Miłość zwycięża wszystko

Rozdział pierwszy

==========

ROZDZIAŁ PIERWSZY

==========

Kozart

Sprawdziłem zegar na szafce nocnej mojego pokoju hotelowego - największego w penthausie. Było tuż po północy. Zerknąłem na dwie śpiące blondynki zaplątane w moją pościel. Najwyraźniej je wymęczyłem. Szkoda, że to samo nie zadziałało na mnie.

Co do cholery miałem teraz zrobić? Na pewno nie chciałem tam być, kiedy te dwie się obudzą - chociaż druga runda mogłaby załatwić sprawę i dla odmiany dobić mój tyłek. Jeśli nie, to utknęłam na rozmowie z dziewczynami, które nie chciały niczego więcej niż pochwalić się swoim koleżankom, że przeleciały gwiazdę rocka.

Podniosłem się z łóżka, zbierając moje bokserki i dżinsy, które zostały rozrzucone po pokoju przez zbyt chętne groupies w moim łóżku. Założyłem je, a następnie naciągnąłem na głowę czarną bluzę z kapturem. Rozejrzałem się za czapką, zdjąłem ją z komody i założyłem nisko na głowę, zanim wyszedłem do salonu.

Muzyka huczała, a butelki pokrywały powierzchnię stołów. Moi koledzy z zespołu pili z innymi skąpo odzianymi groupies rozrzuconymi po masywnym pokoju. Chłopaki uwielbiali nocną uwagę, którą otrzymywali za bycie częścią najwyżej zarabiającego zespołu na świecie.

"Co tam, Z?" zawołał mój perkusista Treyton ponad dudniącym w pokoju basem.

Uwaga groupies skierowała się na mnie, ich oczy rozszerzyły się przy kontakcie. Mogłem prawie usłyszeć ich strategiczne myśli. Historie, którymi podzielą się ze swoimi przyjaciółmi. Relikwie, które planowały ukraść, by upamiętnić noc, podczas której imprezowały z gwiazdami rocka.

Nie, dziękuję.

"Zaraz wracam" - zawołałem do Treytona.

Wyślizgnęłam się z drzwi i skierowałam się do windy, mając nadzieję, że nikt za mną nie idzie.

Musiałam, kurwa, odetchnąć.

Uwaga zaczęła mnie dusić. Prawdopodobnie dlatego, że powód tej uwagi - jedyny powód, dla którego te dziewczyny były tam, padając u naszych stóp - był powierzchowny. I tak jak te dziewczyny myślały, że znają nas z naszej muzyki, nie znały nas wcale. I nawet jeśli w gorącym momencie zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy chcieli je poznać, to nie znaliśmy. Byliśmy w zupełnie nowym mieście i z zupełnie nowymi dziewczynami, które czekały na ich miejsce.

Gdy winda przyjechała, stałam sama w środku, wpatrując się w swoje odbicie w lustrzanych ścianach. Przez ostatnie pięć lat bardzo się postarzałem. Podróże, imprezy i brak snu robiły to z człowiekiem. Zastanawiałem się, czy wszyscy dwudziestopięciolatkowie czują się tak jak ja. Zastanawiałem się też, kiedy ten styl życia w końcu zbierze swoje żniwo.

Czy już zebrał swoje żniwo?

Bo zaczynałem się czuć cholernie podobnie.




Rozdział drugi (1)

==========

ROZDZIAŁ DRUGI

==========

Aubrey

Wiedziałam, jak wyglądam, twarzą w dół na zimnym marmurowym barze w ritzy hotelu - w lśniącej różowej sukience druhny nie mniej. Ale nie obchodziło mnie to. O to. O kawałkach precli, które zebrały się w moich ciemnych lokach rozłożonych na blacie baru. O cokolwiek.

"Wszystko w porządku?" zapytał głęboki głos z obok mnie.

"W porządku," mruknąłem.

"Nie wyglądasz dobrze".

Moja głowa wystrzeliła w górę, fala zawrotów głowy towarzyszyła szybkiemu ruchowi. "Uniwersalną reakcją na zobaczenie kogoś zemdlonego na barze jest zostawienie go w spokoju," poinformowałem faceta w ciemnej bluzie z kapturem, który siedział na stołku obok mnie.

"Nie jesteś zemdlony", zauważył.

"Nie ma znaczenia. Tak to wygląda" - powiedziałem, nie mogąc rozróżnić koloru jego włosów ani oczu, ponieważ oba były zamaskowane w cieniu ciemnej czapki naciągniętej nisko na głowę.

Wzruszył ramionami. "Przepraszam. Chciałem się tylko upewnić, że nic ci nie jest".

Przeskanowałem bar, szum rozmowy nagle powracający do mojego rozbrykanego mózgu. "Wow." Uciekł mi pozbawiony humoru śmiech. "Jesteś jedyną osobą w tym miejscu, która nawet pomyślała, żeby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku."

Podniósł swoją butelkę piwa do ust i przechylił ją z powrotem.

"Jestem jeszcze bardziej żałosny niż myślałem," mamrotałem.

"Myślałem, że właśnie powiedziałeś, że uniwersalną odpowiedzią jest zostawienie cię w spokoju?".

Ignorując jego sarkazm, wskazałem barmanowi, aby przyniósł mi kolejną porcję tego, co piłem.

"Myślisz, że to dobry pomysł?" zapytał facet obok mnie.

Odwróciłem się do niego. "Z taką nocą, jaką mam? Zdecydowanie."

Chichotał, miękkie dudnienie wybrzmiewające z niego, gdy sięgnął w kierunku mojej twarzy i wyrwał kawałek precla z moich luźnych fal. "Masz jakieś imię?"

"To byłoby naprawdę dziwne, gdybym nie miał," sassed.

Znów chichotał, tym razem pokazując proste białe zęby. "Jesteś zadziornym pijakiem".

"Nie jestem pijany. Po prostu upokorzony."

Barman postawił przede mną niebieski drink. Przyciągnąłem go blisko i łyknąłem przez chudą, czerwoną słomkę. Nie kłamałem, kiedy mówiłem, że nie byłem pijany. Ale zdecydowanie byłam na dobrej drodze, by do tego dojść.

"Co się stało?" zapytał facet.

Zerknęłam w dół na moją sukienkę spływającą do moich odkrytych palców iskrzących się obcasów. "Moja siostra właśnie wyszła za mąż".

"Jest młodsza czy coś?" zapytał.

Zaszkliłam się na niego. "Myślisz, że dąsam się w barze, bo jestem zazdrosna o szczęście mojej siostry?".

Wzruszył ramionami. "Nie wiem. Nie znam cię."

"Muszę ci powiedzieć, że jestem piekielnie dobrą siostrą i piekielnie dobrym chwytem".

"Jestem pewien, że jesteś. Tylko nie wspominałbym o 'Passes out in bars' na żadnych profilach serwisów randkowych. Może nie być klientela, którą chcesz przyciągnąć."

Moje oczy rozszerzyły się. "Portale randkowe?"

"Tak. Czy to nie jest to, co ludzie robią w tych dniach?"

"W tych dniach? Co ty masz, sześćdziesiąt lat?"

On snickered, wyraźnie nie wiele starszy ode mnie.

"Więc, jeśli nie robisz tego, co ludzie robią w tych dniach, jesteś żonaty?" zapytałem.

"Nope."

"Rozwiedziony?"

Potrząsnął głową, najwyraźniej rozbawiony.

"Dziewczyna?"

Potrząsnął głową.

"Chłopak?"

Śmiech wybuchł z niego.

Chciałem zakwestionować jego reakcję, ale dźwięk jego rozbawienia sprawił, że zapomniałem na kilka sekund, dlaczego byłem w barze sam w pierwszej kolejności.

"Jesteś zabawny." Podniósł swoją butelkę do swoich uśmiechniętych ust i spuścił resztę swojego piwa.

"Dodam to do mojego profilu."

Jego oczy przecięły się na moje, a on wpatrywał się we mnie długo i mocno. "Jak masz na imię?"

"A ty?"

"Moi przyjaciele nazywają mnie Kozart."

Skinęłam głową. "Nie jesteśmy przyjaciółmi."

On naśladował mój kogut. "Moglibyśmy być."

Wzdrygnęłam się na nos. "Czy to jest linia?"

"Zdecydowanie nie linia".

"Dlaczego nie podrywasz zabawnych druhen mijanych w barach?"

Odrzucił głowę do tyłu i znów się roześmiał. "Powiedz mi swoje imię."

Zgasiłam, moja głowa opadła na blat baru, a moje czoło przycisnęło się do lepkiej zimnej powierzchni, prawie przewracając mojego drinka.

"Co ty robisz?" zapytał.

"Shhhh. Udawaj, że mnie tu nie ma."

"That's kinda difficult to do."

Nie powiedziałem nic, po prostu pozostałem w tej pozycji. "Czy on odszedł?"

"Kto?"

Podniosłem głowę o kilka centymetrów i zerknąłem przez kratę na drzwi windy za nią. Były zamknięte i nikt przed nimi nie stał. Podniosłem głowę z powrotem do góry.

"O co chodziło?" zapytał Kozart.

"Po prostu unikanie niektórych ludzi".

"Powiedziałbym."

Pochyliłem się do przodu i łyknąłem mojego drinka, potrzebując alkoholu bardziej niż kiedykolwiek.

"Więc, czy ślub nadal trwa?" zapytał.

"Yup."

"Nie chcesz tam być?"

Potrząsnąłem głową.

"Powiesz mi, dlaczego zostałeś upokorzony".

"Przyszedłem z randką i wyszedłem sam".

Brwi Kozarta wystrzeliły w górę. "Rzucił cię na weselu twojej siostry?"

"Wpadłam na niego, jak pieprzył inną druhnę w apartamencie dla nowożeńców". Nie chciałam być tak dosadna - no dobra, może byłam. Moje serce zostało zdeptane, a następnie rozbite na milion małych, żenujących kawałków.

"Ouch."

"Yup."

Długa cisza zapadła między nami, gdy sączyłem swój napój.

"I tak nie potrzebujesz takiego dupka jak on", zapewnił mnie Kozart.

"Musisz to powiedzieć", powiedziałem, wiedząc, że tak naprawdę nie dałem mu nic innego, co mógłby powiedzieć.

"Kochanie, nie mówię nic, czego nie chcę powiedzieć". Wykopał rękę do kieszeni dżinsów i wyciągnął pięćdziesięciodolarowy banknot, rzucając go na bar. "Chodź," powiedział, schodząc ze stołka. "Zabierz mnie na wesele".

Zaśmiałam się.

"Mówię poważnie."

"Całe wesele wie, co się stało".

"Tak. Jakiś dupek spieprzył swój strzał z tobą. Nie zrobiłaś nic złego. A teraz masz jeszcze lepszą randkę."

Moje oczy przetoczyły się przez jego czarną bluzę z kapturem, wyblakłe dżinsy i trampki.

"Nie do końca?" zapytał.

"Dlaczego jesteś dla mnie taka miła?"

"Bo ładne dziewczyny nie powinny być mijane w barach, gdy trwa ślub ich siostry".




Rozdział drugi (2)

"Nazwałeś mnie ładną".

"Tak."

"Mogę to dodać do mojego profilu randkowego?"

Uśmiechnął się.

Zeskoczyłam ze stołka, stabilizując się na jego oparciu. Najwyraźniej wypiłem trochę więcej, niż zdawałem sobie sprawę.

Kozart zeskanował teren wokół nas. "W którą stronę?"

Wskazałem w stronę sali balowej. "Jesteś tego pewien?"

Połączył swoje palce przez moje, łapiąc mnie całkowicie z zaskoczenia. Jego palce były miękkie, jego chwyt silny. "Absolutnie."

Muzyka taneczna wylewała się z sali balowej, gdy się zbliżaliśmy. Migające światła rozlały się na dywan przed podwójnymi drzwiami.

Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się, gdy wprowadził mnie do sali.

Grupy i pary wypełniały parkiet, poruszając się w rytm oldschoolowej piosenki hip-hopowej, którą uwielbiałam w gimnazjum, zanim zostałam fanką muzyki country.

Kozart poprowadził mnie na środek parkietu, omijając ludzi, o których wiedziałem, że się na mnie gapią. Dlaczego nie mieliby? Pewnie zakładali, że wyszedłem. Ale ja byłam twardsza od nich - przynajmniej Kozart popychał mnie do tego, żebym czuła się tak, jakbym była.

Wysunął swoją rękę z mojej. Brak kontaktu sprawił, że poczułam się bezradna i bezbronna. Ale to uczucie zniknęło, gdy odwrócił się do mnie, chwytając rękami moje biodra. Instynktownie sięgnęłam w górę i chwyciłam się jego bicepsów. Witaj, bicepsie. Poruszał nami w rytm muzyki. I potrafił tańczyć. Nie jak pijany facet, który wskoczył na środek parkietu w klubie, ale jak facet, który wiedział, jak używać tych bioder.

Jakby potrafił czytać w moich myślach, na jego ustach rozpostarł się buńczuczny grymas. To cholerstwo rozgrzało moje wnętrzności, gdy wsunął swoje ręce za moje plecy i przyciągnął mnie bliżej siebie. Moje plecy wygięły się w łuk, gdy natrafiłam na ścianę mięśni pod jego bluzą. Moje ręce powędrowały do jego ramion, trzymając się go, gdy się poruszaliśmy. Miał pewność siebie, której nie miała większość facetów w moim wieku i to było seksowne. Jego zapach owinął się wokół mnie, dziwna mieszanka wody kolońskiej i perfum. Dziwne.

Mogłam się martwić o to, jak wyglądam szlifując się z facetem, którego właśnie poderwałam w barze, ale alkohol, zmieszany z moją potrzebą zachowania twarzy, ponaglał mnie. Zamknęłam oczy i pozwoliłam Kozartowi kierować moimi ruchami.

Pogrzebał nosem w moich włosach, przesuwając usta w stronę mojego ucha.

Wciągnęłam ostry oddech.

"Czy on wciąż tu jest?" zapytał.

"Jest bratem pana młodego, więc prawdopodobnie".

"Twoja siostra wyszła za jego brata?"

"Yup, jeszcze bardziej tragiczne, co?".

Piosenka się skończyła i zaczęła się wolniejsza. Zrobiłem krok do tyłu, ale Kozart przyciągnął mnie bliżej, ten mały gest oznaczał o wiele więcej niż on - lub nawet ja - zdawałem sobie sprawę.

Ponieważ był o dobrą głowę wyższy ode mnie, oparłam policzek o jego ramię.

"To idiota," powiedział Kozart.

"Oczywiście."

Roześmiał się, a jego oddech łaskotał moje nagie ramię. "Jak masz na imię?"

"Czy to nie jest o wiele bardziej interesujące, jeśli nie wiesz?".

"Aubrey", zawołała z bliska moja siostra.

Tyle jeśli chodzi o bardziej interesujące.

Podniosłem głowę i obróciłem się, aby znaleźć moją siostrę Caroline stojącą tam w jej wspaniałej dopasowanej białej sukni. Ona była właścicielką tego pokoju. I nie chciałem, żeby martwiła się o mnie w największym dniu jej życia.

"Co robisz?" zapytała, poczucie winy dręczące jej oczy.

"Co wygląda na to, że robię? Mam niezapomniany czas na ślubie mojej siostry." Uśmiechnąłem się o wiele za szeroko, żeby to było autentyczne. I ona o tym wiedziała.

"Chodźmy porozmawiać", powiedziała.

"Nic mi nie jest. Spójrz. Tańczę."

Spojrzała na Kozarta, jej oczy zwęziły się podejrzliwie. Pewnie zastanawiała się, gdzie znalazłam faceta w tak krótkim czasie.

"Dobrze się nią opiekuję," wyjaśnił. "Tylko trzymaj druhnę i szwagra z daleka".

"Kazałam Jewelowi wyjść" - wyjaśniła Caroline. Choć jak na świeżo upieczoną mężatkę, zdawała się mieć trudności z oderwaniem oczu od Kozarta.

"Idź cieszyć się resztą nocy," powiedziałem. "Nic mi nie jest."

Jej oczy w końcu przeskoczyły na moje, szukając prawdy za moim kłamstwem.

"Idź," ponagliłem. "I każ im grać trochę muzyki country, czyż nie?".

Niechętnie, odwróciła się i zniknęła wśród kołyszących się ciał na parkiecie, które wszystkie chciały ją pozdrowić.

"Muzyka country?" zapytał Kozart, z obrzydzeniem ociekającym z jego słów.

"Czy istnieje jakiś inny gatunek?"

"Yup," powiedział płasko, przyciągając mnie z powrotem do niego. "Aubrey."

"Złapałeś to, co?"

"Jakby to imię zostało wykrzyczane z najwyższej góry i odbiło się echem w całym pokoju".

Roześmiałam się.

"To pasuje."

"Co?"

"Twoje ładne imię," powiedział.

"Uważaj na siebie. Mogę pomylić twoją dobroć jako ty prześladujący mój profil".

Całe jego ciało zatrzęsło się z cichym śmiechem, gdy przycisnął swoje usta do korony mojej głowy. "Miło cię poznać, Aubrey".

Piosenka się skończyła i popularna piosenka taneczna pompowała przez głośniki. "Potrzebuję drinka. Czy potrzebujesz drinka?" Zapytałam, nagle czując się zdenerwowana. Dwa razy nazwał mnie ładną i pocałował w głowę. Co do cholery się działo?

Błysnął kolejnym zarozumiałym uśmiechem. "Mógłbym pójść na innego", powiedział, rozbawiony moim flustered-ness.

Głupi czytnik myśli.

Odwróciłam się, żeby odejść, ale złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem, żebym szła obok niego, w ogóle się nie spiesząc. Chciał, żeby wszyscy na nas patrzyli. I podobało mi się, że poważnie traktował swoje obowiązki związane z fałszywą randką.

Podeszliśmy do baru i złożyliśmy zamówienie. Kozart odwrócił się i oparł o niego, obserwując ludzi wypełniających pomieszczenie. "Pokaż mi".

"Co?"

"Twój były."

Odwróciłem się, moje oczy skanując pomieszczenie. Nie musiałem długo szukać. Ciemne oczy Geoffreya były na moich. Zimny dreszcz popędził w górę mojego kręgosłupa. Pomyśleć, że jego spojrzenie kiedyś wywoływało motyle w moim brzuchu. Byłam taka głupia. Taka ślepa.

Kozart podążył za moim spojrzeniem. "To on?"

"Hmm," chrząknęłam.

Kozart wystąpił przede mną, blokując mi widok na mojego byłego. Chwycił swoją czapkę z piłką i przekręcił ją na głowie tak, że była do tyłu.

Wpatrywałam się w jego lodowato niebieskie oczy, te, których nie skrywał już cień czapki. Jego usta drgnęły w kącikach, a ja czekałam na to, co planuje powiedzieć. Sekundy mijały. Moje oczy nie odrywały się od jego oczu. Jego dłonie w końcu uniosły się do moich policzków, obejmując je delikatnie. Wciągnęłam szybki oddech, kiedy pochylił się i objął moje usta swoimi.

Jego język badał moje wargi, szukając dostępu. Nie byłam w stanie - ani psychicznie, ani fizycznie - odmówić. Moje usta rozchyliły się i mój język przywitał się z jego językiem w łatwym tańcu. Nie obchodziło mnie, że mój były mógł widzieć. Nie obchodziło mnie, że był obcy. Nie obchodziło mnie, że byliśmy na weselu mojej siostry, po tym jak właśnie zostałam wyśpiewana. Wszystko, co mnie obchodziło, to sposób, w jaki się czuł i potrzeba, by trwało to tak długo, jak to tylko możliwe. Kozart potrafił całować. To było cholernie pewne.

O wiele za szybko, oderwał się, pozostawiając mnie żenująco bez tchu.

Całe moje ciało szumiało, gdy wpatrywałam się w niego, zaskoczona i podniecona ponad miarę. Dopiero co poznałam tego cholernego faceta, a jego pocałunek sprawił, że moje wnętrzności stały się oszałamiające, a kolana galaretowate.

"To mu pokaże" - powiedział, przeciągając kciukiem po swojej wilgotnej dolnej wardze, zanim przekręcił swój kapelusz z powrotem na głowę.

Zamrugałam, rzeczywistość uderzyła mnie mocno. To dlatego mnie pocałował. Żeby pomóc mi odegrać się na moim byłym. Moje emocje były tak rozchwiane, że uwierzyłam, że ten pocałunek był prawdziwy. Byłam beznadziejna.

Odwróciłam się do baru i chwyciłam szklankę, wypijając całego drinka. Chciałam, żeby ta noc się skończyła.




Rozdział trzeci (1)

==========

ROZDZIAŁ TRZECI

==========

Kozart

"Łatwo to zrobić" - powiedziałem, chwytając ramię Aubrey, gdy szliśmy korytarzem na trzecim piętrze.

Jej kroki były nierówne, a jej chichot uroczy. "Wiesz, kiedy powiedziałem, że nie jestem pijany? Cóż, jestem całkowicie pijany w tej chwili."

Chichotałem, gdy wyślizgiwałem kartę kluczową z jej dłoni. "Jeszcze tylko kilka stóp." Zatrzymałem nas przed pokojem 304 i zeskanowałem kartę. Drzwi kliknęły i Aubrey popchnęła je, otwierając, praktycznie wpadając do środka. Wyciągnąłem rękę i złapałem ją. Parsknęła śmiechem.

Pijane dziewczyny były zwykle dla mnie ogromnym turn-offem, ale ona była miłym zaskoczeniem. To było prawdopodobnie dlatego, że jej pijaństwo nie było jej próbą wypracowania sobie nerwów, by do mnie podejść. Była pijana, bo po prostu nie wiedziała co jeszcze zrobić, żeby przetrwać tę piekielną noc, którą miała.

To był powód, dla którego dołączyłem do niej na weselu. Nienawidziłem pieprzonych wesel. Ale jeszcze bardziej nienawidziłem palantów, którzy myśleli, że mogą mieć swoje ciastko i zjeść je także. Zostałem singlem, żeby nie być takim facetem. Wiedziałem, że chcę zjeść dużo tortu. To nie było fair wobec nikogo, w tym mnie, aby się ustatkować.

"Co jest kurwa?"

Moja głowa zatrzasnęła się w lewo. Ex Aubrey leżał na królewskim łóżku hotelowym w niczym poza bokserkami.

"Przysięgam na Boga", powiedziała Aubrey, jej oczy strzelające sztyletami na dickhead w jej łóżku. "Jeśli nie wyjdziesz stąd w ciągu dwóch sekund, zabiję cię gołymi rękami".

"Kim on do cholery jest?" zapytał jej ex, jego oczy zwęziły się na mnie.

"Straciłeś prawo do pytania w sekundzie, gdy pieprzyłeś kogoś innego", odpowiedziałem za nią.

Jego oczy wystrzeliły do Aubrey. "Podrywanie facetów w hotelach, Aubs. To nowe dno nawet dla ciebie."

Spojrzała na niego. "Myślisz, że możesz się tu pojawić i próbować sprawić, że poczuję się źle za to, co robię? Jesteś takim dupkiem."

Skrzyżowałem ramiona i wpatrywałem się w dół na niego wciąż na jej łóżku, moje brwi podniesione. "To zabrzmiało jak pani mówiąca ci, żebyś wypierdalał z jej pokoju".

"Wow, z klasą", powiedział do Aubrey.

"To nie ja pieprzyłem druhnę, kiedy moja dziewczyna była w tym samym hotelu," kontrowałem.

Zeskoczył z łóżka i przez sekundę myślałam, że idzie po mnie. To by było komiczne. Ale zamiast tego chwycił swoje ubranie z pobliskiego krzesła. Pussy.

"Jeśli myślisz, że ona to odda", powiedział do mnie z werblem na ustach. "Nie podniecaj się za bardzo. Ona nie jest taka dobra."

Moje usta otworzyły się, moje zaciskające się pięści opadły na boki.

Schylił się i złapał swoje buty z podłogi. Kiedy stanął z powrotem, byłam w jego przestrzeni. "Jeśli jest zbyt klasyczna, żeby cię uderzyć, chętnie bym strzelił".

"Spróbuj", powiedział, podnosząc brodę, aby pokazać, że ma jaja.

"On nie jest tego wart", powiedziała Aubrey, gdy ruszyła do drzwi i pociągnęła je za sobą. "Dzięki za uczynienie tego tak łatwym dla mnie, Geoffrey. Nie mam pojęcia, co kiedykolwiek widziałem w tobie."

Chociaż naprawdę chciałem jeden dobry strzał na douchebag, po prostu uśmiechnąłem się do niego. "Słyszałeś ją. Nie jesteś tego wart."

Warknął nisko w gardle i odwrócił się, zatrzymując się przed Aubrey. "Prześpij się z nim, a nigdy nie wezmę cię z powrotem".

Zaśmiała się mu w twarz. "Obiecujesz?"

Aubrey

Walenie w mojej głowie uniemożliwiło mi otwarcie oczu. Naciągnęłam mocniej koce wokół siebie, mając nadzieję, że mój ciepły kokon pomoże mi zwalczyć czekającego mnie zabójczego kaca.

Poprzednia noc była mglistą plamą. Jedno wielkie wirujące tornado.

Czekaj.

Moje oczy się otworzyły. Zabolało mnie jasne światło słoneczne wpadające do pokoju hotelowego. Kiedy już zamrugałem, a w moich oczach pojawił się rozmyty biały obłok, przygotowałem się na to, kogo mogę znaleźć w swoim łóżku.

Moje oczy przesunęły się powoli w lewo.

Jeden długi oddech ulgi wyrwał się ze mnie, gdy wpatrywałam się w puste miejsce obok mnie.

Co się stało po tym, jak Kozart mnie pocałował? Czy odprowadził mnie do mojego pokoju? Zostawił mnie w holu? Jak ja się tu w ogóle znalazłam?

"Dzień dobry," przywitał mnie głęboki głos.

Podniosłam się, sapiąc, gdy zdałam sobie sprawę, że mam na sobie tylko mój stanik i majtki bez ramiączek. Podciągnęłam prześcieradło, zakrywając wszystko oprócz mojej głowy.

"Nic, czego bym już nie widział", powiedział Kozart, stojąc w drzwiach łazienki w swoim kapeluszu i dżinsach, jego usta drgały dziko. Jego goła klatka piersiowa i wytatuowane mięśnie były trudne do zignorowania. Facet był naćpany i wyraźnie wiedział, że trudno będzie mi go nie opić.

Mocniej zacisnęłam chwyt na prześcieradle, jakby to miało mnie w jakiś sposób ochronić przed nim. Przed zażenowaniem z powodu mojego pijaństwa. Od usłyszenia tego, co wydarzyło się między nami ostatniej nocy. "Czy zdjąłeś moje ubrania?"

Wskazał na siebie. "Nie. Świetnie się dla mnie rozbierałeś".

Zimny strach popędził przez mnie. "I did?"

"O, tak. Lepiej niż show w klubie ze striptizem w Vegas".

"Kłamiesz."

Obły grymas przechylił jego wargi. "Tak, kłamię. Rozebrałaś się, kiedy tam byłem." Łaskotał głową za sobą do łazienki.

"Gdzie spałeś?"

"Słuchaj, mogę być tylko tyle dżentelmenem".

Zdezorientowany, moje brwi odwrócone.

"Nie miałem zamiaru spać w tym twardym fotelu, kiedy obok ciebie było idealnie dobre miejsce."

Moje spojrzenie dryfowało na prześcieradła, moje oczy unikały jego. "Czy my...?"

"Nie zrobiliśmy tego. Spałeś, kiedy wróciłem tutaj."

Moje oczy podniosły się do jego. "Mogłeś wrócić do swojego pokoju".

Skrzyżował ręce. "Tak. Mogłem wrócić do swojego pokoju, ale nie czułem się dobrze zostawiając cię samą po wyjściu twojego byłego."

Zgasiłam. "On tu był?"

Przechylił głowę. "Nie pamiętasz?"

Potrząsnąłem głową, ścigając mój mózg za szczegóły.

"Skopałeś mu tyłek".

"Tak?" Śmiech wybuchł ze mnie. "Nawet kiedy jestem pijany, jestem niesamowity."

Roześmiał się, choć jego śmiech zamarł w długim odcinku ciszy, która przeszła między nami.

"Więc..." powiedziałam w końcu. "Wybierasz się teraz czy jesteś w mieście dłużej?"

"Nope, zmierzam dziś do domu".

"Gdzie jest dom?"

Wpatrywał się we mnie przez długi czas, jakby wiedział coś, czego ja nie wiedziałem. "Nashville."




Rozdział trzeci (2)

"Nie masz akcentu," powiedziałem.

Chichocząc, przysunął się do krzesła przy biurku, gdzie jego bluza z kapturem leżała przewieszona przez oparcie.

Odwrócony do mnie plecami, zdjął czapkę i odsłonił brudne blond włosy - krótkie po bokach i dłuższe na górze. W oczy rzucił mi się kolorowy tatuaż rozciągający się na górnej części jego pleców od łopatki do łopatki. Może orzeł. Ale został ukryty, gdy tylko wciągnął bluzę na głowę. Odwrócił się, by spojrzeć na mnie, trzymając moją koszulkę University of Tennessee, którą podniósł z komody. "Czy chodziłeś tutaj?"

"Jestem seniorem. Major patologii mowy."

"Bez żartów?"

Potrząsnąłem głową.

"Kiedyś jąkałem się, gdy byłem dzieckiem", przyznał.

"Biorę zajęcia z jąkania w tym semestrze. Czy widziałeś patologa mowy?"

Jego oczy uniknęły moje jak on potrząsnął głową, a ja zastanawiałem się, dlaczego nie miał.

"Cóż, wygląda na to, że twój zniknął".

"W szkole średniej."

"Czy to się zdarza teraz?"

Wzruszył ramionami. "Tylko raz na wielką chwilę, kiedy jestem wyjątkowo zdenerwowany".

Przytaknąłem, rozumiejąc, że zdarzyło się to dorosłym, którzy kiedyś jąkali się podczas stresujących sytuacji. "Więc, gdzie poszedłbyś na studia?" zapytałem.

"Ja nie. Ale byłem na twoim kampusie kilka razy".

"Ach, tak?"

"Byłam na kilku meczach piłki nożnej".

"Może kiedyś na siebie wpadniemy".

Wzruszył ramionami. "Dużo podróżuję, więc..."

Wewnętrznie skrzywiłem się, wiedząc, że jest to szczotka, kiedy ją słyszę. "Cóż, dzięki za pomoc ostatniej nocy."

"Nie jestem jednym z tych, którzy zostawiają damę w potrzebie."

"Nie jestem damą w opałach."

Wpatrywał się we mnie przez pokój. "Tak. Zaczynam to dostrzegać."

Oboje zamilkliśmy.

Po chwili odepchnął się od komody i przeszedł na stronę łóżka. Wstrzymałam oddech, gdy pochylił się, upuszczając pocałunek na czubek mojej głowy. "Dbaj o siebie, Aubrey".

"Będę w porządku".

"Wiem, że będziesz." Odwrócił się i poszedł do drzwi.

Spodziewałam się, że odwróci się, gdy tylko do nich dotrze, ale nie zrobił tego. Pociągnął drzwi i wyszedł, znikając, jakby nigdy nawet tam nie był.

Opadłem z powrotem na łóżko i wydyszałem.

Obudzenie się z Kozartem w moim pokoju powstrzymało mnie od budzenia się i rozwodzenia nad tym, jak moje życie zostało wczoraj wywrócone do góry nogami. Nie mogłem zwinąć się w kłębek i użalać się nad sobą, że w mgnieniu oka straciłem wszystko. Ale teraz, gdy leżałam w ciszy...sama...tylko o tym mogłam myśleć.

Co miałam teraz zrobić?

Szkoła zaczynała się za kilka dni, a ja miałam zamieszkać z Geoffreyem. Taki był zawsze plan na nasz ostatni rok. Zamieszkać razem i planować naszą przyszłość. Co teraz?

Czy mogłam przenocować u moich przyjaciół - którzy już wynajęli swój czwarty pokój - dopóki nie znajdę mieszkania?

Zamknęłam oczy i odrzuciłam łzy, które groziły mi upadkiem.

Geoffrey i ja mieliśmy tyle planów. Co miałam zrobić teraz, kiedy on je zniszczył?

Rozległo się pukanie do moich drzwi.

Podniosłam się.

Proszę, niech to nie będzie Geoffrey.

Zsunęłam się z łóżka, chwytając z komody koszulkę Tennessee i wciągając ją przez głowę. Ruszyłam do drzwi i zerknęłam przez wizjer. Wciągnęłam głęboki oddech, zdecydowanie nieprzygotowana na tę rozmowę, ale mimo to pociągnęłam za sobą drzwi. "Hej."

"Cześć", powiedziała moja siostra, zerkając przez moje ramię, wyraźnie sprawdzając, czy mam jakichś gości.

"Właśnie wyszedł," poinformowałem ją.

"O mój Boże", trysnęła, pędząc do mojego pokoju. "Nie mogę uwierzyć, że tu został".

"Nie ekscytuj się za bardzo. Ja zemdlałam." Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do niej. "Przynajmniej tak powiedział mi Kozart".

"Nazywasz go Kozartem?" zachichotała.

Moje brwi się uszczypnęły. "To jego imię."

Spojrzenie realizacji przetoczyło się przez jej cechy. "Nie wiesz, kim on jest."

"Poznałam go w barze. To nie było tak, że miałam faceta w pogotowiu na wypadek, gdyby mój chłopak mnie zdradził."

Jej nos zmarszczył się. "Jestem zdezorientowana."

"Dlaczego?"

"Właśnie spędziłeś noc z Z Savage," pisnęła, gdy opadła na łóżko.

"Z Savage?"

"Z Savage Beasts."

"Co to jest Savage Beasts?"

Uderzyła dłonią o swoje czoło. "Zespół."

"On jest w zespole?"

"On jest zespołem. Jak możesz tego nie wiedzieć?"

"Słucham country."

"Ale on jest najgorętszą gwiazdą rocka na tej planecie."

"Nie lubię rocka."

Potrząsnęła głową na moje oczywiste zapomnienie. "On jest tak cholernie gorący. Wszystko we mnie wzięło, żeby nie zrobić sobie z nim zdjęcia ostatniej nocy."

"Cóż, moja noc z gwiazdą rocka była prawdopodobnie jedną dla ksiąg rekordów. Bez seksu, narkotyków, czy rock and rolla. Tylko ja śpiąca."

"Lepiej skłamać i powiedzieć wszystkim, że z nim spałaś, bo technicznie rzecz biorąc spaliście w tym samym łóżku, prawda?".

Przytaknęłam, choć nic nie pamiętałam.

Chwyciła poduszkę z miejsca, w którym spał i powąchała ją. "On tak ładnie pachnie".

"Jesteś chora."

"Nie mogę uwierzyć, że nie jesteś bardziej podekscytowana".

"Dlaczego miałabym być podekscytowana? Nigdy o nim nie słyszałam, a teraz go nie ma."

"Nie wymieniliście się numerami?"

Wyśmiałam. "Dlaczego? Aby spotkać się ponownie w przyszłości, aby przejść na niego?".

"Jesteś cudowny i nowo singlem-Wait, nie wracasz z Geoffreyem, prawda?".

"Nie ma szans w piekle."

Żal zastąpił podniecenie w jej oczach. "Tak mi przykro."

"Nie kazałaś mu zdradzać mnie z twoją przyjaciółką".

"Ona nie jest moją przyjaciółką," zapewniła mnie. "Skończyliśmy z tym."

Nie musiała nawet tego mówić. Wiedziałem, że będzie miała moje plecy.

"Więc, co teraz?" zapytała.

Wzruszyłem ramionami. "Idź do szkoły i unikaj Geoffreya za wszelką cenę".

"Nie mogę go znieść".

"Nie powinnaś mówić o swoim szwagrze w ten sposób".

"On skrzywdził moją siostrę".

"No tak. Myślę, że było mi pisane dowiedzieć się o nim w trudny sposób. W ten sposób trzymałabym się z daleka".

"Co nie znaczy, że to mniej boli".

"Cóż, Kozart, Z, jakkolwiek się nazywa, sprawił, że na trochę zapomniałam".

"Wyobraź sobie, że byś się z nim przespała!"

Przewróciłam oczami. "Chodziło mi tylko o to, że może łatwiej będzie mi się uporać z Geoffreyem niż bym przypuszczała".

"Zasługujesz na kogoś niesamowitego, Aubrey. Nie ma wątpliwości w moim umyśle, że go znajdziesz."

Była moją siostrą, więc musiała to powiedzieć. Ale dałabym wszystko, żeby w to uwierzyć.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Miłość zwycięża wszystko"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści