Zagubiona dusza

Prolog (1)

PROLOG

Patrzę na moją siostrę i chce mi się głośno śmiać. Stoi w swojej kuchni, nalewając naprawdę dobre chardonnay. Jej nadgarstki, podobnie jak kostki, są idealne. Jej palce są smukłe i ozdobione kamieniem Tiff-the na platynowej obręczy, którą Cy "zaskoczył" ją jako pierścionek zaręczynowy kilka lat temu. Ja też mogłam mieć pierścionek. Mogłam mieć męża. Dziecko. W tej kolejności.

Teraz nie mam nic. Dosłownie. Nic.

"Możesz tu zostać tylko jedną noc, Nicole" - mówi Stacy, trzymając wino do światła i wirując nim, jakby była jakimś pieprzonym sommelierem. Piękną. Ona jest jasna, ma blond włosy i szafirowe oczy. Ja jestem ciemniejszy, z włosami, które chciałbym, żeby w świetle słońca wyglądały jak jej. Z oczami, które są jedynie brązowe, a nie miedziane.

Siedzę na stołku barowym w jej kuchni, podczas gdy ona unosi się nade mną. "Racja", mówię Stacy. "Jedna noc. To wszystko."

"Tylko ty. Nie twój pies. Shelby musi zostać w twoim samochodzie."

Nienawidzę jej.

"To dobrze", mówię, choć naprawdę nie jest.

W końcu oferuje mi kieliszek wina i biorę go. Chciałbym wypić całą butelkę, wziąć kilka tabletek i zapomnieć, że jestem wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobiła. Ona jest jak modliszka, chwyta mnie w ramiona i trzyma mocno, podczas gdy ona je moją głowę i mówi mi, że robi wszystko, co może, aby "podnieść mnie na duchu".

"Stacy," mówię, jak ruszamy z kuchni do jej Room & Board orzechowy stół jadalny, światło migające na naszych okularach, jak słońce jeździ nisko na niebie, "Wiem, że mogę to pokonać. Wiem, że mogę się pozbierać."

Stacy pozwala moim słowom wisieć w powietrzu, podczas gdy ona kontynuuje wirowanie swojego wina. To jest sztuczka. Zostawia lukę ciszy dla mnie, abym mógł się płaszczyć. Ale nie daję się na to nabrać.

Jej ruch.

"Nienawidzę tego mówić", mówi, "ponieważ nigdy nie byłem o osądzaniu kogokolwiek. To nie jest to, kim jestem. Wiesz o tym, Nic; ty ponad wszystkimi innymi wiesz, że nigdy, przenigdy nie byłam jedną z tych, które osądzają".

Taki kłamca.

"Wiem", mówię do mojej nagle pustej szklanki. "Wiem."

"Myślałem o tym." Jej niebieskie oczy toczą się po mnie, zanim spojrzy w dal. "Myślę, że umożliwienie, no wiesz, przeciąganie nieuniknionego tylko zaszkodzi twojemu powrotowi do zdrowia. Musiałeś uderzyć w dno. Tak mówią książki. To samo mówi twój doradca." Zatrzymuje się, bierze łyk.

Pozostaję niemy, bo ją znam. Ona zamierza wystrzelić we mnie pełną salwę.

"Nadal się z nią spotykasz, prawda?"

przytakuję. W środku pytam Boga, jak to jest, że ta kobieta przede mną, która jest moją najlepszą przyjaciółką od dnia narodzin, może być tak cholernie protekcjonalna.

I tak, myślę, nadal spotykam się z moim doradcą. Jakby cię to naprawdę obchodziło.

"Musisz odzyskać wszystko na własną rękę", mówi dalej. "Czytałam, czekając na jogę. Hazard to podobno choroba. A wybory, których dokonywałeś do tej pory, to wszystko na ciebie i tę chorobę. Możesz wyzdrowieć tylko wtedy, gdy uderzysz w dno i będziesz wiedział, że jedyna droga do światła dziennego jest w przyznaniu się do winy czy w czymkolwiek innym."

"Racja." Co jeszcze mogę powiedzieć? Ona ma wszystko, a ja wszystko straciłem. Stacy ma przewagę. Stoły się odwróciły. Udaje, że jest smutna, ale wiem, że naprawdę kocha każdą minutę tego osobistego waterboardingu.

Szanse na kontynuowanie naszego związku, gdy wyzdrowieję, są bardzo, bardzo nikłe.

"Nie mam żadnych pieniędzy", wykrztuszam w spazmie przypominającym Tourette'a.

Ona unosi swoją szklankę w powietrzu i szuka podstawki ("Płytka Arts & Crafts, 1914, przerobiona na podstawkę!").

"Nie mogłam dać ci kolejnego grosza", mówi. "Cy mówi, że Bank of Sonntag jest zamknięty".

"Co ja zrobię?" pytam, znów przypominając Tourette'a.

"Znajdziesz drogę powrotną. Wierzę w ciebie. Pomaganie ci bardziej niż to, co mam, tylko opóźniłoby twój powrót do zdrowia. Rzeczy, które zrobiłeś są wielkie. Szkodliwe. Krzywdzące dla nas wszystkich. Musisz się z tym pogodzić. Cy i ja zgadzamy się co do tego. Poza tym, jesteśmy bardzo zajętymi ludźmi i posiadanie cię tutaj doda warstwę stresu do naszego życia. Stresu, którego w tej chwili nie potrzebujemy".

Patrzę na butelkę. Czuję się wtedy tak osłabiona, że nie mam nawet pewności siebie, by sięgnąć i nalać sobie kolejną, nie mówiąc już o walnięciu nią siostry po głowie.

Ona podnosi butelkę, potem swoją szklankę i kieruje się do kuchni.

Siedzę nieruchomo przez sekundę.

"Boże, Nic, idziesz? Musisz zejść z litości i pomóc mi zrobić obiad."

Kiedy znika, wstaję i przeciągam poszarpaną krawędź podstawki z terakoty po nieskazitelnie matowej powierzchni jej stołu jadalnego. Zostawiam bardzo dobre wyżłobienie, które, mam nadzieję, odkryje dzień po moim odejściu.

Tej nocy znajduję się w pokoju Emmy. Mąż Stacy, Cy, jest poza miastem, wypychając produkty bezpieczeństwa Microsoftu na konferencji technologicznej w Bolonii, a moja siostra uległa naleganiom małej Emmy, by spała z mamą w łóżku rodziców. Pokój gościnny został wcześniej oblężony przez malarzy, więc ja i moja jedna torba zostałyśmy wygnane do legowiska czterolatki. Królowa Elsa z Frozen wpatruje się z każdego kąta. Chciałabym być zamrożona. To jest właśnie to. Zamrożona jak jakiś miliarder z nadzieją, że uda im się mnie sprowadzić z powrotem, gdy wreszcie wymyślą, jak powstrzymać mój kompulsywny nałóg.

Przemyciłem Shelby do domu i wiem, że to moja ostatnia noc z nią. Może kiedykolwiek. Nie wiem, czy zabiorę ją do Humane Society, czy stanę przed Safewayem i będę błagać, żeby ktoś zabrał ją do domu. Jest ciepła, jak butelka z gorącą wodą. Ledwo mogę spojrzeć jej w oczy, bo w tej chwili tylko ona jest naprawdę w moim narożniku. Wie, że choć błędów, które popełniłem, nie da się cofnąć, nie definiują one tego, kim jestem w środku. Jeśli spojrzę w jej pełne duszy brązowe oczy, znów zacznę płakać, a ja nie jestem płaczliwa.

Podczas gdy Elsa i Shelby mnie pilnują, ja przeglądam portfel. Mój policyjny identyfikator. Moja karta stałego klienta z kasyna w Snoqualmie. Moje anulowane karty kredytowe: Nordstrom, Saks, American Express. Wiem, że powinienem je pociąć, ale coś z tyłu mojego irracjonalnego mózgu mówi mi, że tnąc je, stracę jeszcze więcej tego, kim jestem.




Prolog (2)

Kim byłem.

Przeczytałam jeden z niekończących się listów Danny'ego do mnie.

Nicole, przepraszam za to, co zrobiłem. Przepraszam, że pociągnąłem cię za sobą w dół. Chcę, żebyś to wiedziała. Bez względu na to, co się stanie. Nic z tego nie jest twoją winą. Chciałbym móc cię znowu przytulić.

Rozdrabniam go na miejscu, zastanawiając się, czy powinnam go rzucić w powietrze jak konfetti, czy spuścić w toalecie.

Chyba do toalety.

Trzymam w ręku kartę Snoqualmie i przypominam sobie czas, kiedy wszystkie maszyny pojawiły się, gdy naprawdę tego potrzebowałam. Byłem na urlopie administracyjnym w wydziale zabójstw i zdecydowałem, że nadszedł czas na przebudowę kuchni. Kto tak robi? Ktoś w głębokim zaprzeczeniu, oto kto. W oczekiwaniu na wynik śledztwa, które na pewno nie poszło po mojej myśli, czekały mnie tygodnie bez dochodów. Wypadłem z łaski. Pracownicy, którzy remontowali moje podłogi byli porządnymi młodymi ludźmi. Nie zasłużyli na takich jak ja.

"Przepraszam", powiedziałem brygadziście. "Mam w tej chwili problem z przepływem gotówki". Był młody i wydawało mi się, że mogę go popchnąć.

"Trzeba mi zapłacić", powiedział, jego rysy wyrzeźbione w bloku piaskowca.

Nie mogę.

"Racja", powiedziałem. "Oczywiście. Tylko nie mam pieniędzy".

Podszedł bliżej. Nie mogłem go popychać. Popychanie wokół kogoś tak prawego jak on, kiedy ja byłem tak zły jak byłem, nie było zwycięską propozycją.

"Powiedziałaś, że tak", powiedział.

Odsunęłam się. "To było wtedy".

"To było dwa tygodnie temu. Co masz na myśli mówiąc 'wtedy'? Pięćdziesiąt procent zaliczki, reszta po ukończeniu. Jesteś mi winien sześć tysięcy pięćset dolarów".

"Rozumiem twoje warunki", powiedziałem mu, "ale jak już mówiłem, będziesz musiał poczekać".

Nie miał zamiaru dać mi luzu. Czułem to i miałem rację.

"Dam ci dwadzieścia cztery godziny," powiedział.

"A potem co?" sondowałem. "Co wtedy zrobisz?"

Kamienna twarz powiedziała: "Przyjdę tu i wyrwę wszystko, co zrobiliśmy".

Wpatrywałem się w niego twardo. "Nie zrobiłbyś tego. Wiesz, że jestem policjantem, prawda?".

"Wiem, że byłeś policjantem".

Dostał mnie.

"Racja", powiedziałem. "Byłem."

Tej nocy wsiadłem do samochodu z osiemdziesięcioma dolarami na koncie czekowym i pojechałem do kasyna w Snoqualmie, na wschód od Bellevue. To prosta droga na I-90. Żadnych świateł stopu. Po prostu długi odcinek chodnika w kierunku podnóża Kaskad. Wiedziałem, że mogę wygrać, bo nie wygrałem od bardzo, bardzo dawna. Moje szanse były duże - jeśli pozostanę mądry, skupiony. Moja ulubiona maszyna nie zawiodłaby mnie. To była moja szansa. Mogę to zrobić. Wciąż przypominałem sobie, że Bóg się mną zaopiekuje. Byłem wierzący. Modliłem się. Obiecałem, że już nigdy, przenigdy nie będę prosił.

Bóg już to wszystko słyszał.

W kasynie panował świąteczny nastrój: migające światła, wszędzie szczęśliwe twarze. Dym tworzył lekką mgiełkę nad parą graczy, których rozpoznałem, ale z którymi nigdy nie zamieniłem słowa. Siedzieli przy swoich ulubionych maszynach, papierosy zwisały im z ust, a oczy mieli skupione przed sobą. Miałem nadzieję, że przegrają. Wiem, że to nie jest miłe, ale wewnątrz byłem pewien, że muszą być przegrani, aby mogli być zwycięzcy. Potrzebowałem tego bardziej niż oni.

Z kartą załadowaną ostatnimi osiemdziesięcioma dolarami, przeszedłem przez piętro do maszyny Masterpieces i Double Diamonds. Zawsze lubiłem ten automat. Jego mieszanka ikonicznych dzieł sztuki i kamieni szlachetnych była o krok wyżej od maszyn typu Dukes of Hazzard czy Tic Tac Dough, które zajmowały ludzi naprzeciwko mnie. Byłem od nich lepszy. Studiowałem historię sztuki, zanim zająłem się egzekwowaniem prawa.

Kiedy myślę o tamtych przemyśleniach, zdaję sobie sprawę, jak racjonalizowałem każdą małą rzecz, którą robiłem.

Siedziałem tam całą noc. Musiałem się wysikać. Źle. Ale nie odważyłem się wyjść z maszyny. Wiedziałem, że Mona Lisa się do mnie uśmiechnie. A gdybym odsunął się na jedną sekundę, wściekłaby się. Zwolniłem tempo bicia serca. Byłem spokojny. Chromowany przycisk był jak mój policyjny Glock, chłodny w dotyku. Moc ponad moc. Gdy wczesny wieczór zmienił się w późną noc, byłem w swojej własnej przestrzeni, naciskając przycisk, zwijając obrazy diamentów i rubinów oraz starych dzieł sztuki według własnej woli. Byłem na górze. Rembrandt! Picasso! Byłem na dole. Powiedziałem Bogu, że to naprawdę będzie ostatni raz, kiedy przyjdę do kasyna - choć w myślach miałem na myśli to kasyno.

Nie wszystkie.

Tylko raz przerwałem koncentrację, kiedy irytująca młoda kobieta piszczała z powodu swojej wielkiej wygranej cztery krzesła niżej. Boże, zastanawiałem się, czy to oznacza, że ten rząd jest martwy i nic dla mnie nie ma? Nie rób mi tego. Nie rób!

Cztery godziny później miałem 6,700 dolarów. Płonęłam. Byłam boginią mojego rzędu i ludzie zbierali się wokół mnie, by objawić moją odbijaną wielkość, moją aurę. Byłam magnesem. Miałam coś tej nocy. Zrobiłam to, co musiałam zrobić. To było wzniesienie większe niż jakiekolwiek inne, które znałam. Rodzaj uczucia, które pulsuje elektrycznością w każdej wrażliwej części twojej anatomii. Usiadłem na toalecie kasyna z moimi pieniędzmi w jednej ręce, w końcu się uwolniłem. Ścisnąłem zwitek gotówki jak piankową piłkę do ćwiczeń, opróżniając pęcherz.

Jestem zwycięzcą. Ściskać. Ściskać. To jest to, czym jestem!

Wciągnąłem mój samochód na miejsce tuż przy drzwiach w Walmarcie w pobliskim Issaquah. Szczęśliwe miejsce! Mój haj słabnie, więc pobiegłam przez korytarze, ładując do koszyka papier toaletowy, mydło i karmę dla psa Shelby'ego. Dziesięć minut później, pośpiech zniknął. Wiedziałam dokładnie, co robię. Zerknęłam w lustro przy damskiej bieliźnie. Nie wyglądałam już jak ja. Moje ubrania były brudne. Moje włosy, wiotkie i nieułożone. Dotarły do mnie wtedy słowa mojej zmarłej matki na temat mojego wyglądu.

"Nie jesteś do końca piękna, ale zapadasz w pamięć".

Stacy była tą ładną. Ja miałam być tą mądrą. Zapadającą w pamięć. Teraz byłam pewna, że jestem pamiętliwa ze wszystkich złych powodów.

Zrobiłem zapasy w Walmarcie, bo chociaż zapłaciłbym temu brygadziście następnego dnia, potrzebowałbym zapasów, żeby mnie obleciały, gdy wpadnę w czar własnej słabości. Poszedłem do innego kasyna, miejsca, gdzie nikt nie znał mojego imienia, ale gdzie każdy zajmujący miejsce przed maszyną znał mój rodzaj. Mężczyźni i kobiety, którzy odrywają się od swoich krzeseł tylko wtedy, gdy wybija północ, by móc ustawić się w kolejce do bankomatu i wypłacić więcej pieniędzy, na których utratę nie mogą sobie pozwolić.

W tym prawie pustym Walmarcie przeszła obok mnie mała dziewczynka, ciemnowłosa i niebieskooka. Jej matka, tweaker o orzechowych zębach i tęczowej cerze, szarpała dziewczynkę, żeby się nie ruszała.

Wtedy dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy.

Kolana mi osłabły i złapałem za rączkę wózka, żeby się ustabilizować. To nie była Kelsey Chase, oczywiście. Mogła być jej siostrą. Jej bliźniaczką. Zastanawiałem się, czy Bóg zesłał tę dziewczynę i jej nieszczęśliwą matkę do Walmartu, żeby zganić mnie za okłamywanie go. Zastanawiałem się, czy pojawienie się tej dziewczyny w Walmarcie miało mi przypomnieć o największej porażce w moim życiu.

Nic nie dzieje się przez przypadek.

Kiedy patrzę na Elsę w jej pięknej, niebiesko-srebrnej sukni w doskonałej sypialni Emmy, łza grozi, że potoczy się z oka, ale powstrzymuję ją. Wiem, że zejdę niżej niż do tej pory, ale nie tak nisko, żeby tego nie przeżyć. Shelby przytula się do mnie. Nie pozwolę, żeby jej słodka natura doprowadziła mnie do płaczu. Nie potrafię nikogo kochać. Jutro się jej pozbędę, bo jest ciężarem. Lepiej by jej było beze mnie.

Nieważne.

Psy nie są dozwolone w schronisku dla kobiet.

To tam się wybieram.

Zamykając oczy i czując gorące, małe ciało Shelby na tle moich pleców, myślę o Kelsey Chase, jak prawie zawsze. I jak prawdopodobnie zawsze będę. W przyszłym tygodniu miałaby cztery lata, gdyby jeszcze żyła. Byłaby mądrzejsza od córki Stacy. Nigdy nie zainteresowałaby się tym badziewiem z Frozen. Jestem tego tak samo pewna, jak tego, że zawiodłam Kelsey. Próbuję myśleć o czymś innym, ale ona nigdy mi nie pozwala. Nóż wbija się w różową, nieskazitelną skórę. Czerwień rozkwita na idealnie białej, egipskiej bawełnianej pościeli. Smuga ciemniejszego odcienia brudzi podłogę.

Pomścij mnie.




Rozdział pierwszy (1)

ROZDZIAŁ JEDEN

"Była w samochodzie tylko przez chwilę" - mówi Angela Chase, gdy stoimy przed jej północno-niebieskim sedanem BMW, odgrodzonym znajomą, żółto-trzmielową taśmą z miejsca zbrodni. Kolorystyka kłóci się ze świątecznym wystrojem sklepu Factoria Target, który góruje nad miejscem zdarzenia.

Do Bożego Narodzenia pozostały dwa dni.

Zaginęła dziewczynka.

Wszystko w tym obrazie jest nie tak.

Mały tłumek krąży wokół BMW i kilku młodych niebieskich odpycha ich, ale oni kurczą się z wiatrem. Niektórzy są wściekli, że ich bliscy są zamknięci w Target.

"Miałam włączone podgrzewacze siedzeń", mówi Angela. "Była sama tylko przez minutę lub dwie".

"Powiedz mi jeszcze raz, co się stało", mówię.

Matka zaginionej dziewczyny patrzy prosto na mnie. Jej zielone oczy błyskają na mnie jakimś niepokojem. Wciąż trzyma w ręku torbę Target. Syn Samuel, lat pięć, trzyma się mocno jej ręki. On też niesie torbę Target i bardzo stara się nie płakać, podczas gdy świat rozpada się wokół niego.

"Chcę wrócić do domu", mówi Angela. "Samuel jest chłodny i mój mąż będzie zły, jeśli nie wrócę do domu przed nim".

"On jest w drodze tutaj," mówię jej.

Angela wypuszcza z siebie westchnienie. "To jest idealne," mówi. "Po prostu idealnie."

Kiedy stoimy tam w zimnie i wilgoci, moje oczy lądują na jednym z innych oficerów pomagających w poszukiwaniach. Nie potrzeba słów. Ta matka nie wydaje się w ogóle zaniepokojona zaginioną córką. Bardziej martwi się tym, co pomyśli jej mąż, jeśli jego obiad nie będzie gotowy, gdy wróci do domu. Zastanawiam się nad ich życiem domowym. Drogi - oczywiście Burberry - płaszcz. Samochód, na który nigdy nie byłoby mnie stać. Włosy i makijaż tak po prostu. Nie mam pojęcia, jak wygląda jej życie domowe, ale po tym, jak się zachowuje, wiem na pewno, że nie chciałabym się z nią zamienić miejscami. Jest wymijająca w czasie, kiedy inne mamy czepiałyby się żółtej taśmy i krzyczały na nas, żebyśmy znaleźli jej córkę.

"Wiem, że już to przerabialiśmy" - mówię - "ale zróbmy to jeszcze raz".

"Nie mogę. Jestem zbyt zdenerwowana. Jest mi zimno. Samuel musi wrócić do domu. Jutro ma Montessori."

"Pani Chase, pani córka zaginęła".

Torba Target Angeli wyślizguje się z opuszków jej palców i uderza o mokry chodnik. Ona zaczyna się kruszyć. W dziwny sposób się z tego cieszę. Zaczynałam się zastanawiać, gdzie przechowuje swoje uczucia. Albo czy w ogóle jakieś miała. Jakby uwolnienie emocji przez matkę uwolniło go do tego samego, Samuel płacze teraz. Zaczyna padać, a oficer przynosi parę czerwonych parasoli Target.

"Zrobimy co w naszej mocy, żeby ją znaleźć", mówię.

Kiedy tak stoimy, deszcz spływający z parasoli, mężczyzna przepycha się przez przemoczony tłum. Jest wysoki, ma ciemne, falujące włosy, które sięgają jego uszu. Ma na sobie długi, czarny płaszcz, a jego buty są drogie i prawdopodobnie zniszczone od pęczniejącej kałuży, która nagle otoczyła nas jak fosa. Samuel podbiega do niego, a Angela podąża za nim, zwijając wokół niego swoje ramię.

"Ona się zachowywała, Julian", mówi, płacząc bez łez. "Wiesz, jaka potrafi być. Radziliśmy sobie po prostu dobrze. Byliśmy. A potem nagle wpadła w szał. Miałam zakupy do zrobienia. Musiałem kupić kilka prezentów w ostatniej chwili. Zaprowadziłem ją do samochodu i kazałem jej usiąść, a Samuel i ja wróciliśmy do środka. Przysięgam na Boga, tylko na minutę. Tylko na chwilę."

Julian Chase mówi żonie, że wszystko będzie dobrze. Jest pewien, że Kelsey nic się nie stało. "Musiała wrócić do środka sklepu", mówi. "Pamiętasz, jak schowała się w spiżarni?".

Gdy tylko się przedstawiam, klienci uwięzieni w Target zostają uwolnieni. Niektórzy wyglądają na zadowolonych, gdy wychodzą. Inni wyglądają na wściekłych z powodu niedogodności. Wszyscy spoglądają na naszą grupę skuloną przy niebieskim BMW Angeli Chase.

"Słyszałam, że zostawili swoje dziecko w samochodzie i teraz jej nie ma. Kto zostawia swoje dziecko w samochodzie?" pyta kobieta, na tyle głośno, aby upewnić się, że Angela słyszy.

"Tak," mówi jej towarzysz, który jest starszy i bardziej rozgniewany, "jest nawet prawo przeciwko temu".

"Nie ma po niej śladu" - mówi Bart Collins, oficer prowadzący poszukiwania wewnątrz sklepu, kiedy do nas dołącza. Jest po czterdziestce, ma kowadełkowate brwi i współczujące niebieskie oczy. Ma na sobie marynarkę na bordowej koszuli. Jego spodnie khaki są pomazane sprayem z jaskrawoczerwonego wózka kupującego, który przejeżdża obok nas.

Julian Chase sztywnieje na to stwierdzenie. "Ona musi tam być", mówi, jego oczy omiatają ludzi wylewających się ze sklepu. "Idę po nią." Odrywa się od Angeli i rusza w kierunku drzwi. Oficer, świeżo po akademii i całkowicie szczery, zatrzymuje go.

"Nie może pan tam wejść, sir", mówi Bart Collins.

"Nie może mnie pan zatrzymać", mówi Julian, próbując ominąć oficera. "To moja córka zaginęła".

Julian Chase, kierownik w międzynarodowej firmie zajmującej się streamingiem wideo, jest jednym z tych typów, które biorą na siebie odpowiedzialność. Wiedziałem o tym w chwili, gdy skierował się w stronę Angeli, przepychając się przez gapiów i gapiów, jakby byli kręgielnią, a on nie był niczym innym jak kulą u nogi. Ale policjant stoi na swoim miejscu.

"Proszę pana, musi pan pozwolić nam wykonywać naszą pracę."

Zatrzymuje się i patrzy na oficera Collinsa. Jest jednocześnie przerażony i wściekły. Przejęcie odpowiedzialności było maską. Przejęcie odpowiedzialności było jego próbą zapewnienia, że nie stoi tylko na deszczu, czekając, aż ktoś powie mu, że Kelsey wciąż nie ma.

"To rób swoją pieprzoną robotę!" żąda. "Znajdź moją małą dziewczynkę! Przerażasz jej matkę i brata". Zauważa, że ciężkie brwi Collinsa zwężają się, a on sam zwija się w potoku emocji. Strach. Zakłopotanie. Pilność. "Przepraszam," mówi, jego głos się obniża. "Po prostu ją znajdź".

Pusty sklep Target jest niesamowitym miejscem. Szerokie korytarze. Wszędzie czerwone akcenty podkreślają markę korporacji, ale przy tak bliskim Bożym Narodzeniu jest to czerwień i zieleń w nadmiarze. Niepokojąca gwiazdkowość wypełnia przestrzeń. Nawet świąteczna melodia Mariah Carey nie jest w stanie poprawić nastroju. Ani jednej osoby pchającej wózek lub błądzącej bez celu w poszukiwaniu tego prezentu z ostatniej chwili, który sprawi, że ich święta będą idealne. Kobieta z metką z napisem "Sherry, kierownik zespołu" przekazuje taśmy nadzoru nad czerwoną ladą z laminatu i nie wygląda na zadowoloną z tego powodu.




Rozdział pierwszy (2)

"To standardowa procedura" - mówię, choć wiem, że niektóre firmy by się krzywiły i czekały na doręczenie nakazu.

"Nie to", mówi. "Rozumiem to. Polityka firmy Target zakłada współpracę z policją, kiedy tylko możemy."

Zapisuję jej nazwisko.

"Po prostu nie mogę uwierzyć, że ktoś stracił swoje dziecko tutaj w sklepie," mówi, skubiąc skorupiastą plamę na swoich khaki. "Niedobrze mi się robi na myśl, że jakiś zboczeniec robi tu zakupy. I to tuż przed świętami. Robi mi się niedobrze. Naprawdę."

"Nie wiemy co się stało," mówię. "Ale mogę obiecać, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby ją znaleźć".

Przestępcy seksualni. Lata temu nikt nie zwracał na nich uwagi. Wyobrażano ich sobie jako dzikich dziwaków, którzy żyli samotnie lub w piwnicach swoich matek, kozaków, którzy grasowali po podwórkach szkolnych, placach zabaw i karnawałach. Byli w pobliżu, ale nikt ich nigdy nie widział. Wszystko to zmieniło się wraz z Internetem i rejestrami, które udostępniają szczegóły ich przestępstw, ich zdjęcia i adresy. Okazało się, że przestępcy seksualni byli facetami - a czasem i dziewczynami - z ulicy.

"Co do tych taśm", mówi Sherry, liderka zespołu, "nie są najlepsze".

"Jesteśmy przyzwyczajeni do marnych czarno-białych," mówię.

Ona obdarza mnie niespokojnym uśmiechem. "Nie chodzi tylko o to, że są gówniane. Chodzi o to, że niektóre aparaty się psują."

"Niektóre?"

"Większość."

"W porządku", mówię, próbując powstrzymać swoje rozczarowanie. "Jestem pewien, że znajdziemy to, czego potrzebujemy".

"Mam taką nadzieję".

Członkowie policji z Bellevue prześwietlili każdy centymetr sklepu, łącznie z kuframi magazynowymi, które mogły pomieścić małe ciało. Nie ma śladu po małej dziewczynce Angeli i Juliana Chase'ów.

Po prostu zniknęła.

Zostaje ogłoszony Amber Alert, informujący wszystkich w Waszyngtonie - wszystkich, którzy oglądają telewizję, posiadają telefon lub słuchają radia - że Kelsey Chase była ostatnio widziana na parkingu sklepu Target w centrum handlowym Factoria w Bellevue, na przedmieściach na wschód od Seattle. Trzylatka ma ciemne, kręcone włosy, waży dwadzieścia dziewięć funtów i ma trzydzieści cztery cale wzrostu. Kiedy matka widziała ją po raz ostatni, miała na sobie różowy wełniany płaszcz, biało-różowy sweter w kratkę, niebieskie dżinsy i parę butów Elmo.

Za dwa dni Boże Narodzenie, jednostka dochodzeniowa ma mało personelu. Danny Ford, mój partner w wielu aspektach, jedzie do Chase'ów, podczas gdy ja zostaję w Target, kończąc pracę z zespołem kryminalistycznym, który mierzy, fotografuje i przygotowuje się do odholowania BMW. W laboratorium będą badać odciski palców, ślady i substancje biologiczne. Samochód, z tego co wiemy, jest miejscem zbrodni. Gdy tak stoję, światła migają na niebiesko i czerwono na błyszczącym asfalcie, zbiera się kilka osób. Para przynosi kwiaty, tworząc prowizoryczny pomnik szybciej niż samica dmuchawca składająca jaja na świeżo zmarłym ciele.

Co jest bardzo, bardzo szybkie.

Kobieta z nastoletnią córką podchodzi do mnie po złożeniu bukietu czerwonych goździków, na których wciąż widnieje naklejka Safeway.

"Mam nadzieję, że aresztujecie matkę", mówi.

Jest ubrana na czarno - mundur elity lub kogoś w wiecznej żałobie. Na Eastside zawsze trudno to stwierdzić na pewno.

"Jesteś, prawda?" pyta. Jej ton jest niezwykle gorzki i wydaje się być ośmielona przez nastolatkę, która kiwa głową w górę i w dół.

Ja tylko przytakuję. Nie jestem pewna, co powiedzieć. A raczej co powinnam powiedzieć.

"Czy pozostawienie dziecka w samochodzie bez opieki nie jest wbrew prawu?" pyta matka.

"Jest, mamo", mówi córka, zanim zdążę odpowiedzieć.

Ruszyli, a ja stałem tam, gdy holownik odjeżdżał z BMW.

Jaka matka zostawia swoje dziecko w samochodzie, jak zrobiła to Angela Chase?

Danny pisze do mnie z domu Chase'ów oddalonego o zaledwie kilka mil.

Angela Chase wzięła tabletkę nasenną i poszła spać, a Julian powiedział, że przyjdzie jutro porozmawiać. Rozejrzałem się po domu. Nic. Do zobaczenia później.

Kto bierze tabletki nasenne kilka godzin po zaginięciu dziecka?

Angela Chase jest jak żadna matka, z którą się spotkałam. Szalona to słowo, które najbardziej ją określa. Bez emocji. Zdesperowana. Większość pije kawę. Trzeba ich zmuszać do jedzenia, żeby nie zemdleli. Przez cały czas trwania śledztwa są skupieni na tym, co się dzieje, upewniają się, że policja robi wszystko.

Angela? Ona nie jest taka. W ogóle.

Angela wzięła kilka tabletek i położyła się na noc.




Rozdział drugi

ROZDZIAŁ DRUGI

Danny i ja zwijamy taśmę na monitorze w jednym z pomieszczeń do przechowywania dowodów z powrotem w departamencie policji w Bellevue. Danny i ja mamy skomplikowany związek. Zbyt skomplikowane. Nie jest moim szefem, choć tak się zachowuje. Jest kilka lat starszy i ma większe doświadczenie, ale część mnie uważa, że jest w nim coś, co widzi we mnie zagrożenie.

Sherry, lider zespołu Target, miał rację. Taśmy są kiepskie. Siedzimy tam w półmroku, przeglądając nagrania, najpierw z kamery nr 1, tej przy drzwiach wejściowych.

"Oto ona" - mówię, rozpoznając Angelę Chase po jej drogim, designerskim płaszczu. Weszła z tłumem i trudno było stwierdzić, czy dzieci są z nią. "Wygląda na to, że trzyma Samuela za rękę, ale naprawdę nie mogę go zobaczyć. W ogóle nie widzę Kelsey".

"Zwolnię to", mówi Danny, sięgając po elementy sterujące.

Nawet w super zwolnionym tempie, nie jestem w stanie dostrzec nikogo poza Angelą. "Przejdź do następnej kamery," mówię.

"Tak, proszę pani", mówi Danny. "Lubię, gdy jesteś taki asertywny".

Właściwie, to on nie. Wcale nie. Woli, gdy po prostu podążam za nim. Powiedział to tylko dlatego, że chce mi przypomnieć, że to on zawsze rządzi. Jest moim przełożonym. Ja jestem o jeden poziom niżej od niego przez cały czas. Wkrótce ta sprawa, moja sprawa, będzie jego sprawą. Powie mi, że media będą miały lepszy kontakt z bardziej doświadczonym śledczym. Że to nie znaczy, że ja nie prowadzę sprawy, ale że tak będzie lepiej - powie - dla społeczności.

Wiem, że to zrobi. Wiem, że mu na to pozwolę. Moje relacje z własnym ojcem wpisały mnie w kategorię kobiet, które przyzwalają, by zdobyć aprobatę. To część mnie, której najbardziej nienawidzę, pierwszy element, który zmieniłabym w sobie, gdybym tylko mogła. Moja matka zostawiła ojca, siostrę i mnie, gdy miałam siedem lat. Stacy miała tylko cztery. Tak bardzo się bałam, że i nas ojciec porzuci, że robiłam wszystko, by trzymać nas razem. To oznaczało, że nigdy nie odsuwałam się, bo nie chciałam go w żaden sposób unieszczęśliwić. Straciłam część tego, czym mogłam się stać. Stacy była młodsza. Tęskniła za mamą, ale nie czuła się opuszczona. Nie pozwoliłbym jej na to. Była moim dzieckiem. Wiem, że dobrze się spisałam wychowując ją, bo ma wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam. Wiedziała, jak dorosnąć i żyć.

To coś, co wciąż staram się robić.

"Jest Angela" - mówię, stukając palcem w ekran. Stoi w pobliżu ekspozycji akcesoriów łazienkowych Nate'a Berkusa i wpatruje się w górę w kamerę.

"To trochę dziwne", mówi Danny, patrząc na mnie.

Zgadzam się i wtedy Angela znika z kadru.

Wpatrujemy się w obrazy z kolejnych sześciu kamer, z których trzy przybliżają zamieć w Południowej Dakocie. W ostatniej taśmie łapiemy tylko jedno spojrzenie Angeli i Samuela, gdy stoją w kolejce do kasy. Jest to tak ulotne, że zamrażamy obraz klatka po klatce, mając nadzieję na coś więcej.

Spoglądam na Danny'ego.

"Nie ma śladu po dziecku", mówi.

"Kierownik miał rację. Te taśmy są okropne. Wcale nie pomogą nam w znalezieniu Kelsey. Nie jestem nawet pewien, czy ona tam w ogóle była. Nikt jej nie widział."

Danny stuka palcem w stosik oświadczeń oficera sprawozdawczego zebranych od ludzi, którzy utknęli w środku, gdy sklep był zamknięty. "Jeden świadek mówi, że widziała całą trójkę. Powiedziała, że mała dziewczynka zachowywała się jak bachor, a jej mama groziła, że da jej klapsa właśnie wtedy i tam".

Sięgam po oświadczenie i czytam.

"Masz rację", mówię. "Mówi, że widziała, jak mama zabiera dziewczynkę i chłopca w kierunku drzwi wejściowych".

"Tak, prosto do samochodu, gdzie zostawiła dziecko".

"Nie wiem. Może ten świadek się pomylił. Jest jedyną osobą z kilkudziesięciu przesłuchanych."

"Prawdopodobnie," mówi Danny. "Wiem tylko, że gdybym był człowiekiem obstawiającym, a wiesz, że nim jestem, postawiłbym pieniądze na jakiegoś molestującego dziwaka, który chciał uczynić swoje święta o wiele bardziej wesołymi".

"To obrzydliwe."

"Mówię tylko, co moim zdaniem się stało".

Czytam więcej wypowiedzi i patrzę na Danny'ego.

"Mówi, że dziewczynka miała na sobie niebieski płaszcz."

"Mama mówi, że płaszcz był różowy", mówi Danny.

Odkładam raport. "Mówi, że dziewczynka była blondynką".

"Witness wannabe", mówi Danny.

Zmieniam temat na coś użytecznego. "Musimy ponownie przesłuchać rodziców".

"Bez kitu", mówi Danny.

"Mama się wykręca," mówię. "Wymówki. Mówi, że jest zbyt zestresowana. Musi się pozbierać."

"Pewnie tak jest."

"Jej mała dziewczynka zaginęła. Jaka część tego nie rozpala pod nią ognia?".

"Tak," mówi Danny, "to chyba najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć rodzicowi. Jest dziwna, to trzeba przyznać. Ale nie jest typem, który porzuca swoje dziecko."

Dzwonię i znów dostaję jej pocztę głosową.

"Pani Chase, tu Nicole Foster z policji w Bellevue," mówię. "Naprawdę musimy wziąć od pani oficjalne oświadczenie. Wiem, że to naprawdę trudny moment, ale potrzebujemy Pani pomocy w odnalezieniu Kelsey. Oddzwoń do mnie."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zagubiona dusza"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści