Niewidzialni bohaterowie na boisku

Rozdział 1

"W tym roku wylaliście więcej potu i stawiliście czoła większym trudnościom niż ktokolwiek inny. Po tych wszystkich zmaganiach w końcu stanęliście na tym boisku. Czy naprawdę zamierzacie się teraz poddać? Czy naprawdę zamierzacie się poddać? Nie, absolutnie nie. Chłopcy, nie możecie pozwolić, by pokonał was strach, nawet jeśli wydaje się wam, że stoicie w obliczu śmierci. Zbierzcie się na odwagę i walczcie!

Richard Fortescue, główny trener Westvale Knights Basketball Team, spojrzał na swoich zawodników, jakby mógł zmusić ich do powstania dzięki intensywności swojego spojrzenia. Uderzył swoją tablicą w podłogę, a dźwięk odbił się echem po hali. "Podnieście głowy do góry!

Zawodnicy wykonali polecenie, ale to, co zobaczył Richard, sprawiło, że serce mu zadrżało - morze pokonanych twarzy.

To było boisko domowe Uniwersytetu Wiecznego Gaju, a na zegarze pozostało tylko 5 minut i 12 sekund. Wynik wskazywał 68 do 78, a jego drużyna przegrywała dziesięcioma punktami. Sytuacja była tragiczna; tylko jeden z pięciu kluczowych graczy wciąż znajdował się na parkiecie po tym, jak czterech z nich zostało sfaulowanych. Odwrócenie losów meczu wydawało się niemożliwym marzeniem.

"Trenerze, ja... my...

Henry Gale, wysoki center Westvale, starał się mówić, a jego olbrzymia rama drżała. Łzy napływały mu do oczu, co stanowiło wyraźny kontrast do jego zwykłej stoickiej postawy.

"No dalej, dalej!

Zniszczyć tych nieudaczników z Westvale! Wieczny Gaj jest najlepszy! Wieczny Gaj jest niepokonany!

Widzowie wybuchli, ich drwiny przecinały powietrze jak sztylety, a każde słowo potęgowało poczucie winy Henry'ego.

"To moja wina; to wszystko moja wina...

Gdybym wcześniej zachował zimną krew, moglibyśmy mieć szansę, ale teraz... Zawiodłem wszystkich.

Przytłoczony emocjami Henry nie mógł już dłużej się powstrzymywać - pozwolił łzom płynąć.

Wcześniej w meczu, podczas próby odbicia piłki, Henry poczuł podstępny atak, gdy stopa wślizgnęła się tuż pod niego, celowo próbując go potknąć. Ten niebezpieczny manewr mógł zakończyć jego karierę, ale Henry, dzięki szybkiemu refleksowi, uniknął go w samą porę. Odwracając się, zobaczył, że sprawcą był Liam Brightwood, obrońca z Eternal Grove. Złość w nim wrzała i zanim się zorientował, powalił Liama na ziemię.

Był to już dziewiąty faul Liama przeciwko niemu.

Potknięcia, uderzenia łokciem, uderzenia palcem w oczy, duszenie podczas wsadów... Każde z działań Liama było nie tylko agresywne; miały one na celu obezwładnienie go.

Te ruchy były oczywiście surowo zabronione przez przepisy, ale Liamowi udawało się wykonywać je tak podstępnie, że sędziowie nigdy się nie zorientowali, pozostawiając Henry'ego za każdym razem, aby pochłonął karę.

W końcu Henry nie mógł już tego znieść.

Na boisku wybuchł chaos, gdy gracze z obu drużyn rzucili się na siebie, eskalując sytuację do pełnej bijatyki.

Pośród walki, wściekłość Henry'ego osiągnęła poziom gorączki, podczas gdy Liam grał niewinną kartę, ręce uniesione obronnie, drwiąc z Henry'ego z uśmiechem: "No dalej, uderz mnie, idioto!".

Henry zobaczył czerwień, zaciśnięte pięści, gotowy do szarży, gdy nagle zainterweniował sędzia, przerywając walkę wręcz.
Chwilę później ogłoszono decyzję. Czterech kluczowych graczy Westvale wraz z trzema rezerwowymi zostało wyrzuconych z gry, podczas gdy tylko jeden rezerwowy z Eternal Grove został ukarany.

Czy może być bardziej niesprawiedliwie?

Trener Richard Fortescue natychmiast złożył protest, ale nie został on wysłuchany.

To było domowe boisko Wiecznego Gaju, panujących mistrzów, a w porównaniu z nimi Westvale było tylko żółtodziobem, który w końcu odcisnął swoje piętno na uczelnianym turnieju. Nawet supergwiazdy NBA mogły spodziewać się preferencyjnego traktowania - oczywiste było, że takie uprzedzenia istniałyby w rozgrywkach uczelni niższego szczebla.

Co mieli zrobić?

Na linii bocznej gracze Westvale wyrażali złość, frustrację i... rozpacz.

Rozdział 2

Sędzia zagwizdał, sygnalizując koniec przerwy. Gestem nakazał obu drużynom powrót na boisko i wznowienie gry.

Nagle Richard Fortescue, który chwilę wcześniej ryczał jak lew, znacznie się uspokoił, a jego wyraz twarzy złagodniał. "Słuchajcie wszyscy - powiedział ciepłym i spokojnym głosem. "Pamiętajcie, czy to w sporcie, czy w życiu, zawsze będą chwile niesprawiedliwości. Tak, to trudna sytuacja i chociaż nie możemy zmienić tego, co się stało, musimy stawić temu czoła z odwagą. Przerwał, skanując twarze swoich graczy. "Dla niektórych z was może to być ostatni mecz przed ukończeniem szkoły. Więc dajmy z siebie wszystko, stańmy wysoko i wyjdźmy stąd z podniesionymi głowami. Co wy na to?

W porządku, trenerze. Chodźmy tam i walczmy! Henry Gale powiedział przez łzy, zaciskając pięść, gotowy do walki o swoją drużynę.

Ale powoli opuścił pięść, przypominając sobie, że został wyrzucony i nie miał już prawa do gry.

Dobra, dobra, koniec łez. Wyglądasz jak smutny szczeniak - drażnił się Richard Fortescue, gładząc Henry'ego po włosach.

Bez względu na to, jak wysoki był, dla Richarda Fortescue Henry wciąż był w głębi serca dzieckiem.

Rozglądając się dookoła, Richard zaczął wołać jego imiona: "Ty, ty, ty, ty... a ty, przygotuj się do wejścia!".

Wybierał jednego startera i czterech rezerwowych. To był decydujący moment meczu, a to był najlepszy skład, jaki Westvale Academy mogła wystawić na boisko.

Zgodnie z zasadami ligi uniwersyteckiej, każda drużyna miała w składzie 12 zawodników - 5 rozgrywających i 7 rezerwowych. Na szczęście tylko siedmiu graczy zostało wyrzuconych z boiska; gdyby wyrzucono jeszcze kilku, Westvale Academy nie miałoby nawet wystarczającej liczby graczy, by kontynuować grę.

"Liam, lepiej dajcie z siebie wszystko" - powiedział Henry, zaciskając zęby.

"Tak! Liam Brightwood odpowiedział zdecydowanym skinieniem głowy.

Jako mały napastnik był teraz jedynym zawodnikiem, który mógł grać.

"Do boju! Liam zawołał do swoich kolegów z drużyny, przygotowując się do ostatecznego ataku.

Jednak na jego twarzy szybko pojawiła się frustracja, gdy zauważył, że jeden z jego kolegów pozostaje w tyle. Dalej, Simon Ashwood, pospiesz się! Co tak długo?

Simon Ashwood, zmiennik, o którym mowa, poruszał się wolniej niż wszyscy inni, zdając się stać w miejscu z wahaniem. Nic dziwnego - był w drużynie od czterech lat i nigdy nie postawił stopy na boisku podczas meczu. Teraz po raz pierwszy miał zagrać w mistrzostwach i nerwy mocno dawały mu się we znaki.

Ale czy to naprawdę był czas na denerwowanie się?

Eternal Grove Eagles czekali na swoją szansę, a Westvale Academy była o krok od porażki. Bez względu na to, jak bardzo się denerwował, musieli dać z siebie wszystko.

Simon, w porządku. Kiedy dostaniesz piłkę, po prostu mi ją podaj, dobrze? uspokoił go Liam.

Zrozumiałem - odpowiedział Simon, jego tempo nieco wzrosło.

Gdy ruszył do przodu, nie mógł pozbyć się wrażenia, że ten "pechowy amulet", który zdawał się odziedziczyć, nie pomoże mu w tak kluczowym momencie.


Rozdział 3

Simon Ashwood miał około pięciu stóp i dziewięciu centymetrów wzrostu, szczupłą sylwetkę i uderzające rysy twarzy - ciemne, wyraziste brwi i duże, jasne oczy, które dodawały mu niezaprzeczalnego uroku. Można go opisać jako przystojnego faceta.

Jednak w drużynie koszykówki nie chodzi o wygląd, ale o umiejętności na boisku.

Jeśli chodzi o umiejętności Simona... cóż, można je podsumować w dwóch słowach: dość przeciętne.

W rzeczywistości były tak przeciętne, jak to tylko możliwe.

Grał jako rezerwowy obrońca w drużynie koszykówki Westvale Knights, ale biorąc pod uwagę jego obecne możliwości, prawdopodobnie nie kwalifikowałby się nawet jako rezerwowy rezerwowego. Rzadko pojawiał się w składzie na mecze, a we wczesnych meczach sezonu w ogóle nie wchodził na boisko. Jedynym powodem, dla którego tym razem znalazł się w składzie, była decyzja trenera Richarda Fortescue, który postanowił dać mu szansę, uznając, że Simon jest w klasie maturalnej.

Simon cieszył się z tej szansy i czuł się wdzięczny, więc nawet jeśli jego umiejętności nie gwarantowały czasu gry, był bardziej niż chętny, aby przyczynić się do morale drużyny.

Gdy siedział na ławce, pełnił rolę swego rodzaju cheerleaderki, wymachując ręcznikiem i butelką z wodą, dołączając do okrzyków zachęty dla kolegów z drużyny na parkiecie. Było to męczące - często bardziej niż gra. Był zlany potem, a jego głos był ochrypły od dopingowania ich. Podczas kłótni na boisku myślał nawet o tym, by wskoczyć do akcji, ale nagle odpłynął, wpadając w surrealistyczny stan snu. Kiedy wrócił do rzeczywistości, odkrył, że jego życie zyskało nieoczekiwaną nową cechę.

System pecha.

Ten system wyglądał jak prosto z filmu science-fiction. Przed Simonem pojawił się holograficzny panel, elegancki i zaawansowany technologicznie, zawierający cztery puste sloty. W tym po lewej znajdowała się ikona przypominająca celownik z napisem: "Każdy, kto został namierzony, ma pecha".

Poniżej znajdowała się notatka: "Namierzona osoba napotka serię niefortunnych zdarzeń przez trzydzieści minut".

Trzy sloty po prawej stronie również zawierały opis: "W najbardziej pechowych momentach celu możesz wyodrębnić jedną z jego obecnych zdolności i zwiększyć ją do najwyższego poziomu. Możesz użyć maksymalnie trzech zdolności i przełączać je w dowolnym momencie".

"Co to ma być? Czy ja wariuję? pomyślał Simon, całkowicie zdezorientowany.

Wirtualny panel pojawiający się przed nim przypominał bardziej grę wideo niż prawdziwe życie.

Co więcej, Simon wyczuł, że coś jest nie tak z otaczającymi go ludźmi i przedmiotami, ale nie potrafił jeszcze tego określić.

Dlatego szedł tak wolno, zagubiony w myślach...

Simon, pospiesz się, czekamy na ciebie! zawołał Theo Day.

Już idę! odpowiedział Simon, otrząsając się z rzeczywistości i skupiając na boisku.

Drużyny były ustawione.

Gdy sędzia zagwizdał, gra została wznowiona.

Westvale Academy było w posiadaniu piłki. Theo Day podał piłkę do Simona, który czekał w pobliżu boiska.
Pomimo tego, że był ostatnim graczem na ławce i nigdy wcześniej nie grał, musiał wprowadzać piłkę przez linię połowy boiska jako point guard drużyny.

Z meczem na korzyść Westvale i zwycięstwem w zasięgu ręki, wielu rezerwowych rozgrzewało się przy linii bocznej, podczas gdy gracze z Eternal Grove University mieli zadowolone z siebie, aroganckie miny. Ich gwiazda, Liam Brightwood, emanował pewnością siebie, a jego brwi praktycznie ocierały się o czubek głowy.

Jego przeciwnikiem był Simon, rzekomo rezerwowy rozgrywający.

Jedziemy! Do boju! Liam Brightwood, dasz radę!

"Zabij tego rezerwowego!

Kibice na trybunach głośno dopingowali swoją drużynę, ich entuzjazm był namacalny.

Byli podekscytowani, ponieważ Uniwersytet Wiecznego Gaju zdobywał mistrzostwo przez ostatnie dwa lata. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z oczekiwaniami, trofeum z pewnością znów będzie należeć do nich.

Trzykrotny triumf.

Cóż to byłoby za ekscytujące osiągnięcie.

Sama myśl o tym wystarczyła, by krew zagotowała się z podniecenia.

Rozdział 4

Liam Brightwood obniżył swój środek ciężkości i przyjął postawę obronną, patrząc na Simona Ashwooda, który dryblował piłkę w jego stronę. Hej tam, ławkowiczu! Jesteś trochę obcy. Dlaczego nigdy wcześniej nie widziałem cię na boisku? Za miękki, co? Wow, naprawdę jesteś miękki. Spójrz tylko na ten styl dryblingu - nazywasz to amatorstwem? Chodź, daj mi dobry krzyk, a kiedy ten mecz się skończy, mogę ci coś pokazać. Słyszysz mnie?

Ten facet był irytujący. Simon Ashwood nie miał zamiaru z nim dyskutować.

Simon! Podaj piłkę! zawołał Liam Brightwood, podbiegając do swojej pozycji i klaszcząc w dłonie.

Simon odwrócił głowę, by podać piłkę.

Ale właśnie wtedy Liam, który jeszcze przed chwilą nic nie mówił, rzucił się do przodu, pochylając się, by zasłonić sędziemu widok. Z wysoko uniesionym łokciem uderzył Simona w pachę. Zaskoczony Simon wydał z siebie bolesny jęk i w tym samym momencie Liam odbił piłkę poza boisko.

Co gorsza, piłka otarła się o stopę Simona, zanim wyszła poza boisko.

"Sędzia! Uderzył mnie łokciem! wykrzyknął Simon, krzywiąc się i apelując do sędziego.

Arbiter tylko potrząsnął głową i niezależnie od tego, czy naprawdę tego nie widział, czy udawał, że tego nie widzi, zagwizdał, sygnalizując posiadanie piłki przez Orły Wiecznego Gaju.

Jeden z graczy Eagles podniósł piłkę z wielkim uśmiechem, gotowy do przejęcia. Liam, rzucając Simonowi zadowolony z siebie uśmiech, uformował usta, by cicho kpić: "Śmieci".

W jednej chwili w Simonie zapłonęła wściekłość.

Śmieci.

Nazywasz mnie śmieciem?

Pieprz się, ty brudny graczu, który sprawia, że boisko wygląda tak niechlujnie, jak twoja gra.

Simon poczuł, że może zmiażdżyć własne pięści. Normalnie nigdy by na to nie pozwolił, ale teraz... nie mógł sobie pozwolić na kolejną bójkę na korcie.

Jeśli znów zostanie wyrzucony, Westvale Academy nie będzie w stanie wystawić nawet pięciu zawodników i na pewno przegrają.

Co robić? Co robić?

Frustracja wrzała w jego wnętrzu i właśnie wtedy jego wzrok wylądował na wirtualnym interfejsie, który w tajemniczy sposób pojawił się przed nim.

System "Backfire When You're Down". W porządku, zobaczmy, o co w tym wszystkim chodzi.

Nie wiń mnie za to, że wykorzystałem cię jako obiekt testowy; w końcu to ty zacząłeś.

W jednej chwili nad Liamem Brightwoodem zmaterializował się celownik, a Simon zacisnął zęby, krzycząc mentalnie: "Strzelaj".

A potem... Liam otrzymał piłkę i zaczął biec, pozornie niezrażony.

Simon zmarszczył brwi: - Co się dzieje? Czy zrobiłem to źle?

Simon! Co ty wyprawiasz? Wracaj do obrony! krzyknął Liam Brightwood, który był niedaleko i zauważył rozkojarzenie Simona.

Wiem! odpowiedział Simon, rzucając się w pogoń za Liamem. Cokolwiek by się nie stało, musiał przynajmniej obronić to zagranie.

Ale już po kilku krokach stopy Simona całkowicie się zatrzymały...

Rozdział 5

Liam Brightwood mocno ściskał piłkę do koszykówki, skanując boisko w poszukiwaniu okazji do ataku na obręcz.

"Co za banda pajaców. Ich obrona jest żałosna. Poczekajcie tylko, przebiję się przez was wszystkich i z łatwością zdobędę punkty... Myślisz, że możesz odebrać mi mistrzostwo? Taa, jasne.

Całkowicie odrzucił ławkowiczów z Westvale Academy, zwłaszcza tego cichego dzieciaka, Simona Ashwooda.

Pokręcił palcem w przywołującym ruchu. Chodź, spróbuj mnie pilnować.

Ale Simon Ashwood nic nie powiedział, tylko odwrócił się i odszedł.

Co za tchórz - pomyślał Liam, uśmiechając się, przekonany, że jego poprzednie drwiny onieśmieliły Simona. Ruszył pewnie przed siebie.

Jeśli Simon nie zamierzał bronić, z pewnością ktoś inny wkroczy do akcji.

Nie.

Ku zdezorientowaniu Liama, cała drużyna Westvale zdawała się go unikać, gdy szarżował na kosz, cofając się, jakby dając mu wolną drogę. Ich miny były dziwne, niemal... zniesmaczone.

Zdegustowani.

"Dlaczego? Liam zastanawiał się na głos. Czy to jakiś protest bez użycia przemocy?

Nieważne.

Liam wzruszył ramionami, myśląc: "Dla mnie w porządku. Mniej obrony oznacza łatwy kosz".

Wbiegł na boisko, a gdy dotarł do obręczy, skoczył po akrobatyczny layup, dodając nawet trochę polotu, gdy poprawiał piłkę w powietrzu i wypuszczał ją.

Swish.

Dwa punkty dodane do wyniku.

Liam uśmiechnął się: "Chyba miałem rację. Zdobywanie punktów jest zbyt łatwe. Haha, prowadzimy teraz dwunastoma punktami".

Ale... dlaczego nie było oczekiwanego aplauzu lub dopingu?

Zdezorientowany Liam rozejrzał się dookoła. "To nasz domowy parkiet. Dlaczego nikt nie świętuje moich punktów?

Zapadła głucha cisza.

Nie tylko tłum milczał, ale nawet jego koledzy z drużyny trzymali się od niego z daleka.

Ich spojrzenia były osobliwe, wypełnione mieszanką dezorientacji i niesamowitego osądu.

Kiedy Liam spojrzał w dół, prawie stracił przytomność.

Jego niegdyś białe spodenki do koszykówki były teraz naznaczone wyraźną ciemnożółtą plamą, kapiącą, jakby materiał przeciekał i pozostawiającą wyraźny ślad na boisku. Przytłaczający smród zaatakował jego zmysły, przypominając coś, co fermentowało przez dekadę - intensywnie cuchnący i mdlący.

O nie. Zrobił... zrobił sobie świństwo. Na oczach wszystkich.

Świat Liama Brightwooda zawalił się w jednej chwili. Złapał się za włosy jak kobieta na skraju paniki, wydając z siebie wysoki krzyk i rzucił się w stronę szatni.

Ta scena sprawiła, że wszyscy zaniemówili; arena wstrzymała oddech po jego upokorzeniu.

Niech ktoś go sprawdzi - zawołał doświadczony trener Uniwersytetu Wiecznego Gaju, Benedict Lyall, kierując dwóch zawodników do szatni. Jeśli to było coś poważnego, musieli bezzwłocznie przetransportować go do szpitala.

W końcu sędzia otrząsnął się ze zdumienia i odgwizdał dawno spóźnioną przerwę.

"Niech ktoś to posprząta" - rozkazał personelowi, machając im na boisko.

Musieli działać szybko; parkiet był teraz usiany niechlujną linią - żaden gracz nie mógł kontynuować meczu w takich warunkach.
Po prostu w nią wdepnąć? Brutalne.

Tłum był ogłuszony ciszą, dopóki kilku entuzjastycznych fanów nie odzyskało ducha i nie zmobilizowało reszty do wsparcia swojej drużyny.

W międzyczasie zawodnicy skulili się w swoich narożnikach.

"Dobrze dla niego - co się kręci, to się kręci" - krzyczał Henry Gale z Westvale Academy, jego podekscytowanie było namacalne, gdy wymachiwał pięścią w triumfie.

Publiczna kompromitacja Liama Brightwooda była dla niego najważniejszym wydarzeniem dnia.

"Ha! Tym razem naprawdę się skompromitował. Zobaczymy, jak będzie się po tym czuł" - wtórowali mu koledzy z drużyny, rozkoszując się słodkim smakiem schadenfreude.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Niewidzialni bohaterowie na boisku"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈