Czekając na zachód słońca

Prolog Kanonu - w wieku 20 lat

==========

Prolog Kanonu - w wieku 20 lat

==========

To jest magiczna godzina.

Złoty pył rozsypuje się po horyzoncie, ozłacając cienką linię dzielącą ziemię i niebo, kąpiąc brzeg w świetle i blasku.

"To się nigdy nie zestarzeje" - szepcze moja matka, a zachwyt w jej oczach jest tak nowy, jak rozwijający się zachód słońca.

Po tysiącu zachodów słońca z tysiąca chropowatych pomostów, ona, weteranka fotografii, wciąż jest zachwycona tym widokiem.

Ostra bryza wślizguje się pod moją rozpiętą wiatrówkę.

"Jest pięknie, ale chyba powinniśmy wejść do środka. Robi się tu chłodno".

"Nie jest tu chłodno". Oczy mamy, żywe w jej zmęczonej twarzy, zatrzaskują się, by spotkać się z moimi. "Nie traktuj mnie jak inwalidę, Canon".

"Nie jestem. I . . . Nie jestem." Studiuję wózek inwalidzki, na którym spędza teraz większość swoich dni, aparat na jej kolanach, kołysany z miłością w niepewnych dłoniach. "Przepraszam. Nie chciałam."

Irytacja łagodzi z jej wyrazu trochę, ale jej usta pozostają ustawione. "Czy kiedykolwiek naprawdę rozważałeś to słowo? Nieważne? In-valid. Ponieważ ktoś nie może chodzić lub łatwo się poruszać, unieważniamy go? Nie dostrzegamy ich, nie szanujemy ich życzeń?".

"Mamo, nie chciałem tego zrobić. Byliśmy tu przez jakiś czas. To był długi dzień i chcę, żeby się dobrze skończył."

Aparat, kiedy podnosi go do oczu i celuje w słońce, trzęsie się w jej niepewnym uścisku, aż jej zacieśniający się uchwyt go stabilizuje. "Każdy dzień, który kończy się tym, że wciąż oddycham, kończy się dobrze."

Jej słowa mielą się w moim sercu i wciągam ostry oddech przez nos, nigdy nie przygotowany na myśl, że moja matka nie zawsze będzie w pobliżu. Może nie być w pobliżu znacznie dłużej.

"Nie mów tak, mamo". Przesuwam stopy, czując się tak niepewnie, jak fale docierające do nóg molo.

Odrywa oczy od kamery, od wypalonego horyzontu, by rzucić mi bystre spojrzenie i szydzi. "Chłopcze, wszyscy umrzemy. Pytanie, jak ty żyłeś? Czy żyłeś, czy po prostu czekałeś na nadejście śmierci? Ja nie. Nie czekam na nic."

Odwraca się z powrotem do zachodzącego słońca. "Z wyjątkiem tego. Za każdym razem będę czekać na magiczną godzinę. To jest czekanie na cud, ale wiedząc, że on nadejdzie. Jak w zegarku, przyjdzie. Cud, na który można liczyć."

Nie mam serca powiedzieć jej, że zrezygnowałam z cudów. Powiedziałaby tylko, że jestem zbyt młody, by porzucić wiarę i nadzieję oraz luksus naiwności, ale choroba pustosząca ciało mojej matki przyspieszyła starzenie się jej i moje.

"Gdzie jest twój aparat?" pyta, jej nagłe pytanie odnajduje mnie ponad dźwiękiem szlamu fal.

Zsuwam plecak z ramion i wyciągam ręczną kamerę wideo. Wiem, czego ona chce. Coraz bardziej dokumentuje tę swoją podróż. Naszej. Chociaż boli mnie, gdy słyszę niektóre rzeczy, które mówi do kamery, rzeczy, których nie mówi do mnie, nigdy jej nie zatrzymuję. Zawsze jestem gotowy, by uchwycić każde słowo, każde spojrzenie niezwykłej kobiety, która mnie wychowała.

"Jesteś moim chłopcem na pewno. Nie mógłbyś mnie nigdy znaleźć bez mojego aparatu również." Zerka ponad aparatem, w górę na mnie. "To miłość mojego życia, ale tak bardzo jak kochasz swoją sztukę, Kanonie, chcę, żebyś znalazł kogoś, kogo możesz kochać bardziej".

Śmieję się i czuję smak słonego powietrza. "Nie zrobiłeś tego, ale chcesz, żebym to zrobił?".

Smutny uśmiech szkicuje finezyjne nawiasy wokół jej ust. "Zawsze chcemy dla naszych dzieci więcej niż mieliśmy".

Nie powiem jej, że ja kochająca kogoś bardziej niż moja sztuka wymagałaby cudu. Życie skradło wystarczająco dużo złudzeń mojej matki. Nie mogę się zmusić do wzięcia więcej.

Włączam aparat. Obracam go na nią.

"O dobrze. Jest włączony?" Ona opuszcza swój aparat i mruży oczy do mojego, determinacja tak jasna w jej oczach jak tonące słońce podpalające ocean. "Bo mam coś do powiedzenia".




Prolog Neevah - W wieku 18 lat (1)

==========

Prolog Neevah - W wieku 18 lat

==========

Powinnam była wiedzieć, że ten dzień będzie do bani.

Przy śniadaniu przewróciłam sól. Spóźniona do szkoły, zatrzymałam się na tyle długo, by nabrać garść i przerzucić ją przez ramię, by odeprzeć pecha, ale szkoda została już wyrządzona.

Na pierwszej lekcji pan Kaminsky zawołał mnie akurat wtedy, gdy zdałem sobie sprawę, że zostawiłem w domu moje zadanie z angielskiego. Podczas lunchu upuściłam tacę, rozlewając mleko czekoladowe, puree ziemniaczane i mój kubek z owocami po całej podłodze stołówki. A najgorsza część tego dnia? Upuściłam tekst na próbie do ostatniej sztuki szkolnej, Our Town. Miałam ten monolog w pamięci. Jak to się stało, że zapomniałem?

"Czy jakakolwiek istota ludzka zdaje sobie sprawę z życia, kiedy je przeżywa?" Recytuję słowa mojej bohaterki Emily pod oddechem i wciągam stare Camry mamy na nasz podjazd. "Każda, każda minuta?"

Przeszukałam swój mózg w poszukiwaniu tych słów, ale na całe życie nie mogłam ich nigdzie znaleźć, kiedy ich potrzebowałam. Znałem nawet linię, która nastąpiła później, odpowiedź kierownika sceny, jego odpowiedź na pytanie, którego nie mogłem wymyślić.

"Może święci i poeci".

Wydział teatralny to najlepsza rzecz w naszym małym liceum. Nie miałabym oferty pełnego stypendium do programu dramatycznego Rutgersa bez wszystkiego, czego nauczył mnie klub dramatyczny i zajęcia.

Umieszczam samochód na parkingu i walę głową o kierownicę, wciąż wściekła o to, że zapomniałam dziś tych linijek. "Cholerna sól".

Kiedy patrzę w górę, F150 Brandona jest zaparkowany przed nami pod naszym gankiem samochodowym. Mój chłopak - korekta, mój narzeczony od czasu, gdy zaręczyliśmy się w Boże Narodzenie - zawsze wydaje się przychodzić w prawo, kiedy go potrzebuję. Nie jest zachwycony ofertą Rutgers, mimo że nie zdecydowałam jeszcze, czy pójdę, czy nie. Ma nadzieję, że będę uczęszczać do szkoły bliżej domu, choć żadna z nich nie zaoferowała mi opłacenia drogi. Pomimo naszego niedawnego napięcia na temat moich przyszłych planów, ten zły dzień po prostu stał się lepszy wiedząc, że jest w środku czekając, nawet jeśli nie spodziewałem się go.

Uwielbiam, kiedy przychodzi po swojej zmianie w Olson's, warsztacie swojego taty, gdzie jest mechanikiem. Brand ma smykałkę do samochodów - zawsze miał. Kiedy nie było stypendiów piłkarskich, wziął to na siebie i zaczął pracować w Olson's bez skargi. Zawsze pachnie Irish Spring, mydłem, którego używa do mycia się po pracy. Nieważne, jak mocno się szoruje, uporczywe ślady tłuszczu zwykle zostają mu pod paznokciami i w zagięciach rąk. Nie przeszkadza mi to, dopóki jego ręce są na mnie.

Brand był moim pierwszym. Moim jedynym. Potajemnie skłaniałam się do pozostania, może studiowania dramatu w naszym community college zamiast wyjazdu na północ, bo nie mogę znieść myśli o tym, że będę z dala od niego przez cztery lata.

Wysiadam i kieruję się do naszego ceglanego domu w stylu rancho.

"Jestem w domu!" Wbijam klucze i zamykam za sobą drzwi wejściowe.

Brandon zawsze czeka w salonie. Mama obdzierałaby nas żywcem ze skóry, gdyby kiedykolwiek znalazła nas w mojej sypialni, choć nieraz nam się to udawało.

Kieruję się w górę korytarza, zatrzymując się krótko, gdy widzę moją siostrę Terry siedzącą obok niego na kanapie. Obie były juniorkami, kiedy zaczynałam liceum. Terry jest tak piękna, że każdy przynajmniej raz się z nią próbuje, ale o ile wiem, Brandon nigdy tego nie robił. Nie mogłem uwierzyć, kiedy zaprosił mnie, pierwszaka, na randkę.

"Hej, chłopaki." Wchodzę do środka i klapię na kanapę, ponieważ oni są wciśnięci na love seat. Brandon trzyma się sztywno obok niej, siedząc prosto jak słup, pięści zaciśnięte na kolanach. Terry, ze swoim szybkim uśmiechem i tym grubym tyłkiem, jest życiem każdej imprezy, ale właśnie teraz jej brwi się szczypią, jej twarz wykrzywia się z tym, co wygląda jak nieszczęście.

"Kto tu umarł?" Wydmuchuję śmiech, który blednie, gdy oczy Terry'ego opadają na jej kolana, a Brandon zupełnie odwraca wzrok. Mój ojciec zmarł na atak serca, kiedy miałam dwanaście lat. Od tamtej pory mam paranoję na punkcie utraty kogoś innego.

"Czy ktoś umarł?" Siedzę prosto, strach przerzedza mój głos. "Mama? Ciotka Alberta?"

"Nie," wcina się Terry. "To nic takiego. My, uh . . ." Potrząsnęła głową, zacisnęła usta i zamknęła oczy.

"Mamy ci coś do powiedzenia." Głos Brandona jest żwirowy, grobowy. "My... cóż, Terry..."

"Jestem w ciąży."

Jej słowa spadają jak kamień do małego salonu, a ja mrugam na nią głupio. Przez sekundę, mimo że wiem, że to musi być ostatnia rzecz, której Terry chce, ponieważ właśnie skończyła szkołę kosmetyczną, czuję radość. Będę ciocią!!! Leżałyśmy z Terry na moim łóżku, marząc w sobotnie popołudnia o moim ślubie z Brandonem i o tym, że pewnie będę miała dzieci przed nią, bo jej wiecznie zajmuje ustatkowanie się. Śmiałyśmy się, ja na podłodze między jej kolanami, podczas gdy ona zaplatała mi włosy.

Radość, krótkotrwała, wyparowuje jak para wystawiona na działanie powietrza.

Mamy ci coś do powiedzenia - powiedział Brandon.

My.

Oni nie są nami. Brandon i ja jesteśmy my. Terry i ja jesteśmy my, ale nigdy nie połączyło ich nic poza mną.

"W-co się dzieje?" Pluszczę się. "Dlaczego ty... . . .co masz na mysli. . ."

To wszystko, co mogę zarządzać, zanim mój głos się poddaje. Moje wnętrze zamienia się w skałę, przygotowując się do czegoś, czego mój mózg jeszcze nie dogonił.

"To moje," Brandon dławi się. Szczęka zgina się, sięga w górę, aby masować tył szyi i stoi, torując przed kominkiem. Przyglądam się złotym ramkom wyłożonym na kominku, niektóre tak stare, że są zmatowiałe, wszystkie przedstawiają zdjęcia mojej rodziny. Kilka moich i Terry'ego. Od pstrokatych zębów i warkoczyków po świętujących i ponurych. Parada etapów, lat i emocji, które razem przeżyliśmy. Siostry.

Moja siostra jest w ciąży z moim narzeczonym.

My.

Osuwisko wściekłości, zamieszania i bólu kruszy moje wnętrza w gruzy.

"Nie." Potrząsam głową, stoję i cofam się o kilka stóp, stawiając przestrzeń między mną a tymi zdrajcami. Tymi samolubnymi zdrajcami, którzy mieli być moi, a nie wzajemnie. "Kiedy?"

"Za pierwszym razem," mówi Terry. "My-"




Prolog Neevah - W wieku 18 lat (2)

"Pierwszy raz?" ciskam w nią słowami, oburzenie i ból zmagają się o dominację w moim sercu. "Ile ... jak długo ... Co zrobiłaś, Terry?"

Zwracam mokre oczy, zamazane łzami i płonące gniewem, na Brandona. "Co zrobiłeś?" Jego też pytam, niepewna, kogo w tej chwili najbardziej nienawidzę. Kto mnie najbardziej skrzywdził.

"Nie byłeś gotowy", głos Brandona jest obronny i zasznurowany winą. "Mówiłem ci, że to trudne dla faceta, aby czekać, ale ty . . . nie byłeś gotowy."

Był starszy i wszyscy jego przyjaciele uprawiali seks ze swoimi dziewczynami, ale ja nie dałbym się pospieszyć. Błagał, mówiąc mi, jak trudne było dla facetów, aby przejść bez. Czułam się winna, a on czuł się sfrustrowany, ale przeszliśmy przez to. Czekał, aż będę gotowa, i było warto. Było dobrze - przynajmniej tak mi się wydawało. Nigdy nie podejrzewałam, że zdradzał. A z moją siostrą?

"To było prawie dwa lata temu, Brand", krzyczę. "Pieprzyłeś Terry'ego od mojej młodszej klasy?".

Oczy Terry, rozszerzone z paniką, strzelają do wejścia do salonu. "Shhh! Jezu, Neev. Chcesz, żeby cała okolica słyszała?".

"Naprawdę, T? To jest twoje główne zmartwienie? Jestem całkiem pewna, że wkrótce wszyscy się dowiedzą. Chyba, że planujesz-"

"To był jeden raz," Brandon przerywa, oczy błagalnie. "Latem, zanim my ... zanim ty i ja zaczęliśmy to robić. To był wypadek. Powiedziałem jej, że to się już nigdy nie może powtórzyć, i tak się nie stało."

"Nie jestem świetny w nauce," mówię, sarkazm przepychający się przez ból. "Ale to musiało się powtórzyć, skoro dopiero teraz okazuje się, że jest w ciąży dwa lata później".

Ich pełna winy cisza po moich słowach dusi nawet najsłabszą nadzieję na cud. Na niemożliwość, że to było tylko raz, co jest wystarczająco złe, ale myśleć, że zrobią to ponownie. Że on zrobi to, kiedy ja będę myślała, że jesteśmy szczęśliwi. Że zrobi to, skoro jest moją siostrą i wiedziała. Wiedziała, jak bardzo kochałam Brandona. Jak mogła nie wiedzieć i jak mogła mi to zrobić?

"To było tylko kilka ostatnich tygodni" - przyznaje Terry, łzy wymykają się z kącików jej oczu. "Musisz uwierzyć, że nigdy nie..."

"Nie muszę w nic wierzyć", pluję na nią.

"Tak bardzo ćwiczyłaś do sztuki", mówi Brandon.

"Więc znowu to moja wina?" Drwiący śmiech wyskakuje. "Muszę robić próby po szkole do sztuki kilka dni w tygodniu, a ty nie możesz trzymać swojego kutasa z dala od mojej siostry?".

"Neev, do cholery!" Terry strzela do jej stóp, scowl marring gładki prettiness jej twarzy. "Zachowaj swój głos ciszej."

Wszyscy stoimy teraz, napięcie trianguluje między nami trzema. Owinęłam się gniewem, ale warstwy ochronne się rozpadają, a ból, ostrzejszy i cięższy niż myślę, że mogę przyjąć, wali w moje skronie i grzmi za żebrami. Kolana mi się chwieją, a w głowie się kręci.

Mógłbym zemdleć.

Szukam w głowie sztuki, w której postać mdleje, i jedyne, co przychodzi mi do głowy, to Dwaj panowie z Werony Szekspira, a to taki zły przykład. To ostatnia rzecz, o której powinienem myśleć, gdy moje życie płonie w moim salonie, ale jakoś mnie to uspokaja.

Wciąż mam scenę.

Rozważałam pozostanie, zrezygnowanie ze stypendium, być może z marzeń o występach na Broadwayu, dla niego. Dla tego. W szufladzie mojego biurka jest list akceptacyjny do wielkiego programu teatralnego. Mój bilet stąd. Mój paszport z tego, co stało się piekłem. Rutgers może zapłacić za nowy start, z dala od tego miejsca, od nich. Od tej niegodziwej mamy wpatrującej się we mnie kłamliwymi, zalanymi łzami oczami.

Mam wrażenie, że zabrali wszystko, ale nie zabrali. Mam wiele.

Mam możliwości.

Spada na mnie dziwny spokój. Nie tłumi pulsującego bólu w klatce piersiowej, ani nie łagodzi mdłości w żołądku - zwymiotuję, gdy dotrę do pokoju - ale daje mi siłę, by zrobić to, co trzeba.

Zostaw.




1. Kanon (dzień dzisiejszy) (1)

1

==========

Kanon (dzień dzisiejszy)

==========

Mrugam, gdy w Walter Reade Theatre zapalają się światła, jasność atakuje moje oczy po prawie dwóch godzinach spędzonych w ciemności. Wypełniona po brzegi sala wydaje się wstrzymywać zbiorowy oddech, a następnie wypuszcza go w postaci gromkich braw. A potem wstają. Jestem pewien, że niektórzy siedzą, ale ja widzę tylko tłum ludzi stojących, klaszczących dla dokumentu, w który włożyłem ostatnie trzy lata mojego życia. Ciepło wpełza mi na szyję i na twarz. Zmuszam się, by nie wiercić się na krześle reżysera ustawionym na środku sceny. To nie jest mój pierwszy raz, kiedy pokazuję dokument na Nowojorskim Festiwalu Filmowym, ale nigdy nie przyzwyczaję się do tej uwagi. O wiele lepiej czuję się za kamerą niż przed publicznością. W tym względzie jestem jak mama.

Mam nadzieję, że jestem do niej podobna na tysiąc sposobów.

Charles, moderator, przeczyszcza gardło i strzela do mnie z uśmiechem, mówiąc: "A nie mówiłam?".

Przewracam oczami i przyznaję mu rację, kiwając głową i uśmiechając się zawadiacko. Zapowiedział owację na stojąco dla Cracked, mojego dokumentu badającego amerykańską wojnę z narkotykami, obowiązkowe minima i masowe więziennictwo oraz kontrastującego z obecnym, w dużej mierze podmiejskim kryzysem opioidowym.

Mój typowy, lekki film.

Gestem nakazuję wszystkim usiąść, przez kilka sekund ignorują mnie, aż w końcu małymi falami zajmują swoje miejsca.

"Myślę, że im się podobało" - mówi Charles do swojego mikrofonu, wywołując salwę śmiechu w teatrze.

"Może." Spoglądam na tłum. "Ale jestem pewien, że mają pytania".

Czy kiedykolwiek mają.

Przez następną godzinę, pytania przychodzą w szybkim tempie z niesłabnącą ciekawością i głównie podziwem. Kilka kwestionuje moje w dużej mierze krytyczne stanowisko wobec rządowej tzw. wojny z narkotykami. Nie jestem pewien, czy tylko bawią się w adwokata diabła, czy rzeczywiście wierzą w to, co mówią. To nie ma znaczenia. Lubię dobrą debatę i nie mam nic przeciwko prowadzeniu jej przy 300 osobach. To świetna okazja, by wyjaśnić moje punkty widzenia, moje przekonania. I być może nauczyć się czegoś przy okazji. Zazwyczaj nie mamy stuprocentowej racji ani nie jesteśmy poinformowani o niczym. Nawet jeśli się z kimś nie zgadzam, nigdy nie dyskontuję możliwości nauczenia się czegoś, czego nie brałem pod uwagę.

Kiedy jestem już pewien, że wyczerpaliśmy tę dyskusję i mogę zacząć myśleć o smakowitym steku, który sobie obiecałem, do mikrofonu ustawionego w przejściu podchodzi kolejna osoba.

"Ostatnie pytanie", mówi Charles, wskazując na piegowatego faceta z rudymi włosami, który nosi koszulkę Biggiego.

"Jestem wielkim fanem pańskiej pracy, panie Holt," zaczyna, jego niebieskie oczy są stałe i intensywne.

"Dzięki." Ignoruję protest mojego żołądka. "'Preciate that."

"Tak bardzo jak kocham pana dokumenty", kontynuuje, "brakuje mi pana filmów fabularnych. Czy doświadczenie z Primal odstraszyło cię od reżyserowania filmów?"

Cholera.

Nie rozmawiam o tej katastrofie. Już wystarczająco dużo się o niej mówiło, żebym nie poruszał jej publicznie. Wszyscy wiedzą, żeby nie pytać mnie o ten film. A ten mały żartowniś ma jaja, żeby pytać mnie teraz? Po owacji na stojąco na New York Film Festival za najtrudniejszy dokument, jaki kiedykolwiek zrobiłem?

"Niektóre historie powinny być opowiadane przez innych ludzi" - mówię, utrzymując płaski ton i wzruszając filozoficznie ramionami. "Znajdujesz historie, które masz opowiedzieć i ruszasz dalej, jeśli staje się jasne, że dana historia nie jest dla ciebie. To nie jest osobiste."

"Więc myślę, że to załatwia sprawę", mówi Charles. "Dziękuję wam wszystkim za..."

"Ale to było osobiste," Redhead wcina się ponad próbą Charlesa, by go uciszyć, naciskając dalej pomimo koloru rumieniącego jego policzki. "Mam na myśli, że spotykałeś się z Camille Hensley, a kiedy zerwaliście, kazała cię zwolnić z filmu. Czy to się robi bardziej osobiste? Czy masz rady dla nas, młodych filmowców, którzy mogą znaleźć się w podobnych niezręcznych sytuacjach?"

Tak, nie pieprz swojej aktorki.

Nie mówię tego oczywiście na głos, choć jest to lekcja, której nauczyłem się w trudny, upokarzający sposób.

"Chyba lekcja jest taka, że sztuka ma pierwszeństwo przed wszystkim". Wymuszam równy ton. "Ta historia okazała się dokładnie taka, jak miała być ..."

śmieci.

"I wystąpiła w sposób, w jaki miała ..."

Flopped.

"Beze mnie. Chyba wszyscy wiemy, że osobiste zaangażowanie może skomplikować to, co i tak jest najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek robiłem - robienie świetnych filmów, czy to prawdziwych historii o życiu zrujnowanym przez nieprzemyślaną politykę rządu."

Gestem wskazuję na duży ekran z logo Cracked za mną.

"Albo historie zrodzone wyłącznie z wyobraźni. Opowiadanie jest święte. Opowieść musi być chroniona, za wszelką cenę. Czasami za cenę osobistą, więc kiedy stało się jasne, że moje zaangażowanie w ten projekt może potencjalnie zagrozić historii, wycofałem się."

Railroaded to bardziej trafny opis tego, jak Camille wykorzystała swój status mega gwiazdy, by odsunąć mnie od projektu. Film został sponiewierany przez nowego reżysera, a zgniłe pomidory rzucane na film niewiele pomogły w ukojeniu tej rany. Nie potrzebowałem porażki filmu, by mnie uniewinnić. Wiedziałem, że nie powinienem był mieszać się z Camille. Nawet świetna cipka nie jest warta zmarnowanej szansy.

Ale trudno nazwać coś "zmarnowaną", kiedy tak dobrze przyswoiło się swoją lekcję.

"Wyglądałeś jakbyś był dwie sekundy przed poderwaniem rudej".

Komentarz Monka sprawia, że się uśmiecham, ale jestem zbyt skupiony na moim ciastku krabowym, żeby się odezwać. Po całym tym łaknieniu steku, ciasto krabowe P.J. Clarke'a zmieniło mnie.

"To znaczy, trzeba mieć jaja, żeby zapytać." Monk mruga i bierze kęs swojego steku.

"Punk ass ma szczęście, że jeszcze je ma". Wycieram usta i rzucam serwetkę na stół. "Musi wiedzieć, że nie mówię o tym gównie".

"Ledwo rozmawiałeś ze mną o Primalu, a tym bardziej w pokoju pełnym obcych ludzi, więc pomyślałem, że nie uduszenie go na miejscu było cholernie godne pochwały".

"Hmmm." Oferuję chrząknięcie na wypadek, gdyby Monk dostał w głowę, że chcę to dalej omawiać. Ja nie. Primal to bolący punkt. Zbudowałem swoją karierę i reputację na przemyślanych, przełomowych filmach dokumentalnych. Kiedy reżyseruję filmy fabularne, to dlatego, że materiał porusza moją wyobraźnię i wzbudza moje przekonania. Primal jest przypomnieniem, że raz zbłądziłem i zapłaciłem za to z dumą. Nie leżałem tam. Opowiadanie jest dla mnie święte. Narażać moją integralność jako opowiadacza dla kobiety?




1. Kanon (dzień dzisiejszy) (2)

To się już nie powtórzy.

"Dostaję wiadomość", mówi Monk, biorąc łyk swojego piwa. "Nie chcesz rozmawiać o Primal, więc porozmawiajmy o twoim następnym filmie. Wiem, że jesteś w tym dobry."

Zerkam w górę znad mojego talerza i przytakuję. Wierzę w oszczędność słów. Mówienie za dużo zazwyczaj oznacza mówienie rzeczy, których nie chciałem lub nie powinienem.

"Mam milion pomysłów na partyturę," kontynuuje, nie czekając na moją wypowiedź.

Wright "Monk" Bellamy jest jednym z najlepszych muzyków, jakich kiedykolwiek spotkałem. Gra na kilku instrumentach, ale fortepian jest tym, z czego jest najbardziej znany. Jego obsesja na punkcie Theloniousa Monka przyniosła mu ten przydomek, a jego niebywałe umiejętności jako pianisty to potwierdzają. Jest rzadką klasycznie wykształconą bestią, która potrafi płynnie przejść do popu, muzyki współczesnej, jazzu. Wymień gatunek. On prawdopodobnie może to zrobić.

"Więc jesteś wolny, by pracować nad filmem?" Biorę łyk mojego Macallana. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo byłem zaniepokojony odbiorem dokumentu, aż do tego stojącego O. Większość napięcia po tym wydostała się ze mnie. Ten drink radzi sobie z tym, co zostało.

"Mogę przetasować kilka rzeczy". Ciemne oczy Monka mrugają z humorem. "Za odpowiednią cenę."

Jest tak samo intensywny jak ja, ale maskuje to wyluzowaną osobą i dobrodusznym uśmiechem. Nie zależy mi na tym, by cokolwiek ukrywać. Dostajesz to, co dostajesz.

"Mamy budżet", mruczę. "Tym razem. Mam nadzieję, że nie będę żałować, że dałam się przekonać Evanowi, żeby zrobić to z Galaxy Studios".

"To sztuka z epoki. I to ogromny. Biorąc pod uwagę kostiumy, produkcję, zakres tej rzeczy, to nie będzie tanie. Evan miał rację, że wybrał drogę studyjną."

"Jestem pewien, że będzie zadowolony, gdy to usłyszy. Choć jeśli jest jedna rzecz, której nigdy nie musisz mówić Evanowi, to to, że ma rację."

Mój partner produkcyjny Evan Bancroft zasługuje na duży kredyt za nasz sukces. On "pobłaża" mi moje filmy dokumentalne i sprawia, że filmy pomiędzy się liczą, zapewniając, że filmy, które robimy, zarabiają dla nas dużo pieniędzy. Facet jest zbyt mądry, by być biednym. Nie żeby kiedykolwiek był. Evan dorastał w branży, mając za matkę scenarzystkę, a za ojca operatora. On krwawi z filmu.

"Nadal nie jesteś bliżej znalezienia swojej gwiazdy?" pyta Monk.

Odkładam drinka i odchylam się w fotelu, obserwując przez okno, jak Lincoln Center świeci, gdy pierwsza warstwa ciemności okrywa miasto. Znalezienie świetnej historii to tylko pierwsza przeszkoda. Zdobycie pieniędzy na jej realizację? To kolejna. Obsadzenie odpowiednich aktorów - jeden z najważniejszych kroków w dziesiątkach, które podejmujesz, aby stworzyć lub zrujnować film.

"Będę wiedział, kiedy ją zobaczę", mówię mu.

"Ile widziałeś do tej pory? Sto?"

"Studio wystosowało ten ogromny casting, który okazał się żartem. Lubię być dużo bardziej precyzyjny niż to. To strata czasu i pieniędzy, jeśli mnie zapytasz, ale oni tego nie zrobili. Po prostu zaczęli patrzeć na te wszystkie aktorki, które zupełnie nie nadają się do tej roli."

"Cóż, na ich obronę, szukałaś przez sześć miesięcy bez jednego callbacka, więc prawdopodobnie próbują po prostu pomóc temu dziecku."

"Ale to moje dziecko." I glare na przechodniów na ulicy, jak oni są garnitury bezpiecznie ensconced w ich Beverly Hills domów. "Znalazłem tę historię w środku pustkowia. Nie mają pojęcia, co będzie trzeba zrobić, aby to, co powinno być. Chcę tylko ich pieniędzy, a nie pomysłów".

"Głupi oni, myśląc, że powinni mieć coś do powiedzenia o tym, jak ich pieniądze są wydawane".

"Robię to od dawna. Wiem jak to działa, ale są pewne rzeczy, które wiem tylko dzięki mojemu przeczuciu. I obsadzenie tego filmu jest jedną z takich rzeczy, więc potrzebuję, aby szefowie studia trzymali się z dala od mojej drogi, podczas gdy ja znajdę odpowiednią aktorkę."

"To nadal cud, jak udało ci się zdobyć Dessi Blue. Jak raz w życiu."

Podróżowałem z jednego wywiadu dla Cracked do drugiego. Jadąc przez wiejskie miasteczko w Alabamie, prawie przegapiłem mały przydrożny znak.

Miejsce urodzenia Dessi Blue (1915-2005)

Jadąc, nie miałem czasu na przeczytanie całego drobnego druku pod nagłówkiem, który mówił więcej o jej życiu, ale stacja benzynowa w maleńkim miasteczku, w którym się zatrzymałem, była na Dessi Blue Drive. W środku zapytałem kasjera o Dessi Blue, a reszta to już historia. To wysłało mnie na krętą drogę, która doprowadziła mnie do najbardziej ambitnego filmu, jaki kiedykolwiek próbowałem nakręcić - biografii o historii życia ogromnie utalentowanej wokalistki jazzowej, o której większość ludzi nigdy nie słyszała i której nigdy nie znała.

"Darren pisze scenariusz?" Pytanie Monka wyrywa mnie z tego kluczowego wspomnienia.

"Uh, właściwie nie. Naprawdę uważam, że ta historia powinna być napisana przez kobietę." Przerywam, zostawiając dużo miejsca na bombę, którą mam zamiar zrzucić. "Chcę Verity Hill."

Nóż Monka zatrzymuje się w połowie krojenia jego steku medium-rare. Patrzy w górę, mrugając do mnie kilka razy. Jego nóż i widelec klekotają, gdy upuszcza je na swój talerz. Mięsień pracuje w jego szczęce.

"Słuchaj, wiem, że wy dwaj macie przeszłość", mówię.

On odpowiada pogardliwym śmiechem i siada z powrotem na swoim krześle, nie robiąc żadnego ruchu, aby wrócić do swojego steku.

"Nie wiesz gówno o naszej przeszłości," mówi, jego głos nawet, ale jego zwykły dobry humor nieobecny.

"Wiem, że umawialiście się w college'u i -".

"Nie spekuluj, Canon".

"Chodzi mi o to, że nie powiedziała, że to będzie dla niej problem, więc założyłem, że będziesz-".

"Już ją zapytałeś? Zanim zapytałeś mnie?"

"Wybacz, bruh, ale studio było bardziej zainteresowane tym, kto napisze scenariusz, niż tym, kto zrobi muzykę. Jest bardzo poszukiwana, odkąd zdobyła Złoty Glob."

"Tak, rozumiem."

"Musiałem ją przyskrzynić, zaangażować jak najwcześniej."

"Powiedziałem, że rozumiem." Słowa Monka są pokrojone w drobną kostkę, ale brzmi to tak, jakby się nimi dusił. "Nic jej nie jest. Nic mi nie jest."

"Tak, nie wydawała się mieć z tobą problemu".

"Nie powinna", mruczy pod nosem, ale na tyle głośno, że ja to słyszę.

"Więc to było złe rozstanie?"

"To był college." Monk podnosi swój widelec i nóż, kroi w delikatne różowe mięso. "Wyrośliśmy i jesteśmy profesjonalistami".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Czekając na zachód słońca"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści