Symbiotyczne porozumienie

1. Brooke (1)

JEDNOSTKA

==========

BROOKE

==========

POSZUKIWANA: SYTUACJA-ZWIĄZEK

Jestem singielką, która ma dość związków rujnujących moje życie. Jednak zdarzają się sytuacje, w których przydałaby się randka. Jeśli jesteś samotnym mężczyzną, najlepiej w wieku od połowy lat dwudziestych do końca lat trzydziestych, i jesteś w podobnej sytuacji, to możemy do siebie pasować.

Kandydat musi być przystojny, czarujący i skłonny do udawania uczuć do mnie (w skali ruchomej, jak wymaga tego wydarzenie). Umiejętność dyskutowania na różne tematy jest dodatkowym atutem. Musi mieć własny transport i (legalną) pracę.

To będzie umowa symbiotyczna. W zamian za Twój czas, ja dam Ci swój. Potrzebujesz kogoś do flirtowania z tobą na imprezie piłkarskiej? Idź, drużyno! Chcesz, żeby kobieta sprawiła, że będziesz dobrze wyglądał przed swoim szefem? Pozwól mi znaleźć moje obcasy. Czy chciałbyś, aby ktoś miał obsesję na twoim punkcie przed twoim byłym? Nakładam teraz moją czerwoną szminkę.

Jeśli jesteś zainteresowany, napisz do mnie maila. Czas jest najważniejszy.

Moja najlepsza przyjaciółka, Jovie, wskazuje na ekran mojego komputera. Błyszczyk na jej różowym paznokciu mieni się w świetle. "Nie możesz tego opublikować".

Składam ręce na piersi. "A dlaczego nie?"

Zamiast odpowiedzieć, bierze kolejny kęs swojego wrapa z kurczakiem. Drobinka majonezu kropkuje kącik jej ust.

"Dużą pomocą jesteś", mruczę, ponownie czytając post, który sporządziłem zamiast wycenić oprawy oświetleniowe do pracy. Słowa są napisane ładną czcionką na Social, mojej ulubionej platformie mediów społecznościowych.

Muzyka country z lat dziewięćdziesiątych miesza się ze śmiechem mieszkańców siedzących wokół nas w Smokey's, mojej ulubionej kawiarni przy plaży. Wzdłuż dalekiej ściany mapa stanu Floryda wykonana z korków od wina kołysze się delikatnie w oceanicznej bryzie wpadającej przez otwarte okna.

"Czy chcecie coś jeszcze?" Rebecca, nasz zwykły serwer w porze lunchu, zatrzymuje się przy stole. "Myślę, że mamy trochę Key lime pie lewo".

"Jestem zbyt rozdrażniony na ciasto dzisiaj," mówię.

"Nie chcesz ciasta? To pierwszy raz," droczy się ze mną.

Jovie chichocze.

"Wiem", mówię, wypuszczając westchnienie. "To jest stan mojego życia w tej chwili. Nie chcę nawet ciasta."

"Wow. Okay. To brzmi poważnie. Co się dzieje? Może będę mogła pomóc," mówi Rebecca.

Jovie wyciera usta serwetką. "Pozwól, że wtrącę się tutaj naprawdę szybko, zanim spróbuje cię zmusić do myślenia, że jej harebrained pomysł jest dobry."

Przewracam oczami. "Jest dobry."

"Podam ci wersję CliffsNotes," mówi Jovie, patrząc na mnie bokiem. "Brooke dostała zaproszenie na urodziny babci, i zamiast po prostu nie iść-"

"Nie mogę nie iść."

"Albo pokazać się jako badass singielka, którą jest", kontynuuje Jovie, uciszając mnie spojrzeniem, "napisała post na Social, który jest w zasadzie reklamą fałszywego chłopaka".

"Poprawka - to jest reklama dla fałszywego chłopaka".

Rebecca opiera rękę na swoim biodrze. "Nie widzę problemu".

"Dziękuję," mówię, wpatrując się w Jovie. "Cieszę się, że ktoś mnie tu rozumie".

Jovie wyrzuca ręce w powietrze, posyłając serwetkę lecącą tuż z nimi.

Satysfakcja jest wypisana na całej mojej twarzy, gdy siadam z powrotem na swoim krześle ze smugowym uśmiechem. Im więcej myślę o posiadaniu sytuacji-związku z facetem - słowo, które przeczytałam w magazynie w salonie, czekając dwie dekady na mój kolor do przetworzenia - tym bardziej ma to sens.

Zamiast mieć relacje z mężczyzną, miej sytuacje. Gotowe.

Czego w tym nie kochać?

"Ale, zanim powiem ci, aby zanurzyć się w tej całej sprawie, dlaczego nie możesz po prostu iść sam, Brooke?" Rebecca pyta.

"Och, mogę iść sama. Po prostu ogólnie wolę unikać tortur, kiedy tylko jest to możliwe."

"Nadal nie rozumiem, dlaczego potrzebujesz randki na urodziny babci".

"Bo to nie jest zwykłe przyjęcie urodzinowe," mówię. "To jest oznaczone, że aby ukryć fakt, że moja mama i jej siostra, moja ciotka Kim, mają showdown córki roku. Wykorzystują osiemdziesiąte piąte urodziny mojej biednej babci Honey jako pokaz psów i kucyków, a moja kuzynka Aria i ja jesteśmy kucykami".

"Okej." Rebecca patrzy na mnie wątpliwie, zanim przełączy swoją uwagę na Jovie. "A dlaczego jesteś przeciwny tej całej sprawie?"

Jovie bierze wystarczająco dużo gotówki, aby pokryć nasz lunch plus napiwek i wręcza ją Rebece. Zalety zamawiania tego samego lunchu przez większość dni. Potem zbiera swoje rzeczy.

"Nie jestem przeciwko temu w teorii" - mówi Jovie. "Jestem przeciwko temu w praktyce. Rozumiem zalety posiadania faceta w pobliżu, który może być cukierkiem na rękę, gdy jest potrzebny. Ale nie popieram tej decyzji ... tego majaku ... z dwóch powodów." Patrzy na mnie. "Po pierwsze, twoja rodzina zobaczy każdy post, który zrobisz na Social. Nie sądzisz chyba, że użyją go jako amunicji przeciwko tobie?"

To jest prawdopodobnie prawda.

"Po drugie", Jovie kontynuuje. "Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę twojej ciotki Kim i brzydzę się faktem, że twoja mama sprawia, że czujesz, że musisz zrobić coś więcej niż być swoim niesamowitym sobą, aby zdobyć jej przychylność. Pieprzyć je obie."

Moje serce puchnie, gdy przyjmuję moją najlepszą przyjaciółkę.

Jovie Reynolds była moją pierwszą przyjaciółką w Kismet Beach, kiedy przeprowadziłam się tu dwa i pół roku temu. Sięgnęłyśmy po tę samą puszkę krążków ananasowych, przewracając całą wystawę w Publixie. Zbierając bałagan, wymieniłyśmy się przepisami - jej na koktajl z wódki, a mój na ananasa smażonego na powietrzu.

Tego wieczoru wyszłyśmy na zewnątrz - z jej koktajlem i moimi kreacjami z frytkownicy - i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne.

"Moja mama nie jest złą osobą", mówię w jej obronie, chociaż nie jestem pewien, czy to prawda od czasu do czasu. "Ona jest po prostu ..."

"Złą osobą," mówi Jovie.

Śmieję się. "Nie. Ja po prostu ... nic, co mogę zrobić, nie jest dla niej wystarczająco dobre. Nienawidziła Geoffa, kiedy wyszłam za niego w wieku dwudziestu lat i mówiła, że jestem za młoda. Ale czy była szczęśliwa, gdy skończyło się to rozwodem? Nie. Według niej, nie starałam się wystarczająco mocno".

Rebecca marszczy brwi.

"A potem Geoff zaczął bzykać Kim i-"

"Co?" Rebecca krzyczy, jej oczy stają się szerokie.

"Dokładnie. Źli ludzie," mówi Jovie, kręcąc głową.

"Więc twój były mąż będzie na przyjęciu u babci z ciotką? Czy to właśnie mówisz?" pyta Rebecca.




1. Brooke (2)

Kiwam głową. "Yup."

Ona układa nasze talerze jeden na drugim. Ceramika brzęczy w powietrzu. "W tej kwestii, dlaczego nie możesz po prostu nie iść? Uniknąć tego całkowicie?"

"Ponieważ moja babcia Honey nie może się doczekać, a ona zadzwoniła do mnie, aby upewnić się, że przyjdę. Nie mogłam jej odmówić." Moje serce zaciska się, gdy myślę o kobiecie, którą kocham bardziej niż jakąkolwiek inną. "I wiesz, moja mama dała jasno do zrozumienia, że jeśli to przegapię, to prawdopodobnie złamię Honey serce, a ona umrze i to będzie moja wina".

"Wow. To jest pociąg towarowy winy, aby rzucić wokół," Rebecca mówi, wincing.

Zerkam w dół na mój komputer. Post wciąż tam jest, siedzi na ekranie i czeka na moją ostateczną decyzję. Chociaż jest to genialny pomysł, to jeśli powiem tak sobie - Jovie ma chyba rację. To tylko spowoduje więcej problemów niż jest warte.

Zamykam laptopa i wrzucam go do torby. Następnie podnoszę ją na ramieniu. "To skomplikowane. Chcę iść i świętować z moją babcią, ale widząc moją ciotkę z moim byłym mężem ..." wykrzywiam się. "Ponadto, będzie zwykła diatryba mojej matki i porównania do Arii, udowadniając, że jestem porażką we wszystkim, co robię".

"Ale gdybyś miała chłopaka, który by ci towarzyszył, uratowałabyś twarz przed wrogiem i miała bufor przed matką. Czy to jest to, o czym myślisz?" pyta Rebecca.

"Tak. Nie wiem, jak inaczej to przeżyć. Nie mogę wejść tam sama, ani nawet z Jovie, i poradzić sobie z całym tym bałaganem. Gdybym tylko miała kogoś gorącego i trochę ręcznego - sprawiłaby, że wyglądałabym nieodparcie - zabiłaby wszystkie moje ptaki jednym, miejmy nadzieję, twardym kamieniem."

Mrugam do moich przyjaciół.

Rebecca się śmieje. "Dobra, jestem w drużynie Fałszywego Chłopaka. Przepraszam, Jovie."

Jovie wzdycha. "Mnie też jest przykro, bo muszę wracać do pracy. I jeśli unikam świateł stopu, mogę zrobić to do biura z trzydziestoma sekundami w zapasie." Ona air-kisses Rebecca. "Dzięki za dodatkowy majonez".

Śmieję się. "Do zobaczenia jutro, Rebecca."

"Pa, dziewczyny."

Jovie i ja idziemy pojedynczo przez Smokey's, aż dochodzimy do wyjścia. Natychmiast sięgamy po okulary przeciwsłoneczne, które znajdują się na naszych głowach i przesuwamy je na oczy.

Słońce jest jasne, niemal oślepiające na bezchmurnym niebie. Ponownie dostosowuję moją torbę, aby cienka warstwa potu zaczynająca pokrywać moją skórę nie koaksowała skórzanego paska w dół mojego ramienia.

"Zadzwoń do mnie wieczorem", mówi Jovie, kierując się do swojego samochodu.

"I will."

"Próba do sztuki została odwołana dziś wieczorem, więc mogę iść do Charliego. Jeśli nie, to może wpadnę do ciebie."

"Jak idzie sprawa z Charliem? Nie wiedziałam, że nadal z nim rozmawiasz."

Śmieje się. "Nie rozmawiałam. Wkurzył mnie. Ale wrócił do mnie wczoraj wieczorem i się poddałam." Wzrusza ramionami. "Co mogę powiedzieć? Jestem frajerką dla dobrego płaszczenia się."

"Myślę, że to dziewczyna z teatru w tobie. Kochasz dramaturgię tego wszystkiego."

"Tak jest. To jest problem."

"Cóż, zobaczymy się, kiedy się zobaczymy", mówię.

"Pa, Brooke."

Daję jej trochę fali i zrobić moją drogę w górę Beachfront Boulevard.

Chodnik jest dość pusty z lekkim kurzem piasku. Za kolejny miesiąc turyści wypełnią ulicę, która prowadzi od oceanu do sklepów wypełnionych bibelotami i lodami w sercu Kismet Beach. Na razie jest to relaksujący i gorący spacer z powrotem do biura.

Mój umysł przesuwa się z upału z powrotem do przypomnienia o e-mailu, które otrzymałem podczas lunchu. Do imprezy Honey. W ciągu jednej sekundy mój żołądek zaczyna się kurczyć.

"Nie powinnam była jeść tych wszystkich frytek" - jęczę.

Ale to nie lunch sprawia, że jest mi niedobrze.

Mieszanka emocji przetacza się przeze mnie. Nie wiem, na którym z nich wylądować. Jest w tym akord podekscytowania wydarzeniem - zobaczeniem Honey i jej wspaniałego życia, które zostanie uczczone, dogonieniem Arii i reszty mojej rodziny oraz ogólną koncepcją powrotu do domu. Ale obok tych rzeczy jest tak wiele obaw, że zagłuszają one to, co dobre.

Kim i Geoff razem wzięci sprawiają, że jestem chora. Nie chodzi o to, że tęsknię za moim byłym mężem; to ja wniosłam o rozwód. Ale oni tam będą, sprawiając, że sprawy będą dla mnie bardzo niezręczne przed wszystkimi, których znamy.

Nie wspominając o tym, co to zrobi z moją matką.

Geoff zaczepiający Kim jest moją ostateczną porażką, według mamy. W jakiś sposób ją to zawstydza, a to jest niewybaczalne.

"Choć raz chciałabym ją zobaczyć i nie być oceniana" - mamroczę, omijając topniejącą kulkę niebieskich lodów.

Nic, co kiedykolwiek zrobiłam, nie było wystarczająco dobre dla Catherine Bailey. Poślubienie Geoffa było okrucieństwem w wieku zaledwie dwudziestu lat. Moje marzenie o pracy w architekturze wnętrz nie zostało uznane za wystarczająco poważne jako ścieżka życiowa. "Marnujesz swój czas i nasze pieniądze, Brooke". A kiedy powiedziałam jej, że zostałam zatrudniona w Laguna Homes jako główny projektant w jednym z ich trzech zespołów remontowych? Mogłam usłyszeć, jak przewraca oczami.

Biuro pojawia się w zasięgu wzroku, a mój nastrój natychmiast się podnosi. Wyrzucam wszystkie myśli o imprezie z mojego mózgu i pozwalam mojemu umysłowi osiąść z powrotem na szczęśliwszym terytorium. Praca. Jedyna rzecz, którą kocham.

Wchodzę pod cień uroczego drzewa crape myrtle, a następnie skręcam w górę brukowanego chodnika do mojego biura.

Mały biały budynek jest schowany z dala od chodnika. Znajduje się pomiędzy rzędem sklepów z mieszkaniami nad nimi i włoską restauracją otwartą tylko wieczorami. Słowo Laguna Homes jest wydrukowane w kolorze morskiej zieleni nad czarną markizą.

Moje buty stukają o drewniane stopnie, gdy podchodzę do drzwi. Pęd chłodnego powietrza, pocałowany przez zapach olejku eukaliptusowego, wita mnie, gdy wchodzę do środka.

"Jak było na lunchu?" Kix pyta, stojąc w drzwiach swojego narożnego biura. Uśmiech mojego szefa jest miły i szczery, tak jak wszystko inne w nim. "Niech zgadnę - spotkałeś Jovie na lunchu u Smokey'a?"

śmieję się. "To tak jakbyś mnie znał czy coś".

Chichocze.

Kix i Damaris Carmichael to dwie z moich ulubionych osób na świecie. Kiedy trzy lata temu spotkałam Damaris na targach i zaczęłyśmy rozmawiać o płytkach, wiedziałam, że jest wyjątkowa. Potem poznałam jej męża i odkryłam, że ma tę samą miękką, a zarazem mocną energię. Cała szóstka ich dzieci posiada podobne cechy - nawet Moss, nadzorca w mojej ekipie remontowej. Chociaż nigdy bym mu tego nie przyznała.

"Wpadłem dziś po południu na Parasol Place" - mówi Kix. "Wygląda świetnie. Miałeś rację, że usunąłeś ścianę między salonem a jadalnią. Bardzo mi się to podoba. Dzięki temu cały dom wydaje się większy".

Rumienię się pod ciężarem jego komplementu. "Dzięki."

"Czy Moss powiedział ci o nieruchomości, którą oglądam dla twojego zespołu w następnej kolejności?" pyta Kix.

"Nie. Moss nic mi nie mówi."

Kix szczerzy się. "Jestem pewien, że mówi ci różne rzeczy, których nie musisz wiedzieć".

"Mówisz to tak, jakbyś miał z nim doświadczenie," mówię, śmiejąc się.

"Tylko kilka lat." On też się śmieje. "To kolejny dom z lat sześćdziesiątych. Dziś rano dostałem na niego namiar i jestem w drodze, żeby go teraz obejrzeć".

"Zrób zdjęcia. Wiesz, że kocham tę epokę i jeśli ją dostaniesz, chcę móc od razu zacząć wyobrażać sobie różne rzeczy."

"Ty i twoje wizje." Potrząsa głową. "Gina jest na zapleczu i robi kopie. Powiedziałem jej, że będziemy pilnować drzwi, dopóki tu nie wróci, więc byłoby świetnie, gdybyś mógł to zrobić."

"Absolutnie," mówię, idąc tyłem w kierunku mojego biura. "Bądźcie bezpieczni. I rób zdjęcia."

"Będę. Ciesz się resztą dnia, Brooke."

"Ty też."

Sięgam za siebie, by znaleźć otwarte drzwi mojego biura. Robię kolejny krok do tyłu, a potem odwracam się w stronę biurka. Ktoś przesuwa się obok mojej szafki na dokumenty akurat w momencie, gdy zapalam światło.

"Ach!" krzyczę, chwytając się za klatkę piersiową.

Serce wali mi jak oszalałe, aż w końcu orientuję się w sytuacji i skupiam na mężczyźnie, który patrzy na mnie.

Odkładam torbę na krzesło i wydmuchuję drżący oddech. "Dammit, Moss!"

Opiera się o szafkę i uśmiecha się do mnie policzkowo.

"Będziemy musieli przestać się tak spotykać," mówi. "Ludzie będą mówić".




2. Brooke (1)

DWA

==========

BROOKE

==========

Zamierzam go zabić.

"Spotkanie jak co? Jakbyśmy razem pracowali?" pytam, opuszczając rękę i robiąc wydech. "Wystraszyłeś mnie jak cholera".

Chichocze.

"Jesteś dupkiem." Potrząsam głową, gdy moje bicie serca wraca do normy. "Co ty tu w ogóle robisz?"

Obchodzę dalszą stronę biurka i zapadam się w fotelu. Moss zajmuje miejsce naprzeciwko mnie.

Rozciąga swoje długie, chude ciało, aż palce jego buta roboczego uderzają o moje biurko, a opuszki palców dotykają ściany za nim. Obszycie jego brudnej, czarnej koszulki podjeżdża pod jego mierzącą sześć stóp ramę. Odrobina jego wyrzeźbionego brzucha jest widoczna ponad paskiem jego dżinsów i zajmuje mi wszystko, co mam, żeby się nie gapić.

Jestem tylko człowiekiem. Nawet jeśli może być dupkiem, wciąż jest drop-dead gorgeous.

"Przestań", mówię, tasując papiery na moim biurku.

On siada i błyska mi megawatowym uśmiechem. "Przestać co?"

"Wiem, co robisz."

"A co to może być? Po prostu rozluźniam mięśnie po ciężkim dniu pracy."

Zachowuję pustą twarz. "Jest wczesne popołudnie, Moss".

"Ok, cóż, włożyłem w piekło pół dnia, dziękuję".

Składam ręce na biurku i patrzę na niego. Trudno zignorować jego zaciśnięte usta, łukowate brwi i głupio długie rzęsy. Jest wystarczająco dobry, żeby go zjeść, i wie o tym. To jeden z problemów z nim.

Przytrzymujemy sobie nawzajem spojrzenia w bitwie woli, którą wiem z absolutną pewnością, że wygram, jeśli wytrzymam dłużej niż trzydzieści sekund. Dlaczego? Bo Moss nie może tak długo wytrzymać bez rozmowy.

"Wyglądasz dziś bardzo ładnie" - mówi, trącając mnie tymi śmiesznymi rzęsami.

Nawet jeśli wiem, że się wygłupia - i nawet jeśli robi tego typu rzeczy rutynowo - moje policzki wciąż się rumienią.

"Dziękuję. Proszę, przestań się teraz do mnie przymilać", mówię, przesuwając się w swoim fotelu.

"Kiedy nauczysz się przyjmować komplementy?"

"Kiedy zamierzasz przestać używać komplementów, aby odwrócić moją uwagę od tego, co przyszedłeś tutaj, aby mi powiedzieć?". Mrugam. "Naprawdę przyszedłeś tu, żeby mi coś powiedzieć, a nie tylko mnie pogarszać, prawda?"

Wzdycha. "O wiele łatwiej było z tobą pracować, zanim mnie zrozumiałeś".

"Założę się."

Kąciki naszych ust unoszą się w tym samym czasie.

Pochyla się do przodu, balansując łokciami na kolanach. Jego oczy - jedno zielone, drugie niebieskie - iskrzą się złośliwością.

Jeśli Moss jest kimś poza doskonałym superintendentem i solidnym facetem, to jest łobuzem. Kochany, ale i frustrujący. Bezwstydny awanturnik. Jest ujmujący, a jednocześnie sprawia, że chcesz wyrwać sobie włosy z głowy. To duża część jego atrakcyjności, o dziwo.

"Wiesz kto mnie nie rozumie?" pyta.

"Ile zgadnięć dostanę?"

"Jeden." mruczy. "Dostajesz tylko jedną."

"Świetnie, bo myślę, że to wszystko, czego potrzebuję".

Jego grymas rośnie szerzej.

"Moje przypuszczenia to ..."

Przerywam dla efektu dramatycznego, udając, że muszę sięgnąć po imię, kiedy w rzeczywistości nie. Podczas gdy prawdą jest, że Moss ma gąszcz dziewczyn na jego zawołanie, jest jedna, która wydaje się myśleć, że może być tą, która skłoni go do ustatkowania się.

Biedna dziewczyna.

"Courtney," mówię, jakby to imię samo przyszło mi do głowy.

"Jesteś taka dobra."

śmieję się. "Co się stało?"

"W nie jednym z moich najjaśniejszych momentów, zagłuszyłam".

"Mech."

Trzyma ręce w górze we wzruszeniu. Mały żółw wytatuowany na jego wewnętrznym bicepsie drga przy tym ruchu.

"Czułem się źle," mówi. "Więc nawet jeśli ty i ja mieliśmy rozmowę -"

"Wyraźna rozmowa."

"Wyraźna rozmowa, nawet jeśli nie wiem, co to znaczy, o tym, że nie prowadzę jej dalej i jak muszę ustalić granice ... Uchyliłem się i powiedziałem jej, że zabiorę ją wczoraj wieczorem".

Trzymam się za skronie. "Dlaczego miałbyś to zrobić? Ona źle odczytuje twoją dobroć jako zainteresowanie. To tylko pogorszy sprawę dla ciebie".

"Sprawiła, że poczułem się źle i doszedłem do wniosku, że co mi tam. I tak musiałabym jeść - no pun intended, ty brudna dziewczyno," droczy się, machając palcem w moim kierunku.

Przewracam oczami.

"W każdym razie, wychodzimy i jemy kolację. To był przyzwoity czas." Grymasi. "Ona myśli, że zabieram ją na bankiet Excellence Awards, jak sądzę".

To nie wyglądałoby dobrze ani dla ciebie, ani dla Laguna Homes. "Więc jesteś?"

"Do diabła, nie. Nie wezmę jej. Nawet nieszczególnie ją lubię. Obiecałem mamie, że znajdę kogoś, kto pójdzie ze mną, ale to nie będzie Courtney." Zwiesił głowę. "Dlaczego musiałem przypadkowo być moim super czarującym sobą?".

"Byłeś swoim czarującym sobą przypadkowo?" Wolno mrugam. "Zrób wyjaśnienie."

"Próbowałem to stonować. Próbowałem po raz pierwszy w życiu być mniej atrakcyjny i nie udało mi się. Nie chciałem, żeby się we mnie zakochała, Brookie, ale myślę, że to zrobiła."

westchnąłem. "Ona jest zakochana w tobie od roku. Ty o tym wiesz. Ona o tym wie. Do diabła, ja to wiem, a spotkałem ją dokładnie jeden raz, kiedy przyszła na miejsce pracy, żeby przynieść ci lunch." Moje usta drgają. "Pamiętasz to?"

Jęczy, wywołując u mnie śmiech.

"Wystarczy powiedzieć, że jestem dość pewien, że żadna ilość tonowania twojego uroku, jeśli to jest to, co nazywamy teraz, było pomóc," mówię.

On sapie. "Jestem czarujący."

"Jesteś. Absolutnie," mówię, kiwając przesadnie głową.

"Jesteś sarkastyczny."

"Czy jednak jestem?"

Przewraca oczami. "Po prostu jesteś do mnie przyzwyczajony. To dlatego nie uważasz mnie za uroczego w tych dniach".

"To urocze z twojej strony, że sugerujesz, że kiedykolwiek cię tak uważałem."

Nie miałem na myśli tych słów jako wyzwania. Nie rzucałem rękawicy ani nie kwestionowałem jego zdolności do przykuwania uwagi gatunku żeńskiego. Mężczyzna przykuwa uwagę na długo przed tym, jak otworzy usta.

Jasne, złoto-brązowe włosy, stale muśnięte słońcem, ścięte krótko z tyłu i dłuższe na czubku głowy, które wpadają mu do oczu, gdy się śmieje. Wysokie kości policzkowe i kanciasta, kwadratowa linia szczęki, która prawie zawsze jest pokryta zarostem. I te oczy. Mój Boże, te oczy.




2. Brooke (2)

Nawet jeśli nie prowokowałem Mossa celowo, to on został sprowokowany.

"Daj spokój", mówi, drwiąc ze mnie. "Nie zachowuj się tak, jakbyś nigdy nie uznał mnie za hipnotyzującą".

"Hipnotyzujący?" śmieję się. "W tej chwili, jesteś irytujący."

Jego uśmieszek kroi się prosto przez mój opór. "Jestem irytujący, bo mam rację, a za każdym razem, gdy mam rację, jesteś zirytowany".

Spotykam jego spojrzenie z głową. "Wow, czy tak dużo o mnie myślałeś? To takie wspaniałe wiedzieć."

"Tak. To prawie tyle, ile ty o mnie myślałeś."

Śmieję się, wskazując na niego palcem. "Prawie." Rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu narzędzia, które pomoże mi w zmianie tematu. Mój wzrok ląduje na mojej torbie. "Podaj mi to."

Podnosi ją i zawiesza nad moim biurkiem. Biorę ją od niego, nie nawiązując żadnego kontaktu z jego ręką.

"Czy przyszedłeś tu z jakiegoś powodu?" pytam, siadając go na biurku. "Mam pracę do wykonania."

Moss zazwyczaj nie wpada do mojego biura tylko po to, żeby strzelić focha. Dzwoni do mnie, żeby to zrobić. Jeśli wpada w ciągu dnia, to zwykle oznacza, że ma coś, co chce omówić. W tym względzie jest bardzo podobny do swojego ojca. Nigdy nie podejmuje decyzji i próbuje wymusić na mnie współpracę lub uważa, że wie, co jest najlepsze. To jeden z powodów, dla których tak bardzo kocham pracę tutaj.

"Właściwie to mam powód." Sięga do tylnej kieszeni i wyciąga złożoną kartkę papieru. "Chcę porozmawiać o zlewie. Zrobiłem listę powodów, dla których powinniśmy przynajmniej rozważyć wyrzucenie go na śmietnik, zamiast go ratować."

Opadam z powrotem na swoje miejsce. "Już to przerabialiśmy".

"Ale zrobiłam listę".

"Twoja lista nie zmieni mojego zdania. Jestem całkiem pewien, że dzieliłeś się ze mną swoją listą kilkanaście razy i za każdym razem zgadzaliśmy się, że zlew powinien zostać."

Cały humor i powaga znikają z jego twarzy. W jego miejsce pojawia się trzeźwość, którą uzyskuje tylko podczas rozmowy o pracy.

"Brooke ..."

"Nie."

Udaje, że płacze. "To będzie kompletny koszmar, aby wydobyć go stamtąd bez uszkodzenia go. I muszę go wyjąć, żeby wyremontować resztę pokoju".

"To centralny punkt całego projektu kuchni. Zgodziliśmy się na to, pamiętasz? Jeśli ten zlew pójdzie, to cały projekt musi być zmieniony, a my nie mamy na to czasu ani pieniędzy w budżecie."

"Czy nie możemy kupić takiego, który wygląda jak zabytkowy zlew, ale jest zupełnie nowy?"

Strzelam mu spojrzenie. "To nie to samo."

"Nie, nie jest. Jest nowy. Nowy jest lepszy. Nowy jest bardziej wytrzymały. Nowy jest błyszczący i doskonały i przychodzi w pudełku i mogę wyrzucić stary i-"

"Nie."

Patrzy na sufit.

"Słuchaj, poświęcamy cały ten wysiłek, aby zachować oryginalne szczegóły domu", mówię, powtarzając nasz temat projektu. "To właśnie czyni to miejsce tak wyjątkowym. Zlew jest takim skarbem i nie chcę go stracić."

Powoli jego głowa opada i znów patrzy na mnie. Przywołuję moją dolną wargę, wysuwając ją do przodu kiedykolwiek tak lekko - tylko tyle, żeby połaskotać jego współczucie.

"Ustąpiłem w sprawie okna w salonie," przypominam mu. "Wszystko, o co naprawdę poprosiłem, to zlew".

On prycha. "Fakt, że możesz to powiedzieć z prostą twarzą jest niepokojący".

"Fakt, że możesz tu przyjść i ponownie poprosić mnie o usunięcie zlewu z planu projektu jest tym, co jest niepokojące. Czy nie boisz się o swoje życie?"

"Boję się o coś, ale nie o moje życie".

"Nie każ mi iść do twojej matki".

Wyrzuca ręce do góry.

"Pójdę", mówię, szczerząc się. "Zadzwonię do Damaris w tej chwili i powiem jej, że nienawidzisz niesamowitego kawałka vintage w kolorze migdałów, który absolutnie kochała i -".

"Fine. Dobrze, dobrze. Wydobyłeś na mnie mamę nuke. Co mogę powiedzieć teraz? Nie ma dokąd pójść."

Uśmiecham się. "Dziękuję za twoją gotowość do zobaczenia właściwej strony tego sporu".

"Tracę kontakt".

"To nie to, co powiedziała Courtney," mówię z przymrużeniem oka.

Próbuje mnie olśnić, ale zamiast tego oboje zaczynamy się śmiać.

Gina przechodzi obok drzwi i zagląda do mojego biura. "Powinnam była wiedzieć", mówi, jej kok chwieje się na głowie.

"Cześć, Gi-na", mówi Moss, śpiewając jej imię.

"Mam z tobą do czynienia", mówi mu Gina. "Przyjdź do mnie, zanim wyjdziesz".

Macham do niej tuż przed tym, jak Moss zamyka drzwi, odgradzając nas od wszelkich pretensji, jakie ma do niego Gina.

"Co jej zrobiłeś tym razem?" pytam, uśmiechając się.

"Nic."

Unoszę brew.

"Wiem, co ona myśli, że zrobiłem. Ale to nie byłem ja. To był Banks," mówi, odnosząc się do swojego najmłodszego i najdzikszego brata. "Ale nie mogę jej tego powiedzieć, bo nie jestem kapusiem".

"I dlatego, że Banks wie, że w zeszłym tygodniu wgniotłeś bok ciężarówki swojego ojca tą dwójką i zwaliłeś to na bezimiennego dostawcę pizzy".

Uśmiechnął się. "Cóż, i to też."

Odciągam wzrok od jego wydętych ust i idealnie prostych zębów. Ląduje na moim komputerze. Nagle cała sytuacja z urodzinami znów tłumi mój nastrój.

Jovie zdecydowanie ma rację. Nie mogę zamieścić tego ogłoszenia.

Moss kiwa głową na bok. "Co?"

nucę, niepewna, co ma na myśli.

"Co się stało?" pyta. "Cała twoja twarz po prostu się przetarła".

Wydmuchuję oddech.

Jeśli jest ktoś, z kim nie chcę o tym rozmawiać, to jest to Moss. Po pierwsze, nie zrozumiałby dysfunkcyjnej rodziny, gdyby od tego zależało jego życie. Po drugie, jest moim współpracownikiem. W przeciwieństwie do niego, nie kocham nadmiernego dzielenia się. I po trzecie, to trochę wstyd przyznać, że moja mama uważa mnie za frajera.

"Brooke?"

"To nic," mówię. "Ja tylko... Moje życie byłoby łatwiejsze, gdybym była bardziej..."

Normalna? Tradycyjna? Bez wpływu?

"Czekam", mówi Moss, potrząsając swoim butem na bok, gdy mnie obserwuje.

"Nie wiem, jak zakończyć to zdanie".

"Cóż, chciałbym wiedzieć, o czym myślisz, że jesteś niewystarczający. Humor."

Czułość w jego głosie uderza w moje serce w sposób, na który nie jestem przygotowany. Widziałem tę stronę Mossa wiele razy przez lata, i to rzuca mnie z równowagi za każdym cholernym razem.




2. Brooke (3)

Moja twarz się rumieni, a ja podnoszę długopis. Obracając go w palcach, staram się nie dać wciągnąć w poważną rozmowę.

"Moje życie byłoby łatwiejsze, gdybym była dziewczyną w rodzaju związku", mówię, uznając, że to wystarczająco dużo prawdy, aby wystarczyć, ale nie za dużo, aby uczynić rzeczy ciężkimi.

Jego twarz rozświetla się. "Co masz na myśli?"

Rzucam długopis na biurko. "Czy kiedykolwiek widziałeś mnie poważnie umawiającą się z facetem? Ever?"

"Nie. Ani razu. Cóż, miałaś faceta z banku przez kilka tygodni, ale to nigdy nie miało trwać."

Nie wiem dlaczego uważam to za obraźliwe, ale tak jest.

"Hej," mówię, marszcząc brwi. "To mogło zadziałać."

On robi minę. "Daj spokój, Brookie."

"Nie nazywaj mnie Brookie."

"Zawsze cię tak nazywam", protestuje.

"Nie kiedy jesteś ..."

Mruczy. "Co? Szczery?" Jego grymas staje się szerszy. "Nigdy nie zamierzałaś zostać z tym facetem. Był dweebem."

"Nie był dziwakiem."

Im dłużej na siebie patrzymy, tym bardziej słabnie moja determinacja. Był trochę dziwakiem.

"Nikt już nie używa tego słowa", mówię, przesuwając się w moim fotelu.

"A ja tak. Przywracam je."

"Nikt się nie połapie. To nie wróci."

Ponownie wysuwa nogi przed siebie. "Wracamy do sprawy braku związku".

"Nie róbmy tego."

"Let's." Jego oczy znów się mienią. "Dlaczego ich nie lubisz?"

"Dlaczego ich nie lubisz?" pytam, próbując odwrócić to na niego.

"Ponieważ kiedy już zobowiążesz się do kobiety, to może tylko zejść stamtąd. Kropka. Teraz twoja kolej."

Cholera.

Jego uśmiechnięty grymas mówi mi, że wie, że ma mnie zapędzonego w kozi róg. Dał mi prostą odpowiedź. Fakt, że milczy, sugeruje, że nie pozwala mi się też z tego wyplątać.

Ponownie wzdycham. "Jestem jednoznacznie nieszczęśliwa w związkach. Kropka."

Moss obserwuje mnie uważnie, biorąc pod uwagę każdą moją reakcję. "To nie jest odpowiedź."

"Och, ależ jest. Poza tym, rozmawialiśmy już o tym wcześniej," mówię mu. "To nie jest nowa informacja."

"Eh, nie sądzę, że o tym rozmawialiśmy".

"Jakie to ma znaczenie?" Przebiegam dłonią po czole, mając nadzieję odpędzić ból głowy. "Mamy gówno do zrobienia. Ty masz zlew do uratowania, a ja mam oprawy oświetleniowe do zlokalizowania. Oboje musimy wrócić do pracy."

Jęknął i podniósł się na nogi.

"Czy konwersja garażu rozpoczęła się dzisiaj?" pytam, sortując różne arkusze cenowe na moim biurku.

"Zaczyna się dziś po południu. Kieruję się teraz w tamtą stronę."

"Niesamowite." Podnoszę swoje oczy na jego. "Wpadnę jutro i zerknę".

"Dobrze." Kieruje się do drzwi i owija rękę wokół gałki. "Czy w takim razie przychodzisz rano?"

Kiwam głową. "Około ósmej, prawdopodobnie. Zależy od tego, jak długa jest kolejka w kawiarni".

"Będę tam."

"Ja też będę," mówię.

Rzuca mi figlarne mrugnięcie, po czym wychodzi z mojego biura.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Symbiotyczne porozumienie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści