Jej Motorknight

Rozdział 1

Rozdział 1

Byłam katastrofalnie spóźniona na moje pierwsze w życiu zajęcia na uczelni. Mój główny plan, aby żyć na plaży, a jednocześnie pozostać blisko kampusu Uniwersytetu San Diego, wybuchł mi w twarz. Pominąłem jedną zmienną: ruch do dupy.

Nikt nie dał mi notatkę, że Pacific Coast Highway był trasą, że połowa San Diego County wziął do pracy w godzinach porannych.

Przynajmniej miałem malowniczy widok na plażę, kiedy czekałem za linią samochodów na czerwonym świetle w moim poszarpanym VW. Obserwowałem grupę surferów, którzy mknęli przez szczyt ultramarynowego Pacyfiku.

Robiłam co mogłam, żeby się zrelaksować, klepiąc paznokciami po kierownicy, trzymając czas do Born This Way Lady Gagi. Nie obchodziło mnie, co ludzie mówili, Gaga pisała świetną muzykę. Girl Power!

Samochody przede mną ruszyły. W końcu. Horns blarednie za mną.

"W porządku!" Krzyknęłam na nich. Nie patrząc na to, co robię, sięgnąłem do dźwigni zmiany biegów i wybiłem moją Venti Americano z uchwytu na kubki. Pokrywka odleciała i kawa wylała się na moje gołe nogi. "Cholera!" Na szczęście uwielbiałem pół na pół, więc kawa mnie nie poparzyła. Ale kubek był prawie pełny. Kremowa kawa pokryła moje nogi i miejsce na nogi. Przynajmniej żadna z nich nie dostała się na moją nową sukienkę z nadrukiem.

"Przesuń się!" ktoś krzyknął za mną.

Poważnie? Miałam wyciek ropy BP, który skierował mój samochód do Zatoki Meksykańskiej i miałam się martwić o ruch? Rzuciłem serwetki na bałagan, ale nie miałem wystarczająco dużo, aby zrobić wgniecenie.

Gorączkowo chwyciłem za drążek zmiany biegów i wrzuciłem samochód z powrotem na pierwszy bieg. Moja stopa ześlizgnęła się ze sprzęgła, gdy wcisnąłem gaz. Ruszyłem do przodu i samochód znieruchomiał. Cholera. Kawa chlupnęła o deski podłogowe i zafalowała na tylnym siedzeniu. Gówno prawda.

"Go, you dumb broad!"

Zerknęłam we wstecznym widoku na zaczerwienionego faceta w chodliwym złotym kabriolecie Mercedesa. Stanął w swoim samochodzie i niecierpliwie pochylił się nad przednią szybą.

Zdenerwowana przekręciłam kluczyki w stacyjce i nic się nie stało. Co teraz było nie tak z moim samochodem? Miałem nadzieję, że nic poważnego, bo nie miałem wolnej gotówki na wymianę thingamajigu czy czegokolwiek innego. Wziąłem głęboki oddech. Duh. Zapomniałem wcisnąć sprzęgło.

Red Face potrząsnął we mnie pięścią. "Przez ciebie przegapiłem światło, głupia suko!".

Suka...

Wychyliłam głowę przez okno i przygotowałam się, by dać temu facetowi dawkę kobiecej furii. Moja twarz została niemalże pokiereszowana, gdy motocykl podzielił się pasem ruchu między moim samochodem a sedanem obok mnie.

"Hej!" odwróciłam się, by krzyknąć na motocykl. "Prawie mnie zabiłeś!"

Psycho facet na ryczącym czarnym motorze nie usłyszał mnie. Przetoczył się do zatrzymania na czerwonym świetle kilka samochodów przed moim VW, posadził swoje buty na ziemi i obrócił swój silnik. Zauważyłem, że jego cienka biała koszulka trzepocze na wietrze, odsłaniając wyrzeźbione brązowe mięśnie pleców, które prowadziły do tego, co było wyraźnie niesamowitym tyłkiem ukrytym pod dżinsami. Sposób, w jaki rozłożył rower wyścigowy, sprawił, że się zarumieniłam. Czy miał na sobie jakąś bieliznę?

Chciałabym być takim motocyklem. Zamknij swój brudny umysł, dziewczyno! Takie myśli wpędzą cię w różnego rodzaju kłopoty!

Może ja lubiłam kłopoty.

Jego wąska talia prowadziła do szerokich ramion, które były równie niesamowite i imponująco rozciągały bawełniany materiał koszuli. Mniam.

Trzymaj się, dziewczyno! On prawie ściął cię kierownicą! Nie ma specjalnych przepustek dla szalonych motocyklistów. Nawet jeśli są gorący od tyłu.

"Psycho!" krzyknęłam. Nie usłyszał mnie.

"Przez ciebie przegapiłem światło, idioto!" Odwróciłem głowę. Red Face wysiadł ze swojego Mercedesa i stał tuż za moimi drzwiami, z pięściami na biodrach. Miał na sobie tupecik i jaskrawy złoty łańcuch. Jego spuchnięte jelito, owinięte w jedwabną koszulę na guziki, wisiało nad drogimi spodniami.

Mogłem lubić kłopoty, ale nie takie.

"Nie nazywaj mnie idiotą!" krzyknąłem. "I przestań na mnie krzyczeć! Ja tu pływam w jeziorze Americano!". Mój puls przyspieszył. Znałem takich facetów. Dupki po męsku.

Popatrzył na mój kawowy bałagan i uśmiechnął się. "To głupie laski jak ty powodują wszystkie wypadki".

"Przepraszam?" Laski? Czy zostałam uwięziona w filmie gangsterskim z 1940 roku? Strzecha kręconych włosów wysuwała się z kołnierza jego koszuli. Bardziej jak w filmie mafijnym z lat 70.

"Głupia suka! Zejdź z drogi! Zostaw prowadzenie mężczyznom!"

Suka...

Ile razy mnie tak nazwano w ciągu ostatnich dwóch lat? Nauczyłam się, że nie muszę przyjmować tego od nich, więc z pewnością nie zamierzałam przyjmować tego od tego kutasa. Wściekle podkręciłem korbą swoje okno. W połowie drogi Red Face złapał za szybę i naparł na nią. "Hej, mówię do ciebie! Zejdź z drogi, szmato! Blokujesz ruch!"

Szmata...

To też znałem. Ale ja nie byłam dziwką. Uh-uh. Błysnęłam zębami w jego stronę. Gdybym była wilkołakiem, teraz byłby moment, w którym odgryzłabym mu palce. Nic z tego. Próbowałem przekręcić korbę okna, ale Red Face tak mocno naciskał na szybę, że nie mogłem jej ruszyć. "Hej, dupku, wysiadaj z mojego samochodu albo spryskam ci twarz pieprzem!"

"Nie mów do mnie plecami, dziwko!"

Dziwka...

Spojrzałam na jego obłąkane oczy. Znałam to spojrzenie. Próbował mnie zastraszyć. Moja twarz stała się nagle gorąca, a ja poczułam napływające łzy. Chciałam, żeby wyschły. Obiecałam sobie, że już nigdy nikt mnie nie zastraszy, a już na pewno nie zamierzałam płakać po tym niechlujnym draniu.

Ale stare uczucia i tak wyciekły do mojej świadomości. Red Face'owi udało się przywrócić mnie do tamtej nocy sprzed dwóch lat. Nocy, która zapoczątkowała wszystkie brudne spojrzenia, etykietki, wyzwiska i wyrzucenie z licealnej społeczności.

Przez sekundę prawie się rozkleiłam. Ale miałem dużo praktyki w trzymaniu się razem w stresie. Wzięłam głęboki oddech i wepchnęłam swój stary ból za emocjonalne mury, nad których budową tak ciężko pracowałam.

Kiedy odzyskałam spokój, odezwałam się do Red Face'a spokojnym, rozkazującym głosem. "Usuń swoje palce z mojego okna i wróć do swojego samochodu. Teraz."

Zignorował moją prośbę. "Ruszaj się, sknero!"

Ten facet był po prostu szalony. Pewnie nie wiedział, jaki jest dzień tygodnia, nie mówiąc już o własnym imieniu. Potrzebował przewodnika ze smyczą. Gdzie była Kontrola Zwierząt, kiedy ich potrzebowałeś?

Co robić? Nie miałem gazu pieprzowego. Nawet gdybym miała, byłby pochowany w torebce pod rajem dla chomikowców, który trzymałam w jej wnętrzu. Po raz kolejny rozważałam ugryzienie jego palców. Dopóki nie zauważyłam, że ma owłosione knykcie. Ew. To czyniło go owłosionym wilkołakiem w tym scenariuszu.

Rozważałam wydłubanie mu oczu paznokciami, ale przez to, jak stał, nie mogłam złapać kąta. Rozejrzałam się w poszukiwaniu pomocy. Nikt nie wyskakiwał ze swoich samochodów. Byłam w tej sprawie zdana na siebie.

Cholera, a kiedy mnie nie było?

Red Face kopnął drzwi mojego samochodu swoim spiczastym loaferem. "Hej! Mówię do ciebie, pinhead!"

Kątem oka zauważyłem ruch. Psycho Motorbike odłożył podpórkę i przełożył nogę przez motocykl. Wciąż w kasku, szedł w kierunku mojego samochodu.

Psycho Motorbike zatrzymał się tuż przed Red Face'm, który go nie zauważył. Przód Psycho Motorbike'a był równie imponujący jak jego tył. Jego szeroka klatka piersiowa prężyła się pod koszulką z dekoltem w kształcie litery V. Opalone krawędzie jego wyrzeźbionych piersi tańczyły w otwartym kołnierzu. Umięśnione ramiona pokryte tatuażami zwisały u jego boków. Skórzane rękawice zakrywały jego pięści.

Nie mogłem zobaczyć wiele z jego twarzy z założonym hełmem, ale jego szafirowo niebieskie oczy przeszyły moje serce. "Masz problem?"

Czy on mówił do mnie, czy do Red Face'a?

Red Face obrócił się, by skonfrontować się z niebieskookim Psycho Motorbike. "Kim ty, kurwa, jesteś?"

"Ten facet ci przeszkadza?" Psycho Motorbike wpatrywał się w moje oczy, wyraźnie mówiąc do mnie. Sigh.

"Mówię do ciebie, ty pieprzony kutasie!" Red Face krzyknął na Psycho Motorbike.

Psycho Motorbike nigdy nie odrywał ode mnie oczu. Wpatrywałem się w jego dwa niebieskie, oceaniczne klejnoty i przytaknąłem powoli.

"Pani chce, żebyś wyszedł", powiedział Psycho Motorbike do Red Face'a.

"Co? Nie biorę od ciebie gówna, punku. Wypierdalaj stąd" - warknął Red Face.

Psycho Motorbike zrobił krok w jego stronę. "Odsuń się, kolego."

"Fuck you, prick!" Red Face rzucił się w stronę Psycho Motorbike.

W jednym płynnym ruchu, Psycho Motorbike zrobił unik i uderzył Red Face'a w jelita. Grubas upadł na ziemię w postaci zmiętej kupy. Nie. To nie był film gangsterski ani dramat mafijny. To była walka na starym zachodzie! Woo hoo, Psycho Blue Eyes! Prawie klaskałem. Prawie.

Psycho Motorbike pochylił się, złapał Red Face'a za tył koszuli i pociągnął go na nogi. Mięśnie w jego opalonych ramionach pęczniały i rozciągały się pod misternymi tatuażami. Wow. Red Face kaszlał i pluł, gdy niebieskooki Psycho Motorbike poprowadził go nieco grzecznie do krawężnika i porzucił tam jak worek ryżu.

"Potrzebujesz karetki?" Psycho Motorbike zapytał Red Face'a górując nad nim.

Wciąż kaszląc, oczy Red Face'a wybrzuszały się z gniazdek. Zaskoczenie, zakłopotanie i złość wojowały na jego grubej twarzy. Spojrzał na Psycho Motorbike i potrząsnął głową, po czym zawiesił ją między ramionami w porażce.

Zatoczyłem okno w dół, gdy Psycho Motorbike podszedł i oparł się o mój samochód. Zauważyłem, że materiał jego koszuli był drogą dzianiną i lekko prześwitywał. Kołczan. Jedno z jego dobrze uformowanych przedramion spoczywało na moim parapecie.

Wdychałam słaby zapach jego wody kolońskiej, który trafiał w męski punkt słodki gdzieś pomiędzy zakurzonym kowbojem a księciem w koronie. Siła i styl. To nie jedyne miejsce, w które trafia. Na dół, dziewczyno!

Nie było mowy, żeby zobaczył coś pod lub przez moją sięgającą kolan sukienkę, ale na wszelki wypadek ścisnęłam uda. Na wszelki wypadek, gdybym go przeskoczyła. Rawr!

Teraz, gdy był moim rycerzem w przeźroczystej zbroi, może powinnam przestać myśleć o nim jako o Psycho Motorbike i nazwać go Motorknight.

"You okay?" Dołeczek zadrgał pod jego policzkiem. Wyczułem zarozumiały uśmiech. Nie mogłam zobaczyć jego ust pod maską hełmu, ale mogłam je sobie wyobrazić. Swoon. Spojrzał na mnie wyczekująco.

"Uh..." Podnieś majtki i wyhoduj sobie jajniki, dziewczyno! Poluzuj ten gorset, bo zaraz zemdlejesz! "Dzięki, tak, nic mi nie jest".

Jego twarz się przekręciła. "Dlaczego pachniesz jak kawa?"

"Um...nowy spray do ciała?" Powiedziałam z nadzieją.

Zauważył moje nogi i rozlaną kawę. Chichotał. "Wygląda na to, że miałaś wypadek".

Rany, on naprawdę patrzył na moje nogi. Miałam ochotę się skrzywić. "Tak. Wypadek." Zabrzmiałam jak idiotka.

"Jak masz na imię?" Jego oczy stopiły mój zdrowy rozsądek, jak oczy Supermana z wiązką laserową, tyle że niebieskie.

"Sam-"

Samochody znów zaczęły trąbić. Światło wróciło na zielone.

"-antha."

"Moja praca jest tutaj skończona. Sam. Antha." Więcej dołeczków. Wow. Czy ten facet był prawdziwy?

Uderzył w dach mojego samochodu, wrócił na rower i poszybował w dół autostrady. Chciałam krzyknąć "Nazywam się Samantha Smith! Mój numer telefonu komórkowego to...", ale pozostał mi mały fragment szacunku do samej siebie.

Odpaliłam samochód i próbowałam ruszyć za nim, ale jego już dawno nie było. Jedyne, co mi pozostało z tej straszno-magicznej chwili, to podłoga samochodu przesiąknięta kawą i mój strój, który równie mocno potrzebował prania i detailingu.

Psycho Blue Eyes sprawił, że zapomniałem o Red Face. Ale Czerwona Twarz przywróciła mi wszystko inne.

Suka.

Wszystko przez coś, co zrobiłam...

Szmata.

Błąd, którego nigdy nie mogłam cofnąć...

Dziwka.

Coś, czego będę żałować do końca życia...

Strasznie spóźniona, wjechałam na północny parking SDU. Kawa ściekała po podeszwach moich płaskich sandałów za każdym razem, gdy hamowałem lub przyspieszałem. Musiałbym się z tym uporać później.

Parking był wielkości małego miasteczka i wypełniony samochodami. Zająłem pierwsze wolne miejsce. Musiałem wcisnąć mojego VW pomiędzy dwóch kretynów, którzy zaparkowali BMW taty i Lexusa mamy ponad białą linią po obu stronach miejsca.

Drzwi mojego samochodu wpadły na Lexusa, kiedy je otworzyłem, pozostawiając mi jedynie szczelinę na pocztę, przez którą mogłem się przecisnąć. Nie byłem bynajmniej gruby, ale ledwo udało mi się wyjść z samochodu.

Pobiegłam przez działkę w stronę szkoły biznesu. Moje stopy przykleiły się do moich lepkich sandałów, odklejając się od nich przy każdym kroku. Lame. Moja torba z książkami czuła się, jakby była obciążona cegłami. Pot spływał mi po twarzy, zanim dotarłem do sali wykładowej. Głupi ruch.

Na końcu działki mój wzrok przykuł czarny motocykl zaparkowany z innymi. Czy to był motor, którym jeździł niebieskooki Psycho Motorknight? Nie byłem pewien. Wątpiłem, żeby taki facet jak on chodził na studia. Wygląda na to, że zmierzał na poranny zakup narkotyków lub walkę gangów.

Zadzwoniła moja komórka. SMS od mojej pierwszej i jedynej przyjaciółki w San Diego, Madison Lockhart.

Gdzie jesteś? Zajęcia się zaczęły!

Odpisałam jej. Spóźnienie. Bieganie. Nie ma mowy. >:|

Jej odpowiedź: Look 4 me at the back. Zajmę ci miejsce.

Wsunąłem telefon do kieszeni i utrzymywałem szybki marsz. Chociaż wiedziałem, gdzie co jest, nie pamiętałem, żeby wszystko było tak daleko od siebie.

Kiedy w końcu dotarłam do szkoły biznesu i wkradłam się na tył ogromnej sali wykładowej, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Profesor nawet nie zauważył. Tak, w połowie spodziewałam się, że cała klasa stanie jak jeden mąż, by wskazać i nazwać imieniem nową dziewczynę, ale nikt tego nie zrobił.

Miłą rzeczą w tak wielkich szkołach jak SDU było to, że mogłam zniknąć w tłumie. Nikogo nie obchodziła Samantha Smith.

W końcu byłam anonimowa.

Miałam nadzieję, że tak już zostanie.

Wsunęłam się na miejsce obok Madison. Ona i ja poznałyśmy się w zeszłym tygodniu podczas wycieczki orientacyjnej. Była totalnym materiałem na BFF. Kiedy powiedziałam jej, że jestem z D.C., zaoferowała swojego SUV-a do przewiezienia nowych mebli, które musiałam kupić, i pomogła mi urządzić i udekorować moje mieszkanie. "Hej, Mads," szepnęłam.

"Co ci zajęło tak długo?" syczała.

"Utknęłam w korku".

Madison zmarszczyła nos. "Dlaczego pachniesz jak kawa?"

"Długa historia," jęknęłam. Rozważałam skulenie się do najbliższej łazienki, aby opłukać stopy w zlewie, ale mój zapach kawy musiałby poczekać.

"Nie martw się," wyszeptała, "Wyślę ci moje notatki później. Nie straciłeś wiele."

To było pewne. Podstawy księgowości. Jedno z niższych zajęć na moim kierunku. Gag. Byłam na szybkiej ścieżce. Nie mogłem się doczekać, aż skończę studia i zdobędę CPA. Moja mama i tata byliby tacy dumni. Yay. Tak jakby. Kto tak naprawdę chciał być księgowym?

Wyciągnęłam laptopa i włączyłam go. Miałam chwilę, żeby rozejrzeć się po innych studentach w sali. Wszyscy zdawali się gorliwie śledzić każde słowo profesora. Czy tylko ja tak naprawdę nie chciałam brać się za księgowość? To znaczy, wiem, że studia to niesamowita okazja, którą nie każdy dostaje. Ale dlaczego moim kierunkiem musiało być coś sensownego i nudnego jak księgowość?

Bo jesteś dobry z liczbami, zachęcała moja mama. Rah, mamo. Ponieważ księgowość to bezpieczna, niezawodna kariera, powiedział mój tata. Idź, tato. Może mieli rację. Spieprzyłem wszystko inne, czego próbowałem. Miałem blizny na dowód tego. Może coś bezpiecznego i niezawodnego było dokładnie tym, czego potrzebowałem.

Równie dobrze można to wykorzystać.

Samantha Smith, CPA.

Jęk. Moje nazwisko było tak samo nudne jak mój kierunek studiów.




Rozdział 2

Rozdział 2

Po zajęciach spakowałyśmy z Madison nasze laptopy i pomknęłyśmy na zewnątrz. Tłum ludzi wylał się z okolicznych sal wykładowych na szerokie chodniki między różnymi budynkami. Śmiech i podekscytowanie pierwszego dnia szkoły odbijały się rykoszetem wszędzie.

"Gdzie jest twoja kawa, Sam?" zapytała Madison. Wiedziała już o moim uzależnieniu od kofeiny i miała swoje własne. "Myślałam, że powiedziałeś mi, że czujesz się nagi, jeśli nie masz go przez cały czas".

"Ha, ha. Mam go na sobie", pouted. "Rozlałam go na siebie podczas jazdy".

Madison grymasiła owczo. "Och, dobrze. Nie chciałam nic mówić. Zapach był trochę mocny. Martwiłam się, że wypróbowujesz nowy spray do ciała." Zmarszczyła nos.

"Zabawne, wcześniej powiedziałam to samo".

"Do kogo?"

"Nikomu."

"Widzę, że twoje oczy mrugają," zaśpiewała. "Co?"

"Powiem ci później," mruknąłem. "W tej chwili muszę zmyć z siebie Parfum de Starbucks. Czy jest tu w pobliżu jakaś toaleta?"

"Tak, za rogiem".

Kiedy opłukałam stopy w umywalce w toalecie, a potem moje sandały, tylko około ośmiu dziewczyn dało mi śmierdzące oko.

Madison zauważyła po trzeciej. "Na co się gapisz?", pstryknęła na gapia. "Nie spóźniłeś się na zajęcia?"

Gawker odpowiedział z odwróconym nosem i huff przed stalking na zewnątrz.

Użyłam zwitku papierowych ręczników, żeby się osuszyć. Czułam się jak bezdomna kobieta biorąca kąpiel w gąbce w publicznej toalecie.

"Ignoruj ich", pocieszała Madison. "Poczekaj, aż to się im przydarzy".

"Dzięki, Mads. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła".

Uśmiechnęła się. "Wszystko czyste?"

"Tak. Myślę, że rano wstałem z łóżka po stronie dupy". Wyszliśmy na zewnątrz.

"Musimy odwrócić twój frown do góry nogami, dziewczyno. Potrzebujesz więcej kofeiny." Madison była taką enablerką. "Mam godzinę do zabicia przed hiszpańskim. Kiedy są twoje następne zajęcia?"

"Jedenaście."

"Fajnie. Zatrzymajmy się w Centrum Studenckim i weźmiemy kolejny browar."

Moje sandały zgrzytały mokro, gdy szliśmy. Miałam nadzieję, że nikt nie zauważył śladów mokrych stóp, które zostawiłam za sobą. Ugh. Były jak mapa drogowa wskazująca na idiotę.

W przeciwieństwie do mnie, Madison, w swoich klapkach, szortach i koszulce surfingowej, była obrazem plażowego chłodu. Widać było, że zamiast stanika nosiła neonowy stanik od bikini. Była opalona od stóp do głów. Jej włosy były złotym blondem od słońca. Nie można było uzyskać takiego koloru z butelki. Była prawdziwą Kalifornijską Dziewczyną.

Ja byłam jej polarnym przeciwieństwem z moją ciemną sukienką z nadrukiem, powłóczystymi włosami i bladą skórą. Przyjrzałam się swoim paznokciom. Były krótkie, odpryśnięte i upstrzone resztkami czarnego lakieru do paznokci.

Emo. Goth. Wiedźma. Czarodziejka. Strażnik Samobójców...

Tak nazywali mnie w domu w Waszyngtonie, po tym jak moje życie się rozpadło. Moim rozwiązaniem na odrzucenie było całkowite wymeldowanie się. Schowałam się za czarnymi ubraniami i wiadrami czarnego makijażu. Ale nie byłam ani Emo, ani Goth, ani niczym innym. Chciałam po prostu zostać sama. To był jedyny sposób, w jaki mogłam zachować swoje sekrety dla siebie.

Po dwóch latach samotnej niedoli, byłam gotowa ruszyć dalej. Chciałem odkryć siebie na nowo tutaj w San Diego i powstać z popiołów mojego życia jak ognisty feniks.

Byłam zdecydowana zrzucić ponurą garderobę i mroźną skórę i wreszcie się opalić. Wierzyłam, że promienie słońca całkowicie wypalą moje stare wspomnienia i ból. Przy odrobinie szczęścia minie tylko kilka krótkich tygodni, zanim będę opalona jak Madison. I prędzej czy później moje blond włosy rozjaśnią się naturalnie, tak jak jej.

Wtedy wszelkie ślady mojej gotyckiej przeszłości zostaną wymazane na zawsze. Mam nadzieję, że złe wspomnienia znikną równie łatwo.

Suka. Dziwka. Dziwka...

Ogromne Centrum Studenckie zawierało food court, kino, różne sale konferencyjne, księgarnię kampusową i mnóstwo miejsc do siedzenia na zewnątrz. Było pełne ludzi.

Ustawiliśmy się w długiej kolejce do kampusowej kawiarni, Toasted Roast. Była tak długa, że wybiegła za drzwi i na dziedziniec.

"Sprawdź tych gorących facetów tam," Madison wskazał z jej brodą. Grupa opalonych, wysportowanych facetów siedziała na szczycie stołu. Czy wszyscy w San Diego byli opaleni oprócz mnie? Chłopaki obmacywali się nawzajem i śmiali się. "Jestem prawie pewna, że są w drużynie rugby".

"Nieważne", wyszydziłem.

"Daj spokój, Sam. Nie wykluczaj ich. Nie spotkałeś ich."

"A ty?"

"Nie, ale to nie znaczy, że są palantami. Niektórzy z nich są całkiem uroczy."

"Tak, cóż, dla ciebie w porządku. Masz całą 'gorącą surferkę'. I tak nie mam czasu na randki."

"Nie sprzedawaj siebie krótko, Sam. Jesteś całkowicie gorąca. Jestem pewien, że faceci wpadli na ciebie w D.C."

"Tak, nieważne." Historia mnie i facetów zawsze kończyła się katastrofą.

Oczy Madison rozbłysły. "Witaj, GQ biker dude!" Nowy jock dołączył do stadniny przy stole. "Widziałam go pierwsza!" Madison pisnęła. "I call dibs!"

GQ Biker miał ciemne, naturalnie kręcone włosy i był wyższy niż reszta jego kumpli, ale równie opalony i bardzo umięśniony. Nosił biały t-shirt i buty motocyklowe. Tatuaże krzyżowały się na jego ramionach. Jego twarz była odwrócona, ale mogłem powiedzieć, że jego linia szczęki była męska i chropowata.

Madison była zdyszana i bliska omdlenia. "Ten facet jest poważnie gorący".

"Nie możesz nawet zobaczyć jego twarzy".

Wtedy on się odwrócił. To był Psycho Motorknight, klejnoty niebieskie oczy i wszystko. Był oszałamiająco gorący.

Madison wachlowała swoją twarz. "O. M. G. I'm sprung." Madison była zakochana, bez dwóch zdań.

"Geez, mam nadzieję, że twoje majtki są suche."

Madison pacnęła mnie w ramię. "Zamknij się! Jestem zajęta swoningiem."

"On jest cały twój, Mads. Idź po niego." Byłam szczęśliwa, że była w nim. Żadna z nas nie wiedziała nic o tym facecie. Poza tym, że był wspaniały.

"Bitch alert." Madison zmarszczyła brwi.

Co było takiego w dziewczynach z bractwa, że były tak rozpoznawalne? Czy to ich niemożliwie długie nogi, idealnie sztuczne piersi i uroda z ciasteczek? Jestem pewna, że te trzy, które właśnie podeszły do stolika gorących facetów, zostały wyprodukowane w tej samej fabryce co lalki Barbie, ponieważ miały ten sam plastikowy wygląd i idealne proporcje.

Dwie z dziewczyn z sorority owinęły się wokół Psycho Motorknight. Usiadł na blacie stołu i chwycił trzecią lalkę-robota za biodro i wciągnął ją na swoje kolana. Jej włosy były blond i falujące. Oplotła ramiona wokół jego szyi. Byli nos w nos. Pocałowała go z języczkiem. On jej pobłażał.

Psycho Motorknight cieszył się jak lew na sawannie. Wyobraziłam sobie, jak turla się na plecach w wysokiej trawie, podczas gdy lwice karmią go i głaszczą jego ego. Mężczyźni. Męskość przekraczająca wszystkie gatunki. Ugh. Nie mogłam dłużej patrzeć. Odwróciłam się. "Ohyda! Niech ktoś przyniesie mi torbę na żarcie".

"Szmata," powiedziała Madison, faux-wounded, ale nadal ciekawa. "Co on teraz robi?"

Nie mogłam się powstrzymać, ale spojrzałam. Psycho Motorknight odstawił Blondi na ziemię. Stał i motał się, jakby grał w szarady. "Myślę, że opowiada jakąś historię".

Psycho Motorknight nagle opadł w kucki i zamachnął się pięścią w powietrzu. Widziałem, jak robił to dziś rano. Czy opowiadał swoim groupies o uratowaniu mnie? Miałem nadzieję, że nie. Kiedy skończył, jego kumple poklepali go po plecach. Spodziewałem się, że zacznie podpisywać autografy, gdy spojrzał prosto na mnie. Jego niebieskie oczy zamrugały z uznaniem. O cholera.

Usłyszałem, jak mówi niewyraźnie: "To ona!".

Wszyscy wpatrywali się we mnie. O nie. Skład sorority wzdrygnął się i zwęził oczy, celując we mnie swoimi szkaradnymi szyderstwami. Tak zaczęła się negatywna notoryczność. Te przeszywające spojrzenia. Cholera.

Odwróciłam się, szukając osłony. Na szczęście kolejka po kawę zdążyła już wejść do budynku. Schowałem się za framugą drzwi Toasted Roast. "Cholera, cholera, cholera," wysyczałem.

"Co się stało, Sam?"

"Schowaj się, Mads! Nie pozwól, żeby cię zobaczyli." Nie miała pojęcia, co się dzieje. A czy ja chciałem, żeby miała? Wydawała się tak zauroczona Psycho Motorknightem, czy chciałem jej powiedzieć, że dziś rano przebił faceta, gdy mnie bronił? Jak by się przez to poczuła? Co jeśli okazałoby się, że jest całkowicie zazdrosna? Nie chciałem się dowiadywać. Znałem ją dopiero tydzień i nie chciałem testować naszej przyjaźni tak szybko.

Wciągnęłam ją przez drzwi za ramię.

"Hej!" Potknęła się, prawie upadając, i wytrzeszczyła na mnie oczy jakbym był szalony.

"Dziewczyny takie jak ta potrafią wyczuć strach!" Syczałem. "Nie chcę, żeby wpadły na jakieś pomysły".

"Co? Nie boję się ich! Teraz jestem całkowicie zdezorientowany."



"Kiedy takie suki wyczuwają konkurencję, wychodzą im pazury. Ja tylko uważałam na ciebie".

"Jesteś pewna, że nie przesadzasz z reakcją?"

"Czy mogę przyjąć pani zamówienie?" zapytał barista. Uratowany przez dzwonek.

Madison i ja zamówiliśmy nasze kawy. Kiedy miałyśmy je odpowiednio spienione i posłodzone, wyszłyśmy na zewnątrz. Lew i jego duma kotnych bimbasów zniknęli, dzięki Bogu.

"Jakie są twoje następne zajęcia?" Madison zapytała, wirując swoją filiżankę.

"Life Drawing".

"Myślałem, że jesteś kierunkiem rachunkowości?"

"Jestem, ale biorę rysunek jako jeden z moich electives. Muszę zrównoważyć gorzki smak biznesu czymś zabawnym. W pewnym sensie chcę mieć mniejszość w sztuce."

Madison łyknęła swoją kawę. "Kupiłaś już jakieś swoje książki?"

I face palmed. "Cholera! Mam przynieść przybory do rysowania na pierwsze zajęcia! Nie mam żadnych."

Weszliśmy do szkolnej księgarni. Była bardziej obłędnie zatłoczona niż dziedziniec na zewnątrz.

"O. M. F-bomb!" Oczy Madison zaszkliły się. "Jest gorzej niż sobie wyobrażałam! Mam zajęcia za piętnaście minut. Możesz dostać swoje zapasy później, kiedy pośpiech ucichnie?".

"Nie, muszę je kupić na pierwszą klasę".

Ramiona Madison osunęły się. "Przepraszam dziewczynę, ale będę musiał rzucić cię pod autobus na tym jednym. Hiszpańskie laboratorium ma jak dwanaście osób i jeśli wejdę późno, będę miał mój calabaza podane do mnie na plato."

"Całkowicie to rozumiem. Dzięki."

"Zjemy lunch później, dobrze?" Madison rzuciła mi współczujące spojrzenie.

"Tak, w porządku." Kiedy wyszła z księgarni, wróciłem swoją uwagę do tłumu przede mną. Jak miałem zamiar zdobyć wszystkie moje książki i przybory, nie dając się zadźgać lub zastrzelić przez jakiegoś hiper-ambitnego, mającego zbyt duże osiągnięcia ucznia honorowego? Przypomniałem sobie, że to nie gorsze niż metro w D.C. w godzinach szczytu. Mogę to zrobić.

Było tak wielu ludzi upchniętych w skrzydle podręczników, że wyglądało to jak Czarny Piątek w Walmarcie. Skasuj to. Książki później. Teraz artykuły plastyczne.

Na szczęście dział sztuki był pusty. Szybko znalazłam to, czego potrzebowałam. Gigantyczny clipboard, wielki pad papieru do rysowania, węgiel winny i ugniatana gumka. Zmachałem wszystko do kasy i zapłaciłem. Nie mieli wystarczająco dużej torby na gigantyczny clipboard. Nic dziwnego.

Sprawdziłem godzinę w telefonie. Cholera. Miałam dziewięć minut, żeby przedostać się przez kampus do budynku sztuk wizualnych z moim schowkiem XXXL i blokiem rysunkowym dla tytanów.

Uderzyłem tyłkiem w belkę zwalniającą drzwi księgarni i wycofałem się na dziedziniec Centrum Studenckiego. Obróciłem się i wpadłem prosto na niebieskookiego Psycho Motorknighta.

Jego mięśnie były solidne jak marmurowy posąg. Myślę, że posiniaczyłem się na jego abs.

"Tak mi przykro!" Wycofałem się, oszołomiony. Jego oczy były o wiele bardziej niebieskie niż pamiętałam. Czekaj, czy on miał tusz do rzęs? Nie, naturalnie ciemne rzęsy, grubsze niż moje. Drań. Jego ciemne włosy i oliwkowa cera jeszcze bardziej kontrastowały z szafirowymi oczami. Świeciły.

Jego uśmiech był o wiele lepszy niż sobie wyobrażałam. Policzki miał dołeczkowe, a soczyste usta odsłaniały olśniewająco białe zęby. Bez hełmu, który gniótł jego twarz, mogłam docenić jego wysokie kości policzkowe i nierówną linię szczęki.

Jestem prawie pewna, że w księgarni widziałam jeden z tych zamontowanych na ścianie Automatycznych Defibrylatorów Zewnętrznych dla ofiar zawałów. To dobrze, bo właśnie teraz potrzebowałam uderzenia.

Znów wwiercił się we mnie swoimi laserowymi oczami Supermana. Moja klatka piersiowa topniała, podobnie jak inne biologiczne cele na południe od klatki piersiowej, w tym palce u nóg. Swoon. Podwójny Swoon.

"Sam. Antha."

Pamiętał! Tak jakby. Gdzie było to AED? Zatrzymanie akcji serca było nieuchronne.

Czerwone światło! Flaga ostrzegawcza! Musiałam się opanować. Madison była w tym facecie, nie ja. Teraz był odpowiedni czas na ucieczkę. Zanim kłopoty wezmą górę nade mną.

Zrobiłam jeden krok, a mój olbrzymi blok rysunkowy wysunął mi się z ręki i wzbił w powietrze. Ogromne strony trzepotały, gdy podkładka upadła na ziemię.

"Pozwól, że ci z tym pomogę". Jego niski głos był rezonującym barytonem. Głęboki, pełny i męski. Czułem go w swojej klatce piersiowej. I innych obszarach. Opadł na jedno kolano. Wyglądał, jakby miał się oświadczyć.

Gulp. "W porządku, mam to, dzięki." Schyliłam się, by odzyskać zdradziecką podkładkę. Trzymałam głowę w dole, ukrywając rozżarzone, czerwone policzki. Jestem pewna, że wyglądałam ohydnie. Broiled lobster, anyone? Przewróciłem oczami na siebie.

Strony bloku rysunkowego trzepotały na lekkim wietrze, utrudniając spłaszczenie ich z powrotem do bloku bez rozdarcia.

Niebieskooki wyciągnął rękę. Była dość duża i bardzo opalona. Czy miałam ją uścisnąć? Zerknęłam na nią, jakby się paliła. Może i tak było.

Unikałam jego oczu. Wiedziałam, że gdybym spojrzała w nie w tej odległości, zastygłabym w miejscu. Ten facet był jak męska Meduza. Tyle że był Człowiekiem-Dusą i zamiast być brzydkim, był tak przystojny, że jednym spojrzeniem zamieniał niewinne dziewice w kamień.

Z oczami jak jego, byłem pewien, że mógłby de-virginize unsuspecting młode kobiety z jednym spojrzeniem, jak również.

"Uh, jak masz na imię?" mamrotałam. Crap! Dlaczego go o to zapytałam? Musiał mnie zahipnotyzować. Inaczej już bym się skulił w najbliższym krzaku.

"Adonis."

Wyśmiałam. "Co, jak grecki bóg piękna i pożądania?"

"Yep."

Eye roll.

"Pasuje, nie sądzisz?" Mrugnął do mnie.

Gag. "Nie." Tak. "Ego bardzo?"

Zrobił ten idealnie krzywy, dołeczkowy grymas. "Nie obwiniaj mnie. Moi rodzice go wybrali. Chyba wiedzieli, co robią."

Ego tego faceta było tak monstrualne, że zdecydowanie był Człowiekiem-Dusą. Takim, który jest brzydki w środku.

Jego ręka wciąż czekała na uścisk. Cholera. Nie chciałam być niegrzeczną suką. Uścisnęłam ją. Była bardzo duża i pochłaniała moją. Ale była też delikatna i miła.

Przysięgam, nie miałam zamiaru ponownie patrzeć w jego błękitne, niebieskie oczy. Zamarłam. Głupi człowiek-dusiciel.

Czekaj, co? Dlaczego podnosił moją rękę do swoich ust? I całował jej tył? O nie. Elektryczne mrowienie przesunęło się w górę mojego przedramienia. Zdałam sobie sprawę, że pieścił moją dłoń swoimi dużymi palcami. Powieki mi się zatrzepotały. Czułam się zdradzona przez własne ciało. Głupie hormony. "Jestem spóźniony na zajęcia, muszę iść".

Wyszarpnęłam swoją rękę z jego dłoni. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie chciałam zostać właśnie tam, wpatrując się w te oczy, aż do następnego wieku. Ale wzmocniłam swoją kobiecą niezależność, podniosłam mój zdradziecki blok rysunkowy i kłusem ruszyłam do klasy.

Z Madison, która już robiła plany ślubne, ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam, było to, żeby Psycho Blue Eyes wpatrywał się w moje oczy w ten sposób.

Te oczy oznaczały kłopoty.




Rozdział 3

Rozdział 3

Spiesząc się na zajęcia, minęłam trzy Fembotowe Barbies, które wcześniej wisiały na Adonisie w Centrum Studenckim.

Ominęłam je szerokim łukiem na cementowej ścieżce. Nie mogłem nie podsłuchać ich rozmowy. Najwyraźniej wszystkie trzy uważały, że powinny przyćmić Christinę Aguilerę lub królową Anglii, bazując na ich głośności.

Brunetka cacknęła się. "Widziałeś jak się skuliła, kiedy Adonis wskazał na nią?"

"Jak przestraszony szczur," powiedziała blondynka z klekoczącą prostą fryzurą.

"Powinna naprawdę zrobić coś z tymi swoimi włosami. Wygląda jak pokojówka", kontynuowała brunetka.

Pokojówka? Kto wsadził mnie do wehikułu czasu i wysłał do powieści Karola Dickensa? Byłam przyzwyczajona do odpierania takich bredni. Potrafiłam sobie z tym poradzić. Trzymałam głowę wysoko. Minęłam ich tak szybko, jak tylko mogłam.

Słyszałem chichotliwe szepty. "O mój Boże, to ona".

Dosyć tego. Przysiągłem sobie, że nie pozwolę, aby moi rówieśnicy już mnie bili, tak jak w liceum. Zatrzymałem się w miejscu i obróciłem się. "Wy trzy panie macie jakiś problem? Powiedzcie mi to w twarz".

Zwinęły się i potknęły o siebie.

Najbardziej blond i garbata wśród nich, i oczywisty lider, szła w moją stronę z wyciągniętą wiotką ręką. Zazdrościłem jej długich, smukłych nóg.

Jej świeże jak z salonu, falujące włosy falowały imponująco. Miała na sobie koszulkę Delta Pi Delta. Jej koszulka, zawiązana powyżej talii, odsłaniała jej płaski brzuch i rozciągała się nad jej podwójnymi D Deltami. Jej krótkie szorty nie pozostawiały prawie nic o jej Pi dla wyobraźni. Wiedziałem, że był powód, dla którego Delta Pi Delta sprawiła, że pomyślałem o Breast Vagina Breast. Ta dziewczyna wyglądała jak okładka tandetnego magazynu dla mężczyzn.

"Przepraszam za nich", powiedziała. "Nie mają manier. Nazywam się Tiffany Kingston-Whitehouse. Przyjemność."

To było nazwisko czy tytuł? Jestem prawie pewna, że jej dopasowane paznokcie ociekały jadem, nawet jeśli nie mogłam żadnego zobaczyć. A jednak. Jasne, nie słyszałam, żeby plotkowała o mnie, tylko o swoich kolesiach-plebejuszach. Ale to nie znaczyło, że nie pyskowała na mój temat, zanim ich dogoniłem. Uścisnąłem jej dłoń niechętnie.

"Musisz być tu nowy. Wschodnie wybrzeże?"

"Jak ty..."

Uśmiechnęła się, ale przez sekundę nie wierzyłem, że to szczere. "Twój strój. Widziałam jakąś manhattańską socjalistkę w twojej sukience w jakimś country clubie, który znalazłam w sieci."

Jestem całkiem pewna, że to nie była obelga. Ale nuta lodowatości w jej tonie trzymała mnie na straży.

"San Diego jest trochę bardziej... swobodne niż wschodnie wybrzeże." Obejrzała mnie od stóp do głów.

Wykryłem najsłabsze szyderstwo, gdy wypowiedziała słowo "casual". To była zdecydowanie obelga opakowana w grzeczności. Och, ona była dobra, ta jedna. Zmarszczyłem się na nią. "Tak zauważyłam."

Brunetka pstryknęła gumę. "Musisz czuć się całkiem wyjątkowo, mając najgorętszego faceta na kampusie, który przychodzi ci na ratunek." Jej białe, dzienne zęby promieniały na mnie, prawie tak jasne jak słońce.

Świetnie. Zniknęły wszelkie nadzieje, jakie miałem na anonimowość. Adonis musiał im wszystko powiedzieć. Jak długo potrwa, zanim moja historia rozejdzie się po kampusie? Modliłam się, żeby SDU nie było tak plotkarskie jak moje liceum.

I miałam nadzieję, że Madison nie jest zbyt zainteresowana tym Adonisem. Faceci otoczeni plotkami, którzy chodzili do kobiet takich jak Tiffany i jej pokroju, byli w rozsypce. Widziałam to z pierwszej ręki w liceum. Musiałabym lekko złamać Madison tę wiadomość. Ona zasługiwała na lepsze.

"Powinieneś całkowicie zastaw naszej sorority," Tiffany powiedział.

Czy to było trzymać swoich wrogów bliżej rzeczy? Ona nie mogła myśleć, że wpadnę na to. Miałem wizje hazings, skandal, i moja twarz otynkowane całej gazety kampusu.

"Jeśli Adonis cię lubi, to jesteś jak Tim", powiedziała brunetka.

Lubił mnie? Geez, miałem nadzieję, że to było tylko wyrażenie. Nie chciałam mieć nic wspólnego ani z nim, ani z tą trójką. "Masz na myśli Flynna?" zadrwiłem. Kiedy nie łapała, musiałem wyjaśnić. "Powiedzenie brzmi 'w jak Flynn,' kochana. Flynn."

Przez chwilę Brunetka była zdezorientowana. Potem obdarzyła mnie uśmiechem wyższości w stylu "Może jestem ignoranckim dickiem, ale moje zęby kosztują więcej niż twój samochód".

Nienawidziłem tego uśmiechu. Miałam już dość Trzech Stoogettów. Moje usta wyprzedziły mój mózg. "Czy Adonis musi pieprzyć, kaszleć, to znaczy zatwierdzać wszystkich twoich członków?"

W wysokowatowy uśmiech brunetki uderzyło toczące się zaciemnienie. "Nie."

uśmiechnąłem się. Świetny powrót, pomyślałem.

Twarz brunetki wykręciła się. "Nie musisz być taką suką w tej sprawie. Chodźmy, chłopaki."

I...poczułam się jak totalna suka. Nie było żadnego powodu, żebym to powiedziała. Nie musiałam być taka jak oni. Ale brunetka nazwała mnie pokojówką.

Tiffany wzdrygnęła się przez ramię i strzeliła mi kilka sztyletów. "Trzymaj się z dala od Adonisa." Cała trójka odeszła w identycznych krokach.

Nie wiedziałam, czym Tiffany się martwiła. Miała wygląd, za którym chodzili wszyscy faceci. Była idealna dla Adonisa.

Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że mój największy problem w liceum może być prześledzony z powrotem do wszystkich razy powiedziałem to, czego nie powinienem mieć, w idealnym momencie. Czy chroniłam się przed sukami jak Tiffany & Company, czy sabotowałam swoje życie towarzyskie?

W każdym razie, moje kłopoty były moją winą. Byłam chodzącą klątwą. Tylko nie taką fajną klątwą, jak Klątwa Mumii. Bardziej jak choroba społeczna, której każdy wiedział, że należy unikać. Byłam chodzącym STDon't.

I tak to się zaczęło. Byłem tak dobry w byciu wyrzutkiem, że wyrzuciłem się z wewnętrznego kręgu, nigdy nie będąc w nim. To było w porządku. Byłem do tego przyzwyczajony.

Ale to nie znaczyło, że nie miałem tego dość.

Dwie godziny po pierwszym dniu w college'u zapowiadały się na makabryczny niewypał.

Czy mógłbym dostać powtórkę?

Kiedy dotarłam do budynku Sztuk Wizualnych, ścieżka się rozdzieliła. Zawahałem się, nie będąc pewnym, która prowadzi do skrzydła studyjnego.

Facet z podobnym do mojego blokiem rysunkowym schowanym pod pachą zatrzymał się obok mnie. "Szukasz Life Drawing? To tędy."

Miał na sobie wyszukany bordowy płaszcz z czarnymi mankietami i misternymi haftami. Miał ten steam-punkowy cosplay, który według mnie był standardowym strojem sypialnianym dla wampirów na całym świecie. Jego czarne skórzane buty ze srebrnymi czubkami pasowały do płaszcza. "Chodź, dziewczyno. Spóźnimy się i dostaniemy gówniane miejsce, jeśli nie przestaniemy ciągnąć naszych tłustych tyłków."

"Czy nie jest trochę za ciepło na tak długi płaszcz?" Przegrzewałam się w mojej cienkiej sukience z nadrukiem i sandałach w tej kończącej lato pogodzie w San Diego.

"Nigdy nie jest za ciepło, żeby być modnym, kochanie". Miał tak szczery, a jednocześnie smarkaty wyraz twarzy, że nie mogłem się powstrzymać od grymasu.

"Czy nosisz monokl?"

"Dlaczego, tak. Czy uważasz, że jest to fetching?"

Fetching? Kim jest ten facet?

Odwrócił się, żebym mógł lepiej przyjrzeć się jego monoklowi. Odskoczył mu z policzka i zwisał z czarnej nitki przyczepionej do guzika marynarki. Szarpnął się z nim i wcisnął go z powrotem na miejsce, trzymając go tam z jednookim zmarszczeniem.

"Czy nie obawiasz się, że twoja twarz pozostanie taka, jeśli będziesz nosił monokl przez cały czas?".

"Cóż, matki wszędzie ostrzegają przed takim złem. Ale wszyscy wiemy, że dobra moda jest niebezpieczna."

"Więc jesteś w porządku z wyglądaniem jak jakiś potwór o dwóch twarzach do końca życia?"

"Masz na myśli jak Two Face? Z Batmana?"

"Kim jest Two-Face?"

"Jeden z arcywrogów Batmana. Jedna strona jego twarzy została spalona kwasem i wygląda strasznie. Druga połowa jest normalna".

"Jesteś pewien, że to nie od zbyt długiego noszenia jego monokla?" zażartowałem.

"Nie, głuptasie. To przez kwas." Uśmiechnął się przyjemnie. "Uszkodzenie twarzy doprowadziło go do szaleństwa i stał się złoczyńcą".

Uśmiechnąłem się. "Ok, więc nie masz nic przeciwko życiu jak arcywróg przez resztę swojego życia? Popełnianie zbrodni, będąc jednocześnie stronnikiem społeczeństwa?" zażartowałem. Jak dałem się wciągnąć w tak dziwaczną rozmowę?

"Kiedy stawiasz sprawę w ten sposób, jak mogę się oprzeć? Byłbym raczej zadowolony z pomysłu Batmana ścigającego mnie przez całą wieczność po całym Gotham City, podczas gdy on manipulowałby mną na każdym kroku. Myślę, że ty i ja zostaniemy przyjaciółmi. Jak masz na imię?"

Uśmiechnęłam się. "Jestem Samantha Smith. Ludzie mówią do mnie Sam".

"Miło mi cię poznać, Sam".

"Uścisnąłbym ci dłoń, ale w obu moich mam gigantyczne przybory do rysowania. Zapytałam faceta w księgarni, czy mają coś większego, ale to był największy, jaki mieli" - powiedziałam sarkastycznie. Trzymałem w górze mój gargantuiczny pad 18 x 24 i clipboard.

"Wiesz, możesz faktycznie przypiąć blok rysunkowy do schowka".

Duh. Nagle poczułam się głupio. Dlaczego na to nie wpadłam? Może lepiej mi było w księgowości.

"Nie przejmuj się, Sam. Nie musisz wszystkiego rozgryzać pierwszego dnia. Masz resztę roku, żeby zrobić z siebie głupka." Chichotał i zrobił misterny dworski ukłon, jednocześnie kręcąc wolną ręką z renesansowym rozmachem. "Romeo Fabiano, do usług".

Uśmiechnąłem się. "To nie może być twoje prawdziwe imię".

"Z pewnością jest. Ale jeśli wolisz, możesz po prostu mówić do mnie Fabiano. Wszyscy moi przyjaciele tak robią."

"Nie nazywają cię Fabio?"

"Cóż, gdyby nie mój brak luksusowych zamków," miał krótki, skrupulatnie pielęgnowany faux-hawk, więc przerzucił wyimaginowane włosy, "moje mammoth pectorals, i około dziesięć cali - nie w spodniach, niegrzeczna dziewczynka, miałem na myśli wysokość - to tak, Fabio byłoby odpowiednie. Ale Fabio jest z 1992 roku. Dwadzieścia lat to trochę za dużo jak na mój gust. Jestem wściekły! Jestem Bajeczny!"

Potrząsnąłem głową i uśmiechnąłem się.

"Chodź, najdroższa Samanto. Musimy dostać się do studia, albo drzwi będą zamknięte."

Poszłam za nim. "Zamknięte, dlaczego?"

"Zawsze zamykają drzwi podczas Life Drawing".

"Oh." Nie byłem pewien, dlaczego tak jest. Aby ukarać spóźnialskich uczniów? Mam nadzieję, że nie będę musiał się tego dowiedzieć. Przyspieszyłem, aż obaj szliśmy tak szybko, jak to możliwe bez przebiegania przez gaj eukaliptusowy. "Czy mogę nazywać cię po prostu Romeo? Fabulous wydaje się trochę za dużo."

"Tak długo, jak nie zakochasz się we mnie, najuczciwsza Samanto. To doprowadziłoby tylko do złamania serca. Moje serce jest już zaprzysiężone pewnemu Julianowi."

"Ok, teraz to już wymyślasz. Nie jesteś zakochana w kimś o imieniu Julian."

Romeo wyglądał na nagle zranionego. Jego ramiona się osunęły, jakbym zamordował jego matkę.

"Och, przepraszam. Ja nie..."

Pękł grymas. "Mam cię!"

Poklepałem go po ramieniu. "Założę się, że twoje imię nie jest nawet Romeo. To pewnie Ralph. Ralph Farquhar."

On się wzdrygnął. "Proszę, Sam, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Jak możesz mnie tak ranić?"

"Daj spokój, czy naprawdę nazywasz się Romeo Fabiano?"



"Tak, przysięgam. Ale nie, nie jestem zakochany w nikim o imieniu Julian, ani Juliet. Obiecaj."

Roześmiałam się. "Nadal nie nazywam cię Fabulous. Romeo będzie musiał zrobić."

"Doskonale. Proszę bardzo." Romeo trzymał drzwi otwarte dla mnie. "Life Drawing. I mamy szczęście. Nadal nie zamknęli drzwi."

Z tymi słowami weszliśmy do pomieszczenia.

Studio rysunkowe nie przypominało bezosobowej sali wykładowej, którą miałem rano na Fundamentals of Accounting, która nie miała okien i była oświetlona przez zimne banki napowietrznych lamp fluorescencyjnych.

W pracowni ściana okien wpuszczała mnóstwo naturalnego światła. Było jasno i zachęcająco. Na pozostałych ścianach wisiały wydruki znanych obrazów. Van Gogh, Monet, Rembrandt, Picasso i kilka, których nie rozpoznałem.

Sztalugi wypełniały pokój, otaczając czarny podest. Na podeście znajdował się wybór poduszek w jednolitym kolorze, kilka arkuszy kolorowych tkanin, stołek barowy i wysoka do pasa kolumna grecka.

To była oaza w porównaniu z pustym pustkowiem mojej klasy rachunkowości.

Około dwudziestu studentów krzątało się po pokoju. Niektórzy wciąż się rozstawiali. Inni byli już zajęci szkicowaniem. Stary facet z okularami na czubku nosa pracował intensywnie przy sztalugach, jakby był tam od dłuższego czasu.

Chociaż bazgrałem w moich szkolnych zeszytach odkąd pamiętam, nigdy nie robiłem rysunków z życia wziętych. Domyślam się, że rysowanie na żywo oznaczało pracę na stojąco? Bo w ten sposób było bardziej żywe?

"Z przodu są dwa wolne miejsca", wskazał Romeo. "Będziemy mieli świetny widok".

"Na co, na kolorowe poduszki?"

Zaprowadził mnie do pustych sztalug i ustawił swój clipboard na jednej z nich. Zrobiłam podobnie. "Hej, Kamiko," powiedział do Azjatki szkicującej obok niego. "To jest mój nowy przyjaciel Sam. Sam, Kamiko."

Kamiko wyciągnęła swoją oprószoną węglem dłoń. "Miło cię poznać, Sam".

"Ciebie też." Wydawała się słodka. Miałem nadzieję, że to nie było udawanie. Teraz miałem węgiel na całych palcach. Zgaduję, że rysowanie życia też było niechlujne?

"Kamiko jest niesamowita," powiedział Romeo. "Powinieneś zobaczyć jej szkicownik. Jest jak cudowne dziecko."

Kamiko zarumieniła się. "Zamknij się, Romeo!" Uderzyła go w ramię.

"Auć!" Romeo potarł energicznie swoje ramię. "Kiedy zamierzasz nauczyć się bić jak dziewczyna? Łatwo mi się siniaki robią. Poza tym, myślałem, że prosiłem cię o zostawienie fałszywej skromności za drzwiami."

Kamiko mruknęła do siebie, kontynuując szkicowanie.

"A tak na poważnie, czy przyniosłaś swój szkicownik? Chcę go pokazać Samowi."

"Jest w mojej torbie."

Romeo wygrzebał go z jej limonkowo-zielonego plecaka. Mała figurka z kreskówki wisiała z jednego z suwaków przy breloczku.

"Ten brelok na twoim plecaku wygląda znajomo" - powiedziałem.

"To Finn the Human, z Adventure Time," odpowiedziała Kamiko.

"Widziałam ten serial. Jest na Cartoon Network, prawda?"

Kamiko eksplodowała z radości. "Ohmygod! Znasz Adventure Time?"

"Widziałem go raz czy dwa razy." Myślę. Łączenie się przez kreskówki. Cokolwiek zadziałało. Lepsze to niż Femboty z Delta Pi Delta.

"Girl crush", powiedział Romeo. "To jej ulubiony program. Nie powinieneś był zapalać jej lontu. Teraz nigdy się nie zamknie."

Kamiko uniosła pięść groźnie na Romeo.

Ten zakrył ochronnie swoje ramię. "Auć!"

Kamiko uśmiechnęła się. "Nawet cię jeszcze nie uderzyłam, kochanie".

"Tutaj, Sam, spójrz na jej szkicownik zanim mnie zamorduje," powiedział Romeo.

Przewertowałem go. Był wypełniony najbardziej niesamowitymi rysunkami w stylu japońskiej mangi i anime, wiele w kolorze. O wiele lepsze, niż ja potrafiłam zrobić. Kogo ja oszukałam, biorąc udział w zajęciach plastycznych? Może księgowość naprawdę była ścieżką dla mnie. Byłem pewien, że każdy w tym pokoju może rysować lepiej niż ja. "Wow, Kamiko, jesteś naprawdę dobra", powiedziałem z przygnębieniem.

"Dzięki", odpowiedziała nerwowo.

"Nie martw się, Sam," powiedział Romeo. "Kamiko wyszła z łona matki ze szkicownikiem i ołówkiem w ręku. Potrafi rysować we śnie. Jest dziwaczką. Myślę, że rząd zamierza ją zatrudnić do jakiejś specjalnej rzeczy dla kreatorów rysunków do walki z terroryzmem."

Kamiko przewróciła oczami.

"Musisz być magistrem sztuki". Podałem szkicownik z powrotem Kamiko.

"Właściwie, to jestem pre-med," powiedziała. "Moi rodzice zabiliby mnie, gdyby wiedzieli, że chodzę na zajęcia artystyczne. Wszystko co chcę robić to rysować mangi, ale jeśli im to powiem, wyrzekną się mnie. Więc zamierzam zostać lekarzem. Ale studiuję sztukę."

Westchnąłem współczująco. "Ty też masz rozsądnych rodziców? Moi uważają, że powinienem zostać księgowym. Po obejrzeniu twoich rysunków, może powinnam".

"Nie mów tak," powiedziała ciepło Kamiko. "Jestem pewna, że jesteś świetny".

Lubiłem ją. "Dzięki." Ale nie sądziłem, że miała pojęcie, jak bardzo jest ode mnie lepsza. Jeśli zamierzała zostać lekarzem, a była tak dobra w rysowaniu, to kogo ja oszukiwałem? Och, cóż, zapisałem się na to. Czas się za to zabrać.

Rozejrzałem się dookoła, niepewny co robić. Gdzie był profesor?

Drzwi się otworzyły i do sali wszedł Psycho Motorknight Adonis. Zamknął za sobą drzwi, zamykając je na klucz. Cała klasa patrzyła na niego wyczekująco. Pozostałe samice, oraz Romeo, oczywiście śliniły się.

Niebieskooki podszedł do podestu z kolorowymi poduszkami na środku sali i wszedł na niego. Wszystkie oczy podążyły za nim. Czy Adonis był profesorem? Nie, proszę nie.

Jak to się stało, że mam go za profesora? Madison na pewno byłaby zazdrosna. Pewnie chciałaby się przenieść do tej klasy, jak tylko bym jej powiedziała.

Adonis stał zaledwie kilka stóp ode mnie. Zerknął na mnie i uśmiechnął się do mnie swoimi dołeczkami. O Boże... Przewróciłam oczami. Tego było już za wiele. Musiałabym natychmiast rzucić te zajęcia. Nie potrzebowałam, żeby jeden z moich profesorów mnie podrywał. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam, był dalszy skandal.

Może rachunkowość była drogą do zrobienia. Mój profesor od podstaw wyglądał jak Dwight D. Eisenhower. Księgowość była bezpieczna, nudna i wolna od skandali.

Czekaj, co? Dlaczego Niebieskooki zdejmował koszulę?

Gulp.




Rozdział 4

Rozdział 4

"W porządku, klasa, zaczniemy od krótkich póz. Zaczynając od jednominutowych szybkich szkiców". To był ten stary facet z okularami na nosie. Czy to on był profesorem? "Pamiętajcie, że chcecie się skupić na geście pozy. Nie martw się o szczegóły." To był on. Phew.

"Czy nie mówiłem ci, że będziemy mieli dobry widok?" Romeo gapił się na Adonisa. Jego oczy płonęły z pożądania. "Popatrz na te abs!"

Adonis stał na podeście ze zdjętą koszulą w eleganckiej pozie. Jasna cholera! Wyglądał jak grecki posąg. Albo grecki bóg. Jego rodzice nazwali go odpowiednio. Jego dżinsy opadały nisko na wąskie biodra, odsłaniając wyrzeźbioną literę V, która sięgała aż do jego... YIKES!

Jak miałam się skupić? Zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech przez dłuższy czas, kiedy Adonis zmienił pozę. Jego abs falował, gdy obracał swój tors. Jego ruch był płynny, jak u doświadczonego tancerza wykonującego wyćwiczoną rutynę.

Czy on miał ośmiopak? Raczej osiemnastkę. Jego ciało było niewiarygodne. Jego grube mięśnie piersiowe i zdefiniowane ramiona podskakiwały, gdy ustawiał się w kolejnej pozie.

Zwróciłem uwagę na jego wyszukane tatuaże. Agresywne plemienne ostrza na jego ramionach, skrzydła na ramionach i słowo "Nieustraszony" eleganckim pismem na jego klatce piersiowej. Z tego, co do tej pory wiedziałem o tym facecie, był to trafny opis. Nie wyglądał na takiego, który bałby się czegokolwiek.

Mój Boże. Dreszcze przebiegały po grzbietach moich nóg i wirowały przez żołądek, zanim wzniosły stado gęsiej skórki wzdłuż moich ramion. Nie mogłem tego zrobić. To musiała być zła klasa. Rozważałem ucieczkę do drzwi, ale Adonis je zamknął. Wyobraziłem sobie, że szarpię za klamkę obiema rękami i nogą, nie mogąc uciec. "Muszę się stąd wydostać" - wyszeptałem, spanikowany.

"Dlaczego, skoro mamy tak wspaniały widok?" odpowiedział Romeo.

To było niedopowiedzenie.

"Zacznij rysować, dziewczyno", zachęcał Romeo.

Miał rację. Musiałam być kobietą i wziąć się w garść. To były tylko zajęcia z rysunku. To nie tak, że Adonis miał zeskoczyć z tego podestu i owinąć wokół mnie swoje męskie ramiona i...dobroć. Gdzie się podział mój umysł? Nie byłam przecież tym chłopakiem szalonym, prawda?

Ale tak na poważnie, jak miałem narysować perfekcję? Rozejrzałem się po pokoju. Wszyscy pracowicie szkicowali. Czy wszyscy byli mistrzami sztuki? Jak mogliby uchwycić wszystkie pysznie doskonałe mięśnie na ciele Adonisa? Nie wspominając o jego skomplikowanych tatuażach? To były dzieła sztuki same w sobie.

"Ja tu tonę" - wysyczałam na Romea.

"Zrób kilka kresek. To są szybkie szkice. Nie arcydzieła."

Pierwszy rysunek na podkładce Romeo był niczym więcej niż bazgrołami, ale przypominał mi pierwszą pozę Adonisa. Kamiko była oczywiście elegancka i mistrzowska. O wiele lepsza niż ta Romea. Ale on nie wydawał się tym przejmować. Dziewczyna po mojej prawej miała rysunek mniej więcej tak dobry jak Romeo. Może mi się uda.

Znowu spojrzałem na Adonisa. Głęboki oddech. Ręka tak mi się trzęsła, że nie sądziłam, że uda mi się narysować prostą linię, a co dopiero jego. Ale musiałam spróbować. Gdy zaczęłam drapać węglem po papierze, on znów zmienił pozę. Pociągnęłam za ramię Romea i szepnęłam. "Jak mam go narysować, skoro ciągle się porusza?".

"Długie linie", powiedział profesor. Stanął po mojej prawej stronie i narysował na mojej podkładce prostą figurę patykową, ale jego pewne linie przywoływały istotę obecnej pozy Adonisa.

"Jak pan to zrobił?" zdumiałem się.

"Ćwicz. Zacznij od figurek patyków, spróbuj dopasować pozę. W końcu ci się uda." Spojrzał na mnie przez swoje okulary. Srebrne włosy i pasująca do nich przycięta kozia bródka obramowywały jego twarz. Miał na sobie tweedową kurtkę, bordowy golf i brązowe spodnie. Jego strój, ten ciepły uśmiech i te okulary sprawiały, że wyglądał jak awangardowy Święty Mikołaj. Mogłem z tym pracować.

Jakiś czas później zapełniłem kilka stron mojego bloczku rysunkowego kilkunastoma rysunkami postaci. Nie były zbyt dobre, ale potrafiłem rozpoznać każdą pozę.

Profesor powiedział: "Modelka zrobi sobie teraz przerwę".

Studenci odeszli od swoich sztalug i krążyli po sali. Dwie dziewczyny naprzeciwko mnie podeszły do Adonisa i rozmawiały z nim. On był odwrócony do mnie plecami. Dziewczyny przeczesywały rękami włosy, jak pretendujące flamingi, a ich oczy ślizgały się po Adonisie. Nienawidziłam ich.

"Profesor Childress jest świetny" - powiedział Romeo.

Słowa Romea wyrwały mnie z mojej nienawistnej fantazji, która obejmowała zardzewiały nóż rzeźnicki, dwa Flamingi monopolizujące Adonisa i parujący kociołek. Dlaczego teraz miałoby mnie obchodzić, kto rozmawiał z Adonisem, a kto nie? Nie chciało mi się o tym myśleć. Zwróciłem się do Romea. "Tak, kiedy profesor pokazał mi tę sztuczkę z figurami, mogłem faktycznie coś narysować".

"Czy wytarłeś ślinę ze swojego bloku rysunkowego?"

"Co?"

"Widziałem jak wpatrywałeś się w modelkę," powiedział Romeo kokieteryjnie.

"Nie gapiłem się!"

Romeo uśmiechnął się. "Więc jak zrobiłeś te wszystkie rysunki? Wiem, że gapiłem się na niego przez cały czas," mruknął.

Skrzywiłam się, nie mając już nic do powiedzenia. Przeszedłem się po pokoju, oglądając prace innych uczniów. Niektóre były całkiem dobre, inne nie bardzo. Kamiko natomiast była o wiele lepsza od wszystkich.

W każdej gromadce zawsze znajdzie się jakiś geniusz. To nie musiałem być ja. Dobrze mi było być w środku tłumu, nawet jeśli tratowałem się w pobliżu tyłu środka. Przynajmniej nie byłem całkowicie okropny. Przez sekundę, kiedy zacząłem rysować, czułem się tak, jakby bycie tutaj było fikcyjnym żartem i musiałbym palić crack, żeby myśleć, że nie marnuję czasu na sztukę.

Może mogłabym to zrobić.

"Dobrze, wszyscy", powiedział profesor Childress, "następnie zrobimy kilka pięciominutowych póz". Wszyscy wrócili do swoich sztalug. "Te pozy będą w pełni nagie".

Co, CO?!

Adonis wszedł na podest i zdjął buty i skarpetki, po czym rozpiął spodnie i zsunął je w dół. Z trudem powstrzymałem się od uderzenia w twarz. Żadnej bielizny! Miałam rację.

Adonis był zupełnie nagi. Przybrał stojącą pozę, plecami do mnie. Przepraszam, ale musiałam spojrzeć na jego tyłek. Tylko przez sekundę. Nie mogłem się powstrzymać. O Boże.

Miałam zamiar zemdleć. Zdecydowanie potrzebowałam tego AED z księgarni w Centrum Studenckim. Atak serca był nieuchronny. To nie miało prawa się udać. Moje ciało parzyło się od stóp do głów. Jestem całkiem pewna, że para wychodziła z moich uszu, a moja twarz była tak czerwona jak znak stopu.

Co ja tu znowu robiłam? Czy to były prawdziwe zajęcia? Czy przegapiłam część opisu kursu, która mówiła o HOT NUDE GUYS? Dlaczego nie było długiej na milę kolejki młodych kobiet na zewnątrz, które czekały, żeby dostać się na Life Drawing?

"Czy potrzebujesz tlenu," wyszeptał Romeo. "Wiem, że tak." Był równie sfrustrowany. Dla Kamiko to był biznes jak zwykle. Z wyglądu jej twarzy wynikało, że mogłaby rysować kosz owoców albo wazon kwiatów. Musiała to robić już wcześniej, albo była lesbijką, a może aseksualna. Jak mogła się skupić?

Miałam ochotę wachlować twarz. Chciałem znowu wybiec z pokoju. Jedno i drugie zwróciłoby na siebie większą uwagę. Ukradkiem rozejrzałam się dookoła. Czy byłam jedyną osobą, która nie rysowała?

Nawet dziewczęta z flamingami rysowały tam, gdzie stały po drugiej stronie pokoju, choć z pożądliwymi spojrzeniami na twarzach. Może znały tajemnicę zajęć z rysowania na żywo. Adonis był zwrócony plecami do mnie. Co oznaczało, że jego całkowicie nagi przód był zwrócony w stronę tych flamingów. Co oznaczało, że gapiły się na jego...

"Długie pozy mają dać wam więcej czasu na skupienie się na anatomii i strukturze modelu," powiedział profesor do klasy. "Ułóżcie się w tym samym geście, który wykonaliście przy pozach jednominutowych, a następnie dodajcie na wierzch trójwymiarową formę".

Skoncentruj się, dziewczyno. To jest szkoła, a ty jesteś w klasie. Jesteś tu, aby się uczyć. Kogo ja oszukałam? To było edukacyjne środowisko? Czy byłam oceniana za gapienie się na nagiego, pięknego mężczyznę? Jeśli tak, to miałam zamiar zaliczyć te zajęcia. Gdybym tylko mogła przestać się gapić na tyle długo, żeby rysować.

"Zacznij jeszcze raz od gestu."

Podskoczyłam.

Znikąd, profesor Childress znowu rysował na mojej podkładce. Jestem prawie pewna, że tym razem moje serce zatrzymało się naprawdę.

Profesor narysował na moim padzie kolejną figurę patyczkową, odpowiadającą pozie Adonisa. "Następnie dodaj strukturę." Narysował cylindry i sześciany na szczycie figury patyczaka. Obserwowanie jego pracy było magiczne. "Teraz ty spróbuj". Uśmiechnął się i odszedł.

Głęboki oddech. Rozluźnij się. Dobra, jeszcze jeden głęboki oddech. Zaczęłam rysować i skupiłam całą swoją uwagę na kopiowaniu rysunku profesora na mojej podkładce. Nie patrzyłem na Adonisa. No, może raz czy dwa, żeby upewnić się, że dobrze ułożyłam tyłek.

Kilka minut później Adonis zmienił pozę.

Pomocy!

Adonis stanął naprzeciwko mnie, w całej swojej wspaniałej okazałości. Wydaje mi się, że słyszałam śpiew aniołów. Patrzyłem wszędzie poza Adonisem. Sufit wyglądał całkiem nieźle. Poświęciłam chwilę, by docenić buty Romea. Naprawdę podkreślały jego strój.

Romeo zachichotał. "Czy mamy jakiś problem?"

"Nie. Ja. Uh."

"Jest w porządku. To nie gryzie."

"Co nie gryzie?"

Romeo snickered.

Oh, duh. Teraz byłby dobry czas dla Kamiko, żeby go znowu uderzyć.

Mówiąc o Kamiko, na co jeszcze mogłem patrzeć, że nie był to nagi mężczyzna pięć stóp ode mnie? Trzymała swój węgiel na wyciągnięcie ręki, w stronę Adonisa, i mrużyła oczy. Widziałem wcześniej, jak artyści tak robią, ale nie wiedziałem dlaczego. Może mógłbym tego spróbować.

Wyciągnąłem swój węgiel w stronę Adonisa. Och, rozumiem. Węgiel jest po to, żeby zablokować modelowi...

"Nic nie narysowałeś. Czy coś jest nie tak?" zapytał profesor Childress.

Złapany na gorącym uczynku. A może powinienem powiedzieć, że z czerwoną twarzą? "Po prostu ja, cóż, nigdy wcześniej nie robiłem takich rysunków".

Profesor skinął zachęcająco głową. "To nic więcej niż kształt i forma. Rurki..."

Czy on powiedział rurki?

"-i pudełka."

Cholera. Powiedział pudełka. Rurki w pudełkach. Chodzi mi o rurki i pudełka. Czy ktoś tu podkręcił ogrzewanie? Przysięgam, że jest tu ze sto stopni i zupełnie wilgotno.

"Spróbuj. Zrobisz to dobrze. Obiecuję."

Udało mi się skończyć mój rysunek, używając sztuczki Kamiko z węglem - tarczą na oczy, aby zaciemnić, hm, rurkę. Musiałem trzymać mój węgiel blisko mojej twarzy, aby zablokować wszystkie uff Adonisa, no wiesz. Mój rysunek był jakby pusty w środku, ponieważ nie mogłem zobaczyć jego, ahh, tak, tego. Ale narysowałem jego głowę, er, znaczy twarz, oraz ręce i nogi. Wyglądało to w porządku.

Na szczęście następne dwie pozy były siedzące, a Adonis ustawił się pod takim kątem, że nie musiałem używać sztuczki z węglem, żeby ukryć jego rurkę przed widokiem.

"Model zrobi sobie teraz przerwę, zanim zaczniemy rysunki konturowe".

"Wow, Sam, te są dobre," powiedziała Kamiko.

"Naprawdę?"

"Tak", uśmiechnęła się. Nie byłem pewien, czy jej wierzę. Była tak utalentowana.

"Poważnie" - wtrącił Romeo - "nieźle jak na pierwszy raz".

"Dzięki chłopaki." Uśmiechnąłem się niepewnie.

"Bo to całkiem oczywiste, że jesteś rysującą życie VIRGIN," Romeo zagazował skandalicznie.

Zamachnęłam się na jego ramię. "Nie jestem!"

"Cóż, już nie. Teraz, gdy twój charcoal cherry został popped!"

Zamachnęłam się na niego ponownie.

"Ow, ow, ow! Chyba zwichnąłeś mi ramię!" Nic mu nie było.

"Kochanie!" zachichotałam.

"I co z tego, że jestem?" Romeo odchylił dumnie głowę do tyłu i potrząsnął swoimi wyimaginowanymi zamkami. "Jestem wrażliwym artystą".

Profesor Childress podszedł i zbadał moje rysunki i uśmiechnął się. "Ładnie zrobione. Wiedziałem, że potrafisz to zrobić." Podszedł do następnego ucznia.

Byłem tak zajęty opływaniem we wszystkie pochwały, że prawie przegapiłem Adonisa zakładającego spodnie na przerwę. Co za ulga. Teraz był tylko bez koszulki, a ja mogłem bez zażenowania kraść spojrzenia na jego niesamowite ciało.

Jest coś nieopisanie seksownego w mężczyźnie ubranym tylko w spodnie, jakby właśnie wyskoczył z twojego łóżka i je wrzucił. Gdzie była moja siatka na motyle? Mój żołądek był nimi wypełniony.

Uznałam, że mądrze będzie przestać myśleć o Adonisie i sypialniach, bo znów był zajęty dwoma flamingami. Jedna z nich była wysoka, miała idealną figurę klepsydry i piękne włosy. Adonis wpisywał jej numer telefonu do swojego telefonu. Ona robiła to samo, podczas gdy druga dziewczyna wypinała w jego stronę swoje mamucie piersi. Suki. Chciałbym, żeby te dwie dziewczyny odleciały flamingiem.

Co ja sobie myślałam? Ten facet nie był dla mnie. Madison chciała go bardziej niż ja.

"Na następny rysunek", powiedział profesor Childress, "chcę, żeby wszyscy zrobili ślepy rysunek konturowy. Odłóżcie podkładkę na świeżą, pustą stronę. Następnie podnieście pustą kartkę i narysujcie pod nią, z papierem zakrywającym rękę, tak abyście nie widzieli, co robicie. Celem tego ćwiczenia jest skupienie się na widzeniu. Nie martw się o swój rysunek".

Adonis wszedł na podest, włożył komórkę do kieszeni i zsunął dżinsy. Ojej. Znowu? Czy ktoś mógłby mi przynieść wiadro, żeby zebrać ślinę zbierającą się u moich stóp?

"To będzie pozowanie przez dziesięć minut," powiedział profesor. Wcisnął kilka guzików na małym kuchennym zegarze i ustawił go na podeście, gdzie Adonis mógł go widzieć.

Adonis usiadł na kolorowych poduszkach i stanął w moim ogólnym kierunku. Podparł się na jednym wytatuowanym, umięśnionym ramieniu, a drugie przeciągnął przez biodro, niczym wylegujący się na rzymskiej kanapie gladiator. Brakowało mu tylko liści laurowych i garści winogron, by dopełnić całości. Zgiął górną nogę, osłaniając swoje męskie sprawy przed moim wzrokiem.

Ok, z tym mogłam pracować.

"Zacznij swobodnie poruszać ołówkiem" - kontynuował profesor. "Wybierz dowolny punkt na obrysie modelu i podążaj nim wzdłuż konturu jego ciała". Mogłem to zrobić. "Wyobraź sobie, że tam gdzie dotyka twoje oko, dotyka też twój ołówek. Wyobraź sobie, że opuszek twojego palca dosłownie przesuwa się po powierzchni modelu".

Chyba sobie żartujesz! Jak ja mam zrobić jakikolwiek rysunek myśląc w ten sposób?

"Nie myśl o tym, co rysujesz na swoim padzie. Myśl tylko o tym, co widzisz przed sobą".

Gorący facet. Niesamowite ciało. Idealne mięśnie. Agresywne tatuaże. Pant, pant.

W tym tempie nic mi się nie udawało, więc dla bezpieczeństwa zaczęłam od jego palców u nóg. Palce u nóg i kostki nie były tak seksowne. Po kilku minutach dotarłem do ramion Adonisa. Zastanawiałam się, jak będzie wyglądał mój rysunek.

"Nie ulegaj pokusie patrzenia na swoją pracę" - powiedział profesor. "Skoncentruj się na patrzeniu tylko na modela. Zwróć uwagę na każdą krzywiznę, każdy mięsień, każde wybrzuszenie".

Jedynym wybrzuszeniem, o którym mogłam myśleć, były moje sutki napierające na miseczki stanika. Jestem pewna, że cieszę się, że założyłam dziś rano moją sukienkę z nadrukiem. Idealny kamuflaż.

Deep breath. Sigh. Moje oczy pracowały wokół kształtu głowy i włosów Adonisa. Skradłam spojrzenie jego oczom przez długość jego imponującego ciała. Przyłapał mnie na podglądaniu i mrugnął z powrotem. Czy mogłam narysować jego oczy? Czy to była część jego konturu?

Przypomniał mi się obraz, jak wymieniał się numerami telefonów z jednym z flamingów. I szalejących Delta Pi Deltas. I jego pocałunku z Tiffany Kingston-Whitehouse-Snootfest. Szkoda mi było Madison. Nie miała pojęcia w co się pakuje zakochując się w Adonisie. On był totalnym graczem.

Na szczęście nie musiałem tracić na niego czasu. Dzięki temu łatwiej było mi się skupić na pracy.

Kilkanaście minut później timer zaczął pikać. "Czas minął, wszyscy", powiedział profesor.

"Podnieś swoją kartkę", powiedział Romeo. "Jak ci poszło?"

Prawie zapomniałem, że cokolwiek rysowałem, byłem tak skupiony na patrzeniu. Podniosłem pustą kartkę, spodziewając się najgorszego. Byłem zaskoczony, widząc drżącą linię wokół mojego papieru, która nieco przypominała pozę Adonisa. Romeo dał podobne rezultaty.

"Niezła robota, Sam." Poklepał mnie po ramieniu. "Jesteś w tym całkiem dobry".

Nawet kontur Kamiko, choć lepszy od wszystkich innych, nie był idealny jak jej inne prace. Może mimo wszystko nie byłam taka zła.

Ostatnim rysunkiem na zajęciach była kolejna długa pozą. Tym razem mieliśmy się przyjrzeć swoim pracom. Adonis siedział na stołku bokiem do mnie, w klasycznej pozie Myśliciela, z brodą opartą na knykciach. Była to jak dotąd najmniej rozpraszająca pozą. Skupiłem się całkowicie na swoim rysunku. I na tym, jak bardzo był zły.

Im więcej rysowałem, tym było gorzej. Romeo w ogóle nie walczył. Patrzył wielokrotnie z podkładki na Adonisa, układając linie z pewnością siebie.

Kamiko była w połowie arcydzieła, w komplecie z cieniowaniem.

Ja natomiast robiłem bałagan. Znów się pociłem, tym razem ze stresu. Mój rysunek był do dupy. Jestem pewna, że po pachach mi kapało. Dobrze, że moja sukienka z nadrukiem ukryła to, co prawdopodobnie było plamami potu wielkości frisbee. Czułam, że moja decyzja dotycząca garderoby była jedyną dobrą rzeczą, która się dzisiaj wydarzyła.

Odłożyłam mój węgiel, zanim pozowanie dobiegło końca. Byłem wykończony, i to nie w dobry sposób. Każda narysowana linia pogarszała mój rysunek. To był czarny jak węgiel bałagan. Romeo pracował z entuzjazmem nad swoim, zbyt zajęty, by pomóc.

Miałem nadzieję, że profesor Childress przyjdzie i mnie zachęci, ale on pracował z innymi studentami. W końcu zabrzmiał sygnał zegara. Adonis zaczął się ubierać, nie żeby mnie to obchodziło. Czułem się jak porażka.

Pozostali studenci złożyli zamknięte opaski. Ja też to zrobiłem. Nie chciałem, żeby ktoś zobaczył mój okropny rysunek.

Zerknąłem na podkładkę Kamiko. Dodawała ostatnie szlify nie musząc patrzeć na modelkę. Jej rysunek był niesamowity. Wyglądał jak Adonis, aż po rysy twarzy. Jak ona to zrobiła? W pewnym momencie wyciągnęła nawet niebieski kolorowy ołówek, żeby zrobić mu oczy. To też jej się udało.

Twarz na moim rysunku była czarną mazią. Wiem, bo wcześniej rozcierałem ją palcami.

Nie byłam artystką. Kogo ja oszukiwałam? Moje miejsce było w księgowości, w śmierdzących kawą stopach, robiąc notatki na laptopie jak wszyscy inni. Nie było mi pisane robić czegoś wyjątkowego czy romantycznego, jak sztuka.

Emo. Goth. Czarownica. Czarodziejka.

Cholera, nie byłam żadną z tych rzeczy. Te rzeczy miały w sobie iskrę oryginalności. Ja byłam zupełnie zwyczajna. Nie potrafiłem stworzyć niczego magicznego. Byłem zwykłym, starym Samem Smithem. Nudny CPA.

Adonis wyszedł z pokoju. Klepsydra Flaminga miała rękę wokół jego talii i swojego piersiastego sługusa w ręku.

Niebieskooki wychodząc z pokoju zabrał ze sobą ostatki magii. No, poza rysunkami Kamiko, które były całkiem cholernie magiczne. W przeciwieństwie do moich.

Studia są do dupy. Co ja sobie myślałam, kiedy zdecydowałam się przeprowadzić przez kraj, zostawiając wszystko za sobą? Czy myślałam, że tak łatwo mogę zmienić swoje życie? Moi rodzice mieli rację przez cały czas. Nie byłam niczym szczególnym. Po co się starać? Powinnam wrócić do domu i być nieszczęśliwa w znajomym otoczeniu. Przynajmniej wiedziałem, jak to zrobić.

Profesor Childress złożył ręce na piersi. "Jak wypadł twój ostatni rysunek?"

Westchnąłem ciężko. "Niezbyt dobry".

"Mogę go zobaczyć?"

Niechętnie odsłaniałam swoją porażkę. "Nie jest zbyt dobry."

"Ja będę tego sędzią. Pozwól mi to zobaczyć."

Świetnie. Teraz to on miał mnie oceniać. Miej na to ochotę. Podniosłem z powrotem strony, aż odsłoniłem mój ostateczny rysunek.

Profesor głaskał swoją kozią bródkę w zamyśleniu. "Mmm-hmm. Mmm." Pochylił głowę. "Mmm."

Co to do cholery znaczyło? "To straszne, wiem."

"Straszne? Czy to jest to, co myślisz?"

"Nie musisz nic mówić." Miałem nadzieję, że nie wręczył mi garści b.s. fałszywych pochwał. Nienawidziłam syndromu "każdy jest zwycięzcą". Nie każdy mógł zająć pierwsze miejsce. Albo drugie, albo trzecie. Albo dwudzieste.

"Czy w przeszłości dużo rysowałeś?".

"Trochę. Czasami rysuję w moim szkicowniku." zawziąłem się. Miej to już za sobą!

"Twoja praca nad linią jest bardzo mocna. Widzisz swoją krzywą na wyciągniętej nodze tutaj? Jest pewna i prawdziwa."

"Tak, ale reszta rysunku jest okropna!"

"Dobrze jest zwrócić uwagę na swoje porażki. W początkowych etapach mamy ich wiele. Nie zapominaj też o świętowaniu swoich sukcesów. Ta jedna kreska pokazuje mi, że masz talent. Musisz go tylko rozwinąć".

"Ale rysunki wszystkich innych są o wiele lepsze od moich. Kamiko's-"

"Masz na myśli tę młodą azjatycką dziewczynę?"

"Tak."

"Pokazała mi swój szkicownik przed zajęciami. Co z nią?"

"Rysunki Kamiko są tak dobre. Nie mogę z nią konkurować."

"Nie rywalizujesz z nią. Rywalizujesz tylko ze sobą. Kamiko miała lata czujnej praktyki. Twoim celem nie jest bycie najlepszą z nią. Twoim celem jest poprawa. Pamiętasz tę piękną krzywą s, którą narysowałeś na wyciągniętej nodze?".

"Tak?"

"Następnym razem staraj się o dwie piękne linie. To jest to. Niech reszta będzie niechlujna i okropna. To właśnie poprzez proces popełniania niezliczonych błędów zbliżamy się, ale nigdy nie osiągamy, doskonałości. Stajemy się lepsi o jeden krok, lub w tym przypadku o jedną linię, na raz".

"Naprawdę?" Czy to było takie proste? Może i tak. "Dziękuję profesorze Childress!"

"Do zobaczenia na następnych zajęciach. Jak się nazywasz?"

"Samantha Smith. Ludzie nazywają mnie Sam."

"Miło mi cię poznać, Sam. Spodziewam się po tobie dobrych rzeczy. Robię to od dłuższego czasu. Masz to, co trzeba, wiem."

"Naprawdę?"

"Tak."

Wow! Nie byłem do bani!




Rozdział 5

Rozdział 5

Romeo, Kamiko i ja poszliśmy na lunch do Centrum Studenckiego. Byłam gotowa na odwrócenie uwagi. Napisałam Madison sms-a, gdzie idziemy, ale nie odpisała.

Romeo przedstawił mi tacos z rybą. Nie miałam pojęcia, że można włożyć rybę do taco. Uwielbiam biały sos! Tak dobry.

Zajadałem się chipsami, podczas gdy Kamiko opowiadała o Adventure Time. Dowiedziałem się więcej o tej kreskówce niż kiedykolwiek myślałem. Była tak entuzjastyczna, że nie mogłem jej przerwać.

Romeo zanurzył chipa w swojej salsie. "Więc, Sam. Martwiłem się o ciebie podczas Life Drawing. Byłem gotowy zadzwonić na 911. Byłeś niebezpiecznie blisko paraliżu".

"Tak, myślę, że mam PTSD," powiedziałem.

"Ten facet był Muy Caliente!" Kamiko zaśmiała się.

Byłem zaskoczony. "Zauważyłeś? Myślałam, że jesteś zbyt zajęta rysowaniem, żeby się tym przejmować".

"Nie jestem ślepa! Ten facet był super gorący! I całkowicie cię sprawdzał."

"Nie, nie był", wyśmiałam.

Romeo wytarł ręce o serwetkę. "Jesteś całkowicie w zaprzeczeniu, Sam! Jego oczy były wlepione w ciebie."

Świetnie. Nie to, co chciałem usłyszeć. "Więc dlaczego wyszedł z tą dziewczyną? Obejmowała go ramieniem."

"Cóż, na pewno zachowywał się jakby chciał cię poznać."

Skrzywiłam się. "On w pewnym sensie już to robi."

Romeo prawie wyskoczył ze swojego miejsca. Jego monokl kołysał się od guzika na płaszczu. Zauważyłam, że nie nosił go ani razu od czasu, gdy się poznaliśmy. "Co!" krzyknął. "Czy ukrywałeś się przed nami? Chcę wiedzieć wszystko!" Podparł łokcie na stole i oparł podbródek w swoich zaciśniętych dłoniach. "Szczegóły."

"Dobrze. Powiem ci." To nie tak, że to nie może być bardziej niezręczne. "Dziś rano, w drodze do kampusu, nasz model całkowicie uratował mi tyłek".

Romeo zrobił podwójne ujęcie. "Stop! Przewiń do tyłu! Modelka artystyczna cię uratowała?"

"Tak. Czekałem na czerwonym świetle i rozlałem swoją kawę. Ten gruby facet w złotym Mercedesie wysiadł ze swojego samochodu i zaczął na mnie krzyczeć. Nasz model artystyczny - którego imię brzmi Adonis - był tam i zdzielił tego grubasa".

"Znasz jego imię?!" Szczęka Romea opadła. "To jest tak nie fair! Chciałbym być damą w opałach."

"Biedne dziecko." Kamiko poklepała go po ramieniu uspokajająco. "Więc pozwól mi to zrozumieć, Sam. Jakiś przypadkowy gorący facet ratuje ci tyłek dziś rano, a dwie godziny później całkowicie sprawdza cię w klasie rysunku? Jak bardzo jesteś szczęśliwa?"

Biorąc pod uwagę, że Madison, moja jedyna inna przyjaciółka w San Diego poza tymi dwiema, zadurzyła się w nim, powiedziałbym, że wcale nie ma szczęścia. Jak by się czuła, gdyby wiedziała, że Adonis ma oczy na mnie, podczas gdy ja miałem oczy na niego? Czułem się jak totalny palant.

"Czy masz numer telefonu sir Lancelota?" Romeo błagał. "Kiedy myślisz, że go znowu zobaczysz?"

"Uh, prawdopodobnie nigdy."

"Albo właśnie teraz," mruknęła Kamiko, wpatrując się w swój talerz.

"Samantha?"

Odwróciłam głowę. Adonis stał za mną, trzymając talerz z kanapką i frytkami na nim.

"Uh, hej, Adonis."

Romeo wstał, oczy roziskrzone, i wyciągnął puste krzesło. "Care to join us?"

"Wygląda na to, że prawie skończyliście".

"O nie, my dopiero zaczynamy. Dołącz do nas!" Romeo podniósł pięść chipsów i wepchnął je do ust. Szczękał nimi nerwowo. Okruchy padały na jego kolana.

Adonis usiadł i postawił swój talerz na stole.

Zanotowałem w myślach, że zabiję Romea później. W międzyczasie musiałbym się zadowolić tupaniem po jego stopie pod stołem. Szkoda, że miałam na sobie sandały, a nie szpilki.

Romeo wybałuszył oczy i stłumił chrząknięcie. Uśmiechnęłam się do niego niewinnie. Zakasłał kilka razy na swoje chipsy. Służył mu prawo.

"Wszystko w porządku, kolego?" zapytał Adonis.

"Jestem, kaszlę, w porządku. Kaszlnij", Romeo zakrztusił się.

Kiedy szał krztuszenia Romea ustąpił, wszyscy przy stole gapili się na Adonisa jak idioci. Domyśliłem się, że wprowadzenie należało do mnie. "Więc, um, Adonis, to są moi przyjaciele, Romeo i Kamiko. Wszyscy, Adonis."

Adonis zasalutował wszystkim swoim ogórkiem z kanapki. Byłem prawie pewien, że Romeo wspominał go nago.

"Więc, jak wypadły rysunki wszystkich?" zapytał Adonis.

Romeo przytaknął niemrawo.

"Doskonale! Kamiko zatrąbiła nerwowo.

"Zazwyczaj tak jest," odpowiedział Adonis. "Biorąc pod uwagę tematykę. Jak ktoś mógłby zrobić zły rysunek mnie?" Jego dołeczki mrugnęły do mnie sarkastycznie.

Przewróciłem oczami i zaśmiałem się mu w twarz. "Nie bądź nieśmiały, Adonisie. Powiedz nam, co naprawdę myślisz".

Soczyste usta Adonisa rozchyliły się nad jego genialnymi zębami, odsłaniając ponownie ten idealny uśmiech. Głupie dołeczki. Był nie do zniesienia. Ale nadal mogłem dać mu popalić.

"Czy później będziesz w stanie zmieścić głowę w swoim kasku motocyklowym?" Zaśmiałam się. "Myślę, że jest dwa razy większy niż był rano".

Romeo opadła szczęka. Tupnął moją stopą pod stołem.

"Adonis!" Młoda kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałem, wydziwiała do stołu na nogach tancerki. Miała sprężyste, kasztanowe włosy. Jej sukienka była czymś, co opisałbym jako nouveau hippie. Wyglądało to na afektację. Jakoś wyobraziłam sobie, że zapłaciła najwyższego dolara za to, co miało wyglądać na thrift-store vintage.

Podejrzewałem, że dwa męskie magnesy odbijające się na jej piersi zostały sztucznie wzmocnione. Natychmiast zaczęła masować ramiona Adonisa obiema rękami.

O mój Boże, ile kobiet było owiniętych wokół palców tego faceta?

Powolny uśmiech rozprzestrzenił się na twarzy Adonisa. "Hej, Skylar. Jak się masz, kochanie?"

"Lepiej, teraz, gdy cię namierzyłem. Jesteś M.I.A. od naszej ostatniej randki."

"Randki?"

"Nie pamiętasz? Onyx? Klub w centrum miasta? Tańczyliśmy do zamknięcia? Moje mieszkanie po wszystkim? Stół kuchenny po śniadaniu?"

Adonis zmrużył oczy w zamyśleniu.

O Boże... Czy on w ogóle pamiętał, że uprawiał seks z tą kobietą? Faceci tacy jak on byli nastawieni na rżnięcie i bieganie. Co za koszmar.

"O tak." Adonis uśmiechnął się zamyślony. "Teraz już pamiętam. To nie była randka. Po prostu spędzaliśmy czas."

Jezu, co obejmowała randka dla tego faceta? Seks-huśtawka z publicznością?

Skylar była niezrażona. "Kiedy mogę cię znowu zobaczyć? Minęły tygodnie." Przeciągnęła ręce przez jego ramiona i potarła jego klatkę piersiową. Czy ona nie miała wstydu?

"Jestem dość zajęty".

"Chodź, Adonis," błagała. "Całkowicie potrzebuję zobaczyć cię dziś wieczorem".

"Nie musisz się ze mną widzieć. Możesz myśleć, że tak, ale nie. Jest tam mnóstwo innych facetów."

"Tak, ale żaden jak ty, Adonisie".

"To prawda."

O, Boże. Barf. Czy on naprawdę tak mówił? Czy może byłam uwięziona w złym filmie porno? Podniosłam się na nogi. "Okay! Musimy już iść. Zostawimy was w spokoju. Chodźcie, chłopaki."

Romeo mnie nie słyszał. Pacnąłem go w ramię i podskoczył. "Oh! Racja! Chodźmy, Kamiko."

Adonis był zbyt zajęty Skylar, by zauważyć nasze odejście.

Żadne z nas nie miało zajęć do następnej godziny, więc opróżniliśmy nasze tacki do kosza i we trójkę przeszliśmy do Centralnej Fontanny. Otaczały ją bujne, zielone trawniki. Drzewa cieniujące usiane były trawą. Złożyliśmy się pod jednym z drzew.

Mój telefon zadzwonił. To była Madison. "Co tam, Mads?"

"Gdzie jesteś?"

"Jestem przy centralnej fontannie z kilkoma nowymi przyjaciółmi. Chcesz do nas dołączyć?"

"Tak, będę tam za pięć." Przybyła kilka minut później trzymając w ręku napój gazowany. Przedstawiłem ją Romeo i Kamiko, i wyjaśniłem, że poznaliśmy się na zajęciach z Rysunku Życia.

Madison usiadła i wyciągnęła z plecaka torebkę z mini kubkami z masłem orzechowym. "Przyniosłam smakołyki! Ktoś chce jakieś?"

Wszyscy walczyliśmy, aby jednocześnie zaciąć nasze ręce do torby. Nastąpił chór "Dzięki, Madison!".

Tak się cieszyłam, że ją poznałam. Była taka troskliwa i hojna.

Madison popijała swój napój. "Więc, jak było z rysowaniem życia, wy?"

Miałam nadzieję, że nie zapyta o nic, co doprowadzi do tematu Adonisa. I tyle w temacie. Cóż, nie musiałem nic mówić. Nieważne jak gorący był Adonis, nie zamierzałam pozwolić mu stanąć między mną a Madison.

Romeo zamachnął się. "Oświadczam, jestem absolutnie zakochany w tym modelu".

Madison zmarszczyła brwi. "Model? Nie rozumiem tego."

"Modelka z Life Drawing," powiedziała Kamiko. "Ta, która pozowała nam dzisiaj".

Nie było z tego wyjścia.

"Czekaj, więc narysowaliście modela, jak żywą osobę?"

Romeo wepchnął do ust kubek z masłem orzechowym. "Yup. I był dość wyzywający. Winsome, jeśli chcesz."

"Romeo znaczy, że był gorący," tłumaczyła Kamiko.

"I nagi," uśmiechnął się Romeo.

Madison zachłysnęła się swoim napojem. "Jasna cholera! Na serio? Nagi? Jak, garnitur urodzinowy nagi?"

Madison spojrzała na mnie. "Tak", odpowiedziałam lekceważąco. "Nie był taki gorący," skłamałam.

"Kłamca!" krzyknął Romeo. "Był taki gorący, a ty to uwielbiałaś!"

Cholera. Romeo nie pomagał.

"Naprawdę." Madison wysklepiła brwi. "Powiedz. Czy był obrzezany?" Zachichotała i zamachnęła się na moje ramię.

"Nie patrzyłam tak blisko!"

"I did." Romeo grinned. "I tak, jest obcięty".

"Eww, Romeo." Kamiko grymasiła. "T. M. I."

Naprawdę musiałem skierować rozmowę z dala od Adonisa, dla dobra Madison. Jeśli sam nie mógłbym sobie z tym poradzić, wystarczyłoby nagłe trzęsienie ziemi lub rój zabójczych pszczół. "Możemy zmienić temat?" błagałem.

"Myślę, że nie", powiedziała Madison. "Spędziłeś czas w klasie rysując gorącego nagiego faceta. Musisz podać mi szczegóły. Jak on wyglądał?"

"Kamiko," powiedział Romeo, "Pokaż jej swój rysunek. To całkowicie wygląda jak on."

Nie, nie, nie. Nie było sposobu, żebym mógł to powstrzymać. Gdzie były te pszczoły? Cholera.

"Nie chcę wywlekać moich rysunków, Romeo" - jęknęła Kamiko. "Są okropne."

Dzięki Bogu za fałszywą skromność Kamiko.

"Chodźcie chłopaki, teraz jestem całkowicie ciekawa," powiedziała Madison. Ustawiła swoją sodówkę na trawie.

"Był wysoki, jak wojownik," pomyślał Romeo. "Miał ciemne włosy, wyrzeźbione mięśnie, tatuaże i najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałeś".

"Hej, to brzmi jak facet, którego widziałam dziś rano, kiedy byliśmy w Centrum Studenckim," powiedziała Madison.

O nie.

"Czy Sam powiedział ci, że uratował ją w drodze do kampusu? Jak damsel in distress?"

Fucktastic. Strzeliłam Romeo spojrzeniem w stylu "zamknij się, kurwa". Nie zauważył. Gdzie były te cholerne pszczoły?!

"Kto? Modelka?" Madison zapytała.

"Tak. Ma na imię Adonis," powiedział niewinnie Romeo. "Sam jest w niego całkowicie zapatrzony."

Westchnęłam. Nie mogłam winić Romeo. Nie wiedział, że Madison miała coś do Adonisa.

Brwi Madison zatrzasnęły się i jej oczy błysnęły na mnie wyczekująco.

Zdecydowałem, że najlepszą rzeczą do zrobienia jest bycie szczerym. "Przyznaję. Byłem całkowicie wpatrując się w niego. Ale jak mogłam nie? Miałam to zrobić, na zajęcia". Czy musiałam jej powiedzieć, że myślałam, że Adonis jest gorący? Czy mogłam pominąć tę część?

Madison złożyła ręce na piersi i skierowała na mnie bystre spojrzenie. Chyba czytała w moich myślach.

Jeśli miała mnie nienawidzić, to przynajmniej miałem jeszcze Romeo i Kamiko. Nie byłem do końca pewien, czy chcę mieć w pobliżu takiego blagiera jak Romeo w tym momencie. Ale nie byłem w stanie być wybredny co do moich przyjaciół. Nigdy nie miałam.

Madison odchyliła głowę do tyłu, czekając na resztę. Równie dobrze mogę jej to dać.

"Ok, nie nienawidz mnie, Mads. Przyznaję. Adonis jest całkowicie gorący. Ale będę się trzymać od niego z daleka, jeśli tego właśnie chcesz."

Nie wyglądała, jakby to kupowała.

"Muszę cię jednak ostrzec, on prawdopodobnie spał z połową kobiet na kampusie, i myślę, że pracuje nad drogą przez resztę z nich. Sposób, w jaki rzucają się na niego, jestem zaskoczony, że nie mówi im, aby wziąć numer. Pewnie urządza orgie w każdy weekend".

"Myślisz, że by mnie zaprosił?" Romeo zapytał owczo.

Kamiko pacnęła go. "Zamknij się, Romeo!"

Rzuciłem Madison błagalne spojrzenie. "Czy ty mnie nienawidzisz?"

Przez sekundę byłem pewien, że tak.

Ale potem usta Madison rozluźniły się w uśmiech. "Myślałaś, że aż tak się w nim zadurzyłam?". Potrząsnęła głową. "Wiem lepiej, Sam. Tak, on jest gorący. Ale widziałam, jak te dziewczyny rozpływały się nad nim. Czy myślałeś, że będę zazdrosny, jeśli ty też go lubisz?".

"Tak. Tak jakby." Zbadałam swoje paznokcie i złuszczający się czarny lakier do paznokci. "Ale ja go zupełnie nie lubię".

"Methinks the lady doth protest too much," powiedział Romeo teatralnie.

"Nieważne," wyśmiałam. "On jest totalnym męskim dziwakiem."

Madison pochyliła się i mocno mnie przytuliła. "Och, Sam. Martwiłaś się o nic, Na kampusie jest mnóstwo gorących facetów. Nie będę miała obsesji na punkcie jednego. A teraz zjedz kubek z masłem orzechowym. Cukier i tłuszcz leczy wszystkie dolegliwości."

Przytuliłam ją z powrotem. "Dzięki, Mads. Myślałam, że na pewno mnie zabijesz". Chwyciłam garść z torby.

"Nope. Ale jeśli zjesz ostatni kubek z masłem orzechowym, zrobię to!"

Romeo chwycił za czekoladki w mojej dłoni. "Daj mi je, żarłok!"

Zrobiłem fachowy unik. Nikt nie dostawał moich kubków z masłem orzechowym!

Mieliśmy jeszcze kilka minut, zanim wszyscy mieli zajęcia.

"Więc, Kamiko," zapytałem, "jak to się stało, że nie jesteś kierunkiem artystycznym? Twoje rysunki są niesamowite."

Przyciągnęła kolana do piersi i westchnęła. "Moi rodzice płacą za studia. Chcą, żebym została lekarzem".

"Czy to nie dziwne, jak pieniądze mogą być czasem pułapką?" zapytała Madison.

"Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób," westchnęła. "Ale moi starsi bracia i siostry są lekarzami lub inżynierami oprogramowania. Nie mam żadnego wyboru."

"Czy nie czujesz, że twój talent się marnuje?" zapytałem.

"Tak jakby. Ale jestem dłużnikiem moich rodziców. Pracowali naprawdę ciężko, abym mógł pójść do dobrej uczelni. Nie mogę ich nie szanować, rzucając to wszystko".

"Rozumiem." Nie sprawiło to, że poczułem się lepiej. "Ale gdybym była tak dobra jak ty, nie sądzę, że studiowałabym księgowość". Kamiko była tak dobra w rysowaniu, że martwiłem się, że naprawdę wyrzuca swój prawdziwy talent. "Romeo, jaki jest twój kierunek studiów?"

"Podwajam się w sztuce i teatrze. Między nimi dwoma, jestem pewien, że będę bez pracy na regularnych zasadach. Ale do licha, zawsze chciałem być baristą, a słyszałem, że Starbucks ma świetny plan zdrowotny".

Czułem, że ciężar naszych przyszłości naciska na nas wszystkich. Spojrzałam na moich nowo poznanych przyjaciół i zobaczyłam stres i strach zaciskający się wokół naszych gardeł. Z wyjątkiem Madison. Wydawała się odporna.

Co się stało, że college jest platformą startową do naszej jasnej i wspaniałej przyszłości? Wszyscy drogo płaciliśmy, żeby zapewnić sobie przyszły sukces i dobrobyt. Powinniśmy byli skakać z radości. A nie tonąć w niebieskiej furze zmartwień.

Madison wstała. "Dajcie spokój, chłopaki! To są lata świetlne. Powinniśmy cieszyć się tą niesamowitą pogodą. Poza tym, jesteśmy spóźnione na zajęcia!".

Tego popołudnia wszyscy mieliśmy osobne zajęcia. Siedziałam na socjologii, kiedy Romeo napisał do mnie smsa w połowie zajęć.

Ja i Kamiko idziemy po zajęciach do muzeum sztuki na kampusie. Chcesz iść?

Tak, odpisałam. Gdzie to jest?

Spotkamy się przy fontannie za 30.

K.

Nie wiedziałam, że jest muzeum sztuki na kampusie. Brzmiało fajnie. Nawet jeśli przeznaczono mnie do bycia księgową, mogłam się zabawić na razie.

Muzeum sztuki Eleanor M. Westbrook było ogromne. Jeden ze znaków wchodzących do galerii mówił, że Eleanor wyszła za mąż za wybitnego hollywoodzkiego producenta filmowego w latach czterdziestych. Przeszli na emeryturę w San Diego ze swoją fortuną. Eleanor przeżyła swojego męża, a po śmierci przekazała mnóstwo pieniędzy na uniwersytet.

Romeo oprowadził nas po muzeum. Był zaznajomiony z wieloma artystami i opowiadał nam o nich, gdy przechodziliśmy z pokoju do pokoju. Nigdy nie słyszałam o większości z nich, ale obrazy były piękne.

Kamiko miała swój szkicownik przez cały czas i zrobiła dziesiątki malutkich rysunków ołówkiem na różnych obrazach lub narysowała różne rzeźby. Była taka dobra.

"Nie mogę się nadziwić, jak wielu jest utalentowanych artystów, o których nigdy nawet nie słyszałam" - podziwiałam. "Tyle pięknych prac".

Staliśmy przed ogromnym obrazem klifów i oceanu po burzy. Promienie słońca świeciły między pęknięciami w chmurach. Przypominało mi to trochę widok, który widziałem jadąc do szkoły, tyle że pochmurny i ciemniejszy. Był tak realistyczny, że prawie wydawało mi się, że czuję chłodne powietrze i zapach oceanu.

Kto to namalował? Przeczytałem tabliczkę.

Spiridon Manos (1952- )

"Shrouded Paradise"

olej na płótnie

1973

130" x 55"

"Kimkolwiek jest ten Spiridon" - powiedziałem - "to cholerny geniusz. Miał dwadzieścia jeden lat, kiedy to namalował".

Romeo przeczytał opis pod tabliczką. "Nigdy o nim nie słyszałem. Ale masz rację." Romeo pół-śmiechnął się. "On jest naprawdę, naprawdę dobry."

Romeo był wyraźnie pod wrażeniem. Kamiko też była, bazując na intensywności w jej oczach, gdy szkicowała obraz. "Kompozycja jest niesamowita," powiedziała.

"Kompozycja?" powiedziałem. "To jest jak fotografia!"

"Tak, ale spójrz na kształty chmur, jak światło przesącza się przez szczeliny między nimi. Chmury nie pozostają takie przez cały dzień. Musiał wybrać idealny moment i uchwycić go, zanim zniknął. Prawdopodobnie wykonał mały szkic olejny na miejscu i ukończył to duże płótno w studio."

"Skąd wiesz to wszystko?"

"Czytam o sztuce, kiedy tylko nie studiuję medycyny".

"Kiedy czytasz? Zawsze oglądasz Cartoon Network," zażartował Romeo.

Kamiko zignorowała go.

Moja depresja powróciła. Pomiędzy moimi gównianymi rysunkami z rana, genialnym szkicownikiem Kamiko i über genialnym obrazem tego faceta Spiridona, ssałem włochate worki z piłką. "Oszukuję się, Romeo. Nigdy nie będę tak dobra."

"Aw, rozchmurz się, Sam. Van Gogh nie zaczął malować, aż był w późnych latach dwudziestych."

"Naprawdę?" Trudno było w to uwierzyć. Ale i tak poczułem pełen nadziei dreszcz pędzący w górę po tylnej części moich ramion.

Oczy Romea zgrzytały na coś za mną.

"Yup, a Kandinsky nie zapisał się do szkoły artystycznej aż do trzydziestki", powiedział Adonis.

Odwróciłem się. Przyłapałam Adonisa na przesuwaniu czubków palców wskazujących po grzbietach moich ramion, stąd moje dreszcze. Zarozumiały drań. "Co ty tu robisz?"

"Patrzę na obrazy".

"Co ty wiesz o Kandinskim?" zapytałem wyzywająco. Nie wiedziałem nawet, kim był Kandinsky, ale nie mówiłem mu tego.

"Wiem, że Kandinsky zrezygnował z kariery nauczając prawa i ekonomii, aby zapisać się do szkoły artystycznej, gdzie osiągnął znakomite wyniki. Wiem też, że pisał obszernie o duchowym aspekcie sztuki. Nawet teoretyzował, że istnieje bezpośredni związek między kolorem i dźwiękiem, że określone kolory odpowiadają określonym nutom muzycznym."

Jakim cudem wszyscy oprócz mnie wiedzieli tyle o sztuce? Walczyłem, by ukryć mój zachwyt. Ten facet nie potrzebował mnie głaszczącego jego ego. Zamiast tego, wpatrywałem się w jego oczy. Jestem pewien, że tubka drogiej niebieskiej farby została nazwana na ich cześć.

Dlaczego ten facet tak bardzo wchodził mi pod skórę? Nie podobało mi się to. Może i znał się na sztuce, ale wciąż był graczem.

"A więc", mruknąłem. "Co się stało ze Skylar?" Brzmiałem około trzynaście lat, kiedy to powiedziałem, ale przysięgam, że nie miałem zamiaru.

Adonis przytaknął i uśmiechnął się. "Ona nie jest w sztuce".

"A co z tą dziewczyną z klasy rysunku przyrodniczego?" prychnęłam. "Wyglądało na to, że interesuje się sztuką".

"Jeśli masz na myśli, że była do mnie," mruknął swoim zarozumiałym grymasem, "to tak, jest do sztuki".

Moje oczy błysnęły. "Nie jesteś żadnym dziełem sztuki".

"O nie, nie była," mruknął Romeo. Wycofał się, aż stanął za Kamiko. "Myślę, że będą się bić".

Adonis chichotał, chłodny jak tylko może być. "Czy potrzebujesz osełki, żeby naostrzyć te pazury?".

"Nie wiem" - prychnąłem - "Czy skończyłeś już mówić o swoim haremie?".

"Ty to poruszyłeś."

Miałem. Dlaczego nagle stałam się superczarownicą? Obwiniałam Adonisa. Było mi dobrze, dopóki nie pojawił się i nie molestował grzbietów moich ramion. Perwersja. "Czy ty mnie prześladujesz?"

"Już tu byłem. Widziałem jak wchodziliście 20 minut temu."

"Walka, walka!" szepnął Romeo.

Zaszkliłam się na niego. "Słyszałem to!"

Schował się za Kamiko.

Adonis uśmiechnął się do mnie. "Więc, podoba ci się muzeum?"

To złapało mnie z zaskoczenia. Nie miał prawa zmieniać tematu i zachowywać się jak zdrowy człowiek. "Uh, tak, jest świetne."

"Mamy szczęście, że mamy takie niesamowite muzeum sztuki na kampusie. Jest tu kilka obrazów, których nie zobaczysz nigdzie indziej na świecie. Lubisz krajobrazy?" Wskazał w kierunku pochmurnej sceny na plaży, którą podziwiałem.

"Tak, jest świetna." Zamrugałam i spojrzałam na nią ponownie. To naprawdę było niesamowite. "Mam wrażenie, że mogłabym przerzucić nogę przez ramę obrazu i wejść prosto w nią".

"To widok z okolic miejsca, w którym widziałem cię dziś rano na PCH," rozmyślał.

"Nic dziwnego, że wygląda znajomo! Skąd to wiesz?"

"Dorastałem w okolicy." Wzruszył ramionami.

Jestem pewna, że dodał to wzruszenie celowo, bo zwracało uwagę na jego imponujące ramiona. Mój brzuch rozgrzał się, gdy przypomniałam sobie szczegółowo resztę tego, co leżało pod jego koszulką w kształcie litery V. Miałam mnóstwo czasu, żeby dokładnie przyjrzeć się temu, jak jego ramiona łączą się z zapierającą dech w piersiach klatką piersiową i umięśnionymi plecami podczas Rysunku Życia.

Czy pokój kurczył się wokół mnie? Woo. Ciepło.

"Pogoda rzadko wygląda tak jak teraz". Nie brzmiał już zalotnie, ale raczej tak, jakby wspominał. Wskazał na obraz. Oboje odwróciliśmy się, by stanąć przed nim jednocześnie. Moje ramię oparło się o jego łokieć. "Zwykle wiatr wydmuchuje chmury burzowe na morze po południu, jeśli mamy jakieś. Nie można pokonać pogody w San Diego."

Moje ramię mrowiło w miejscu, gdzie całowało, to znaczy pocierało, łokieć Adonisa. Stojąc przed obrazem, czułam się jak para na wycieczce przyrodniczej, która zatrzymała się, by podziwiać widok.

Prawie się na to nabrałam. Nie.

Prawdopodobnie zabrał wszystkie swoje dziewczyny na wędrówkę w poszukiwaniu "powrotu do natury". Ten facet wiedział, co robi. Nie zamierzał mnie oczarować swoimi żałosnymi wdziękami.

Czas iść. Odwróciłam się. Romeo i Kamiko przypominali parę oglądającą romansidło w kinie. Romeo przygryzł dolną wargę i desperacko wtulił się w Kamiko. Kamiko mdlała, jej szkicownik dyndał zapomniany u jej boku. Wszystko, czego potrzebowali, by dopełnić obrazu, to kubełek popcornu i migoczące światła.

"Cieszysz się z przedstawienia?" Zaśmiałam się. "Chodźmy, chłopaki." Ruszyłem w stronę wyjścia, nie sprawdzając, czy Adonis podąża za mną.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Jej Motorknight"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści