Uciekła panna młoda, która zbiegła na mieliznę

1. Najgorszy. Day. Ever (1)

JEDNOSTKA

==========

NAJGORSZY. DAY. EVER

==========

Naomi

Nie byłam pewna, czego się spodziewać, kiedy weszłam do Cafe Rev, ale na pewno nie było to moje zdjęcie za kasą pod wesołym nagłówkiem "Nie podawać". Żółty magnes ze zmarszczoną twarzą trzymał zdjęcie w miejscu.

Po pierwsze, nigdy nie postawiłem stopy w Knockemout w Wirginii, a tym bardziej nie zrobiłem nic, co uzasadniałoby tak dotkliwą karę, jak wstrzymanie podawania kofeiny. Po drugie, co trzeba było zrobić w tym zapyziałym miasteczku, żeby mieć zdjęcie w lokalnej kawiarni?

Ha. Zdjęcie z kubka. Bo byłem w kawiarni. Boże, byłam zabawna, kiedy byłam zbyt zmęczona, żeby mrugać.

W każdym razie, po trzecie, to było niewiarygodnie niepochlebne zdjęcie. Wyglądałam jakbym miała długotrwały trójkąt z solarium i tanim eyelinerem.

Mniej więcej wtedy rzeczywistość przeniknęła do mojej wyczerpanej, oszołomionej, spiętej na boba głowy.

Po raz kolejny Tina zdołała uczynić moje życie nieco gorszym. I biorąc pod uwagę to, co poszło w dół w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, że był mówiąc coś.

"Czy mogę pomóc..." Mężczyzna po drugiej stronie lady, ten, który mógł dać mi moje cenne latte, zrobił krok do tyłu i uniósł ręce wielkości talerzy obiadowych. "Nie chcę żadnych kłopotów".

Był to zwalisty facet o gładkiej, ciemnej skórze i ogolonej, ładnie ukształtowanej głowie. Jego starannie przycięta broda była śnieżnobiała, a ja dostrzegłem kilka tatuaży zerkających spod szyi i rękawów jego kombinezonu. Na jego ciekawym mundurze wyszyte było imię Justice.

Próbowałem mojego najbardziej zwycięskiego uśmiechu, ale dzięki nocnej podróży drogowej spędzonej na płaczu przez sztuczne rzęsy, czułem się bardziej jak grymas.

"To nie ja", powiedziałam, wskazując palcem ze zmarnowanym manicure French-tip na zdjęcie. "Jestem Naomi. Naomi Witt."

Mężczyzna zerknął na mnie podejrzliwie, zanim wyprodukował parę okularów z przedniej kieszeni swojego kombinezonu i wsunął je na siebie.

Mrugnął, po czym przeskanował mnie od stóp do głów. Widziałem, że uświadomienie sobie tego faktu zaczyna się pojawiać.

"Bliźniaki," wyjaśniłem.

"No, cholera", mruknął, głaszcząc jedną z tych wielkich dłoni przez brodę.

Justice wciąż wyglądał nieco sceptycznie. Nie mogłem go dokładnie winić. W końcu, ile osób faktycznie miało złego bliźniaka?

"To jest Tina. Moja siostra. Mam się z nią spotkać tutaj." Chociaż dlaczego moja wyobcowana bliźniaczka poprosiła mnie o spotkanie z nią w lokalu, w którym wyraźnie nie była mile widziana, było kolejnym pytaniem, na które byłem zbyt zmęczony, by je zadać.

Justice wciąż się na mnie gapił, a ja zdałam sobie sprawę, że jego wzrok zatrzymał się na moich włosach. Odruchowo poklepałam się po głowie, a zwiędnięta stokrotka zatrzepotała na podłodze. Ups. Prawdopodobnie powinnam była spojrzeć w lustro w motelu, zanim postawiłam stopę w miejscu publicznym, wyglądając jak rozczochrana, niezrównoważona nieznajoma w drodze do domu z festiwalu gier fabularnych.

"Tutaj", powiedziałem, sięgając do kieszeni moich szortów do jogi i rzucając moje prawo jazdy na mężczyznę. "Zobacz, jestem Naomi i naprawdę, naprawdę chciałbym mieć gigantyczną latte".

Justice wziął mój dowód osobisty i przestudiował go, a następnie moją twarz ponownie. W końcu jego stoicki wyraz pękł i wdarł się w szeroki grymas. "A niech mnie. Miło cię poznać, Naomi".

"Naprawdę miło cię też poznać, Justice. Zwłaszcza jeśli zamierzasz zrobić mi tę wspomnianą kofeinę".

"Zrobię ci takie latte, że włosy staną ci dęba" - obiecał.

Mężczyzna, który wiedział jak zaspokoić moje natychmiastowe potrzeby i robił to z uśmiechem? Nie mogłem pomóc, ale zakochać się w nim tylko trochę w tym momencie i tam.

Podczas gdy Justice zabrał się do pracy, ja podziwiałam kawiarnię. To był decked out w co wyglądało jak męski styl garażu. Metal falisty na ścianach, błyszczące czerwone półki, poplamiona betonowa podłoga. Wszystkie napoje miały nazwy takie jak Red Line Latte i Checkered Flag Cappuccino. To było wręcz czarujące.

Przy małych okrągłych stolikach rozrzuconych po całym lokalu siedziała garstka wczesnoporannych kawoszy. Każda osoba patrzyła na mnie, jakby naprawdę nie cieszyła się na mój widok.

"Co sądzisz o smaku klonu i bekonu, kochanie?" Justice zawołał z błyszczącego ekspresu do kawy.

"Czuję się w nich świetnie. Zwłaszcza jeśli przychodzą w kubku wielkości wiadra" - zapewniłam go.

Jego śmiech odbił się echem po lokalu i wydawał się rozluźniać resztę patronów, którzy wrócili do ignorowania mnie.

Drzwi wejściowe otworzyły się i odwróciłam się, spodziewając się zobaczyć Tinę.

Ale mężczyzna, który szturmował do środka, zdecydowanie nie był moją siostrą. Wyglądał na bardziej potrzebującego kofeiny niż ja.

Gorący byłby przyzwoitym sposobem na opisanie go. Gorący jak diabli byłby nawet bardziej dokładny. Był na tyle wysoki, że mogłam założyć moją najwyższą parę obcasów i nadal musiałam odchylać głowę do góry, żeby się z nim umówić - moja oficjalna kategoryzacja męskiego wzrostu. Jego włosy były w kolorze brudnego blondu, ścięte krótko po bokach i zaczesane do tyłu, co sugerowało, że miał dobry gust i rozsądne umiejętności pielęgnacyjne.

Oba te kryteria znajdowały się wysoko na mojej liście powodów, by być atrakcyjnym dla mężczyzny. Broda była zupełnie nowym dodatkiem do tej listy. Nigdy nie całowałam się z mężczyzną z brodą i miałam nagłe, irracjonalne zainteresowanie, by kiedyś tego doświadczyć.

Potem dotarłam do jego oczu. Miały chłodny, niebiesko-szary kolor, który przywodził mi na myśl gun metal i lodowce.

Podszedł do mnie i wkroczył w moją przestrzeń osobistą, jakby miał zaproszenie. Kiedy skrzyżował wytatuowane przedramiona z szeroką klatką piersiową, wydałam piskliwy dźwięk w tylnej części gardła.

Wow.

"Myślałem, że zrobiłem się naprawdę jasne," warknął.

"Uh. Huh?"

Byłem zdezorientowany. Mężczyzna patrzył na mnie, jakbym była najbardziej znienawidzoną postacią w reality TV show, a jednak nadal chciałam zobaczyć, jak wyglądał nago. Nie wykazywałam tak słabej oceny seksualnej od czasu, gdy byłam w college'u.

Obwiniałam swoje wyczerpanie i emocjonalne blizny.

Za ladą, Justice zatrzymał się w połowie tworzenia latte i machnął obiema rękami w powietrzu. "Trzymaj się teraz," zaczął.




1. Najgorszy. Day. Ever (2)

"Wszystko w porządku, Justice," zapewniłem go. "Po prostu rób dalej tę kawę, a ja zajmę się tym... panem".

Krzesła odsunęły się od stolików dookoła nas, a ja obserwowałem jak każdy ostatni klient beelined do drzwi, niektóre z ich kubki nadal w ręku. Żaden z nich nie nawiązał ze mną kontaktu wzrokowego w drodze do wyjścia.

"Knox, to nie jest to, co myślisz", próbował ponownie Justice.

"Nie bawię się dzisiaj w żadne gierki. Wypierdalaj" - rozkazał wiking. Blond bóg seksownej furii gwałtownie spadał niżej na mojej seksownej liście kontrolnej.

Wskazałem na swoją klatkę piersiową. "Ja?"

"Mam dość twoich gier. Masz pięć sekund, aby wyjść z tych drzwi i nigdy nie wrócić," powiedział, wchodząc jeszcze bliżej, aż czubki jego butów szczotkowane moje odsłonięte palce w ich klapkach.

Cholera. Z bliska wyglądał, jakby właśnie szturmował statek maruderów wikingów... albo plan zdjęciowy reklamy wody kolońskiej. Jednej z tych dziwnych, artystycznych, które nie miały żadnego sensu i nazywały się Ignorant Beast.

"Proszę posłuchać, sir. Jestem w środku osobistego kryzysu i wszystko, co próbuję zrobić, to dostać filiżankę kawy".

"Mówiłem ci, kurwa, Tina. Masz nie przychodzić tutaj i nękać Justice'a lub jego klientów ponownie, albo osobiście eskortowałbym twoją dupę z miasta."

"Knox-"

Źle nastawiony, seksowny mężczyzna-bestia trzymał w górze palec w kierunku Justice'a. "Sekundę, kolego. Wygląda na to, że muszę wynieść śmieci."

"Śmieci?" Zgasiłem. Myślałem, że mieszkańcy Wirginii powinni być przyjaźni. Zamiast tego, byłam w mieście zaledwie pół godziny, a teraz zostałam niegrzecznie zaczepiona przez Wikinga o manierach jaskiniowca.

"Kochanie, twoja kawa już jest", powiedział Justice, przesuwając bardzo duży kubek na drewnianą ladę.

Moje oczy powędrowały w kierunku parującej, kofeinowej dobroci.

"Nawet pomyślisz o podniesieniu tego kubka, a będziemy mieli problem," powiedział Wiking, jego głos był niski i niebezpieczny.

Ale Leif Erikson nie wiedział, z kim dziś zadziera.

Każda kobieta miała swoją linię. Moja, która co prawda była narysowana zbyt daleko do tyłu, została właśnie przekroczona.

"Zrobisz jeden krok w kierunku tej pięknej latte, którą moja przyjaciółka Justice zrobiła specjalnie dla mnie, a sprawię, że pożałujesz chwili, w której mnie poznałeś".

Byłam miłą osobą. Według moich rodziców byłam dobrą dziewczynką. A według tego internetowego quizu, który wzięłam dwa tygodnie temu, byłam osobą lubiącą ludzi. Nie byłam świetna w dawaniu gróźb.

Oczy mężczyzny zwęziły się, a ja odmówiłam zauważenia seksownych zmarszczek w kąciku.

"Już tego żałuję, tak jak i całe to cholerne miasto. To, że zmienisz włosy, nie oznacza, że zapomnę o kłopotach, które tu spowodowałeś. A teraz zabieraj dupę za drzwi i nie wracaj".

"On uważa cię za Tinę" - wtrącił Justice.

Nie obchodziło mnie, czy ten dupek myśli, że jestem seryjnie zabijającym kanibalem. Stał między mną a moją kofeiną.

Blond bestia odwróciła głowę w stronę Justice'a. "Co ty do cholery mówisz?"

Zanim mój miły przyjaciel z kawą zdążył wyjaśnić, wwierciłem się palcem w klatkę piersiową Wikinga. Nie zaszedł zbyt daleko, dzięki obscenicznej warstwie mięśni pod skórą. Ale upewniłem się, że prowadziłem paznokciem.

"Teraz mnie słuchasz," zacząłem. "Nie obchodzi mnie, czy myślisz, że jestem moją siostrą, czy tą łasicą, która podniosła cenę leków przeciwmalarycznych. Jestem człowiekiem, który ma naprawdę zły dzień po najgorszym w swoim życiu. Nie mam w sobie tego, by wypchać te emocje dzisiaj. Więc lepiej zejdź mi z drogi i zostaw mnie w spokoju, Wiking."

Wyglądał na zdołowanego przez gorącą sekundę.

Odebrałem to jako czas na kawę. Odsuwając się od niego, podniosłem filiżankę, wziąłem delikatny wdech, a następnie wsadziłem twarz w parującą, gorącą siłę życiową.

Wypiłam głęboko, chcąc, by kofeina dokonała swoich cudów, gdy smaki eksplodowały na moim języku. Byłem prawie pewien, że nieodpowiedni jęk, który usłyszałem, pochodził z moich własnych ust, ale byłem zbyt zmęczony, by się tym przejmować. Kiedy w końcu opuściłam kubek i przetarłam grzbietem dłoni usta, Wiking wciąż tam stał, wpatrując się we mnie.

Odwróciłem się do niego plecami, błysnąłem moim bohaterem sprawiedliwości uśmiechem i przesunąłem mój awaryjny banknot dwudziestodolarowy do kawy przez ladę. "Pan, proszę pana, jest artystą. Co jestem panu winien za najlepsze latte, jakie w życiu piłem?".

"Biorąc pod uwagę poranek, jaki masz, kochanie, to na koszt firmy", powiedział, wręczając mi moje prawo jazdy i gotówkę z powrotem.

"Ty, mój przyjacielu, jesteś prawdziwym dżentelmenem. W przeciwieństwie do niektórych innych." Rzuciłem spojrzenie przez ramię na miejsce, gdzie stał Wiking, nogi spięte, ręce skrzyżowane. Biorąc kolejnego nura do mojego drinka, wrzuciłem dwudziestkę do słoika z napiwkami. "Dziękuję za bycie miłym dla mnie w najgorszym dniu mojego życia".

"Myślałem, że ten dzień był wczoraj", wtrącił się zgarbiony behemot.

Moje westchnienie było zmęczone, gdy powoli odwróciłem się do niego. "To było zanim cię poznałem. Więc mogę oficjalnie powiedzieć, że tak jak zły był wczorajszy dzień, dzisiejszy pobił go o niewielki margines." Po raz kolejny zwróciłem się z powrotem do Justice'a. "Przykro mi, że ten palant odstraszył wszystkich twoich klientów. Ale niedługo wrócę po kolejny z nich."

"Looking forward to it, Naomi," powiedział z przymrużeniem oka.

Odwróciłam się, żeby wyjść i uderzyłam prosto w milę klatki piersiowej zrzędliwego mężczyzny.

"Naomi?" powiedział.

"Odejdź." To było prawie dobre uczucie być niegrzecznym raz w moim życiu. Zająć stanowisko.

"Masz na imię Naomi," stwierdził Wiking.

Byłam zbyt zajęta próbą spopielenia go blaskiem sprawiedliwego gniewu, by odpowiedzieć.

"Nie Tina?" naciskał.

"To bliźniaczki, człowieku", powiedział Justice, uśmiech widoczny w jego głosie.

"Pieprzyć mnie." Wiking przeczesał ręką włosy.

"Martwię się o wzrok twojego przyjaciela," powiedziałem do Justice'a, wskazując na zdjęcie Tiny z kubka.

Tina przeszła na wybielony blond w pewnym momencie w ciągu ostatniej dekady-plus, czyniąc nasze inaczej subtelne różnice jeszcze bardziej oczywistymi.

"Zostawiłem moje kontakty w domu," powiedział.

"Obok twoich manier?" zażartowałem. Kofeina uderzyła w mój krwiobieg, czyniąc mnie niezwykle zadziorną.




1. Najgorszy. Day. Ever (3)

Nie odpowiedział niczym innym niż gorącym spojrzeniem.

Westchnąłem. "Zejdź mi z drogi, Leif Erikson".

"Nazywam się Knox. I dlaczego tu jesteś?"

Co to było za imię, do cholery? Czy to było ciężkie życie Knoxa? Czy opowiadał dużo kawałów o Knoxie Knoxie? Czy to był skrót od czegoś? Knoxwell? Knoxathan?

"To nie twoja sprawa, Knox. Nic, co robię lub czego nie robię, nie jest twoją sprawą. Właściwie to moje istnienie nie jest twoim interesem. A teraz proszę uprzejmie zejść mi z drogi."

Miałam ochotę krzyczeć tak głośno, jak tylko mogłam, tak długo jak mogłam. Ale próbowałem tego kilka razy w samochodzie podczas długiej jazdy tutaj i nie pomogło.

Na szczęście ten piękny głupek westchnął zirytowany i zrobił porządną, ratującą życie rzecz, schodząc mi z drogi. Wyszłam z kawiarni i weszłam w letni skwar z taką godnością, na jaką tylko mogłam się zdobyć.

Jeśli Tina chciała się ze mną spotkać, mogła mnie znaleźć w motelu. Nie musiałam czekać i być zaczepiana przez obcych ludzi o osobowości kaktusów.

Wróciłabym do mojego obskurnego pokoju, wyjęłabym każdą ostatnią spinkę z włosów i wzięła prysznic, dopóki nie skończyłaby się ciepła woda. Potem wymyśliłabym, co dalej.

To był solidny plan. Brakowało tylko jednej rzeczy.

Mojego samochodu.

O nie. Mojego samochodu i mojej torebki.

Stojak na rowery przed kawiarnią wciąż tam był. Pralnia z jaskrawymi plakatami w oknie nadal była po drugiej stronie ulicy obok warsztatu mechanika.

Ale mojego samochodu nie było tam, gdzie go zostawiłam.

Miejsce parkingowe, na które wcisnąłem się przed sklepem zoologicznym, było puste.

Rozejrzałem się w górę i w dół ulicy. Ale nie było śladu po moim wiernym, zakurzonym Volvo.

"Zgubiłeś się?"

Zamknąłem oczy i zacisnąłem szczękę. "Go. Away."

"A teraz jaki jest twój problem?"

Odwróciłem się i znalazłem Knoxa obserwującego mnie intesywnie, trzymającego kubek z kawą to-go.

"Jaki jest mój problem?" powtórzyłam.

Chciałem go kopnąć w golenie i ukraść mu kawę.

"Nothin' wrong with my hearing, sweetheart. Nie ma potrzeby krzyczeć."

"Mój problem polega na tym, że podczas gdy ja zmarnowałam pięć minut mojego życia na poznanie ciebie, mój samochód został odholowany".

"Jesteś pewien?"

"Nie. Nigdy nie mam pojęcia, gdzie parkuję samochód. Po prostu zostawiam je wszędzie i kupuję nowe, kiedy nie mogę ich znaleźć."

Strzelił do mnie spojrzeniem.

Przewróciłem oczami. "Oczywiście, jestem sarkastyczny." Sięgnęłam po telefon tylko po to, żeby przypomnieć sobie, że nie mam już telefonu.

"Kto nasikał do twoich Cheerios?"

"Ktokolwiek nauczył cię wyrażać troskę o osobę, zrobił to źle". Bez kolejnego słowa, odeszłam w kierunku, który miałam nadzieję, był kierunkiem lokalnego posterunku policji.

Nie dotarłem do następnego sklepu, zanim wielka, twarda ręka zacisnęła się wokół mojego ramienia.

To przez brak snu, przez emocjonalną surowość, powiedziałem sobie. To były jedyne powody, dla których poczułem drżące zing świadomości na jego uścisku.

"Przestań", nakazał, brzmiąc surowo.

"Ręce. Off." Flailed moje ramię niezręcznie, ale jego chwyt tylko zacieśnił.

"Więc przestań odchodzić ode mnie".

Zaprzestałam moich uników. "Przestanę odchodzić, jeśli przestaniesz być dupkiem".

Jego nozdrza rozbłysły, gdy wpatrywał się w niebo i wydawało mi się, że słyszę jak liczy.

"Czy ty naprawdę liczysz do dziesięciu?" To ja byłem tym, który został skrzywdzony. Byłem tym, który miał powód, by modlić się do nieba o cierpliwość.

Doszedł aż do dziesięciu i nadal wyglądał na zirytowanego. "Jeśli przestanę być dupkiem, zostaniesz i porozmawiasz przez chwilę?".

Wziąłem kolejny łyk kawy i zastanowiłem się nad tym. "Może."

"Odpuszczam," ostrzegł.

"Świetnie," zachęciłam.

Oboje spojrzeliśmy w dół na jego dłoń na moim ramieniu. Powoli rozluźnił swój uścisk i puścił mnie, ale nie wcześniej niż opuszki jego palców powędrowały po wrażliwej skórze wewnątrz mojego ramienia.

Pojawiła się gęsia skórka, a ja miałam nadzieję, że tego nie zauważy. Zwłaszcza, że w moim ciele gęsia skórka i reakcje spiczastych sutków były ściśle powiązane.

"Zimno ci?" Jego spojrzenie było najbardziej zdecydowanie nie na moim ramieniu czy ramionach, ale na klatce piersiowej.

Niech to szlag. "Tak", skłamałam.

"Jest osiemdziesiąt cztery stopnie, a ty pijesz gorącą kawę".

"Jeśli skończyłeś mansplaining temperatury wewnętrznej, chciałbym iść znaleźć mój samochód," powiedziałem, krzyżując moje wolne ramię nad moimi zdradzieckimi cyckami. "Może mógłbyś wskazać mi kierunek najbliższego parkingu lub posterunku policji?".

Wpatrywał się we mnie przez długi bit, po czym potrząsnął głową. "No to chodź."

"Przepraszam?"

"Podwiozę cię".

"Ha!" wydusiłam z siebie śmiech. Miał urojenia, jeśli myślał, że chętnie wsiądę z nim do samochodu.

Nadal kręciłam głową, gdy odezwał się ponownie. "Chodźmy, Daisy. Nie mam całego dnia."




2. A Reluctant Hero (1)

DWA

==========

NIECHĘTNY BOHATER

==========

Knox

Kobieta gapiła się na mnie, jakbym właśnie zasugerował jej francuski pocałunek z grzechotnikiem.

Mój dzień nie miał się jeszcze nawet zacząć, a już poszedł w diabły. Winiłem ją. I jej dupowatą siostrę, Tinę.

Dla porządku zrzuciłam też trochę winy na Agatę, bo to ona wysłała mi SMS-a, że Tina właśnie wprowadziła swój "kłopotliwy tyłek" do kawiarni.

A teraz byłem tutaj, o tak zwanym świcie, bawiąc się w bramkarza jak idiota i walcząc z kobietą, której nigdy nie poznałem.

Naomi mrugnęła do mnie, jakby wychodziła z mgły. "Żartujesz sobie, prawda?"

Agata musiała sobie, kurwa, sprawdzić oczy, skoro pomyliła wkurwioną brunetkę z jej bielusieńką blondynką, wypieczoną opalenizną, wytatuowaną siostrą pain-in-the-ass.

Różnice między nimi były całkiem kurwa oczywiste, nawet bez moich kontaktów. Twarz Tiny miała kolor i fakturę starej skórzanej kanapy. Miała twarde usta poprzecinane głębokimi zmarszczkami od palenia dwóch paczek dziennie i poczucia, że świat jest jej coś winien.

Naomi, z drugiej strony, była wycięta z innego materiału. Z klasą. Była wysoka jak jej siostra. Ale zamiast chrupiącego, smażonego wyglądu poszła w kierunku księżniczki Disneya z gęstymi włosami w kolorze pieczonych kasztanów. One i kwiaty w nich próbowały wymknąć się jakiemuś misternemu upięciu. Jej twarz była łagodniejsza, skóra bledsza. Pełne różowe usta. Oczy, które przywodziły mi na myśl leśne ostępy i otwarte pola.

Podczas gdy Tina ubierała się jak motocyklistka, która przeszła przez tarkę do drewna, Naomi miała na sobie wysokiej klasy sportowe szorty i dopasowany zbiornik na stonowanym ciele, które obiecywało więcej niż garść miłych niespodzianek.

Wyglądała na kobietę, która spojrzawszy na mnie, rzuciłaby się w kierunku pierwszego członka zarządu noszącego koszulkę golfową, którego mogłaby znaleźć.

Na szczęście dla niej, nie robiłem dramatów. Ani wysokiego poziomu utrzymania. Nie lubię księżniczek z oczami, które potrzebują ratunku. Nie marnowałem czasu z kobietami, które wymagały czegoś więcej niż dobrej zabawy i garści orgazmów.

Ale skoro już wetknąłem nos w sytuację, nazwałem ją śmieciem i nakrzyczałem na nią, to przynajmniej mogłem doprowadzić sytuację do szybkiego zakończenia. Potem kierowałem się z powrotem do łóżka.

"Nie. Nie żartuję sobie, kurwa, z ciebie", stwierdziłem.

"Nigdzie z tobą nie pojadę".

"Nie masz samochodu," zauważyłem.

"Dziękuję, Kapitanie Oczywisty. Jestem świadomy, że nie mam samochodu".

"Pozwól mi to wyjaśnić. Jesteś obcy w nowym mieście. Twój samochód znika. I odrzucasz ofertę podwiezienia, bo..."

"Bo wtargnęłaś do kawiarni i nakrzyczałaś na mnie! Potem mnie goniłeś i wciąż krzyczałeś. Wsiadam z tobą do samochodu i bardziej prawdopodobne jest, że zostanę pocięty na kawałki i rozrzucony na pustyni, niż że dotrę do celu."

"Nie ma tu pustyń. Kilka gór chociaż."

Jej wyraz twarzy sugerował, że nie uważa mnie za pomocnego lub zabawnego.

Wydychałem przez zęby. "Słuchaj. Jestem zmęczony. Dostałam alert, że Tina znowu sprawia kłopoty w kawiarni i to właśnie pomyślałam, że wchodzę w to."

Wzięła długie uderzenie kawy, jednocześnie patrząc w górę i w dół ulicy, jakby debatowała nad ucieczką.

"Nawet o tym nie myśl," powiedziałem jej. "Rozlałabyś swoją kawę".

Kiedy te ładne orzechowe oczy poszły szeroko, wiedziałem, że trafiłem w dziesiątkę.

"Dobrze. Ale tylko dlatego, że to jest najlepsze latte, jakie miałem w całym moim życiu. I to jest twój pomysł na przeprosiny? Bo tak jak sposób, w jaki pytasz ludzi, czy coś jest nie tak, jest do bani".

"To było wyjaśnienie. Przyjmij je lub zostaw." Nie marnowałem czasu na rzeczy, które nie miały znaczenia. Jak rozmowa czy przepraszanie.

Motor zaryczał w górę ulicy z Robem Zombie brzęczącym z głośników, pomimo tego, że była ledwie siódma rano. Facet rzucił na nas okiem i obrócił swój silnik. Wraith miał już siedemdziesiąt lat, ale wciąż udawało mu się zdobyć astronomiczną ilość ogonów z tym całym tatuażem i srebrnym lisem, jaki miał na sobie.

Zaintrygowana Naomi obserwowała go z otwartymi ustami.

Dziś nie był dzień, w którym Mała Miss Daisies in Her Hair wybrałaby się na spacer po dzikiej stronie.

Dałem Wraithowi skinięcie głową "fuck off", wyrwałem Naomi cenną kawę z ręki i ruszyłem w dół chodnika.

"Hej!"

Dała się gonić, tak jak wiedziałem, że da radę. Mogłem wziąć ją za rękę, ale nie byłem fanem reakcji, jaką miałem, gdy ją dotknąłem. To było skomplikowane. "Powinienem był zostać w pieprzonym łóżku," mruknąłem.

"Co jest z tobą nie tak?" Naomi zażądała, biegnąc, aby dogonić. Sięgnęła po swój kubek, ale trzymałem go tuż poza zasięgiem i kontynuowałem spacer.

"Jeśli nie chcesz skończyć przywiązany do tyłu roweru Wraith, to proponuję, abyś wsiadł do mojej ciężarówki".

Rozczochrane dziecko-kwiat mruczało jakieś nieskromnie brzmiące rzeczy o mojej osobowości i anatomii.

"Słuchaj. Jeśli przestaniesz być wrzodem na moim tyłku przez całe pięć minut, zabiorę cię na stację. Możesz dostać swój cholerny samochód, a potem możesz zniknąć z mojego życia".

"Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że masz osobowość wkurzonego jeżozwierza?"

Zignorowałem ją i dalej szedłem.

"Skąd mam wiedzieć, że nie będziesz próbował sam mnie uwiązać?" zażądała.

Zatrzymałem się i dałem jej leniwy raz-over. "Kochanie, nie jesteś w moim typie".

Przewróciła oczami tak mocno, że to był cud, że nie wyskoczyły i nie spadły na chodnik. "Przepraszam, ale idę wypłakać sobie rzekę".

Zszedłem z krawężnika i otworzyłem drzwi pasażera mojego pickupa. "Wsiadaj."

"Twoja rycerskość jest do bani" - skarżyła się.

"Rycerskość?"

"To znaczy..."

"Jezu. Wiem, co to znaczy."

A ja wiedziałem, co to znaczy, że użyła tego w rozmowie. Miała pieprzone kwiaty we włosach. Ta kobieta była romantyczką. Kolejny cios przeciwko niej w mojej książce. Romantyczki były najtrudniejszymi kobietami do uwolnienia. Te lepkie. Te, które udawały, że mogą sobie poradzić z tym całym "bez zobowiązań". W międzyczasie spiskowały, aby zostać "tą jedyną", próbując oszukać mężczyzn, aby poznali ich rodziców i potajemnie oglądali suknie ślubne.




2. A Reluctant Hero (2)

Kiedy sama nie wsiadła, sięgnąłem obok niej i włożyłem jej kawę do uchwytu na kubek.

"Naprawdę nie jestem teraz z tobą szczęśliwa" - powiedziała.

Przestrzeń między naszymi ciałami była naładowana takim rodzajem energii, jaki zwykle czułem tuż przed dobrą bójką w barze. Niebezpieczna, adrenalizująca. Nie bardzo mnie to obchodziło.

"Wsiadaj do tej cholernej ciężarówki".

Uznając to za mały cud, kiedy faktycznie była posłuszna, zatrzasnąłem drzwi na jej łoskot.

"Wszystko w porządku, Knox?" Bud Nickelbee zadzwonił z drzwi swojego sklepu z narzędziami. Był ubrany w swój zwykły uniform złożony z kombinezonu i koszulki Led Zepplin. Kucyk, który miał od trzydziestu lat, zwisał mu w dół pleców, cienki i siwy, przez co wyglądał jak cięższy, mniej zabawny George Carlin.

"Wszystko dobrze", zapewniłem go.

Jego spojrzenie skakało w stronę Naomi przez przednią szybę. "Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz potrzebował pomocy z ciałem".

Wdrapałem się za kierownicę i odpaliłem silnik.

"Świadek widział, jak wsiadam do tej ciężarówki, więc długo zastanawiałabym się nad zamordowaniem mnie w tym momencie," powiedziała, wskazując na Buda, który wciąż nas obserwował.

Oczywiście nie usłyszała jego komentarza.

"Nie zamorduję cię" - trzasnąłem. A jednak.

Była już zapięta, jej długie nogi były skrzyżowane. Klapka zwisała z jej palców, gdy podrygiwała stopą. Oba jej kolana były posiniaczone, a na prawym przedramieniu zauważyłem surowe zadrapanie. Powiedziałem sobie, że nie chcę tego wiedzieć i wrzuciłem wsteczny bieg. Wyrzuciłbym ją na stacji - miejmy nadzieję, że było to wystarczająco wcześnie, by uniknąć tego, kogo chciałem uniknąć - i upewniłbym się, że dostała swój cholerny samochód. Jeśli miałem szczęście, mogłem jeszcze złapać kolejną godzinę snu, zanim musiałem oficjalnie rozpocząć mój dzień.

"Wiesz," zaczęła, "jeśli ktoś z nas powinien być zły na drugiego, to ja. Nawet cię nie znam, a tu wrzeszczysz mi w twarz, stajesz między mną a moją kawą, a potem praktycznie mnie uprowadzasz. Nie masz powodu, żeby się denerwować".

"Nie masz pojęcia, kochanie. Mam mnóstwo powodów do bycia wkurzonym, a wiele z nich dotyczy twojej marnotrawnej siostry."

"Tina może nie jest najmilszą z osób, ale to nie daje ci prawa do bycia takim dupkiem. Ona wciąż jest rodziną," prychnęła Naomi.

"Nie stosowałabym etykiety 'ludzie' do twojej siostry". Tina była potworem pierwszego stopnia. Kradła. Kłamała. Wdawała się w bójki. Piła za dużo. Prysznicowała się za rzadko. I nie liczyła się z nikim innym. Wszystko dlatego, że myślała, że świat jest jej winien.

"Słuchaj, kimkolwiek jesteś. Jedynymi ludźmi, którzy mogą tak o niej mówić, jestem ja, nasi rodzice i klasa absolwentów Andersontown High z 2003 roku. I może jeszcze straż pożarna z Andersontown. Ale to dlatego, że oni zasłużyli na to prawo. Ty nie i nie potrzebuję, żebyś swoje problemy z moją siostrą wyładowywał na mnie".

"Cokolwiek," powiedziałem przez zgrzytanie zębów.

Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Departament Policji Knockemout siedział z powrotem kilka przecznic od Main Street i dzielił nowy budynek z miejską biblioteką publiczną. Sam jej widok sprawił, że mięsień pod moim okiem zadrgał.

Na parkingu stał pickup, krążownik i Harley Fat Boy. Nie było śladu SUV-a szefa. Dzięki Chrystusowi za małe cuda.

"Come on. Miejmy to już za sobą."

"Nie ma potrzeby, żebyś wchodził," prychnęła Naomi. Patrzyła na swoją pustą kawę oczami psa szczeniaka.

Na warknięcie, strzepnąłem swoją własną, w większości nietkniętą kawę na nią. "Zabieram cię do biurka, upewniam się, że mają twój samochód, a potem nigdy więcej cię nie widzę".

"Dobrze. Ale nie mówię dziękuję."

Nie zawracałem sobie głowy odpowiedzią, bo byłem zbyt zajęty szturmowaniem w kierunku drzwi wejściowych i ignorowaniem dużych złotych liter nad nimi.

"Budynek Miejski Knox Morgan."

Udałem, że jej nie słyszę i pozwoliłem, by szklane drzwi zamknęły się za mną.

"Czy w tym mieście jest więcej niż jeden Knox?" zapytała, wykręcając drzwi i wchodząc za mną do środka.

"Nie," powiedziałem, mając nadzieję, że to położy kres pytaniom, na które nie chciałem, kurwa, odpowiadać. Budynek był stosunkowo nowy, z gównianą ilością szkła, szerokimi korytarzami i tym zapachem świeżej farby.

"Więc to twoje nazwisko na budynku?" naciskała, ponownie uprawiając jogging, aby dotrzymać mi kroku.

"Chyba tak." Jankesem otworzyłem kolejne drzwi po prawej stronie i gestem nakazałem jej wejść do środka.

Gliniarnia Knockemouta wyglądała bardziej jak jeden z tych co-workingowych hangoutów, które lubili miejscy hipsterzy, niż prawdziwy posterunek policji. To denerwowało chłopców i dziewczęta w niebieskim, którzy byli dumni ze swojego spleśniałego, rozpadającego się bunkra z migoczącymi jarzeniówkami i dywanem poplamionym od dziesięcioleci przez przestępców.

Ich irytacja na jasną farbę i nowe meble biurowe była jedyną rzeczą, której nie nienawidziłem.

Policja w Knockemout robiła co mogła, żeby odkryć swoje korzenie, układając cenne wieże teczek ze sprawami na szczycie bambusowych biurek o regulowanej wysokości i parząc zbyt tanią, zbyt mocną kawę 24/7. Na ladzie stało otwarte pudełko nieświeżych pączków i wszędzie były odciski palców z cukru pudru. Ale jak dotąd nic nie odbierało blasku nowości, jaką był pieprzony Knox Morgan Building.

Sierżant Grave Hopper siedział za biurkiem, mieszając pół funta cukru do swojej kawy. Zreformowany członek klubu motocyklowego, spędzał teraz weekendy na trenowaniu drużyny softballowej swojej córki i na koszeniu trawników. Jego i teściowej. Ale raz w roku pakował żonę na tył swojego motocykla i ruszali, by przeżyć dni chwały na otwartej drodze.

Zauważył mnie i mojego gościa i prawie przewrócił cały kubek na siebie.

"Co się dzieje, Knox?" zapytał Grave, teraz otwarcie wpatrując się w Naomi.

Nie było tajemnicą w mieście, że z PD miałem jak najmniej wspólnego. Nie było też nowością, że Tina była typem kłopotów, których nie tolerowałem.

"To jest Naomi. Bliźniaczka Tiny," wyjaśniłam. "Właśnie przyjechała do miasta i mówi, że jej samochód został odholowany. Masz go z tyłu?"

Knockemout PD zwykle miała ważniejsze rzeczy do zmartwienia niż parkowanie i pozwalała swoim obywatelom parkować gdziekolwiek do cholery chcieli, kiedy chcieli, o ile nie było to bezpośrednio na chodniku.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Uciekła panna młoda, która zbiegła na mieliznę"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści