Nie tylko potwory

1. Aleksandra (1)

ROZDZIAŁ 1

==========

Aleksandra

==========

Wiedziałam, że życie nie dla wszystkich było słońcem i tęczą, ale w końcu chmury zawsze pękały, odsłaniając dla nich ponownie światło słoneczne. Jednak w moim przypadku ciemność, która zdawała się za mną podążać, nigdy się nie oczyszczała.

Już dawno temu nauczyłem się, że życie nie jest sprawiedliwe i w pewnym momencie po prostu to zaakceptowałem.

Jedynym jasnym punktem było to, że mogłem wejść do swojego łóżka, otworzyć spiralny zeszyt i zapomnieć o istnieniu rzeczywistości, będąc przeniesionym do świata, który stworzyłem, gdy przyłożyłem pióro do papieru.

Wylałem na te kartki całą swoją rozpacz i pożądanie. Atrament był moim bólem, a strony były moim wybawcą.

To tam się teraz znalazłem, kontemplując wydarzenia dnia i to, jak sobie z nimi poradzę. Leżałam na łóżku w za dużym t-shircie Aerosmith, który znalazłam w sklepie z używanymi rzeczami i czarnych szortach do spania.

Wsuwając do ust resztę mojego czekoladowego ciasteczka, chwyciłem plastikowy kubek wypełniony pysznym przysmakiem znanym jako RumChata. Pociągając łyk cynamonowego alkoholu, przełknąłem grudkę ciastka, która utknęła w moim gardle, po czym odstawiłem kubek na szafkę nocną.

Alkohol został mi podarowany jako łapówka, żebym nie donosił na dziewczynę z naprzeciwka za palenie jointa. Szczerze mówiąc, nie obchodziło mnie, co zrobiła - i tak bym jej nie wydał, ale nie kręciłbym nosem na alkohol.

Mimo, że nie miałem tu żadnych przyjaciół, trzymałem się na uboczu... tak było po prostu łatwiej. Moje życie miało wystarczająco dużo chaosu bez tworzenia sobie wrogów. Miałem swoje własne gówno, o które musiałem się martwić. Jeśli dziewczyna chciała palić trawkę, żeby przeżyć swoje dni, kim byłem, żeby to oceniać? Wszyscy mieliśmy swoje własne sposoby radzenia sobie.

RumChata pozostawiła po sobie smugę lekkiego ciepła, gdy sięgnąłem po mój czarny, spiralny notes, który widział lepsze dni. Krawędzie kartek lekko się zawijały, bo były trochę wygięte, kiedy pisałem pod dziwnymi kątami. Przerzucając kolejne puste strony z tyłu zeszytu, zdałem sobie sprawę, że wkrótce będę musiał wziąć kolejny i dodać ten pełny do plastikowego pojemnika pod moim łóżkiem. Ten pojemnik zawierał jedyne rzeczy na świecie, na których mi zależało, jedyne, które miały dla mnie jakąś wartość.

Jako wychowanek państwa, nie cieszyłem się wieloma luksusami w życiu, dorastając. Nawet teraz, będąc na stypendium akademickim na ostatnim roku w małym prywatnym college'u, nie mogłem sobie pozwolić na wiele. Jednoosobowy pokój w akademiku był jednak zdecydowanie plusem.

Nie mogłam rozwodzić się nad faktem, że wszystkie rzeczy, na których mi zależało, zmieściły się w jednym, marnym koszu pod moim łóżkiem. Pewnego dnia wszystko będzie inaczej - ale ten dzień jeszcze nie nadszedł. Byłem kimś, kogo można nazwać "pesymistycznym optymistą".

Moje stypendium pokrywało moje zajęcia, materiały szkolne, wyżywienie i niewielką dotację na jedzenie. Będę pierwszym, który przyzna, że miałem dość gównianą dietę. Nie jadłem przez cały dzień, a potem wykorzystywałem mój budżet na ten dzień, żeby zamówić dużą pizzę i ciastka i objadać się, kiedy pisałem przez noc.

Innym okropnym nawykiem był mój prawie nieistniejący harmonogram snu i często zdarzało mi się przeklinać pierwsze promienie porannego światła, gdy wpadały przez moje małe okno. Odrywały mnie one od mojego świata fantazji wypełnionego pysznymi mężczyznami, na punkcie których miałam niezdrową obsesję, sygnalizując, że znów będę zmierzać na zajęcia na oparach.

Często marzyłam, by być jednym z nadprzyrodzonych stworzeń świata, zamiast odizolowanym, zapomnianym człowiekiem tkwiącym w niekończącej się pętli, która wciąż przypominała mi o moim miejscu w życiu.

Ale niestety, wydawało się, że to jest ręka, którą mi rozdano. Musiałem tylko znaleźć sposób, by wykorzystać go jak najlepiej.

Nie przeszkadzało mi to jednak w sprawdzaniu, czy moje zęby nie wydłużyły się do ostrych punktów jak u wampira, w próbach wyczarowania ognia w mojej dłoni jak u czarownicy, czy w życzeniu, by w ciągu jednej nocy wyrosła mi para demonicznych rogów.

Może byłem po prostu późnym rozkwitem w społeczności nadprzyrodzonych? Przynajmniej tak lubiłem sobie wmawiać, gdy stwierdzałem, że tonę w ponurości mojego życia.

Chwyciłem z szafki nocnej długopis z lekko nadgryzioną czarną skuwką i oparłem się w rogu łóżka pod ścianą, w przytulnej przestrzeni, w której miałem ułożone poduszki i rozbite w swoiste gniazdo, które miało mnie pochłonąć. Podciągnąłem kolana, oparłem o nie notes, zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, by oprzeć ją o ścianę, myśląc o tym, gdzie tym razem zostanę przeniesiony.

Nadszedł czas, aby odciąć się od rzeczywistości i uciec do świata pomiędzy moimi stronami. Świata, który budził respekt i budził nadzieję w mojej duszy. Nadzieję, że pewnego dnia świat, w którym żyłam, będzie lepszy.

Mój świat fantazji był taki, w którym naprawiałem krzywdy świata. Gdzie potwory, których większość ludzi się boi, pomagały mi polować na prawdziwych złych - ludzi.

Bo mogę was zapewnić, że moje potwory były aniołami w porównaniu z prawdziwym złem, które czaiło się w mojej rzeczywistości. Ludzie po prostu nosili kombinezony ze skóry, które były bardziej przyjemne dla oka.

Zamykając oczy, pozwoliłem mojemu umysłowi odpłynąć do obrazu moich potworów, zatapiając się w alternatywnym życiu, które sobie stworzyłem.

Na początku, kiedy je stworzyłem, nie było w nich nic pięknego, ale przez lata zmieniały się w moim umyśle. Zanim nauczyłem się pisać, rysowałem je jako cieniste istoty bez twarzy, obleczone w materiał czarnej peleryny z rozdartymi u dołu brzegami. Poruszały się w ciemności, przesuwając się wraz z cieniami, niezaprzeczalnie ukryte przed ludzkim okiem.

Potem, gdy pisałem je w opowiadaniach zamiast rysunków, gdy nie podróżowały w ciemności, dolne połowy ich ciał nadal były w większości wirującymi cieniami, ale pośrodku ich klatek piersiowych znajdował się fragment, który pulsował jednostajnym blaskiem, tak jak u człowieka było ich serce.

Każdy z moich trzech potworów miał inny kolor, który emanował z kawałka ich ciała, który lubiłem uważać za ich duszę, rozprzestrzeniając się na ich szyje i w górę do ich twarzy jak żyły pod powierzchnią.




1. Aleksandra (2)

Lucien był czerwony.

Elwin był zielony.

Kylo był niebieski.

Na domiar złego mieli cztery ręce, po dwie z każdej strony, z ostrymi jak brzytwa pazurami na końcach palców. Niektórzy mogliby uznać ich za niepokojących, tak pozbawionych humanoidalnych cech, ale właśnie to w nich kochałem. To, co widziałeś, było tym, co masz, w przeciwieństwie do ludzi.

Spotkałem zbyt wielu ciemnych, brzydkich, pokręconych ludzi, bym mógł im zaufać.

Uśmiechali się do ciebie, by cię udobruchać, szeptali słowa, które chciałeś usłyszeć, a jednocześnie zabierali to, co chcieli, zostawiając za sobą skrawek człowieka.

Ci, którzy kradli.

Ci, którzy gwałcili.

Ci, którzy uważali, że zasługują na wszystko tylko dlatego, że oddychają.

W moim świecie fantazji, moje potwory i ja wypierały arogancję i uprawnienia każdego z tych skurwieli. Czasami potrzebna była dyskrecja, więc oprócz formy potwora, miały też formę człowieka, aby mogły wtopić się w społeczeństwo i być u mojego boku.

Co sprowadziło mnie do zadania, które miałem do wykonania. Otwierając oczy, pomyślałem, od czego chcę zacząć. Dzisiejszy rozdział był o dziekanie studentów, który podniósł moją spódnicę tego popołudnia i powiedział mi, że zapomni o zarzutach, że oszukałam na eseju, jeśli mu pomogę.

Nie oszukiwałam.

Nie było takiej potrzeby, gdy akademia była naturalnym darem mojego umysłu. Jedynym sposobem, w jaki byłem w stanie uczęszczać do tego college'u, było stypendium naukowe, które mi przyznano. Bez niego byłbym na ulicy bez grosza przy duszy, jak większość dzieciaków po wyjściu z systemu.

Nie było mowy, żebym ryzykowała to wszystko, oszukując na głupim eseju o kreatywnym pisaniu, który mogłam zaliczyć bez walki.

Problem polegał na tym, że Chloe Blufount nie podobało się to, że ciągle plasowałem się nad nią w czołówce klasy licencjackiej dla studentów anglistyki. Nasz profesor od kreatywnego pisania ustanowił publiczną komisję rankingową, aby zachęcić do doskonałości, a dzięki mojemu talentowi do pisania co roku wyprzedzałam Chloe. Ale Chloe była dziewczyną, która przywykła do tego, że wszystko jej się udaje, zwłaszcza że pieniądze jej ojca zwykle dawały jej wszystko, czego chciała. Mógł kupić jej zastrzyki na usta, przedłużanie rzęs, ciągłą sztuczną opaleniznę w sprayu i ciągle zmieniające się kolory włosów, ale nigdy nie byłby w stanie kupić jej najwyższego miejsca w naszej klasie.

Byłem z tego dumny.

Więc to był sposób, w jaki usunęła mnie z drogi. Karmiła kłamstwami dziwacznego dziekana, wiedząc dobrze, jaką ma reputację. Chloe była jednym z potworów pod piękną ludzką skórą, oferując mnie na srebrnej tacy człowiekowi, który brał to, co nie było dane dobrowolnie, wiedząc, że nie mam nikogo, kto pomógłby mi stoczyć moje bitwy poza mną samą.

W rzeczywistości lekko odtrąciłem jego rękę, powiedziałem mu, że wezmę zero z zadania i po cichu opuściłem jego gabinet, nie chcąc rozpalać temperamentu, o którym słyszałem wiele razy.

W końcu dotarło do mnie, jak chciałem, żeby ta scena przebiegła. Konkretny sposób, w jaki chciałem, żeby dziekan cierpiał. Pozwoliłem atramentowi ślizgać się po stronie, zamykając oczy i przywołując mojego krwiożerczego potwora, by odtworzyć tę scenę w sposób, jakiego naprawdę pragnąłem.

Lucien.

Zabijałby za tych, których kochał bez mrugnięcia okiem. Dotknąć tego, co było jego i w efekcie umrzeć bolesną śmiercią. To było dla niego takie proste.

Scena była w końcu ustawiona. Byłem tam, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na krześle przed dębowym biurkiem dziekana, przy czym dziekan stał i opierał się o jego róg, patrząc na mnie jak na świnię.

Gdy Lucien wyszedł z cienia w rogu gabinetu, opuszki jego palców błyszczały jak świeżo naostrzone obsydianowe sztylety. Jego postać zmieniła się, gdy zbliżał się powoli i celowo, jak drapieżnik prześladujący swoją ofiarę, pewność siebie i niebezpieczeństwo promieniujące od niego falami. Jego krwistoczerwone oczy z czarnymi szczelinami były wpatrzone w cel z niezmienną intensywnością.

Naprawdę uosabiał stwora z koszmarów, którego dzieci obawiają się, że wyjdzie z cienistych zakamarków ich pokoi.

W momencie, gdy zboczeniec położył rękę na mojej odsłoniętej nodze i podciągnął ją w kierunku spódnicy, tak jak to robił w rzeczywistości, Lucien skrzywił się na niego. "To się po prostu nie uda. Jedyną osobą, której wolno dotykać mojego anioła jestem ja".

Dziekan stał, zastygły w strachu przed moim potworem, a ja uśmiechnęłam się nikczemnie, gdy jego beżowe spodnie od sukienki pociemniały, a zapach moczu przeniknął do powietrza. Wystarczyło, że szpony Luciena dotknęły jego skóry w najsłabszym szepcie dotyku.

Dziekan wiedział, że właśnie stał się ofiarą.

Cienie na twarzy Luciena rozdzieliły się, odsłaniając jego usta, gdy uśmiechnął się do dziekana, wystawiając na widok publiczny rzędy ostrych zębów. Dziekan krzyczał, błagając o litość, w ciągu kilku sekund, zanim jego ręce zostały szybko odcięte od nadgarstków.

Może ten akt powinien mnie przerazić - to było to, czego naprawdę chciałem, a pragnienie tego typu przemocy nie było normalne. Ale zamiast tego, wzbudziło to we mnie poczucie sprawiedliwości i satysfakcji, a może nawet nutkę pożądania wobec Luciena za ten okrutny ruch.

W porządku, to było więcej niż nutka pożądania.

To nie był pierwszy raz, kiedy ich zaborcze i czasami barbarzyńskie działania mnie podnieciły. Ale to nie była niespodzianka, ponieważ napisałem ich dokładnie takimi.

Rzecz w tym, że moje kreacje nie były tylko potworami. Były moimi bratnimi duszami i stworzyłem je tak, by były niezwykle opiekuńcze i terytorialne wobec mnie. Coś, czego brakowało mi w moim życiu, gdy dorastałem. Wszystkie miały wyraźnie różne osobowości, ale ich miłość i potrzeba zapewnienia mi bezpieczeństwa świeciły jasno przez ich cieniste głębie.

Krzyki dziekana odbijały się echem po całym biurze, ale nikt nie przyszedł mu na ratunek. Nikt nie mógł go uratować - był przeklęty od początku mojej historii.

Upadł na kolana, a krew lała się strumieniami z jego odciętych nadgarstków, tworząc pod nim coraz większe karmazynowe jezioro. Z nosa ciekły mu smarki, gdy szlochał i błagał: "Proszę, oszczędź mnie. Przepraszam. Tak bardzo przepraszam."

Zwężając oczy, gdy stałem z krzesła, posadziłem spód mojego buta na jego klatce piersiowej, zanim kopnąłem go do tyłu. "Szkoda, że nie będziesz mógł powiedzieć przepraszam wszystkim swoim pozostałym ofiarom," prychnęłam. Potem, wydając suchy śmiech, dodałem: "Chociaż, twoja śmierć będzie wystarczającą formą przeprosin".




1. Aleksandra (3)

Gdy słowa opuściły moje usta, Lucien wyrósł nad dziekanem, zanim wbił czubki swoich palców wskazujących w jego oczodoły. Dziekan krzyczał tylko przez kilka sekund, po czym w małym biurze zapanowała cisza, a wraz z nią jego śmierć.

Wsiąkłem w ten moment, uśmiechając się z zadowoleniem z jego losu. Nie będzie mógł już więcej nadużywać swojej pozycji władzy.

Tymczasem Lucien cofnął swoje szpony z dziekana i chwycił chusteczkę z biurka, wycierając szpony górnych rąk dwoma dolnymi, zanim rzucił szmatę na ciało dziekana. Dramatycznie przewrócił oczami i mruknął: "Nienawidzę, kiedy każą mi tak brudzić sobie ręce".

Prawdziwy śmiech wybuchł ze mnie, gdy nazwałem go na jego bzdurach. "Jesteś takim kłamcą. Denerwujesz się, gdy nie dajesz sobie rady z naszymi sytuacjami w ten sposób," przypomniałem mu, gdy oparłem się z powrotem na biurku z rękami na krawędzi. "Chociaż jestem pewien, że Kylo i Elwin z chęcią posłuchaliby, gdybyś zmienił sposób postępowania," dodałem kpiąco. "Tak bardzo ułatwiłbyś im życie".

To była jego kolej na śmiech, a dźwięk naprawdę sprawił, że moje serce przeskoczyło o jedno uderzenie. Żyłem dla ich miłości i radości - to karmiło moją własną.

"Nie pozwól, żeby Kylo też cię okłamywał, aniołku," odparł. "Nudziłby się, gdyby nie próbował ciągle powstrzymywać moich popędów pod wpływem mgły krwi".

Gdy Lucien pojawił się przede mną, pochylając się blisko, rozszerzyłam oczy i fałszywie pucowałam. "Ale co z biednym Elwinem, który musi sobie radzić z uspokajaniem Kylo, kiedy nieuchronnie wykraczasz przeciwko jego rozkazom?"

Zrobił pauzę, jakby naprawdę dając to do myślenia, zanim chichotał. "Tak, szkoda mi tego drania, ale wszyscy wiemy, że nie zamierzam przestać. Nikt nie pierdoli się z tobą lub moimi braćmi i uchodzi tylko z klapsa na nadgarstku."

Przypomnienie o jego gniewie sprawiło, że moje oczy spadły na dziekana, a ciało zadrżało na wspomnienie jego dotyku na mojej nodze.

Lucien wyczuł mój niepokój, jego głos opadł nisko, gdy wyszeptał, "Już dobrze, aniołku. On już nigdy cię nie dotknie. Jesteś nasza."

Zaborczość jego słów, w połączeniu z głębokim tonem jego głosu, sprawiła, że ciepło zgromadziło się między moimi nogami. Ból zaczął narastać, domagając się, bym znalazła sposób na jego zaspokojenie.

Jeszcze nie udało mi się przekroczyć granicy intymności z moimi stworzeniami podczas pisania opowiadań, ale dziś czułem, że to się zmieni. Potrzebowałem czegoś ekstra, co by mnie rozweseliło po tym, jak musiałem przełknąć moje oburzenie na działania dziekana. Chciałam uderzyć go w usta i powiedzieć mu, gdzie może sobie wsadzić swoje sugestie, ale widząc, że nie mogłam poddać się temu pragnieniu... poddałam się temu.




2. Aleksandra (1)

ROZDZIAŁ 2

==========

Aleksandra

==========

Moja ręka przeleciała po papierze, a atrament rozmazał bok dłoni w moim pośpiechu, by przenieść słowa na stronę, serce biło mi nieregularnie na widok sceny, która zaczęła się tworzyć w moim umyśle. Taką miałem przypadłość, że jestem leworęczny, ale z miejscem zbrodni na ręce uporam się, gdy już przeleję wszystkie swoje myśli na papier, a moje pragnienia zostaną zaspokojone.

Nie mogłem teraz przestać, nie z potrzebą zbierającą się między moimi nogami na myśl o tym, że w końcu to napiszę. Wreszcie poddać się marzeniom, które nękały cenne kilka godzin snu, które udało mi się wyrwać każdego tygodnia. Pocierałam o siebie uda, pragnąc tarcia między nimi, gdy żądza mnie ogarnęła.

Przygryzając dolną wargę, wyobrażałam sobie tę scenę w mojej głowie, pisząc, a fantomowe odczucia przesuwały się po mojej skórze. Lucien wciągnął mnie w swój cień, który otulił mnie jak ciepły koc i sprawił, że poczułam się przy nim jak w domu. Moja wizja zaciemniła się, gdy przetransportował nas z dziekanatu.

Oderwanie wzroku było trochę dezorientujące, ale kiedy się ocknęłam, zobaczyłam, że przeniósł nas do swojej sypialni. Moje usta otworzyły się, gdy zobaczyłem gigantyczne łóżko na środku pokoju i ciemne zasłony wiszące przed ścianami okien. Pokój był udrapowany w czarny i czerwony jedwab, przez co sprawiał wrażenie zmysłowego i luksusowego.

W moich opowiadaniach moje potwory rzadko występowały w ludzkiej postaci, ale na ten moment potrzebowałem, żeby był cielesny, więc tak go napisałem. Niestety, w swoich potwornych formach nie mogły mnie z łatwością dotknąć bez obawy, że zranią mnie swoimi szponami. Nie były chowane, a kiedy próbowałem zmienić ich formy w mojej głowie, aby do tego pasowały, nie wydawało się, aby to się trzymało w mojej głowie. Po napisaniu ich w ten sposób przez tak długi czas, wydawało się, że mój mózg odmówił zmiany.

W swojej ludzkiej postaci Lucien był blady jak śnieg, co kontrastowało z jego czarnymi włosami, które były ułożone w elegancki, niechlujny sposób. Wszystkie moje potwory karłowały mnie wielkością, niezależnie od tego, w jakiej były formie. Przy wzroście 6 stóp 5, Lucien był o całą stopę wyższy ode mnie, a w połączeniu z jego szerokimi ramionami i mięśniami falującymi na całym ciele? Tak, w porównaniu z nim byłem praktycznie myszką.

Delikatnie zebrał mnie w ramionach i położył na środku swojej satynowej pościeli, moje jasne blond włosy rozpostarły się wokół mnie, gdy patrzyłam w jego świecące czerwone oczy. Patrzyłam w jego czerwone, świecące oczy, które były rozchylone, gdy wpatrywał się we mnie, przekazując tak wiele emocji w ich ciemnej głębi.

Ciekawe, co czuł, gdy wpatrywał się w moje oczy? Bo jego emocje praktycznie mnie dławiły swoją intensywnością.

Jak to możliwe, że czułem jego skumulowany gniew na dziekana za dotknięcie mnie, który gotował się pod powierzchnią, a jednocześnie widziałem taki głód mnie czający się obok? Nie był prawdziwy, ale emocje, które czułam, promieniujące w moim umyśle, naprawdę były namacalne.

W tym spojrzeniu czułam jego tęsknotę za mną. Praktycznie lało się z niego jak deszcz spadający z burzowej chmury, gdy przejechał dłonią po moim policzku w delikatny sposób, do którego potwór nie powinien być zdolny. Jakbym była jego najcenniejszym skarbem.

Oddech mi się zatrzymał, a ja przyciągnęłam dolną wargę do siebie, by ją skubać, gdy jego dłoń powędrowała w dół mojej szyi, a jego palce powędrowały po mojej skórze w lekkim jak piórko dotyku, aż dotarł do górnej części mojej białej bluzki.

Jednym płynnym ruchem wyciągnął szpony ze swojej potwornej formy na powierzchnię i poszarpał jej przód, pozostawiając moje piersi odsłonięte w moim czarnym koronkowym staniku. Jego głowa zdryfowała, by wycisnąć miękkie pocałunki wzdłuż ich szczytów, zanim zwrócił swoje ciemne spojrzenie na moje, cicho błagając o pozwolenie, zanim poszedł dalej.

Z przytaknięciem i "tak", które padło z moich ust tak szybko, że byłam prawie zawstydzona, wykopał pazur pod środkiem mojego stanika i z łatwością przeciął go na pół.

Nie tracąc czasu, jego usta zeszły i zacisnęły się wokół jednego z moich sutków, tocząc językiem po twardym teraz kamyku. Miękkie jęki wylały się z moich ust, gdy jego ręka objęła i ugniatała moją drugą pierś, zanim jego palce, teraz bez pazurów, uszczypnęły lekko mój sutek.

Jęknąłem w rozkoszy, jak moje oczy trzepotały zamknięte w ekstazie. "Luci-"

Trzy szybkie uderzenia w moje drzwi wybiły mnie z moich myśli, a ja przypadkowo narysowałem czarną linię w poprzek papieru pełnego moich słów, ponieważ zaskoczyłem od hałasu. Moja głowa trzasnęła o ścianę, gdy ją szarpnęłam, przez co w uszach przez chwilę dzwoniło mi od uderzenia.

"Cholera", seethed cicho, jak pocierałem głowę, zirytowany na wtargnięcie w prawo, kiedy rzeczy zaczynały się rozgrzewać.

To było po prostu moje pieprzone szczęście.

To był najgorszy moment dla mnie za każdym razem, chociaż-kiedy byłem tak głęboko w swoim świecie, że zapomniałem, że ten jeden istnieje, a potem coś przyciągnęło mnie z powrotem do rzeczywistości, zmuszając mnie do zaakceptowania w kółko, że mój świat tak naprawdę nie istnieje.

Ale gdyby tylko...

Moje ciało czuło się poranione od sceny, w której się wyrwałem, a policzki paliły na myśl o tym, że ktoś mógłby zobaczyć wyraźne słowa w moim notesie. Gdy mój umysł oczyścił się od uderzenia o ścianę, skupiłem się na stronach pode mną. Nie po raz pierwszy zastanawiałam się, jak udało mi się pisać idealnie w linijkach, skoro czułam się tak zagubiona w scenach w moim umyśle. To było tak, jakbym zaciemnił się, całkowicie ignorując wszystko przed oczami i wpadł ochoczo w pustkę, która mnie zachwyciła.

Rozległo się kolejne pukanie, głośny zgrzyt knykci domagający się mojej obecności.

Cholera, kto stał w drzwiach i dlaczego mnie potrzebowali?

A co jeśli próbowali wejść?

Wydałem z siebie jęk, gdy badałem swoją przestrzeń. W moim pokoju panował bałagan, ale w taki sposób, że nadal wiedziałem, gdzie co jest. Jak na przykład moje klucze. Wiedziałam, że są pod półką na buty obok mojej małej szafy, ponieważ upuściłam je tam, gdy zdejmowałam buty.

Ostatnia opaska do włosów, którą pamiętam, że widziałam? Gdzieś w lub pod moją ulubioną czarną bluzą z kapturem, leżącą na ziemi obok łóżka, ponieważ kiedy zdejmowałam bluzę, żeby pójść spać, wyrwała mi włosy z kucyka i byłam zbyt zmęczona, żeby ją odzyskać.




2. Aleksandra (2)

Ale to wszystko było naprawdę nieistotne, jak sądzę. Jeśli chcieli mnie za to osądzać, to nieważne. Nie miałem żadnych przyjaciół do stracenia. To, na czym mi zależało, to fakt, że zobaczyli to soft-core porno, które właśnie pisałam, ze mną jako gwiazdą przedstawienia.

Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam dla mojej i tak już kiepskiej reputacji dziwnej dziewczyny, było to, aby stało się to wiedzą publiczną.

Walenie nastąpiło po raz kolejny, czemu towarzyszyło wołanie dziewczyny: "Alex! Otwórz, proszę."

Alex? W ogóle mi się to nie podobało.

To rzuciło mnie trochę off kilter, aby ktoś nazwał mnie Alex, jak to wydawało się, że przezwisko tylko przyjaciel lub członek rodziny używać - i ja z pewnością nie miał żadnego z tych. Zawsze mówiono do mnie tylko Alexandra, moje pełne imię.

Kiedy zeskakiwałam z łóżka, kosmyk włosów wpadł mi do ust i próbowałam go wypchnąć językiem, kiedy spieszyłam się, żeby wrzucić zeszyt do kosza, niezręcznie wypluwając kosmyk.

Odrzucając kosz w bezpieczne miejsce w cieniu pod moim łóżkiem, spojrzałam na siebie, żeby sprawdzić, czy jestem odpowiednia dla gości, zanim wzruszyłam ramionami i zdecydowałam, że nie obchodzi mnie to. Dostaną to, co dostaną, a jeśli rzucą się w wir wydarzeń, będzie im cholernie źle.

Flinging drzwi otwarte, aby zobaczyć dziewczynę, która dała mi RumChata, moje oczy biegły wzdłuż niej, jak zapytałem podejrzliwie, "Tak?".

Nie chcę być niegrzeczny, ale wyglądała jak pieprzony bałagan. Jej tusz do rzęs spłynął po opalonych policzkach, a jej zwykle lśniące kasztanowe włosy sterczały losowo, jakby ciągle chwytała je rękami i ciągnęła. Nie wspominając już o jej przekrwionych, orzechowych oczach, w których zbierały się świeże łzy.

Wpadła mi w ramiona, a masa jej włosów wplątała się w moje usta, przez co powtórzyłem to, co właśnie zrobiłem ze swoimi.

Niezręcznie okrążyłem ją ramionami, zdezorientowany tym, co się teraz działo. Nie robiłem babskich pogaduszek, a już na pewno nie robiłem czułości z tymi dziewczynami.

Jej ciało drżało, gdy zalewała się łzami, przez co moje oczy zrobiły się szerokie ze strachu. O nie, to nie może dziać się teraz. Kurwa mać.

Żałowałam, że nie mogę napisać alternatywnej wersji siebie, żeby ją zabrać, podczas gdy ja wymykałam się z powrotem do mojego notatnika. Byłoby inaczej, gdyby łączyła nas przyjaźń, ale ktoś, kto był ledwie znajomym, przychodzący do moich drzwi i potrzebujący pocieszenia? To miała być katastrofa.

Wzdychając w porażce, wiedząc, że z nią utknęłam, poklepałam ją po plecach i zapytałam: "Co się stało?".

Może mógłbym pobawić się w terapeutę przez kilka minut, a ona dałaby mi spokój i wtedy oboje moglibyśmy zapomnieć, że ta niezręczna wymiana zdań kiedykolwiek miała miejsce.

Wydała z siebie dzikie warknięcie, które sprawiło, że oderwałem się od niej, ale jej uścisk był mocny. "Brandon mnie zdradził!" krzyczała.

Mrugając szybko, próbowałem sobie przypomnieć, czy wiedziałem, kto to jest. Moje milczenie musiało być oczywistym wskaźnikiem mojej niewiedzy, bo jęknęła i odciągnęła się ode mnie. Wyrównując mnie ze spojrzeniem "Czy mówisz poważnie?", jej brwi podniosły się, gdy rozszerzyła, "Mój chłopak z dwóch lat".

Nadal nie wiedziałem, kim on jest, ale grałem razem, dramatycznie odpowiadając, jak klepałem rękę lekko do mojego czoła. "Ooooooh, Brandon. Tak, oczywiście!"

Zacisnęła usta i otarła łzy, rozmazując dalej swój tusz do rzęs. Sniffling, kontynuowała teraz, gdy myślała, że zostałem złapany. "Ta pieprzona suka Chloe Blufount. Dlaczego nie może być po prostu szczęśliwa z tym co ma?"

Teraz to było nazwisko, które znałem.

Opierając się o framugę drzwi, słuchałem jak się rozkręcała. "Mówię poważnie, ona ma wszystko, czego mogłaby chcieć! Dlaczego musi niszczyć życie wszystkich wokół siebie? Nikt jej nawet nie lubi, wszyscy się jej boimy."

Lekki śmiech wymknął się z moich ust, ale najwyraźniej nie była to właściwa reakcja. Dziewczyna zbeształa mnie i upomniała: "To nie jest śmiech! Myślałam, że ty, ze wszystkich ludzi, zrozumiesz".

Prawdę mówiąc, śmiałam się, bo się z tym zgadzałam, a także dlatego, że miałam tę jedną rzecz, której Chloe nie mogła mieć, z najwyższym miejscem w klasie. Ale mogłem zobaczyć, jak to mogło wyjść jako śmiech z jej kłopotów.

Klepiąc ręką w twarz i pocierając, wypuściłem głębokie westchnienie, gdy próbowałem dojść do siebie. "Przepraszam. Nie śmiałam się z ciebie."

Wtedy w mojej głowie zapaliła się żarówka. Upuszczając rękę, przypiąłem ją z pytającym spojrzeniem. "Co miałaś na myśli, że ja ze wszystkich ludzi bym zrozumiała?"

Waśń między Chloe a mną była cicha, według mojej wiedzy. Nigdy nie mówiłem o niej ani o subtelnych sposobach, jakimi próbowała mnie sabotować.

Z przesadnym przewróceniem oczami i jękiem kontrowała: "Czy ty serio jesteś aż tak zapominalska? Jestem najlepszą przyjaciółką Chloe - albo byłam. Wiem wszystko o jej życiu, łącznie z tym, jak chce cię zrujnować. Mam na imię Hannah. Mamy ze sobą trzy klasy".

Cóż, z każdą sekundą robiło się coraz bardziej niezręcznie.

Przeciągając ręką po włosach, zaśmiałam się. "Znam twoje imię! Po prostu staram się unikać wszystkich rzeczy związanych z Chloe. Nie znam jej kręgu społecznego ani nic takiego."

Całkowicie nie znałem jej imienia, ale wyglądałbym jak mega dupek, gdybym się do tego przyznał, a ona wyglądała jakby miała już wystarczająco ciężką noc. Dla mnie zawsze była po prostu dziewczyną, która mieszkała w akademiku naprzeciwko mnie. Widziałam ją przelotnie, ale na tym moja obserwacja i wiedza o niej się kończyła.

Wdychając głęboko powietrze, Hannah potrząsnęła głową i zapytała: "W każdym razie, czy chcesz wpaść do mnie do akademika i napić się wina? Naprawdę nie chcę być teraz sama, a wszystkie moje przyjaciółki po prostu pobiegłyby z powrotem do Chloe i powiedziały jej wszystko, co powiedziałam."

Zanim zdążyłam się powstrzymać, mruknęłam: "To naprawdę nie brzmią wtedy jak twoje przyjaciółki".

Na początku jej twarz rozbłysła gniewem, gdy jej brwi się zacisnęły, a oczy zwęziły, ale na szczęście szybko się wygładziły, a zamiast tego jej oczy przeleciały na ziemię. Odrzucenie promieniowało z niej, gdy odpowiedziała: "Chyba masz rację".

Kurwa, to było tak, jakbym kopnął jej szczeniaka, kiedy już była na dole. Jak miałem teraz odmówić jej propozycji wina, zostawiając ją, by opłakiwała stratę swojego chłopaka i tak zwanych przyjaciół w samotności?




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nie tylko potwory"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈