Pozwól mi być twoim

1. Marley (1)

----------

1

----------

==========

Marley

==========

August

Tak właśnie wyglądało dno.

Mój pokój z dzieciństwa - niezmieniony z wyjątkiem nowej kołdry - z tym samym ciemnozielonym dywanem, tymi samymi nudnymi żółtymi ścianami. Ten sam plakat New Kids on the Block, który zniszczyłam z moją najlepszą przyjaciółką z czwartej klasy i butelką błyszczącego, fioletowego lakieru do paznokci.

Byłyśmy zbyt fajne, żeby lubić to, co wszyscy w naszej klasie.

Tak. Ta sama zbyt fajna buntowniczka z podstawówki miała teraz trzydzieści osiem lat, zwolniła się z pracy, zerwała z mężem i została bezdomna.

Ja, Marley Cicero, nie wygrywałem w życiu.

Moje palce martwiły się o pigułkę na brzoskwiniowej narzucie, podczas gdy ja starałam się nie myśleć o tym, że wszystko, co posiadałam, mieściło się w dwóch walizkach i trzech kartonowych pudłach, wszystkie rzucone przed szafę, w której kiedyś ukrywałam ciepłe Diet Mountain Dews i zrabowane waniliowe papierosy.

Dałam rodzicom na tyle dużo czasu, że zdążyli przenieść swoją zimową garderobę z szafy do starego pokoju mojej siostry, który tata wykorzystywał teraz jako pracownię kaligraficzną. Kiedy Zinnia wyszła za mąż, przerobili jej sypialnię, a moją zostawili w spokoju. Miałam wrażenie, że to dlatego, że wiedzieli, że Zinnia nigdy nie wróci do domu z walizką i łzawą historyjką.

Mój telefon zasygnalizował SMS-a, a ja przyłożyłam ekran do twarzy.

Zinnia: Witaj w domu, sis! Mam nadzieję, że seks na emeryturze mamy i taty nie spędza ci snu z powiek w nocy.

Westchnąłem, nienawidząc faktu, że moja idealna, błyskotliwa, piękna siostra wiedziała, jakim gigantycznym frajerem byłem. Odpisałbym jej później, gdybym czuł się mniej jak roadkill. Przewrócenie głowy na bok wymagało maksymalnego wysiłku, do jakiego byłam zdolna. Gorący różowy budzik poinformował mnie, że jest 19:05. Za wcześnie na łóżko. Za późno, żebym nagle stała się mniej ambiwalentną dziewczyną albo lepszym dyrektorem ds. zarządzania mediami społecznościowymi w mojej byłej pracy.

To pozostawiało tylko jedną rzecz. Duszenie przez poduszkę Harry'ego Pottera. Zebrawszy niezbędną energię, przetoczyłam się i przycisnęłam twarz do twarzy Daniela Radcliffe'a.

Rozległo się ciche pukanie do moich drzwi. Znałam to pukanie. To było pukanie typu "uważaj, moja nastoletnia córka jest niestabilna".

"Nie siedzisz tam i nie tłamsisz siebie, prawda?" Tata zapytał przez drzwi.

"Mmmph."

Przejście na emeryturę musiało uczynić mojego ojca odważniejszym niż był wcześniej, ponieważ usłyszałam szarpnięcie klamki, której nikt nie zawracał sobie głowy dokręcaniem, odkąd wyprowadziłam się szesnaście lat temu. Szesnaście głupich, zmarnowanych, gównianych, żałosnych lat.

Dobra. Teraz byłem trochę zbyt melodramatyczny. To było tak, jakby pokój wciąż wydzielał opary nastoletnich hormonów rozpaczy. Możliwe, że przesiąkły do suchej zabudowy i dywanu, zatruwając każdego, kto tam wszedł... jak azbest. Albo farba ołowiowa.

Materac przesunął się pod ciężarem mojego ojca, gdy ten osiadł na krawędzi łóżka.

"Jak widzę, masz dwa wyjścia, ciastko z przekąskami". Zyskałem to przezwisko dzięki mojemu nienasyconemu apetytowi na pyszne, małe desery w plastikowych opakowaniach. Moje dzieciństwo upłynęło pod znakiem nałogu, a potem moje nastolatki i dwudziestolatki skupiły się głównie na walce z cukrem przetworzonym. Teraz na samą myśl o złocistym cieście i lukrze maczanym w masie, moje usta nabierały wody na całą twarz Harry'ego Pottera.

"Możesz albo pogrążyć się w rozczarowaniu - co jest uzasadnionym wyborem - albo przyjąć tę zmianę jako swego rodzaju restart". Mój ojciec, Ned Cicero, miał głos Muppeta i był emerytowanym inżynierem komputerowym. Stereotypowym, w kratkę, w koszulce z krótkim rękawem i w grubych okularach. Przez trzydzieści lat pracował w lokalnej centrali IBM, zanim w zeszłym roku przeszedł na emeryturę. Można było zabrać maniaka z boksu, ale na pewno nie można było zabrać boksu z maniaka.

Przewróciłem się na bok. "Tato, obiecuję, że nie będę jednym z tych dorosłych dzieci, które przenoszą się z powrotem do domu tymczasowo, a następnie nigdy nie wyprowadzają się z powrotem", powiedziałem żarliwie.

"Możesz zostać tak długo, jak chcesz. Czy wspomniałem, że otwieramy moje studio kaligrafii jako Airbnb?" zapytał, podsuwając okulary pod nos.

Usiadłem. To była nowina. Moi rodzice grali w golfa i kaligrafowali, a teraz zakładali Airbnb. A co ja robiłam? Nic. Zip. Zilch. Nic. Zostanę tu najwyżej miesiąc. Przegrupować się. Odświeżyć stare CV. Spróbować sprawić, by nowa praca co dwa lata wyglądała jak korzyść. Może odnowiłbym znajomość ze starymi przyjaciółmi, gdybym był w mieście. Dobra, może nie.

Wylądowałbym na nogach, do cholery. Albo przynajmniej na rękach i kolanach.

"Nie wiem, co zrobię, tato. Ale zamierzam coś zrobić" - obiecałam.

Poklepał moje kolano w ten nieobecny, ojcowski sposób. "Pewnie, że tak". Był to rodzaj rodzicielskiego entuzjazmu stosowanego do wypowiedzi przedszkolaków o zostaniu astronautami i gwiazdami rocka.

Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadła moja matka. Tam, gdzie Ned był spokojny i kontemplacyjny, Jessica Cicero była wylewną kulą energii. Podniecało ją wszystko, od pierwszych opadów śniegu w roku po pralki z oknami. Ta niezwykła radość życia dobrze jej służyła w poprzedniej karierze jako nauczycielka pierwszej klasy.

"Nie uwierzysz, Marley! Los interweniował" - oznajmiła z rozmachem. Plastikowe bransoletki na jej lewym nadgarstku brzęczały o opaloną skórę. Była ładna. I to nie tylko jak na swój wiek. Miała śliczne blond włosy, które poprawiała co cztery tygodnie i które trzymała krótko ścięte w boba okalającego twarz, na tyle długiego, że można go było zaczesać do tyłu w kucyk. Miała jasne, niebieskie oczy, które ładnie marszczyły się w kącikach, ponieważ zawsze się z czegoś śmiała lub uśmiechała.

Przez całe życie chciałam być albo amerykańską dziewczyną z sąsiedztwa, jak mama, albo egzotyczną pięknością, jak moja adoptowana starsza siostra. Zinnia urodziła się w Kalkucie i wyrosła na kogoś, kto mógłby z łatwością cieszyć się karierą modelki, gdyby nie była tak zajęta zdobywaniem dotacji na szczytne cele i zmienianiem życia.




1. Marley (2)

"Powiedz nam więcej, mój piękny aniele" - powiedział Ned, przetaczając się na brzuch i opierając brodę w dłoniach.

W połowie życzyłam sobie, żeby udało mi się go udusić. Zazwyczaj niezmienne uczucie moich rodziców do siebie było jak kotwica w czasie burzy. To było coś, na czym można było polegać, coś, do czego zawsze mogłam się odnieść w swoich związkach jak do kija pomiarowego. Żaden z moich związków nie dorównywał wielkiej miłości Neda i Jessiki Cicero. A dzisiaj ta miłość przypomniała mi, że jestem samotna, bez pracy i beznadziejna.

"Właśnie skończyłem rozmawiać z Lindsay Eccles. Pamiętasz ją, prawda, Marley? Pracowała w biurze szkoły podstawowej, kiedy byłaś w szóstej klasie. Pamiętasz jak wróciła do szkoły i dostała dyplom dyrektora? Nadal twierdzę, że to przyjęcie niespodzianka było błędem. O mało nie przyprawiliśmy biednej kobiety o zawał serca...".

To było typowe dla opowieści mamy. Szły malowniczą trasą, bez żadnych skrótów i rzadko z puentą.

Tata słuchał, zachwycony. Ja nie słuchałem.

Culpepper, Pensylwania, wzięło "małe miasto" i uczyniło je mikroskopijnym. Tak bardzo, jak chciałbym udawać, że nie miałem pojęcia, kim jest Lindsay Eccles, byłem zalany niesprawiedliwie wysokiej rozdzielczości wspomnieniem pani Eccles trzymającej z tyłu moje włosy, podczas gdy ja entuzjastycznie wymiotowałem do kosza na śmieci za biurkiem w biurze szkoły podczas epidemii grypy w 1992 roku.

"W każdym razie" - powiedziała mama, biorąc głęboki oddech. Był to sygnał, że zbliża się do swojego punktu. "Powiedziała mi, że panna Otterbach właśnie złożyła dziś rano rezygnację! Ona i jej dziewczyna biorą ślub i przenoszą się do New Hampshire, żeby być bliżej rodziny".

Moja matka zatrzymała się i spojrzała z oczekiwaniem.

"Uh. Dobrze dla nich?" Południowo-środkowa Pensylwania przeszła długą drogę, odkąd tu dorastałam. Nie było już tematem rozmów w mieście bycie lesbijską nauczycielką. Ale nadal nie wiedziałam, co panna Otterbach stająca się panią Otterbach ma ze mną wspólnego.

"Raczej dobrze dla ciebie! Okazuje się, że liceum rozpaczliwie potrzebuje nauczyciela wychowania fizycznego i trenera piłki nożnej dla dziewcząt!"

Stopy taty zrezygnowały z kołysania się za nim.

"Nie wiedziałem, że panna Otterbach jest trenerką piłki nożnej".

"Nie była", powiedziała mama, połyskując nad tym, co ukrywała, jasnym uśmiechem. Tata oczyścił gardło. Podnosił to, co moja mama odkładała, podczas gdy ja wciąż byłam mile za nimi obiema.

"Dlaczego mi to mówisz?"

"Zaproponowała ci pracę, głuptasie!".

"Ja?"

Mama przytaknęła, jej oczy były jasne. "Preseason zaczyna się za dwa dni. Szkoła za dwa tygodnie. Czy nie jesteś zachwycony?"

Moja mama dawała równy entuzjazm do wszystkich rzeczy. Na przykład, kartki Zinni z oceną A+ i moje solidne Bs - z okazjonalnymi C - otrzymały najwyższe miejsce na lodówce i owację na stojąco od mojej mamy. To sprawiło, że poczułam się trochę jak przypadek charytatywnej cheerleaderki.

"Nie mam dyplomu nauczyciela", argumentowałam. "I nie dotykałem piłki nożnej od ponad dekady." Szkoła średnia była zmorą mojego istnienia. Nie rozwinąłem się w niewoli Culpepper Junior/Senior High. Buntowałem się, narzekałem i kulałem się na polu minowym popularności, osiągnięć naukowych i osiągnięć sportowych. Z żadną z nich nie miałem prawdziwego, osobistego doświadczenia. Przynajmniej do ostatniego roku, kiedy to krótko umawiałam się z Panem Popularnością i chwilowo wybiłam się ze środka paczki, tylko po to, by zostać brutalnie spoliczkowaną z powrotem.

"To tylko na semestr, dopóki nie znajdą stałego zastępstwa. Byłbyś w zasadzie długoterminowym zastępcą. Stan ma awaryjne możliwości w przypadku otwartych stanowisk nauczycielskich, odkąd zaczęli obcinać płace i zamykać programy. Jest niedobór, wiesz."

Zanim mogła rozpocząć swoją przemowę o "smutnym stanie rzeczy w edukacji", podniosłem rękę. "Nie rozumiem. Skąd dyrektor Eccles w ogóle wiedział, że jestem w domu?"

"Och, mam cotygodniową randkę na lunch z kilkoma moimi szkolnymi przyjaciółmi".

"I powiedziałaś im, że przeprowadzam się do domu?".

Mama przytaknęła radośnie. Świetnie. Tak więc całe Culpepper było teraz świadome, że dziewczyna na stałe wykluczona z obchodów święta Culpepper Homecoming była z powrotem, samotna i spłukana.

"Naprawdę nie wiem nic o klasie gimnastycznej ani o coachingu" - przypomniałam jej.

"Możesz nauczyć się wszystkiego, do czego przyłożysz swój umysł" - nalegała moja mama.

"Wyjdźmy na zewnątrz i kopać piłkę wokół", tata dołączył. "Możesz to ze mną omówić i obudzić trochę pamięci mięśniowej". Odbił się od łóżka i klasnął w dłonie w oczekiwaniu.

Z wielką niechęcią zwlokłem się z bezpieczeństwa materaca. Zawsze mogłem powiedzieć "nie". Mogłam po prostu się zaszyć, wylizać rany i zacząć starać się o pracę gdziekolwiek, byle nie tutaj. Mógłbym to zrobić.

"Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale powiedziałam im, że przyjmiesz tę pracę", powiedziała mama z zadowoleniem.




2. Marley (1)

----------

2

----------

==========

Marley

==========

Podczas gdy tata wpadał do podwórkowej szopy - zakurzonego, pełnego pająków muzeum mojego dzieciństwa - w poszukiwaniu piłki nożnej, ja siedziałem na schodach werandy i wciągałem trampki.

Było gorąco. Pensylwańska wilgoć w połowie sierpnia. Powietrze było na tyle gęste, że czułem się jakbym siedział w mdłym, nostalgicznym gulaszu. Płot potrzebował nowej warstwy farby, ale te same drzewa, na które wspinałem się i z których spadałem jako dziecko, wciąż tam były. Te same grządki ogrodowe były nadal zaniedbane, jak od czasu eksperymentu mamy z domową uprawą wszystkiego w 1988 roku. Patio z czerwonej cegły, na którym skrobałam kolana więcej razy niż mogłam zliczyć, nadal przecinało zieloną darń.

Wejście na podwórko było jak podróż w czasie do czasów, gdy miałem osiem lat. Tyle że byłem o trzydzieści lat starszy. Moje marzenia były martwe. I nie posiadałem już nawet knag ani ochraniaczy na golenie. Czy trenerzy ich potrzebowali? Czy po prostu stali na linii bocznej i krzyczeli, tak jak moi? Czy zasady były takie same? Czy może gra ewoluowała w coś innego dzięki wirusowej popularności Abby Wambach i Davida Beckhama?

Nie było mowy, żebym mogła to zrobić.

"Głowy do góry!" Piłka wylądowała z definitywnym hukiem przede mną. Nie odbiła się. "Chyba potrzebuje trochę powietrza" - zauważył tata, biegnąc w moją stronę z pompką rowerową w jednej ręce.

Miał na sobie spodenki kolarskie, pozostałość po jego trzymiesięcznej obsesji na punkcie zajęć spinowych. Miał problem z wybraniem nowego hobby od czasu przejścia na emeryturę.

"Co?" zapytał, gdy pompował.

"Nie mogę przywyknąć do twoich wąsów".

Poklepał z dumą futrzaną gąsienicę pod wargą. To było kolejne hobby po przejściu na emeryturę: zapuszczanie włosów na twarzy. "Myślę, że spróbuję koziej bródki w następnej kolejności".

"Nie mogę się doczekać."

Dał piłce szturchnięcie. "Ładnie i mocno."

Starałem się nie patrzeć na to, jak obchodzi się z piłką, kiedy to mówił. Tata miał niesamowity talent do mówienia nieodpowiednich rzeczy, nigdy nie próbując.

"Wydaje mi się, że pamiętam, że byłeś dość adeptem w żonglowaniu piłkami w szkole średniej, ciastko z przekąskami," powiedział bezczelnie. "Zobaczmy, czy nadal pamiętasz jak".

"Jezu, tato. Posłuchaj siebie." Ale on już był scampering do tyłu podwórka.

Kopaliśmy piłkę i pomysł, że jestem tymczasowym nauczycielem i trenerem wokół.

"Co jeśli moja drużyna przegrywa każdy mecz?" Zapytałem.

"Wygrali jedną grę w zeszłym sezonie, a to dlatego, że autobus drugiej drużyny utknął w ruchu, gdy bydło uciekło z aukcji. To był forfeit. Nie sądzę, żeby okręg szukał zwycięskiego sezonu".

"Ale gdzie ja w ogóle zacznę? Treningi zaczynają się za dwa dni".

Tata wzruszył ramionami i kopnął w piłkę, jakby był marionetką z drewnianymi stawami. Jego sportowe doświadczenie zostało odłożone na korzyść AV Club podczas jego kariery w szkole średniej. "Co twoi trenerzy kazali ci robić w okresie przedsezonowym?"

"Nie wiem. Biegać, aż znienawidzę bieganie?"

"Proszę bardzo. Możemy zacząć tam," powiedział, nawijając się na kopnięcie i brakuje piłki całkowicie.

Roześmiałem się. Nie mogłem się powstrzymać. Nie miał atletycznej kości w swoim ciele, ale to nie powstrzymało go od chęci wspierania mnie. Nie zasługiwałem na niego, ale nie chciałem pozwolić, by to stanęło na mojej drodze do docenienia go.

"Możemy zajrzeć do internetu po kolacji", zaproponował. "Możesz nauczyć się wszystkiego online".

"Mmm, a co z nauczaniem? Nawet nie wiem, co robi nauczyciel w-fu poza tym, że stoi w pobliżu pełzająco, podczas gdy uczniowie się przebierają, a potem każe wszystkim grać w siatkówkę od listopada do maja."

Nie byłam w najlepszej formie w moim życiu. Dorosłość zebrała swoje żniwo w postaci happy hours i sodowych dań gotowych, a nie czasu na siłownię. Byłem odwodniony i mało spałem. Mój kształt był miękki, okrągły. I straciłem powietrze z lotem po schodach.

"Tato, nie sądzę, że mogę to zrobić. To nie ma żadnego sensu. Pracowałem w służbie zdrowia i eksploracji danych. Nie sport i fitness." Kopnąłem piłkę z powrotem do niego.

Potknął się o nią i padł twarzą na trawę. Podbiegłem do jego boku i podciągnąłem go. "Może powinniśmy kontynuować tę dyskusję przy piwie. Siedząc," zasugerowałem, zbierając jego okulary z ziemi.

"Brzmi jak bezpieczniejszy plan" - zgodził się.

Z płotu sąsiada dobiegło głośne, zduszone trąbienie. Krzyknąłem. "Co to było do cholery?" Byłem już pozbawiony tchu tylko od kopania piłki wokół. Niespodzianki mogły eksplodować moje i tak już nadwyrężone serce.

"Dang łabędź," tata powiedział bez ciepła.

"Łabędź? Czy powiedziałeś 'łabędź'?"

Trąbienie zabrzmiało ponownie.

"Amie Jo uznała, że ich podwórko potrzebuje egzotycznego akcentu" - powiedział, kuląc się w stronę tylnej werandy.

O, nie. Nie, nie, nie, nie. Tylko nie ona. Nie ten potwór z mojej przeszłości.

"Amie Jo Armburger?" zapytałam tak nonszalancko, jak tylko pozwalała mi na to grudka zgrozy w gardle.

"Teraz Hostetter", poprawił mnie tata. "Ona i jej mąż, Travis, kupili dom obok kilka lat temu. Rozebrali go i odbudowali od podstaw".

Cały mój ostatni rok wrócił do mnie tak szybko, że dostałam zawrotów głowy. Travis Hostetter. Amie Jo Armburger. I nie mogłam myśleć o żadnym z nich bez wspomnienia Jake'a Freaking Westona.

To dlatego się wyprowadziłam. Dlaczego rzadko wracałam do domu. A kiedy wracałem, nie robiłem z tego wielkiej sprawy. Nosiłem czapkę z daszkiem w miejscach publicznych. Odmawiałem chodzenia do lokalnych barów czy Walmartu. Udawałem, że jestem obcy.

"Amie Jo i Travis mieszkają obok?" wyjaśniłam słabo.

Tata, niepomny mojej natychmiastowej paniki, wbiegł po tylnych schodach. "Tak! Przyniosę nam kilka browarów i sprawdzę, co z kolacją".

Tylne drzwi się zamknęły, a ja nagle zapragnąłem jedynie zajrzeć za płot i zobaczyć, jaki zamek zbudowali król i królowa balu. To była głupota i ciekawość, która kazała mi biec na wysoką na siedem stóp, pokrytą łuszczącą się farbą barierę. Moje trampki walczyły o przyczepność, gdy moje bicepsy krzyczały. Byłem w stanie wyciągnąć moje gałki oczne ponad ogrodzenie tylko na tyle długo, aby złapać przebłysk ogromnego basenu w kształcie nerki, otoczonego tym, co wyglądało jak biały marmur. Było tam podniesione jacuzzi wypluwające wodospad zmieniającej kolor wody z powrotem do basenu. Ganek miał rzymskie kolumny utrzymujące dwupiętrowy dach.




2. Marley (2)

"Pieprzona kuchnia na świeżym powietrzu i bar tiki? Żartujesz sobie?" jęknęłam.

"Mamo, jakaś pani nas szpieguje!" Krzyk dobiegł z kierunku basenu, a ja zdałam sobie sprawę, że w wodzie są ludzie. Dwoje z nich. Tęczowe nastolatki z fryzurami surfer dude wylegujące się na tratwach wielkości małych wysp.

"Cholera. Kurwa. Shit."

Opadłem na ziemię, kucnąłem - z niewiadomych powodów, bo aktualnie zasłaniał mi widok płot - i pobiegłem do bramy. Prześlizgnęłam się przez nią na frontowe podwórko rodziców i wpatrywałam się w nowoczesne monstrum McMansion, które przegapiłam, gdy wjechałam na podjazd po drugiej stronie domu.

Stabilna czerwona cegła, więcej białych kolumn i to, co wyglądało jak brukowany podjazd. Wszystko za ogrodzeniem z kutego żelaza, które wyraźnie mówiło, że tylko pewien rodzaj gości jest mile widziany. Na podwórku była cholerna fontanna. Nie jedna z tych niedocenianych cementowych prac, które można dostać w Lowe's lub Home Depot.

Nie. Miała w sobie posągi. Nagie, plujące na siebie wodą.

Honk!

"O mój pieprzony Boże!" Przyłożyłem ręce do serca i zeskoczyłem na stopę z ziemi.

Łabędź przeszedł po drugiej stronie płotu, rzucając szydercze spojrzenie w moim kierunku. Czy to był łabędź atakujący? Czy był szkolony w sztuce obrony domu? Czy przeleci przez płot i zacznie mnie dziobać? Czy łabędzie potrafią latać?

Miałem wiele pytań.

Drzwi wejściowe mega rezydencji otworzyły się i na ganek wyszedł mężczyzna. Nawet dwadzieścia lat później i z odległości stu stóp wciąż go rozpoznawałem. Travis Hostetter. Jego blond włosy były ścięte krócej niż w liceum, ale lekki chód, ułożenie ramion były takie same. Jego głowa obróciła się w moim kierunku, a ja zrobiłem jedyną rzecz, która miała sens.

Uciekłam.

Odwróciłam się i pobiegłam do drzwi wejściowych moich rodziców, nurkując nad żywopłotem z azalii. Złapałam się za stopę i wylądowałam ciężko na ściółce i betonie. Wiatr wyleciał z moich płuc, a ja mogłam jedynie wpatrywać się w niebo i słuchać dudnienia Cadillaca Escalade'a stojącego obok, który zjeżdżał z podjazdu.

Popełniłem ogromny błąd wracając tutaj.




3. Marley (1)

----------

3

----------

==========

Marley

==========

Około 1000 lat temu

Wytarłem wilgotne dłonie o moje znalezione w sklepie thrift-store Umbrosy. Moja mama nalegała, że jeśli zamierzam się pocić i tarzać w trawie, nie muszę tego robić w pełnych, drogich, markowych butach. Więc oszczędzałam pieniądze na urodziny i Boże Narodzenie, odkładając je do czasu naszej corocznej wycieczki na koniec lata.

Tak, miałam na sobie czarno-białe klapki Adidasa z czarnymi paskami, które pierwsza drużyna miała w zeszłym roku, spodenki Umbro i ten sam t-shirt Nike, który Mia Hamm, moja piłkarska idolka, nosiła podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich. Nie było niczego w moim stroju, z czego mogliby się naśmiewać, zapewniłam samą siebie.

W tym roku będzie inaczej.

Pozbyłam się opaski na głowę, z której żartowali. Zgoliłam nawet delikatne blond włoski na dużym palcu u nogi, które sprawiły, że Steffi Lynn Jerkface przez dziesięć minut nie mogła się odezwać po tym, jak zobaczyła mnie oklejoną przed meczem w zeszłym sezonie. Odrosła mi grzywka. I spędziłem ostatnie dwa tygodnie ćwicząc nowy uśmiech. Zamknięte usta, szerokie oczy. Przyjazny, dojrzały.

"Ugh! Twoje oczy znikają, kiedy się uśmiechasz. Nigdy więcej się nie uśmiechaj. To straszne." Moje wspomnienia z piłką nożną nie były miłe.

Głęboki oddech nie pomógł uspokoić moich nerwów. W rzeczywistości czułem się trochę jakbym rzygał. To był pierwszy dzień preseasonu, a to było make or break. Tak bardzo chciałem być jednym z sophomores, aby zrobić zespół varsity. Ćwiczyłem przez lato, ale nie byłem pewien, czy to wystarczyło.

Spacer z domu do szkoły średniej był pięć przecznic. Na tyle blisko, że rodzice nie musieli mnie podwozić. A za kilka krótkich miesięcy będę miała prawo jazdy. Kiedy będę miała ten zalaminowany złoty klucz, cofnęłabym się w dół podjazdu tylko po to, żeby odebrać pocztę, postanowiłam. Cóż, jeśli mama lub tata pozwoliliby mi korzystać z ich samochodów.

Przede mną rozciągał się parking liceum. Ładni, głośni juniorzy i seniorzy w swoich własnych samochodach wyładowywali termosy z wodą i wiązali wysokie kucyki. Były takie pewne siebie. Takie pewne swojego miejsca na tym świecie. Tymczasem ja czaiłam się w pobliżu wejścia na parking i czekałam na wygrawerowane zaproszenie do orbitowania wokół nich.

To będzie ten rok. Polubiliby mnie. Nie było czego nie lubić, przynajmniej według moich irytująco adorujących rodziców. Ale oni nie rozumieli. W jakiś sposób zostałem obdarzony niewidzialną kulą u nogi, która oznaczała mnie jako przegranego, niepożądanego. Jasne, miałam przyjaciół w drużynie juniorów. Ale starsze dziewczyny? Te juniorki i seniorki z poukładanym życiem? One mnie nienawidziły.

Nie byłam pewna, co jest ze mną nie tak, ale miałam nadzieję, że zmieniłam się na tyle, że pozbyłam się tego byka. Nie sądziłam, że moje kruche nastoletnie serce wytrzyma kolejny cały sezon ciągłego kopania tyłków.

Rozległ się klakson samochodu. "Cześć, Marley!"

Moja najlepsza przyjaciółka, Vicky - dzięki Bogu była w drużynie - i jej mama machały do mnie. Rodzina Vicky mieszkała poza miastem, a jej mama jeździła na zmianę z innymi mamami z drużyny JV. Trzy inne dziewczyny wysypały się z tylnego siedzenia mamy Vicky.

"Ugh, to jest takooo wcześnie," Vicky narzekał, zgarniając jej frizz rude loki z powrotem w lumpy kucyk z scrunchie. Zajęło mi dwadzieścia minut i pół butelki Aqua Net, aby wygładzić grudki z moich własnych włosów. "Kiedy będę dorosła, nigdy nie wstanę z łóżka przed dziesiątą" - oznajmiła.

"Czy nie jesteś trochę podekscytowana?" zapytałam. "Nowy rok? Nowy początek?" Co roku myśl o pierwszym dniu szkoły rozpalała we mnie twardą, jasną nadzieję.

"Proszę," szydziła Vicky. "Nic nie jest nowe. To te same stare dupki robiące te same stare dupne rzeczy. Nic się nie poprawi, dopóki się stąd nie wyniesiemy".

Modląc się, by się myliła, wspiąłem się z nią na wzgórze do boiska treningowego. Więzienie z czerwonej cegły budynku liceum znajdowało się na lewo od boiska i parkingu. Całe lato było za mną, a to - połatana, zielona trawa boiska do piłki nożnej i błyszczące, przemysłowe, pachnące chemikaliami sale z linoleum - były moją przewidywalną przyszłością.

Nie mogłem stłumić dreszczu, który przetoczył się po moim kręgosłupie.

"Nie jest tak źle" - powiedziałam, głównie próbując przekonać samą siebie. "Jesteśmy drugoklasistami. W tym roku dostaniemy prawa jazdy i, miejmy nadzieję, cycki".

"Zabiorę to prawo jazdy i moje przyszłe cycki, a kiedy skończę studia, wyjadę z tej piekielnej dziury z oboma środkowymi palcami wylatującymi przez okno samochodu".

Roześmiałam się. "Jak będziesz sterować?"

"Moim kolanem", zdecydowała Vicky.

"A gdzie pojedziesz?"

"Wszędzie, byle nie tutaj", powiedziała. "I będę miała fajną pracę, która da mi dużo pieniędzy i pozwoli mi ustalić własne godziny. Będę miała stajnię pełną mężczyzn na moje zawołanie."

Łącząc moje ramię z jej, podziękowałem moim szczęśliwym gwiazdom za Vicky Kerblanski.

Dziewczyny powoli migrowały w kierunku małego zestawu stalowych bielaków na najbliższym końcu boiska. Trenerzy, trener Norman i trener Clancy, mieli na sobie swoje standardowe uniformy w postaci krótkich spodenek w stylu lat siedemdziesiątych i zbyt obcisłych koszulek polo, które podkreślały ich piwne brzuchy. Trener Norman był baryłkowaty i zziajany. Palił jak ogień na cztery spusty. Clancy był niski i przeważnie chudy, z wąsami w stylu Hitleresque. Razem trenowali drużyny piłki nożnej dziewcząt i juniorek. I przez trenowanie rozumiem, że dużo krzyczeli i robili przerwy na dym.

Ale ten sezon miał być inny. Ćwiczyłem. Do diabła, nawet przebiegłam kilka mil latem. Byłam też o cal wyższa niż w zeszłym roku i miałam nadzieję, że to tylko nogi.

Żadna ze starszych dziewczyn jeszcze mnie nie zauważyła, a ja odetchnęłam z ulgą. To było chyba trochę za dużo, żeby oczekiwać, że rozstaną się ze swoim kręgiem i powitają nową, pozbawioną grzywki, bez włosów na palcach mnie.

Vicky i ja zrzuciliśmy nasze torby na ziemię i usiedliśmy, by wciągnąć nasze knagi.

"Śliczne skarpetki" - powiedziała Vicky, kiwając głową na moje zielone podkolanówki w paski, zakrywające moje nagolenniki.

To był impulsowy zakup w sklepie sportowym. Nie widziałem nikogo fajnego, kto by je nosił, ale szmaragdowa zieleń mnie pociągała.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Pozwól mi być twoim"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści