Folder na oczy

Prolog

Prolog

'Jeśli chcesz przeżyć ten weekend ... jest tylko jedna rzecz, którą musisz zrobić - mieć zamknięte oczy .... Przez czterdzieści osiem godzin nie wolno ci otworzyć oczu. Jeśli otworzysz oczy, skończę z tobą.

Nieważne, co poczujesz lub usłyszysz, nie wolno ci otworzyć oczu, nawet na najkrótszą sekundę... Jeśli zrobisz to, o co proszę, uwolnię cię i będziesz mógł wrócić do swojego zwykłego, małego życia... To naprawdę takie proste. Rozumiesz?

Za kilka chwil zdejmę tę opaskę, ale zanim to zrobię, kiwnij głową, jeśli rozumiesz... No dalej, tylko mały ukłon, żeby pokazać, że wiesz o czym mówię. Skinienie... Właśnie tak, właśnie tak. Dziękuję. Teraz nasz wspólny weekend może się zacząć.




Pieta

Pieta

Poniedziałek, 10 czerwca

Klucze, torba, kubek do kawy, magnetofon, notes.

Długopisy. Nie wolno zapomnieć o długopisach. Otwieram torbę i zaglądam do środka. Wszystko obecne i poprawne.

Dobra, czas na mnie.

Inhalator, kluczyki do samochodu, pendrive, środki przeciwbólowe.

Otwieram torbę po raz trzeci. Zdecydowanie wszystko jest. Mogę iść.

Torebka? Przepustka bezpieczeństwa? Zapasowa para ocieplaczy na ręce?

Ojej, jestem dzisiaj powolna. Otwieram torbę, jeszcze raz, i sprawdzam, czy wszystko tam jest. Świetnie. Wszystko jest. Teraz czas iść. Właściwie iść.

Przy drzwiach wejściowych odwracam się do kobiety i chłopaka, którzy stali na korytarzu, czekając na moje wyjście. Chwytam laptopa w jedną rękę, a kubek do kawy wielokrotnego użytku i kluczyki do samochodu w drugą.

'Bardzo dziękuję za wcześniejsze przyjście, Sazz,' mówię do opiekunki do dzieci. 'Naprawdę nie dałabym rady zrobić tego spotkania śniadaniowego bez ciebie'.

'Nie ma problemu, Pi-R,' mówi z uśmiechem. Zna mnie od wielu lat i skracała moje imię (Pieta Rawlings) w ten sposób prawie od pierwszego dnia. Owija ochronne ramię wokół mojego syna i czule przyciąga go do siebie. 'Ja i Kobster, będziemy się świetnie bawić podczas przygotowań'.

Nikomu innemu - nawet jego ukochanym dziadkom - nie uszłoby na sucho nazwanie tak mojego chłopca. Kobi bardzo poważnie traktuje swoje imię - z wyjątkiem, gdy chodzi o Sazz (prawdziwe imię Sarah Sazzleoj). Sazz może robić wszystko, co jej się podoba, bez konsekwencji. Ja? Jestem regularnie traktowany kombinacją "spojrzenia" i tonu głosu, który wypala każdą literę, gdy wychodzi z jego ust, za najmniejsze niedyskrecje.

Muszę odłożyć wszystkie rzeczy w moich rękach, aby sięgnąć po mojego syna. Otulam go ramionami, przyciągam blisko, całuję w głowę. Przeciągam nasze pożegnania, zawsze tak robię. To będzie tylko kilka godzin, zanim znów się zobaczymy, ale mam tak mało takich chwil z nim w życiu, że chcę się cieszyć i delektować każdą sekundą każdej z nich.

'Miłego dnia. Kocham cię', mówię. 'Zjedz swoje śniadanie. Zachowuj się dla Sazz.' Puszczam, zanim mnie odepchnie i zaczynam ponownie zbierać swoje rzeczy. 'I baw się dobrze dziś wieczorem z Milesem i Austinem'.

'To Sam i Oscar, tak naprawdę', informuje mnie mój syn.

'Co?' Robię pauzę. 'Dziś wieczorem jest Miles i Austin. To właśnie mi powiedziałeś. To jest to, co zapisałem, to jest to, co zostało ustalone'.

Mój syn potrząsa głową. 'Nope. Sam i Oscar.'

'Ale to oznacza . . .' Odkładam kubek z kawą, zrzucam klucze, otwieram moją jasnoczerwoną, zamszową torbę i zaczynam szukać komórki. 'Będę musiała wysłać wiadomość do Karen, żeby sprawdzić, czy dała znać szkole, że Sazz ma odebrać Oscara i Sam. A potem będę musiał napisać do Allie, aby upewnić się, że wie, że to nie jest dzisiaj ... i umieścić ryż na obiad, ponieważ-'

Sazz robi krok naprzód, podnosi mój kubek z kawą i klucze, te ostatnie pobrzękują, gdy przenosi je przez szczelinę między nami. Wciska mi je w ręce, a potem wciska mi też torbę z laptopem. 'Zajmę się tym Pi-R. Wszystko. Zadzwonię do obu zestawów rodziców, dam znać szkole, a następnie odbiorę je i przywiozę do domu. Bez żadnych zmartwień.'

Wyprowadza mnie za drzwi, chcąc się mnie pozbyć, bo przeszkadzam im w zabawie. Nigdy nie jestem do końca pewna, co robią, gdy mnie nie ma, ale regularnie sprawiają, że czuję się jak nadmiar wymagań.

'OK, jeśli nie możesz złapać Allie, to zadzwoń do Mike'a,' mówię. 'Baycroft, to Baycroft.'

'Allie, potem Mike, mam to,' mówi, wciąż manewrując mnie w kierunku drzwi.

'A to Karen i Julian Newby dla-'

'Wiem, wiem,' mówi z tym swoim wielkim uśmiechem. Jej uśmiech - otwarty i przyjazny - był jedną z pierwszych rzeczy, które zauważyłem o niej. Drugą było to, że ze wszystkich niań i opiekunek do dzieci, z którymi rozmawiałam (było ich osiem), tylko ona poprosiła o zobaczenie dziecka. 'Z nimi wszystkimi miałam już do czynienia. Zajmę się tym.'

'Pa, mamo,' woła Kobi z aprobatą, kiedy Sazz sięga wokół mnie i otwiera drzwi.

'Do zobaczenia, Pi-R.'

'Och, jeszcze tylko jedna rzecz -' mówię.

'Masz najlepsze dni, OK?' mówi. Będę ci kibicować.

Mimowolnie cofam się na ścieżkę przed moim domem.

'Pa,' woła Kobi, zanim drzwi zamykają się na mojej twarzy.

'To zawsze urocze wiedzieć, że jesteś zbędny w swoim życiu', odpowiadam na moje czarne drzwi wejściowe. 'Zawsze.'




Jody (1)

Jody

Poniedziałek, 10 czerwca

Nie jestem pewna co do innych detektywów, innych funkcjonariuszy, ale to nigdy przenigdy nie wydaje mi się prawdziwe.

Nie od razu, to znaczy.

Nie dopóki nie zobaczę tej osoby, a wtedy wszystko staje się ostre, duża dawka rzeczywistości wtłoczona w moją twarz. Ale do tego czasu, kiedy zbliżam się do miejsca zbrodni, kiedy są tam samochody terenowe i niebiesko-biała taśma, mundury, kamizelki odblaskowe, namioty i ludzie ubrani w białe kombinezony, to wszystko wygląda jak coś z telewizji.

Moje serce czuje się teraz jak w gardle, ale jeśli przyjrzysz się wystarczająco blisko, będziesz w stanie zobaczyć, jak wali w środek mojej klatki piersiowej, jakby próbowało uciec. Bo wiem, że to będzie numer sześć. Rozpaczliwie nie chcę, żeby była, chcę, żeby była kimś innym, kimś, kto nie jest martwy z mojego powodu.

Zostałem podrzucony do miejsca zwanego Preston Park w Brighton. Kiedy poprosiłam o komputer, żeby mnie tam zawiózł, bo tak naprawdę nie znałam Brighton poza nadbrzeżem i mieszkaniem, w którym się zatrzymałam, spodziewałam się takiego samego typu parku jak ten w pobliżu mojego miejsca zamieszkania w Londynie. Ładny i zielony, drzewa, ścieżki i ławki, lekkie nachylenie tu i tam, ale zasadniczo można zobaczyć drugą stronę, gdziekolwiek się stoi. Gdyby w tym parku znaleziono ciało, nie miałbyś problemów z ustaleniem, gdzie trzeba się znaleźć. 'Która część Preston Park?' zapytał kierowca, gdy przypinaliśmy się pasami.

'Nie mam pojęcia. Ta najbardziej parkowa? Odpowiedziałem.

'To dość duży park, inspektorze,' stwierdził.

'Szczerze mówiąc, jest siódma trzydzieści rano. Przyszedłem wcześnie, aby przygotować mój pokój zdarzeń, nie spodziewałem się, że zostanę wezwany, nie mam orientacji ani nic. Czy możesz mnie tam zabrać i będziemy musieli poszukać, gdzie jest ten incydent". To nie była całkowita prawda. Spodziewałem się, że zostanę wezwany, ale jednocześnie miałem nadzieję, że mylę się co do schematu, który odgrywał się przez ostatnie siedem miesięcy. Z powodzeniem udawałem przed sobą, że mylę się co do tego, co się stanie tego konkretnego dnia, ponieważ był to szósty poniedziałek.

Oficer, który mnie prowadził, zachował obojętny wyraz twarzy, kiwając głową na znak zgody. Kiedy dotarliśmy do parku i zrozumiałem, co miał na myśli mówiąc, że jest on "dość duży", byłem pod wrażeniem, że udało mu się tak dobrze ukryć irytację. Aby być uczciwym, nie zajęło mi dużo czasu, aby znaleźć ten incydent. Zapytał, czy chcę, żeby na mnie poczekał, ale odmówiłam. Nie wiedziałam, jak długo tam będę i nie chciałam, żeby się kręcił.

Kiedy zbliżam się do girlandy niebiesko-białej taśmy policyjnej, która łączy drzewa i chroni teren przed ciekawskimi spojrzeniami, zdaję sobie sprawę, że wstrzymuję oddech, ponieważ sprawa ma dodatkowy wymiar.

To nie jest prosty przypadek horroru związanego ze znalezieniem martwego ciała, potwierdzenie, że ludzie mogą robić straszne rzeczy innym ludziom, to jest przypomnienie, jak już mówiłam, że kolejna kobieta nie żyje z mojego powodu; że to wszystko moja wina.

O dziwo, nie ma tu żadnych furgonetek ani samochodów dla mediów, żadnych reporterów rozpaczliwie szukających historii, ale nie jestem pewna, czy to już zostało zgłoszone. Wiem, że trzy ostatnie - znalezione w Queen's Park, Hollingbury Park i Hangleton Park - zostały zgłoszone jako podejrzane zgony, co sprawiało wrażenie, że były to zgony w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności (tj. narkotyków lub alkoholu albo obu). Podano bardzo mało informacji, ponieważ niewiele było wiadomo. Dopiero kiedy powiązałem je z tymi w Londynie, pozwolono mi przyjechać do Brighton, aby ocenić ciała i mogłem je nazwać dziełem seryjnego mordercy. Więcej niż trzy oznacza pracę seryjnego, w końcu.

Tutejsza prasa jeszcze się nie połapała.

'Co mamy?' pytam policjantkę, która stoi na straży tej zewnętrznej części odgrodzonego terenu.

Odchyla lekko głowę do tyłu, żeby na mnie spojrzeć, bo jej za duży hełm siedzi poniżej brwi. Powinienem jej chyba zwrócić uwagę - przypomnieć o tym, jak ważne jest schludne wyglądanie, zwłaszcza gdy jest się tu, gdzie widzą nas ludzie. W wielkim planie rzeczy nie jest to jednak ważne.

'Proszę pani?' odpowiada. Chodzi jej o to, kim pani jest?

Pokazuję moją kartę gwarancyjną i mówię: "Jestem z Londynu na oddelegowaniu". Tak jakby. Dostałam telefon z prośbą o udział w tej scenie.

"Proszę pani".

'Co mamy?' powtarzam, gdy jest oczywiste, że nie zamierza powiedzieć nic więcej.

Prawdopodobnie nie będzie wiedziała, dlatego się nie odzywa, ale chcę dać sobie chwilę, zanim dowiem się, czy to jeden z nich. Jeśli ten ktoś jest ciałem numer sześć. Będzie, nie wezwaliby mnie, gdyby nie była, ale mogę mieć nadzieję, prawda?

'Znalazł ją spacerowicz z psem' - mówi oficer, zdając sobie sprawę, że czegoś chcę, nieważne jak bardzo niedorzecznego. 'W górę w pobliżu centrum'.

Nigdy nie kupuj psa, mawiała moja przyjaciółka Sharon. Albo zostaniesz zamordowany podczas spaceru z nim, albo znajdziesz trupa. To dość niepokojące, jak bardzo miała rację. (Często zastanawiam się, czy to dlatego nazwała swojego psa Lucky).

'Nie wiem wiele więcej', przyznaje. Założę się, że nie wie zbyt wiele, ponieważ jest dociekliwa. Nie będzie pytać, nie będzie szukać, będzie miała powiedziane, aby stać tutaj, a więc będzie stać tutaj i nie robić nic poza tym. Jest idealnym policjantem do tej pracy, ponieważ nikt - prasa czy członkowie społeczeństwa - nie będzie w stanie wcisnąć, przekupić czy wyłudzić od niej jakichkolwiek informacji. Mam nadzieję, że pozostali funkcjonariusze stacjonujący w różnych punktach będą mieli lepsze oko na to, kto nas obserwuje, kto żywo interesuje się tym, co się dzieje, kto jest - potencjalnie - mordercą, który trzyma się w pobliżu, by patrzeć, jak jego dzieło zostaje ujawnione.

Jeszcze raz rozglądam się po parku, jego kształtach i niuansach, jego kolorach i odcieniach, które powoli ożywają, nabierają pełnej ostrości, w miarę jak przybywa światła wraz z ciągłym wzrostem słońca. Co za miejsce, by spotkać swój koniec, myślę. Co za miejsce, by spotkać swój koniec, myślę.




Jody (2)

'Dziękuję', mówię do PC, gdy negocjuję swoją drogę pod taśmą.

Nienawidzę tego. Nienawidzę uczucia 'off the telly', ale moment 'about to be real' naprawdę mnie dopada, wbija się we mnie jak pług w glebę. Nigdy nie jest łatwiej, tylko coraz gorzej. Statystyki mówią mi, że pewnego dnia będzie to ktoś, kogo znam. Prawdopodobnie ktoś, kogo kocham. Ktoś, bez kogo nie mogę się obyć.

Jestem w Brighton od trzech dni. To niezwykłe, że ktoś, kto nie zna terenu, zostaje przydzielony jako starszy oficer śledczy (SIO) w sprawie wielu morderstw, ale po tym, jak połączyłem morderstwa w Londynie i Brighton, po tym, jak usilnie zabiegałem na każdym szczeblu, by nie pozwolili im odrzucić tego jako po prostu "związanego z narkotykami", po tym, jak przekonywałem i namawiałem, pokazując wszystkie dowody, które sam zgromadziłem, myślę, że dali mi to zadanie tylko po to, by się mnie pozbyć. Nie mogłem tego puścić. Nie mogłem pozwolić, by ktoś inny przejął za to odpowiedzialność. Nie, kiedy ja byłem tam na samym początku.

Potrząsnąłem głową, żeby powstrzymać ten tok myślenia. Jestem tu teraz, robię to. Sprawię, że wszystko będzie dobrze.

Droga została oczywiście oczyszczona od zewnętrznego kordonu do namiotu, w którym znajduje się ciało. Innymi słowy, ziemia została przeszukana w poszukiwaniu dowodów, zanim położono małe metalowe płyty, po których wszyscy mieliśmy stąpać, aby dostać się na miejsce zbrodni.

'Co mamy?' pytam ubranego po cywilnemu oficera, który zbliża się do mnie przez płyty z prędkością kogoś, kto jest zdesperowany, aby odciąć intruza w swoim królestwie, a już na pewno zanim dotrę do wewnętrznego odgrodzonego obszaru.

'A ty jesteś?' pyta.

'Detektyw inspektor Jody Foster,' mówię.

Podwaja się albo na moje nazwisko, albo na moje stanowisko, a może na oba. 'Jody Foster?' pyta, przedkładając nazwisko nad stanowisko.

'Ona pisze swoje nazwisko inaczej i musisz się z tym pogodzić, naprawdę szybko', mówię. Wyciągam kartę gwarancyjną, a jego plecy sztywnieją, jego postawa się formalizuje. 'Co mamy?'

Moje oczy koncentrują się na jego twarzy - obmierzłej, obwisłej, bladej. Odsiedział swoje, ale nie jest jeszcze gotowy na zakończenie sprawy. Jest mały, szczupły, jego włosy są białe i czarne zarazem. Studiuję go, bo nie chcę patrzeć na ludzi w białych kombinezonach, nie chcę, żeby to było prawdziwe. Jeśli skupię się na tym człowieku, może uda mi się opóźnić nieuchronność tego, co nadchodzi, tak, że kiedy dotrzemy do momentu, w którym będę musiał spojrzeć, może, tylko może, będę w stanie sobie poradzić.

'Czarna kobieta. Po trzydziestce. Zgadują, że to uduszenie, ale nikt nie opiera na tym swojej kariery, bo nie ma jeszcze siniaków. Nie wiadomo, czy była napastowana seksualnie. Wygląda to na prawdopodobne.

'Jakieś nietypowe ślady?' pytam tak swobodnie, jak tylko mogę.

On kiwa głową. 'I'll say.'

Moje serce bije szybciej. To wciąż może nie być to. To może być jakiś inny sicko. 'Co to jest?' pytam.

'Będzie łatwiej, jeśli ci pokażę', odpowiada.

Łatwiejsze dla kogo? Na pewno nie dla mnie.

Przechodzimy do białego namiotu kryminalistycznego, a ja zakładam białe ubranie, chowam włosy do kaptura, a następnie zatrzaskuję maskę na twarzy. Kiedy jestem już odpowiednio ubrana, idziemy w kierunku wewnętrznego kordonu z nim na czele. Muszę się zmusić, żeby patrzeć przed siebie, nie okazywać słabości ani strachu, nie poddawać się małemu białemu stworzeniu terroru, które siedzi skulone na moim ramieniu, sącząc mi do ucha swoją truciznę "to wszystko twoja wina".

Czy ten został celowo umieszczony, tak jak inne, twarzą do dołu, tak byśmy od razu wiedzieli? Więc ja będę wiedział. Czuję, że to sprawa osobista. Czuję się, jakby to wszystko było robione po to, by mnie dopaść, by przypomnieć mi, jak bardzo jestem zawodny.

Sierżant przykuwa się, a ja patrzę, jak jego pokryte gumą palce sięgają po krawędź prześcieradła, zsuwając je z powrotem na kształt jej ciała. Robi to z większym szacunkiem niż widziałem, jak robią to inni na jego stanowisku.

Zdecydowanie umieszczony; absolutnie wyeksponowany.

I jest. Ten znak, ta marka.

Oddychaj, Jody. Oddychaj.

Udawaj, Jody. Udawaj.

Jesteś policjantką. Inspektorem. Jesteś zahartowany i mądry, doświadczony i wiedzący. Robisz to dzień w dzień, widziałeś już tyle ciał, tyle permutacji śmierci ludzi, że nie rusza to boków. Przeszkadza ci zbrodnia, zuchwałość tych, którzy myślą, że może im to ujść na sucho.

Daj spokój, Jody - kajam się. To nie powinno ci przeszkadzać. Nie powinnaś tu stać, mając nadzieję, że była nieprzytomna, kiedy to się stało. Nie, kiedy jej to zrobiono. Nie powinnaś pozwalać sobie na osuwanie się w wir, wyobrażając sobie piekło bólu, przez który przeszła za pierwszym razem, a potem przerażenie, przez które przeszła ponownie tuż przed końcem.

Wpatruję się w kobietę, wiedząc, że powinna być pełna życia.

Powinna chodzić, biegać, leżeć na kanapie przewijając telefon, brać kąpiel, zmywać, czyścić toaletę, czy nie sprzątać salonu. Powinna robić milion innych mało istotnych i bardziej żywotnych rzeczy niż leżenie tutaj.

Przestań, Jody. Przestań! Mówię sobie zaciekle. Nie możesz być SIO, jeśli masz zamiar to robić, być taka. Skup się, skoncentruj, bądź policjantką i spisuj szczegóły tej sceny.

Wokół głowy tej kobiety jest opaska na oczy. Jedwabna, droga, naciągnięta na jej oczy i związana jednym węzłem z tyłu głowy.

Jej ciało jest ciastowate, jakby nie ćwiczyła, ale utrzymywała się w szczupłej formie. Jej plecy są nagie, a skóra ma miękki, kasztanowy brąz, który jest pozbawiony skaz i jasny aż do miejsca, gdzie znika pod prześcieradłem. Jej plecy. To było idealne, nietknięte płótno. Aż do weekendu, który zmienił jej życie. Dopóki jego wizytówka nie została okrutnie wciśnięta w jej plecy.

Chcę oderwać oczy. Chcę przestać wyobrażać sobie agonię, strach, horror. Ale nie mogę. Nie mogę. To jest część pracy. To część procesu wychodzenia z surrealistycznego świata do rzeczywistości. To jest moje życie.

A to jest on.

To, na co teraz patrzę, to on.

Na Ślepca. To wszystko to on.




Pieta

Pieta

Poniedziałek, 10 czerwca

Cóż, to była trochę katastrofa.

To może być moje katastrofizowanie - robienie czegoś wielkiego z czegoś nie tak wielkiego - ale to wgniotło mój poranek, co wpłynie na to, o której mogę wyjść z pracy. A to już trochę katastrofa, jeśli chodzi o mnie.

Lillian, moja szefowa i redaktorka BN Sussex, cotygodniowego magazynu informacyjnego i lifestylowego, będącego częścią grupy gazet w Brighton, dla której pracuję, (prawdopodobnie nieumyślnie) zszyła mnie dziś rano.

Zabrałam Sazz wcześniej, żeby mogła pojechać dwadzieścia minut do Stanmer Park na premierę śniadaniową nowego produktu kosmetycznego, który miał zrewolucjonizować pielęgnację skóry i sprawić, że Brighton znajdzie się na mapie (myślałam, że Brighton już jest na mapie, ale najwyraźniej, jak wynika z informacji prasowej, myliłam się).

Zbliżałam się do rezydencji i zauważyłam brak samochodów, niedostatek ludzi kręcących się wokół i brak obsługi z tablicami ogłoszeń. Jak się okazało, start został odwołany pod koniec zeszłego tygodnia, a Lillian, która kontrolowała wszystkie starty z żelaznym uściskiem kobiety, której cała egzystencja wydawała się być jednym długim strumieniem Strachu przed Przegapieniem, zaniedbała poinformowanie mnie o tym. Nie byłam pewna, czy naprawdę zapomniała, czy też skorzystała z kolejnej okazji, żeby mnie zbesztać w poniedziałkowy poranek.

Zajęło mi dwadzieścia minut - dwadzieścia - znalezienie kogoś, kto wiedziałby mgliście, na jakiej planecie żyjemy i jaki jest dzień, znalezienie kogoś innego, kto mógłby się dowiedzieć, czy premiera będzie późniejsza niż zapowiadana, czy też została odwołana. Osoba, która wysłała informację prasową i zaproszenie oczywiście nie pofatygowała się, by odebrać swój telefon, a w biurze firmy kosmetycznej nie było żadnej odpowiedzi.

W pewnym momencie stanęłam w pluszowej kawiarni Stanmer Park House i zastanawiałam się, czy nie zrobiono mi jakiegoś wyszukanego żartu.

A teraz, po puencie, utknęłam w korku wokół Preston Park, próbując wrócić do pracy.

Bezsilnie wpatruję się w linię samochodów czekających, by objechać park; rozciągają się przede mną jak wielobarwne koraliki na naszyjniku.

Park Preston ma kształt kawałka ciasta, z małym rogiem wyjętym z najszerszego kawałka na górze. Wcześniej, kiedy przejeżdżałem obok, coś się działo w pobliżu tego nadgryzionego kawałka przy Surrenden Avenue - widziałem niebieskie migające światła, migoczące jak lampki choinkowe i pomyślałem... może to napad? Napad na samochód? Właściwie, to nawet nie pomyślałem o tym. Zobaczyłem światła, zauważyłem je i pojechałem dalej, chcąc dotrzeć tam, gdzie miałem być.

Teraz to wpływa na ruch, spychając nas wszystkich do zatrzymania, zwracam większą uwagę. Nawet z miejsca, w którym jestem, nie całkiem na tym kawałku tortu, widzę, że policyjne samochody nadal tam są, ale jest ich teraz o kilka więcej. Furgonetki też. Jest też więcej ludzi - niektórzy w kamizelkach odblaskowych, inni w białych kombinezonach, większość zgromadzona tuż poza zasięgiem wzroku. Taśma policyjna, której wcześniej nie zauważyłem, jest owinięta wokół drzew w pobliżu i powiewa jak bukiet na wietrze.

To nie jest małe przestępstwo, coś, co ledwie trafi na strony naszej gazety lub wypełni kilka linijek na naszej stronie internetowej. To jest coś poważnego. Coś dużego.

Każdy z moich dziennikarskich nerwów został pobudzony do uwagi. To jest to, co kochałem, kiedy mieszkałem i pracowałem w Londynie. Uwielbiałam dostawać pierwsze sygnały o historii, nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła zebrać jak najwięcej informacji, być TUTAJ, kiedy opowieść się rozwinie, a ja poznam ludzi i będę mogła opowiedzieć ich historię.

To również sprawiło, że w końcu stałem się kiepskim dziennikarzem. Zawsze bardziej interesowali mnie ludzie stojący za zbrodnią niż sama zbrodnia. Zawsze skupiałem się na tym, co przestępstwo zrobiło z życiem ofiary i jej otoczenia, zamiast próbować wyjaśnić, w jaki sposób przestępstwo zniszczy, ukształtuje lub wpłynie na społeczeństwo. 'Społeczeństwo' to oczywiście życie czytelników. W końcu, po zbyt wielu historiach, w których wyjaśniałem osobiste zniszczenie ofiary, zostałem 'awansowany' - do działu redakcji. Innymi słowy, oderwano mnie od wiadomości i umieszczono w miejscu, w którym mógłbym wprowadzić element ludzki do trudniejszych historii, ale nie zanieczyszczałbym niczego ważnego rozmową o emocjach.

Obserwuję, jak kolejna para ludzi, zakładam, że ubranych po cywilnemu policjantów, kieruje się w stronę linii taśmy, podnosi ją, żeby przejść pod nią, a potem rusza w stronę obszaru, który znajduje się tuż za zasięgiem wzroku.

Morderstwo. To będzie morderstwo, oczywiście. Ciało znalezione w Preston Park. Prawdopodobnie samo, zdecydowanie zakończone. Żołądek mi opada.

To mogłam być ja. Ta myśl przelatuje przez mój umysł, zanim zdążę ją powstrzymać. To mogłam być ja, której się przyglądano, nad którą się zastanawiano, którą badano w poszukiwaniu wskazówek. To prawie byłam ja: martwe ciało pozostawione w parku, samotne, skończone.

Naciskam przycisk na moim samochodowym zestawie stereo, aby wyłączyć wyciszenie i przynieść muzykę, przywołać hałas - coś, co zabierze mój umysł stamtąd.

Niezgodne, przypominające syrenę nuty i ciężki beat "Opps" wznoszą się z głośników i natychmiast wypełniają samochód. Nie jedź tam - ostrzegam siebie, gdy muzyka zaczyna przeze mnie pulsować. Po prostu nie jedź tam.

Obserwuję, jak policja porusza się po odgrodzonym terenie, obserwuję członków społeczeństwa, którzy zatrzymują się, aby zobaczyć, czy mogą zobaczyć, co się dzieje. Niektórzy mają telefony komórkowe w górze, inni stoją i patrzą. Wszystko zwalnia, przechodzi w slow motion. Świat w zwolnionym tempie, życie w zwolnionym tempie, powolny powrót do przeszłości.

Ja wciąż tu jestem.

Wciąż tu jestem.

Wciąż tu jestem.

Wciąż tu jestem.

Przypominam sobie o tym cały czas.

Wciąż tu jestem.

Moje palce sięgają po gałkę stereo i podkręcam ją, próbuję połączyć się z rytmem, próbuję zaczepić się w teraźniejszości. Te myśli o tym, co mogłoby być, czają się wokół mojej głowy, chcąc być przemyślane; desperacko chcą być zbadane. I muszę to powstrzymać.

Osoba w białym kombinezonie oddala się od miejsca zdarzenia. Ma przy sobie aparat fotograficzny i zatrzymuje się na szczycie niewielkiego wzniesienia, podnosi aparat do twarzy i zaczyna robić zdjęcia.

To byłem prawie ja.

Podkręcam głośność tak wysoko, jak tylko się da. Jest za głośno, wali w nerwy w moich uszach, rozbija komórki w mózgu, ale zwalcza też przebłyski mojej pamięci.

To był prawie ja.

To był prawie ja.

To był prawie ja.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Folder na oczy"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści