Moja ostateczna słabość

Rozdział 1 (1)

Dakota

Gorąco panujące w pomieszczeniu dusi mnie, sprawiając, że niemal niemożliwe jest pełne skupienie się na stojącym przede mną zadaniu.

Z każdym kolejnym ruchem czuję, jak pot oblewa moje ciało, sprawiając, że z każdą upływającą sekundą czuję się bardziej niekomfortowo i drażliwie. Jestem bliska przegranej. Ten kombinezon musi odejść. Próbowałam, ale po prostu nie mogę tego zrobić. I już nie dam.

Odsuwając się od Yamahy, nad którą pracowałem, walczę o powietrze i zaczynam ściągać gorący materiał z mojego ciała, jakby się paliło.

Czuję, jak dwa zestawy oczu wbijają się we mnie, gdy tylko brzydki brązowy kombinezon uderza o podłogę. Kopię go z ulgą, oddychając z ulgą.

Pracuję tu w Brooks' Garage już od trzech lat. To firma mojej rodziny i jak można się domyślić, jestem jedyną kobietą-mechanikiem w warsztacie pełnym brudnych, spoconych mężczyzn.

Oczy wędrują w moją stronę przez osiemdziesiąt procent czasu, co jest dokładnie powodem, dla którego mój ojciec nieustannie prosi mnie, abym utrzymywała ten mundur w stanie udaru cieplnego, aby utrzymać ich w skupieniu na ich obowiązkach. Twierdzi, że nie noszenie go przeze mnie spowalnia ich i sprawy nie są wykonywane na miarę ich możliwości.

Widząc Talona i Mitcha, którzy wpatrują się we mnie wyjątkowo mocno teraz, gdy jestem w samych dżinsach i starym tank topie, nie mogę się z tym nie zgodzić.

"Przestań gapić się na mój tyłek." Wywołuję ich obu bez nawet przeszkadza patrzeć. "To przez was, zboczeńców, utknąłem nosząc tę ohydną rzecz na początek".

"Zgadzam się." Głos Reese'a dobiega zza pleców, sprawiając, że podskakuję, trochę mnie przerażając. "To w stu procentach nasze winy i wcale nie twoje za noszenie czegoś, co pasuje do ciebie tak... dobrze". Podchodzi do mnie z boku, by obserwować moją pracę, wyglądając na nieco sfrustrowanego. "Zdecydowanie zgadzam się z nakazem twojego ojca, by nie zakładać kombinezonu, Dakota. Może powinnaś posłuchać."

Patrzę w górę na czerwoną twarz Reese'a, gdy czeka, by zobaczyć, jakie szalone bzdury wyjdą dziś z moich ust.

Te dołeczki muszą przestać być takie słodkie. Prawie sprawiają, że chcę złamać moje zasady o nie umawianiu się z mechanikami mojego ojca. Normalnie, facet taki jak Reese - krótkie, blond włosy, idealnie ogolona twarz, dobrze ubrany - byłby zbyt czysty i ładny jak na mój gust, ale pokryty smarem i wyglądający na szorstkiego i brudnego, jest całkiem uroczy; nawet ja muszę przyznać.

"Ja też jestem zła na ciebie w takim razie. Nienawidzę tego czegoś, więc będziecie musieli nauczyć się przestać się gapić." Zatrzymuję to, co robię i patrzę w górę na niego, który mnie obserwuje. "Właśnie przyszedłeś z biura. Stary wciąż tu jest? Jest już późno."

"Tak. Poprosił mnie, żebym powiedział ci, żebyś wpadł przed wyjściem". Jego niebieskie oczy patrzą na mnie z podziwem, ale jak zwykle nie mówi nic, co mogłoby oddać to, co myśli. "Myślę, że masz kłopoty, znowu. To już... trzeci raz w tym tygodniu?"

"Możliwe." Wrzucam klucz dynamometryczny do skrzynki z narzędziami i wstaję, czyszcząc ręce na podartych dżinsach. "Jak dużo kłopotów?" Pytam z małym uśmiechem.

"Nie mogę powiedzieć tym razem." Jego skupienie obniża się do moich piersi, gdy odwracam się z powrotem, by stanąć przed nim. Szybko odciąga swoje spojrzenie, bojąc się, że go złapię. "Might want to put your jumpsuit back on, though, Dakota. Jak powiedziałeś... nie możemy kontrolować naszego gapienia się. Nie próbuję wpaść w kłopoty jak inni."

Podchodząc do niego, chwytam tył jego głowy i ściągam ją w dół, aby móc szeptać mu do ucha. Zawsze się denerwuje, gdy jesteśmy tak blisko, boi się, że wkurzy mojego ojca. To jest w pewnym sensie urocze i zabawne. "A to szkoda. Bardzo mi się podobają, Reese. Powinieneś spróbować złamać zasady raz na jakiś czas. Może ci się to spodoba."

"Dakota!" Zmęczony głos mojego ojca huczy przez głośnik, powodując, że Reese odrywa się ode mnie i stawia między nami trochę miejsca. "Potrzebuję cię w moim biurze".

Mój żołądek opada od tonu w jego głosie. Jest w jednym ze swoich nastrojów.

"Naprawdę powinnaś przestać być taką buntowniczką, Dakota". Talon śmieje się ze swojego miejsca przed swoją Yamahą R1, nad którą pracował cały dzień, przed przeniesieniem swojej uwagi na Reese'a. "A ty naprawdę musisz wyhodować sobie pieprzoną parę. Odskoczyłeś od niej, jakby twój kutas był w ogniu, gdy tylko usłyszałeś głos Kevina."

"Spierdalaj," mamrocze Reese, jednocześnie odchodząc. "To był długi dzień. Nie chcę słuchać twoich bzdur."

Zostawiając chłopców, aby rozpracowali swoje sprzeczki, wychodzę z pokoju i robię prawo w dół korytarza, w kierunku biura mojego ojca.

Sekundę po tym, jak wchodzę do środka, patrzy w górę ze stosu faktur i rzuca mi surowe spojrzenie. "Cholera, Dakota. Czy to dlatego moi ludzie pracują wolno? Gdzie jest ten nowy kombinezon, który ci zamówiłem? Nie płacę im za stanie i gapienie się na moją córkę przez cały dzień".

"Byłem bliski śmierci z powodu udaru cieplnego, więc go zdjąłem. Poza tym, skończyłem na ten dzień. Jest dziesięć po siódmej." Zamykam drzwi i siadam na krześle naprzeciwko niego, sięgając pod biurko po moje skórzane buty. "Czy to dlatego mnie tu wezwałeś? Czy może ma to związek z tym wymyślnym stosem faktur, które rzucasz wokół siebie?" pytam przebierając się w nie.

Rzuca jedną przed siebie i wypuszcza sfrustrowany oddech. Mam tylko nadzieję, że zrobi to krótko, bo już jestem spóźniona na oglądanie wyścigu. "Dałeś dwadzieścia procent zniżki na pracę za dwa grosze, nie pytając mnie o to wcześniej. To jest biznes. Nie rozdajemy rabatów tylko znajomym. Myślałem, że mamy to już za sobą. To musi się skończyć, Dakota."

"To nie była przyjaciółka," zaznaczam, przygotowana do obrony moich działań. "To była pani Rogers. Przyszła naprawić rower swojego zmarłego męża, żeby dać go swojemu synowi Zeke. Wymagał o wiele więcej pracy niż jej pierwotnie powiedziałem, a ona ledwo miała pieniądze, żeby go opłacić."

Moja klatka piersiowa zaciska się na samą myśl o twarzy pani Rogers, gdy pomyślała, że nie będzie jej stać na zapłacenie rachunku. Ten rower wiele dla niej znaczył i czułem to z każdym słowem, które opuszczało jej usta tego dnia. Była bliska załamania. "Nie miałem zamiaru pozwolić jej wydać pieniędzy, na które nie mogła sobie pozwolić, a nie było mowy, żebym trzymał rower jako zabezpieczenie, dopóki nie zapłaci. Zapłacę te dwadzieścia procent z własnej kieszeni. Podjąłem decyzję, więc to na mnie spoczywa."




Rozdział 1 (2)

Niebieskie oczy mojego ojca łagodnieją i od razu mogę powiedzieć, że myśli o Quinn i o tym, jak zrobił wszystko, co w jego mocy, by uczcić ją po jej śmierci. Minęły trzy lata, odkąd straciliśmy moją siostrę, ale nie ma dnia, żebyśmy wszyscy za nią nie tęsknili. Utrata kogoś, kogo się kocha, nigdy nie jest łatwa. W mojej piersi jest ból - ta pustka - która nigdy nie zniknie.

"Nie. Nie będę cię zmuszał do płacenia za to z własnej kieszeni". Wrzuca rachunki do szuflady, a potem przeczesuje rękami swoje blond włosy. Mogę powiedzieć, że jest rozdarty na temat tego, jak mnie teraz traktować. "Następnym razem po prostu powiedz mi, proszę. To wszystko, o co proszę." Patrzy na mnie, jego szczęka zacisnęła się. "Nienawidzę być tak twardym dla ciebie, ale nie przestrzegałeś zasad, odkąd byłeś małą dziewczynką w warkoczach. Muszę wiedzieć, że nie wyrzucasz pieniędzy w błoto. Biznes od tego zależy."

"Nie jestem." Wstaję i sięgam po moją skórzaną kurtkę, gotowa wyjść z tego dusznego biura i zrelaksować się. "Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Zrobiłem to, co uważałem za słuszne w tamtym czasie. Potem byłem zajęty i zapomniałem".

"Możesz stawiać największy mur ze wszystkich moich dzieci, ale znam twoje serce, Dakota. Jest ono we właściwym miejscu." Kiwa głową i wstaje, sięgając po kluczyki do swojego Choppera. "Muszę się spieszyć do domu. Twoja matka ma obiad czeka i wiesz, że będzie miała mój tyłek, jeśli będzie zimno. Jesteś pewien, że nie chcesz do nas dołączyć? Twój brat nie może tego zrobić, więc będzie tylko twoja matka i ja. Przydałoby się nam towarzystwo."

Potrząsam głową i sięgam po telefon, gdy rozlega się w mojej tylnej kieszeni. To Hope, zgodnie z oczekiwaniami, więc wysyłam jej szybki tekst, aby dać jej znać, że jestem w drodze. "Nie mogę. Busy. Roman też tam będzie, a ja już jestem spóźniony".

On zmęczony ushers mnie z biura i zamyka go za nami. "Right. Aha, i zapomniałem ci powiedzieć, że od poniedziałku zaczynam pracę z nowym mechanikiem." Rzuca mi błagalne spojrzenie i wiem, co będzie dalej. "Obiecaj mi, że nie będziesz mu dawał w kość. Mam wystarczająco dużo spraw do załatwienia."

"Pomyślę o tym," odpowiadam, jednocześnie idąc w przeciwnym kierunku. "Może."

"Dakota," beszta.

"Być może jest to dobra rzecz z mojej strony. Powinnaś już to wiedzieć." Uśmiecham się i odwracam, wsuwając na siebie moją ulubioną skórzaną kurtkę. "Powiedz mamie, że ją kocham i przyjdę na kolację któregoś wieczoru w przyszłym tygodniu. Skrzyżuj moje serce."

Tata mamrocze coś z tyłu, ale ja kontynuuję spacer, aż wychodzę tylnymi drzwiami, kierując się w stronę mojego motocykla.

Niecałe piętnaście minut później podjeżdżam pod Myers' Speedway i parkuję motocykl na pierwszym wolnym miejscu. Zgodnie z oczekiwaniami parking jest już pełen samochodów i motocykli. Jestem ostatnią osobą, która się pojawiła, co jest do bani dla mnie i mojego portfela.

Kiedy zdejmowałem kask, zauważyłem Romana opierającego się o swój czarny GMC Yukon, wyglądającego na wyluzowanego i zrelaksowanego, jakby nie spieszyło mu się na trybuny, podczas gdy ja dobrze wiem, że tak jest. Zawsze jest.

Kiwa do mnie głową w swoim chłodnym rzymskim stylu i rzuca papierosa na ziemię, zanim sięgnie na maskę po stos pudełek z pizzą.

"Trochę późno, mała sis. Wygląda na to, że następnym razem to ty będziesz suką od pizzy".

Uśmiecham się i chwytam cztery górne pudełka ze stosu. Najwyraźniej spóźnił się ostatnim razem, co uczyniło go suką pizzy dzisiaj. "Miałem dzisiaj dużo pracy w garażu. Ale jestem tu i jestem gotowy, aby zobaczyć wyścig. Proszę, powiedz mi, że tym razem mamy porządnych zawodników. Czy Ben się ściga?"

"Yup." Mój brat jest tym, który szczerzy się teraz, błyskając mi swoim przystojnym uśmiechem, gdy mnie mija i zaczyna iść do tyłu. "Wygląda na to, że Ben będzie miał tym razem jakąś konkurencję. Coś w rodzaju tajnej broni. Nie będzie nic nudnego w tej pieprzonej nocy. Zaufaj mi."

Moje serce ściga się z adrenaliną, gdy spieszymy się przez bramy i upuszczamy pizzę w sekcji A, przed pospiesznym przejściem do sekcji B, gdzie wszyscy siedzą, rozmawiając o zawodnikach.

"Tajna broń, co?" Przechodzę obok mojego brata i zajmuję miejsce w drugim rzędzie. "Kto to jest? Nie możesz tak po prostu powiedzieć i nie podać mi nazwiska".

"Zobaczysz. Wszystko, co musisz wiedzieć, to że jest dobry i wygra dziś wieczorem".

"Uwierzę, gdy to zobaczę."

Piątka jeźdźców dostaje kilka rund treningowych, więc przez następne dwadzieścia minut skupiam swoją uwagę na Benie Loganie. Mój brat może być chwaląc się tym tajnej broni, która jest wyścigi dziś wieczorem, ale to było lata od widziałem nikogo tak dobrze, jak Ben Logan.

Hope wyskakuje zza nas i wciska się między mój kłopot w I. "Przepraszam. Zróbcie mi miejsce."

Roman unosi brew i poklepuje swoje kolana. "Mogłaś mieć najlepsze miejsce w domu. Może następnym razem." Wstaje i zaczyna stąpać przez ludzi, aby dostać się do piątego rzędu.

Oczy Hope podążają za nim przez całą drogę, aż zajmuje miejsce ze swoją grupą przyjaciół i mruga do niej.

Przyjaźnię się z Hope od kiedy miałyśmy dziesięć lat. Chociaż Roman nie chce się do tego przyznać, wiem, że coś do niej czuje. Jego okazjonalne flirty zdradzają go. Ale on uważa, że umawianie się z przyjaciółmi komplikuje sprawy.

Nie jestem pewna, czy się z tym nie zgadzam. Dlatego trzymam się z dala od jego przyjaciół. Nie żeby którykolwiek z nich mnie interesował.

W każdym razie, już nie.

Nie mogę powiedzieć tego samego o moich przyjaciółkach, które chcą się trzymać z dala od mojego brata. Każda dziewczyna chce Romana Brooksa. Jeszcze nie spotkałam dziewczyny, która by tego nie chciała.

"Czy to byłoby złe, gdybym powiedział ci, jak twój brat wygląda całkowicie gorąco w tych zużytych dżinsach?" Hope uderza mnie w ramię i śmieje się, gdy przewracam oczami w dezaprobacie. "Przepraszam, ale to prawda. Ma idealny tyłek i jest po prostu taki, no nie wiem..." wzrusza ramionami. "Fajny. Nawet nie próbując."

Rodzina Hope'a jest właścicielem toru wyścigowego, więc udało nam się uciec z organizacją wyścigów po godzinach dla kierowców amatorów, którzy chcą się trochę zabawić pomiędzy profesjonalnymi wyścigami. Kiedyś nas o to zaczepiali, a nawet rozbijali, ale w końcu się poddali i nauczyli się nam ufać.

To wymówka dla nas, żeby się spotkać i popatrzeć jak się brudzą i szorują. Żadnych profesjonalistów. Po prostu młodzi, dzicy, żądni adrenaliny, szukający dobrej zabawy.




Rozdział 1 (3)

Uważam, że wyścigi są tak cholernie gorące.

Seksowni, tajemniczy mężczyźni pędzący obok mnie na potężnych motocyklach, ryzykujący swoje bezpieczeństwo dla pośpiechu. Niezależnie od tego, co kryje się pod kaskiem, zawsze wyobrażam sobie, że są seksowni, kiedy się ścigają.

Prawdę mówiąc, tylko niewielka grupa z nich spełnia moje wyobrażenia, kiedy już zdejmą kaski.

Mimo to... jest to ekscytujące. Nie da się zaprzeczyć.

"Po kogo jedziesz?" pyta teraz zza moich pleców Roman. Przysięgam, on na tych wyścigach jest wszędzie. Nie potrafi usiedzieć w miejscu dłużej niż dwie minuty. Zupełnie jakby musiał rozmawiać z każdą osobą i prawdę mówiąc, każda osoba tego chce. "Już wiem, ale i tak chcę sprawdzić. Na wszelki wypadek, gdybyś chciała zmienić zdanie i pójść na mojego faceta".

"Jak myślisz, kogo? Jestem wszystko do tajemniczych mężczyzn, ale mam wątpliwości, jeśli chodzi o wyścig przeciwko Benowi. Ty i ja oboje wiemy, że on jest najlepszy." Wstaję i obserwuję pięciu zawodników, próbując dowiedzieć się, kim jest ten tajemniczy facet. "Daj mi wskazówkę. W tym miesiącu są dwa nowe motocykle. Który z nich jest twoim facetem?"

"Ten na czarnym Ducati. On będzie palił Bena. Twój zajebisty jak diabli brat nigdy się nie myli. Powinieneś o tym pamiętać."

"Chyba zobaczymy. Nie przegrał od ponad dwudziestu wyścigów i założę się, że dziś też nie przegra. Twój facet nic na niego nie ma. Po prostu przyznaj to."

Szczerze mówiąc, do tej pory nawet nie zwracałem uwagi na faceta na Ducati. Obserwuję go uważnie, gdy robi zakręt, jego kolana i łokcie niemal drapią się o tor. Jest gładki w ten seksowny sposób, że wie, co robi.

Widać pewność siebie w sposobie, w jaki jeździ, i to prawie ma mnie ponownie rozważając mój wybór na noc. Prawie.

"Cóż, jestem z tobą, Dakota. I say Ben has it again." Hope klaszcze i krzyczy na szczycie swoich płuc. "You got this, Logan!"

Ludzie zaczynają kibicować i krzyczeć w podnieceniu, gdy kończą się rundy treningowe, a zawodnicy zaczynają ustawiać się w kolejce, gotowi na prawdziwe emocje.

Jako że nie mamy żadnych wymyślnych świateł, które mówiłyby nam, kiedy jechać, musimy liczyć na spikera, który to zapoczątkuje. Jest nim Stiles Hall z megafonem i latarką. Za bardzo kocha tę rzecz i nie chce jej oddać nikomu innemu.

"Czy jesteśmy gotowi?" krzyczy. "Hell yeah, we're ready! Nie wiem, dlaczego mój tyłek nawet przeszkadza pytać. Czekaliśmy dwa tygodnie na tę noc. Czternaście cholernych dni nudnego gówna i szarpania się w pojedynkę z grami wideo, czekając na dreszczyk emocji. Cóż, czekanie się skończyło! Jesteśmy tu dziś wieczorem..."

Moja cierpliwość zaczyna się kończyć, gdy Stiles mówi dalej i dalej, sprawiając, że wszyscy w tłumie buczą i krzyczą, żeby przestał gadać.

Niech ten tłum czeka zbyt długo, a zacznie być wrogo nastawiony. Widziałem to już wcześniej, ale najwyraźniej Stiles nie wyciągnął wniosków.

"Wrócę". Skacząc na nogi, pędzę do Stilesa i wyrywam mu megafon z ręki, zanim ktokolwiek inny zdąży.

"Och, daj spokój!" Wyrzuca swoje pokryte tatuażami ręce w górę i obdarza mnie krzywym uśmiechem. "Dopiero zaczynałem, kochanie".

"Masz szczęście, że to byłem ja, a nie jeden z chłopaków. Wszyscy mają zamiar cię zabić. Robię twojemu tyłkowi przysługę. Jesteś mi winien." Trzymam megafon przy ustach i włączam go z powrotem, utrzymując wzrok na pięciu zawodnikach niecierpliwie czekających na odliczanie. Wszyscy patrzą w stronę Stilesa, odpalając swoje silniki. Prawdopodobnie nie jest to dla niego zbyt dobry znak.

Wyrywam Stilesowi latarkę i odpycham go biodrem od siebie. Trzymając ją w górze, z jasnym końcem skierowanym w stronę zawodników, zaczynam odliczanie. "Na swój znak, gotowi, start!" Zadowolony, błyskam światłem i rzucam Stilesowi zabawki. "Nie ma za co."

Zawodnicy startują i natychmiastowy przypływ ekscytacji przebiega przeze mnie, gdy spieszę się z powrotem na moje miejsce, trzymając oczy na torze.

Hope uderza w moje ramię w oczekiwaniu, jak tylko usiądę obok niej. "Czy widziałeś sposób, w jaki tajemniczy racer twojego brata wystartował? Jasna cholera! Ben może mieć jakąś konkurencję po wszystkim. To jest ekscytujące."

"Tak," szepczę, jednocześnie obserwując, jak Pan Tajemniczy obejmuje prowadzenie.

Jestem całkowicie zaintrygowany tym człowiekiem i nieco podkręcony. Nie wiem nawet jak wygląda, ale pewność siebie emanująca z niego jest całkowicie zapierająca dech w piersiach i zachwycająca.

Nie jest ubrany w wyścigowe skóry jak pozostali czterej faceci. Zamiast tego ma na sobie czarną skórzaną kurtkę i parę wyblakłych dżinsów z butami. Obrażenia to ostatnia rzecz, o której myśli.

Po pięciu okrążeniach Ben znów jest na prowadzeniu, ale prowadzi na łeb, na szyję. Stiles rzuca mi przed twarzą kawałek pizzy, ale odpycham go, po czym podchodzę do ogrodzenia i owijam nim palce.

Nigdy w życiu nie oglądałam wyścigu tak mocno, a moje serce nigdy nie biło tak szybko podczas jednego.

Pozostała trójka zawodników nawet nie istnieje w tym samym świecie, co tajemnicza wyścigówka Bena i Romana. Są jedyną dwójką, którą widzę i nie chcę przegapić ani sekundy.

Ogrodzenie grzechocze obok mnie, zanim słyszę, jak mój brat dopinguje swoją tajną broń. "Fuck yes! Masz to! Idź!" Potrząsa ogrodzeniem, a następnie patrzy na mnie z podniesionymi brwiami. "Nadal idziesz po Bena? Nie powiem nikomu, jeśli zmienisz zdanie".

Zwracam uwagę z powrotem na tor, aby zobaczyć, że Ben jest z powrotem na drugim miejscu i nie jedzie tak pewnie jak zwykle.

Ale jak powiedziałem, lubię widzieć, jak dorosły człowiek się poci. Plus, nie chcę dać mojemu bratu przyjemność iść z jego facetem po tym, jak był tak zarozumiały. "Tak. Trzymam się Bena".

Im bliżej jesteśmy końca ostatniego okrążenia, tym bardziej szalony i rozłożony tłum się robi, aż czuję ciała zamykające mnie przed ogrodzeniem.

"Go, Ben!" krzyczę na szczycie moich płuc. "Dalej!"

Moja adrenalina pompuje do tego stopnia, że nie mogę stać w miejscu. Całe moje ciało ciągnie mnie bliżej akcji. Przedzieram się przez tłum i docieram do ogrodzenia w samą porę, by zobaczyć, jak chłopak mojego brata wygrywa wyścig.

Piętnaście okrążeń, a on jakimś cudem zdołał utrzymać się na czele przez co najmniej dziewięć z nich. Jestem pod wrażeniem i nie mogę się doczekać, kiedy ten człowiek zdejmie kask.

Mój brat jako pierwszy wbiega na tor, by pogratulować zwycięzcy, więc idę za nim, biorąc ciężki oddech, gdy facet na czarnym Ducati sięga po kask i zsuwa go z głowy z pewnym siebie uśmiechem.

Oddech ściska mi się w gardle i mam wrażenie, że moja tchawica zamyka się na mnie w chwili, gdy widzę, kim jest tajemniczy gość.

Easton Crews.

Osoba, która zwiała i odeszła bez pożegnania po śmierci mojej siostry.

Był nie tylko najlepszym przyjacielem mojego brata. Był jedyną osobą, której ufał, odkąd mieli po osiem lat. Easton był rodziną. Dla nas wszystkich. Był też moim przyjacielem.

Dla mnie oznaczało to, że powinien trzymać się w pobliżu i być przy nas w trudnych chwilach. A nie po prostu wyjechać, zostawiając swojego najlepszego przyjaciela bez kogoś, na kim mógłby się oprzeć w najtrudniejszym momencie. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo to namieszało w głowie mojego brata i utrudniło mu dopuszczenie do siebie ludzi, którzy chcieli być przy nim.

Mój oddech przyspiesza, gdy on przesuwa się w stronę światła i schodzi z roweru, pozwalając Romanowi go zabrać.

Jego bursztynowe oczy lądują bezpośrednio na moich, gdy powoli zdejmuje kurtkę i idzie w moją stronę z tą pewnością siebie, którą zawsze posiada.

Nie chcąc, nie spieszę się, sprawdzając jego umięśnione ciało, jakbym w jakiś sposób nie miała w tej chwili władzy nad swoimi działaniami.

Biała koszulka termiczna, którą ma na sobie, pokazuje jego szerokie barki i umięśnione ramiona.

Rękawy ma podciągnięte za łokcie, eksponując swoje ramię pełne tatuaży, których nie miał, kiedy odszedł, co nie mogę nie zauważyć.

Oddychając ciężko, moje spojrzenie powoli przesuwa się w górę do jego pełnych ust, skupiając się na czarnym pierścieniu, gdy mówi.

"Cześć, Kota."




Rozdział 2 (1)

Easton

Biorąc pod uwagę fakt, że wyjechałem prawie trzy lata temu bez pożegnania, wyraz gniewu i zmieszania na twarzy Dakoty ani trochę mnie nie dziwi.

Patrzy na mnie tak, jakby chciała gołymi rękami wyrwać mi bijące serce... jakby sama moja obecność zarówno ją bolała, jak i złościła.

Czy byłoby źle przyznać, że widząc tyle emocji i nienawiści z jej strony, sprawia, że w tej chwili jest całkowicie kurewsko piękna?

Jej usta zaciskają się, gdy jej spojrzenie ponownie spotyka się z moim. Te intensywnie szare oczy palą się w mojej duszy, paląc mnie, gdy mówi. "Naprawdę? Minęły trzy lata, Easton. Trzy cholerne lata, odkąd straciliśmy Quinna, a ty wyjechałeś nawet bez pożegnania. Cześć nawet nie zaczyna tego rekompensować. Powinieneś był po prostu zostać w domu."

Wina obmywa mnie, gdy Dakota przepycha się obok mnie z siłą i znika w tłumie, nie dając mi nawet szansy na wypowiedź.

Moje oczy walczą, by nie stracić jej z oczu, ale to na nic. Wszyscy wokół mnie wiwatują i gratulują mi, podekscytowani, że widzą mnie po tak długim czasie, co czyni to niemożliwym.

Jednak pęd i podniecenie związane z wygraną nie zbliża się do adrenaliny, którą czuję teraz w swoich żyłach. Uczucie, które mam w tej chwili po tym, jak nie widziałem jej tak długo, będzie mnie prześladować na zawsze, przypominając mi, dlaczego odszedłem, aby rozpocząć.

Dakocie może być trudno w to uwierzyć, ale miałem swoje powody, by odejść wtedy i w taki sposób. Nawet jeśli mnie to bolało. I tak bylo. Bardziej niż mogłam to wyrazić słowami.

Jej starszy brat Roman był moim najbliższym przyjacielem. Jedną z jedynych osób, którym mogłem w pełni zaufać, poza Dakotą. Start był jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem.

Roman podjeżdża obok mnie i zeskakuje z roweru, odciągając mnie od moich myśli. "Cholera. Nie mogę uwierzyć, że wróciłeś. Cieszę się, że cię mam, bracie." Podziwia moje Ducati, zupełnie nieświadomy, że moja głowa jest teraz gdzie indziej. "Ten motocykl jest chory. Ben nie miał dziś szans."

"Cieszę się, że wróciłem, stary. Nie masz pojęcia." Walę go pięścią, po czym odwracam się z powrotem do tłumu w czasie wystarczającym, aby zobaczyć, jak Dakota pędzi do Harleya i siada na nim.

Z zaciśniętą szczęką idę w stronę ogrodzenia i patrzę, jak odlatuje, jakby nie mogła się stąd wydostać wystarczająco szybko. Nie mogę pomóc, ale myślę, że może jej nienawiść do mnie jest teraz najlepszą rzeczą dla nas obu.

"Easton!"

Wydychając przez nos, odwracam się na dźwięk głosu Hope Myers i robię co w mojej mocy, aby udawać, że nie jestem dotknięty przez znikający akt Dakoty.

"Wow! Nie mogę uwierzyć, że wróciłeś. Minęło tyle czasu. Tak dobrze cię widzieć." Ona szorstko rzuca swoje ramiona wokół mnie i ściska. "Właśnie paliłeś tam tyłek Bena. Nie pamiętam, żebyś był w stanie tak jeździć przed wyjazdem. Jestem pod wrażeniem, Crews."

"Ciebie też dobrze widzieć, Hope." Uśmiecham się do niej w dół, kiedy odrywa się od naszego uścisku. "Tak, miałem wiele frustracji do uwolnienia przez lata. Wiesz, że zawsze kochałem wyścigi."

Smutek przemywa po twarzy Hope, gdy chwyta mnie za rękę. Wiem, co jest w jej umyśle i nie chcę tego słyszeć. "Przepraszam za..."

"Proszę, przestań." Uwalniam jej rękę i patrzę w górę, wdychając głęboki oddech, zanim powoli go wypuszczam. "Nie przywołujmy tego. Nie teraz."

"Racja. Przepraszam." Daje mi przepraszający uśmiech i zaczyna chodzić do tyłu, aby dogonić kilka osób, które ją wołały. "Widzimy się w pubie na kilku drinkach?"

Daję jej skinienie głowy.

"Świetnie!" Ona odwraca się na pięcie i przepycha się przez tłum, rozglądając się dookoła, jakby dopiero teraz odkryła, że Dakoty już nie ma.

Najwyraźniej jestem jedynym, który zauważył, kiedy wyszła, ponieważ Roman wygląda teraz na nieco zdezorientowanego, gdy podąża za mną w kierunku parkingu.

"Gdzie jest moja siostra?"

"Gone."

Patrzę w stronę drogi, obserwując jak inne samochody i rowery zaczynają się wycofywać. Wiem, gdzie wszyscy zmierzają i nie mogę się powstrzymać od zastanawiania się, czy Dakota też tam będzie.

Roman klepie mnie po plecach i przyciska mój kask do klatki piersiowej, przez co zostaję zaskoczony. "Ona musi być już w pubie. Pospieszmy się i dotrzyjmy tam. Mae trzyma się teraz sama. Muszę pokonać tłum, albo będzie brzydko."

Kiwam głową, sięgam po rower. "Spotkamy się tam za kilka".

"W porządku, stary."

Co ja tu, kurwa, robię?

Stoję w miejscu, rozglądając się, jak moi starzy przyjaciele wskakują do swoich pojazdów, każdy chętny, aby dostać się do następnego miejsca nocy i być razem.

To było życie.

Ci ludzie.

To miejsce.

To miasto.

Pub.

Zostawiłem to wszystko za sobą, a teraz jestem tutaj, próbując oszukać mój umysł, by uwierzył, że nie straciłem tak wiele, odchodząc, kiedy wiem, że tak się stało.

Po wzięciu kilku głębokich oddechów, wsuwam kask i siadam na rowerze, przygotowując się psychicznie na to, co może przynieść noc.

Moje nerwy uspokajają się w momencie, gdy chłodne powietrze uderza we mnie, gdy pędzę ulicą, mijając pojazdy i przejeżdżając przez nie. Zawsze byłem jednym z tych, którzy szukają pośpiechu. Trochę niebezpieczeństwa sprawia, że moja krew pompuje się. Nic mnie bardziej nie uspokaja.

W ciągu kilku minut podjeżdżam pod pub Sit-Down. Jak można się było spodziewać, parking jest pełen i muszę znaleźć dwa pojazdy, między którymi mogę wcisnąć mój rower.

Gdy wysiadam i wieszam kask, czuję, jak jakaś ręka chwyta mnie za ramię i ściska.

Odwracam się, by zobaczyć Bena Logana, który szczerzy się do mnie. Sprawia wrażenie, że cieszy się na mój widok, ale jego zwężone brązowe oczy zdradzają go. Nie chce, żebym tu wróciła. Zawsze widział mnie jako swoją konkurencję i przeszkodę na swojej drodze. "Naprawdę powinienem teraz nienawidzić twojego tyłka, ale cholera, dobrze cię widzieć, Crews. Minęło zbyt wiele czasu."

Wyciąga do mnie rękę, aby ją uścisnąć, więc biorę ją i dorównuję jego spojrzeniu. "Przepraszam, stary. Wiem, że tor jest twój odkąd odszedłem. Prawie wziąłem to łatwo na twój tyłek, ale nie miałem ochoty być dobrym facetem dla odmiany."

Wypuszcza pozbawiony humoru śmiech i bierze ostatni haust ze swojego papierosa, zanim rzuci go w samochód jak osła. "Nikt nigdy tego nie robi. Cholera. Wejdź do środka, żebym mógł kupić ci drinka. Frajer kupuje. Zasady się nie zmieniły", dodaje.




Rozdział 2 (2)

Nadal ma na sobie swoje dwuczęściowe wyścigowe skóry, ale zsuwa czerwono-białą kurtkę i przewiesza ją przez jedno ramię, po czym otwiera drzwi do pubu.

Chodzą słuchy, że Ben Logan nie przegrał swoich ostatnich dwudziestu wyścigów. Jestem pewien, że moje pojawienie się po tak długim czasie i pokonanie go dało mu tylko więcej powodów, by mieć mnie na oku. Mam tylko nadzieję, że kutasowi podoba się to, co widzi.

Hałas, gdy wchodzimy do pubu, sprowadza mnie z powrotem do domu, przypominając mi, jak kiedyś wyglądały takie noce jak ta.

Ludzie rozmawiają nad sobą, podają sobie strzały i wciąż rozmawiają o gównie, które wydarzyło się tygodnie wcześniej.

To ta małomiasteczkowa miłość, za którą się tęskni, gdy już jej nie ma.

Mój wzrok natychmiast ląduje na sześciu stolikach upchniętych razem na środku sali.

Stiles macha do nas i uderza w krzesło na czele stołu. "Easton pieprzony Crews!" Klepie je ponownie. "To miejsce jest dla ciebie, kolego. Krzesło zwycięzcy, kurwa. Siedzisko mistrza. Top dog..."

"W porządku, rozumiemy to, Stiles". Jego siostra Blake klepie go w tył głowy i uśmiecha się. "Chodź. Strzały są gotowe. Nikt nie pije, dopóki nie zrobi tego zwycięzca. To oznacza, że prawdopodobnie powinieneś się pospieszyć i zabrać swój wspaniały tyłek tutaj, Easton".

Kątem oka łapię zaciskającą się szczękę Bena, gdy idę w kierunku krzesła zwycięzcy, podczas gdy on zajmuje miejsce przy losowym przy stole. To coś, do czego nie jest przyzwyczajony i łatwo zauważyć, że jest wkurzony.

Podnosząc jedną ze strzał, trzymam ją w górze i rozglądam się po stole. Wszystkie oczy są zwrócone na mnie, czekając niecierpliwie, aż dam im znak. "Na zdrowie."

Wszyscy brzęczą kieliszkami, Roman przesuwa się po blacie baru i przeskakuje, by dołączyć w ostatniej sekundzie.

Odrzucając moją zwycięską whisky, nie mogę nie zauważyć, że Dakoty nie ma wśród grupy przy stole. Mówiąc o tym, że czuję się jak dupek. Nie da się ukryć, że to ja jestem powodem jej nieobecności i to jest gówniane uczucie.

Odstawiam pustą szklankę i spoglądam w górę od stołu, wypuszczając głęboki oddech. Zielone oczy Blake'a łapią moje, zanim wstaje z krzesła i podchodzi, by wcisnąć się między Romana i mnie. "Świetnie wyglądasz, Easton". Sprawdza mnie, bardzo uświadamiając sobie, że jest w tym, co jest pod tymi dżinsami. "Cieszę się, że wróciłeś. Brakowało mi ciebie."

Odrywam wzrok od jej oczu i patrzę w stronę drzwi, okazując swoje niezainteresowanie. Ostatnią rzeczą, jaką chcę zrobić, jest sprawienie wrażenia, że ona ma szansę. Blake miała na mnie oko odkąd pamiętam. Nawet wtedy, gdy była z Romanem. To nie w moim stylu.

"Dzięki, Blake."

Roman zaczyna piętrzyć puste kieliszki po shotach w swojej dłoni, trzymając je tak, aby mógł szeptać jej do ucha. "Tak, on nadal cię nie chce, kochanie".

"Odwal się, Roman. Nikt cię nie pytał." Ona daje Romanowi ramię shove, przed szturmem na drugą stronę stołu, gdzie Ben siedzi.

On natychmiast odsuwa swoje krzesło i wciąga ją na swoje kolana. Zawsze było tak, że Ben brał to, co mógł dostać. Nie szuka czegoś więcej niż szybkiego rżnięcia, a większość dziewczyn nie wydaje się tym przejmować. Wątpię, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie. Chociaż po sposobie, w jaki rozgląda się po pokoju w poszukiwaniu kogoś, łatwo zgadnąć, że to nie Blake chce dziś na kolanach.

Zaciskam szczękę na myśl o tym, że nadal podoba mu się Dakota. Zastanawiam się, czy ona dała mu jeszcze czas. Sama myśl o nich razem sprawia, że mam ochotę udusić jego zadowoloną dupę.

Słyszę, jak Stiles mówi mi do ucha, kiedy idzie w moją stronę, ale moja uwaga jest skupiona na barze, gdzie Dakota właśnie weszła i wyrwała butelkę wódki. Nie zawraca sobie głowy patrzeniem w tę stronę, gdy nalewa dwa drinki, a potem trzeci, ustawiając je w rzędzie.

Mae zauważa i skacze, by wyrwać butelkę z powrotem, zanim Roman zdąży się zorientować. Wpadłby w szał i jeśli zobaczę, że ona znowu to robi, to też to zrobię. Ale w przeciwieństwie do Romana, prawdopodobnie skopie mi za to tyłek.

Mae mówi coś, czego nie mogę wyłapać, a potem idzie zrobić Dakocie mieszanego drinka, opróżniając dwa z trzech shotów do szklanki.

"Gdzie się zatrzymujesz, człowieku? Mam mnóstwo miejsca, jeśli potrzebujesz się rozbić." Stiles łapie mnie za ramię, żeby zwrócić moją uwagę.

Oczywiście, musi to być dokładnie wtedy, gdy Dakota w końcu patrzy w moją stronę, więc mówię, nie dając mu mojej pełnej uwagi. "Z przyjacielem kilka minut za miastem".

Nie ma to jednak znaczenia, bo Dakota odciąga wzrok w chwili, gdy spotyka się z moim. Najwyraźniej nie może nawet znieść patrzenia na mnie. To cholernie kłuje w oczy.

"Oto ten strzał, który jestem ci winien. Ciesz się, Crews."

Zaciskając szczękę, chwytam shot, który Ben podsuwa mi i patrzę, jak Dakota chwyta swojego drinka i podchodzi, by wybrać piosenkę na szafie grającej.

Odrzucam drinka i odchylam się na krześle, obserwując jak Dakota odchyla głowę do tyłu przy dźwiękach "Fade" Staind. Jej długie, ciemne włosy sięgają prawie za tyłek, kołyszą się, gdy porusza głową w przód i w tył, a potem bierze łyk swojego drinka.

Słuchając słów piosenki, przełykam ból i zamykam oczy, przyjmując jej przesłanie. Znam ją na tyle dobrze, że wiem, że to jest przeznaczone dla mnie.

Rozumiem to. Była w ciemnym miejscu i nie było mnie tam, kiedy mnie potrzebowała. Mój powrót do miasta przywołuje tylko wspomnienia o moim odejściu. Wystarczy, że jestem wkurzony na siebie za to, że odszedłem tamtej nocy.

Moje oczy otwierają się na dźwięk kogoś wołającego moje imię, zanim wszyscy zaczynają krzyczeć o kolejną kolejkę shotów i mówić do mnie wszyscy naraz.

Mimo że nie jestem w nastroju do świętowania, ani do pogawędek z moimi starymi przyjaciółmi, akceptuję kolejny strzał i przechylam go z powrotem, wraz ze wszystkimi innymi przy stole.

Potem zostaję odciągnięty, tony pytań rzucają się w moją stronę, powodując, że tracę z oczu Dakotę.

Mija chwila, zanim widzę ją ponownie. Jest w tylnym rogu z Hope, Stilesem i Reese, grając w bilard.

Przestaję rozmawiać z Mae i chwytam Romana za ramię, gdy przechodzi obok mnie. "Ten Reese wydaje się być naprawdę cholernie przytulny z twoją młodszą siostrą. Czy oni się umawiają?"




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Moja ostateczna słabość"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści