Twoja tortura

Rozdział 1 (1)

==========

ROZDZIAŁ 1

==========

----------

*WINNIE*

----------

"Mówiłem to już wcześniej i powiem jeszcze raz, spektrofotometr ma niezliczone zastosowania". Słowa opuściły moje usta, gdy niewątpliwy i niespodziewany dźwięk otwieranych drzwi wejściowych spotkał moje uszy.

Zerknąłem na zegar w telefonie, starannie maskując swoje zmieszanie. Z wejścia zabrzmiały dwa głosy. Moja współlokatorka, Amelia, wracając z pracy dużo, dużo wcześniej niż zwykle, przyprowadziła kogoś ze sobą. Nic wielkiego. Prawie skończyłam dzisiejsze wideo na żywo. Wszystko, co pozostało, to podsumowanie.

"Dla tych z was, którzy dostroili się wcześniej, znacie już Mable". Podniosłem spektrofotometr obiema rękami, pokazując go mojej publiczności. "Wybrałem Mable na eBayu za zaledwie dwadzieścia pięć dolarów. To Fisher Unico 1000, jeśli ktoś z was chce użyć tego samego instrumentu, kiedy będziecie replikować ten eksperyment z własnymi napojami sportowymi w domu." Opalony plastik spektrofotometru miał zadrapania i wgniecenia, ale działał dobrze. "Mable to starszy model, ale znajduję wartość w robieniu niektórych rzeczy w starym stylu, wiesz? Jeśli stara szkoła nie jest dla ciebie, nowsze są kompatybilne z Bluetooth i znacznie mniejsze. Odczyty zsynchronizują się bezpośrednio z aplikacją, oszczędzając ci konieczności zapisywania swoich znalezisk za pomocą tych prehistorycznych narzędzi." Dając publiczności na żywo zawadiacki grymas, podniosłem mój ołówek numer 2 i papier zeszytowy z regułą college'u.

Większość moich nagrań wideo powstawała w kuchni jednopokojowego mieszkania, które dzieliłem z Amelią w First Hill, dzielnicy położonej na wschód od centrum Seattle. Nasze mieszkanie w centrum starego domu na najwyższym piętrze miało tylko jedno okno (w łazience), ale miało kilka świetlików. W słoneczne dni - mimo plotek, Seattle ma mnóstwo słonecznych dni od maja do września - kuchnia miała najlepsze światło.

Ponieważ nie było jeszcze maja, dzisiejszy dzień nie był słoneczny, ale kuchnia nadal miała najlepsze światło.

"Win? Jesteś tutaj?" Głos Amelii niósł się do mnie, co oznaczało, że moi widzowie również mogli ją usłyszeć.

"To moja urocza współlokatorka, więc o ile Go Direct nie zechce zasponsorować tego konta i nie wyśle mi nowiutkiego spektrofotometru SpectroVis Plus - który, dla porządku, nazwałabym Brad i pokochała całym sercem - to chyba wszystko na dziś. Mam nadzieję, że dzisiejsza lekcja wam się podobała. Albo-" mrugnęłam do kamery "- przynajmniej, pomyślisz dwa razy zanim sięgniesz po czerwone napoje sportowe."

"Fred jest tutaj?"

Zesztywniałem, nie mogąc powstrzymać ani ukryć swojej trzewiowej reakcji. Tylko jedna osoba nazywała mnie "Fredem".

Co on tu robi? Nie widziałam go od tygodni.

Kłębowisko w moim żołądku domagało się, abym zrezygnował z planowanego spielu na rzecz jak najszybszego zakończenia wideo na żywo. Podnosząc kciuk do ekranu, pospieszyłem się, by powiedzieć: "Do następnego razu, to jest podpisanie Chemistry Maven-".

Byłem za późno.

Byron podbiegł za miejsce, w którym stałam, otoczył mój nadgarstek jedną ze swoich wielkich męskich dłoni i odciągnął go od mojego telefonu. Lekki, ciepły zapach jego sosnowej i sandałowej wody po goleniu poraził moje zmysły. Czułam, jak trzepoczą mi rzęsy, ale powstrzymałam się przed wciągnięciem zaskoczonego oddechu, gdy jego twarz znalazła się w polu widzenia obok mojej.

Na ekranie mojego telefonu.

Podczas mojego wideo na żywo.

Byron pochylił się i położył podbródek na moim ramieniu, jego czysto ogolony, ale w jakiś sposób wiecznie niechlujny policzek przesuwał się po moim, jego brzuch i klatka piersiowa ocierały się o moje plecy. Zaczął przypadkowo robić takie rzeczy jakieś dwa lata temu - ocierać się o mnie, delikatnie odsuwać moje włosy z ramion, dotykać mojego biodra, gdy przechodził za mną - jakby wiedział, jak bardzo łagodny kontakt mnie denerwuje, gdy to on go robi. Każde jego dotknięcie paliło moją skórę, przypadkowe lub celowe, nie miało znaczenia, jak dawno temu widzieliśmy się po raz ostatni ani jak mało rozmawialiśmy.

Zignorowałem kolejny skręt w moim żołądku, zirytowany moim ciałem za bycie całkowicie przewidywalnym.

"Co robisz, Fred?" Pytanie było dudnieniem. Ciemne, grube rozcięcie brwi wysklepiło się nad bladym, niebiesko-zielonym okiem, gdy przeglądał obraz nas uchwycony przez ekran mojego telefonu. Jego ręce zsunęły się na moje biodra, a on wpatrywał się w nas przez chwilę, podczas gdy moje usta otwierały się i zamykały bezproduktywnie, umysł był pusty, klatka piersiowa gorąca, policzki różowe.

Niech to szlag.

Byłam osobą nastawioną na ludzi! Uwielbiałam uściski i przytulanie, byłam hojna z fizycznym uczuciem. Gdyby weszła tu inna osoba i położyła mi podbródek na ramieniu, nie zastanawiałabym się nad tym. Moi znajomi nazywali mnie "tą wzruszającą", ponieważ swobodnie płakałam na filmach, przejmujących kartkach z życzeniami lub doskonałych reklamach. Dobrze trzymałem się na nogach, byłem dobry pod presją, dobry w improwizacji.

Wiedziałam, że spędzę resztę tego popołudnia czując się jak głupek za to, że byłam tak całkowicie roztrzęsiona i niezdolna do formułowania słów w chwili, gdy Byron stanął za mną.

Niech to diabli wezmą!

Podczas gdy ja zmagałem się z moim mózgiem, on zmrużył oczy, odsuwając się od emojis wybuchających wokół naszych twarzy. "Czekaj. Co to jest?"

Cienko zawoalowana dezaprobata w jego tonie wyrwała mnie z mojego oszołomienia i walczyłem z przewróceniem oczami - na siebie - ale zgrzytałem zębami. "Wszyscy, przywitajcie się z Byronem. Byron, przywitaj się ze wszystkimi." Moje oświadczenie spotkało się z mnóstwem fal, zszokowanych twarzy i emojisów w kształcie serc. Szybko przeczytałem potok nowych komentarzy, gdy ciepło wspięło się na moją szyję.

Kto to jest?

On jest taki gorący.

Ma najładniejsze oczy

Czekaj. To Byron Visser. HOLY SHIT!

OMG! Czy to Byron Visser?!?!

Czy to twój chłopak?

Skąd do cholery znasz Byrona Vissera?

TO JEST BYRON VISSER!

Czy ty naprawdę znasz Byrona Vissera?

KOCHAM TWOJE KSIŠŻKI, BYRON!!!

Zapytaj go, kiedy wyjdzie trzecia książka. NEEEE!

Tylko lekko zaskoczony zalewem miłości, jaką Byron otrzymał za wypowiedzenie dokładnie dziewięciu słów, po cichu ubolewałem nad moją niezdolnością do uzyskania dziesięciu komentarzy w ciągu trzydziestu minut od tej samej publiczności. Mojej publiczności. Moich zwolenników.

Byłem zazdrosny.




Rozdział 1 (2)

Tylko trochę. Nie powinienem był. Porównywanie siebie do Byrona Vissera było jak porównywanie wyjątkowo pomocnej, produktywnej i pozytywnej rozmowy z klientem do doświadczenia hitowego przedstawienia na Broadwayu. Oba mogą być wspaniałymi wydarzeniami raz w życiu, ale z różnych powodów.

Tak, ci uroczy ludzie dostroili się do oglądania moich comiesięcznych eksperymentów naukowych. Niektórzy z nich byli hobbystami, inni rodzicami uczącymi się, jak bezpiecznie przeprowadzać własne eksperymenty w domu z dziećmi, a jeszcze inni nienaukowymi nauczycielami nauki szukającymi materiałów dla swojej klasy.

Miałam jednak nadzieję, że większość moich słuchaczy to młode kobiety, które były ciekawe inżynierii, chemii, fizyki i biologii, matematyki, technologii i ich codziennych zastosowań oraz tego, dlaczego nauka, technologia, inżynieria i matematyka mogą być dla nich istotne. Nastoletnie dziewczęta i kobiety w każdym wieku, które nie czuły się mile widziane w tradycyjnym środowisku akademickim STEM, były powodem, dla którego założyłam to konto. Cieszyłam się, że mogę być źródłem informacji, niezależnie od tego, kto to ogląda i z jakiego powodu, i wiedziałam, że moi zwolennicy mnie doceniają.

Wątpiłem jednak, by rozpoznali mnie na ulicy. Jeśli tak, wątpię, by poprosili o autograf.

Natomiast Byron Visser był nie tylko niezaprzeczalnie i ogromnie utalentowany i inteligentny, ale był też sławny. Słynny w mediach społecznościowych dzięki fanowskiemu wideo, które stało się wirusowe po opublikowaniu jego pierwszej książki, i prawdziwy świat sławny dzięki jego książkom, które stały się natychmiastowymi bestsellerami. I tej umowie na film. Plus plotki o jego randkach z supermodelkami. I gorące zdjęcia bez koszulki w jedynym wywiadzie dla magazynu, jaki kiedykolwiek przeprowadził.

Więc, tak. Sławny.

Ale znałem prawdziwego Byrona. Prawdziwy Byron był sarkastyczny i zamknięty w sobie. Nie był osobą, która lubi ludzi. Nasza grupa przyjaciół od czasów college'u - do której należał tylko w niewielkim stopniu podczas studiów, a potem już nie w roku po ich ukończeniu, ponieważ unikał wszelkich spotkań grupowych - nazwała go "samotnym geniuszem". Nie byłem pewien, czy znał jakiekolwiek nasze imiona poza imionami Amelii i Jeffa. Jak sam przyznał, nie lubił ludzi w ogóle.

Zamiast przywitać się z moją żywą publicznością - co wydawało się właściwą rzeczą, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przerwał moje wideo, a kanał komentarzy wybuchł z pochwałami dla niego - Byron będący Byronem, spojrzał na ekran, chrząknął, a następnie wyszedł z widoku.

Wydychałem powoli i cicho, gdy odszedł, zabierając ze sobą cień jego szczęki i ciepło jego ciała. Eksplozja LOL-ów i sercowych emojisów podążyła za nim.

Moja twarz rozgrzała się. "Ok, dziękuję Byron za twój naprawdę fascynujący dodatek do dzisiejszej rozmowy. Dzięki Bogu, że byłeś tutaj, żeby się wtrącić. Co byśmy zrobili bez ciebie?"

Byron oparł się o ścianę w naszej maleńkiej jadalni, osadzając się w celu obserwowania i oceniania, zerkając na mnie. Prawa strona jego pełnej górnej wargi zawsze wydawała się zwijać. To w połączeniu z ciemnymi, przypominającymi skrzydła brwiami nad dziwnie zabarwionymi oczami nadawało jego twarzy stały niezadowolony, pełen dezaprobaty wyraz, niezależnie od tego, co się działo i gdzie się znajdował.

Ignorując jego denerwującą obecność, wymusiłem uśmiech do kamery i kontynuowałem jasno, "I tak, dla porządku, to jest autor Byron Visser, zapalony pustelnik, unikający koszul i seryjny chrząkacz". Może jechałem wysoko na fali oburzenia, a może irytacja była doskonałym smarem dla mojego mózgu, bo - mimo że wiedziałem, że mnie obserwuje - nie potknąłem się o swoje słowa.

Z kierunku Byrona dobiegło kolejne chrząknięcie, po którym nastąpił serdeczny śmiech Amelii. Mógł chrząkać ile chciał, nic co powiedziałem nie było nieprawdą. Znałem go od ponad sześciu lat, a on nigdy nie nazwał mnie po imieniu i prawie nie powiedział mi nic, co nie byłoby krytyczne.

Nie pozwalając sobie na rozproszenie uwagi przez tsunami komentarzy, z których większość dotyczyła gorąca i talentu Byrona oraz ładności jego oczu - i z których wszystkie musiałam z żalem przyznać, że były prawdziwe - wróciłam kciukiem na górę ekranu, pozwalając mu zawisnąć nad przyciskiem End Live, i zmusiłam rękę do ustabilizowania się.

Ponieważ przerwał już nagranie, a ja czułam się w jego obecności niezwykle odważnie, postanowiłam wygłosić przemowę, którą pierwotnie zaplanowałam. "Nastaw się na następny raz. Będziemy rozmawiać o konwencjach nazewnictwa związków chemicznych, ale obiecuję, że będzie to super interesujące i istotne dla reszty twojego życia. Czy nie zastanawiałeś się kiedyś, jakie to składniki znajdują się w Twoim jedzeniu i kosmetykach? Zostaw mi komentarz ze składnikiem, który cię przeraża lub brzmi dziwnie i strasznie, będziemy rozrysowywać związki, żebyś mógł zobaczyć i wiedzieć, co się dzieje. Wiedza to potęga, moi przyjaciele. Bądźcie potężni. Zostawcie też wszelkie pytania w komentarzach poniżej, a ja zrobię co w mojej mocy, by odpowiedzieć na nie w ciągu miesiąca. Oto twój żart na ten tydzień: Co robisz z martwym chemikiem? Robisz bar! Ha! Dobra, dobra. Przepraszam. To było złe. W każdym razie, to jest Maven Chemii podpisuje się."

Zakończyłem film, uśmiechając się i dając sobie kilka sekund na złapanie oddechu. Zdejmując telefon z podstawki, kliknęłam przez ekrany, żeby zapisać lekcję na swoim koncie, cały czas starając się ignorować ciężar spojrzenia Byrona Vissera i nieregularne bicie mojego serca. Doprowadzało mnie to do szału, że zawsze stawiał mnie na krawędzi, bez względu na to, w jakim nastroju byłam przed jego przybyciem.

"Przepraszam! Właśnie wróciliśmy z lunchu i myślałam, że cię nie będzie." Amelia przeszła obok mojego bałaganu otwartych butelek po napojach sportowych, pipet i probówek rozrzuconych po całym półwyspie kuchennym. Po podniesieniu pokrywki i sprawdzeniu poziomu wody, włączyła elektryczny czajnik do herbaty.

"To żaden problem." Odmówiłem jej przeprosinom, zerkając na Byrona, a potem natychmiast zwracając uwagę na mój telefon. Ogień rozprzestrzenił się od podstawy mojego kręgosłupa do opuszków palców. Nasze oczy się połączyły. Nienawidziłam, gdy to się działo.




Rozdział 1 (3)

Poczułam, jak odsuwa się od ściany, usłyszałam, jak jego kroki posuwają się dalej w głąb mieszkania. Wyobrażałam sobie, że pewnie analizuje moją mizerną kolekcję roślin domowych i stwierdza ich brak. A może wsunął białą rękawiczkę, żeby sprawdzić czystość naszych półek.

Dlaczego on tu jest?

Nie widziałam go od wieków. Mimo że zawsze był dobrym przyjacielem Amelii - dorastali razem we wschodnim Oregonie - on i ja nigdy nie wchodziliśmy w żadne znaczące interakcje. Starałem się go unikać, a kiedy nie mogłem, był jak groźna chmura w słoneczny dzień.

"Czy chcesz trochę herbaty, Win?" Skrobanie kubków przenoszonych pociągnęło moje spojrzenie do mojego współlokatora.

"Tak, proszę. Wzięłam trochę tego Sexy Peppermint ze stoiska Sereny na rynku rolniczym." Wskazałam w stronę spiżarni. "Ale już ją odłożyłam".

Amelia i ja nazywałyśmy ją "Sexy Peppermint", ale tak naprawdę nazywała się Passionate Peppermint. Nasza przyjaciółka rozpoczęła działalność gospodarczą jako producent herbaty, a swoje pudełka opatrzyła współczesnymi ilustracjami bodice-ripper. Podobały mi się również Carnal Chamomile i Lusty Lemon & Ginger.

"Oooh, brzmi dobrze. Wezmę też to. Byron?"

"Co?" Jego głos dudnił gdzieś za mną. Mój kręgosłup się wyprostował, żołądek napiął, a ja zgrzytałem zębami na mimowolne odruchy.

Kładąc rękę na biodrze, Amelia posłała mi spojrzenie przez ramię. "Chcesz herbaty?"

"Nie. Ten Sedum morganianum potrzebuje więcej słońca", powiedział. "A jeśli chcesz, aby rosła pionowo w dół, musisz umieścić ją w wiszącym sadzarce".

Pracując nad swoją szczęką, prawie się roześmiałam. Prawie. Miałam rację, Byron prześwietlił moje rośliny domowe i stwierdził ich brak.

"To najbardziej nasłonecznione miejsce w mieszkaniu" - mamrotała Amelia, zamykając drzwi szafki, a następnie odwracając się w stronę spiżarni, gdy podniosła głos z drażniącym akcentem - "Nie wszystkich dwudziestokilkulatków stać na kupno domu w Seattle, Byron".

"Albo wynająć mieszkanie z oknami, najwyraźniej" - ciągnął.

Dobry Boże.

Amelia jedynie zachichotała na jego komentarz. Jak ona mogła go znieść, nie miałam pojęcia.

"Tajemnice wszechświata są ogromne i obfite" - mruknąłem.

"Co to było?" zapytała Amelia, wkładając nasze torebki z herbatą Passionate Peppermint do kubków.

"Co? Och. Nic." Skończone wpisywanie podpisu i zapisywanie wideo, położyłem mój telefon na blacie i zacząłem sprzątać butelki i zlewki zaśmiecające nasz beżowy blat Formica.

Czułam, że moja współlokatorka śledzi moje ruchy, gdy powiedziała: "Wyglądasz dziś naprawdę ładnie. Uwielbiam twoje włosy w takim stanie".

"Och, dziękuję." Absentymentalnie, pogładziłam dłonią moje długie kasztanowe włosy, obecnie noszone w falach nad moimi ramionami. Zazwyczaj nie miałam okazji zrobić z nimi nic poza ściągnięciem ich w koński ogon lub warkocz, ale planowałam wkrótce rozjaśnić je na blond podczas nagrania na żywo dla mojego kanału. Dla nauki!

"Hej, jak poszedł twój filmik?"

"Dobrze. To znaczy - poszło dobrze." Zacisnęłam usta, strofując się za użycie good zamiast gramatycznie poprawnego well. Byron nigdy nie poprawiał mojej gramatyki na głos, ale podejrzewałem, że robił to w swojej wielkiej, genialnej, ładnej głowie.

"To jest świetne! Nie mogę się doczekać, żeby obejrzeć to później".

"Nie musisz ... oglądać". Ha ha! Weź to! Kto ma dwa kciuki i nie kończy zdań przyimkiem? Ta dziewczyna, to kto.

"Chcę to zobaczyć", powiedziała, a ja poczułem, jak jej spojrzenie przesuwa się po mnie, oceniając.

Uśmiechnąłem się mocno. Wiedziała, że unikałam Byrona, kiedy tylko było to możliwe, ale nigdy nie rozmawiałyśmy wprost o tym, dlaczego. Nie chciałam przyznać, jak nieporadnie czułam się w jego towarzystwie i tak naprawdę wiedziałam, że to ja jestem problemem. Wiedziałam to, ale nie mogłam nic z tym zrobić.

On prawie się do mnie nie odzywał, a ja wkładałam mu do ust i mózgu niecenzuralne myśli. Dlaczego jestem taka? Zwykle myślałam o ludziach jak najlepiej. Dlaczego musiałam tak ciężko pracować, żeby myśleć jak najlepiej o Byronie?

"Jeszcze raz przepraszam, że przeszkadzam". Amelia postawiła przede mną kubek, jej brwi ściągnęły się razem. "Nie wiedziałam, że tu będziesz. Myślałam, że masz coś w szkole".

"Och, nie. To spotkanie zostało odwołane." Dziś był piątek przed wiosenną przerwą w szkole publicznej. "Chcą, żebyśmy zamiast tego przyszli jutro".

"Pracujesz w weekendy?" Zwykle suchy jak pył ton Byrona mieścił w sobie nutę wyniosłości i cenzury.

Wdychałem. Odetchnąłem. W tym jednym temacie, faktycznie wiedziałem, co on myśli.

W college'u byłem świadkiem, jak Byron próbował namówić Jeffa Choi - współlokatora Byrona, jednego z najsłodszych facetów w historii i członka naszej większej grupy przyjaciół - do zostania nauczycielem tyle razy, że straciłem rachubę. Byron mówił, że nauczanie to niedoceniany i słabo opłacany zawód. Mówił, że wysysa życie z ludzi. Mówił, że system wykorzystuje nauczycieli i skazuje ich na porażkę, więc dlaczego jakakolwiek inteligentna, rozsądna osoba z predyspozycjami do nauk ścisłych, matematyki czy inżynierii miałaby zaakceptować pensję nauczyciela, by wykonywać jego pracę?

Byronowi nie podobał się mój wybór kariery. Nie ukrywał tego za każdym razem, gdy pojawiał się ten temat, jak teraz. Fakt, że wybrałam nauczanie, mimo że musiałam dźwigać spory dług z tytułu kredytu studenckiego, prawdopodobnie oznaczał, że uważał mnie za głupią.

Nie obchodziło mnie, co on myśli. Albo, dokładniej, nie chciałam się przejmować. Ale ponieważ był bezsprzecznie jednym z najmądrzejszych i najbardziej udanych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem, który co roku przekazywał dupę pieniędzy na cele charytatywne i wydawał się być chodzącą encyklopedią na temat dosłownie wszystkiego, łatwiej było powiedzieć niż zrobić.

"Tak, pracuję w weekendy" - powiedziałem w końcu, odpowiadając na jego pytanie, ale nie dodając, że każdy nauczyciel, którego znałem, pracował w weekendy. Oczywiście, że tak. Kiedy indziej mielibyśmy jakiekolwiek planowanie lub ocenianie zrobić?

"Płacą teraz nauczycielom za pracę w weekendy?"

Domyślałem się, że pytanie nadchodzi, ale nadal sprawiało, że moja klatka piersiowa zaciskała się z zażenowania. "Nie. Nie płacą nauczycielom za pracę w weekendy".

"Wtedy nie powinieneś", powiedział, jakby to było takie proste. "Nie doceniasz siebie, kiedy pracujesz bez zapłaty".

Moje gardło paliło się, by powiedzieć, że było więcej względów niż tylko zapłata, że kochałam nauczanie. Kochałam swoich uczniów, zależało mi na nich, na ich sukcesach i porażkach. Głęboko. Myśli o nich nie dawały mi spać w nocy, zastanawiając się, jak mogę pomóc jednemu z nich lepiej zrozumieć trudną koncepcję, albo co zrobić z genialnym uczniem, który miał okropne życie rodzinne, albo jak mogę podpowiedzieć innemu dziecku, że ma dar do inżynierii, nie sprawiając, że poczuje się niepewnie przed kolegami z klasy.

Wypłata była niezbędna do życia, oczywiście, ale nie dlatego byłam nauczycielką, nie dlatego tak ciężko pracowałam w szkole i na swoich kontach w mediach społecznościowych.

A teraz moje serce bolało, a ja byłem spocony i smutny, i - po raz kolejny - nienawidziłem, że pozwoliłem mu sprawić, że czuję się w ten sposób.

"Wiesz co?" Wytarłam ręce o ręcznik i skrupulatnie złożyłam go, zostawiając na blacie. "Chyba nie chcę żadnej herbaty. Chyba pójdę pobiegać."

Amelia posłała mi przepraszający uśmiech, a ja lekko potrząsnęłam głową, z nadzieją komunikując, że to nic wielkiego. Byłyśmy współlokatorkami od czasów studiów, kiedy to losowo zostałyśmy przydzielone do wspólnego mieszkania w akademiku. Nawet gdyby było mnie stać na własne mieszkanie, nadal chciałabym mieszkać z Amelią. Mieszkanie z nią było pierwszym momentem w moim życiu, w którym czułem się wolny, by być całkowicie sobą. Była wtedy na studiach przedmedycznych, a moim kierunkiem była chemia; jak tlen i wodór, byliśmy sobie przeznaczeni.

Kochałem ją. Była najlepsza. To nie była jej wina, że pozwoliłem, by jeden z jej najstarszych i najlepszych przyjaciół sprawiał, że czułem się głupio i miałem problemy z językiem za każdym razem, gdy przebywaliśmy w tym samym miejscu. To była moja wina.

A co mogłem zrobić innego niż odejść?




Rozdział 2 (1)

==========

ROZDZIAŁ 2

==========

----------

*WINNIE*

----------

"Przepraszam za przyprowadzenie Byrona. Pytał czy może wpaść, a ja myślałam, że będziesz w domu dużo później." Amelia spotkała mnie w drzwiach, gdy tylko znalazłam się w mieszkaniu, trzymając w ręku szklankę z wodą. "W każdym razie, przepraszam."

Przyjmując szklankę, wzruszyłem ramionami i przeszedłem obok niej. "W porządku." Wciąż nie mogąc złapać tchu po moim biegu, przemierzałem krótki dystans pomiędzy półką kuchenną a kanapą, potrzebując ochłody. Powinienem był przejść się jeszcze raz wokół bloku, ale deszcz przeszedł z mżawki w coś bardziej agresywnego.

"To nie jest w porządku. Wiem, że cię drażni." Przeniosła się na kanapę i usiadła, naciągając na nogi rozmyty koc. To, co wyglądało jak nowy kubek herbaty i talerz moich imbirowych ciasteczek, siedziało na stoliku do kawy po jej lewej stronie.

"Tylko dlatego, że nie śmieje się z moich dowcipnych anegdot. On udaje, że mnie śmieszy" - zażartowałam... a właściwie nie zażartowałam.

A kiedy ostatnio próbowałam opowiedzieć Byronowi dowcip? Musiały minąć lata, odkąd podjęłam jakikolwiek wysiłek.

"To więcej niż to, wiem, że tak jest." Ona podniosła swój kubek i dmuchnęła na powierzchnię. "Potrzebuję grzecznego Kubusia, żeby zrobić sobie przerwę na papierosa, żebym mogła porozmawiać z uczciwym Kubusiem. Nie lubisz go. Czy on sprawia, że czujesz się niekomfortowo?".

"Nie sprawia, że czuję się niekomfortowo" - zaprzeczyłam odruchowo mimo jej przyzwolenia na szczerość, nie chcąc zdenerwować przyjaciółki.

Ale potem przewróciłam oczami na tę irytującą, głęboko zakorzenioną we mnie potrzebę unikania konfliktów i uszczęśliwiania wszystkich innych przez cały czas, coś o sobie, co szczerze próbowałam zmienić.

"Ok, w porządku. Nie jest moją ulubioną osobą," przyznałam z niechęcią. "Ale nie sprawia, że czuję się niekomfortowo. Poza tym, to nie ma znaczenia. Wy dwie jesteście dobrymi przyjaciółkami. Kropka." Czy naprawdę rozmawiamy o tym teraz? Jaki to ma sens? Wypiłem całą szklankę wody, a następnie obróciłem się, aby dokonać inspekcji kuchni. "Czy została jakaś herbata?"

"Jest jeszcze gorąca woda. Chciałabym, żebyś mi powiedział, jeśli nie chcesz, żebym go przyprowadziła". Kiwnęła w kierunku czajnika. "Jesteś pewna, że on nie sprawia ci dyskomfortu?" Jej głos podniósł się o oktawę z pytaniem. "Zgrzytasz zębami i zachowujesz się jakbyś miał przepuklinę, gdy tylko jest w pobliżu".

"Cóż, robi to, tak jakby." Zdenerwowany, szybko wypłukałem brudną szklankę z wodą i umieściłem ją na stojaku do wyschnięcia.

Nie byłem przygotowany do tej rozmowy, ale wiedziałem, że powinniśmy. Czułem się spóźniony. Mimo to byłem zdecydowany ostrożnie mierzyć słowa. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, było wywołanie kłopotów między Amelią a jej przyjacielem z dzieciństwa.

"Byron nie... . make me. . . czuć . . niekomfortowo," powiedziałam z trudem. "Ale czuję dyskomfort wokół niego".

Odwróciłam się, by stwierdzić, że Amelia wykrzywiła twarz. "Czujesz dyskomfort wokół niego, ale on nie sprawia, że czujesz się niekomfortowo?".

"Wiem, to nie ma sensu." Zaśmiałam się, nalewając gorącą wodę do kubka, podczas gdy moje ramiona drżały w wilgotnej kurtce do biegania.

"Co mogę zrobić, żebyś czuła mniejszy dyskomfort w jego otoczeniu?".

"Nic." Odklejając się od wierzchniej warstwy i przerzucając ją przez kuchenne krzesło, zaniosłam kubek na kanapę i usiadłam krzyżowo na poduszce, stojąc przed nią. "On jest taki-"

"Cichy?"

"Doskonale."

Zrobiła minę. "Doskonały?"

"Tak. Jest absolutnie genialny, self-made, ogromnie utalentowany i kreatywny. Przekazuje wszystkie te pieniądze na cele charytatywne każdego roku i wydaje się, że wie wszystko o wszystkim. Chyba czuję się jak nieświadome dziecko, kiedy tylko jesteśmy razem w pokoju i nie wiem, jak - no wiesz - nie być onieśmielonym. To moja wina." To był wniosek, do którego doszedłem lata temu.

Używając wyrażenia, którego często używała moja nauczycielka w drugiej klasie, przebywanie wśród ludzi "napełniało moje wiadro". To wydawało się być jednostronnie prawdziwe. Z wyjątkiem Byrona Vissera.

Nawet wtedy, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy - zanim był tym sławnym autorem, zanim zdobył podwójny doktorat, zanim nabrał masy po dołączeniu do klubu rugby kilka lat temu i ludzie zaczęli się potykać, gdy wszedł do pokoju, kiedy był niezręcznie uroczym, wysokim, szczupłym studentem bez dyplomu, noszącym wszystko na czarno, którego głowa wydawała się zbyt duża w stosunku do jego ciała, a on ukrywał swoją twarz za gęstymi, falującymi czarnymi włosami, które opadały mu na łopatki - coś w nim wprawiało mnie w zakłopotanie i sprawiało, że moja skóra pulsowała. W całym moim życiu tylko on miał na mnie taki wpływ.

Właściwie, to nie jest prawda. Najbliżej tej niepokojącej biologicznej anarchii byłam podczas niezwykle trudnego okresu dwa tygodnie po rozpoczęciu pierwszej klasy liceum - nie będę cię zanudzać długą historią związaną z białymi szortami, drużyną piłkarską chłopców, moim okresem i Instagramem - po którym przez wiele tygodni czułam się roztrzęsiona, nadwrażliwa i zakłopotana.

Nagłe uderzenia gorąca, niezdolność do tworzenia spójnych zdań, ucisk w klatce piersiowej, walące serce, drżące dłonie - przebywanie w pobliżu Byrona zawsze sprawiało, że czułam się w ten sposób. W chwili, gdy nasze oczy po raz pierwszy się spotkały, poczułam to. Nie mogłam oddychać. To było jak uderzenie w brzuch. Ciężko pracowałam, by ignorować ten niewytłumaczalny dyskomfort. Lubiłam ludzi, a Byron był przecież tylko człowiekiem.

Ale podczas naszego pierwszego spotkania powiedziałam coś o jeździe na rolkach latem na Alki Beach. Wymówiłam to Al-key zamiast Al-kye. Natychmiast mnie poprawił.

Nie zrobił tego niegrzecznie. To było bardzo rzeczowe, pozbawione emocji. Mimo to, całkowicie się wycofałem, a jego bezceremonialna korekta na stałe przestawiła mnie na nowe tory. Nieważne, co i jak próbowałam, nie mogłam go wyłączyć. Od tamtej chwili prawie wszystko, co wypowiadał, wydawało mi się protekcjonalne i oceniające, nawet jeśli obiektywnie wiedziałam, że tak nie jest.

Dlatego to ja byłam problemem i unikałam go.

"On sprawia, że czujesz się jak dziecko?" Oczy Amelii zdawały się rozszerzać i zwężać jednocześnie, to było spojrzenie oburzenia. "Co on powiedział? Powiedziałam mu -"




Rozdział 2 (2)

"Nie, nie. To nie on. To ja." Objęłam jej rękę, starając się nie przejmować zbytnio tym, co powiedziała Byronowi. Nie powinno mnie obchodzić, co on o mnie myślał, więc dlaczego miałabym się krępować, gdyby Amelia z nim o tym rozmawiała? Nie powinnam się krępować. Nie powinnam być niczym, jeśli chodzi o Byrona. Wątpiłam, że nawet zarejestrowałam się na jego radarze. Prawdopodobnie nazywał mnie Fredem, bo nie znał lub nie dbał o zapamiętanie mojego prawdziwego imienia. "Chyba super inteligentni ludzie mnie denerwują? Ale, jak już mówiłem, to mój problem, nie jego".

"O czym ty mówisz? Jesteś super mądry."

"Wiesz, co mam na myśli. Jest mądry, a potem jest mądry". Nie czułem, żeby to było kontrowersyjne stwierdzenie. Nawet jeśli Byron istniał tylko na obrzeżach naszej grupy przyjaciół w college'u, wszyscy podziwialiśmy jego encyklopedyczną wiedzę, kiedy tylko pojawiał się na imprezach lub spotkaniach. A kiedy ukazała się jego pierwsza książka, zaparło nam wszystkim dech w piersiach z zachwytu. Mówiąc inaczej, byłem bardzo inteligentny, ale nie byłem Toni Morrison, Albertem Einsteinem, Marie Curie czy Byronem Visserem.

"I uważasz, że Byron jest tym ostatnim?"

"Daj spokój, Amelia. Wcześnie ukończył studia z fizyki i posiada doktoraty z inżynierii elektrycznej i inżynierii biomedycznej. Napisał dwa bestsellery literackie i był nominowany do każdej ważnej nagrody literackiej za swoją debiutancką powieść. I ma ile, dwadzieścia sześć lat? Jest niesamowity."

"Dwadzieścia siedem. Ale to nie znaczy, że tak. Jego matka jest jakąś genialną profesorką, która pewnie wynaleźć bioniczne kręgosłupy i zdobyć nagrodę Nobla czy coś, ale on jest Byronem. A ty znasz go od zawsze, zanim wydał te książki, zanim był kimkolwiek".

Nie wiedziałem tego o jego matce, ale to miało sens. "Racja, ale prawie nie wchodziliśmy w interakcje. W ciągu sześciu lat wypowiedział do mnie mniej niż sto słów - łącznie. Prawdopodobnie bliżej pięćdziesięciu. Nawet na studiach nigdy się z nami nie umówił. I zawsze czułam się przy nim dziwnie. Może wcześnie wyczułem jego błyskotliwość. Ale nie czuję do niego niechęci."

"Nie czujesz do niego niechęci?"

Grymasiłem. "Ok, właściwie tak." Nawet jeśli to ja byłam szczera, wstrząs zmartwienia sprawił, że moje serce przyspieszyło.

"W końcu! Przyznaje się do tego." Amelia podniosła rękę wzdłuż oparcia kanapy, a potem pozwoliła jej opaść, drocząc się, "Twoja umiejętność taplania się wokół prawdy lub proszenia o to, czego chcesz, jest imponująca na poziomie olimpijskim".

Obdarzyłam ją zawadiackim uśmiechem. Amelia wiedziała o moim wychowaniu. Nie musiałam jej tłumaczyć, dlaczego tak niechętnie mówiłam niewygodne prawdy. "Rzeczywiście go nie lubię. Zadowolony teraz?"

"Tak!" Poklepała mnie po nodze. "Tak szczęśliwy, że dowiedziałem się, że nie lubisz mojego najstarszego przyjaciela. Yay!"

Roześmiałam się. "Ale to wtedy, gdy podnosi, jak nauczyciele nie są wystarczająco opłacani, lub cokolwiek w ogóle związanego z moją pracą. Albo kiedy poprawia moją okropną wymowę zwykłych słów. Albo jak dzisiaj, kiedy skrytykował moją roślinę domową. Albo kiedy się na mnie gapi, nic nie mówiąc".

"Więc w zasadzie za każdym razem, gdy go widzisz?"

Oboje się roześmialiśmy, a ja potrząsnąłem głową na siebie. Niechęć nie była do końca właściwym słowem. Jego ogólna, dusząca się pogarda przypominała mi mojego wujka. Zostałam wychowana przez ciotkę i wujka po śmierci mojej mamy i trzeba przyznać, że najlepszą częścią mojego dzieciństwa było pełnienie roli drugiej matki dla moich sześciu kuzynów.

Porównanie Byrona do wujka Jacoba prawdopodobnie nie było sprawiedliwe, ponieważ nie wyglądali wcale podobnie, mój wujek był towarzyski z każdym, ale z nielicznymi. Podczas gdy Byron był towarzyski z nikim. I Byron nigdy nie krzyczał na mnie za popełnienie tego, co uważałem za małe błędy. Ale obaj mieli zwyczaj rzadko otwierać usta w mojej obecności, chyba że w celu poprawienia lub skrytykowania. Również otwarcie patrzyli na mnie, ich spojrzenia były ciężkie od osądu.

"Więc ty - która nigdy nikogo nie nie lubi - nie lubisz Byrona i czujesz dyskomfort w jego otoczeniu, ale uważasz, że to ty, a nie on?". Amelia zwęziła oczy. "Jeszcze raz, bądź szczera, czy on cię przeraża?".

"Nie. Jak już powiedziałam, denerwuje mnie z powodu mnie i moich rozterek. To ja jestem problemem."

"To jest to gapienie się, prawda? Gapienie się sprawia, że się denerwujesz."

"On rzeczywiście się gapi, prawda?" odparłem, choć jego gapienie się najwyraźniej nie było jedyną przyczyną mojego dyskomfortu.

Amelia studiowała mnie w zamyśleniu. "On zawsze się gapił, wiesz. Jest wielkim obserwatorem ludzi. Raczej obserwuje niż wchodzi w interakcje. Ale to produkt uboczny tego, że jest pisarzem. Nawet kiedy byliśmy dziećmi, wpatrywał się w ludzi tymi strasznymi zielonymi oczami."

"Jego oczy nie są przerażające. One..."

"Co?"

Nie chciałem mówić, że są piękne. Nie chciałem, żeby Amelia za bardzo wczytała się w ten komentarz. Jego oczy były piękne, szarawe orzechowe wokół źrenicy, a następnie pierścień zieleni i zewnętrzny pierścień niebieskiego na krawędzi tęczówki.

"Są niezwykłe", powiedziałem powoli, jakbym dopiero teraz zastanowił się nad tą sprawą. "Ale to nie czyni ich przerażającymi".

"Ale nietypowe oczy plus gapienie się sprawiają, że jest przerażający. Będę musiała z nim o tym porozmawiać. Jestem jak jego sumienie, jego świerszcz w kapeluszu, ale w sytuacjach społecznych."

"Cóż, nie rozmawiaj z nim na mój rachunek". Poczułem naglącą potrzebę zmiany tematu. "Swoją drogą, co robisz w domu tak wcześnie?".

"Och!" Klasnęła raz i pochyliła się do przodu, jej oczy rosły podekscytowane. "Właściwie to wróciłam do domu, żeby z tobą porozmawiać, mając nadzieję, że będziesz tu po swoim spotkaniu. Wiesz, że dziewczyny w STEM grant, o który ubiegała się moja firma? Ten naprawdę duży?"

Amelia była premedytowana w college'u, ale zmieniła zdanie na czwartym roku. Skończyła na podwójnym kierunku biologii i marketingu z naciskiem na pisanie tekstów technicznych. W maju tego roku miała ukończyć studia magisterskie w dziedzinie edukacji i obecnie pracowała dla ogromnej, wymyślnej organizacji non-profit, która tworzyła programy nauczania STEM i związane z nimi treści - filmy, gry edukacyjne i aplikacje dla szkół.

"Tak, pamiętam." Ja również pochyliłem się do przodu, na figuratywnej krawędzi mojego siedzenia. Jeśli miała powiedzieć to, co myślałem, że może powiedzieć, to...




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Twoja tortura"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści