał jednak bardziej rutynowy tryb życia.

Otwierał sklep o dziewiątej i zamykał o piątej.

Jeśli wracał do domu nieco później, na przykład około jedenastej lub północy, czasami przyłapywał Emily w kuchni na parterze na gotowaniu.
Choć zdarzało się to rzadko.

Zauważył, że najczęściej zamawiała jedzenie na wynos.

Stojąc w pobliżu drzwi, William wcześniej tego nie zauważył, ale teraz już tak.

Na framudze drzwi przyklejona była karteczka z napisem: "Dziękuję za zostawienie otwartych drzwi".

Po chwili namysłu chwycił długopis i dopisał poniżej: "Nie ma za co".

Rozdział 5

William Stone pokusił się o napisanie kolejnej linijki na stronie.

Chciał dać Emily Swift radę; jej rutyna była żałośnie niezdrowa. Spała cały dzień i nie spała w nocy, a on nie mógł pozbyć się obawy, że pewnego dnia może niespodziewanie umrzeć z tego powodu.

W końcu była to kwestia życia i śmierci. Jako jej współlokator czuł, że powinien wyrazić swoje obawy.

Ale po zastanowieniu William zdecydował się tego nie robić.

Zamknął pióro i odłożył je z powrotem na biurko.

Emily była w wieku dwudziestu kilku lat, z pewnością wystarczająco dorosła, by wiedzieć, że spanie do późna może zaszkodzić jej zdrowiu. Była dorosła; czy naprawdę potrzebowała, by ktoś zwracał jej uwagę na to, co oczywiste?

William doszedł do wniosku, że najlepiej będzie nie wyjść na zbyt mądrego w tej sytuacji.

Utrzymanie ich delikatnej relacji nie wymagało od niego mówienia zbyt wiele.

Nie było sensu przesadzać i irytować jej.

W Stone's Library księgarnia stała się dla niego drugim domem. Przy kasie William ustawił rozkładany fotel. Przez większość dni wylegiwał się tam, przeglądając czasopisma.

Praca była dla niego zdecydowanie wyluzowana.

Mając do dyspozycji tak wiele książek, mógł wybierać, co tylko mu się podobało.

Czasami próbował czytać poważną literaturę. Uznał, że po zapoznaniu się z niektórymi tematami, będzie mógł przynajmniej prowadzić przyzwoitą rozmowę z Emily; nie mogli przecież na zawsze się rozdzielić, prawda?

Czytanie więcej może nawet pomóc mu później, nawet jeśli ich drogi się rozejdą i skończą na rozwodzie - będzie miał bogatą wiedzę na ten temat.

Ale za każdym razem, gdy zaczynał, jego aspiracje rosły, tylko po to, by zamknąć książkę po kilku stronach.

Poważna literatura była po prostu zbyt poważna.

Nie pasowała do niego.

William pozostał na krześle, wzdychając.

Zastanawiał się, dlaczego jego przyjaciele odnoszą sukcesy, podczas gdy on czuje się jak nieudacznik.

Bycie żonatym było niezwykle podobne do bycia singlem.

Księgarnia tętniła życiem.

Para dzieci była schowana w kącie, pogrążona w swoich książkach.

Williamowi to nie przeszkadzało; to była przestrzeń zapraszająca czytelników.

Około południa podsłuchał rozmowę dwóch kobiet na zewnątrz.

Emily, nie mówiłaś, że twoja książka została wydana? Przebyłam taki kawał drogi, musisz dać mi kopię".

William wyczuł, że dziewczyna o imieniu Emily musiała wymierzyć cios i odparł.

Ponieważ wyraźnie słyszał, jak mówi: "Dam ci cios!".

Jej przyjaciel zaniemówił.

Imię Emily, jej głos; to była bez wątpienia ona.

Jednak William nie mógł powstrzymać się od odrobiny niedowierzania, gdy spojrzał na godzinę na swoim telefonie - Emily rzeczywiście wyszła z domu.

I to w biały dzień. Czy on postradał zmysły?

William często żartował, że Emily jest jak wampir, ktoś, kto po prostu nie może znieść światła dziennego.

Leniwie rozłożony na krześle, był dobrze ukryty z przodu, więc jeśli ktoś go nie szukał, nie mógł go zobaczyć.

Oczywiście nie planował wstawać.

Ponieważ, cóż, był zbyt leniwy.
W tym momencie szklane drzwi księgarni otworzyły się.

Do środka weszły dwie dziewczyny.

Zaciekawiony William podparł się, by zobaczyć, kto wszedł.

Jedną z nich była Emily, a drugiej nie rozpoznał.

Dziewczyna obok Emily była uderzająca, może nawet piękniejsza, ale niekoniecznie ładniejsza od Emily. Obie miały wyjątkowy styl.

Wczoraj, po obejrzeniu wyglądu Emily, uwierzył, że jest odważnym typem urody. Teraz zdał sobie sprawę, że w rzeczywistości emanowała bardziej niewinną atmosferą.

Emily odwróciła się, by rzucić okiem na właściciela księgarni.

Ich oczy się spotkały.

'...'

Emily nagle poczuła się, jakby została przyłapana na skandalu.

Dlaczego William patrzył na nią w ten sposób?

Ta wymiana zdań miała wagę, która wydawała się niemal znacząca. Instynktownie, Emily wykonała gest w kierunku swojej przyjaciółki, mówiąc: "To dziewczyna".

I, na Boga, nie ktoś, kto właśnie wrócił z Tajlandii!

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nieznajomi pod jednym dachem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈