Tajemnica alchemika pośród cieni

Rozdział 1

W świecie, w którym magia powoli odchodzi w zapomnienie, pojawia się wyjątkowa i przebiegła postać. Oto **Avan D'Radel**, epikurejski alchemik, mistrz przekształcania rozkładu w cud. Dzięki niezwykłej kontroli nad nieziemskimi bytami i niezrównanej błyskotliwości w sztukach alchemicznych, porusza się po chaotycznej rzeczywistości pełnej niebezpieczeństw i możliwości.

Otaczają go towarzysze - każdy z nich jest bardziej fascynujący od poprzedniego. Wśród nich jest hipnotyzująca dziedziczka **klanu Sukubi**, która niesie ze sobą urok zaklęcia i mocy. **Emmeline**, zaciekła wojowniczka ozdobiona skrzydłami światła, stoi obok niego jako niezłomny sojusznik. Ich przygody są często pełne śmiechu i nieoczekiwanych zwrotów akcji, a **Nyx Lark**, enigmatyczna mroczna czarodziejka, tka mroczne zaklęcia, które uzupełniają ich eskapady.

Przemierzając rozległe Imperium **Varlost**, starając się odkryć starożytne sekrety, wplątują się w zdradę. Ambicje **Świętych Wróżek**, dowodzonych przez **Reginalda Odważnego**, ścierają się z ambicjami legionów **Mrocznych Wróżek**, które grożą pogrążeniem królestw w ciemności. W międzyczasie **Hector**, genialny wynalazca, modyfikuje ich potężne artefakty, umożliwiając Avanowi przesuwanie granic alchemicznej sprawności.

W tym gobelinie ambicji i rywalizacji splatają się porywające losy. Odważna i zaradna **Heroine**, zmuszona do wykorzystania każdej okazji do chwały i zysku, stoi na czele ich przygód. Jej serce bije najmocniej wśród bitewnych grzmotów i melodii śmiechu, tworząc nierozerwalne więzi ze swoimi towarzyszami.

W miarę jak zagłębiają się w zakazane krainy i odkrywają relikty o niewyobrażalnej mocy, konflikty eskalują. Ich przygody doprowadzą ich do konfrontacji z zaskakującymi przeciwnikami - pradawnym złem, które zamierza odzyskać panowanie nad wszystkim, co jest im drogie.

Ta opowieść łączy w sobie humor z akcją o wysoką stawkę, w której lojalność zostanie przetestowana, a sojusze zawarte wśród niepewnych horyzontów. To podróż, która obiecuje zarówno radość, jak i niebezpieczeństwo, z nieoczekiwanymi zwrotami akcji, które oczarują czytelników.

W sercu **Miasta Feberlin** rozgrywa się starcie, jakiego jeszcze nie było. Tętniące życiem miejsca **Srebrnolistnego Gaju** i świętego **Sanctum Faerie** ostro kontrastują z tłem ciemności zbliżającej się do granic ich świata. Czy przyjaźń i spryt przechytrzą cienie?

Dzięki opowieści bogatej w magię, przygodę i złożoność ludzkiego serca, **Avan D'Radel** i jego towarzysze zabiorą czytelników w niezapomnianą podróż przez świat pełen cudów i niebezpieczeństw. Ich przygody dopiero się zaczynają, ale chwała czeka na tych, którzy odważą się rzucić wyzwanie losowi.

Rozdział 2

Księżyc w pełni wisiał wysoko na niebie, gdy jechaliśmy do domu powozem przez opustoszałe wzgórza późną nocą. Od czasu do czasu trzask bata i dudnienie kół tworzyły eteryczny rytm, który wydawał się niemal surrealistyczny.

Zbliżał się październik, a mimo to powietrze pozostawało wyjątkowo ciepłe, zwłaszcza w powozie z oszałamiająco piękną kobietą obok mnie.

Młody mistrzu Thorne, dostawa Arcane Stones, choć lukratywna, jest owiana niepewnością i może nie być łatwa do sprzedania.

W przestronnym powozie, który był wystarczająco duży, by się w nim rozciągnąć, byliśmy tylko my dwoje: ja i ona. Była to Emmeline, moja asystentka i sekretarka, dziewczyna, którą przygarnęliśmy i wychowywaliśmy od dzieciństwa jako część naszej rodziny.

Z jej krótkimi złotymi włosami, przyjazną, ale uderzająco wspaniałą twarzą i odsłaniającą szafirową suknią, która ukazywała jej obfite krągłości i długie nogi, nawet ja - który spędziłem z nią pięć lat - nie mogłem oderwać od niej wzroku.

Przepraszam, Emmeline. Nie zdawałem sobie sprawy, że spotkania będą odbywać się tak późno.

Jesteś zbyt uprzejmy, młody mistrzu Thorne. To część moich obowiązków.

Oparłem się na miękkiej sofie naprzeciwko niej, ostrożnie odwracając wzrok od jej ponętnej linii, wiercąc się z pierścionkiem na środkowym palcu, pozwalając oczom dryfować na zewnątrz, chłonąc noc.

Emmeline uśmiechnęła się lekko, nie okazując niezadowolenia, gdy uniknąłem jej pytań. Odkąd została przydzielona do mojego boku, coraz trudniej było jej czytać w moich myślach - być może celowo utrudniłem jej to odgadnięcie.

Pochodziłem ze znamienitego rodu D'Radel, prestiżowej rodziny cieszącej się autorytetem wojskowym w Imperium. Wysłany do Akademii Wojskowej Chiarlia, najbardziej elitarnej szkoły w kraju, zdecydowałem się studiować przywoływanie i alchemię - przedmioty uważane za mniej interesujące dla mojej rodziny. Decyzja ta doprowadziła do ostrej kłótni z moim ojcem, który pomimo statusu cesarskiego generała, był niewiele więcej niż zrzędą.

Moje wyniki w nauce zawsze pozostawiały wiele do życzenia; po prostu nienawidziłem przyziemnych zadań i egzaminów. Nawet teraz kurczowo trzymałem się tytułu pełnoletniego studenta, który nie ukończył szkoły, bijąc stuletni rekord najdłuższego czasu spędzonego w szkole bez dyplomu.

Jednak gdy wszyscy okrzyknęli mnie rodzinną hańbą, los miał inne plany. Polityczni przeciwnicy mojej rodziny wykorzystali mnie jako pionka, wysyłając mnie do opuszczonego miasta Feberlin City na północnej granicy, gdzie miałem stawić czoła 150-tysięcznej hordzie orków, mając do dyspozycji zaledwie 5000 żołnierzy.

Początkowo miał to być wyrok śmierci, ale los obrócił się na moją korzyść. Dziś siedzę wygodnie w tym powozie i nie było dla mnie zaskoczeniem wiedzieć, co się wtedy wydarzyło. Dzięki tamtej wojnie otrzymałem tytuł lorda hrabstwa Feberlin i rangę barona. Kanclerz, który chciał mnie skazać na zagładę, był teraz obiektem żartów w naszej rodzinie, a mój ojciec i brat chichotali, wspominając jego zdziwioną minę.

Emmeline, jak idą przygotowania do dożynek?
"Spokojnie, młody mistrzu Thorne, wszystko idzie gładko. Około 80 procent głównych kupców w całym kraju odpowiedziało na nasze zaproszenia, a szacuję, że frekwencja wyniesie nie mniej niż 75 procent. Co więcej, arena festiwalowa na północ od stolicy jest bliska ukończenia i powinna zostać ukończona w ciągu tygodnia. Trwają również przygotowania do procesji, fajerwerków i różnych ceremonii, a sesje treningowe już trwają".

Dobrze słyszeć. Mam nadzieję, że do tego czasu upały ustąpią.

W Imperium Dożynki były największym wydarzeniem roku, odbywającym się co roku, ale za każdym razem w innym miejscu. Odkąd pięć lat temu objąłem władzę, nasze niegdyś upadające hrabstwo przeżyło niezwykłe odrodzenie. Feberlin, nazywane wówczas "Miastem Odpadów", w szokujący sposób stało się trzecim co do wielkości miastem w kraju, generującym 175 procent krajowego dochodu ekonomicznego.

Rozdział 3

W tym roku, dzięki mojemu bogactwu i wpływom, dostąpiłem zaszczytu organizacji Dożynek, triumfując z łatwością nad pięćdziesięcioma sześcioma rywalizującymi hrabstwami. Wielu nie doceniło jednak mojego talentu do alchemii, osobliwego sekretu stojącego za moim niespodziewanym sukcesem.

Wszystko zaczęło się, gdy chciałem stworzyć niezrównany afrodyzjak. Po niezliczonych nieudanych eksperymentach natknąłem się na nieoczekiwane produkty uboczne, z których jednym był eliksir poprawiający życie - nie dla zmarłych, pamiętajcie - o nazwie "Erectile Power". Wraz z nim opracowałem olejek zwiększający wytrzymałość, wzmacniacz piersi dla kobiet i tonik spalający tłuszcz.

W tym czasie natknąłem się na córkę kupca o imieniu Amelia, niesłusznie oskarżoną o zdradę. Wykorzystałem potęgę mojej rodziny, aby usunąć ciemną chmurę z jej życia, a następnie zainwestowałem w jej rodzinny biznes. W zamian zapewniła sobie wyłączne prawa do dystrybucji moich alchemicznych dzieł.

Gdy produkty te trafiły na rynek, ich popularność przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że w Imperium istnieje tak znacząca potrzeba w zakresie intymności i zdrowia osobistego.

"Emmeline, kiedy możemy spodziewać się Gildii Kupieckiej Everly? zapytałem, niespokojny z niecierpliwości.

"Przybędą jutro wieczorem. Zorganizowałam specjalistę, który ich przywita i natychmiast poinformuję o tym młodego mistrza Thorne'a - odpowiedziała szybko.

Gdy spojrzałem na Emmeline, jej urody nie dało się zignorować. Nie tylko rzucała się w oczy, ale jej skuteczność była niezrównana; nie znalazłem jeszcze nikogo, kto byłby w stanie pełnić jej rolę.

Być może było to spowodowane rosnącym ciepłem w powozie lub myśleniem o przedstawicielce Gildii Everly, ale nagle poczułem zawroty głowy, ogarnięty pragnieniem, któremu nie mogłem się dłużej opierać.

W imię Avante, przywołaj Śnieżną Kulę! rozkazałem.

W jednej chwili mała, czysto biała, puszysta kula zmaterializowała się w mojej dłoni, lekko zamrażając powietrze, gdy dyskomfort ustąpił. Emmeline, siedząca naprzeciwko mnie, miała na sobie mieszankę zaskoczenia i podziwu, gdy obserwowała to magiczne zjawisko.

To był pierwszy raz od pięciu lat, kiedy wykonałem zaklęcie przywołujące w jej obecności.

Nigdy nie sądziłam, że użyjesz tego zaklęcia przy mnie, młody mistrzu - powiedziała z podziwem w głosie.

Naprawdę? Przepraszam. Zazwyczaj interesują mnie tylko kobiety i złoto - odparłem z uśmiechem.

Przez chwilę wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem, po czym rzuciła mi karcące spojrzenie. Jej wyraz twarzy wywołał we mnie nieznane uczucie - dzisiejszy wieczór był niezaprzeczalnie wyjątkowy.

Pozwoliłem drobnemu puchowi zatańczyć w powietrzu, podczas gdy Emmeline, urzeczona, wpatrywała się w niego czule. Pomimo nieudanego eksperymentu, wciąż byłem dumny ze swojej kreatywności; jej urok rekompensował jej ograniczone możliwości.

Podczas gdy jej oczy pozostały utkwione w kuli śnieżnej, zajrzałem pod jej spódnice, ciekawość wzięła górę nad przyzwoitością.

Natychmiast postawa Emmeline zmieniła się, pozostawiając mnie zakłopotaną i zakłopotaną.

Czyżby mnie przyłapała...?

Oderwałem wzrok, w końcu zauważając dziwny magiczny impuls pulsujący na zewnątrz powozu.
Wybiegłem z domu i pożyczyłem rycerskiego rumaka, a nagła potrzeba pchnęła mnie naprzód. Nagle nocne niebo przeszyło oślepiające światło i bez wahania ruszyłem w jego kierunku.

**Rozdział drugi: Zrzędliwy pustelnik**

Ha.

Chociaż moje umiejętności władania mieczem nie były może najlepsze, byłem pewny siebie w jeździectwie; spędzałem znacznie więcej czasu na jeździe konnej niż na treningu z mieczami. Podmuch wiatru przemknął obok moich opiekunów, gdy w oddali dostrzegłem postać, z której tryskała krew, gdy upadła na leśną ściółkę w desperackiej walce.

Nie dajcie się zwieść tytułowi; wyraźnie widziałam, że leżąca na ziemi, na wpół martwa istota była wróżką. Choć jej ciało było zakrwawione i poobijane, mój doświadczony instynkt upewnił mnie, że to kobieta, a na pewno nie pustelnik.

Rozdział 4

Gdy zbliżałem się do miejsca, w którym znajdowała się Święta Wróżka, oślepiająca błyskawica wystrzeliła z kierunku, z którego przybyła, celując prosto w upadłą Świętą Wróżkę.

Było jasne, że przybycie eksperta jest bliskie. Intensywność tej błyskawicy wskazywała, że użytkownik magii był daleko poza zwykłym poziomem - co najmniej kilka rang silniejszy ode mnie.

Czując pilną potrzebę, szybko wyczarowałem moje najsilniejsze zaklęcie obronne - Ścianę Ziemi. Wysoka na ponad dwadzieścia stóp ściana wyrosła z ziemi obok Świętej Wróżki, doskonale odbijając pioruny i kierując ich energię bezpiecznie do ziemi.

Pięć postaci wyłoniło się powoli z pobliskiego lasu, wywołując we mnie niepokój.

Cała piątka była Mrocznymi Wróżkami, bezbłędnie rozpoznawalnymi po czarnych włosach i ciemniejszej skórze w porównaniu do zwykle czystych, żywych kolorów Świętych Wróżek. Roztaczały wokół siebie groźną aurę, dzięki której łatwo było je rozpoznać jako wrogów.

Ich przywódcami byli uderzająco przystojny mężczyzna i zniewalająca kobieta. Moje oczy skupiły się na kobiecie, a moje zaskoczenie wynikało z jej niezwykłej prezencji. Widziałem już wiele pięknych kobiet, a nawet spotkałem kilka równie oszałamiających Świętych Wróżek, ale wyjątkowa pewność siebie i duma, którą emanowała, były czymś, czego nigdy w życiu nie spotkałem.

Nie tylko zapierała dech w piersiach swoją urodą, ale była w niej też pewna nieścisłość, która ją wyróżniała. Podczas gdy większość Świętych Wróżek miała naturalną i skromną postawę, ta Mroczna Wróżka emanowała arystokratyczną dumą, jakby samo jej istnienie było cudem wśród śmiertelników.

Jej skóra lśniła w porównaniu do jej towarzyszek, podkreślając jej wyjątkową obecność wśród nich. Wyczułem niezwykłą więź między nią a ludźmi - relację daleko wykraczającą poza zwykłe spotkania.

"Na co się gapisz?" Nagle warknęła na mnie, przyciągając moją uwagę. Bez ostrzeżenia zamachnęła się ostrzem nasyconym energią elektryczną prosto w moje oczy.

Chwilowo oszołomiony, nie spodziewałem się, że ta uderzająca piękność będzie szermierzką Mrocznych Wróżek. Pośpiesznie zsiadłem z rumaka, by uniknąć jej śmiertelnego ciosu. Ostrze przeleciało obok mnie i zanim zdążyłem uderzyć o ziemię, mojego konia spotkał ten sam los - jego głowa została odcięta, a krew trysnęła w powietrze.

Dźwięk wysuwanych mieczy odbił się echem, gdy ponad trzydziestu rycerzy, którzy mi towarzyszyli, utworzyło za mną linię obronną w kształcie wachlarza, stojąc zdecydowanie przeciwko pięciu Mrocznym Wróżkom.

"Posłuchaj, człowieku - powiedział spokojnym głosem męski towarzysz Mrocznej Wróżki, a jego ton emanował protekcjonalnością. To sprawa dotycząca Świętej Wróżki. Odejdź teraz, jeśli nie chcesz spotkać swojego końca".

Pomimo przytłaczającej sprawności magicznej Świętej Wróżki, presja wywierana przez ten duet była wyczuwalna. Nawet mając za plecami ponad trzydziestu elitarnych rycerzy, ich pewność siebie była ledwie zachwiana.

Nagle odrzuciłem głowę do tyłu i roześmiałem się serdecznie, powoli podnosząc się na nogi i nonszalancko otrzepując kurz z ubrania, a następnie beztrosko unosząc w ich stronę środkowy palec.
W chwili, gdy Mroczne Faerie zarejestrowały mój gest, ich wyraz twarzy drastycznie się zmienił.

Ich reakcje nie były spowodowane wyłącznie moim zuchwałym działaniem, ale raczej ciemno połyskującym magicznym pierścieniem na moim palcu - reliktem wartym królewski okup.

Żywioły ciemności i światła są jednymi z najrzadszych sił, a artefaktów zawierających oba jest mniej niż pięćdziesiąt na całym kontynencie, a każdy z nich posiada unikalne moce.

Mroczne Faerie zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeśli wykorzystam ciemną energię pod wysokim ciśnieniem w pierścieniu, nikt nie będzie w stanie przewidzieć chaosu, który nastąpi.

"Feh.

Rozdział 5

"Nie obchodzi mnie, czy jesteście wróżkami, czy jakimiś innymi stworzeniami. Przybyliście na moje terytorium, by walczyć i zabijać, a nawet odważyliście się otwarcie mnie zaatakować. Jesteście niesamowicie lekkomyślni".

Oszałamiająca wróżka o lodowatej urodzie rzuciła mrożące krew w żyłach spojrzenie, które wypełniło pomieszczenie aurą śmiertelnego zamiaru. Ale męska wróżka w końcu napotkała moje spojrzenie, zastanawiając się przez chwilę, zanim odpowiedziała.

Nyx. Tak nazywali zapierającą dech w piersiach wróżkę.

"To bezużyteczne stworzenie? Dlaczego mielibyśmy się go bać? Ani przez chwilę nie wierzę, że ma odwagę uwolnić ten przeklęty pierścień".

"Haha, dobrze powiedziane! Być może wcześniej brakowało mi odwagi, ale widząc taką piękność towarzyszącą mi w walce, czuję się teraz nieustraszony. Panie i panowie dworu, czy rozpoznajecie te mroczne wróżki?"

Rycerze stojący za mną odpowiedzieli zgodnie, zjednoczeni.

"Wtargnięcie na ludzką ziemię i próba zamachu na władcę tej krainy to jasny dowód na to, że wypowiedziałyście wojnę naszemu narodowi.

Pięć wróżek wymieniło spojrzenia, ale nie dałam im chwili do namysłu. Zaczęłam kierować swoją magiczną energię do zaklętego pierścienia. Ciemna energia wybuchła z kryształu, pochłaniając moją postać falą czarnego światła. W tym samym czasie dałem znak moim rycerzom, którzy zaczęli się wycofywać, przygotowując się do ucieczki.

Z naszą przewagą liczebną nie mogliśmy mieć nadziei na pokonanie ich. Ale jeśli uciekniemy pośpiesznie, nie będą w stanie nas powstrzymać. Gdyby moi towarzysze wrócili do Feberlin City i zeznali, że zostałem zabity przez mroczne wróżki, klan mrocznych wróżek stanąłby w obliczu gniewu naszego narodu. Sto tysięcy smoków mojego ojca i brata bez wątpienia stoczyłoby z nimi zaciekłą bitwę.

Pod moim zdecydowanym zapewnieniem, zobaczyłam błysk zaskoczenia i szacunku w oczach męskiej wróżki, gdy zauważył:

"Ty jesteś Avan D'Radel, władca Feberlin".

"Rzeczywiście, to ja.

"Spotkanie z tobą osobiście jest o wiele bardziej imponujące niż samo usłyszenie twojego imienia. Szczerze przepraszamy za naszą wcześniejszą nieuprzejmość i mamy nadzieję, że nam wybaczysz, szanowny panie..."

Męski ton wróżki nagle stał się uprzejmy, mówiąc w bardziej okrężny sposób. W oczach wróżki obok dostrzegłam jednak nutkę kpiny. Coś mi tu nie pasowało. Spojrzałam na wróżkę leżącą na ziemi, walczącą o oddech i przeklęłam w myślach jego spryt. Używał pochlebstw i bzdur, aby zyskać na czasie, mając nadzieję, że umrze, zanim nadejdzie pomoc.

"Policzę do trzech. Jeśli do tego czasu nie odejdziesz, możesz ponieść konsekwencje. Raz... dwa..."

Wzruszając ramionami i machając ciemną peleryną, wróżka odwróciła się i odeszła z uśmiechem, w towarzystwie swoich pobratymców.

"Imponujące jak zawsze, Avan. Jestem Eldorin Treeborn, generał klanu Mrocznych Wróżek. Jestem pewien, że spotkamy się ponownie w przyszłości.

Zignorowałam go, zamiast tego ruszając w stronę poległej wróżki. Otaczający mnie rycerze instynktownie utworzyli wokół mnie ochronny krąg.

Jak zdążyłem zauważyć, rzeczywiście była kobietą. Twarz miała umazaną krwią, ale jej piękno wciąż prześwitywało przez rany.
To ryzyko mogło się opłacić. Gdyby okazała się smokiem, to byłby kłopot.

"Młody mistrzu Thorne, pozwól jej przejść wygodnie."

Emmeline wystąpiła spoza kręgu rycerzy, ostrożnie oceniając rany wróżki. Miała odciętą lewą rękę, przebite prawe oko, a z jej uszu sączyła się krew, prawdopodobnie z powodu pękniętej błony bębenkowej. W połączeniu z rozległymi obrażeniami wewnętrznymi, uratowanie jej wydawało się niemal niemożliwe. Nawet gdyby udało nam się przedłużyć jej życie, byłoby ono naznaczone cierpieniem. Prawdopodobnie dlatego Emmeline zasugerowała, by pozwolić jej spokojnie umrzeć.

W jednej chwili przypomniało mi się coś, czego bałem się wspominać.

"Lodowa trumna".

Nie odpowiedziałem Emmeline, tylko wypowiedziałem te dwa słowa. Dwaj towarzyszący mi magowie średniej rangi natychmiast wystąpili naprzód, bez wahania rzucając zaklęcie wody zaklęte w lód, zamykając jej krytycznie ranne ciało i odcięte kończyny w mroźnym spokoju.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Tajemnica alchemika pośród cieni"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈