Najlepiej nie całować gwiazdy hokeja

Prolog

Prolog        

ELI   

Jestem wesołym facetem. 

Niektórzy mogliby powiedzieć ... zgrabnym. 

Solidny, godny zaufania, dobrze się bawiący. 

Jeśli szukasz zabawnej nocy, jestem twoim człowiekiem. 

Bez dramatów. 

Żadnych zmartwień. 

Po prostu dobra, staroświecka zabawa. 

Nauczyłem się od najmłodszych lat, że życie jest krótkie i trzeba się cieszyć każdą jego sekundą. Dlatego moją zasadą jest mówienie "tak". 

Mów tak na tyle rzeczy, na ile możesz. 

Hornsby, chcesz iść do pubu na końcu ulicy i nawalić się z miejscowymi? 

Oczywiście. 

Hornsby, czy chcesz popływać nago w basenie trenera, kiedy jest w domu? 

Oczywiście. 

Hornsby, czy chcesz polecieć do Vegas w nasz wolny dzień i pograć w pokera? 

Zdecydowanie tak. 

Żyć chwilą - to moje motto, które do tej pory dobrze mi służyło. Zabrało mnie w miejsca, o których nigdy nie myślałem, że je odwiedzę. Dało mi możliwości, o których nigdy bym nie pomyślał. 

Ale... i to jest wielkie "ale", ogromne "ale". 

Tym razem moje "tak" wróciło, aby ugryźć mnie w tyłek. 

Widzisz, to wszystko wydarzyło się w moje urodziny. Mieliśmy dzień wolny od pracy, po wielkim zwycięstwie nad Calgary Barnburners. To były Walentynki - tak, jestem walentynkowym dzieckiem - i poszliśmy do najlepszego baru dla singli w mieście, w którym roiło się od kobiet. 

Drinki leciały strumieniami. 

Rozmowy były wciągające. 

A ja w żadnym wypadku nie zamierzałem w najbliższym czasie zarywać nocy. 

Właśnie wtedy do baru weszła ona. 

W gorącej różowej sukience, która przylegała do każdego centymetra jej krągłego ciała, platynowe włosy ułożyła w długie, jedwabiste fale, a szminka na jej wspaniałych ustach pasowała do koloru sukienki. Nie było co do tego wątpliwości - była totalnym fajerwerkiem. 

Każdy facet, do którego zbliżyła się na odległość dziesięciu stóp, przerywał swoje zajęcia, by rzucić jej rażące spojrzenie. 

Bezsprzecznie była najgorętszą dziewczyną w barze. 

Gdy siodłała obok mnie, nieświadoma mojej obecności, muzyka jakby ucichła, gdy delikatnie położyła swój szpon na blacie baru. Swobodnie pochyliła się w stronę barmana, a jej wypielęgnowane paznokcie bębniły po drewnianym blacie, gdy słodko poprosiła o gimlet z dwiema cząstkami limonki. 

Byłem oczarowany. 

Byłam uzależniona. 

Przez resztę nocy byłem skradziony. 

Mój umysł pragnął tylko jednego. 

Jej. 

Miała moją uwagę i nikt nie mógł mnie od niej oderwać. 

Nikt by mnie nie powstrzymał. 

Szczerze mówiąc, miałem ją na oku od jakiegoś czasu, odkąd poznałem ją dwa lata wcześniej. 

A tej nocy... to była moja szansa. Wszystkie wymówki, wszystkie ograniczenia, zostały odrzucone, gdy wykorzystałem najlepsze narzędzie, jakim dysponowałem, aby skłonić ją do rozmowy ze mną: to były moje urodziny. 

I, kurwa, mieliśmy noc. Wciąż pamiętam, jak jej sukienka zsuwała się z jej ciała, gdy trzymałem ją w ramionach. Wciąż żywo pamiętam, że jej usta smakowały limonką i niebezpieczeństwem. I wciąż czuję zapach jej odurzających perfum unoszący się wokół mnie, gdy wbijałem się w nią, jeden po drugim, aż oboje doszliśmy w tym samym momencie. Wielokrotnie. 

To była jedna z najlepszych nocy w całym moim życiu. 

Ale to musiało się skończyć, bo uzgodniliśmy, że to będzie tylko jedna noc. Tego ranka wymknęła się niezauważona, a my oboje wróciliśmy do naszych codziennych zajęć. Jedliśmy, spaliśmy i oddychaliśmy hokejem. 

Czy był to najlepszy prezent urodzinowy, jakiego mogłem sobie zażyczyć? 

Absolutnie. 

Czy spełniła każdą moją cholerną fantazję? 

Bardziej, niż mogłem to sobie wyobrazić. 

A gdyby podeszła do mnie i poprosiła o więcej, czy bym się zgodził? 

Trudno byłoby mi powiedzieć, że nie. 

Niestety, to nie jest bajkowa historia o tym, jak moja jednonocna przygoda zamieniła się w romans na wieki wieków. 

Nie, to byłoby zbyt proste. Ta historia, cóż... ukazuje mnie jako człowieka, którym jestem. Człowieka, którego czuję do samego rdzenia. To historia o tym, jak noszę tytuł "Największego popaprańca", bo nie tylko przez przypadek zaszedłem w ciążę z dziewczyną w gorącej różowej sukience... . 

ale też złamałem kodeks braci. 

Ponieważ dziewczyna w gorącej różowej sukience jest siostrą mojego kolegi z drużyny ... i najlepszego przyjaciela.




Rozdział 1

Rozdział pierwszy        

PENNY   

Pytanie TikTok: Gdybyś miał córkę lub siostrę, od którego z kolegów z drużyny chciałbyś, aby trzymała się z daleka? 

Silas Taters: Ah, Hornsby'ego na pewno. 

Halsey Holmes: Hornsby. 

Levi Posey: Czy to w ogóle jest pytanie? Hornsby. 

Eli Hornsby: Czy chłopaki mówią o mnie? Oczywiście, że tak. *Szczerze mówiąc, ja też pewnie powiedziałbym, że ja. Ja albo Taters. 

Silas Taters: Hornsby powiedział mnie? Ten skurwiel. Zbyt wielki kutas, żeby powiedzieć o sobie. 

Pacey Lawes: Od kogo chcę, żeby moja siostra trzymała się z daleka? Od nich wszystkich. Wszyscy są idiotami. Wiedzą, że nie wolno im się do niej zbliżać. Ale gdybym miał wybrać jedną konkretną osobę? To proste. Byłby to Hornsby. Nie ma mowy, żebym pozwolił mu choćby spojrzeć na nią w ten sposób. Nigdy. I on o tym wie.       

* * *  

"Dlaczego idziemy do tego baru? You're not even single," I say to my best friend, Blakely, as I pull on the hem of my dress for the twentieth time since we climbed out of the Uber. Sukienka była ładna na wieszaku. Była ładna na mnie, gdy stałam nieruchomo przed lustrem. Ale teraz, kiedy chodzę po ulicach Vancouver, nic w tej sukience nie jest słodkie. Wciąż unosi się wyżej i wyżej na moich udach. Byłoby największym sukcesem, gdybym wyszła z tej nocy na łyżwach, nie pokazując bielizny. 

"Tak, ale Perry wyjechał z miasta, a fajnie jest być twoją skrzydłową". 

"Nawet nie chciałam dziś wychodzić" - mówię. "To niedorzeczne wychodzić w Walentynki jako osoba samotna". 

"To nie jest niedorzeczne." Blakely przeplata swoje ramię przez moje i przyciąga mnie do siebie. Blakely jest wyższa ode mnie o pół stopy, ma dziesięć centymetrów wzrostu, kasztanowe włosy, szmaragdowozielone oczy i uśmiech, który znika tylko wtedy, gdy ktoś ją skrzywdzi. Jest moją żoną z pracy, najlepszą przyjaciółką i ekspertką od pielęgnacji skóry, która jest zdeterminowana, by nigdy nie wyglądać na więcej niż dwadzieścia jeden dni. "Najlepszy czas na randki jest wtedy, gdy jest się samotnym, bo można trafić na kogoś, kto chce wypełnić pustkę". 

"Ach tak, bo bycie czyimś wypełniaczem pustki to naprawdę dobra zabawa" - mówię sarkastycznie. 

"To może być dobry czas, jeśli tylko na to pozwolisz. Nie sądzisz, że nadszedł czas, abyście zaczęli się spotykać? Dostałeś awans, na który tak ciężko pracowałeś, więc czas się zrelaksować i zabawić". Ona ma rację. Przez ostatnie dwa lata ciężko pracowałam, było wiele długich dni i niewiele nocy pełnych imprez. 

"Nie potrzebuję mężczyzny, żeby się dobrze bawić". 

"To fakt" - mówi Blakely. "Ale wyjście z mieszkania jest konieczne. I nie chciałem cię tym naciągać, ale najlepsi przyjaciele też mają potrzeby, wiesz, a wyjście ze mną dziś wieczorem jest taką potrzebą". 

"Wow, idziesz tam?". 

"Oczywiście, że tak. Nie możesz być dziś zrzędliwy. Musimy się dobrze bawić. Potrafisz to zrobić? Dobrze się bawić?" 

westchnęłam dramatycznie. "Myślę, że sobie poradzę". 

"Dobrze. Kiedy wejdziemy do baru, chcę od ciebie tylko dobrego nastroju. A jeśli przypadkiem spotkasz jakiegoś faceta, niech tak będzie, ale to nie będzie nasz cel. Naszym celem jest po prostu dobra zabawa, może trochę potańczymy i oczywiście będziemy obserwować, jak ludzie radzą sobie w tę romantyczną noc jako single". 

"Brzmi jak plan" - mówię, gdy dochodzimy do baru, o którym Blakely nie przestaje mówić. 

Według niej, w Walentynki miejsce to jest przystrojone na czerwono balonami, serpentynami i singlami gotowymi na spotkanie. Nie wspominając o tym, że przystawki są podawane przez pracowników cateringu, muzyka jest "ognista", a lista zaproszonych jest ekskluzywna, więc nie każdy może dołączyć do imprezy. 

Kiedy mi o tym mówiła, brzmiało to jak dobra zabawa, a teraz, kiedy już się na to zdecydowałam, w krótkiej sukience i w ogóle, mogę równie dobrze cieszyć się tą nocą. Zaczynałam jako stażystka w Vancouver Agitators, a potem awansowałam na wewnętrznego koordynatora mediów społecznościowych, specjalizującego się w TikTok. I bardzo lubię swoją pracę. 

Mogę spędzać czas z zawodowymi hokeistami i sprawiać, że są na bieżąco z trendami w TikTok, trollować fanów na naszych kontach w mediach społecznościowych i patrzeć, jak mój brat uprawia sport, który oboje kochamy. 

Więc równie dobrze mogę to uczcić, wyluzować się i dobrze się bawić. 

Kiedy dochodzimy do drzwi baru, wita nas bardzo duży, gruboskórny mężczyzna z notesem. Ma ściągnięte brwi, a gdy podchodzimy bliżej, powoli zaczyna nas poznawać. "Imię i nazwisko" - mówi szorstkim tonem. 

"Blakely White i gość". Odbija się na piętach i uśmiecha się do mnie, wyraźnie podekscytowana naszym wieczornym wyjściem. 

Bramkarz przegląda nazwiska na swoim notesie i kiedy już myślę, że nie znajdzie nazwiska mojej przyjaciółki, robi ukośny znak na swoim papierze, a następnie odsuwa się na bok, wypuszczając aksamitną linę. 

"W środku nie wolno palić. Jedzcie, ile chcecie. Miłej zabawy" - mówi tak monotonnym głosem, że zastanawiam się, ile razy już to powtarzał tego wieczoru. 

Blakely i ja wchodzimy do baru ramię w ramię i od razu rzucają mi się w oczy setki balonów przyciśniętych do i tak już niskiego sufitu. Różnokolorowe, różowo-czerwone balony stanowią główny element dekoracji, ale nie odciągają wzroku od krepowych wstążek zwisających z jednego końca baru na drugi i brokatu rozsypanego po całej podłodze. Już same balony byłyby koszmarem, ale dodajmy do tego spocony, wleczony po podłodze brokat, a to nie jest dla mnie krzyk dobrej zabawy. 

Jednak mimo koszmarnego rzemieślniczego pieprzu, który przywiera do moich butów, w słabo oświetlonej atmosferze rozbrzmiewa wesoła muzyka i słychać głośny śmiech. Nie mówiąc już o tym, że niektóre garnitury wpadają mi w oko. Mimo wszystko może być ciekawie. 

"Tutaj" - mówi Blakely, przesuwając nas w stronę tylnej części baru, obok podawanych drinków i przekąsek, wśród tłumu ludzi. "Mam nadzieję, że są tu wolne stoliki z wysokim blatem, przy których możemy usiąść". 

Prowadzi nas przez tłum i za róg, do znacznie większej sali, gdzie stoły z wysokimi blatami i stołkami są porozrzucane po całej przestrzeni, a hałas jest o kilka oktaw niższy. 

"Ooo, widzę stolik. Przynieś nam coś do picia, a ja wystąpię o prawa lokatora". 

W barze jest tłoczno, więc nie jestem zaskoczony, gdy w drodze po nasze drinki dostaję łokciem w żebra i uderzeniem w ramię. 

Kiedy docieram do baru, opieram się o czarną ladę i obserwuję wybór alkoholi, zastanawiając się, co powinnam wybrać, gdy staje przede mną barmanka. "Zabójcza sukienka" - mówi. 

"Aw, dziękuję." Zerkam w dół na sukienkę, a potem z powrotem na nią. "Podwija mi się na udach, jakby właśnie po to została stworzona. Nie może być bardziej irytująca". 

mruga do mnie okiem. "Myślę, że ta sukienka ci się przyda. Co mogę Ci kupić, kochanie?". 

Nie wie, że nie mam żadnego interesu w tym, aby się dziś z kimś związać. Może trochę poflirtu, bo jest tu kilka opcji, ale nic poważnego. 

"Moja przyjaciółka zawsze zamawia Malibu Bay Breeze z wiśnią, więc podam jej to, a ja poproszę gimlet z dwoma limonkami". 

"Już podaję" - mówi barmanka. Kręci się wokół nas, chwytając czyste kubki i wyciągając odpowiednie butelki z alkoholem, przyglądając się swoim nalewakom. Nigdy nie byłabym w stanie zostać barmanką, próbując zapamiętać zawiłości każdego drinka, o jakim kiedykolwiek wspomniano, a jednocześnie dbając o zadowolenie odurzonych gości. To dla mnie za dużo. 

"Gimlet, co? Nigdy bym cię nie podejrzewał o to, że pijesz gin" - mówi ochrypły, głęboki głos, podchodząc do mnie. 

Znam ten głos. 

Myślę, że prawie wszyscy w Vancouver znają ten głos. 

Odwracając się w prawo, staję twarzą w twarz z Eli Hornsbym, najlepszym obrońcą w hokeju, który gra w drużynie, w której pracuję - Agitators. Ale co ważniejsze, jest on panem księciem z bajki, najseksowniejszym hokeistą w lidze i... najbardziej napalonym. Jest najatrakcyjniejszym graczem na lodzie, flirciarzem i obiektem uczuć każdej fanki hokeja - nawet mężczyzn. Jest groźny z kijem w ręku, ale oczaruje cię swoim charyzmatycznym uśmiechem - uśmiechem, w którym wciąż są wszystkie jego zęby. I oczywiście, jeden z najlepszych przyjaciół mojego brata. 

"Hornsby, co ty tu robisz?" pytam z wahaniem w głosie, bo nie ma chwili, żebym nie była onieśmielona tym mężczyzną i tym, jaki jest szalenie gorący. 

Też jestem trochę zszokowany, że go tu widzę. Bar dla samotnych w Walentynki nie jest dla niego typowym miejscem. Z drugiej strony, jest największym graczem w drużynie, więc może w wolną noc spędzać wolny czas i szukać kogoś do towarzystwa. 

To już wydaje się być na miejscu. 

"No wiesz, po prostu świętuję dzień, w którym się urodziłem". Opiera się o bar i bierze łyk piwa z ręki. Jest swobodny, opanowany i jestem pewna, że zdaje sobie sprawę z tego, jak dobrze wygląda w swoim trzyczęściowym marynarskim garniturze. 

Nie znam nikogo - i mam na myśli KAŻDEGO - kto nosiłby garnitur lepiej niż Eli Hornsby. 

Zamieściłem kilka filmów w zwolnionym tempie, na których widać, jak wchodzi na halę, podkreślając, że jest najlepiej ubranym członkiem drużyny. Uwagę wszystkich przykuwają jego charakterystyczne papierosowe spodnie, brak skarpetek i eleganckie buty, nie wspominając o sposobie, w jaki wypełnia swoją marynarkę, a jego bicepsy szarpią materiał, gdy zbliża do ust kubek z kawą. 

To pułapka na pragnienie, z którą nie mam problemu. 

Ale teraz, gdy ta pułapka na pragnienie stoi przede mną i patrzy mi w oczy, czuję, jak moje nerwy gwałtownie przyspieszają i mam ochotę albo pogłaskać jego klatkę piersiową, albo pobiec do toalety i zwymiotować. Dwie bardzo przeciwstawne reakcje, ale dwie bardzo trafne. 

Jak najbardziej swobodnie kładę rękę na barze i próbuję oprzeć się o drewno, naśladując jego zrelaksowaną pozycję. Ale podczas gdy on jest kwintesencją tego, jak należy zachowywać się odpowiednio w sytuacjach towarzyskich, ja modlę się do samego Kupidyna, żeby moja sukienka nie zwinęła się jak staromodna roleta okienna i nie uderzyła mnie w twarz, jednocześnie pokazując gorącemu hokeiście moją bieliznę. 

O Boże ... jaką bieliznę dzisiaj założyłam? Dlaczego nie mogę zapamiętać tak ważnego szczegółu? 

"Czy ty, uh ... wszystko w porządku?" - pyta, zginając się w kolanach, by spojrzeć mi prosto w oczy. 

O cholera, nic nie powiedziałam. 

"Tak, w porządku. Po prostu świetnie." Pstrykam na niego agresywnie palcami. "A, no właśnie. Dziś są Twoje urodziny. Napisałem o tym na TikTok'u". 

"Tak" - mówi, przyglądając mi się podejrzliwie. Prawdopodobnie próbuje zdecydować, czy powinien być ostrożny wobec zbliżających się do niego palców z gatunku tych trzaskających. "Zamieściłeś nagranie z bumerangiem, na którym Posey uderza mnie w tyłek swoim kijem hokejowym". 

Tak. To było naprawdę zabawne. Chichoczę do siebie, prycham, ale ktoś mnie pilnuje, bo udaje mi się trzymać to w ryzach. "Pomyślałem, że to odpowiedni hołd, skoro fanom podoba się wasz niedawny bromance". 

Levi Posey, napastnik drużyny. Duży, barczysty facet o złotym sercu. Na lodowisku jest absolutnym demonem, ale poza halą jest tak miękki i delikatny, jak tylko się da. Najbardziej wrażliwy w drużynie, uwielbiający kanapki z bolończykami i klepanie Hornsby'ego kijem po tyłku przed rozpoczęciem każdego meczu. Stało się to cenną tradycją wśród kibiców. 

"Dzielimy się jednym koktajlem mlecznym i wszyscy myślą, że jesteśmy praktycznie zaręczeni". Eli przewraca oczami. 

Ahh, koktajl mleczny. To była najcenniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Eli i Levi byli razem na imprezie organizowanej przez szpital dziecięcy i dostali koktajl mleczny z dwiema słomkami. Przymknęli oczy, trzymali razem napój i każdy z nich wziął słomkę do ust. Pokaz, jaki urządzili, był złotem w dziedzinie public relations. Zespół ds. mediów wykorzystywał go tak często, jak tylko mógł. Było nawet w pierwszej dziesiątce na ESPN. 

"To było potępiające. Jesteście teraz na zawsze połączeni węzłami". 

"Mogło być gorzej". Uśmiechnął się. Ooof, ten uśmiech. Moja ręka, która nie leży na barze, kołysze się przy moim boku od jednego błysku jego perłowych zębów. "Mogłem zostać przyłapany na dzieleniu się koktajlem mlecznym z Twoim bratem". 

"Pacey nigdy nie podzieliłby się z tobą koktajlem mlecznym" - mówię i zanim zdążyłam się powstrzymać, dodaję: "Twierdziłby, że masz jakąś chorobę zakaźną, której nie chciałby się zarazić". 

Pacey, mój brat, jest bramkarzem drużyny Vancouver Agitators. Jest sercem drużyny i ma jeden z najszybszych refleksów w lidze. Ostatnio, jak ... kilka miesięcy temu, zakochał się w dziewczynie o imieniu Winnie, która przypadkiem natknęła się na niego podczas ulewy. Długa historia, ale od razu został oczarowany. Nie dziwię mu się, bo jest bardzo urocza i zabawna. Uwielbiam spędzać z nią czas i mam nadzieję, że już niedługo usłyszymy dzwony weselne. Wiele razy mówiłam Paceyowi, że musi się oświadczyć. Twierdzi, że ma plany, ale czeka na odpowiedni moment. Myślę, że po zakończeniu sezonu, kiedy chłopaki pojadą do Banff w Kanadzie, aby się zrelaksować, Pacey się oświadczy. Taki z niego sentymentalny facet. 

Ale poczekaj chwilę. Mój umysł wraca do tego, co właśnie powiedziałem. Czy ja właśnie powiedziałem Hornsby'emu prosto w twarz, że jest chory? Zakaźny. Niegodny dzielenia się koktajlem mlecznym? Co ja sobie, u licha, myślałem? Jestem pewien, że większość Ameryki chciałaby się z nim podzielić koktajlem mlecznym. To znaczy, ja bym się podzielił. Ale ja zachowuję się jak małe dziecko, które naśladuje swoich rodziców, powtarzając to, co Pacey powiedział do mnie. 

"Nie jestem chory". Eli marszczy czoło. "Twój brat lubi wymyślać kłamstwa, żeby mieć szansę dorównać mojej urodzie" - mówi Eli, nawiązując ze mną bezpośredni kontakt wzrokowy i głupio trzepocząc rzęsami. "Ale żeby było jasne, nie mam żadnych chorób. Chcę to tylko wyjaśnić". 

Podnoszę ręce do góry. "Hej, to, co robisz w swoim czasie, to twoja sprawa". Ale wiem, że wiele z tego, co on robi w swoim czasie, wiąże się z kobietami. 

Wiele długich nocy. 

I zawsze krótkie pożegnania. 

Barmanka odstawia moje drinki, a potem spogląda tam i z powrotem między Eli'ego i mnie. Uśmiecha się i mówi: "Czy mam dopisać Twoje drinki do rachunku gwiazdy hokeja?". 

Normalnie odmówiłabym, bo nie lubię zacierać granic między pracą a czasem wolnym, ale z jakiegoś powodu, próbując dorównać Eli'emu, uśmiecham się do niego. "Tak, bardzo chętnie." Następnie uśmiecham się do barmana. "Dziękuję." 

Ona mruga. "Oczywiście." 

Cóż, skoro już śmiało postawiłam swoje drinki na cudzy rachunek, czas się zbierać, zanim przepocę się przez tę sukienkę. Zaczynam odchodzić, gdy Eli staje przede mną, blokując mi drogę. 

"Skoro ja płacę za Twojego drinka, to przynajmniej porozmawiaj ze mną trochę dłużej. Nie sądzisz?". 

Uh . . . rozmawiać z nim dłużej. Byłaby to ostatnia rzecz, jaką chciałabym zrobić. Dlaczego, pytasz? 

Bo on mnie onieśmiela. Ponieważ dzisiejszy wieczór miał być dobrą zabawą, a chociaż Hornsby to świetny facet, nie czuję się przy nim zbyt komfortowo. To zabrzmi bardzo źle, zdaję sobie z tego sprawę, ale on jest po prostu zbyt... ładny. Nie jestem w jego lidze - nie żeby kiedykolwiek był mną zainteresowany - ale lubię ograniczać moje kontakty z nim do minimum, zwłaszcza że jest wielkim flirciarzem. Nie chcę, żeby mój mały romantyczny mózg myślał, że ten jawnie atrakcyjny samiec alfa jest w najmniejszym stopniu zainteresowany zobaczeniem mnie nago. Nie, lepiej jest dać sobie spokój i nie zaprzątać sobie głowy takimi myślami. 

Dlatego musimy znaleźć jego przyjaciół i przenieść go do ich towarzystwa, a nie do mojego. "Przyszedłeś tu sam?". 

"Posey przyszedł ze mną, ale w ciągu pięciu minut zwiał, twierdząc, że ma rozstrój żołądka. Szczerze mówiąc, myślę, że ten cały bar dla samotnych naprawdę go wystraszył". 

Teraz Posey to ktoś, z kim mogłabym spędzać czas. Tak, jest przystojny, ale jest też nieco bardziej przyziemny. Błysk nie odbija się od jego zębów za każdym razem, gdy się uśmiecha, jak to ma miejsce w przypadku Hornsby'ego. 

"Dlaczego? On jest taki kochany. Ma szansę znaleźć naprawdę miłą dziewczynę". 

Hornsby marszczy brwi. "On znajduje wystarczająco dużo dziewczyn. W tym właśnie problem. On nie lubi, gdy poświęca mu się tyle uwagi". 

Spoglądam na niego z niedowierzaniem. "I to mówi największy gracz w drużynie". 

Jego brwi unoszą się do góry, niemal całując gęstą linię włosów. "Myślisz, że jestem największym graczem?". Wskazuje na swoją klatkę piersiową, udając szok. Czy on żartuje? Nie uważam, że jest największym graczem. Wiem, że nim jest. Wszyscy o tym wiedzą. Drużyna, zarząd, kibice. Nie jest tajemnicą, że Hornsby się obnosi. Zapytałem kiedyś Pacey'a, czy Hornsby nie czuje się źle, gdy chodzi od dziewczyny do dziewczyny, a Pacey odpowiedział, że nie, bo zawsze jest z nimi szczery i otwarty. One wiedzą, w co się z nim pakują - jedna noc i koniec. 

Może jestem szalony, ale taka postawa - jedna noc i koniec - wyraźnie pachnie statusem uniwersalnego gracza. 

I już jestem gotowa mu to powiedzieć, naznaczyć go moją etykietą, kiedy jego piękne oczy powodują spięcie w moim mózgu, zamieniając go w kupkę bezużytecznej, pomarszczonej papki. 

"Uh, ahem . . . Chciałbym powiedzieć... cóż, ooo, czy tu jest gorąco?". Potrząsnął głową, uśmiechając się. "Tak, nie sądziłem, ale jak już mówiłem, słyszałem, wiesz, jak wszyscy mówią, że jesteś, uh, że . ...że jesteś największym graczem w drużynie". Drinki w moich rękach wydają się wymykać z rąk i rozbijają się o podłogę, a dłonie pocą mi się, jakby szły przez głębiny Amazonki. 

"Kto tak mówi?" 

Czy to nie jest oczywiste? 

"Wszyscy." mruknęłam. 

Podnosi drinka do ust, przyglądając mi się przez cały czas, a jego beztroskie usposobienie beztrosko z niego spływa. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że może być tak pewny siebie. "Nie powinnaś słuchać opinii innych ludzi". 

"Chcesz powiedzieć, że to nieprawda?". Zataczam zęby nad kącikiem wargi, a jego oczy natychmiast fiksują się na tym ruchu. 

Kiedy jego spojrzenie znów łączy się z moim, mówi: "Mówię, że to nie jest obecnie prawda". 

Dobrze wiedzieć. 

Szczerze mówiąc, nie wiem, co mam z tym zrobić ani dokąd iść. Chcę się tylko napić z przyjacielem. Więc, aby go spławić, mówię: "Nie wiem, co chcesz udowodnić, ale nie musisz niczego udowadniać w rozmowie ze mną. Nie wolno mi umieszczać na TikTok informacji o życiu osobistym graczy - hokeistów, a nie filandrycznych graczy, za jakich zostałeś dziś uznany - chyba że jest to zatwierdzone, więc twoje zajęcia pozalekcyjne są u mnie bezpieczne". 

Może po prostu chce mieć pewność, że jego napalone zachowania nie zostaną rozlane na całą aplikację, której będzie towarzyszyć modny fragment muzyki. 

Chociaż... to byłby dobry wpis... nie, nigdy bym tego nie zrobił. 

"Nie próbuję niczego udowadniać". Jego oczy wędrują w dół mojego ciała, a potem z powrotem w górę, jego spojrzenie jest jak światło podczerwone, które sprawdza mnie pod kątem wszelkich nieścisłości. Zaufaj mi, nie potrzebuje specjalnego celownika laserowego, żeby je dostrzec. Zbliżając się o krok, mówi: "Szukam tylko towarzystwa. Naprawdę każesz mi spędzić urodziny samotnie?". 

Czyż nie jest to tylko kopniak w mój mizerny plan ucieczki? 

Niebiesko-zielone oczy spotykają się z moimi, a ja przyglądam się jego pięknej twarzy. Jest tak obrzydliwie proporcjonalny. Od ust, przez nos, po mocną, kanciastą krzywiznę szczęki - jest idealny. Naprawdę cholernie doskonały. Jeśli dodać do tego jego ogromny wzrost, szerokie, muskularne ramiona, wysportowaną sylwetkę i czarujące usposobienie, to trudno mu odmówić. 



Bardzo trudne. 

"To nie moja wina, że wybrałeś niewłaściwą osobę do spędzenia urodzin" - mówię, próbując zrozumieć, dlaczego, u licha, chciałby spędzić noc w moim towarzystwie. 

Nie jestem nikim w jego świecie. Jasne, potrafię zrobić niezłą quesadillę, a gdybyś zapytał mnie, z którego sezonu "New Girl" pochodzi dany odcinek, byłabym w stanie Ci odpowiedzieć. I nie chcę się chwalić, ale ta dziewczyna wie, jak przyszyć guzik, co jest umiejętnością zagubioną wśród wieków. Ale poza tym nie ma tu nic szczególnego, a przynajmniej nic na miarę Hornsby'ego". 

"To prawda, ale teraz ja wybieram ciebie. Czy naprawdę mi odmówisz?". 

Uhhh . . . 

Staram się, ale nie wychodzi mi to najlepiej. 

Chciałabym powiedzieć, że to nie moja wina. Wystarczy na niego spojrzeć. Chciałbym zobaczyć, jak ktoś z was mówi mu "nie". No dalej, spróbujcie. 

Tak... tak właśnie myślałem. Niemożliwe. 

Żegnajcie dziewczęce wieczory. 

Miałam w planach porozmawiać z Blakely o mojej ostatniej depilacji woskiem, która była koszmarem, i zapytać ją, co sądzi o tej bieliźnie na okres, którą wszędzie reklamują. Aha ... i o tym, jak spędziłam dwie godziny, patrząc, jak ta piękna turecka piekarka raz po raz wbija pięść w uformowane ciasto chlebowe. 

To nie jest rozmowa, którą powinno się prowadzić w obecności człowieka takiego jak Eli. Nie powinien też zdobywać takich upokarzających informacji o mnie. 

Nie jestem też pewna, czy miałby wartościową opinię na temat bielizny menstruacyjnej. 

Wygląda jednak na to, że Hornsby ma inne plany, a ja, szczerze mówiąc, nie jestem bestią. Nie mogę tak po prostu zostawić kogoś w dniu jego urodzin... samego. Wygląda więc na to, że duet Blakely i ja staliśmy się trio. 

"Odmówić ci?". Zerkam w bok, widząc Blakely zagłębioną w telefonie. Ciężko przełykam. "Chyba nie." 

Na jego twarzy pojawia się pełny, rozpływający się w ustach, rozdzierający majtki uśmiech, a to jedno spojrzenie, pełne zalotnych obietnic, sprawia, że drżą mi nogi. Pulsują. Ewentualnie rozchylają się, gdybym nie stała. 

Nie mam zamiaru spiknąć się z Hornsbym ani z żadnym z kolegów z drużyny Paceya, ale on wybrał mnie dziś na swoją przyjaciółkę, więc to tyle. 

Bez słowa obejmuje mnie ramieniem i razem idziemy w stronę Blakely, która w samą porę odrywa wzrok od telefonu, by przyłapać nas na wspólnym spacerze. 

Uh-oh. 

Widziałam już ten grymas. 

Ten grymas nie wygląda dla mnie obiecująco. 

W jej umyśle ... w jej złym, złym umyśle. 

Kiedy stawiam jej drinka na stole, wiem, że nie spodoba mi się to, co za chwilę wyjdzie z jej ust, a drinka najprawdopodobniej wypiję ja, nie ona. 

"Eli Hornsby, czy to nie twoje urodziny?" - mówi, a łatwość w jej głosie sprawia, że jestem zazdrosny. Zawsze z łatwością rozmawiała z graczami, podczas gdy ja nerwowo pociłem się w kącie i odpowiadałem na ich pytania dziwnymi chrząknięciami, dopóki się nie rozgrzałem. Mogłoby się wydawać, że przebywanie z hokeistami przez całe życie przygotowało mnie do tego, że nie będę się denerwować, ale tak nie jest. Przynajmniej nie wtedy, gdy chodzi o Hornsby'ego. 

"Mam urodziny." Stawia swój napój na małym, okrągłym stoliku. 

"Wszystkiego najlepszego" - mówi. "I nie chcę tego robić, bo świętowanie Twoich urodzin wydaje mi się świetną zabawą... . ." 

Uhh, nienawidzę robić czego? 

Dlaczego ona wstaje z krzesła? 

Dlaczego nie podnosi swojego drinka, żeby wziąć łyk? 

Dlaczego, do diabła, przekłada pasek torebki przez ramię? 

"Ale Perry dzwonił i wrócił wcześniej do domu, żeby zrobić mi niespodziankę. Chciałabym zobaczyć, dokąd zaprowadzi nas ta noc, ale moja Walentynka domaga się mojej obecności". Wykrzywia wargę, ale dla mnie to nie ma znaczenia. 

Nie wierzę jej. 

Nawet przez chwilę. 

"Zamierzasz po prostu odejść?" pytam ją z paniką w głosie. Rzucam jej spojrzenie, spojrzenie najlepszej przyjaciółki, które mówi: "Proszę, Jezu, nie zostawiaj mnie z nim samej", ale ponieważ jest tak złą kobietą, jaką jest, celowo nie tłumaczy mojej prośby. 

"Tak, ale masz tu Hornsby'ego, który dotrzyma ci towarzystwa i być może będzie twoim skrzydłowym". 

"Wingman?" mówi Hornsby. "Chcesz się z kimś umówić, Penny?". 

"Co? Nie!" Moje policzki płoną z zażenowania. "Nie, nawet nie chciałam wychodzić dziś wieczorem, ale Blakely mnie przekonał. Nie miałam nic przeciwko temu, żeby po prostu spędzić czas u mnie w domu i zjeść galon lodów ... errrr, to znaczy pintę, pintę lodów". 

*Szepty* Naprawdę miałem na myśli to, co powiedziałem. Galon. Pełen galon kremowej, pysznej mlecznej konsystencji. Może nawet z posypkami albo czekoladową masą krówkową. Na pewno z wiśniami. 

Ale oczywiście nie przyznam się do tego przy panu Rock-Hard Body. 

"Musiała się wyrwać. Nawet nie świętowała jeszcze awansu" - mówi Blakely. 

"Nie świętowałaś?" pyta Hornsby. "W takim razie wygląda na to, że będziemy musieli zamówić jeszcze jedną kolejkę". Zwraca uwagę na Blakely'ego. "Nie martw się, mam twoją dziewczynę. Zadbam o to, aby miała najlepszy wieczór w swoim życiu". 

Ku mojemu przerażeniu Blakely mruga okiem. "Mam nadzieję, że tak będzie". Następnie nachyla się do mnie i przytula mnie, szepcząc: "Proszę, wyląduj dziś w jego łóżku i opowiedz mi o tym później". 

"Czyś ty oszalała?" mówię przez zaciśnięte zęby, gdy ona się odsuwa. 

"Ja też będę za Tobą tęsknić, ale nadrobimy zaległości w pracy". Uderza palcem w mój nos. "Kocham cię." A potem zwraca się do Hornsby'ego. "Opiekuj się dobrze moją dziewczynką". 

"Tak zrobię" - odpowiada, unosząc kieliszek w jej stronę. A potem, zanim się zorientowałam, co się stało, zostałam sama z Eli Hornsbym, dzieląc intymny stolik na tyłach baru, podczas gdy nad nami gra romantyczna muzyka. "Usiądź, zostań na chwilę" - mówi, podsuwając mi stołek swoją obutą w skrzydła stopą. 

Wow, po prostu wow. Nie mogę uwierzyć, że Blakely to zrobił. 

A na moje nieszczęście niewiele mogę zrobić. Nie jestem na tyle silna, żeby odstawić drinka i odejść bez słowa. Muszę zobaczyć tego człowieka w pracy, na litość boską. Moim jedynym wyjściem była Blakely, a moja była najlepsza przyjaciółka właśnie mnie zostawiła. 

Nie mam wyboru. 

Ulegając podstępowi, siadam na swoim miejscu, a następnie podnoszę drinka do ust. Jutro Blakely dostanie ode mnie po uszach. Karta najlepszej przyjaciółki została cofnięta. Będzie musiała sobie na nią zasłużyć, dając mnóstwo prezentów. Ładnych, błyszczących prezentów ... i gotówki. Tak, będę od niej wymagać zimnej, twardej gotówki, aby mogła wrócić do moich łask. Będzie musiała wachlować mi tą gotówką w twarz, mówiąc mi jednocześnie, dlaczego jestem tak świetna w przyszywaniu guzików. To cena, jaką płacisz za to, że mnie zostawiłaś. 

Co najmniej pięćdziesiąt dolarów... w jedynkach, żeby to było denerwujące. 

Może dziesięć dolarów w ćwierćdolarówkach. 

Pięć dolarów w pięciocentówkach. 

Wszystko umieszczone w słoiku z napisem "Przepraszam" i serduszkiem na nim. Ten słoik powinien zostać mi wręczony, gdy ona będzie mi wręczać mój ulubiony napój kawowy - chudą waniliową latte - nowy błyszczący notes i pasujący do niego długopis. Tak, to będzie jej pokuta. Nawet jeśli to zrobi, nadal będzie na warunkowym zwolnieniu. Rozważę tylko, czy pozwolić jej porozmawiać ze mną. 

"Hej, wszystko w porządku? Naprawdę jesteś taka zła?" pyta Eli, wyrywając mnie z myśli o morderczych sposobach odzyskania Blakely. "Bo wyglądasz, jakbyś była gotowa walnąć pięścią w ten napój na cały pokój". 

Wpatruję się w napój Blakely'ego, rozważając zrobienie dokładnie tego samego. Szybki cios pięścią po całym pokoju to satysfakcjonujące uczucie. 

"Irytacja" - odpowiadam. 

"Rozdrażniona, bo zostałaś ze mną na noc, czy rozdrażniona, bo to twoja przyjaciółka wyciągnęła cię dziś na miasto, a potem porzuciła?". 

"I to, i to" - mówię, zanim zdążę się powstrzymać. "To znaczy... to ostatnie, nie oba. Nie mam nic przeciwko temu, że jestem tu z tobą. Jesteś... w porządku i w ogóle". 

"W porządku i w ogóle?" mówi Eli, wyglądając na urażonego. "Po prostu w porządku? Wiesz, że wielu ludzi byłoby podekscytowanych, gdyby mogli się ze mną napić". 

"Tak, oczywiście. Wszyscy ludzie. W tym ja" - mówię, cofając się. "Bardzo podekscytowani." Stukam swoim drinkiem w jego drinka. "Zdrowie za to, że jesteśmy podekscytowani spędzeniem razem nocy". Biorę łyk, a na jego ustach pojawia się uśmiech. "Chwila, nie chodziło mi o spędzenie nocy razem w ten sposób, wiesz, tak jak ty lubisz spędzać noc z kobietami... nago. Chodziło mi tylko o wzajemne obcowanie w sposób nieseksualny. Ściśle platoniczny. Nie uprawiamy seksu. To nie jest coś, co robimy. Prawie nie rozmawiamy, więc seks to zdecydowanie nie jest coś, co robimy". 

Jezu, Penny, przestań gadać. 

Biorę duży łyk mojego drinka. 

Ale potem... Kontynuuję. 

"Nie żeby to był zły seks" - kontynuuję z Bóg wie jakiego powodu. Nerwy, ten trzyczęściowy garnitur i brak skarpetek, a jego kostki wydają się takie rozmarzone - ta kombinacja wstrząsa mną do głębi. "Jestem całkiem dobra w seksie - przynajmniej tak sama siebie o tym przekonuję. To znaczy, pewnie nie tak dobrze jak ty, bo wygląda na to, że masz dużo praktyki, jeśli tak to można nazwać. Miałam kilku partnerów, jednego na dłużej, i był całkiem niezły. Lubiliśmy się trochę pieprzyć, wiesz?". Uderzam go łokciem, a on wpatruje się we mnie z poczuciem humoru. "W każdym razie...". Wydmuchuję długi oddech. "Pewnie żałujesz, że nie odeszłaś z Blakely". 

"Nie." Nie przestaje się uśmiechać. "To jest właśnie miejsce, w którym chcę być. Jesteś więcej niż zabawny". 

"Bełkoczę. Tak się dzieje, gdy jestem zdenerwowany. Bełkoczę. I o Boże, nie mogę uwierzyć, że właśnie ci powiedziałam, że jestem zdenerwowana. Nie żeby rozmowa z tobą o moim życiu seksualnym była lepsza. Po prostu chciałabym, żebyś przestał mi mówić, żebym nie kontynuowała tego w ten sposób". Kiedy nic nie mówi, a zamiast tego bierze łyk piwa, mówię: "Proszę, powiedz coś, cokolwiek. Zakończ moje cierpienie". 

Chichocze, głębokim gardłowym głosem, który wibruje w moich kościach. "Dlaczego miałbym to robić, skoro to najlepsze towarzystwo, jakie miałem od lat?". 

"Bo jesteś okrutny". 

"Nie, po prostu lubię patrzeć, jak się denerwujesz, co każe mi zapytać, dlaczego się denerwujesz?". 

Tak, dlaczego się denerwujesz, Penny? 

Nie wiem, może dlatego, że ma metr sześćdziesiąt cztery wzrostu i nie jestem przyzwyczajona do bycia tak blisko doskonałości. Może dlatego, że Blakely chce, żebym poszła do łóżka z tym mężczyzną, a teraz tylko o tym myślę. Może dlatego, że nie zamierzałam się dziś najlepiej zachowywać, ale oto jestem, starając się być profesjonalna... ehh, profesjonalna to nie jest właściwe określenie, zwłaszcza po tej rozmowie o seksie. 

"Nie wiem" - mówię zamiast tego. "Denerwujesz się?". 

"Nie, dlaczego miałbym się denerwować?". 

"Uh . . . . presja Walentynek?". Wzruszam ramionami. 

"Nigdy ich nie obchodzę, bo zawsze obchodzę swoje urodziny". 

"No tak... no tak." Spoglądam na swój napój. "Wiesz, chyba będę potrzebował jeszcze jednego". 

"Więc pij." Mruga, a ja przysięgam, że moja macica trzepocze. 

Co się ze mną dzieje? Czy to dlatego, że są Walentynki i ten romantyczny nastrój miesza mi w głowie? Bo już wcześniej miałam z Eli'm spotkania jeden na jeden. To prawda, że były szybkie i miałam zadanie, ale mimo to nie potykałam się tak, jak teraz. 

Nie wspominając już o tym, że kiedy patrzyłam mu w oczy podczas pracy, nigdy nie badał moich ust ani nie uśmiechał się tak jak teraz, ani też nie obrzucił mnie spojrzeniem. 

Co jest takiego innego w dzisiejszym wieczorze?




Rozdział 2

Rozdział drugi        

ELI   

Pamiętam moment, w którym po raz pierwszy spotkałem Penny Lawes. Była stażystką, a Pacey ją oprowadzał. Wpadliśmy na siebie na korytarzu, tuż przed szatnią. Zapytałem go, czy rozpoczyna własną tradycję baseballu w Brentwood - są znani z tego, że zabierają dziewczyny do szatni. Jego oczy zrobiły się mordercze, gdy z zaciśniętą szczęką powiedział, że dziewczyna obok niego to jego siostra. 

Możecie sobie wyobrazić moje zaskoczenie. 

To znaczy... Pacey to przystojny facet, jeśli lubisz długie, kręcone, blond włosy, ale jego siostra... Jezu, kurwa. 

Gorąca. 

Ma krągłe biodra, których można się chwycić, i pełne piersi, które mógłbym odkrywać przez godzinę. I te cholerne usta, miękkie i proszące się o obicie. Długie, platynowe włosy, które mógłbym owinąć wokół dłoni i trzymać mocno, gdybym w nią wbijał. Pieprzona doskonałość. Każdy jej centymetr. 

Później tego samego dnia, kiedy szedłem do siłowni, żeby trochę poćwiczyć nogi po meczu, Pacey cisnął mną o ścianę i przytrzymał mnie tam, mówiąc, żebym trzymał się z dala od jego siostry. 

Oczywiście udałem głupka i powiedziałem, że nie mam pojęcia, o czym on mówi. Na co on odpowiedział: "Widziałem, jak na nią patrzyłeś. Przysięgam na Boga, że jeśli ją dotkniesz, będziesz trupem". 

Tak więc trzymałem się tej wiedzy, bo choć jest to groźba, wiem na pewno, że najprawdopodobniej jest to groźba prawdziwa. Zagrożenie, z którym nie chciałem stanąć twarzą w twarz. 

Za każdym razem, gdy na nią wpadałem, idąc korytarzami stadionu lub pracując z nią przy jednej z jej licznych kampanii TikTok, tylko przytakiwałem i uśmiechałem się na zewnątrz. 

Ale wewnętrznie... 

Kurwa, uwielbiałam jej wysokie obcasy, które w najmniejszym stopniu nie przeszkadzały jej drobnej posturze. Wyobrażałam sobie, jak te obcasy wyglądałyby owinięte wokół mojej talii. Myślałem o tym, jak zdejmuję te obcasy i kładę ją z powrotem na moim łóżku, patrząc, jak jej włosy rozsypują się po materacu. Te fantazje zebrały się w mojej głowie i trafiły do folderu z napisem "nietykalne". Ale nie przestały się rodzić, nawet gdy wiedziałem, że nie mogę nic z tym zrobić. 

Właśnie zgromadzili zapasy. 

Z każdym jej spojrzeniem. 

Z każdą chwilą, gdy słyszę stukot obcasów na korytarzu. 

Z każdym cholernym śmiechem z jej pięknych ust, gdy rozmawia z kimś innym. 

Mój umysł błądził. Moja wyobraźnia się rozpędziła, a ja byłem napalony i potrzebujący, kiedy tylko była w pobliżu. 

Dzisiejszy wieczór nie jest wyjątkiem. 

Tylko że dziś z nią flirtuję - w końcu to moje urodziny. 

Wszystkiego najlepszego z okazji moich urodzin. 

Nie ma nic złego w odrobinie flirtu, prawda? 

"Wydaje mi się, że pijesz to dość szybko" - zwracam jej uwagę, gdy ssie słomkę, a jej policzki wydęte sprawiają, że marzę o tym, jak wyglądałaby, gdyby ssała coś innego niż słomkę. 

"Czyżby?" - pyta po oderwaniu się od napoju. "Cóż, chce mi się pić. Przez to całe paplanie jestem spragniony". 

Ten pieprzony bełkot. Zwykle nie zwracam uwagi na to, że kobieta opowiada o przypadkowych rzeczach, ale z jakiegoś powodu, kiedy Penny to robi, jestem zauroczony i nie chcę niczego więcej, niż tylko tego, żeby kontynuowała. Chcę się zatracić w tych jej szalonych myślach. 

"Chcesz coś zjeść?" pytam ją. 

"Uh . . ." Rozgląda się dookoła. "Myślę, że nie trzeba. Właściwie nie zamierzam długo zostawać. Wiesz, jutro praca. Tak naprawdę wyszłam dziś z domu, żeby wyświadczyć Blakely'emu przysługę, a zostałam, bo to twoje urodziny. Wiesz, co powinniśmy zrobić? Powinniśmy się przejść po barze i znaleźć kogoś, z kim mogłabyś pójść do domu. Wiesz, kogoś, kto naprawdę wiedziałby, jak świętować". Macha do mnie brwiami i gdybym nie był tak zirytowany tym, że próbuje mnie przelecieć na kogoś innego, pomyślałbym, że to urocze. 

"Dobrze mi z tobą". 

"Ja?" - pyta, wskazując na siebie. "To znaczy, no wiesz, nie jestem... chodzi o to, że...". 

"Dobrze mi z tobą" - mówię, oczyszczając powietrze, żeby nie pomyślała, że szukam czegoś innego niż jej towarzystwa. Nie ma pojęcia, ile razy odmawiałem zalotom innej kobiety z powodu interakcji z nią w danym dniu. 

Gdyby wykonała jakiś ruch, rzuciłbym się na nią tak mocno. W jednej chwili udalibyśmy się do mnie, a ja myślałbym tylko o jednym - o dostaniu się między jej nogi. 

"No dobra." Wpatruje się w swój napój. "Nie uważasz, że jestem nudna?". 

"Dlaczego miałbym uważać, że jesteś nudna? Odkąd na ciebie wpadłem, jesteś po prostu zabawny". 

"Tak, ale nie jestem zbyt dobrym rozmówcą". 

"Nieprawda" - mówię, po czym biorę mały łyk piwa. "Widziałem cię z chłopakami. Zawsze się z nimi śmiejesz, żartujesz, droczysz się". 

"Tak, cóż... to co innego". 

"Jak to?" pytam, nachylając się bliżej niej. Z mojej pozycji wyczuwam zapach jej egzotycznych perfum i uderza mnie to w pierś. 

Odwraca wzrok, a ja mogę powiedzieć, że cokolwiek powie, nie będzie to prawda. A ja chcę od niej prawdy. Rzadko kiedy rozmawiam z nią w ten sposób, więc nie chcę, żeby cokolwiek ją powstrzymywało. 

Podnoszę rękę i dwoma palcami obracam jej głowę tak, by patrzyła na mnie. "Powiedz mi prawdę. Dlaczego kontakt ze mną jest inny?". 

Widocznie wzdryga się, gdy jej oczy szukają moich, odbijając się w przód i w tył, aż w końcu mówi: "Bo jesteś... bo cóż...". Znowu przełyka. "Jesteś atrakcyjna." 

Bingo. 

Dokładnie to, co chciałem usłyszeć. 

Nigdy nie boli ego mężczyzny, gdy słyszy, że kobieta, której pożąda od dwóch lat, uważa go za atrakcyjnego. Nie, zamierzam trzymać tę małą informację bardzo blisko mojego kutasa. 

"Nie chodzi o to, że inni faceci nie są atrakcyjni, bo są, ale ty jesteś po prostu inna, i nie wiem, dlaczego to przyznałam. Wypiłem tylko dwa drinki. Nie jestem pijana, więc moje usta nie powinny być aż tak rozluźnione. Szczerze mówiąc, może zapomnimy, że w ogóle to powiedziałam?". 

"No fucking way." Pozwalam, by moja ręka zsunęła się z powrotem w dół, tylko po to, by osiadła blisko jej na stole. "Na zawsze zachowam ten skrawek wiedzy". 

Westchnęła ciężko. "Dlaczego musisz to tak ukrywać? Najwyraźniej mówienie o tym jest dla mnie krępujące...". 

"Wcierać? Nie wcieram. Pławię się w chwale Penny Lawes, która uważa, że jestem atrakcyjny". 

"Dlaczego, u licha, miałabyś to robić?" - pyta, uszczypliwie ściskając brwi. 

"Uhh ... bo jesteś pieprzoną boginią i bycie rozpoznawanym przez ciebie jest naprawdę zajebiste" - mówię, zanim zdążę się powstrzymać. 

Jej usta się otwierają, a szok jest wypisany na całym jej wyrazie twarzy. 

"Ale nie musimy o tym rozmawiać" - mówię szybko, nie chcąc jej odstraszyć. Ale to bardzo ważne. Chcę, żeby wiedziała, że uwielbiałbym ją, gdyby mi pozwoliła, ale nie chcę też, żeby to było niezręczne. "Powiedz mi coś, czego o tobie nie wiem". 

Zamrugała kilka razy, a potem usiadła z powrotem na swoim stołku, krzyżując ręce na piersiach. Z ciekawością rozgląda się po zatłoczonym barze, w którym pełno jest singli chcących się z kimś umówić na wieczór. W końcu cicho pochyla się i szepcze: "Czy to jakiś żart, w którym biorę udział, a ja o tym nie wiem?". 

"Co?" pytam zdezorientowany. 

Ona porusza się między nami. "To ... to nie może być prawdziwa rzecz, więc masz mnie w prank show? O Boże, czy to dla zespołu? Czy są tam kamery?". Znowu się rozgląda, podnosi się z krzesła, żeby lepiej się przyjrzeć. 

Kładę rękę na jej ramieniu i popycham ją z powrotem na fotel. Patrząc jej w oczy, mówię: "To nie jest pokaz psikusów, Penny. Nie zrobiłbym ci tego". 

Ona znów mnie obserwuje, a jej wyraz twarzy jest mieszanką humoru i zakłopotania. Nie jestem pewien, czy chce zadać mi szereg pytań, czy wybuchnąć śmiechem. 

Wybiera to drugie. 

Zaczyna się powoli. Chichot. Małe ha ... aż do momentu, gdy przeradza się w salwę śmiechu, po której następuje litania śmiechu tak obrzydliwie głośnego, że ludzie wokół zaczynają zerkać w naszą stronę. 

Śmiech ogarnia każdy centymetr jej ciała, wstrząsając nią od stóp do głów, aż do łez. Cholerne łzy. Serwetką wyciera sobie oczy, robi pauzę ... spogląda na mnie i zaczyna się śmiać od nowa. 

Zirytowany, biorę długi, mocny łyk swojego drinka, aż nic nie zostaje, podczas gdy ona nadal ściska się za brzuch i wciąga powietrze. Zauważam przechodzącego obok nas pracownika obsługi i macham mu na następną kolejkę dla nas obu, podczas gdy Penny próbuje się pozbierać. 

Próby to słowo klucz. 

Po kolejnej minucie pytam ją: "Skończyłaś?". 

Penny bierze kilka oddechów, wypuszcza z siebie kilka kolejnych śmieszków, a potem sączy drinka przez słomkę w momencie, gdy dostawca przynosi nam nową kolejkę. Zabiera nasze puste szklanki i znika. 

Po kilku sekundach jeszcze raz zakrapia oczy i kiwa głową. "Skończyłam". uśmiecha się. 

Czekam, czy znowu wybuchnie śmiechem, ale kiedy się powstrzymuje, mówię: "Czy mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego to, co powiedziałam, było dla ciebie takie zabawne?". 

"Bo to niewiarygodne" - odpowiada. Słomka zaciśnięta między palcami, sączy teraz łyk z nowej szklanki. "Zapytaj wszystkich w tym barze, czy to, co powiedziałeś, jest wiarygodne, a na sto procent powiedzą, że nie". 

"Rozumiem." Pocieram bok szczęki, starając się zachować opanowanie, bo teraz naprawdę mnie zirytowała. Jestem dość wyluzowanym facetem i potrafię żartować z resztą z nich. Właściwie wolę to, ale ta rozmowa działa mi na nerwy. To nie tylko obraża mnie, ale też poniża ją. Jest tak cholernie gorąca, że to bolesne być w jej pobliżu i nie móc wykonać żadnego ruchu. 

Ale dziś wieczorem może się to zmienić. 

Nachylam się i opieram dłoń na jej nagim udzie, wsuwając ją do środka, gdy mówię jej do ucha: "Dla twojej informacji, od chwili, gdy cię poznałem, chciałem cię przelecieć. Nie wierz w to, jeśli chcesz" - moje usta muskają jej ucho - "ale to pieprzona prawda. Te twoje usta, chciałem je mieć na własność. Twoje cycki, chciałem je wielbić. I twoją cipkę, chciałem jej posmakować". Jej oddech staje się urywany, gdy pozwalam mojemu kciukowi przesuwać się po jej jedwabistej skórze. "Za każdym razem, gdy na ciebie wpadałem, gdy nawiązywałem z tobą kontakt wzrokowy, gdy byłem na tyle blisko, by poczuć zapach twoich perfum, myślałem o wszystkich brudnych, niegrzecznych, pysznych rzeczach, które mógłbym ci zrobić. Marzyłem o tym. Zastanawiałem się, jak by to było, gdybyś ujeżdżała mojego kutasa, twoje cycki podskakiwały blisko mojej twarzy, twoja cipka pulsowała przy mojej długości. Więc ani przez chwilę nie myśl, że to, co powiedziałem, było żartem. Nigdy nie żartowałbym z tego, że cię pieprzę. . . nigdy." 

Pociągnięciem za płatek ucha odrywam się od niej i zdejmuję rękę z jej uda, po czym chwytam swojego drinka i podnoszę go do ust. Przez cały czas nie spuszczam z niej wzroku. 

Zarumienione policzki. 

Usta rozchylone w szoku. 

A jej klatka piersiowa rzeczywiście się trzęsie, gdy jej oczy powoli napotykają moje. 

"Ja... uh..." Zmoczyła wargi, a na jej twarzy odmalował się szok. Mogę sobie tylko wyobrazić, co chodzi jej po głowie. Do diabła, nie spodziewałem się, że wyłożę jej swoje pragnienia w ten sposób, ale ona mnie irytowała, a ja potrzebowałem, w tym momencie, żeby zrozumiała prawdę. Zrozumiała tortury, jakie znosiłem, odkąd ją poznałem. W końcu odnalazła swój głos. "Ja... powiedziano mi, że jestem kiepska w seksie". 

Co jest, kurwa? Jest tu dziś naprawdę głośno, więc musiałem źle ją usłyszeć. Z pewnością nie sugerowała, że ktoś jej powiedział, że jest kiepską lesbijką. Ale patrząc na jej twarz, która wygląda jak całkowite umartwienie, może rzeczywiście dobrze usłyszałem. "Penny, czy ty właśnie powiedziałaś...". 

"Wiem, że wcześniej twierdziłam, że jestem dobra, przyzwoita w łóżku, ale to było kłamstwo, żeby zachować twarz. Mój ostatni chłopak powiedział, że jestem zła, więc... no wiesz, pomyślałam, że to może pomóc twoim fantazjom. Tu nie jest dobrze. Strefa zakazu dla pulsującego seksu. Przykro mi." 

Kiepska w seksie? 

Jakiś palant powiedział jej, że jest kiepska w seksie? 

Kto, do cholery, mówi to kobiecie? 

Jedynym powodem, dla którego mężczyzna mógłby tak powiedzieć, jest fakt, że to on jest w rzeczywistości kiepski w seksie i zrzuca winę na kogoś innego, żeby nie musieć stawić czoła rzeczywistości. 

Wściekłość przepływa mi przez żyły i mówię cicho, zamykając przestrzeń między nami: "Nie wierzę w to ani przez chwilę". Sięgam w górę i odgarniam kosmyk włosów za ucho, a następnie zatrzymuję się na jej policzku. "Pozwól, że cię o to zapytam. Czy on kiedykolwiek doprowadził cię do orgazmu?". 

Widać, że jest jej niewygodnie, przesuwa się na stołku. "Cóż, kiedy mu asystowałam". 

"Pomagała mu?" pytam, zaintrygowana, jak dokładnie miałaby to robić. 

"No wiesz, gdybym się masowała, podczas gdy on wbijał się we mnie od tyłu". 

Obraz, jak bawi się swoją łechtaczką, gdy jest rżnięta, przebiega przez moją głowę jak cholerny film na dużym ekranie. Widzę to, czuję, ale zamiast jakiegoś popaprańca za nią, jestem ja, a jedynym powodem, dla którego bawi się swoją łechtaczką, jest to, że tego zażądałem, a nie to, że tego potrzebowała. 

Jestem taki nakręcony. Stojąc twarzą do niej, opieram stopy na szczeblach jej stołka i kładę rękę na jej plecach, zamykając ją między mną a wysokim stołem. "Czy musiałaś to robić za każdym razem? Masować się?". 

Nie patrzy na mnie. Odwraca wzrok od swojego drinka, na którym bawi się skraplającą się wodą, przeciągając idealnie wypielęgnowanym palcem po kropelkach rosy. "Wiesz, nie musimy o tym rozmawiać. A co z... twoimi urodzinami. Dostałeś jakiś dobry prezent?". 

"Jeszcze nie" - odpowiadam. "Ale mam nadzieję, że do końca nocy dostanę naprawdę dobry." 

Jej oczy wędrują do moich, a ja przytrzymuję jej spojrzenie, dając jej do zrozumienia, że jestem cholernie poważny. 

Ona jest poza granicami. 

Zostałem ostrzeżony. 

I trzymałem się na dystans. 

Ale jest coś w tym wieczorze. Coś, co sprawia, że jestem coraz bliżej niej, i nieważne, ile razy próbuję przywołać wściekłą twarz Pacey'a lub słowa groźby, szybko zmywa je moja desperacja. 

I. Pragnę. Jej. 

Potrzebuję. Jej. 

Źle. 

I nie jestem pewien, czy cokolwiek może mnie powstrzymać przed posiadaniem jej dziś wieczorem.




Rozdział 3

Rozdział trzeci        

PENNY   

Gorzałka. 

Potrzebuję więcej gorzałki. 

Całej gorzałki. 

Udawaj, że moje usta są podstawą wodospadu i po prostu wlej sobie cały trunek prosto do przełyku, bo, o mój Boże, Eli Hornsby sprawia, że robię się cała w różnych odcieniach czerwieni. 

Nie mówiąc już o poceniu się. Sprawia, że pocą mi się plecy. 

Tak, wiem, pocenie się nie jest w najmniejszym stopniu atrakcyjne i nikt nie chce o tym słyszeć. Ale w tym momencie jestem bardziej niż lśniąca, a to wszystko dlatego, że niezwykle wspaniały mężczyzna siedzący obok mnie postanowił skubnąć mnie w płatek ucha. 

Czy kiedykolwiek czułaś, jak tsunami podniecenia ogarnia Twoje ciało w jednej, ogromnej, pochłaniającej fali? 

Ja tak, a było to w chwili, gdy Eli postanowił wciągnąć mój płatek ucha między zęby. Mój cholerny płatek ucha, drogie panie. Nie uważam, żeby płatki uszu były w najmniejszym stopniu seksowne. To dyndające kawałki skóry przyczepione do głowy. Dobrze, że ktoś pomyślał, żeby je przekłuć, bo potrzebują czegoś, co sprawi, że nie będą takie dziwaczne. Ale tak, oto jestem tutaj, dysząc i pocąc się jak hokeista po trzech tercjach na lodzie z powodu jednego małego ukłucia. 

Krótkiego szturchnięcia. 

Nie chodzi o to, że wsadził mi język do ucha - co, nawiasem mówiąc, jest fuj - ani że ssał mi ucho czy się z nim całował. Jego zęby wykonały krótki ruch i zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, był z powrotem na swoim miejscu, popijając piwo. 

A jednak to było coś, co zmieniło moje życie. 

Wciąż czuję jego zęby na moim uchu. Wciąż czuję jego dłoń na moim udzie, jego kciuk pieszczący moją skórę, ciągnący, drażniący... 

I ten jego prowokujący głos, wciąż słyszę, jak dźwięczy mi w uszach, jak mówi mi wszystkie brudne rzeczy, które chce mi zrobić. 

Chce zobaczyć, jak moje cycki odbijają się od jego twarzy? Co, u licha? 

Moja . . . *Moja cipka pulsuje przy jego długości. Nigdy w życiu nie słyszałam tak złowrogiego zdania. 

Dlatego właśnie potrzebuję gorzały. Bo jestem kłębkiem nerwów, który albo zwinie się w kłębek niepokoju, albo legalnie wyciągnie cycki z sukienki i położy je na stole jako przystawkę dla żarłocznie głodnego mężczyzny siedzącego obok mnie. 

Cycek do wzięcia. Najchętniej do wykorzystania jako urządzenie do ssania. 

WIDZICIE, O CZYM MÓWIĘ? 

Kompletnie się pogubiłam. 

"Czy kupiłaś tę sukienkę na dzisiejszy wieczór?". Jego ręka, która spoczywa na oparciu mojego krzesła, powoli przesuwa się po gorącym różowym materiale. Kiedy jego palec dotyka zamka błyskawicznego z tyłu, mój oddech niemal zwalił mnie z nóg. 

"Nie", piszczę. "Miałam ją, ale nigdy jej nie nosiłam. Zawsze uważałam, że jest zbyt puszczalska do pracy, nawet w połączeniu z marynarką, ale sądziłam, że będzie ładna na randkę. To był impulsywny zakup. Była na wyprzedaży, podobał mi się jej kolor i myślałam, że będzie eksponować moje krótkie nogi, co się stało, ponieważ lubi podjeżdżać mi do ud, kiedy chodzę. W lustrze tak nie było, ale ja też nie chodziłam. Po prostu stałam i sprawdzałam się. Więc sukienka jest bardzo myląca, jeśli o mnie chodzi. Ale odpowiadając na twoje pytanie, to ten skrawek materiału na moim ciele nie został kupiony na dzisiejszy wieczór". 

Odgarnia mi włosy z ramienia, jego palce przesuwają się po skórze, parząc mnie, naznaczając. 

Czy to jego sposób na uwodzenie? 

Czy to właśnie się dzieje? 

To znaczy, powiedział, że chce, abym była jego prezentem na dzisiejszy wieczór, więc czy to właśnie się dzieje? Jeśli tak, to działa. 

Moje ciało pulsuje, nakłaniając mnie, bym poprosiła o więcej. 

"Cieszę się, że zachowałaś go na dzisiejszy wieczór. Wygląda na tobie kurewsko seksownie". 

Chichoczę, bo szczerze mówiąc, nie wiem, jak inaczej zareagować. Ten scenariusz wydaje się teraz taki nierealny. Są Walentynki, a ja jestem singielką i siedzę obok Eli Hornsby'ego, który flirtuje ze mną. 

Nigdy w najśmielszych myślach nie przypuszczałam, że tak się to rozegra. 

"Dlaczego się śmiejesz?" - pyta, zamykając przestrzeń między nami, co sprawia, że moje ciało rozgrzewa się o kolejny stopień. 

"Bo to wszystko wydaje się takie niedorzeczne. To znaczy, co my robimy?". 

"Flirtujemy," mówi. "Spędzamy razem trochę czasu. Trochę niewinnego czasu razem". 

"To jest niewinne?" pytam. 



"Tak, gdyby to nie było niewinne, zaufaj mi, wiedziałabyś o tym". 

Macham ręką przed twarzą. Dzięki Bogu, że jest tu ciemno, bo mogłabym sobie tylko wyobrazić kolor moich czerwonych jak burak policzków w tej chwili. 

"Cóż, nie wiem, co mogę na to powiedzieć, poza tym, że... Czuję, że już czas, żebym wyszedł". Wypijam resztę drinka, a gdy płyn spływa mi do gardła, myślę o tym, że powinienem był wyjść pół godziny temu, ale z jakiegoś dziwnego powodu zostałem w pobliżu. 

Nie jestem pewien, dlaczego. 

Odstawiam pustą szklankę na stół i wstaję ze stołka, a Hornsby również wstaje, blokując mi drogę odwrotu. 

"Wygląda na to, że przeszkadzasz" - mówię, patrząc na niego. 

"Bo nie chcę, żebyś odchodził". 

"Cóż, to miło z twojej strony, że chcesz, abym została, ale widzisz, obawiam się, że jeśli zostanę, zrobię coś naprawdę głupiego, na przykład znów będę cię błagać, abyś skubał moje ucho". 

Na jego ustach pojawia się uśmieszek. "To nie jest głupie. To naprawdę dobry pomysł". 

Potrząsam głową. "Nie, to okropny pomysł. Naprawdę zły." Sięgam w górę i klepię go po klatce piersiowej, jego twarde jak skała mięśnie nie robią nic, by poskromić moje libido. "Powinnam, jesteś naprawdę umięśniony". 

Chichocze, a potem bierze moją rękę w swoją i sadza mnie z powrotem na stołku. "Zostań. Obiecuję, że nie będę więcej flirtować. Tylko nie zostawiaj mnie w moje urodziny. Dorastając, miałam już wystarczająco dużo urodzin w samotności. Daj mi te jedne w jakimś towarzystwie". 

Spędził urodziny samotnie? Co on chce przez to powiedzieć? To takie smutne. 

W tym momencie uświadamiam sobie, że tak naprawdę niewiele wiem o Hornsbym poza tym, co oczywiste - tym, co wydaje na świat dla fanów. Ale za tymi diabelskimi oczami i błyszczącym uśmiechem nie wiem, gdzie dorastał, nie wiem, jak stał się gwiazdą hokeja, którą jest, ani nie znam żadnej innej ważnej informacji, która sprawiła, że jest tym, kim jest dzisiaj. 

"Proszę... Penny?" 

Boże, jak mógłbym odmówić tej twarzy? 

Nie mogę. 

To dlatego jeszcze nie wyszłam i dlatego sama proszę go, żeby zamówił mi jeszcze jednego drinka i kilka precli z sosem serowym. 

Po szybkiej wizycie w łazience - z obietnicą, że go nie zostawię - siadam z powrotem na stołku, ciesząc się, że na stole pojawia się jedzenie i nowe napoje. 

"Mówiłem, że wrócę" - mówię, biorąc precla. 

"Chciałabym myśleć, że to dlatego, że chciałeś spędzić ze mną więcej czasu, ale sądzę, że to przez te precle". 

Żując, odpowiadam: "Tak, cóż, jestem frajerem węglowodanów". 

Śmieje się i bierze precla, a następnie smaruje go sosem serowym, zanim włoży go do ust. Z powodów, których nie potrafię do końca określić, przyglądam się, jak je, zauważając, jak delikatne mięśnie jego szczęki pracują, gdy żuje, albo jak kurczy się jego gardło, gdy połyka. Jest to niezwykle gorące i sprawia, że myślę, iż powinienem zrobić dla TikTok kolaż przedstawiający chłopców połykających i przeżuwających. Stara, dobra pułapka na pragnienie. Z drugiej strony, może to być zbyt seksualne, a ja nie jestem gotowa stracić pracy, nie kiedy dopiero co na nią zapracowałam. 

"Więc powiedz mi, Penny, gdyby Blakely siedział tu zamiast mnie, o czym byś rozmawiała?". 

Uśmiecham się, odstawiając szklankę, gdy zaczynam odczuwać skutki działania alkoholu. 

"Cóż, na pewno o tobie. Prawdopodobnie obserwowalibyśmy każdy Twój ruch, a potem plotkowalibyśmy o tym między sobą. Być może próbowałybyśmy się dowiedzieć, z kim się zadajesz, dlaczego i co mówisz. Być może zakładałybyśmy się o to, kogo zabierzesz do domu". 

"Czyżby? Kto powiedział, że nie trzymałbym się z wami?". 

"Kiedy zaczęłyśmy rozmawiać o moim złym doświadczeniu z woskowaniem, uwierz mi, wyszłabyś". 

"Depilacja woskiem, co?". Obrzuca mnie powolnym spojrzeniem. "Jesteś tam goła, Penny?". 

Ponieważ alkohol zaczął mnie rozluźniać, odpowiadam mu: "Zwykle to tylko krótkie lądowanie, ale ostatnio wszystko poszło jak po maśle, a ja nie byłam na to gotowa. To nie była moja normalna pani, więc zapaliła mi wosk". 

Zwilża wargi i patrzy na mnie, jakbym był rzadką wołowiną wagyu, na którą ma ochotę od lat. "Podoba ci się?". 

Wzruszam ramionami i wkładam do ust kolejnego precla. "To znaczy, nie czuję się inaczej. Szczerze mówiąc, denerwowałam się, że robiąc to wszystko, pozbawię się mojej łechtaczki, ale nadal jest nienaruszona." 

Chichocze. "Cóż, dobrze to słyszeć." Jego ręka opada z powrotem na moje krzesło, a on staje naprzeciwko mnie, jego władcze ciało zajmuje całą przestrzeń między nami. "Już wcześniej depilowano mi jaja". 

"Naprawdę?" pytam. "Wiesz, że chciałem powiedzieć, że trudno w to uwierzyć, ale po sposobie, w jaki się ubierasz, domyśliłbym się, że jesteś woskownicą. Czy depilujesz swoje piersi?". 

Kiwa głową. "Tak. Klatę, jaja i tyłek". 

Cóż, czyż to nie jest... informacja. 

"Rozumiem." Czyszczę gardło. "Ty, uh, nadal to robisz?". 

Ponownie przytakuje. "Tak, myślę, że dzięki temu szybciej jeżdżę na łyżwach. Raz namówiłem Tatersa, żeby poszedł ze mną. Wrzeszczał jak zdziczały kot w rui i chodził, jakby ktoś przyłożył mu gorące żelazo do nadgarstków, ale przyzwyczaił się i teraz jeździ regularnie". 

"To jest ... hmm, fascynujące. Powinienem nagrać film o was. Nazwać to historią gołych jaj". 

śmieje się. "Jestem pewien, że biuro nie wyraziłoby na to zgody". 

"Pewnie nie." Przesuwam się tak, że stoję naprzeciwko niego, a nasze kolana się stykają. On szerzej rozstawia nogi, a ja wsuwam się bliżej, krzyżując jedną nogę na drugiej. Jego ręka, w której trzymał drinka, opada na moje udo, a ciepło jego dotyku zmieszane z chłodem jego dłoni robi dziwne rzeczy z moimi mięśniami, kurcząc je na różne sposoby. 

"O czym innym miałabyś rozmawiać z Blakely'm?". Jego kciuk pieści moją skórę, a ja niemal jęczę pod wpływem dotyku. 

Tak, alkohol naprawdę mnie rozluźnił. 

"Prawdopodobnie o moim okropnym życiu seksualnym, bo o tym lubią rozmawiać przyjaciele w związkach ze swoimi samotnymi przyjaciółmi. I o tym, i o umówieniu mnie z kimś, kto pomoże mi w moim okropnym życiu seksualnym". 

"Kiedy Taters spotykał się z Sarą, zanim zerwali, zawsze próbowali umówić mnie z jej przyjaciółmi, twierdząc, że jestem idealny dla każdego z nich. Myślę, że to dlatego, że mieli potrzebę zobaczenia mnie w związku". 

"Czy umawiałeś się z którąś z nich?". 

"Z jedną", przyznaje. "Pieprzyliśmy się i to było wszystko". wzrusza ramionami. 

"Czy byłeś kiedyś w związku?". 

"Nie od czasów liceum. Przy moim napiętym grafiku łatwiej jest nie martwić się o kogoś innego. Pomyślałem, że kiedy przejdę na emeryturę, będę miał mnóstwo czasu, żeby znaleźć dziewczynę i założyć rodzinę, jeśli będę chciał". 

"Czy tego właśnie chcesz?" pytam, ciekawa tego mężczyzny, który zazwyczaj nosi maskę flirtu, a nie prawdy. 

"Możliwe." sączy swoje piwo. "Nie zastanawiałem się nad tym zbytnio. Skupiam się na tym, co tu i teraz". Odstawia szklankę na stół i przekręca ją swoją dużą dłonią. "A co z tobą, Penny? Chcesz założyć rodzinę? Chcesz się ustatkować?". 

wzdrygam się i potrząsam głową. "Nie. Chyba nie jestem na to wystarczająco dojrzała. Byłam tak skupiona na karierze, że nawet nie myślałam o takich rzeczach. Szczerze mówiąc, nie jestem tym zainteresowana. Po prostu dobrze się bawię." 

"W takim razie trafiłaś we właściwe miejsce". Podnosi swoją szklankę i mówi: "Dokończmy te drinki i spadajmy stąd". 

"Och ... wracamy do domu?" pytam, lekko oszołomiona i być może - tylko być może - zdenerwowana tym, że tak nagle chce się rozstać. 

Uśmiechnął się. "Nie, idziemy na deser. Znam świetne miejsce". 

"Czekaj, chcesz, żebym poszedł z tobą?". 

Przewraca oczami. "Tak, Jezu. Czy nie zasługuję na tort urodzinowy?". 

"To znaczy, tak, oczywiście." W głowie mi się kręci. "O ile rzeczywiście masz na myśli tort urodzinowy, a nie coś innego". 

"Pyta z błyskiem w oku, który jest niemal oślepiający. 

"Doskonale wiesz, o czym mówię." Dopijam resztę swojego drinka. Alkohol zaczął działać, a ja czuję się wyjątkowo szczęśliwa. Nie ma już nerwów, nie ma niepokoju. Czuję się zrelaksowany, ale też spójny. Jakbym mógł podejmować trafne decyzje, które nie są zamglone przez upojenie. 

To dlatego, gdy Hornsby wstaje i podaje mi rękę, nie chwytam jej od razu. 

"Nie zamierzasz świętować ze mną moich urodzin?". 

"Masz tendencję do wykorzystywania całej sprawy związanej z urodzinami na swoją korzyść. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?". 

"Przeżyłem kolejny rok na tej planecie. Jestem pewien, że to powód do świętowania." Poruszył palcami. "No dalej." 

"Poczekaj chwilę. Zanim zgodzę się na ten deser, który jest prawdziwym jedzeniem, prawda?". 

"Tak." 

"Dobrze." Prostuję ramiona. "W takim razie muszę się upewnić, że po deserze się rozstaniemy i powiemy sobie dobranoc". 

Jego szczęka się zaciska, a ja widzę irytację w tiku jego policzka i sposobie, w jaki odwraca wzrok. Czy się zgodzi? Wydaje mi się, że deser był podstępem. Może i jestem nawalona, ale nie jestem głupia. Czekając na jego odpowiedź, uśmiecham się do siebie, bo widzę go na wylot. W końcu mówi: "Dobrze". "Po deserze się rozstaniemy". 

"Zgoda?". Wyciągam rękę. 

On wydaje z siebie głębokie westchnienie. "Zgoda." Bierze mnie za rękę i ściąga ze stołka. "Chodź za mną." 

Razem przedzieramy się przez tłum. Kilku chłopaków zauważa go i zatrzymuje się, aby uderzyć go pięścią lub uścisnąć dłoń. Jeden z nich zrobił sobie z Hornsbym zdjęcie, a on przez cały czas trzymał mnie za rękę, nie puszczając jej. To był taki wir wdzięczności, na który nie byłem gotowy. 

Rozumiem jednak potrzebę posiadania jego kawałka. Ci mężczyźni są absolutnymi bogami w Vancouver. Zobaczyć ich na wolności i mieć do nich dostęp, to zapewne przytłaczająca perspektywa i spełnienie marzeń każdego fana hokeja. 

Kiedy w końcu znaleźliśmy się na zewnątrz, zostaliśmy uderzeni w twarz przez chłodny wiatr. Luty w Vancouver w sukience nie jest najlepszym wyborem, ale nie spodziewałam się, że będę na zewnątrz bardzo długo. 

Hornsby puszcza moją rękę i szybko zdejmuje swoją marynarkę, a następnie zarzuca mi ją na ramiona. Duża marynarka tonie w dopasowanym materiale, który pachnie tak jak on. Od razu robi mi się cieplej na myśl o tym, że on mnie otacza. 

"To tylko krótki spacer" - mówi, po czym ponownie bierze mnie za rękę i prowadzi w dół ulicy. 

Szarpię się za brzeg sukienki, bo idziemy szybko. "Kiedy ją zakładałam, nie myślałam o zimowym stroju. Dziękuję za kurtkę". 

"Nie ma za co. A ta sukienka... zaufaj mi, jest idealna na dzisiejszy wieczór". 

"Mówi to facet w spodniach". 

"Moje kostki są odsłonięte. Czuję chłód." 

"Och, nie pozwól, by zmarzły Ci kostki" - żartuję. 

"Wiem, fani wokół byliby przerażeni, że mogą stać się niebieskie. Wiesz, że są konta na Instagramie poświęcone tylko moim kostkom". 

"Wiem. Widziałam je" - mówię. "Komentarze są absolutnie śmieszne". 

"Śmieszne czy prawdziwe? Ktoś powiedział, że z łatwością mogę wygrać konkurs na najlepsze kostki w Kanadzie i Ameryce. To jest tytuł, który nosiłabym z dumą". 

"Może w tym tygodniu wymodelujesz swoje kostki dla TikTok, dasz swoim głodnym fanom więcej materiału do pracy". 

"Dać im towar w ten sposób?". Potrząsnął głową i z całą powagą powiedział: "Penny, nie możesz po prostu rozdawać mleka za darmo. Musisz sprawić, by na nie zapracowali. Mały błysk tu i mały błysk tam, aby błagały o więcej. Jeśli będziesz im je po prostu podawać, staną się niezainteresowane. A czy naprawdę myślisz, że chcę, aby moje kostki były znane jako niedorobione?". 

Wybucham głośnym śmiechem z powodu tego, jak śmiesznie on brzmi. "Absolutny horror". 

"Dokładnie. Zaplanujmy więc dwuletni projekt marketingowy, w ramach którego będziemy pokazywać fragmenty moich kostek, aż do momentu, gdy pojawi się wielkie odkrycie w postaci pełnego, trzydziestominutowego filmiku z samymi kostkami. To dopiero szczyt. Pomyśl, jaką ulgę odczują ci fani". 

"Jak skumulowany, wypierany orgazm". 

"Dokładnie tak" - mówi, a jego głos staje się coraz głębszy. 

Spoglądam na niego, a kiedy nasze oczy się spotykają, widzę w nich tylko tęsknotę. Wskazuję na niego palcem. "Nawet o tym nie myśl". 

"Co?" Podnosi jedną rękę do góry w obronie. "Nie myślałem o niczym". 

"Ale z ciebie kłamca". 

Przez chwilę milczymy, a potem on mamrocze: "To ty powiedziałeś orgazm". 

"Tak, i to ty do niego nawiązywałeś". 

"Do niczego nie nawiązałem. To tylko twój brudny umysł pracuje, Penny".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Najlepiej nie całować gwiazdy hokeja"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści