Przywilej nie przewyższa miłości

Początek czytania

Do krzywd, które wymagają oporu, Do praw, które potrzebują pomocy, Do przyszłości w oddali, Daj siebie.

-Carrie Chapman Catt




Choć w dużej mierze oparte ...

Choć w dużej mierze oparta na licznych zapiskach z dzienników i korespondencji niezwykłych kobiet z Korpusu Sygnałowego Armii Stanów Zjednoczonych, Girls on the Line jest dziełem fikcji historycznej, w którym od czasu do czasu, dla dobra narracji, dokonywałam artystycznych modyfikacji.




Rozdział 1 (1)

ROZDZIAŁ 1

6 grudnia 1917 r.

Filadelfia, PA

Na przyjęciu wydawanym przez Mabel Wagner, nawet tym dla wolontariuszy Czerwonego Krzyża, nie mogło być mowy o tym, by bielizna stołowa była mniej nieskazitelna niż bandaże, które zwijaliśmy dla chłopców za oceanem. Żaden szczegół nie był zbyt mały, by umknąć czujnemu oku matki, od połysku półmisków na stole z przekąskami, do prawie niezauważalnych drobinek kurzu na żyrandolu. Dywany były szczotkowane i bite za drzwiami, mimo gryzącego zimna i nadchodzącego śniegu. Menu było planowane z tygodniowym wyprzedzeniem i składało się z małych ciastek genueńskich, tart linzkich, ciasteczek owsianych i tego typu rzeczy, które można było zrobić z powodzeniem z mąki kukurydzianej, jęczmiennej lub owsianej, aby oszczędzić mąkę pszenną dla żołnierzy. Rząd namawiał do spożywania bezmięsnych i bezpszennych posiłków na każdym kroku, w końcu nie było nic bardziej modnego niż patriotyczne poświęcenie w tych dniach.

Wszystko zostało upieczone do perfekcji przez naszą wynajętą dziewczynę, Evangeline, pod celowym nadzorem matki i wystawione zachęcająco na kredensie. Podczas spotkania Evangeline miała za zadanie utrzymać każdy kubek wypełniony gorącą kawą z serwisu, który matka zarezerwowała na święta. Starano się nie sprawiać wrażenia ekstrawagancji lub marnotrawstwa przy ograniczonych zasobach w czasie wojny, ale też matka nie chciała ryzykować, że panie z Main Line pomyślą, że ciężkie czasy nastały w pobliżu domu Wagnerów.

Matka męczyła się nad moim ubraniem, tak jak nad menu. Bordowa satyna z koronką w kolorze ecru była zbyt dekadencka, a szara wełniana spódnica i prosta bluzka zbyt proste. W końcu prosta, brązowa, aksamitna suknia popołudniowa została uznana za odpowiednie połączenie stylu i użyteczności na tę okazję. Byłyśmy nowe w Main Line i wszystko musiało być idealne. Pieniądze nie kupiłyby przyjęcia do tutejszego społeczeństwa; tylko rodowód mógł to zrobić, a matka była zdeterminowana, by wymodlić drogę mojego starszego brata Francisa i moją poprzez solidne małżeństwa.

Franciszka i mnie dzielił ledwie rok życia i byliśmy nierozłączni aż do nadejścia wojny. Nawet kiedy byliśmy w wieku i jego męskie dążenia zabrały go z mojej sfery przez większość czasu, wciąż znajdowaliśmy sposoby wokół wymagających harmonogramów matki, aby spędzać ze sobą czas. Było więcej niż kilka leniwych sobotnich popołudni, kiedy pomijaliśmy rozmowy towarzyskie, by jeździć na rowerze (czego matka mi zabroniła) lub pływać kajakiem po Delaware, co wymagało spodni. Matka zabroniła mi ich również, ale Francis trzymał solidną parę knickerbockersów i wełniane podkolanówki, które już wyrósł, ukryte dla mnie w tylnej części jednej ze swoich szuflad. Utrzymywanie ich w tajemnicy było jednym z naszych ulubionych żartów, a przemykanie ich z praniem było prawie tak samo wielką przygodą, jak wyczyny na świeżym powietrzu, które sprawiły, że były potrzebne. Chował żaby w moim łóżku, ciągnął mnie za włosy i dokuczał mi bezlitośnie - a ja strasznie tęskniłem za tymi beztroskimi dniami. Ludzie często dziwili się naszej bliskiej przyjaźni, biorąc pod uwagę, że w dzieciństwie kłóciliśmy się jak pies z kotem, ale prawda była taka, że byliśmy dla siebie nawzajem stałym towarzyszem i sprzymierzeńcem. Dopóki, to znaczy, Francis nie zaciągnął się podczas krucjaty, by w kwietniu dołączyć do wojska. Biorąc pod uwagę, że jego wykształcenie było inżynierskie, został wciągnięty do Jedenastego Pułku Inżynieryjnego.

"Upnij te luźne kosmyki, Evangeline" - rozkazała matka, sprawdzając mnie. Evangeline podskoczyła do mnie z gotowymi spinkami i upięła luźne kosmyki razem z resztą moich włosów. Była wysoką, energiczną dziewczyną, z długimi, zwinnymi palcami, idealnymi do skomplikowanych zadań. Evangeline i ja uznałyśmy, że kilka luźnych kosmyków ładnie złagodziło wygląd, ale matka wolała porządek.

"Lepiej. Tylko dziewczyna z takimi blond lokami jak twoje może sprawić, że brąz będzie wyglądał inaczej niż tandetnie", oświadczyła z satysfakcją matka, gdy kręciłam się do jej kontroli w salonie na kwadrans przed przybyciem wolontariuszy Czerwonego Krzyża. Z lekkim westchnieniem poklepała swoje brązowe włosy. Mój gorset szczypał mnie po bokach. Ponieważ matka nalegała, by kominek w salonie szumiał dla dobra naszych gości, gruby materiał sukni był duszący.

"Bardzo elegancko wyglądasz, Ruby" - zgodził się ojciec, odkładając na bok chrupiące kremowo-beżowe strony swojej gazety. "Szkoda, że młody Nathaniel nie może zobaczyć, że wyglądasz tak uroczo, gdy ciężko pracujesz tego popołudnia. Każdy z naszych dzielnych żołnierzy byłby dumny, gdyby widziano go z tak ładną młodą rzeczą na ramieniu."

Zaoferowałam słaby uśmiech na wzmiankę o moim narzeczonym, Nathanielu Morganie. Duży rubinowy pierścionek, który dał mi przed zaciągnięciem się do wojska, ciężko ważył na mojej dłoni. Uważał, że wybór kamienia był dość sprytny. Wszyscy zdawali się tak myśleć. Był jednym z pierwszych mężczyzn wśród naszych znajomych, którzy zgłosili się do służby, gdy Stany przystąpiły do wojny w kwietniu, a jego patriotyczny zapał był godny pochwały. Był przystojny - miał arystokratyczny nos i zielone oczy, które wydawały się mądre ponad jego wiek. Był miły i szybko się śmiał, a co najważniejsze dla matki, pochodził ze starej i szanowanej rodziny. Jeśli czasami popadał w pompatyczność i nudę, nie miało to większego znaczenia. Z tego, co opowiadało mi wielu moich szkolnych przyjaciół, małżeństwo nie było porywającą sprawą, niezależnie od tego, kogo się poślubiło. Wydawało się, że równie dobrze można mieć rozsądne oczekiwania.

Ojciec zerknął na zegarek kieszonkowy i stanął. Odłożył fajkę na tackę i wygładził płaszcz. "Najlepiej byłoby, gdybym wyruszył, zanim kury przyjdą na lęgowisko, co? Nie sądzę, by kogut był szczególnie mile widziany, gdy wszyscy zabiorą się do klekotania." Pochylił się, pocałował mnie w policzek i mrugnął, gdy schował złotą tarczę zegarka z powrotem do kieszeni.

"Powinnam powiedzieć, że nie", zgodziła się matka. "Za każdym razem, gdy mężczyzna kończy na jednej z tych spraw, to psuje całą atmosferę".

"Czy dodatkowa para rąk nie jest ważniejsza od atmosfery, matko?" zapytałam, powstrzymując policzek od swojego tonu. Gdyby rozpoczęła zebranie z postrzępionymi nerwami mojego autorstwa, nigdy by mi tego nie wybaczyła.




Rozdział 1 (2)

"Nie bądź trudna, Ruby", powiedziała matka z lekceważącym przewróceniem oczami. "I nie zapomnij, że pani Lawson jest gospodarzem ponownie w następny czwartek. Oczekuję, że będziesz ze mną".

"Matko, już wybłagałam dwie zmiany w Centralnym Biurze. Jeszcze jedna i pani Trainor może mnie wezwać na dywanik za brak zbyt dużej ilości pracy".

"Uważaj na swój slang", powiedziała matka, wygładzając nieistniejącą zmarszczkę na obrusie. "Zgodziliśmy się, że możesz pracować tak długo, jak nie wpływa to na twoje obowiązki w domu. Śmiem twierdzić, że Nettie Morgan zmienia temat, gdy tylko twoja 'praca' pojawia się w rozmowie".

"Już, już," wtrącił ojciec. "Trwa wojna i nawet wielka Nettie Morgan musi zdać sobie sprawę z tego, że trzeba wprowadzić poprawki. Może być przyszłą teściową Ruby, ale praca w Pennsylvania Bell jest ważna dla sprawy. Nie można jej wyciągać dla kaprysu, żeby robiła na drutach skarpetki".

"Dzierganie skarpetek dla naszych chłopców na froncie, Paul. Nie trywializuj tego, co robimy". Ramiona matki wyprostowały się, a jej rysy napięły. Wyraz ojca natychmiast złagodniał.

"Nie za milion lat, moja droga, ale uważaj, żeby zbytnio nie utrudniać pracy firmie telefonicznej. Oni też są uzależnieni od Rubina".

"Będę wdzięczna za pozostawienie zarządzania naszą córką mnie, Paulowi Wagnerowi". Matka przywołała ton, który zarezerwowała dla zakończenia nieprzyjemnych rozmów.

"Naturalnie" było jedyną akceptowalną odpowiedzią, jaką ojciec mógł dać. Strzelił mi szybkie, przepraszające spojrzenie. "Bawcie się dobrze".

"Rubin wie, że to, co tu robimy, jest kluczowe" - powiedziała Matka na pożegnanie, całując powietrze w pobliżu jego policzka. W jej oczach była to prawda. Oczywiście, Czerwony Krzyż wysyłał na front drogo potrzebne zaopatrzenie, ale to było drugorzędne w oczach Matki. Te funkcje służyły przede wszystkim temu, by matka mogła przez jedno popołudnie przyciągnąć uwagę najlepszych ludzi, jakich Filadelfia miała do zaoferowania. Moja obecność była potrzebna, by pokazać nas jako zjednoczony front. Kochająca matka i jej oddana córka. I choć matka nigdy by tego nie powiedziała, istniała prawda, że Nathaniel i ja nie byliśmy jeszcze małżeństwem. Wojna była już długim interesem, a jej wyniki rzadko były takie, jakich się spodziewaliśmy. Gdyby Nathaniel nie wrócił do domu, poszukiwania matki idealnego partnera zaczęłyby się od nowa. Zrobiłaby o wiele więcej, gdybym toczyła bandaże z potencjalnymi teściowymi, niż gdybym spędzała dzień przypięta do centrali telefonicznej.

"Będą tu za kilka minut, kochanie. Nie zapomnij się uśmiechnąć. Usiądź oczywiście z Nettie Morgan, ale nie zaniedbuj nikogo. Zwłaszcza nie pani Sinclair ani pani Dewhurst". Dwie z bardziej wpływowych matron w Main Line. Jedno słowo od którejkolwiek z nich mogłoby uczynić każdą kobietę w Filadelfii, w sensie społecznym. Obie miały mężów w Union League, do której ojciec pragnął dołączyć. Obie miały uprawnionych synów.

"Tak, matko", powiedziałam, zmuszając kąciki ust do wywinięcia się do góry. Dama jest zawsze gotowa z uśmiechem. Matka powtarzała te słowa tak często, że wyryły się w mojej czaszce. Studiowała książki o wystroju i zabawie tak, jak inni studiują Biblię.

Spotkanie miało się rozpocząć o drugiej po południu i już po pięciu minutach każdy z zaproszonych gości siedział ze swoimi przekąskami i grzebał w swoich igłach do robótek. Minęły już czasy, gdy pojawiano się o kwadrans za późno, by wyglądać modnie. Co kiedyś było powszechną praktyką, teraz było niepoważne. Co był kiedyś powszechną praktyką był teraz pogardliwy.

"Och, miło jest mieć popołudnie wolne od dzieci" - wyznała Alice Harper, młoda matrona, gdy jej igły do szydełkowania klikały w szybkim tempie.

"Czy mały Robert i James są psotnikami?" zapytała matka z pobłażliwym uśmiechem, skarpetka, którą dziergała, nabierała już kształtu. Zawsze patrzyła na wybryki Franciszka z rozbawieniem. Moje z konsternacją.

"Można by pomyśleć, że to chłopcy, ale nie. Moja mała Louise jest najdroższą dziewczynką, jaka kiedykolwiek oddychała, ale nawet w wieku trzech lat może być dla mnie śmiercią. Spędziłem godzinę na szukaniu jej dziś rano. Byłam pewna, że została porwana z naszego progu. Wyobrażacie sobie, gdzie znalazłem tego małego łobuza?".

Reszta z nas potrząsnęła głowami.

"W kurniku Waltera, ze wszystkich miejsc" - powiedziała Alice z męczeńskim grymasem. Wojenny eksperyment męża w domowej hodowli zawsze był dla niej źródłem irytacji. Zwłaszcza gdy kogut zapiał o świcie. "Mocno śpiąca, skulona z jedną z kur. I wiesz, co powiedziała, kiedy zapytałem ją, dlaczego uciekła? Ta błogosławiona dziewczyna powiedziała, że znosiła jajka dla wszystkich głodujących dzieci w Belgii. Wstydziła się, że nie zniosła żadnego, więc nie chciała wrócić do domu, dopóki nie miała całego koszyka".

"Jaka słodka dziewczyna" - powiedziałam, uważając, by nie upuścić ściegu na szalik w kolorze khaki, który rozwijał się powoli pod moimi igłami. Nigdy nie miałam z nimi wiele wprawy i zazdrościłam innym paniom ich zdolności do prowadzenia rozmowy przy jednoczesnym produkowaniu bezbłędnych skarpet, swetrów i czapek z zadziwiającą szybkością. "Nawet ona chce zrobić swoją część".

"Wszyscy musimy" - powiedziała pani Dewhurst, gdy jej ręce manipulowały igłami z wyćwiczoną gracją. "Chociaż powiem, że to nie całkiem czuje się jak sezon świąteczny, mając wszystkie zakupy zrobione tak wcześnie. Wysłałam paczki do Minnie i Roberta trzy tygodnie temu. Kiedy nadejdzie sam dzień, poczuje się jak stara wiadomość."

"Nowe przepisy pomagają oszczędzać środki na wojnę" - powiedziała obok mnie pani Morgan. "Dodatkowy personel w sklepach, długie godziny pracy i dodatkowe obciążenie poczty to wszystko jest wspaniałe dla sklepikarzy w czasie pokoju, ale niepoważne marnotrawstwo w czasach takich jak nasze".

"Bardzo prawdziwe, pani Morgan. Jak się mają sprawy w Centralnym Biurze, Ruby dear?" zapytała Alice. "To musi być strasznie ekscytujące".

Usiadłam trochę bardziej wyprostowana na swoim krześle. "Och, nie jestem pewna, czy 'ekscytujące' to właściwe określenie, tak samo jak 'interesujące'. I zajęty. Śmiem twierdzić, że zmiana może minąć i wydaje się, jakby to były tylko minuty."

"No cóż," wtrąciła matka, nie posyłając mi ostrego spojrzenia, o którym wiem, że tęskniła. "To miłe, że ma coś do zrobienia, dopóki Nathaniel nie wróci do domu, a ona jest zajęta własną rodziną, jak ty, Alice".




Rozdział 1 (3)

"Jestem pewna, że ty i Nathaniel będziecie mieli swoje własne potomstwo w krótkim czasie," powiedziała Alice, błyskając mi wiedzącym uśmiechem. "Myślę, że to cudowne, że znalazłeś sposób, aby pomóc sprawie przez wiele godzin dziennie".

"Słyszeć, słyszeć", wtrąciła pani Dewhurst. "Praca Ruby jest godna podziwu. Chciałabym, aby więcej młodych dam miało taką wytrwałość i determinację. Gdyby więcej dziewcząt było takich jak Ruby, wojna już dawno by się skończyła."

Promieniowałam na staruszkę, która uśmiechnęła się do mnie nad swoimi klikającymi igłami.

"Wojna skończy się w mgnieniu oka, gdy wyślemy naszych chłopców," zadekretowała Alice. "Mój Walter jest wściekły, że nie chcieli go wziąć, ale nigdy nie cieszyłam się bardziej z jego złych kolan w całym moim życiu".

Alice nigdy nie przegapiła okazji, by wspomnieć, że jej mąż był tak samo chętny do zaciągnięcia się, jak inni mężczyźni, i nie bez powodu. Biedny Walter prawdopodobnie rozważał wytatuowanie sobie na czole listu odmownego od komisji poborowej, aby uniknąć oskarżeń o tchórzostwo.

"Czy słyszałaś coś od naszego drogiego Nathaniela?" Matka zapytała Nettie Morgan, która dziergała cicho obok mnie i zrobiła większy postęp w swoich rękawiczkach bez palców niż reszta z nas w swoich projektach.

"W zeszłym tygodniu" - odpowiedziała, uśmiechając się ostrożnie. Spodziewam się, że nie podobało jej się, że matka przyjęła Nathaniela jako "naszego" przed ślubem. "Radzi sobie tak dobrze, jak można się spodziewać. Nie brzmi to tak, jakby widzieli wiele akcji jeszcze. Wydaje się tym rozczarowany. Niecierpliwi się, by wejść do walki, jak oni wszyscy."

"Szkolenie wymaga czasu," powiedziała pani Sinclair. "Miejmy nadzieję, że dobiegnie końca, zanim nasi chłopcy znajdą się w niebezpieczeństwie".

"Amen", powiedziała pani Morgan. "To straszny biznes, wszystko."

"A praca, którą tu wykonujemy, czyni to wszystko trochę mniej strasznym dla naszych chłopców w okopach," powiedziała pani Dewhurst. "Mabel, wykonałaś dziś świetną pracę. Nie wiem, że widziałem nikogo całkiem tak zdolnego do zrobienia zebrania zarówno wydajnego jak i wygodnego dla starych kości jak moje. Należy ci pogratulować."

Uprzejme rozproszenie oklasków spowodowało, że usta Matki zwinęły się w uśmiech. Jakby na potwierdzenie gratulacji, przy drzwiach zabrzmiał dzwonek. Evangeline podeszła do drzwi spokojnie, ale celowo, jak nauczyła ją matka.

Widziałam, jak matka liczy nosy, i ja też przeskanowałam salon pełen gości, żeby sprawdzić, kogo może zabraknąć na przyjęciu. Nie mogłam wymyślić nikogo innego niż Hattie Milbanks, która już wysłała swoje wyrazy ubolewania, nie chcąc rozprzestrzeniać swojego przeziębienia na resztę z nas.

Evangeline pojawiła się ponownie, nie w towarzystwie innej ochotniczki gotowej podjąć się wykonania jej igieł dla sprawy, ale sama. Cienki skrawek papieru trząsł się w jej drżących dłoniach, gdy podawała go Matce.

Była zwrócona do mnie plecami, ale rozpoznałam żółty kolor podpisu na kopercie telegramu Western Union. Matka otworzyła ją, przejrzała zawartość i bez słowa podała mi skrawek papieru, po czym pospieszyła do telefonu, który był przymocowany do ściany w wejściu.

6 GRUDNIA 1917 R.

Z GŁĘBOKIM ŻALEM INFORMUJĘ, ŻE PORUCZNIK FRANCIS CHARLES WAGNER, 11. INŻYNIER, ZOSTAŁ OFICJALNIE UZNANY ZA ZABITEGO W AKCJI TRZYDZIESTEGO LISTOPADA.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Przywilej nie przewyższa miłości"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści