Fragmenty serca i czasu

Rozdział 1

Evelyn Waverly pchnęła drzwi do Izby Rejestrów, spoglądając na zegar kwarcowy na ścianie. Wskazówki były idealnie ustawione na godzinie ósmej - dokładnie co do kropki. Chichocząc, zaczęła gwizdać, rozkoszując się satysfakcją z tego, że wszystko jest jak należy.

"W sam raz" stało się jej mantrą. Nie była przesadnie ambitna ani wojownicza; jej życiowym celem była harmonia. Jak sugerowało jej imię, Evelyn aspirowała do bycia prawdziwą pustelniczką, prowadzącą spokojne życie.

Po posprzątaniu, Evelyn chwyciła parującą filiżankę herbaty i stanęła przy oknie, delektując się ciepłem słońca, które wpadało do pokoju.

Właśnie wtedy zadzwonił telefon.

"Dzień dobry, Old Waverly. Jej ojciec, którego od czasów gimnazjum pieszczotliwie nazywała Starym Waverly, odpowiedział z ciepłą znajomością.

"Mogłabyś udać się do przychodni? Bez paniki, to tylko badanie kontrolne u babci Waverly".

"Już idę.

Kiedy Evelyn dotarła do ambulatorium, zastała Cassandrę White czekającą przy wejściu. Cassandra rzuciła się jej w ramiona, a po jej twarzy spływały łzy. W jednej chwili serce Evelyn zamarło; wyczuła, że sytuacja jest znacznie gorsza, niż sugerował jej ojciec.

Słysząc zamieszanie, podeszła do nich stara Waverly. "Babcia Waverly nie czuje się najlepiej.

"Musimy zabrać ją na pogotowie! wykrzyknęła Evelyn, a jej głos wypełniła nagła potrzeba.

"Uspokój się - powiedziała starsza Waverly, powstrzymując Evelyn przed pośpiechem. "Właśnie wyszła z nagłego wypadku. Lekarze powiedzieli, że nic nie mogą zrobić; wkrótce odłączą maszynę do oddychania..." W jego oczach pojawiły się łzy.

"Wtedy-"

"Powinieneś się z nią zobaczyć. Babcia na was czeka. Tylko pamiętaj, nie płacz, musisz ją uspokoić. Rada starego Waverly'ego wisiała w powietrzu.

Sala szpitalna była już zatłoczona, gdy Evelyn i Cassandra przecisnęły się przez tłum krewnych, aby dotrzeć do łóżka.

"Babciu - szepnęły delikatnie.

Krucha, starsza kobieta, urodzona jeszcze przed powstaniem współczesnych Chin, powoli otworzyła zamglone oczy, które rozświetlił błysk światła, gdy rozpoznała ich głosy.

"Na-Evelyn..." Jej głos był ledwie szeptem.

Evelyn i Cassandra pochyliły się, by ją usłyszeć.

"Babciu... nie możesz nas zostawić... zajmij się sobą. Kiedy będziesz miała dzieci... musisz... powiedzieć im o mnie...

"Babciu..."

"Obiecaj mi."

"Tak, babciu, obiecujemy" - odpowiedziały zgodnie.

"Słuchajcie... lekarzy. Nie bój się... jeśli lekarstwo jest gorzkie..." Każde słowo było walką, toczoną między ciężkimi oddechami, które zaczęły zanikać.

"Tak, babciu, nie będziemy się bać - postąpimy zgodnie z radą lekarza. Evelyn otarła łzy z oczu, ściskając mocno dłoń babci, by dodać jej otuchy.

Z delikatnym uśmiechem babcia uniosła drżącą dłoń, muskając policzek Evelyn.

Evelyn przyłożyła dłoń babci do swojej twarzy, ale ta czuła chwila była ulotna. Maszyny wydały serię ostrych sygnałów dźwiękowych, po których pomieszczenie ogarnęła fala smutku.
Babcia, która tak bardzo ją kochała, odeszła. Odchodząc z tego świata bez spotkania ze swoimi prawnukami, Evelyn uklękła przed grobem babci, ściskając jej ukochane zdjęcie.

Od najmłodszych lat Evelyn była nierozłączna ze swoją babcią. Ta mała, krucha postać była jej placem zabaw, źródłem radości i miłości w dzieciństwie. Bez wahania babcia zawsze jako pierwsza stawała w obronie Evelyn, wystarczająco silna, by stawić czoła każdemu w jej imieniu. W najszczęśliwszych chwilach i w najciemniejszych dniach Evelyn mogła liczyć na babcię, która spełniała jej życzenia - jej pierwszy tablet, jej pierwszy rower górski... Babcia posiadała wyjątkową magię, zawsze przewidując pragnienia Evelyn, zanim jeszcze je wypowiedziała.

Rozdział 2

Evelyn Waverly stał u stóp grobu babci Waverly, opłakując głęboki żal, który czuł w sercu. "Babciu, proszę, wybacz mi, proszę, wybacz mi..." szlochał, a jego łzy wsiąkały w ziemię.

"Evelyn, musisz wstać. Babcia by ci wybaczyła." Jego matka, Daphne Adrian, delikatnie go pocieszała.

Obok Evelyn, Cassandra White obserwowała ponurą scenę. Jej smutek odzwierciedlał jego. Odkąd weszła do domu Waverly'ów, zasmakowała radości i ciepła, które babcia Waverly wniosła do ich życia, wypełniając pustkę, która od dawna w niej istniała.

Evelyn otworzyła ramiona przed skromnym grobem, chcąc po raz ostatni przytulić babcię Waverly, wylać na nią swoje myśli i uczucia.

Daphne wyprostowała się, cofając się do boku starego Waverly'ego, jej serce było ciężkie z żalu. Wtuliła twarz w jego pierś i rozpłakała się. Przed oczami stanęły jej obrazy przyszłości: dnia, w którym podobnie jak babcia Waverly odejdzie z tego świata, dźwigając ten sam ciężar nierozwiązanych żalów. Ta myśl boleśnie dręczyła jej klatkę piersiową, potęgując obawy o przyszłość syna i synowej - kto będzie się nimi opiekował, gdy się zestarzeją?

Starą Waverly dręczyły podobne zmartwienia. Linia rodzinna była jednowątkowa od trzech pokoleń; czy to naprawdę może się skończyć wraz z nim? Martwił się nie tylko o to, czy sprosta oczekiwaniom swoich przodków, ale także odczuwał głęboki ból z powodu swojego syna. Przez ponad dekadę Evelyn i Cassandra poświęcały się poszukiwaniu pomocy, a ich dom często wypełniał silny aromat zarówno tradycyjnych, jak i nowoczesnych leków. Stary Waverly wahał się, czy ich zachęcać, obawiając się żrącego zapachu leków, który ich przytłaczał. Z czasem postanowił przestać naciskać na więcej - zamiast tego zaakceptował status quo.

Poczucie winy zalało serce Evelyn, szybko napełniając go determinacją. Nie mógł być dłużej samolubny. Musiał działać, by nie sprawić dziadkowi tej samej przykrości. Klęcząc przy grobie, wytarł dłońmi kurz, skrupulatnie czyszcząc miejsce spoczynku kobiety, która znaczyła dla niego tak wiele.

Gdy skończył, otarł oczy, próbując się pozbierać.

Wracajmy do domu - powiedział zdecydowanym głosem.

Daphne i Old Waverly spojrzały na niego, wciąż przetwarzając jego słowa.

Tato, mamo, podjąłem decyzję. Musimy spróbować jeszcze raz. Nie możemy pozwolić sobie na żadne żale - oświadczyła Evelyn.

Daphne i Old Waverly wymienili zdumione spojrzenia, z trudem wierząc, że po tak długim czasie wznowią swoją medyczną misję. Na jego słowa poczuli przypływ ekscytacji. "Tak, tak, tak!" powtórzyli, ledwo powstrzymując swój entuzjazm.

Po szybkim powrocie z cmentarza i kilku pospiesznych przygotowaniach, Evelyn Waverly i Cassandra White ponownie wyruszyły w poszukiwaniu pomocy medycznej.

Rozdział 3

Na początku czerwca wejście do Domu Uzdrowienia Northspire tętniło życiem. Szeroka ulica była zapchana pojazdami różnych marek i modeli - czarnymi, białymi, niebieskimi - zaparkowanymi chaotycznie, bez ruchu przez wiele godzin. Dźwięki trąbiących klaksonów i gorących kłótni wypełniały powietrze, przerywane kłębami białego dymu, który unosił się jak gęsta mgła, przekształcając całą ulicę w prowizoryczną saunę. W wąskich szczelinach między samochodami pędzili zniecierpliwieni piesi, potęgując chaos.

Po drugiej stronie ulicy Cassandra White osłoniła oczy przed słońcem, z niepokojem skanując wejście do Domu Uzdrowienia Northspire. Po chwili, która wydawała się wiecznością, z tłumu wyłoniła się solidnie zbudowana postać; była to Evelyn Waverly. Instynktownie zrobiła krok do przodu, ale została odepchnięta przez przechodzącego nieznajomego. Evelyn zmarszczyła brwi i pomachała do niej, dając jej znak, by się nie ruszała. Cassandra cofnęła się na chodnik, obserwując, jak Evelyn, poruszając się z gracją gimnastyczki, bez wysiłku przeskakuje barierkę. Poczuła się niemal jak pisklę, gdy wtuliła się w jego opiekuńcze objęcia i razem ruszyli małą boczną uliczką.

Jak to jest? zapytała Cassandra, patrząc na niego z niepokojem w głosie.

Wiem, że się martwisz - odparł Evelyn, nie odpowiadając bezpośrednio na jej pytanie. Delikatnie otarł kciukiem kropelki potu z jej czoła.

Dostałeś to? - naciskała, ściskając mocno jego ramię.

Tak - odparł Evelyn, prawą ręką sięgając do kieszeni i ostrożnie wyciągając małą karteczkę. Oto ona, mistrza Liama...

Cassandra chwyciła kartę czule w dłonie. Evelyn, to nie jest podróbka, prawda?

Evelyn ujęła jej drżącą dłoń w swoją, przyciągając ją bliżej. Nie powinna być. Dostałam ją od pielęgniarki; kosztowała trzy tysiące...

Cassandra sapnęła cicho, patrząc na kartę jak na bezcenny skarb.

Evelyn westchnęła cicho, pozwalając, by ciężar chwili opadł. Wiedział, że to ich ostatnia nadzieja. Byli w każdym znanym szpitalu w całym kraju, ale to nie doprowadziło ich do odpowiedzi, których szukali...

Chodźmy - ponagliła Cassandra, szarpiąc go za koszulę.

Chwileczkę, muszę tylko...

Nie...

Cassandra nie była w stanie oprzeć się jego niezłomnej determinacji. Ze zrezygnowanym westchnieniem oddała mu kartę.

Evelyn sięgnęła po papierośnicę i wyciągnęła z niej trzy niedopałki, po czym zapaliła je i umieściła w miękkiej ziemi przy drodze. Kłęby dymu uniosły się w górę, gdy Evelyn uklękła, z szacunkiem kładąc kartę na ścianie.

Boże, proszę, pobłogosław nas. Tylko ten jeden raz, a oddamy cześć Twojemu duchowi w naszym domu...

"O niebiosa...

Evelyn przeszedł przez rytuał modlitw, których nauczył się przez lata, niepewny, które bóstwo go usłyszy lub który system wierzeń ma moc wstawiania się w ich imieniu. Wylał swoją wiarę, przekazując nadzieje, które zgromadził przez ponad dekadę oczekiwania.

Stojąca u jego boku Cassandra powstrzymywała łzy, które groziły zalaniem. Odwróciła się lekko, ukradkiem ocierając łzę z kącika oka. Stało się to ich cichą umową - łatwiej było ukrywać przed sobą emocje niż dzielić się ciężarem swoich obaw.
Po modlitwie Evelyn schował kartkę z powrotem do kieszeni. Cassandra objęła go ramieniem i razem podeszli do wejścia do Domu Uzdrowienia Northspire.

Ten stuletni szpital, założony w 1908 roku, wznosił się niczym latarnia morska pośród rozległego morza opieki zdrowotnej, służąc jako latarnia morska zarówno dla zasobów medycznych, jak i wiedzy specjalistycznej. Jego Centrum Reprodukcji było szczególnie znane, przyciągając pary pragnące założyć rodziny. Evelyn przybyła tu z nadzieją, podobnie jak wielu innych.

Gdy dotarli do wejścia do szpitala, tłum ludzi powiększył się, zmuszając ich do rozdzielenia się, gdy przeciskali się przez tłum. Gdyby nie szybki refleks Evelyn, Cassandra zostałaby kilkakrotnie porwana przez napierające masy. Przejął inicjatywę, wyciągając rękę, aby wyrzeźbić dla niej małą przestrzeń, gdy manewrowali przez tętniące życiem lobby, w końcu docierając do oddziału ambulatoryjnego.

Rozdział 4

Evelyn Waverly stała w tak zwanej Sali Głównej, choć przypominała ona bardziej gwarny pchli targ niż zorganizowaną przestrzeń. Zamierzała znaleźć pokojówkę Isabelle, aby uzyskać poradę, ale gdy przeskanowała tłum, zauważyła, że każda postać w bieli była otoczona przez tłum ludzi. Z westchnieniem zdecydowała się polegać na własnym instynkcie i doświadczeniu w poruszaniu się po morzu twarzy. Jednak gdy ogarnął ją niepokój, zauważyła przed sobą pokojówkę Isabelle, która balansowała koszem z zaopatrzeniem medycznym, kierując się w stronę drugiego piętra na urządzeniu podnoszącym.

Nie zastanawiając się dwa razy, Evely krzyknęła: "Nie ruszaj się!" i rzuciła się w stronę schodów. Podnośnik jadący w górę był wypełniony po brzegi, podczas gdy ten zjeżdżający w dół był słabo zaludniony. Liczył się czas, więc Evelyn pospieszyła na puste wejście oznaczone dla wychodzących. "Hej, pokojówko Isabelle, zaczekaj! - zawołała za nią.

Pokojówka Isabelle obejrzała się za siebie, marszcząc brwi, po czym odwróciła się, wyraźnie udając, że nie usłyszała. Evelyn rozpaczliwie machnęła rękami, a pokojówka Isabelle, speszona, przecisnęła się przez tłum ludzi, desperacko próbując uciec. Wiedząc, że jest omijana, Evelyn zacisnęła zęby, ale zmusiła się, by iść dalej. Gdy Isabelle przeszła przez drzwi, Evelyn rzuciła się do przodu, chwytając róg jej szaty.

"Pielęgniarko!" Evelyn sapnęła, zdyszana pościgiem.

"Czego chcesz? Pokojówka Isabelle obróciła się, próbując uwolnić się z uścisku Evelyn.

Evelyn trzymała ją mocno, oddychając krótkimi oddechami. "Czy mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jest biuro mistrza Liama?

Wzmianka o Mistrzu Liamie natychmiast uspokoiła pokojówkę Isabelle. Postawiła koszyk na pobliskim stole i powiedziała: - Proszę za mną.

Dotarli do biurka triage. Proszę o wcześniejsze umówienie tej wizyty - pokojówka Isabelle wręczyła personelowi bilet Evelyn.

"Nie można stać w kolejce".

"Poważnie, gdzie twoje poczucie przyzwoitości?

...

"Ta osoba przyszła wczoraj, ale kiedy zbliżała się jej kolej, specjalista nagle miał nagły wypadek, więc..." Pokojówka Isabelle wyjaśniła sfrustrowanemu tłumowi.

Evelyn poczuła, jak ciepło wkrada się na jej szyję; wstyd promieniował na nią, aż cała twarz pokryła się rumieńcem. Opuściła głowę, by rzucić okiem na wydłużoną kolejkę - wijącą się i skręcającą przez wiele metrów - mogła wczuć się w ich niecierpliwość. Uczucie oczekiwania na coś istotnego nie wymagało wyjaśnień. Zmuszając się do odwrócenia wzroku, skupiła się na plakacie promocyjnym w południowym rogu, czytając po cichu każde słowo; to było daremne. Zawirowania w jej klatce piersiowej nie ustępowały.

Wszyscy jej nauczyciele od podstawówki do college'u zdawali się krążyć wokół niej, a ich głosy rozbrzmiewały lekcjami godności, cnoty i uczciwości. Te zasady czuły się jak eksplozje w jej głowie, sprawiając, że jej uszy brzęczały od ich intensywności. Nigdy nie wyobrażała sobie siebie w sytuacji tak publicznie zawstydzającej, a jej wychowanie z pewnością nie przygotowało jej na taką chwilę.
Kiedy jednak otrzymała potwierdzenie spotkania od pokojówki Isabelle, poczuła ulgę; w tym miejscu skończył się chaos. Evelyn przypomniała sobie powiedzenie Konfucjusza: "Błądzić jest rzeczą ludzką" i zakwitła w niej pewna myśl - każdy popełnia błędy, a pierwszy z nich jest zawsze wybaczany.

Otrząsnąwszy się z wcześniejszego zamieszania, schowała bilet do kieszeni, opuściła wzrok, by uniknąć kontaktu wzrokowego i zrobiła kilka kroków do przodu, w końcu uwalniając się spod kontroli.

Na dole Cassandra White stała w tym samym miejscu. Evelyn podeszła do niej i złożyła delikatny pocałunek na jej czole, szepcząc: "Chodźmy. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.

Rozdział 5

Evelyn Waverly weszła na drugie piętro, delikatnie szturchając Cassandrę White przed sobą i chowając twarz w jej ramieniu. Kiedy przepychały się przez długą kolejkę oczekujących pacjentów, pozostała czujna, skanując otoczenie, dopóki nie poczuła, że wszystko jest w porządku i mogła lekko podnieść głowę.

Co się stało? Widzisz kogoś znajomego? zapytała Cassandra, wtulając się w jej bok.

Nic - wymamrotała Evelyn, jej umysł natychmiast podryfował do wcześniejszego incydentu z przecięciem kolejki. Nie wiedziała, kiedy stała się tak nieśmiała, ściśle przestrzegając zasad społecznych i niepisanych przepisów. To było tak, jakby strachliwy głos wewnątrz niej nakłaniał ją, by nie przekraczała granic. Dla obserwatorów mogła wydawać się idealną obywatelką. Ale w głębi duszy rozumiała, że jej zgodność z zasadami wynikała z dokuczliwego niepokoju - obawiała się odwetu, martwiąc się, że jedno drobne wykroczenie może doprowadzić do tragicznych konsekwencji. Nawet gdy kara nie nadchodziła, psychiczne zamieszanie już trwało, do tego stopnia, że żałowała chwilowego naruszenia zasad dobrego wychowania.

Zaniepokojona, delikatnie odepchnęła Cassandrę, siadając prosto, jakby zwrócona twarzą do rogu w postawie karzącej, i zamknęła oczy w cichym błaganiu: "Proszę, wybacz mi. Proszę, wybacz mi.

Cassandra wyczuła niepokój Evelyn; sama czuła podobny strach. Wyciągnęła rękę i lekko dotknęła dłoni Evelyn, która natychmiast znalazła się w uspokajającym uścisku, gdy Evelyn dokończyła cichą modlitwę.

Elektroniczny wyświetlacz nad drzwiami kliniki wyświetlał aktualne numery pacjentów w języku angielskim i chińskim, wskazując, że przed nimi jest jeszcze ponad dwadzieścia osób. Evelyn siedziała cicho, obserwując pary stojące wokół niej, świadoma, że dzielą te same nadzieje i obawy. Wąski korytarz był zatłoczony, ale w przeciwieństwie do tętniącego życiem holu, ta przestrzeń wydawała się niesamowicie cicha; nawet ich oddechy wydawały się wzmocnione.

Czas wlókł się niemiłosiernie. Oczy Evelyn były skupione na wskazówkach zegarka, które raz po raz krążyły wokół tarczy, a jej serce biło w rytm drżącej wskazówki sekundowej. W końcu, gdy trzy wskazówki zebrały się na dwunastej, nadeszła jej kolej.

Dzień dobry, doktorze Liam - przywitała się Evelyn, pochylając się lekko i wymuszając promienny uśmiech.

Na jej drodze stanęła młoda stażystka z plakietką z nazwiskiem. Przykro mi, ale dr Liam ma spotkanie konsultacyjne. Będzie pani musiała wrócić jutro.

Naprawdę? Czekaliśmy siedem dni i w końcu dostaliśmy... Głos Evelyn urwał się, a w jej tonie pojawiła się błagalna nuta.

Właśnie umówiliśmy się na spotkanie... Cassandra wtrąciła się cicho obok niej.

Stażystka odwróciła się, by spojrzeć przepraszająco na starszego doktora Liama, który miał siwe włosy i imponujący wygląd.

Niech poczekają, aż sprawdzisz kilka szczegółów - poinstruował dr Liam, gestem wskazując na stanowisko weryfikacji przy wejściu.

Proszę, usiądź - zaproponował stażysta.

Evelyn powtarzała "dziękuję", skrupulatnie układając dokumenty z poprzedniego badania na biurku w uporządkowany sposób.
"Wow, sporo papierkowej roboty" - zauważył stażysta, przeglądając porozrzucane raporty.

To te najnowsze; mam ich więcej w domu... - mruknęła Cassandra pod nosem. Cassandra mruknęła pod nosem.

Stażysta wybiórczo przejrzał wyniki badań laboratoryjnych, podczas gdy Evelyn wstrzymała oddech i skupiła się na jego wyrazie twarzy, desperacko próbując wyciągnąć jakiekolwiek wnioski z jego zachowania. Minuty wydawały się godzinami; fale potu utworzyły się na jej dłoniach i nie mogła powstrzymać się od spuszczania kropelek z opuszków palców. Po dłuższej chwili ciszy, stażysta westchnął, wybrał kilka dokumentów i podał je na biurko za nim.

Gdy lampka na ścianie ożyła, dr Liam przestudiował ich obrazy ultrasonograficzne ze zmarszczonymi brwiami, po czym zasygnalizował, by usiedli.

Kładąc dłoń na pulsie Evelyn, utrzymywał stałą koncentrację. W środku Evelyn powtarzała: "Pomóż mi, proszę. Mogę to zrobić. Dam radę. Tęskniła za jakąś siłą, która przeniosłaby jej pewność siebie z serca przez ramiona na słowa lekarza. Jednak po dokładnym badaniu dr Liam zapytał: "Miałaś już dziecko, ale bicie serca ustało po miesiącu lub dwóch, prawda?".

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Fragmenty serca i czasu"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈