Zapieczętowany los

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział 1

==========

----------

Jude

----------

Pisk opon i "Two Out of Three Ain't Bad" Meatloafa płynące z blaszanych głośników odciągają moją uwagę od schematów, nad którymi się pochylam. Patrzę na srebrną Corvettę z 75 roku, która wjeżdża na parking szkoły średniej obok.

To jedna z moich ulubionych piosenek, ale nie o siódmej rano w poniedziałek.

Do dzisiaj budowa tego mieszkalnego, dwupiętrowego domu przebiegała spokojnie. Żadnego ruchu ulicznego. Żadnych ludzi kręcących się wokół. Zero rozproszenia. Dokładnie tak, jak lubię. Ale to wszystko zmieni się teraz, gdy skończyła się przerwa letnia i dzieci wróciły do szkoły. Rozbrykani i chichoczący nastolatkowie przechodzili przez plac budowy przez ostatnią godzinę.

"Cholera," mruczy pod nosem mój brygadzista Kyle i wydaje z siebie długi, niski gwizd.

"Co?" Podążam za jego spojrzeniem na szkolny parking, gdy zwijam plany i zatrzaskuję wokół nich gumkę.

Młoda dziewczyna wychodzi z 'vette, wpychając okulary przeciwsłoneczne aviator do góry na swoją grzywę falujących, długich do pasa blond włosów. Nieznacznie kiwa biodrami i zamyka drzwi od strony kierowcy - ten ruch sprawia, że natychmiast zasycha mi w ustach. Zawiasy drzwi skrzypią od dekad rdzy, ale ona zdaje się tego nie zauważać.

Odgarniam włosy z twarzy, zahipnotyzowany frędzlami mokasynów, które przesuwają się wokół jej dżinsowych łydek. Czarna koszulka z czerwonym znakiem pocałunku wystaje spod dopasowanej zamszowej kurtki. Odchodzi od samochodu z postawą gwiazdy filmowej, która właśnie wysiadła z limuzyny, a nie ze starego, zardzewiałego samochodu sportowego, który jest ponad dwa razy starszy od niej.

Czy wpadła w portal czasowy, który wyssał ją z lat siedemdziesiątych i zrzucił prosto do dnia dzisiejszego?

"Rzeczy, które chciałbym jej zrobić..." Kyle mówi, oblizując usta, jakby miała być jego ostatnim posiłkiem.

Moje jelita płoną z obrzydzeniem i poczuciem winy, gdy odrywam wzrok od dziewczyny. "To nastolatka, człowieku", mówię, dając jego ramieniu twardy wstrząs. "Wracaj do pracy. Nie płacę ci za podrywanie lasek".

Śmiejąc się, zapina pas z narzędziami i zakłada hardhat na głowę. "Teen my ass, Lucky. Dziewczyny na pewno nie wyglądały tak, gdy byliśmy w liceum".

Prawda. Gdyby tak było, może byłbym bardziej zainteresowany trzymaniem się w pobliżu. Zamiast tego rzuciłem szkołę na sześć miesięcy przed jej ukończeniem, by podjąć pracę na pełen etat.

Zerkam na ciemniejące, szare niebo. "Chmury nadciągają. Zróbmy coś, zanim spadnie na nas deszcz. Nie możemy sobie pozwolić na stratę więcej czasu na tej pracy".

"You got it, Jude." Spogląda na dziewczynę jeszcze raz, zanim wraca do pracy.

Chwytając mój termos z kawą, skanuję moją czteroosobową załogę i próbuję ocenić nasz postęp. Jesteśmy dwa dni do tyłu dzięki prośbie właścicieli domu o zmiany w ostatniej chwili, ale myślę, że możemy wrócić na tor i przejść do następnej pracy zgodnie z harmonogramem. Kończenie lub rozpoczynanie pracy z opóźnieniem wkurza klienta, a ja nie potrzebuję żadnych rantujących, jednogwiazdkowych recenzji o mojej firmie w internecie.

"Hej, Skylar!" krzyczy kobiecy głos. "Dzwonili z lat osiemdziesiątych. Chcą odzyskać swoje ubrania i samochód!"

Zakręcam pokrywkę z powrotem na moim termosie, ponieważ jestem wessany w dramat nastolatków rozwijający się kilka metrów dalej. Trzy dziewczyny śmieją się, idąc za Corvette-girl do tylnego wejścia do szkoły. Ona nagle zatrzymuje się, obracając się, by stanąć przed nimi w wirze blond włosów i zamszowej grzywki. Cofają się o krok, wpadając na siebie.

"Wow." Patrzy na dziewczyny w górę i w dół, zanim skupi się na najwyższej i najładniejszej z grupy. Ta jedna musi być główną wredną dziewczyną, bazując na wszystkich filmach, które widziałem. "Szkoda, że twój tatuś nie mógł kupić ci kilku komórek mózgowych, żeby iść z tym nosem, Paige. Samochód jest z lat siedemdziesiątych."

Dziewczyny patrzą na nią, a potem jednocześnie przewracają oczami aż do brwi. Ona pozostaje zakorzeniona na chodniku, zmuszając je do obchodzenia jej dookoła. Uśmiech napina kącik jej ust.

Gdy odwraca się, by wejść do szkoły, przyłapuje mnie na tym, że się jej przyglądam. Przytrzymując moje spojrzenie jasnych oczu, błyska mi kpiącym uśmiechem, dmucha we mnie różową bańkę gumy do żucia, popsuje ją i znika w środku.

Szybko ścieram głupi uśmieszek z twarzy grzbietem dłoni i ponownie skupiam uwagę na swojej pracy. Rozproszenie uwagi nie jest luksusem, na który mogę sobie pozwolić. Zwłaszcza te zadziorne, słodkie, z wypisanymi na twarzy kłopotami.

* * *

"Potrzebujesz czegoś, zanim stąd wyjdę?" Kyle pyta, zerkając na plany, które są rozłożone na stole w środku oprawionego w ramy dodatku. Znamy się od szkoły średniej, a on pracuje dla mnie, odkąd dziesięć lat temu założyłem firmę. Zawsze jest ostatnim z mojej ekipy, który wychodzi.

"I'm good." Wycieram zakurzone dłonie o szmatę i wsuwam ją do tylnej kieszeni dżinsów. "Do zobaczenia jutro".

"Przyniosę ci bajgla."

Po jego wyjściu, szybko przeszukuję miejsce pracy, aby upewnić się, że nic nie leży w pobliżu, a następnie wrzucam narzędzia na tył mojego pickupa. Z parkingu szkolnego dobiega mnie charakterystyczny dźwięk silnika, który z trudem wkręca się na obroty, i nie jestem zaskoczony widokiem blondynki walącej pięściami w kierownicę swojej Corvette.

Wskakując na przednie siedzenie, zapalam papierosa i wrzucam ciężarówkę na wsteczny bieg. W lusterku wstecznym widzę, jak dziewczyna otwiera maskę swojego samochodu.

Czy ona w ogóle wie, czego szuka?

Pochyla się nad silnikiem i szpera w nim przez kilka sekund, po czym odsuwa się i krzyżuje ręce.

"Cholera", mruczę, kołysząc ciężarówką. Nie mogę tak po prostu zostawić nastoletniej dziewczyny na parkingu z martwym silnikiem. Ciemne chmury burzowe pełzną po niebie, a ciepły wietrzyk biczuje się wśród drzew. Lada chwila zacznie lać.

Wciągam moją ciężarówkę na parking i parkuję obok niej. "Potrzebujesz pomocy?" pytam z mojego otwartego okna.

Jej usta otwierają się, a potem natychmiast zamykają, gdy przerywa jej dwóch zbliżających się licealistów.




Rozdział 1 (2)

"Hej, Skylar! Jeśli potrzebujesz podwózki, mam ją dla ciebie właśnie tutaj". Dzieciak łapie się za swoje śmieci i śmieje się histerycznie.

"To dla mnie trochę za małe, Michael," krzyczy z powrotem. "Wolałabym przejechać się twoim tatą i sprawić, żebyś nazywał mnie mamusią".

Ah. Ona jest małą petardą, pełną iskry - co może być dobre i złe.

Chłopaki już się nie śmieją. "Pierdol się, dziwko".

Kiedy widzą, że wyskakuję z mojej ciężarówki, natychmiast zaczynają iść w przeciwnym kierunku.

"Nie powinnaś prowokować tych punków," mówię.

Jej brwi się podnoszą. "Poważnie? Potrafię o siebie zadbać, koleś".

"Widzę to, Sparkles. Co jest nie tak z twoim samochodem?"

"Sparkles?" powtarza.

"Tak. Masz dużo iskry. Jak petarda."

Jej oczy zmieniają się w jaśniejszy odcień turkusu, a kącik ust powoli się unosi.

"Mój dziadek nazywał mnie bystrzakiem, więc chyba Iskra to krok wyżej".

Wypuszczam śmiech i obchodzę ją dookoła, żeby zajrzeć pod maskę jej samochodu. "Więc, co się stało?"

Ona wzrusza ramionami. "Nie jestem pewna. Rano było w porządku, teraz nie chce odpalić."

"Wejdź i spróbuj go uruchomić."

Robi to, ale silnik nadal nie chce się włączyć.

"Myślę, że to twoja pompa paliwowa," mówię, kiedy wycofuje się z samochodu.

"Oh." Zagryza dolną wargę i wpatruje się w silnik. "Czy można to naprawić?"

"Tak. Będziesz musiał go odholować do mechanika".

"Cholera."

"Może być ciężko znaleźć części do tego samochodu, chociaż. Jaki to rocznik? '75?"

"Tak, to był prezent."

Delikatnie zamykam maskę i wycieram ręce o dżinsy. "Miły prezent, ale pewnie zacznie cię kosztować. To stary samochód."

Patrzy w górę na ciemniejące niebo i wypuszcza duże westchnienie. "Po prostu świetny," mówi.

"Czy ty lub twoi rodzice macie lokalnego mechanika, z którego korzystacie?" pytam.

Przechylając głowę na bok, mruga do mnie. "Nie, um... nie mamy. Moja mama nie prowadzi samochodu."

"Używam faceta na North Main. Jest dobry i nie zdziera z ciebie. Jeśli chcesz, zadzwonię po holownik i każę im go tam przywieźć."

"Ok. Dzięki." Patrzy w dół na ziemię, a potem powoli z powrotem na mnie. "Czy holowanie jest drogie?"

Zmartwienie w jej oczach tuli się do mojego serca. "To tylko około pięciu mil, więc będzie tanio. Może dwadzieścia dolców."

Widoczna ulga przemywa po jej twarzy, gdy wyciągam telefon i umawiam się na przyjazd holownika. Trzymając w ręku torebkę i plecak, wpatruje się w swój samochód z pogardliwym wyrazem twarzy.

Zastanawiam się, czy nie stać jej na jego naprawę. Samochód jest starszy niż brud, a jej ubrania, które wyglądają jak hipisowskie, mogły zostać kupione w Goodwill, aby zaoszczędzić pieniądze, a nie po to, by zrobić modę.

Wsunąłem telefon do tylnej kieszeni. "Holownik powinien być tu za jakieś piętnaście minut".

Ona kiwa głową i uśmiecha się. "Dziękuję, że zrobiłeś to dla mnie".

"Nie ma sprawy."

Grube krople deszczu zaczynają spadać, rozpryskując się na asfalcie wokół nas. Jej oczy stają się szerokie, gdy grzmot warczy w oddali.

"Czy potrzebujesz podwózki do domu? Mogę poczekać z tobą, aż przyjedzie holownik". Nie ma innych licealistów kręcących się w pobliżu, a ja będę się czuł źle po prostu zostawiając ją tu samą.

Jej wzrok wędruje po tatuażach pokrywających moje ramiona i ręce. Przygląda się moim długim do ramion, kudłatym włosom. Wątpliwości migoczą w jej oczach.

Czy jestem miłym facetem, który robi dobry uczynek? Czy też pokrytym tuszem, długowłosym łajdakiem z długą na milę kartoteką?

Może jestem jednym i drugim.

"Um-"

"Widziałeś mnie wcześniej pracującego przy tym domu." Kiwam głową w stronę nowej konstrukcji. "A to jest moja nazwa firmy na ciężarówce. Nie zamierzam robić nic podejrzanego. Po prostu staram się być miły."

Jej podbródek się wysuwa. "Myślisz, że gwałciciele i porywacze chodzą ze znakami na sobie? Oni mają pracę. Czasami żony i dzieci. Wyglądają bardziej normalnie niż ty".

"Masz rację." Potrząsam głową i śmieję się. "Dobrze więc, idę do domu, zanim zmokniemy. Holownik będzie tu lada chwila - jestem pewien, że podwiezie cię do domu. Albo możesz zadzwonić po Ubera".

"Czekaj", mówi, gdy chwytam za klamkę. "W tym tygodniu mam mało gotówki". Ona bierze niezdecydowany oddech. Nadal nie jest pewna, czy może mi zaufać. "Jeśli nie masz nic przeciwko temu, żeby mnie podwieźć..."

Pomiędzy kierowcą Ubera, facetem od holowania i przypadkowym nieznajomym, zdecydowała, że jestem mniejszym złem.

Hej, uznam to za komplement.

"Wskakuj, więc." Kropla deszczu wielkości ćwierćdolarówki rozpryskuje się na mojej twarzy. "Możemy poczekać w mojej ciężarówce, aż przyjedzie holownik."

Gdy już jest na moim przednim siedzeniu, kładzie swój plecak między nami na siedzeniu, jakby tworzyła barierę dla bezpieczeństwa.

"Mam nóż", mówi rzeczowo. "Jeśli spróbujesz czegokolwiek, wbiję ci go w kutasa".

Śmiejąc się, zapalam papierosa. "Spokojnie, Sparkles. Nie wszyscy chcą cię dorwać. Zostaję tu po swojej stronie." Zaciągam się papierosem, zastanawiając się, czy ten dzieciak jest po prostu paranoikiem, czy ma jakiś bagaż, który czyni ją podejrzliwą. "I nie powinieneś mówić ludziom, że masz broń. Gdybym był złym facetem, teraz przewiduję, że walczysz z nożem, a moim pierwszym ruchem będzie odebranie ci go. Chcesz mnie nim zaskoczyć, a nie, kurwa, ogłosić".

Wzdycha i wpatruje się w okno. "Dzięki za wskazówkę".

Gdybym był z siostrą, powiedziałbym, że to właśnie powiedziała i śmialibyśmy się jak idioci. Powiedziałabym jej też, że nie powinna przynosić broni do szkoły. Ale moja młodsza siostra odeszła, nie ma już tutaj, aby śmiać się z moich żartów lub przyjmować moje rady.

Oczyszczam gardło. "Mam na imię Jude, przy okazji. Moi przyjaciele nazywają mnie Lucky".

"A ty?" Odwraca się do mnie twarzą. "Lucky?"

Ton jej głosu i sposób, w jaki przyszpila mnie wzrokiem, trochę mnie denerwuje. Potrząsam głową i wydycham dym przez okno. "Nie do końca. Moje nazwisko to Lucketti. Stąd się wzięło."

"Jestem Skylar."

"Miło cię poznać." Wrzucam papierosa do prawie pustej butelki z wodą w mojej konsoli. "Masz coś do lat siedemdziesiątych? Vette, Meatloaf, zamszowa kurtka z frędzlami i mokasyny. To wszystko jest fajne, jestem po prostu ciekawy".

"Nie wiem," mówi miękko, obracając srebrny pierścień wokół jej kciuka. "Chyba po prostu zawsze ciągnęło mnie do starszych rzeczy. Mają charakter i dają mi pewnego rodzaju komfort. Zostały zapomniane i odłożone na bok." Bierze niespokojny oddech. "Chyba chcę je kochać. Przypomnieć im, że wciąż mają znaczenie. Czy to ma sens? Czy może brzmi głupio?"

Jej oczy pozostają na moich, czekając, mając nadzieję, że się z niej nie śmieję. Chce, żebym zrozumiał. I tak jest. Jej słowa właśnie wkradły się do mojej duszy.

"To wcale nie jest głupie", mówię, gdy holownik podjeżdża obok nas. "I ma mnóstwo sensu. Więcej niż wiesz."

O wiele więcej niż ona wie.

Jestem jedną z tych zapomnianych, odłożonych na bok rzeczy.




Rozdział 2

==========

Rozdział 2

==========

----------

Skylar

----------

Jude nie mówi zbyt wiele po tym, jak daję mu wskazówki do mojego domu. Oczywiście nie jest jedną z tych osób, które muszą wypełnić ciszę przypadkową, głupią rozmową w stylu: jakie są twoje ulubione zajęcia? albo naprawdę potrzebowaliśmy tego deszczu.

Zamiast tego mówi: "Lubisz Pink Floyd, Sparkles?" z papierosem zwisającym z ust.

"Hell, yeah. A kto nie?"

Szczerząc się, przeciąga wytatuowanym palcem po przycisku na kierownicy i znajomy, nawiedzający dźwięk Dark Side of the Moon otacza nas swoim niepowtarzalnym lulkiem. Nie wiem, ile godzin leżałem w łóżku z zapalonymi stożkami kadzideł na nocnej szafce, wpatrując się w sufit, słuchając tego albumu, gdy czułem się przytłoczony życiem. Zawsze mnie to uspokaja i uziemia.

"Nie ma nic lepszego niż muzyczna terapia, co?" mówi Jude, jakby czytał w moich myślach.

Kiwam głową. "Taka prawda."

Śpiewamy teksty razem, co powinno być niezręczne, ale nie jest.

"Możesz po prostu podrzucić mnie tutaj, a ja przejdę resztę drogi", oferuję, gdy zbliżamy się do wygiętego znaku adresu na szczycie mojej ulicy.

Ignorując mnie, robi w lewo na wyboistą drogę.

"Nie bądź głupia. Powiedziałem ci, że odwiozę cię do domu, a nie wyrzucę na rogu w deszczu". Potrząsa głową i zerka na mnie. "Który to dom?"

Wskazuję na prawo i zbieram swój plecak i torebkę. "Dwa domy niżej. Ten z kamperem."

Powoli wjeżdża na podjazd i wrzuca ciężarówkę na parking.

"Ktoś jest w domu?" Jego czoło marszczy się, gdy bierze pod uwagę ciemny dom, zauważając, jak grube zasłony pokrywające okna nie pozwalają na najmniejszy przebłysk światła do środka lub na zewnątrz. Nie widać niebieskiej poświaty z telewizora grającego w salonie. Pajęczyny pokrywają lampę na ganku, w której od lat nie ma żarówki.

"Moja mama jest w domu. Trzyma go w ciemności, bo dostaje silnych bólów głowy". Dobrze recytuję to kłamstwo. W końcu opowiadam je z powodzeniem od lat. "Dziękuję za dzisiejszą pomoc i podwiezienie mnie".

"Nie ma żadnego problemu."

Waham się przed pożegnaniem, zastanawiając się, czy jeszcze go zobaczę. "Czy nadal będziesz pracował nad tym domem? Przy szkole?"

On kiwa głową. "Tak, zostało nam tam jeszcze kilka tygodni".

"Fajnie. Pewnie się jeszcze zobaczymy?".

"Jestem pewna, że tak."

Przygryzam wargę, żeby ukryć uśmiech. "Cóż, życzę miłego dnia, Jude."

"Tobie też, Skylar. Trzymaj się z dala od kłopotów."

"Postaram się."

Kiedy się uśmiecha, jedna strona jego ust podnosi się wyżej niż druga. Nagle uderza mnie, że jestem w samochodzie sam na sam z super gorącym, dużo starszym facetem z pokrytymi atramentem, opalonymi mięśniami, włosami do ramion i oczami koloru łupka. Nie jest ładny ani wypolerowany, ale ma cały ten surowy, seksowny pakiet pracownika budowlanego. Obcisły biały T-shirt, spłowiałe zakurzone dżinsy i zużyte brązowe buty robocze. Przyciągający brud.

Wyskakuję z jego ciężarówki i trzaskam drzwiami, ale on się nie wycofuje. Zdaję sobie sprawę, że stara się być szlachetny i dżentelmeński i faktycznie patrzeć, jak dostaję się do moich drzwi wejściowych bezpiecznie.

Wzdychając, drepczę po rozpadającym się chodniku do domu, po czym odwracam się, by pomachać mu jedną ręką na klamce zardzewiałych drzwi. Wymuszam uśmiech, który mówi: Tak, jestem w domu bezpiecznie. Nie ma się czym martwić.

Gdyby tylko to była prawda.

Czuję się trochę źle, kiedy uśmiecha się i macha z powrotem przed cofaniem na ulicę, bo wydaje się miłym facetem. Po odczekaniu kilku sekund, żeby się upewnić, że już mnie nie obserwuje, obchodzę tył domu i mijam stary kamper, w którym mieszkał mój tata. Wchodzę na drewnianą skrzynię opartą o dom, zasuwam okno mojej sypialni i wchodzę do środka.

Fluffle-Up-A-Gus, mój kot, zeskakuje z łóżka i natychmiast podbiega, by otrzeć się o moje kostki, z ogonem trzymanym wysoko jak flaga. Podnoszę ją i zatapiam twarz w jej miękkim, mink-szarym futrze.

"Tęskniłem za tobą dzisiaj, Gus." Ona wybucha w mruczeniach i ugniata swoje łapy w moje ramię. "Tęskniłeś za mną? Pozwól, że cię nakarmię."

Delikatnie kładę ją na ziemi i napełniam jej naczynie chrupiącym jedzeniem, a następnie wlewam do jej miski wodę z plastikowej butelki.

Ziewając, ściągam z siebie ubrania i wrzucam je do kosza, po czym ostrożnie kucam nad dużym wiadrem za drzwiami szafy. Wycieram się małym kwadratem papieru toaletowego i umieszczam go w plastikowej torbie na śmieci, a następnie zbieram zbity mocz z kociego żwirku na dnie wiadra, przesiewając go do worka na śmieci. Powtarzam proces z kocią kuwetą po drugiej stronie szafy, po czym zawiązuję torbę, by jutro ją wyrzucić.

Rozpoczynam mój codzienny rytuał oczyszczania twarzy i ciała chusteczkami dla dzieci, a następnie rozpylam suchy szampon na włosy.

Na koniec wciągam za duży T-shirt i parę bawełnianych szortów. Gus wije się wokół moich stóp, szukając uwagi, którą uwielbiam. Uśmiechając się do niej, klękam przed moją małą lodówką, żeby wyjąć butelkę wody, dwie kromki chleba i kostkę masła. Martwię się o mój samochód, kiedy plastikowym nożem smaruję chleb masłem. Żuję bezwiednie, próbując obliczyć, ile dodatkowych godzin będę musiał pracować w butiku, żeby zapłacić za to, co jest z nim nie tak. Jest tylko tyle godzin, które mogę przepracować na pół etatu, więc spłacenie tego może zająć mi tygodnie.

Wygląda na to, że nigdy nie mogę złapać przerwy.

Zanim zdążyłam położyć się do łóżka i obejrzeć telewizję, odblokowuję trzy zamki w drzwiach mojej sypialni i zaglądam do ciemnego korytarza. Kwaśny, stęchły smród natychmiast wypełnia moje nozdrza. W moim żołądku pojawiają się mdłości. Słyszę telewizor i widzę słabe błyski światła dochodzące z salonu na końcu korytarza.

"Dobranoc, mamo", wołam, mój głos się waha.

Nie widzę jej, ale jestem pewien, że wciąż tam jest - na starej, zielonej kanapie. Minęły miesiące odkąd próbowałem wyjść z mojej sypialni, ale wiem, że jest otoczona przez stosy rzeczy, które prawdopodobnie sięgają sufitu. Aby dostać się do jakiegokolwiek innego pokoju, a nawet do drzwi wejściowych, musiałbym przeciskać się przez wąskie ścieżki i wspinać się po stosach pudeł i śmieci pokrywających podłogę. Kuchnia i łazienka są tak brudne i ciasne, że przestałem z nich korzystać dwa lata temu. Nawet stary kamper jest wypełniony po brzegi starymi ubraniami, kocami, sztucznymi roślinami, dekoracjami z wakacji - sam to wymień. Moje nadzieje na wprowadzenie się do niego, gdy był pusty, zostały rozwiane, gdy kazała go wypełnić w mniej niż miesiąc po odejściu mojego taty.

Moja matka jest zbieraczem.

Zostałam zmuszona do schronienia się w mojej sypialni, nie mogąc korzystać z łazienki i bieżącej wody jak normalny człowiek. Jest tam prawdopodobnie dwieście butelek szamponu, odżywki i mydła w płynie wśród chaotycznych stosów, ale jeśli spróbuję wziąć którąkolwiek z nich, moja mama będzie miała epicki atak. Muszę trzymać drzwi do mojej sypialni zamknięte przez cały czas, ponieważ w jej oczach jest to cenna nieruchomość. Dwanaście na czternaście miejsc, które może wypełnić tysiącami rzeczy z dolarowych sklepów, naturalnej wielkości posągami zwierząt, bieżniami lub futrzanymi płaszczami.

Nigdy nie używa żadnej z rzeczy, które kupuje. Po prostu dodaje się je do muzeum jej rzeczy. Ale w jakiś szalony sposób, to wszystko daje jej rodzaj satysfakcji, której dosłownie nigdy, przenigdy nie zrozumiem.

Mój ojciec mieszkał w kamperze przez prawie cztery lata, nie mogąc sobie z tym wszystkim poradzić. Aż pewnego dnia odszedł, zostawiając mnie z kartką z przeprosinami i rzeczywistością samodzielnego radzenia sobie w dżungli tego domu. Przez te wszystkie lata wielokrotnie próbował z nią rozmawiać, nakłaniać ją do szukania pomocy, ale ona odmawiała. Ja robiłam to samo, ale ona nie chciała słuchać. Zamyka się w sobie i zamyka w sobie. Teraz prawie ze mną nie rozmawia. Jak może, skoro musimy przedzierać się przez góry śmieci, żeby fizycznie znaleźć się w tym samym miejscu? Zamiast tego muszę do niej dzwonić lub pisać SMS-y, żeby się porozumieć. Kiedyś zastanawiałem się, czy obchodzi ją, co to ze mną robi. Czy martwiła się, że wspinam się przez okna, używam wiadra jako toalety i ukrywam się w moim pokoju z kotem.

Nie ma sensu się jednak zastanawiać, bo już znam odpowiedzi.

Zamykam drzwi i zamykam je z westchnieniem ulgi. Udało mi się stworzyć mój własny mały bezpieczny świat tutaj z Fluffle-Up-A-Gus. Mamy wszystko, czego potrzebujemy, żeby przetrwać. To prawie tak, jakby koszmar po drugiej stronie drzwi nie istniał.

Ale powoli zaczynam się też czuć, jakbym ja też nie istniał.




Rozdział 3 (1)

==========

Rozdział 3

==========

----------

Skylar

----------

"Kiedy dostaniesz swój samochód z powrotem?" Megan pyta, gdy przemierzamy nasze trzecie okrążenie wokół toru. Lekka mgła utrzymuje się w powietrzu, zwilżając moją skórę i pusząc włosy. Miałem PE pierwszy okres każdego roku, a mój ostatni rok nie jest inny. Do bani jest spocenie się i praca z samego rana, kiedy ledwo się budzę, ale plusem jest to, że mogę wziąć gorący prysznic po zajęciach. Rozwiązuje to mój dylemat związany z brakiem możliwości wzięcia prysznica w domu i nie wywołuje żadnych podejrzeń ze strony kolegów z klasy. Podczas lata miałem ciekawe i dziwne doświadczenie, że musiałem jeździć na postój ciężarówek, żeby wziąć prysznic dwa razy w tygodniu.

Nikt nie wie, jak bardzo moja matka stała się zła. Nawet Megan, która jest moją najlepszą przyjaciółką od czwartej klasy. Po pewnym czasie zaakceptowała, że jestem jedną z tych osób, które nigdy nie mają przyjaciół. Zresztą byłybyśmy szalone, gdybyśmy nie spędzały czasu w jej domu. Mają salę kinową i basen.

Zmiatam gnata z twarzy. "Nie jestem pewien, kiedy go odzyskam. Mechanik wysłał mi rano SMS-a i powiedział, że da mi znać, jak tylko dowie się, co jest z nim nie tak."

"Mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Mogę cię odebrać każdego ranka, ale nie będę mógł cię podwieźć po szkole, bo mam różnego rodzaju gówna zaplanowane w zasadzie każdego dnia."

Jedyne zajęcia pozalekcyjne, jakie mam, to praca na pół etatu.

"To dobrze. Mogę chodzić po szkole do butiku lub do domu. Zamierzam zapytać Rebeccę, czy mogę pracować w weekendy na kilka dodatkowych godzin. Kto wie, ile to będzie mnie kosztować".

"Powinnaś była po prostu kupić używanego Hyundaia. Mają gwarancję. 'Vette jest fajny, i był za darmo, ale praktycznie się rozpada."

"Hyundai to tylko samochód. Nie ma żadnego charakteru."

Albo wartości sentymentalnej.

Vette należał do mojego dziadka. Kupił go jako samochód projektowy kilka lat temu, z nadzieją na całkowitą przebudowę i podarowanie mi go jako prezent na zakończenie szkoły średniej. Jestem pewien, że był to w pewnym sensie spisek, aby powstrzymać mnie przed porzuceniem szkoły. Kiedyś siedziałem w nim w jego starym garażu, marząc o tym, kiedy będę mógł nim jeździć. Niestety, życie miało inne plany i został mi on zapisany w testamencie. Teraz jego marzenie o samochodzie stało się moim. Do tego czasu jestem dumny, że mogę jeździć nim w takim stanie.

Pani Stephens, nasza nauczycielka gimnastyki, kręci głową na nas, gdy przechadzamy się obok trybun, na których siedzi. "Panie, powinnyście biegać wokół toru".

"Jaki jest sens biegania, jeśli nikt nas nie goni?" odpowiadam, uśmiechając się niewinnie.

Niezrażona, przesuwa swoje okulary w ciemnej oprawie na mostek nosa. "Przynajmniej chodź szybciej. Nie jesteście tu po to, żeby ćwiczyć usta".

Megan śmieje się, gdy wiąże swoje długie, brązowe włosy w kucyk. "Ta wilgoć jest obrzydliwa," mówi do mnie. "Nie chcę niczego ćwiczyć".

"Tak samo."

"W piątek wieczorem powinniśmy -" Zatrzymuje się krótko. "Whoa. Święty biceps, Batman."

"Huh?" Zdezorientowany, podążam ścieżką jej oczu, która prowadzi mnie wprost do Jude'a, który idzie chodnikiem w kierunku domu, nad którym pracował. Mała plastikowa torba ze sklepu spożywczego przecznicę dalej kołysze się z jego ręki.

"To on", mówię.

"On kto?" żąda z jej oczy wciąż nitowane na nim.

"Facet, który podwiózł mnie do domu. Jude."

Odwraca się, a powolny uśmiech rozprzestrzenia się na jego twarzy, gdy mnie rozpoznaje. Paczka kolegów z klasy sprintuje obok nas na zakręcie toru, chwilowo blokując go z naszego widoku.

"Źle to robicie" - żartuje po ich minięciu.

"Ćwiczymy usta" - odpowiada Megan, idąc wolniej i zmuszając mnie do tego samego, żebyśmy pozostali w jednej linii z nim.

Śmiejąc się, zwraca swoją uwagę na mnie. "Jak tam samochód? Jakieś nowości?"

"Jeszcze nie."

Pani Stephens dmucha w nas swoim gwizdkiem. "Panie, jeśli nie zaczniecie się ruszać, oboje dostaniecie areszt. Panie Lucketti, jestem pewien, że pamiętasz jak to jest."

Moje policzki rozgrzewają się z zażenowania. Czy on rzeczywiście chodził tu do szkoły, kiedy był młodszy?

Jude błyska jej zarozumiałym uśmiechem. "Daj spokój, wiesz, że za mną tęsknisz, pani Stephens."

"Kontynuuj spacer, Lucky." Odrobina czułości w jej głosie.

"Nie powiedziałeś mi, że jest gorący", mówi Megan, po tym jak Jude zniknął za nowymi ścianami dodatku, który buduje jego ekipa. "Jak mogłeś pominąć tę część?"

"Nie sprawdzałem go, Meg". To może być kłamstwo. Może sprawdzałam go trochę. "On jest jak, w jego trzydziestkach."

"Prawda, ale nadal jest totalną przekąską."

"Nie wiedziałam, że on tu chodzi. Czy pani Stephens pracowała tu przez całe życie?"

Megan wzrusza ramionami. "Prawdopodobnie. Założę się, że ten gwizdek jest jedyną rzeczą, którą kiedykolwiek dmuchała."

Robię twarz na nią. "Obrzydliwe. Wolałabym nie wyobrażać sobie jej dmuchania czegokolwiek."

"Chciałbym sobie zwizualizować dmuchanie tego faceta. Widziałaś te wszystkie tatuaże? Czy on ma słodkiego, młodszego brata?"

"Uspokój się. Właśnie dostałem od niego podwózkę. Nie robiłam z nim wywiadu do jego biografii."

Zerknęła na dom, ale Lucky'ego nigdzie nie widać. "Mam nadzieję, że faceci będą tak przystojni, gdy będziemy w tym wieku. Nie chcę poślubić kogoś słodkiego, a potem mieć go łysego i ciastowatego na mnie." Ona dramatycznie drży.

Wbijam się w jej ramię. "Jesteś szalona. Kiedy wychodzisz za kogoś, masz go kochać bez względu na wszystko. To część przysięgi."

"Złóżmy obietnicę, że zobaczymy, jak się czujemy, gdy będziemy po trzydziestce i będziemy małżeństwem z dziećmi. Musimy sobie szczerze wyznać, czy nadal pociągają nas nasi mężowie".

Znam nas i naszą przyjaźń. Za piętnaście lat na pewno będziemy prowadzić tę rozmowę.

"Dlaczego w ogóle myślisz o małżeństwie i dzieciach? Nawet nie skończyłyśmy jeszcze szkoły średniej".

wzrusza ramionami. "Czy to nie jest cel końcowy? Wielkie wesele, dwoje dzieci, ładny dom, udana kariera? Moja mama już planuje mój ślub, a ja nawet z nikim się nie umawiam."




Rozdział 3 (2)

"To nie jest to, czego chcę". Kierujemy się w stronę drzwi, by wejść do środka. "Nigdy nie wyjdę za mąż."

"Nie mów mi, że wciąż tkwisz w tym, że życie w-RV z bandą kotów pomysł?"

Megan chce tego, co mają jej rodzice. Duży dom na ulicy. Rodzina. Dużo spotkań. Udane kariery. Nie winię jej, bo w jej świecie to całkiem blisko ideału.

Ale mój świat jest inny.

"Co jest złego w mieszkaniu w kamperze? Mogę jechać wszędzie. Live anywhere. Nie chcę być uwięziona. W jakimś miejscu lub z jakąś osobą. Chcę być wolna."

Ona podnosi brwi. "Wtedy pewnego dnia twój wolny tyłek lepiej zaparkuje ten RV na moim podjeździe, aby mnie odwiedzić".

"Damn right I will. A jeśli nie będziesz zadowolona ze swojego ciastowatego męża, odjedziemy nim jak Thelma i Louise".

"Deal."

* * *

Dzień się wlecze. Jestem znudzony i niespokojny, obserwując zegar w każdej klasie, licząc minuty do trzeciej po południu, kiedy mogę udać się do pracy. Kiedyś uwielbiałam przychodzić do szkoły każdego dnia. Do około trzeciej klasy, było to zabawne i ekscytujące. Chłonęłam naukę jak gąbka i miałam wielu przyjaciół. Pamiętam, że chodziłam na ich przyjęcia urodzinowe, zakładałam głupie czapki i śpiewałam. Jedzenie tortu. Ale zaraz po czwartej klasie, w domu zrobiło się gorzej. A może po prostu byłam już na tyle dorosła, że zdałam sobie sprawę, że zawsze było źle. Szkoła stała się ucieczką.

Nie mogłam jednak uciec od siebie. Ani od lęków, które kłębiły się w mojej głowie, ani od chorego uczucia, które tkwiło w mojej klatce piersiowej.

Powoli wycofywałam się od wszystkich moich przyjaciół i kolegów z klasy, aż Megan zdecydowała, że będę jej najlepszą przyjaciółką. Była nową dziewczyną, siedzącą przede mną w klasie. Pierwszego dnia odwróciła się i wyłuszczyła mi całą historię swojego życia w jednym wielkim, ciągnącym się zdaniu. Była bardzo ożywiona - ręce latały, czarne włosy podskakiwały, oczy w jednej chwili się rozszerzały, a w następnej przewracały. Mrugałam i przytakiwałam jej przez całe dziesięć minut, kiedy mówiła, złapana w swój czar.

"Masz naprawdę ładne oczy", powiedziała, gdy w końcu wzięła oddech.

Od tego momentu byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.

Czasami chciałbym ją przekonać do mojego marzenia o kamperze. Będzie mi jej brakowało, kiedy wyjedzie na studia i zacznie zupełnie nowe życie. Mielibyśmy blast jazdy po kraju razem, słuchając wspaniałej muzyki, biorąc setki selfies w nowych miejscach. Zamiast tego będziemy się komunikować przez SMS-y i wideoczat.

Dzwonek o trzeciej po południu w końcu dzwoni, a ja idę półtora kilometra przez miasto do Belongings, butiku, w którym pracuję od prawie roku. Belongings sprzedaje lokalne, ręcznie robione przedmioty, takie jak biżuteria, ubrania, wystrój domu, świece, cukierki, lalki, a nawet makijaż i mydła. Chociaż sklep wygląda dość mały z zewnątrz, w środku jest znacznie większy, rozbity na cztery pokoje. Wszystkie pomieszczenia są urządzone tak, jakby to był czyjś prawdziwy dom - zdjęcia na ścianach, biżuteria w pudełkach na biżuterię, podstawki i kubki ustawione na stołach - co daje poczucie chodzenia po domu, w którym można kupić rzeczy, które się lubi. Uwielbiam przytulność tego sklepu.

Rebecca, właścicielka, piecze ciasteczka w małej kuchni na tyłach sklepu, który kiedyś był maleńką jadłodajnią. Dwa lata temu rozwiodła się z mężem. Ma trzydzieści dwa lata i nie ma dzieci, więc najwyraźniej po ich rozstaniu rzuciła się w wir nauki pieczenia, aby utrzymać się "zbyt zajętą, by odbić się w złym związku", jak to ujęła. Okazuje się, że ma talent do przygotowywania niesamowitych deserów. Wkłada ciasteczka do małych torebek, które klienci mogą zabrać. Rebecca zawsze próbuje namówić mnie do ich zjedzenia, ale nigdy nie próbowałam. Ale dzięki nim cały sklep pachnie pysznie. Czasami myślę, że połowa klientów przychodzi tylko po te ciasteczka.

Dzwonek na drzwiach butiku brzęczy, gdy je otwieram, a podmuch klimatyzowanego powietrza jest orzeźwiający po spacerze w dusznym upale. "Cześć, Rebecca," wołam. "Przepraszam za dzisiejsze spóźnienie. Musiałam się przejść."

Patrzy w górę zza obracającego się wyświetlacza kryształowych naszyjników, i tucks jej ramię długości czarne włosy za ucho. "To w porządku. Wiesz, że nie stresuję się takimi rzeczami. Czy coś jest nie tak z twoim samochodem?"

Wrzucam torebkę i plecak za ladę, a fala zawrotów głowy sprawia, że chwytam się krawędzi gabloty. Kopiąc siebie za to, że nie zadzwoniłam po Ubera przy tej wilgotności, odkręcam nakrętkę od mojej butelki z wodą i łykam, aż uczucie powoli ustępuje. "Musiałam go odholować wczoraj wieczorem". Na szczęście nie byłem zaplanowany do pracy wczoraj, ponieważ był to pierwszy dzień szkoły. "Nie wiem, co jest z nim nie tak, nadal jest w sklepie".

"Przykro mi to słyszeć. Nie przejmuj się tym, że jesteś trochę spóźniony, kiedy musisz być. Poważnie." Jej spojrzenie utrzymuje się na mojej twarzy. "Czy czujesz się dobrze? Wyglądasz blado."

Kiwam głową, mówię: "Nic mi nie jest. Jest po prostu bardzo wilgotno. Chciałam zapytać, czy masz coś, co mogę zrobić w weekend? Nie wiem ile ten samochód będzie kosztował..." I trail off, zakłopotany, i nadzieję, że nie myśli, że próbuję winić ją do dodatkowych godzin.

"Hmm." Rozgląda się po sklepie. Jej oczy nagle się rozjaśniają. "Właściwie, myślę, że mam coś, co możesz zrobić dla mnie, że nie mam czasu lub cierpliwości dla. Potrzebuję zdjęć sklepu i produktów do umieszczenia na mediach społecznościowych. Podobno mam zamieszczać przynajmniej jedno zdjęcie dziennie. To wszystko jest teraz wściekły i mam całkowicie slacked off na to, ponieważ jest to ogromny czas suck."

"To brzmi jak zabawa, faktycznie. Śledzę wiele osób i produktów na Instagramie. Próbowałem zbudować swój własny ślad. Mogę sprawdzić inne butiki i zdobyć kilka pomysłów".

"To jest dokładnie to, czego potrzebuję. Nie wiem, dlaczego nie pomyślałem, aby poprosić cię o to wcześniej. Jak działa aparat w twojej komórce?"

Moje serce trochę tonie, gdy wyciągam z kieszeni mój stary telefon. "Um, nie najlepiej. Mój ekran jest popękany. Nie wiem czy to będzie-"

Ona trzyma rękę w górze, uśmiechając się. "Wiesz co? Myślałam o tym, żeby kupić nowy telefon. Mój też jest już stary. Dziś wieczorem zatrzymam się w centrum handlowym i kupię dwa nowe iPhony. Moja siostra mówi, że aparat jest niesamowity. Dam ci jeden".

"Oh, Rebecca. Nie mogę ci na to pozwolić. Czy wiesz, jak drogie są te urządzenia?"

Jest nieporuszona. "Mogę to odpisać na działalność. Byłoby wielką pomocą, gdybyś to przejął. Możesz mieć dostęp do kont, używać tych fajnych filtrów i odpowiadać na wszelkie komentarze i pytania, które ludzie zostawiają. To może być nowa część twojej pracy, jeśli jesteś zainteresowany? Dam ci podwyżkę".

Nowy telefon, nowe obowiązki i podwyżka? Czuję się, jakbym właśnie zdrapała los na loterii o wartości miliona dolarów.

Chęć przytulenia jej jest ogromna, ale to prawdopodobnie byłoby nieprofesjonalne i niezręczne, ponieważ jest moim szefem, więc się opieram. "Och", mówię, walcząc z radosnymi łzami. "Dziękuję. Oczywiście, że jestem zainteresowana. Zrobię świetną robotę, obiecuję. Będę badać hashtagi. Zrobię tę fajną rzecz z koordynacją kolorów, którą robią wszystkie popularne konta. Może uda nam się zrobić giveaway z pudełkiem twoich słynnych ciasteczek". Mój mózg już kręci się jak szczyt z pomysłami.

"Widzisz, już jesteś daleko przede mną. Możesz przyjść w ten weekend i zacząć robić zdjęcia. Tylko pilnuj dla mnie swojego czasu".

Sprawy w końcu wydają się wyglądać lepiej.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zapieczętowany los"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści