Zanim będzie za późno

Rozdział 1 (1)

==========

1

==========

Pyongyang, Korea Północna

Ian Thomas gardził Koreą Północną.

W ciągu swoich trzydziestu ośmiu lat żył w kilku mrocznych miejscach, ale Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna była jego najmniej lubianym krajem na Ziemi. Kult osobowości podszywający się pod państwo narodowe z bronią atomową.

Gdyby minister był tutaj, z pewnością obdarzyłby Iana jakąś starożytną mądrością, która sprowadzała się do prostego faktu, że nie był w Pjongjangu, aby wydawać wyroki na temat jakości rządów. Był tam po to, by przekazać przywódcy tego przeklętego kraju konkretną wiadomość i wrócić do Władywostoku, zanim jego przykrywka zostanie zdemaskowana.

Ian nie widział swojego mentora osobiście od lat i zastanawiał się, jak stary człowiek sobie radzi. Właściwie, jeśli próbował sobie teraz wyobrazić twarz tego człowieka, szczegóły znikały w jego pamięci.

To było tak dawno.

Ale takie było życie agenta pod przykrywką. Był narzędziem państwa, czubkiem włóczni, ostrzem skalpela, tak ostrym, że ofiara często nie wyczuwała pierwszego cięcia.

Dość marzycielstwa. Odciągnął palce od brakującego kawałka mięsa na prawym płatku ucha, pamiątki po walce z jego pierwszej misji jako agenta Ministra. Pierwszy z wielu urazów w jego pracy dla Ministra, ale z pewnością najbardziej widoczny.

Defekt przejawiał się w postaci lekkiego zachwiania równowagi na twarzy, nie na tyle, by nie dało się go zauważyć, ale dawał widzowi poczucie, że coś jest nie tak z wyglądem Iana.

Kiedy był zamyślony lub zestresowany, Ian miał zwyczaj szarpać płatek ucha, jakby próbując go wydłużyć na tyle, by ukryć niedoskonałość.

To zadanie od ministra było inne w sposób, który trudno było określić ilościowo. Przeszkadzała mu prostota samego zadania. Kiedy ostatni raz minister użył swojego najlepszego tajnego współpracownika jako chłopca na posyłki?

Na zewnątrz ciepłego samochodu zimny wiosenny deszcz spływał po szybach.

Jazda z lotniska w Pjongjangu była jak podróż w czasie. Z daleka Pjongjang wydawał się kwitnącym miastem, miastem wzorcowym. Ale pęknięcia na fasadzie można było znaleźć wszędzie, gdzie się spojrzało. Ulice były skrupulatnie czyste, ale konserwacja była słaba, a szerokie bulwary były puste od samochodów z wyjątkiem oficjalnych pojazdów, takich jak ten, w którym jechał teraz Ian. Za jasnymi witrynami sklepów Ian dostrzegał puste półki.

Żaden z tych zewnętrznych czynników mu nie przeszkadzał. Wartość kraju nie tkwiła w jego gospodarce, lecz w ludziach.

Północni Koreańczycy się bali, zdecydował Ian. Nie było innego słowa na określenie ich działań. Sposób, w jaki ich oczy skanowały jego samochód, a potem natychmiast spadały na mokry chodnik. Ich ramiona skuliły się mimowolnie, tak jak pies, który był bity zbyt wiele razy, wzdryga się przy nagłym ruchu.

Ian zadrżał i zatrzasnął kołnierz płaszcza w wyrazie współczucia dla przemoczonych przechodniów. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu był nad basenem w swoim singapurskim mieszkaniu, oblany słońcem i daleki od tej lodowatej wilgoci.

Alarm pojawił się w folderze spamu w postaci reklamy internetowej w stylu X-rated. E-mail skłonił go do zalogowania się na bezpiecznym serwerze, aby uzyskać od ministra szczegóły dotyczące jego następnego zadania.

Udaj się do Władywostoku. Odebrać zawartość martwej kropli i dostarczyć ją przywódcy Korei Północnej.

Zorganizowanie wizyty we Władywostoku było proste. Jego rola jako kierownika ds. oceny ryzyka w Global Risk Ltd, ogromnej międzynarodowej firmie ubezpieczeniowej zajmującej się żeglugą, wymagała od Iana przeprowadzania inspekcji statków klientów na całym świecie.

Dalsze instrukcje czekały na niego w hotelu Lotte we Władywostoku. W ciągu piętnastu minut od zameldowania Ian spotkał w alejce za budynkiem limuzynę, która jechała do przejścia granicznego z Koreą Północną.

Na tylnym siedzeniu limuzyny leżała skórzana walizka, w której znajdował się nowy telefon komórkowy 5G, datowana lista przesyłek przypisanych do różnych północnokoreańskich frachtowców, rozpoczynająca się za dwa tygodnie i sięgająca sześć miesięcy w przyszłość, duża zapieczętowana koperta, instrukcje dla Iana napisane na maszynie na pojedynczej kartce słabego papieru oraz tania plastikowa zapalniczka.

Zapamiętał instrukcje, łącznie z numerem konta bankowego w Dubaju, i spalił kartkę.

Minister ma plany, uznał, gdy czarna limuzyna przejechała przez otwarte bramy z kutego żelaza przed rezydencją Najwyższego Przywódcy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Ta sprawa była początkiem czegoś znacznie, znacznie większego.

Wziął głęboki oddech, przećwiczył w głowie nadchodzące spotkanie.

Bądź stanowczy, bądź jasny, bądź bezlitosny. W umyśle Najwyższego Przywódcy Korei Północnej kolor szary nie znajdował się w palecie decyzyjnej.

Limuzyna zatrzymała się, a Ian poczekał, aż kierowca otworzy drzwi. Wkroczył na deszcz i przyjął od mężczyzny ofiarowany parasol. Starannie zgrabiony grochowy żwir chrzęścił pod podeszwami jego butów, gdy torował sobie drogę obok wypielęgnowanych krzewów i po szerokich kamiennych schodach. Deszcz miękko stuknął o skórę parasola, a powietrze pachniało nadchodzącą wiosną.

Wysokie brązowe podwójne drzwi przy wejściu do pałacu były otwarte, a mężczyzna czekał, by powitać Iana. Prywatny sekretarz przewodniczącego Kima miał przerzedzone włosy zaczesane prosto do tyłu od szerokiego czoła, puste policzki i zakapturzone oczy. Ukłonił się, a Ian odwzajemnił honor. Park Yong-nam najpierw służył jako korepetytor Najwyższego Przywódcy, a potem przez dziesięciolecia był jego osobistym sekretarzem, co czyniło go jednym z najbardziej wpływowych ludzi w tym niespokojnym kraju. Był też, jak podejrzewał Ian, na liście płac ministra.

"Przewodniczący natychmiast się z panem zobaczy, sir" - powiedział Park perfekcyjną angielszczyzną.

"Siostra Prezesa powinna do nas dołączyć" - odpowiedział Ian. Obserwował twarz mężczyzny w poszukiwaniu reakcji. Park był nieugięty, ale nikt w tym kraju nie był tak dobry. Jego prawa powieka zadrgała.




Rozdział 1 (2)

Park przeczyścił gardło. "Madame nie jest dostępna -"

"Siostra Prezesa dołączy do nas," powiedział stanowczo Ian. "Nalegam."

Ian wiedział, że młodsze rodzeństwo Kim jest w pałacu, ponieważ instrukcje ministra tak mówiły - a minister nigdy się nie mylił. Od dawna widział młodszą siostrę jako wsparcie dla jej niezdrowego i często niekonsekwentnego brata. Nagły atak serca - lub zamach na przywódcę Królestwa Pustelników - mógłby okazać się katastrofalny dla globalnej stabilności. Minster nie chciał podejmować takiego ryzyka.

"Jak pan sobie życzy, sir". Sekretarz ukłonił się ponownie. "Sam tego dopilnuję".

Park poprowadził Iana przez szeroki hol wejściowy i po bogato wyłożonych dywanami schodach. Zatrzymując się przed podwójnymi, inkrustowanymi złotem drzwiami, skinął na umundurowanego strażnika, aby otworzył drzwi.

"Prezes się z panem zobaczy," powiedział, jego brwi zmarszczyły się w linie zmartwienia. "Ja przywołam panią".

Gdy drzwi się otworzyły, Ian zobaczył, jak Park spieszy się półbiegiem w dół sali.

Wnętrze gabinetu Lidera było bogato stylizowane w złocie i lustrach, niczym salon w pałacu wersalskim. Ogromny autoportret zdobił ścianę za biurkiem wielkiego człowieka, flankowanego po obu stronach przez jego ojca i dziadka. Na biurku leżały schludne stosy oficjalnie wyglądających dokumentów, ale uwaga Lidera skupiła się na wykonanej w Chinach podróbce iPhone'a. Roześmiał się, gdy spojrzał w górę.

Ian wszedł w szybkim tempie i zatrzymał się przed biurkiem, aby złożyć półukłon. "Wasza Ekscelencja, dziękuję za przyjęcie mnie w tak krótkim czasie".

Ian złapał spojrzenie na ekran telefonu komórkowego. Internetowe filmiki o kotach.

Najwyższy Przywódca Korei Północnej stał, jego mięsista twarz wieńczyła uśmiech. Zaprowadził Iana do kącika wypoczynkowego, dwóch kanap obszytych złotą nicią, flankujących lakierowany na złoto stolik kawowy. Na środku stołu stała ogromna misa ze świeżymi owocami.

Ian postawił teczkę na podłodze i zajął miejsce, podczas gdy młodszy mężczyzna zapadł się w przeciwległą kanapę. Wyciągnął z miski winogrono i wrzucił je do ust, zamykając oczy w zachwycie, gdy żuł.

"Kalifornijskie winogrona" - powiedział, nie otwierając oczu. "Najlepsze na świecie. Poczęstuj się jednym."

"Nie, dziękuję", odpowiedział Ian.

Prezes otworzył oczy. "Powiedziałem, że mam jednego".

Ian wpatrywał się w niego martwymi oczami. "A ja powiedziałem, że nie, dziękuję. Tak właśnie działa rozmowa."

Przewodniczący z trudem usiadł. Jego cera pociemniała.

"Jesteście w moim domu".

"Czekamy, aż twoja siostra do nas dołączy," przerwał mu Ian. "Wtedy zaczniemy."

Ian podejmował skalkulowane ryzyko. Brak samokontroli Kima był legendarny, ale Ian obstawiał, że nawet przywódca KRLD nie skrzywdziłby posłańca od ministra.

Oczywiście, Ian mógł się też mylić. Mentalnie skatalogował liczbę uzbrojonych strażników, których minął, odkąd wszedł do pałacu. Matematyka nie była mu na rękę. Oczywiście, prawdopodobnie dlatego minister zdecydował się wysłać Iana w pierwszej kolejności.

Dyskretne pukanie do drzwi przerwało ich konkurs gapienia się.

Park wszedł do pokoju i oznajmił: "Ekscelencjo, przyszła twoja siostra. Czy mam ją wprowadzić?"

Kim skubnął kolejne winogrono, po czym skinął głową.

Młoda kobieta, która weszła, była dokładnym przeciwieństwem swojego brata. Szczupła, opanowana, profesjonalna. Ukłoniła się najpierw starszemu bratu, a potem zaproponowała Ianowi uścisk dłoni w zachodnim stylu. Podczas gdy jej brat rozłożył się w fotelu z rozłożonymi nogami, jego siostra usiadła wygodnie na krawędzi poduszek sofy, z rękami złożonymi na kolanach.

Ian podziwiał powściągliwość Kim Yo-jong. Jej zewnętrzna powściągliwa postawa ukrywała niewymuszoną charyzmę osobistą i ostry jak brzytwa intelekt.

Właściwa linia krwi, niewłaściwa płeć. Szkoda.

Minister nie był człowiekiem, który marnuje czas na stracone okazje. Ona była czymś więcej niż tylko planem awaryjnym, zdecydował Ian.

"Masz coś dla mnie?" Przewodniczący pstryknął na Iana.

Ian otworzył walizkę i wyciągnął z niej dużą kopertę, którą Prezes tak podziwiał.

Wyraz twarzy Kima zmienił się z irytacji na szeroki uśmiech. "Czy to od niego?" zapytał, nadzieja była widoczna w jego głosie.

Ian skinął głową.

Kim wyrwał list z rąk Iana i pognał z powrotem do biurka. Chwycił pozłacany otwieracz do listów z uchwytem z kości słoniowej i jednym ruchem rozciął kopertę. W kopercie znajdował się pojedynczy arkusz ciężkiego pergaminu. Jego wyraz twarzy naprężył się, gdy zeskanował stronę.

Ian nie znał dokładnej treści listu, ale mógł snuć domysły. Ktoś właśnie kazał temu człowiekowi-dziecku się zachowywać.

Ian czekał na kolejny ruch przewodniczącego. Na poziomie emocjonalnym, wielki człowiek ledwo trzymał się na nogach. Najbliższe sześćdziesiąt sekund powie wszystko. Ian był nieuzbrojony, nie licząc krótkiego ostrza kłującego, które było ukryte w klamrze jego pasa. Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, nie miał zamiaru dać się wziąć do niewoli w tym kraju.

Kobieta zatrzymała wzrok na podłodze, obserwując kątem oka, jak jej brat tupie z powrotem na sofę i rozbija się w pozycji siedzącej. Pochylił się nad stołem, oderwał garść winogron od łodyg i wcisnął je do ust. Żuł hałaśliwie, a jego usta były otwarte.

"Czego ode mnie chcesz?" powiedział w końcu. "W liście było napisane, że masz szczegółowe instrukcje".

"Ponownie dołączysz do globalnej społeczności jako zaufany sojusznik," powiedział Ian. Zrobił pauzę, czekając na reakcję Kima.

Przeżuwanie zwolniło, oczy zwęziły się.

"W przyszłym miesiącu", kontynuował Ian, "odbędziesz podróż do Organizacji Narodów Zjednoczonych, gdzie wygłosisz przemówienie - po angielsku - proponując porozumienie pokojowe z wielostronną grupą narodów. Wyrzekniesz się wszelkich działań związanych z rozwojem broni jądrowej i powiesz światu, że Korea Północna realizuje strategię współpracy ze społecznością globalną.

"Ze skutkiem natychmiastowym zaprzestaniesz wszelkich testów broni jądrowej lub wzbogacania paliwa jądrowego. Zaprzestaniecie wszelkiej retoryki zapalnej przeciwko Korei Południowej, Japonii i Stanom Zjednoczonym. Ponownie otworzycie granicę i przyjmiecie południowokoreańskie inwestycje."




Rozdział 1 (3)

Szczęka Kima wisiała otwarta, tłuczone winogrona w pełnej okazałości. Rama jego siostry zesztywniała podczas przemowy Iana. Wpatrywała się w miejsce na stole, jakby jej spojrzenie mogło wypalić dziurę w lakierowanej powierzchni. Ian zastanawiał się, ilu mężczyzn widziała, jak jej brat zamordował z mniej istotnych powodów.

"Czy ma pani jakieś pytania?" zapytał Ian. "Tydzień powinien być wystarczającym czasem na dokonanie niezbędnych ustaleń, jak sądzę".

Szczęka Przewodniczącego zatrzasnęła się. Jego gardło falowało, gdy przełykał zawartość ust. Przygładził zabłąkany włos z powrotem na miejsce i uśmiechnął się do Iana, jego zęby poplamione na czerwono przez winogrona.

"Dlaczego miałbym robić te wszystkie rzeczy?" powiedział. "To zniszczyłoby dziedzictwo mojej rodziny, naraziłoby mój kraj na poważne ryzyko inwazji ze strony Amerykanów".

"Nie musisz wiedzieć dlaczego," powiedział zimno Ian. "Musisz tylko postępować zgodnie z instrukcjami, które ci przekazałem".

Twarz Przewodniczącego zarumieniła się na ciemno. Jego podgardle drżało.

Ian pozwolił, by jego spojrzenie spoczęło na młodszej siostrze mężczyzny. To było tylko spojrzenie, ale wystarczyło, by przypomnieć Prezesowi, że nawet on jest zbędny. Ian zrobił pauzę, aby upewnić się, że punkt został wylądowany, po czym uśmiechnął się.

"Ponadto, będzie rekompensata," powiedział Ian.

Wyciągnął z walizki listę przesyłek i przesunął ją po stole. Brwi północnokoreańskiego przywódcy uniosły się, gdy rozłożył papier.

Uśmiech Iana poszerzył się. Zacznij od kija, skończ na marchewce.

"Te transporty wymagają doświadczonych kapitanów, którzy potrafią omijać wścibskich Amerykanów" - powiedział Ian. Z kieszeni na piersi wyciągnął swój nowy telefon komórkowy. "Warunki płatności to połowa teraz, połowa przy dostawie. Jestem gotowy do przekazania środków już teraz".

Miliony dolarów przesunęły się w mgnieniu oka, ale nadal Najwyższy Przywódca nie był zadowolony. "Powiedz mi, co się dzieje", powiedział.

Ian wzruszył ramionami i powiedział mu prawdę. "Jestem tylko niskim posłańcem. Nic nie wiem."

Drugi mężczyzna skinął powoli głową, jakby rozważając swoje opcje - których nie miał żadnych. "A kiedy to wszystko się skończy, będę mógł wrócić do pracy w dynastii Kim? Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna będzie potęgą nuklearną. Obiecałem, że tak się stanie".

Ian stał. Podszedł do biurka wielkiego człowieka i wyrwał list ze skórzanej bibuły. Zwinął papier i zapalił go plastikową zapalniczką. Płomienie rozbłysły. Papier był nasączony substancją, która sprawiała, że palił się szybko i czysto - minister był człowiekiem, który nie pozostawiał żadnego szczegółu przypadkowi.

Kiedy list wypalił się do ostatnich centymetrów, Ian upuścił resztki na miskę z owocami. Kłaniając się Najwyższemu Przywódcy, Ian rzucił okiem na siostrę. Ona skinęła na niego lekko głową.

"Oczywiście, panie przewodniczący."




Rozdział 2 (1)

==========

2

==========

Grupa ds. Pojawiających się Zagrożeń

Tysons Corner, Wirginia

Don Riley, dyrektor Emerging Threats Group w CIA, oparł się plecami o ścianę sali konferencyjnej i patrzył, jak dzieje się magia.

Jak większość osób w tym pomieszczeniu, nie spał całą noc. Jego ciało przeszło ze stanu wyczerpania do etapu, w którym jego zmysły były dziwnie wyostrzone. To nie potrwa długo, wiedział, ale chciał się cieszyć tymi ostatnimi chwilami ze swoim zespołem.

Porucznik Janet Everett poruszała się po pomieszczeniu pewnym krokiem młodej profesjonalistki u szczytu swojej gry. Duża sala konferencyjna została skonfigurowana jako centrum dowodzenia Operacją Czyste Niebo ze stanowiskami pracy dla dwóch tuzinów analityków i ekspertów od operacji cybernetycznych. Większość odeszła wraz ze wschodzącym słońcem, ich rola w ostatniej ewolucji Janet w ETG została zakończona. Poruszała się wśród pozostałych analityków, odpowiadając na pytanie tu, poklepując po ramieniu dla dodania otuchy tam, dzieląc się śmiechem.

Don poczuł, że robi mu się niedobrze. Jezu Chryste, będzie mu brakowało tego dzieciaka.

Dzieciaku - upomniał się Don. Posłuchaj siebie. Jesteś żałosny. Następną rzeczą, którą będziesz nosił skarpetki do sandałów i krzyczał "zejdź z mojego trawnika".

W ciągu ostatnich trzech lat Don Riley zbudował Grupę ds. Pojawiających się Zagrożeń z pomysłu w jednostkę operacyjną złożoną z oficerów prowadzących sprawy, cyberwojowników, analityków i operatorów specjalnych. Emerging Threats, czyli ET, jak drwiąco nazywały ich inne wydziały CIA, które miały za złe ich pracę, mieli jedną misję: znaleźć kolejne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych i rozprawić się z nim, zanim stanie się większym zagrożeniem.

Zidentyfikował Janet Everett, wraz z Andreą "Dre" Ramirezem i Michaelem Goodwinem, kiedy ta trójka była jeszcze druhami w Akademii Marynarki Wojennej USA, a Don był gościnnym wykładowcą. Trójka średniaków pomogła Donowi powstrzymać północnokoreański cyberatak, który mógł doprowadzić do trzeciej wojny światowej.

Dzięki tym sukcesom Don otrzymał prawo do utworzenia grupy ds. nowych zagrożeń (Emerging Threats Group). Janet, Dre i Michael byli jego pierwszymi rekrutami.

Nie było łatwo przywrócić Janet do CIA, zastanawiał się. Po okresie spędzonym w Akademii, zdobyła miejsce jako oficer łodzi podwodnej we flocie. Na czas swojej służby na lądzie Don przekonał ją, żeby wróciła do Waszyngtonu i pomogła mu założyć ETG.

Chociaż Don miał nadzieję, że zostanie na stałe, to jego życzenie okazało się głupotą. Janet doskonale wyjaśniła swoje zamiary powrotu do Floty. Dziś był jej ostatni dzień w ETG.

Odchodziła i nic, co powiedział Don, nie mogło jej przekonać do rezygnacji ze stanowiska oficera broni na pokładzie USS Idaho z Pearl Harbor.

Don zamrugał, próbując przekonać samego siebie, że jedynym powodem, dla którego był tak emocjonalny, było przemęczenie. Uśmiechnął się, obserwując, jak Janet porusza się po swoich pozostałych analitykach. Nawet pośród osobistego bólu poczuł przypływ dumy.

Janet Everett wiedziała, jak odejść na szczyt.

Operacja "Czyste niebo" była jej ostatnią szansą dla ETG. Ponad rok temu Janet była analitykiem, który odkrył irańską grupę hakerów, i to ona wymyśliła plan ich uwięzienia.

Zazwyczaj nowo odkryte kolektywy hakerskie otrzymywały nazwę wewnętrzną zgodnie z kategorią zagrożenia, a następnie były kolejno numerowane. Na przykład APT65 oznaczało Advanced Persistent Threat numer sześćdziesiąt pięć.

Irańscy hakerzy, których dziś zdejmowali, byli czymś innym niż zwykli, a Janet dostał pozwolenie na złamanie normalnego systemu numeracji. Ci faceci byli znani jako APT666, Diabelscy Hakerzy. Byli szybcy, czyści i chirurgiczni w swojej pracy. W wewnętrznym systemie komunikacyjnym biura krążyła przyjacielska dyskusja na temat tego, czy APT666 ma rosyjskie wsparcie.

Janet wpadła na pomysł operacji "Clear Sky", kiedy na jej biurko trafił biuletyn Agencji Bezpieczeństwa Narodowego o poważnej luce w szeroko stosowanym komercyjnym pakiecie oprogramowania VPN.

Tysiące amerykańskich firm używało wirtualnych sieci prywatnych, aby umożliwić swoim zdalnym pracownikom nawiązanie bezpiecznego połączenia z wewnętrzną siecią firmy.

NSA odkryła lukę w samym oprogramowaniu VPN, fatalną wadę, która otwierała każdego użytkownika jako potencjalny punkt dostępu do bezpiecznych serwerów firmy. Zgodnie z protokołem, NSA miała plan powiadomienia firm zajmujących się wirtualnymi sieciami prywatnymi, aby mogły one wydać awaryjną łatę na oprogramowanie.

Z milionami użytkowników rozsianych po tysiącach firm, byłby okres czasu pomiędzy tym, kiedy społeczeństwo zostało powiadomione i wszyscy zaktualizowali swoje oprogramowanie. Na podstawie doświadczeń z APT666 Janet była skłonna założyć się, że irańscy hakerzy wykorzystają tę szansę na swoją korzyść.

Wybrała pięćdziesiąt międzynarodowych firm - producentów samochodów, agencje ratingowe, banki, konglomeraty mediów społecznościowych, zakłady energetyczne - i zorganizowała akcję. Jej zespół rozstawił się w firmowych sieciach i czekał na wezwanie APT666.

To zadziałało jak urok. W ciągu dwudziestu czterech godzin od ogłoszenia przez NSA, APT666 włamało się do trzydziestu z pięćdziesięciu firm z jej listy.

A hakerzy byli dobrzy. APT666 włamało się do sieci firmowych, wykorzystując lukę w zabezpieczeniach, a następnie przesunęło się w głąb systemu, aby dokonać oceny pod kątem przyszłych włamań.

Byli też bardzo zdyscyplinowani. Hakerzy z APT666 używali specjalnie zaprojektowanego oprogramowania do bezpiecznego tunelowania powłoki, aby utworzyć tylne drzwi do skompromitowanych systemów. Starannie przetestowali swoje nowe sposoby bezpiecznego wejścia, a następnie przenieśli się do następnego celu.

Takie backdoory były tykającą bombą zegarową w sieci. Mogły pozostać uśpione przez lata, prawie niemożliwe do znalezienia, aż do momentu, gdy były potrzebne do jakiegoś przyszłego włamania. Ransomware, manipulacja danymi, zniszczenie danych lub jakiś rodzaj ataku komputerowego, którego jeszcze nawet nie wymyślono.

Michael Goodwin wstał od swojej stacji roboczej i rozciągnął się. Przeszedł na przód sali i z rozmachem skreślił nazwisko z listy na tablicy. Mrugnął do Janet.




Rozdział 2 (2)

"To trzy dla mnie, pani szefowa", powiedział. "Czy mogę już iść do domu?"

Janet spojrzała na niego z kpiącą surowością. "Czy skompilowałeś swoje IOCs?"

Oprócz pozbycia się z systemów firmowych irańskiego włamania, całym sensem operacji Clear Sky było opracowanie Indicators of Compromise, aby firmy antywirusowe mogły uwzględnić najnowsze zagrożenia w swoim następnym wydaniu - miejmy nadzieję, że jeszcze dzisiaj.

"Już wysłałem ci je mailem", odpowiedział Michael.

"To znaczy Markowi," odpowiedziała Janet.

Wyraz twarzy Michaela zmienił się. Jego oczy skierowały się w stronę miejsca, gdzie Mark Westlund, zastępca Janet, pochylał się nad stacją roboczą Dre.

"Tak, jasne. Jemu też je wyślę mailem." Zaczął mówić coś jeszcze, ale Janet go odcięła.

"Przyjdę się pożegnać, zanim się odepchnę," powiedziała.

Michael zaśmiał się z użycia marynarskiego slangu, pozostałości po ich wspólnym czasie w Akademii Marynarki Wojennej. Opuścił pokój, gwiżdżąc "Anchors Aweigh", pieśń bojową marynarki.

Don przeniósł swoją uwagę na kapitana Marka Westlunda z Sił Powietrznych USA. Jak wszyscy członkowie ETG, młody człowiek porzucił swój wojskowy mundur na rzecz płaszcza i krawata. Ale jak wielu oficerów wojskowych, nosił swoje cywilne ubranie jak mundur, aż do wciągnięcia koszuli.

Mark pozostał na podłodze centrum operacyjnego przez całą noc, obserwując Janet. Zdjął marynarkę, podwinął rękawy koszuli i poluzował krawat, ale między stanowiskami pracy poruszał się szybkim krokiem. Nawet po ponad dwudziestu czterech godzinach czuwania wciąż wyglądał świeżo i czujnie.

Grupa analityków przerzedziła się do trzech osób. Dre Ramirez i dwóch innych. Gdy Don patrzył, jedna z nich wylogowała się ze swojego terminala, uściskała Janet na pożegnanie i wyszła.

Mark patrzył przez ramię Dre na coś na jej ekranie. Oczy młodej kobiety były czerwone. Włosy miała zaczesane do tyłu w poszarpany kok i przeczesane rządowym długopisem. Żuła paznokieć, kręcąc głową, gdy Mark mówił. Don wiedział po układzie jej ramion, że Dre się irytuje.

"Mark," zawołał Don. "Janet.

Dwaj młodzi oficerowie skierowali się do stanowiska Dona na tyłach sali.

"Ramirez jest dość intensywny," mruknął Mark, gdy dotarł do Dona.

Janet rzuciła okiem na Dona.

"Dre ma jakąś historię z Irańczykami," powiedziała Janet. "To sprawa osobista."

Ku swojej uldze, Mark nie zadał oczywistego pytania uzupełniającego.

"To dobry zespół," powiedział do Janet. "Musi być ciężko odejść".

"Są najlepsi," zgodziła się Janet. "Dre dojdzie do siebie. Ona jest po prostu zmęczona."

"Słyszę cię," zawołał Dre przez jej ramię.

Janet uśmiechnęła się. "Przy okazji, ona też ma doskonały słuch".

Don obserwował tę łatwą wymianę zdań z pogłębiającą się nostalgią. To był prawdopodobnie ostatni raz, kiedy pracował z tą niezwykłą młodą kobietą.

Janet zdawała się to również wyczuwać. Don poczuł, jak otwiera się między nimi przepaść niewygodnej ciszy.

"Zamierzam zawinąć kilka ostatnich szczegółów", powiedział Mark, "a następnie mówię, że nazywamy to dniem".

"Dobry plan," odpowiedziała Janet. "Zostaw Dre, aby zakończyć w jej własnym czasie, choć".

Razem Don i Janet patrzyli, jak Mark odchodzi.

"Będzie dobrze, Don," powiedziała Janet. "Dre i Michael doprowadzą go do porządku. On jest mądry. W ciągu tygodnia, nie będziesz nawet wiedział, że mnie nie ma".

Don przytaknął. Próbował przełknąć bryłę w gardle.

"To jest po prostu coś, co muszę zrobić, Don", kontynuowała Janet. "Jeśli nie wrócę do subów teraz, nigdy nie wrócę. Wiem, że to rozumiesz."

Kiedy Janet objęła go, Don pomyślał, że faktycznie może go stracić.

"Dzięki za wszystko, Don," wyszeptała.

"Weźcie to, wy irańskie dupki!" krzyknęła Dre Ramirez. Klepnęła w klawiaturę, po czym skoczyła na nogi, obie pięści w powietrzu. "Tym razem zadarliście z niewłaściwą panią". Wykonała taniec zwycięstwa aż do tablicy i skreśliła trzy nazwy firm. Mark obserwował ją z uniesioną brwią.

Napięcie między Donem i Janet wyparowało we wspólnym śmiechu. Janet uderzyła go w ramię.

"Widzisz, szefie. Nawet nie będziesz wiedział, że mnie nie ma".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zanim będzie za późno"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści